Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie IX

Polecane posty

Przyznam się, że zdarza mi się kląć, i to mocno - ale tylko, jeśli jestem naprawdę zła/zmęczona/mam wszystkiego dosyć i raczej po cichu, z dala od reszty społeczeństwa. Interesujący jest swoją drogą fakt, że zaczęłam dopiero w gimnazjum - w podstawówce nawet "cholera" bym nie powiedziała. A ponoć taka dobra szkoła na poziomie...

#Stereotypy

Łapię się pod wiele. Jak pisałam, mam bardzo jasne włosy ("głupia blondi"), jestem dziweczyną-graczem ("Simsy"), słucham namiętnie metalu ("satanista"), dużo siedzę przy kompie ("nerd"), jestem uzdolniona plastycznie i odrobinę roztrzepana ("artystka od siedmiu boleści")...

Ale najgorszy jest stereotypowy podział na ścisłowców/humanistów i przekonanie, że humaniści są GORSI. Przepraszam, jest mi przykro, że wolę polski i historię (wraz z angielskim) od takiej fizyki czy chemii. I że kocham rysować. Ale nic na to nie poradzę, a głoszenie haseł "A na drzewach zamiast liści będą wisieć humaniści" (Autentyk z mojej szkoły!) jest dla mnie nawoływaniem do nienawiści.

Język ojczysty i umiejętność posługiwania się nim jest równie ważna (a nawet ważniejsza) od znajomości 15 wzorów fizycznych. Tak samo historia własnego kraju i świata. Zarazem ważna jest też znajomość matematyki (śmiem twierdzić, że jestem niezła z równań i nierówności oraz geometrii) czy języków obcych (szczególnie angielskiego), ale to nie oznacza, że można wyzywać ludzi od humanistów i traktować ich jak coś gorszego.

Wkurza mnie swoją drogą podział na profile w liceach - piękne stereotypy (mat-fiz, mat-inf, biol-chem, human... są inne?). I co mam wybrać, a?

Swoją drogą chciałabym rozwijać swoje talenty plastyczne, jednak obawiam się, że wybór liceum plastycznego odetnie mi drogę do kariery innej niż studia na ASP/inny wydział sztuk pięknych - a ze swojej twórczości raczej się nie utrzymam, bo np. architektura czy bycie projektantem mnie nie kręcą.

Od niedawna chodzę do psychologa (dziękuję mojej szkole za zrujnowanie mi życia). W ramach drugiego spotkania z panią psycholożką rozwiązywałam najróżniejsze testy zdolności poznawczych itd.

W tym tygodniu rodzice spotkali się z panią beze mnie. Wieczór, buszuję sobie po sieci, nagle... telefon od mamy. Rozmawiam...

Pani psycholog była zachwycona moją inteligencją, zasobem słownictwa, świetną pamięcią długotrwałą (ponoć tak dobrą, że będę pamiętać niektóre rzeczy do późnej starości) i ponadprzeciętną dojrzałością - jak sama to opisała, jestem od jednego do czterech (sic!) lat starsza mentalnie (powiedzmy) od przeciętnego piętnastolatka.

A najdziwniejsze jest to, że ja nie widzę w tym nic szczególnego - dla mnie moje "dojrzałe" zachowanie i pokaźny zasób słów jest absolutnie normalny. Po prostu mówię, co myślę i mówię tak, jak myślę.

Nieraz chwalono mnie za wytrwałość w poglądach - stoję przy nich twardo, gotowa bronić ich w poprawnej i stojącej na poziomie, merytorycznej dyskusji - o ile nie staję naprzeciw idioty, stosującego argument "mam rację, bo tak". Wtedy prędzej czy później puszczają mi nerwy (jestem cholernie wrażliwą, nieśmiałą introwertyczką) i może dojść do przemocy (kiedyś już kogoś trzepnęłam, czego się straszliwie wstydzę po dziś dzień). Aczkolwiek nie jestem brutalem i nie biję wszystkich... Choć ilość nagromadzonej we mnie agresji szokuje zwłaszcza mnie samą.

#Metal - Cóż. Niby słucham, ale mam takie zaległości, że wstyd mówić. Akurat mój ulubiony zespół ma dość klasyczny repertuar - ciemność, śmierć, ciemność, zło, ciemność, trochę piekła ewentualnie, okultyzm itd. - ale za to już taki ichniejszy wokalista ma świetną filozofię życiową: pracuj ciężko, bo bez tego nic nie osiągniesz. Na koncertach DevilDriver'a (tak się zowią) nie spłonął żaden krzyż, nie pito krwi, nikt nie zginął, nie darto Biblii... Co najwyżej latały "faki" (chyba 50% słownictwa frontmana składa się ze słowa na "f" i wariacji na ten temat), ale gdzie nie latają...

Aczkolwiek w każdym gatunku można znaleźć zarówno płyciuchne wrzaski dla wrzasków, jak i piękne ballady z głębokim sensem. Trzeba tylko poszukać (i nie mam nic przeciwko rapowi czy elektronice, ostatnio zagustowałam w drum n' bass i multiinstrumentalistach - chwilowo Celldwelller i Pendulum, ale mam na liście m. in. Blue Stahili i dalej szukam innych, podobnych brzmień).

Aha - i Szatan, jak mówiłam, jest dla słabych (z całym szacunkiem do Turambara). Prawdziwi trv czczą Necrovizarda i zUo.

Ewentualnie mają wszystko gdzieś i dla jaj tworzą mHroczne Grupy Szerzące zUo. W ramach szerzenia zUa bazgrzą krzyże zamętu na piórnikach i śpiewają utwory Toola.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ylthin - na temat humanistów/ścisłowców pozwoliłam sobie odpowiedzieć ci w "Szkole"

Nieraz chwalono mnie za wytrwałość w poglądach - stoję przy nich twardo, gotowa bronić ich w poprawnej i stojącej na poziomie, merytorycznej dyskusji - o ile nie staję naprzeciw idioty, stosującego argument "mam rację, bo tak".
Gratuluję ci tego :ok: Sama bardzo doceniam tą cechę i z nią wiążę jeden z największych komplementów, jaki w życiu otrzymałam. W podstawówce dostałam na dzień kobiet, na wyborach miss (na których nawet mnie nie było) tytuł "miss własnego zdania", bo wcześniej na takich samych wyborach klasowych jako jedyna zagłosowałam na 'mistera klasy' na jedynego klasowego gentelmana, a nie jak inne dziewczyny - na aroganckiego bubka, który po prostu był popularny :)

Gratuluję też, że trafiłaś na fajną panią psycholog. Nasza szkolna w gimnazjum raczej się do pracy nie nadawała, krążył nawet o niej żart:

- przepraszam panią, która godzina?

- czy chcesz o tym porozmawiać?

#Metal - Cóż. Niby słucham, ale mam takie zaległości, że wstyd mówić. Akurat mój ulubiony zespół ma dość klasyczny repertuar - ciemność, śmierć, ciemność, zło, ciemność, trochę piekła ewentualnie, okultyzm itd. - ale za to już taki ichniejszy wokalista ma świetną filozofię życiową: pracuj ciężko, bo bez tego nic nie osiągniesz. Na koncertach DevilDriver'a (tak się zowią) nie spłonął żaden krzyż, nie pito krwi, nikt nie zginął, nie darto Biblii... Co najwyżej latały "faki" (chyba 50% słownictwa frontmana składa się ze słowa na "f" i wariacji na ten temat), ale gdzie nie latają...

Aczkolwiek w każdym gatunku można znaleźć zarówno płyciuchne wrzaski dla wrzasków, jak i piękne ballady z głębokim sensem. Trzeba tylko poszukać (i nie mam nic przeciwko rapowi czy elektronice, ostatnio zagustowałam w drum n' bass i multiinstrumentalistach - chwilowo Celldwelller i Pendulum, ale mam na liście m. in. Blue Stahili i dalej szukam innych, podobnych brzmień).

To Królestwo Metalu 2 już wam nie wystarcza? No misiaczki moje malinowe, sama też słucham metalu i to od lat już 13-14 i rozumiem, jak się ma do tematu subkultur i tak dalej, ale nie przesadzajcie. Swoją drogą - sama nic nie polecam, bo robi to za mnie mój profil last.fm :P

Aha - i Szatan, jak mówiłam, jest dla słabych (z całym szacunkiem do Turambara). Prawdziwi trv czczą Necrovizarda i zUo.

Ewentualnie mają wszystko gdzieś i dla jaj tworzą mHroczne Grupy Szerzące zUo. W ramach szerzenia zUa bazgrzą krzyże zamętu na piórnikach i śpiewają utwory Toola.

No proszę. A ja głupia zawsze lubiłam metal za to, że równie dobrze mogą go słuchać neopoganie, chrześcijanie, ateiści, sataniści, FSMowcy, cthulhianie czy przedstawiciele jakichkolwiek innych ścieżek religijnych i filozoficznych, jedyne ograniczenie to gust lub jego brak :D Ale człowiek (i niziołek) uczy się całe życie)

Z dalszymi dyskusjami o metalu proszę więc się przenieść do właściwych tematów, jak ten TUTAJ.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja klnę troszkę za dużo, ale i tak znam ludzi pod tym względem gorszych (np. moja matka...) więc nie jest chyba tak źle :P.

Ludzie z subkultury "metali" darzę ogromnym szacunkiem, nie kojarzą mi się z szatanem jak niektórym tylko z ludźmi, którzy są w porządku. Wynika to z moich znajomości z nimi, znam wielu i z każdym można normalnie porozmawiać itp., nie mają się za nie wiadomo co i ogólnie jest to jedna z lepszych subkultur jaka moim zdaniem powstała.

@niziołka

No no, składanie nieprzystojny

nawet w guglach szukałem i nie mogę dojść znaczenia tego wyrażenia :D.

@up

zacząłem pisać posta przed Twoim więc nie wiedziałem że jest jakiś temat o metalach czy subkulturach ;f

Celnie :D Wczoraj zaczęłam pisać jakąś odpowiedź i nie zdążyłam dokończyć, bo musiałam się zająć nie cierpiącą zwłok sprawą i zupełnie o tym zapomniałam. A dziś już za nic nie pamiętam, co tam miało być dalej :D - NZK

#2 zaczął się temat o metalu, który niby można byłoby wpisać w rozmowy o subkulturach, ale wolę poprosić o przeniesienie się dyskusją do 'metalu ogólnie' w KM2 - NZK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koziorożce są na przykład uparte, przemądrzałe i się rządzą.
I do tego strasznie beczą (w sensie: fałszują). Na tekst mojej żony ?jak nie będziecie cicho, to zaśpiewam wam kołysankę? dzieci do dzisiaj dostają drgawek.

W wieku dwudziestu kilku lat nie jest się w stanie odpowiednio zadbać o rodzinę. Powiedzmy sobie szczerze - w tym wieku jeszcze jest się dzieckiem
Ale bzdurzysz. Po pierwsze ?dwadzieścia kilka lat? to dość pojemne określenie obejmujące przedział 21-29. Po drugie, różni ludzie w różnym wieku osiągają dojrzałość psychiczną, więc może być odpowiedzialny dwudziestolatek jak i nieodpowiedzialny pięćdziesięciolatek. Po trzecie, jak ktoś już pracuje, to czemu nie? Ma czekać aż zarobi parę milionów? Ja tam założyłem rodzinę właśnie mając lat ?dwadzieścia kilka?. Jakoś mi się ją udało utrzymać, na obierki z ziemniaków i brukiew dla dzieci zawsze mnie było stać. Wprawdzie z porozumieniem się jest coraz gorzej, gdyż jak twierdzi żona, z dziećmi straciłem wspólny język, gdy skończyły 3 lata. Potem przerosły mnie intelektualnie, ale jakoś potrafię z tym żyć.

Uważam, że rodziny nie powinno się zakładać przed trzydziestką.
A wg mnie to bzdura. Niby, że najpierw trzeba się dorobić? Hmm... To grozi wpadnięciem w pułapkę pt. ?potrzebne jeszcze to i to, więc poczekajmy jeszcze roczek?. I w ten sposób można przegapić ten najlepszy moment. Poza tym starsi rodzice maja tendencję do nadopiekuńczości. Niektórzy mogliby to nazwać odpowiedzialnością, ale większość par, które znam, a które zdecydowały się na założenie rodziny po trzydziestce obchodzą się ze swoimi dziećmi jak z jajkiem. A z tego wyrastają jednostki nieprzystosowane społecznie. Do tego dochodzi jeszcze argument medyczny: najlepszy wiek dla kobiety na urodzenie dziecka to 24-25 lat, a po trzydziestce wzrasta niebezpieczeństwo powikłań i uszkodzeń płodu.

A jeśli chodzi o wychowanie dzieci to i tak swoje trzeba przejść. Czy wcześniej czy później, to już indywidualna decyzja. Ja tam uznaję słuszność powiedzenia, że życie zaczyna się wtedy, gdy pies zdechnie, a dzieci się z domu wyprowadzą. Pies zdechł właśnie kilka dni temu, teraz musimy z żoną odczekać jeszcze parę lat na wyprowadzkę dzieci. I nie będziemy jeszcze na tyle starzy, żeby wolny czas spędzać tylko na grze w chińczyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... ale od matematyki stronię odkąd pamiętam.

Czyli na studia informatyczno-ścisłe szans nie ma...

W dodatku myślałem nad redakcją / korektą / stanowiskiem newsmana na jakimś portalu, tudzież w piśmie, a (jak sądzę) ponadprzeciętną zdolność posługiwania się językiem ojczystym zawdzięczam sporej ilości przeczytanych książek, co oczywiście z całego serca polecam!

Do korekty przeważnie przyjmują osoby po polonistyce lub też osoby ze sporym doświadczeniem pisarsko-dziennikarskim. Przynajmniej jeśli chodzi o stanowiska z wypłatą... Choć w zasadzie portale, gdzie pracuje się za darmochę, są całkiem niezłą inwestycją. No i punktem w CV. Ja tam za recenzowanie książek wziąłem się bardziej z zamiłowania, ale może kiedyś na coś to się przyda.

Hmmm myślałem, że wyszliśmy z tego piekiełka. Moim zdaniem wiek nie oznacza przejścia na dorosłość. Moim zdaniem 16-latek jak pokażę swoim zachowaniem i poglądem, że jest dorosły to ja go tak będę traktował. Zresztą w dzisiejszych czasach głośniej zaczyna się mówić o tym, że nastolatki stają się matkami...

Jakiego znów piekiełka? Mi się wydaje, że właśnie dziś nastolatki są sporo mniej 'dojrzałe' niż 10 lub więcej lat temu. Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale dążymy ładnie ku Zachodowi. Czemu Zachodowi? A tak jakoś mi się skojarzyło z moją licealną wizytą w Irlandii. Byliśmy na dwutygodniowej wymianie i mieszkaliśmy u uczniów 2 lata młodszych... Którzy sprawiali wrażenie kilka lat młodszych. Ale może to tylko zgniły zgred przeze mnie przemawia.

Zgadzam się z tym, że kilkunastolatek może być bardziej dojrzały od 30-latka, ale są to raczej doświadczone przez życie wyjątki, a 'norma' jest zupełnie inna. Nie rozpatrując każdego przypadku z osobna - kto ma lepsze warunki do wychowywania dziecka - 'dojrzały' 16-latek czy przeciętny 30-latek z pewnym doświadczeniem na rynku pracy? Inna sprawa, że dziś mało co zachęca do zakładania rodziny....

Generalnie to kobiety mają większą zdolność do uczenia się języka, i są lepszymi lingwistkami. Lepiej rozumieją innych, mają lepszą zdolność słuchania, zwracają uwagę na uczucia.

Biorąc pod uwagę bardzo ogólne i podstawowe kategorie posługiwania się językiem - mężczyźni częściej starają się wykorzystać język jako środek do osiągnięcia dominacji, a dyskusję rozpatrują w kategorii walki. Kobiety zaś zmierzają do porozumienia. I jest to prawdziwe nie tylko w przypadku wrednych dorosłych, ale i u dzieci. Nawet u niemowląt widoczne są różnice.

A tak poza tym to w pełni zgadzam się z Pezetem. Ja sam mam 1,5-letniego synka i powoli zaczynamy z żoną myśleć o drugim dziecku. Pewnie, że nie jest łatwo, a pod koniec miesiąca bywa ciężko, ale i tak nie żałujemy. Zresztą koleżanka żony ze studiów zaszła w ciąże w trakcie licencjatu, obroniła, drugie dziecko miała w trakcie magisterki. I radzą sobie świetnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak tzw. "Ludzie alternatywni", hipsterzy czy jak im tam - jak widzę takiego kolesia w rureczkach, zielonej kurtałce (głównie z Croppa bo tam sprzedają takie super ciuchy) różowej czapeczce z daszkiem (tzw. "fullcap" - trzeba używać modnych zwrotów!) i fioletowych trampkach, których cena osiąga 500 zł, to mam ochotę podejść i walnąć w twarz. Ja naprawdę nie zwracam uwagi na wygląd i takie tam - ale bez przesady. Ciekawe co taki ma we łbie...

Przypominają mi się słowa Benjena Starka: "You know my brother once told me? That nothing someone says before the word but really counts". Skoro masz ochotę kogoś walnąć za ubiór to jednak zwracasz uwagę na wygląd. Powiedziałbym nawet, że za bardzo. A przecież to, co noszą na sobie inni to tak naprawdę nie twoja sprawa i nie jest to powód do tego, żeby bić ludzi. Nie widzę sensu w odczuwaniu agresji do kogoś z powodu wyglądu. Nie opisujesz chyba wyglądu znajomego/krewnego, więc ciebie to nie dotyczy. O co zatem chodzi?

Chcesz się o coś zapytać, coś dodać - wchodzisz tam. A tutaj, jak już się pojawia jakiś temat, to powinno się go wyczerpać i iść dalej, jak to ma miejsce (oczywiście bez znaczących offtopów). Przecież tutaj obiekt dyskusji zmienia się co kilka godzin.

O ile dobrze mi wiadomo każdy może pisać o czym chce, tak długo jak chce. Pod warunkiem, że nie łamie on regulaminu forum. Interesujące, że niektórzy ludzie mają skłonności do nakazywania ludziom zmiany tematu. Ostatnio była taka akcja na "Polityce...". Temat się zmieni, kiedy ludzie piszący tutaj - i wszędzie indziej - uznają to za stosowne. Nie tobie o tym decydować.

Generalnie to kobiety mają większą zdolność do uczenia się języka, i są lepszymi lingwistkami. Lepiej rozumieją innych, mają lepszą zdolność słuchania, zwracają uwagę na uczucia. Mężczyźni zaś to lepsi matematycy i ścisłowcy - i to na politechnikach widać

Faceci to po prostu pragmatycy. Dlatego większość z nich mając do wyboru kwiatka i roślinkę z myślą o trwałości zakupu wybierze roślinkę. Potem żona/dziewczyna żali się przyjaciółkom: "On mnie już chyba nie kocha".

Czasem zachowuję się jak hipokryta. Nie jestem rasistą ale śmieszą mnie rasistowskie żarty, tak samo kawały o blondynkach: kolor włosów nie ma dla mnie znaczenia ale żarty mnie bawią... Dziwny jestem.

Mnie śmieszy różnego rodzaju czarny humor. Do tego stopnia, że śmiałem się z relacji więźniów obozów koncentracyjnych. Na początku opis obozowego kapo i stosunków panujących w obozie. Jest także mowa o przesyłkach z domu, w tym makaronu, który więźniowie mogli przyrządzić i zjeść dzięki uprzejmości swojego kapo. Niby nic takiego. To, co mnie rozśmieszyło to dwa ostatnie zdania: "Wczoraj wieczorem nasz kappo otrzymał wezwanie na front wschodni, powiesił się po kolacji. Zjadł całe trzy łyżki makaronu". Może według niektórych nie powinienem się śmiać, ale widzę w tym pewien element humorystyczny i absurdalny zarazem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile dobrze mi wiadomo każdy może pisać o czym chce, tak długo jak chce. Pod warunkiem, że nie łamie on regulaminu forum. Interesujące, że niektórzy ludzie mają skłonności do nakazywania ludziom zmiany tematu. Ostatnio była taka akcja na "Polityce...". Temat się zmieni, kiedy ludzie piszący tutaj - i wszędzie indziej - uznają to za stosowne. Nie tobie o tym decydować.

Chyba coś źle zrozumiałeś, bo to nie ja kazałem komuś przenosić się do innego tematu... Przeczytaj lepiej jeszcze raz do czego się odnosiłem w tamtym poście.

@praca/studia

Umiejętności też się liczą, jest coś takiego jak rozmowa kwalifikacyjna, poza tym można takie zdolności specjalne wpisać w CV, wykształcenie jest owszem ważne ale sam papierek daje tyle co nic. Jak idzie się na studia trzeba się liczyć ze zmarnowaniem jeszcze kilku następnych lat na dokształcanie i zdobywanie doświadczenia, niestety.

@down

konstytucja mówi, że osoby poniżej 16 roku życia nie mogą być zatrudniane na stałe, nie poniżej 18.

Za zgodą przedstawiciela ustawowego (w większości przypadków rodzica) osoby w przedziale 16-18 mogą być zatrudnione jako osoba młodociana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba coś źle zrozumiałeś, bo to nie ja kazałem komuś przenosić się do innego tematu... Przeczytaj lepiej jeszcze raz do czego się odnosiłem w tamtym poście.

Mówiąc o zmianie tematu miałem na myśli temat (niech będzie dyskusja o Korwinie) w temacie (o "Polityce..."). "Wyczerpanie tematu i pójście dalej" niczym się nie różni od "zmiany tematu".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sterotypy

U mnie? Nerd (chyba nie trzeba wyjaśniać dlaczego :trollface: (w Simsy też czasem gram, no co! :pokerface:)); złota rączka (chodź tu/pan tu podejdzie i spróbuje to naprawić (nie powiem, że trochę mi to nie odpowiada :)) - ostatnio monitor, okno i lampa (cudze), a u siebie kabelki od płyty głównej (musiałem wtyki rozwalić i łączyć bezpośrednio i przymocować)); talib/guru - zgadujcie; bałaganiarz - nikogo nie obchodzi, że 90% w moim wieku ma to samo, a poza tym chcę mieć wszystko na wierzchu ;); filozof - yeah... hmm...

A co do tych, które najczęściej sprawdzają się w otoczeniu? Na pewno nie blondynki - kolor włosów jest akurat niezależny, czy dziewczyny, które napotkam, śmieją się ze wszystkiego jak szalone, paradują w stroju, za które możnaby zostać aresztowanym (kiedyś) (dziewięcio-dziesięciolatka na obcasach, w mini i uszminkowana to widok, którego chyba do końca życia nie zapomnę) lub próbują wchodzić po schodach ruchomych, które jadą na dół; nie dresy - też nie, zazwyczaj są neutralni bądź nawet przyjaźni, ale trzeba się umieć przy nich zachować i... mieszkańcy Mickiewicza się do tego nie włączają (dresy) i nie metale - uprzejmi, twardzi ludzie, z którymi zazwyczaj miło jest porozmawiać. W sumie to chyba nawet nie ma takich, które się sprawdzają, może poza komórkowymi didżejami (na 90% ten, co wchodzi z komórką na wierzchu, zaraz puści jakieś rzępolenie - poza tym, dlaczego chodzą z nimi na wierzchu? To jakieś kroplówki?). Stereotypy nie mogą zastąpić myślenie i ja je stosuję zazwyczaj w żartach, w których obie strony wiedzą, że to żart i się godzą na to... mam nadzieję.

@Przeklinanie - nie powiem, czasem się zdarza, niemniej zazwyczaj:

a) dla żartu, w gronie bliższym niż pierwszo-drugo spotkany znajomy lub w gronie luźniejszym,

b) kiedy szafka, lodówka, komoda lub drzwi uznają, że warto mocno mnie popchnąć >:-(

Trochę się natomiast zgodzę z Diexem - obecnie mogę zaobserwować wzrastającą tendencję młodych małżeństw - ok. 18-20 roku życia i uważam tę granicę za niską. Nie zrozumcie mnie źle - wobec osoby, która utrzyma taką rodzinę i jeszcze będzie miała wcześnie dzieci, które wspaniale wyrosną, należą się wyrazy wielkiego szacunku podwójnie, niemniej to co widzę, potrafi mnie niekiedy przerazić. Wielu (nie powiem, w jakim stopniu mi bliższych, ale tu było różnie) ożeniło się w wieku 18-20 lat i... całość wytrwała góra 5 lat. Z młodym dzieckiem, czasem kiedy rodzic sam jest nieletni (<21 lat). Również fala rozwodów poprzedniego pokolenia jest... smutna, straszna lub wzbudzająca depresję. Jeżeli mam zliczyć, ile małżeństw zeszłego pokolenia przetrwało z tych, które znam, to wystarczy mi jedna dłoń. Dwa pokolenia w tył tego problemu w otoczeniu najbliższym (miasto, region) nie obserwuję.

Za rozsądną granicę uważam 25 lat. Mam trochę pruskie podejście do wieku i odpowiedzialności mężczyzny (20-21), toteż...

Niemniej, zgadzam się też z Pezetem, że odwlekanie wszystkiego grozi wpadnięciem w pułapkę... i tak często jest... jednakże czasem po prostu trzeba czekać, zamiast forsować małżeństwo z... różnych powodów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z góry uprzedzam - nie widzę sensu w przenosinach dyskusji do "Studiów", bo to raczej ogólniki, niż konkrety. Więc ogólnikowo:
Jeżeli "wiesz lepiej" na jakich zasadach powinien działać FoS, to złóż podanie o kandydaturę na moderatora. Póki co twój post poleciał do kosza, a następne tego typu akcje skończą się ostem. Albo i zostaną wzbogacone moderacją, bo dopiero co prosiłam wszystkich o większe zwracanie uwagi na regulaminy.

EDIT:

O ile dobrze mi wiadomo każdy może pisać o czym chce, tak długo jak chce. Pod warunkiem, że nie łamie on regulaminu forum.
Tak, jeśli przestrzega też zasady nie offtopikowania. Jeśli istnieje jakiś temat, który bardziej się nadaje do prowadzenia danej dyskusji, to tam właśnie powinna ona zostać przeniesiona. O czym niektórzy wydają się zapominać.

Proszę przenieść się z odpowiednimi dyskusjami do tematów takich, jak O nas: szkoła, studia, KM2: metal ogólnie, Poglądy: Polityka, gospodarka, społeczeństwo (rozmowę o pracy młodzieży)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz to już trochę strach tutaj cokolwiek napisać ;)

Oczywiście wyrobiłem sobie tę opinię na podstawie Leper Messiah Metalliki i Number of the Beast Iron Maiden.

Mam szczerą nadzieję że w tym zdaniu jest ta ironią którą tu znajduję ;)

Akurat miałem dzisiaj "szczęście" przekonać się jak ładnie działają stereotypy, szczęśliwym zbiegiem okoliczności właśnie wczoraj o tym dyskutowaliśmy.

Na początku pokrótce wstęp:

Ogólnie do szkoły dojeżdżam do Poznania i w teorii z mojego przystanku powinienem znaleźć się w Poznaniu w +/-20 minut, lecz na trasie na której jeżdżę aktualnie remontują wiadukt "na euro" i korki są tam niemiłosierne.

Dzisiaj jakieś +/- 4 kilometry przed pętlą tramwajową, z której już spokojnie mogę się dostać dalej, kierowca otworzył drzwi i stwierdził że kto nie chce stać w korku, może iść pieszo, więc jako że wolę się przejść, niż gnić w autobusie skorzystałem z okazji. Dodam że byłem szybciej niż autobus :D

Ale o co konkretnie mi chodzi?

Podczas tej drogi nie można było oczywiście iść prosto przy wiadukcie, tylko trzeba było jakimiś uliczkami na około, a jako że byłem tam pierwszy raz chciałem zapytać przypadkowego przechodnia o drogę.

Widzę idzie jakiś osobnik płci męskiej z psem, wiek +/- 30 lat, więc wybrałem sobie te ofiarę i powiem że nie byłem zadowolony kiedy w momencie kiedy zacząłem zdejmować słuchawki aby mu się zapytać o drogę zobaczyłem wyraźny strach i przyjęcie pozycji prawie że przygotowanej do ucieczki.

Nie powiem, dość ciekawe przeżycie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dawaj blondyna!". Po zakończonym biegu, właśnie ten pan został niemile zaskoczony smile_prosty.gif
U nas w szkole było śmieszniej. Nauczyciel trzasnął jedną z blondynek robiących ćwiczenia, a "ona" uśmiechnął się spod brody i basem powiedział "mrrrr!"

Też ,,miałam'' w szkole taką sytuację.

Na polskim mieliśmy zastępstwo z nauczycielką, która z naszą klasą jeszcze nigdy lekcji nie miała, więc nas nie znała.

Siedzimy na nudnej lekcji, kolega z ławki mnie zagaduje (on również ma długie włosy). Nauczycielka zauważyła, upomina: ,,Ale dziewczynki w przedostatniej ławce nie gadają!''. Cała klasa w śmiech, dopiero wtedy polonistka zdała sobie sprawę z tego, że ,,dziewczynki z przedostatniej ławki'' to chłopcy. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz to już trochę strach tutaj cokolwiek napisać wink_prosty.gif
Jeśli się umie przestrzegać regulaminu, to nie ma czego się bać (zresztą - jak na całym forum) :wink:

Widzę idzie jakiś osobnik płci męskiej z psem, wiek +/- 30 lat, więc wybrałem sobie te ofiarę i powiem że nie byłem zadowolony kiedy w momencie kiedy zacząłem zdejmować słuchawki aby mu się zapytać o drogę zobaczyłem wyraźny strach i przyjęcie pozycji prawie że przygotowanej do ucieczki.

Nie powiem, dość ciekawe przeżycie biggrin_prosty.gif

Z obserwacji - najlepiej pytać współmetali o drogę. A już zwłaszcza do najbliższego empiku :D Nie tylko cierpliwie i jasno wyjaśnią, ale czasem nawet zaprowadzą osobiście :)

Ogólnie do szkoły dojeżdżam do Poznania i w teorii z mojego przystanku powinienem znaleźć się w Poznaniu w +/-20 minut, lecz na trasie na której jeżdżę aktualnie remontują wiadukt "na euro" i korki są tam niemiłosierne.
Rozumiem ten ból. Co tydzień zadaję sobie pytanie, czy z powodu Euro poruszanie się po Wrocławiu może być jeszcze bardziej utrudnione. I świat nie traktuje tego jako pytanie retoryczne, tylko wyzwanie ;) Obecnie dojście z dworca na uczelnię zajmuje mi jakieś 10 minut dłużej, niż wcześniej. Nie tylko muszę przy wyjściu ominąć cały labirynt z rusztowań, ale i okrążyć wielki kompleks dworca, po drodze 2-3x okrążać remontowane drogi. Z drugiej strony - faktem jest, że we Wrocławiu wszystko nawet przed Euro było albo już odnowione, albo w trakcie odnawiania, więc szło się przyzwyczaić w pewnym stopniu. Mimo to jednak nie mogę się doczekać wiosny/lata, kiedy znów odblokują główne wyjście i będzie można oszczędzać dużo czasu na chodzeniu...

Jednak cieszę się częściowo, że trochę tego chodzenia mam. Po całym dniu siedzenia i uczenia się albo w budynku uczelni albo w domu, mam okazję trochę odetchnąć psychicznie i spalić nieco kalorii ;)

Trochę się natomiast zgodzę z Diexem - obecnie mogę zaobserwować wzrastającą tendencję młodych małżeństw - ok. 18-20 roku życia i uważam tę granicę za niską. Nie zrozumcie mnie źle - wobec osoby, która utrzyma taką rodzinę i jeszcze będzie miała wcześnie dzieci, które wspaniale wyrosną, należą się wyrazy wielkiego szacunku podwójnie, niemniej to co widzę, potrafi mnie niekiedy przerazić. Wielu (nie powiem, w jakim stopniu mi bliższych, ale tu było różnie) ożeniło się w wieku 18-20 lat i... całość wytrwała góra 5 lat.
Hm. znam 2 'młode' małżeństwa. Jedno się rozstało po prawie 25 latach (~20 lat od pierwszej groźby rozwodu), drugie - ma na razie z jakieś 13 lat i trzyma się świetnie i bez żadnych pęknięć. Wszystko zależy od charakteru osób, ich uczuć i sposobu rozwiązywania problemów.

Niemniej, zgadzam się też z Pezetem, że odwlekanie wszystkiego grozi wpadnięciem w pułapkę... i tak często jest... jednakże czasem po prostu trzeba czekać, zamiast forsować małżeństwo z... różnych powodów.
Również się zgodzę. Złe jest unikanie rozwiązania konfliktów przez ucieczkę w rozwód, ale jeszcze gorsze jest życie w wiecznym konflikcie.

A z tego wyrastają jednostki nieprzystosowane społecznie. Do tego dochodzi jeszcze argument medyczny: najlepszy wiek dla kobiety na urodzenie dziecka to 24-25 lat, a po trzydziestce wzrasta niebezpieczeństwo powikłań i uszkodzeń płodu.
A ja myślałam, że do 27...

W każdym razie - sama jestem zwolenniczką wczesnego małżeństwa (np. do 25 roku życia), mój chłopak późnego... Więc pewnie z tym pójdziemy na jakąś ugodę ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stereotypy? To Ci co lubią muzyki w stereo słuchać? Jak tak, to się do nich zaliczam. :D

Więc tak... W szkole, którą obserwuję od dawna dla wywiadu Melmaku, czyli okoliczne gimnazjum. Można znaleźć parę ludzi idących kropka, w kropkę, za prześmiewczymi stereotypami. A to blondynka, która zdania poprawnie po polsku wypowiedzieć nie może, a to nastolatka, która zaszła w ciążę, a to młodociani wyznawcy JP (nie mam tu na myśli ani Jana Pawła II, ani języka polskiego), takich ludzi jest od groma i jeszcze więcej... Na szczęście znalazłem parę osobników nie idących w skrajność. W liceum jest lepiej, ale tylko nie wiele...

Metalowców (przynajmniej takich co się obnoszą tym, że słuchają takiej, a nie innej muzyki) w obu szkołach można policzyć na palcach jednej ręki. Drwala. Po przejściach. So sad...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedy zacząłem zdejmować słuchawki aby mu się zapytać o drogę zobaczyłem wyraźny strach i przyjęcie pozycji prawie że przygotowanej do ucieczki.

Nie powiem, dość ciekawe przeżycie :D

Może trafiłeś na człowieka, co to własnego cienia się boi?;] Ewentualnie jesteś tak dobrze zbudowany, że samą swą posturą powodujesz, że osoby na ulicy przyjmują pozycję do ucieczki? :laugh:

Odnośnie ubioru. Czytając poprzednie posty, widzę, że u wielu forumowiczów dominującym kolorem garderoby jest czarny. Sam mam sporo ciemnych ubrań, ale kilka kolorowych fatałaszków też się znajdzie. Właściwie jedyna część ubrania na jaką zwracam szczególną uwagę są buty, które koniecznie muszą sięgać za kostkę.

Co tydzień zadaję sobie pytanie, czy z powodu Euro poruszanie się po Wrocławiu może być jeszcze bardziej utrudnione.
Odnoszę wrażenie, że miasto tak mniej więcej co tydzień udawania, że jak najbardziej może. Jednak zdaje sobie sprawę, że wraz z każdym skończonym remontem Wrocław staję się ładniejszy/wygodniejszy. Choć trzeba przyznać, że niektóre remonty i związane z nimi zmiany w komunikacji miejskiej, są naprawdę niewygodne.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja póki co jestem za młody żeby myśleć o małżeństwie, a tym bardziej o zakładaniu rodziny no, ale wypowiedzieć się można. W sumie zakładanie rodziny zawsze zależy od osób i okoliczności. Wiadomo ktoś nieodpowiedzialny i lekkomyślny nie będzie w stanie wychowywać dziecka i jeżeli mu się nie spodoba zacznie płacić alimenty. Jeżeli inny ktoś będzie bardziej odpowiedzialny i bardziej myślny(?) to powinno mu się udać. Również zależy to od relacji między dwoma połówkami, lecz ja się nie śpieszę z tym i wolę najpierw ukończyć studia informatyczne, a po znalezieniu stabilnej pracy zaczynać nad tym rozmyślać. Lecz do tego jeszcze kilka lat :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apropo metali nigdy się ich nie balem, bo jeżeli się ich zna to naprawdę ciekawi ludzie. Sam osobiście wyglądam na 'grzecznego chłopczyka' (chodzi o ubiór) a z metalami, punkami i rockmenami zawsze się przyjaźniłem bo naprawdę lubię ich i ich sposób bycia. Za to nie trawie chłopców od techno z głową uginającą się od nałożonego żelu, sami obrażają metali itp. a są jak dla mnie najlepszym przykładem prymitywizmu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apropo metali nigdy się ich nie balem, bo jeżeli się ich zna to naprawdę ciekawi ludzie.

Oczywiście, wszyscy bez wyjątku są ciekawi o ile są metalami. Jeżeli ktoś się ubiera jak punk/rockman to na pewno ma inny sposób bycia. :)

-------------------

A ja tam oceniam ludzi po stereotypach :] Co nie znaczy, że jak już sobie coś o takim pomyślę to nie mogę zmienić zdania. Wystarczy kilka rozmów, czasem więcej i dopiero wtedy wyrabiam sobie pełne zdanie.

-------------------

Bluzgi - Używam, ale nie dużo.

-------------------

I też nie wiem czemu, ale ludzie jak zaczepiam na ulicy żeby o coś spytać też się boją. W sumie to nie tylko bo w mojej klasie też się mnie na początku bali podobno... W gimnazjum też. xD A ja wcale nie jestem jakiś straszny, więc nie wiem o co chodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Civril Wszyscy członkowie subkultur, którzy przekrzykują się nawzajem ''wy brudasy", ''wy prymitywy" to takie same łosie więc co za różnica czy mają żel na włosach czy glany na nogach.

Ja tam nie mam problemów ze strachem przed ludźmi na ulicy, czy też straszeniem kogoś samym swoim wyglądem (no, może poza samym sobą gdy patrze rano w lustro). Mój mechanizm obronny w sytuacji typu ''ten łysy pan wygląda nieciekawie" to zwykle analiza sytuacji i otoczenia. W 95% przypadków dzieje się to w mieście i w dostatecznie zaludnionej okolicy żeby nic mi nie groziło, ludzie też wbrew pozorom często nie biją za sam wygląd. Niby tak tutaj się mądrze nad tym że miasto i brak zagrożenia, a jednak bałbym się cholernie gdybym znalazł się w takiej sytuacji nawet w biały dzień, a to z bardzo prostego powodu - ludzie prędzej będą parzyć jak ktoś kogoś katuje niż wezwą pomoc, ewentualnie będą czekać aż sąsiadka to zrobi.

Pamiętam eksperyment, który dotyczył właśnie ataku na jakimś blokowisku w Ameryce. Kobieta była atakowana, ludzie patrzyli przez okna, raz na zdarzenie, a raz na sąsiadów przy innych oknach i czekali aż ktoś w końcu pójdzie zadzwonić bądź pomóc. Minęło oczywiście sporo czasu zanim cokolwiek zrobili. Takiej sytuacji obawiam się bardziej niż wszystkich nieprzyjemnych gości świata.

Skoro o bluzgach, to wkleiłbym tutaj krótki kawał jako pointe powyższego mocno dygresyjnego tekściku, ale bez bluzga niestety dowcip trochę traci na wyrazistości. Morał - bluzgi czasem się przydają, no i nie chciałbym podpaść Niziołce z wklejaniem przekleństw (nawet cenzurowanych ;) )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no i nie chciałbym podpaść Niziołce z wklejaniem przekleństw (nawet cenzurowanych wink_prosty.gif )
Nie mnie, tylko Wielkiemu Regulaminowi. Ja jestem tylko Skromną Wykonawczynią Jego Woli ;)

Ja tam nie mam problemów ze strachem przed ludźmi na ulicy, czy też straszeniem kogoś samym swoim wyglądem (no, może poza samym sobą gdy patrze rano w lustro). (...) Niby tak tutaj się mądrze nad tym że miasto i brak zagrożenia, a jednak bałbym się cholernie gdybym znalazł się w takiej sytuacji nawet w biały dzień, a to z bardzo prostego powodu - ludzie prędzej będą parzyć jak ktoś kogoś katuje niż wezwą pomoc, ewentualnie będą czekać aż sąsiadka to zrobi.
Hm, ja jako kobieta automatycznie boję się, jeśli jestem na drodze sama z jakimś facetem. I nie ważne, czy to główna ulica, czy jakaś poboczna, czy jest jasno, czy ciemno. Jednak w większym tłumie czuję się znacznie bezpieczniej, poza tym, że prawie paranoicznie jak ktoś się o mnie choćby otrze przechodząc obok, to sprawdzam, czy wszystko mam na swoich miejscach (tzn. w odpowiednich kieszeniach zamocowanych tak, że złodziej musiałby mi ukraść całą torbę przewieszoną w poprzek ciała, by mi coś ukraść). Poza tym - często się zdarza, że mnie zaczepiają jacyś ludzie z pytaniami o drogę (najczęściej w innym języku, jeśli to Wrocław), a i ponieważ ja znam tylko kilka ulic na krzyż, nie raz sama proszę obcych o poradę 'jak gdzieś dojść'. Najśmieszniejsze jest to, że bardzo chętnie zaczepiają mnie dzieci. Pomyślałby kto, skoro wg. ich babć pewnie wyglądam strasznie (blada, ubrana na czarno, ostry makijaż).

Pamiętam eksperyment, który dotyczył właśnie ataku na jakimś blokowisku w Ameryce. Kobieta była atakowana, ludzie patrzyli przez okna, raz na zdarzenie, a raz na sąsiadów przy innych oknach i czekali aż ktoś w końcu pójdzie zadzwonić bądź pomóc. Minęło oczywiście sporo czasu zanim cokolwiek zrobili. Takiej sytuacji obawiam się bardziej niż wszystkich nieprzyjemnych gości świata.
Nie szukam aż w Ameryce - mnie najbardziej poraziła informacja o 'Ani (14)', jakieś 5 lat temu głośna w mediach. Nie chcę tutaj sprawy przywoływać, kto kojarzy - ten rozumie, a kto nie - dla zachowania wiary w ludzi niech nie wypytuje o ten temat.

Odnośnie ubioru. Czytając poprzednie posty, widzę, że u wielu forumowiczów dominującym kolorem garderoby jest czarny. Sam mam sporo ciemnych ubrań, ale kilka kolorowych fatałaszków też się znajdzie. Właściwie jedyna część ubrania na jaką zwracam szczególną uwagę są buty, które koniecznie muszą sięgać za kostkę.
Nie tylko wśród forumowiczów. Nasz doktor od filozofii nam zwrócił uwagę, że teoretycznie ludzie ubierają się na czarno, żeby się wyróżnić... Co niezbyt się sprawdza (1/kilkanaście osób NIE BYŁA ubrana na czarno :D Oczywiście później nam wyjaśnił, jak się ma popularyzacja koloru czarnego do cnót protestanckich :D ). I rzeczywiście - jak się rozejrzeć, po ulicy, to bardzo dużo osób ma czarne stroje.

Sama zresztą bardzo lubię ten kolor, bo z tych samych ciuchów po zmianie 1-2 elementów mogę uzyskać strój albo 'wścieknięty zły', 'ponury gotycki', albo elegancki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja noszę zazwyczaj tylko albo czarne albo białe/szare ciuchy, ze skrajności w skrajność. Nie lubię jaskrawych kolorów, może jakieś ciemne odcienie, ale takiej rażącej zielonej bluzy to bym nie założył. A kurtka inna niż czarna lub biała to już w ogóle...

Wiem jestem dziwny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś dziwny. Ja np. od 3 lat ani razu na siebie bluzy nie założyłem. Chodzę tylko w koszulach w krate takich jak ta (tą też mam) koszulan.jpg

Koszul to mam chyba z całą szafę (jak nie facet). Kolor ubrania nie ma dla mnie jakiegoś specjalnego znaczenia ale zwykle staram się wybierać te które są niebieskie lub mają kolor zbliżony do niebieskiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam eksperyment, który dotyczył właśnie ataku na jakimś blokowisku w Ameryce. Kobieta była atakowana, ludzie patrzyli przez okna, raz na zdarzenie, a raz na sąsiadów przy innych oknach i czekali aż ktoś w końcu pójdzie zadzwonić bądź pomóc. Minęło oczywiście sporo czasu zanim cokolwiek zrobili. Takiej sytuacji obawiam się bardziej niż wszystkich nieprzyjemnych gości świata.

Powszechnie znany problem... Z kursów pierwszej pomocy (na studia i w ramach kursu na prawko) pamiętam, że kluczową sprawą w takiej sytuacji jest wskazanie konkretnej osoby. Krzyknąć 'Ty, w zielonym' albo coś podobnego. Wskazanie na konkretną osobę pozbawia ją anonimowości. W takiej sytuacji taki ktoś może zacząć wręcz odczuwać presję 'tłumu', który wcześniej go chronił.

Coś podobne można zauważyć np. czekając na zmianę świateł. Często zdarza się tak, że wszyscy grzecznie czekają na zielone światło, aż tu nagle przechodzi sobie jakiś typek (zakładając brak ruchu), a po nim nagle wszyscy ruszają. Chodzi o przyzwolenie. Takie zachowanie jest zresztą wykorzystywane przy manipulowaniu innymi.

Ja dziś za to rano przeżyłem parę chwil grozy i podwyższonego ciśnienia. Zapewne słyszeliście/czytaliście o wybuchu gazu w kamienicy w Bydgoszczy. Otóż na tej samej ulicy mieszka mój dziadek z wujkiem i kuzynami. Też w kamienicy. Okazał się, na całe szczęście (choć nieco głupio tak pisać, bo komuś przecież rozwaliło dom), że to nie ta kamienica, ale i tak tylko kilkadziesiąt metrów dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@stereotypy

Kiedy (a bylo to dosc dawno temu :P) chodzilem do liceum, wszyscy mieli mnie za metala. Nosilem dlugie wlosy, czarna skorzana kortke i glany. Pare razy przy roznych okazjach uslyszalem nawet od przypadkowych ludzi z konczaca sie "data przydatnosci do spozycia", ze nie powiniem sluchac "szatanskiej" muzyki, a czasem wieczorem, kiedy szedlem prawie pusta ulica, zdarzalo sie, ze idaca z naprzeciwka osoba przechodzila na druga strone, pewnie na wypadek gdybym chcial ja porwac i nastepnie uzyc do odprawienia jakiejs czarnej mszy czy cos... Tyle tylko, ze pomimo mojego owczesnego wygladu zamiast metalu w moich sluchawkach lecialo wtedy prawie caly czas techno. Czasem czyjs wyglad moze byc naprawde mylacy, jesli sie mysli stereotypami. Dodam, ze na metal ostatecznie sie nawrocilem. Tyle tylko, ze teraz wlosy mam krotkie, a do pracy chodze w garniturze. I znowu moj wyglad nie pokrywa sie ze stereotypowym wygladem metala... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Często zdarza się tak, że wszyscy grzecznie czekają na zielone światło, aż tu nagle przechodzi sobie jakiś typek (zakładając brak ruchu), a po nim nagle wszyscy ruszają.

To jest zabawne. 0 ruchu, a ludzie stoją i czekają aż się zielone zapali. Oni nie boją się przejechania, tylko tego, że gdzieś za winklem jakiś policjant się czai :P W ogóle czasem sygnalizacja jest strasznie lipnie ustawiona. Znam takie jedno skrzyżowanie, na którym dla pieszych pali się czerwone światło, chociaż ulicą krzyżującą się jedzie cały tabun samochodów, a więc tak czy inaczej piesi mogliby przejść, bo auta na przecinanej ulicy muszą stać. Zwykle przełazi się na czerwonym, zerkając tylko czy na drugiej ulicy wciąż mają zielone, tym bardziej że skrzyżowanie znajduje się w okolicy w której jest sporo wydziałów UŁ. Zauważyłem, że studenci najczęściej przechodzą tam na czerwonym :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...