Skocz do zawartości

Klekotsan

Forumowicze
  • Zawartość

    2707
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Komentarze blogu napisane przez Klekotsan

  1. Ty serio uważasz, że pierwszy lepszy bloger na zewnątrz zarabia? No cóż, nie chcę burzyć Twojej wizji, ale nawet przy kilku tysiącach wyświetleń dziennie ciężko coś uciułać =).

    Okej. Tym niemniej postaw się w sytuacji kogoś, kto chciałby zacząć blogowanie. Wybór między platformą dającą możliwość monetyzacji a uniemożliwiającą ją jest dość prosty, bo nawet jeżeli będziesz ciułał grosze, to masz szanse że kiedyś się dociułasz.

    Nie mówiąc już o tym, że poważne blogowanie to praca. Często na cały etat i jeszcze kawałek. Nawet te grosze mogą działać mobilizująco.

    Nie żebym był łasy na kasę z Google Ads - sam już dłuższy czas nie bloguję ani tu ani nigdzie indziej. Jednak zauważ, że temat monetyzacji wpisów pojawia się prawie przy każdej dramie blogowej. I za każdym razem słychać to samo.

    Wróćmy zwłaszcza do reformy blogowej. Wprowadzono obostrzenia w treści notek, uzasadniając to próbą podniesienia poziomu i powolnego zamieniania blogów w zaplecze tekstowe dla strony głównej. Dalej monetyzacja nie jest potrzebna?

    Owszem, blogowanie to przede wszystkim zabawa i jeżeli ma być zdrowe to zabawą powinno pozostać. Inaczej otrzymujemy kolejnego bloga lajfstalowego autorstwa gościa znanego z tego, że jest znany, ze stroną główną przypominającą sklep internetowy. Zdecydowana większość blogów jest założona z chęci podzielenia się swoimi opiniami - a do tego potrzebna jest społeczność. Z doświadczenia wiem, że w takim ujęciu CDA wypada - a raczej wypadało - całkiem nieźle i zapewniało ruch.

    Przepraszam - skoro blogi były dla community, więc dlaczego społeczność została rozbita? Na blogach było BARDZO fajnie póki były one przedłużeniem postów - tu ktoś trollował, tu ktoś pisał poważnie, ale jakoś żyliśmy w zgodzie i, przede wszystkim, BYŁ RUCH. Nagle mamy wyższy poziom, ale zero ruchu.

    Problemem było i jest brak wsparcia, pomocy w promowaniu tego co tu się dzieje. Ale zgadzam się ze Stillbornem, że nie ma już co na to jojczeć i należy pogodzić się z rzeczywistością. A pada nie tylko blogosfera, lecz całe FA.

    FA pada, buhuhu. Tylko że robi to od jakoś niedawna. Tak mniej więcej od powstania Luźnej Jazdy. Dodaj dwa i dwa.

    • Upvote 1
  2. Nieważne, najpierw jeśli chcecie oglądnijcie filmik,

    Dostałem raka mózgu, trzustki i wątroby z przerzutem do jąder.

    Powodem jest spadek popularności po boomie w 2010 roku, ale na to nie ma lekarstwa...

    Nie, powodem jest nieopłacalność blogowania na FA. Co z tego, że łatwo wylansować swojego bloga, skoro nie można na nim zarabiać? Skoro nie można zarabiać na pisaniu, to dlaczego ktoś spoza FA i niezwiązany z tą społecznością ma tu założyć konto i pisać? Dla sportu?

    Prawda jest taka, że blogowanie na FA to hobby albo zabawa. Bo autorzy perspektyw rozwojowych nie mają żadnych - brak monetyzacji, brak wsparcia, hermetyczna społeczność.

    • Upvote 4
  3. Ty się cieszysz, że do piątej planszy doszedłeś. Ja nawet pierwszej nie umiałem ukończyć :V Mimo długiego próbowania.

    Jednak po obejrzeniu Twego gameplaya... nie żałuję odłożenia Sataziusa - nie mam cierpliwości do żadnej gry, która choć w najmniejszym stopniu zalatuje bullet hell. Tym niemniej go bardzo szanuję.

  4. #GamerGate

    Miałem coś napisać na temat #notyourshield, nawet leży szkic notki, ale zapracowany ostatnio jestem i nie miałem czasu ani weny. Zatem chapeau bas Rankinie za to, że trzymasz rękę na pulsie, Cała sprawa robi się coraz bardziej pogmatwana i oby ostatecznie ktoś żywym ogniem spalił ten circlejerk "indie twórców" i "dziennikarzy".

    Jeden taki próbował mi udowodnić, że dziennikarstwo rozrywkowe właśnie polega na wzajemnym myciu sobie rąk i pismacy powinni chodzić na imprezy i dogadywać się z twórcami, bo w taki sposób załatwia się materiał. I don't know...

    Na marginesie - https://twitter.com/burnberlinburn/status/506187677503619073 W sumie wstyd.

    • Upvote 2
  5. Akurat też niedawno skończyłem Spec Opsa. Coś naprawdę świetnego. Wiedziałem, że to gra inspirowana "Czasem Apokalipsy", ale nie spodziewałem się tak celnie wymierzonego ciosu w całą filozofię "military shooters". Oberwała Ameryka za bezmyślny interwencjonizm, przeprowadzany bez wiedzy o lokalnej sytuacji politycznej i etnicznej. Oberwali twórcy gier za pornografizację wojny, wypranie jej z refleksji. No i oberwali gracze za to, że strzelanie do tysięcy realistycznie wyglądających modeli ludzkich ich bawi i nie widzą w tym nic zdrożnego.

    Najlepsza w Spec Opsie jest samoświadomość medium, w którym się porusza. Wybory moralne, które są z uporem maniaka wrzucane do każdej gry, nie mają żadnego znaczenia. Bohaterowie gry to kalki z podobnych produkcji, które są nagle rzucone do realnego konfliktu, gdzie próba odgrywania herosa kończy się tragedią. Oberwała nawet sekwencja celowniczkowa w helikopterze, która została zamieniona w brutalną i bezsensowną rzeź.

    Spec Ops polecam bardzo i mam nadzieję, że jak najwięcej osób w to zagra. Choćby po to, by móc rozpocząć prawdziwą dyskusję o tym, czy tak wiele przemocy w grach jest rzeczywiście potrzebne.

    Fabuła napędza dobre opinie o tej grze, a nie to, co jest najważniejsze - przyjemność z grania w dany tytuł.

    Każdego bawi co innego. Zazwyczaj jestem w stanie przełknąć nawet najgorszy gameplay, jeżeli klimat, strona artystyczna i fabuła mnie porwą. Już bardziej nie trawię wycyzelowanych gierek, które w żadnym aspekcie nie porywają.

    Nie chodzi o to, żeby było przyjemnie i kolorowo, ale żeby strzelanie sprawiało frajdę.

    Strzelanie w Spec Ops nie miało dawać frajdy... Zresztą, nie rozumiem narzekania - ja aż tak się nie nudziłem. Gameplay był surowy i pozbawiony fantazji, ale czy kompletnie niegrywalny?

    Tutaj było strasznie liniowo, żadnej eksploracji (nowy Tomb Raider pokazuje jak fajna może być eksploracja), były jakieś znajdźki, ale nie wnosiły nic do gameplayu, ale do fabuły (z tego co pamiętam, to były jakieś nagrania).

    W Gears of War też nie ma eksploracji, a znajdźki dawały jeszcze mniej. Dalej rozmawiamy o tym samym gatunku?

    Podsumowując: nie lubię, gdy fabuła napędza grę. Najważniejszy jest dla mnie gameplay.

    Płytkie myślenie. Gameplay jest ważny (w końcu nikt nie będzie męczył się x godzin z czymś całkowicie topornym i niegrywalnym), ale czasami warto odłożyć go na bok po to, by opowiedzieć historię. Jeżeli twórcy wynagrodzą mi ten czas, to nie mam pretensji o błędy warsztatowe. Do zabawy mam inne gry.

    • Upvote 6
  6. Wątpię, Mike znany jest z robienia rzeczy, których normalny śmiertelnik nie jest dość szalony, aby nawet próbować. Czytaj jest świetny w gry.

    Problem, że ewidentnie coś jest ze skalowaniem obrażeń - Devil Trigger Blast nie powinien zadawać aż tylu. Albo istnieje jakiś glitch o którym nie mam pojęcia.

  7. Royalguard chyba tylko na Agnri i Rudrę oraz Doppelgangera, ale to w sumie też wyłącznie brak lepszej alternatywy. Na tych dwóch się przydaje, możesz ich wybić z rytmu.

    Royal jest dobry na wszystko - widziałem gdzieś filmik, jak typ jedzie nim trzeciego Vergila na DMD w poniżej minutę :3

    Swordmaster cała reszta, najbardziej uniwersalny i przydatny.

    Przydatny, jeżeli masz skrajnie ofensywny styl gry, który jednak nie popłaca na DMD. W innych wypadkach lepsza jest mobilność Trickstera, którą też można wykorzystywać ofensywnie, z dużo lepszymi skutkami.

    Ale co ja wiem o życiu? W końcu Nevan to kompletnie bezużyteczna broń.

    Nie nieprzydatna - trudna w użyciu.

    Zresztą filmik który wrzuciłeś ewidentnie kręcony jest na niskim poziomie trudności. Podejrzewam nawet easy, gdyż przesłony w walce z Doppelgangerem otwierały się po dwóch uderzeniach.

  8. Akurat Swordmaster był najrzadziej używanym przeze mnie stylem, dzieląc to zaszczytne miejsce z kompletnie bezużytecznym Gunslingerem. Dodatkowe ruchy nie są aż tak pomocne, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. W DMC3, nieważne z której strony patrzeć, najprzydatniejszy i najbardziej OP jest Trickster, którego używam prawie zawsze i ostatecznie daje mi największą satysfakcję (skakanie między wrogami dzięki Air Trickom i Teleportom resetowanym przez JC rządzi).

    RG też jest dużo przydatniejszy od SM, aczkolwiek nieporównywalnie trudniejszy w użytku. Jednak pozwala zarówno ignorować cooldowny (Guard Canceling), jak i tworzyć ofensywę. Sword Master jest za mało elastyczny, a ewentualne braki w Movesecie można zrekompensować dobierając odpowiednie kombinacje broni.

    • Upvote 1
  9. nie celowałem w bycie aroganckim, a jedynie odrobinę cynicznym

    Na marginesie:

    Czemu nagle ludziom pomylił się cynizm z chamstwem/arogancją, a samo bycie wrednym (najczęściej nieudolne i ograniczone do inwektyw) zaczęło być uważane za oznakę inteligencji i fajności?

    Zasmarkana era internetu. W tak wielkim szumie informacyjnym przebijają się tylko chamy i ortodoksi wszelkiej maści.

    • Upvote 11
×
×
  • Utwórz nowe...