Skocz do zawartości

Ranstuff

  • wpisy
    4
  • komentarzy
    108
  • wyświetleń
    8785

#GamerGate


Rankin

2606 wyświetleń

Dwa tygodnie temu opisałem na łamach tego bloga aferę zwaną Quinnspiracy: ujawnione/ujawniane kliki i koleżeństwa dosłownie trzęsące środowiskiem gier indie - twórców i dziennikarzy blogerów. Była mowa o ustrzeleniu TFYC, o masowej cenzurze, o zdradach, knowaniach i rzekomych atakach hakerskich i próbie zwalania winy. Od tego czasu sprawa ewoluowała i ludzi szukających prawdy dawno przestała obchodzić Zoe Quinn. Jaka jest obecna sytuacja?

UPDATE 10/09: STUFF HAPPENING (na końcu wpisu)

UPDATE 12/09: skoro nadal ludzie zaglądają, EXTRA EXTRA READ ALL ABOUT IT (na końcu wpisu)

Taka:

3bd.gif

Prolog: fiasko PAX

Przede wszystkim na wyczekiwanym przez graczy - z niecierpliwością i pewną obawą - PAX nie wydarzyło się absolutnie nic. Do tego stopnia nic, że u "wrogiej strony" frekwencja była śmiesznie niska - sale był zapełnione w zaledwie ułamku procenta. Protestu graczy też żadnego nie było, bo i nie miało być - wielu na /v/ przestrzegało, żeby się nie zbierać, nie protestować, bo każda taka akcja mogła być łatwo przeinaczona na nękanie i dosłowne ataki.

Prolog 2: Kotaku (lekko) ugina się

Pierwszym chyba zwycięstwem graczy odniesionym w tym boju o wolność prasy było związane z siatkami patreonowymi, gdzie wszyscy finansowo wspierali siebie nawzajem. W oficjalnej wypowiedzi Kotaku (chyba jako jedyne, nie licząc wspomnianego dalej Escapist) zakazało swoim autorom wspierania twórców gier za pomocą patreona lub innych środków. Twórcy oburzyli się, ale w ostatecznym rozrachunku nic im to nie pomogło. Ponadto zareagował Polygon, ale dużo mniej stanowczo - nakazał swoim twórcom ujawnianie wszelkich więzi, nie widząc jednak w nich nic złego.

Adam "Based" Baldwin i #GamerGate

Być może zresztą sprawa by ucichła, tak jak było z Dewritosgate, które zostało szybko zamiecione pod dywan, gdyby nie jedna osoba: Adam Baldwin. Hollywoodzki aktor (nie, nie z tych Baldwinów), znany chociażby z Firefly i Full Metal Jacket, znienacka wtrącił się do dyskusji, postując swoim dwustu tysiącom śledzącym na twitterze jeden z filmów podsumowujących Quinnspiracy. Zoe Quinn próbowała go przegonić inwektywami ("is he the washed up crackhead"). Baldwin zareagował mocno, odpisując "stiffle all the things", po czym rozpoczął pełną twitterową wojnę, zaczynając od podlinkowanego, niesławnego wywołania Devina Faracciego, stawiającego terrorystów-ekstremistów ponad graczami. Ćwierknięcia jego były opatrzone tagiem #GamerGate, jego własnym pomysłem, który natychmiast się przyjął i umożliwił skonsolidowanie głosów oburzonych graczy. I nawet mimo gęstego trollingu ze strony SJW #GamerGate jest potężnym hashtagiem, w chwili pisania tych słów wyprzedzające popularnością hype'owaną od lat nową grę od Bungie (w chwili pisania drugiego update nadal tak jest). Baldwin jest, o ile mi wiadomo, nadal mocno zaangażowany w ruch, chociażby promując TFYC, czy też niedawno występując razem z InternetAristocrat

. Talk-show do którego zaproszono również oponentów ruchu, ale żaden z nich nie raczył odpowiedzieć na zaproszenie.

Wielka wojna twitterowa

Zatem wokół tagu #GamerGate (a także paru pobocznych) toczy się pełnoprawna bitwa - z jednej strony mamy rozżalonych graczy usiłujących wymusić na branży dziennikarstwa growego jakiekolwiek standardy, z drugiej ich oponentó, a do obu stron doczepiło się mnóstwo ekstremistów i trollów. Wśród przeciwników #GG jest zbiorowisko tyle dziwne co niezrozumiałe, przynajmniej dla mnie. Bo o ile znajomych Zoe i ludzi broniących jej w dobrej wierze jestem w stanie zrozumieć (żeby było jasne - nękanie ludzi jest złe, niezależnie od powodów), tak samo jestem w stanie zrozumieć dziennikarzy broniących status quo, to nie ma co ukrywać, że głównym "mięsem armatnim" jest kuriozalny gatunek ludzi określanych popularnym terminem "SJW" - ludzie ci biorą na siebie ciężar bronienia "pokrzywdzonych społecznie" - kobiet, mniejszości, ludzi o odmiennej orientacji itd. Sprawa szlachetna, ale sposób, w jaki SJW podchodzą do sprawy jest, hm, niefajny - standardową taktyką jest zwyczajne ignorowanie faktów i usilne wywoływanie w oponentach poczucia winy. Tak i tutaj jest - każdy, kto dyskutował choć przez 5 minut, lub nawet tylko śledził #gamergate, zauważy pewien dziwny gatunek ludzi, którzy usilnie sprowadzają dyskurs do mizoginii (ściślej mówiąc, druga strona chce wypędzić kobiety z branży itp.), podejmują agresywne ataki i nie szczędzą inwektyw, a wszelkie próby rzeczowego dyskursu albo nie są podejmowane, albo kontrowane zwrotami typu "[beeep] off". Szczególnie "wesołe" są inwektywy w stronę kobiet pisane w jednym ciągu z oskarżeniami o mizoginię. Należy jednak powiedzieć sobie jedno - SJW nie są niczym więcej jak "mięsem armatnim", zamętniającym obraz sprawy i odwracającym uwagę od rzeczywistego problemu i celu ruchu, a i pewnie sporo z tych ludzi to zwykłe trolle, których pełno i wśród rzekomo popierających #gg.

Sarkeesian próbuje się podczepić

W międzyczasie niesławna Anita Sakreesian wypuściła kolejne wideo w próbie kapitalizowania na aktualnych wydarzeniach. Czemu tak twierdzę? Ano dlatego, że niemal natychmiast zaczęła tweetować, jak to jest atakowana prywatnie, otrzymuje groźby śmierci i że zgłasza to na policję. Gdy ludzie chcieli zobaczyć dowody na nękanie, najpierw zaczęły się wykręty, a potem został okazany "dowód" - równie fake co zdjęcia wielkiej stopy: co odważniejsi zapytali się, jakim cudem Anita tak szybko znalazła tę serię tweetów bez logowania się na konto (i czemu w ogóle była wylogowana), a także wskazali że konto jest nowe i założone prawdopodobnie tylko po to, żeby służyć za właśnie dowód. Nie przeszkodziło to wszystkim, którym to było na rękę wskazanie jako winnych graczy i #gamergate, a dziennikarzom SJW i anty-#gg wkręcanie Sakreesian w roli ofiary do każdego artykułu na temat afery (co w sumie ja robię teraz, ups). Powtórzę się: nIe, nękanie nie jest ok. Natomiast czy ok jest równanie całej grupy z niepowiązanymi (nie ma żadnego dowodu na powiązania tego linkowanego konta z #GG) ekstremistami? Nikogo w tym dyskursie nie obchodzą fakty, mamy powtórkę z Wielkiej Akcji Wspieramy Biedną Anitę.

Sommers wypowiada się

W czasie gdy samozwańczy obrońcy kobiet, i feminiści/feministki określani zbiorczym mianem SJW zajęci byli w najlepsze malowaniem obrazu gracza jako potwora, mizogina, białego dzieciaka z problemami z agresją i toną innych rzeczy, w temacie całkiem niespodziewanie wypowiedziała się rzeczywista, znana feministka - Christina Sommers (profesor filzofii, v-logerka). Pierwszy jej tweet był w miarę neutralny, rozważający źródło konfliktu, a po agresywnej reakcji SJW wypowiedziała się jeszcze parę razy, wyrażając poparcie #gamergate.

Gracze umierajo!!!! Precz z graczami!!!

Oprócz interwencji Baldwina ruch graczy został wybitnie wzmocniony przez jeszcze jedno wydarzenie, tyle niesmaczne co nie zrozumiałe. Najwięcej powie ta kompilacja: http://i1.kym-cdn.co...820/941/a84.jpg.

Co na niej widać? Otóż 28 sierpnia nastąpił dosłownie wysyp artykułów na jeden temat - gracz się skończył, precz z graczem, gracze to mizogini i potwory, biedne Zoe i Anita. Artykuły pojawiły się w przeciągu kilku godzin na szerokim wachlarzu stron - od ars technica po polygon po nawet mainstreamowe publikacje, jak Guardian. Co chodziło po głowie ludziom, którzy przygotowali tę akcję - na taką skalę to nie mogło być nic innego jak skoordynowana akcja - nie wiem, przypuszczalnie chodziło o zemstę na niepokornych graczach i przejęcie kontroli nad językiem dyskusji. Faktyczny efekt był jednak zgoła odmienny - wielu dotychczas niezdecydowanych faktycznie uwierzyło w wieści o spisku i konspiracji, ruch #gamergate został zasilony przez ogromne ilości ludzi, którym nie podobało się przypinanie im jednoznacznie negatywnych łatek na podstawie hobby i sposobu spędzania czasu, a i strony, które opublikowały te teksty utraciły wielu czytelników, sprowokowanych do podjęcia następnego kroku. Krótko mówiąc, spektakularny strzał w stopę. Mimo to nie ma co ukrywać, że ogólnie "mainstreamowe" publikacje nadal otrzymują bardzo stronnicze artykuły - prezentujące, podobnie jak owa pierwsza fala, pogląd, że gracze jako ogół, albo #GamerGate konkretnie, to ruch mizoginistyczny, anty-kobiecy, zacofany i ogólnie godny potępienia. Czasem, jak w przypadku artykułu Jenn Frank na Guardianie, okazuje się, że twórca ma jakieś kontakty, o których nie wspomniał, albo które wyciął redaktor, i wychodzą korekty, częściej komentarze niezgodne z linią artykułu są zwyczajnie kasowane - o ile w ogóle można komentować. Mimo to głosy rozsądku pojawiają się od czasu do czasu - wspominałem już o techraptorze, o gamenash, o dziwo neutralny artykuł oparty na faktach zamieściło Slate, całkiem trzeźwo na sytuację spojrzał tez Eric Kain na łamach Forbesa.

Ponadto mocnym ciosem dla #GamerGate przypuszczalnie miał być otwarty list "przeciw mowie nienawiści" podpisany przez ponad 2000 twórców gier. Paru ciekawych jednak przyjrzało się uważnie nazwiskom i okazało się, że zdecydowana większość z nich z tworzeniem gier ma związek zdecydowanie luźny - dziennikarze, developerzy, którzy jeszcze żadnej gry nie ukończyli. Nie zrozumcie mnie źle - rzeczywiści twórcy gier też tam są, ale koło 75% nazwisk na liście to, mówiąc wprost, zapychanie miejsca.

Operation Disrespectful Nod

Kolejny krok graczy był tyle prosty, co logiczny - skoro strony mają gdzieś opinię graczy (co wyraźnie pokazały 28.08), zagłosujemy portfelem. Jak można głosować portfelem w kwestii portali internetowych? Bardzo prosto: przede wszystkim włączony adblock stał się standardem wśród graczy, a wyłączany był tylko dla zaufanych stron, ponadto wspomniana Operacja Impertynenckie Skinięcie polega na słaniu e-maili do firm sponsorujących anty-graczowe strony, w szczególności twórców gier (EA, Blizzard). W mailach tych gracze tłumaczyli prosto, że lubią daną firmę i kupują jej produkty, ale na wspieranej przez nią stronie X pojawiają się artykuły Y, wskutek czego nie mogą z czystym kupować dalej produktów danej firmy. Czy operacja ta ma jakiś efekt i czy odniesie sukces - ciężko sprawdzić z naszej pozycji, ale wiadomo, że te maile nie są ignorowane i ludzie od czasu do czasu otrzymują w miarę satysfakcjonujące odpowiedzi (najczęściej w formie "dziękujemy za zwrócenie nam uwagi na sprawę, omówimy to na zebraniu, wygląda na ważne" i anonimowych słów poparcia od developerów na /v/).

Milo Yiannopoulos enters the fray

Kolejnym sławnym nazwiskiem, które przyłączyło się do ruchu #gamergate był Milo Yiannopoulos. Kto to? Ano dość kontrowersyjny, 28-letni prawicowy dziennikarz, dwukrotnie ogłoszony jednym ze 100 najbardziej wpływowych ludzi w brytyjskich e-finansach (artykuł w Forbes na jego temat był nazwany dosłownie "Obywatel Kane cyfrowych mediów"). Milo wkroczył w aferę artykułem zamieszczonym na Breitbart nazwanym wesoło "Feminist Bullies are Tearing the Video Game Industry Apart" (spoiler: link zawiera nawet ciekawszą wersję tytułu). Język artykułu jest, delikatnie mówiąc, tabloidowy, ale fakty są zebrane poprawnie i sumiennie. W naporze agresywnych, antygraczowych ataków przedstawianych jako dziennikarstwo taki agresywny ale prograczowy artykuł umieszczony we wcale niemałym portalu był przełomem (linkowane przeze mnie publikacje na łamach Slate i Forbesa jeszcze nie istniały) i wielu było skłonnych przeoczyć, hm, jaskrawe zwroty w nim zastosowane. Milo zresztą przynajmniej przez jakiś czas uczestniczył, podobnie jak Baldwin, w dyskusjach powiązanych z #gamergate, przede wszystkim odrzucając zarzuty o podpinanie swojej agendy pod ruch graczy i zapowiadając napisanie kolejnego artykułu na ten temat.

Na marginesie: Anthony Burch i Moviebob

Nie jest tak, że sławne osoby są tylko po stronie #gamergate. Do osób uważających gry komputerowe za siedlisko nienawiści i mizoginii zalicza się chociażby Joss Whedon, Wil Wheaton, a z lokalnego, growego poletka Tim Schafer (ile w tym faktycznego poparcia, a ile niedoinformowania?), Anthony Burch (wybaczcie, ale mam napady śmiechu gdy o tej osobie piszę, zobaczycie, dlaczego), czy też Bob "Moviebob" Chipman, twórca związany z Escapistem. Bob Chipman "popisał się" między innymi bardzo długą tyradą zawierającą kuriozalne zwroty typu "co by Mario i Link POMYŚLELI sobie o nas?". Anthony Burch nastomiast, główny writer Borderlands 2, a uprzednio m. in. dziennikarz Destructoidu, najwyraźniej zatęsknił za uwagą ludzi - z początku, tak jak inni SJW, usilnie upierał się, że #gamergate to siedlisko mizoginów, a nie walka z korupcją. Gdy to nie pomagało - wytoczył ciężkie działa: oskarżył kolegów z Destructoid o dawanie wysokich ocen Borderlands 2 na podstawie znajomości z nim, z komentarzem, że gdyby #gg nie było mizoginystyczne, na pewno dawno by się tym zajęło. Oczywiście miało to efekt odwrotny od zamierzonego, Destructoid oficjalnie odciął się od Burcha, a gracze - cóż, gracze dostali nową amunicję do użycia w dyskusji. Anthony zaraz zaczął się wycofywać rakiem, że niby tak naprawdę to nie było korupcji bo DLC dostały niskie oceny, ale cóż - pociski wystrzelono. Sam delikwent zresztą jeszcze nie skończył się pogrążać - gdy jakiś "dowcipniś" (ekstremista, albo i kolejny false falg, to jest wrogowie #gg starający się zmieszać ruch z błotem) spamował Anicie Sarkeesian pornografię dzieciącą, Burch stwierdził, że tacy są gracze z #gamergate - chętnie skorzystają z child porn żeby osiągnąć swoje cele. Twierdzeniem tym, wkurzył, delikatnie mówiąc, wiele osób, ot chociażby lo-ping od strony o takiej samej nazwie, zazwyczaj spokojny i pokojowy dyskutant, dosłownie eksplodował (uwaga - język NSFW). Jakie będą dalsze losy Burcha - zobaczymy, niedawno się chwalił, że gearbox pozawala mu pisać, co tylko zachce, ale po tej sprawie szef Gearbox już raz wtrącił się do jego tyrady.

Nowe głosy

Tymczasem do #GamerGate zaczęły przyłączać się kolejne głosy - developerzy, którzy dotąd bali się odcięcia przez dziennikarzy growych. Należą do nich chociażby Daniel Vavra, cytując wiki "Czech video game writer, director, designer and co-founder of Warhorse Studios", człowiek który był odpowiedzialny za scenariusz obu Mafii, czy też developer Paul Hubans. Na 4chan pojawiały się też anonimowe głosy poparcia od developerów (z dowodami fotograficznymi) - wola jest, tylko polityka przeszkadza?... Z drugiej strony, niektórzy wykazują zmęczenie ciągłą, prowadzącą donikąd (bo druga strona nie chce słuchać) dyskusją - JonTron wycofał się już dość dawno, podobnie TotalBiscuit, a teraz udał się na spoczynek Boogie2988, najwyraźniej wyczerpany waleniem głową w mur na forach neogaf.

#NotYourShield

Ciekawym odłamem #GamerGate jest tag #NotYourShield - powstał on sposobem naturalnym: paru anonów było sfrustrowane tym, że wrogowie SJW podpierają się mniejszościami, a jednocześnie ignorują głosy właśnie tych mniejszości. #NYS ma pokazać, że popierający #GG to nie tylko "białe samce z tendencjami mizognistycznymi". "Oczywiście" jest w znacznym stopniu ignorowany przez drugą stronę, a jeśli już to określany jako "sockpuppets" (tj. fałszywe konta) albo "nieświadome pionki".

Alexander Macris steps the [beeep] up

Bajzel i hałas branżowy w końcu stał się dostatecznie duży, aby przyciągnąć Alexandra Macrisa vel Archona, współzałożyciela i General Managera Escapista. Escapist był stroną względnie neutralną w konflikcie - o ile jego recenzenci/twórcy contentu stali raczej w opozycji do #GG, to redaktor naczelny, Greg Tito, nie był zamknięty na głosy graczy i dzięki niemu na forach Escapist istniał jeden, mocno bo mocno moderowany (i pełen trolli), ale jednak, ogromny temat poświęcony kontrowersji. Archon ocenił sytuację i stwierdził, że są potrzebne zmiany, co też ogłosił publicznie wraz z informacją, że zajmie się przygotowaniem nowych dyrektyw. Przy okazji też przywołał Movieboba do pionu. Zapowiedziane zmiany zostały ogłoszone wczoraj w potężnym, pięciostronowym artykule, który jest chyba właśnie tym, o co walczyli gracze z #GG. Czy kolejne strony podążą za tym przykładem - zobaczymy (podobno Kotaku coraz mocniej obrywaz Disrespectful Nod).

Quinn: pay attention to meeee

W świetle zmiany kierunku dyskusji i skupienia się na dziennikarstwie growym nieco niezrozumiałe jest zachowanie Zoe Quinn, od której afera się zaczęła. Zamiast usunąć się w cień, dzięki czemu nękanie przypuszczalnie by się skończyło, a na pewno zmalało, ZQ nieustannie trzyma rękę na pulsie, szydzi z #GG i generalnie stara się zwrócić na siebie uwagę i wciąż robić z siebie centralną ofiarę. Ostatnim jej wyczynem była publikacja starannie dobranych wycinków z publicznego kanału IRC sprawy Quinnspiracy/GamerGate, które rzekomo miałyby ukręcił łeb ruchowi i świadczyć o tym, że od samego początku był manipulacją i atakiem na osobę ZQ i kobiet w branży growej. Ripost wyszło wiele (w tym oficjalna odpowiedź /v/ na zapytanie Archona, o ile coś takiego może wyprowadzić anonimowe forum i ruch bez przywódców), co nie przeszkodziło jednak poplecznikom Zoe triumfować kolejnego zwycięstwa nad "tymi potworami z #gamergate". Próbowano nawet wystartować kontr-hashtag #gameovergate (który okazał się kompletną katastrofą). Ciekawy obszerny post/artykuł z analizą logów i dat pojawił się na medium, zawiera on rozłożenie na części pierwsze i obalenie wielu postulatów ZQ, szczególnie dotyczących rzekomej koordynacji, nakręcania tagów i podobnych spraw. Co motywuje do działania Quinn? Z jednej strony, podobnie jak w przypadku Anity Sarkeesian każda chwila w centrum uwagi oznacza dla niej więcej kasy (patrz patreon), natomiast ludzie skłonni do noszenia czapek z folii metalowej powiedzieliby, że podobnie jak w przypadku hordy SJW, jej aktywność ma na celu odwrócenie uwagi od przedmiotu #GamerGate. A wiele wskazuje, że do niejednej rzeczy można się jeszcze dokopać, bo...

IGF

Ostatnią, najświeższą i być może największą sprawę zostawiłem na koniec. Nie wiem, ile z tego w ostatecznym rozrachunku może być prawdą, ale sprawa jest jak dotąd najpoważniejsza. Oryginalne podsumowanie jest zawarte tu: http://pastebin.com/zRZvR6tE. Tłumacząc na polski, ze śledztwa CameraLady wynikało, że kilka osób fundowało gry indie (pierwszą z nich był Fez) w zamian za udział w zyskach, po czym przepychało je do finału Independent Games Festival, zapewniając sobie w ten sposób dalsze zyski. A na to jest termin - "racketeering" (po polsku wymuszenie?), cały proceder jest zaś karalny. To nie są już żarty, ani przepychanie się o publikacje na stronach czy blogach, a poważny biznes i spora kasa, patrząc zaś na preferencyjne traktowanie zarówno Fez (który startował w IGF parokrotnie), jak i innych tytułów ufundowanych w ten sposób (w pastebin wspomniany jest Antechamber, który startował dwa lata z rzędu)...

UPDATE

Po kolei:

  • W sieci zaczynają się pojawiać kolejne dowody na skuteczność Disrespectful Nod.
  • Yiannopoulos wypuścił wczoraj nawet nie jeden, a dwa teskty - w jednym z nich porusza temat "uśmiercenia" gracza i ciągłego wyciągania Quinn jako argumentu, drugi natomiast zajmuje się zarzucaniem mu i, by proxy, #gamergate ideoologii ultraprawicowej, na koniec rozważając potencjalne założenie portalu poświęconego grom.
  • TotalBiscuit
    podjął temat
  • Najważniejsze newsy są jednak takie, że na horyzoncie coś się szykuje. MundaneMatt i ShortfatOtaku zdjęli filmy zawierające streszczone powyżej informacje na temat IGF, aczkolwiek nie wydają się być zbytnio zmartwieni. Jednocześnie informator CameraLady skontaktował sięz Milo Yiannopoulosem pisząc, że ma mocne informacje, ale jego dotychczasowy wydawca wycofał się (CameraLady pisała na 4ch niby starając się uspokoić ludzi i tłumaczyć nagłe wycofanie zmęczeniem, ale sprawa pachnie raczej interwencją FBI). Czekamy z niecierpliwością na dalszy rozwój sytuacji...
  • Na koniec - nieco mniej poważna trivia, o której zwyczajnie zapomniałem: Greg Costikyan, developer i człowiek piszący dla Gamasutry (w której jak dotąd pojawiały się najbardziej wulgarne i agresywne teksty antygraczowe) popełnił coś takiego. Teoretycznie standard, ale polecam przeczytanie ostatniego akapitu. Tekst został zresztą po ładnych kilku godzinach zdjęty ze strony, a Costikyan teraz figuruje jako "expert blogger", ale nadal lol. Ponadto niektórzy wysilili się na ciekawe analizy tego tekstu.

Na koniec koniec - klik, mocno polecam.

...a jednak nie koniec: UPDATE 12/09:

  • Escapist pokazał, że nie rzuca słów na wiatr i przedstawił artykuł na temat niesławnych logów ircowych, zawierający zarówno linkowaną wyżej odpowiedź /v/, jak i Zoe Quinn, a także pełne logi od powstania kanału.
  • Kampania The Fine Young Capitalists została ufundowana wczoraj (9/11), co bardzo ubawiło /v/ (bo 9/11). Co bardziej wygadani tweetnęli do paru osobistości wspierających ZQ, zapraszając ich do wspólnego świętowania ufundowania feministycznego projektu. Ze zdobytych 65 tysięcy dolarów około 1/3 pochodzi od /v/.
  • Wystartował wreszcie portal goodgamers.us, powstały jako alternatywa dla graczy rozczarowanych Kotaku/Polygon/etc. Jakie będą jego dalsze losy - zobaczymy.
  • Parę osób sprawdziło twierdzenia Sarkeesian, że policja (czy też "authorities") olała ją gdy zgłaszała nękanie na twitterze i innymi kanałami. Głównie dlatego, że, jak wspomniałem, to nękanie wyglądało na fałszywe, ale też dlatego, że jeśli to prawda, ktoś w policji powinien za to beknąć, w końcu chodzi o bezpieczeństwo AS. Wyniki ze źródłami (i transkrypcją rozmowy z przedstawicielem policji) są przedstawione w neutralny sposób tutaj, ale tl;dr stanowisko policji jest takie, że nie otrzymano żadnego zgłoszenia na ten temat. Teoretycznie mogło być powiadome FBI, śledztwo nadal trwa. Czemu o tym wspominam? AS i podejście "dziennikarzy" czy też "bloggerów" jest symptomatyczne dla taktyk, jakie #GG usiłuje zwalczyć - te telefony powinny być wykonane dawno temu, przez tych, którzy pisali oficjalne artykuły potępiające nękaczy i równające z nimi wszystkich graczy.
  • Christina Sommers poświęci tematowi filmik ze swojej serii Factual Feminist.
  • Odkryto kolejny przekręt ze strony Literally Who (przezwisko ZQ powstałe w reakcji na ciągłe próby zwracania na nią uwagi). Ma on związek jednak z Depression Quest, a nie z samym #GG, wspomnę tylko, co zrobiło samo #GG - założyło zbiórkę charytatywną dla cierpiących na depresję. W chwili pisania tych słów zbiórka jest aktywna od paru godzin i zebrała już ponad 3 500 dolarów.
  • Also, @Nero zajrzał na /v/, /v/ zbiorowo eksplodowało. Nie, nie dam linka do /v/.

22 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Mnie bawi inna rzecz. Teraz te wszystkie Indie artystyczne duszyczki, które jeszcze rok temu nieustannie pisały ''ALE ZE MNIE NERD I GRACZ LOL" w każdej możliwej formie nagle piszą rzeczy typu ''ha, wygraliśmy z wami nerdy"

Potrzeba jeszcze jakiegoś dowodu na próbę zawłaszczenia całego medium i totalną hipokryzje?

  • Upvote 2
Link do komentarza

Dzięki za to podsumowanie - ja już nie miałem siły tego śledzić na bieżąco. Cieszę się jednak, że parę osób, które szanuję i śledzę zdecydowało się albo w ogóle usunąć w cień, albo wyrazić swoje poglądy bardzo jasno i tym samym odciąć się od teorii spiskowych. Bo tych i po jednej stronie i po drugiej nie brakuje. Także zdali egzamin.

Link do komentarza

Miałem coś napisać na temat #notyourshield, nawet leży szkic notki, ale zapracowany ostatnio jestem i nie miałem czasu ani weny. Zatem chapeau bas Rankinie za to, że trzymasz rękę na pulsie, Cała sprawa robi się coraz bardziej pogmatwana i oby ostatecznie ktoś żywym ogniem spalił ten circlejerk "indie twórców" i "dziennikarzy".

Jeden taki próbował mi udowodnić, że dziennikarstwo rozrywkowe właśnie polega na wzajemnym myciu sobie rąk i pismacy powinni chodzić na imprezy i dogadywać się z twórcami, bo w taki sposób załatwia się materiał. I don't know...

Na marginesie - https://twitter.com/burnberlinburn/status/506187677503619073 W sumie wstyd.

  • Upvote 2
Link do komentarza

Najlepsze jest to, że Quinn, od której na dobrą sprawę wszystko się zaczęło, niewiele straci. Ona zawsze się będzie chować za swoją płcią i każde niepowodzenie wyjaśni mizoginią. A jej wyznawcy tylko przytakną.

Najwięcej na całej aferze stracą dziennikarze i segment indie. Teraz każdy, kto twierdził, ze recenzja X jest kupiona ma czarno na białym, że tak, dziennikarza można kupić i nie jest to wcale specjalnie trudne. A patrząc na to, że różne serwisy internetowe jak najbardziej wchodzą w układy z wydawcami to będzie już tylko "ciekawiej".

Indie oberwie wizerunkowo, a patrząc na fakt, że wielki bum na gry z tego segmentu albo już minął albo mocno przyhamował, to była ostatnia rzecz, jakiej potrzebowali. Już teraz pojawiają się płacze, że wszelkie humble bundle są jednak złe (LOL), co jest prostą oznaką kryzysu ("nic ciekawego nie zrobiliśmy bo nie potrafiliśmy, gra się nie sprzedała, ale to wina klientów, bo czekają na bundle"). Było do przewidzenia, że indie bańka wreszcie pęknie i teraz trzeba umieć grę sprzedać, nie wystarczy krzyknąć "jestem niezależny!!!" żeby ludzie zaczęli rzucać pieniędzmi. Sukces nowego Divinity pokazuje, że jak się zrobi dobrą grę to ludzie ją kupią nie czekając na przeceny czy zestaw

Link do komentarza

Quinn będzie miała złą prasę, co przełoży się na zainteresowanie się jej grami (w sposób negatywny). Można skorumpować dziennikarza, żeby wystawił dobrą ocenę kiepskiej grze, ale ludzie sami zorientują się, że zostali nabici w butelkę. Czy za drugim razem będą podobnie naiwni? We shall see...

Stracą na tym tylko i wyłącznie nierzetelni dziennikarze, bo dobra gra obroni się sama. Indie nie jest marką samą w sobie. Polecam przede wszystkim patrzeć na to, czy gra jest dobra. Niezależnie do tego czy jest indie, czy nie.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...