Skocz do zawartości

mistew

Forumowicze
  • Zawartość

    2234
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez mistew

  1. mistew
    Witajcie! Siedem kolejek do końca, a tu wciąż jednego dnia możesz być na szczycie, a drugiego walczyć o przetrwanie. Udała nam się liga w tym roku, nie ma co...
    Jagiellonia - Górnik 2:0
    Bardzo dobry mecz Seratlica, w końcu ten zawodnik coś pokazał. Przełamanie "Franka" też dobrze rokuje. Szkoda kilku niewykorzystanych akcji Jagi, szczególnie że Kupisz mógł coś strzelić. Obrona Białostocczan się gubiła, ale ostatecznie bez straconej bramki. Górnik zaś chyba złapał lekką zadyszkę
    Cracovia ? Zagłębie Lubin 2:2
    Na boisku słaba gra jak w II lidze, z rezerwami obydwu drużyn. Cracovio, nie tędy droga do utrzymania! Taki piękny stadion, fajni kibice, a będą marnować się w I lidze. Ech... szkoda. Lubin niby dryfuje nad strefą spadkową, ale za dwa tygodnie może być na czwartym miejscu.
    Śląsk - Wisła 2:0
    Wszystko zweryfikuje w temacie mistrza boisko i postawa drużyny. Można było się domyśleć, że Śląsk zagra z kontry, bo zawsze tak gra z lepszymi, tak więc samo spotkanie nie było zbyt zaskakujące. A jednak mistrzowie kraju powinni wygrywać z Bytomiem, Koroną czy Śląskiem. Niestety takiej Wisły jak teraz nie da się oglądać. Przypomnijmy jeszcze, że był to mecz przyjaźni obie ekipy kibicowskie pałają do siebie sympatią.
    Lechia - Legia 2:1
    Pierwsza jaskółka na horyzoncie w Lechii, może dla tego zespołu jeszcze jest nadzieja... Co prawda nie wiem czy trzymanie na posadzie Kafarskiego jest dobrym posunięciem, bo drugi raz z rzędu zlał ciepłym moczem Puchar Polski, choć jednak rany się deczko zagoiły po bolesnym 4:0 w Warszawie. Miła wielkanoc dla fanów Lechii, a w Warszawie... w Warszawie mnożą się ciekawe teorie spiskowe - ot, choćby ta najbardziej oczywista. Prosta reakcja wymienna - "liga za puchar". Wbrew pozorom nie takie głupie...
    Widzew Łódź ? Polonia Bytom 3:1
    Szału nie ma... Ani z jedna, ani z drugą drużyną, choć po prawdzie nie wierzę, żeby Bytomianie spadli w tym sezonie. Zresztą czuję do nich pewną sympatię od czasu gdy regularnie koszą Legię i Wisłę. Zawsze taki biedny klub pokonujący najlepszych sprawia że patrzy się na niego życzliwszym okiem. Widzew jest gdzieś pośrodku tabeli, czyli uroczo nijaki.
    Polonia Warszawa ? Arka Gdynia 4:0
    Liczyłem na trzecie miejsce w tabeli po tym meczu i nawet z początku gdy zobaczyłem wynik Lecha z Bełchatowem na to się zanosiło (swoją drogą gratulacje dla Bełchatowian), no a potem się okazało że nie doliczyłem punktów Lechii... trudno, bywa i tak. Momentami naprawdę bardzo przyjemnie było popatrzeć na grę Polonii.
    Lech Poznań ? GKS Bełchatów 0:0
    Bardzo zawiodłem się na Lechu, jak dla mnie oni przegrali ten mecz i znów nie wygrali u siebie. Mogli spokojnie wygrać mecz z osłabionym Bełchatowem. Nieporadność w rozgrywaniu drażniła, brak skuteczności też doprowadzał do szału. Szarzyzna i bieda z przodu. Fajnie zagrał po prawej stronie Wojtkowiak, z Kiełba też będą ludzie gdy nauczy się uderzać dokładniej na bramkę, a nie wprost w bramkarza. Wejście Rudnevsa znów wprowadziło ożywienie, jednak bez rezultatu.
    Korona Kielce - Ruch Chorzów 0:1
    Przygnębiające widowisko w Kielcach. Ruch sto razy słabszy od tego z zeszłego sezonu, kiedy Korona ich pokonała 3:0, i ogrywają Kielczan. Żadnej gry nawet przez chwile. Podanie do przodu, podanie do tyłu, zero ruchu, nikomu nie chciało się wyjść na pozycję. Lenistwo kopaczy Korony było wręcz zniewalające. Wszyscy człapali. O dośrodkowaniach to już szkoda cokolwiek pisać, absolutny brak celności.
    To tyle! Ku Chwale Ekstraklasy!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  2. mistew
    To już jest koniec, nie ma już nic
    Jesteśmy wolni, możemy iść
    I tak oto skończyła się teoretycznie nauka mojego rocznika w kochanym przybytku wiedzy - gimnazjum. Praktycznie czeka nas jeszcze dwa miesiące chodzenia do szkoły, bo nauki to tu za dużo nie widzę. Zresztą frekwencja też nie będzie powalała. Swoją drogą - nadal uważam za idiotyczny pomysł robienie egzaminów już w kwietniu - wolałbym iść ku opcji francuskiej i egzaminów w czerwcu, acz rozumiem trudności z tym związane.

    Kiedy byłem mały,
    zawsze chciałem dojść na koniec świata,

    Wiecie, dziś pozostaje tylko szczerzy śmiech z tego, co wyobrażałem sobie o tym teście gdy byłem młodszy. Jako że Wy pewnie mieliście podobne odczucia, to przypomnijmy to sobie razem... "O jejku, jakie to będzie trudne! Na pewno przez pół roku przed egzaminem nie będę miał życia! Tylko cały czas wkuwać i wkuwać..." Na pewno będę też czuł napinkę dwa razy większą niż przed testem szóstoklasisty, więc nie wiem jak to wytrzymam... A tymczasem zbliżały się sądne dni i...

    Speaking words of wisdom, let it be.

    Słowa wyśpiewane w piosence Beatlesów - "Niech tak będzie" u mnie przełożyły się raczej na "A niech se będzie" w odniesieniu do testu gimnazjalnego. -"No, już tylko trzy tygodnie do testu".
    -"Oj tam, oj tam, a poza tym dwa, a nie trzy."
    ***
    "Ale poduczysz się trochę przed nim?"
    -"Po Hugo? Przecież to takie tam oj tam, oj tam".
    ***
    -"No, ostatni weekend, trzeba się wziąć za siebie!"
    -"Ale przecież i Polonia piłkarska i koszykarska grają u siebie!"

    Nie popieram swojej postawy wtedy - gdybym zacisnął zęby i wziął się za swoją naukę, to uważam że osiągnąłbym 40 pkt. na części matematyczno-przyrodniczej i to spokojnie. A tak, to bida z nędzą... Choć będąc uczciwym byłem na douczkach z matmy, które trochę mi dały.

    I wielki lament, będzie płacz, to sądny dzień.

    Sądny dzień nadszedł we wtorek 12. Jak już wcześniej mówiłem, nie czułem żadnego stresu dzień wcześniej. Nagły ucisk w żołądku poczułem dopiero w autobusie, ale zaraz doszedłem do siebie, nucąc nieśmiertelne szemrane piosenki dawnej, pięknej Warszawy. I oto wyłonił się gmach szkoły i czas było zaczynać egzamin humanistyczny.

    Nadziei uczą ci, co na stos
    Potrafią rzucić swój życia los,
    Za ojców groby,
    Za Trzeci Maj...
    Jest takie miejsce,
    Taki kraj.

    Najbardziej oburzająca wszystkich część egzaminu w tym roku. O co poszło? Ano o to, że chyba co niektórzy zapomnieli znaczenia słowa humanistyczny. Humanistyczny nie równa się tylko polskiemu. I zaraz płacz i lament na forach, portalach czy innych demotach. Oczywiście - to także wina nauczycieli, którzy pewnie przygotowywali tylko na test z polskiego, ale gdy widzę dziecko płaczące, że "nie mieli prawa dać nic o insurekcji Kościuszkowskiej, bo to mało istotne wydarzenie w naszych dziejach", to aż mi się coś w środku robi... Poza tym nie dramatyzujmy - nie było tak, że z polskiego nic nie było - myślę, że nawet większa część pytań dotyczyła naszego języka. Oczywiście - pytanie o Dąbrowskiego było już dość skomplikowane, ale żeby nie znać postaci Kościuszki czy Piłsudskiego? O Tempora! O Mores! O K...a!
    Heh, kolejne kontrowersje wzbudziło pytanie z hymnem. Cieszę się, że ktoś w końcu zwrócił na to uwagę - na fakt, że ponad połowa Polaków robi to błędnie, często zupełnie nieświadomie.
    Ja miałem to szczęście że moja babcia - Lwowianka, która po II wojnie przeniosła się w głąb kraju - uczyła muzyki i przy każdym delikwencie śpiewającym "póki my żyjemy", miała zwyczaj ripostować "jak ja cię zaraz puknę!". Ta mała anegdotka uratowała dupsko mojemu koledze i mnie. W sumie dobrze, że CKE zwróciła uwagę na ten problem. I oczywiście nie ma żadnych argumentów, żeby uznawać inną odpowiedź. Formy pisemne bardzo sympatyczne - podanie, o którym niedawno się uczyłem oraz rozprawka, czyli banał...

    Z zamkniętych 19/20, co jest bardzo dobrym wynikiem.

    I tak minął dzień pierwszy...

    -Poljaki miatieżniki - Semen poczuł deszcz prawdziwej zgrozy.
    -Matematyka - wzdrygnął się Jakub.

    W sumie zawsze bałem się matematyki podobnie do Jakuba... acz na egzaminach zazwyczaj dawali w miarę proste zadania. Jak było w tym roku? Pozytywne zaskoczenie co do fizyki - tak oczywistych z niej zadań chyba dawno nie było na teście, aczkolwiek jedno z własnej głupoty ominąłem (to z amperomierzem i woltomierzem na schemacie, myślałem że nie trzeba go robić, a było prościutkie ). Z matmy też milutko, te zadania z abonamentem były proste jak nigdy. Skopałem jedynie zadanie z koralikami, gdzie zamiast objętości policzyłem pole powierzchni.... To było na serio idiotyczne z mojej strony. Chemię wziąłem na chłopski rozum i... o dziwo niemal wszystko dobrze! Jedynie w ostatnim jedyne co wiedziałem to żeby wpisać "octan sodu", czyli tyle co nic...
    Głębokim bekiem odbiło mi się nie przykładanie się do biologii - jedyne co umiałem, to zadanie z EKG, więc bardziej odnoszące się do życia codziennego. A gdybym choć trochę się pouczył to zdałbym to z przysłowiowym palcem Manuela w d...

    Ogółem jak liczyłem powinienem złapać coś koło 34/50, aczkolwiek może się to delikatnie zmieniać.

    I minął dzień drugi...

    One, 21 guns
    Lay down your arms
    Give up the fight
    One, 21 guns
    Throw up your arms into the sky,
    You and I

    Wszyscy czuli przed testem z angielskiego brak jakiegokolwiek respektu - właściwie nie liczy się on w rekrutacji, tak więc to tylko takie formalności... I słusznie - test był tak banalnie prosty, że nawet ja, gość nie umiejący sklecić poprawnych gramatycznie zdań, uzyskał 49/50, tylko przez jeden idiotyczny błąd, o którym nie będę wam tu nawet mówic... Główną gwiazdą, której poświęcone było jedno z zadań był zespół Green Day, co stanowiło dla mnie miłą niespodziankę.

    I się skończyło... po 45. minutach, z czego 15. na słuchanie...

    Naprawdę nie trzeba się było obawiać. Skoro nawet taki mistew, który jakimś asem nie jest, jest spokojny po tych egzaminach... no, to znaczy, że naprawdę nie było źle...

    To już jest koniec, nie ma już nic
    Jesteśmy wolni, możemy iść

    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  3. mistew
    Witajcie! Tym razem moje futbolowe wycieczki po Warszawie ograniczyły się do Konwiktorskiej 6 i Obozowej 60, choć nie tylko. Czas na drugie notowanie wypraw mistewa!
    Mecz nr 15 w roku 2011
    GKP Targówek - Dolcan II Ząbki 3:1
    Widzów - 35
    Mecz niebiletowany
    +GKP dominowało, a tu nagle Dolcan strzelił gola :O Potem jednak wszystko wróciło do normalności, głównie za sprawą Sergiusza Wiechowskiego, niegdyś znanego I-ligowego grajka.
    +Niestety GKP nie grał na swojej arenie, lecz na dzielnicowym boisku Błyskawicy na Pradze.
    +Przed meczem zalegał śnieg (był to mecz pod koniec marca), dzięki szybkiej akcji ochrony i kibiców murawa została uprzątnięta.
    +GKP jest jednym z faworytów do awansu
    +"Gospodarze" z jedną flagą, tworzą ok. 15-os. młyn, od gości jakieś rodziny zawodników.
    +Boisko umieszczone zaraz przy pięknej Bazylice Kawęczyńskiej.
    Galerya
    Mecz nr 16 w roku 2011
    Polonia Warszawa - Kotwica Kołobrzeg 61:70
    Widzów - 200
    Bilet - 10 zł (balkon, ulgowy)
    +Przygnębiające widowisko. Gra w Play-outach w których wiadomo było kto odpadnie to żadna frajda, co sami przyznacie.
    +Gracze myśleli już chyba tylko o nowych kontraktach...
    +Można się było wpisać do księgi kondolencyjnej dla Darnella Hinsona, któremu zastrzelono matkę.
    +Mówcie co chcecie - ale to na Hali Koło są najlepsze Hot-Dogi i Hamburgery w Polsce
    +Dwa razy było to co kibiców raduje najbardziej - efektowny wsad
    +Nas w młynie z 15, próbujemy wspierać graczy cały mecz.
    Mecz nr 17 w roku 2011
    Polonia Warszawa - Lech Poznań 1:0
    Widzów - 6000
    Bilet - 5 zł (kamienna, ulgowy)
    +Hicior tamtej kolejki, co można wnioskować z transmisji w C+
    +Przed meczem minuta ciszy dla ofiar Katynia i okolicznościowy transparent.
    +W pierwszej połowie też bardzo fajna sektorówka - "Konwiktorska 6"
    +Manuel Arboleda wybuczany przez cały mecz, nie zapominajmy też o czerwieni dla Smolara.
    +Siedziałem w młynie i dokumentnie zdarłem se gardło
    +W menu bardzo dobre podwójne kiełbaski, catering na K6 fajnie się spisuje
    Mecz nr 18 w roku 2011
    Polonia Warszawa - Siarka Tarnobrzeg 88:78
    Widzów - 300
    Bilet - 10 zł (balkon, ulgowy)
    +Ostatnie spotkanie w tym sezonie z koszykówką Polonijną. Można było uronić niejedną łezkę, gdyż przeżyłem wiele wspaniałych chwil na Obozowej, opuszczając raptem 5 meczy w całym sezonie (!).
    +Frekwencja troszku lepsza niż poprzednim razem, aczkolwiek szału nie ma.
    +Sporo dzieciaków na meczu, parę razy śpiewały z nami "Polonia" zaś jeden upodobał sobie fanów Siarki i śpiewał z nimi
    +Przyjechała jedna rodzina (?) 7-os. z Siarki, parę razy zaakcentowali swą obecność.
    +Nas w młynie tuzin, dajemy z siebie wszystko, choć gardła zdarte po Lechu.
    +Na boisku ogólna nuda.
    Mecz nr 19 w roku 2011
    Hutnik Warszawa - Victoria Sulejówek 4:0
    Widzów - 400
    Mecz gratisowy
    +Nie wydaje mi się, żeby było 400 osób, ale podaję oficjalną liczbę, podaną na stronce Hutnika.
    +Przed wejściem przed meczem filowali mundurowi, którzy zabierali miejscowym najebuskom coś mocniejszego na meczyk Nie wiem czy nie poprosiły o to nawet władze klubu, którym wyraźnie zależy na dobrm wizerunku.
    +Miejscowi kibice wyjechali do Poznania na Legię, więc jedyny doping szedł od 8-osobowej grupy gości. Ostatni raz tak skuteczny najazd z Sulejówka do Warszawy nastąpił w 1926
    +Parę razy na boisku obserwowaliśmy prawdziwą brazylianę, Hutnik powinien grać co najmniej o klasę wyżej...
    +Takiego cateringu jak na Marymonckiej już dawno nie widziałem!
    +Hutnik ma aż dwa hymny, zresztą bardzo fajne, do odsłuchania na ich stronce.
    galeria
    Mecz nr 20 w roku 2011
    KS Falenica - CKKS Sokół Celestynów 1:3
    Widzów - 100
    Gratis!
    +Falenica to niby dzielnica Warszawy, ale w rzeczywistości podwarszawska miejscowość. Miałem niepowtarzalną okazję przejechać się SKM-ką.
    +Na meczu klimat wiejski Nie, nie oznacza to beznadziejności - wręcz przeciwnie - taką miłą swojskość gdzie każdy zna się z każdym i wszyscy się przyjaźnią, a mecz to tradycyjny punkt niedzieli (kościół, obiad, mecz.)
    +Gospodarze wystawili młyn w obliczu jednego pana, w którym stężenie alkoholu przekroczyło normę. Największym hitem było "Falenica, Falenica to Polska!". Kibice gości siedli razem z gospodarzami dzieląc się trunkami i krzycząc kilka razy CKKS!
    +W przerwie meczu zagrałem z kilkoma chłopakami na boichu, miło się grało
    +Paru zawodników wyraźnie najlepsze lata ma już za sobą
    +Gdy jeden z zawodników doznał kontuzji przez resztę meczu raczył się papieroskiem, siedząc w stroju meczowym. Sport to jest zdrowie
    galera
    20 meczy w 4 miesiące :O To daje niezłą średnią, a i barierę 50 meczy w roku powinienem przełamać
    Ku chwale regionalnego futbolu!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  4. mistew
    Witajcie! Po paru miesiącach czas na powrót wpisów prosto od serca, czyli starych dobrych rozmyślań ogólnych.
    Znów wiosna, znów zakwitną bzy... a mnie wróciła ochota do pisania wpisów, co zresztą przewidywałem już kilka miesięcy temu. Oczywiście, przez zimę zatraciło się kilka ciekawych pomysłów na wpisy, no ale bywa...
    ***
    To że byłem na meczu, nie czyni ze mnie stadionowego bandyty, jakby chciał komuch Michnik, TVN i miłościwie nam panujący. Teraz robimy propagandę sukcesu naszego rządu, a najważniejszą sprawą jest walka z bandytyzmem i Smoleńsk. Oczywiście nikt nie mówi o rosnących cenach, kolejnych zamiecionych pod dywan aferach, o uwalonym w hazardówce marszałku sejmu, o wałkach przy prywatyzacji i rozsprzedawaniu nie tylko majątku polskiego ale i rynku, bo i po co? Krzyż, Dopalacze, Kibice...
    ***
    A sprawę Smoleńska spieprzono, tylko że nikt o tym głośno nie powie, bo o stołki trzeba dbać!
    ***
    A co tam w kinach? Pewnie hitem weekendu będzie "Krzyk 4", z tym, że ja nigdy nie lubiłem tego rodzaju filmów. Drugim okupowanym filmem będzie zapewne "Mała matura 1947", która niby może być fajna, ale jak już się na to wybiorę, to raczej za parę tygodni.
    ***
    Jeśli Arboleda będzie grał w Polskiej kadrze, to chyba coś sobie zrobię. Już nie chodzi o piątkowy incydent - czas leczy rany, tylko o aktualną formę Kolumbijczyka, która nie jest zbyt wysoka, a raczej plasuje go gdzieś w rejonach Glika, czy nawet jeszcze niżej. Do tego coraz częściej mówi się, że gadana o reprezentacji była głównie potrzebna do przedłużenia kontraktu... No ładnie.
    ***
    Niesympatyczna sprawa także w innych rejonach naszej Ekstraklasy - korupcja w sezonie 05/06. Jak można być takim idiotą? Rozumiem sezon 03/04, ale w 2006 roku? To było tak debilne, że aż mi się w głowie nie mieści. Do tego ten fakt był stratny dla całej naszej piłki - Amica pewnie spisałaby się dużo lepiej w pucharach niż Zagłębie (odpadli w pierwszej rundzie z Dinamo Mińsk).
    ***
    Gratuluję tym, którym chciało się wczoraj iść do szkoły po skończonych testach... Ja w przeciwieństwie do niektórych łobuziaków na blogach, którzy robili jakieś przedziwne mikstury, postanowiłem zagrać w otwarte karty, co w sumie się opłacalnie skończyło.
    ***
    Ach, jaki dziś przyjemny dzień! Co prawda na razie dość zimno, ale myślę, że będzie pierwszy naprawdę tak piękny weekend w tym roku (heh, rok temu myślałem tak 10. kwietnia, ot przyjemna analogia.)
    ***
    Siostra choruje, trzeba uważać coby się nie zarazić przed Wielkanocą. Ogólnie w tym roku rozkład wiosny jest fajny - zaraz po wielkanocy wyjazd do Rzymu na beatyfikację, potem wyjazd z ojcem do Budapesztu, bierzmowanie, przyjęcie Francuza na wymianie, zielona szkoła i wakacje!
    ***
    W ten weekend czas też na obejrzenie paru spotkań. W ramowych planach:
    Hutnik Warszawa - Victoria Sulejówek
    Ursus Warszawa - Mazur Karczew
    KS Falenica - Sokół Celestynów
    I to już tyle! Do następnego.
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  5. mistew
    Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
    Niepokonanym
    Wbrew pozorom w tym tekście nie będzie nic o tej piosence. Nie wspomnę też o tym, że oni sami grają do dziś, mimo że ich czas minął. Ale "Niepokonani" to także tytuł filmu Petera Weira, który dopiero co wszedł na ekrany Polskich kin. O filmie tym mówi się dosyć sporo, bowiem opowiada historię Polaka, co w kinematografii międzynarodowej jest wciąż dość rzadkie, aczkolwiek były takie przypadki.



    Wywieźli nas z naszej Ojczyzny,
    Rzucili w stepy dzikich pól,
    Nie patrząc w serc naszych blizny,
    Nie patrząc na nasz trud i znój.

    My, polscy wygnańcy,
    Sybiru skazańcy,
    Na stos rzuciliśmy
    Swój życia los,
    Na stos, na stos!

    W roku 1939, kiedy Niemcy i Rosjanie napadają na nasz biedny naród, poznajemy Janusza, który do tego rozmawia z przesłuchującym go Rosjaninem po Polsku - miła niespodzianka, ale już zaraz wracamy do uroczej angielszczyzny, o co jednak raczej nie mamy pretensji, czyż nie? Janusz nieźle wpadł - oskarżony o szpiegostwo, ma do odsiadki 20. latek na Syberii, w wyniszczającym klimacie. Sam obóz jest pokazany w typowy sposób - dobrzy więźniowie, zła szajka mafijna i ponurzy wachmani. Jak można się domyśleć - nikt nie chce siedzieć w takim miejscu. Janusz gromadzi osobliwą bandę kumpli - Łotewskiego księdza, Amerykańskiego budowniczego czy też łobuza z ów obozowej szajki. Razem postanawiają uciec.

    I chociaż dziś w więzieniach siedzim,
    I choć nas gnębi głód i chłód,
    Do swej Ojczyzny powrócimy,
    Wierzymy, że pomoże Bóg.

    Ich niezwykła podróż będzie wiodła przez Syberię, Tajgę, Pustynię Gobi, Himalaje, aż do brytyjskich Indii (ech, stare dobre czasy). Do końca dojdzie jedynie - nie jest to żadną tajemnicą, dowiecie się na początku filmu - trzech uciekinierów. Cała historia jest na podstawie książki Sławomira Rawicza "Długi Marsz". Nie można nie wspomnieć, że wokół książki narosło ostatnio trochę kontrowersji - Rawicz ponoć podkradł czyjś pomysł, a w samym dziele nie zgadzają się podstawowe fakty. Jednak cały czas jest to wspaniały hołd dla wszystkich, którzy wierzyli w wolną Polskę.

    Chodź tam razem ze mną
    Prosto do kraju z moich snów
    Zaraz będzie dobrze
    Jeśli tylko chcesz

    Kumple z obozu idą i idą... idą i idą... idą i jeszcze raz idą. Są niemal tłem dla prześlicznych, monumentalnych krajobrazów. Cała opowieść sprowadza się właściwie do ciągłej wędrówki i chęci przetrwania. W imię wolności walczą z naturą, przeciwnościami losu, obojętnością czy wrogością ludzi. Przy okazji przynajmniej jedna scena w filmie jest mocno symboliczna i kojarząca sie z... no sami zobaczycie, jak pójdziecie do kina (a swoją drogą, ceny biletów są skandaliczne.)


    Właściwie zawiodłem się tylko na jednym - jak dla mnie najbardziej widowiskowymi scenami filmu powinna być wędrówka przez Himalaje. A tu po prostu śmigają przez nie i zaraz są już w Indiach. Szkoda...

    Zwykłą widownię z pewnością przyciągnie gwiazdorska obsada z takimi osobami jak Ed Harris ("Piękny umysł"), Jim Sturgess ("21 "), Saoirse Ronan ("Pokuta") czy znany i nielubiany już ostatnio przez Polskie brukowce Colin Farrell ("Telefon").

    Cieszy końcowa scena filmu - taki mały hołd dla państw pod jarzmem komunizmu. Wspomniane są Węgry, Czechosłowacja no i nasz kraj. Te daty i fakty... Miło, że pokazują iż to także naszą zasługą rozmontowano komunizm.

    I na koniec nasuwa się wielu osobom smutna refleksja - czemu Amerykanie muszą nam opowiadać o tak chwalebnych epizodach Polskiej historii? My wolimy naszą własną martyrologię, zawsze musimy być tragiczni... Albo głupkowaci, jak ci bohaterzy komedii romantycznych

    9/10

    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  6. mistew
    Witajcie! Ostatnia kolejka była jak zwykle ciekawa i zaskakujaca, jakby wbrew naczelnemu krytykanctwu. A jak to dokładnie było? Zapraszam do podsumowania.
    GKS Bełchatów - Górnik Zabrze 1:1
    W mniej istotnym piątkowym meczu padł remis. Górnik, tracący najwięcej bramek na wyjazdach tym razem stracił tylko jedną. Dzięki remisowi mają tyle punktów co do niedawna trzecia Lechia, z która grają za tydzień. Zresztą ogólnie teraz ciekawe spotkania przed tą drużyną - Lechia, Jaga, Wisła, Lech, Legia. Pomimo, że wydaje się to "terminarzem śmierci", to w co najmniej trzech przypadkach mogą spokojnie wygrać.

    Polonia Warszawa - Lech Poznań 1:0
    Po co oglądać boks o 3. w nocy, gdy można włączyć C+Sport o 20? Ebi zdzielił Arboledę i wygrał przez KO, co chciało uczynić już wielu zawodników w naszej lidze. Manuel oczywiście zaraz zaczął płakać, a wierni lekarze opatrzyli każdą część ciała biedaka. Zamieszanie zaczęło się od próby wsadzenia Smolarkowi palca w tyłek. Jako że Smolarek wcale nie jest tak pedałkowaty jak niektórzy uważają, to się odwinął i zdzielił Kolumbijczyka.
    Nigdy nie byłem zwolennikiem gry Arboledy w kadrze, ale do niedawna doceniałem jego grę w klubie. Jednak i to się skończyło - teraz jedyne co robi Arboleda to ryczy i lamentuje w każdym meczu. Przykro mi to mówić, ale... cieszyłem się gdy Smolarek walnął Arboledę. W końcu się facet doigrał. Koniec robienia z siebie beksy. Oczywiście - Smolar może popracować nad widowiskowością ciosów, szczególnie że pracę nóg ma lepszą niż wielu zawodników...
    Smolarkowi udał się po pół roku atak. Co z tego że na przeciwnika? Zawsze coś. O dziwo po stracie tego zawodnika, wcale goście nie zaczęli dominować. Stracili jakikolwiek pomysł na grę. Wcześniej jeszcze cokolwiek próbowali grać, a potem było już naprawdę bez idei. Bakero nie odważył się zagrać bardziej ofensywnie, mimo że bez Smolarka mieli więcej miejsca na grę. Że zachowawcza gra nie popłaca, udowodnili Bakero Poloniści. Jedna składna akcja (Mierzej-Bruno-Sobiech) i gol! Sobiech zrehabilitował się za sytuację z pierwszej połowy i "pudło roku" z rundy jesiennej.
    Był to ważny mecz Lecha, bo mogący dać mu doskoczyć do czołówki. Teraz pozostaje skupić się na meczu z Podbeskidziem. Tylko, że "Kolejorz" gra marniutko... Trener Bakero rozwalił ten zespół - tak miesza ze składem, że ledwo można się połapać. Całkowite nieporozumienie. Tak fatalnie grał ostatnio Lech chyba za trenerów Czeskich - Panika czy Pali. Ja tam bym się przerzucił na Wartę, przynajmniej mają ładniejszą prezes.

    Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 2:2
    Wynikiem 2:2 zakończył się mecz we Wrocławiu. Widzewiacy fatalnie się zachowali - miast spokojnie rozgrywać piłkę, to oni ją wywalali co chwilę na aut. Tak jak wtedy, w czwartej minucie doliczonego czasu. Mogli ją przetrzymać kilka sekund i byłby koniec. A co zrobili? Długa piłka na aut. Aż się prosili o strzelenie gola. I się doigrali...Rzut karny w ostatniej sekundzie był dziwaczny. Szymanek nie chciał sfaulować Madeja, Madej chciał być sfaulowany... I piłkarzowi Śląska się udało. Widzew mógł przypieczętować zwycięstwo, ale co chwila widowiskowo partolił swoje sytuacje. Mógł strzelać Dżalamidze, Sernas, Oziębała. Nie udało się to, to i wygrać się nie udało. Obrońcy oczywiście się nie popisali... W ostatnie 10 minut wszystko zawalili...

    Ruch Chorzów - Polonia Bytom 0:2
    Zaskakujące zwycięstwo Polonii na obiekcie przeciwnika. Po chwilowym przebłysku Ruchu, jego działacze dostali zimny prysznic i chyba pożegnali się z marzeniami o vce-mistrzostwie. Niespodziewane ustawienie Telichowskiego na ataku, przyniosło niespodziewaną akcję w stylu Barcy i niespodziewany gol.

    Cracovia - Lechia Gdańsk 3:0
    Punkty dla zespołu z dołu tabeli. Trener Kafarski obwinił słusznie bramkarza Małkowskiego winą za stracone bramki. Jest to już drugi bramkarz Małkowski, który będzie źle wspominał ten stadion - to taka rada dla wszystkich bramkarzy Małkowskich, żeby raczej go omijali. Wiadomo - nie sam Małkowski winny, wszyscy grali padakę, ale on jako jedyny w tak widoczny sposób. Lechiści przeszli zwyczajnie obok gry. Gospodarzom bardzo zależało, goście grali nijako. Gdy na wyjazdach tak mizernie się punktuje, to nie jest to zespół na najwyższe cele.
    Cracovia niezwykle ważny mecz gra w następnej kolejce - z Arką. Jeśli wygra to opuści ostatnie miejsce. Jeśli zaś przegra to będzie w beznadziejnym położeniu.

    Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 2:2
    Lekka niespodzianka - Zagłębie nie wywiozło kompletu punktów z łatwego terenu przy Ł3. Zespół z Lubina stracił gola dopiero w doliczonym czasie gry, grając do tego przeciw arbitrowi który gwizdnął karnego z kapelusza. Szkoda, że wywrócił się w polu karnym tak utalentowany chłopak jak Kucharczyk. Powiedzmy sobie szczerze - jeśli tylko będzie nurkował, to jest zwykłym frajerem. Mieć spory potencjał i go nie wykorzystać - to spory grzech. Można robić przebojowe akcje, omijając defensorów. Ale po co? Lepiej się wywalić. Kucharczyk kreuje się na największego "nurka" w lidze, zaraz przegoni Dawidowskiego (stałego bywalca, o którego upadkach raz na jakiś czas wciąż przypominam). A do tego takich piłkarzy potem nikt nie szanuje... Potem brakuje już tylko babskich łez... Gra Legii ciągle wyglądała jak bicie głową w mur, do tego słabo oj słabo... Lubinanie mają prawo być wściekli, bowiem bez pomocy sędziego, Legioniści mogliby nie wyrównać... A Siejewicz, naiwny, dał się nabrać, dzięki czemu choć trochę reanimował Legię. Ach, w jednym trzeba oddać sprawiedliwość Kucharczykowi - przed przerwą mógł strzelić gola... choć głównie na skutek błędów obrońcy.

    Jagiellonia-Arka 1:0
    Jeśli skrót tego meczu był nudny, to ja współczuje kibicom, którzy byli na stadionie. Walki jak na lekarstwo, emocje się zaczęły przy golu Burkhardta i chwile potem się skończyły. Jaga z taką grą może zapomnieć o tytule, a kto wie czy nie i o pucharach. A Arka?? Padaka, masakra i dno, a od spodu już puka Cracovia. W niedziele mecz na dnie tabeli.

    Korona-Wisła 2:2
    W tym meczu było wszystko, mnóstwo walki, sytuacji, niestrzelone karne, nieuznane gole, czerwone kartki i pościć go samego końca, pościg, co ważne skuteczny. Po golu na 2-2 miałem ochotę przespacerować się nago ulicą jak Paweł Małaszyński w filmie Skrzydlate Świnie. Oba zespoły zagrały dobrze i remis wydaje się zasłużonym wynikiem. Korona mam nadzieję wychodzi na prostą.

    Dwa ostatnie mecze w tradycyjnym podsumowaniu Castiela. Swoją drogą nie chciałbym chyba go pewnego dnia zobaczyć nago na ulicy
    Ku chwale Ekstraklasy!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  7. mistew
    Witajcie! Przepraszam za opóźnienia, ale chyba będziecie się musieli przyzwyczaić do podsumowań dopiero w czwartek czy piątek... wcześniej nie wyrobię...
    Zaczynamy
    Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:2
    Ciekawy, emocjonujący mecz. Mimo, że Lech prowadził do przerwy 2:1 to powinien się cieszyć, że udało mu się zremisować. W końcówce podpieczni Lenczyka robili co mogli, dwa razy trafili piłką w słupek... Śląsk zagrał - uwaga - trzynasty mecz z rzędu bez porażki! A teraz gra trzy spotkania u siebie, więc passa może się przedłużyć. Lech zagrał znów mizernie. To nie jest ta drużyna walcząca o każdy centymetr boiska z przeciwnikiem. I pomimo że piłkarze Śląska się cieszyli z remisu - ja czułem niedosyt. Mogli to wygrać.
    Namieszał jak zwykle Bakero - od kiedy to Slusarski gra na bocznej pomocy? Przecież to urodzony napastnik, a do roli skrzydłowego się nie nadaje.
    Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów 0:0
    Sytuację mieli zawodnicy obydwu drużyn, ale strzelali w bramkarzy, bramkarze bronili, albo też odskoczyła im piłka. Dla gospodarzy ten remis to jak porażka - niby wciąż są trzeci, ale różnica punktowa jest mała i zaraz mogą się zacząć spore roszady. Chyba niestety Lechia musi się pożegnać z miejscem na podium.
    Legia - Ruch Chorzów 2:3
    I gdzie tu niespodzianka? Legia przegrała trzeci mecz z rzędu, tym razem z Ruchem, który nawet nie musiał grać jak natchniony. Kilka razy Niebiescy przycisnęli, tacy goście jak Kucharczyk czy drewno Kelhar się pogubili i już trzy brameczki. I to przy dosyć słabej grze! A po tym golu na 2:3 jeszcze się rozkręcili... Na Legię takie proste rzeczy wystarczą. Tam nie trzeba grać wspaniale. Wystarczy przycisnąć i poczekać na błędy... Znów zaczęła się nagonka na trenera Skorżę, którego kibice chcą wywalić z klubu. Dziennikarze też się o to pytali na konferencji prasowej, ale oczywiście "nikt nie wie co się dzieje", czy to piłkarze czy trener. A wystarczy dobrze grać... Coś czuję, że to są już ostatnie podrygi Skorży. Legia przegrała 9 razy w sezonie! Więcej ma tylko Cracovia, a mniej choćby Arka czy Polonia B. Ot, jesienny fart się skończył, teraz jest trudniej, a i wysokie miejsce w tabeli zaraz się zmieni. Cztery punkty w pięciu wiosennych meczach.
    Trzy bramki Legii strzelił niski Arkadiusz Piech, który pewnie już nigdy w życiu nie zagra takiego meczu. Choć - umówmy się - pokonanie topornego Antolovića to żaden wielki sukces. Wyczuć go i posłać piłkę między nogami. Jemu wspaniale się udało. Antolović znowu przepuścił trzy bramki, więc i kibice nie są z niego zadowoleni (znowu!).
    W tej kolejce pewnie Legia wygra z Zagłębiem Lubin. Dlaczego? Bo wygrać w końcu musi. I się powtórnie zacznie... Szybkie obliczenia kibiców i... są szanse na mistrzostwo! Na pewno inni się potkną, piłkarze będą mówić, że od teraz wszystko zaczyna się od nowa... Tylko, że wyjazdy na Lechię i Lecha powinny ostudzić emocję i wyzbyć się złudzeń. Legia nie jest jednak najgorszą drużyną wiosny. Gorzej gra drużyna z meczu poniżej...
    Korona Kielce - Polonia Warszawa 1:3
    Korona jest najgorszą drużyną wiosny - nie wygrała dziewiątego meczu z rzędu, czyli przez pół sezonu! Gdyby nie fakt, że jest to już druga połowa sezonu, to pewnie Sasal już dawno by wyleciał i to jeszcze z łatką nieudacznika. Wyniki Korony: porażka, remis, porażka, remis, remis, porażka, remis, porażka, porażka. 4 punkty na 27 możliwych... Sasalowi coś nie wyszło z modyfikacjami składu na mecz z Polonią: na szpicy Janczyk, Niedzielan nie wiadomo gdzie (a to przecież lider klasyfikacji strzelców!), Edi też nie tam gdzie zwykle... Wyszło tragicznie - same wrzutki w pole karne, kiedy Korona nie ma żadnego zawodnika grającego dobrze głową z przodu! Ale co z tego? Dogrywajmy na pałę.
    Dzięki punktom z początku sezonu Korona przynajmniej nie gra jeszcze o utrzymanie (jeszcze...). Najgłupszym piłkarzem meczu został bezapelacyjnie Golański, który chyba pomylił dyscypliny i we własnym polu karnym zagrał jak rasowy siatkarz. Takie głupoty zdarzają się raz na jakieś 10 lat...
    Oj Golański, Golański...
    Polonia zaś w końcu wygrała, dobry debiut Jacka Zielińskiego. Morale idzie w górę, Polonia znów staje się faworytem w kilku przynajmniej spotkaniach. Gola zdobył Ebi Smolarek, ale że to gol z karnego, to może jeszcze nie mówmy do końca o przełamaniu. Jednak miło było popatrzeć jak walczył przy bramce na 1:1 z Krzysztofem Pilarzem.
    Widzew ? Arka 0:0
    Nudy... Bramkę mógł strzelić Sernas, ale ten zawodnik nie strzelił bramki od 18 września... ho, ho czasu. Pamiętacie jeszcze tamte czasy w naszej Ekstraklasie? Jaga na czele, Wisła przegrywała, Korona wygrywała a Janas trenował Polonię... stare czasy. Arka zebrała trochę pochwał za walkę i nie poddanie się Widzewowi.
    Zagłębie Lubin - Polonia Bytom 2:0
    Polonia powinna się ogarnąć i mimo wszystko wystawiać w bramce bramkarza, a nie Juszczyka. To jak wpadła decydująca o sukcesie Lubinian bramka pozostanie już tylko słodką tajemnicą Juszczyka...
    Wisła - Jagiellonia 2:0
    Jaga żegna się z marzeniami o mistrzostwie Polski, z mistrzem wita się za to Wisła i to w wyjątkowo prosty sposób. Grają średnio, tako sobie, ale na naszą ligę wystarczy. W niedzielę mieli jedną pełnoprawną sytuację strzelecką, ale asysty zaliczyli gracze Jagiellonii - Cionek i Arzumanjan.
    Do końca daleko, ale żeby z taką przewagą nie wygrać to... no sam nie wiem, ale bym się ostro z nich śmiał. Tylko, że trzeba naprawdę poprawić jakość gry, bo w eliminacjach Ligi Mistrzów znów będzie płacz. Wisła nie gra fantastycznie, więc nie sugerujmy się miejscem w tabeli. Coś jak w przypadku Legii... Wisły nie ma kto gonić i ciężko jej będzie spaść na drugie miejsce.
    Jaga na wiosnę zdobyła dwa punkty (z czego jeden podarowany) w pięciu meczach, więc Michał Probierz już może skończyć kozaczyć. Winni są wszyscy z prezesem na czele. Pomyślcie sobie na swój chłopski rozum - drużyna ma jedną, jedyną szansę w historii na zdobycie mistrza kraju, a ona co robi? Sprzedaje najlepszego piłkarza za milion euro! Gdzie tu jakakolwiek logika?! Wiadomo, były jakieś pozory chęci zatrzymania Grosickiego, ale była to dość żałosna gra.
    Zresztą jak kto woli... Milion euro ważniejsze od mistrza kraju dla prezesa Kuleszy. Jego sprawa... Grosik w Sivassporze wygrywa mecze, zaś Jaga wita się w tabeli z takimi sąsiadami jak Zagłębie Lubin. W sumie wszyscy wyszli na dobre w tej transakcji oprócz Jagielloni, bo i Sivasspor i Grosicki są zadowoleni.
    Probierz w pewnej chwili jak na moje zbyt zaczął "kozaczyć" więc dobrze że zszedł na ziemię. Jaga ma 32 punkty, Górnik 30, a Ruch 27. I te dwie drużyny radzą sobie dużo lepiej niż Jaga, a ich punkty są bardziej cenne, niż mająca chyba największą ilość piłkarzy w Ekstraklasie drużyna.
    Fajnie było, ale się skończyło. Ot, kolejna chwilowa rewelacja. Dziś zamiast kolejnych zwycięstw trzeba walczyć o wyjście z twarzą z tego sezonu. O, przewrotny losie!
    Górnik - Cracovia 1:0
    Górnik to rewelacja tego sezonu. Gdyby nie ich wyjątkowy pech wyprzedziliby pewnie i Jagę i Legię... A farta nie mieli chyba nigdy... Z przeciętnymi zawodnikami być na takim miejscu na jakim są... brawo...
    yyy... jeszcze raz sorry, no i Ku Chwale Ekstraklasy
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  8. mistew
    Hej! W ostatniej kolejce mieliśmy sporo niespodzianek i wielu kibiców kończyło tą kolejkę zwyczajnie przygnębionych z powodu porażki swych ulubieńców. Wasz wierny sługa też się zalicza do tej grupy. No, ale nic, trza podsumować. Sorry, że dopiero tydzień po, ale wcześniej byłem zbyt leniwy.
    Arka Gdynia - Zagłębie Lubin 1:1
    Dno, dno i metr mułu. Mecz ten winno pokazywać się dzieciakom jak nie powinno się grać w piłkę. Osobny podpunkt należy też poświęcić upadkowi Hanzela. To było bardzo dziwne, co ten koleżka uczynił... Choć nie wiem czy to dobry pomysł z tym pokazywaniem, bowiem mecz był tak nudny, że po 15 minutach sala by zasnęła (w sumie dobry sposób na bezsenność!)
    Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 3:0
    Dużo ciekawsze spotkanie niż w Gdyni, choć rozgrywane w okrutnych warunkach pogodowych (zarówno dla piłkarzy, jak i licznie zgromadzonych widzów). Po zwycięstwie 3:0 "Niebiescy" mogą z większym optymizmem patrzeć w następne kolejki. Na pochwałę zasługuje każdy z osobna gracz Ruchu, lecz trzeba przyznać, że takiego wyniku nie udałoby się osiągnąć bez udziału bramkarza gości (choć w porównaniu z tym co zrobił inny bramkarz toto jest pan pikuś). Zawalił pierwszego gola, a i przy drugim mógł się lepiej zachować. Po ostatnich mych pochwałach Górnika tym razem gorzka statystyka - na 9 wyjazdach stracił 23 bramki, a trudniejsze obiekty dopiero przed nim...
    Polonia Warszawa - Widzew Łódź 0:1
    Polonia to wiosenni nieudacznicy, więksi nawet od Korony Kielce. Polonia nie dość, że nie wygrywa (!), to od pięciu kolejek nie zdobyła ani jednej bramki (!!!). Drużyna Piotra "będę pracował w Polonii do końca życia (dramat...)" Stokowca zasłużenie przegrał z Widzewem. Pomimo różnorakich opinii, że to Polonia mogła wygrać, a Widzew miał po prostu szczęście jest śmieszne. To Widzew miał znakomite sytuacje, że wspomnę dwa strzały Panki, które mogły zakończyć się bramką. Jedyne na co można było liczyć, to na kolejny błąd Mielcarza, który o dziwo po słabym występie w Krakowie wyszedł w pierwszym składzie. Niestety, nic takiego się nie stało.
    Debiut Stokowca miał wypaść efektownie, więc w pierwszym składzie wyszli Gołębiewski i Wszołek zamiast Sobiecha i Garncarczyka z tym, że niewiele to dało. Drużyna gra jak za czasów Janasa, choć nie jest to dziwne, skoro za jego kadencji wszystko i tak robił "Stoki". Tragedia, ale jeszcze nie taka jak mecz poniżej...
    Cracovia - Korona Kielce 3:0
    Małkowski ponoć już w Szkocji popełniał babole, ale jednak dano mu pograć na bramce w Koronie. Następna szansa na taki obrazek pewnie za kilka lat, bowiem w końcu grać będzie Pilarz (oby!). Małkowski tymczasem trafia do klubu kokosa babolowatych bramkarzy, gdzie już czekają Pawełek, Cabaj czy Przyroś. Korona powoli musi się martwić bardziej o utrzymanie, niż o zajęcie jakiegoś promowanego miejsca. Cracovia zaś ze swoją ambicją zdobywa coraz więcej punktów lecz nie przesadzajmy - do utrzymania ciągle daleko. Trzy mecze na wiosnę na swoim boisku, wymierna pomoc arbitra czy bramkarza przeciwnika...Na razie nie ma się co podpalać, bo prawie na pewno zaraz się zdarzy seria gorszych występów. Koronę w tabeli minął już Śląsk Wrocław, a przecież niedawno była między nimi spora różnica. Choć jeśli w ostatnim czasie zanotowali 4 punkty na 24 możliwe to nic dziwnego. Już nie mogę się doczekać derbów pierdołowatości - Korona-Polonia, a ten mecz już 2 kwietnia!

    Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 2:1
    Gratulacje dla Śląska, który notuje ostatnio bardzo dobre wyniki. Poza tym - wiecie kto ma osiem bramek na koncie i trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców? Defensywny Pomocnik - Przemysław Kaźmierczak! Osiem goli na koncie! Niesamowitą zagadką jest czemu nie zagrał w reprezentacji? Lepiej sprawdzać jakichś ogurasów siedzących na ławce... Wielkie gratulacje!
    Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:0
    Trzecim słabiutkim zespołem tej wiosny jest Jagiellonia, która nie wygrała żadnego meczu, czy to w lidze, czy w pucharze. Co prawda, w Poznaniu nie było tragicznie, ale zawsze znów strata punktów. "Franek" nie wykorzystał dobrej sytuacji, "Ślusarz" zaliczył ładną asystę i już było 1:0... W następnej kolejce Jagę czeka wyjazd do Krakowa i pewnie znowu stracą punkty. A wtedy wyprzedzi ich Lechia Gdańsk... I jednak okazuje się, że Grosicki robił różnicę...
    GKS Bełchatów - Legia Warszawa 2:0
    Legia to zdecydowanie ciekawa drużyna. Jakim cudem na trzecim miejscu jest zespół, który wciąż przegrywa i ma ujemny bilans bramkowy? Jakim cudem goście, którzy mogą nas reprezentować w Pucharze UEFA (pieprzyć nową nazwę) nie potrafią dobrze skontrować zespół, który strzelił im bramkę? Nie umieją oddać celnego strzału? Raz na jakiś czas zdarza mi się wejść na sztandarową stronę kibiców Legii - Legię Live!, czy jak to się teraz nazywa. Niezmiennie radosne jest obserwowanie wahań nastroju wśród kibiców - raz kibicują najlepszej drużynie w Polsce, drugi kandydatowi do spadku. Opinia zmienia się nawet częściej niż mecze, które rozgrywają. Po beznadziejnym spotkaniu z beznadziejną Polonią, którą zlałby w ostatnim czasie nawet Pogoń Świebodzin, mieli najlepszy zespół na świecie, a w ogóle to wracają radosne lata 80. czy 90. Niestety, nie wrócą.
    Legioniści od paru dobrych sezonów dobre mecze przeplatają słabymi, zaś grają tak topornie, że nie wiem jakim cudem każdy ich mecz musi być w C+.
    Mecz w Bełchatowie to właśnie taki serial porażek i błędów - błąd jednej drużyny, drugiej, ciągłe wybicia piłki, gdy jakimś cudem Legia wywalczyła karnego, został on błędnie wykonany... W sumie Bełchatów wbił dwie bramki, Legia, beznadziejna w ofensywie, żadnego. Dla wszystkich zagadką jest jakim cudem w dobrej drużynie jaką jest Legia gra Manu? Ten słaby zawodnik, gwiazdą byłby może w okręgówce. Ale w Legii tylko blokuje miejsce lepszym. Tak słaby jest chyba tylko Rybus w tamtej drużynie. A, i bramki dla Bełchatowa, to też głównie zasługa gości. Manu zgubił piłkę, Astiz się pomylił, Skaba przepuścił... i już jest brameczka.
    Polonia Bytom - Wisła Kraków 2:2
    Wisła miała się okopać na pozycji lidera, a tu tylko zremisowała z Polonią Bytom. I to po niezwykle naciąganym rzucie karnym. Seria zwycięstw Wisły została brutalnie przerwana, ale zostać musiała bo Wisła wcale tak bardzo nie jest lepsza od innych drużyn. Przy okazji - jakoś nie mogę emocjonować się wynikami Wisły. Nie mam nawet o czym gadać w stosunku do tej drużyny. Jest ona cudownie nijaka. Brawa dla Polonii B., bowiem naprawdę dobrze się zaprezentowała i to ona prawdopodobnie zdobędzie kultowy już w pewnych kręgach Puchar Weszlo. (Swoją drogą marzy mi się taki turniej w którym zagrały by różne Polonie - Warszawska, Bytomska, Bydgoska, Piotrkowska, Kielecka, z Przemyśla, jakieś rozsiane po świecie... to by było ciekawe). Nieraz Polonia też miała szczęście np. bramkarz Bytomia po początkowych zachwytach robi się coraz słabszy i był zamieszany w obie bramki. Szkoda, że sędzia Borski podyktował ten rzut karny... oby ten jeden punkcik o niczym na koniec nie przesądzał, ani dla jednej, ani dla drugiej drużyny. Wisła skończyłą swoją serię siedmiu zwycięstw, no ale, nawet mistrzom się zdarza.
    Uff, kończymy podsumowanie tej kolejki. Ku chwale Ekstraklasy łobuziaki
  9. mistew
    Od parunastu tygodni właśnie ta książka szturmem zdobywa top listy księgarń i sklepów wysyłkowych - "Wampir z M-3" Andrzeja Pilipiuka.

    Niestety, pierwszy błąd wkradł się już na okładkę - "Powieść obnażająca Zmierzch zgniłego kapitalizmu". No, niestety, jest to bardziej zbiór opowiadań, niczym ten o Kubusiu W. No ale dobra, sam tu wielokrotnie myliłem różnorakie pojęcia, i dziękuję wielmożnym czytelnikom za zwrócenie mi na to uwagi.
    Zaczyna się banalnie aż do bólu. Młoda dziewka - Małgorzata Brona ma problemy klasyczne dla jej - i mojego - wieku. Wiecie, ci straszni nauczyciele, paskudne oceny, problemy uczuciowe itp. Aż do czasu, gdy postanawia z sobą skończyć. Nic, to jednak nie daje, skoro później budzi się w trumnie.... choć już jako wampir. Ten koncept w sumie jest dobry, bo chyba bym się pochlastał gdyby po raz kolejny okazało się, że oto - "dziewczynę ugryzł zły wampir i zaraz stała się osobnikiem takim jak on".
    Jak można się domyślić choćby z tytułu, akcja dzieje się w siermiężnych czasach PRL, aczkolwiek już bliżej okrągłego stołu niż dalej. Potencjał z tej epoki został dość dobrze wykorzystany, akurat do tego elementu nie mam większych zastrzeżeń - są wszystkie typowe dla tego czasu zdarzenia. Akcja została umieszczona w Warszawie, szczególnie po tej lepszej, prawej stronie, choć gonitwy są po całym mieście.
    Gośka spotyka oczywiście inne wampiry, o różnych poglądach, wilkołaka, mumię czy legendarnego Pana Samochodzika! Prócz tych nowych postaci, jest też oczywiście trochę starych znajomych - pan archeolog Olszakowski, a w jednym opowiadaniu pojawia się... - no kto? - oczywiście Jakub Wędrowycz i Semen Korczaszko, dwóch starych miłośników jabłkowej "pryty".
    Towarzystwo ma wesołe przygody - szuka "Necronomiconu", walczy z SB, chodzi co jakiś czas na bazar Różyckiego i pomaga wcześniej wspomnianej mumii w przedostaniu się do Egiptu. Jak można się też domyślić jest parę aluzji, puszczania oka do czytelnika, związanych głównie ze "Zmierzchem", ale też z filmem polskim czy Harrym Potterze. Niestety, w pierwszym przypadku jest mały problem. Raczej targety Pilipiuka i twórcy "Zmierzchu" się nie zazębiają i ja sam z początku nie wyłapałem pełnego sensu pewnego żarciku.
    Mimo wszystko czuję się trochę zawiedziony - opowiadania niby są w porządku, ale za nic nie chcą konkretnie wciągnąć. W zasadzie udaje się to tylko w przypadku "Kapłana", choć niektórzy mogą narzekać na zbyt ograny motyw. Inne, albo się robią po prostu nużące, albo - w jednym przypadku - pointa jest ciekawa, zaskakująca, tylko co z tego, skoro reszta opowiadania nijak nie przystaje? Z bohaterami też nie jest wszystko fajnie - serdecznie gratuluję Wam jeśli udało się w jakiś sposób utożsamić z którymś bohaterem. Dla mnie byli trochę zbyt płascy. Wyraźnie brakuje ostatecznego szlifu. Utwór lekki, ale niestety za często nie ma okazji żeby się szeroko uśmiechnąć, czy po prostu zdrowo uśmiać - a przy Wędrowyczu i takie reakcje się zdarzały!
    Reasumując - książkę mogę polecić wyposzczonym fanom Pilipiuka, do których i ja się zaliczam. Może nie znajdą w niej rewelacyjnego materiału, ale parę sympatycznych chwil - owszem. Natomiast pod żadnym pozorem nie dawać jej dopiero zaczynającym przygodę z tym autorem! To zależy od upodobań, ale proponowałbym zacząć albo od cyklu o Wędrowyczu, dla lubujących się w lżejszym podejściu, albo też od "Norweskiego dziennika" (właśnie wyszło wznowienie!). Zaś pod żadnym pozorem nie zaczynać od "Oka Jelenia" (choć wasz wierny sługa tak właśnie postąpił) ani od tej ksiązki.
    Ogólnie daję - 6/10
    A tak swoją drogą strzelił mi właśnie 300. wpis! Jak ten czas szybko leci... Byle do 400.!
  10. mistew
    Witajcie! Ostatni łykend zimy postanowiłem uczcić na dwóch zacnych boiskach. Wybór padł na KS Ursus i Polonię Warszawa. Pomimo, że pogoda nie dopisała, to na trybunach zasiadła w miarę stała liczba widzów. Czas na pierwsze podsumowanie moich wypadów na mecze w tym sezonie!
    Mecz nr 13 w roku 2011
    Ursus Warszawa - UKS SMS Łódź 0:2
    Widzów - 100
    Mecz niebiletowany
    +Ech ta komunikacja... Zanim dostałem się na Ursus minęła już pół godzina gry na stadionie Ursusa przez co straciłem pierwszą bramkę
    +Mecz dwóch zespołów dołujących w tabeli - Traktorki są na miejscu spadkowym, zaś UKS niedużo nad nim.
    +W zespole z Łodzi zagrali uczniacy z tamtejszej szkoły mistrzostwa sportowego. Być może widziałem w akcji przyszłych reprezentantów Polski ;>
    +To Łodzianie byli dużo lepiej dysponowani w tym spotkaniu - stwarzali dobre sytuacje, strzelali z bliska i z dala... Ursus próbował niemrawo coś sklecić, ale słabo im to szło.
    +Kibicowsko... Ursus zaprezentował chyba swoją najładniejszą flagę - Traktorland, ale nie równa to się od razu z czymkolwiek więcej... Jedynie po bramce dla UKS zaraz ozwało się "ch... w d... Łodzi.......", a gdy młodzi Łodzianie celebrowali zwycięstwo po raz drugi ta "pieśń" i klasyczne "wyp...". Kilka osób z czapeczkami Ursusa, kilka też w szaliczkach Legii.
    +Oczywiście żadnego cateringu nie było, ale nic straconego! W niedużej odległości od estadio jest Żabka, gdzie ci nieco starsi kupowali cosik mocniejszego, a ci młodsi jakieś 7 daysy, czy taniuchne drożdżówy. Mniam, mniam ;>
    Mecz nr 14 w roku 2011
    Polonia Warszawa - Widzew Łódź 0:1
    Widzów - 3500
    Bilet - 15 zł (ulgowy, trybuna główna)
    +Tradycyjnie wszyscy kibice na ostatnią chwilę zwlekali z kupnem biletów. Wasz wierny sługa też się do tej grupy zaliczał. 20 minut oczekiwania, w dodatku przede mną starszy pan oczywiście musiał się wykłucać...
    +Tu także mecz z rodzaju nizin Ekstraklasy - Widzew jednak próbuje coś grać na wiosnę, zas Polonia to całkowite dno...
    +Mecz był debiutem Piotra Stokowca jako trenera. A przecież dopiero co grał na boisku w ekstraklasie...
    +Niektórzy narzekają, że mecz poziomem dorównywał okręgówce. Ja wam powiem jedno - na pewno był lepszy niż Ursus - UKS Sms
    +Kibicowsko... pierwsze pięć (!) minut to niemy protest kibiców Polonii. Widzewiacy dużo milej spożytkowali ten czas - ganianiem się z ochroną po trybunie głównej, zresztą zasiadali sektor ode mnie ;> Potem trochę wspólnych śpiewów jednej i drugiej strony o Legii czy skandowaniem "piłka nożna dla kibiców!". Z innych wartych odnotowania wypadków - kilkuminutowy napis na trybunie VIP (?!) "Theo Thanks"... bez komentarza...
    +W programie bardzo solidna kiełbasa z sosami, kajzereczką i ogóraskiem, wszystkie podstawowe napitki (choć i tak wszyscy brali herbatę.). Działał także mały oficjalny sklepik kibica z koszulkami, kalendarzami, szalikami, kubkami i tym podobnym akcesorium ;>
    W niedzielę miałem zamiar pójść na Dolcan, ale jakoś mi się odechciało
    Na następny tydzień zaplanowałem sobie dwa zacne spektakle, w ramach obchodów Wielkiego Dnia Naszej Piłki . Dlaczego warto go obchodzić postaram się jeszcze napisać ;>
    Ku chwale Polskiej piłki!
    Kilka żałosnych zdjęć ;>
  11. mistew
    Ile to było dni? Sam już nie liczę. Liczy się jedno - it's ekstraklasa time, bejb! Pomimo iż zawodnicy ponoć solidnie przepracowali zimę, to jednak nie posłuchali się do hasła sympatycznego pana:
    http://www.youtube.com/watch?feature=playe...p;v=LHdrZpto4-c
    Tak jest, lipy nie było tylko w piątkowych spotkaniach. Z każdym następnym dniem przypomniało nam się, że ekstraklasa jednak nie jest cudownym tworem, ale przynajmniej własnym! Oczywiście warto przypomnieć sobie jeszcze na poprawę nastroju:

    Z powodów pogodowych nie raczono rozegrać meczu w Białymstoku. choć nie ma co się dziwić, pogoda nie nastrajała do biegania za piłcią raczej na żadnym Polskim stadionie. No, ale nie ma co gadać o nierozegranych meczach, zajmijmy się gwoździem programu.
    Arka - Wisła oraz Cracovia - Legia 0:1; 3:3
    Jak już wspomniałem, piątkowe mecze były bardzo sympatyczne. Choć zaczęło się smutnym akcentem - ledwie sześciu piłkarzy z Polski na boisku w Gdyni! - to potem było już coraz lepiej. Dobre akcje i znakomite interwencje bramkarzy były na szczęście czymś na porządku dziennym. Aż do czasu gdy Wojtek Skaba przepuścił piłkę, po czym na podwórku przezywali by go "dziurawe ręce". 1:0 dla Cracovii utrzymało się ledwie 10. minut. Kuba Rzeźniczak, jeden z lepszych piłkarzy w tej kolejce, przeprowadził zgrabną akcję, Kucharczyk strzela 1:1. Potem do głosu doszli obrońcy. Ot, choćby Astiz - idiotyczna interwencja, karny i 2:1. No dobra, szczerze mówiąc wcześniej w małego kłamczuszka zabawił się Saidi, dotykając piłki ręką. Później dramatyczna kontuzja Vrdoljaka, szczęśliwie nic poważnego. Niedługo potem Hubnik ładnym strzałem na 2:2. W Gdyni tymczasem niezłe sytuacje, ale bez bramek. Oj, cztery minuty po strzale Hubnika bramka na 3:2. 13. minut później wynik ustala Wawrzyniak. Na nowym stadionie Arki tymczasem Wisła po bramce Małeckiego obejmuje prowadzenie i zrównała się punktami z liderującą Jagą!
    Wnioski? 3:3 nikogo nie urządza, Wisła uciekła Legii zaś Cracovia okopała się na ostatnim miejscu. Czy drugi mecz okazał się ważny zobaczymy w perspektywie kilku następnych kolejek.
    Sobotnie mecze to był dramat. Prawdziwy dramat. Wszystkie mecze remisowe, cztery bramki, akcji prawie żadnych... A fe... Przypomnijmy sobie niechlubne mecze:
    POLONIA BYTOM - GKS BEŁCHATÓW 1:1
    RUCH - LECHIA 0:0
    ZAGŁĘBIE LUBIN - KORONA KIELCE 1:1
    Bardzo zawiodłem się na Koronie i Bełchatowie. Mimo, że Korona jest teoretycznie zespołem lepszym, nie mogła postawić kropki nad "i" w tym spotkaniu. Bełchatów to jeszcze lepszy element, z pretendentem do spadku Polonią B., ledwo ledwo zremisował. Zawiodłem się także na Lechii od której oczekiwałem bardziej ofensywnej gry. Ale taki już widać los naszej Ekstraklasy, że sobotnie mecze nie są ciekawe.
    Niedzielne mecze podsumował Castiel, za co serdeczne Bóg zapłać (Diacona nie chciałem już męczyć w tej kolejce ).
    Polonia-Górnik 0:0
    Mecz byl tak nudny jak fatalna była murawa w Poznaniu. Ale co ma Poznań do tego meczu? No w sumie nic,ale o tym meczu nie bardzo jest co pisac więc trzeba zmieniać temat. A tak na serio to słabe widowisko. Polonia gra niemal zawsze tak samo,nie wazne kto jest trenerem i pewnie nawet Mourinho by tego nie zmienił. Górnik zagrał jeszcze słabiej od gospodarzy i powinnien cieszyć się z remisu. Na koniec zagadka: kto trafi kiedy trener Bos zostanie zwolniony? W nagrodę moze prezes J.W. zrobi ze szczęśliwca trenera,ale też nie na długo.
    Lech-Widzew 1:0
    Widzew grał,Lech strzelił gola,potem Widzew znów grał,a Lech mógł strzelić drugą bramkę. W drugiej polowie niewiele się zmieniło i mimo tego że Łodzianie niby bardziej się starali to nic się nie zmieniło. Murawa nikogo nie zjadła.nikt się pod nia nie zapadł, a wniosek o posadzenie na niej kartofli został odrzucony. Wazne 3 pkt dla Lecha ale gra mistrzów kraju nie zachwyca,ale tak naprawdę w tej kolejce nie zachwyciło nic.
    Taaaak... jak widzicie serdeńka, nic szczególnego... Ale wierzę, że liga będzie się rozkręcać dlatego mimo wszystko pamiętajmy o haśle:
    Ku Chwale Ekstraklasy!
  12. mistew
    Uff... Bałem się kompromitacji, wyszło niezgorzej. Nie będę was bajerował, że oglądałem cały mecz - obejrzałem połowę 1. połowy i to też jednym okiem. Jednak ogólnie - jak rzadko kiedy - mam powody do lekkiego zadowolenia po meczu. Wygraliśmy z rywalem, którego parę lat temu mogliśmy przyjmować z pewnym przymrużeniem oka. Niestety - czasy się zmieniają, Norwegia niepostrzeżenie znów stała się mocna, a my zjechaliśmy na łeb, na szyję.
    Mecz miał właściwości magiczne - nawet zawzięci kibice przysypiali i budzili się zdziwieni po kilkunastu minutach. Bo i nie był to mecz prosty w odbiorze - szybciej krowy zaczną latać niż Polska reprezentacja stworzy ciekawy 90. minutowy spektakl. Tu raczej mieliśmy takie małe piłkarskie szachy, pasjonujące dla fachowców, dla normalnego człowieka zwyczajnie nudne. Jedyna bramka tego spotkania padła po niezgorszym strzale R. Lewandowskiego. To nie było takie "niewiadomo co" jak przy niesławnym meczu z Mołdawią. Ten mecz był konkretny to i bramka była ładna. Kibiców oczywiście nie było za wielu, w dodatku jakby byli ciszej, choć może to akustyka wczorajszego stadionu robi różnicę.
    Statystyki są drastyczne - jeden celny strzał Polski, dwa Norwegii. Obydwa zespoły wyszły i konsekwentnie grały w taktyce "murujta bramkę, a może Lewandowski/Carew coś potem z kontry strzeli.". Oczywiście, nikt nie lubi takiej gry, ale dopóki są wyniki, dopóty nie warto się czepiać. I niestety nie wiem czy taka taktyka jest na obecny poziom kadry po prostu najlepsza. Oczywiście - można czarować zwodami itp., ale skoro zaraz mamy w głupi sposób tracić piłkę, to czy jest sens? W taki sposób to se może grać Argentyna, ale nigdy nie Polska!
    Przy okazji - tym razem Polacy byli w miarę skupieni przez pełne 90. minut. Nie zawiodła ułańska fantazja - "Patrzcie, jak bronią debeściaki!" (Swoją drogą, dzięki wiadomej osobie, trochę odgrzano to już w miarę przeminięte słówko. Dawno już nie słyszałem, żeby młodsze pokolenia mówiły o kimś per "debeściak".). Było spokojnie, ostrożnie, może jeden czy dwa głupie błędy na mecz, które nie powinny się zdarzyć, ale jak na nasze standardy - spoko.
    A teraz to co wszyscy lubią najbardziej - oceny zawodników:
    Najlepsi z najlepszych:
    Kamil Glik, Arkadiusz Głowacki
    Z pewnym niedowierzaniem patrzyłem co wyczyniają ci nie najlepsi zazwyczaj piłkarze. Pełen profesjonalizm. Wręcz wspaniale wywiązali się z zadań na ten mecz. Agresywna walka o każdą piłkę i rozbijanie ataków przeciwnika. Duży plus i pokazanie że Polacy nie są gorsi od jakichś tam naturalizowanych Kolumbijczyków.
    Całkiem nieźle
    Lewandowski, Matuszczyk, Dudka, Piszczek
    Robert Lewandowski z oczywistych względów winien mieć podwyższoną ocenę. Gdyby jeszcze w Borussii tak strzelał... Adam Matuszczyk grał także spoko, zaliczył sporo odbiorów, wspaniała technika. Dariusz Dudka i Łukasz Piszczek także potwierdzili swoją wysoką dyspozycję.
    Słabio, słabiutko, słabiuteńko
    Carew, Błaszczykowski, Murawski
    Co tu robi John Carew? Po prostu od takiego weterana, znakomitego gracza spodziewałem się jednak więcej w takim meczu. A bylo tak sobie. Nie rozumiem co dzieje się z Kubą Błaszczykowskim. Chcę wierzyć, że to tylko przez te eksperymenty z ustawieniem, a nie jakiś poważniejszy regres formy. Zaś to co wyczyniał Murawski na boisku to szkoda gadać. Nie rozumiem w ogóle tego zaufania jakim obdarzył go Smuda. Zrozumiałbym gdyby wszedł na ostatnie 5. minut. Ale nie, żeby grał od pierwszej minuty!
    Reszta grała po prostu średnio.
    I to tyle. Przed naszą reprezentacją jeszcze dużo pracy... Do zobaczenia!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  13. mistew
    O rany... co ten mistew sobie wyobraża, że pisze jako tysięczny gość o Kubicy? Czy naprawdę nie ma większych problemów na świecie? Biedne dzieci w Etiopii domki z g... budują, a on płacze o jakiegoś Polskiego kierowcę. Altruiści się znaleźli... Gdyby naprawdę tak się przejmowali o wszystkich i wszystko na świecie byłoby pewnie lepiej. No ale nic.
    Szczegóły znamy niemal wszyscy. Jakiś amatorski, nikogo nie obchodzący wyścig we Włoszech, niedaleko Lazurowego Wybrzeża. Robert był największą gwiazdą. Nieomal godzinę jechał bez żadnych przeszkód, gdy gruchnął w barierę. Nie chcę wiedzieć jak wyglądała nasza gwiazda F1 po wyciągnięciu z wraku. To raczej nie było przeżycie z gatunku "lekkich". Gdy ja dowiedziałem się o tym myślałem, że ktoś robi sobie jaja. Niestety, taka reakcja następuje u mnie niemal zawsze: "Rozbił się prezydencki Tupolev, ale ktoś jest dowcipny, hehehe". Ano tak, przepraszam, miał być jakiś miesiąc bez tego tematu czy coś...
    Jak zwykle w takich przypadkach docierały do nas różne "półprawdy", "nie do końca potwierdzone informacje" czy "informacje od anonimowych ludzi u źródła". Dobrze wiecie, iż takie informacje należy brać z dużym przymrużeniem oka, bowiem często potem jest tylko kłopot z odkręcaniem sytuacji. W końcu w miarę sensowny komunikat. Było dosyć nieciekawie, to już jest takie trochę balansowanie na granicy życia i śmierci.
    Nie wiem czy każdy dałby radę się odrodzić. W Kubicę akurat wierzę, bo to silny psychicznie i fizycznie chłop, który już z nie takich opresji wychodził cało.
    Jeszcze dwie sprawy:
    *Nie zamierzam piętnować Kubicy za to, że udał się na ten wyścig. W sumie jeżdżenie w tego rodzaju zawodach może być jego sposobem na życie po zakończeniu kariery w F1. Po drugie to zawsze dobre przetarcie przed sezonem, mimo że specyfikacje bolidu Lotus Renault i Skody z oczywistych względów się różnią.
    *Jestem ciekaw, kto za Kubicę? Mamy w Lotus Renault dwóch trzecich kierowców i to pewnie Bruno Senna usiądzie za kierownicą bolidu. Mimo iż do sławnego krewniaka - Ayrtona - się nie umywa. Reszta kierowców to raczej chwyt, żeby zgromadzić sponsorów (Chiny, Malezja...)
    Dobra, na dziś to tyle, przepraszam że tak krótko. Na koniec tradycyjne - Robert trzymaj się!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  14. mistew
    Teoretycznie powinienem się cieszyć. "Patrzcie ludzie, reprezentacja Polski wygrała mecz!" Ale powiedzmy sobie szczerze - tu nie ma się z czego cieszyć.
    Na jakimś kompletnym zadupiu - Vila Real (ja w swojej naiwności myślałem początkowo że grają w tym Villarreal, znanym z niezłego klubu) Polska reprezentacja "C" zmierzy się z Mołdawską reprezentacją "B" (?). Pewnie jak zwykle wiele osób podeszło do meczu z pobłażaniem - "Co tam jacyś Mołdawcy, nie znam od nich ani jednego gracza, nasi zawodnicy rozniosą ich w pył". Jestem ciekaw, czy Mołdawscy kibice myśleli tak samo. W sumie to raczej ich kluby wygrywały z naszymi w europejskich pucharach...
    W sumie z tymi nieznanymi z Mołdawii to nie do końca prawda. Ja nalliczyłem trzech których rozpoznałem - Alexandru Suvorov, piłkarz, który gra lepiej w reprezentacji niż w Cracovii, a mnie się mylił z Arpadem Majorosem (ktoś go jeszcze pamięta???). Prócz tego mieliśmy spotkanie po latach z Anatolijem Dorosem, pamiętam tego uśmiechniętego młodzieniaszka w koszulce Legii, który potem przeniósł się do... Polonii (rzadkie zjawisko), a potem próbował jeszcze sił w Koronie, ale ogólnie się jakoś nie zapisał w pamięci. Trzecim jest Alexandru Epureanu, choć nie wiem skąd go kojarzę...
    Przed meczem było jeszcze lekkie zamieszanie z Polonią, ale nie piszmy tu o nim.
    Jak to zwykle bywa, dla zdrowo walniętych fanatyków nie ma miejsca do którego nie mogliby się dostać. Więc czym jest dla nich Portugalia? Mimo to frekwencja była typowo sparingowa - 150 osób (według "Rzeczpospolitej") lub 250 (według "Przeglądu Sportowego", który jednak lubi zawyżać wyniki). Grupka z Mołdawii oczywiście też była, ale raczej skupiła się na oglądaniu meczu. Nasi kibice zresztą też rzadko się odzywali, chyba jednak warto by było wcześniej trochę skonsultować repertuar... Oczywiście nie zabrakło też, na mój gust już lekko passe, "PZPN, PZPN, j.., j... PZPN...
    Żeby poznać się na tym meczu wystarczyły już pierwsze minuty. A na C+Sport 2, grał Inter z Romą. Ach, czemu człowiek odnajduje masochistyczną przyjemność w oglądaniu tej kopaniny? Co lepsze - to zawodnicy Mołdawii mieli lepsze okazje strzeleckie! W bramce jednak bardzo dobrze spisywał się Sandomierski. I wtem... 15. minuta, prosty sygnalizowany strzał Plizgi, a bramkarz Mołdawii puszcza przedniego babola! Co za wstyd. Zresztą od razu widać to wk... na twarzy bramkarza. No cóż, więcej fuksa niż techniki.
    Ogólnie sporo dymu robił Doros, ale gdyby jeszcze miał choć trochę celności... Były też sytuacje nadające się na kasetę "Piłkarskie jaja". Zamieszanie w polu karnym, a Kucharczyk po prostu łapie się za głowę i nie robi nic żeby zapobiec utracie bramki. A niektóre podania... Toż to już na podwórku gra się lepiej.
    Zresztą byłem tego samego dnia na małym sparingu Błyskawicy Warszawa z Tajfunem Jartypory. Kameralna atmosfera, w szczytowym momencie 7. widzów na trybunach. Jedna drużyna z B-klasy, druga z A-klasy. A nie było wcale gorzej. I naprawdę gra zawodnika Tajfunu z "7" na plecach była bardziej porywająca od Kucharczyków i Nowaków razem wziętych. Naprawdę, poziom meczu reprezentacyjnego nie był wcale taki znakomity.
    Muszę się wam przyznać - po pierwszej połowie wyłączyłem ten mecz. Mam lepsze rzeczy do roboty.
    Z gazet dowiedziałem się potem, że Mołdawia przeważała, ale nie potrafiła tego udowodnić. Czyli nic nie przegapiłem.
    ***
    Jakieś wnioski? Niezbyt. Bo i ten mecz był o nic. Grajkowie prawdopodobnie jeden, jedyny raz spotkali się w takim składzie, a kilku pewnie już nigdy nie wystąpi z orzełkiem. Jeśli ktoś lubi statystyki może się jeszcze ucieszyć, że kolejny mecz wygrany i chyba lecą punkty do rankingu FIFA (?). Ale to takie tam głupoty... Nieciekawy mecz, w sumie można było go z czystym sumieniem nie oglądać.
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  15. mistew
    Witajcie! Dziś podsumujemy sobie trochę jak szło drużynom z Warszawy i okolic w ligach od Ekstraklasy do II w rundzie jesiennej tego sezonu. Nie ma co robić dłuższych wstępów, czas zaczynać!
    Legia Warszawa

    Za nasze miasto
    I za te barwy
    Oddamy całe życie swe
    Zwyciężaj dla nas
    My zwyciężamy
    Legio Warszawa, kocham Cię
    Najpopularniejsza w Warszawie, znienawidzona wśród kibiców innych drużyn, mająca jednak fanów w całej Polsce. Tak w skrócie można opisać Legię Warszawa. Największym wydarzeniem tego lata było z pewnością otwarcie całkowicie odnowionego stadionu przy Ł3. Na rozpoczęcie przyjechał Arsenal Londyn, mecz skończył się wynikiem w rodzaju 5:6, czy jakoś tak. Zagraniczny zaciąg w postaci Antolovića, Manu, Bruno Mezengi zdecydowanie in minus. Jedyny dobry transfer to ten Vrdoljaka, wniósł trochę jakości do linii pomocy. Ugodą zakończył się konflikt na linii kibice-ITI, więc jesienią Legia znów stała się modnym adresem w Warszawie.
    Jeśli zaś chodzi o Ekstraklasę, to początki były bardzo trudne. Wymęczone zwycięstwa, hańbiące porażki, to codzienność. Na dobre zmieniło się w dość niespodziewanym momencie - po niezwykle męczącym dla oka meczu z Widzewem. Potem przyszły zwycięstwa nad Koroną czy Jagiellonią. Dla równowagi jednak, przegrali aż 4:0 w meczu z Wisłą.
    Chwałę jednak przynosi im drużyna Młodej Ekstraklasy, która dzieli i rządzi w tych rozgrywkach. Niestety - większość tych młodych zdolnych pewnie nigdy nie zagra w seniorach.
    Polonia Warszawa

    Za te czterdzieści lat!
    Za trzeciej ligi smak!
    Na Mistrza Polski przyszedł czas!
    To Polonia Warszawa!!!
    I przyjdzie taki dzień!
    Ten ukochany dzień!
    Gdzie mistrza Polski będzie mieć!
    Konwiktorska numer 6!
    Klub dla koneserów i wszystkich lubiących sympatyczny klimat. Kij z tym, że "Legia ma 90% miasta, a Polonia 10%". Statystyki nie są tu ważne. Polonia silnie mnie uzależnia. I nie myślę o pójściu na odwyk. Sezon 10/11 zaczął się tak pięknie... Jak głosi jedna z przyśpiewek - "wygraliśmy mecz kolejny, strzeliliśmy bramki dwie, na pierwszym miejscu w tabeli, znowy znaleźliśmy się". Słuszne słowa... Zwycięstwa 2:0 nad Górnikiem, 3:0 nad Legią i 2:1 nad Zagłębiem mogły być początkiem czegoś pięknego. Potem wszystko się zawaliło. Konflikt prezesa z trenerem i rezygnacja tego drugiego. Drużynę objął Janas, który może kiedyś był dobrym trenerem, ale w Polonii jakoś tego nie udowodnił. Remisując z cienkimi drużynami i przegrywając z mocnymi Polonia jest teraz na samym środeczku tabeli. Drużyna Młodej Ekstraklasy także gra raczej rolę przeciętniaków w naszej lidze.
    Dolcan (Ząbkovia) Ząbki

    W trzech kolorach mieni się, (x2)
    czerwień, granat oraz biel, (x2)
    kocham ją, a ona mnie, (x2)
    jej oddałem serce swe, (x2)
    w trzech kolorach ona gra, (x2)
    to jest nasza Ząbkovia. (x2)
    Gdybym był jakoś super against modern football powinienem mówić właśnie Ząbkovia. Jednak dla porządku będzie Dolcan. Dolcan, który gra strasznie słabiutko w tym sezonie. Już te całe 13 punktów, które zdobył można uważać za sukces, gdyż jednak dość wyraźnie odstaje od stawki. Oczywiście - nie skreślam tej drużyny, ale na wiosnę czeka ją ostra walka o pozostanie na zapleczu Ekstraklasy. Przy okazji warto wspomnieć, że to na stadionie w Ząbkach odbył się debiut (lub jeden z pierwszych meczy) trenera Maaskanta w roli trenera Wisły, która wygrała tu w 1/16 PP 1:0.
    Często narzeka się na frekwencję w I lidze. Dolcan jest tego koronnym przykładem. Ot, mecz z Górnikiem Polkowice. Ile było osób, że narzekam? 800? Nie bądźmy śmieszni - okrągłe 170 głów. A mecz grano w sobotę! No chyba, że był jakiś protest kibiców, o którym nigdzie nie słychać. Dolcan zamyka tabelę I ligi.
    Świt Nowy Dwór Mazowiecki

    Świt, Świt Nowy Dwór!!!
    Świt, Świt Nowy Dwór!!!
    Pamiętacie jeszcze? Czasy kiedy w ekstraklasie grały takie twory jak Lukullus Świt NDM czy Szczakowianka Jaworzno? Brrr... Jednocześnie wydaje się, że minęło już jakieś 100. lat... Świt po ubabraniu się w korupcji teraz powolnie wychodzi na prostą. Zajmuje aktualnie drugie miejsce w II lidze i myślę, że jeśli nie będzie żadnych strasznych zmian to możemy w przyszłym roku mieć kolejnego przedstawiciela Mazowsza w I lidze. Boisko już teraz odpowiada wymogom... (można je zobaczyć, jadąc koleją po węźle Warszawa - Gdańsk).
    Poza tym w II lidze grają także:
    GLKS Nadarzyn

    OKS Otwock

    Znicz Pruszków

    Moja wiedza o tych drużynach jest jednak zbyt mała, żeby sklecić z tego sensowny wywód.
    I to już tyle na dziś. Ku chwale futbolu mazowieckiego!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  16. mistew
    Zapewne mało który z forumowiczów FA miał lub ma problem z jąkaniem. I mnie ominął ten problem, choć domyślam się jak to musi być ciężko. Za każdym razem gdy chcesz z kimś porozmawiać, boisz się czy znowu się nie zacznie... Kupno gazety w kiosku urasta do strasznego problemu. A co jeśli... jesteś drugi w kolejce do tronu jednego z ważniejszych imperiów? O właśnie takim problemie opowiada uroczy film Toma Hoopera "Jak zostać królem", który właśnie wszedł na ekrany Polskich kin.
    "Oh who would ever want to be king?", śpiewa zespół Coldplay w piosence "Viva la vida". Odpowiadam - nie wiem, ale na pewno nie chciał być nim Bertie. Czy raczej Albert Frederick Artur George Windsor, książe Yorku. Zawsze był zmieszany z błotem - to jego starszy brat Edward był tym pięknym i najlepszym. Albert się jąkał, miał krzywe nogi i w dodatku był mańkutem. Dwie ostatnie "niedoskonałości" zlikwidowano we wczesnym dzieciństwie. Oczywiście przymuszaniem i noszeniem jakichś dziwacznych oprzyrządowań. Zostało tylko jąkanie.
    Pamiętejmy, że film jest oparty na faktach. Wielka Brytania, lata 30. Początek ery radia - diabelnej machiny dla kilku postaci z filmu. Książe Albert ma wygłosić przemówienie na stadionie Wembley. I się zaczyna... Co za wstyd! Książe, który nie potrafi wydusić słowa! Zrozpaczona żona, królowa Elżbieta szuka kompetentnego logopedy. Niestety pomimo różnorakich terapii (choćby absurdalna, poprzez palenie papierochów) nic nie daje rezultatów. W końcu pewnego dnia trafia do Lionela Logue'a, speca od wad wymowy. Mimo, że ten Australijczyk stosował dziwaczne metody to jednak one działały! Tak zaczyna się ten niesamowity film, pełen swoistego uroku.
    Jak już wspomniałem jest to dramat historyczny, w którym jest dużo faktów. Cały czas przewijają się nam postacie mniej lub bardziej znane. Prócz Edwarda i Alberta, widzimy też Jerzego V, czy Winstona Churchilla, premiera Baldwina i córki Alberta, Elżbietę i Małgorzatę (ciekawe, że w polskich napisach "Elizabeth" przetłumaczyli, ale już "Margaret" pozostawili). Obserwujemy też znane wszystkim pasjonatom historii wydarzenia. Przemówienia Bożonarodzeniowe Jerzego V, problem z miłością Edwarda, kończącą się abdykacją tego króla, czy też w końcu przemówienie do rodaków Bertiego na samym początku II wojny światowej.
    Kurczę, myślę i myślę, ale raczej nie jestem za tym, żeby szufladkować ten film jako stricte historyczny. Jeśli lubicie się pośmiać, szczególnie z angielskiego humoru, to ten film także zawiera takie wątki! No i jeszcze jedno - ten film jest bardzo spokojny. Właściwie pasowałoby doń określenie "teatralny". Bo i nie ma tam za dużego przepychu, o efektach specjalnych nie wspominając. Raczej stawiamy na narrację, grę aktorską i błyskotliwe dialogi. Takie kino uwielbiam!
    Tradycyjne słówko o aktorach - śmiem twierdzić, że Colin Firth w końcu jest na fali wznoszącej. Ostatnie kreacje takie jak "Samotny człowiek" i także ta w tym filmie gdzie gra króla udowadniają, że to bardzo dobry aktor. Niestety schrzanił wcześniej sprawę angażując się do tych wszystkich komedyjek romantycznych, przez co chyba go troszkę zaszufladkowano. Geoffrey Rush jako logopeda Lionel udowadnia że zna się na fachu aktorskim. Inne postacie też dają radę, raczej nie mogę się do żadnej szczególnie przyczepić.
    Inna sprawa, że kino historyczne wymaga choćby powierzchownego podobieństwa odtwórców do oryginału. Tu jest ekhem... dyskusyjnie. Tak patrzę i patrzę i Colin Firth za nic mi nie przypomina Jerzego VI. Lionel Logue też raczej nie wyglądał jak Rush. Za to już Helena Bonham Carter jest podobna do Elżbiety. No i przede wszystkim - król Jerzy V ! Byłem zachwycony robotą charakteryzatorów, dzięki czemu król Jerzy był odwzorowany wręcz idealnie!
    I taki to właśnie uroczy film. Porusza problem jąkania się, pokazuje prawdziwą męską przyjaźn (bez tych głupich dzisiejszych domieszek), jest też na moje deczko monarchistyczny. Ale w sumie jeśli chodzi o Wielką Brytanię to uważam, że monarchia pasuje tam idealnie, i nie wyobrażam sobie "prezydenta Wielkiej Brytanii"... bleee...
    Jest też pokazana rodzina królewska z owego czasu. Rodzina okrutna. Ojciec-tyran z jednego dziecka się wyśmiewający, a drugiego całkiem odizolowawszy od społeczeństwa, gdyż cierpiał na padaczkę. A matka... matka, która nie umie choćby pocieszyć syna... To jest dramat! Oczywiście prócz rodziny Alberta w której jest całkiem przyjemnie i czuć wzajemną miłość.
    Przy okazji strasznie mnie ciekawi czy królowa Elżbieta obejrzała film, a jeśli tak jakie miała po nim odczucia. Strasznie mnie to ciekawi.
    Tak czy inaczej ogromnie polecam Wam ten film. Ponoć jest jednym z głównych kandydatów do Oscara. W porównaniu z zeszłym rokiem i głupią bajeczką o smerfach z ekologicznym przesłaniem, w tym roku rozumiem ten wybór. Powtarzając za "Washington Post" - "Idźcie! Bawcie się!"
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  17. mistew
    Jedną z przykrych cech lat 20xx jest fakt, że przychodzi nam żegnać coraz więcej prawdziwych legend kina, ludzi, którzy ukształtowali rozrywkę kinową na przyszłe lata. Z wielkim smutkiem odnotowałem kolejny taki przypadek. W wieku 78 lat zmarł John Barry, postać bez mała kultowa. Kim on był...?
    John Barry Prendergarst, urodził się w 1933 roku w Yorku w Wielkiej Brytanii. Autor naprawdę charakterystycznej muzyki filmowej, zapadających w pamięć motywów przewodnich. W sumie za coś musiał zdobyć te pięć Oscarów! Działać zaczął w latach 60. i pracował do końca lat 90., kiedy to pogłębiająca się choroba uniemożliwiła mu dalsze komponowanie. Zmarł 30 stycznia tego roku w Nowym Jorku na zawał (co za ironia, urodzić się w Yorku, umrzeć w New Yorku). Dla wszystkich fanów filmów z Jamesem Bondem, czy po prostu miłośników muzyki filmowej. Wielka strata...
    Wielu uwielbia muzykę z "Tańczącego z Wilkami", ja sam uważam ją za jedną z lepszych z utwórów filmowych...

    Jeśli lubicie seriale sensacyjne, słyszeliście pewnie o "Partnerach" z Rogerem Moorem i także niedawno zmarłym Tonym Curtisem. Także tam skomponował on muzykę.

    No i James Bond...
    http://www.youtube.com/watch?v=V-5f8IWXCTI
    A także "Pożegnanie z Afryką", "Chaplin" i jeszcze kilkanaście pięknych utworów, podbijających serca na całym świecie.
    Spoczywaj w pokoju John... I oby przybyło godnych następców mistrza.
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  18. mistew
    Rok 2010 pomijając jego wszystkie wady i zalety, był też okazją do odwiedzenia kilku bardziej lub mniej zacnych widowisk sportowych. Dziś sobie je po troszeńku podsumuję. Oczywiście nie będę tu pisał o wszystkich. Tylko o tych, które najbardziej mi zapadły w pamięć.
    http://img833.imageshack.us/img833/8497/img3945tw.jpg
    1. Polonia - Legia 1:0
    Niesamowite przeżycie... Ciepły majowy wieczór, 29. kolejka Ekstraklasy. Polonia miała to przegrać, a Legia spokojnie zakwalifikować się do Europejskich Pucharów. Jeśli miałbym przejść na super-patetyczny ton to rzekłbym - Bóg był tego dnia Polonistą (i Lechitą, pozdrowienia dla głowy Jopa). Wysmarowałem zresztą swoją drogą z tego meczu zacną relacyjkę, do wglądu tutej: KLIK!. Deczko chaotyczna, ale dobrze oddaje nastrój meczu. Tamtego dnia nawet "Za te 40. lat" śpiewało się inaczej...
    2. AS Roma - Udinese 2:0
    W Warszawie zimno, zimno, mróz, a ja na Stadio Olimpico w Rzymie! Straszna pogoń za biletami zakończona sukcesem. W sumie wrażenie jest spowodowane głównie hymnem AS Romy odśpiewanym przez kibiców. Po prostu ciary mi przeszły po plecach... Sam mecz też był niczego sobie, choć raczej nic mi się jakoś super nie utkwiło w pamięci
    3. Polska - Bułgaria 2:0
    Mecz był super, ale... zawaliliśmy to panowie. Czy nawet spieprzyliśmy. My, Warszawiacy. Nieważne, kto zaczął, ważne że przyśpiewki "Polonia K, Polonia S..." czy "LTSK", nie powinny mieć miejsca na meczach reprezentacji. Tam powinniśmy być wszyscy "jedną rodziną"... Pomimo tego absmaku, sam mecz był bardzo fajny, i do dziś go z przyjemnością wspominam.
    4. Millwall - Hull City 4:0
    Sympatyczne sierpniowe popołudnie, 14. sierpnia. Millwall, które dopiero co awansowało podejmuje spadkowicza - Hull City. Już przed meczem jakiś reporter z radia chciał mnie prosić o parę słów... Kurna, żałuję że się nie zgodziłem, cała Brytania by poznała mój pokaleczony angielski... Sam mecz był jak to się mówi "pure British". Typowa angielska walka o każdy centymetr boiska, ostre wycinanie równo z trawą i prawie że zero dryblingu. Aż dziw, że Millwall wygrało aż czterema bramkami. Ach, ciekawostką jest fakt, że dowiedziałem się dopiero po powrocie do Warszawy, iż Millwall to ponoć najwięksi tamtejsi "hool's". Na samym meczu nie było tego widać
    5. Polonia - KGHM Zagłębie 2:1
    Przez ten mecz skróciłem swój pobyt w Londynie, ale... nie żałuję! To była w zasadzie dla mnie jedyna okazja, żeby spojrzeć na kunszt trenera Bakero i znakomitą grę Polonistów. Potem wszystko zaczęło się paprać... Relacja z meczu u kolegi MattiegoR HYC!.
    Polonia - Zastal Zielona Góra 86:66
    Może trochę pozakonkursowo, ale nie mógłbym nie napisać o żadnym meczu kosza, który to stał się moją ostatnią pasją. Zazwyczaj mecze Polonii są pełne wyrywania sobie punktów do ostatniej minuty, a tu przyjechał wicelider i od pierwszych minut Polonia przeważała! Naprawdę pokrzepiający mecz, chyba najlepszy w tym sezonie.
    I to już tyle! Rok 2010 pod względem meczów nie był taki zły. Ciekawe jaki będzie ten rok...
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  19. mistew
    Jak może ktoś zauważył - choć szczerze wątpię - od miesiąca nic nie pisałem. Długa to była przerwa - powiem więcej - nigdy takiej dotychczas nie było. Zaczęło się od zwykłej niechęci, a potem lenistwa. Ale nie ma tego złego... Pomyślcie sobie, że dzięki mojej przerwie nie przeczytaliście (tzn. kto by przeczytał, ten by przeczytał hehe):
    -że Polonia ma nowego trenera - Theo Bosa. Swoją drogą jest to postać tak anonimowa, że i tak nie za dużo bym wam napisał.

    -artykułu pełnego bulwersacji i oburzenia o Złotej Piłce dla Leo Messiego, którego jakoś osobiście nie cenię. (nie pytajcie dlaczego, po prostu tak jest.)
    -płaczliwego tekściku o tym, że mnie rodzice pewnie nie puszczą na wyjazd (w sumie jaki to wyjazd...) na derby stolycy 2011.
    -kolejnego głupiego tekstu o komisjach, raportach i zaprzaństwie. Polityka to jednak kawał g...
    -opowiastek o biciu rekordu guinessa w ilości osób wchodzących do jednego kibla. Nie wiem jaki jest ten rekord, nam wyszło na razie 19....
    -przy okazji opowiedziałbym cool story o śpiewaniu na pełnej k*** starego hiciora "If I coukld turn back time" na angielskim. Efekty były ciekawe...
    -relacji z czterech meczy koszykarskich Polonii Warszawy i jednego sparingu Młodej Ekstraklasy (grubo, średnia jeden mecz na tydzień!)
    -o zabawie w groundhopping, którą to w tym roku będę praktykował.
    -pewnie bym też przyszpanował, że mam bilet na pewne wydarzenie, ale teraz z jakiejś skromności nie powiem wam na jakie
    -byłoby też parę niby "życiowych" tekścików
    -i recenzje książek Vladimira Volkoffa też.
    -co nie zmienia faktu, że... nie złożyłem Wam życzeń na nowy rok
    -i nie podsumowałem starego muzycznie
    -a także nie podsumowałem rocznika 2010 dla Polonii, w którym miał się zawierać poemat (!) o Jose Mari Bakero (!!) na melodię "Małego księcia" (!!!!!!111)
    Uff... to chyba tyle. Jednak przez ten miesiąc wpadło mi parę innych pomysłów i pewnie je wykorzystam. Jutro zaś planuje recenzję "Jak zostać królem" na który to film wybieram się dziś wieczór.
    Miłego piątku!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
  20. mistew
    Powoli rok 2010 odchodzi do historii, to chyba dobry czas do rozpoczęcia podsumowania wydarzeń tego roku. Na pierwszy ogień idzie nasza Ojczyzna, gdzie działo się strasznie dużo. Teraz zobaczymy to w dość pobieżnym skrócie... Oj, działo się...
    Styczeń

    Czyli Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i jej akcja na doposażenie klinik w specjalistyczny sprzęt onkologiczny. Jak zwykle w akcje włączyło się wiele osobistości i to jest właśnie piękne! W polityce warto przypomnieć, że Jerzy Kropiwnicki został odwołany z funkcji prezydenta miasta Łodzi.
    Przeskakujemy dwa miesiące, podczas których nie działo się za wiele, chyba że jakieś spory w polityce, ale czy jest w tym coś nowego? A kwiecień 2010 zapadł w pamięci każdego, choćby teraz się tego wypierali... Jeszcze na początku rocznica śmierci papieża, potem wizyta Tuska w Rosji i ten 10 kwietnia... A przecież z rana to był taki piękny dzień... I potem nagle gruchnęła wieść. Samolot z prezydentem się rozbił. Cała Polska w zasadzie okryła sie w żałobę, choćby te... hmm... do wtorku chyba było spokojnie. W niedzielę przyleciała trumna z ciałem prezydenta i wtedy jeszcze masa Warszawiaków poszła oddać hołd ofiarom.

    W następne dni zaś były kilometrowe kolejki do Pałacu Prezydenckiego, też aby oddać hołd wystawionym tam trumnom z ciałami prezydenta i prezydentowej. Harcerze wystawili krzyż przed pałacem i było spokojnie.... do czasu. W okolicach wtorka ogłoszono decyzję, że Kaczyński zostanie pochowany na Wawelu. I się zaczęło... podsyciła to głównie "Gazeta Wyborcza" czyli jedyna gazeta "głosząca prawdę" (tiaaa...). Były ponoć jakieś protesty i inne takie, co prawda jakoś niezbyt ich uświadczyliśmy, ale co tam...
    W sobotę 17. kwietnia odbyły się uroczystości w Warszawie, machnąłem nawet wtedy okolicznościowy wpisik, zaś 18. były te uroczystości na Wawelu. I na razie spokój. Ogólnie większa część kwietnia była poświęcona rozpamiętywaniu ofiar i już nic się nie działo.
    MAJ

    Maj to końcówka polskiej Ekstraklasy, gdzie "majstra" zdobył Lech Poznań, po zaciętej walce z Wisłą Kraków. Radosny nastrój 15. maja, dnia kiedy Lech został mistrzem, przyćmił dzień następny kiedy to Odra i Wisła wezbrała i w południowej Polsce rozpoczęła się powódź. Myślę, że to było najgorsze wydarzenie tego roku. Niesamowita liczba osób straciło dach nad głową, a także dorobek całego swojego życia. A wszystko przez żywioł, spotęgowany jeszcze ignorowaniem ostrzeżeń przez władze lokalne. Co za idiotyzm! Rzeki postępowały na północ i zatapiały praktycznie każdą napotkaną mieścinę.
    Jakieś 10 dni później chwilowo mieliśmy powódź z głowy. Na szczęście. Na koniec tego dziwnego miesiąca gratka dla fanów muzyki. Występy AC/DC na Bemowie, a parę dni później stadion Polonii przeobraził się w scenę (nie wyobrażam sobie zbytnio tego...) koncertu Eltona Johna.

    Czerwiec
    Czerwiec to dla wielu najpiękniejszy miesiąc w roku, niestety w tym roku znowu przyniósł raczej kłopoty...
    1. czerwca opublikowanie stenogramów z czarnych skrzynek, wiecie tych, co to miało być "Jezus Maria", a było "k**wa mać". Społeczeństwo nie napatrzyło się jeszcze dobrze, kiedy to następnego dnia zaczął się drugi etap powodzi. Właściwie nie wiem czy była gorsza od pierwszego etapu. Na pewno obydwie pochłonęły zbyt wiele domostw... 6. czerwca błogosławionym ogłoszono Jerzego Popiełuszkę, zaś 16. czerwca było wydarzenie raczej z drugiego bieguna, wielkie święto wszystkich fanów metalu, czyli wielka czwórka na lotnisku na Bemowie! 20. czerwca I tura wyborów prezydenckich, do II tury przechodzą Kaczyński i Komorowski, zaś zaskakująco dobry wynik uzyskuje Janusz Korwin-Mikke.
    Lipiec
    No i się zaczęło... właśnie w tym miesiącu zaczęła się afera z krzyżem, jednak nie będę jej tu dokładnie przytaczał... 4. lipca zabawa w wybory prezydenckie się skończyła, prezydentem zostaje Komorowski, jednak po długiej i zaciętej batalii. Jeszcze ciekawiej było 17 tego miesiąca kiedy jednego dnia były obchody bitwy pod Grunwaldem i parada równości. Piękna zbieżność terminów....
    Sierpień
    Walka o krzyż nabiera rumieńców, a prócz tego Komorowski zaprzysiężony na prezydenta, machnąłem wtedy wpis, pamiętam o tym! Ogółem raczej spokój, chyba że kogoś radują kontrowersje co do Smoleńska...
    Wrzesień to miesiąc otwarcia stadionu w Poznaniu. Fajnie, że budują te nowe obiekty! A, 6. stycznia znów dniem ustawowo wolnym od pracy!
    Październik to konkurs Chopinowski, z kontrowersyjnym werdyktem
    Listopad to czas schizmy w PiS i założenie tego nowego koła poselskiego Polska Jest Najważniejsza. Zobaczymy co z tego wyjdzie... Poza tym wybory samorządowe, raczej zwycięstwo PO w nich. A w Warszawie otwiera się centrum nauki Kopernik!
    No i teraz mamy grudzień, czas względnego spokoju.
    I tak kończę to podsumowanie, może było nazbyt lapidarne i w wielkim skrócie... przepraszam, ale lepiej nie potrafię.
    Jaki będzie następny rok? Zobaczymy...
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
  21. mistew
    Ahh... 27. grudnia.... Jak nic, koniec ze świętami na dobre... 10. miesięcy? Niestety czas, kiedy zaczyna człek myśleć już o Bożym Narodzeniu, a co za tym idzie i gwiazdce i kupnie prezentów ulega gwałtownemu przyspieszeniu. Teraz jest to już początek listopada, a gdyby nie tradycja związana z Wszystkimi Świętymi, reklamy gwiazdkowe byłyby jeszcze wcześniej. I pewnie za parę lat będą, o to się nie martwcie, kotki.
    ***
    Jak mi minęły święta w tym roku? Zwyczajnie. Równie dobrze to mógłby być 24. lipca czy lutego. Dlaczego? Po prostu odczułem to jako parę dni grubszego luzu, bez żadnych zobowiązań względem nikogo. Radio przygrywało oczywiście od jakiegoś czasu hamerykańską tandetę w postaci "Last Christmas" czy innego "All i want for christmas...", dla niektórych dzieł "legendarnych" czy "kultowych" dla mnie raczej wkurzających. A przecież są ciekawsze piosenki...
    http://www.polskieradio.pl/6/242/Artykul/2...-Last-Christmas
    ***
    Atmosfera świąt? hehe, dobre sobie. U mnie to równie prawdopodobne co zobaczenie... no nie, nie mam odpowiedniego porównania. No, ale wiecie. Niby człowiek obje się jak prosie kapustą czy pierogami, a jednak ta cała "magia świąt" to bardziej powtarzany slogan w tv niż coś prawdziwego.
    ***
    Nie, nie oglądałem żadnego Kevina ani nie miałem Coca-Coli na świątecznym stole. Bo i po co? Do życia nie jest to potrzebne.
    ***
    Byłem w kinie na "Tron: Dziedzictwo", myślę, że w najbliższych dniach możecie się spodziewać jakiejś recenzji, choć wiecie jak to bywa z moimi obietnicami...
    ***
    Obejrzałem też teatr telewizji Kobra, dokładniej ciekawy spektakl zatytułowany "Samolot do Londynu". Jak ktoś lubi tego typu filmy to z całym przekonaniem polecam.
    ***
    Dziś zaś byłem na małych zakupach, i centra handlowe przeżywają naprawdę oblężenie...
    A teraz idę już czytać Jakuba Wędrowycza, a potem grać w F1 2010... życie jest piękne, kiedy można się trochę poobijać!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
  22. mistew
    Witajcie! Mniej więcej minął miesiąc od rozpoczęcia sezonu rozmaitych sportów zimowych. Po niedawnych sukcesach Polaków przynajmniej dwie dyscypliny przyciągają przed telewizję masę spragnionych kibiców sukcesu. A jak sobie radzą nasi bohaterzy? Zapraszam do tego krótkiego podsumowania naszych orłów-sokołów.
    skoki narciarskie

    Nasza popisowa dyscyplina, na świecie przecież z Polaków znają tylko Jana Pawła II i Adama Małysza. Pamiętam kiedyś taką bajeczkę i niestety raczej jej nie dowierzam, no bo skoki narciarskie to nie aż tak popularna dyscyplina. Jak może pamiętacie w sezonie letnim naszym szło wyjątkowo dobrze i na zimę już pompowano wielki balon oczekiwań. Niestety jak to bywa, pierwsze konkursy się nie udały i już płacz i zgrzytanie zębów. Po raz kolejny próbowano młodego Klemensa Murańkę i znowu mu nie szło. To przykre, ale chyba nie będzie jednak talentem na miarę Małysza. Reszcie też początkowo nie szło, zawodził przede wszystkim Kamil Stoch, w tej chwili pierwszy następca mistrza. Najlepiej Małyszowi szło w Engelbergu (2. i 3. miejsce, a mógł mieć nawet pierwsze!) oraz Lillehammer (5. miejsce). Ogólnie Engelberg to jakieś szczęśliwe miejsce, Hula też tam jakimś cudem znakomicie skoczył. Teraz w sumie czekamy tylko na eksplozję formy młodych Kubackiego i Miętusa. Jeszcze przyjdzie ich czas!
    biegi narciarskie

    Nowy narodowy sport Polaków... Bo Justyna Kowalczyk. Cóź, mnie jakoś nigdy ta dyscyplina nie rajcowała, częściej po prostu rzucałem okiem na klasyfikację końcową, gdzie kiedyś Kowalczykówna zajmowała miejsca w drugiej czy trzeciej dziesiątce, a dziś jest na szczycie... to się nazywa odnieść sukces! Biegi narciarskie to też dobra okazja żeby ponarzekać na tych złych Norwegów, co to robią wszystko żeby Justyna przegrała. Sędziowie są przeciwko niej, alergiczki też, brakuje tylko Żydo-Masonerii. No dobra, taki brzydki żarcik, a sprawa wydaje się poważna, choć nie wiem na ile. Niestety, sama Kowalczyk wiosny nie czyni, więc podczas sztafety nasza reprezentacja za dobrze nie wygląda, szczególnie przez ten idiotyzm z braniem dopingu przez Kornelię Marek. Wybaczcie, ale to naprawdę trzeba być idiotą, żeby brać tego typu środki. Ogólnie w tym roku na razie Kowalczyk jest w cieniu Bjoergen, ale wszystko przed nią. Będzie dobrze, czuję to...
    biathlon
    Czyli Tomek Sikora, od zawsze i na zawsze! W ostatnich miesiącach już może tak nie wymiata, jak mu się dawniej zdarzało, jednak i tak jest ok. Dodatkowo ma bardzo dobrą współ-ekipę więc jakoś sobie radzi we sztafetach. Dodatkowo w tym roku i wśród kobiet nie jest tak źle, gdzie na pierwszy plan wysuwa się Agnieszka Cyl, która zajmuje punktowane pozycję. Nieźle, w końcu mamy bardzo dobrą zawodniczkę także i indywidualnie. Reszta Polek niestety stanowi tło dla głównej rywalizacji. Ogólnie w biathlonie niestety notujemy stany średnie, nie jesteśmy Dojczami, Norwegami czy przyjaciółmi zza wschodniej granicy.
    I tak kończę to krótkie podsumowanie trzech bezapelacyjnie najpopularniejszych sportów zimowych w Polsce (choć bobsleje czy curling też rządzą!). Jestem tylko ciekaw co będzie jak skończy się seria sukcesów naszych sportowców....
    Do następnego!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
  23. mistew
    Ach... Już po wigilii w domu mistewa, teraz cisza, spokój i oczekiwanie na pasterkę, która dopiero za 4,5 godziny w chwili gdy piszę te słowa. 4,5 godziny w czasie których nie wiem nazbyt co będę robił. A jak to do tej pory wyglądało? W zasadzie cały dzień mi dzisiaj zleciał na sprzątaniu. Gdy w końcu mogłem usiąść do wigilijnego stołu, to z wyczerpania ledwie się skupiałem na rozmowie z dziadkiem. Jak zwykle było łamanie się opłatkiem, po czym tradycyjne potrawy wigilijne.... choć niestety trochę z nich zakupionych w sklepie. Ale rozumiecie od czasu, kiedy zmarła babcia nikt nie ma tyle czasu żeby sam zrobić wszystkie te specjały. A po wieczerzy nadszedł czas na prezenty. Pamiętam jak kiedyś nigdy nie mogłem się doczekać prezentów. Człek już od samego początku wigilii chciał rozpakować te prezenty... teraz jakoś już nie było tego pędu.... choć lekki dreszczyk emocji pozostał. Prezenty dojechały nawet od rodziny z Sopotu, nieźle. A co udało mi się dostać?
    -kubek panini, sympatyczna rzecz, będę miał w czym colę pić, jak mi się znudzi z gwinta.
    -encyklopedię piłkarską fuji 2010/11, wspaniałe źródło statystyk wszelakich.
    -"Ofensywę Szulerów" - książkę, o której na razie nic nie wiem.
    -X&Y, płytę Coldplay, i do tego jeszcze kartę prezentową empiku
    dwie gry na PS3, F1 2010 oraz EURO 2008, będzie w co grać!
    -"Ojciec Mateusz" na DVD, nie śmiejcie się, bo mnie się naprawdę podoba ten serial!
    - Książkę "Karafka La Fontaine'a", trochę mądrego w całym zalewie głupoty.
    I to chyba wszystko co dostałem. Nieźle. Teraz już tylko czekam na wrażenia duchowe z pasterki,a potem słodkie dwa dni nic nierobienia.
    Wesołych Świąt!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
  24. mistew
    Tak, w końcu nadeszły te piękne jak co roku chwile, kiedy składamy sobie życzenia bożonarodzeniowe, choć na jeden dzień zapominając o wszelkich sporach i innych zaszłościach, które jak co roku mają miejsce. Zawsze miałem trudność ze składaniem życzeń Bożonarodzeniowych. To znaczy owszem składałem, ale zazwyczaj kończyło się na zwyczajnym "Wesołych Świąt" albo co gorsza - "wzajemnie".
    To czego Wam życzyć? Żebyście jakoś przeżyli te święta w dobrym zdrowiu, spotykając się z rodziną czy to przy Wigilii czy to przy okazji 1. lub 2. dnia świąt. Żeby nikt sobie jeszcze przed wigilią nie zrobił krzywdy idąc przez miasto (głupi lód!), ni nic.
    Wspaniałych prezentów pod choinkę, takich jakie sami chcieliście.
    I przede wszystkim - żebyście porządnie wypoczęli.
    Wesołych świąt!
    mistew
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
  25. mistew
    Taak, w końcu nadszedł ten piękny czas Bożego Narodzenia. Jakoże ostatnio byłem chory (gorączki i inne nieprzyjemności...) to chyba dopiero teraz właściwie czuję, że oto idą święta, pomalutku, krok po kroczku... Ja sam jakoś zawsze preferowałem święta Wielkanocne, zresztą mniej skażone tą wszechobecną komerchą, no ale i te święta sobie cenię.
    Co najbardziej lubię w tych świętach? Noż kurczę, sam nie wiem... choć same przygotowania do świąt zawsze mi się podobały. Wiecie, to pieczenie ciast i innych specjałów... No i jak jeszcze żyła babcia, to pamiętam, że co roku chodziłem do niej poobserwować jak w wannie pływa zawsze dorodny karp... którego później nigdy nie było. Ciekawe co się z nimi działo? Poza tym... Miłe jest też to, że przynajmniej co poniektórzy ludzie stają się milsi w te dni. Niestety, to już zanika. Cholernie zanika.
    Niektórzy nie wyobrażają sobie świąt bez Kevina czy Coca-Coli na świątecznym stole. Ja co prawda nigdy nie wyobrażałem sobie takiej Wigilii podczas której jest Coca-Cola przy potrawach wigilijnych, pod tym wzgledem akurat moja rodzina jest dosyć tradycjonalna. Ale jak inni tak chcą, to niech im tak będzie. Mają takie prawo.
    Święta kojarzą się też z całą masą lipnych piosenek świątecznych, które co roku muszą okupować nasze radia. Sprawa nie byłaby może tak przygnębiająca, gdyby nie fakt, że puszczają nam najczęściej zwykłą popową lipę, gdy przecież jest tyle wspaniałych niedocenionych piosenek świątecznych. Ale lud woli last christmas...
    Z roku na rok coraz większą przyjemność sprawia mi kupowanie prezentów dla rodziny, choć łatwe zadanie toto nie jest, w dodatku zawsze się boję, że kupię komuś to samo co kto inny.. No ale takie "niebezpieczeństwa" są jakby wkalkulowane w ryzyko, które trzeba ponieść. A prezenty, które sam otrzymam? Sam nie wiem, z każdego podarku się bardzo ucieszę, choćby to miało być coś dla innych "obciachowego". Mnie tam nie zależy co inni powiedzą o moich prezentach.
    Tak więc święta coraz bliżej i trzeba się z tego powodu tylko cieszyć! Wesołych Świąt!
    ? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
×
×
  • Utwórz nowe...