Polska - Norwegia - czyli po meczu
Uff... Bałem się kompromitacji, wyszło niezgorzej. Nie będę was bajerował, że oglądałem cały mecz - obejrzałem połowę 1. połowy i to też jednym okiem. Jednak ogólnie - jak rzadko kiedy - mam powody do lekkiego zadowolenia po meczu. Wygraliśmy z rywalem, którego parę lat temu mogliśmy przyjmować z pewnym przymrużeniem oka. Niestety - czasy się zmieniają, Norwegia niepostrzeżenie znów stała się mocna, a my zjechaliśmy na łeb, na szyję.
Mecz miał właściwości magiczne - nawet zawzięci kibice przysypiali i budzili się zdziwieni po kilkunastu minutach. Bo i nie był to mecz prosty w odbiorze - szybciej krowy zaczną latać niż Polska reprezentacja stworzy ciekawy 90. minutowy spektakl. Tu raczej mieliśmy takie małe piłkarskie szachy, pasjonujące dla fachowców, dla normalnego człowieka zwyczajnie nudne. Jedyna bramka tego spotkania padła po niezgorszym strzale R. Lewandowskiego. To nie było takie "niewiadomo co" jak przy niesławnym meczu z Mołdawią. Ten mecz był konkretny to i bramka była ładna. Kibiców oczywiście nie było za wielu, w dodatku jakby byli ciszej, choć może to akustyka wczorajszego stadionu robi różnicę.
Statystyki są drastyczne - jeden celny strzał Polski, dwa Norwegii. Obydwa zespoły wyszły i konsekwentnie grały w taktyce "murujta bramkę, a może Lewandowski/Carew coś potem z kontry strzeli.". Oczywiście, nikt nie lubi takiej gry, ale dopóki są wyniki, dopóty nie warto się czepiać. I niestety nie wiem czy taka taktyka jest na obecny poziom kadry po prostu najlepsza. Oczywiście - można czarować zwodami itp., ale skoro zaraz mamy w głupi sposób tracić piłkę, to czy jest sens? W taki sposób to se może grać Argentyna, ale nigdy nie Polska!
Przy okazji - tym razem Polacy byli w miarę skupieni przez pełne 90. minut. Nie zawiodła ułańska fantazja - "Patrzcie, jak bronią debeściaki!" (Swoją drogą, dzięki wiadomej osobie, trochę odgrzano to już w miarę przeminięte słówko. Dawno już nie słyszałem, żeby młodsze pokolenia mówiły o kimś per "debeściak".). Było spokojnie, ostrożnie, może jeden czy dwa głupie błędy na mecz, które nie powinny się zdarzyć, ale jak na nasze standardy - spoko.
A teraz to co wszyscy lubią najbardziej - oceny zawodników:
Najlepsi z najlepszych:
Kamil Glik, Arkadiusz Głowacki
Z pewnym niedowierzaniem patrzyłem co wyczyniają ci nie najlepsi zazwyczaj piłkarze. Pełen profesjonalizm. Wręcz wspaniale wywiązali się z zadań na ten mecz. Agresywna walka o każdą piłkę i rozbijanie ataków przeciwnika. Duży plus i pokazanie że Polacy nie są gorsi od jakichś tam naturalizowanych Kolumbijczyków.
Całkiem nieźle
Lewandowski, Matuszczyk, Dudka, Piszczek
Robert Lewandowski z oczywistych względów winien mieć podwyższoną ocenę. Gdyby jeszcze w Borussii tak strzelał... Adam Matuszczyk grał także spoko, zaliczył sporo odbiorów, wspaniała technika. Dariusz Dudka i Łukasz Piszczek także potwierdzili swoją wysoką dyspozycję.
Słabio, słabiutko, słabiuteńko
Carew, Błaszczykowski, Murawski
Co tu robi John Carew? Po prostu od takiego weterana, znakomitego gracza spodziewałem się jednak więcej w takim meczu. A bylo tak sobie. Nie rozumiem co dzieje się z Kubą Błaszczykowskim. Chcę wierzyć, że to tylko przez te eksperymenty z ustawieniem, a nie jakiś poważniejszy regres formy. Zaś to co wyczyniał Murawski na boisku to szkoda gadać. Nie rozumiem w ogóle tego zaufania jakim obdarzył go Smuda. Zrozumiałbym gdyby wszedł na ostatnie 5. minut. Ale nie, żeby grał od pierwszej minuty!
Reszta grała po prostu średnio.
I to tyle. Przed naszą reprezentacją jeszcze dużo pracy... Do zobaczenia!
? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011
3 Comments
Recommended Comments