Skocz do zawartości

gerbilos

Forumowicze
  • Zawartość

    1099
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez gerbilos

  1. gerbilos
    Witam, cholernie długo nie pozostawiłem w tym oto ciemnym miejscu internetu (4chan, z czym to do mnie!) żadnego konkretnego tekstu. Dziś postanawiam to zmienić, a jeśli możecie to w tym momencie przeczytać, to odnoszę wielkie zwycięstwo, bo nie jestem w stanie zliczyć, ile to już tekstów zniknęło po magicznej kombinacji ctrl+a, delete (DILIT), zwięczonej ciężkim westchnieniem podobnym do "pie*rzyć to...". Ale o czym to ja...
    Wiadomo, dzisiejsza noc to helołin, pisana zazwyczaj helloween, a w niektórych kręgach czytana heloim. Z dodatkiem "święto szatana diableskiego". Te właśnie czułe, magiczne słówka postanowiłem "wyjutubować". Po krótkiej chwili oczekiwania zamiast mojego ulubionego duchownego zobaczyłem film pod wdzięcznym tytułem Niebezpieczne diabelskie znaki !!!. Bez wahania podniosłem palec wskazujący mojej prawej kończyny górnej, by natychmiast z siłą Samsona, wzmocnioną dodatkowo grawitacją opuścić go na niczego nieświadomy przycisk mojej myszki.
    Oto, co zobaczyłem:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo I tak się zastanawiam, czy to ma sens... No bo ludzie kochani, o czym myślicie gdy usłyszycie "pacyfka". Czy o złamanym krzyżu, szatanie diabelskim, czy o pokoju, hipisach itp.? Nie wiem, kto narzuca nam znaczenie symbolu, ale... Czym tak w ogóle jest symbol? Wikipedia odpowiada nam na to pytanie w prosty sposób:

    Czyli dokładnie to co napisałem - to, co sobie wyobrażamy po usłyszeniu pojęcia w odniesieniu do czegoś.
    Przyznaję, moja definicja jest dość poroniona, podejrzewam, że to wszystko wina zaimków (dranie...), ale chyba wszscy z własnego doświadczenia wiemy, o co chodzi.
    W każdym razie KTO TAK WŁAŚCIWIE NADAJE ZNACZENIE SYMBOLOWI? Odpowiedzmy sobie na to pytanie fragmentem serialu filozoficznego "Ranczo". Nie chce mi się szukać tego kawałka w postaci filmu, więc streszczę go słownie: Kiedyś stosowany był handel wymienny. Potem, dla ułatwienia, ludzie zaczęli używać waluty - symbolu przedmiotu o określonej wartości, jednakże wciąż posiadającym jakąś wartość (np. złote monety - złoto było wartościowe). Następnie wprowadzono symbol tych złotych monet - banknoty. Symbol Symbolu. Kto to wszystko wprowadził? Bóg? Nieee... Żydomasoneria władająca światem? Bliżej, ale wciąż nie... Chodzi mi ogólnie o LUDZI. Jeden: o wynalazcę symbolu, oraz DWA: o ludzi przedstawiających sobie coś, jako coś zupełnie innego.
    I tu dochodzimy do tematu filmu: jak ktokolwiek może tak po prostu przedstawić znane i lubiane symbole jako Zuo? To tak jak powiedzieć, że biale jest niebieskie... I wracamy do naszego prostego postrzegania. W naszych rogatych rękach, pacyfkach itp. nie ma nic złego, bezbożnego itp. dopóki nie patrzymy na nie w sposób bezbożny. Siłę symbolowi nadajemy sami, poprzez myśli. Oczywiście, jest możliwość związania naszego symbolu z czymś negatywnym do tego stopnia, że wydaje nam się to po prostu złe. Nie ma tu jednak mowy o ucieleśnianiu np. nienawiści w swastyce, lecz o przeistoczenia się jej w cos w rodzaju telewizora, pokazującego nam zło które napłynęło w nią wcześniej.
    Nie jestem pewien, do czego zmierzałem pisząc ten tekst, może wy zrozumiecie z niego coś więcej, niż ja w tym momencie. Jeśli tak, to podzielcie się tym proszę w komentarzach.
  2. gerbilos
    Witam. Zacząłem się zastanawiać nad tym moim blogiem. Ostatnio nie jestem się w stanie zabrać za napisanie jakiegoś dłuższego tekstu. Dziś trochę o tym myślałem. Dochodzę do wnisoku, że mimo wszystko moje skromne Chomikowo (może się kiedyś zastanawialiście, czy nazwa taka jest błędem. Nie jest. Po prosu Gerbilosowo źle brzmi, Myszoskoczkowo tym bardziej, a chomik to w sumie też taki mały gryzoń...) służy mi głównie do narzekania "co mnie tym razem wkurza". Nie jestem w stanie rozpisywać się na całe strony o tego typu sprawach, więc wychodzą takie pokraczne krótkie teksty, przypominające wycinki z "niewiadomoczego". Zasadniczo ostatni normalny wpis był o reklamie. I... tak właściwie nie jestem z tego dumny. Bo napisałem go z nudy. Niestety ostatnie wpisy, które pisałem z pasją mówiły o Kościele. Teraz... nie wiem, chyba nie mam specjalnie o czym pisać. Mam do Was wielką prośbę: Jeśli macie jakiś ciekawy temat, na który mógłbym ponarzekać, bardzo proszę, podajcie mi go. A póki co podzielę się moim sekretnym planem: kupię sobie tajny zeszycik, w którym będę wypisywał to, co mnie aktualnie wkurza, a potem podzielę się tym z Wami! Szatański plan. W każdym razie przygotujcie się na wielotematyczne teksty, chyba, że jakaś dobra dzuszyczka poda mi cosik fajnego.
    A teraz czas na "coś więcej". Tak się zastanawiam: Co się ze mną dzieje? Pamiętam, że kilka miesięcy temu w każdej wolnej chwili myślałem o tym, co napisać o Kościele. A teraz? Dzień zawsze wygląda tak samo: 12 - pobudka, śniadanie, komp, 14 - rąbanie drewna (dżizys, męczę się z tym shitem, a jakby nic nie ubyło!), obiad, 17 - jezioro, 21 - kolacja, komp, 02 - lulu. Rutyna. Gdzieś słyszałem, że nie powinno się w nią wpadać, bo coś tam. Może niektórzy na rutynę nie reagują brakiem weny twórczej na blogu, a np. palnięciem sobie w łeb jakimś Magnum? W takim wypadku rutyna jest jak najbardziej niewskazana. Chociaż... taki headshot to w sumie niezły temat, trza o tym pomyśleć...
    PS Chyba kończę z czcionką "4" na blogu. Mimo tego, że od "trójki" oczy mnie bolą, chyba wolę ją od tej "oczochędożącej".
  3. gerbilos
    Witam. Kojarzycie może tego pana we fioletowym garniaku, zielonych włosach, z mejkupem oraz pięknym, poszerzanym uśmiechem? Tak sobie teraz myślę, że i Tim Burton w 1989 r. (Batman) i Krzysio Nolan w 2008 r. (Mroczny Rycerz) popełnili wieeeeeelki błąd. Po co zatrudniać normalnych aktorów do roli Jokera, skoro mamy ludzi z naturalnymi predyspozycjami, marnującymi się w reklamach Tic Taców:

    PS przepraszam za kijową jakość obrazu, niestety na YouTube nic lepszego nie znalazłem...
  4. gerbilos
    Zacznijmy może od wyjaśnienia, czym dla mnie jest gra RPG. Są osoby uważające grę za takową, jeśli przypomina Baldury, Planescape'y itp. Dla mnie jest to po prostu gra, w której mamy wpływ na naszą postać, możemy ją spersonalizować, a opcji jest tyle, że nie ma właściwie możliwości, by stworzyć 2 takich samych bohaterów. To tak na początek, wszak ludzie dziwni są, nie chcę tu żadnych nieporozumień.
    Jak to się ma do Mass Effect2? Zadałem pytanie, czemu owa gra nie jest dobrym RPG. Chyba powinienem zadać pytanie: czemu Mass Effect 2 W OGÓLE nie jest RPG. Aha, w tekście mówię tak, jakby Mass Effect 2 miałbyć RPG, aspekt akcji poruszam tylko na końcu, bo wiadomo, akcji jest dużo.
    Po pierwsze: Jak wygląda rozwój postaci? Ile mamy umiejętności? 5 dla każdej klasy (poza tym chyba klasy połączone mają je powymieszane, choć nie jestem tego pewien, zawsze grałem albo Biotykiem, albo Żołnierzem). To daje nam 15 umiejętności! Do tego nasza postać może mieć tylko 5! WTH! To ma być RPG? Poza tym rozwijenie kolejnych pozimów wymaga więcej punktów... To Jest Głupie. Fakt, że Biotyka warto rozwijać, ale takiego Żołnierza? Mówiąc szczerze, to przez całą grę tą klasą nie użyłem ANI RAZU żadnej jego umiejętności. Tzn. OK, spróbowałem. Zaraz potem stwierdziłem, ze nie ma to większego sensu, niż atak snajperką, która jest w sumie bronią idealną.
    Po drugie: broń i pancerz. Ile w Mass Effect jest pancerzy? Grałem dawno temu, więc niestety nie pamiętam zbyt wielu. Rzut oka na jakieś tam forum i... ŻE CO?! 4? Plus crap z DLC? Pamiętam, że w "jedynce" zawsze pierwsze, co robiłem na danej planecie, to porównywanie ofert handlarzy... Do tego broń. JEDEN WYBÓR? Pewnie, po co dawać za dużo towaru? Toć trza się z modelami męczyć... Lepiej dajmy graczom wybór dla każdej klasy, czy chcą lepszą snajperkę, czy karabin itp. Przepraszam bardzo, ale skoro już nie dajecie dość broni, to chociaż ten cholerny chomik powinien działać mniej więcej tak:
    . Po trzecie: perswazja. JAK W GRZE RPG MOŻE NIE BYĆ PERSWAZJI?? Że niby wskaźnik moralności ma to jakoś zastąpić? Pomyślmy logicznie: OK, zastraszenie jest tu na miejscu (JA bym się dał zastraszyć, gdyby gość ze złym spojrzeniem i gunem w ręce coś ode mnie chciał), ale opcja, że tak powiem "jasnej strony"? WTH? Khm: "Nie chcę ci powierzyć tej informacji, ale coś mówi mi, że jesteś taki dobry, poza tym kocham twoje spojrzenie Troskliwego Misia! Więc dobra, siadaj i słuchaj...".
    Oczywiście są questy, ogólnie gadanie z NPC, ale bez przesady. STALKER jest bardziej RPGowy niż Mass Effect 2. Nie oznacza to, że ME2 jest złą grą. Muszę przyznać, że dobrze się bawiłem grając w nią. Tylko mam nieodparte wrażenie, że zbyt dużo zależy tu od naszych palców i nadgarstka, niż od głowy (jakkolwiek to brzmi).
  5. gerbilos
    Witam. Niedawno pisałem o tym, jak T-Mobile pobierało mi kasę za internet, choć miałem wykupiony pakiet. Dziś sprawa się wyjaśniła. Aha, musicie wiedzieć, że nie podejmowałem żadnych kroków w tej sprawie. Stwierdziłem, że to nie jest taka wielka kwota, a do tego rodzice doładowali mi konto... Natomiast przed chwilą dostałem SMS, w którym T-Mobile przeprasza za problem i zwraca pobraną kasę. Wszystko się wyjaśniło i niby jest OK. Ale... Jest coś takiego jak straty moralne. Nie, nie próbuję powiedzieć wam, że po stracie tych parudziesięciu złotych wpadłem w głęboką traumę. Aczkolwiek moja matka zrobiła mi awanturę, że wydaję pieniądze na pierdoły. Moje wyjaśnienia oczywiście nie pomagały, że internet przydawał mi się w szkole (bez niego w życiu nie miałbym świadectwa z paskiem) itp. itd. Nie sądzicie, że przydała by się jakaś, khm premia za 2 tygodnie oszustwa? Może trochę darmowych SMSów? Najważniejsze, że sprawa się wyjaśniła, a T-Mobile zwróciło mi kasę.
  6. gerbilos
    Jako, że ostatnio nie mam weny na pisanie teksów krążących wokół jednego, jasno określonego tematu, pozwolę sobie dziś pohejtować bardziej ogólnie. Czyli co mnie ostatnio choć na chwilkę zmusiło do zastanowienia się w sposób raczej negatywny...
    Primo: Facebook
    Stwierdziłem, że mam za dużo "znajomych" na fejsbuku, więc mówiąc krótko: urządziłem sobie małą czystkę. Podczas tego chwalebnego czynu stwierdziłem, że chamsko złamałem własne ideały, ponieważ obiecałem sobie kiedyś, że nie dodam nikogo, z kim nie gadałem baaardzo długo, albo kogoś, kogo znam po prostu słabo. Jak się pewnie domyślacie: dodałem. A teraz drani usunąłem. No i pojawiają się jednostki, które próbują się znowu wepchnąć do (obecnie już tak) elitarnego grona. I przepraszam bardzo, co do diabła oni próbują uzyskać? Skoro ich wywaliłem, to raczej nie chcę ich mieć w znajomych, prawda? A może po prostu zapomnieli, że ich znajomym byłem, a skoro już nie jestem, to trzeba mnie dodać, bo to +1 do szpanu na dzielni?
    Secundo: Gangsta Rap
    Piszę to po przeczytaniu comba bloga Iskra oraz Shihan_Yosuzu'a. W sumie oni wszystko ładnie przedstawili, ale chcę dodać jeszcze coś a propos polskiego rapu. IMHO jest to crap straszny i biada uszom każdego, kto choć jedno słowo usłyszy. Ja usłyszałem, i jest nad czym biadolić. Po pierwsze "tylko Bóg może nas sądzić"? WTH? Czyli ma być anarchia? Aha, spoko, przypomnę to ziomkom, kiedy obudzą się z kulką w bebechach z pozdrowieniami od panów gangsta-bardziej. Co do JP, powiem tak: Policja jest pure evil tylko jako drogówka. To wiedzą wszyscy. Podobno po wręczeniu 666 tys. mandatów za niezapięte pasy misiaki będą mogli w końcu wezwać pana ciemności. A tacy zwykli "niebiescy" nie są tacy źli. Ja wiem, że "Chłopaki z osiedla" uważają zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych za tragedię za miarę holokaustu (ho-holo co? to jakiś rodzaj piwa? - zeznanie Zenka, Człowieka Szanowanego przez Ulicę), ale ja tam też nie lubię, jak grupa karków wieczorem pyta się o fajki.
    Tertio: głupoty na Kwejku itp.
    Mam dość czytania, jak się muszę ubierać, czego słuchać, jak wyglądać, by być za*****ty. Przecież wszyscy wiedzą, że już jestem. Ty też jesteś. Każdy, kto nie jest cholernym Legionem, Jednym z Wielu, jest za*****ty. Nie sil się na oryginalność, nie staraj się upodobnić się do innych. Hipstersi - grupa idiotów próbujących za wszelką cenę stać się oryginalnymi, przez co tylko upodobniają się do siebie.
    Quatro: myszy.
    Mieszkam chwilowo na strychu, który w tym przypadku wbrew definicji nie jest przestrzenią pod dachem domu, lecz przestrzenią pod dachem budynku gospodarczego (garaż, warsztat, graciarnia, oraz mały pokój, który obecnie zajmuję). I MAM MYSZ W POKOJU!!! Zrobiłem niezłe zasieki, ale za każdym raziem mi się wymykała. Teraz chyba śpi za szafą... W każdym razie nie idę spać, boję się pobudki z małą cholerą na twarzy... Trzymajcie kciuki, do jutro trzeba ją upolować. Potem możemy się pobawić w Rasputina... HarHarHar!!!
  7. gerbilos
    O wpisie tym wspominałem we wpisie poprzednim. Początkowo chciałęm dodać go jutro, ale w sumie po co przedłużać. A Viola!
    Reklama jaka jest każdy widzi. Na wypadek, gdyby komuś Bozia poskąpiła owego zmysłu, a tekst ten skromny czytał za pomocą Mocy, inspirując się StarWarsową rasą Miraluka (tak, ma to coś wspólnego z tym, że obecnie gram w KotOR'a 2) napiszę: reklama w dzisiejszych czasach jest zazwyczaj głupia, nudna, irytująca, czyli ogólnie błeee. Kiedyś było lepiej. Cukier krzepi!, LOTem bliżej! To było coś. Telewizja, internet spowodowały zanik złotego środka na idealną reklamę ? czyli chwytliwego zdjęcia okraszonego jeszcze bardziej chwytliwym sloganem. A teraz? Phew, im reklama dłuższa, im więcej aktorów, muzyki itp. tym gorsza. Ale podsumujmy nasze wiadomości o reklamie.
    A raczej czynnikach dobrego i złego odbioru tejże. Czyli po prostu co w naszym komerszialu lubimy, a co nas wkurza. Zasadniczo reklamówki mają nam bardzo mało do zaoferowania, więc muszą poruszyć masy czynikami zazwyczaj drugorzędnymi. Dziś zwykły obrazek nie wystarczy. Chcemy więcej, a technologia coraz bardziej na to pozwala. Póki co jest to muzyka, film itp. ale zapewne niedługo będziemy mogli poczuć, jak w śmierdziało w kibelku przed użyciem Brise Mini Spray!
    Plus czy Żubr próbują co prawda zepchnąć reklamowany produkt na drugi plan, rzucając w nas inną treścią, aczkolwiek jest to IMO działanie bezsensowne. Nie można dostosowywać się do Wielkiego Planu Polsatu, czyli doprowadzenia reklam do wysokiego poziomu, by nikt się nie skarżył, że całkowicie wstrzymano emisję filmów!! W każdym razie póki co dla mnie najlepszą reklamę ma Husquarna:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo ŚWIETNA muzyka, do tego można poczuć prawdziwą magię. Kwintesencja doskonałości ideału. Jako, żem Polak nie będę się rozpisywał nad tym, co dobre, bo przecież nasza mentalność nakazuje nam NARZEKAĆ!!! Przejdźmy więc do tego, co nas wnerwia.
    Definitywnie najgorsze są reklamy kosmetyków dla pań. Kiedyś słyszałem taką anegdotkę, co dolega kobiecie, której facet pamięta kolor oczu po pierwszej randce, ale powstrzymajmy się od tego Chodzi mi o to, że rzęsy są de facto bardzo mało ważne. Więc, ladies, mówię wam, tusz to straszne ździerstwo. Ale już kredka i toto, czego używacie do kolorowania okolic oka jest już fajne. Co do cery ? różowe policzki dobrze wyglądają tylko u Azjatek, jeśli nimi nie jesteście, odpuśćcie sobie. Do tego NATURALNA uroda jest NATURALNA. Czyli bez żadnych dodatków. Jeśli czegoś tam używacie, Wasza uroda nie jest naturalna. Aczkolwiek też może być super. Pozostaje jeszcze temat kremów przeciwzmarszczkowych. Jeśli już te zmarszczki są, to raczej nie znikną w magiczny sposób. Mimo tego nie przejmujcie się, bo do tej 50- u kobiety zmarszczki nie są tragiczne i może ona (moim zdaniem) wciąż wyglądać dobrze. To tak na pocieszenie Dodatkowo sposób, w jaki w/w reklamy są przedstawiane jest zasadniczo żałosny. Czy ktokolwiek sądzi, że gwiazdki kiedykolwiek użyły podkładu za 30 zł i był tak niesamowity, że go reklamują? To tak jak myśleć, że imć Fronczewski zagrał w chociaż jedną grę z śp. Kolekcji Klasyki, którą przecież Pozdrawia i poleca bo są to najchętniej kupowane gry komputerowe w Polsce! Oczywiście, kosmetyki są potrzebne. Przynajmniej ja wychodzę z założenia, że kobiety dzielą się na ładne, i zaniedbujące się. Czyli, Drogie Panie, nie ma brzydkich kobiet, a mimo wszystko warto poświęcić trochę czasu przed lustrem.
    Kolejną małą tragedią są proszki do prania i podobne chemikalia. Jest to temat rzeka, poza tym za czasów Gamewalkera w CDA (chlip, to był świetny dział...) w prawie każdym felietonie o reklamach jako przykład leciały te nieszczęsne proszki, więc ja sobie daruję przyjemność pisania o tym. Szukajta starych numerów! Aha, warta wspomnienia jest reklama zmywarek Whirlpool, w której to dzieciak nie narysował matki, bo jak zwykle zmywa naczynia... Gosh, patologia jakaś. ?Mamo, czy możesz mi pomóc w lekcjach? - Nie, myję naczynia!'', ?Kochanie, przyjdziesz już do sypialni? - Nie, zmywam naczynia!? Co to ma być? Może tylko ja to w ten sposób odbieram, ale jakoś mam wrażenie, że ta reklama mówi, gdzie miejsce kobiety (bez obrazy, nie jest to moja opinia). A biednego MobilKinga się czepiali...
    Na koniec zostawiłem sobie reklamy wszelkiej maści dodatków do żarcia. Oczywiście nie mówię tu przyprawach, olejach itp. Nawet Vegetę sobie odpuszczę, bo jeszcze jest znośna. Natomiast te wszystkie ?Dania w 5 minut?, ?Pomysły na...? są po prostu okropne. Nie umiemy gotować, więc używamy tego shitu. Pewnie, żryjmy konserwanty!! OK, trochę mnie poniosło, czasem można sobie odpuścić, wiadomo, nie zawsze jest czas. Ale serwować to sobie na okrągło? Bez przesady... Tutaj akurat zachodzi pewien paradoks, ponieważ sposób przekazywania tego typu crapu jest tak samo denny, jak sama treść reklamy. Żonka gotuje obiad (kurcze, jakiś spisek?), dziecko przywiezione z głębokiej Rosji okazuje dorodne szczerby, dodatkowo musi trochę poseplenić, ew. tatusiowi tak smakuje, że uwali sobie koszulę danym posiłkiem (albo robi to specjalnie, niech koszula cuchnie barszczem, może żonka nie poczuje perfum nowej ?sekretarki?).
    Tak to, Drodzy Państwo, wygląda. TV Ga Ga. Dobrze, że mamy chociaż internet, w którym reklamy mają ten mały X w prawym górnym rogu...
  8. gerbilos
    Po krotkiej (przerwanej chorobą, która zmusiła mnie do powrotu do domciu) nieobecności I'm back. Początkowo chciałem wrzucić tu napisany wcześniej tekst o reklamach, aczkolwiek historia, którą przedstawię Wam za chwilę zbulwersowała mnie do tego stopnia, że nie mogę się powstrzymać od niepodzieleia się nią...
    Na początku powiem, że mój telefon nie ma wi-fi, do którego w szkole oraz w domu dostęp mam. Natomiast z pewnych powodów internet w telefonie mieć MUSZĘ. Numer mam z Tak-Taka, gdzie dostępny był pakiet za 9zł miesięcznie zapewniający mi stały dostęp do khm, de facto świata. W/w pakietu używałem od zimy, nie miałem z tym żadych problemów. Po prostu płaciłem 5 dyszek nadoładowanie, pieniążki pobierały się automatycznie, niby wszystko super. Aż do wczoraj.
    Właśnie wczoraj doładowałem konto, po czym stwierdziłem, że warto byłoby wpaść na forum i zobaczyć "co i jak". Tak też zrobiłem, poczytałem trochę (niestety nie mogę z telefonu pisać), skończyłem, wyszedłem. Potem musiałem zalatwić pewną sprawę, wymagającą duuużo dzwoienia, więc sprawdziłem stan konta. I co? Powinno się na nim znajdować 41 zł, a był 8!!!! Na początku myślałem, że to jakaś pomyłka, błąd sieci, albo nie wiadomo co... Ale po godzinie nadal było 8 zł.
    Wniosek? Era zmieniła się w T-Mobile, wyłączyła mi pakiety, a o niczym nie powiadomiła. Co prawda dostałem 2 SMS-y od w/w operatora, ale zawierały one tylko reklamy, typy "nowe telefony za 1zł, abonament tylko 100 zł tygodniowo!!! Chamstwo... Podejrzewam, że mógłbym coś z tym zrobić (przecież nie powiadomili mnie o jakichkolwiek zmianach), ale w sumie JA nie mam najmniejszych szans z koncernem, poza tym 40 zł mnie nie zrujnuje...
    Teraz czas na morał z tej bajki: Jeśli macie telefon, spalcie go i zacznijcie wysłyać listy.
  9. gerbilos
    Bez wstępu: zawieszam bloga. Nie wiem na ile, być może tydzień, dwa, miesiąc, dwa miesiące... Nie no, bez przesady. Ogólnie nie będzie mnie na blogu, na forum, czy w ogóle w internecie. Przeprowadzka, gentz. A propos nazwy wpisu: i tak wiem, że będziecie tęsknić. BĘDZIECIE. NIE PRZEWIDUJĘ INNEJ OPCJI.
    Bye Bye.
  10. gerbilos
    Dziś króciutko i raczej mało poważnie.
    Gram w Diablo z jakimś tam Francuzem, gadamy oczywiście po angielsku. Nagle on (w środku mordowania Duriela) mówi, że księżyc jest czerwony. Rzuciłem mu uwagę, żeby rzucił to kopcące g****, które właśnie trzyma w łapach i grał dalej. A tutaj zaćmienie księżyca, najdłuższe od iluśtam lat.

    Tak Wam powiem, że zastanawiam się, czy tak nie jest zawsze. Nie chodzi mi oto, że zawsze omijały mnie zaćmienia itp. (tylko raz w życiu widziałem niekompletne zaćmienie słońca. Przez dyskietkę.) Ale o to, że cholera jasta komp chyba za często przysłania mi sprawy ważniejsze. Przez TF2 prawie spaprałem sobie świadectwo... Zeszłe wakacje prawie całe przesiedziałem przy Gothicu... Wiecie. Tak sbie myślę, że powinienem chyba grata wywalić przez okno.

    Aczkolwiek jest jeszcze jedna sprawa. Mianowicie motyw. Moim zdaniem są nim ludzie. Niestety w moim obecnym środowisku nie ma osób inteligentnych, a zarazem mądrych. Czym to się różni? Z ludźmi nieinteligentnymi nie ma o czym gadań, a z niemądrymi nie sposób złapać kontaktu. Chyba, że uzna się samego siebie za głupca.

    Jak jest w internecie: na samym forum są tysiące osób, które spełniają oba wymagania. Nie będę wymieniał nicków, jeszcze się biedaczki obrażą, poza tym jest ich za dużo. No ale w każdym razie: na forum da się pogadać (jeszcze jeden powód, by dodać shoutboxa ). Tak samo było na GFL, a także tak samo mam w Diablo. Wczoraj Dunka, przeciwniczka rządu , dzisiaj jakiś tam Francuz gadający o byle czym (naprawdę, czasami nie wiedziałem, czy chodzi mu o grę, czy rzeczywistość).

    Nie mam pojęcia, czemu to piszę. W każdym razie dobranoc.

  11. gerbilos
    Witam. Dzisiaj też krótko (nawet początkowo nie chciałem to dodać jako komentarz, ale...), tym razem o pedofilli w Kościele Katolickim. Do napisania wpisu zainspirowały mnie dwaj użytkownicy: kmieciu i KOzel66, którym bardzo dziękuję. Teraz tekst właściwy:
    Zjawiska pedofilli nie muszę chyba wyjaśniać, tak samo jej częstotliwości oraz występowania w KK. Przed chwilą obejrzałem filmik podrzucony przez drugiego z w/w userów, który pozwolę sobie tu przedstawić:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Sami Widzicie jak jest. Tak jak już pisałem w komentarzach, KK rozwija się i próbuje powstrzymać ten proceder. Tyko w moim mniemaniu ich działanie jest zwyczajnie nieskuteczne. Dlaczego? Dlatego, że chorobę taką, jak ta, trzeba zwalczać od korzeni. "Kuracje", czy nawet procesy kończące się uwięźeniem nie są raczej skuteczne. O Kościelnym leczeniu nie mam zamiaru mówić, ponieważ jest to po prostu mit. Nawet mało rozgarnięty księżulo nauczy się zgrywać w pełni zresocjalizowanego, dobrego katolika. Problem tkwi w tym, co się dzieje potem... Co do więzienia: oczywiście, przez te paręnaście lat odsiadki nasi miluślińscy raczej nikogo nie zaatakują (aczkolwiek z satysfakcją mogę powiedzieć, że być może tam strony się odwrócą ). Tylko znowu: co się stanie po wyjściu?
    Ktoś się może zapytać: więc co robić? Według mnie przyczyną pedofilii U WIĘKSZOŚCI KSIĘŻY (oczywiście nie wszystkich, dodatkowo nie dotyczy to także ludzi świeckich) jest narastające napięcie seksualne. Podejrzewam, że de facto mało jest duchownych, którzy naprawdę zachowują 100% czystość. Nie mówię tu od razu o kontaktach seksualnych, ale o takiej np. masturbacji. Reszta chce więcej, a z powodu celibatu nie może iść do łóżka z dorosłymi (nie mówię tu o sumieniu, po prostu nie sądzę, by wiele kobiet marzyło o roli kochanicy księdza). Więc taki "duszpasterz" uderza w osobiki najsłabsze, czyt. dzieci. W filmiku był fragment o "procedurze łowów" pedofila. Najlepiej dziecko potrzebujące ojca, biedne, itp. Dodatkowo faktem jest, że dziecko można łatwo "urobić", tzn. wmówić mu, że wszystko jest ok, a ono same ma siedzieć cicho. Sipmle!
    Pewnie czytając do tego momentu odkryliście już mój "złoty środek". Proste: znieść celibat. Napięcie seksualne powinno zejść (nie mówię, że od razu zniknie pedofilia wśród kleru, choć podejrzewam, że jej procent by się znacząco zmniejszył), problem powinien zostać rozwiązany.

  12. gerbilos
    Witam. Dziś znowu o Kościele (kurczę, coraz więcej o tym myślę, czyżby na tych mszach, na których byłem, przeszedłem indoktrynację?!), do tego krociutko, bo spać się chce. Mianowicie zagadałem katechetę o prezerwatywy (oczywiście dlatego, żeby przerwać nudną lekcję, bo de facto (moje nowe ulubione wyrażenie!) i tak mnie nie obchodzi, co on powie na ten temat.
    Dokładniej: zapytałem, co KK sądzi o prezerwatywach. Dostałem odpowiedź: TO ZUO! Oczywiście nie zaspokoiła mnie ta odpowiedź, pytałem się dlaczego. Na początku katecheta (nazwijmy go P.) oczywiście dorzucił standardową regułkę Kościoła o tym, że taka antykoncepcja nie jest dopuszczalna. Przedstawiłem mu moją opinię (ok, w skrócie: żcie zaczyna się podczas łączenia się komórek, to znaczy powstania zygoty. Plemniki ani komórki jajowe nie są malutkimi człowieczkami. Analogia do fotosyntezy - tam z 2 substancji nieorganicznych (co2, energia) powstaje substancja organiczna (c6h12o6), tutaj z 2 czynników nieożywionych, powstaje coś ożywionego), po czym P. stwierdził, że prezerwatywy są BEBE, bo służą zaspokajaniu zwierzęcych żądz człowieka.
    Teraz moje uwagi: Czy jedzenie nie zaspokaja zwierzęcych żądz? Przecież po co mamy jeść pizzę i popijać colą (wersja forumowa), skoro można się najeść sucharami i wodą? Do tego w jaki sposób gumki są gorsze od Watykańskiej Ruletki? Prezerwatywy są tylko malutką pomocą przy "zaspokajaniu żądz", zasadniczo chodzi o sam stosunek niemający na celu poczęcia potomstwa. Przecierz kalendarzyk to zupełnie to samo, tylko, że przez parę dni w miesiącu! NAPRAWDĘ rozumiem oburzenie przeciw aborcji, aczkolwiek tego to ja nie rozumiem...
    PS Aha, w tym roku też załatwiałem 5 z Religii (udało mi się), P. próbował tego samego numeru, tylko teraz na początku próbował mi wmówić, że JA jestem w stosunku do NIEGO nie w porządku, bo DONIOSŁEM NA NIEGO!!! LOL! LMAO! OCB! OMG! Potem próbował mi znowu gadać, żebym gadał z matką, tylko bez nawisk (a to ci cwaniaczek...).
    PPS Jest to druga wersja wpisu. Pierwotna była dużo bardzie obszerna, aczkolwiek kiedy już kończyłem wyłączono mi prąd, dane straciłem, a nie chciało mi się znowu pisać...
  13. gerbilos
    Tak jak ostrzegałem w poprzednim tekście, mam zamiar dzisiaj napisać jeszcze cuś. Właśnie TO:
    Wpis ten wydaje mi się podobny do wcześniejszych "Przemyśleń piątkowych", więc nie ma jako takiego tematu.

    1. Finał Ligi Mistrzów.
    Pierwsza część skierowana jest do kibiców. Jeśli nie wiesz, co to jest spalony, to raczej omiń i przjdź do 2 (o ile chce Ci się czytać )
    Jeśli dalej tu Jesteś, to prardopodobnie wiesz, co się dzieje dzisiaj o 21. Dla przypomnienia: Barca gra z Manchesterem o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Czyt. większość pubów pełna, a w miastach jutro będzie co/kogo zbierać z ulicy. Dla mnie oznacza to zerwanie ze "zdrową żywnością" na jeden wieczór i relaks. Wielka paka czpisów, Cola, może coś jeszcze, ale nie odbiegajmy od tematu.

    Już na początku przyznam, że kibicuję Barcelonie. Manchesteru nie lubię, dranie wygrali z Chelsea w tym roku, no ale trudno. W każdym razie jest wiele opinii o technice Barcy, o tym, że kupują sędziów czy co tam jeszcze frustraci wymyślą. Nie zgadzam się z tym. Real jest klubem, który KIEDYŚ był b. dobry, ale teraz... Mourinho JEST świtnym trenerem, ale skupienie ataku na aktorzynie nie jest najlepszym pomysłem. Real MIAŁBY szanse, gdyby dać trenerowi wolną rękę. Obrona jest naprawdę bardzo dobra, dobrzy gracze, słynni z tego, że grają, a nie z tego, że reklamują szampon. Dobra, znowu oddaliłem się od tematu. W każdym razie nie zgadzam się z ludźmi, którzy bulwersują się, gdy dochodzi aspekt symulacji. Kiedyś była afera, że jakaś tam reprezentacja ćwiczyła właśnie udawanie (dobrze, że ćwiczyła, bo nasza to chyba ostatnio ćwiczyła ładnych parę miesięcy temu, i to nie grę w piłkę, lecz wytrzymałość wątroby), lecz moim zdaniem jest to część gry, której nie można wykluczyć. Nie będę wypominał ani meczu Barcy z Realem, w którym sędziowie rzekomo byli po stronie Barcy, ani meczu Barcy z Interem w zeszłorocznych półfinałach LM, w których miało być odwrotnie, bo nie ma to sensu. W każdym razie ja mówię, że Barca wygra 2:0. * Jeśli ktoś w komentarzach zacznie spamować postami typu "ty @!#@! Barca to **&(* ", albo "racja, Manchester to @!@$@$#$ " komentarze będę zgłaszał do Moderacji po czym usuwał.

    2. Znowu o szkole:

    Do końca roku zostały 4 poniedziałki, dlategochcę się podzielić z Wami moją refleksją: Oceny są wystawiane za tydzień, więc dlaczego dalej są lekcje? Czy nikt nie wpadł na pomysł zrobienia czegoś luźnego, a osoby, które chcą poprawić oceny niech to robią! Chodzi mi o to, że np. w mojej szkole skończyliśmy program z prawie wszystkich przedmiotów, ale z matematyki dalej musza być lekcje o funkcjach trygonometrycznych "bo się wam przyda w następnej szkole". W klasie, w której do liceum idą może dwie osoby, może trzy do jakiegoś lepszego technikum, reszta do albo takiego technikum, które prawie nie odróżnia się od zawodówki, reszta właśnie do zawci. PO JAKIEGO !@#!@#??!! Tak samo fizyka, chemia, biologia... nonsens. Poza tym program języka polskiego: w jakim celu przez miesiąc musimy jeszcze omawiać jakieś durne wiersze. Polonistka zachowuje się jak imć Bladaczka, nie nie przjmując logicznych argumentów, dlaczego nie zgadzam się z jej opinią na temat życia i twórczości Stachury. Powiem Wam, że byłem pewien tego, że po chwili usłyszę "Edward Stachura wielkim poetą był!".

    3. Religia w szkole

    Pamiętam, że kiedy byłem bodajże w 4 klasie Religia zaczęła się liczyć do średniej, nawet się ucieszyłem. Katechetka była w porządku, uczyła historii kościoła (oczywiście skrzętnie ukrywając co ciekawsze smaczki, jak inkwizycja, ale i tak była dość liberalna), nie chciała jakichś niestworzonych bzdur. Potem poszedłem do gimnazjum. Gość nie jest nawet księdzem, ale "szafarzem" (w miejscowości mającej moze 3000 ludzi, z czego część to Świadkowie Jechowy). Po prostu koleś, ktorego coś ciągnie do księży (doznania z dzieciństwa?), ale nie chcący rezygnować z działań w drugą stronę. Totalny kretyn. Po trzech latach religii w szkole nie wiem NIC. Nieczego nie uczył, zadawał tylko dziwne pytania. Co sprawia wiara w twoim życiu? OMG, to jest chyba moja sprawa, na tyle prywatna, że nie będę się nią dzielił z łysym konusem, mającym bliżej niesprecyzowane problemy. Dodam jeszcze jeden fakt: Ogólnie moi rodzicie się rozwiedli,mieszkam teraz z tatą, a z pewnych powodów nie utrzymuję kontaktów z biologiczną matką. No i mój katecheta wymyślił sobie w pierwszej klasie, że nie może mi postawić 5 z religii, bo nie rozmawiam z matką. Miałem szczęście, kolega był wtedy w klasie i potwierdził sytuację. Tata zrobił aferę, bo tak naprwadę, to OCB? Gość sobie darował, ale mnie za bardzo nie lubi.

    4. Wiara w moim życiu.

    Na początek napiszę, że jestem człowiekiem silnie wierzącym. Często się modlę itp. Ale do kościoła nie chodzę.
    Pewnie powiecie, że tłumaczę lenistwo, ale tak nie jest. Zaczęło się jesienią zeszłego roku, kiedy zmuszony byłem uczęszczać na nauki przygotowawcze do bierzmowania. W tym okresie często chorowałem, nie chodziłem do szkoły, a tym bardziej nie do kościoła, w którym nie ma ogrzewania, a siedzi się po 3 godziny. No i księżulo sobie ubzdurał, że jestem jakimś satanistą, bo TERAZ UWAGA on mnie widział, jak paliłem papierosy pod kościołem w towarzystie jakiegoś tam dresa. Nie palę, a już napewno nie utrzymuję kontaktów z JP. Ale ksiądz wie lepiej!. Szczerze mówiąc chcial mnie usadzić. Coś tm urządzał jekieś sprawdziany, a tutaj miałem szczęście, bo w mój i jeszcze paru innych gości ( którzy po prostu parę razy nie byli na tych spotkaniach, teoretycznie musieli zdawać ci, co nie byli powyżej 5 razy, ale de facto przychodzić musiały też osoby, których nie było tylko 2/3 razy. Do tego, co taki czarny !@#!@ może wiedzieć o rodzinie??! No właśnie, nic. A on próbował nam wmawiać, że np. jeśli mówisz do rodziców po imieniu (w Polsce zdarza się to rzadko, raczej w Stanach czy Europie Zachodniej) będziesz złym człowiekiem. Teraz już wiemy, czemu wujaszek Adolf zamordował 73 mln* osób! Bo mówił do mamusi per Klara! No a ja miałem dość słuchania bredni. Poza tym co ma dać mi bierzmowanie z rąk jakiegoś zapijaczonego** biskupa?! W każdym razie do ślubu mam dość.
    * - dane z wikipedii
    ** - podobno
    5. Aha, jak widzicie chandra sprzed 2 wpisów mi minęła. Kończę na nieobecnością na forum, podczas której i tak na nim byłem
  14. gerbilos
    Witam. W sumie na początku chciałem pisać o czymś innym, aczkolwiek póki co akurat ten temat wydaje mi się lepsiejszy. Może jak mi się będzie chciało to dodam dziś jeszcze jedne wpis, no ale teraz nie o tym...
    No więc w tym tekście chcę opisać parę znanych polskich teleturniejów i z reguły zmieszać je z błotem. Zaczynajmy:

    Teleturnieje muzyczne:

    1. Jaka to melodia!? - Program, w którym po odegraniu fragmentu pisoenki musimy odgandąć tytuł. Tylko jest jeden problem: Repertuar oscyluje wokół albo wspaniałych polskich piosenek biesiadnych, albo popu, najczęściej takiego z lat 90-tych. KTO TO ZNA. Pop: Abba -ok, Jackson - ok, ale jakieś tam "niewiadomoco"?! Tak samo piosenki polskie, kto w wieku <50 zna chociaż połowę używanych w JtM utworów? Oczywiście zdarza się czasem coś lepszego, ostatnio leciał "Kind of Magic", w miarę często są Beatlesi, ale reszta... Do tego prowadzący akurat mam wątpliwą przyjemność mieszkać w wiosce, z której Janowski pochodzi, więc widziałem go nie raz "na żywo". Powiem tak: burak. Zachowuje się co najmniej tak, jakby zawitał Brad Pitt czy inna gwizda Hollywood. Niedługo zacznie wciskać ludziom niechciane autografy... Moja ocena: 4/10

    2.Tak to leciało! - Tutaj natomiast musimy zaśpiewać piosenkę i uzupełnić słowami lukę w tekście. Utwory to ciągle polkie pioseneczki, ale i tak jest lepiej pod względem doboru repertuaru. Zasadniczo utwory MUSZĄ być polskie, o ile weźmiemy pod uwagę narodową zdololność nauki języków. Do tego duża część uczestników angielskiego się nie uczyła/mało uczyła, a ja znam ludzi, którzy po 9 latach nauki nie potrafią poprawnie przeczytać "sure"... Poza tym nie rozumiem ludzi, którzy WIEDZĄ, że nie umieją śpiewać, a i tak zgłaszają się do takiego programu. No cóż, przynajmniej można się pośmiać Moja ocena: 7/10
    Teleturnieje "wiedzowe"

    1. Zacznijmy od największego crapu eva: "Gry w ciemno". Niby normalny teleturniej, mamy koperty, w kopertach kasa, w niektórych strata 100% lub 50% kwoty. Wybieramy pięć cudeniek, odpowiadamy na pytania, jeśli odpowiemy poprawnie, koperta nasza, jeśli źle, Krzysio Ibisz bierze kartkę do "licytacji" (o tym za chwilę). Po pięciu pytaniach zaczyna się wspomniana licytacja. Polega to na tym, że zazwyczaj Krzysio wciska nam AŻ dwie koperty (nie wiemy, że znajduje się tak - 100% i -50%), albo kasę, za naszą jedną (200k). Gra jest fajna przez pierwsze 5 minut, kiedy to gracz się przedstawia, wybiera koperty, odpowiada na pytania. To trwa, tak jak mówiłem, 5 minut. A w jednym programie (trwającym ok. 45) wezmą udział może DWAJ uczestnicy. Ogólnie zmuszony byłem to oglądać, bo kablówki nie miałem, a komputer mniej jeszcze nie interesował. Moja ocena: 2/10.

    2. Rosyjska ruletka - gra zasadniczo głupia, aczkolwiek jej zasady są dość trudne do wytłumaczenia, najlepiej, byści sami zobaczyli to na filmie:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    W każdym razie fajnie oglądało się pierwszą edycjię, kiedy to program był prowadzony przez Henryka Talara, ale później Krzysio Ibisz musiał coś zrobić prezesowi Polsatu (podejrzewam, że było do tego konieczne uknęknięcie, a nie była to modlitwa) i to właśnie on został prezenterem wraz ze swoim kretyński, wesołym, niepasującym do programu głosikiem. Moja ocena: 8/10 - pierwsza edycja (BARDZOOO dużo dodaję za prowadzącego), 3/10 - druga edycja.
    3. Milionerzy - czyli jak z niegdyś nizłego programu zrobić crap... "Z czym się to je" nie będę tłumaczył, bo Milionerów chyba wszyscy znają. No ale "co mi się nie podoba", możcie zapytać. Ano to, że Hubcio musi przeciągać program swoim !@#!@#! "definitywnie?", co prowadzi zazwyczaj do zmiany z dobrej odpowiedzi na złą. Do tego kto układa te pytania?!?! Skąd mam do $#@$^ wiedzieć "kto prowadzi "jakistotalnycrap" na TVN Style?". Mimo tego typu pytań akurat Milionerzy cieszą się (a z "Rysia" wiadomo, kto się cieszy) największą popularnością. Moja ocena 5/10.
    4. Postaw na milion - ciekawy program, polegający na udzieleniu odpowiedzi na 8 pytań. Na początku para graczy dostaje milion złotych i musi go ustawić na odpowiednich zapadniach. Oczywiście mogą ustawić wszystko na jednej zapadni, ale tu dochodzi aspekt PARY graczy - jedne ma się nie zgadzać z drugim. Oglądałem niedawno odcinek, podczas którego jeden przyjaciel ZNAŁ odpowiedź na pytanie, ale jego kumpel wmówił mu, że się myli, w ten sposób stracili on 600k zł. W tym samym odcinku pojawiła się para psiapsiułek, przedstawicielek słynnego "helllloł, co nie?!", czyt. głupie blondynki (jako mentalność, drogie panie, jako mentalność ). Padły po 3 pytaniach, w poprzednich tracąc kupę kasy. Dlatego apeluję do kobiet na forum: Jeśli macie dość facetów mówiących "życiowe prawdy" typu: kobiety do kuchni, to wierzcie mi, oni się po prostu spotkali z kobietami taki, jak te dwie ynteligentne. One naprwadę nadają się tylko do tego (CICHO, TO JEST GRZECZNE FORUM, NIE MA INNEJ OPCJI). Proponuję więc je wytropić, zesłać na jakąś Elbę czy Św. Helenę i będzie dobrze. Odbiegłem troche od tematu, więc khm... No więc gdybym JA miał się udać do tegoż programu, wziąłbym kogoś, kto, no nie owijajmy w bawełnę, jest idiotą. Nie wtracałby się, a potem odpaliło by sie mu jeden pliczek forsy. Simple. 6/10

    5. Tutaj powinienem napisać o "Jednym z dziesięcu", ale wszyscy wiedzą, ze jest do świetny teleturniej, z genialnym prowadzącym i niesprawiedliwe jest to, że wygrana jest tak mała.

  15. gerbilos
    No dobra, wpis będzie krótki, ponury i ogólnie nieprzypominający tych poprzednich. Czytajcie: Znowu narzekam, i to "fcale" nie na sprawy osobiste. Hey ho, let's go!
    No więc (zasadniczo to jest błąd, zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz, kiedy połowa moich tekstów się tak zaczyna... ale co tam, **** the system!!!) na forum jestem mniej więcej pół roku, dla niektórych tutaj to jakby chwilka, ale dla mnie to bardzo dużo. No więc chcę wam powiedzieć, że jestem zmęczony. To wszystko stoi. A może ja przyspieszyłem? W każdym razie to już nie to samo. Kiedyś rozmowy w komentarzach wciągały mnie na całe wieczory, tak samo Z&Z, teraz do tych drugich zaglądam tylko kiedy zupełnie nic innego nie mam do roboty, co zdarza się rzadko, czasami w weekend. Kiedyś sprawdzałem także tematy o grach, rozrywkę itp... skończyło się. Na forum zostaję ze względu na możliwe probleny w przejściu gier, a także na część poświęconą grze na instrumentach i targowisko... Z reszty życia forumowego zasadniczo się wypisuję.
    Tak więc mości panowie, fajnie było, ale, no cóż, mam dosyć. Teoretycznie jestem, ale tak naprawdę mnie nie ma. Dalej mam zamiar od czasu do czasu posmęcić na blogu, ale to też tylko dla tego, że tutaj ktoś to przeczyta (może). Jak to powiedział wiedźmin Geralt, ale jestem, *motyla noga* mroczny... Chyba zostanę Emo. Whatever...


    Nawet fajne.



  16. gerbilos
    Witam. Dzisiaj będzie baaardzo nieszablonowo, ponieważ de facto ten wpis nie ma tematu. Mam za to zamiar podzielić się moimi, hmmm, przemyśleniami, frustracją, zachwytem... jest tego więcej, więc zaczynajmy.
    1. Szkoła.

    Jak ogólnie wiadomo sezon poprawiania ocen już dawno rozpoczęty, no ale z racji pięknej pogody miałem, jakby to powiedzieć, opóźniony zapłon. Obudziłem się w zeszłym tygodniu i zacząłem działać. Dla ułatwienia Wam dalszego czytania dorzucę link tematyczny:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    No więc teraz można się chwalić. Udało powyciągać piątki z biologii i fizyki, z niemieckiego nie ma już dwóch niekrytych khm, jedynek (no co, nie liczył się do średniej, a nauczycielka nie potrafi zapanować nad klasą, kto by się uczył?!?), czwóreczki mam tylko z polskiego, matmy, religii, geografii i w-f (nie mam kondycji do biegów, a nauczyciel zasadniczo ma w <no dobra, ostatnio zaglądają tu moderatorzy> nosie, że jestem jednym z najlepszych szkolnych graczy w kosza, bo liczy się tylko noga... a joko, że szóstka z informatyki podwyższa mi średnią muszę poprawić religię i na mym świadectwie zagości białoczerwony pasek
    2. Egzamin.

    Dla mnie zasadniczo temat rzeka, aczkolwiek postaram się skrócić. No więc jako, że szkola wybrana, pozostało już tylko się tam dostać. dowiedziałem się, że przy ok. 130 punktach powinienem się dostać, więc zrobię tu małe wyliczenie:

    -egzamin ? ok. 80-85 p.

    -oceny - biologia - 5, chemia - 5, polski - 4, angielski - 5 ? 49 p.

    -pasek ? 7 p. + 2 p. zachowania ??? 9 p.

    RAZEM: 140 punktów. Powinno się udać...

    3. Woda, wiosna i pogoda (po napisaniu czegoś takiego osoba, o której niedługo Wam opowiem uznałaby, że autor jest doskonałym poetą )
    Pierwszą tegoroczną kąpiel w rzece uznaję za zaliczoną. Oczywiście pomimo całego dnia pięknej pogody, kiedy przybyłem na plażę momentalnie się zachmurzyło i zaczęło wiać, ale to nic. Było nawet fajnie, pojechałem z kolegami, pośmialiśmy się, popływaliśmy w lodowatej wodzie... rzyć nie umierać, można powiedzieć po analizie rozmów...

    Tak więc zrzuciłem to z siebie, może nawet ktoś przeczyta, w każdym razie jestem zmęczony i idę potrollować na pewnym serwerze Call of Juarez...

  17. gerbilos
    Dzisiejszy wpis nie jest wpisem. Jest uzupełnieniem wpisu o kupowaniu czapek do TF2 na Allegro.
    Dziś znowu sprawdziłem "co tam na rynku idiotów gra?" i trafiłem na takie cuś:
    Uwaga idiota!
    Czapka za 550 zł. Hmm, czyli wartość gry w Orange Boxie, Nowego Wiedźmina, nowego Portalu, nowego Mortala, pierwszego Wieśka i powiedzmy L4D 1 i 2 razem wziętych. Baaardo logiczne. No ale popatrzmy na sprzdającego, a raczej na jego wypociny. Po pierwsze "najbardziej rzadko" które (to możecie traktować jako "po drugie") i tak jest kłamstwem. Owszem, w wersji dla heavy'ego ta czapa jest dosyć wartościowa, ale dla solda? Widziałem ją za 2 refy, nic specjalnego. Nie wspominając już o porównywaniu czapki do budsów, co jest moim zdaniem idiotyzmem, chociaż legenda głosi, że są osoby, które mają po parę budsów, Billsów i Max Headów w różnych kolorach...
    Swoją drogą nie powinienem się już chyba wypowiadać w sprawie TF2, skończyłem z graniem kiedy uświadomiłem sobie, że w grze jeste 4 godzinym dziennie (nie przy kompie, w grze!). Kiedyś się zbiorę, zainstaluje grę i oddam wszystkie moje przedmioty jednej osobie... W sumie jeszcze wiszę komuś hata, więc trza oddać
  18. gerbilos
    Niedawno zebrałem się w sobie i wykonałem dziwną czynność, której od dawna nie robiłe. Odpaliłem TV. Wybór padł na Polsat, z racji, że satelity u mnie brak, a kolejnych wiadomości (jak się przegląda w necie, potem słucha radia, to jest trochę przesada ) znieść nie mogę.
    Trafiłem na końcówkę jakiegoś romansidła, ale jako, że się już kończyło, stwierdziłem, że poczekam. Czekałem. Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, np. dlaczego Bruno robi zdrową kupkę, i w końcu zaczęło się COŚ. Usłyszałem dziwne dzwięki. Przypominało to "kocią muzykę" połączoną z drapaniem tablicy. A co tam, sami posłuchajcie:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Fabuła przypomina "Modę na Sukces". Akurat wtedy było coś takiego: Gość ma żonę, jest pseudomodelką, zwiewa ona od niego bo chce usunąć ciąże. On się nie zgadza, odwiedza jej mamusię, która próbuje bronić córeczki, nie daje rady, ale zdolna dziołcha chowa się w kibelku. Potem bohater wraca z kumplem do domu (ta rozmowa miała być skierowana do młodzieży, czyt. joł ziąą). Następnego dnia gdzieś tam sobie idzie, wraca, spotyka psiapsiółkę żonki, która wygadała się, że nie jest on ojcem. Tutaj następuje piętnastominutowy bulwers, w którym gość bez zdolności aktorskich opowiada, jak ona mogła mu to zrobić. Teraz akcja przyspiesza, kolejno ałer hiroł powstrzymuje kobitkę od skrobanki, gadają, ona nie chce powiedzieć, z kim się eee..., no wiecie... Znowu bulwers, potem on idzie znowu gdzieś tam, a ona zwiewa, bo ma sie spotkać ze (nie tak do końca) szczęśliwym ojczulkiem. Tutaj sprawa się komplikuje, uwaga bo to trudne: żona gościa sypia z mężem jego matki, który nie jest jego ojcem, bo coś tam lololol!!!1111eleven. Następuje grupowy bulwers (do synalka dołącza mamuśka), wiadomo, rozwód, te sprawy. Ale zostaje dziecko (TAK, dziecko, nie płód, DZIECKO). Badania wskazują, że to jednak nie mężuś jest ojcem, matka jest szczęśliwa, synek mniej, ale ogólnie koniec odcinka. JEDNEGO. Przyznajcie, że autor scenariusza albo ma niezłą wyobraźnię, albo niezły towar.

    Do tego nieustanne wstawki narratora, najlepiej obrazuje je komiks, ale UWAGA, występuje w nim wykropkowany wulgaryzm, osoby szczególnie czułe nie powinny klikać w przycick klik, a tu macie wspomniany przycisk. Klik, jakbyście zapomnieli, jak to się nazywa: Klik!

    Rozpisałem się, widzicie już sytuację, więc czas na morał: Polsat robi z ludzi idiotów! A z ludzi, którzy są idiotami jeszcze większych idiotów, chyba, że są idiotami dlatego, że oglądali wcześniejsze odcinki.

  19. gerbilos
    Na początku chcę zaznaczyć, że teks będzie prawdopodobnie nudny, ponieważ jest tylko spisem "czego ja tam kiedyś słuchałem". To tak na wszelki wypadek, żebyście nie narzekali w komentarzach.
    No więc na początku było... hmm, nic. Mniej więcej do 3 klasy podstawówki nie słuchałęm muzyki. Nie potrafiłem skupić uwagi. Wiadomo, jak coś leciało w tle, to można było poskakać na łóżku do rytmu, no, ale zasadniczo nic specjalnego.
    W trzecij klasie chcąc pokazać jaki jestem dorosły zacząłem grać w totolotka. Pamiętam, że wtedy kioskarki nie miały skupułów by sprzedawać kupony... No i wygrzebawszy oszczędności chodziłem do owego kiosku i wysyłałem na "chybił-trafił". Stał się cud, wygrałem 350 zł. W sumie było to niespodziewane, ale wpadłem na pomysł by śladem kuzynki kupić sobie discmana. Sprzęt był, ale nie było płyt. Dostałem więc płytę z jakimś tam zlepkiem ówczesnych "hitów". Poziom niezbyt wysoki, ale trafił się jeden utwór, który naprawdę mi się spodobał. Nie pamiętam, co to było, ale coś w klimatach "joł ziąą".
    Byłem zauroczony, kupiłem od razu płytkę z polskim rapem. Nie był to Peja, raczej coś udergroundowego... wtedy nie miało to znaczenia. W każdym razie zaraziłem tym kolegów (teraz wiem, że to był błąd, do dzisiaj tego !@$#! słuchają). Miałem wtedy 9 lat.
    Mniej więcej rok później do mojego ojca przyjechali jacyś znajomi z synem. Był 5 lat starszy, słuchał Eminema. Stwierdziłem, że to jest dużo lepsze, zacząłem słuchać. Oczywiście nie miałem pojęcia, o czym o jest w utworach mowa, wtedy angielski znałem może na poziomie brytyjskiego trzylatka, aczkolwiek było fajnie, rytmicznie, podobało mi się.
    Miałem dwa albumy, "The Marshall Mathers LP" i "The Eminem Show", słuchałem ich ciągle przez półtora roku. W drugim półroczu szóstej klasy usłyszałem gdzieś "Boulevard of Broken Dreams" Green Daya, sprawdziłem, co to za zespół, posłuchałem trochę, spodobało mi się. Dostałem "American Idiot". Mniej więcej w tamtym okresie kupiłem sobie MP3. W porówniu do dzisiejszych standardów wypada słabo, ale wtedy miało AŻ 256 MB, dla mnie prawdziwe cudo (używałem go do całkiem długo, dopiero w zeszłym roku na wycieczce ktoś mi ukradł, swoją drogą chciałbym zobaczyć jego minę, gdy okazało się, ze to staroć).
    Niedługo po tym dowiedziałem się (z filmu, a jakże) o "Highway to Hell". Utwór się spodobał, o autorze na pewien czas zapomniałem. Tak minęły prawie dwa lata (były wprawdzie chwilowe zauroczenia, ale nie trwały dłużej niż miesiąc) aż do czasu, gdy zacząłem grać w THPS 4. W soundtracju było "TNT" AC/DC. Zacząłem słuchać "na poważnie". We wakacje (ostatnie) zdobyłem 6 albumów: "Highway to Hell", "Razors Edge", "Black Ice", "High Voltage", "Back in Black" i "Blow Up Your Video" od chłopaka kuzynki (tej samej, o której wspominałem wcześniej, można powiedzieć, że miała wkład w moją edukację muzyczną, nieprawdzaż? ) AC/DC stało się dla mnie naprawdę czymś ważnym. Słucham ich do dziś, choć z mniejszą częstotliwością, ostatnio są oni zastępowani przez Queen.
    Były chwile fascynacji Aerosmith (niektóre kawałki lubię nadal, ale na obecnym odtwarzaczy brakuje miejsca ), Nirvaną, nawet muzyką klasyczną (tutaj sprawa wygląda jak w przypadku Aerosith, chociaż muszę się bardziej postarać, czasem brakuje mi Mozarta i Vivaldiego...), ale póki co najbardziej lubię AC/DC. Myślę, że to się niedługo zmieni, trzeba przyznać, że od ponad 30 lat grają ciągle prawie to samo...
    Mam tylko nadzieję, że mój gust nie zatoczy koła i nie wrócę do rapu.
  20. gerbilos
    Witam. Co prawda miałem poruszyć poważniejsze tematy, ale po pierwsze w nowym CDA pojawiło się większość moich przykładów dot. poprawności politycznej, po drugie pewna sprawa mnie zbulwersowała. A mianowicie czapki w grze Team Fortress 2.
    Wpadłem dziś na allegro by poszukać jakichś gadżetów tematycznie związanych z grą, wiecie, breloczki itp. Breloczków nie znalazłem. Były za to czapki. No więc za taki Bill's Hat trzeba płacić ok. 30 zł. w grze kosztuje ona natomiast 7 kluczy, czyli 14 refów. Najbardziej poszukiwany przedmiot, Earbuds - 60 zł, w grze ok. 20 ref. Sam metal natomiast przedstawia się 1 rec - 1 zł. Jest jeszce coś, ale to zostawię na deser...
    A tutaj zdjątko:

    Ogólnie nie popieram czegoś takiego, jak sprzedawanie kont, iteamów, czy czego tam w grze ludzie chcą. Jeśli ktoś ma zamiar kupić broń, która mu się przyda w grze, a kosztuje ona np. 2 zł, spoko, zrozumiem. Ale za nic nie mogę zrozumieć wydania 6 dych na głupie słuchawki! Toć to prawie dwukrotna wartość całej gry!
    W sumie rozumiem gości, ktorzy to sprzedają. Czpki są fajne, ale jeśli gra się znudzi, a można na nich zarobić, to wszystko jest ok...
    W tytule wspomniałem o idiotach. Są nimi ludzie, podejrzewam, że w moim wieku, którzy mimo masy wolnego czasu, w którym nic nie robią (albo robią, skręta albo ustawkę), a wydają kasę na bzdury. Przyznam, że sam opracowałm system, który w połączeniu z bywaniem na steamforums i przesiadywaniem na trade servach skutkuje czystym zyskiem.
    Włożyłem 2 refy, by kupić jakąś tam czapkę, siedziałem i spamowałem, aż w końcu sprzedałem ją za 2 ref 1 rec, kupiłem następną za 2 refy, znowu sprzedałem za 2 ref 1 rec. Poświęciłem na to godzinkę. Czy to aż taki problem? Nie sądzę.
    Oczywiście nie wszyscy mają tyle wolnego czasu, by się tak bawić, no, ale trzeba wybrać. Nie, nie trzeba wybierać. Mimo tego ciągle mam czas, by wyjść z kolegami, pouczyć się itp. Potrzebne są tylko chęci.
    I na koniec: Kolejny Bill's, słuchaweczki za 6 dych i... czapka za 350 zł! Brawa szanownym oszołomom!

    Aha, i żeby nie było, że zmarnowałem godzinę, dodam, że zrobiłem wtedy 3 acziki : Z zabiciem 20 gości za pomocą Equalizera gdy masz poniżej 25 hp, z zabiciem kogoś tuż po tym, gdy wylądujesz po rakietowym skoku i z zabiciem nemezis saperką.
  21. gerbilos
    Uff, trudno mi zacząć, nie mam dziś pomysłu na błyskotliwy wstęp, więc przejdę od razu do tego, o czym chcę napisać.
    Opowiem wam bajeczkę. Dawno temu kobiety były uważane za gorsze od mężczyzn. Nie miały praw wyborczych itp. No ale na początku dwuchiksówiliteryw* pewnym paniom się to przestało podobać, więc robiły manifestacjie itp. by miały te prawa wyborcze, mogły pracować na takich samych zasadach jak mężczyźni, wiecie, ogólnie chodziło o magiczne słowo RÓWNOUPRAWNIENIE. Ok, myślę, że im się udało, nie na całym świecie, oczywiście w krajach Arabskich kobieta to też własność męża, ale ja nie o tym. No więc do dziś niektóre kobiety nazywające siebie feministkami uważają, że są ciemiężone, a w Kieleckim to nawet zakładają im homonto i orają nimi pole... Jak jest naprawdę? Kobiety głosują, nie można sobie kupić żony za stadko wielbłądów, mogą się kształcić zawodowo, pracują, obejmują kierownicze stanowiska, można by jeszcze długo wymieniać, ale po co? Dla mnie jest oczywiste, że nie ma już potrzeby dalszego wyzwalania kobiet. Ale owe feministki w to nie wierzą. Bo te wiadomości przedtawiają tylko szowinistyczne świnie, a one muszą walczyć o wolność. No i feministki to kobiety, mają strzelają czasem focha. I tutaj też mądre panie powiedziały, ze one będą bardziej kobiece i dlatego mają focha 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. I na przykład usłyszą gdzieś biznesman, to od razu muszą się wydrzeć: "TY SZOWINISTYCZNA ŚWINIO, NIE BIZNESMAN, TYLKO BIZNESPERSONA!" itp. Do tego chcą parytetów. Teoretycznie chodzi o to, żeby w każdym zawodzie połowę pracowników stanowiły kobiety. Jak jet w rzeczywistości? Dam przykład: jest fabryka, połowa pracowników to kobiety. Kobiety pracują jako kierownicy, mężczyźni robię na hali... Poza tym staromodny pogląd, że kobieta zostaje w domu i opiekuje się dziećmi jest seksistowski, ale również staromodny pogląd, że kobiecie się ustępuje już nie. Niech mi ktoś to wytłumaczy.
    Jest to pierwszy z wpisów o POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI, zapewniam, że pojawią się kolejne.
    * XX w.
  22. gerbilos
    Na wstępie chcę napisać, że opieram się na dwóch grach, a mianowicie na Team Fortress 2 i Call of Duty 4.
    Może teraz wyjaśnię, co według mnie oznacza termin "gra drużynowa". A oznacza on grę, w której (teoretycznie, ale o tym później) biegamy, strzelamy wraz z innymi graczami (UWAGA: Nie mam na myśli gier typu "ja walę z ruszczki a kumpel z aksa", ale takich dzielonych na rundy itp.).
    Teraz temat właściwy: Ile jest grania drużynowego w grze drużynowej?
    Na pierwszy ogień pójdzie CoD4. No więc zaczynamy, ruszamy z kumplami z drużyny, lecimy wpieriod byle przed siebie, teraz z ok. 20 ludzi z naszej drużyny jest z nami 2 albo 3. I pojawia się pytanie: Gdzie do musztarda* jest drużyna? Nie ma, bo dookoła jest pełno małych grupek o liczebności takiej, jak ta przeze mnie wspomiana, ewentualnie paru outsiderów, którzy uważają się za Predatorów, którzy są dostać się na tyły wroga i zrobić tam rzeźnię, a tak naprawdę wykrwawią się przed pierwszą napotkaną małą grupką... Taki zachowania naprawdę psują zabawę....
    Teraz pod ścianę idzie TF2. Tutaj (pub) drużyna dzieli się klasami. I tak Soldzi biegną razem, tak samo Scouci, gdzieś się kręci przy Soldach lub Heavym i Medicu (którzy są wyjątkami, bo się trzymają razem). Paru Snajpów też campi w jednym miejscu, a jeśli jeden Engie znajdzie dobre miejsce pod Sentry, to zaraz będzie tam 10 innych ze swoimi działkami, ale stawianymi metr bliżej wroga, żeby to oni zdobywali punkty... Żałosne. Wyjątkami od tego stereotypu gry na pubie są Higlandery i 6x6, w ktorych zasmakowałem niedawno, tam raczej gra się drużynowo, aczkolwiek medic ma zmusztardowane, bo wszyscy chcą być uleczeni, najlepiej w czasie walki, gdy wspomiany medic musi sie wycofać... ale nie wgłębiajmy się w szczególiki i moje bardzo osobiste narzekania.
    Tutaj apeluję do graczy: Postarajmy się uczynić gry takimi, jakimy zostały zaplanowane przez autorów (vide TF2: gra ewidentnie zstworzona do gry DRUŻYNĄ).
    * - nie oglądało się Super Niani, prawda? Jak ktoś mi wyjaśni o co chodzi z czteroma cytrynami i czystym prześcieradłem** to poweim.
    ** - nagroda dla pierwszego, kto powie skąd to wziąłem.
  23. gerbilos
    Na początek poproszę o chwilę refleksji... Jedno proste zdanie zawarte w temacie wzbudza w sercach większości Polaków bardzo negatywne emocje. "Zdradzili nas!" pomyślą niektórzy, ale zastanówcie się, czy gdyby te paredziesiąt lat temu Niemcy poszli najpierw na Paryż, to czy chcielibyście biec z odsieczą Francuzom, wiedząc, że prawdopodobnie nasz kraj zostanie zaatakowany następny, a teraz mamy chwilę na przygotowanie się? Mówcie co chcecie, ale ja nie za bardzo...
    No ok, ale teraz dość mocno się zapędziłem z powyższą gadką, bo chcę napisać o czymś innym, a mianowicie o rekrutacji do szkół. No więc w Czerwcu kończę Gimnazjum, a jako, że termin oddania podań mam do 24 maja (chyba) zacząłem się rozglądać za szkołą. No więc przed godzinką poszukałem parę placówek, które mogą mnie interesować i wgłębiłem się w szczegóły rekrutacji...
    Na jednej ze stron znalazłem taki zapis:

    Zwróćcie proszę uwagę na punkt pierwszy. Parafrazuję: "W przypadku równorzędnej ilości punktów pierwszeństwo mają sieroty lub osoby umieszczone w domach dziecka."
    Teraz pozwólcie, że napiszę gnębiące mnie słowa: NIE BĘDZIEMY CIERPIEĆ ZA SIEROTY! Bardzo mi przykro, że ktoś nie ma rodziców, i teraz nazwijcie mnie nieczułym potworem, ale no cóż, life is brutal. Wyobraźcie sobie, że gdzieś tam w Nibylandii (taka wieś w Kieleckim) jest sobie szkoła. Do tej szkoły zgłasza się 35 uczniów, z czego 15 jest sierotami. Co więcej, wszyscy uczniowie mają tyle samo punktów, ale w klasie jest tylko 30 miejsc. I co teraz? Wszystkie sierotki po kolei się dostają, niektórzy dostają się w inny sposób ( Alez Wyski Sądzie, to nowe Porshe dyrektora to naprawdę prezent z okazji imienin...), no a taki Jasio się nie dostaje, mimo tego, że przez trzy lata [cenzura forumowa] chodził [/cenzura forumowa] na kółka przedmiotowe, że z konkursu się dostał na rejon, po czym zabrakło mu 3 punktow na 100 do przejścia dalej... co z tego? Przecież te biedne sierotki są takie biedne... (a za*****ty kruk jest za*****ty, pamiętacie jeszcze?)
    To już chyba koniec. Chcę tu powiedzieć, że naprawdę jest mi żal wszystkich osób bez rodziców, czy w domach dziecka, ale proszę was, o Wielcy tego świata, niech osiągnięcia i zdolności decydują o pewnych sprawach, nie pochodzenie czy sytuacja rodzinna.
  24. gerbilos
    Cześć. Piszę dzisiejszy wpis nie po to by się na coś skarżyć, do czego mogliście się chyba przyzwyczaić, ale by pomóc małemu Szymonowi. Na "Kwejku" znalazłem taki obrazek:

    Jeśli możecie, to wejdźcie na strony podane wyżej (szczególnie YouTube) i podpiszcie petycję. Dzięki temu możemy zkończyć koszmar Szymona. Z góry dzięki.
  25. gerbilos
    Słowem wstępu: posiadam młodzszą siostrę i z tego powodu jestem zmuszony w pewnym stopniu do zajmowania jej czasu. No i tutaj dochodzimy do tematu wieczorynek. Ostatnio usiadłem z nią, akurat jest 19, odpalamy TV, kanał piewszy, a tutaj co? Jakieś małe kolorowe "niewiadomoco" vel "zamknącdopsychiatrykategoktotowymyślił" vel "elfiki". Co to ma być? Przez całą bajkę nic się nie działo. Nic. Jest jakaś tam zła baba, jakiś dobry król i ta baba chce zostać królową. Król wysyła te #$%#^@$#, tzn. elfiki, one się trochę ponaprzykrzają, koniec.
    Małe wspomienie. Smurfy - dzieciaki (mówimy tu o 3,4,5-latkach) się bały Gargamela, ale co z tego? I tak oglądały, było to ciekawe, śmieszne itp. Dalej Gumisie - świetna bajka, zróżnicowani bohaterowie (ci w sumie w Smurfach też byli), b. dobra fabuła. Mogę jeszcze długo wymieniać: Bolek i Lolek, Reksio, Koziołek Matołek itd. Po co to piszę? Ano po to, żeby zwrócić uwagę na to, że siostra popatrzyła przez chwilę, po czym poszła się bawić nie zwracając uwagi na bajkę.
    Pamiętacie, jak Gumisie w niedzielę oglądała cała rodzina? Ja tak, chociaż pochodzę już z okresu końca fajnych bajek (zaczęły się Boby Budownicze itp.). Teraz pisze się, że dzieciaki się nie bawią. No a co mają robić, skoro naoglądają się nudnych wieczorynek, w których nic się nie dzieję. Ja w dzieciństwie (choć nie miałem w okolicy żadnych kolegów, bawiłem się głównie sam) wchodziłęm na drzewa, robiłem sobie łuki itp. Pomysły czerpałem z dobranocek. A teraz co, biorąc przykład z w/w Boba Budowniczego miałbym gadać z koparką? Śmiech na sali. Wraz z wiekiem ofc porzuciłem Reksia itp. ale mówiąc szczerze, kiedy widzę że w TV lecą Gumisie, Smurfy czy Kacze Opowieści oglądam z dużą przyjemnością.
    Moim zdaniem to wina "poprawności politycznej". Bo w bajkach nie może być przemocy, jeśli nie ma tam murzyna* ups, przepraszam osobnika tak samo ludzkiego jak my, różniącego się tylko kolorem skóry, to bajka nie zostanie emitowana itp.
    Pamiętacie może jeden z odcinków "South Parku", w którym rodzice głównych bohaterów zabronili im oglądać "T&F", a kazali oglądać "Grubego Martina", czy coś takiego. (Na pierwszy rzut oka spoko, bajka poprawna politycznie, a w momencie, w którym każdy rodzic przestaje oglądać pojawia się broń itp. Ale nie ważne, o poprawności politycznej napiszę innym razem.
    Wiem, że to co napisałem to oczywistości. Nie mam pojęcia po co siedziałem nad tekstem, ale nie zmienia to faktu, że tak niestety jest.
    *Tutaj przytoczę inny przykład. Odcinek "South Parku" w którym Cartman idzie do więzienia za rzucenie kamieniem w czarnoskórego kolegę. Został skazany, bo rzucił w czarnoskórego, nie za to, że rzucił. Nie uważacie, że to większy rasizm? Ja tak, bo przez takie cuś zwraca się uwagę na odmienność (w tym przypadku inny kolor skóry). Użyłem słowa murzyn, nie chcę nikogo tym urazić. Ale moim zdaniem to normalne słowo. Za jak najbardziej obraźliwe natomiast uważam słowo "czar*uch", tu się zgadzam z całkowitym tępieniem tego.
×
×
  • Utwórz nowe...