<Mhroczna muzyka> Trudne spraawy...
Niedawno zebrałem się w sobie i wykonałem dziwną czynność, której od dawna nie robiłe. Odpaliłem TV. Wybór padł na Polsat, z racji, że satelity u mnie brak, a kolejnych wiadomości (jak się przegląda w necie, potem słucha radia, to jest trochę przesada ) znieść nie mogę.
Trafiłem na końcówkę jakiegoś romansidła, ale jako, że się już kończyło, stwierdziłem, że poczekam. Czekałem. Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, np. dlaczego Bruno robi zdrową kupkę, i w końcu zaczęło się COŚ. Usłyszałem dziwne dzwięki. Przypominało to "kocią muzykę" połączoną z drapaniem tablicy. A co tam, sami posłuchajcie:
Fabuła przypomina "Modę na Sukces". Akurat wtedy było coś takiego: Gość ma żonę, jest pseudomodelką, zwiewa ona od niego bo chce usunąć ciąże. On się nie zgadza, odwiedza jej mamusię, która próbuje bronić córeczki, nie daje rady, ale zdolna dziołcha chowa się w kibelku. Potem bohater wraca z kumplem do domu (ta rozmowa miała być skierowana do młodzieży, czyt. joł ziąą). Następnego dnia gdzieś tam sobie idzie, wraca, spotyka psiapsiółkę żonki, która wygadała się, że nie jest on ojcem. Tutaj następuje piętnastominutowy bulwers, w którym gość bez zdolności aktorskich opowiada, jak ona mogła mu to zrobić. Teraz akcja przyspiesza, kolejno ałer hiroł powstrzymuje kobitkę od skrobanki, gadają, ona nie chce powiedzieć, z kim się eee..., no wiecie... Znowu bulwers, potem on idzie znowu gdzieś tam, a ona zwiewa, bo ma sie spotkać ze (nie tak do końca) szczęśliwym ojczulkiem. Tutaj sprawa się komplikuje, uwaga bo to trudne: żona gościa sypia z mężem jego matki, który nie jest jego ojcem, bo coś tam lololol!!!1111eleven. Następuje grupowy bulwers (do synalka dołącza mamuśka), wiadomo, rozwód, te sprawy. Ale zostaje dziecko (TAK, dziecko, nie płód, DZIECKO). Badania wskazują, że to jednak nie mężuś jest ojcem, matka jest szczęśliwa, synek mniej, ale ogólnie koniec odcinka. JEDNEGO. Przyznajcie, że autor scenariusza albo ma niezłą wyobraźnię, albo niezły towar.
Do tego nieustanne wstawki narratora, najlepiej obrazuje je komiks, ale UWAGA, występuje w nim wykropkowany wulgaryzm, osoby szczególnie czułe nie powinny klikać w przycick klik, a tu macie wspomniany przycisk. Klik, jakbyście zapomnieli, jak to się nazywa: Klik!
Rozpisałem się, widzicie już sytuację, więc czas na morał: Polsat robi z ludzi idiotów! A z ludzi, którzy są idiotami jeszcze większych idiotów, chyba, że są idiotami dlatego, że oglądali wcześniejsze odcinki.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze