Skocz do zawartości
Smuggler

The Elder Scrolls (seria)

Polecane posty

Na mnie największe wrażenie robi właśnie ta iluzja żyjącego świata. Przebijałem się przez zaśnieżoną przełęcz w kierunku Ivarstead. Brzmi prosto? Noc, śnieżyca, widoczność na trzy stopy, wycie wichru oraz wilków... Innym razem zatrzymuję się, żeby chwilę popatrzeć na niebo, na zorzę polarną, albo obserwuję śnieżny pył gnany przez wiatr, który porusza postrzępionym proporcem.

Zgadzam się. Dla mnie najbardziej tajemniczy, a zarazem niepokojący i trzymający mnie w ciągłym napięciu, to motyw, w którym podobnie, jak opisałeś powyżej idziemy jakaś ścieżką górska, jest noc, wszystko ośnieżone, wiatr podnosi tumany lekkiego śniegu i smaga nimi na lewo i prawo. Jedynym oświetleniem jest światło księżyca, które niemrawo odbija się w leżącej warstwie śniegu. Do tego świst wiatru i ta niepewność, czy za drzewem lub dużym kamieniem nie czai się jakiś wróg... Kiedyś w takiej scenerii zaatakował mnie pająk śnieżny. Prawie podskoczyłem w fotelu.

Przechodzenie z punktu A do B jest tylko pozornie proste, ponieważ po drodze jest od groma postaci, przeciwników, lokacji do zwiedzenia. Proste zadanie zabicia szefa szajki bandytów przerodziło się w odkrycie ołtarza, na którym poświęcono człowieka [...]

Takie rzeczy są tu na porządku dziennym. U mnie bardzo często jest tak, że wykonując jakiś quest, to po drodze natykam się na tyle wydarzeń i miejscówek, że człowiek zaczyna to z trudnością ogarniać. Kończy się to tym, że zamiast jednego questa, wykonuję 3 naraz.

Walka z ożywieńcami jest dla mnie o tyle nerwowa, że bardzo nie lubię jak coś komentują tymi swoimi martwymi głosami, po prostu ciarki przechodzą od samego słuchania [...]

Ten dźwięk jest jakiś taki... straszny. Do tego atmosfera grobowca w postaci palących się świeczek, dziwnych kroków dochodzących z oddali, kopnietęgo przez przypadek starego wazonu i efekt strachu mamy, jak w banku.

Jeżeli chodzi o "Szybką Podróż", to nigdy, przenigdy z tej opcji nie korzystam. Nie muszę, bo ta gra mnie w ogóle nie nudzi, chodźbym miał robić codziennie rundkę z Rzecznej Puszczy do Białej Grani. Zawsze jest coś do roboty, a jak nie ma, to można motyli nałapać, wykonać z nich miksturki, a później je sprzedać, a za zarobioną kasiorkę kupić sobie coś ciekawego :trollface: .

Uwielbiam tą grę, wraz z jej wszystkimi babolami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc przy podróżach warto wyłączać muzykę i podbić do maksimum przezroczystość radaru, klimat pierwsza klasa. Co do postaci, trzeba zauważyć, że Skyrim to RPG, a więc gra w odgrywanie roli. Wybraną na początku gry postacią prowadzimy dialogi i tą postać rozsławiamy jako Dragonborn, Dovakhiin i ludzie często reagują na naszą rasę. To też podchodzi pod klimat. Z lokacji najcudowniejsze najklimatyczniejsze są i tak przeróżne podziemia - grający w Skyrima koniecznie powinien zobaczyć m.in. Sanktuarium Staroblasku lub Czarną Przystań. Przy tej drugiej lokacji zaniemówiłem z wrażenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukuje modów urozmaicających walkę wręcz (więcej opcji niż lewy, lewy, długo lewy... Jakieś kontraktaki z bonusem do obrażeń czy nowe ciosy), balansujących kowalstwo i zaklinanie oraz dodających nowe, potężne przedmioty (takie, aby nie dało się zrobić lepszych samemu). Może ktoś pomóc ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do postaci, trzeba zauważyć, że Skyrim to RPG, a więc gra w odgrywanie roli. Wybraną na początku gry postacią prowadzimy dialogi i tą postać rozsławiamy jako Dragonborn, Dovakhiin i ludzie często reagują na naszą rasę. To też podchodzi pod klimat.

Normalnie bym się zgodził, ale Skyrim - szerzej: cała seria The Elder Scrolls - nie kładą aż takiego nacisku na rasę postaci. Skyrim nie posiada wyborów na tyle dobrych, żeby uznać je za odgrywanie roli. Ba, posiada wręcz szczątkowe opcje dialogowe. Owszem, daje wolność wyboru stylu gry (co jest ważne), ale ja bym tego pod odgrywanie nie podpiął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam moment w Morrowindzie, w którym wszedłem do jaskini oświetlonej świecami, na ścianach znaki zrobione krwią, a gdzieś w tle, obrócony plecami jakiś Spaczony w początkowym stadium (których to gości szczerze nienawidziłem). Nie zauważył mnie, więc szybko się cofnąłem i potem - już biegiem - dopadłem drzwi, uciekając w losowym kierunku, byle dalej od jaskini. Takich momentów mi w Skryrimie brakowało. Oblivion również nie dorównał Morrowindowi, gdzie po prostu z czystą niechęcią wchodziłem do katakumb. Nie do końca jestem pewny, dlaczego.

Miałem dość podobnie. Jeśli zastanowić się dlaczego tak było, do głowy przychodzi mi kilka składowych, z czego istotny jest chyba klimat i atmosfera tych lokacji. W Morrku eksplorując niektóre podziemne miejsca czuło się niepokój, tak specyficzne było ich ukonstruowanie lub wrogowie czający się za węgłem. No i w TES III konfrontacja z tymi stworami często kończyła się zgonem, czy to nagłym czy powolnym, w przeciwieństwie do takiego Obka, gdzie bez większego problemu można było eksplorować najgłębsze katakumby już na pierwszych poziomach rozwoju postaci, więc naturalnym jest, iż każde wejście tam traktowało się jak niezobowiązującą wycieczkę za miasto, inaczej niż w Morrowindzie (przynajmniej do pewnego czasu, ale mi wytrenowanie postaci mogącej sobie na to pozwolić trochę zajęło, bo nie faszerowałem jej alchemią czy innymi niezbalansowanymi środkami umożliwiającymi osiągnięcie boskości w relatywnie krótkim czasie).

Normalnie bym się zgodził, ale Skyrim - szerzej: cała seria The Elder Scrolls - nie kładą aż takiego nacisku na rasę postaci. Skyrim nie posiada wyborów na tyle dobrych, żeby uznać je za odgrywanie roli. Ba, posiada wręcz szczątkowe opcje dialogowe. Owszem, daje wolność wyboru stylu gry (co jest ważne), ale ja bym tego pod odgrywanie nie podpiął.

Technicznie nie kładą, ale gracze gustujący w tego typu grach często mają to do siebie, że lubią sobie wiele rzeczy wyobrażać i dopowiadać, wykraczając mentalnie poza to co oferuje nam sama gra i obraz. Jeśli ktoś zna lore tego uniwersum, łatwiej jest mu się identyfikować z danymi rasami. Często np. gracze układają sobie przed rozpoczęciem rozgrywki historię swojej postaci, wymyślają co spowodowało że z pustynnego Elsweyr czy odległej Summerset Isle trafiła na okręt żeglujący do Morrowind, lochów Cesarskiego Miasta czy egzekucję w małej mieścinie w Skyrim? Przykładów można by mnożyć. Oczywiście, można kontrargumentować, że w ten sposób wyobraźnie to można wykorzystywać nawet i w Pac-manie, niemniej w produkcjach tego pokroju jest to bardziej uzasadnione, jako że jednak personalizujemy (wygląd, umiejętności), prowadzimy konkretnego bohatera "from zero to hero" i przeżywamy TĄ postacią kilka/kilkanaście/kilkaset epickich przygód. Nawet jeśli gra da nam to odczuć w znikomym stopniu, jest jakaś wewnętrzna satysfakcja z uczynienia pogardzanego Khajiita czy znienawidzonego Altmera zbawcą świata. "Naszego" Khajiita bądź Altmera.

If you know what I mean.

Edytowano przez Murezor
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli coś buduje klimat Skyrima to m.in. silnik graficzny: pogoda, cykl dnia i nocy, mapa terenu, przeciwnicy (zmienni w zależności od otoczenia) reakcje NPC'ów na działania i reputację postaci gracza... Na mnie największe wrażenie robi właśnie ta iluzja żyjącego świata. Przebijałem się przez zaśnieżoną przełęcz w kierunku Ivarstead. Brzmi prosto? Noc, śnieżyca, widoczność na trzy stopy, wycie wichru oraz wilków... Innym razem zatrzymuję się, żeby chwilę popatrzeć na niebo, na zorzę polarną, albo obserwuję śnieżny pył gnany przez wiatr, który porusza postrzępionym proporcem. Krajobrazy to jedna ze składowych, które pozwalają się wczuć w klimat Skyrima.

Przechodzenie z punktu A do B jest tylko pozornie proste, ponieważ po drodze jest od groma postaci, przeciwników, lokacji do zwiedzenia. Proste zadanie zabicia szefa szajki bandytów przerodziło się w odkrycie ołtarza, na którym poświęcono człowieka (ewentualnie był to czarny mag, któremu nie udała się sztuka kontrolowania nieumarłych). Można narzekać na zadania, ale na obszerność i zaludnienie świata gry już nie. Jest co eksplorować, na kogo wpadać. Sam po paru "wpadkach" stwierdziłem, że nie będę aż tak często korzystał z Szybkiej Podróży, ponieważ w ten sposób omijam jakieś ciekawostki, nawet drobne.

Tu się zgodzę. Skyrim, choć sam w sobie pod względem zadań jest dosyć wtórny(idź do jaskini, przebij się przez milion draurgów i przynieś mi x / zabij y / odkryj krzyk), oczarowuje światem. Od zasypanej Gwiazdy Zarannej, po zielone Falkret, nic, tylko wędrować i podziwać. A widoki z Gardła Świata i innych gór przy dobrej pogodzie? Poezja. No i sama zorza polarna. Pierwszy raz zobaczyłam ją, gdy zmierzałam brzegiem morza by wykonać jedno z zadań i akurat zaczęła się śnieżyca. Użyłam Lok Vah Koor i przez następne kilkanaście minut podziwiałam jeden z najlepszych widoków w grze.

Zaś do co tej wtórności, to jest ona zabijana przez setki drobnych smaczków i to jest właśnie najlepsza magia. Fakt, że gra potrafi zaskoczyć nawet kiedy sądzimy, że wiemy już o niej wszystko. Pozornie niespecjalnie ciekawe i rutynowe zadanie, okazuje się być całkiem dużą przygodą, tak jak w moim przypadku było to odkrywanie słów dla Świobrodych. Okazało się, że w grobowcu Valthume zamknięty jest smoczy kapłan, który planuje ponownie powrócić do życia. Czyli pieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.

@up

Hmm, czyli widzę, że nie tylko ja nie przepadałam za wchodzeniem do jakichkolwiek katakumb czy grobowców. Może był to wynik tego, że grałam w Morrowinda mając może 12 lat. Jeśli miałabym porównywać podziemia Skyrim i Morrowinda, to te pierwsze są jak z Indiany Jones'a. Miejscami jest trochę niebezpieczne, ale suma summarum i tak wyjdziemy z nich nietknięci. A w tych drugich towarzyszy nam raczej strach przed tym, co możemy w grobowcu spotkać, i że to coś rozwłóczy nasz pasek zdrowia po korytarzu kilkoma celnymi ciosami. Brr. No i posiadłość w Ald'ruhn zaatakowana przez Spaczonych. Weszłam, usłyszałam wrzask, zobaczyłam porozrzucane przy wejściu przedmioty, ciemność i wyszłam. Od tej pory zaczęłam słuchać miejscowych i notować w pamięci, gdzie raczej się nie pojawiać.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli miałabym porównywać podziemia Skyrim i Morrowinda, to te pierwsze są jak z Indiany Jones'a. Miejscami jest trochę niebezpieczne, ale suma summarum i tak wyjdziemy z nich nietknięci. A w tych drugich towarzyszy nam raczej strach przed tym, co możemy w grobowcu spotkać, i że to coś rozwłóczy nasz pasek zdrowia po korytarzu kilkoma celnymi ciosami.

Ja mam dokładnie odwrotne zdanie :P W Morrowindzie zawsze expiło mi się dość szybko, i już koło któregoś-nastego poziomu doświadczenia nawet daedryczne ruiny nie stanowiły specjalnego wyzwania. Niedawno z ciekawości wczytałem paruletniego sejwa z 30 poziomową nordką-wampirką, i z przykrością stwierdziłem, że wszystko, co napotykam mogę bez problemu zabić gołymi pięściami. Nie, nie używałem cheatów. Co innego Skyrim, z levelującymi draugrami. Na tych najtwardszych można miecz stępić, zanim padną, nawet mająć stosunkowo dobry sprzęt i umiejki. Używam moda zwiększającego globalny mnożnik obrażeń, coby uczynić walki dynamiczniejszymi, ale w przypadku tych draugrów daje to tyle, że może odbiorę im 1/2 HP zanim mnie załatwią jednym uderzeniem.

No i posiadłość w Ald'ruhn zaatakowana przez Spaczonych.

Matko przenajświętsza. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy siedząc przy komputerze, mało nie spadłem z krzesła ze strachu i zaskoczenia. Puste, ciemne pomieszczenie, na środku stoi stół zastawiony, tylko skądś słychać kroki i jakieś dziwne odgłosy, jakby oddech. W końcu znajduję jakieś drzwi, otwieram spodziewając się zastać po drugiej stronie jakiegoś NPC, może właściciela posiadłości...ta. Też miałem wtedy jakieś 12 lat i widok stojącego tuż za drzwiami (gdyby stał kawałek dalej, być może nie zrobiłoby to na mnie takiego wrażenia) zarażonego wstrząsnął mnie dogłębnie. Po tym incydencie unikałem jak ognia jaskiń, grobowców i innych lochów. Dzisiaj ci goście nie robią na mnie takiego wrażenia, ale nadal przechodzą mnie lekkie ciarki na widok tego pustego, błądzącego wzroku i wyciągniętej przed siebie ręki.

Co do tego braku wtórności w Skyrim, niestety spora część jaskiń i grobowców jest zrobiona na jedno kopyto, a takich całkiem unikatowych miejscówek jest stosunkowo niewiele. Z jednej strony, przebijanie się przez kolejny podobny loch może zniechęcić do dalszego ich poszukiwania, z drugiej - radość ze znalezienia czegoś unikalnego jest większa. Ostatnio wróciłem do gry po parumiesięcznej przerwie poprzedzonej nabiciem ok. 200 godzin, dojściem do levelu 40-któregoś i splądrowaniem ponad 100 lochów. Myślałem, że nic mnie już w tej grze nie zaskoczy, dopóki nie znalazłem osobliwego grobowca, w którym już niemal od wejścia przylepiły się do mnie takie jakieś latające, świergoczące ogniki. Najciekawsze było to, że w owym grobowcu nie było poza bossem ani jednego przeciwnika. Po prostu szło się przez opuszczony grobowiec w towarzystwie tych "śpiewających" widmowych kulek niewiadomego pochodzenia, których z każdym krokiem przybywało. Było to co najmniej niecodzienne przeżycie.

  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa sprawa. Ja się się na to miejsce jeszcze nie natknąłem. Co do ogników, to spotkałem je raz włócząc się po górach, ale one już nie były tak przyjaźnie do mnie nastawione i zmusiły mnie do wyciągnięcia krasnoludzkiej buławy :trollface: .

Amigos? Nie przypominasz sobie głosów użytkowników wypowiadających się w tym temacie, którzy po tygodniu gry w The Elder Scrolls V: Skyrim stwierdzili, że już wszystko odkryli i wszędzie byli, a gra ich nudzi? LOL :D .

Ja w tą grę już gram dokładnie 218 godzin i z wątku głównego zrobiłem praktycznie tylko jednego questa. Wszystkie gildie nawet nie tknięte, zadania Towarzyszy w powijakach, lista questów do zrobienia tak długa, że aż muszę ją przewijać, południowe i wschodnie tereny Skyrim praktycznie nie odwiedzone, nie wiem od czego mam zaczynać, bo robię po 2 - 3 zadania naraz i do tego ciągle napotykam się na nowe...

Rzeczywiście, gra jest mikroskopijna i NUDNA.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wuwu1978

Ciekawe, jaka była twoja reakcja po zaatakowaniu ogników biggrin_prosty.gif

Mianowicie: pojawienie się matki ogników.

Mnie rajcuje samo rozwalanie przeciwników w ostatnich produkcjach Bethesdy w jakie grałem (Fallout 3, New Vegas & Skyim a niedługo Prototype 2 [i wiem, że on od Activision jest] na PC, ależ się niecierpliwię na niego, jeszcze "tylko" dwa tygodnie), a Skyrim wiedzie prym. Strzałą, czarem, mieczem, tarczą, ognień, lodem, błyskawicą, grawitacją. No, sposobów eksterminacji sporo w kit.

Co do gry i jej smaczków i sekretów:

Czy tej grze da się w ogóle odkryć wszystko? W większości lokacji są dzienniki, unmarked quests od ciekawych NPC (np. Helka), sporo lokacji. Wiele czytałem o pewnej Dremorze gdzieś uwięzionej, a jej nie znalazłem. A sporo jaskiń i dwemerskich ruin zwiedziłem. Zatrzymałem się na zadaniu o pogadaniu z Jarlem o pewnym wydarzeniu które trzeba zaplanować. Uznałem, że lepiej skończę w końcu quest Spisek Renegatów bo mi zatruwa życie i zatruwa. Tylko nie wiem, po czyjej stanąć stronie. Czy też oba rozwiązania kończą się

masakrą całego Markartu? Bo po wypuszczeniu Renegatów ci zaczęli rozwalać w mak całe miasto.

A mimo mojego 78 poziomu są walki, których nie jestem w stanie wygrać. Wilkołaki lub przekokszeni bandyci/Falmerowie lub kombo wrogów jak Matrona Wił w połączeniu z kilkoma niedźwiedziami.

Edytowano przez TimeX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie były takie ogniki jak te małe cholerstwa, co wysysają wytrzymałość. Ot, latające światełka wydające dziwne świergoty. Screen. Na wikii są różne teorie na temat czym one właściwie są. A miejscówka zwie się

Yngol Barrow

. Tym bardziej to co tam znalazłem mnie zaskoczyło, bo byłem przekonany, że już to miejsce kiedyś odwiedziłem.

Amigos? Nie przypominasz sobie głosów użytkowników wypowiadających się w tym temacie' date=' którzy po tygodniu gry w The Elder Scrolls V: Skyrim stwierdzili, że już wszystko odkryli i wszędzie byli, a gra ich nudzi? LOL[/quote']

Pamiętam. Byli to chyba ci sami goście, którzy levelowali kowalstwo na 100% wyrabiając milion żelaznych sztyletów, farmili broń jednoręczną na Rolafie we wprowadzeniu, bo był wtedy nieśmiertelny, tudzież ułatwiali sobie życie na inne sposoby. Potem zwiedzili kilka podziemi, akurat nie trafili na nic specjalnego, to się zniechęcili. Niektórzy są po prostu zbyt niecierpliwi, by grać w Skyrim.

@TimeX:

Wybranie "dobrego" rozwiązania, tzn. zabicia Madanacha, nie kończy się rzezią w mieście, ale i tak nie obędzie się bez ofiar

. Osobiście wolę się w to w ogóle nie mieszać, tak jest chyba najlepiej dla wszystkich. Ogólnie to chyba najmniej przyjemny quest w grze, choć całkiem dobrze napisany.

  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurhan Yngola znajduje się na wschód od Wichrowego Tronu, wystarczy iść wzdłuż rzeki. Sklepikarka w Zimowej Twierdzy ma szpon potrzebny do otworzenia drzwi-zagadki w kurhanie i chętnie pozbędzie się go za rozsądną cenę. Dosyć dziwne miejsce, polecam go odwiedzić.

@Amigos

To akurat ratuje wszystkich mieszkańców Markartu przed wielką masakrą prócz tych, którzy przepadli przed wycieczką Dovakhiina do (nie)sławnych kopalnii srebra na Pograniczu. Wszelkie ofiary uświęciły cel, Machiavelli byłby dumny.

Zresztą kilku masakr w tym zadaniu można pewnie uniknąć. Nie sprawdzałem tego, ale do kopalni można chyba trafić bez odwiedzania skarbca Srebrno-Krwistych i domu Neposa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem dość podobnie. Jeśli zastanowić się dlaczego tak było, do głowy przychodzi mi kilka składowych, z czego istotny jest chyba klimat i atmosfera tych lokacji. W Morrku eksplorując niektóre podziemne miejsca czuło się niepokój, tak specyficzne było ich ukonstruowanie lub wrogowie czający się za węgłem.

Moim zdaniem wynika to z tego, że w Skyrimie jest pewne usystematyzowanie przeciwników: np. w grobowcach najczęściej spotyka się nordyjskie Draugriry, a w Morrowindzie to mogło być dosłowne wszystko, więc i niepewność była większa.

Technicznie nie kładą, ale gracze gustujący w tego typu grach często mają to do siebie, że lubią sobie wiele rzeczy wyobrażać i dopowiadać, wykraczając mentalnie poza to co oferuje nam sama gra i obraz.

Część być może, ale to dalej nie ma nic wspólnego z odgrywaniem postaci w ramach gry. Niech za przykład posłuży Star Wars: The Old Republic MMO - tam można było odgrywać własne postacie między graczami (ekwipunek plus wymyślona historia postaci) lub grać w ramach przygotowanego scenariusza (tzn. klasa i główny wątek fabularny), ale interakcja ze światem w sensie odgrywania postaci stoi w Skyrim na o wiele niższym poziomie niż w TORze.

Brr. No i posiadłość w Ald'ruhn zaatakowana przez Spaczonych. Weszłam, usłyszałam wrzask, zobaczyłam porozrzucane przy wejściu przedmioty, ciemność i wyszłam. Od tej pory zaczęłam słuchać miejscowych i notować w pamięci, gdzie raczej się nie pojawiać.

Dokładnie. Właśnie czegoś takiego w Skyrimie brak, straszenie jest na poziomie amerykańskich horrorów, a nie np. Amnesia: The Dark Descent, gdzie człowiek bał się tego, co się może pojawić, ale jeszcze go nie ma (albo bał się, bo widział i musiał uciekać). Skyrim ma swoje momenty, ale właśnie - tylko momenty.

Pamiętam. Byli to chyba ci sami goście, którzy levelowali kowalstwo na 100% wyrabiając milion żelaznych sztyletów, farmili broń jednoręczną na Rolafie we wprowadzeniu, bo był wtedy nieśmiertelny, tudzież ułatwiali sobie życie na inne sposoby. Potem zwiedzili kilka podziemi, akurat nie trafili na nic specjalnego, to się zniechęcili. Niektórzy są po prostu zbyt niecierpliwi, by grać w Skyrim.

Ludzie, którzy są nastawieni na maksymalizację wysiłku nie mają w Skyrimie czego szukać - łatwo jest wykorzystywać mechanizmy gry, żeby mieć "mocną" postać, ale według mnie taka gra nie ma sensu. Jeśli chcę poćwiczyć strzelanie z łuku to wybieram się na polowanie (a po drodze wpadam na różne lokacje/postacie/zdarzenia, itp.), jeśli chcę stworzyć konkretny przedmiot to go tworzę, ale bez tworzenia hurtem sztyletów, bo są najprostsze i dobrze podbijają współczynnik kowalstwa...

Osobiście wolę się w to w ogóle nie mieszać, tak jest chyba najlepiej dla wszystkich. Ogólnie to chyba najmniej przyjemny quest w grze, choć całkiem dobrze napisany.

Jest beznadziejny. W kilku miejscach wręcz sprzeczny z logiką, co zresztą wyjaśniałem już w tym temacie. Jak dla mnie porażka, bo można było bez problemu umieścić jeszcze parę rozwiązań (np. przekupić lub ominąć straż i udać się do króla), a nie dawać wybór między śmiercią i podążaniem z góry ustaloną linią fabularną... Wtedy właśnie widać fabularną słabość tego zadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zadam pytanie z innej kategorii. Ostatnio chodzi mi po głowie kupno Obliviona i nadrobienie zaległości. Jedynym wydaniem tej gry z jakim teraz najczęściej się spotykam jest to z pomarańczowej Cenegi, ale nie zawiera ono Knights of the Nine i Shivering Isles. Jak to jest z tym dodatkami? Opłaca się szukać wydania gry, które je zawiera? I czy są one ważne dla modowania tytułu, tak jak w przypadku Morrowinda, gdzie spora liczba modów wymagała Bloodmoon'a i Tribunal'a?

Edytowano przez Ester
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze wydanie jubileuszowe, na piątą rocznicę powstania gry. http://allegro.pl/the-elder-scrolls-iv-oblivion-5th-nowa-i2488503706.html Niestety (albo stety, jak kto woli - dla mnie akurat plus) jest to wydanie w całości po angielsku, ale zawiera oba dodatki. Dla mnie z resztą sytuacja dziwna - od premiery Obliviona minęła już kupa czasu, a tu o polskim wydaniu zbiorczym cichutko. Z tego co pamiętam Morrowind w miarę szybko przeszedł do eXtra klasyki jako "złota edycja" z dodatkami.

Edytowano przez Kuchar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ester

Sam poszukuję dodatków do Obliviona. Myślę, że skoro sam Oblivion jako gra się podoba, to warto jest poszukać gdzieś dodatkowego contentu i niepowtarzalnej okazji do zobaczenia części otchłani należącej do Sheogoratha i Jyggalaga, Shivering Isles. Opłaca się. Można też fajnej rzeczy się dowiedzieć o Bohaterze Kvatch....

Do modowania raczej nie są bardzo potrzebne, acz można zajrzeć na TES Wiki i poprzeglądać kilka popularnych modów, sprawdzić w jakim stopniu dodatki są potrzebne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu grałem w Skyrim. Był to mój drugi kontakt z serią - najpierw grałem w Oblivion. Porównując te dwie gry, doszedłem do wniosku, że nie zgadzam się z tym wielkim zachwytem nad TES:5. Graficznie Skyrim bije na głowę Oblivion (zwłaszcza jeśli chodzi o modele twarzy postaci), ale i tu nie uważam, żeby grafika urywała głowę. Choć rzecz jasna bywały miejsca, które zapierały dech i efekty, które cieszyły oko. Najmilej wspominam moment, gdy pierwszy raz wszedłem do Czarnygłazu (chyba tak nazywała sie misja, gdzie wysłał nas mag z Białej Grani). Jaskinie, jak to jaskinie, ale przez dobre kilka chwil podziwiałem to, jak twórcy stworzyli promienie światła wpadające przez szczeliny w suficie (o ile jaskinia może mieć sufit... :)). Podobał mi się też moment, gdy mój heros poznawał nowe smocze słowo i pochłaniał smoczą duszę. Bardzo przyjemny efekt.

Jednak nie o grafice się tu powinienem rozwodzić... Fabuła, tak. Tu uważam, że jest dużo gorzej, niż to było w TES:4. Główny wątek jest w porządku - ciekawy, wciągnął mnie na długie godziny i ciekawie się kończy. Nie zabrakło tu fajnych pomysłów. A wątki poboczne? Nie ukończyłem żadnej gildii poza Towarzyszami. To chyba jakiś dowód, że gra nie wciąga tak, jak powinna, no nie? Miałem duże oczekiwania do gildii złodziei i zabójców, bo te bardzo mi się podobały w Oblivionie. Gildia magów i gildia wojowników w TES:4 były średnie i fabularnie oklepane więc nie oczekiwałem wiele. W Skyrim złodziejstwo jest nudne. NUDNE jak flaki z olejem. A do istnego napadu szału doprowadziły mnie losowo wybierane miejsca akcji zlecanych przez członków gildii. To, że czekałem dobre kilka minut, aż zleceniodawca wybierze pasujące mi miasto, wkurzało mnie i to nie mało. Ostatecznie nie skończyłem tej gildii znudzony już Skyrimem. Co do Mrocznego Bractwa, którego wątek w Oblivionie miażdżył suty i spowodował, że zbierałem szczękę z podłogi, nie chcę być ani na tak, ani na nie. Jednak bliżej mi bycia na "nie". Czemu? Musimy wykonać jakieś drobne zabójstwa, by popchnąć akcję dalej. A jak wyglądają misje "drobnych zabójstw"? Wleczemy się pół godziny po Skyrimie, dochodzimy do ofiary, zabijamy ją w około 3 sekundy i wracamy. Frustrująco nudny system. Nie skończyłem tej gildii, ale może kiedyś to zrobię. Gildię magów ledwie ugryzłem, bo grając magiem przywołania z 100-ym poziomem tej magii, gra stała się nudna, bo to co przyzwałem walczyło za mnie i nie miałem już frajdy z grania. Fakt, że ilość istot, które możemy przyzwać jest mocno ograniczony, też daje na minus. Brakowało mi tez możliwości stworzenia własnych zaklęć, jak to było w TES:4.

Ale się rozpisałem! :D Dobra, kończąc - Skyrim mi się podobał, ale Oblivion podobał mi się bardziej. Głównie ze względu na fabułę. Amen.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie za bardzo rozumiem o co ci chodzi z losowymi zadaniami gildii złodziei. Przecież nie są nawet obowiązkowe, chyba, że chcesz zostać Guilmasterem, co i tak wymaga ukończenia całej linii fabularnej.

Zauważyłem ostatnio, ze z b.wysokim kowalstwem zbroje dwemerskie mają lepsze statsy od smoczych!

Przy 100 Heavy Armor i wszystkich perkach pełny pancerz ze smoczych kości (bez tarczy) daje 429 obrony.

Dwemerski przy 100 HA i z perkiem Pradawna Wiedza 405 czyli trochę mniej.

Jednak przy ekstremalnym ulepszeniu (kowalstwo 100, bonus do kowalstwa 4 x 28% od przedmiotów i 127% od mikstury) jest to już odpowiednio 1344 dla smoczej i 1548 dla dwemerskiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Część być może, ale to dalej nie ma nic wspólnego z odgrywaniem postaci w ramach gry.

Ale ma dużo wspólnego z wczuciem się w grę, jeśli łapiesz subtelną różnicę, którą starałem się nakreślić wcześniej.

Jak to jest z tym dodatkami? Opłaca się szukać wydania gry, które je zawiera?

SI jak najbardziej, pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest znacznie lepszy niż podstawka. KoTN jest natomiast już taki sobie i szczerze mówiąc nie stracisz nic specjalnego, zaopatrując się tylko w ten pierwszy dodatek (o ile nie zdecydujesz się na zakup większego wydania w sylu GoTY czy Anniversary). Na DLC nie patrz, bo choć pograć można, to sporo fanowskich modyfikacji jest znacznie lepszych, więc - nic nie stracisz.

Może czas na Morrowinda, jeśli jeszcze w niego nie grałeś? oczko2.GIF

Approved.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@araevin

Co komu pasuje, ale nie zgodzę się z Tobą. Zadania w gildiach pod względem fabularnym stoją moim zdaniem na bardzo wysokim poziomie. Sama, choć prowadzę raczej niemagiczną postać, zaczęłam od Gildii Magów ze względu na usilną potrzebę dostania się do pewnego powiązanego z tą organizacją grobowca. Zaczęłam i nie żałowałam, bo ich wątek skończył się bardzo spektakularnie, a Laska Magnusa do dziś zdobi mój domek w Wichrowym Tronie. Ogólnie każda Gildia ma ciekawie rozwijający się wątek, choć najpierw trzeba niestety przekopać się przez pierwsze, niezbyt ciekawe questy.

Co do Gildii Złodziei, to zgodnie z tym co napisałam wyżej, początek faktycznie nie jest zbyt ciekawy. Przyzwyczajona do złodziejskiego wizerunku z Morrowinda, zastanawiałam się co też podkusiło twórców do zrobienia tak beznadziejnego początku.

Dresiarskie bicie właścicieli okolicznych sklepików, sprzymierzanie się z Maven Czarną Różą, okradanie czasem biednych domków

- to nie tak powinno wyglądać. Ale potem wszystko idzie w coraz lepszym kierunku: odkrywanie spisku uknutego przez

Mercera

, odrodzenie Słowików i spotkanie z Nocnicą. Co do pobocznych questów zleconych przez gildiowych współziomków, to ich wykonywanie jest potrzebne, jak napisał kireta, jedynie do zdobycia tytułu mistrza i archivmenta. Fakt, zbyt ciekawe to one nie są, ale przecież robimy je tylko przez chwilę.

@Kuchar

Problem polega na tym, że wydawcą Morrowinda w Polsce był CD Projekt, więc tytuł ten z dodatkami szybko trafił do eXtra Klasyki. Natomiast Obliviona, nie wiem czemu, wydaje u nas Cenega. Podejrzewam, że skoro do tej pory jeszcze nie pojawiło się wydanie zbiorcze w taniej serii, to chyba nie mamy już co o tym marzyć. Cóż, pozostaje mi organizować się na własną rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ma dużo wspólnego z wczuciem się w grę, jeśli łapiesz subtelną różnicę, którą starałem się nakreślić wcześniej.

Odgrywanie roli nie jest równoznaczne z wczuciem się w grę, ale widzę, że nie napisałem tego wystarczająco jasno. Każdy może sobie "dopowiadać" to i owo i wczuwać się w klimat gry, ale to nie zmienia faktu, że interakcja ze światem w grach jest ograniczona do konstrukcji systemu w danej grze. Dla gry nie ma znaczenia, co sobie gracz wyobraził, ponieważ to nie należy do systemu, który jest sztywny, a w całej serii The Elder Scrolls sztywniejszy niż w innych grach, żeby podać przykład tylko możliwych opcji dialogowych, które w Star Wars: The Old Republic MMO były bardzo ciekawe i pozwalały na odgrywanie roli w dosyć dużym stopniu.

Złapałeś?

Down: We are in agreement.

Edytowano przez Holy.Death
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aye, tylko że na poprzedniej stronie zaznaczyłeś, że dziwi Cię brak możliwości wczucia się w grę przez rasę postaci. Ja nie polemizuję ze stanowskiem a propos odgrywania roli, bo to jasne że wszystko zależy od możliwości jakie daje nam gra. Twierdzę natomiast, że w kwestii wczucia się dużą rolę odgrywa wyobraźnia gracza i gra może mieć w tym wypadku rolę czynnika niejako "uzupełniającego".

Czy teraz się rozumiemy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Gildii Złodziei, to zgodnie z tym co napisałam wyżej, początek faktycznie nie jest zbyt ciekawy. Przyzwyczajona do złodziejskiego wizerunku z Morrowinda, zastanawiałam się co też podkusiło twórców do zrobienia tak beznadziejnego początku.

Dresiarskie bicie właścicieli okolicznych sklepików, sprzymierzanie się z Maven Czarną Różą, okradanie czasem biednych domków

- to nie tak powinno wyglądać.

IMO chodziło o pokazanie, jak bardzo Gildia zeszła na psy. Trochę szkoda, że po odbudowie nie ma możliwości wykołowania Maven na okrągłą sumkę lub nawet wysadzenia jej z interesu na dobre. Taki bonusowy quest po zostaniu Guildmasterem :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...