Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

RoZy

Polityka, gospodarka, społeczeństwo I

Polecane posty

Mylisz się. Konstytucja (w swojej istocie!, jak sam napisałeś, nie formie materialnej) to podstawa systemu prawnego danego państwa, najważniejszy akt w nim i na dodatek reguluje ona podstawowe, fundamentalne lub najważniejsze uprawnienia przysługujące ludziom znajdującym się na danym terytorium.

I co z tego? To już nie może tam być bełkotu? Konstytucja to papier I podstawa systemu prawnego (teoretycznie). A ponieważ jest to również kawałek papieru to można tam zapisać wszystko.

Poza tym ustawodawca działa (mniej lub bardziej) racjonalnie.

A kto to jest ustawodawca? Jakiś człowieczek lub grupa ludzi. Jego/ich rozum jest równie zawodny jak nasz, potrafi/ą się również kierować czymś takim jak warunki polityczne, pewne osobiste poczucia etyki i estetyki.

Pozwalam każdemu mieć dowolny światopogląd i dowolnie go wyrażać (z wyjątkami przy wyrażaniu - faszyzm, komunizm, nazizm, rasizm, inne totalitaryzmy etc.), nie promuję żadnego, za to prezentuję swoją linię polityczną i jeżeli obywatele pragną takich zmian, to na takie osoby głosują.

Czyli jeśli wolę heavy metal od rapu, ale nie atakuję z tego powodu nikogo, kto woli na odwrót, to jestem neutralny muzycznie? Nie - nie jestem! Jestem fanem heavy metalu, może identyfikuję się z tą subkulturą. Tak samo polityk jeśli jest np. chrześcijaninem, ale nie ściga ateistów to też nie jest neutralny światopoglądowo.

(małe wtrącenie - zasada równości nie oznacza zakazu tworzenia zróżnicowanych zasad dla różnych grup czy, jeśli ktoś woli, dyskryminacji pozytywnej).

I to jest coś, czego nigdy nie zrozumiem. Nie w sytuacji gdy oficjalnie głosi się równość wobec prawa. Nie można głosić, że naród XYZ (wstaw sobie jakiś) to lenie, śmierdziele i złodzieje bo to dyskryminacja i w ogóle to skąd wiesz jaki jest cały naród. Ale ogłosić, że naród XYZ to mili ludzie, uczciwi, pomocni i pracowici to można. Chociaż to też jest dyskryminacja (dyskryminacja pozytywna to TEŻ dyskryminacja) i też bzdura. Bo skąd wiesz czy wszyscy przedstawiciele narodu XYZ są tacy? Ja wiem, że za to drugie się nie obrażą i nawet poczują się lepiej, ale czy chodzi nam o mówienie prawdy czy o czyjeś lepsze samopoczucie? Albo konsekwentnie się trzymamy zasady równości wobec prawa i braku dyskryminacji albo nie i oficjalnie odrzucamy te zasady. Nie będę się tu opowiadał ani za tym zasadami ani za odrzuceniem ich - będę się opowiadał za konsekwencją w ich stosowaniu.

Np. urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej, równego traktowania, zakazu dyskryminowania, rozwoju gospodarczego, szanujących prawa człowieka i obywatela, nienakładające nadmiernych ciężarów...

Zwkły ciąg niesprecyzowanych lewicowych sloganów i w dodatku nie wszystko z tego jest przestrzegane. O równym traktowaniu i dyskryminacji pisałem wyżej. Natomiast co do nienakładania nadmiernych ciężarów to tu trzeba by było sprecyzować od kiedy zaczyna się nadmierne obciążenie (chodzi o podatki jak się domyślam?).

Lepiej mi się pracuję na konkretach, toteż o takie poproszę. Jakie niewykonalne przepisy prawa masz na myśli?

To jest ogólna zasada i niekoniecznie musi taki przepis zaistnieć. Nawet lepiej jeśli takich nie będzie. Ale cały czas rozmawiamy o jednym takim.

Nie o to pytam. Oczywiste jest to, że sądzisz, że to co mówisz, jest prawdziwe, ale dlaczego sądzisz, że to co mówisz, jest kluczem uniwersalnym, prawdą pasującą do wszystkiego?

Klucza uniwersalnego nie mam bo na każde sprawy patrzę różnie z ichnnych powodów.

"Po prostu"... Zdefiniuj w takim razie (oczywiście w sposób wyczerpujący) ruchomość, i to nie w sposób negatywny, tak jak jest to w obecnym k.c.

Zdefiniuj jak chcesz, ale zdefiniuj jakkolwiek. Potem pod kątem tej definicji możemy sprawę rozpatrywać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus Faustus I

I co z tego?

Ano to, że masz szereg wolności gwarantowanych przez prawo.

To już nie może tam być bełkotu?

Nie, raczej nie powinno w niej tego być. Jeśli masz jakieś zastrzeżenia, to je podaj. To, że coś może być, nie ma większego znaczenia, jeżeli mówimy o rzeczywistości, chyba że zagrożenie jest realne.

Konstytucja to papier I podstawa systemu prawnego (teoretycznie).

Konstytucja to akt prawny. Na papierze może być jej egzemplarz. A skoro to tylko papier, to pójdę do lasu i wyrąbię sobie konstytucję w stanie pierwotnym i przerobię na papierową. Tylko się nie zdziw, jeśli nie będzie ona miała żadnego znaczenia.

Jakże to teoretycznie? Czy ty w ogóle wiesz, co to jest?

A ponieważ jest to również kawałek papieru to można tam zapisać wszystko.

Powtarzasz się, zupełnie niepotrzebnie.

A kto to jest ustawodawca?

Władza stanowiąca prawo.

Jakiś człowieczek lub grupa ludzi. Jego/ich rozum jest równie zawodny jak nasz, potrafi/ą się również kierować czymś takim jak warunki polityczne, pewne osobiste poczucia etyki i estetyki.

Wszystko fajnie, ale nie możemy siedzieć na tyłkach i gapić się tępo na cienie, bo przecież nie możemy NIC zrobić, bo będzie możliwość błędu. Zapewne to, że nie jest wszechmocny i jest zmieniany to nic?

Poza tym jeżeli się czegoś czepiasz, podaj argument merytoryczny, to że ludzie mogą się mylić ani nie jest argumentem, ani nie jest odkrywcze.

Czyli jeśli wolę heavy metal od rapu, ale nie atakuję z tego powodu nikogo, kto woli na odwrót, to jestem neutralny muzycznie?

Nie. A jesteś organem władzy?

Odsyłam do zalinkowanej opinii.

ak samo polityk jeśli jest np. chrześcijaninem, ale nie ściga ateistów to też nie jest neutralny światopoglądowo.

Ostatni raz mówię, że jest różnica między organem władzy a osobą. Ponadto taka osoba wcale nie musi (a nawet nie może) promować danego światopoglądu, gdy występuje jako organ władzy.

Nie można głosić, że naród XYZ (wstaw sobie jakiś) to lenie, śmierdziele i złodzieje bo to dyskryminacja i w ogóle to skąd wiesz jaki jest cały naród.

W takim razie poproszę, byś zapoznał się z definicją dyskryminacji.

Ale ogłosić, że naród XYZ to mili ludzie, uczciwi, pomocni i pracowici to można.

Można mieć własne poglądy i je głosić, o ile nie naruszają prawa, nawet jeżeli naruszają dobre obyczaje.

Bo skąd wiesz czy wszyscy przedstawiciele narodu XYZ są tacy?

Nie wiem, dlatego też unikam generalizacji i ogólnie nie obrażam i jestem temu przeciwny. Proste.

Ja wiem, że za to drugie się nie obrażą i nawet poczują się lepiej, ale czy chodzi nam o mówienie prawdy czy o czyjeś lepsze samopoczucie?

Nie widzę żadnego celu w mówieniu o innym narodzie tego czy tamtego, chyba że ktoś się spyta mnie o odczucia lub jestem dyplomatą.

Albo konsekwentnie się trzymamy zasady równości wobec prawa i braku dyskryminacji albo nie i oficjalnie odrzucamy te zasady.

Radzę zatem zapoznać się z tymi zasadami. Nawet chyba podałem jak wyglądają.

Zwkły ciąg niesprecyzowanych lewicowych sloganów i w dodatku nie wszystko z tego jest przestrzegane.

Jak to niesprecyzowanych? I dlaczego lewicowych? Czy ty w ogóle masz pojęcie, dlaczego powstały i co się za nimi kryje? Dlaczego to, że coś miałoby być lewicowe (a to nie jest - ciężko tu przypisać jakąkolwiek stronę formacji politycznej do racjonalnych zasadach nowoczesnego państwa prawa). Zmień płytę, bo hasełka bez pokrycia nikogo nie interesują.

Natomiast co do nienakładania nadmiernych ciężarów to tu trzeba by było sprecyzować od kiedy zaczyna się nadmierne obciążenie (chodzi o podatki jak się domyślam?).

Czy masz chociażby cień świadomości, że takie szczegółowe sprecyzowanie wszystkich przypadków w Konstytucji (ba, nawet w innych aktach) jest bezcelowe i często niemożliwe? Po coś istnieje egzekutywa.

To jest ogólna zasada i niekoniecznie musi taki przepis zaistnieć. Nawet lepiej jeśli takich nie będzie. Ale cały czas rozmawiamy o jednym takim.

Skoro zatem nic takiego nie istnieje, to po co w ogóle to podnosić? O jakim jednym takim?

Klucza uniwersalnego nie mam bo na każde sprawy patrzę różnie z ichnnych powodów.

W takim razie na jakiej podstawie uznajesz, że to co mówisz, jest prawdą i faktem, a nie poglądem?

Zdefiniuj jak chcesz, ale zdefiniuj jakkolwiek. Potem pod kątem tej definicji możemy sprawę rozpatrywać.

Widzę, że nie wiesz, jak funkcjonuje prawo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano to, że masz szereg wolności gwarantowanych przez prawo.

Pan dał, Pan zabrał. Jakaś ustawa to bardzo słaba podpórka dla wolności. Ustawy można zmieniać, konstytucję też.

Nie, raczej nie powinno w niej tego być.

Głodu, wojen i biedy też nie powinno być. I co z tego?

Jeśli masz jakieś zastrzeżenia, to je podaj. To, że coś może być, nie ma większego znaczenia, jeżeli mówimy o rzeczywistości, chyba że zagrożenie jest realne.

Cały czas piszemy o "neutralności światopoglądowej", do tego możemy dorzucić od razu początek: demokratyczne państwo prawa urzeczywistniające zasady "sprawiedliwości społecznej" ze "społeczną gospodarką rynkową" - bełkot w najczystszej postaci i widoczny owoc kompromisu różnych opcji politycznych.

Jakże to teoretycznie? Czy ty w ogóle wiesz, co to jest?

Tak - akt prawny, który niby miałby być podstawą systemu prawnego, ale jest mniej ważny od rozporządzeń unijnych.

Ostatni raz mówię, że jest różnica między organem władzy a osobą. Ponadto taka osoba wcale nie musi (a nawet nie może) promować danego światopoglądu, gdy występuje jako organ władzy.

A co jeśli ten światopogląd wymaga spójności od ludzi? Co jeśli niezależnie od zawodu i pełnionych funkcji stawia jakieś wymagania? Co jeśli gdy funkcja łączy się z jakąś władzą i te wymagania są wyższe i odpowiedzialność większa? Dalej nie może go promować? Przecież obecnie to ludzie wybierają polityków. Jeśli ogłasza taki, że ma określony światopogląd, a ludzie dalej go wybierają, to widocznie godzą się, że będzie według niego działał. Jesteś demokratą? To uszanuj wolę ludu. Jeśli tak chcą to mają do tego prawo. Wszystkim i tak nigdy nie dogodzisz więc szkoda czasu i sił na próbowanie. W końcu nawet Łukaszenka nie uzyskuje 100% poparcia. Ja nie jestem demokratą więc mam ten komfort, że nie muszę się takimi rzeczami przejmować (jak wola ludu).

W takim razie poproszę, byś zapoznał się z definicją dyskryminacji.

Specjalne traktowanie w negatywnym znaczeniu tego zwrotu ze względu na przynależność do określonej grupy społecznej. Zwolennik równego traktowania nie powinien jej stosować. Istnieje również dyskryminacja pozytywna (o której słusznie wspomniałeś) oznaczająca również specjalne traktowanie ze względu na przynależność do określonej grupy społecznej, ale tym razem w sensie wyróżnień, specjalnych przywilejów. Jednak zwolennik równego traktowania, równych szans i innej urawniwołki również nie powinien jej stosować.

Jak to niesprecyzowanych? I dlaczego lewicowych? Czy ty w ogóle masz pojęcie, dlaczego powstały i co się za nimi kryje?

Zwyczajnie niesprecyzowanych, należących do zestawu światopoglądowego lewicy więc lewicowych. A to ostatnie to akurat wiem lepiej niż to sobie zapewne wyobrażasz.

Zmień płytę, bo hasełka bez pokrycia nikogo nie interesują.

Ciebie jak widać interesują skoro przytaczasz cały ich ciąg i jeszcze nazywasz to "racjonalnymi zasadami nowoczesnego państwa".

Czy masz chociażby cień świadomości, że takie szczegółowe sprecyzowanie wszystkich przypadków w Konstytucji (ba, nawet w innych aktach) jest bezcelowe i często niemożliwe? Po coś istnieje egzekutywa.

Mam i dlatego nie uważam, że nie wszystko musi być prawnie uregulowane. Również dlatego jestem przeciwnikiem inżynierii społecznej i prób tworzenia Nowego Wspaniałego Świata wraz z Nowym Wspaniałym Człowiekiem.

Skoro zatem nic takiego nie istnieje, to po co w ogóle to podnosić? O jakim jednym takim?

\O/ O neutralności światopoglądowej. Rzeczy być może do wykonania, ale tylko przez niektórych ludzi i w niektórych sytuacjach.

W takim razie na jakiej podstawie uznajesz, że to co mówisz, jest prawdą i faktem, a nie poglądem?

W której sprawie? Czasem głoszę tylko pogląd (heavy metal jest lepszy od rapu) a czasami z powodu argumentów, które mnie akurat przekonały. Nie muszą przekonać każdego, niektórzy mogą potrzebować "cięższego działa" albo są zbyt oporni. Pisałem wcześniej o czymś takim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bardzo rzadko prezentuje opinie. Zwykle są to fakty wynikające z pewnej obserwacji świata takim, jaki on jest.

Musze sie przyczepic. Jesli to co piszesz jest wynikiem Twojej obserwacji swiata takim, jakim on jest, to nie sa to fakty, ale Twoje subiektywne opinie wynikajace z tego, w jaki sposob ten swiat postrzegasz. Te same zdarzenia moga byc i sa odbierane w rozny sposob przez roznych ludzi.
Dalej bzdura. Mogę się pomylić i źle odczytać pewne rzeczy, ale prawda dalej będzie jedna.

Oczywiscie jako czlowiek nie jestes nieomylny, ale jak sam wyzej przyznajesz, bardzo rzadko prezentujesz wlasne opinie, zazwyczaj piszesz o faktach opartych na Twojej obserwacji swiata. A ze posiadasz cos takiego jak wlasny swiatopoglad to i Twoje postrzeganie swiata jest takie, a nie inne. Dlatego trudno tutaj mowic, ze prezentujesz niepodwazalne fakty, prawde ostateczna i absolutna na dany temat, ktorej nie ma jak podwazyc. To jest Twoje przekonanie o prawdziwosci Twojego punktu widzenia, poniewaz jest on zgodny z Twoim systemem wartosci. Jednak to wciaz za malo, zeby to co zazwyczaj piszesz mialo ciezar faktu, a nie opinii. Dlatego uwazam, ze powinienes z wiekszym dystansem podchodzic do kwestii "faktow", ktore nam przedstawiasz.

Czy myslisz, ze istnieje cokolwiek, co byloby w stanie ich przekonac, ze taka jest prawde i juz? Bo mnie sie wydaje, ze nawet jesli tak wygladalaby prawda, to Ci ludzi w nia nie uwierza, bo potrzebuja tej martyrologii

A skąd mam to wiedzieć? Nie wiem i nic mi się nie "wydaje" w tej sprawie.

Myslalem, ze w oparciu o wspomniana przez Ciebie obserwacje swiata, bedziesz w stanie odpowiedziec na to dosc retoryczne pytanie, chociazby udzielajac calkowicie subiektywna opinie. wink_prosty.gif

Swego czasu prawda bylo pochodzenie czlowieka od Adama i Ewy, teoria geocentryzmu, bezdyskusyjna wyzszosc mezczyzny nad kobieta czy rasy aryjskiej nad wszystkimi innymi, homoseksualizm bedacy ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze.

Z tym ostatnim twierdzeniem akurat się zgadzam.

Skoro zgadzasz sie z tym, ze homoseksualizm jest ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze, to jak wytlumaczysz zachowania homoseksualne wystepujace u kilkuset roznych gatunkow zwierzat, wlaczajac w to psy, zyrafy, delfiny, pingwiny i oczywiscie najblizsze czlowiekowi malpy?

EDIT: Przyznam sie bez bicia, ze specjalnie umiescilem hemoseksualizm w mojej wczesniejszej wypowiedzi. Taki maly haczyk z mojej strony - podejrzewalem, ze nie wytrzymasz i odniesiesz sie wlasnie do niego. Jak widac mialem racje. :P

Ale tylko jedna strona ma w tym konflikcie rację. Żeby zdecydować która to trzeba zbadać wpływ nadmiernej brutalności gier na umysły w różnym wieku i w różnej kondycji psychicznej. Jeśli okaże się, że jest jakiś wpływ nadmiernej brutalności w grach na psychikę takiego 11-latka to może sobie sarkać i śmiać się, ale nie będzie miał racji.

Naprawde uwazasz, ze tylko jedna strona ma racje? Biorac pod uwage, ze tak jak miliony innych dzieciakow juz w podstawowce gralem w krwawe gry (Mortal Kombat, DOOM, Franko) to powinienem miec teraz niezle skrzywienie i byc jednostka aspoleczna. Coz, kilka razy zdarzylo mi sie jechac radiowozem, ale nigdy w charakterze zatrzymanego, wiec chyba nie jest ze mna zle. Co wiecej od "moich" lat 90-tych ilosc przemocy w kreskowkach, filmach i grach nie tylko sie zwiekszyla, ale tez stala sie bardziej sugestywna (chocby roznice miedzy pierwszym GTA a Vice City, albo seria Fallout), a na dodatek wiekszosc rodzicow ma gdzies klasyfikacje PEGI. Wynika z tego, ze powinnismy miec teraz do czynienia z milionami zdegenerowanych mlodych ludzi, z psychika spaczona wszechotaczajaca ich brutalnoscia. Z drugiej strony jakis czas temu (dosc dawno) glosno bylo o przypadku, ze w Szwecji dzieciaki bawily sie w "Wojownicze zolwie ninja", nasladowaly walki widziane w kreskowce i tej zabawy nie przezyla jedna dziewczynka, ktorej trafila sie rola "tego zlego" w zabawie. Kilka lat temu w Tajlandii jakis koles porwal autobus z dzieciakami i zdaje sie ze przy okazji zabil kilka osob, a nastepnie wyszlo na jaw, ze inspirowal sie seria GTA. Na podstawie powyzszego ciezko stwierdzic, czy mozliwe jest udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy gry sa szkodliwe, czy tez nie. A jesli tak lub nie to w jakim stopniu i w jakich okolicznosciach. Dieta bogata w witaminy jest zdrowa (fakt), ale moze tez szkodzic (to tez fakt).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro zgadzasz sie z tym, ze homoseksualizm jest ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze, to jak wytlumaczysz zachowania homoseksualne wystepujace u kilkuset roznych gatunkow zwierzat, wlaczajac w to psy, zyrafy, delfiny, pingwiny i oczywiscie najblizsze czlowiekowi malpy?

Homoseksualizm jest tak naturalny, jak wszystko inne co występuje w naturze. Rak, bliźnięta syjamskie, ludzie z różnego rodzaju schorzeniami... to wszystko wynika z pewnych naturalnych czynników. Ludzie, którzy twierdzą inaczej podważają zasady, według których działa (wszech)świat. To, że nie wszystko wychodzi tak, jak "powinno" nie oznacza jeszcze, że jest "wbrew naturze".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro zgadzasz sie z tym, ze homoseksualizm jest ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze, to jak wytlumaczysz zachowania homoseksualne wystepujace u kilkuset roznych gatunkow zwierzat, wlaczajac w to psy, zyrafy, delfiny, pingwiny i oczywiscie najblizsze czlowiekowi malpy?

I napisz, czy były to zachowania rzeczywiście homoseksualne, czy może jednak biseksualne. Te kilka literek, z ewolucyjnego punktu widzenia, ma kolosalne znaczenie. Czy łabędzie i delfiny kopulują wyłącznie z osobnikami własnej płci, czy może takie sytuacje stanowią jedynie wyjątek od reguły? Tak jak zauważył Holy, choroby, zarazki, mutacje i wszystko inne co występuje w przyrodzie, należy do kategorii tworów naturalnych. Pytanie dotyczy tylko tego, jak postrzegamy dany czynnik od strony subiektywnej. Czy będziemy leczyć choroby genetyczne, czy pozwolimy chorym umrzeć w imię zgodności z naturą? Czy homoseksualizm, będziemy postrzegać jako nic nie znaczącą odmienność, czy jednak ewolucyjną wadę prowadzącą do zmniejszenia reproduktywności gatunku? Nie chodzi o to jakie zjawisko jest naturalne, ale o to czy możemy je nazwać korzystnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myslalem, ze w oparciu o wspomniana przez Ciebie obserwacje swiata, bedziesz w stanie odpowiedziec na to dosc retoryczne pytanie, chociazby udzielajac calkowicie subiektywna opinie. wink_prosty.gif

Przecież nie na wszystko znam odpowiedzi, a nawet nie na wszystko posiadam określoną opinię. Nie muszę.

Skoro zgadzasz sie z tym, ze homoseksualizm jest ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze, to jak wytlumaczysz zachowania homoseksualne wystepujace u kilkuset roznych gatunkow zwierzat, wlaczajac w to psy, zyrafy, delfiny, pingwiny i oczywiscie najblizsze czlowiekowi malpy?

Mitem. Ewentualnie formą jakiejś zabawy u zwierząt. Ciężko mi traktować poważnie tezę o homozwierzakach w czasach, gdy relacje zazwyczaj rozpatruje się pod kątem rozporka. Wystarczy napisać, że 2 facetów się lubiło i już lecą podejrzenia "to pewnie geje"! Jak było z Baczyńskim i innymi z pokolenie "Kolumbów"? Znalazła się jedna pani co ich zdemaskowała jako jedno, wielkie stado gejów.

Naprawde uwazasz, ze tylko jedna strona ma racje? Biorac pod uwage, ze tak jak miliony innych dzieciakow juz w podstawowce gralem w krwawe gry (Mortal Kombat, DOOM, Franko) to powinienem miec teraz niezle skrzywienie i byc jednostka aspoleczna.

Grałem jako dzieciak w Mortala 3, Carmaggedon, GTA 1 i różne inne dość krwiste gierki. Nie chcę się rozwodzić jednak nad tym jaki jestem teraz, co było tego przyczyną itd. Uważam jednak, że w momencie gdy brutalność jest przedstawiona bardziej dosłownie, z większym okrucieństwem to może to mieć wpływ na bardziej podatne umysły. Nie musi nikogo zabijać. Bardziej chodzi tu o większą skłonność do agresji, złości czy stosowania przemocy z jakś bzdurnych powodów. Nie chodzi o zagranie sobie raz w coś takiego tylko o karmienie się tego typu produkcjami po kilka godzin dziennie.

Na podstawie powyzszego ciezko stwierdzic, czy mozliwe jest udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy gry sa szkodliwe, czy tez nie. A jesli tak lub nie to w jakim stopniu i w jakich okolicznosciach. Dieta bogata w witaminy jest zdrowa (fakt), ale moze tez szkodzic (to tez fakt).

Właśnie o to mi chodzi. Kiedy, w jakich dawkach i dla kogo może to być szkodliwe.

Pytanie dotyczy tylko tego, jak postrzegamy dany czynnik od strony subiektywnej. Czy będziemy leczyć choroby genetyczne, czy pozwolimy chorym umrzeć w imię zgodności z naturą? Czy homoseksualizm, będziemy postrzegać jako nic nie znaczącą odmienność, czy jednak ewolucyjną wadę prowadzącą do zmniejszenia reproduktywności gatunku? Nie chodzi o to jakie zjawisko jest naturalne, ale o to czy możemy je nazwać korzystnym.

+1

Miałem napisać coś podobnego, ale mnie uprzedziłeś. Naturalne nie znaczy zdrowe albo korzystne. Co do homosiów u ludzi to jestem tylko za tym, żeby ich w tym nie utwierdzać. Tylko tyle albo aż tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro zgadzasz sie z tym, ze homoseksualizm jest ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze, to jak wytlumaczysz zachowania homoseksualne wystepujace u kilkuset roznych gatunkow zwierzat, wlaczajac w to psy, zyrafy, delfiny, pingwiny i oczywiscie najblizsze czlowiekowi malpy?

Mitem. Ewentualnie formą jakiejś zabawy u zwierząt. Ciężko mi traktować poważnie tezę o homozwierzakach w czasach, gdy relacje zazwyczaj rozpatruje się pod kątem rozporka.

Podobno zachowania homoseksualne i biseksualne zaobserwowano u ponad 1500 gatunkow zwierzat, a udokumentowano je naukowo u prawie 1/3 z tej liczby. Nie jest to wiec zaden mit. A jesli zachowania o charakterze aktu seksualnego (jak np. seks oralny czy wzajemna masturbacja, ktora zaobserwowano u malp) majace miejsce miedzy osobnikami tej samej plci nazwiemy tylko forma jakiejs zabawy, to moim zdaniem znaczenie slowa zabawa jest w tym przypadku bardzo naciagane. I nic nie stoi na przeszkodzie, zeby to slowo przeniesc wtedy na ludzi, ktorzy tez sie tylko "bawia" w celu dostarczenia sobie wzajemnej przyjemnosci. W moim wczesniejszym poscie napisalem, ze kiedys uwazano, iz homoseksualizm jest ludzkim zwyrodnieniem wbrew naturze, a Ty napisales, ze wedlug Ciebie tak wlasnie jest. Tyle tylko, ze homoseksualizm wcale nie zostal wymyslony przez zwyrodnialego, rozpustnego czlowieka w celu zaspokojenia jego popedu seksualnego. Tak samo nie mozna mowic o tym, ze homoseksualizm jest wbrew naturze, skoro wsrod zwierzat wystepuje. Oczywiscie otwarta pozostaje kwestia jego moralnosci w ramach obowiazujacych obecnie norm spolecznych. W koncu wsrod zwierzat wystepuja tez zjawiska poligamii, kazirodztwa, kanibalizmu, porzucania lub zabijania mlodych czy gwaltow, a raczej nikt nie bedzie sie staral uznawac ich za cos pozytywnego i przenosic do swiata ludzi, jako argument podajac, ze wystepuja w naturze. Chociaz swoja droga te zjawiska wystepowaly tez i czasem dalej wystepuja w kulturze czlowieka...

I napisz, czy były to zachowania rzeczywiście homoseksualne, czy może jednak biseksualne. Czy łabędzie i delfiny kopulują wyłącznie z osobnikami własnej płci, czy może takie sytuacje stanowią jedynie wyjątek od reguły?

Prawde mowiac nie jestem na tyle w tym temacie, by sypac najnowszymi informacjami prosto z pamieci, ale popijajac poranna kawe znalazlem taki oto artykul. Zwroc uwage na fragment poswiecony delfinom i znajdujace sie w nim linki.

Pytanie dotyczy tylko tego, jak postrzegamy dany czynnik od strony subiektywnej. Czy będziemy leczyć choroby genetyczne, czy pozwolimy chorym umrzeć w imię zgodności z naturą?

Gdyby w 100% odrzucac ingerowanie w nature (tudziez w dziela i wole Boga), to dotyczyloby to nie tylko in vitro czy inzynierii genetycznej, ale tez i duzo bardziej prozaicznych rzeczy. Prosty przyklad - wraz z wiekiem postepuje utrata uzebienia. Dla zwierzat brak zebow oznacza utrate mozliwosci zdobywania pokarmu, a co za tym idzie oznacza smierc starych osobnikow, co jest jednym z przejawow naturalnej selekcji. Czlowiek moze to co prawda obejsc jedzac np. zupy, ale idziemy dalej i wstawiamy implanty czy protezy zebow. Nie jest to ingerowaniem w naturalny porzadek rzeczy?

Czy homoseksualizm, będziemy postrzegać jako nic nie znaczącą odmienność, czy jednak ewolucyjną wadę prowadzącą do zmniejszenia reproduktywności gatunku? Nie chodzi o to jakie zjawisko jest naturalne, ale o to czy możemy je nazwać korzystnym.

W kwestii przetrwania gatunku homoseksualizm jest zjawiskiem negatywnym. Z drugiej strony czy w sytuacji, gdy na swiecie zyje ponad 7 miliardow ludzi i mowi sie o przeludnieniu, nadmiernej eksploatacji odnawialnych i nieodnawialnych bogactw naturalnych oraz zanieszyszczenu srodowiska naturalnego mozemy sie martwic o wymarcie gatunku, bo osoby homoseksualne nie spelniaja swojej prokreacyjnej powinnosci? W tym kontekscie bardziej negatywnym zjawiskiem jes tu chyba decydowanie sie na dzieci w coraz pozniejszym wieku przez pary heteroseksualne i ograniczanie sie tylko do jednego lub dwojki dzieci. Ma to o wiele wiekszy wplyw na postepujace starzenie sie spoleczenstw w krajach rozwinietych niz fakt, ze zwiazki homoseksualne nie dostarczaja dzieci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czlowiek moze to co prawda obejsc jedzac np. zupy, ale idziemy dalej i wstawiamy implanty czy protezy zebow. Nie jest to ingerowaniem w naturalny porzadek rzeczy?

Odnoszę wrażenie, że zadajesz pytania niewłaściwej osobie.

W kwestii przetrwania gatunku homoseksualizm jest zjawiskiem negatywnym. Z drugiej strony czy w sytuacji, gdy na swiecie zyje ponad 7 miliardow ludzi i mowi sie o przeludnieniu, nadmiernej eksploatacji odnawialnych i nieodnawialnych bogactw naturalnych oraz zanieszyszczenu srodowiska naturalnego mozemy sie martwic o wymarcie gatunku, bo osoby homoseksualne nie spelniaja swojej prokreacyjnej powinnosci?

Jest negatywnym z punktu widzenia biologii, przetrwania gatunku i to samo w sobie jest faktem. Biologicznie rzecz biorąc homoseksualista swoich genów nie przekaże, co będzie równorzędne z bezpotomną śmiercią człowieka. Konkretna kombinacja genów zostaje odrzucona z puli. Dlatego - z punktu widzenia biologii - jest to działanie niekorzystne, ale w gruncie rzeczy nikogo to nie obchodzi. Nie jest to też w żaden sposób formułowanie oskarżenia pod adresem osób homoseksualnych, więc po co szukasz jakichś usprawiedliwień w tym kontekście?

Miałem napisać coś podobnego, ale mnie uprzedziłeś. Naturalne nie znaczy zdrowe albo korzystne.

Niezdrowe/niekorzystne to jednak nie to samo, co nienaturalne/wbrew naturze, jak niektórzy sugerują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnoszę wrażenie, że zadajesz pytania niewłaściwej osobie.

To bylo czysto retoryczne pytanie, na ktore nie oczekuje odpowiedzi. :P

Jest negatywnym z punktu widzenia biologii, przetrwania gatunku i to samo w sobie jest faktem. Dlatego - z punktu widzenia biologii - jest to działanie niekorzystne, ale w gruncie rzeczy nikogo to nie obchodzi. Nie jest to też w żaden sposób formułowanie oskarżenia pod adresem osób homoseksualnych, więc po co szukasz jakichś usprawiedliwień w tym kontekście?

Szukam usprawiedliwien? Nie to mna kierowalo. To raczej moje wlasne dywagacje nad sensem argumentu o braku przydatnosci par homoseksualnych dla przetrwania gatunku ludzkiego. A zarzut ten od czasu do czasu pada z ust homofobow, nie tak dawno temu mozna go bylo uslyszec takze w Sejmie RP. Chociaz z biologicznego punktu widzenia jest to zarzut jak najbardziej prawdziwy, to jednoczesnie wynikajacy z niego negatywny wplyw na populacje czlowieka na Ziemi uwazam za marginalny. Zreszta jesli nie ograniczymy sie tylko do kontekstu biologicznego, to przeciez osoby homoseksualne sa takimi samymi ludzmi jak wszyscy ? sa m.in. lekarzami, strazakami, ratownikami. Pomagaja innym i ratuja zycie. Zawsze mnie zastanawialo, czy najbardziej zatwardzialy homofob, dajmy na to jakiegos ogolonego na lyso jegomoscia z glanami na nogach, ktory powaznie ucierpi w wypadku i bedzie potrzebowal natychmiastowej pomocy medycznej by przezyc, odmowi przyjecia tej potrzebnej mu pomocy od jedynego dostepnego na miejscu ratownika/lekarza, jesli bedzie wiedzial, ze jest on gejem? I nie, nie oczekuje odpowiedzi na to pytanie. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus Faustus I

Pan dał, Pan zabrał.

Naród.

Jakaś ustawa to bardzo słaba podpórka dla wolności.

Konstytucja nie jest "jakąś" ustawą. Poza tym nawet zwykła ustawa stanowi nieraz podstawę dla danej gałęzi prawa. Dalej nie rozumiem, o co Ci specjalnie chodzi.

Najlepsza jaka jest, chyba że chcesz, by o "wolność" (wybranych, dodajmy do tego) dbały oddziały obyczajówki bądź podobnej formacji.

Głodu, wojen i biedy też nie powinno być. I co z tego?

Ano to, że się im sprzeciwiamy i z nimi walczymy... Nie są popierane przez społeczeństwa (chociaż co do wojny i Stanów czy innych krajów można by dyskutować). Pomijając już to, że żyjemy we względnie dobrych warunkach.

Nie będę już przypominać o różnicy prawa i praktyki.

Cały czas piszemy o "neutralności światopoglądowej", do tego możemy dorzucić od razu początek: demokratyczne państwo prawa urzeczywistniające zasady "sprawiedliwości społecznej" ze "społeczną gospodarką rynkową" - bełkot w najczystszej postaci i widoczny owoc kompromisu różnych opcji politycznych.

Dasz w końcu jakiś argument, czy cały czas będziesz powtarzał tę samą wytartą linijkę bez pokrycia? Rozumiem, że w Polsce prawo jest dla picu i można robić, co się chce (a może tylko władze mogą - nie, nie mogą)?

Tak - akt prawny, który niby miałby być podstawą systemu prawnego, ale jest mniej ważny od rozporządzeń unijnych.

Kolego, pokazujesz, że nie masz bladego pojęcia nawet o hierarchii aktów prawnych.

A co jeśli ten światopogląd wymaga spójności od ludzi?

To można do niej dążyć na poziomie prywatnym, nie państwowym. Państwo (i prawo) zapewnia wolność posiadania i głoszenia poglądów oraz nie wolno mu dyskryminować. Jest jeszcze coś takiego jak trójpodział władzy i jego zasady.

Jeżeli jakiś pogląd nie dopuszcza odstępstw i albo jesteś z nim, albo jesteś wrogiem i anty-X (np. antypolakiem czy "niemieckim szpiegiem") to coś tu jest wybitnie nie tak - i nie mówię tutaj o kwestii prywatnej, gdzie takie zachowania też nie budzą mojej sympatii.

Co jeśli niezależnie od zawodu i pełnionych funkcji stawia jakieś wymagania? Co jeśli gdy funkcja łączy się z jakąś władzą i te wymagania są wyższe i odpowiedzialność większa? Dalej nie może go promować?

Jako osoba prywatna - owszem. Oczywiście, jeżeli nie naruszasz godności związanej z byciem urzędnikiem bądź podobnym. Nie wolno Ci (teoretycznie) się schlać i paradować w stroju Adama po mieście, gdy jesteś urzędnikiem. Widzisz, występują też pewne zasady etyczne, które występują obok zasad prawa stanowionego.

Przecież obecnie to ludzie wybierają polityków.

Jak masz jakiś inny pomysł, to daj znać. Jako alternatywę mamy system, gdzie ludzie w ogóle nie decydują o swoim losie lub taki, gdzie o losie wielu decyduje tylko część.

Jeśli ogłasza taki, że ma określony światopogląd, a ludzie dalej go wybierają, to widocznie godzą się, że będzie według niego działał.

Być może. To się nazywa polityka. Kiedy natomiast taka osoba dojdzie do władzy, nie powinna wykorzystywać danych poglądów do dyskryminacji - nie będzie tym dążenie do osiągnięcia równości społecznej we własnym rozumieniu (pomijając systemy zbrodnicze lub gdy pociąga to za sobą automatyczną dyskryminację) tego pojęcia, jako organ władzy.

Jesteś demokratą? To uszanuj wolę ludu. Jeśli tak chcą to mają do tego prawo. Wszystkim i tak nigdy nie dogodzisz więc szkoda czasu i sił na próbowanie.

Ja jednak wolę nie gapić się na cienie w platonicznej jaskini, dziękuję bardzo. To, że nie dogodzę wszystkim nie oznacza, że nie warto walczyć o to, w co wierzy się, że jest słuszne.

W końcu nawet Łukaszenka nie uzyskuje 100% poparcia. Ja nie jestem demokratą więc mam ten komfort, że nie muszę się takimi rzeczami przejmować (jak wola ludu).

Jak już przywołujemy Łukaszenkę, to miejmy świadomość różnicy między demokracją realną, a demokracją ułudną czy fasadową... inaczej będzie to przypominać po prostu kolejną wariację prawa Godwina.

Specjalne traktowanie w negatywnym znaczeniu tego zwrotu ze względu na przynależność do określonej grupy społecznej.

Inaczej i uproszczając - dyskryminacją jest różne traktowanie podmiotów w tej samej lub podobnej sytuacji i równe traktowanie podmiotów w różnej sytuacji, która uzasadniałaby odmienne traktowanie.

Zwolennik równego traktowania nie powinien jej stosować.

Więc pragnąc, dajmy na to, by dyskryminowane kobiety miały (czasowo) korzystniejszą możliwość danego działania, co ma na celu osiągnięcie realnej równości uprawnień... nie powinno być przeze mnie stosowane, gdyż... nie byłoby to dążenie do równości?

Seems legit.

Jednak zwolennik równego traktowania, równych szans i innej urawniwołki również nie powinien jej stosować.

Zwłaszcza, że dyskryminację pozytywną stosuję się wtedy, kiedy NIE MA równego traktowania i robi się ją w celu i tylko do czasu jej osiągnięcia... Wciąż nie widzę w takim stwierdzeniu zasadności.

Zwyczajnie niesprecyzowanych, należących do zestawu światopoglądowego lewicy więc lewicowych.

Pokazujesz zatem, że nie wiesz.

Rozumiem zatem, że prawica nie pragnie równości wobec prawa, sprawiedliwej gospodarki, równych szans i szeregu innych rozwiązań charakterystycznych w zasadzie dla wszystkich państw. Dziwne, bo mogę się śmiało (częściowo) się pod nią podpiąć. To już przestaje być śmieszne.

Nie odpowiedziałeś też na pytanie dot. związku tego, że coś miałoby być lewicowe z jego wartością już tylko z tego powodu.

A to ostatnie to akurat wiem lepiej niż to sobie zapewne wyobrażasz.

Dlaczego zatem zakładasz, że to tylko papier, kiedy tak nie jest?

Ciebie jak widać interesują skoro przytaczasz cały ich ciąg i jeszcze nazywasz to "racjonalnymi zasadami nowoczesnego państwa".

Gwarantowane przeze mnie w Konstytucji i ustawach prawa wpływają na moje życie i możliwości, z których mogę skorzystać. Równie dobrze możesz nazwać naukę "ciągiem hasełek bez pokrycia". Twoje biadolenie, że to lewicowe i ogólnie fuj tak naprawdę niczego nie zmienia i to nie tylko dlatego, że pozostaje to bez pokrycia. Wolałbym też, żeby całe zarzuty dot. czegokolwiek nie ograniczały się do "a, bo to lewicowe".

Mam i dlatego nie uważam, że nie wszystko musi być prawnie uregulowane.

Po to, by była całkowita wolność i ludzie robili sobie co chcieli? Np. rezygnując z tych "utartych, lewicowych bełkotów" mogę mieć swobodę w tworzeniu partii nazistowskich, wyzysku pracowników (no, w sensie legalną), władze mogłyby dyskryminować kogo tylko popadnie, mógłbym nie respektować równości płciowej, nie mówiąc już o torturach i przymusowych eksperymentach medycznych.

W której sprawie?

W zasadzie dowolnej związanej z poglądami, gdzie mienie racji jest z reguły niemożliwe.

Czasem głoszę tylko pogląd (heavy metal jest lepszy od rapu) a czasami z powodu argumentów, które mnie akurat przekonały.

Powtórzę zatem pytanie: W takim razie na jakiej podstawie uznajesz, że to co mówisz, jest prawdą i faktem, a nie poglądem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli reprezentując światopogląd np. katolicki mogę być neutralny światopoglądowo? Pod warunkiem, że nie chcę nawracać ogniem i mieczem? Wyczuwam bezsens.

Ty?... nie możesz być. To nie kwestia działania ale oceny innych ludzi i ich pogladów, sposobu życia czy systemu watości. Wyczuwasz bezsens bo nie jesteś tolerancyjny.

Nie, nie leczy bezpłodności w żaden sposób. Leczy bezdzietność co najwyżej i jakiś dyskomfort z tym związany (jeśli ktoś z tego powodu) a to drobna różnica.

Obyś tej "drobnej różnicy" nie doświadczył osobiście. Migrena to też taki dyskomfort którego się nie wyleczysz, to po co brać na to leki?

Ponieważ ten postulat należy do arsenału poglądowego lewicy?

I tylko jej? Czy po prostu tak fajnie brzmi jak się lewactwem rzuci.

Holandia, Szwajcaria, próba w Miami. W tym ostatnim to było tak, że był postulat "eutanazować" przymusowo wszystkich po 70 roku życia.

Czyli w Holandii i Szwajcarii celowo i pod przymusem poddaja eutanazji ludzi starszych i chorych!? Poważnie tak myslisz? Bo dowodów na to nie masz.. chyba że pokroju takich jak dowody na zamach w Smoleńsku.

od razu wyskakujesz z jednym i praktycznie tym samym tekstem ?lewicowy zabobon?, ?lewicowy przesad? itd., z gory sugerujac, ze osoba ktorej odpowiadasz jest zatwardzialym lewakiem.

A u was to biją murzynów ;)

I co z tego? To już nie może tam być bełkotu? Konstytucja to papier I podstawa systemu prawnego (teoretycznie). A ponieważ jest to również kawałek papieru to można tam zapisać wszystko.

Wiesz taka Biblia to tez tylko papier, zbór bajek sprzezd kilu tysięcy lat.... a dla wielu wyznacznik zasad moralnych i źródło wiary.

A kto to jest ustawodawca? Jakiś człowieczek lub grupa ludzi. Jego/ich rozum jest równie zawodny jak nasz, potrafi/ą się również kierować czymś takim jak warunki polityczne, pewne osobiste poczucia etyki i estetyki.

Jak w przypadku konstytucji sobie anarchizujesz teraz.

Czyli jeśli wolę heavy metal od rapu, ale nie atakuję z tego powodu nikogo, kto woli na odwrót, to jestem neutralny muzycznie? Nie - nie jestem! Jestem fanem heavy metalu, może identyfikuję się z tą subkulturą. Tak samo polityk jeśli jest np. chrześcijaninem, ale nie ściga ateistów to też nie jest neutralny światopoglądowo.

Jeszcze raz... neutralność śwatopoglądowa to nie brak własnego światopoglądu, ale tolerancja wobec światopogladu innych. Tolerancja to nie brak agresji, ale akceptacji inności... Ty jej nie akceptujesz więc nie jesteś neutralny.

Jest negatywnym z punktu widzenia biologii, przetrwania gatunku i to samo w sobie jest faktem. Biologicznie rzecz biorąc homoseksualista swoich genów nie przekaże, co będzie równorzędne z bezpotomną śmiercią człowieka. Konkretna kombinacja genów zostaje odrzucona z puli. Dlatego - z punktu widzenia biologii - jest to działanie niekorzystne,

Ależ nie... homoseksualiści jesli tylko zechcą są w stanie przekazać swoje geny potomstwu. A jesli tego nie robią to cóż.... tak działa dobór naturalny, a ten z pewnościa nie jest działaniem niekorzystnym. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ nie... homoseksualiści jesli tylko zechcą są w stanie przekazać swoje geny potomstwu. A jesli tego nie robią to cóż.... tak działa dobór naturalny, a ten z pewnościa nie jest działaniem niekorzystnym. smile_prosty.gif

Zaraz, zaraz, powoli - sam fakt istnienia homoseksualizmu przeczy tezie, jakoby ten był niekorzystny biologicznie. Gdyby tak było, to nie mielibyśmy o czym rozmawiać, ponieważ zwierzęta o tej orientacji wymarłyby. A jednak jest to zjawisko rozpowszechnione wśród różnych gatunków, przynajmniej jeśli chodzi o ssaki.

Także presja ewolucyjna nie działa przeciw homoseksualizmowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naród.

Zwała jak zwał. Chodzi o suwerena, a kto tym suwerenem będzie to kwestia drugorzędna. Naród również może przegłosować różne rzeczy i wcale niekoniecznie żadnej wolności służące.

Konstytucja nie jest "jakąś" ustawą. Poza tym nawet zwykła ustawa stanowi nieraz podstawę dla danej gałęzi prawa. Dalej nie rozumiem, o co Ci specjalnie chodzi.

O nic już. Ciężej zmienialna ustawa konstytucyjna i tak jest lepsza niż jakaś zwyczajna.

Najlepsza jaka jest, chyba że chcesz, by o "wolność (wybranych, dodajmy do tego) dbały oddziały obyczajówki bądź podobnej formacji.

A tak się nie dzieje? Dzieje tylko niekoniecznie z tej strony, z której się spodziewasz podobnych ataków. Czym innym jest tzw. polityczna poprawność?

Ano to, że się im sprzeciwiamy i z nimi walczymy... Nie są popierane przez społeczeństwa (chociaż co do wojny i Stanów czy innych krajów można by dyskutować). Pomijając już to, że żyjemy we względnie dobrych warunkach.

Sprzeciwiamy, ale są. I podejrzewam, że będą już zawsze. Możemy to tylko nieco ograniczać.

Dasz w końcu jakiś argument, czy cały czas będziesz powtarzał tę samą wytartą linijkę bez pokrycia? Rozumiem, że w Polsce prawo jest dla picu i można robić, co się chce (a może tylko władze mogą - nie, nie mogą)?

Ale argument na co? To ty musisz mi wykazać, że zwrot np. "sprawiedliwość społeczna" ma sens oraz czym różni się od zwykłej sprawiedliwości. Czy przypadkiem nie tym samym co zwyczajne krzesło od krzesła elektrycznego.

Kolego, pokazujesz, że nie masz bladego pojęcia nawet o hierarchii aktów prawnych.

Mam o faktycznej. O teoretycznej też, ale ta faktyczna interesuje mnie bardziej.

To można do niej dążyć na poziomie prywatnym, nie państwowym. Państwo (i prawo) zapewnia wolność posiadania i głoszenia poglądów oraz nie wolno mu dyskryminować. Jest jeszcze coś takiego jak trójpodział władzy i jego zasady.

Ale co ma do tego trójpodział władzy? To, że jeśli byłbym politykiem i dajmy na to katolikiem nie oznacza, że mam tworzyć jakieś specjalne oddziały pilnujące czy przypadkiem będziesz w kościele co niedziela albo czy nie jesz mięsa w piątek. Nie wiem co ty sobie wyobrażasz. Działać wedle mojego światopoglądu mam w sytuacjach gdy to jest możliwe: pracy, szkole, przestrzeni publicznej. Bo z piwkiem (albo bez) przed komputerem odpoczywając po pracy na grach jakoś nie mam możliwości takiego działania.

Jeżeli jakiś pogląd nie dopuszcza odstępstw i albo jesteś z nim, albo jesteś wrogiem i anty-X (np. antypolakiem czy "niemieckim szpiegiem") to coś tu jest wybitnie nie tak - i nie mówię tutaj o kwestii prywatnej, gdzie takie zachowania też nie budzą mojej sympatii.

Jeśli potrafi nazywać rzeczy po imieniu i definiować dobrze interesy państwowe oraz narodowe to akurat bardzo dobrze. Dobrze czyli realne, służace wzrostowi zamożności społeczeństwa oraz sile i znaczeniu państwa na arenie międzynarodowej. Jeśli akurat złapią jakiegoś niemieckiego szpiega to nie mam nic przeciwko nazwaniu go po imieniu - niemieckim szpiegiem. Byle nie rzucać tym za często tylko gdy faktycznie tak jest, bo wtedy takie oskarżenie traci na swojej mocy i wiarygodności.

Jako osoba prywatna - owszem. Oczywiście, jeżeli nie naruszasz godności związanej z byciem urzędnikiem bądź podobnym. Nie wolno Ci (teoretycznie) się schlać i paradować w stroju Adama po mieście, gdy jesteś urzędnikiem. Widzisz, występują też pewne zasady etyczne, które występują obok zasad prawa stanowionego.

Występują i bardzo mnie to cieszy. Lubię różne zasady etyczne i tradycje nawet bardziej od prawa stanowionego gdyż za ich ewentualne złamanie gdyby zaszła taka konieczność nie grożą zwykle żadne poważniejsze konsekwencje. Chyba, że akurat zasady etyczne i tradycje pokrywają się akurat z prawem stanowionym.

Jak masz jakiś inny pomysł, to daj znać. Jako alternatywę mamy system, gdzie ludzie w ogóle nie decydują o swoim losie lub taki, gdzie o losie wielu decyduje tylko część.

Albo taki, gdzie ludzie decydują o swoim losie, ale nie decydują o sprawach państwowych ani o losie innych. Np. każąc się wszystkim pod przymusem ubezpieczać. Czy wiesz, że Ludwik "państwo to ja" XIV nie mógł nawet zmienić podatków bez zgody parłamentu ani wywalić handlarzy śledziami z Luwru? I to się dzisiaj nazywa "absolutyzm". Wiesz jaką tyranią wydałby się ówczesnym ludziom dzisiejszy ustrój? Czy wiesz jak się Europa trzęsła z oburzenia gdy rząd pruski chciał zmienić w jednym przedmiocie wyłącznie język w którym był nauczany? A dzisiaj co masz?

Być może. To się nazywa polityka. Kiedy natomiast taka osoba dojdzie do władzy, nie powinna wykorzystywać danych poglądów do dyskryminacji - nie będzie tym dążenie do osiągnięcia równości społecznej we własnym rozumieniu (pomijając systemy zbrodnicze lub gdy pociąga to za sobą automatyczną dyskryminację) tego pojęcia, jako organ władzy.

Ale jeśli otwartym tekstem mówi, że będzie swoje zasady stosować jak polityk i ludzie dalej kogoś takiego wybierają? Uszanujesz wolę ludu jak na demokratę przystało czy nie? I najpierw piszesz o wolności a teraz o równości. Równości w czym? Jeśli własną cięzką pracą i sprytem dorobię się jakiegoś większego majątku to co? Mam w imię równości pod przymusem podzielić się nim z kimś, kto palcem w bucie nie kiwnął żeby go wypracować? Majątek to jeszcze łatwiej wyrównać, ale co zrobić z czymś takim jak umiejętność? Jak się wyuczę 4 języków to będę pod pewnym względem lepszy niż ktoś, kto zna tylko swój własny i to ledwo. Czy może żeby być równym nie wolno mi się ich nauczyć? Wolność polega na tym, że wolno mi być nierównym dzięki własnej pracy i talentowi. Wolność i równość wzajemnie się wykluczają.

Ja jednak wolę nie gapić się na cienie w platonicznej jaskini, dziękuję bardzo. To, że nie dogodzę wszystkim nie oznacza, że nie warto walczyć o to, w co wierzy się, że jest słuszne.

Akurat jaskinia z cieniami u Platona to była alegoria demokracji. Z tym drugim twierdzeniem zgadzam się całkowicie i to właśnie robię.

Jak już przywołujemy Łukaszenkę, to miejmy świadomość różnicy między demokracją realną, a demokracją ułudną czy fasadową... inaczej będzie to przypominać po prostu kolejną wariację prawa Godwina.

W pewnym sensie Łukaszenka jest demokratą gdyż swoje rządy i swoją osobę poddaje pod jakiekolwiek głosowanie demokratyczne. Czy wybory fałszuje czy nie (może nie) nie ma specjalnego znaczenia. Liczy się fakt próby takiego uzasadnienia. Totalnym antydemokratą to był Francisco Franco w Hiszpanii.

Więc pragnąc, dajmy na to, by dyskryminowane kobiety miały (czasowo) korzystniejszą możliwość danego działania, co ma na celu osiągnięcie realnej równości uprawnień... nie powinno być przeze mnie stosowane, gdyż... nie byłoby to dążenie do równości? Seems legit.

Wystarczy dać takie same prawa i sprawdzić czy wytrzyma konkurencję. Jeśli nie ma ku temu woli albo się do tego nie nadaje to nie ma sensu wyrównywać te proporcje. Jeśli kobiety nie chcą iść do polityki pomimo tego, że mogą to nie ma sensu je do tego zapędzać batem. A swoją drogą ciekawi mnie ilu ze zwolenników parytetów zagłosowało na kobietę.

Zwłaszcza, że dyskryminację pozytywną stosuję się wtedy, kiedy NIE MA równego traktowania i robi się ją w celu i tylko do czasu jej osiągnięcia... Wciąż nie widzę w takim stwierdzeniu zasadności.

Zapomnij. "Walka klasowa zaostrza się w miarę postępu socjalizmu" jak powiedział klasyk Józef Stalin.

Rozumiem zatem, że prawica nie pragnie równości wobec prawa, sprawiedliwej gospodarki, równych szans i szeregu innych rozwiązań charakterystycznych w zasadzie dla wszystkich państw.

Niekoniecznie rozumie pod tym teriminami to samo. Weźmy na tapetę tą "sprawiedliwą gospodarkę". Dla prawicy oznacza to, że jestem jedynym, który nie pytając nikogo o zgodę korzysta z owoców swojej pracy. Jak zasuwałem po nocach przez rok na nowy sprzęt to nie widzę powodu żebym w ramach jakiejś dziwnej sprawiedliwości społecznej korzystał z niego ktoś, kto małym palcem nie kiwnął palcem żeby na niego zarobić. Dla lewicy przymus takiego udostępniania "bo mam a on nie" to będzie redystrybucja, a dla mnie zwykły bandytyzm.

Nie odpowiedziałeś też na pytanie dot. związku tego, że coś miałoby być lewicowe z jego wartością już tylko z tego powodu.

Samo to, że jest lewicowe to jeszcze nic. Problem w tym, że lewica gada dużo durnoty.

Po to, by była całkowita wolność i ludzie robili sobie co chcieli? Np. rezygnując z tych "utartych, lewicowych bełkotów" mogę mieć swobodę w tworzeniu partii nazistowskich, wyzysku pracowników (no, w sensie legalną), władze mogłyby dyskryminować kogo tylko popadnie, mógłbym nie respektować równości płciowej, nie mówiąc już o torturach i przymusowych eksperymentach medycznych.

Przumusowe eksperymenty medyczne i wolność? To się trochę kłóci. Raczej musisz się zapisać na ochotnika do takiego programu. Zakładając oczywiście, że nie jesteś żadnym kryminalistą, który coś takiego dostaje w ramach kary. Nie wiem też kto miałby cię torturować bez powodu. Chyba, że tak jak pisałem wcześniej, dopuściłeś się jakiś czyów kryminalnych (nie mylić z politycznymi). Równości płci możesz nie respektować nawet dzisiaj. Nawet więcej - powinieneś to robić. W końcu powiedzenie "kobiety nie bije się nawet kwiatkiem" nie wzięło się z powietrza. Meżczyźni powinni traktować kobiety LEPIEJ niż innych mężczyzn.

Powtórzę zatem pytanie: W takim razie na jakiej podstawie uznajesz, że to co mówisz, jest prawdą i faktem, a nie poglądem.

Kiedyś w Betlejem urodził się taki jeden co powiedział "po owocach ich poznacie". I to jest mniej więcej moje kryterium. Jeśli mam do wyboru zasady po stosowaniu których Europejczyk kolonizuje i podbija całą planetę, jest szanowany na świecie i zasady po których to inni kolonizują Europę a z Europejczyków się śmieją (

) to bez wachania wybieram te pierwsze.
Ty?... nie możesz być. To nie kwestia działania ale oceny innych ludzi i ich pogladów, sposobu życia czy systemu watości. Wyczuwasz bezsens bo nie jesteś tolerancyjny.

Co ma do tego tolerancja lub jej brak?

Obyś tej "drobnej różnicy" nie doświadczył osobiście. Migrena to też taki dyskomfort którego się nie wyleczysz, to po co brać na to leki?

Santus napissał: raka nie wyleczy się cukierkami z nadzieniem truskawkowym. Można co najwyżej w ten sposób osłodzić chorobę. RoZy napisał: obyś nigdy nie potrzebował takiego osładzania! Wydawało mi się zawsze, że medycyna akademicka to nauka na tyle ścisła, że pozostawia mało pola na dyskusje. Poprawa stanu zdrowia albo występuje albo nie. Obym nie doświadczył tej różnicy, ale jeśli już to wolałbym żeby wyleczyli mi przyczyny bezpłodności niż tylko skutki. Z migreną jest podobnie. Może warto sprawdzić co jest przyczyną tych napadów migrenowych? Może jakiś guz na mózgu czy inne tałatajstwo? W międzyczasie można oczywiście łagodzić objawy różnymi specyfikami. Miałem jakiś czas temu jakieś dziwne, zbyt częste napady kaszlu. Nikt nie wiedział dlaczego i do tej pory nikt nie wie. Ale ważne podobały mi się za to podjęte działania żeby to sprawdzić: wizyta u specjalisty od płuc i prześwietlenie w celu wykrycia przyczyn, a nie tylko popijanie syropków. Przeszło mi i też nie wiadomo dlaczego. In vitro jest trochę jak gra na cheatach. Niby da się w ten sposób przejść grę, osiągnąć jakieś dobre wyniki, ale lepszym graczem to nie czyni. Można to sprawdzić po próbie przejścia bez cheatów. I nie odwołujcie się do mojej empatii podczas rozmowy bo to nic nie da. Nie mam czegoś takiego.

I tylko jej? Czy po prostu tak fajnie brzmi jak się lewactwem rzuci.

Który? Z in vitro? Tak - tylko do arsenału światopoglądowego lewicy.

Jeszcze raz... neutralność śwatopoglądowa to nie brak własnego światopoglądu, ale tolerancja wobec światopogladu innych. Tolerancja to nie brak agresji, ale akceptacji inności... Ty jej nie akceptujesz więc nie jesteś neutralny.

Tolerować pochodzi od znosić. Więc tak - tolerancja to tylko brak agresji. To jest najniższy stopień w hierarchii. "Tolerować to nie znaczy zapominać, że to co tolerujemy nie zasługuje na nic więcej" - za diabła nie pamiętam kto to powiedział, ale zgadzam się w całej rozciągłości. Akceptacja to coś wyżej. Najwyższy stopień to współudział w czymś. Jeśli komuś akurat spędza sen z powiek kwestia czy jest tolerancyjny czy nie to powinien postawić pewną tamę: tolerancja to tylko brak agresji. Inaczej ani się obejrzy to do bycia tolerancyjnym zacznie być wymagany współudział w czymś, w czym niekoniecznie kandydat na osobę tolerancyjną niekoniecznie chciałby brać osobiście udział.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus Faustus I

Zwała jak zwał. Chodzi o suwerena, a kto tym suwerenem będzie to kwestia drugorzędna.

Ja jednak wolę suwerena działającego racjonalnie i ograniczonego w tym, co może uchwalić, niż bałamutnego tyrana/monarchę.

Naród również może przegłosować różne rzeczy i wcale niekoniecznie żadnej wolności służące.

Teoretycznie mogę zostać pocięty przez szaleńca krok od domu albo oberwać asteroidą. Czy to powód, by się tego obawiać, jeżeli prawdopodobieństwo jest ograniczane do minimum lub z istoty bardzo małe? To nie jest Autostopem przez Galaktykę.

Ciężej zmienialna ustawa konstytucyjna i tak jest lepsza niż jakaś zwyczajna.

Jest różnica między ustawą konstytucyjną a Konstytucją. Całkiem spora, szczerze mówiąc.

A tak się nie dzieje?

Nie, tak się nie dzieje, by legalnie i w majestacie prawa kogoś pobito, bo jest ateistą albo oblano kobietę kwasem, bo nie nosi burki albo hidżabu. Jeżeli ktoś próbuje coś takiego strugać, to jest zwykłym bandziorem i to na dodatek z marnymi podstawami.

Dzieje tylko niekoniecznie z tej strony, z której się spodziewasz podobnych ataków. Czym innym jest tzw. polityczna poprawność?

Jeżeli polityczną poprawnością nazywamy odchodzenie od pojęć inwalida, matka, ojciec, murzyn, dziewczynka czy chłopiec albo siłowym i zupełnie niepoprawnym językowo przekręcaniem każdego rzeczownika o rodzaju męskim na żeński, to takie coś nazwę głupotą.

Sprzeciwiamy, ale są.

Gdy ich nie zaobserwujesz, to będziesz zapewne w raju. No, względnie utopii.

Ale argument na co?

Na to, że nie obowiązuje u nas zasada neutralności światopoglądowej albo, jeśli wolisz, bezstronności. Czego innego uczyli mnie na prawie konstytucyjnym, toteż chętnie się dowiem, gdzie, dlaczego i w jaki sposób mnie okłamywali.

To ty musisz mi wykazać, że zwrot np. "sprawiedliwość społeczna" ma sens oraz czym różni się od zwykłej sprawiedliwości.

Argumentum ad ignorantiam. Napisałeś, że moje stwierdzenia są lewackim bełkotem. Proszę o uzasadnienie albo udowodnienie, nie zwalanie na mnie. Póki tego nie będzie, nie widzę sensu w dalszym ciągnięciu tego zagadnienia.

Mam o faktycznej. O teoretycznej też, ale ta faktyczna interesuje mnie bardziej.

Chyba niezbyt. Przydałoby się też zapoznać z orzeczeniami TK dot. hierarchii aktów prawnych, także w przypadku konfliktu na linii prawa krajowego i prawa międzynarodowego (w tym unijnego).

Ale co ma do tego trójpodział władzy?

Wzajemne ograniczanie się, wyłączność sprawowania danych funkcji...

To, że jeśli byłbym politykiem i dajmy na to katolikiem nie oznacza, że mam tworzyć jakieś specjalne oddziały pilnujące czy przypadkiem będziesz w kościele co niedziela albo czy nie jesz mięsa w piątek. Nie wiem co ty sobie wyobrażasz.

Na pewno nie to.

Działać wedle mojego światopoglądu mam w sytuacjach gdy to jest możliwe: pracy, szkole, przestrzeni publicznej. Bo z piwkiem (albo bez) przed komputerem odpoczywając po pracy na grach jakoś nie mam możliwości takiego działania.

Różnica między życiem prywatnym a życiem publicznym oraz między występowaniem jako osoba prywatna i występowaniem jako organ władzy.

Jeśli potrafi nazywać rzeczy po imieniu i definiować dobrze interesy państwowe oraz narodowe to akurat bardzo dobrze.

Jaki jest interes publiczny w wyzywaniu dziennikarza wskazującego ułomności, niedoskonałości, a niekiedy nawet jawne łamanie prawa przez państwo, na dodatek określeniami zupełnie z zadu wziętymi i niezgodnymi ze stanem faktycznym? Chyba, że nagle dobrem państwa jest dobro danej partii, ale nie sądzę.

Jeśli akurat złapią jakiegoś niemieckiego szpiega to nie mam nic przeciwko nazwaniu go po imieniu - niemieckim szpiegiem.

Zwłaszcza jak wykryje pracodawcę, który leje na prawa pracowników, przetrzymuje ich dokumenty, nie płaci w ogóle i obiecuje gruszki na wierzbie, by zostawić z niczym. Czuję się o wiele bezpieczny i mam pewność, że pozycja mojego kraju na arenie międzynarodowej rośnie, a moje prawa są respektowane, a sam jestem zamożniejszy!

Nie, czekaj...

Byle nie rzucać tym za często tylko gdy faktycznie tak jest, bo wtedy takie oskarżenie traci na swojej mocy i wiarygodności.

Mówiłem o rzucaniu mięsem w kontrdyskutantów czy rywali politycznych, nie o wywiadzie niemieckim.

Albo taki, gdzie ludzie decydują o swoim losie, ale nie decydują o sprawach państwowych ani o losie innych.

Jakiego stopnia tej wolności oczekiwałbyś zatem? Niedawno zresztą była dyskusja, gdzie leciały pomysły o otwieraniu kopalń czy elektrowni bez jakiejkolwiek kontroli czy nadzoru. Jak to by się skończyło to, jak mniemam, każdy rozsądnie myślący człowiek wie.

Ludzie powinni decydować o własnych uprawnieniach i reprezentacji międzynarodowej (sprawy państwowe) oraz chociażby o więziennictwie i karaniu przestępców (decydowanie o losie innym). Natomiast swój los mają ograniczony tylko do dóbr innych osób czy dóbr publicznych. Nawet narkotyki, jeśli nie powodowałyby zagrożenia dla dóbr publicznych, nie byłyby zakazywane. Jest jeszcze sprawa samobójstwa, które za specjalnie korzystne społecznie też nie jest, ale są różnice między narkotykami a samobójstwem i to dość spore.

Np. każąc się wszystkim pod przymusem ubezpieczać.

Tu akurat się zgadzam - przymusowe ubezpieczenia (no, może jakieś podstawowe jeszcze mogłyby być - z podatków bądź innych danin publicznych), przynajmniej w obecnej formie (i sądzę, że nie tylko), to coś, czego nie powinno być.

Czy wiesz, że Ludwik "państwo to ja" XIV nie mógł nawet zmienić podatków bez zgody parłamentu ani wywalić handlarzy śledziami z Luwru? I to się dzisiaj nazywa "absolutyzm".

W teorii tak. Nie przeszkodziło to, z tego co się orientuję, parlamentu rozwiązać, przeciwników pokonać (siłą militarną), prawa wprowadzić. W dzisiejszej sytuacji ustrojowej, prawnej i międzynarodowej takie działanie byłoby oczywistym samobójstwem. Działania egzekutywy ograniczano tam wyraźnie od drugiej połowy XVIII wieku, jeżeli się nie mylę.

Wiesz jaką tyranią wydałby się ówczesnym ludziom dzisiejszy ustrój?

Mogą poruszać się gdzie chcą, wyjeżdżać za granicę, inwestować, prowadzić swobodnie działalność gospodarczą, być uczestnikami (względnie) wolnego rynku i stabilnej sytuacji politycznej. Nie wiem, jak możemy żyć w takim czymś. Aż chce się wrócić do przedrewolucyjnej Francji.

Czy wiesz jak się Europa trzęsła z oburzenia gdy rząd pruski chciał zmienić w jednym przedmiocie wyłącznie język w którym był nauczany?

Nie wiem. Dość długo uczyłem się historii administracji, ale tego epizodu akurat nie miałem. Podaj linka, proszę.

Ale jeśli otwartym tekstem mówi, że będzie swoje zasady stosować jak polityk i ludzie dalej kogoś takiego wybierają?

Co innego stosować zasady, a co innego nie zastosowywać się do zasady neutralności światopoglądowej. Mogę być katolikiem jako poseł i głosować przeciwko prawu, które umożliwiałoby aborcję na życzenie, a mimo to Sejmowi (bo to on jest organem władzy, nie poseł) nie wolno dyskryminować ani promować jednego konkretnego światopoglądu, z pewnymi wyjątkami - promocji wysokiej wagi dóbr publicznych, państwa, interesu wspólnego itp. Wszystko masz podane w zalinkowanej opinii.

Uszanujesz wolę ludu jak na demokratę przystało czy nie?

Oczywiście, jeżeli nie będzie ona łamać prawa. Ponadto będę też oczekiwał przyjęcia przez niego na siebie konsekwencji, z całą stanowczością.

I najpierw piszesz o wolności a teraz o równości. Równości w czym?

W szansach, ważności potrzeb, uprawnieniach, usługach i dobrach gwarantowanych przez państwo i samorząd...

Jeśli własną cięzką pracą i sprytem dorobię się jakiegoś większego majątku to co? Mam w imię równości pod przymusem podzielić się nim z kimś, kto palcem w bucie nie kiwnął żeby go wypracować?

Oczywiście, że nie.

Majątek to jeszcze łatwiej wyrównać, ale co zrobić z czymś takim jak umiejętność? Jak się wyuczę 4 języków to będę pod pewnym względem lepszy niż ktoś, kto zna tylko swój własny i to ledwo. Czy może żeby być równym nie wolno mi się ich nauczyć?

Takie rozumienie równości jest błędne, niesprawiedliwe, nieracjonalne i... dziwne.

Wolność polega na tym, że wolno mi być nierównym dzięki własnej pracy i talentowi. Wolność i równość wzajemnie się wykluczają.

Nie, nie wykluczają się. Mam prawo do wyboru własnego losu, dbania o własne interesy etc. Mam jednak również obowiązek przestrzegać zasady równego traktowania (bardziej będzie pasowało - zakazu dyskryminacji) w kontaktach z klientami, dostawcami czy partnerami. Nic tu się nie wyklucza. Wolności nie są absolutne i źle by się działo, gdyby było inaczej.

Akurat jaskinia z cieniami u Platona to była alegoria demokracji.

Sądzę, że jednak przedstawieniem konieczności obcowania z ideami i życia na podstawach niebędących wyłącznie w troskach i potrzebach doczesnych.

Poza tym czy Platon nie widział bardziej przemian demokratycznych w formie bardziej... demokratyczno-ludowej, czy też mówiąc wprost - komunistycznej - na dodatek dodając do tego szczyptę anarchii? Zgadzam się, że władzę powinno posiadać "złoto", ale wiele krytycznych tez jest bardzo chwiejnych z dzisiejszego punktu widzenia, łagodnie mówiąc.

W pewnym sensie Łukaszenka jest demokratą gdyż swoje rządy i swoją osobę poddaje pod jakiekolwiek głosowanie demokratyczne.

W takim samym sensie jak ja jestem sportowcem, bo oddaję swoją osobę pod jakiekolwiek wysiłek fizyczny.

Czy wybory fałszuje czy nie (może nie) nie ma specjalnego znaczenia.

Nie, absolutnie... Och, za wyjątkiem małego zagadnienia - fałszowanie wyborów sprawia, że nie są demokratyczne (zwłaszcza w takiej skali) i nie możemy ich rozpatrywać pod tym kątem, tym bardziej, że mamy do czynienia z formą faktycznej dyktatury. Powinniśmy odnosić się do tego, co jest.

Wystarczy dać takie same prawa i sprawdzić czy wytrzyma konkurencję.

Zapominasz o szeregu czynników, które sprawią, że takie coś nie wejdzie nawet w życie - sprzeciw społeczny, "ustalony porządek", sprzeciwy. "Dać takie same prawa" nie jest tak hop-siup. Kobiety wiek niemal cały o to walczyły.

Jeśli nie ma ku temu woli albo się do tego nie nadaje to nie ma sensu wyrównywać te proporcje.

Trzeba to robić, bo, surprise, jest to konsekwencją wolności, a raczej jej złego wykorzystywania. Gdyby kolor skóry, narodowość czy płeć nie miały znaczenia przy zatrudnianiu czy dawaniu szansy na rozwój gospodarczy, to nie byłoby potrzeby stosowania tej instytucji. Poza tym takie działanie państwa czy Unii jest nie tylko pożądane, ale też wymagane, ze względu na to, że należy to do ich obowiązków.

Jeśli kobiety nie chcą iść do polityki pomimo tego, że mogą to nie ma sensu je do tego zapędzać batem. A swoją drogą ciekawi mnie ilu ze zwolenników parytetów zagłosowało na kobietę.

Zgadzam się. Również uważam, że parytety to pomysł, który nie dość, że nie ma zbytniego sensu, to też raczej nie powinien powodować zadowolenia wśród feministek czy feministów.

Zapomnij. "Walka klasowa zaostrza się w miarę postępu socjalizmu" jak powiedział klasyk Józef Stalin.

Ale przecież my nie rozmawiamy o walce klas czy bogatych z biednymi, ale z osobami, które nie mają równych praw lub też ich prawa nie są respektowane. Jest różnica między sytuacją robotnika w kopalni, uciskanego przez posiadaczy kapitału w XIX w. a obecną sytuacją mężczyzny, którego odmowa zatrudnienia wynika tylko z faktu posiadania przez niego przyrodzenia.

Niekoniecznie rozumie pod tym teriminami to samo. Weźmy na tapetę tą "sprawiedliwą gospodarkę". Dla prawicy oznacza to, że jestem jedynym, który nie pytając nikogo o zgodę korzysta z owoców swojej pracy.

To samo wynika bezpośrednio z tego prawa i jego konkretyzacji w ustawach (chyba że uznamy, że prawica rezygnuje ze wszystkich podatków, co jest nierealne i nieracjonalne). To co wypracujesz jest twoje. Działało, zanim w ogóle pojawił się parlamenty, nie mówiąc już o ich podziale. Brak różnicy między prawicą a lewicą czy też apolityczny charakter zasad współczesnego sprawiedliwego państwa?

Jak zasuwałem po nocach przez rok na nowy sprzęt to nie widzę powodu żebym w ramach jakiejś dziwnej sprawiedliwości społecznej korzystał z niego kto, kto małym palcem nie kiwnął żeby na niego zarobić. Dla lewicy to będzie redystrybucja.

To chyba bardzo ostra lewica.

Czy teraz jesteś zobowiązany udostępnić swój sprzęt osobie trzeciej bez własnej woli?

Samo to, że jest lewicowe to jeszcze nic. Problem w tym, że lewica gada dużo durnoty.

Uargumentuj.

Przumusowe eksperymenty medyczne i wolność? To się trochę kłóci.

Tutaj wychodzi to, jak ktoś rozumie wolność. Należy ją rozumieć jako możliwość zrobienia wszystkiego, na co tylko ma się ochotę, w tym do naruszenia cudzego dobra (wolność absolutna). Hasło "wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka" też nie są właściwe, bo wolnością jednego człowieka będzie poruszanie się wszędzie, a wolnością drugiego człowieka - prawo do nienaruszania mieszkania. W przypadku naruszenia mieszkania jak i przeciwstawieniu się mu dochodzi de facto do naruszenia wolności drugiej osoby. W takim przypadku pozostaje chyba konflikt wolności i... wygra silniejszy. Jednak do tego nie potrzebujemy ani prawa, ani społeczeństwa, bo to stan dzikiej natury.

Dlatego konieczne jest ograniczanie wolności i precyzowanie przypadków, w których jedna wolność ma wyższą wartość nad drugą.

Raczej musisz się zapisać na ochotnika do takiego programu. Zakładając oczywiście, że nie jesteś żadnym kryminalistą, który coś takiego dostaje w ramach kary.

Ach, zapomniałem dodać zakaz kar cielesnych. Nie dość, że nie bacząc na konstytucję można by przeprowadzać przymusowe (znowu - konflikt wolności) eksperymenty, to również tortury byłyby spoko.

Nie wiem też kto miałby cię torturować bez powodu. Chyba, że tak jak pisałem wcześniej, dopuściłeś się jakiś czyów kryminalnych (nie mylić z politycznymi).

Nie popełniłem, jak mniemam, nawet drobnego wykroczenia, a spokojnie mógłbym zrobić listę kilkunastu osób, które chciałyby bym był, dajmy na to, poćwiartowany żywcem. Jeżeli dodamy do tego możliwość wpisania czegoś na wzór "osoba, która dnia tego i tego napisała tu i tu", to ta lista poszerzy się do kilku tysięcy.

Równości płci możesz nie respektować nawet dzisiaj. Nawet więcej - powinieneś to robić. W końcu powiedzenie "kobiety nie bije się nawet kwiatkiem" nie wzięło się z powietrza.

Nikogo nie należy bić bez przyczyny - konieczności obrony koniecznej czy stanu wyższej konieczności. Taka równość.

Meżczyźni powinni traktować kobiety LEPIEJ niż innych mężczyzn.

Gdyż?

Kiedyś w Betlejem urodził się taki jeden co powiedział "po owocach ich poznacie".

Czy Jezus opracował zasady logicznego dowodzenia twierdzeń naukowych? Chyba nie. Kto ocenia, czy owoce są dobre, jak nie Ci, którzy ich próbują? Innym smakują zielone i kwaśne.

I to jest mniej więcej moje kryterium.

Jedna osoba uważa, że owoce są dobre, inna że złe. Jak ich nie można zbadać ani obiektywnie ocenić, to na jakiej podstawie mamy uznać, że pogląd jednej osoby jest oparty na faktach i prawdzie, a drugi na ich przeciwieństwie?

Jeśli mam do wyboru zasady po stosowaniu których Europejczyk kolonizuje i podbija całą planetę, jest szanowany na świecie i zasady po których to inni kolonizują Europę a z Europejczyków się śmieją (
) to bez wachania wybieram te pierwsze.

W jaki sposób którykolwiek z tych poglądów jest obiektywnie, faktycznie dobry?

A tolerować oznacza +/-: przyjmować do wiadomości, że dany pogląd, zespół poglądów, światopogląd itp. istnieje i nie walczyć z nim siłą, pozwalać na jego działanie w granicach prawa i nie dyskryminować go.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz, zaraz, powoli - sam fakt istnienia homoseksualizmu przeczy tezie, jakoby ten był niekorzystny biologicznie. Gdyby tak było, to nie mielibyśmy o czym rozmawiać, ponieważ zwierzęta o tej orientacji wymarłyby. A jednak jest to zjawisko rozpowszechnione wśród różnych gatunków, przynajmniej jeśli chodzi o ssaki.

Samo występowanie czegoś jeszcze nie oznacza, że jest korzystne biologicznie. Popraw mnie jeżeli się mylę, ale czy mutacje nie zachodzą przypadkiem na zasadzie całkowitej losowości? Fakt istnienia homoseksualizmu świadczy o tym, że jest naturalny, ale nie świadczy o tym, że jest korzystny biologicznie, ponieważ po bezdzietniej śmierci takiego osobnika pula przepada. W przypadku losowych mutacji nie powinno dziwić, że co jakiś czas na X heteroseksualistów trafia się homoseksualista. Oczywiście, jeżeli za orientację seksualną odpowiadają geny.

Także presja ewolucyjna nie działa przeciw homoseksualizmowi.

Nie musi. Ewolucja ma na celu sprawdzenie, które mutacje pozwolą przetrwać organizmowi, a ten przenosi swoją pulę genową (czy raczej 50% tejże) na potomstwo. Jeżeli homoseksualista nie ma potomstwa, ponieważ nie ma partnerki tylko partnera, to niejako automatycznie eliminuje swoje geny z puli.

Jedna osoba uważa, że owoce są dobre, inna że złe. Jak ich nie można zbadać ani obiektywnie ocenić, to na jakiej podstawie mamy uznać, że pogląd jednej osoby jest oparty na faktach i prawdzie, a drugi na ich przeciwieństwie?

Obie osoby mówią prawdę. Rzeczywistość jest bardziej złożona i racje jednej czy drugiej osoby nie muszą się wykluczać. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś twierdzi, że ma monopol na prawdę, a prawda jest zwyczajnie niezależna od człowieka i jego twierdzeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samo występowanie czegoś jeszcze nie oznacza, że jest korzystne biologicznie. Popraw mnie jeżeli się mylę, ale czy mutacje nie zachodzą przypadkiem na zasadzie całkowitej losowości?

Pełna zgoda, ale ja nie twierdzę, że jest korzystny. Do przetrwania danej cechy wystarcza, by była neutralna. Zresztą tego typu rozważania opierają się na prostym modelu dziedziczenia jednogenowego - w sensie milcząco oboje zakładamy, że istnieje jakiś gen, który mutując uruchamia cechę "homoseksualizm". Ten model w tym przypadku prawie na pewno jest jedynie zgrubnym przybliżeniem rzeczywistości, ponieważ na rozwój płciowości ma wpływ nie tylko wiele genów, ale i środowisko. W tym sensie w ogóle mówienie o cesze "homoseksualizm" może być chybione, ponieważ jej wystąpienie może mieć, przynajmniej teoretycznie, różne przyczyny.

Ewolucja ma na celu sprawdzenie, które mutacje pozwolą przetrwać organizmowi, a ten przenosi swoją pulę genową (czy raczej 50% tejże) na potomstwo. (...)

1. [smartass mode] Ewolucja, jako proces, nie może mieć nic na celu, ponieważ nie jest świadoma [/smartass mode]

2. Generalnie masz rację, ale jak spojrzeć głębiej, to wszystko znów się komplikuje. Była kiedyś teoria, że "geny homoseksualizmu", jeśli występują w heterozygotach*, podwyższają atrakcyjność osobnika. Dlatego też ten ma więcej potomstwa, z którego tylko niewielka część będzie homoseksualna. W ten sposób "geny homoseksualizmu" rozprzestrzenią się, nawet jeśli sam homoseksualista miałby nigdy nie mieć dzieci.

Teoria jest ładna, ale znów zakłada istnienie "genów homo", a wadę tego założenia omówiłem powyżej.

*Heterozygota - Każdy człowiek posiada 21 par chromosomów - w związku z tym również każdy gen w dwóch kopiach. Heterozygotą nazywamy organizm, który ma dwie różne wersje genu, natomiast homozygotą taki, który ma dwie identyczne. Nazwa nie ma nic wspólnego z orientacją seksualną. [Wyjaśniam nie dlatego, że chcę pokazać jaki jestem mądrala, ale jest to taka wiedza, która chętnie i szybko ucieka z głowy.]

Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś twierdzi, że ma monopol na prawdę, a prawda jest zwyczajnie niezależna od człowieka i jego twierdzeń.

Tu będę z Tobą również dyskutował. Posługiwanie się pojęciem "prawda" jest karkołomne - ponieważ nie mamy żadnej możliwości stwierdzenia, gdzie ona leży i jaka jest. W tym sensie żadna z "prawd" nie może być niezależna od człowieka, tak jak prędkość nie jest niezależna od obserwatora.

Ale z samym sensem wypowiedzi zgadzam się oczywiście w pełni.

Przepraszam za mój wpis, ale jak człowiek nie ma nic do powiedzenia, to czepia się semantyki wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ma do tego tolerancja lub jej brak?

Decyduje o tym czy możesz łączyć katolicyzm z neutralnością światopoglądową.

Poprawa stanu zdrowia albo występuje albo nie.

Ale rozmawiałeś o tym z jakimś doktorem? Stan naszego zdrowia jest bardzo mocno związany z naszym samopoczuciem psychicznym. Często wystarczy poprawić to ostanie by się okazało że szereg dolegliwości fizycznych nagle ustępuje. Tak więc "cukierkami z nadzieniem truskawkowym" nie tylko słodzą i choć nie leczą przyczyny (np: bezpłodności), to szereg związanych z nią skutków już jak najbardziej.

In vitro jest trochę jak gra na cheatach. Niby da się w ten sposób przejść grę, osiągnąć jakieś dobre wyniki, ale lepszym graczem to nie czyni. Można to sprawdzić po próbie przejścia bez cheatów.

Zdrowy każdą terapię może do tak prozaicznego porównania sprowadzić. Jak w powiedzeniu: syty głodnego nie zrozumie.

I nie odwołujcie się do mojej empatii podczas rozmowy bo to nic nie da. Nie mam czegoś takiego.

To podobnie jak z tolerancją.

Który? Z in vitro? Tak - tylko do arsenału światopoglądowego lewicy.

Czyli każdy zwolennik in vitro to lewak? Mi to Bareje przypomina: To złodziej! I pijak - bo każdy pijak to złodziej!

Stary chwyt socjotechniczny. Połączmy jedną rzecz z inna która jest źle postrzegana, by zdewaluować tą pierwszą.

Tolerować pochodzi od znosić. Więc tak - tolerancja to tylko brak agresji.

W sumie logiczne... wystarczy zdławić w sobie ochotę by kogoś palnąć w pacynkę by zostać człowiekiem tolerancyjnym. Za to "nawtykać" mu można już w ramach wolności słowa.

Inaczej ani się obejrzy to do bycia tolerancyjnym zacznie być wymagany współudział w czymś, w czym niekoniecznie kandydat na osobę tolerancyjną niekoniecznie chciałby brać osobiście udział.

Popatrz zupełnie jak z ta eutanazją... co innego znaczy, a Ty i tak wiesz jak jest naprawdę (BTW co co z tym mordowaniem starców w Szwajcarii?) Już oczyma wyobraźni widzę homobojówki wywlekające biednego Santusa np: z kawiarni by przymusić go do półnagich pląsów na kolorowej platformie. Na pewno ktoś receptę na to znajdzie. Można nawet ładna nazwę wymyślić - mój typ: prewencyjna agresja

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta dyskusja nigdzie nie zaprowadzi, bo obie strony mają swoje argumenty, i swoje racje.

Nic mnie nie obchodzi czyjaś orientacja seksualna, ale czy chciałbym mieć takie osoby w rodzinie ? Nie. I tyle.

Zdarzy się jakiś daleki krewny/krewna taka ? OK, niech sobie żyje, wyślę kartkę na święta ale nic poza tym.

Nie mam nic przeciwko biednym ludziom, wiem że mają wystarczająco ciężkie życie, ale jak codziennie w tramwaju jakaś kobieta ze Wschodu z biednym dzieckiem śpiewa i żebrze, i wypycha dziecko do żebrania, to aż wysiadam wcześniej i 2 przystanki idę piechotą. Bo tak. Niech przyjeżdząją, niech kombinują i starają się wiązać koniec z końcem ale nie u mnie w bloku.

Nie mam nic do muzułmanów, Żydów, ekologów, ale nie rozumiem dlaczego w takim razie tępić komunistów i narodowców, katolików itp. Naprawdę nie mam pojęcia. Przyjeżdzać mogą, mogą pracować, robić pyszny kebab, zielone elektrownie i niech sobie żyją w spokoju, ale żadnego ramadanu u nas w kraju być nie może, tak samo jak zielonych podatków i basta.

Czemu ludzie tacy są, że zawsze się wpychają nie do swoich spraw, zawracają gitarę i ogólnie każdy każdemu stara się wmówić co jest lepsze a co gorsze ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jednak wolę suwerena działającego racjonalnie i ograniczonego w tym, co może uchwalić, niż bałamutnego tyrana/monarchę.

Od kiedy to masy działają racjonalnie? Przeciętny wyborca zazwyczaj nie działa racjonalnie, nie wysili się nawet na czytanie programów partii czy polityków. Liczy się "dobre wrażenie", swoista "wiarygodność", to jak wypadnie w telewizji. Jeśli masz pojęcie co konkretnie chce zrobić polityk lub partia na którą planujesz głosować to jesteś w mniejszości. I źle rzucasz określeniami. Tyran to w politologii określenie władcy, który po prostu doszedł do władzy nielegalnie. Same jego rządy mogą być bardzo łagodne. Z kolei despota to władca, który doszedł do władzy legalnie z prawnego punktu widzenia, ale jest bardzo srogi w swoim stylu rządzenia. A władza monarsza nie jest nieograniczona i nie może być z samej swojej natury. Nieograniczona to może być władza ludu ze względu na jego liczbę albo jakiegoś wodza prymitywnego plemienia.

Teoretycznie mogę zostać pocięty przez szaleńca krok od domu albo oberwać asteroidą. Czy to powód, by się tego obawiać, jeżeli prawdopodobieństwo jest ograniczane do minimum lub z istoty bardzo małe?

Może nie tyle naród co jego wybrańcy i przedstawiciele. Średniowieczni monarchowie nie mieli takich uprawnień jakie ma Sejm. A jak chcesz się przekonać jak bardzo "ograniczone do minimum" jest uchwalenie przez przedstawicieli ludu jakiegoś prawa to spróbuj założyć firmę albo zrób cokolwiek innego od zatrudnienia się na etat lub siedzenia przed komputerem. Nawet jak chcesz całkowicie legalnie pozbierać na cokolwiek to nie możesz. Jeśli po prostu wypiszesz na kartonie "zbieram na gumę do żucia/piwo/bułkę/motorówkę" i wystawisz kubek na drobne to wiedz, że robisz to nielegalnie.

Jeżeli polityczną poprawnością nazywamy odchodzenie od pojęć inwalida, matka, ojciec, murzyn, dziewczynka czy chłopiec albo siłowym i zupełnie niepoprawnym językowo przekręcaniem każdego rzeczownika o rodzaju męskim na żeński, to takie coś nazwę głupotą.

Jedno z drugim nie koliduje. Polityczna poprawność to taki "miękki terror" i głupota jednocześnie.

Na to, że nie obowiązuje u nas zasada neutralności światopoglądowej albo, jeśli wolisz, bezstronności. Czego innego uczyli mnie na prawie konstytucyjnym, toteż chętnie się dowiem, gdzie, dlaczego i w jaki sposób mnie okłamywali.

Wszystko zależy od sposobu rozumienia tej zasady. Chociaż już samo powoływanie się na nią już wskazue na jakiś światopogląd (lewicowo-liberalny).

Argumentum ad ignorantiam. Napisałeś, że moje stwierdzenia są lewackim bełkotem. Proszę o uzasadnienie albo udowodnienie, nie zwalanie na mnie. Póki tego nie będzie, nie widzę sensu w dalszym ciągnięciu tego zagadnienia.

Bo co to jest "sprawiedliwość społeczna"? To prawo dla jakiejś grupy społecznej do okradania innych w "majestacie" prawa, to zabranie panu X i danie panu Y od tak za nic i tym podone obrzydliwe praktyki. Jestem temu przeciwny tak samo jak wparowaniu do tramwaju z włączoną piłą łańcuchową i machaniu nią na wszystkie strony.

Różnica między życiem prywatnym a życiem publicznym oraz między występowaniem jako osoba prywatna i występowaniem jako organ władzy.

Czyli jako organ władzy mam jakiś święty obowiązek uchwalić wszystkie lewicowe postulaty, a prywatnie mogę sobie iść do kościoła? A co jeśli odmawiam takiego dziąlania.

Jaki jest interes publiczny w wyzywaniu dziennikarza wskazującego ułomności, niedoskonałości, a niekiedy nawet jawne łamanie prawa przez państwo, na dodatek określeniami zupełnie z zadu wziętymi i niezgodnymi ze stanem faktycznym? Chyba, że nagle dobrem państwa jest dobro danej partii, ale nie sądzę.

Nie wiem o jakim przypadku konkretnie piszesz bo to za dawno było, ale ja nie mam na myśli żadnego konkretnego polityka. Chodzi mi o ogólną zasadę.

Zwłaszcza jak wykryje pracodawcę, który leje na prawa pracowników, przetrzymuje ich dokumenty, nie płaci w ogóle i obiecuje gruszki na wierzbie, by zostawić z niczym.

Dalej nie pamiętam o jakim przypadku piszesz. Możesz mi przypomnieć?

Mówiłem o rzucaniu mięsem w kontrdyskutantów czy rywali politycznych, nie o wywiadzie niemieckim.

A ja właśnie o tym prawdziwym wywiadzie niemieckim gdzie są realne podstawy i dowody na takie oskarżenia. Pamiętasz sprawę Józefa Oleksego? Ani on (jeśli byłby szpiegiem obcego mocarstwa) ani jego oskarżyciel (jeśli zarzuty są fałszywe) nie ponieśli żadnej odpowiedzialności karnej.

Jakiego stopnia tej wolności oczekiwałbyś zatem?

Jeśli tylko ja ponoszę konsekwencje czynu, którego podejmuję się będąc w pełni władz umysłowych. Dodatkowo nie ponoszę konsekwencji czynów kogoś innego (ubezpieczenia społeczne dla wszystkich i tym podobne).

Niedawno zresztą była dyskusja, gdzie leciały pomysły o otwieraniu kopalń czy elektrowni bez jakiejkolwiek kontroli czy nadzoru. Jak to by się skończyło to, jak mniemam, każdy rozsądnie myślący człowiek wie.

Ten napewno wie i czegoś takiego nie postuluje. Nad niekontrolowanym obrotem bronią atomową również bym się glębiej zastanowił (nie bierz tego dosłownie, że niby teraz jestem za swobodnym handlem atomówami).

Ludzie powinni decydować o własnych uprawnieniach i reprezentacji międzynarodowej (sprawy państwowe) oraz chociażby o więziennictwie i karaniu przestępców (decydowanie o losie innym).

Nie powinni decydować o sprawach państwowych bo się na tym nie znają i całkowicie znać się nie mogą, ponieważ istnieje coś takiego jak tajemnica państwowa i tego nie wyjawia się prostemu ludowi (chyba wiesz dlaczego?). Tak samo nie mogą decydować o pilotowaniu samolotu. Jak pisał największy myśliciel XX wieku - Nicolas Gomez Davila - "ludzie o wiele częściej waliliby się młotkiem w palec gdyby ból występował dopiero po roku". Natomiast co karania przestępców to ok - zawinili więc jako część kary niech będzie to, że to nie oni sami zdecydują o swoim losie. Każdy mniej więcej wie co to jest kara śmierci czy kara więzienia więc mogą o tym zdecydować. Natomiast nie każdy orientuje się choćby w prawniczym żargonie czy kulisach polityki międzynarodowej.

Natomiast swój los mają ograniczony tylko do dóbr innych osób czy dóbr publicznych. Nawet narkotyki, jeśli nie powodowałyby zagrożenia dla dóbr publicznych, nie byłyby zakazywane.

I jest ta cała nieskuteczna walka z narkomanią. W II RP robiono to znacznie skuteczniej pomimo braku zakazu narkotyków (a może dzięki temu?).

Jest jeszcze sprawa samobójstwa, które za specjalnie korzystne społecznie też nie jest, ale są różnice między narkotykami a samobójstwem i to dość spore.

Nie każde UDANE zażycie narkotyku kończy się śmiercią natomiast udane samobójstwo zawsze.

Tu akurat się zgadzam - przymusowe ubezpieczenia (no, może jakieś podstawowe jeszcze mogłyby być - z podatków bądź innych danin publicznych), przynajmniej w obecnej formie (i sądzę, że nie tylko), to coś, czego nie powinno być.

Żadne podstawowe z podatków! To już jest zwykły bandytyzm. podatki powinny iść wyłącznie na cele wspólne a nie na fundowanie czgoś pojedyńczym osobom bądź nawet grupom osób.

W teorii tak. Nie przeszkodziło to, z tego co się orientuję, parlamentu rozwiązać, przeciwników pokonać (siłą militarną), prawa wprowadzić. W dzisiejszej sytuacji ustrojowej, prawnej i międzynarodowej takie działanie byłoby oczywistym samobójstwem.

Nie takim znowu oczywistym. Dyktatury istnieją również dzisiaj a najbliższą mamy nawet od razu za naszą wschodnią granicą i jakoś sobie trwa.

Mogą poruszać się gdzie chcą, wyjeżdżać za granicę, inwestować, prowadzić swobodnie działalność gospodarczą, być uczestnikami (względnie) wolnego rynku i stabilnej sytuacji politycznej. Nie wiem, jak możemy żyć w takim czymś. Aż chce się wrócić do przedrewolucyjnej Francji.

Gdzie chcą to tylko członkowie strefy Schengen i tylko w obrębie tej strefy bo do reszty muszę mieć paszporty (rzecz nieznana w przedrewolucyjnej Francji). Czyli jednak nie mogą poruszać się swobodnie bez żadnych przeszkód. Nad tą "swobodą prowadzenia działalności gospodarczej" nawet nie będę się pastwił. Lepiej by ci to objaśnił mój kolega, który takową usiłuje założyć. Pokażę mu to to pewnie ryknie śmiechem. Był taki gość o nazwisku Fukuyama, który pisał, że liberalna demokracja to już jest na wieki. To samo mówiono w demokratycznych Atenach tuż przed upadkiem.

Nie wiem. Dość długo uczyłem się historii administracji, ale tego epizodu akurat nie miałem. Podaj linka, proszę.

Do wszystkiego musisz mieć link w internecie? Piszę o strajku dzieci z Wrześni i Kulturkampf. W tych tematach szukaj.

Mogę być katolikiem jako poseł i głosować przeciwko prawu, które umożliwiałoby aborcję na życzenie, a mimo to Sejmowi (bo to on jest organem władzy, nie poseł) nie wolno dyskryminować ani promować jednego konkretnego światopoglądu, z pewnymi wyjątkami - promocji wysokiej wagi dóbr publicznych, państwa, interesu wspólnego itp. Wszystko masz podane w zalinkowanej opinii.

Ale lewicowo-liberalny to promować może? Faktycznie to nie poseł jako taki jest organem włdzy, ale z posłów składa się Sejm i jeśli przegłosują całkowity zakaz aborcji bo akurat większość z nich miała taki pogląd na tą sprawę to będzie takie prawo i mogą to zrobić.

Oczywiście, jeżeli nie będzie ona łamać prawa. Ponadto będę też oczekiwał przyjęcia przez niego na siebie konsekwencji, z całą stanowczością.

To wola ludu oraz jego przedstawicieli jest prawem. Jak może w takim razie łamać swoją własną wolę?

W szansach, ważności potrzeb, uprawnieniach, usługach i dobrach gwarantowanych przez państwo i samorząd...

I to już są jakieś konkretniejsze postulaty. Choć co do tej równści w szansach to bym się spierał bo ludzie mają różne uwarunkowania fizyczne, umysłowe oraz mają różne aspiracje (bariera o której lewica zapomina z regularnością szwajcarskiego zegarka).

może jakieś podstawowe jeszcze mogłyby być - z podatków bądź innych danin publicznych

Czyli jednak uważasz, że tak.

Nie, nie wykluczają się. Mam prawo do wyboru własnego losu, dbania o własne interesy etc. Mam jednak również obowiązek przestrzegać zasady równego traktowania (bardziej będzie pasowało - zakazu dyskryminacji) w kontaktach z klientami, dostawcami czy partnerami.

Jeśli mam taki obowiązek to to się wyklucza. Jeśli kupiłem sobie komputer i chcę go odsprzedać to mam prawo nie sprzedać go np. czarnemu jeśli tak mi się spodoba. Normalnie bym tak nie zrobił, ale możemy na chwilę założyć inaczej. Jest to dość głupie i irracjonalne, ale to jest w końcu MÓJ komputer a nie "społeczny". To część mojej wonośći. Gośc może kupić sobie komputer od kogoś, kto takich kryteriów nie stosuje. I to jest jego prawo.

W takim samym sensie jak ja jestem sportowcem, bo oddaję swoją osobę pod jakiekolwiek wysiłek fizyczny.

Nie jakikolwiek, ale taki bardziej nakierowany na celowy rozwój fizyczny. Jeśli uprawiasz po amatorsku jakiś sport to jesteś sportowcem. Tylko sportowcem-amatorem.

Nie, absolutnie... Och, za wyjątkiem małego zagadnienia - fałszowanie wyborów sprawia, że nie są demokratyczne (zwłaszcza w takiej skali) i nie możemy ich rozpatrywać pod tym kątem, tym bardziej, że mamy do czynienia z formą faktycznej dyktatury.

Jest to dyktatura odwołująca się do plebiscytów. To się nazywa bonapartym.

Zapominasz o szeregu czynników, które sprawią, że takie coś nie wejdzie nawet w życie - sprzeciw społeczny, "ustalony porządek", sprzeciwy. "Dać takie same prawa" nie jest tak hop-siup. Kobiety wiek niemal cały o to walczyły.

W kraju demokratycznym tak już jest...

Trzeba to robić, bo, surprise, jest to konsekwencją wolności, a raczej jej złego wykorzystywania. Gdyby kolor skóry, narodowość czy płeć nie miały znaczenia przy zatrudnianiu czy dawaniu szansy na rozwój gospodarczy, to nie byłoby potrzeby stosowania tej instytucji.

W mojej firmie zatrudniam kogo chcę na dane stanowisko i kogo uznam za nadającego się wedle jakichkolwiek kryteriów. To się kryje pod zwrotem "moja firma". A jeśli konkurent zatrudni wybitego specjalistę o jakimś kolorze skóry, którego ja nie chciałem przez to zatrudnić to moja strata.

Poza tym takie działanie państwa czy Unii jest nie tylko pożądane, ale też wymagane, ze względu na to, że należy to do ich obowiązków.

Tylko dlatego, że takie obowiązki na siebie nałożyły. Zawsze mogą się ich zrzec.

Ale przecież my nie rozmawiamy o walce klas czy bogatych z biednymi, ale z osobami, które nie mają równych praw lub też ich prawa nie są respektowane.

To była tylko przenośnia. Wszystko co napiszę musisz brać dosłownie?

Brak różnicy między prawicą a lewicą czy też apolityczny charakter zasad współczesnego sprawiedliwego państwa?

O nie! Lewica uważa, że część z tego co wypracuję jest mojego sąsiada w ramach zasiłków, przymsowych ubezpieczeń społecznych (bez cudzysłowia bo faktycznie całe społeczeństwo robi ściepę) lub powinny iść na inne cele, z który kozysta wyłącznie jedna określona grupa społeczna.

To chyba bardzo ostra lewica.

Raczej bardzo konsekwentna w swoich ideach. Dzisiaj lewicy często brakuje konsekwencji i akurat muszę ich za to pochwalić (paradoksalnie).

Uargumentuj.

Cały czas to próbuję robić.

W przypadku naruszenia mieszkania jak i przeciwstawieniu się mu dochodzi de facto do naruszenia wolności drugiej osoby.

Ten co wtargnął pierwszy naruszył tą zasadę.

W takim przypadku pozostaje chyba konflikt wolności i... wygra silniejszy. Jednak do tego nie potrzebujemy ani prawa, ani społeczeństwa, bo to stan dzikiej natury.

Jeśli silniejszym okaże się właściciel mieszkania to nie. Ale jeśli okaże się złodziej to od tego jest policja żeby takiego typa usadzić. Sama wolność to nie wszystko. Potrzebna jest jeszcze sprawiedliwość. Ta zwykła - nie społeczna, cxyli niezłomna i stała wola oddawania każdemu, co mu się należy.

Ach, zapomniałem dodać zakaz kar cielesnych.

A to niby czemu? Czasem lepiej po prostu złoić tyłek a nie wsadzać do więzienia razem z kryminalistami, którzy jeszcze nauczą fachu. Nie lituj się nad bandytami bo oni nad tobą nie będą i nie zasługują na to.

Nie popełniłem, jak mniemam, nawet drobnego wykroczenia, a spokojnie mógłbym zrobić listę kilkunastu osób, które chciałyby bym był, dajmy na to, poćwiartowany żywcem.

Nigdy np. nie przeszedłeś na czerwonym świetle albo inne takie? A chcieć to sobie mogą, ale jak to wprowadzą w życie to będą biedni. Chyba, że to tylko taka przenośnia albo faktycznie coś im takiego zrobiłeś żeby mieli podstawy do tego.

Nikogo nie należy bić bez przyczyny - konieczności obrony koniecznej czy stanu wyższej konieczności. Taka równość.

E tam. Dwóch chłopów może się lać jak mają coś do siebie a facet z kobitką to już tak niehonorowo.

Gdyż?

Gdyż tak postępuje gentelmen, człowiek honorowy i kulturalny. Gdyż kobiety są słabsze i nie mają z tobą generalnie szans. Taka chłopska dola, że o baby i dzieciaki tzeba dbać i chronić. Z kobietami nawet nie rozmawiam w tym samym stylu co z kolegą. Nie chcę wyjść na większego barbarzyńcę niż jestem.

Czy Jezus opracował zasady logicznego dowodzenia twierdzeń naukowych? Chyba nie.

Za to był kimś nieskończenie więcej niż zwykłym naukowcem (przynajmniej według chrześcijaństwa).

Kto ocenia, czy owoce są dobre, jak nie Ci, którzy ich próbują? Innym smakują zielone i kwaśne.

Ale niektórymi możesz się struć.

Jedna osoba uważa, że owoce są dobre, inna że złe. Jak ich nie można zbadać ani obiektywnie ocenić, to na jakiej podstawie mamy uznać, że pogląd jednej osoby jest oparty na faktach i prawdzie, a drugi na ich przeciwieństwie?

Jeśli nie mamy żadnych kryteriów to nie możemy oceniać niczego.

W jaki sposób którykolwiek z tych poglądów jest obiektywnie, faktycznie dobry?

To zależy czy chcesz być szanowany czy nie.

Decyduje o tym czy możesz łączyć katolicyzm z neutralnością światopoglądową.

Więc odpowiadam - nie mogę i nawet nie zależy mi żeby móc.

Stan naszego zdrowia jest bardzo mocno związany z naszym samopoczuciem psychicznym. Często wystarczy poprawić to ostanie by się okazało że szereg dolegliwości fizycznych nagle ustępuje.

O tak - wyleczymy bezpłodność albo raka poprzez poprawę samopoczucia chorego. Dzięki, ale wolę raczej poszukać prawdziwej przyczyny choroby.

Tak więc "cukierkami z nadzieniem truskawkowym" nie tylko słodzą i choć nie leczą przyczyny (np: bezpłodności), to szereg związanych z nią skutków już jak najbardziej.

Już pisałem na co pomaga in vitro.

Zdrowy każdą terapię może do tak prozaicznego porównania sprowadzić. Jak w powiedzeniu: syty głodnego nie zrozumie.

Kiedyś dużo chorowałem. Tylko zamiast sprawiać żebym się cieszył pomimo choroby moi kochani rodzice i lekarze skupili się na tym żeby się choroby pozbyć. A in vitro to jest właśni to - cieszcie się pomimo, że jesteście dalej bezpłodni.

To podobnie jak z tolerancją.

W dzisiejszym rozumieniu tego słowa to może tak jest. Ale co mnie to?

Czyli każdy zwolennik in vitro to lewak? Mi to Bareje przypomina: To złodziej! I pijak - bo każdy pijak to złodziej!

Chryste... \O/ In vitro to postulat lewicowy i jeśli ktoś go popiera to dryfuje na lewo z poglądami politycznymi. Niekoniecznie musi być skrajnym lewakiem bo w całej reszcie może mieć poglądy prawicowe. Nijak nie widzę tu związku z cytatem z Barei.

W sumie logiczne... wystarczy zdławić w sobie ochotę by kogoś palnąć w pacynkę by zostać człowiekiem tolerancyjnym. Za to "nawtykać" mu można już w ramach wolności słowa.

Wyzwiska, groźby i takie tam to też agresja. Tyle tylko, że słowna. I nie chodzi tu o jakąkolwiek krytykę zachowania tylko o wycieczki osobiste.

Popatrz zupełnie jak z ta eutanazją... co innego znaczy, a Ty i tak wiesz jak jest naprawdę (BTW co co z tym mordowaniem starców w Szwajcarii?)

A co ma być? Zwykła praktyka. A to prawo miało być w Miami a nie w Szwajcarii.

Już oczyma wyobraźni widzę homobojówki wywlekające biednego Santusa np: z kawiarni by przymusić go do półnagich pląsów na kolorowej platformie. Na pewno ktoś receptę na to znajdzie. Można nawet ładna nazwę wymyślić - mój typ: prewencyjna agresja

Po pierwsze nie znoszę kawy więc nie wiem co miałbym robić kawiarni. Po drugie nic na siłę i nie dla każ?ego. Jedynie dla tych, którzy nie mają absolutnie i do końca w nosie czy będą w oczach społeczeństwa uchodzić za tolerancyjnych. Bo jakże to? Tolerować coś nie wiedząc specjalnie co się toleruje? Na szczęście totalnie nie interesuje mnie czy ludzie będą mnie uważali za tolerancyjnego czy nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były posty, nie ma postów. Jak ktoś chce dyskutować o wilkach i łabędziach, to jest temat o naukach przyrodniczych.

Wzmianka specjalna:

@Quetz

Do Twojej wiadomości:

Opinię trolla masz już od dawna. To, że w innych działach moderatorzy jeszcze Cię tolerują, to ich sprawa (była, gdyż teraz będę reagował na wszystkie Twoje trollowe wpisy). Twoje zapowiedzi, że ten temat trzeba rozruszać, szczególnie w kontekście usuniętego przeze mnie Twojego ostatniego postu, zmuszają mnie do działania. Mam dość Twojego syfienia na forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus Faustus I

Popraw cytowania.

Od kiedy to masy działają racjonalnie? Przeciętny wyborca zazwyczaj nie działa racjonalnie, nie wysili się nawet na czytanie programów partii czy polityków.

Dobrze zatem, że się działa przez przedstawicieli... chociaż, z drugiej strony, ci drudzy mogliby słuchać osób znających się na rzeczy, a nie własnych imaginacji.

Jeśli masz pojęcie co konkretnie chce zrobić polityk lub partia na którą planujesz głosować to jesteś w mniejszości. I źle rzucasz określeniami. Tyran to w politologii określenie władcy, który po prostu doszedł do władzy nielegalnie.

Już to wystarczy, by mi się to nie podobało. Zazwyczaj nic dobrego z tego nie wynika.

Same jego rządy mogą być bardzo łagodne.

Tak samo jak demokracja może być łagodna, przyjemna, ociekająca mlekiem i miodem.

A władza monarsza nie jest nieograniczona i nie może być z samej swojej natury.

Władcy absolutni, którzy nie baczyli na wywalczony wcześniej parlament, z pewnością przyznają ci rację.

A jak chcesz się przekonać jak bardzo "ograniczone do minimum" jest uchwalenie przez przedstawicieli ludu jakiegoś prawa to spróbuj założyć firmę albo zrób cokolwiek innego od zatrudnienia się na etat lub siedzenia przed komputerem.

Całkiem niedawno ktoś z mojej rodziny to zrobił. Nie zajęło to mu więcej niż kilka godzin w ciągu kilku dni. Może dlatego, że wiedział co robić.

Nawet jak chcesz całkowicie legalnie pozbierać na cokolwiek to nie możesz. Jeśli po prostu wypiszesz na kartonie "zbieram na gumę do żucia/piwo/bułkę/motorówkę" i wystawisz kubek na drobne to wiedz, że robisz to nielegalnie.

Nie, dlaczego? Jak nie masz środków ani pracy albo grasz na gitarze to nie widzę problemu. Nawet jak samemu sobie oszczędzasz na drobnych pracach czy pomocach, to też większego problemu nie widzę.

Wszystko zależy od sposobu rozumienia tej zasady. Chociaż już samo powoływanie się na nią już wskazue na jakiś światopogląd (lewicowo-liberalny).

I co w związku z tym, o ile w ogóle jest to prawdziwe (nie słyszałem, by prawica jakoś szczególnie walczyła z tym)?

Bo co to jest "sprawiedliwość społeczna"?

Tyle na początek.

To prawo dla jakiejś grupy społecznej do okradania innych w "majestacie" prawa, to zabranie panu X i danie panu Y od tak za nic i tym podone obrzydliwe praktyki.

Oczywiście, bo wszystkie inwestycje zaspokajające potrzeby grupowe to zło. Będąc częścią wspólnoty, łożysz na nią. Niekiedy niesłusznie (NFZ), niekiedy głupio (ZUS), ale czasem też zupełnie zasadnie.

Lepiej wróć do udowodnienia lub uzasadnienia.

Czyli jako organ władzy mam jakiś święty obowiązek uchwalić wszystkie lewicowe postulaty, a prywatnie mogę sobie iść do kościoła? A co jeśli odmawiam takiego dziąlania.

Naprawdę, zapoznaj się jak działają organy władzy. Np. w ramach władzy ustawodawczej istnieje coś takiego jak partia. Dalej - poseł nie odpowiada przed partią i może głosować swobodnie. Powinien przestrzegać przyrzeczenia. Nie musi uchwalać niczego, co uważa, że jest niesprawiedliwe, niesłuszne, niewłaściwe etc. Sejm nie może jednak żadnego światopoglądu dyskryminować czy uchwalać czegokolwiek, co by utrudniało jego wyrażanie. Jakoś nie widziałem, by zakazano wstępu ateistom, socjalistom czy komukolwiek innemu. Prócz tego mogą oni działać swobodnie w tym kraju.

Nie wiem o jakim przypadku konkretnie piszesz bo to za dawno było, ale ja nie mam na myśli żadnego konkretnego polityka. Chodzi mi o ogólną zasadę.

Maksymalnie tydzień od napisania tej linijki.

Dalej nie pamiętam o jakim przypadku piszesz. Możesz mi przypomnieć?

Proszę.

Jeśli tylko ja ponoszę konsekwencje czynu, którego podejmuję się będąc w pełni władz umysłowych.

No, tak w zasadzie jest.

Dodatkowo nie ponoszę konsekwencji czynów kogoś innego (ubezpieczenia społeczne dla wszystkich i tym podobne).

To nie są konsekwencje czynów "kogoś innego", tylko daniny publiczne. Częściowo głupie i pogrążające państwo, częściowo zasadne.

Nie powinni decydować o sprawach państwowych bo się na tym nie znają i całkowicie znać się nie mogą, ponieważ istnieje coś takiego jak tajemnica państwowa i tego nie wyjawia się prostemu ludowi (chyba wiesz dlaczego?).

Nie mówię o tajemnicach państwowych, tylko o prawie. Drogę do jego ustanawiania, jak mniemam, znasz.

Tak samo nie mogą decydować o pilotowaniu samolotu.

Bo są drugą stroną umowy, której nie mogą po zawarciu swobodnie zmieniać. To zupełnie inna para kaloszy i demokratyczne wybory czy zmiana prawa nie mają tu nic do rzeczy.

Natomiast co karania przestępców to ok - zawinili więc jako część kary niech będzie to, że to nie oni sami zdecydują o swoim losie. Każdy mniej więcej wie co to jest kara śmierci czy kara więzienia więc mogą o tym zdecydować. Natomiast nie każdy orientuje się choćby w prawniczym żargonie czy kulisach polityki międzynarodowej.

Prawo karne, za wyjątkiem przepisów wymyślonych na siłę, głupio i często w sposób nieprzemyślany, jest w miarę jasne i nie potrzeba tu zbytnio prawniczego żargonu. A dlaczego musi być to nieraz zapisane w zawiły sposób? Ano żeby nie było wykrętów czy gierek na słowach, w skrócie mówiąc.

Żadne podstawowe z podatków! To już jest zwykły bandytyzm.

Dowiedz się zatem, czym są daniny publiczne - podatki konkretnie - i czemu służą. Podpowiedź - nie są bandytyzmem.

podatki powinny iść wyłącznie na cele wspólne a nie na fundowanie czgoś pojedyńczym osobom bądź nawet grupom osób.

Czy nie mogę skorzystać z drogi wybudowanej w Przemyślu?

Nie takim znowu oczywistym. Dyktatury istnieją również dzisiaj a najbliższą mamy nawet od razu za naszą wschodnią granicą i jakoś sobie trwa.

Z prostego powodu - braku interesu w jej zakończeniu.

Gdzie chcą to tylko członkowie strefy Schengen i tylko w obrębie tej strefy bo do reszty muszę mieć paszporty (rzecz nieznana w przedrewolucyjnej Francji).

Czyli, w zasadzie, spora większość Europy, gdzie OPŁACA się prowadzić taką działalność. Natomiast w przypadku innych krajów to się nie dziwię, że wymagają wiz itp., zwłaszcza że nieraz są rajami podatkowymi bądź to USA.

Czyli jednak nie mogą poruszać się swobodnie bez żadnych przeszkód.

Ta... Na takiej samej zasadzie jak nie możesz poruszać się bez żadnych przeszkód, bo nie możesz unosić się w powietrzu siłą woli.

Kolego, państwa mają swobodę ustalania prawa na własnym terytorium i osobom zagranicznym nic do tego, no chyba że łamią prawo międzynarodowe albo mają ropę.

Lepiej by ci to objaśnił mój kolega, który takową usiłuje założyć.

Na początek ustawa.

Był taki gość o nazwisku Fukuyama, który pisał, że liberalna demokracja to już jest na wieki. To samo mówiono w demokratycznych Atenach tuż przed upadkiem.

Nie znam. Problem z Atenami był taki, że reszta świata raczej nie była demokratyczna. Dzisiaj mamy odwrócenie ról. Dyktatura czy totalitaryzm mówi, że jest na wieki, a tak naprawdę stopniowo się przekształca.

Do wszystkiego musisz mieć link w internecie? Piszę o strajku dzieci z Wrześni i Kulturkampf. W tych tematach szukaj.

Jak już się powołujesz, to podaj coś więcej.

Ale lewicowo-liberalny to promować może?

Jako osoba prywatna - tak.

Faktycznie to nie poseł jako taki jest organem włdzy, ale z posłów składa się Sejm i jeśli przegłosują całkowity zakaz aborcji bo akurat większość z nich miała taki pogląd na tą sprawę to będzie takie prawo i mogą to zrobić.

Nie na tym polega neutralność światopoglądowa. Wybacz, ale tego wątku nie będę kontynuował, bo ciągnie się od kilkunastu postów i nie chcę pisać tego samego cały czas.

To wola ludu oraz jego przedstawicieli jest prawem. Jak może w takim razie łamać swoją własną wolę?

Suwerenną decyzją wybrali tych przedstawicieli. Nie ma tu łamania własnej woli. A że mądry Polak po szkodzie to inna para butów.

I to już są jakieś konkretniejsze postulaty. Choć co do tej równści w szansach to bym się spierał bo ludzie mają różne uwarunkowania fizyczne, umysłowe oraz mają różne aspiracje (bariera o której lewica zapomina z regularnością szwajcarskiego zegarka).

Różne uwarunkowania nie mają tu nic do rzeczy. Jeżeli ktokolwiek chce spróbować sił jako kowal, nie mam zamiaru mu tego bronić. Jego skuteczność zweryfikuje rzeczywistość. Na tym polega równość szans.

Czyli jednak uważasz, że tak.

Uważam to, co napisałem. Gdyby to miało być tylko to, nie byłoby pozostałej części.

Jeśli mam taki obowiązek to to się wyklucza.

Nie, nie wyklucza się. Wolność nigdy nie jest absolutna i absolutną być nie może z prostego powodu - konfliktu wartości. Problem ten opisywałem już przy poprzedniej dyskusji i nie będę się powtarzać.

Jeśli kupiłem sobie komputer i chcę go odsprzedać to mam prawo nie sprzedać go np. czarnemu jeśli tak mi się spodoba.

Prywatnie decydujesz komu sprzedaż. Spróbuj prowadzić działalność gospodarczą i odmówić obsłużenia murzyna. Słusznie oberwiesz. Inaczej sklepy mogłyby się zgadać, kogo zagłodzić, a kogo nie, tak dla kaprysu.

Nie jakikolwiek, ale taki bardziej nakierowany na celowy rozwój fizyczny. Jeśli uprawiasz po amatorsku jakiś sport to jesteś sportowcem. Tylko sportowcem-amatorem.

Dlatego naszemu wschodniemu sąsiadowi nie możemy przypisać w zasadzie żadnych tendencji i mechanizmów demokratycznych.

Jest to dyktatura odwołująca się do plebiscytów. To się nazywa bonapartym.

Still not the point...

W mojej firmie zatrudniam kogo chcę na dane stanowisko i kogo uznam za nadającego się wedle jakichkolwiek kryteriów.

Nie do końca. Nie masz prawa dyskryminować. Możesz narazić się na koszty.

A jeśli konkurent zatrudni wybitego specjalistę o jakimś kolorze skóry, którego ja nie chciałem przez to zatrudnić to moja strata.

Też.

Tylko dlatego, że takie obowiązki na siebie nałożyły. Zawsze mogą się ich zrzec.

Zmieniając traktaty? No nieźle. Nie mówiąc już o tym, że byłaby to katastrofa ekonomiczna i cofnięcie w takimże rozwoju do stanu z poprzedniego stulecia.

To była tylko przenośnia. Wszystko co napiszę musisz brać dosłownie?

Nie interesują mnie subtelne, pośrednie stwierdzenia. Pośrednie bezpośrednio podane też nie. Po prostu powiedz, o co ci chodzi.

O nie! Lewica uważa, że część z tego co wypracuję jest mojego sąsiada w ramach zasiłków, przymsowych ubezpieczeń społecznych (bez cudzysłowia bo faktycznie całe społeczeństwo robi ściepę) lub powinny iść na inne cele, z który kozysta wyłącznie jedna określona grupa społeczna.

Niespecjalnie mnie teraz obchodzi co uważa "lewica". Obchodzi mnie to, co jest.

Ten co wtargnął pierwszy naruszył tą zasadę.

Ponownie: wolność oznacza to, że mogę zrobić COKOLWIEK chcę, przynajmniej w zaprezentowanym wydaniu. W tym włamać się do mieszkania drugiej osoby czy naruszyć jej inne prawo.

Jeśli silniejszym okaże się właściciel mieszkania to nie. Ale jeśli okaże się złodziej to od tego jest policja żeby takiego typa usadzić.

Dlaczego? Przecież korzysta tylko ze swojej wolności, która przecież nie powinna być krępowana, bo to bandytyzm, zamach i zdrada...

Sama wolność to nie wszystko. Potrzebna jest jeszcze sprawiedliwość.

Czyli de facto ograniczenie wolności. W związku z tym oczekuję zmian hasełek niektórych osób i środowisk, bo pomrukiwanie o całkowitej wolności sprowadza się właśnie do tego.

A to niby czemu? Czasem lepiej po prostu złoić tyłek a nie wsadzać do więzienia razem z kryminalistami, którzy jeszcze nauczą fachu. Nie lituj się nad bandytami bo oni nad tobą nie będą i nie zasługują na to.

Nie mówię o bandytach.

Nigdy np. nie przeszedłeś na czerwonym świetle albo inne takie?

Licząc od wieku, w którym można by mnie za to jako-tako ukarać? Nie, raczej nie.

A chcieć to sobie mogą, ale jak to wprowadzą w życie to będą biedni.

I wracamy do argumentu z mordercą. To, że ktoś może mnie pociąć nie oznacza, że mam nie wychodzić z domu. "Może" to, tak naprawdę, niewiele znaczy.

Chyba, że to tylko taka przenośnia albo faktycznie coś im takiego zrobiłeś żeby mieli podstawy do tego.

Bycie wierzącym, (względnie) praworządnym, uczciwym, skromnym (tongue_prosty.gif) człowiekiem to chyba jeszcze nie zbrodnia...

E tam. Dwóch chłopów może się lać jak mają coś do siebie a facet z kobitką to już tak niehonorowo.

Dlaczego? Mam stać i przyjmować ciosy ostrym narzędziem, bo napadający jest kobietą, bo przecież to "niehonorowe"?!

Gdyż tak postępuje gentelmen, człowiek honorowy i kulturalny.

Kulturalne gentleman nie będzie się bronić, jeśli kobieta zacznie go kastrować, bo to przecież niehonorowe. W takim razie chyba nie jestem gentlemanem.

Gdyż kobiety są słabsze i nie mają z tobą generalnie szans.

Zwłaszcza z bronią palną albo nożem. No, próbuj dalej...

Za to był kimś nieskończenie więcej niż zwykłym naukowcem (przynajmniej według chrześcijaństwa).

Zgadza się. Nie zmienia to jednak niczego w naszej dyskusji.

PS: Biblia nie jest księgą naukową.

Ale niektórymi możesz się struć.

Odpowiedz na pytanie.

To zależy czy chcesz być szanowany czy nie.

Szacunek wynika z norm moralnych lub prawnych ustalonych w danej zbiorowości. W tej chwili obiektywność i fakt poszły w las.

Bycie szanowanym nie ma do powyższych nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam. Dwóch chłopów może się lać jak mają coś do siebie a facet z kobitką to już tak niehonorowo.
Dlaczego? Mam stać i przyjmować ciosy ostrym narzędziem, bo napadający jest kobietą, bo przecież to "niehonorowe"?!

Można, można.

Szacunek wynika z norm moralnych lub prawnych ustalonych w danej zbiorowości. W tej chwili obiektywność i fakt poszły w las.

Nigdy nie chodziło o fakty czy obiektywizm. Chodziło i chodzi o czyjąś wizję rzeczywistości, która - jak sam zauważyłeś - spaczona jest subiektywizmem. Na tyle, że nie chodzi już o prawdę, tylko o obronę "prawdy". Honor jako wytłumaczenie? Może od razu Bóg? Tego typu wytłumaczenia zawsze wchodzą do gry wtedy, gdy nie ma innych, bardziej konkretnych odpowiedzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc odpowiadam - nie mogę i nawet nie zależy mi żeby móc.

Ale przecież od początku twierdziłem że nie możesz.

Kiedyś dużo chorowałem. Tylko zamiast sprawiać żebym się cieszył pomimo choroby moi kochani rodzice i lekarze skupili się na tym żeby się choroby pozbyć. A in vitro to jest właśni to - cieszcie się pomimo, że jesteście dalej bezpłodni.

Jeżeli efektem in vitro jest dziecko to ludzie nie czują że są bezpłodni. Chorych na nowotwory tez nie leczy się do końca... zawsze istnieje ryzyko reemisji. A co z cukrzykami? Ich przecież tez insulina nie leczy z cukrzycy.

Chryste... \O/ In vitro to postulat lewicowy i jeśli ktoś go popiera to dryfuje na lewo z poglądami politycznymi. Niekoniecznie musi być skrajnym lewakiem bo w całej reszcie może mieć poglądy prawicowe. Nijak nie widzę tu związku z cytatem z Barei.

Wiesz niektórych to nawet nie śmieszą jego filmy.

Wyzwiska, groźby i takie tam to też agresja. Tyle tylko, że słowna. I nie chodzi tu o jakąkolwiek krytykę zachowania tylko o wycieczki osobiste.

Otóż to... tyle że oddzielenie krytyki od wycieczek osobistych jest dla niektórych niewykonalne.

A co ma być? Zwykła praktyka. A to prawo miało być w Miami a nie w Szwajcarii.

O tą praktykę właśnie pytam. Stwierdziłeś, że w praktyce eutanazja polega na tym by ludzi starych i chorych obligatoryjnie eliminować ze społeczeństwa. Na pytanie o przykłady gdzie się to odbywa podałeś: "Holandia, Szwajcaria, próba w Miami".

To jak jest z tym mordowaniem chromych i starców w Szwajcarii i Holandii? Próbę w Miami mnie nie interesuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naczelni Rabin Polski postawił ultimatum (tak to rozumiem jeśli nie jest "gołosłowny") i grozi, że jeśli ubój rytualny nie zostanie zalegalizowany to odejdzie ze stanowiska.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14273847,Po_glosowaniu_ws__uboju_rytualnego_naczelny_rabin.html

Niektórym już mocno się przewala i mam nadzieję, że takich żydów jest coraz mniej, nie ma nic gorszego od religijnej ortodoksyjności. A już kompletnym idiotyzmem i szaleństwem jest:

Amerykański Komitet Żydowski jest zaniepokojony przyjęciem przez Sejm zakazu religijnego uboju zwierząt, a "pierwszą ofiarą tej okrutnej decyzji będą społeczności żydowskie" - oświadczył dyrektor AJC David Harris.

Mieszanie się do polskich spraw AJC. Żeby oni przestrzegali innych założeń religii tak jak zasady koszernego jedzeniablink_prosty.gif Cóż ale tam gdzie można zrobić jakikolwiek protest to żydzi i muzułmanie są pierwsi, moja propozycja taka, że może po prostu opuścićkraj w którym jest im tak bardzo źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...