Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

RoZy

Polityka, gospodarka, społeczeństwo I

Polecane posty

Jeszcze co do długów - niestety, cały świat funkcjonuje na takich zasadach, a kraje od nas bogatsze mają horrendalnie wysokie długi. Na przykład Wielka Brytania, Francja i Niemcy - ponad 80%, a Japonia - ponad 200%! Wszystko w % PKB.

Ponieważ to taka stara zasada jest, że kredyty są dla bogatych. Taka Japonia może i ma 200% ale jest 2-3? Gospodarką

świata. Inna sprawa, że ma ogromny problem z deflacją.

W krajach rozwiniętych, mądrze zarządzanych zadłuża się po to by się rozwijać, w krajach biednych po to by przeżyć.

Można to porównać do pojedynczego człowieka. Człowiek bogaty zadłuża się, ale jednocześnie rozwija i staje się bogatszy, biedny bierze kredyt by przeżyć a jednocześnie staje się biedniejszy.

A to, że jesteśmy w małym komunistycznym bezmyślnym potworku - Unii, nam nie pomaga. Oto walka z zadłużeniem... I poprawą statystyk.

http://wyborcza.biz/...a_wliczane.html

PS:

http://wpolityce.pl/artykuly/51975-janusz-szewczak-oglaszam-poczatek-kryzysu-gospodarczego-i-zalamania-sie-finansow-publicznych-w-polsce

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma ktoś jakieś przemyślenia na temat światowej czarnej serii na kolei?

W Kanadzie oderwały się wagony-cysterny i wybuchły w centrum miasta.

W Paryżu pociąg wypadł z torów na stacji.

W Hiszpanii za szybko maszynista jechał na zakręcie.

Dziś pod Lozanną w Szwajcarii zderzyły się dwa pociągi, bo jeden maszynista zignorował czerwone światło.

No co się dzieje?? Dlaczego znowu się okazuje, że w stechnicyzowanym świecie najsłabszym elementem jest człowiek? Czy to wina rutyny, złego szkolenia, olewania protokołów bezpieczeństwa? Powtórzę się, ale najbardziej znowu wkurzył mnie związek zawodowy maszynistów, tyle że hiszpańskich tym razem. Wydali oświadczenie by nie oskarżać od razu maszynisty tego pociągu. Wina jest ewidentna, facet przez swoją głupotę zabił 78 osób, a kumple go jeszcze bronią. Aż dziw, że nie powstał związek zawodowy kierowców, broniący swoich pijanych kolegów powodujących wypadki :(.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma ktoś jakieś przemyślenia na temat światowej czarnej serii na kolei?

W Kanadzie oderwały się wagony-cysterny i wybuchły w centrum miasta.

W Paryżu pociąg wypadł z torów na stacji.

W Hiszpanii za szybko maszynista jechał na zakręcie.

Dziś pod Lozanną w Szwajcarii zderzyły się dwa pociągi, bo jeden maszynista zignorował czerwone światło.

No co się dzieje??

Taki układ planet ;)

Wydali oświadczenie by nie oskarżać od razu maszynisty tego pociągu. Wina jest ewidentna, facet przez swoją głupotę zabił 78 osób, a kumple go jeszcze bronią. Aż dziw, że nie powstał związek zawodowy kierowców, broniący swoich pijanych kolegów powodujących wypadki sad_prosty.gif.

Nie znam dokładnie treści oświadczenia hiszpańskiego związku zawodowego, natomiast myślę, że w przypadku tak poważnej i tragicznej katastrofy, wydawanie wyroku przed rozpoczęciem "procesu" jest jakimś nieporozumieniem. Owszem, z zapisu monitoringu ewidentnie widać, że skład został niemal wystrzelony z torów, zatem pociąg poruszał się za szybko, jednak czemu do tego doszło, wciąż pozostaje przedmiotem śledztwa. Co wówczas robili maszyniści? W jakiej byli kondycji? Czy pociąg w tamtym momencie był w 100% sprawny? To tylko przykładowe pytania.

Wiesz, na tej samej zasadzie można powiedzieć, że Tupolew pod Smoleńskiem rozwalił się tylko w winy pilotów. Przecież to ewidentne: lądowanie przy zerowej widoczności, lądowanie w lesie, kompletne olewanie komunikatów "terrain ahead!" i "pull up", etc. Przez swoją głupotę zabili ponad 90 osób...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Up - bardzo mądrze powiedziane. W mediach dostajemy przekaz, który jest przecież jedynie fragmentem całego złożonego wypadku - pokazanego z punktu widzenia dziennikarzy. O ile rzeczywiście z tego, co widzieliśmy, wydaje się oczywistym błąd człowieka (lub zbytnia brawura, zauważcie jak szybko wyciągnęli mu jakieś informacje z portalu społecznościowego - bez kontekstu, bo po co?), ale od tego są sądy i prokuratura, żeby stwierdzić jak najprecyzyjniej co stało za wypadkiem.

Aha, co do oświadczenia, to dla mnie bardzo dobry sygnał solidarności zawodowej. Oświadczeń w sprawie pijanych kierowców nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wydawał, bo czy wypadek miał miejsce z powodu alkoholu czy nie jest sprawą drugorzędną - istotny jest fakt jazdy po pijanemu, która nie powinna mieć miejsca pod żadnym warunkiem. Natomiast sprawa tego maszynisty przed wydaniem prawomocnego wyroku tak jasna nie jest, niestety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma ktoś jakieś przemyślenia na temat światowej czarnej serii na kolei?

W Kanadzie oderwały się wagony-cysterny i wybuchły w centrum miasta.

W Paryżu pociąg wypadł z torów na stacji.

W Hiszpanii za szybko maszynista jechał na zakręcie.

Dziś pod Lozanną w Szwajcarii zderzyły się dwa pociągi, bo jeden maszynista zignorował czerwone światło.

Kapitan Costa Concordia nazywa się Francesco Schettino, maszynista hiszpańskiego pociągu - Francisco Garzon. Od niedawna jak wsiadam do jakiegoś pojazdu, to pytam się o imię prowadzącego. Nawet jak jest to fiakier, z Franciszkiem nie pojadę. To nie mógł być przypadek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojej, a czy tak się nie nazywa maszynista Kościoła?

Się porobiło...

A tak poważnie, to w sumie nie mam pojęcia, ile statystycznie zdarza się rocznie wypadków kolejowych. Trzeba by to najpierw sprawdzić, zanim zaczniemy mówić o jakiejkolwiek czarnej serii.

A propos zadłużenia:

Należy jednak wziąć pod uwagę, że aktualny wzrost zadłużenia zbiega się ze spadkiem wpływów z podatków. Ten z kolei wynika między innymi z emigracji podatkowej, czy zwolnień z podatków dla inwestorów itp. Także przeżeranie przez biednych roszczeniowców nie jest jedynym powodem długów. Bogatsza część społeczeństwa wypisuje się z systemu - stąd pojawiają się braki.

London School of Economics jest LEWICOWA?

ojej... ojej... ojej... To ja chyba zbliżam się (kolorem) do samozapłonu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Działa krzywa Laffera. Nie można podnosić podatków ponad rozsądny poziom, bo wszyscy ludzie przestają je płacić, nie tylko najbogatsi. Przemycanych wschodnich papierosów, wódki i paliwa Kulczyk z Solożem nie kupują :). Przy tak wysokich kosztach nie opłaca się prowadzić wielu biznesów, więc rozsądni przedsiębiorcy albo rejestrują swoje firmy w Niemczech, Litwie, Słowacji Czechach, Anglii lub Cyprze albo wchodzą w szarą strefę. Bo chleb nie może kosztować 10 zł, mąka 8 a cukier 9 zł. Podstawowa sprawa której ministerstwo finansów (chyba) udaje, że nie rozumie - ludzie nie prowadzą/zakładają biznesu by płacić podatki i wysokie pensje związkowcom. Ludzie prowadzą przedsiębiorstwa by zarabiać kasę i bogacić się. No i gdzie jest wszechpotężny (wg przepisów) Wywiad Skarbowy. Po co łożymy na niego grube miliony co roku, skoro afery wykrywają... dziennikarze? Jeśli wpływy z podatków spadły to wg urzędniczej logiki jest to wina oszustów podatkowych. Czemu ich skarbówka nie łapie??

Jak już pisałem - jaki mamy pożytek z urzędników... ? To już niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minister Rostowski zachowuje się nieco jak dziecko we mgle - niby szuka wyjścia, ale co próba to gorzej. Szkoda mi, że tylko 3 polityków Platformy miało jaja, żeby się pod tą hucpą nie podpisać. Jakby nasz szanowny minister finansów miał nieco więcej godności, to powinien się był podać do dymisji - jego przewidywania odnośnie wpływów i wydatków nie okazały się zbyt trafne.

Bardzo ubawił mnie niedawny wpis prof. Hartmana na jego blogu - http://hartman.blog.polityka.pl/2013/07/24/premierze-porzadz-sobie/

Faktycznie - ciekawie byłoby, gdyby tak PO zarzuciło swoją dotychczasową postawę i zrobiła coś wg założeń programowych, na które nabrały się miliony Polaków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy tak wysokich kosztach nie opłaca się prowadzić wielu biznesów, więc rozsądni przedsiębiorcy albo rejestrują swoje firmy w Niemczech, Litwie, Słowacji Czechach, Anglii lub Cyprze albo wchodzą w szarą strefę. (...) Podstawowa sprawa której ministerstwo finansów (chyba) udaje, że nie rozumie - ludzie nie prowadzą/zakładają biznesu by płacić podatki i wysokie pensje związkowcom. Ludzie prowadzą przedsiębiorstwa by zarabiać kasę i bogacić się.

Ech, wszystkim się nigdy nic nie opłaca, a tak narzekamy na rolników wink_prosty.gif. Nie jestem przekonany, czy polscy przedsiębiorcy walą drzwiami i oknami by rejestrować się w Niemczech, bo tu koszty są jeszcze wyższe.

Zresztą - człowiek jest częścią społeczeństwa i każdy z nas, bogaty czy biedny, ma wobec niego dług i obowiązek. Wszystko, co ja osiągnąłem w życiu zawdzięczam temu, że miałem dostęp do darmowej edukacji i służby zdrowia. A miałem dostęp, bo moi rodzice, dziadkowie i ich współobywatele zrobili na to zrzutkę z podatków.

Dlatego też nie miałbym nic naprzeciw, gdyby państwo polskie zwróciło się do mnie z prośbą o zwrot pieniędzy, które we mnie zainwestowało, a których jako emigrant nie oddam w podatkach. To byłoby uczciwe, choć dla mnie z pewnością drogie i bolesne.

Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach za bardzo zakochaliśmy się we Friedmanowskim indywidualizmie i zapomnieliśmy o Kantowskim obowiązku. Unikanie podatków jest sprzeczne z imperatywem kategorycznym, bo nie da się chcieć, aby stało się powszechnym prawem - ponieważ oznaczałoby koniec istnienia społeczeństw.

No i gdzie jest wszechpotężny (wg przepisów) Wywiad Skarbowy. Po co łożymy na niego grube miliony co roku, skoro afery wykrywają... dziennikarze? Jeśli wpływy z podatków spadły to wg urzędniczej logiki jest to wina oszustów podatkowych. Czemu ich skarbówka nie łapie??

Jak już pisałem - jaki mamy pożytek z urzędników... ? To już niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie.

Rejestracja firmy na Cyprze nie jest zakazana. W związku z tym Wywiad Skarbowy nic tu nie pomoże. Konieczne byłoby uregulowanie rynku podatkowego, by unikać nieuczciwej konkurencji ze strony np. Cypru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda mi, że tylko 3 polityków Platformy miało jaja, żeby się pod tą hucpą nie podpisać.

Nawet wiem którzy. Ale oczywiście prof. Hartman ma rację - od tego, że taki poseł Godson do spółki z Gowinem nie chcą zadłużać dalej naszego kraju jest to, czy przypadkiem wierzą sobie prywatnie w teorię ewolucji. Filozofowie - brak mi na nich słów czasami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym by emigranci zapłacili za studia (zwłaszcza te techniczne czy medyczne) ja się nawet zgadzam. Można by rozważyć wprowadzenie u nas wariantu węgierskiego, albo w ogóle płatne studia medyczne, z tym, że jeśli podpiszesz umowę z np. Ministerstwem Zdrowia to nie płacisz bo zobowiązujesz się pracować z 10 lat w Polsce. Też bardzo nie lubię osób którym nasz kraj dał wszystko, ukształtował ich a oni tylko na niego plują.

No i starrryyy... Rejestracja firm za granicą to nie jest jeszcze aż tak masowy problem, choć od przyszłego roku MF chce wprowadzić klauzulę obejścia prawa wg mnie niekonstytucyjną by z tym walczyć. Wg różnych szacunków szara strefa to nawet 25% gospodarki. I wcale się nie zmniejsza. Co robi służba celna skoro przemyt stale rośnie. Mafia paliwowa czy stalowa ciągle działa. Urzędnicy skarbówki i inne powołane służby są bezradne wobec prawdziwych oszustów. Ale kryminogennych przepisów dalej się nie zmienia. To po co nam te służby, skoro wielu łamie te gupie przepisy a nielicznych tylko się łapie? Wyłudzenia VATu czy nie płacenie kontrahentom jest na porządku dziennym.

@DOWN

Wszystko rozbija się o za wysokie koszty. Jak samego ZUSu trzeba płacić ponad 900 zł, to ile po jego zapłaceniu zostałoby "na czysto" tej osobie handlującej warzywami na bazarku? 100, 200 zł? I tu właśnie leży pies pogrzebany którego minister finansów udaje że nie rozumie - obniżka podatków i wtedy będzie je płacić więcej osób co w perspektywie zwiększy dochody państwa. A chwilowy spadek dochodów pokryć z dotychczasowych pensji zwalnianych urzędników likwidowanych agencji i gupich zasiłków czy tzw "programów pomocowych".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szara strefa to też babcia, która sprzedaje coś na bazarze, kobieta, która dorabia, robiąc pierogi albo "złota rączka" bez zarejestrowanej działalności gospodarczej. Wg wyliczeń ekonomistów daje ona od 1/4 do 1/3 całego PKB Polski. Widocznie tym ludziom nie opłaca się pracować "legalnie". Ostatnie słowo w cudzysłowie, bo prawnie jest to potępianie, ale moralnie nie mam im nic do zarzucenia - nie płacą podatków, ale nie mają wielu dogodności - emerytury (która i tak za kilka-kilkanaście lat będzie śmiesznie niska), opieki zdrowotnej (choć można to rozwiązać np. dzięki małżonkowi, który pracuje legalnie. Ewentualnie chodzić do lekarza prywatnie) i takich tam. Ktoś może ich też oszukać i za wykonaną pracę nie zapłacić, a oni nie mają wtedy instrumentów do wyegzekwowania pieniędzy. Wielu ludzi po prostu "nie stać" na legalną pracę - nie opłaca im się ona kompletnie lub w ogóle jej nie ma i tylko pracując na czarno, mogą zapewnić sobie jakieś życie. No, zawsze można zatrudnić jako ochroniarz czy ktoś taki, ale zarobki są zazwyczaj bardzo niskie i trudno utrzymać siebie, nie mówiąc już o rodzinie.

Chyba, że dobrze zdajesz sobie z tego sprawę, a po prostu o tym nie wspomniałeś. Walka ze zorganizowaną przestępczością ma oczywiście sens i powinno się takie grupy rozbijać. Przyjęło się, że i takiego "Zbysia, co to układa płytki sąsiadom" jak i członka bandy opiekującej się np. domami publicznymi nazywa się szarą strefą, ale dla tego pierwszego to określenie jest trochę krzywdzące. To drugie określiłbym czarnym rynkiem, który i prawnie, i moralnie jest naganny (prostytucja, kradzieże itp.). Za to gdyby zaczęto walczyć z tymi Zbysiami, wyrządziło by to więcej szkody, niż pożytku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, wszystkim się nigdy nic nie opłaca, a tak narzekamy na rolników wink_prosty.gif. Nie jestem przekonany, czy polscy przedsiębiorcy walą drzwiami i oknami by rejestrować się w Niemczech, bo tu koszty są jeszcze wyższe.

-Jakbym miał zakładać firmę to z pewnością w Polsce bym jej nie rejestrował. Progi podatkowe są o wiele bardziej przyjazne. Większa kwota wolna od podatku no i chyba dla wielu bardzo ważne, brak ZUS. Brak stawiania przedsiębiorcom kłód pod nogi.

Ale w zamian trzeba znać prawo międzynarodowe, mieć rozeznanie na rynku, pomysł na firme i pomysł na siebie. Warto wspomnieć też o programach finansowych pomocnych na początku biznesu.

Zresztą - człowiek jest częścią społeczeństwa i każdy z nas, bogaty czy biedny, ma wobec niego dług i obowiązek. Wszystko, co ja osiągnąłem w życiu zawdzięczam temu, że miałem dostęp do darmowej edukacji i służby zdrowia. A miałem dostęp, bo moi rodzice, dziadkowie i ich współobywatele zrobili na to zrzutkę z podatków.

-Nie. Nie obchodzą mnie jakieś chore "obowiązki". Państwo mi nie zagwarantowało niczego. Z darmowej służby zdrowia nie korzystałem, bo moje 2-3 kontakty utwierdził mnie, że to fatalny pomysł. Dentysta też tylko prywatny. Edukacja darmowa? Cóż tak fifty-fifty. Ogromne koszty podręczników, składki, rady rodziców, korepetycje. Darmowa edukacja w polskiej szkole nie jest tania, prawo do edukacji tak, jest darmowe;) Darmowe studia? A i owszem, tylko praktyki i staże masz bezpłatne (a nie studiuje filozofii tylko poważny kierunek techniczny), pierwsza praca, zarobki śmieszne (ciężko mieć w zasadzie pretensje do pracodawcy, to on nas uczy), studia niewiele w Polsce uczą, po za chorą biurokracją.

Dlatego też nie miałbym nic naprzeciw, gdyby państwo polskie zwróciło się do mnie z prośbą o zwrot pieniędzy, które we mnie zainwestowało, a których jako emigrant nie oddam w podatkach. To byłoby uczciwe, choć dla mnie z pewnością drogie i bolesne.

-biggrin_prosty.gif Od paru lat są tak wysokie podatki, pochłaniające nawet 60 parę procent dochodu, że "rząd" sobie wszystko odbija. Jakbym był na emigracji i coś takiego powstało puknąłbym się w czoło i od razu zrzekł obywatelstwa, najpierw niech może rząd zacznie wymagać od siebie, pieniądze tak pięknie giną, zę przede wszystkim to co nam się zabiera nie idzie na państwo tylko tuskoland.

Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach za bardzo zakochaliśmy się we Friedmanowskim indywidualizmie i zapomnieliśmy o Kantowskim obowiązku. Unikanie podatków jest sprzeczne z imperatywem kategorycznym, bo nie da się chcieć, aby stało się powszechnym prawem - ponieważ oznaczałoby koniec istnienia społeczeństw.

-No to mamy problem bo ja inne wymagania mam co do zachowania mnie wobec społeczeństwa i vice versa. Z resztą stworzyłeś ładnego babola do interpretacji. Imperatyw to nie obowiązek a zasada etyczna, moralna. Po za tym nikt nie mówi o unikaniu podatków a ich chorym poziomie, nieadekwatnym do zarobków. Jeśli takimi głupotami, (błędami w interpretacji) jak Ty, posługują się ludzie w rządzie to się nie dziwie, że Polska się stacza. Dla mnie obowiązek państwa jest 1, nie szkodzić obywatelowi i mi tyle wystarczy by być szczęśliwym w danym kraju, szczęśliwa jednostka to szczęśliwy ogół. Ale PO i jego elektorat proletariat(umysłowy) tego nie rozumie.

Z tym by emigranci zapłacili za studia (zwłaszcza te techniczne czy medyczne) ja się nawet zgadzam. Można by rozważyć wprowadzenie u nas wariantu węgierskiego, albo w ogóle płatne studia medyczne, z tym, że jeśli podpiszesz umowę z np. Ministerstwem Zdrowia to nie płacisz bo zobowiązujesz się pracować z 10 lat w Polsce. Też bardzo nie lubię osób którym nasz kraj dał wszystko, ukształtował ich a oni tylko na niego plują.

-Tak jak wspomniałem wcześniej, jeśli chcesz się czegoś nauczyć na studiach to musisz to zrobić sam a do tego studia ci nie potrzebne. Studia jednak dalej mają jakąś renomę w Polsce i ten papierek jest istotny, jednak wiedza zdobywana na nich jest dla pracodawcy niczym, gdyby nie to że jest ten papier, to nie szedłbym na studia. Po studiach nic człowiek nie umie, uwierz mi, nie chciałbyś być leczony przez osobę po CMUJ'u bez nauki którą odbywa ona w szpitalu. Ale rząd teraz i tak wszystkich pcha na te darmowe studia, pokazują to trywialne matury, z prostego powodu, by uśpić bezrobotnych ;)

Uwierz mi, chciałbym studia płatne, ale pod 1 warunkiem, program były skonsultowany z firmami,biurami projektowymi, czego oni wymagają, stawiałoby się na praktykę a nie na produkcję doktorantów - tak w tedy to ma sens i jest moralnie uzasadnione.

Z resztą chyba nikt nie pamięta o tym, że czas to pieniądz. Ja poświęcam swój czas na ciężkim kierunku, by potem pracować, uczciwie i rozwijać siebie, rozwój mój spowoduje rozwój jakości moich usług a to w następstwie spowoduje rozwój państwa.

Myślisz, że ludzie wyjeżdżają dla kaprysu? Nie, wyjeżdżają bo państwo nie pozwala im żyć, nic więcej.

A i medyczna jak i prawo to złe przykłady (w kontekście emigracji)... Z oczywistych względów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@M@TH3V:

Również jestem zwolennikiem studiów płatnych (to ciekawa dyskusja, z tym chyba warto się przenieść do odpowiedniego tematu "Studia"...), ale powinno się to wprowadzać małymi kroczkami, tj. semestr nauki kosztujący - na początek - 2-3 tysiące złotych, a nie od razu 15-20. U nas nie ma dobrze "wyrobionej" klasy średniej, tak więc najpierw powinno się iść w tym kierunku.

A program konsultowany z firmami/biurami/korporacjami? Z jednej strony dobrze, bo studenci byliby lepiej przygotowani do tego, co od nich się będzie wymagać, ale z drugiej strony nie można przeginać - nie chcemy przecież co roku dostawać rzeszy "korpomałp", których jedynymi umiejętnościami będą te potrzebne do pracy w danej firmie. Zero kreatywności, pomysłu, etc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym by emigranci zapłacili za studia (zwłaszcza te techniczne czy medyczne) ja się nawet zgadzam. [...] Też bardzo nie lubię osób którym nasz kraj dał wszystko, ukształtował ich a oni tylko na niego plują.

Komu ten kraj "dał wszystko"? Nie przyszło ci na myśl, że emigranci emigrują, ponieważ w kraju nie mają warunków do podjęcia uczciwej i sensownie płatnej pracy? Nie wiem czy byłeś na studiach/w szkole, ale bezpłatna edukacja nie jest bezpłatna. Powiedziałbym, że jest dosyć droga. Tym droższa, im więcej masz dzieci i im niższe dochody. Ja pochwalam masową emigrację, z kilku powodów. Zanim zacznie się mówić o obowiązkach obywateli wobec państwa należałoby wspomnieć, z ilu zobowiązań wobec obywateli wycofało się państwo, zmuszając do związanych z tym opłat z własnej ręki. Może zanim zacznie się mówić o zobowiązaniach młodych wypadałoby wspomnieć o starszych pokoleniach, które swą polityką tak zadłużyły ten kraj, że teraz zmusza się młodych do spłaty nie swoich zobowiązań? Zanim zacznie się wymagać od innych trzeba wymagać od siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem Polakiem, ale w Polsce od prawie dekady juz nie mieszkam. Dlaczego? Bo rodzina znaczy dla mnie wiecej niz ojczyzna. Skoro w ojczyznie nie bylem w stanie rozwijac sie tak szybko jak chcialem, skoro musialem sie gimnastykowac, zeby zyc na srednim poziomie, skoro by kupic mieszkanie musialbym podpisac cyrograf na 25-30 lat, a panstwo na kazdym kroku chetnie siegalo po wypracowywane przeze mnie pieniadze, przekraczajac w tej kwestii pewien poziom przyzwoitosci, to doszedlem do wniosku, ze moze lepiej sprobowac szczescia gdzies indziej. Nie mam nic przeciwko podatkom, doskonale rozumiem sens i potrzebe ich istnienia, ale oddawanie prawie polowy swojego dochodu w roznego rodzaju podatkach i przymusowych oplatach jest przesada, a na dodatek i tak od lat wciaz tylko slychac mantre, ze w budzecie nie ma wystarczajaco pieniedzy na sluzbe zdrowia, szkolnictwo, drogi, wojsko, koleje itd. W takiej sytuacji mozliwosc wyjazdu i podjecia pracy gdzie indziej byla calkiem atrakcyjna opcja. Pewnie, nigdzie nie jest idealnie, kazdy kraj ma swoje plusy i minusy, ale podjecie pracy ze srednim wynagrodzeniem, ktore na obczyznie i tak wystarcza na zrobienie wszystkich oplat, zakupy i bez odmawiania sobie wszystkiego jeszcze udaje sie z tego cos odlozyc jest poczatkowo bardzo oczyszczajacym doswiadczeniem.

Fajnie i dobrze jest byc patriota, ale sam patriotyzm nie zapewni bezpieczestwa finansowego takiemu patriocie i jego rodzinie, ani nie sprawi, ze dla takiego patrioty rozrosnieta biurokracja, niesympatyczni urzednicy i wszechobecny balagan znikna. Mimo przebywania za granica w dalszym ciagu czuje sie Polakiem. Tyle tylko, ze dla mnie Polska to nie jest byt administracyjno-polityczny z urzednikami, partiami, celebrytami, ZUS-em, chora sluzba zdrowia, slaba armia, dziurawymi drogami, Rydzykiem, kibolami, wojna polsko-polska i powszechnym kombinatorstwem. Dla mnie Polska to moi krewni i znajomi, miasta w ktorych mieszkalem, piekne miejsca w ktorych bylem, to polskie jedzenie, muzyka, ksiazki, zabytki i historia. W ciagu ostatnich 10 lat sporo sie w Polsce zmienilo. Moze ktos, kto przez caly czas mieszka w Polsce nie zauwaza tego w takim stopniu, w jakim zauwazaja to ludzie, ktorzy z Polski wyjechali. Wlasnie wyjazd za granice otwiera czlowiekowi oczy. Siedzac w jednym miejscu czlowiek przyzwyczaja sie do otaczajacej go rzeczywistosci, uznaje pewne rzeczy za normalne i przestaje zwracac na nie uwage, nie przyjdzie mu do glowy, ze moze byc inaczej, ze moze byc po prostu lepiej. Dopiero po wyjechaniu z kraju, po wyrwaniu sie z polskiej rzeczywistosci, widac roznego rodzaju mankamenty, ulomnosci i absurdy w Polsce. Moze dlatego czesc emigrantow w tak negatywny sposob wypowiada sie o ojczyznie...

Z drugiej strony ja tez od czasu do czasu krytykuje niektore rzeczy w Polsce, jednak zawsze staram sie, zeby byla to krytyka konstruktywna. A jaka jest Polska moimi oczami? Niestety dosc zaniedbana i z nerwowymi, wiecznie narzekajacymi na politykow i pieniadze ludzmi. W Polsce sa piekne miasta i krajobrazy, ale z jakiegos powodu zostaly oszpecone olbrzymia iloscia billboardow, malych i ogromnych reklam, ktore wciska sie wszedzie i sprawia, ze calosc wyglada pstrokato i tandetnie ? jeden wielki chaos wizualny. Sytuacji nie poprawiaja szpecace budynki napisy sprayem. Nie mam nic przeciwko porzadnemu graffiti, ale wypisywanie na swiezo odnowionym, odmalowanym budynku wulgaryzmow i obrazliwych symboli pod adresem policji, Zydow, konkurencyjnego klubu pilkarskiego czy politykow albo wrzucanie swoich inicjalow czy ksywki jest wyrazem bezmyslnosci i glebokiej glupoty osoby, ktora cos takiego robi. Odwiedzilem sporo miast na zachodzie, poludniu i polnocy Europy, bylem tez w kilku znajdujacych sie na innych kontynentach, ale nigdzie nie widzialem tak bezmyslnie pomazanych budynkow i to na dodatek w centrum miasta. A co do ludzi, to o ile zazwyczaj sa w stosunku do zagranicznych turystow mili, to w rozmowach miedzy soba po uszach az bije narzekactwo, przy czym sztandarowymi tematami sa tu pieniadze i polityka oraz wojna polsko-polska. Juz kilka lat temu zauwazylem, ze przestalem jechac na tym samym wozku co moi znajomi, bo nie mam powodow do narzekania na podatki, drozyzne w sklepach, szefa-sadyste czy rzad. Inny kraj zamieszkania i inna rzeczywistosc sprawily, ze i problemy mam juz zupelnie inne. Nie sprawia to jednak, ze czuje sie lepszy od ludzi, ktorzy zostali w Polsce. Czuje za to zal, gdy widze, jak w Polsce ludzie haruja po wiele godzin, by nie dostac nawet za swoja naprawde ciezka prace godziwego wynagrodzenia, jak musza sie gimnastykowac, by starczylo im na zycie do kolejnej wyplaty, ze dla wielu osob wypad do restauracji czy do pubu to zbyteczna ekstrawagancja i cos, czego w pewnym wieku juz sie nie robi, ze ceny w sklepach sa coraz bardziej porownywalne z tymi na zachodzie, ale w slad za tym nie ida wyzsze pensje, ze przez politykow spoleczenstwo jest gleboko podzielone, a ludzie obrzucaja sie wzajemnie inwektywami tylko dlatego, ze ktos ma odmienne poglady polityczne, ze takie sytuacje zdarzaja sie nawet podczas oficjalnych rocznicowych uroczystosci, ktore nigdy nie powinny byc wykorzystywane jako arena walk i agitacji politycznej. Jednoczesnie od lat w swojej naiwnosci ludzie uwazaja, ze wszystko sie zmieni na lepsze po nastepnych wyborach, ze przyjdzie nowa ekipa, ze wreszcie podatki pojda w dol, pensje w gore, ze beda pieniadze na szkolnictwo, sluzbe zdrowia, drogi, koleje, ze bezrobocie drastycznie spadnie, ze nie bedzie juz afer, zaczniemy wygrywac w pilce noznej, ze wszystko zacznie dzialac idealnie i wszystkim bedzie sie zylo lepiej. Jednak cos takiego sie nie stanie, bo ludzie nie rozumieja, ze zwyciestwo partii X, Y czy Z nie bedzie mialo wielkiego wplywu na sytuacje ekonomiczna w kraju, bo pieniadze na to wszystko i nowe miejsca pracy same z siebie nagle sie nie pojawia. Rzad moze jedynie ulatwiac prowadzenie biznesu, ale koniec koncow o wszystkim decyduje wolny rynek, konkurencyjnosc i sytuacja gospodarcza w kraju, w regionie i na swiecie. Tak naprawde oddajac glos na te czy inna partie wybieramy jedynie konkretny swiatopoglad, czy chcemy zeby u wladzy byli politycy o przekonaniach konserwatywnych, liberalnych czy moze socjalnych, jednak niezaleznie od tego kto bedzie u steru afery dalej beda miec miejsce, a pieniedzy zawsze bedzie brakowac w budzecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście macie rację, że obecnie żądanie opłaty za studia które odstają od rzeczywistości ekonomiczno-gospodarczej kraju byłaby zła. Ale mam dość cwaniaczków po bezpłatnych studiach wyjeżdżających za granicę i krytykujących wszystko i wszystkich w Polsce. Byłem na dziennych, bezpłatnych studiach i wiem, że aż tak duże koszty to nie są. Ja miałem niewielkie stypendium socjalne + naukowe i dawałem radę.

Ale racja - najpierw gruntowna przebudowa sytemu administracyjno-fiskalnego i obniżka podatków. Zwrot za studia dla emigrantów u mnie jest zdecydowanie dalej na liście. Bez tego wprowadzanie opłat za studia byłoby kolejną bezczelnością władzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A program konsultowany z firmami/biurami/korporacjami? Z jednej strony dobrze, bo studenci byliby lepiej przygotowani do tego, co od nich się będzie wymagać, ale z drugiej strony nie można przeginać - nie chcemy przecież co roku dostawać rzeszy "korpomałp", których jedynymi umiejętnościami będą te potrzebne do pracy w danej firmie. Zero kreatywności, pomysłu, etc.

-A teraz co się produkuje? Zero kreatywności i do tego jeśli ktoś się nią wykaże to czeka go 2.0 a nie 4.0.

Nie chodzi o robienie z uczelni filii danej firmy a o współprace z dobrymi placówkami.

Oczywiście macie rację, że obecnie żądanie opłaty za studia które odstają od rzeczywistości ekonomiczno-gospodarczej kraju byłaby zła. Ale mam dość cwaniaczków po bezpłatnych studiach wyjeżdżających za granicę i krytykujących wszystko i wszystkich w Polsce.

-Ależ mają do tego prawo, nie znam osoby która idąc na studia szła by z przekonaniem "a <beep>, tu sobie postudiuję a potem wyjadę hohoho". Niestety, życie weryfikuje to co umiemy i to co daje nam państwo. Jeśli ktoś po dobrych studiach ma problem z życiem na średnim poziomie, ba - problem ze znalezieniem pracy, to to jego wina? (pomijam społeczniaków...), i czy ma płacić za swoje ambicję i chęć życia na wyższym poziomie? Nie sądzę.

Byłem na dziennych, bezpłatnych studiach i wiem, że aż tak duże koszty to nie są. Ja miałem niewielkie stypendium socjalne + naukowe i dawałem radę.

-To są ogromne koszty jeśli studiuje się po za swoim miastem i nie dostaje się stypendium jakiegokolwiek wink_prosty.gif Taki kraj, że wiele osób którym należy się stypendium go nie dostają a kombinatorzy - dostają.

Ale racja - najpierw gruntowna przebudowa sytemu administracyjno-fiskalnego i obniżka podatków. Zwrot za studia dla emigrantów u mnie jest zdecydowanie dalej na liście.

-Nie jest i być nie może na liście: Lex retro non agit, i od tej zasady nie może być odstępstwa bo może to stworzyć niebezpieczny precedens. Takie ryzyko jest państwa, i tyle.

Wulgaryzmy są niedozwolone - nawet w zagwiazdkowanej formie. Jest mnósto innych, wystarczających i cenzuralnych określeń - behemort

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[y-wing robi sejw dyskusji ze względu na łut stok i powróci w niedzielę]

Będziecie tęskniiiić?

Co do wyjazdu czy rejestrowania firm za granicą - oczywiście, że mają do tego prawo. Ale ja chciałbym mieć możliwość - w momencie w którym osiągnąłem "sukces" i stać mnie na to - oddać polsce pieniądze, które zapłaciła za moje studia. Nie przymus, ale możliwość.

W siłę zakazów i lojalek nie wierzę i już.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale mam dość cwaniaczków po bezpłatnych studiach wyjeżdżających za granicę i krytykujących wszystko i wszystkich w Polsce. Byłem na dziennych, bezpłatnych studiach i wiem, że aż tak duże koszty to nie są. Ja miałem niewielkie stypendium socjalne + naukowe i dawałem radę.

No pewnie, skończy taki dobrą uczelnie państwową z dobrymi wynikami, zdobędzie trochę doświadczenia, zna jakiś język - dwa, jakiś certyfikat, pomysł na siebie, zapał, a tu dostaje ofertę darmowego stażu albo praktyk, z których ledwo starczy na zwrot za miesięczny na PKP. Ot, zwykli roszczeniowcy!

Polecam przeczytać:

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1548373,1,oszukani-dwudziestolatkowie.read

Bardzo ciekawy artykuł, jak i komentarze pod nim - różne historie różnych osób. Jedni wyjechali, inni zostali w kraju. Zamiast więc 8azyliszku krytykować, postaraj się zrozumieć dlaczego. Bo pewnym jest, że ktoś nie szuka pracy zagranicą ani nie wyjeżdża na stałe aby dać pstryczka w nos takim jak Ty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bezpłatna edukacja nie jest bezpłatna. Powiedziałbym, że jest dosyć droga.

Tak samo jest wszak ze służbą zdrowia... jeśli chodzi o semantykę oczywiście :) Musi być "bezpłatna" bo tak stoi w konstytucji i ludzie łudzą się wtedy że mają coś za darmo. Taka naleciałość po socjalizmie i raczej ciężka do zmiany. Każda partia która ogłosi że chce płatnej edukacji i służby zdrowia choćby miała najlepszy program i tak przegra.

Inną kwestią jest dlaczego edukacja tyle kosztuje... jak chodziłem do szkoły podstawowej to podręczniki kupowali wybrani (Ci którym się dostać udało w gospodarce powszechnych braków, albo mieli znajomości). Reszta odkupywała je od starszych klas, a pisało się zeszycie. Teraz co rok trzeba kupić zestaw podręczników i ćwiczeniówek. Ciężko odkupić bo zasadą jest że w książkach się wkleja, uzupełnia i dorysowuje... albo program się zmienia. Taka sprzedaż to dla wydawców złoty interes tak jakby z cicha wspierany przez ministerstwo.

Studia to inna bajka... powinny być odpłatne przynajmniej częściowo, choćby dlatego że to co jest teraz z podziałem na pule "bezpłatną" i resztę która płaci jest chore.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No pewnie, skończy taki dobrą uczelnie państwową z dobrymi wynikami, zdobędzie trochę doświadczenia, zna jakiś język - dwa, jakiś certyfikat, pomysł na siebie, zapał, a tu dostaje ofertę darmowego stażu albo praktyk, z których ledwo starczy na zwrot za miesięczny na PKP. Ot, zwykli roszczeniowcy!

-Hyh, przypomina mi się zawsze to co mnie spotkało. 6 tygodni darmowych praktyk, nawet kasy na jedzenie czy bilet nie dostałem, ale stwierdziłem, że będe robił jak najlepiej choć z dużą dozą posiadania tego w dupie. Tak oto nie dostałem na koniec praktyk żadnej kasy ale zaproponowano mi pracę ;) Stwierdziłem fajnie ale nie mogło być pięknie, przecież są studia i plan jest porozwalany totalnie po całym dniu. Osobiście nie widzę dla siebie perspektyw zawodowych w tym kraju ale po zrobieniu mgr będę mimo wszystko próbował coś tu znaleźć. Choć wiem jedno normalnie pracy nie znajdę bez znajomości więc albo skończy na uśmiechaniu się do rodziny tylko jeszcze nie wiem której i gdzie... Albo na półrocznym zapierdzielaniu za free z nadzieją na zaproponowanie pracy.

Zawsze za wzorowy przykład tego, że ten kraj jest obecnie dnem widzę swojego znajomego. Skończył podobny kierunek studiów do mojego, oceny 3 czasem 4. Ot przeciętna osoba, taki sam w pracy, solidny ale bez szału, i sam potrafił to przyznać. Na dzień dobry dostał 1700zł, kwota zabawna ale jak na 1 prace po studiach stwierdził ok, może jakiś awans. Po roku znalazł inną prace za 2900.

Po półtora roku pracowania za 2900 stwierdził, że bez pomocy rodziców nie da się. Prace stawiał na 1 miejscu bo jak mówił zawsze, niestety od pieniądza zależy czy będzie szczęśliwy. Netto zostawało mu 2000zł, media 500zł, jedzenie 600zł, 900zł zostawało na "czysto", w wariancie optymistycznym przy życiu tylko jako pracownik zostawało mu 300zł do odłożenia. Stwierdził, że się tak nie da i do Niemiec uciekł.

Czy jest coś winny temu państwu? Nie sądzę.

U sąsiadów patrzono długo na niego jak na kolejnego polaczka, wiadome jaką mamy opinie - i nie uważam, że bez przyczynny. Jednak po jakoś (ciężko mi teraz podać ilu) paru miesiącach, na pewno więcej niż po pół roku pracodawca podniósł mu pensję z 2300 euro do 3500 i dodatkowo proponował masę szkoleń, w tym prace przy projektach.

Na styczeń 2013, jego pensja wyniosła 11,400 euro. Praca przy wielu projektach, premie, awans, za BYCIE JEDYNIE PORZĄDNYM SOLIDNYM pracownikiem, ciężko mi w to było uwierzyć ale jego obecny stan życia to potwierdza. Oczywiście to był najbardziej optymistyczny miesiąc, minimalnie z tego co wiem obecnie na 5800 euro - co jest świetną kwotą.

W młodych Polaków wpaja się, że chcenie czegoś więcej niż skody w garażu, pracy, wydojenie krowy to już luksus i szczyt rozrzutności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W młodych Polaków wpaja się, że chcenie czegoś więcej niż skody w garażu, pracy, wydojenie krowy to już luksus i szczyt rozrzutności.

Powiedziałbym inaczej - wpaja się w nas, że jesteśmy tym pokoleniem, które może wszystko, w przeciwieństwie do naszych rodziców ma możliwości, nie ma ograniczeń. A kiedy przychodzi rozczarowanie, pojawiają się narzekania - wtedy wszystko staje się "jasne". Ot, kolejny roszczeniowiec, najlepiej by chciał 5 tys. na rękę, nowego ajfona oraz służbowy samochód. A wystarczy pracownikowi dać trochę więcej, niż te 1100 przy umowie o pracę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@opti:

A jak się da mu np. 1500 to będzie zły, że nie 2000. IMHO nie w tym do końca rzecz. Myślę, że lepszy efekt od pieniędzy dałoby zapewnienie pracownikowi spokoju pracy (bez obaw, że nagle znajdzie się jakiś krewny/znajomy na jego miejsce) oraz proporcjonalne do zarobków rozplanowanie obowiązków (mało płacę, mało wymagam). Od czegoś trzeba zacząć i na początek przy mało odpowiedzialnym stanowisku oraz niewielkim zakresie pracy te 1100 zł nie jest niczym złym. Ale to powinno być tymczasowe, na zasadzie - jak się przykładasz do pracy, to awansujesz i dostajesz więcej.

W młodych Polaków wpaja się, że chcenie czegoś więcej niż skody w garażu, pracy, wydojenie krowy to już luksus i szczyt rozrzutności.

Bo tak jest. Podstawa to mieć gdzie mieszkać, w co się ubrać i co do garnka włożyć. Reszta to indywidualne zachcianki każdego człowieka. Jak ktoś chce sobie co roku latać na Karaiby, co tydzień chodzić do kina/teatru/klubu/ na koncert, kupować każdą nowo wydaną grę itp. to jego sprawa. Ale niech nie robi larum "bo mnie 5000 na życie nie wystarcza".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...