Skocz do zawartości

Darth7Vader

Forumowicze
  • Zawartość

    3058
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Darth7Vader

  1. Darth7Vader
    Skończyły mi się chyba pomysły na prowadzenie tego bloga. O ile, w ogóle, ten mój blog jest w jakimkolwiek stopniu ciekawy, jakiś interesujący - początkowo w zamierzeniu miało być o Formule 1 i ogólnie aby to był jedyny blog na forum poświęcony w głównej mierze F1 i jej tematyce ale stwierdziłem, że przecież są do tego stworzone już specjalne strony i portale, więc w żadnej mierze mój blog tutaj, niczym szczególnym nie wyróżniałby się. Dlatego w tym wpisie dałem takie, a nie inne zdjęcie mojego idola, Ayrtona Senny, bo niewątpliwie są pewne rzeczy, za które go podziwiam i podziwiać będę, pomimo tego, że nie pamiętam i praktycznie mało wiem o Nim samym, a tym bardziej o czasach, w których żył. Od teraz - na tym blogu, nie będzie żadnych nieprzemyślanych wpisów.. even if it be "once in a blue moon" (z ang. choćby miało to być "raz od wielkiego dzwonu").. tak będzie. Jeśli Ktokolwiek chce zebrać się na ocenę mojego blogu, proszę śmiało to zrobić - nawet jeśli mało wiecie o Formule 1 czy mało się interesujecie tym sportem. Co do pomysłów na wpisy... zawsze starałem się je robić, tak po swojemu, nie tak sztywno i bez polotu ale... no z dystansem właśnie. Dlatego, od teraz, mój blog się zmieni i już, koniec kropka.
  2. Darth7Vader
    Nie nie nie... Nie do F1 ale do - jakby to powiedzieć - aby powrócić do własnego wyścigowego "rytmu". Oto, co powiedział Mikołaj Sokół, o tym, jak to Robert zasiadał i testował widoczną poniżej na zdjęciach Skodę Fabię WRC - " tempo krakowianina było ponoć ekstremalnie dalekie od spacerowego, a wczorajsza przejażdżka podobno nie była pierwszą od czasu wypadku?? - choć wydawać się to może dość... szalone, że tak powiem, gdyż ekstremalnie dalekie tempo od spacerowego... i to w takim stanie (czyli nie wyzdrowiałym do końca, gdyż chodzi o to aby za bardzo Kubica nie nadwyrężał, nie męczył tej prawej dłoni...), może nasuwać pytania typu - a po co to Robert robi? Żeby znowu Sobie narobić pecha? Oczywiście ja nie mam takich myśli, że coś mogłoby się przydarzyć polakowi podczas tych jazd, lecz zapewne... Sam Kubica, ma na tyle zdrowy rozsądek, że na pewno coś Mu tam zaświtało do głowy, aby zachować czujność i nie przesadzać, gdyż na pewno wie, że jest narażony na zagrożenie, zwłaszcza w takim stanie. Ja na pewno go od takich jazd, od chęci jazdy za kierownicą rajdówki nie odciągnę, a i słowa Sokoła, że: "podobno, to nie były pierwsze takie jazdy", dowodzą, że - być może (bo mamy słowo "podobno") - Robert, siedział za kierownicą np. tejże oto Skody Fabii WRC (bo Kto powiedział, że polak nie ma jej do dyspozycji od dłuższego czasu? No... niby nikt ale... znając charakter i ambicje Kubicy...) nie jeden raz, tylko może właśnie dwa albo trzy razy (bo więcej to byłaby przesada) i jeździł Sobie gdzieś, w Swoich własnych, umówionych miejscach tak, aby nikt tam Mu nie przeszkadzał, gdyż wiadomo że zbytnia ciekawość, po prostu bywa irytująca - zwłaszcza jeśli to się tyczy dziennikarzy...





    A gdzie to dokładnie Robert śmigał tą Skodą? Włoski portal motoryzacyjny rallyemotion.it poinformował, że Polak testował wczoraj (czyli 09.03) Skodę Fabię WRC. Jazdy zorganizowano we miejscowości Rovegno pod Genuą. -
    "Il pilota di Cracovia, vittima di un brutto incidente al Rally di Andora 2011 ed in seguito operato all?ospedale di Pietra Ligure, ha ripreso il discorso da dove l?aveva lasciato. Ancora rally, ancora una Skoda Fabia, ma non in versione S2000. Ha riacceso la sua Fabia ?vuerrec??, comprata per qualche traverso per divertimento e ci ha fatto una sgambata a Rovegno, nel genovese, nella giornata di ieri, gioved? 8 marzo 2012. L? in Liguria, dove ? tornato per riprendere il discorso e compiere, a suo modo, un nuovo ?primo passo?, chiss?, forse verso un test pi? impegnativo su una vettura di Formula 1."
    Intanto, sul web ? gi? Kubica-mania, con i social network presi d?assalto per vedere le immagini del suo ritorno al volante, apparse anche nella pagina ?Rally Che Passione?, su Facebook. Bentornato Robert, bentornato davvero!




    Kubica wrócił za kireownicę... ale rajdówki. [FOTO] [Link odnosi się do galerii ale tutaj akurat bezpośrednio do fotki, na której częściowo widać prawą dłoń polaka... Cóż powiedzieć... Skromność to jedna z głównych cech Roberta... (-: ]
    To info, nadało pozytywnego brzmienia oraz rozwiało wszelkie plotki, które siał Jaime Alguersuari, który obecnie, jak dobrze kojarzę - załapał fuchę jako ekspert w BBC... (ale o tym w innym wpisie...):
    Najnowsze informacje, jakie posiadam na jego temat nie są najlepsze. On nie potrafi pić za pomocą prawej ręki, nie jest w stanie podnieść szklanki. Wydaje mi się, że jego uraz jest gorszy niż przewidywano - wyznał były kierowca Toro Rosso. Alguersuari wziął udział w konferencji stacji BBC, dla której będzie pracował podczas wyścigów F1 jako ekspert. Podczas spotkania z dziennikarzami długo dyskutowano na temat Kubicy. Nie zabrakło oczywiście ciepłych słów pod adresem niedawnego kierowcy Lotus Renault:
    Robert był i jest fantastycznym, szybkim i kompletnym kierowcą. Jestem pewien, że mógłby zostać mistrzem świata. Oczywiście bardzo chciałbym, aby wrócił, bo bez wątpienia zasługuje na to, aby rywalizować w Formule 1 - dodał Hiszpan."
    Na szczęście, te gdybania hiszpana, okazały się na wyrost, gdyż wierząc w słowa Mikołaja Sokoła oraz informacji z włoskiego portalu czy także polskiego - wątpię aby tak było. Oczywiście najlepiej gdyby Sam Robert się wypowiedział albo podał gdzieś komentarz no ale... Najwidoczniej woli milczeć i robić Swoje jak to się mówi i tego się wszyscy trzymajmy. Jak dotąd był spokój - przynajmniej ja nie zawracałem i nie zawracam sobie głowy, wyszukiwaniem takich wieści, gdyż nie mam za bardzo czasu, a i ten wpis się tutaj pojawił, gdyż został nakierowany "impulsem" z zewnątrz. (-:



    Jak donosi serwis f1fanatic.co.uk , Kubica w rankingu na najbardziej popularnego kierowcę w - sezonie 2012 (nie 2011) - w głosowaniu, zajął bardzo wysokie 8 miejsce, wyprzedzając min. Sebastiana Vettela, Kimiego Raikkonena, Nico Rosberga, Bruno Sennę czy Felipę Massę. Oto jak punktowo wyniki głosowania się rozłożyły (sam serwis liczy w sobie ponad 5000 zarejestrowanych uczestników, więc głosów zapewne oddano sporo...[Kibice-nie-zapominaja-o-Kubicy....] ):
    1. Jenson Button - 638
    2. Lewis Hamilton - 463
    3. Paul di Resta - 332
    4. Michael Schumacher - 327
    5. Mark Webber - 323
    6. Kamui Kobayashi - 320
    7. Fernando Alonso - 296
    8. Robert Kubica - 279
    9. Sebastian Vettel - 256
    10. Heikki Kovalainen - 236
    [...]
    11. Nico Rosberg - 206
    12. Kimi Raikkonen - 198
    13. Bruno Senna - 196
    14. Sergio Perez - 132
    15. Felipe Massa - 131
    [...]
    18. Vitaly Petrov - 73
    19. Nico Hulkenberg - 68
    [...]
    22. Jean-Eric Vergne - 24
    23. Narain Karthikeyan - 23
    24. Romain Grosjean - 20
    25. Charles Pic - 8
    W pierwszej dziesiątce, najwyżej uplasował się Jenson Button, który najwidoczniej chyba wśród kibiców i fanów F1, został zapewne już wyznaczony na głównego pretendenta do walki o tegoroczny tytuł MŚ. Ja też ofc jestem za Buttonem i liczę, że inaugurację sezonu 2012 brytyjczyk zacznie "z wysokiego C". (-: Drugie miejsce zajął jak widać Hamilton, który zapewne zaskarbił Swoją sympatię jakże "ciekawymi" i zabawnymi także, pojedynkami słownymi z Felipe Massą (który to w rankingu zajął 15-te miejsce z dorobkiem 131 głosów) czy też ostrymi starciami na torze. Trzecie miejsce zajął Di Resta, który najwidoczniej stał się fanem dla hinduskich kibiców, gdyż zespół Sahara Force India pochodzi właśnie z Indii ale pomimo własnego i domowego GP, jednak w ogólnym rozrachunku jeszcze nie do końca świeci formą. Stary lis, Shumi wypadł poza podium aczkolwiek swoich już 43 lat, trzyma się wysoko i Jego popularność nie spada (sam w końcu, mam Jego autograf (-: ) - ale... forma już nie ta, błysk w oku też i wszystko zanosi się na to, a raczej zacytuję tutaj Borowczyka, że: "wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że..." ...że czas odejść Mr. Schumacher... tym razem już nie odwołanie. Piąte miejsce Webbera, też mnie nie dziwi - zwłaszcza, że Vettel "dopiero" dziewiąty - GP Australii rozpocznie ten cały cyrk F1 w tym roku, więc i oczekiwania domowych fanów "Australijskiego kangura" są zapewne spore, aby ujrzeć Swojego ulubieńca na - jak najwyższym stopniu podium - czy tak będzie? Poczekamy (już niedługo... ) i się przekonamy. (-: Szczęśliwa szóstka przypadła japończykowi, Kamui Kobayashiemu, który okazał się znacznie lepszym kierowcą od meksykanina, Sergio Pereza - doświadczenie także, lecz jednak jak wszyscy fani F1 wiedzą - sezon 2011 okazał się nazbyt na plus, jeśli chodzi o formę japończyka - ofc nie obyło się bez większych błędów czy wpadek, lecz jednak widać że "Japoński samuraj" dobrze się trzyma, zarówno z formą, jak i wiekowo (w tym roku skończy 26 lat). Fernando Alonso... czyli "Ten co ma minę, jakby Go czołg przejechał..." (cytując Zientarskiego xD), jednak też swoim hiszpańskim charakterem, który musiał nieco ochłodzić w sezonie 2011 pomimo gorących i ostrych - wtedy - zapowiedzi, o walkę o MŚ - na tyle sympatyzował, że jednak wierni fani Ferrari, jak i jego Samego, umieścili Go bardzo wysoko w rankingu... i tak oto przechodzę luźnym krokiem na 8 miejsce, na które trafił Kubica, gdyż... hmm... jakby to ująć... "ciekawe", że polak znalazł się tuż za Alonso - nie wiem, czy ja tak mam, że prawie zawsze gdy coś ostatniego słyszałem o Robercie, to w jakiejś części łączyło się to z Alonso - a to hiszpan jakiś komentarz dał, a to coś fajnego o polaku wspomniał... może więc i Fernando powinien także w imieniu Roberta, dać jakiś komentarz co sądzi o rajdach i to, że polak sobie tam we włoszech śmigał tą Skodą, co? W końcu obaj są bardzo dobrym przyjaciółmi, Obu Ich kochają włoscy kibice... Aż ciśnie się komentarz na usta, taki żartobliwy trochę, że - Kubica jest skazany na Ferrari (jeśli chodzi o miejsce w tym zespole i powrót do F1, bo nie wiadomo czy inny zespół nie będzie chciał polaka, za ten rok czy półtorej...). Co do miejsca Kubicy - zaskoczony jestem, że wyprzedził Vettela, naprawdę. (-: Najwidoczniej większość doskonale pamięta, jakże "epicki" i pamiętny występ polaka podczas GP Australii w 2009 roku i to, gdy wyprzedzał właśnie Vettela... (który to wtedy dopiero co "wybuchał" formą...). No cóż - brawo za to, że jednak - pomimo nieobecności w F1 - polak jest obecny wśród kibiców i fanów i że póki nie wróci, to tym bardziej będzie lubiany i bardziej będzie się słyszeć o pozytywnych rzeczach, które kibice, zwłaszcza polscy - być może sprezentują Mu coś fajnego. (-: O Vettelu nie chce mi się gadać, gdyż wystarczająco dużo było Nim w sezonie 2011... Dziesiątkę zamyka, drugi obecnie w stawce fin, Heikki Kovalainen - czy obecność Raikkonena i duet z Pietrowem, sprawią, że finowi uda się częściej zajmować wyższe miejsca w kwalifikacjach i poprawić ogólną formę zespołu? Nie wiem... szkoda, że Caterham (były Team Lotus) stracił Trullego, gdyż włoch ma doświadczenie w F1 i na pewno jego brak zostanie odczuty w teamie (chyba, że zatrudnili go jako doradcę czy eksperta w teamie... coś jak Schumi robił dla Massy w Ferrari zanim wrócił do F1). Poza pierwszą dziesiątką znalazł się wspomniany Raikkonen - najwidoczniej powrót "Ice Mana" został równie chłodnie przyjęty, co Jego lodowa ksywka wywodząca się z "chłodnego" fińskiego charakteru. Nico Rosberg uplasował się jako 11-ty, gdyż niemcy nie samym Vettelem żyją, aczkolwiek Nico, jest też po części, z krwi i kości finem, gdyż Jego ojcem jest Keke Rosberg, więc jednak tych finów mamy ciut więcej w F1 - no ale Rosberg obecnie jest No'1 w Mercedesie i - o ile tegoroczna konstrukcja - okaże się lepsza od zeszłorocznej, to Nico na pewno nie raz wyciśnie z niej ile się da, aby móc walczyć o wysokie lokaty, gdyż jazdę i formę miał w sezonie 2011 równą i dobrą. Senna coś z "pechowym" numerem 13-tym. Ja liczę, że Senna dzięki Lotusowi, pokaże wreszcie swoje lepsze umiejętności, gdyż otrzymał - tak sądzę - może nie najlepszy tegoroczny bolid, lecz na pewno dobry. (Wiem wie... testy testami ale... - no dobra, poczekam z końcową oceną bolidu Lotusa, lecz wstępną już mam... ale o tym także w innym wpisie... ). Na samym kocu rankingu znaleźli się aż trzech francuzów - Charels Pic (zespół Marussia), Roman Grosjean (Lotus) i Jean-Eric Vergne (Toro-Rosso), licząc od końca. Dzięki bogu, że nie ma tutaj jeszcze Seabstiana Loeaba - oceniając tą trójkę: No Ten pierwszy to debiutant, to co tu dużo gadać i to, że wór kasy z sobą przywlókł, Grosjean niezbyt lubiany - gdyż zajął miejsce Kubicy - no ale Kogoś musieli ci z Lotusa wziąć i wsadzić na jedne z foteli... a to, że wybrali Jego... to już ich sprawa - zobaczymy jak wypadnie na inaugurację sezonu i jak spisze się w duecie z Kimim... Vergne znam z Formuły Renault 3.5 i według mnie szkoda, że wywalili Alguersuariego z Torro-Rosso no ale cóż... nic w naturze nie ginie, więc oby francuz wypadł dobrze w swoim debiucie (jeśli chodzi o wyścig, gdyż w F1 to miał już francuz testy w 2011 roku) i tyle mu życzę.
    Wśród teamów, wygrał McLaren Mercedes z diabelskim (że nie powiem, dość szatańskim xD) wynikiem...:
    1. McLaren - 666
    2. Ferrari - 314
    3. Mercedes - 234
    4. Red Bull - 242
    5. Lotus - 237
    6. Sauber - 201
    7. Williams - 200
    8. Force India - 188
    9. Caterham - 96
    10. Toro Rosso - 69
    11. HRT - 48
    12. Marussia - 13
    Jak widać, drugie Ferrari ale... aż o 352 głosy mniej, więc o ponad połowę mniej, niż głosy oddane na team z Woking. Cóż - najwyraźniej team z Maranello musi się koniecznie poddać poprawce w tym sezonie, jeśli chcą nadal cieszyć się popularnością jako team, gdyż Ich forma w sezonie 2011 była bądź co bądź rozczarowaniem dla kibiców a tak bardzo wolnych pist-stopów w wykonaniu mechaników, to chyba żaden zagorzały fan Ferrari, jeszcze w Swoim życiu nie widział. Słówko jeszcze o McLarenie - nie dziwi taka wysoka popularność - taaak... jedno słowo: Jenson Button - cóż... czy brytyjczyk wytrzyma presję, która się zrodziła wokół Niego? Zobaczymy - czy ujrzymy kosmicznie szybkie pojedynki mechaników McLarena z tymi od Red-Bulla? Zapewne tak, gdyż zespół pochodzący z Milton Keyes stracił tylko jedno "oczko" do innego teamu, który także jest napędzany jednostką napędową Mercedesa. Piąta lokata dla Lotusa ale to chyba i tak za wysoko... wiem, dość krytyczne i ostre słowa ale jednak... to już nie Renault, choć silniki mają dalej od Renault. Czy to, że Kubica tam jeździł sprawiło aż tak dużą popularność tego teamu? Zapewne tak, zwłaszcza to co pokazywał polak na torze, za każdym razem i to co wniósł ze Sobą do tego teamu. Na pewno i każdy pamięta MŚ zdobyte przez Alonso i słynnego a nawet legendarnego Flavia Briatore (o nim też w jakimś tam wpisie coś tam zrobię i zmontuję...) , który był sam w Sobie, wizytówką teamu - gdy tylko kamera najechała na tego charyzmatycznego włocha, od razu człowiekowi gęba się cieszyła, gdy widział tą Jego jakże bujną i nieokrzesaną fryzurę. Cóż... szkoda, że go wywalili no ale... mówi się trudno. Sauber... cóż - nie chce mi się o nich gadać... Williams - no, hmm... odejście stamtąd Rubensa Barrichello (o którym - na pewno walnę bardzo fajny wpis... obiecuję) na pewno wpłynęło na cały zespół, jak i Samego Sir Franka Williamsa, który też ostatnio przekazał stery, młodszym pokoleniom a Sam przeniósł się do pomniejszych obowiązków w teamie - więc dla mnie Williams, to taka jeszcze świecąca ale - mocno wyblakła gwiazda - której blask i światłość już dawno minęła ale jednak pomimo ostatnich wielkich trudności, zespół się trzyma - potrzebne były zmiany - ale... wierzę w Sennę, że poprowadzi team tak, aby jego forma się poprawiła i aby po prostu był powiew świeżości i tyle - bo tylko w Nim widzę te wszystkie zmiany na lepsze, lecz chcę aby team postawił na niego w całości, bo wiemy że Maldonado raczej nic nie wskóra i wątpię aby w przyszłości się utrzymał (zwłaszcza, że stoją za nim politycy, czego nienawidzę jak psów...). Liczę na to, że Williams - a zwłaszcza Senna - jak najlepiej wypadnie w GP Australii i oby forma była dobra i równa, a wtedy będzie można myśleć o reszcie... Natomiast co do reszty teamów - nie chce mi się już o nich czegokolwiek pisać. I tak wystarczająco dużo się tutaj nabazgrałem we wpisie i to w zupełności wystarczy.



  3. Darth7Vader
    Wytrzymać normalnie już nie mogę... No prawie... Ktoś jeszcze tutaj z forumowych fanów F1 też nie może się doczekać rozpoczęcia sezonu 2012? Że tak się zapytam... Ile - w ogóle - osób tutaj, interesuje się F1? Może niechaj Wszyscy napiszą w komentarzu swoje oczekiwania wobec nadchodzącego sezonu, a wtedy będę wiedział czy warto zaglądać do forumowego tematu i dyskutować i tak dalej...
    Żeby tak nie zacząć z niedogrzanymi, nierozgrzanymi oponami tą dyskusję... Chcecie abym zrobił, dał jakąś ankietę dotyczącą nadchodzącego sezonu F1 lub dotyczącą samej F1 albo mojego bloga (który jest w sumie o F1 i... no właśnie... czegoś tu chyba brakuje... no dobra, było jeszcze trochę o Moto GP i rajdach terenowych no i o czymś innym ale jednak... coś tu "nie gra" jeszcze...)? Potrzebuję jakiegoś zastrzyku motywacyjnego z zewnątrz... najlepiej w postaci większego zainteresowania osób, lubiących sporty motorowe... Znudziło mi się gadanie do "ściany" albo z Jednym zainteresowanym... Chcę jakiejś - odmiany - dosłownie, gdyż jak wiemy i ten sezon ma być pełen zmian - i w sumie już jest (jakoś to powoli się rozkręca...) - patrząc po przedsezonowych testach - no ale wracając do mojego bloga i dyskusji na forum o F1... w sumie to do bloga... hmmm... albo może i do jednego i do drugiego? Hmm... No, dobra - niech będzie jedno i drugie ale z naciskiem na mój blog i na F1 gdyż muszę się zastanowić czy będę miał pomysł pisać o reszcie sportów motorowych... No ale do samego siebie, to ja nie mam zamiaru pisać. Potrzebuję grona odbiorców, takiej własnej "ekipy mechaników", z którymi będę mógł współgrać, jako "kierowca". Jedną osobę w postaci "team partnera" w sumie już mam (Kruczek11) no ale to za mało... ehhh.... będę musiał coś wykombinować...
  4. Darth7Vader
    I to by było na tyle. Dzisiaj koniec. Uff! Nareszcie! ;P Jakoś tak szybko ten finałowy etap przeszedł. Może to i dobrze. Ja już miałem w pewnym momencie dość tego relacjonowania i przyznam się szczerze - nawet jak takie o sobie "dziennikarstwo sportowe" w moim wykonaniu, to i tak kawał roboty - nie jedną noc zerwałem, aby dobrać i ułożyć odpowiednio po kolei każdy z wpisów. Teraz wiem, jak to jest gdy się tak naprawdę jest dziennikarzem sportowym. (-: Masa roboty i czasem trzeba wrzucić jeszcze jeden wyższy bieg, by móc utrzymać tempo, he he... ;P No ale na szczęście... "To już jest koniec. Jesteśmy wolni. Możemy iść..." Nie wiem czy odważę się na relację Dakaru za rok, bo pewnie nie będę już miał na to czasu - na pewno nie tutaj na forum, bo być może w telewizji to będę robił. No nie wiem. Na pewno się nie piszę drugie takie coś. xD O nie. Jeśli ktokolwiek śledził te wpisy, to się cieszę. A jak nie, to cóż... Nie wiem ilu fanów sportów terenowych, śledziło tą moją "relację" ale mniejsza o to... Dobrze, że już koniec, że wystarczy tych przygód, męczarni i tych emocji związanych z tym wszystkim dookoła rajdu i ciągłym śledzeniem: "który Hołek, który Hołek?". Ja na pewno zaczynam podobnie myśleć, co Hołowczyc, lecz nie o następnym Dakarze, a nadchodzącym Pucharze Świata w biegach narciarskich w Szklarkiej Porębie, w Polsce, a dokładniej to w Jakuszycach. Tam na 100% będę, więc na pewno odważę się zrobić amatorską relację z obydwu biegów, hej! A co tam, co mi szkodzi - mnie kręci to wszystko, i biegi i biathlon, więc czemu by nie spróbować, co? Ofc będzie trema ale co tam - nie ma ryzyka, nie ma wygranej. (-: Na pewno będzie ciekawie, to Was zapewniam. (-: A wracając do Dakaru - Gratulacje dla Wszystkich, którzy dojechali, dla polaków i byle do następnego Dakaru. A za wspólne śledzenie, oglądanie i kibicowanie 34 Rajdu Dakar - "dzisiaj, żegnając się. Do widzenia mówią Państwu - Maurycy Kochański - i Andrzej Borowczyk..."
    Meta Dakaru 2012 dla Hołowczyca...




    Samochody:
    "Dwadzieścia jeden lat zabrało Stephanowi Peterhanselowi skompletowanie dziesięciu zwycięstw w Rajdzie Dakar. Pierwszą z sześciu wygranych na motocyklu zgarnął w 1991 roku. Później przesiadł się do samochodu w którym triumfował jeszcze trzy razy w latach 2005-2007. Na dziesiąte zwycięstwo musiał czekać do 2012 roku.





    Drugą pozycję w rajdzie zajął drugi kierowca zespołu X-Raid Nani Roma (Mini All4). Hiszpan ukończył rajd ze stratą przeszło 40 minut do Peterhansela w identycznym Mini. Trzecie miejsce zajął zwycięzca Dakaru z 2009 roku Giniel de Villiers (Toyota Hilux). Na ostatnim etapie najszybszy był Robby Gordon (Hummer H3). Amerykanin w klasyfikacji generalnej zajmuje piątą pozycję, ale to czy ją utrzyma zależy od decyzji sędziów z FIA, którzy rozpatrują jego odwołanie."
    Tutaj to była tylko kwestia dopięcia wygranej Peterhansela i nic więcej. Roma nic nie mógł wskórać. Gordon jak zwykle poszalał i wygrał ostatni etap rajdu, no ale przez szum i kontrowersje wokół tego systemu, który zamontował nieregulaminowo, potem go zdemontował, bo chciał pokazać, że też wygrywa bez wspomagacza - eee... rzucał się amerykanin, jak jakiś wściekły pies i co Mu z tego wyszło? Nic. Nie musiał robić tego szumu wokół siebie, to i być może Jego Hammer H3 też "współpracował" lepiej. Już mniejsza o to. Brawo dla Joana Naniego Romy, za świetną jazdę, brawo dla pozostałych ekip Mini All4 - Leonida Novitskiyego i Ricardo Santosa, gratulację dla Peterhansela za triumf, za rewelacyjną jazdę i za to, że dzięki tegorocznemu zwycięstwu, osiągnął 10 dakarowych wygranych. Klasa Sama w sobie - trzeba to przyznać.
    "Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin (Mini All4) na ostatnim etapie popisali się trzecim czasem. Polsko-belgijska załoga była wolniejsza tylko od Gordona i Ricardo Leal dos Santosa w kolejnym Mini X-Raidu. W klasyfikacji łącznej kierowca Orlen Team ukończył rajd na dziesiątej pozycji, mocno poniżej swoich oczekiwań. Niestety, szanse na lepszy wynik pogrzebała awaria wspomagania na trasie 10 etapu." - No co ja mam powiedzieć Hołkowi? Gratulacje Krzychu za tegoroczny rajd i byle do następnego! (-: Jechałeś też rewelacyjnie, co "Peter", odniosłeś historyczne zwycięstwo etapowe, liderowałeś przez pewien czas w klasyfikacji generalnej, tylko ten pech sprawił, że nie osiągnęliście z Jeanem-Marciem Fortinem, tego trzeciego miejsca, tego podium, że zabrakło Was też i być może w walce o wygraną. Cóż, mówi się trudno ale każda przegrana czy gorsze miejsce, motywuje i wzmacnia, by następnym razem być tym najlepszym, który zgarnia wszystkie laury. (-: Gratulacje za rajd, za emocje, za to, że mimo pechu, byłeś Krzychu "trochę" załamany ale jednak dotrwałeś, dojechałeś i pędziłeś na pełnym gazie do samego końca. (-: Życzę Ci Hołku, abyś za rok miał to podium i abyś wygrał więcej niż jeden etap. My nie potrzebujemy żadnych tam Peterhanseli czy Innych - Mamy Ciebie, Mistrzu. Gratulacje i byle do następnego Dakaru. (-:



    "Debiut Adama Małysza w Rajdzie Dakar okazał się niezwykle udany. Pilotowany przez Rafała Martona ?Orzeł z Wisły? dowiózł swoje Mitsubishi Pajero na bardzo dobrym, 38 miejscu. Jak na możliwości auta i doświadczenie kierowcy to wynik godny podziwu. Na 53 miejscu finiszowała ostatnia z polskich załóg Piotr Beaupre i Jacek Lisicki (BMW X5 CC) dla których to również był dakarowy debiut."
    - Brawo Adaś! Nasz "Orzeł z Wisły" wystartował jako siedemdziesiąty, lecz jechał Swoje, ile tylko para z fabryki dawała i ostatecznie o prawie połowę więcej pozycji tyle, dojechał do mety. Brawo Adam, brawo brawo i jeszcze raz brawo! (-: Gratulacje dla drugiej ekipy RMF Caroline Team - Alberta Grzeszczuka i Michała Krawczyka, którzy dojechali do przedostatniego etapu, bo już potem mieli awarię i odpadli. Cóż, obyście w przyszłym roku nie mieli awarii i jechali lepszym samochodem. Ostatnie gratulacje też dla duetu Beaupre/Lisicki za to, że jak na debiut i jak na jazdę Beemką, to i tak też dobre miejsce. (-:
    Motocykle:
    Dziś znowu było zaskoczenie i niespodzianka, jeśli chodzi o zwycięzcę etapu: "Pal Anders Ullevalseter (KTM 450) wpisał się na listę zwycięzców etapów w Rajdzie Dakar. Norweski motocyklista wyprzedził na 30-kilometrowym odcinku Marka Comę (KTM 450) i Stefana Svitko (KTM 450) o przeszło minutę.




    Dopiero dziesiąty czas miał Cyril Despres (KTM 450), ale to on będzie świętować na mecie swoje czwarte zwycięstwo w Rajdzie Dakar. Dzięki pomyłce Comy na trasie sobotniego etapu Despres dojechał do mety z komfortową przewagą. Trzeci na mecie był Helder Rodrigues (Yamaha 450 WRF Rally), pierwszą piątkę uzupełnili Jordi Viladoms (KTM 450) i Stefan Svitko (KTM 450)." - Myślałem, że to Coma wygra no ale nie. Widać strata za sobotnią wpadkę, okazała się przechylić ostatecznie szalę zwycięstwa dla Francuza. No ale jednak ta wygrana Despresa, jest kontrowersyjna, bo gdyby nie dostał tej "pomocy" od sędziów, to - na pewno - końcowa walka z Comą, wyglądałaby zupełnie inaczej, a tak. No, gratulacje dla francuza za samą jazdę w Dakarze się ofc należą ale co do tej strony i rywalizacji fair-play, to niestety się On nie popisał, więc tutaj żadne podziękowania się Mu nie należą. No ale tak to jest, jak się ma "kolegę" w teamie i jak Samemu się nie jest w stanie podołać wyzwania, by na równi pokonać kolegę z teamu, tylko używa się "polityki", zamiast jechać Swoje w rajdzie, no to cóż... Na pewno w przyszłorocznym Dakarze, Marc Coma nie będzie jechał w tym samym teamie, co Despres - na pewno nie. Tak więc wielkie gratulacje dla Marca Comy za Jego postawę w całym Dakarze, bo ja także jemu kibicowałem, pomimo tego że polacy wiadomo - na priorytecie byli. Świetna jazda, no wiadomo że popełnił błędy ale akurat tegoroczny Dakar był bardzo ciężki dla motocyklistów, bo Ich najwięcej wśród Wszystkich ekip odpadło. Tak czy inaczej - gratulacje! i życzę hiszpanowi, aby za rok się odgryzł Wszystkim francuzom z nawiązką, dosłownie Ich zmiatając i dominując na Nimi. (-:
    "Jacek Czachor (KTM 450) na ostatnim etapie wyprzedził Johnny Aubera (KTM 450) i swój dwunasty Rajd Dakar zakończył na trzynastej pozycji. Marek Dąbrowski (KTM 450) również uporał się z rywalem i na mecie rajdu zameldował się na 29. miejscu."
    - Gratulacje dla Polaków za wszystko. Szkoda Kuby Przygońskiego, jak już wspomniałem przedtem ale na pewno najlepiej ten Dakar, ocenią Oni Sami, bo ja tylko Im pogratulować mogę wytrwałości, że nie stracili wiary w Siebie, że dotrzymali słowa dane Przygońskiemu, że dojechali do mety, że nie spadły Im morale, że się wspierali wzajemnie i także za to, że zawsze dawali pozytywne słowa w stronę Nas - kibiców i fanów, bo przecież nie tylko dla Siebie Samych Oni zawsze startowali i startować nadal będą w Dakarze, lecz także dla kibiców, bo to "zaplecze" też jest ważne. (-: Czekamy więc na komentarze i podsumowanie! Jeszcze raz - Gratulacje! (-:
    Quady:
    "Z trzech Polaków startujących w kategorii quadów, do mety dotarł tylko Rafał Sonik (Yamaha Raptor). Krakowski zawodnik nie był liczony w klasyfikacji generalnej, ale jego czas na mecie dałby mu czwartą pozycję w rajdzie."
    - Tym większe gratulacje! (-: Sam - na polu bitwy, pośród morderczych piasków z Argentyny do Chile ale dojechał! Brawo "Jeżu"! Sonik pokazał, że jest groźny i że w przyszłym roku, wraz z Łaskawcem, będą walczyć o najwyższe laury. Życzę Im podium a nawet etapowych zwycięstw, bo wiem, że Ich na to stać. (-: Brawa dla Łukasza "Łokera" Łaskawca, za to że też jechał i też był groźny i też walczył jak lew ze Wszystkimi przeciwnikami - i Innymi zawodnikami i sędziami za tą decyzję o nieregulaminowych silnikach. W sumie, to Wszyscy "wyeliminowani" quadowcy walczyli ale cóż... Za rok Tym całym fracuzom-żabojadom i argentyńczykom, polacy skopią dupska, aż się będzie kurzyło, a co! Niech dostaną nauczkę! ;P Maciejowi Albinowskiemu też się nalezą gratulację, bo pomimo tego, że odpadł na początku, to zapewne wspierał tam i Łaskawca i Sonika, przez cały czas. Gratulacje dla Sonika, że dojechał do mety - też dotrzymał słowa danemu Łukaszowi, jak i kibicom, abyśmy My dalej Im kibicowali, pomimo tych trudów, jakie Im przysporzył tegoroczny Dakar. Brawo i byle do następnego rajdu. ;>
    Ciężarówki:
    "Na czele klasyfikacji ciężarówek znalazło się Iveco Powerstar prowadzone przez Gerarda de Rooya, Toma Colsoula i Darka Rodewalda. Było to pierwsze zwycięstwo w tym rajdzie zarówno dla holenderskiego kierowcy jak i dla pochodzącego z Olesna Rodewalda. Polak, który w ciężarówce de Rooya pełnił rolę mechanika jest pierwszym zawodnikiem z naszego kraju, który wygrał Rajd Dakar. Za de Rooyem finiszował jego kuzyn i kolega z zespołu Hans Stacey (Iveco Trakker Evo II). Na najniższym stopniu podium stanął Artu Ardawiczius w Kamazie zespołu Astana Team. Fabryczne Kamazy Andrieja Karaginowa i Ilgizara Mardiejewa uzupełniły pierwszą piątkę.
    Robert Szustkowski jadący z synem Robertem Szustkowskim Juniorem i Jarosławem Kazberukiem (Mercedes Unimog U400) ukończył Rajd Dakar na 30. pozycji. Druga polska załoga Grzegorz Baran, Wojciech Białowąs i Ernest Górecki (MAN TGA 480) mimo problemów technicznych dotarła do mety na 36. miejscu." - Tak jak napisałem w poprzednim wpisie. Nie chce mi się wspominać o tym całym Rodewaldzie, bo gościa nie znam i mnie to niespecjalnie interesuje, że Jego ekipa wygrała. Trafił gostek do najlepszej ekipy, to może się tam cieszyć wygraną. Phie... O Józef Cabale (KM Racing Team) - i dwóch czechach: Josefie Kalinie i Jakubie Firtsie, to jakoś Nikt nie wspomniał nawet, że odpadli na którymś tam etapie, tylko pochwalili się jakimś holendrem z polskim pochodzeniem. Ja tam wolę czechów, bo bliżej a i czesi to taka bratnia dusza wśród narodów słowańskich, a nie tam jacyś holendrzy geje. Z czechami to się i napijesz i fajnie porozmawiasz, a tu - eee.... Jeśli chodzi o ekipy ciężarówek, to mało się tym interesowałem ale za każdym razem wspomniałem o polakach, więc gratulacje za to, że wytrwali i dojechali do mety. :3 I tyle. ;]


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Wszystkie stronki, z których korzystałem do relacji:
    TVP Sport Dakar 2012
    Dakar Auto-Świat
    Stronka Hołowczyca specjalnie do Dakaru
    Oficjalna strona 34 Rajdu Dakar 2012
    Live Tracking
    Eurosport i zakładka sporty motorowe



    XIII etap Rajdu Dakar: Polacy krótko i na temat
    "ADAM MAŁYSZ: To był bardzo poważny etap, bardzo dużo wydm, w zasadzie żadnych szutrowych dróg. Ja się niezmiernie cieszę, że przejechałem ten etap bez zatrzymywania się. Zatrzymywaliśmy się jedynie po to, by napompować lub spuścić powietrze z kół. Poza tym etap przejechaliśmy bardzo płynnie i myślę, że można być z siebie nawet bardzo dumnym. Wiele samochodów dzisiaj stanęło, wiele się zakopało, rolowało, nie wyglądało to ciekawie. Muszę przyznać po raz kolejny, że mam takiego pilota, który potrafi tak prowadzić, że nie było to tak trudne. Przed sobotnim etapem bardzo się bałem. Musimy jechać, żeby bardzo oszczędzać auto a w szczególności sprzęgło. Jakby się ono zaczęło ślizgać to już jest po ? Pojechaliśmy bardzo spokojnie swoim tempem i bardzo uważaliśmy na to sprzęgło. Plan zrealizowaliśmy, jechaliśmy tak, jak zakładaliśmy na ten etap.Nie ma jeszcze rozluźnienia psychicznego. Na pewno nie. Jest jeszcze niedziela. Mimo, że to jest krótki etap ? to jest on bardzo ważny. Są na nim wydmy i jest ciasno w niektórych miejscach. Trzeba być skoncentrowanym do końca i walczyć do końca. Patrząc z perspektywy na ten ostatni etap, przeleci on błyskawicznie. Jednak to jest bardzo ważny punkt, bo wiele osób tutaj twierdzi, że tam może się jeszcze wiele rozegrać. Nadal trzeba być skoncentrowanym."
    "Zwycięzcami można nazwać wszystkich zawodników, którzy zrealizują jedno ze swoich marzeń ? ukończenie Rajdu Dakar o własnych siłach. Na cześć bohaterów Dakaru 2012 w stolicy Peru odbędzie się wielkie przyjęcie wraz z koronacją najszybszych zawodników, a także oficjalną ceremonią zakończenia. Przygoda dobiega końca, lecz doświadczenie, doznania oraz przeżycie na własnej skórze tak wspaniałego wydarzenia jakim jest Dakar, pozostanie w pamięci i sercach uczestników na zawsze."
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Ostatni etap 34 edycji Rajdu Dakar, która trwała od 1 Stycznia 2012 - aż do 14 Stycznia 2012 z oficjalnym otwarciem i prezentacją ekip 31 Grudnia 2011. Istny "maraton" był, nie ma co. ;] Dzisiejszy finał liczył 254 kilometrów na dojazdówce i 29 kilometrów na odcinku specjalnym. "Ostatni etap z Pisco do Limy charakteryzuje się łatwymi, niewielkimi wydmami i przyjemnymi ścieżkami. Aby ukończyć rajd trzeba być jednak na mecie, już niejednokrotnie ostatni, z pozoru łatwy etap Dakaru eliminował rajdowców ze stawki."
    Łącznie:
    - dla motocykli i quadów - 8 391 km = odcinki dojazdowe - 4 019 km + odcinki specjalne - 4 372 km
    - dla samochodów - 8 377 km = odcinki dojazdowe - 4 216 km + odcinki specjalne - 4 161 km
    - dla ciężarówek - 8 336 km = odcinki dojazdowe - 4 216 km + odcinki specjalne - 4 120 km
    34 Rajd Dakar 2012 - XIV Etap - Pisco > Lima:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Harmonogram na finał + Zapowiedź finału...
  5. Darth7Vader
    Przedostatnie mordercze zmagania z chilijskimi piaskami, okazały się znów bardzo trudnym zadaniem dla Wszystkich załóg, pomimo tego, że już niedaleko było do mety. Można by rzecz, że dzisiejsze pozycje całej czołówki, to prawie powtórka z wczoraj. Prawie, bo dziś wygrał Peterhansel i tak jak mówiłem - francuz jedzie po pewną wygraną w tegorocznym Dakarze i koniec kropka. Nikt już Mu nie zagrozi. Dziś "Peter" miał 8 min. i 29s. przewagi nad drugim Ginielem De Villiersem. Trzeci był Leonid Novitskiy ze stratą 12 min. i 55s. Tak więc De Villiers "zamienił" się miejscami z Novitskim po wczorajszym etapie. Czwarty był portugalczyk, Carlos Sousa, piąty argentyńczyk Lucio Alvarez, a szósty Ricardo Santos. A gdzie Nani Roma się podział? Hiszpan dojechał do mety dopiero na siódmym miejscu ze stratą prawei 23 minut - czyżby też zakopał się na wydmach? Pewnie tak i tym samym stracił szansę na to, by móc jeszcze powalczyć z bratnim Mini Peterhansela. Cóż.... tak myślałem... Triumfujący wczoraj Robby Gordon, dziś także miał kłopoty i dojechał na 10-tym miejscu ze stratą lekko ponad 36 minut, co ucięło Jego wczorajsze przechwałki, gdy Ten powiedział, że: "jeszcze skopie Wszystkim tyłki". Tjaa... se mógł. Sam się pewnie zakopał jeszcze bardziej w tych piachach, niż Roma a nie tam... Dziś wspominam o powtórce w wczoraj, ponieważ Krzysztof Hołowczyc dziś także dojechał na 12-tym miejscu. Polak miał stratę wynoszącą 41 minut i 32s. - też padł ofiarą tych zdradzieckich piasków, choć tak bardzo chiał dziś być wysoko. Tak Hołek podsumował Ich wczorajszy występ:
    "- Znowu bardzo chcieliśmy coś pokazać i wygrać. Po wczorajszych przygodach na wydmach startowaliśmy dziś z odległej pozycji za ciężarówkami. Na wydmie dogoniłem jedna z nich, chciałem ją wyprzedzić. Szlak był na jednio auto, a ciężarówki jadą w specyficzny sposób. Dojeżdżają do górki, tam staja na chwilę i dopiero zjeżdżają. I tak właśnie utkwiliśmy po raz pierwszy, wykopywanie nie zajęło długo, bo około pięciu minut. Wiedzieliśmy już jednak, że ciężko będzie dogonić czołówkę. Pojechaliśmy dalej i w terenie, który był opisany w książce drogowej jako ?small dunes? stanęliśmy na dobre. Wyskoczyliśmy i samochód zarył dziobem w piach. Tam już straciliśmy bardzo dużo i to było po odcinku specjalnym. To dobre doświadczenie, bo wiem, że jeszcze nie czuję się pewnie na wydmach i muszę się nauczyć je czytać ? powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc."




    Mimo to, i tak awansował On na dziesiątą pozycję w klasyfikacji generalnej, która na ostatni, finałowy etap do Limy, prezentuje się tak:
    1. Stephane Peterhansel/Jean-Paul Cottret (Mini All4) 38:28:51
    2. Nani Roma/Michael Perin (Mini All4) + 42:57s
    3. Giniel de Villiers/Dirk von Zitzewitz (Toyota Hilux) + 1:15:09s
    4. Leonid Nowickij/Andreas Schulz (Mini All4) + 2:12:56s
    5. Robby Gordon/Johnny Campbell (Hummer H3) + 2:20:05s
    10. Krzysztof Hołowczyc/Jean-Marc Fortin (Mini All4) + 7:02:12s

    Awans Hołka na 10 lokatę, pomimo dzisiejszych trudów....
    Peterhansel zmierza po wygraną, Hołowczyc bardzo chciał być dziś wysoko ale niestety nie wyszło... - Cóż. Oby w następnym Dakarze, polak już pojechał tak jak Sobie to zaplanuje. Krótko o Małyszu: Wczoraj był trzydziesty ósmy, dziś dziesięć oczek wyżej, czyli dwudziesty ósmy ze stratą 2h 02 min. i 15s. Cóż, byle mety.
    Niestety złe info też mam - otóż, druga załoga RMF Caroline - duet Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk, musieli się wycofać przed startem do dzisiejszego, przedostatniego etapu. "olska załoga miała w piątek problemy techniczne i dotarła na biwak z dużym opóźnieniem. Zabrakło im czasu by naprawić rajdówkę przed startem do sobotniego odcinka." - Echh... no szkoda wielka - myślałem, że też dojadą za Małyszem a tu pech... Cóż - tylko pogratulować całej dotychczasowej jazdy w rajdzie i tyle, że tak długo się utrzymali. A myślałem, że na ostatnich etapach, już ten limit pechu się wyczerpał u Nas do samego końca. Oby w przyszłym roku obyło się już bez żadnych pechów i awarii, choć wiadomo - nigdy niczego nie przewidzisz tak dokładnie do końca i już. Ale i tak gratulacje się należą za tak dużą wytrwałość. Małyszowi także. Małysz w generalce utrzymał 38-mą lokatę. Piotr Beaupre/Jacek Lisicki dziś byli na 55-tym miejscu na mecie, a w generalce zajmują 53-cią lokatę.





    ^ Ja jeszcze nie przekreślam szans Comy (pierwsza fota) na wyrwanie wygranej Despresowi. ^
    W przedostatniej batalii Coma-Despres, lepszy okazał się Ten drugi (Marc Coma popełnia błąd, który może zabrać Mu triumf Dakarze ale to jeszcze nie koniec..).:
    "Rywalizacja motocyklistów w Rajdzie Dakar obfituje w nieoczekiwane zwroty akcji. Mark Coma (KTM 450) po piątkowym etapie cieszył się z pozycji lidera, którą odebrał koledze z teamu KTM Cyrilowi Despresowi (KTM 450). Trzynasty etap okazał się jednak pechowy dla Hiszpana. Po 207 kilometrach odcinka specjalnego Coma pomylił trasę. Zanim udało mu się odnaleźć właściwą drogę stracił przeszło 13 minut.
    Skorzystał na tym Despres. Francuz był drugi na mecie etapu, ale w klasyfikacji łącznej powrócił na prowadzenie. Przed ostatnim, niespełna 30-kilometrowym odcinkiem Despres ma 11 minut przewagi nad Comą. Trzecią pozycję zajmuje Helder Rodrigues (Yamaha 450 WRF Rally). Portugalczyk na trzynastym etapie odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w tegorocznym rajdzie." - Ale jazda... Byłem iście zaskoczony, gdy to czytałem. Ale Sobie Coma narobił. Rzeczywiście, ta wpadka, może Go kosztować zwycięstwo w rajdzie. Ja jeszcze jednak nie przekreślam szans hiszpana do samego końca, ponieważ taki sam błąd może się jutro przytrafić Despresowi i Coma może wygrać Dakar, dosłownie na sekundy z francuzem. Ja bardzo mocno na to liczę, że znów będzie zwrot akcji i będą emocje i napięcie do samego końca. Chyba, że Despres przypieczętuje jutro triumf w Dakarze, wygraną w etapie to cóż... trudno, się mówi. Ale wolę jednak to pierwsze rozwiązanie. Natomiast u polaków, trzynasty etap wyglądał tak:



    "Kapitan Orlen Team Jacek Czachor (KTM 450) na większości międzyczasów mieścił się w czołowej dwudziestce. Na mecie Polak był jednak dopiero 21 i w klasyfikacji łącznej spadł na 14 pozycję. Marek Dąbrowski (KTM 450) finiszował na 32 pozycji i awansował do pierwszej trzydziestki.
    Czachor zawzięcie walczył o obronę 13 pozycji. Dziś się trochę pogubił i w klasyfikacji przegonił go Johnny Aubert. W generalce jest szybszy od Czachora o 1h i 18 min., ta przewaga może okazać się trudna do zniwelowania, biorąc pod uwagę długość niedzielnego odcinka specjalnego.
    ? Jechało mi się bardzo dobrze. Było dużo piachu i wydm, czyli terenu, który sprawia mi największą frajdę. W szczególności szybko pojechałem drugą część OS-u. Walczyłem z Johnnym Aubertem i jechałem z nim na styk, ale niestety na 242 kilometrze pojechałem po śladach i zorientowałem się, że droga jest błędna, kiedy czołówka wracała do way pointu. Straciłem trochę czasu szukając tego punktu. Myślę, że strata, którą mam do konkurenta, nie będzie możliwa do odrobienia jutro na bardzo krótkim odcinku specjalnym ? komentował Jacek Czachor.
    O dwie pozycje awansował dziś Marek Dąbrowski. W rajdzie jest 33 ? Awans cieszy. Etap był dość przyjemny, trochę po plaży, trochę po wydmach. Jechałem bardzo uważnie by nie popełnić błędu wsłuchując się w silnik, ponieważ bardzo chcę zobaczyć metę w Limie ? przyznał Marek Dąbrowski."
    Hołowczyc i Roma zakopali się w piachu, a Gordon rolował i musiał wymieniać koło...




    No dobra. Tutaj wcisnę info o Soniku - "Jeż" miał tym razem piąty czas i w klasyfikacji łącznej zajmowałby czwartą pozycję.
    Etap wygrał Tomas Maffei, który przedzielił braci Patronelli, którzy w tym roku triumfowali praktycznie od początku do samego końca w Dakarze, pośród quadowców. Kolejne gratulacje należą się Rafałowi Sonikowi, ponieważ dotrzymał słowo, że dojedzie do mety dla Nas, dla kibiców i dla Łukasza Łaskawca, który odpadł po połowie rajdu oraz dla Macieja Albinowskiego, który odpadł tuż na początku rajdu. Gratulacje też dla Wszystkich Naszych quadowców, którzy dzielnie walczyli ze złą decyzją sędziów no ale cóż. Ważne, że zarówno Łaskawiec, jak i Sonik, pokazali że są bardzo mocni i groźni dla konkurencji, więc przyszłoroczny Dakar na pewno padnie Ich łupem za co mocno będę trzymał kciuki. Zapomniałem też wspomnieć o Kubie Przygońskim i gratulacji dla Niego - szybko odpadł przez awarię ale na pewno w następnym Dakarze nie popuści i powalczy o wysokie lokaty.



    Wśród ciężarówek, Grzegorz Baran był dziś czterdziesty szósty, a Robert Szustowski trzydziesty szósty. W klasyfikacji generalnej Szustkowski zajmuje dwudziestą dziewiątą lokatę, a Baran trzydziestą piątą. Gratulacje za taką wytrwałość, bo tylko tyle mogę i nic więcej. Pewne dakarowe zwycięstwo odniosą holendrzy - Gerard De Rooy i Hans Stacey w obydwu ekipach Iveco. Trzecie miejsce zapewne padnie łupem kazacha, Artura Ardavichusa za kierownicą Kamaza.




    No, to by było na tyle. Jeszcze tylko ostatni wpis i meta!
    ------------------------------------------------


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    PODSUMOWANIE XII ETAPU:
    Wyniki+Polacy krótko i na temat...



    12 etap - podsumowanie...
    CYTAT
    KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Pogubiliśmy drogę. Pojechaliśmy w miejsce, gdzie były wyłącznie ślady motocykli. Nadrobiliśmy dobre dziesięć kilometrów. A kiedy zorientowaliśmy się, że błądzimy, trochę siadła nam motywacja. Wiedzieliśmy, że już nie wygramy. Szukając dobrej drogi nie spuszczaliśmy ciśnienia w ogumieniu ? chcieliśmy dogonić czołówkę ? i zakopaliśmy się w wydmach. Musieliśmy wyjść i kopać. Później okazało się, że zarówno Stephane, jak i Nani Roma również mieli stratę. Już nic nie stracę i nic nie zyskam, ale chciałem pokazać, że umiemy zwyciężać. Czasy były niezłe, bo dogoniliśmy naszych rywali na OS-ie i przez chwilę prowadziliśmy. Ale wynik niestety, musi być na mecie. Cieszymy się, że jutrzejszy OS będzie miał podobną charakterystykę.
    JACEK CZACHOR: Noc spędziliśmy na stadionie, na wykładzinie, nie dostaliśmy ciepłych ciuchów i organizator stworzył nam prawdziwy klimat dakarowy. Dzisiaj startując odczuwałem skutki tego survivalu. Rozpocząłem szybko, jednak konkurenci, którzy jadą bardzo szybko w tym roku, dogonili mnie na odcinku specjalnym. Jechaliśmy w grupie dziesięciu motocykli. Dojechaliśmy do wydm, a ponieważ wydmy są moją specjalnością, chciałem pojechać tam szybciej. Wyprzedziłem sporą część grupy, a później wybrałem inny niż konkurenci ślad i zakopałem się w piachu. Odkopałem się i zacząłem gonić, dogoniłem resztę i znów zacząłem atakować ponownie popełniając błąd. Cóż, mogłem być na mecie około 7 minut wcześniej, ale taki jest Dakar. Kto nie ryzykuje ten nie dojeżdża na wysokich pozycjach.
    MAREK DĄBROWSKI: - Biwak, na którym spaliśmy, przypominał prawdziwe afrykańskie obozowisko. Podobnie odcinek specjalny, był bardzo piaszczysty, trochę na miarę dawnych Dakarów. Jechaliśmy drugą cześć etapu maratońskiego. Starałem się ścigać w miarę spokojnie i rozsądnie. Lubię jazdę po kopnym piachu, więc przyśpieszyłem. Wtedy trochę pobłądziłem i zakopałem się. Pustynia nie wybacza błędów, ale ogólnie utrzymałem dobre tempo. Jeśli samochody pojadą tę samą trasę, to każdy przejdzie dobrą szkołę.
    -------------------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap XIII - Nasca > Pisco (Klik)
    Przedostatni etapu w tegorocznym Dakarze, prowadzący z Nasca do Pisco. Dojazdówka liczyła tylko sto kilometrów, a odcinek specjalny tych kilometrów dwieście siedemdziesiąt pięć. "Trzynasty etap poprzedza krótka, stukilometrowa dojazdówka, po czym zawodnicy będą kontynuować walkę z peruwiańskimi piachami i zdradliwymi wydmami. OS liczy 275 kilometrów."
    Harmonogram


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  6. Darth7Vader
    ^ "Mam dość! Serdecznie dość!" - cytując Osła ze Shreka. Ale serio mówiąc - ja też już chcę skończyć z tym Dakarem...











    ^ Choć dziś "Rob" wygrał etap, to jednak "Peter" i "Nani" dominują i prowadzą w generalce. Wątpię, by Peterhansel stracił tegoroczne zwycięstwo ale ni mówmy hop... jeszcze dwa etapy. ^
    Dziś piątek trzynastego i limit pechu w Dakare dla Krzystofa Hołowczyca powinien zostać wyczerpany - no i został. Polak radził Sobie znakomicie do drugiego way pointu - był na drugim miejscu, mając 3 minuty i 2s straty. Na kolejnych way pointach, Hołek utrzymywał to znakomite drugie miejsce, lecz niestety - tym razem natura okazała się być złośliwa - Na 35 kilometrów przed metą Hołowczyc dołączył do ofiar piaszczystych wydm. Polak stracił tam niemal 50 minut i zakończył oes z dwunastym czasem. W klasyfikacji generalnej utrzymał 11. pozycję. - Ale nie tylko polak miał tam problemy. Peterhansel też utknął i to na 21 minut, przez co dziś na mecie etapu, był dopiero siódmy, lecz w klasyfikacji generalnej, niewiele zredukował do Niego, Nani Roma - dziś hiszpan w bratnim Mini All4 też zakopał się na 16 minut w tych zdradliwych piaskach i dojechał z piątym czasem na metę. Na dwa etapy przed metą w Limie, Roma traci równo 20 minut do "Petera" i chyba wątpię, by odebrał koledze z teamu, tegoroczne zwycięstwo w rajdzie. Czwarty dziś był holender, Bernhard Ten Brinke, trzeci Giniel De Villiers, a drugi rosjanin Leonid Novitskiy, który wykorzystał kłopoty Peterhansela i Romy i tylko z 15-minutową stratą, jak na Niego, dojechał za plecami pomarańczowego Hammera H3 Robby'ego Gordona. No właśnie - dziś chyba Gordon jechał jak najęty, bo wygrał etap. "Nad amerykaninem wisi groźba wykluczenia z rajdu, więc przed startem do dwunastego etapu zdemontował sporny system w swojej rajdówce. Jak pokazały wyniki odcinka specjalnego, nie wpływał on za bardzo na osiągi auta Amerykanina." - No ale kontrowersji sporo zrobił wokół Siebie, poleciały na Niego bardzo krytyczne komentarze i oceny - zwłaszcza te od Peterhansela, no ale przez te awarie i straty z poprzedniego etapu, dla amerykanina ostatecznie już nie widzę szans na zwycięstwo w rajdzie. Traci On godzinę 44 min. i 4s do "Petera", więc tylko i wyłącznie awaria, mogłaby zabrać francuzowi wygraną. Ale ja już o tym pisałem poprzednio. Cóż. Jutro przedostatnie zmagania w tegorocznym Dakarze, więc zobaczymy jak wypadnie walka w czołówce. Liczę na Naniego Romę, że coś tam "postraszy" kolegę z teamu, pędząc po tych piaskach ale chyba nici z tego będą. Hołowczycowi i Fortinowi Życzę już aby dojechali bez żadnych "przygód".
    O Małysz początkowo ni widu, ni słychu było, tak jakby zakopał się gdzieś na amen w tych wydmach, ale na szczęście dojechał i to o wiele wyżej, niż wczoraj - bo na trzydziestym ósmym miejscu ze stratą 02h 12min. i 12s. Piotr Beaupre był czterdziesty drugi ze stratą 02h 20 min. i 8s. Drugie Mitsubishi Pajero zespołu RMF Caroline, na razie nie widać Ich wyniku ale pewnie też będzie, więc muszę poczekać aby uzupełnić. Małysz/Marton w generalce zajmują 38-me miejsce ze stratą 02h 51min. i 55s oraz godziną kary. Beaupre/Lisicki zajmują 56-tą lokatę ze stratą 16h 37min. i 57s mając 7h kary - prawdopodobnie za wymianę skrzyni biegów, choć jeśli Małysz też wymieniał to być może tutaj też była godzina kary, a poprzednie 6h były za co innego.




    ^ Obaj wymordowani. Obaj mieli kłopoty na trasie - Ten pierwszy większe, Ten drugi mniejsze. Obaj kontrowersyjni. Obaj walczą zażarcie o zwycięstwo. Czy "Peter" dojedzie do mety bez awarii? Czy "Rob" zrobi szarżę pod koniec rajdu? Przekonamy się... sport jest nieprzewidywalny, a Dakar jest okrutnym rajdem - coś jak to Val Di Fiemme w cyklu Tour De Ski... Tylko, że Dakar to taki 9-ty etap w TdS, który trwa 14 dni... ^
    Pechowe wydmy dla Hołka - stracił czas na wygrzebywanie się z piasków...
    Czachor utrzymał 13-tą lokatę, dziś bitwę w wojnie Despres-Coma, wygrał Coma...
    Jacek Czachor (KTM 450) ukończył 12-ty etap na 26 miejscu. W klasyfikacji łącznej Polak utrzymał 13-tą pozycję. Marek Dąbrowski miał 34-ty czas i zajmuje 30-tą pozycję w generalce. - Co tu dużo mówić - dobrze, że Dąbrowski wskoczył do pierwszej trzydziestki ale On Sam powiedział, że liczył na znacznie więcej, bo w zeszłorocznym Dakarze był siedemnasty, więc dojechanie na metę znacznie dalej, niż rok temu, nie może cieszyć. No ale nie On jeden w tegorocznym Dakarze ma takie odczucia - Kuba Przygoński odpadł już na początki, Łukasz Łaskawiec na ósmym etapie z czego przedtem urwał koło i też miał wywrotkę, On Sam zaliczył wywrotkę i się poobijał, Czachor tak samo, pierwsza ekipa RMF Caroline już na starcie miała poważną awarię, a i teraz ta głupia awaria u Hołowczyca zamyka, pewnie dłuższą listę pechów, których limit został wyczerpany. Takie uroki rajdów i już. Sam liczyłem bardzo na Pzygońskiego no ale cóż... Też więc Życzę i Czachorowi i Dąbrowskiemu, aby dojechali do mety w Limie bez większych przeszkód.
    Potwierdziło się trzecie miejsce Rafała Sonika, który stracił 10 minut i 48s do zwycięzcy, argentyńczyka Marcosa Patronelliego, który wymienia się ze Swoim bratem, Alejandrem, zwycięstwami wśród qoadowców. Sonik w Swej klasie 3 utrzymał Swoją czwartą pozycję.
    Sonik trzeci na dwa etapy przed końcem Dakaru...





    ^ Dziś Swój triumf miał Coma, lecz Despres depcze Mu po piętach, drugi był Bort, co okazało się sporym plusem dla Comy. Tak samo trzecia lokata Viladomsa... ^



    ^ Hiszpan Jordi Viladoms - kolejne zaskoczenie, pośród batalii, jaką toczy Marc Coma i Cyril Despres... ^
    Tak jak myślałem... Marc Coma dosłownie zmiótł tą ponad dwuminutową stratę do francuza, Cyrila Despresa. No pogratulować, o to chodziło! Coma dziś o 02min. i 43s szybszy był od Swojego rodaka, Joana Barredy Borta, który dziś był drugi, a trzeci kolejny rodak Comy, Jordi Viladoms (nr. 10) ze stratą 03 min. i 10s, do Comy. Tak więc dziś całe hiszpańskie trio, "skasowało" Despresa, który dziś był dopiero czwarty. Francuz stracił 3 minuty i 57s do hiszpana, przez co w klasyfikacji generalnej Jego strata wynosi minutę i 35s, więc też bardzo bardzo niewiele, patrząc na to, jak większą stratę, zredukował Coma, którzy dzisiejszemu etapowemu zwycięstwu, jest liderem. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczy się walka Comy i Despresa na dwóch ostatnich etapach. Trzymam kciuki za hiszpana ofc, bo tak jakoś lubię Ich - patrząc na Jorge Lorenzo w Moto GP - ale i Despresowi też życzę aby fair walczył z hiszpanem, po prostu. Zapowiada się więc naprawdę ciekawie wśród motocyklistów, jeśli chodzi o końcówkę tegorocznego Dakaru, bo u Samochodów chyba jest już pozamiatane.
    Króciutko o ciężarówkach: Grzegorz Baran (nie Józef, pomyliłem Go z Józefem Cabałą za co przepraszam... ), był dziś trzydziesty ósmy ze stratą 2h i 51 min. Robert Szustowski dwudziesty siódmy ze stratą 1h 45 min. i 32s. A Cabałę gdzieś wcięło - pewnie się wycofał ale ja już nie wiem. Pewnie na koniec rajdu będzie o tym wiadomo. Dzisiejszy etap wygrał holender, Gerard De Rooy i Ich Strator Torpedo w barwach Iveco. W generalce też prowadzi De Rooy i pewnie to Oni wygrają tegoroczny Dakar wśród ciężarówek, bo druga utrzymuje się druga ekipa w barwach Iveco, a trzecie miejsce dla kazachsko-rosyjskiej ekipy Kamaza.




    ^ Już kawałek można rzec... już tylko dwa etapy, dzielą motocyklistów od upragnionej mety. Resztę także... ^
    --------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE XI ETAPU (Krótko i na temat):


    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Po wczorajszym dniu nie spędziłem dobrej nocy. Oczywiście, chodziły mi po głowie różne myśli łącznie z tym, że zastanawiałem się nad sensem dalszej rywalizacji. Ale pomyślałem sobie, że w sporcie nie jest sztuką wyłącznie wygrywać ale również podnosić się z momentów upadku. Początek etapu był trudny, mieliśmy problemy z przegrzewaniem się silnika. Okazało się, że po wczorajszym strzale w chłodnicę z liny pewne elementy nie były prawidłowo zamontowane. Podczas neutralizacji mechanicy poprawili mi osłonę chłodnicy i dolali trochę wody, która była zużywana przez silnik w nadmiernych ilościach. Zostały dwa ciężkie OSy, wierzę że silnik je przetrwa, a ja ponawiązuje jeszcze walkę na odcinkach specjalnych. Nie interesują mnie miejsca, które obecnie zajmuję, przyjechaliśmy tu po pozycję na podium i to już nie jest realne. Jedziemy więc dla siebie i dla kibiców. Jedziemy dalej.
    JACEK CZACHOR: Po etapie nie możemy wymieniać przede wszystkim kół. Za to istnieje możliwość skorzystania z tak zwanego szybkiego serwisu. Widziałem wielu zawodników, którzy naprawiali swoje motocykle na dojazdówkach. [...]
    MAREK DĄBROWSKI: Dzisiaj śpimy na zupełnie innym biwaku, niż ekipy samochodowe. Organizator zawsze stara się urozmaicić motocyklistom rywalizację, stąd też etap maratoński. Mamy znaczone koła, których nie możemy wymienić i pokonamy na nich ponad 1000 km. [...] W Peru jest jeden wielki fesz-fesz, a krajobraz jest księżycowy."
    Z wczoraj (uzupełnienie do XI etapu):
    Małysz dojechał na 59-tym miejscu, a druga ekipa RMF Caroline Team - Albert Gryszczuk/Michał Krawczyk na 80-tym.
    Wyniki 11 etapu...Powodem tak odległych miejsc na mecie, były wymiany sprzęgła u każdej z ekip.
    Przed 12 etapem....
    --------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap XII - Arequipa > Nasca.
    Odcinek dojazdowy będzie sobie liczył 259 km a OS 245 km, dla motocyklistów i quadówców, którzy muszą baardzo wcześnie wstać, aby wyruszyć do rywalizacji - w sumie to zaczynają jako pierwsi, potem samochody i ciężarówki na końcu. Dla Obydwu, odcinek dojazdowy będzie liczył 412 km, a OS tyle samo co dla quadów/motocykli.
    "Piątkowy etap prowadzić będzie z Arequipa do Nazca. Ten pustynny płaskowyż słynie z tajemniczych rysunków wykonanych przez Indian przeszło 2000 lat temu. Rysunki te można w pełni docenić tylko oglądając je z lotu ptaka. Zawodnicy nie będą mieli takiej okazji, gdyż będą zbyt zajęci pokonywaniem wydm. Na trasie 345-kilometrowego odcinka specjalnego spotkają kilka, równomiernie rozmieszczony obszarów z wydmami, które będą ciągnąć się jedna, za drugą przez długie kilometry. Po raz kolejny będą mogli się wykazać specjaliści, od pokonywania takich pustynnych oesów."




    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  7. Darth7Vader
    Na szczęście, w nieszczęściu i pechowi, który wczoraj dosięgnął Kubicę, ostatecznie okazało się, że polak złamał nie piszczel, jak przedtem sądziły włoskie gazety, a tylko kostkę u prawej nogi. "Polski kierowca Formuły 1 poślizgnął się i przewrócił na oblodzonej drodze w Pietrasanta w Toskanii, w pobliżu swojego domu. Urazowi uległa noga ciężko kontuzjowana w wypadku przed prawie rokiem na rajdzie samochodowym w Ligurii.
    ANSA podkreśla, że nie są jeszcze znane konsekwencje środowej kontuzji, po której konieczne będą dalsze badania. Dodaje jednocześnie, że uraz ten może poważnie spowolnić proces powrotu Kubicy do pełni formy i wciąż trwającą rehabilitację.
    Według cytowanych źródeł medycznych Polak opuścił pogotowie, gdzie po prześwietleniu nogi założono mu lekki gips. Powiedział lekarzom, że chce pojechać do szpitala w Pietra Ligure koło Savony. To tam przeszedł kilka operacji po wypadku 6 lutego 2011 roku."
    Groźne zapowiedzi złamania nogi, zmniejszyły się ostatecznie do złamania kostki...
    Drugi news, to taki, że Ferrari, ogłosiło, że w najbliższym czasie, nie ma zamiaru dawać do testów, Swoje Ferrari polakowi. "Stefano Domenicalli, szef Ferrari powiedział, że jego zespół nie planuje testów dla Roberta Kubicy. Pod koniec ubiegłego roku pojawiły się spekulacje łączące Polaka ze stajnią z Maranello. ? Robert to wspaniały kierowca, ale odniósł bardzo poważne obrażenia i wciąż pracuje nad powrotem do normalnego życia. Musimy poczekać i zobaczyć co z tego wyniknie, zanim zaczniemy myśleć o jakiś rozmowach. Po urazach tego typu powrót do zdrowia zajmuje dużo czasu. Zobaczymy czy uda mu się powrócić do formy, na razie nie ma żadnych ustaleń ? stwierdził Domenicalli." - Czyżby więc ostatnie doniesienia o złamaniu kostki u polaka, spotęgowały ogłoszenie tego komunikatu ze stajni z Maranello? Prawdopodobnie tak... W obecnej sytuacji, Kubica nie dość, że musi mieć w pełni sprawny nadgarstek i dłoń u prawej ręki, to jeszcze teraz "doszła" ta kostka. Czyżby przez to polak miał mieć kolejny rok przerwy od F1? Oby nie... Na razie, to złamanie ewidentnie wydłuży czas rehabilitacji polaka do powrotu do ścigania.
    Ferrari ogłosiło, że na razie Kubica nie weźmie udziału w testach...
    Ostatni, to o Lotusie i Ich innowacji: "Międzynarodowa Federacja Samochodowa ogłosiła, że nowatorski system hamulcowy zespołu Lotus jest całkowicie zgodny z przepisami, co prawdopodobnie zmusi inne zespoły do jego zaadaptowania jeszcze przed startem sezonu 2012. Wokół legalności innowacji opracowanej przez inżynierów z Enstone, a testowanej po raz pierwszy podczas ubiegłorocznych testów dla młodych kierowców w Abu Zabi, pojawiało się wiele wątpliwości. System pozwala na utrzymanie optymalnej wysokości prześwitu na dohamowaniach, czyli tam, gdzie zazwyczaj przód samochodu kieruje się do dołu.
    Rywale Lotusa obawiali się jednak o jego legalność, ponieważ artykuł zamieszczony w La Gazetta dello Sport sugerował, że to kierowca jest odpowiedzialny za obsługę systemu poprzez naciśnięcie pedału w kokpicie bolidu. W myśl obowiązujących regulaminów, jeśli kierowca miałby wpływ na regulowanie wysokości prześwitu, nowinka techniczna stałaby w sprzeczności z zapisami wprowadzonymi po to, aby uniknąć przypadku z sezonu 2010, gdy McLaren opracował i zastosował w świetle prawa osławiony kanał F. Okazuje się jednak, że dostosowanie wysokości prześwitu, które wpływa na stabilność podczas hamowania i stopień degradacji ogumienia nie pochodzi ze strony kierowcy. System automatycznie reaguje na moment naciśnięcia pedału hamulca i jest połączony bezpośrednio z zawieszeniem samochodu, więc nie może być klasyfikowany jako ruchome urządzenie aerodynamiczne. Fakt, że kierowca nie jest zaangażowany w obsługę systemu oraz to, że jest on częścią zawieszenia oznacza, że jest on w pełni zgodny z przepisami Formuły 1." - Zobaczymy, jak to się sprawdzi w sezonie i zwłaszcza jak do tego systemu, poduczy się Raikkonen. Ogólnie to ciekawe rozwiązanie ale jeśli Lotus L32 (tak o dałem numer, patrząc na poprzednią renówkę R31) okaże się jako bolid, znów nieudaną konstrukcja, to jeden system niczego nie rozwiąże i nie wyratuje. Sama prezentacja Lotusa, odbędzie się na torze Jerez de la Frontera, szóstego lutego tego roku.
  8. Darth7Vader
    Zapomnijmy o wczorajszym pechu Hołowczyca (Klik), ponieważ każda porażka - choć akurat ta "porażka" to tak naprawdę nie jest taką prawdziwą, tylko złośliwością rzeczy martwych - wzmacnia i motywuje do wyeliminowania problemu, który nie może się powtórzyć przy kolejnym razie - Hołowczyc powiedział, nawet z takim lekkim uśmiechem na twarzy, że być może "do trzech razy sztuka" musi być, żeby On mógł wygrać Dakar. Może w przyszłym roku Im się uda - zakończył. Na pewno ja będę mocno liczył na to, że Hołek ze zdwojoną siłą będzie tam walczył i na pewno podium będzie, bo to co dotychczas polak pokazał w rajdzie, widać ewidentnie, że podium było w zasięgu. O zwycięstwie też była mowa, bo w końcu wygrał etap, a to też dokładało cegiełki i animuszu do szans polaka na walkę o wygraną, więc liczę że przyszłoroczne rozmyślenia i celowanie w wygraną, na pewno nie pozostaną bez echa. Ogólnie - jak zawsze, Hołowczyc dostarczył Nam najwięcej emocji podczas tego Dakaru no i jeszcze dostarcza, bo ma werwę (nie tylko to logo na samochodzie...) w Sobie i jedzie dalej, bo tylko to można robić, będąc w Jego sytuacji, w Jego pozycji. Ja będę trzymał kciuki i liczę, że jak dojedzie do piątego miejsca ostatecznie w Dakarze, to będzie to czymś na osłodę, po tym pechu. No ale dobra. Miało być o dzisiejszym etapie, więc lecimy.




    ^ Na pierwszej: Robby Gordon bawi się w Małysza... na drugiej: Gerard Ten Brinke w Swoim Mitsubishi ^
    Dziś, duet Hołowczyc/Fortin z 21-szej pozycji, na WP1 był 23-ci, na WP2 już 12-ty, a na WP3 jedenasty. Na czwartym way pointcie Mini All4 Orlen Teamu było ósme, a na piątym punkcie pomiaru czasu siódme. Po szóstym way pointcie, awans na szóstą lokatę i takie miejsce zostało utrzymane aż do mety. Dzisiejsza strata do zwycięzcy - Stephana Peterhansela - wyniosła 12 minut i 15s. W porównaniu z wczorajszą ponad pięciogodzinną i spadkiem na 13 pozycję w generalce, dziś to było nic. Dziś można miejsce polaka i belga zaliczyć jako awans, ponieważ wczoraj dojechali na 68 miejscu, a dziś byli na szóstym. W klasyfikacji generalnej, duet Hołowczyc/Fortin zajmują jedenastą pozycję ze stratą 5h 57min. i 12s. do Peterhansela, który dziś, po raz drugi wygrał etap w tegorocznym Dakarze. Francuz przybył na metę o 3 minuty i 44s przed hiszpanem Nani Romą. Trzeci był portugalczyk Ricardo Santos, który wczoraj okazał pomoc Hołowczycowi i miał stratę 8 minut i 56s. Czwarty był Giniel De Villiers w Toyotcie Hillux, ze stratą 9 minut i 28s, a piąty rosjanin Leonid Novitskiy którego strata wyniosła 10 min. i 15s. Za Hołowczycem, na siódmej lokacie, był holender, Bernhar Ten Brinke. A co się stało z Robbym Gordonem? Początkowo był czwarty, no ale potem słuch o amerykaninie zniknął - dosłownie - Jego wynik i czasy wyparowały i praktycznie do końca dzisiejszego etapu, nie było wieści co mogło się Gorodnowi przytrafić na trasie. Jeśli dobrze tutaj wczytałem: ". Amerykanin zatrzymywał się kilka razy na trasie czwartkowego etapu, prawdopodobnie zmagając się z awarią rajdówki. Jego strata wyniosła prawie dwie godziny i Gordon spadł na czwarte miejsce." - czyżbym wykrakał przez przypadek o serii małych awarii, które przedtem wyeliminowały bratniego Hammera H3 katarczyka, Nassra Al-Attiyaha? Być może... zaraz zobaczę na stronce eurosportu... <sprawdza> A Nic. Tam nic o tym nie ma... zapomniałem, że Ci z eurosportu to takie kłamczuchy są. Dziś obiecali drugą relację z Dakaru o 22:15 a były... jakieś pieprzone rzutki! Dopiero o 23:15 była normalna relacja i tylko tyle. Obejrzałem ją no ale nawet nie w całości, bo się już na Nich wkurzyłem na maxa i praktycznie mam Ich w nosie - to nawet tvp potrafiło ładnie i składnie w Ich "Wieczorze Sportowym" skrótowo wszystko podsumować, co mnie bardzo ucieszyło - co polska telewizja, to polska, a nie tam jakieś durnowate eurosporty - przynajmniej u tamtych drugich na plus są relacje z biathlonu, lecz z resztą to już tak różnie bywa. No ale miałem o Robbym Gordonie mówić który dziś był - dopiero 25! "Jego strata wyniosła prawie dwie godziny i Gordon spadł na czwarte miejsce" w klasyfikacji generalnej, więc... czyżby zbieg wydarzeń sprawił, że Gordon nie będzie walczył o wygraną w Dakarze? Na to wychodzi, bo wątpię by coś mogło dopaść Mini Peterhansela, żeby Ten mógł stracić fotel lidera, a nawet jakby, to przecież zostaje jeszcze Joan Nani Roma w drugim Mini All4. Klasyfikacja wygląda więc następująco:
    1. Stephane Peterhansel/Jean-Paul Cottret (Mini All4) 32:38:05
    2. Nani Roma/Michael Perin (Mini All4) + 22:49s
    3. Giniel de Villiers/Dirk von Zitzewitz (Toyota Hilux + 1:11:01s
    4. Robby Gordon/Johnny Campbell (Hummer H3) + 2:10:31s
    5. Leonid Nowickij/Andreas Schulz (Mini All4) + 2:11:10s

    11. Krzysztof Hołowczyc/Jean-Marc Fortin (Mini All4) + 5:57:12s
    Hołowczyc odrabia straty, "Peter" rządzi, Gordon 25-ty z awariami...
    Co u Małysza? (Nazywanego "Orłem" albo "Małą Myszą"... ). Patrzę i patrzę... szukam... Nic. Nie ma. No, trzeba poczekać - widocznie coś dłużej polak jedzie, a ostatnio Sam powiedział, że Go denerwuje najbardziej ten fesz fesz cały. Rzeczywiście nie zazdroszczę Mu - widziałem Go wczoraj na tej relacji na eurosporcie - schudł... łojej... nawet nie wiecie jak! Jak znajdę fotkę, to na pewno ją tutaj wrzucę. Dakar to naprawdę ciężki kawałek chleba i trzeba być naprawdę przygotowanym na maxa, bo jazda jest niemiłosierna - zwłaszcza dla amatorów czy debiutantów. Pokazali też na chwilę, co tam szama Małysz z Martonem podczas przerwy... No kawior to nie jest ale... Zawsze coś i trzeba to rajdowe żarcie jeść. Nie wiem co to dokładnie jest, więc nadam temu miano rajdowego żarcia. O drugiej ekipie RMF Caroline Team - Albert Grzeszczuk/Michał Krawczyk też coś słuch o nich zaginął... Może wycofali się rajdu? Nie wiem... to też będę musiał sprawdzić co się stało. Na razie, podrzucę podsumowanie wyników Naszego "Orła z Wisły":
    Małysz w Dakarze, jak po drabinie...







    A na razie - motocykliści. Wojna pomiędzy Cyrilem Despresem a Marciem Comą dalej trwa... Dziś 11 etap padł zwycięstwem francuza, który jedzie w fabrycznym zespole KTM-a, tak jak Coma. Na liczącym przeszło 530 kilometrów etapie powiększył swoją przewagę nad hiszpanem o dwie minuty i 1s. Dziś Coma był... trzeci. Zaskoczenie, ponieważ dziś drugi, był Jego rodak, Gerard Farres Guell (też na fabrycznym KTM-ie 450). To akurat strata dla Comy, ponieważ gdyby to On był pierwszy, a Despres trzeci, było inaczej a tak... no nie wiem czy te dwie minuty to coś co szybko zredukuje Coma wobec liderującego francuza. W generalce bez zmian, choć Despres trochę sekund dołożył do przewagi nad Comą i obecnie wynosi ona 2 minuty i 22s. - "akurat" dla drugiego miejsca, które zajmuje Coma. Co ciekawe - i Coma i Despres zarobili po 15 minut kary - ciekawe za co. Tak teraz myślę... echo dalej słychać po tym jak Despresowi wyczyszczono tą stratę po 8 etapie, więc patrząc na kary i te 2 min. straty Comy... oj, żeby te minuty nie sprawiły, że hiszpan przegra walkę o triumf w Dakarze. Mnie to by się wtedy nie podobało, bo zamiast - równej - znaczy fair - rywalizacji pomiędzy Tymi dwoma Panami, mamy wojnę - Coma vs. sędziowie i Despres... Nienawidzę "polityki" w sporcie, lecz śledząc ten mini-cykl o legendach Dakaru, gdzie pokazywano najciekawsze wydarzenia z poprzednich edycji rajdu, nie jedna sytuacja była mocno nie fair i jakoś te rajdy trwały - były zwroty akcji itd., etc... ale jednak niesmaki pozostawały. Tak więc nie powinienem się temu dziwić, no ale... wiadomo. Dlatego także przypadek Gordona w samochodach, pokazuje że chyba te zwroty akcji też potrafią nastąpić - najpierw wysoko, a teraz nagle awarie... No ale wróćmy do motocyklistów, bo zaczynam zjeżdżać nie na tą ścieżkę, co trzeba i zaraz zgubię drogę do way pointu...
    "Jacek Czachor (KTM 450) był na mecie etapu 20. ale w klasyfikacji łącznej awansował na 13. pozycję. Marek Dąbrowski (KTM 450) ukończył czwartkowy odcinek na 34. miejscu, a w generalce zajmuje 31. lokatę." - gratulacje. Widzę, że Czachor zbliża się - na razie powoli ale - do 10 miejsca. Dąbrowski też na plus, bo już niedługo zapewne wskoczy do pierwszej trzydziestki. Mimo tego, że Czachor traci lekko ponad godzinę do 10 miejsca w generalce to nie ma żadnej kary, a Wszyscy zawodniczy przed polakiem, po godzinę kary, więc tym bardziej liczę że w końcu polak dorwie się do pierwszej dziesiątki. Dąbrowskiemu brakuje 20 minut do 30-tego miejsca ale On ma niestety 15 min. karę, lecz sinusoidalnie, Paulo Goncalves, który jest przed polakiem ma aż ponad 6h kary - min. za holowanie przez miejscowych, więc liczę że tutaj Dąbrowskiemu też się uda. Po XI etapach:
    1. Cyril Despres (Francja/KTM 450) 37:11:16
    2. Marc Coma (Hiszpania/KTM 450) + 2:22s
    3. Helder Rodrigues (Portugalia/Yamaha 450 WRF Rally) + 1:08:40s
    5. Jordi Viladoms (Hiszpania/KTM Rally Replica) + 1:24:46s
    5. Stefan Svitko (Słowacja/KTM 450) + 1:34:56s
    13. Jacek Czachor (Polska/KTM 450) + 4:06:41s
    31. Marek Dąbrowski (Polska/KTM 450) + 8:20:14s

    Wojna Coma-Despres trwa w najlepsze... Czachor i Dąbrowski na plus...
    I znów króciutka notka o quadowcach i ciężarówkach także. "Ostatni reprezentant Polski w klasie quadów, Rafał Sonik (Yamaha Raptor) był czwarty. Dzięki temu w *nieoficjalnej klasyfikacji wyprzedził Ignacio Casale (Yamaha Raptor) i awansował na czwartą pozycję."

    1. Alejandro Patronelli (Argentyna/Yamaha Raptor 700) 45:23:40
    2. Marcos Patronelli (Argentyna/Yamaha Raptor 700) + 1:20:00
    3. Tomas Maffei (Argentyna/Yamaha 650 GRW) + 1:55:43
    4. Rafał Sonik (Polska/Yamaha Raptor 700) + 4:49:02 *

    Samotny Sonik czwarty...
    A co do ciężarówek, to Robert Szustowski dziś był 22-gi, a Baran 35-ty. W klasyfikacji generalnej, Szustowski zajmuje trzydzieste miejsce, a Baran jest 35-ty. Info ze stronki tvp troszkę robi chaos bo na oficjalnych wynikach nie widać Barana, a u Nich jest, a Szustowski na oficjalnej zajmuje wyższą lokatę, niż ta, którą podaje tvp no ale trzeba jakoś te wyniki wyszukać i widać, że różnice pomiędzy tym co My mamy, a tym na oficjalnej są niewielkie, więc spokojnie da się to ogarnąć.
    Ponowna szarża Kamazów, a holendrzy się pogubili...
    Ciekawostka:




    "W czwartek zawodnicy jechali z Ariki w Chile do Arequipy w Peru. Rajd Dakar zawitał do tego kraju po raz pierwszy w historii. Położona na wysokości 2325 m n.p.m. w otoczeniu gór Cordillera Volcanica Arequipa jest drugim co do wielkości miastem w Peru (po stolicy Limie), liczącym blisko milion mieszkańców. W roku 2000 Stare Miasto zostało umieszczone na liście światowego dziedzictwa UNESCO."
    A ja już osobiście też chciałbym skończyć to relacjonowanie no ale... jeszcze parę wpisów i będzie meta...
    ------------------------------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE X ETAPU:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Którko i na temat...
    Podium uciekło Hołowczycowi...
    CYTAT
    ADAM MAŁYSZ: Ten wynik wynika chyba z płynnej jazdy równym tempem. Zaraz na początku, w fesz feszu, przez 20 km wlekliśmy się za blokującą nas ciężarówką. Kiedy dogoniła nas, a później wyprzedziła następna, nasze auto ugrzęzło w zrobionych przez nią koleinach. Wydostanie stamtąd zajęło nam sporo czasu. Później staraliśmy się nadrabiać te minuty. Na wydmach nie daliśmy rady wspiąć się na jeden z podjazdów. Musieliśmy zawrócić i znów się zakopaliśmy. Następnie już wszystko poszło nam sprawnie i chyba stąd ten nawet niezły wynik. My jechaliśmy spokojnie i równo, mijając po drodze wiele zakopanych samochodów. Widzieliśmy nawet Krzysztofa Hołowczyca. Chcieliśmy mu pomóc, ale stwierdził, że i tak go nie damy rady pociągnąć.
    W związku z wjazdem do Peru cofnęliśmy zegarki o dwie godziny. Fajnie, ten czas się przyda. Ogólnie nie jestem zmęczony. Strasznie cieszę się, że ciągle jedziemy, a samochód jest cały. Natomiast po dotarciu do obozu odczuwam trudy poszczególnych etapów. Dobija mnie ten fesz fesz. Jest w uszach, w buzi, w nosie. Mimo, że mamy kaski, wbija się wszędzie. To strasznie męczy, szczególnie oczy.
    MAREK DĄBROWSKI: Jestem już bardzo zmęczony dziesięciodniową rywalizacją, która daje się fizycznie we znaki. Dzisiaj mocno pobłądziłem na odcinku specjalnym i nadłożyłem sporo kilometrów. To dodatkowo potęguje zmęczenie. Jutro jednak znowu trzeba jechać, będę cisnął, gdyż bardzo chce zobaczyć metę w Limie i to jest mój główny cel.
    JACEK CZACHOR: W tym rajdzie wystartowało wielu czołowych zawodników z różnych dyscyplin. KTM wypuścił motocykl w wysokiej, podobnej do mojego specyfikacji, który jest ogólnodostępny. Stąd tak duża konkurencja i walka o każdą sekundę w czubie stawki. Nie pamiętam takiego rajdu, żeby aż tak wielu zawodników wciąż się ścigało po dziesięciu dniach. Muszę cały czas kontrolować tempo, żeby trzymać swoją pozycję. Dzisiejszy etap rozpocząłem szybko, później zaczęły się wydmy, pod koniec których trochę pobłądziłem. W dalszej części nawigacja również nie należała do najłatwiejszych. Cały czas wszyscy zawodnicy czują oddech konkurencji na tylnym kole i musimy jechać bardzo skoncentrowani."
    ----------------------------------------------
    Wieści z wczoraj:
    Hołowczyc wściekły jak pies... czerwony jak cegła, rozgrany jak piec po wczorajszej awarii...
    Jak Nam wiadomo - polak zaliczył awarię. Nawet idiotyczną awarię, jak to Sam Hołek przyznał, bo inaczej nie można tego nazwać - przez jeden cholerny przewód, taka strata. Tak polak opisał i podsumował, to co wczoraj się wydarzyło:
    "- Drugi raz z rzędu omija mnie podium. Przyczyną był mały przewód od wspomagania układu kierowniczego i jednocześnie hydraulicznego systemu podnoszenia samochodu w razie zakopania w ciężkim terenie. Ten przewód pękł i wypłynął z niego olej, nie miałem wspomagania przez wiele godzin walcząc po bardzo wymagających wydmach. Nie czuję rąk. Nie mogąc skręcać nie byliśmy w stanie ominąć ciężarówek stojących jedna przy drugiej. Stanęliśmy i się zakopaliśmy. Jedna z ciężarówek próbowała nas wyciągnąć, wtedy strzeliła lina i niczym pocisk uderzyła w naszą chłodnicę przebijając ją. Nie mogliśmy nic zrobić, musieliśmy czekać wiele godzin na samochód T4. Dla mnie rajd w zasadzie się już skończył, przyjechałem tutaj by walczyć o zwycięstwo, kiedy Robby Gordon został zdyskwalifikowany byliśmy na 2. miejscu, a tymczasem strata spowodowana tą awarią zniszczyła nasze marzenia. Oczywiście wsiadam jutro za kierownicę i walczę. Będę jechał dla zespołu natomiast ten rajd nie będzie sprawiał mi już tyle radości ? powiedział Krzysztof Hołowczyc." - A tak skomentował to belgijski pilot polaka:
    "- Prawdziwi fighterzy nigdy się nie poddają. W tym rajdzie już prowadziliśmy, osiągnęliśmy również zwycięstwo etapowe, teraz przydarzyła nam się awaria. Wiemy, że ta awaria nie jest z naszej winy i to jest bardzo frustrujące. Jesteśmy jednak cały czas w rajdzie. Jutro musimy się skoncentrować na drodze i wiemy, że to będzie trudne. Ale taki jest sport, mamy 21. pozycję startową i jedziemy dalej ? dodał Jean-Marc Fortin."
    Cóż. Jak już wcześniej podkreślałem - trzeba trzymać kciuki i już. I byle do mety, nic więcej.
    -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap 11 - Arica > Arequipa
    Zapowiedź 11 etapu prowadzącego z Aricy - Arequipy. Etap będzie liczył sobie 171 km dojazdówki i 534 km OS dla motocykli i quadów, 120 kilometrów dojazdówki dla samochodów i ciężarówek oraz 478-mio km OS dla samochodów a także 432 km OS dla ciężarówek. "Podczas 11 etapu z Aricy do Areqiupy rajd wkroczy na terytorium Peru. Trasa podzielona jest na dwa odcinki specjalne (534 dla motocykli i 478 dla samochodów). Dodatkowo na motocyklistów czeka etap maratoński. Oznacza to, że zostanie dla nich wytyczone specjalne obozowisko, na które wstępu nie będą miały pojazdy assistance. Motocykliści nie będą mogli również zmienić ogumienia między etapami."
    11 etap - Harmonogram i rozkład jazdy...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Mapa XI etapu dla quadówowców i motocyklistów:


    http://dakar2012.holek.pl/images/dakar2012...rofil_us-bq.gif

  9. Darth7Vader
    A to pech... "Najprawdopodobniej Kubica pośliznął się na lodzie w miejscowości Pietrasanta, a następnie uskarżał się na ból w prawej nodze, która ucierpiała w lutowym wypadku. Polak został przetransportowany do miejscowego szpitala na badanie kontrolne. Pomimo tego, że w sprawie nie wydano jeszcze oficjalnego oświadczenia przyjmuje się, że po przeprowadzeniu działań lekarskich okazało się, iż doszło do odnowienia złamania w prawej kości piszczelowej. Informację podały przed kilkoma minutami włoskie portale Omnicorse.it oraz Corriere.it."
    Kubica poślizgnął się podczas spaceru.
    Pech Kubicy! Polak złamał nogę.
    Robert chciał się pewnie nacieszyć piękną włoską zimą i tym fajnym powietrzem podczas popołudniowego spaceru, a tu masz. ?Diagnoza dla Kubicy mówi o mikrozłamaniu prawej kości piszczelowej?. - tak na początku, napisała włoska gazeta La Gazetta dello Sport na swoim portalu internetowym. Teraz wyczytałem, że doznał złamania ale nie wiadomo w jak dużym stopniu, gdyż trzeba czekać na diagnozę.
  10. Darth7Vader
    ^ Na pierwszej: Nani Roma, na drugiej: Peterhansel, na trzeciej: De Villiers, na czwartej: Gordon i na piątej: prawdopodobnie Hołek... ^
    No niestety, niestety - Pomimo wcześniejszych dobrych wieści o tym, że duetowi Krzysztof Hołowczyc/Jean-Marc Fortin, udało się usunąć awarię, czyli ten urwany przewód od wspomagania kierownicy ale praktycznie to się okazało, że nie da się prawie za nic w świecie dobrze i co najważniejsze - szybko - jechać, mając taką usterkę. Taki był oficjalny komunikat z ekipy Orlen Teamu, menadżera Hołka, Krzysztofa Kalitowicza: "?Hołkowi udało się wyeliminować awarię na tyle, by móc kontynuować jazdę, układ wspomagania kierownicy jednak nie działał. Załoga jechała dalej, ale niestety, na dużych wydmach oraz fesz-feszu nie da się jechać szybko i skutecznie bez wspomagania. Dlatego trudno sterowalne auto zakopało się na pierwszej dużej wydmie. Przejeżdżający samochód innej ekipy próbował im pomóc, ale w kulminacyjnym momencie zerwała się lina holownicza i Mini wpadło w piaszczysty dół, zakopując się tym razem kompletnie. Do tego uszkodzony został przód samochodu, w tym chłodnica. Teraz załoga czeka niecierpliwie na ciężarówkę T4, która ma ich samochód doholować do mety. Jeśli się to uda, załoga będzie mogła jutro kontynuować ściganie w rajdzie? - Ostatecznie, gdy w końcu przyjechała ciężarówka z kategorii T4 której ekipa, pomogła już polakowi usunąć usterkę na stałe ale nawet jakby chcieli polaka holować do mety, jest to niestety niemożliwe. Taka oto była: "kolejna informacja od Andrzeja Kalitowicza, managera Krzysztofa Hołowczyca: ?Ciężarówka T4 dotarła do unieruchomionej awarią załogi Hołowczyc/Fortin. W tej chwili trwa naprawa uszkodzonych elementów samochodu Hołka, żeby mógł samodzielnie dojechać do mety i ukończyć odcinek. Holowanie samochodu przez 150 km po wydmach jest prawie niemożliwe.?
    3 sygnał na temat awarii u Hołka
    Awaria usunięta ale pewnie strata będzie znacznie większa...



    ^ Rob ma nieciekawą sytuację, lecz - na razie - szala przechyliła się na Jego korzyść. Poczekamy te trzy tygodnie... zobaczymy czy wtedy amerykanin, także będzie się łapał za głowę i drapał myśląc o tegorocznym udziale w rajdzie... ^
    Wcześniej wspomniałem także o amerykaninie, Robbym Gordonie, który zaliczył "postój" na 60 km przed metą. Gordon dojechał do mety z czwartym czasem, lecz ponoć " na wczorajszym etapie skorzystał z nieregulaminowej pomocy technicznej. Konsekwencją miałaby być dyskwalifikacja z Dakaru 2012. Amerykanin odwołał się jednak od decyzji organizatora i dlatego został uwzględniony w dzisiejszej rywalizacji." - Elementem, który został nieregulaminowo wymieniony i w ogóle jest nieregulaminowy, to system pompowania opon, choć także sędziowie sprawdzili silnik Hammera H3 oraz system wentylacji. Amerykanin się oczywiście odwołał od decyzji sędziów, odwołanie zostało przyjęte i zostanie rozpatrzone... w ciągu trzech tygodni(!). A do tego czasu, Gordon będzie mógł dalej Sobie jechać w Dakarze... No wiecie co... Według mnie jest to kolejny wał i znowu mamy pełno kontrowersji. Według mnie, powinna być natychmiastowa dyskwalifikacja, no ale cóż... może po Dakarze odrzucą to odwołanie i skasują wszystkie wyniki amerykanina w rajdzie, czyli w sumie nawet jakby zajął ostatecznie drugie miejsce, to i tak będzie ostatecznie zdyskwalifikowany. No zobaczymy ale jednak decyzja dość dziwna, jeśli chodzi o sędziów i nawet nie wiem czemu, wcześniej na 9 etapie, nie ogłosili takiego komunikatu, jeśli - wiedzieli - że takie coś miało miejsce... chyba, że "wiedzieli" ale dopiero teraz to ogłosili... Coś tu jest nie tak, a ja zwłaszcza ostatnio nie za bardzo polubiłem sędziów, jeśli chodzi o tegoroczny Dakar, bo wiemy co na początku było z quadowcami, co teraz ostatnio, po ósmym etapie jeśli chodzi o motocyklistów - Marca Comę vs Cyrila Despresa, a teraz to... Hołek też powinien zgłosić i się odwołać (jak Despres), bo przez urwany przewód w układzie kierowniczym, stracił bardzo dużo, to i "być może", sędziowie by polakowi "pomogli"... Ale znając Ich, to nawet za czasów wojen napoleońskich, [beeep] pomogli, choć Nasi rodacy wtedy ochoczo walczyli w ich szeregach, a i podczas II WŚ też nie byli lepsi, a i w dzisiejszych czasach, w tej całej UE też się "kokoszą" jak nie wiadomo Kim by byli... Ehhh za dużo "polityki" w tym sporcie, więc nie będę drążył tego tematu, jak krople wody argentyńskie piaski Dakaru...



    ^ "Co On do cholery kombinuje?" - zapewne Peter zagadał do jednego z sędziów... Na razie to "kombinuje jak koń pod górę..." ^
    Dziś "Rob" Gordon był czwarty, ze stratą czternastu minut i 14s, do zwycięzcy Naniego Romy. Hiszpan wczoraj był trzeci, a dziś wygrał, z przewagą dwudziestu jeden sekund, nad liderującym w klasyfikacji generalnej, fracuzem Stepchanem Peterhanselem. "Peter" dziś niewiele był gorszy od Romy ale za to w ogólnej klasyfikacji prowadzi nad Gordonem o 19 minut i 51s. Na pechu Hołowczyca, skorzystał przedstawiciel Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Giniel De Villiers, który dziś za kierownicą Swojej Toyoty Hillux, zajął czwarte miejsce ze stratą siedmiu minut i 44s do Naniego Romy. Piąty dojechał na metę holender, Berhar Ten Brinke w Swoim Mitsubishi Pajero (czyli to samo, którym jedzie Adam Małysz). Dziś także "awansował" rosjanin, Leonid Novitskiy, który jak wcześniej wspomniałem - pomylił drogę i przez to dojechał ze stratą aż trzydziestu jeden minut i 56s na szóstej pozycji. Siódmy był dziś natomiast, portugalczyk Ricardo Leal Dos Santos, który dziś - dosłownie wyskoczył ze swojego Mini All4, aby pomóc polakowi przy naprawie - pewnie coś tam Mu pomógł, lecz był ponaglany aby jechać dalej. W klasyfikacji generalnej, Novitskiy zajmuje piątą lokatę ale ma stratę +2h i 55s, czwarty jest De Villiers ze stratą +1h 1min i 33s., trzeci Gordon, drugi Nani Roma ze stratą 19min. i 5s do Peterhansela. Cóż... z trudem mogę przełknąć ten pech Hołowczyca dziś na etapie, no ale... takie są rajdy - szkoda wielka, że Hołek stracił szanse na podium nawet, bo o to mógł na 101% walczyć, gdyby wygrana w rajdzie była niemożliwa. Cóż, mówi się trudno i zobaczymy, czy Hołek wystartuje do jutrzejszego, jedenastego etapu. Oby wystartował, trzeba trzymać mocno kciuki. <kciuki w górę>
    Dziś Nasz lider Orlen Teamu, miał pecha, za to reszta polaków, już o wiele więcej pozytywów przywiozła ze Sobą na metę 10 etapu - "Adam Małysz i Rafał Marton (Mitsubishi Pajero) byli pierwszą polską załogą na mecie etapu. "Orzeł z Wisły" zanotował 33 czas i awansował na 29 pozycję. Piotr Beaupre i Jacek Lisicki (BMW X5 CC) ukończyli etap na 49 pozycji i w łącznej klasyfikacji zajmują 47 miejsce." - Tutaj tylko można pogratulować udanej jazdy obydwóch załóg i tyle. Na pewno gdy Hołowczyc się zjawi w obozie, to Wszyscy będą Go pocieszać. Nawet ten cały Karolak... No i jeszcze ofc muszę wspomnieć o drugiej załodze RMF Caroline Teamu, lecz na razie nie mogłem znaleźć Ich wyniku nigdzie, więc zupdate-uje to jutro.



    ^ "Jeż" dziś na szóstkę... ^
    "Rafał Sonik, jedyny Polak wśród quadowców, notował czasy w okolicach 7. miejsca. Na WP3, WP4 i WP5 był nawet szósty i tracił niewiele ponad 14 minut. Niestety następna sekcja nie poszła najlepiej Polakowi. Niewykluczone, że gdzieś zabłądził, ponieważ następny punkt pomiarowy osiągnął ze stratą 46 minut do lidera. Mimo tego linię mety przekroczył na 6. pozycji, 51 minut za Tomasem Maffei." - Polski zawodnik spadł na piątą pozycję w nieoficjalnej klasyfikacji. Do Ignacio Casale (Yamaha Raptor) Sonik traci pół minuty.
    "Jeż" trochę się pogubił ale dojechał jako szósty






    ^ Oto Ten hiszpan, Joan Barreda Bort, który dzisiejszą wygraną X etapu, rozdzielił nieco kłócących i "bijących" się, francuza Cyrila Despresa oraz rodaka Borta, Marca Comę. Gratulacje tym bardziej zasłużone, ponieważ dla Borta, jest to drugi udział w Dakarze - w tamtym roku był 57-my, a w tym obecnie plasuje się na 13-tej pozycji w generalce, więc spory spory plus. ^
    No to tutaj wcisnę motocyklistów. Wygrał wspomniany wyżej, Joan Barreda Bort wyprzedzając o minutę i 32s Marca Comę, a o trzy minuty i 39s, Despresa. Pokonał On duet kierowców zespołu KTM, który do tej pory narzucał tempo w rajdzie. "Drugi na mecie etapu był Marc Coma (KTM 450). Hiszpan był szybszy o przeszło dwie minuty od swojego głównego rywala Cyrila Despresa (KTM 450). Liderem rajdu pozostaje Francuz, ale jego przewaga nad Comą zmalała do zaledwie 20 sekund. Z pierwszej piątki wypadł Paulo Goncalves (Husquarna Rally 450RR). Portugalczyk był najszybszy na pierwszym międzyczasie, ale później już systematycznie tracił. Na jego miejsce wskoczył Słowak Stefan Svitko (KTM 450).
    Na dwudziestej pozycji finiszował Jacek Czachor (KTM 450). Polak awansował na czternastą pozycję w klasyfikacji motocyklistów. Marek Dąbrowski (KTM 450) był na mecie 46 W klasyfikacji łącznej plasuje się na 34-tej pozycji." - Strata Czachora to +3h:40min i 48s, a Dąbrowskiego 07h i 26 minut z posiadaną 15 minutową karą. Tutaj co poniektórych rzeczy, dziennikarze z tvp jakoś omijają, a powinni nieco dokładniej dawać, choć może to i specjalnie, aby kibice - tacy, jak ja - głębiej zajrzeli i sprawdzili jak to jednak się tam wszystko działo, co chyba dodaje pewnych "smaczków" związanych z śledzeniem tak wielkiej imprezy - (a raczej wydarzenia) sportowej, jaką jest niewątpliwie Dakar.
    Młody hiszpan wygrywa X Etap, Czachor 20-ty, Dąbrowski 46-ty
    34 Rajd Dakar 2012 - Klasyfikacja generalna po X Etapach - Motocykliści
    4 Rajd Dakar 2012 - Klasyfikacja generalna po X Etapach - Samochody
    4 Rajd Dakar 2012 - Klasyfikacja generalna po X Etapach - Ciężarówki
    4 Rajd Dakar 2012 - Klasyfikacja generalna po X Etapach - Quady



    ^ Szarża Naszych wschodnich sąsiadów na holendrów... ^
    Po wczorajszym pechu, czeskiej Tatry ale Jej załodze nic poważnego się nie stało, dziś Inni Nasi sąsiedzi, rozdawali karty, w tej "rosyjskiej ruletce", wśród ciężarówek. Dziś obie ekipy Kamazów rządziły na całym etapie. "Odcinek specjalny rozpoczął się podobnie do poprzednich. Prowadzenie objęły turkusowe ciężarówki Iveco i dyktowały tempo konkurencji. Pierwszy był Stacey, dalej de Rooy. Zawodnikami, którzy podjęli walkę byli Artur Ardawiczus i Andriej Karginow, reprezentanci Kamaza. Rozpoczęli pościg za holenderskim konwojem i zajmowali kolejno trzecią oraz czwartą pozycję. Na WP5 Ardawiczus odnotował spadek o dwa miejsca. W następnej sekcji błąd nawigacyjny popełnili reprezentanci Petronas Team de Rooy Iveco i załoga Kamaza o numerze 533 wysunęła się na prowadzenie z przewagą czterech i pół minuty. Na końcówce oesu przyspieszył również drugi kierowca Kamaza ? Andriej Karginow, który na siódmym punkcie pomiarowym odnotował trzeci czas. Ostatnia sekcja to ucieczka Kamazów. Pierwszy na mecie zameldował się Adawiczus, a drugi Karginow. Za nimi dojechał de Rooy ze stratą 2.23 minuty, dalej Biasion (+5.42), a pierwszą piątkę zamknął Pep Vila (+11.39)." - Artur Ardawiczus/Aleksiej Kuzmicz/Nurłan Turłubajew (kazach/rosjanin/kazach nr. 533) zajmują w generalce trzecią lokatę, a rosjanie, Andriej Karginow/Igor Diewiatkin/Andriej Mokiejew też w Kamazie 4326 (nr. 509) są na piątej lokacie. Robert Szustowski w Swoim Unimogu U400 dziś był 24-ty a Józefa Baran coś nie widzę, więc też trzeba będzie poczekać na wynik. Szustowski w generalce po X etapach zajmuje 25-tą lokatę.
    Uff... To by było na tyle. Następne wpisy pojawią się, gdy emocje opadną i spodziewajcie się tam, co ważniejszych informacji.



    ----------------------------------------------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE IX ETAPU:



    Krótko i na temat...



    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Etap rozpoczęliśmy z problemami ze zbyt wysoką temperaturą. Było to około 5 kilometrów po starcie, na długich prostych, gdzie nie nadwyrężaliśmy auta, nie powinno się tak dziać. Mieliśmy 117 stopni i musiałem zdecydowani zwolnić. Jechaliśmy początek bardzo szybko, jednakże czujnie, aby nie przegrzać jednostki. Często puszczałem i dodawałem gazu i było ok. Kiedy skończyliśmy pierwszą część OS-u, dolaliśmy półtora litra wody i dalej spokojnie pojechaliśmy. Na dwadzieścia kilometrów przed metą strzeliliśmy jednak dacha. Szukaliśmy właściwej drogi. W momencie, gdy ją znaleźliśmy, zacząłem gwałtownie skręcać. Tam był jednak bardzo duży trawers, z którego zaczęliśmy zjeżdżać. Bałem się wyprostować auto, bo gdybym postawił je pionowo, pojechalibyśmy jeszcze jedno piętro niżej. Problem w tym, że nie było go widać i jeśliby go tam nie było, historia mogłaby się źle skończyć. A tak, zrolowaliśmy na dach i zostaliśmy na boku. Zaczęli pomagać nam kibice oraz jeden z motocyklistów i udało nam się postawić samochód na koła. Oczywiście straciliśmy sporo i oddaliliśmy się od lidera w generalce. Był to jednak dobry OS, nawiązaliśmy walkę z Peterhanselem i dobrze, że jesteśmy na mecie.
    ADAM MAŁYSZ: Wczoraj dostałem pozwolenie na chwilę szaleństwa. Na karkołomnym zjeździe do mety w Iquique mogłem rozpędzić rajdówkę do prędkości maksymalnej. Ten zjazd okazał się zarąbisty. Jak już w połowie Rafał popuścił mi cugli, mogłem sobie jechać tak, jak chciałem i ile się dało. Ogólnie etap uważam za udany. Pierwsza część była bardzo trudna. Znów mnóstwo fesz feszu. Ciężko się w tym jedzie, tym bardziej między ciężarówkami. Z kolei o ostatnich 100 kilometrach wszyscy mówili, że będą to trudne, wysokie wydmy. Mnie jechało się świetnie, bez przygód. Na dojazdówce przeżyliśmy szok, widząc wywróconą ciężarówkę Lopraisa. (czeska Tatra) Znamy go, przyjeżdżał trenować do nas na poligony. Wiemy, że Ales wyszedł z kabiny o własnych siłach, ale jego mechanik i nawigator zostali przeniesieni do helikoptera na noszach. Cała załoga jest w szpitalu. Nieswojo się czuję, bo przyjaźnimy się i razem trenujemy. Mamy nadzieję, że nic im się nie stało.
    ALBERT GRYSZCZUK: To był bardzo trudny etap. Gratulacje dla każdego, kto go ukończy. A podwójne dla tych, co dokończą go w nocy. Nieprzyjemne było pierwsze kilkaset kilometrów. Trasa prowadziła po kamykach, pod którymi znajdował się miękki piasek. Kupę aut się tam gotowało. My też mieliśmy problemy z temperaturą, ale ponieważ najważniejsza jest meta, pozwoliliśmy sobie na kilka przerw na chłodzenie samochodu. Wpadliśmy do rowu, ale straciliśmy tylko kawałek zderzaka, mało istotny dla samochodu fragment plastiku. Wysoko w górach jechaliśmy w fesz feszu. Nagle zapalił się alarm ostrzegający o stojącym w pobliżu innym aucie. Okazało się, że jest ono 3 metry przed nami. Gwałtownie zahamowałem i skręciłem, wpadając do takiego samego rowu, tylko że z prawie zerową prędkością, więc straciłem tylko kawałek zderzaka, a oni stracili przedni napęd. Nie zazdroszczę. Ocean i dakarowy obóz w dole. Pięknie to wyglądało. Niestety, jechaliśmy bez prądu, więc się spieszyliśmy. Ponosimy konsekwencje spędzenia dnia wolnego na wydmach, a nie w serwisie. Rzeczy, których wtedy nie wymieniliśmy, zaczynają siadać.
    JACEK CZACHOR: Dużo jechałem w kurzu i bardzo mocno pilnowałem nawigacji, która okazała się dzisiaj moją dużą przewagą. Początek etapu to przeprawa przez dość trudną rzeczkę. Odcinek bardzo techniczny, szybki i kręty. Było też wiele partii z nawierzchnią fesz-fesz, ale ogólnie dobre tempo.
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap X - Iquique > Arica
    "10 etap to przejazd z Iquique do Aricy. Etap ma 694 km (OS 317km). Na rajdowców czekają głównie wydmy i ciężka nawigacja. Na koniec rywalizacji zawodnicy będą musieli pokonać nawierzchnię pokrytą zdradliwym piachem fesz-fesz."
    Harmonogram



    Youtube Video -> Oryginalne wideo

  11. Darth7Vader
    ^ Dziś cała czwórka pędziła tak jakby Im się wszystko z tyłu - dosłownie - "paliło" i każdy się spieszył aby być pierwszym na mecie. Cóż - Hołek trochę przeholował... (przehołkował ) ^
    Trochę się spóźniam z wpisem ale ostatnio coś chodzę "nie w sosie" i w ogóle jestem skołowany... więc dzisiejszy wpis będzie z opóźnieniem ale za to następne będą już na bieżąco... Co się wydarzyło na dziewiątym etapie? Oj sporo sporo... Znowu muszę zacząć po kolei, bo inaczej się nie da po prostu aby nie było zamieszania. Wczoraj, amerykanin Robby Gordon był drugi na mecie ze stratą ledwie 5 s do hiszpana Naniego Romy. Dziś natomiast, to Gordon wygrał etap z przewagą 8 minut i 37s nad Romą. Drugi na mecie dzisiejszego etapu, był Stephan Peterhansel, który wczoraj był na czwarty na mecie. Słynny "Peter", stracił minutę i 38s do Gordona, odpowiednio na poszczególnych way pointach będąc na: pierwszym (wp1), trzecim (wp2) i drugim (na wp4) miejscu, ponieważ po wp4 aż do mety utrzymał drugą lokatę. Trzeci dziś był, wywołany na początku, hiszpan Joan Nani Roma, który na wp1 był 5-ty, na wp2 7-my a od wp4 czwarty, lecz przez wpadkę Hołowczyca tuż przed metą etapu, hiszpanowi udało się ostatecznie etap zakończyć na trzeciej lokacie z tą stratą, którą wymieniłem wyżej. Przechodząc teraz do czwartego miejsca, które przedtem było trzecie, czyli do Krzysztofa Hołowczyca, to od razu walnę z mostu - Hołek zaliczył dachowanie, a raczej rolował na ostatniej sekcji, gdy chciał wyprzedzić Peterhansela i obrał złą drogę, gdy chciał ominąć jeden z trawersów. Ich Mini zsunęło się z wydm i wylądowało na boku, przez co Hołowczyc i Fortin stracili na akcji ratunkowej Swojego Mini All4 stracili 10 minut i stąd właśnie czwarte miejsce na mecie. Tak polak opisał całą wpadkę:
    "Strasznie żałuję, że dosłownie na dwadzieścia kilometrów przed metą zaliczyliśmy rolowanie? ? mówił Hołek w campie. ?Wybraliśmy jedną z niewłaściwych dróżek, a kibice pokazali nam rzekomo tą właściwą. Okazało się jednak, że za szczytem były dwa niespodziewane załamania terenu. Na tych przełomach samochód stracił balans, przerolował i zatrzymał się na boku, od strony pilota. W sekundę wygramoliliśmy się obydwaj z samochodu. Dwaj kibice przyszli nam pomagać, ale we czterech nie mogliśmy postawić samochodu. Dopiero gdy nadjechał jeden motocyklista, dopiero przy jego pomocy udało nam się postawić samochód na koła i ruszyć do mety. Wszystko trwało ok. 8-10 minut i w ten sposób cały dzień bardzo szybkiej, dobrej jazdy poszedł na marne. Na szczęście udało nam się utrzymać trzecie miejsce w generalce. Samachód nie jest specjalnie uszkodzony, poprzelewał się tylko olej, bo długo leżeliśmy na boku. Wcześniej jednak mieliśmy też i kilka fajnych momentów, bo po drobnych błędach nawigacyjnych, kiedy Stephane nas wyprzedził, dwa razy udało nam się go dogonić i wyprzedzić, co nie jest łatwą sztuką. To mi trochę rekompensuje żal zepsutej końcówki dzisiejszego odcinka, bo widzę, że jedziemy bardzo szybko? ? zakończył."
    Hołowczyc zaliczył rolowanie i wylądował na boku Swoim Mini...
    Wyniki IX Etapu





    ^ Katarczyk, Nasser Al-Attiyah, dziś musiał się pożegnać z Dakarem. Drugi koleżeński i w pomarańczowym kolorze, Hammer H3 jedzie dalej. Na pierwszej: "Rob" patrzy na to jak dziś szybko jechał... Na trzecie: "Peter" rozmyśla nad tym jakby tu teraz zacząć się bronić przed "Robem"... ^
    "Dzięki wygranej Gordon powiększył swoją przewagę nad Hołowczycem do ponad 10 minut. Do Peterhansela Polak traci już 16 minut. Sukces Gordona przyćmi nieco wycofanie się drugiego Hummera. Nasser Al-Attiyah musiał zrezygnować z dalszej jazdy po kolejnej z rzędu awarii alternatora. Problem ten pojawiał się już na trasie poniedziałkowego etapu." - Tak jak wcześniej sądziłem, że katarczyk już nie będzie walczył o wygraną, lecz widać, że dodatkowo wyeliminowały Go wszelakiej maści awarie w Jego srebrno-szarym Hammerze H3 Cóż - nie On jeden odpadł przez awarie, a i teraz jestem bardzo ciekaw, w jakiej kondycji jest Hammer Gordona, ponieważ gdyby i u amerykanina zaczęła się cała seria drobnych awarii, byłby to naprawdę ogromny cios dla Niego, zwłaszcza że obecnie jest wiceliderem w klasyfikacji generalnej. Nie kraczmy, bo i wykraczamy...
    Jazda na boku Hołka ale czwarty, Beaupre 35-ty, Małysz 39-ty...



    ^ Jeśli dobrze zgaduję po kształtach samochodu, jest to Pajero Małysza... Chyba... Sami oceńcie... ^
    "Piotr Beaupre i Jacek Lisicki (BMW X5 CC) byli najlepszą z pozostałych polskich załóg w stawce. Krakowski kierowca zanotował 35. czas i awansował na 40. pozycję w rajdzie. Adam Małysz i Rafał Marton (Mitsubishi Pajero) jechali o 6 minut dłużej niż Beaupre co dało im 39. czas i 35. miejsce w klasyfikacji łącznej." - Natomiast Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk (oj coś o Nich ci z tvp nieco zapominają...) dojechali na 64-ty miejscu z czasem 07:55:52s oraz stratą 03:20:31s. W klasyfikacji generalnej, duet Gryszczuk/Krawczyk zajmują siedemdziesiątą pierwszą lokatę ze stratą 12h 02min i 10s oraz karą 10h i 1min. do liderującego Peterhansela.
    Ciekawostka:




    ^ "Peter" troszkę podobny do Himilsbacha. Przynajmniej w tym ujęciu... ^




    ^ Na pierwszej: ciężarówka ekipy rosyjskiej (nr. 523 Ilgizar Mardeev, Vyatcheslav Mizyukaev i Dmitry Sonikov), na drugiej czeska Tatra ^
    Trzeba też nieco urozmaicić wpis, wspominając o tym co działo się u ciężarówek. Wczorajszy etap, wygrała czeska żółta Tatra z numerem 501 za którą kierownicą zasiadali kierowca Ales Loprais, pilot Petr Almasi i mechanik Michał Ernst. Wczoraj cała trójka czechów mogła być z Siebie bardzo zadowolona, gdyż wygrali etap i byli "czarnym koniem" przeciwko ekipie holendra, Gerarda De Rooya w ich Stratorze Torpedo Iveco. "Dzisiaj równie dobrze radził sobie na trasie oesu do Iquique. Na WP1 i WP4 odnotował pierwszy czas. W następnej sekcji został wyprzedzony przez turkusowego Iveco de Rooya i wtedy rozpoczęła się prawdziwa rywalizacja. Na WP7 Ales Loprais tracił zaledwie 3 minut i miał sporo kilometrów przed sobą, by zaatakować. Próbę podjął zaraz za strefą neutralizacji. Niestety na 374 kilometrze ciężarówka nazywana przez zespół ?Księżniczką? wylądowała kołami do góry. Helikopter medyczny szybko przyleciał na miejsce zdarzenia i transportował Alesa Lopraisa, Michala Ernsta oraz Petra Almasiego na biwak. Zawodnicy na szczęście doznali tylko niegroźnych potłuczeń. Niestety to już koniec marzeń dla czeskiej załogi." - Szkoda wielka, że taki pech mieli Nasi południowi sąsiedzi. Dobrze, że ekipie nic się nie stało. Nie śledziłem Ich poczynań na poprzednich etapach, lecz patrząc w statystyki z live trackingu, to czesi radzili Sobie wręcz bardzo dobrze - 1 etap i 5-te miejsce, 2 etap i 8-me, 3 etap i 4-te, 4 etap i 8-me, 5 i siódmy etap 2-gie, no i to zwycięstwo na ósmym. Cóż, widać że nie jedna ekipa dziś miała nie tylko rolowanie. Co do polaków, to Robert Szustowski był dziś 35-ty ze stratą +02:36:51s, Józef Baran dwudziesty dziewiąty ze stratą +02:08:49s i to by było tyle. Szutowski w generalce zajmuje 31-sze miejsce a Baran 33-cie.
    Czeska Tatra też miała rolowanie...
    Całe podium dla ekip Iveco





    ^ Dziś Czachor zaliczył awans i być może w niedługim czasie wskoczy do pierwszej dziesiątki. Na drugiej fotce: Olivier Pain, na trzeciej Marc Coma ^



    ^ Cyril Despres po wczorajszym, potrzebował dziś orzeźwienia i "otrzeźwienia" ale nie za pomocą wody, lecz lepszego miejsca na mecie etapu. Wygrał ale z "pomocą" sędziów. Czyżby więc zadrą w Jego oku (albo solą), miałby być Marc Coma? ^
    No to motocykliści. Po tak dużych emocjach u kierowców samochodów, tutaj także ich nie zabrakło. Najpierw trzeba zacząć od pewnych kontrowersji, które wczoraj miały miejsce - "Cyril Despres (KTM 450) i kilku innych motocyklistów otwierających stawkę w Rajdzie Dakar, na trasie ósmego etapu utknęło w błocie. Pozostali zawodnicy widząc problemy rywali ominęli trudny fragment, zyskując sporo czasu. W wyniku tej przygody Despres przyjechał do mety 17 minut za Markiem Comą (KTM 450) i stracił prowadzenie w rajdzie. Po zakończeniu etapu sędziowie dokonali korekty czasów zawodników którzy mieli problemy z błotnistym fragmentem trasy. Despresowi anulowano przeszło osiem minut straty i w rezultacie przewaga Comy nad Francuzem zmalała do niespełna dwóch minut." - No może i mieli pecha i było trudno ale do jasnej cholery! To JEST Dakar, a nie piaskownica! Inni nie takie mieli problemy przedtem i jakoś Nikt nie "narzekał"! - Wiadomo, że odpadła dotychczas spora ilość motocyklistów, no ale dajcie spokój... Robienie takich wałów to już przesada - francuzi za bardzo chyba chcą wygrać wśród motocyklistów cały rajd i zaczynają takie cyrki odstawiać. Liderujący hiszpan, Marc Coma skomentował to tak:
    "? Odcinek był trudny. Otwierałem trasę i była ona skomplikowana, ale taka sama dla wszystkich. Właśnie taki jest duch rajdu ? radzić sobie z trudnościami trasy i przejechać ją jak najszybciej. Doskonale rozumiem interesy Despresa i nie mam nic przeciwko niemu, jednak ani trochę nie mogę zrozumieć decyzji organizatorów, skoro inni motocykliści tak jak ja, tamtędy przejechali. To tak jakbyś zakopał się na wydmie i zwrócono ci stracony czas."
    "Skarga" Despresa i korekcja czasów z 8 etapu...
    "Wprowadzona przez sędziów korekta czasów ułatwiła zadanie Cyrilowi Despresowi (KTM 450). Francuz najszybciej pokonał liczący 565 kilometrów etap z Antofagasty do Iquique. Marc Coma (KTM 450) był wolniejszy o niemal 4 minuty. Dzięki temu Despres odzyskał utraconą w poniedziałek pozycję lidera. Hiszpan ma teraz dwie i pół minuty straty." - Proszę. Oto co dzieje się, jak takie wały odchodzą. "Wielka szkoda", że np. Dąbrowski nie zgłosił zastrzeżeń, że przez kamienistą pustynię stracił czas i że akurat wtedy odcinek był bardzo trudny... Echh... Na szczęście polacy, nie muszą zachowywać się jak "beczące żaby" i dzisiejszy etap był dla Nich bardzo udany - "Jacek Czachor (KTM 450) miał dziewiętnasty czas i ponownie zyskał jedną pozycję. Po dziewięciu etapach zajmuje 15 miejsce w generalce. Marek Dąbrowski (KTM 450) dojechał do mety na 33 pozycji. W klasyfikacji łącznej awansował do pierwszej trzydziestki." - No. Może Czachor wskoczy do pierwszej dziesiątki ale pewnie nastąpić to może chyba po 12 etapie, bo na razie to 10-tą kolatę w generalce okupuje francuz, Olivier Pain i polak aby mógł go wyprzedzić, musi odrobić z lekko ponad godzinę.



    ^ A tutaj mamy inną rodaczkę Comy, Eulalię Gilbert-Pla Sanz (Nr. 45), która zasiada za kierownicą Gasa EC 450 - dziś hiszpanka była 42-ga na trasie, w generalce zajmuje 46-tą lokatę. ^



    ^ Sonik dziś także jechał jakby Mu się opony "paliły", dzięki czemu był trzeci. Szkoda, że Jego wyniki są liczone w "specjalnej" klasie 3 ^
    Na koniec wrzucę krótką notkę o quadowcach, a raczej o jedynym Naszym quadowcu. Dziś "Jeż" był trzeci. "[...] w klasyfikacji generalnej zajmowałby czwartą pozycję."
    I to by było na tyle...
    ------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE VIII ETAPU:
    Holo-Rolo


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Krótko i na temat
    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Długi odcinek, 477 kilometrów. Było trochę technicznych partii, po których bardzo dobrze mi się jechało. W klasyfikacji generalnej jesteśmy wszyscy rozstawieni bardzo ciasno. W ośmiu minutach zamyka się pierwszych trzech zawodników, a goni nas bardzo mocno Nani Roma. Mamy wszyscy świadomość, że rajd jest w dalszym ciągu nierozegrany. Wszyscy ciśniemy ile się da i zastanawiamy się, co jeszcze pokażą Hummery. Dzisiaj prowadziłem przed ostatnim punktem pomiaru nad Robbym, który mnie doszedł, odkręcił gaz i niemalże odfrunął. Skok zawieszenia w Hummerze ma prawie pół metra. Silnik ma około 100-150 koni mechanicznych więcej niż w Mini i po prostu te samochody jadą niczym czołgi po dziurach. Trzeba jednak z nimi walczyć i podejmiemy tę rywalizację. Za chwilę wjeżdżamy do Peru, nikt nie zna trasy, więc tak naprawdę robi się bardzo ciekawa rozgrywka psychologiczna między nami. Kto ją wytrzyma i nie popełni błędu, będzie na mecie w Limie.
    ADAM MAŁYSZ: Samochód lepiej spisuje się na szutrze. Kręta, kamienista droga to jego środowisko. W takich warunkach fajnie się prowadzi, doganiamy innych. Ale później, na długich prostkach, mimo iż wydaje się, że jedziemy szybko, to inni mają jeszcze szybsze samochody i nas doganiają. Gdy komuś uda się wyprzedzić nas w fesz feszu, najczęściej zatrzymujemy się i czekamy, aż opadnie kurz. Inaczej przez parę sekund niczego się nie widzi, a wtedy można wjechać w dziurę i jest po zabawie.
    RAFAŁ MARTON: Wyprzedziliśmy kilka samochodów i kilka ciężarówek, ale też i nas wyprzedzano. To był trudny odcinek jeśli chodzi o takie rzeczy. Mocniejsze samochody sobie z tym radziły. Nasze autko nie jest zbyt szybkie. Na początku w fesz feszu nie było mowy o wyprzedzaniu. W krańcach drogi leżało mnóstwo kamieni. Później znalazło się kilka miejsc, gdzie można było próbować atakować i to nam się udało. Ale nie martwimy się. Nie startowaliśmy do etapu by go wygrać. Konsekwentnie swoim tempem zmierzamy do mety
    ŁUKASZ ŁASKAWIEC: Z trasy zabrał mnie helikopter ? najpierw jeden, potem drugi przetransportował mnie na lotnisko. Tam byli medycy, którzy mnie opatrzyli. Przyczyną kraksy była awaria. ? Pękła przednia piasta. Po raz trzeci w tym rajdzie odpadło mi koło. Tym razem nie dało się już tego naprawić na miejscu. Musiałem zakończyć ściganie. Mnie też się trochę oberwało, ale będę żył. Gdy wyleciałem przez kierownicę, quad po mnie przejechał. Mam zdartą skórę na nodze i kawałku pleców. Rany zostały oklejone plastrami i obandażowane, przez co trudno mi się chodzi."
    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap 9 prowadzący z Antofagasty do Iquique z króciuteńką 9km dojazdówką ale za to strasznie długim 556-cio km OS-em.




    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  12. Darth7Vader
    ^ "Łoker" musiał się wycofać. Na polu bitwy pozostał tylko "Jeż"... ^
    Dzisiejszy ósmy etap o długości 722km, tak więc była dłuuga i pewnie bardzo męcząca jazda, zwłaszcza z naciskiem na zmęczenie, które pomimo wczorajszego całego dnia odpoczynku, dało się we znaki Wszystkim uczestnikom rajdu. Dziś zacznę może po kolei. Zwycięzcą tego długiego i wiodącego przez bardzo kamienistą pustynię Atakama, był hiszpan Nani Roma, który też "podróżuje" Swoimi Mini All4 Dziś hiszpan zaczął spokojnie - bo od trzeciej lokaty na way point 1 ale potem wskoczył na drugą na drugim way pointcie. Przejeżdżając przez trzeci way point, Roma prowadził i tym samym aż do samej mety nie dał Sobie wyrwać z rąk zwycięstwa. Drugi czas zanotował Robby Gordon (Hummer H3) i dzięki temu awansował na drugą pozycję. - Heh... może się wczoraj podczepił do Hołka i gadał z Nim o tym ósmym etapie przez pewien czas... Czyżby się szykowała "koalicja" przeciwko Stephanowi Peterhanselowi? Nie wiem nie wiem ale patrząc na klasyfikację generalną, stawka się ewidentnie zacisnęła, a w tej stawce jest zarówno Gordon, jak i Hołowczyc. No może jeszcze dorzućmy Naniego Romę, który plasuje się na 4-tej pozycji w generalce i traci 12 min. i 27s. Gordon, dzięki dzisiejszej drugiej lokacie w etapie, wskoczył na drugie w generalce i traci 7 minut i 36s do Peterhansela, który to dziś w etapie, był czwarty (zaliczył małą awarię...) - niby można powiedzieć, że te prawie 8 minut przewagi francuza nad amerykaninem, to "dużo" i bezpiecznie ale to przecież Dakar... tutaj takie straty łatwo zniwelować. Przejdźmy do trzeciego miejsca - dziś tą lokatą musiał się zadowolić Krzysztof Hołowczyc - ze stratą 2 minut i 4s do Romy na etapie, zaliczył mały spadek w generalce i zajmuje trzecie miejsce ze stratą 7 minut i 48s. Spadek jest ale 12s do Gordona, to nic w porównaniu z minutowymi stratami, jakie można mieć w rajdzie. Pewne jest jedno - w rywalizacji o wygraną, na pewno nie ujrzymy katarczyka, Nassera Al-Attiyaha, który obecnie w klasyfikacji ogólnej, zajmuje szóstą lokatę ze stratą 45min. i 25s., przez co szanse na wygraną czy nawet na podium, dawno minęły - nawet na którymś etapie, Nassar przyznał - po tym jak zaliczył spore straty - że już jedzie bardziej dla funu, niż rywalizacji, pomaga Innym kierowcom, itd., etc. Na piątej lokacie w generalce po 8 etapach, plasuje się Giniel De Villier ze stratą 37 min. i 45s., co też zalicza się powoli do "przepaści". Ogólnie - dziś był najdłuższy i najszybszy etap. Nawet nie zauważyłem, jak szybko minął. Oby było jeszcze kilka takich etapów, to będzie ciekawie.
    "Adam Małysz (Mitsubishi) ukończył etap na 40. pozycji, co dało mu 37. miejsce w klasyfikacji generalnej. Piotr Beaupre (BMW X5 CC) miał 54. czas i w klasyfikacji łącznej awansował na 48. miejsce. Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk (Mitsubishi) dotarli do mety na 61. pozycji i zajmują 74. pozycję w generalce." Jeszcze krótko o ciężarówkach - po wczorajszym etapie, w generalce, Robert Szustkowski wyprzedził Grzegorza Barana i zajmuje 38. miejsce. Baran plasuje się o dwie pozycje niżej. Dziś Szustowski był 47-my, a Baran 36-ty - co daje Im odpowiednio 38-me i 40-te miejsce. Z ciekawostek dodam, że wśród innych ekip ciężarówek, mamy bułgarską, której kierowca ma na nazwisko Vasilevski, czyli bardzo podobnie brzmiące do Naszego piłkarza Marcina Wasilewskiego. Cóż... może jak Wasilewskiemu nie wyjdzie w futbolu, to spróbuje swoich sił w rajdach? xD Mniejsza o to...
    Hołowczyc zepchnięty na trzecie miejsce ale w czołówce...




    Teraz nieco złych i pechowych wieści. Jak przedtem tu napisałem, Nasz quadowiec, Łukasz "Łoker" Łaskawiec, zaliczył wywrotkę i "skasował" Swoją Yamaszkę - "Reprezentant RMF Caroline Team wywrócił się w okolicach 130-go kilometra odcinka specjalnego. Zawodnikowi na szczęście nic się nie stało, ale quad ma urwane koło i rozbity bak. Prawdopodobnie to koniec Dakaru dla Łukasza." - wtedy, po druigm way pointcie, polak był ósmy, ale niestety - uszkodzenia quada były na tyle poważne, że musiał się On wycofać z rajdu, zostawiając Samego na argentyńskim polu bitwy, Rafała "Jeża" Sonika. "- Tym razem pękła mi przednia piasta, urwało mi się znowu przednie koło. Niestety, nie udało mi się już tego naprawić. Jestem trochę poobijany, ale cały - przekazał." - do tego doszło przebicie zbiornika paliwa i ostatecznie polaka przetransportował do obozu śmigłowiec. I jak na przekór wszystkiemu i w sumie jako dzieło przypadku... Na ósmej pozycji dojechał Rafał Sonik (ATV Polska) ze stratą blisko 42 minut do Argentyńczyka Alejandro Petronelliego (Yamaha Raptor 700), który jest liderem po ośmiu etapach." - No patrz no... tak jakby Sonik dziś, przejął "sztafetową pałeczkę" od Łaskawca, no masz ci los...
    - Z polskiej ekipy quadowców pozostałem sam. Ale nie poddam się i dowiozę biało-czerwoną flagę do mety, a przynajmniej postaram się, bo jak widać, na Dakarze wszystko może się zdarzyć. Jestem pełen nadziei. Jeśli wszystkie etapy do końca będą takie jak dzisiejszy, to do zobaczenia w Limie - powiedział Sonik" - Cóż. Oby Nasz "Jeż" pędził do mety równie szybko, co ten oryginalny.
    Po "Łokerze"...
    Łaskawiec wycofuje się z Dakaru!
    "Łoker" znów urwał koło ale na tym się nie skończyło...




    U motocyklistów natomiast sporo się działo za plecami liderującego Marca Comy - "Za plecami Katalończyka sporo się działo. Na WP1 tuż za nim trzymał się Pain (+38 s) i Botturi (+56). Na kolejnym punkcie pomiarowym na drugie miejsce wskoczył Faria (+2.19), a trzecie Verhoeven (+2.57). Ruben Faria jadący KTMem spadł na WP3 na trzecie miejsce, jednak na następnym pomiarze powrócił za Comę i utrzymał drugie miejsce do mety. Trzeci na koniec etapu zameldował się Helder Rodrigues. Cyril Despres mimo wpadki na początku oesu, szybko zaczął odrabiać straty. Z każdym punktem pomiarowym piął się coraz wyżej i ostatecznie etap ukończył na 14. pozycji tracąc do zwycięzcy ponad 15 minut. Coma, najdłuższy 417-sto kilometrowy oes do Antofagasta pokonał w czasie pięciu godzin i trzech minut. Był liderem od samego startu i z każdym punktem pomiarowym powiększał swoją przewagę. Jego najgroźniejszy rywal Cyril Despres wpadł w błoto na początku odcinka i poświęcił blisko 15 minut na wydostanie się. Tym sposobem stracił prowadzenie w Dakarze 2012 na korzyść Marca Coma, który wypracował sobie ponad dziewięciominutową przewagę nad Francuzem!"
    Marc Coma w Dakarze, jak Justyna Kowalczyk w TdS...
    Jacek Chachor (KTM 450) ukończył sobotni etap na 24. miejscu. Kapitan Orlen Team awansował dzięki temu na 16. pozycję. Marek Dąbrowski finiszował na 38. pozycji i zajmuje 35. pozycję w klasyfikacji łącznej, a przypomnieć trzeba, że wczoraj Dąbrowski Sam sobie narobił "kontuzję" kolana. Czachorowi pewnie także Jego wcześniej poobijany nadgarstek dawał o sobie znać. Ale ważne, że jadą dalej i że jest OK.
    Motocykliści Orlen Teamu, pomimo "przygód", dalej jadą w Dakarze...







    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



    WOŚP na Dakarze
    34 Rajd Dakar - 8 etap: Copiapo > Antofagasta. Jednym słowem: pełno kamieni, więc odmiana zamiast piachu, który był na siódmym etapie.
    "Podczas ósmego etapu, liczba pretendentów do tytułu zostanie zredukowana do małej garstki, ale mimo dużej liczby kilometrów do przebycia, nie powinny powstać decydujące odstępy pomiędzy pozostałymi zawodnikami. Podczas dzisiejszego odcinka specjalnego, wróci zawrotne tempo rywalizacji. Na kamienistych trasach do Antofagasty można rozwijać duże szybkości, ale nie powinno to przeszkodzić zawodnikom w podziwianiu pięknych widoków."
    Zapowiedź VIII Etapu
    Harmonogram (+4h różnicy między czasem lokalnym w Chile a Polską):

    Dojazdówka:

    Samochody: 245km - 07:55 > 10:35
    Motocykle: 245km - 07:55 > 10:35
    Ciężarówki: 245km - 05:42 > 07:47
    Quady: 245km - 05:42 > 07:47

    OS:

    Samochody: 477km - 10:40 > 15:20
    Motocykle: 477km - 10:40 > 15:20
    Ciężarówki: 477km - 07:52 > 13:07
    Quady: 477km - 07:52 > 13:07

    Odcinek dojazdowy - 245 km
    Odcinek specjalny - 477 km

    Harmonogram jazdy wkrótce, live tracking także...?
  13. Darth7Vader
    ^ "O cholera!" - pewnie krzyknął w myślach Hołek, choć słowa cisły Mu się na usta ale tego nie zrobiły... No i "szydło wyszło z wora..." A tak btw - widać śnieżnobiałą biel na ubraniu polaka i akurat trzymał je w rękach tak, że wyszła "flaga' i to poprawnie "powieszona" w pionie... Hmmm... W końcu dziś Kowalczyk wygrała Tour De Ski... ^



    ^ A cóż to? Czyżby Hołowczyc coś kombinował z członków ekipy X-Raid, przeciwko francuzowi, Stephanowi Peterhanselowi? Nie wiem nie wiem... ale widać, że obecność fotoreportera, nieco rozdrażniła Hołka... Hmmm... Coś z tego wyjdzie na ósmym etapie, jakieś "szydło z wora" na pewno... Ale ciii... i jazda stąd! ^





    ^ Druga fotka: Mini rozebrane dosłownie do gołej rury, można rzec. Na trzecie: Widać, że chyba z "milion" części i podzespołów wala się dosłownie tu i ówdzie, a trzeba to jakoś poskładać do kupy, co nie? Na pierwszej: Dlatego potrzeba aż tylu narzędzi... W oddali widać, żółte Mini hiszpana Joana Nani Romy, które także zostanie wypicowane na ósmy etap, jak Mini Hołka oraz pozostałe Mini w teamie X-Raid... ^





    ^ Jak widać... przegląd generalny Mini, którym ściga się Hołowczyc, robi wrażenie ale jednocześnie widać, że to sporo pracy przy tym wszystkim no i trzeba się uwinąć przed kolejnym etapem... ^






    ^ Po relaksacyjnym masażu i energetycznym dopalaczu, Hołowczyc mógł być w pełni wyluzowany i uśmiechnięty. A jeśli dobrze widzę, to dziewczyna, która masuje Hołka, ma prawdopodobnie takie same okulary, jakie miał Kubica, gdy jeździł w BMW Sauber, czyż nie? Pewnie tak, bo w końcu w każdym z Mini, jest zamontowany silnik właśnie od BMW... ^
    "W niedzielę ma miejsce dzień przerwy w Rajdzie Dakar. Zawodnicy regenerują siły, po przejechaniu połowy najtrudniejszego na świecie maratonu rajdowego. Tego dnia na biwaku pojawia się Szymon Ruta, zawodnik ORLEN Team startujący na co dzień w rajdach płaskich. Krzysztof Hołowczyc poświęci Rest Day na regenerację sił. Jak mówi wicelider klasyfikacji generalnej nie można się jednak zbyt mocno rozluźnić, by nie stracić koncentracji.
    - Zawsze najwięcej wypadków, w szczególności wśród motocyklistów, zdarza się po dniu przerwy. Trzeba więc zachować czujność i nie można się zbytnio rozluźnić. Dzisiaj mogliśmy dłużej pospać, będę też chodził, zwiedzał miasto i odpoczywał ? mówił Krzysztof Hołowczyc.
    Na biwaku w dniu przerwy pojawił się Szymon Ruta. (to chyba On widoczny na zdjęciu z Hołkiem...) Zawodnik startujący do tej pory w rajdach płaskich w cyklu Rajdowych Mistrzostw Europy był zachwycony atmosferą Dakaru i organizacją rajdu.
    - Chyba marzeniem każdego kierowcy, również moim, jest przejechanie Rajdu Dakar. Jeśli miałbym to zrobić musiałbym podjąć wyzwanie sportowe na najwyższym poziomie. Ten rajd robi niesamowite wrażenie. To olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne i wyzwanie dla kierowców. Rajdowcy przemierzają długie odcinki specjalne w ekstremalnych warunkach, podczas których wymagana jest wielogodzinna koncentracja. Jestem pełen podziwu dla mich kolegów z ORLEN Team i kibicuję im do ostatniego kilometra ? komentował Szymon Ruta.
    Dotychczas z 34. Rajdu Dakar odpadły 92 załogi. Najwięcej wśród motocyklistów ? 47."
    The Rest Day dla Orlen Teamu...
    "Adam Widomski: Wczorajszy odcinek dał Wam mocno w kość?
    Rafał Marton: Tak, to była prawdziwa masakra. Gdyby nie kłopoty ze skrzynią biegów, pewnie bylibyśmy na mecie dużo wcześniej, ale nie wszystkie biegi wchodziły i wielokrotnie musieliśmy stawać i pchać samochód, który kopał się przy stromych podjazdach.
    Widomski: Jak oceniasz początek przygody z Dakarem? (do Małysza):
    Małysz: Wbrew pozorom chyba najtrudniejsze były pierwsze dni. Dokładnie dwa pierwsze dni. Byłem rozregulowany, temperatura dawała mi w kość, musiałem się do tego przyzwyczaić. To była kwestia aklimatyzacji, lubię gorąco, ale tu było nie do wytrzymania. Teraz jest już OK, wszedłem w rytm.
    Widomski: Wczoraj nie miałeś dosyć?
    Małysz: Nie, gdyby nie ta skrzynia, byłoby super. Ogólnie jestem w bardzo dobrym nastroju i pozytywnie patrzę dalej, jest świetnie, z perspektywy czasu nawet te trudne dni były fajne. Mamy dobre nastroje i to jest najważniejsze. Wbrew pozorom, jak wcześniej mówiłem, trudniej było mi przetrwać te pierwsze, zdecydowanie krótsze odcinki, niż sobotni, który miał ponad 400 kilometrów.
    Widomski: Wynik na razie jest rewelacyjny, wszyscy jesteśmy pod dużym wrażeniem, przecież jesteś dakarowym debiutantem.
    Małysz: Dzięki za dobre słowa, staramy się jak możemy."
    Wywiad z Małyszem-Martonem po półmetku Dakaru...
    -----------------------------------
    PODSUMOWANIE VII ETAPU:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    I na koniec, znów Karolak... tym razem z siódmego etapu, więc się zaaktualizował...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  14. Darth7Vader
    ^ Dziś Nas lider w Orlen Teamie nie miał lekko, lecz dobrze, że to już połowa rajdu. Teraz z każdymi kolejnymi kilometrami będzie lepiej... ^
    Po wczorajszej przerwie, która była efektem odwołania szóstego etapu, ze względu na ciężkie warunki pogodowe - min. śnieg - dzisiejszy siódmy okazał się już półmetkiem tegorocznego Dakaru. Jak spisali się polacy? Ano Krzysztof Hołowczyc był czwarty ze stratą 14 minut i 57 sekund, do dzisiejszego zwycięzcy, Nassera Al-Attiyaha. Dla Hołka dzisiejsza jazda to była istna sinusoida, jeśli chodzi o poszczególne miejsca na każdym z way pointów - najpierw polak prowadził na WP1 potem spadł na 7 miejsce, na trzecim WP był oczko wyżej czyli szósty a na czwartym WP już dwa oczka, czyli na piątym. Na WP 5 ponownie spadł daleko, bo na ósmą lokatę, a na WP6 ponownie powrócił na piątą. Od WP7 Hołek wskoczył na czwarte miejsce i taką lokatę dotrzymał do samej mety. Tak oto polak podsumował jakże trudny dzisiejszy przejazd:
    "- To był naprawdę ciężki etap i choć nie udało się powtórzyć przedwczorajszego wyniku to w sumie jestem zadowolony ze swojej jazdy, chociaż też trochę na siebie wściekły, bo złapaliśmy dwie gumy, więc ładnych parę minut uciekło. Wspaniale zachował się Ricardo Leal dos Santos, bo oddał mi swoje dwa koła, gdy zostaliśmy bez zapasu. Jestem pod ogromnym wrażeniem szybkości Hummerów. Gdy mijał mnie Gordon, jak zmieniliśmy koło, to jakby przeleciała koło nas rakieta. To prawdziwe potwory! Mają jakąś nieprawdopodobną moc i jak dalej będą tak odrabiać straty, to szykuje się walka o każdą sekundę. Jutro dzień przerwy, więc trzeba obmyśleć dobrze taktykę na drugą połowę rajdu.- powiedział Krzysztof Hołowczyc"
    Ale i tak należą się Mu gratulację! Obecnie duet Hołowczyc/Fortin, zajmują drugą lokatę za słynnym "Peterem" czyli Stephanem Peterhanselem, który dalej lideruje w klasyfikacji generalnej rajdu. Hołek traci do francuza 11 minut i 22s., tak więc wiceliderstwo utrzymane i być może na mecie będzie to znakomity wynik, w porównaniu do zeszłorocznego, piątego miejsca, które polak zajął w Dakarze. Oczywiście na pewno nie obejdzie się bez emocji w drugiej połowie rajdu, tak więc walka o wygraną będzie zacięta i są szanse na wygraną, lecz nie będzie to łatwe. "Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu", póki co. Poczekajmy, śledźmy, zobaczymy... Trzeba trzymać kciuki i siedzieć cicho, aby się udało. A na razie... odpoczynek czyli Rest Day - Dzień Odpoczynku ale takiego, że będzie coś więcej niż łyk wody i kęs z kanapki. Na pewno cały Orlen team, załogi ciężarówek i quadowcy, a także obie ekipy RMF Caroline teamu, na pewno zrobią wspólną imprezkę aby móc porządnie wypocząć.



    No "Hołek"! Dawaj te pasy i wypad z auta, boś tam pewnie "napaskudził" papierkami po cukierkach! Idź gdzieś usiądź, strzel Sobie energetycznego drinka i odpocznij.



    ^ Oj Krzychu Krzychu... coś niechętnie stamtąd wychodzisz... Potem Sobie jeszcze się nasiedzisz, aż będziesz miał dość na ten rok. Na razie wyskakuj na odpoczynek... ^
    Trzeci na metę zameldował się wspomniany wcześniej "Peter". Peterhansel był odpowiednio szósty, drugi, dwa razy pierwszy i trzeci na poszczególnych way pointach. Od 7-mego WP był drugi i tak dojechał do mety, lecz o 23s wyprzedził Go, amerykanin Robby Gordon i francuz ostatecznie był dziś trzeci na mecie ze stratą 7 minut i 53s. Gordon był drugi, z czasem 7:30s do drugiego Hammera H3, prowadzonego przez katarczyka Nassera Al-Attiyaha. Gordon był odpowiednio: 42-gi, 11-ty, 9-ty, 8-my, 1-szy, 4-ty i 3-ci w takiej kolejności na poszczególnych WP a od WP7 był nadal trzeci, lecz jednak udało się jakoś amerykaninowi wprzedzić francuza i urwać gdzieś te 13s i ostatecznie być drugim. Nasser Al-Attiyah wygrał dzisiejszy półmetek i też miał sinusoidalną kolejność na way pointach: 16-ty, 6-ty, 3-ci, dwa razy drugi, 1-szy i od WP także 1-szy, czego nie oddał aż do mety. Katarczyk tym samym poprawił się po poprzednich dwóch etapach, lecz w klasyfikacji generalnej, zajmuje 6-te miejsce. Robby Gordon w generalce jest trzeci, a Joan Nani Roma czwarty - hiszpan dziś na etapie był piąty. Giniel De Villiers dziś był szósty i zajmuje w generalce 5-tą lokatę, a rosjanin Leonid Novitskiy dziś był ósmy, lecz w generalce jest siódmy. Portugalczyk Ricardo Santos, dziś był przed rosjaninem na 7 pozycji, a w klasyfikacji generalnej jest ósmy za Novitskim. Ogólnie - przemieszanie totalne jak na półmetek rajdu, więc tylko czekać kiedy się to wyrówna i czy powiedzmy pierwsza trójka odskoczy od reszty i będzie walczyć o wygraną. No zobaczymy...
    UPDATE:
    Dąbrowski zwichnął kolano, Czachor sam Siebie nawigował na trasie...
    Małysz z problemami po zmroku dojechał do mety...
    A jak Małysz po wczorajszym małym dachowaniu? Dziś "Orzeł z Wisły" na szóstym WP był 53-ci.
    "Na szóstym międzyczasie Piotr Beaupre i Jacek Lisicki w BMW X5 CC zajmowali 27. pozycję. Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk (drugie Mitsubishi Pajero) na piątym międzyczasie zajmowali 100. pozycję. Wszyscy są jeszcze na trasie odcinka specjalnego."
    Ciężka jazda dla Hołowczyca
    "Hołek" czwarty, Małysz wspina się na 45 pozycję...
    Znów "lekki kryzys" u Hołowczyca, u Małysza chyba też...
    Piotr Beaupre/Jacek Lisicki, w Swoim BMW X5 byli 46-tym miejscu na mecie etapu. W generalce zajmują 43-cią lokatę. Z ciekawostek powiem, że na Nimi, na 44-tym miejscu plasuje się holender, Tim Corolen, brat Toma Coronela, o którym to wcześniej wspomniałem. Natomiast Francuzka Isabelle Patissier, zajmuje w generalce "oczko" czyli 21-szą lokatę.



    ^ Marc Coma, znów dziś liderował. Hiszpan zanotował najlepszy czas i był szybszy o dwie minuty o Swego kolegi, Cyrila Despresa. Jednak w klasyfikacji generalnej, Coma dalej jest za Despresem i traci do francuza 7 minut i 48s. Zapowiada się więc hiszpańsko-francuska wojna pomiędzy tymi dwoma Panami. Zobaczymy czy Ktoś jeszcze włączy się do tej walki. ^
    Lecimy do motocyklistów. "Jacek Czachor (KTM 450) ukończył sobotni etap na 19. miejscu. W klasyfikacji łącznej Polak awansował na 17. pozycję. Marek Dąbrowski miał dopiero 60 czas i w klasyfikacji łącznej spadł na 37 pozycję." W tytule wpisu, jest napisane, że Marek Dąbrowski miał wypadek ale jest OK i to prawda. Dziś przez tą "wywrotkę" - choć pewnie jutro będzie wiadomo, co się stało, Dąbrowski dziś "dowlókł" się (choć pewnie jechał ile sił w nogach i rękach...) na 60-szym miejscu. Echh... wczoraj się poobijał Czachor ale powiedział wczoraj że jest OK, a dziś "przeskoczyło" to na Dąbrowskiego. Na szczęście nie pojawiły się żadne negatywne informacje dotyczącego jego stanu zdrowia, więc możemy być spokojni.
    "Wywrotka" Dąbrowskiego i polak się poobijał...
    Czachor się poprawia, a Dąbrowski dziś miał pecha...
    Marc Coma najszybszy ale dalej goni za francuzem...




    ^ Łukasz "Łoker" Łaskawiec w akcji. Dziś "Łoker" był nieoficjalnie drugi na etapie, w generalce byłby 10-ty.
    Rafał Sonik natomiast dzisiaj miał siódmy czas - akurat na siódmym etapie. W klasyfikacji generalnej, kolega Łaskawca, byłby na piątej pozycji. Widać, że Obaj polacy, pomimo problemów i przygód w pierwszej części pierwszej połowy rajdu, są mocni i za to należą się gratulację. Trzymajcie tak dalej do samego końca.
    To by było na tyle. Uff... ja też się cieszę, że to już półmetek...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Ciekawostka:
    Tomasz Karolak "zapiernicza" na Dakarze...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    ^ Pierwszy filmik: VI etap, drugi filmik: IV etap. Trzeci filmik: II etap - uwaga na końcówkę! (żeby nie było... xD) Dobrze, ze Nasi mają własnego kampera... Z tym kokosem też dowalił... xD ^


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    -------------------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE V ETAPU:



    ^ Słynny "Peter" czyli francuz Stephan Peterhansel, rozdaje autografy Jego fanom. Jeden z nich, można zdobyć na aukcji WOŚP-u (Akurat jest już zakończona ale jak ktoś chce zdobyć Jego autograf, to wystarczy poprosić o ponowne wystawienie ).
    Podsumowanie V etapu przez pozostałych uczestników...
    CYTAT
    "STEPHANE PETERHANSEL: To nie był dla nas łatwy dzień. Fiambala to zawsze trudny etap. Rano startowaliśmy jako pierwsza załoga. Otwieranie drogi to nie jest łatwe zadanie, ale nawigacja dobrze nam poszła. Nigdy nie zgubiliśmy drogi. Czasami traciliśmy trochę czasu, aby upewnić się, że dobrze jedziemy, ale nigdy źle nie skręciliśmy. Nie udało się uzyskać najlepszego czasu, ale wynik i tak był przyzwoity.
    CYRIL DESPRES: Po pierwszym dniu można było powiedzieć, że wielu motocyklistów będzie liczyło się w walce, ale ostatecznie nie ma ich tak dużo. Różnice nie są duże, około dwóch minut. Dziś poszło mi łatwo, być może jutro będzie inaczej. Mam komfortową przewagę, ale to może szybko zniknąć, więc muszę zachować ten sam sposób myślenia i koncentracji.
    MARC COMA: To był kolejny trudny i skomplikowany odcinek: mityczny etap Fiambala. Etap był trochę krótszy niż planowano. Pod kątem fizycznym to dobrze, ale dla mnie im większy dystans, tym więcej wyzwań, więcej może się wydarzyć i wiele rzeczy może pójść po mojej myśli. Popełniłem mały błąd i zapłaciłem za to. Jednak nadal mierzę w zwycięstwo. Na Atacamie zacznie się nowy rajd. Zobaczymy co się wydarzy."
    Krótko i na temat...

    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Dwa dni temu prowadziłem w rajdzie, dzisiaj udało mi się wygrać na odcinku specjalnym. Po dniu lekkiego kryzysu najwyraźniej odżyliśmy. Trochę inaczej skonfigurowaliśmy zawieszenie i od razu było to odczuwalne w stylu jazdy. Czerpaliśmy dzisiaj ogromną satysfakcję z rywalizacji. Zwycięstwo OS-owe jest bardzo przyjemne, przede wszystkim dało ono nam awans w klasyfikacji generalnej na drugą pozycję i zbliżyliśmy się do Stephane?a Peterhansela. Dało to nam poczucie, że jesteśmy ponownie w grze. Na odcinku specjalnym oczywiście nie obyło się bez drobnych przygód. Raz lądowaliśmy na kamieniu za wydmą. Właśnie wówczas, gdy Stephane zakładał ślad. Jutro to my otwieramy trasę, będziemy musieli sporo czyścić, ale jadę z Jean-Markiem, jednym z najlepszych pilotów na świecie, więc z przyjemnością podejmiemy się tego wyzwania.
    ADAM MAŁYSZ: Miejscowi podjechali do nas po 15 minutach. Akurat nadjechali też Albert z Michasiem. Po wszystkim sprawdziliśmy czy samochód da się odpalić. Po uruchomieniu pojechaliśmy dalej. To był błąd. Trzeba było stanąć przed tym rowem i rozejrzeć się co i jak. Później było troszkę nerwowo. Raz nawet się zakopałem, więc Rafał starał się mnie uspokoić. Jedź sobie spokojnie, oddychaj głęboko. Przecież potrafisz się wyluzować. No i kiedy tak zrobiłem, znowu jechało się przyjemnie.
    RAFAŁ MARTON: To było przy niewielkiej prędkości. Polecieliśmy na piach, nie skały, więc auto upadło dość miękko. Mechanicznie jest w dobrym stanie, ma tylko pogniecioną karoserię. Nie martwiłem się, że nie pojedziemy dalej, bo w taki sposób nie kończy się rajdów. Wiedzieliśmy tylko, że musimy się stamtąd jak najszybciej podnieść i wyjechać, bo traciliśmy czas. To nie jego wina. Jeśli ktoś jest odpowiedzialny, to bardziej ja niż on. Myślę, że kiedy jechaliśmy w kurzu za dwoma innymi autami, powinienem wyhamować Adama, powiedzieć, aby poczekał na lepszą widoczność. Sam wypadek to był moment. Polecieliśmy na bok i zostaliśmy. Potem jechaliśmy czysto, płynnie przez wysokie wydmy, Świadczy to o tym, że wykonaliśmy dobrą pracę przed rajdem.
    JACEK CZACHOR: Jechaliśmy po piachu z camel grassem. Czasem trasa wiodła przez rzeczki, czasem przez ich wyschnięte, bardzo zdradliwe koryta. Cały czas ciągnęliśmy na drugim biegu. Na prowadzenie wysuwał się ten, kto dysponował dużą siłą, udawało mu się rozpędzić motocykl i wrzucić kolejny bieg. Na 142 kilometrze, kiedy jechaliśmy w jednym z wyschniętych koryt z olbrzymimi kamieniami, ścięło mi przednie koło i upadłem. Obiłem sobie trochę lewą rękę, ale to nie było najgorsze. Pokrzywiłem mocno kierownicę i połamałem owiewki. Ciężko było kończyć special z tą krzywizną. Stąd moja strata czasowa. Ogólnie oceniam jednak ten przejazd bardzo dobrze i jestem zadowolony z tempa. Mam nadzieję, że uporam się bólem do jutra, najprawdopodobniej będę musiał wziąć jednak środki przeciwbólowe."


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    -----------------------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap 7 - Copiaco > Copiaco (Chile)
    "?Pętla? będzie największym wyzwaniem tygodnia, chociaż jej początek, prowadzący ścieżkami pośród wzgórz i kaktusów, może wydawać się łatwy. Ale im dalej od Mar del Plata, tym intensywniej ilość przejechanych kilometrów będzie zbierać swoje żniwo. Dokładnie w tym momencie, przed zawodnikami, pojawią się wydmy, jedna za drugą, aż do samego końca etapu. Kto dotrwa do ostatniej z nich, będzie miał za sobą połowę rajdu, a przed sobą cały dzień odpoczynku (Rest Day). Biwak rozbity na środku pustyni przypomina, że do końca już blisko, a zarazem tak daleko..."
    34 Rajda Dakar - Trasa 7 etapu
    Harmonogram startów: (+4h różnicy między Polską a Argentyną/Chile)
    Samochody - 154km - 09:03 > 11:43
    Motocykle - 154km - 09:03 - 11:43
    Quady - 154km - 07:10 - 09:50
    Ciężarówki - 154km - 07:10 - 09:50
    Samochody - 419 km - 11:48 > 16:53
    Motocykle - 419 km - 11:48 > 16:53
    Quady - 419 km - 09:55 - 15:10
    Ciężarówki - 419 km - 09:55 - 15:10
  15. Darth7Vader
    ^ Tak groźnie wyglądającego Hołowczyca, to ja jeszcze nie widziałem. ^
    Dziś z powodu deszczu ze śniegiem, który zasypał całe Andy, szósty etap został odwołany. Zawodnicy przekroczą granicę z Argentyny do Chile inną, zmienioną trasą, w postaci raczej karawany, niż mieliby dziś rywalizować. Cóż, przynajmniej dla Wszystkich - w tym także i dla Naszych rodaków - będzie dodatkowy dzień odpoczynku i lepszego przygotowania się do siódmego etapu, który będzie przebiegał już w Chile, z Copiapo do Antofagasty.
    "Rajd Dakar po raz siódmy ominie Andy. Z powodu bardzo złej pogody w Andach szósty etap Rajdu Dakar z Fiambali do Copiapo został odwołany. Cały rajd przejedzie konwojem przez Andy, bo granica została na noc z czwartku na piątek zamknięta. Decyzję o zamknięciu granicy na przejściu Paso de San Francisco na noc władze chilijskie podjęły w czwartek wieczorem. Powodem były intensywne deszcze i śnieg. To właśnie tamtędy, na wysokości 4700 m.n.p.m uczestnicy mieli przejechać Andy. Szósty etap mógł być niezwykle malowniczy, bo startując z wydm wokół Fiambali prowadził przez góry, a kończyć miał się w pustynnym chilijskim Copiapo.
    Ostatecznie rajd przekroczy Paso de San Francisco w konwoju, a w piątek kierowcy nie będą rywalizować na trasie. Bez przeszkód powinien się odbyć sobotni etap z Copiapo do Antofagasty. Po nim będzie dzień przerwy.."
    34 Rajd Dakar - Szósty etap odwołany przez śnieg z deszczem...
    Widać więc, że nie tylko u Nas aura potrafiła na tegoroczny sezon zimowy się zbuntować, nawet tam w tak trudnych i zmiennych warunkach. Cóż. Pozostaje czekać. A aby to umilić, filmik od ekipy X-Raid, która zaprezentowała, jak zbudowała Mini All4 którym ścigają się Krzysztof Hołowczyc, francuz Stephan Peterhansel (No' 302), hiszpan Joan Nani Roma (Nr. 305), Leonid Novitskiy (Nr. 312) i portugalczyk Ricardo Leal Dos Santos (Nr. 309).



    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    ^ Hołek dyskutuje z Nani Romą o tym, jak Mu się jechało na piątym etapie. Widać, że takie "ster wygi", jak Oni, dobrze się dogadują. W końcu jeżdżą tymi samymi samochodami.










    ----------------------------------------------------------------------------------------------
    Szósty etap z Fiambali do Copiapo - na tym odcinku Wszyscy uczestnicy przekroczą granicę Argentyny z Chile.




    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Odcinek dojazdowy - 394 km
    Odcinek specjalny - 247 km

  16. Darth7Vader
    Najpierw prowadził w klasyfikacji generalnej, a dziś dołożył do tego etapowe zwycięstwo. Mowa o nikim Inny, jak o Krzysztofie Hołowczycu, któremu udało się wraz ze Swoim belgijskim pilotem, Jeanem-Marciem Fortinem, odnieść pierwsze w historii polskich rajdów, etapowy triumf w tak trudnym i morderczym rajdzie, jakim jest Rajd Dakar. Hołek tym samym odniósł pierwsze takie zwycięstwo, od roku 2005 kiedy to po raz pierwszy zadebiutował w Dakarze. Widać, że wczorajsze rozmyślanie o piątym etapie, sprawiło że dziś pomimo trudów odcinka, jednak polakowi udało się wygrać. Hołek miał o tyle łatwiej, gdyż jako pierwszy na trasę, ruszył lider klasyfikacji generalnej, Stephan Peterhansel. Francuz Swoim Mini All4 "odkurzył" trasę, dzięki czemu Hołek i pozostali kierowcy, mogli móc tu i ówdzie czasem mocniej wcisnąć pedał gazu. Ale Hołek powiedział, że po dzisiejszych spełnionych marzeniach, to Oni będą robić za "odkurzacz" na trasie. " Drugi na mecie Robby Gordon przegrał z załogą Orlen Teamu o minutę i 1s. Peterhansel okazał się wolniejszy od polskiego kolegi z X-raidu o 3 minuty i 52 sekundy ale nadal prowadzi w klasyfikacji. Hołowczyc awansował na pozycję wicelidera. Dzielą go 4 minuty i 18 sekund od legendarnego "Petera". Hołek najpierw plasował się tak: WP1: +00:01:39s i 2 miejsce, na WP2: +00:01:42s i ponownie 2 lokata, na WP3 ze stratą +00:02:24s ponownie utrzymał drugą lokatę a na WP4 ze stratą +00:03:39 na moment spadł na 3 pozycję, lecz na przedostatnim Way Pointcie już prowadził z czasem 2h03m58s i dojeżdżając na metę etapu, stracił tylko 7 minut (2h10m51s) ale i tak wygrał. Robby Gordon od WP1 do WP3 zajmował 3 lokatę, na WP4 był drugi wyprzedzając polaka, lecz ostatecznie po WP5 dojechał na metę jako drugi. Peterhansel od początku i do WP4 okupował 4 lokatę, lecz ostatecznie wskoczył na 3-cie, tuż za plecami Gordona. Nani Roma, który wczoraj był czwarty, dziś także dojechał na czwartej pozycji, zajmując odpowiednio: dwa razy ósme (WP1 i 2), dwa razy szóste (WP3 i 4) i raz czwarte miejsce (na WP5). Piąty był rosjanin, Leonid Novitskiy, a Giniel De Villiers dopiero dziewiąty ze stratą ponad 19 minut do Hołowczyca. Ponownie pecha miał katarczyk, Nasser Al-Attiyah, który pomimo początkowego prowadzenia w etapie, znów musiał "zaparkować" na to aby "skoczyć na przysłowiowego papierosa", tuż przed końcem etapu. "Na 155 kilometrze, kilkaset metrów za CP2, Hummer Nassera zaparkował na 25 minut. Wyciekł płyn z chłodnicy i wyłączył się przegrzany silnik." - No to się Nasserowi od tej "fajki" aż silnik zagrzał. No ale jak pech to pech. Katarczyk jadący Hammerem H3 stracił na tym postoju prawie 24 minuty, co przełożyło się na dzisiejszy wynik - katarczyk dojechał na 11 pozycji, tym samym spadając na 8 miejsce w generalce i obecnie tracąc 50min i 47s do prowadzącego Peterhansela. Do Hołowczyca, Nani Roma traci 5 minut z kawałkiem, a Gordon 8 minut z kawałkiem. "Autor drugiego czasu na czwartym etapie, Orlando Terranova (Toyota Hilux) wycofał się z rywalizacji. Jego pilot Andy Gridera z powodów osobistych musiał powrócić do domu." - Cóż, i nawet przez takie rzeczy, a nie awarie, trzeba pożegnać się z rywalizacją w rajdzie. Oj działo się dzisiaj działo. Tak Hołek podsumował Ich dzisiejszy występ:
    ""Marzenia się spełniają... Po wczorajszym slabszym etapie bardzo długo myślałem, prawie całą noc. Rano wiedziałem, że będzie dobrze, bardzo lubię ten etap. Poprosilem inzynierów żeby ustawić samochód wg mojego pomysłu i już od pierwszych kilometrów byłem zachwycony jak się prowadzi. Cisnąłem ile się da. Na początku jechaliśmy jako 5 auto, ale szybko się przesuwalismy do przodu, za Stefana, który czyścił trasę. Odcinek okazał się dosyć łatwy, ponieważ ubiegłej nocy padał deszcz, a to sprawiło, że piasek znacznie lepiej niósł i mogłem naprawdę atakować. W niektórych zagłębieniach między wydmami było jednak nadal bardzo miękko. Na podjazdach ostro przyspieszaliśmy. Przejeżdżaliśmy tuż obok miejsca, gdzie zakopał się Giniel. Oes pozostał zdradliwy, ale jechało się naprawdę fajnie, pewnie dlatego, że poprawiliśmy ustawienie zawieszenia. Samochód dosłownie frunął przez wydmy! Jutro czyszczenie trasy czeka nas. Ale teraz cieszymy się bardzo, bo nasz dzisiejszy wynik przechodzi przecież do historii! Mam nadzieję, że wspólnie z Jean-Markiem, który był dziś bezbłędny, dostarczymy kibicom jeszcze wielu powodów do uśmiechu." - powiedział na mecie Hołek."
    "- Krzysztof Hołowczyc wie, jak smakuje etapowe podium w Dakarze, przecież zajmował już drugie i trzecie miejsca. Ale w tym roku to zupełnie inna historia. Hołek jest w gronie zdecydowanych faworytów do zwycięstwa w całej imprezie. Świetny samochód, duże dakarowe doświadczenie i , bądźmy szczerzy, brak Volkswagena. To wszystko powoduje, że na szanse Hołowczyca w tym sezonie należy patrzeć z innej perspektywy niż dotychczas. Od zawsze mówiłem, że Hołek jest jednym z najlepszych polskich kierowców w historii, a teraz ma szansę stać się człowiekiem znanym nie tylko miedzy Ordą a Bugiem ? mówi komentator Eurosportu, Adam Widomski"
    Historyczny wyczyn Hołka!
    "Orzeł z Wisły" dziś Sobie "poskakał" w Dakarze
    Hołek dał dzisiaj gazu, to i reszta ekip także!
    Hołek jechał, Adaś skakał ale Obaj dziś dobrze wypadli...
    Udany dzień dla Sonika i Łaskawca...
    Nasi Motocykliści ratują "honor" w zamian za dane słowo Przygońskiemu
    Niełatwy dzień dla Czachora i Dąbrowskiego - jeden poobijany, drugiemu "kaszlał" motór...




    ^ Na pierwszym zdjęciu: Stephan Peterhansel, na drugim: roadbook, który musi być wyuczony na pamięć tak, aby nie zgubić się na trasie. Mamy jeszcze GPSa ale on morze się popsuć...^




    Jeśli już o skakaniu mowa, to Adam Małysz/Rafał Marton Sobie "poskakali", lecz to nie były takie o sobie treningowe podskoki jak przed zawodami PŚ w Zakopanem. Wspomniałem wcześniej o trudach rajdu i o tym, że po Way Point 2, Adam zajmował 88 miejsce i że polak będzie dziś miał bardzo trudny dzień. No i wykrakałem... ale najpierw krótko, jak "Orzeł z Wisły" spisał się na poszczególnych punktach pomiaru czasu: "Małysz startował z Chilecito jako 39. Po incydencie, na WP1 uzyskał 91. czas ze stratą 51 minut. Na WP2 był już 89, na WP3 ? 60, na WP4 ? 58, na WP5 ? 55." Po poprzednich przygodach Małysza na trasie z udziałem ekipy telewizyjnej, krowy, uderzeniem w inny samochód, ominięciem motocyklisty wyskakującego z krzaków czy utknięciu na skarpie, dziś było dachowanie:
    Podobnie jak wczoraj, Adam i Rafał osiągnęli metę etapu, ale nie obyło się bez przygód. Tym razem w bardzo zdradliwym terenie na wydmach, Pajero załogi położyło się na dach przez lewy bok, od strony kierowcy. Zawodnicy nie odnieśli żadnych obrażeń, tak samo jak samochód. Z pomocą postawienia auta na koła ochoczo przybiegli kibice. Niestety nie mogli sobie poradzić siłą własnych rąk. Wkrótce dotarła druga załoga RMF Caroline Team, Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk i wszyscy razem postawili auto na koła. Adam i Rafał natychmiast się ubrali, wskoczyli do Pajero i ruszyli w stronę mety, którą przekroczyli na 56 miejscu." - No ho ho... widać, że dzisiaj było groźnie, lecz na szczęście wszystko skończyło się OK. Bardzo bardzo jestem ciekaw dzisiejszej wypowiedzi Małysza, po tym etapie. Pewnie Rafał Mu "pogrozi" paluszkiem i poinstruuje aby tak bardzo nie przesadzał, bo wiadomo, że "wilka ciągnie do lasu" i skoki to nieodłączna część postaci, jaką jest Adam Małysz - w sumie, to Jego prawie całe życie te skoki, lecz takie skakanie samochodem terenowym różni się od tego na skoczni, tak więc wolimy mieć Adama całego i zdrowego. Ale widać, że dzisiaj Ich Mitsubishi Pajero przeszło taki mały chrzest bojowy w warunkach polowych a raczej piaskowych. Dzięki bogu, że Adaś zmienił ten "złom" zwany Porsche Cayenne, które to - jaki mi wiadomo z najnowszych źródeł - poszło na aukcję na XX Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - No, przynajmniej wspomoże chore matki z cukrzycą, wcześniaki i Inne chore dzieci, a także dołoży symboliczne "światełko" na zakup pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą i sprzętu dla ratowania życia wcześniaków. Gratulacje więc dla Adama za ten pozytywny gest. Duet Małysz/Marton, awansowali po dzisiejszym etapie w generalce na 38 lokatę.
    "Spośród pozostałych polskich załóg najszybsi na trasie piątego etapu byli Piotr Beaupre i Jacek Lisicki (BMW X5 CC). Krakowski kierowca zanotował 36 czas co dało mu spory awans w klasyfikacji generalnej." Natomiast druga załoga RMF Caroline Team, zajęła dziś siedemdziesiątą piątą lokatę z czasem 04:22:15s oraz stratą +02:11:24 Obecnie zajmują Oni siedemdziesiąte pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej z czasem 04:41:20s oraz stratą +16:43:17s.
    Kronika Rajd Dakar - Codziennie o 16:50 i 20:05 na Jedynce
    Podsumowanie Rajdu Dakar codziennie 0:30 po północy na TVP Info
    Dakar "na obcasach" codziennie o 8:30 i 18:35 na Dwójce





    ^ Pierwsza fotka: Marek Dąbrowski, druga fotka: Marc Coma, trzecia: "poobijany" motocykl Czachora ^
    Dziś Marek Dąbrowski był czterdziesty z czasem 03:21:54s oraz stratą 53 minut i 21s. Jacek Czachor o dwadzieścia dwie pozycje przed kolegą czyli 18-ty z czasem 02:56:29 i stratą 27 minut i 56 sekund, do zwycięzcy, Cyrila Despresa, który zjawił się dziś na mecie etapu, o minutę i czterdzieści jeden sekund, przed hiszpanem Markiem Comą. Trzeci był Jean Barreda Bort już ze stratą 12 minut i 42s do Despresa. Pierwszą piątkę uzupełnili, słowak Stefan Svitko (nr. 32) oraz hiszpan Jordi Viladoms (nr. 10). Tak więc ponownie Czachor i Dąbrowski broniący honoru wśród motocyklistów, dziś wypadli chyba jednak mocno w kratkę w porównaniu od wczoraj. Cóż... bez Przygońskiego to nie to samo ale trzeba trzymać fason i jechać dalej. Zachować zimną krew, pomimo trudności i jechać, jechać, jechać... Dzisiejszy występ Obu motocyklistów Orlen Teamu, nie zmienił pozycji w klasyfikacji generalnej - Czachor dalej jest dwudziesty, a Dąbrowski trzydziesty piąty. Trzeba trzymać kciuki i tyle.
    "Jacek Czachor całkiem dobrze rozpoczął dzisiejszy odcinek specjalny. Na WP zameldował się 16-sty. Na kolejnym punkcie pomiarowym awansował o jedno oczko. WP3 to drobna strata i spadek na 17-ste miejsce. Dalej naszemu zawodnikowi przytrafił się upadek, na szczęście na tyle delikatny, że mógł kontynuować jazdę. Niestety poobijał dość mocno rękę oraz skrzywił kierownicę motocykla i połamał owiewki. Do zdarzenia doszło 120 km przed metą. Jacek to jednak twardy zawodnik i ukończył etap na 18 miejscu. Marek Dąbrowski dziś z kolei miał problemy z motocyklem. Na jednym z podjazdów zgasł mu sprzęt i nie dał się odpalić przez kilka minut. Później silnikowi brakowało mocy przez rozrzedzone powietrze." - A jednak i dziś prócz Małysza, Oni także mieli "drobne" problemy.



    Nasi quadowcy - Sonik i Łaskawiec, dziś już wypadli lepiej i się poprawili: "Rafał Sonik (Yamaha Raptor) był siódmy na czwartkowym odcinku specjalnym. Polski zawodnik prowadzi w klasie 3 utworzonej dla quadów nie spełniających wymogów regulaminu. W generalce byłby piąty. Łukasz Łaskawiec (Yamaha Raptor) dojechał do mety z czwartym czasem. Popularny ?Łoker? po wtorkowych problemach technicznych ma jednak przeszło 5 godzin straty. W klasyfikacji łącznej nie znalazłby się w pierwszej dziesiątce. (Klik) - Szkoda, że "Łoker" musi odrabiać cały czas straty, no ale taki jest właśnie Dakar - jak nie awarie, to inne przygody. Jedyna złość mnie tutaj bierze, to taka, że w quadach dominują sami gospodarze, czyli argentyńćzycy - jak austriacy w skokach - i to, że gdyby nie ta durna zmiana regulaminu, to już by ich tam Sonik z Łaskawcem porozrzedzali... No ale niech będzie. Nie będę już na ten "szczegół" zwracał uwagi, a na miejsca i to, jak Sobie będą radzić polacy jutro, pojutrze i w niedzielę. Trzeba trzymać kciuki i już. To samo się tyczy motocyklistów a także Hołka, Małysza i resztę ekip samochodowych oraz ciężarówek. Dziś Grzegorz Baran za kierownicą Swojego Liaza był trzydziesty siódmy z czasem 04:27:44 i stratą +01h 53min i 14s., Józef Cabała był szesnasty z czasem 03:08:26 i stratą 00:33:56s., a Szustowski pięćdziesiąty z czasem 003:46:52 i stratą +02:16:40s. W klasyfikacji generalnej, Robert Szustowski zajmuje 39-te miejsce, Grzegorz Baran 35-te, a Józef Cabała 24-te. Pogratulować.
    34 Rajd Dakar - generalka - Samochody
    34 Rajd Dakar - generalka - Motocykle
    34 Rajd Dakar - generalka - Ciężarówki
    Ciekawostka:



    ^ Myślicie, że tylko sami faceci ścigają się w Dakarze? A gdzie tam! Kobiety (pewnie jest jakaś spora Ich grupa) także! Oto francuzka Isabelle Pattisier (nr. 320) ze Swoim pilotem, też francuzem, Thierrym Deli-Zotti. Francuzka kieruje buggym Oryx Essense Dessoude w zespole Dessoude.



    Widać, że gdy francuzka się zakopała, to i pomoc nadeszła tłumnie. Dodatkowo powiem, że była Ona dziś 44-ta na mecie etapu, a w generalce zajmuje 23 miejsce, więc jest lepsza od Małysza i to sporo. Wiem wiem... Małysz to debiutant a ta Pani Swoje doświadczenie ma ale wiadomo... byle żółtodziób Jej nie podskoczy...
    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE IV ETAPU:



    Krótko i na temat...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Długi, ciężki odcinek. Wczoraj zmieniliśmy trochę zawieszenie, gdyż uważaliśmy, że było zbyt twarde. Okazało się, że nowa konfiguracja również nie odpowiada specyfice dzisiejszej trasy. Mamy trochę problemów z amortyzatorami. Na OS-ie złapaliśmy wolnego kapcia, Jean-Marc wyskoczył z samochodu i dopompował koło. Może lepiej było zmienić ogumienie i później nadrabiać. A tak siedziało mi to gdzieś w głowie i jechałem bardziej zachowawczo. Ale nie w tym upatruję przyczyny mojego trochę słabszego wyniku. Ciężko było mi się odpowiednio skoncentrować i znaleźć swoje tempo. Być może nadeszły dni lekkiego kryzysu ? najczęściej jest to trzeci, czwarty, piąty dzień, później ponownie odnajduję swoje tempo. Cały czas jesteśmy w czołowej grupie. Widać, że ściga się poważnie około pięciu załóg. Hummery jadą bardzo szybko, ale też bardzo szybko popadają w tarapaty. Trzeba jechać dalej i nie robić błędu.
    ADAM MAŁYSZ: Ja z dzisiejszego odcinka jestem generalnie zadowolony. Cieszę się, że nie było tak ciepło, bo to dość mocno dawało mi w kość. Ostatnie cztery kilometry były dosyć mocne przez ?fesz fesz?, bo zaczęło robić się znów gorąco, aż biło temperaturą po twarzy. Ogólnie odcinek bardzo dobrze mi się jechało, jestem zadowolony. Mam nadzieję, że nie będzie już takich temperatur, wtedy odczuwa się przyjemność z jazdy, a w wysokiej temperaturze człowiek o wiele szybciej się męczy i nie jest to już wcale takie przyjemne.
    RAFAŁ MARTON: Jeżeli zdejmiesz nogę z gazu to stoisz. On (o kierowcy Toyoty Hilux) wiedział doskonale, że nie mamy żadnego wyjścia. Mogliśmy albo zakopać się obok niego, albo po prostu przejechać. I on stoi, wyskakuje wprost pod koła. Mało brakowało, a byśmy go rozjechali. Później po około 30-40 km rąbnął w nas w rzece, dokładnie tylny błotnik. Nie wiem, o co chodzi. Później, też w fesz feszu, motocyklista wyjechał na nas nagle z krzaków z lewej strony. Odbił się od boku auta i wpadł z powrotem w te krzaki. Szkoda gadać?"
    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap 5 - Chilecito > Fiambala
    "W trakcie 5 etapu rajdowa karawana przemieści się z Chilecito do Fiambali, gdzie na zawodników czekają unikatowe białe wydmy oraz bardzo wymagająca nawigacja. Trasa samochodów została skrócona o24 kilometry ze względu na silne opady deszczu nawiedzające w ostatnim czasie region. W sumie pokonają one OS o długości152,6 km. Trasa motocyklistów będzie miała krótszą dojazdówkę (151 km), za to dłuższy odcinek specjalny (265 km). Na jednoślady jutro czeka również przejazd przez wąskie półki skalne."






    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Rozkładówka: (+4h różnicy)
    Samochody - 246 km > Start: 06:15 > Meta: 09:30
    Motocykliści - 151 km > Start: 06:00 > Meta: 08:25
    Quadowcy - 151 km > Start: 06:00 > Meta: 08:25
    Ciężarówki - 246 km > Start: 08:01 > Meta: 11:46
    Odcinki specjalne:
    Samochody - 177 km - Start: 09:35 > Meta: 12:25
    Motocykliści - 265 km - Start: 08:30 > Meta: 12:00
    Quadowcy - 265 km - Start: 08:30 > Meta: 12:00
    Ciężarówki - 177 km - Start: 11:51 > Meta: 15:11
    Odcinek dojazdowy:

    - 151 km dla motocykli i quadów,
    - 246 km dla samochodów i ciężarówek

    Odcinek specjalny:

    ? 265 km Dla motocykli i quadów,
    - 177 km dla samochodów i ciężarówek

  17. Darth7Vader
    Dzisiejszy etap, okazał się "wystudzeniem" wszystkich wczorajszych emocji, które towarzyszyły Krzysztofowi Hołowczycowi i Jego belgijskiemu pilotowi, Jean-Marcowi Fortinowi, którzy jadą samochodem Mini All4 Racing. Po wczorajszym etapie, Hołek podsumował przejazd tak: "? To niesamowite, jak małe różnice są pomiędzy poszczególnymi zawodnikami - są mniejsze niż wśród motocyklistów. Staramy się jechać jak najszybciej, a kiedy się jedzie po zwycięstwo zawsze można popełnić błąd, wypaść z drogi, czy złapać kapcia. Dzisiaj właśnie to przydarzyło się Peterhanselowi, który od razu spadł w klasyfikacji. Ale my również trochę pobłądziliśmy. Źle skręciliśmy w jednym z miejsc, pojechaliśmy trasą motocyklistów i musieliśmy wracać pod prąd odcinka. Miałem ogromnego stracha, gdyż się śpieszyłem, a z naprzeciwka jechały na mnie motocykle. To ja jechałem pod prąd, więc musiałem im ustępować. Później jadąc przez rzekę uderzyliśmy w gałąź, która przeszyła nam szybę i skończyliśmy tak OS. Bardzo szkoda Kuby, który miał problemy z silnikiem" - Podsumował, wspominając o wielkim pechu, Naszego najlepszego motocyklisty, Kubie Przygońskim. Dzisiejsza jazda Hołowczyca nie była już tak szybka i skuteczna, jak wczoraj. Polak najpierw po WP1 miał 24s straty i zajmował 3 miejsce, na WP2 strata wzrosła do prawie 3 minut (+00:02:44) i Hołek spadł na siódme miejsce. Na WP3 spadł "oczko" niżej (+00:03:55). Na WP4 ponownie wrócił na 7 lokatę ale strata wzrosła już do 7 minut (+00:06:57), na przedostatnim pomiarze na odcinku, polak dalej okupował siódmą lokatę i ponownie strata się zwiększyła o kolejne 4 minuty (+00:11:41). Na pomiarze tuż przed metą, Hołek odrobił minutę (+00:10:40) ale nie zmieniło to Jego pozycji. Polsko-belgijski duet Orlen Teamu, wpadł na metę OS-u ze stratą 10 minut i 51s przez co przez bardzo krótki moment wskoczyli na 3 miejsce i myślałem, że utrzymają tą pozycję, lecz bardzo szybko to się zmieniło, gdy na metę wpadła reszta kierowców. Hołowczyc ostatecznie zajął siódme miejsce i wszystkie te wielkie wczorajsze emocje, wyparowały jak woda, patrząc na aurę, która nie jest łaskawa dla kierowców w tegorocznym Dakarze.



    ^ Każdy etap Dakaru jest inny - jeden lepszy, drugi gorszy, a jeszcze inny może być pomieszaniem jednego i drugiego oraz czegoś jeszcze. Widać, że zaczyna się robić coraz trudniej, zwłaszcza po tym, co dzisiaj się działo na czwartym etapie. Wczoraj Hołek mógł być zadowolony ze zmęczenia, które przełożyło się na prowadzenie w klasyfikacji generalnej, lecz dziś na pewno emocje opadły, uspokoiło się i teraz pewnie jest rozmyślanie o tym, jak przejechać piąty etap i kolejne. ^
    Hołowczyc nie utrzymał prowadzenia ale to jeszcze nie koniec... A Obie załogi RMF Caroline Team dobrze się spisują
    34 Rajd Dakar - Klasyfikacja generalna po 4 etapach - Samochody
    34 Rajd Dakar - Klasyfikacja gerneralna po 4 etapach - Motocykliści
    Awaria sprawiła, że Przygoński żegna się z Dakarem





    Głównym rywalom Hołowczyca, różnie się powodziło, a i dziś pojawiły się też niespodzianki. Pierwszy na metę dzisiejszego etapu przyjechał Stephane Peterhansel w Swoim Mini All4 jeżdżącym dla zespołu X-Raid Monster Energy Racing. "Francuz dzięki wygranej wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji łącznej rajdu. Na drugie miejsce awansował Giniel de Villers (Toyota Hilux), trzeci jest Nani Roma (Mini All4). Drugie miejsce na czwartym odcinku zajął Orlando Terranova w drugiej Toyocie Hilux." I to właśnie argentyńczyk Terranova, został największą niespodzianką dzisiejszego etapu (na poszczególnych pkt. pomiaru był najpierw 5-ty, potem utrzymywał 3 lokatę, przed metą był drugi i tak dojechał do końca etapu), a drugą natomiast pochodzący z Zjednoczonych Emiratów Arabskich, de Villers (który na pkt. pomiaru było odpowiednio 6-ty, 5-ty, trzy razy 4-ty i trzeci przed metą). Dzięki dzisiejszej 3 lokacie w etapie, de Villers jest drugi w generalce. Hiszpan Joan Nani Roma, był dwa razy 4-ty, potem 3 razy 5-ty i tuż przed metą ponownie 4-ty i na tej pozycji zanotował się na mecie. Z czołówki wypadł katarczyk, Nasser Al-Attiyah, którego Hammer H3 dziś totalnie odmawiał posłuszeństwa: "Pecha miał znowu Nasser Al-Attiyah (Hummer H3), który przez większą część odcinka zostawiał daleko z tyłu wszystkich rywali. Katarczyk zatrzymał się 40 kilometrów przed metą po awarii auta. Przy pomocy Robbyego Gordona (Hummer H3) udało mu się jednak uruchomić ponownie swojego Hummera i na mecie zameldował się z 26 minutami straty do lidera." - Widać, że dopiero po udzieleniu pomocy, przez "bratniego" Hammera Robby'ego Gordona, udało się Nasserowi wróci do jazdy ale sporo stracił i w klasyfikacji generalnej spadł na siódme miejsce za rosjanina Leonida Novitskiy'ego, który jak pamiętamy, wygrał pierwszy etap, a dziś na czwartym był dopiero 12-ty i w generalce zajmuje 6-te miejsce. Krzysztof Hołowczyc po dzisiejszym etapie, spadł na 4-te miejsce w ogólnej klasyfikacji i łącznie traci 8 minut i 10s do Stephana Peterhansela. Tak więc zarówno wczoraj, jak i dziś, sporo się działo w Dakarze.
    Adam Małysz i Rafał Marton też nie mieli łatwo podczas trzeciego etapu: "? Odcinek niby miał tylko 200 kilometrów, ale okazał się bardzo trudny. Początkowo nie wiedzieliśmy o konieczności wymiany koła z dziurawą oponą. Myśleliśmy, że skrzywiliśmy wahacz, bo na prostych samochód ściągało nam w bok. Powietrze musiało schodzić z niej powoli, ale kiedy wreszcie zarzuciło nam tyłkiem i poczuliśmy, że coś dobija, zatrzymaliśmy się. Opony na feldze już prawie nie było. Jechaliśmy na flaku ze trzydzieści kilometrów. Potem uderzyliśmy w rzece o kamień. Na szczęście na środku, więc nie zniszczył niczego w zawieszeniu, ale auto zawisło. Koła kręciły się nie dotykając dna. Straciliśmy tam z pół godziny. Wyjechać pomagali nam miejscowi, bo nawet kiedy podnieśliśmy samochód na podnośnikach, nie chciał ruszyć. Dopiero później podkładaliśmy kamienie, by się wydostać. Po tej przygodzie jechaliśmy już zachowawczo ? wyjaśnił zawodnik z Wisły." Tak więc Nasz "Orzeł" już zaczął doświadczać niektórych trudności i przeszkód, które są jeszcze bardziej rozsiane po całej trasie rajdu, niż poszczególne punkty pomiaru czasu, a na dodatek nigdy nie wiesz, co tak naprawdę Cię czeka, zaskoczy czy zadziwi. Dzisiaj Adam Małysz i Rafał Marton, dojechali na 38 miejscu i obecnie plasują się na 40-tym miejscu w klasyfikacji generalnej po czterech etapach, tak więc ponownie mały awans, lecz nie dzielmy "skóry na niedźwiedziu", a raczej "piór na orle" i wiedzmy, że do końca pozostało jeszcze sporo. Dobrze się spisały pozostałe Nasze ekipy samochodowe:
    "Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim (BMW X5 CC) mieli 37 czas, niespełna minutę lepszy od Małysza. W klasyfikacji generalnej zajmują 60 miejsce tuż przed Albertem Gryszczukiem i Michałem Krawczykiem (Mitsubishi Pajero). Druga załoga RMF Caroline Team ukończyła czwarty etap na 53 miejscu." - Pogratulować, zwłaszcza Gryszczukowi i Krawczykowi w drugim Mitsubishi Pajero, ponieważ ja już bardzo się zamartwiałem, że przez te początkowe awarie, polacy "zaginą" gdzieś hen hen daleko w głąb stawki. Na szczęście się tak nie stało, co bardzo cieszy. Oby tak dalej chłopaki! Trzymam za Was kciuki. A co do Piotra Beaupre (z tym takim francuskim nazwiskiem...), to też dobrze się trzyma w rajdzie. Przedtem widziałem go w okolicach 110-120 miejsca, a teraz coraz to lepiej, tak więc także na spory plus.




    Nasi quadowcy mogą mieć na pewno o wiele lepsze nastroje, niż wczoraj. Wczoraj u Nich też sporo się działo: "W moim quadzie dwukrotnie pękały gałki przy kołach. To sprawia, że dolny wahacz wbija się w ziemię, a pojazd zatrzymuje się niemal w miejscu. Za pierwszym razem uderzyłem się w kolana. Niestety, przy drugim uderzyłem głową w konstrukcję roadbooka i przyrządów nawigacyjnych. Bardzo boli mnie twarz, jestem wykończony." - Rzeczywiście, Łukasz Łaskawiec (nr. 253), rzeczywiście musiał nieźle się poobijać o ten roadbook i resztę sprzętu (widoczna na drugiej fotce ale zamontowana na motocyklach), tak więc jestem ciekaw, czy dziś "Łoker", także odczuwał skutki wczorajszej jazdy. Pewnie tak... a wszystko przez to, że urwał to koło. Dobrze, że dzisiaj było już lepiej i polak mógł się skupić na odrabianiu straty z wczoraj. "Na mecie etapu był szósty, w generalce zajmowałby 16 pozycję. Rafał Sonik (też na Yamaszce Raptor, jak Łaskawiec) miał czwarty czas i według nieoficjalnej klasyfikacji zajmuje czwartą pozycję w rajdzie." Sonik miałby łącznie ma 44 minuty 31s straty do liderującego argentyńczyka, Thomasa Maffei. Echh... zobaczymy, jak będzie dalej. U quadowców, można powiedzieć, mamy obecnie sytuację taką prawie "wyzerowaną" - Sonik na jednym z poprzednich etapów też był czwarty, teraz ponownie w klasyfikacji "jest" czwarty. Natomiast u Łaskawca, podobna sytuacja, co u Hołowczyca - też "stracił" prowadzenie. Cóż. Trzeba trzymać kciuki.
    Sonik i Łaskawiec podobnie jak Hołek, mają po 4 etapie konta "na zero"...




    Co natomiast tyczy się Naszych motocyklistów, to najpierw potwierdzenie smutnych wieści o Kubie Przygońskim. W Jego KTM-ie silnik po prostu eksplodował i Nasz najlepszy motocyklista, żegna się dziś z tegorocznym Dakarem. Oto co Kuba powiedział, po wczorajszym etapie: "Niestety, dla mnie Rajd Dakar się już skończył ? powiedział Kuba Przygoński. ? Korbowód zrobił dziurę w bloku silnika. Silnik wybuchł i nie dało się już nic z tym zrobić. Jednostka napędowa z dziurą nie nadaje się już do niczego, po prostu nie odpala. Dla mnie to wielki dramat i zawód. Cały sezon przygotowywałem się bardzo solidnie i wkładałem w to bardzo dużo serca. Byłem wytrenowany zarówno fizycznie i psychiczne, ćwiczyłem na motocyklu bardzo dużo. Testowaliśmy silniki o dokładnie tej samej specyfikacji i sprawdzaliśmy jak zachowują się one w warunkach ekstremalnych przeciążeń. Nic się nie działo. Nie wiadomo, dlaczego ta konkretna jednostka nie wytrzymała. Na pewno mój motocykl pojedzie prosto do fabryki KTM, gdzie zostanie gruntownie zdiagnozowany. To nie jest typowe, by silnik psuł się po dwóch dniach jazdy." - Wielka szkoda i wielki pech, lecz nie On jeden odpadł już z Dakaru dość szybko i na pewno kolejni także odpadną. Takie są rajdy, a zwłaszcza Dakar, lecz akurat tutaj ja bardzo liczyłem na to, że Kuba będzie do końca walczył o wysokie lokaty, tak więc Jego wściekłość jest zrozumiała. Gorzej jest u pozostałej dwójki - Czachora i Dąbrowskiego. Obaj wczoraj uplasowali się na mecie odpowiednio na 24-tej i 48-mej pozycji, a dziś odpowiednio 31-szy i 39-ty. W klasyfikacji generalnej Czachor jest 21-szy ze stratą prawie 1,5h (+ 1:27:36) do lidera, a Dąbrowski 35-ty ze stratą prawie 2,5h (+ 2:24:40). Tak więc etap jednak słaby w wykonaniu polaków, lecz w klasyfikacji generalnej Dąbrowski trzyma się blisko kolegi z teamu, a Czachor zalicza poprawę o dwie pozycje z wczoraj. Tak Obaj motocykliści dalej jadący w Dakarze, podsumowali 3 etap:
    Czachor i Dąbrowski "w kratkę" na czwartym etapie
    "JACEK CZACHOR: Kuba ma rozerwany silnik. Opuścił waypointy, a regulamin nie przewiduje możliwości dostarczenia mu jednostki napędowej. Wielka szkoda, ale wynika z tego, że to dla niego koniec rajdu. Ja starałem się trzymać pozycję. Trudna była partia przez rzekę, w rwącej wodzie i kamieniach. Cały czas jechałem pierwszym biegiem i zmęczyłem się maksymalnie. Zawisłem na jednej ze skarp, nadjechał konkurent, który we mnie uderzył. Motocykle się wywróciły i długo walczyliśmy, żeby je wyciągnąć. Wycieńczyło mnie to fizyczne, ale dalej mimo to zacząłem jechać szybko i świetnie nawigować. Zaliczyłem wszystkie waypointy i jestem na mecie.
    MAREK DĄBROWSKI: Nie był to dobry dzień dla motocyklistów ORLEN Team. Kubie eksplodował fabrycznie nowy silnik ? to nie powinno mieć miejsca. Dodatkowo został okradziony jeden z naszych samochodów assistance i skradzione zostały ważne dokumenty, między innymi paszport. Trasa dla motocyklistów staje się coraz trudniejsza. Dzisiaj około 70 kilometrów OS-u. To bardzo trialowy, wycieńczający teren. Cały czas jestem jednak w rywalizacji i trzeba jechać po dobry wynik."
    -----------------------------------------------------------
    34 Rajd Dakar - Etap 4 - San Juan - Chilecito.



    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Odcinek dojazdowy - 424 km
    Odcinek specjalny - 326 km

    ------------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE III ETAPU
    Krótko i na temat...
    Podsumowanie III Etapu dla Orlen Teamu
    "Kostucha" zabrała motocykl Przygońskiego i jeszcze Nas okradli... (Z tą kradzieżą, to byłem zszokowany... dajcie spokój...).





    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    ^ Hołek wczoraj mógł być zadowolony, lecz u reszty Naszych rodaków, nastroje były baardzo różne... od całkiem całkiem dobrych, po wręcz tragiczne... ^
  18. Darth7Vader
    ^ No Hołek, masz się czym pochwalić nie tylko rodzinie, lecz także i kibicom! Gratulacje! Obyś utrzymał prowadzenie jak najdłużej! ^
    Dzisiejszy trzeci etap z San Rafael do San Juan, który liczył sobie łączenie 561 kilometrów dla motocykli i 499 km dla samochodów, okazał się - niestety - tylko częściowo udanym dniem dla polaków. Tempo Hołowczyca/Fortina najpierw wyrównało się - załoga Orlen Teamu w Swoimi Mini All4 Racing, zajęła czwarte miejsce z czasem 02:50:49 oraz stratą +00:03:31 do zwycięzcy etapu, katarczyka Nassera Al-Attiyaha - widać, że Jego Hammer H3 to twardy orzech do zgryzienia, nie tylko dla Mini Hołowczyca, lecz także Mini francuza, Stephana Peterhansela, który z czasem 02:48:12 stracił 54s do katarczyka. Trzeci był Robby Gordon, który też jedzie Hammerem H3 i Hołowczyc tracił do amerykaniana 1 minutę i 12s. To niewielka strata, ponieważ do końca zostało jeszcze bardzo wiele, tak więc zapowiadane przed rajdem przez Hołka podium, jest osiągalne. - Tak było na pierwszych kilometrach trzeciego etapu. Potem było już coraz to lepiej!
    "Załoga ORLEN Teamu pierwszy punkt pomiarowy odcinka liczącego 208 km minęła na czwartej pozycji.
    Z każdym kolejnym przesuwała się o jedno oczko wyżej, lecz nie zdołała wyprzedzić Nani Romy jadącego bliźniaczym Mini. Ostatecznie Hołek ukończył etap na drugiej pozycji ze stratą 1:09 minuty do lidera, co w rezultacie pozwoliło mu wysunąć się na prowadzenie w klasyfikacji generalnej rajdu."



    Krzysztof Hołowczyc prowadzi w 34 Rajdzie Dakar!
    Hołek lideruje w Dakarze!
    34 Rajd Dakar 2012 - Oficjalne wyniki po 3 etapie - Samochody
    Rajd Dakar - Live Tracking ze strony Hołka
    34 Rajd Dakar - Oficjalny Live Timing 3 Etapu
    Dakar 2012 - Live Timing Etapu 3 - Samochody



    ^ "Peterhansel uzyskał najlepszy czas na pierwszym i drugim punkcie." Osatecznie francuz jeżdżący dla X-Raid Monster Energy Team, uplasował się dopiero na piątym miejscu z czasem 05:53:47s i stratą +00:02:41s do Hołowczyca. Szósty był Nasser Al-Attiyah (czas 05:57:40s i strata +00:06:34s). Czwawrty był hiszpan Joan (Nani) Roma (nr. 305, samochód Mini All4 Racing). Trzeci był Giniel De Villiers (nr. 301, Toyota Pickup Hilux) pochodzący ze Zjednoczonym Emiratów Arabskich, co było zaskoczeniem. A drugi natomiast był Robby Gordon (Klik) ze stratą 54s do Hołka. ^
    Duet Małysz/Marton po wczorajszym 55-tym miejscu po dwóch etapach, dziś zameldował się na mecie etapu na 50-tym miejscu z łącznym czasem 08:44:25s i łączną stratą +02:53:19s. Dalej nie wiadomo, co dzieję się z drugą ekipą RMF Caroline Team (nr. 399), Albert Grzeszczuk, Michał Krawczyk którzy zaliczyli awarię już na pierwszym etapie i byli wtedy jeszcze sklasyfikowani na 153 miejscu. Obecnie "słuch po Nich zaginął" ("zaginęli w akcji") i myślę, że prawdopodobnie odpadną na którymś z odcinków albo z powodów technicznych albo Sami zdecydują, że nie warto dalej jechać.
    Update:
    Małysz (+2:53.19) zajmuje 51-szą lokatę, a duet Lisiecki/Gryszczuk 115-tą (+9:08.54).
    Update:
    CYTAT
    "W Dakarze nadal jedzie druga samochodowa ekipa RMF Caroline Team ? Albert Gryszczuk z Michałem Kowalczykiem. Na dobry wynik, co prawda nie ma co liczyć, ale meta rajdu zdecydowanie im się należy! Od samego początku w ich Mitsubishi Pajero dochodzi do różnych usterek. Pierwszego dnia ?padło? sprzęgło, następnego pękł wahacz, a chwilę później spod maski buchnął ogień. Mimo tyle przygód załoga zajmuje 115. miejsce w generalce."



    ^ Kuba tak rewelacyjnie Sobie radził przez pierwsze dwa etapy rajdu, że i dzisiaj musiał wyczerpać cały Swój limit pechu. Jego KTM zaliczył awarię i chyba może się On pożegnać z walką o najlepsze lokaty w rajdzie... Echh... ^
    No szkoda wielka, ponieważ Kuba Przygoński, na początku, według live timingu utrzymywał piątą pozycję (czas 03:11:38 ze stratą +00:04:17 do liderującego hiszpana, Marca Comy), potem nawet wskoczył na 4 miejsce w generalce, lecz:
    "Długo nie było wiadomo, co dzieje się z reprezentantem ORLEN Teamu Kubą Przygońskim. W końcu dowiedzieliśmy się, że dwunasty na WP1 Kuba, zatrzymał się po 68 km z powodu awarii silnika. Prawdopodobnie oznacza to koniec rajdu, a z pewnością utratę szans na dobry wynik."



    ^ Lider po drugim etapie, Marc Coma, dziś się pogubił i zjechał na trasę dla samochodów, przez co sprawił "prezent" franczuowi Cyrilowi Despres (widoczny na powyższym zdjęciu), który jechał dziś jak szalony. "Motocyklista Team Red Bull KTM zdecydowanym tempem przejechał drugą część odcinka i z przewagą ponad ośmiu minut dotarł pierwszy do mety." ^ - Coma stracił na tym błędzie do Despresa 15 minut. ^
    Jacek Czachor niby był 17-ty (z czasem 03:21:54 i stratą +00:14:33) a Marek Dąbrowski 32-gi ( z czasem 03:33:03 a także stratą +00:25:42), lecz i Oni zwolnili tempa, dojeżdżając: Czachor na 26-tej ze stratą +30.45s a Dąbrowski spadł daleko w głąb, bo aż na 58-me miejsce ze stratą +1:02.16s. Co się stało? Motywacja i morale wyparowały jak woda na pustyni? Najwyraźniej tak, ponieważ i ja i pewnie Wszyscy kibice bardzo mocno trzymali kciuki za Kubę i żeby to On był tym "czarnym koniem" pośród całej stawki motocyklistów. Cóż... ogromna szkoda i wielki pech, lecz awarie się zdarzają - cóż poradzić. Może jeszcze Przygoński się wyratuje, bo patrząc na Czachora i Dąbrowskiego, to chyba szanse Naszych motocyklistów szybko się rozmyły. Trzeba poczekać (Różnica czasowa pomiędzy Argentyną a Polską wynosi GTM+4 (okres zimowy) a GMT+5 (okres letni), choć Argentyna ma standardowo różnicę czasową GMT+3) co powie cały Orlen Team, a także RMF Caroline Team.
    Update:
    Po III etapie Czachor jest 23-ci (+48.32), Dąbrowski 38-my (+1:28.04).
    34 Rajd Dakar - Klasyfikacja generalna po 3 etapach - Motocykle



    Na koniec o Naszych quadowcach. Zacząć muszę od pechowego newsa, a mianowicie Maciej Albinowski, musiał wycofać się z rajdu, ponieważ nie udało Mu się stawić na starcie dzisiejszego etapu w regulaminowym czasie. Prawdopodobną przyczyną była awaria silnika w następstwie zagotowania się paliwa na trasie wczorajszego odcinka specjalnego. Dodatkowo układ elektryczy padł, co pewnie też przyczyniło się do pierwszej przyczyny. Cóż... przynajmniej sędziowie nie będą się więcej polaka czepiać o ten niefabryczny silnik, w Jego quadzie, lecz szkoda, że polak odpadł tak szybko. Z pozytywów mam takie, że Rafał Sonik dojechał do mety jako ósmy ze stratą +00:30:26s, lecz spory pech miał Łukasz "Łoker" Łaskawiec. Urwał koło i musiał je wymienić, przez co dalej jest na trasie i nie wiadomo czy zdąży dojechać na czas do mety. Tak więc u quadowców też prawdopodobnie wyczerpał się limit pechów na tegoroczny Dakar.
    "Nieoficjalny lider w klasyfikacji quadów Łukasz Łaskawiec, zaginął na trasie oesu do San Juan. Jak dowiedzieliśmy za pośrednictwem zespołu RMF Caroline Team, urwał koło w swoim quadzie, ale uporał się z usterką i jedzie dalej.
    ?Łoker? prowadził od samego początku oesu, aż do momentu awarii. Na WP3 miał 5:13 minuty przewagi nad Maffeim. Sytuację wykorzystał Pablo Copetii, który odniósł dziś pierwsze etapowe zwycięstwo. Argentyńczyk był szybszy o 5:36 minuty od Marcosa Patronellego."
    "Łoker" z problemai na trasie... ale ostatecznie dojechał On do mety, jako 24-ty ze stratą +03:58:55s, tak więc to urwane koło sporo kosztowało polaka, lecz jednak dalej On lideruje w klasyfikacji generalnej. Oby "Łokerowi" nie przydarzało się więcej takich "złośliwości rzeczy martwych".
    http://blog.lukaszlaskawiec.com/
    Update:
    Ciężarówki:
    "27. Józef Cabała/Josef Kalina/Jakub First (PL/CZ/CZ) LIAZ 111.154 +53.48
    37. Robert Szustkowski/Robert Szustkowski Jr/Jarosław Kazberuk (PL) Unimog U400 +1:12.16
    38. Grzegorz Baran/Wojciech Białowąs/Ernest Górecki (PL) MAN TGA 480 +1:14.08"
    ---------------------------------------------------------------



    Kolejna zła wiadomość i kolejny wypadek. Fracuski motocyklista, Sebastian Coue, który został znaleziony nieprzytomny wśród wydm w zachodniej Argentynie. Nie wiadomo jak długo leżał na pustyni. Stan francuza jest oceniany na krytyczny.
    "Coue samolotem został przetransportowany do najbliższego szpitala w San Rafael i tam wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej." - Widać, że pech nie opuszcza uczestników tegorocznej edycji Dakaru.



    ^ "Quinn Cody jadący na motocyklu Hondy odpadł dziś z 34. edycji Rajdy Dakar. Na trzecim odcinku specjalnym po przekroczeniu WP3, motocyklista przewrócił się w skutek czego złamał obojczyk i doznał obrażeń ręki. Został transportowany helikopterem do szpitala. Kalifornijczyk po pierwszym etapie zajmował wysoką, czwartą pozycję. Wczoraj w jego motocyklu doszło do usterki układu paliwowego przez co spadł na 24. miejsce. Dziś po minięciu trzeciego punku kontrolnego był siódmy." ^
    ----------------------------------------------------------------
    PODSUMOWANIE II ETAPU:



    Krótko i na temat...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: Początek był bardzo szybki. Na technicznej partii prowadziliśmy o ponad minutę. Nie byłem w stanie utrzymać tego tempa na olbrzymich dziurach występujących w dalszej części OS-u. Nie czuję jeszcze idealnie trakcji samochodu na wybijającej trasie. W tych warunkach rewelacyjnie spisały się Hummery. Widać, że są to silni konkurenci, ale czy wytrzymają tempo całej, długiej rywalizacji? zobaczymy. Dzisiejszy OS był bardzo wymagający, wszyscy cisnęli bardzo mocno i myślę, że kolejne etapy pokażą, kto się tak naprawdę liczy w stawce.
    ADAM MAŁYSZ: Fajne były płaskie szutry na początku odcinka specjalnego. Szliśmy, ile fabryka dała, ze 160 km/godz. Później zaczęły się wąwozy i przejazdy rzeczne więc musieliśmy zwolnić. Wydmy przejechaliśmy bez problemów, ale końcówka oesu poszła nam już gorzej. Jechaliśmy wolniej, bo mieliśmy mało powietrza w oponach. Spuściliśmy je na piach, a potem szkoda nam było czasu zatrzymywać się i dopompowywać. Może i dobrze, bo niektórzy wyraźnie na tych pagórkach przesadzali. Patrzyłem z zazdrością jak inni ostro szli po kamieniach. Tylko co ja przyspieszałem, Rafał mnie hamował. ?Jeszcze cały Dakar przed nami? ? mówił. Kawałek dalej wszyscy stali z awariami.
    ŁUKASZ ŁASKAWIEC: Pomagałem dzisiaj dwóm motocyklistom. Jednego zbierałem po wypadku. Drugiemu na wydmach pomagałem podnieść motocykl, bo nie mógł sobie z tym poradzić. Gdzieś po drodze uderzyłem jeszcze w kamień, mam dziurę w misce olejowej, a udało mi się jeszcze wykręcić najlepszy czas. Wiem, że sprzęt będzie gotowy. Mechanik musi zdążyć. Ja idę odpocząć i spać, by nabrać sił przed trzecim etapem. Fot. blog.lukaszlaskawiec.com
    KUBA PRZYGOŃSKI: Początek OS-u to w zasadzie asfaltowy szuter. Było tak twardo, że można było jechać tyle, ile wyciągał motocykl, czyli około 140-150 km/godz., więcej się nie dało. Jednocześnie trzeba było bardzo uważać, żeby nie spalić tylnej opony, co jest dość częste w warunkach tak wysokich temperatur, jakie dzisiaj panują w Argentynie. Zwolniłem więc i uważałem, gdyż wolałem dojechać do mety, niż zostać na odcinku specjalnym wymieniając mus w kole. Trochę jestem niezadowolony z tej strategii. Czołówka jechała pełnym gazem i straciłem do nich około jednej, może półtorej minuty na tej szybkiej partii. Na szczęście po tankowaniu zaczął się bardziej kręty i wymagający technicznie odcinek po piachu. Tam starałem się jechać najszybciej jak potrafię i wypracowałem dobre tempo. Jestem zadowolony z tego etapu. Jadę w bardzo szybkiej grupie i jeśli utrzymam prędkość, wówczas na pewno będzie dobry wynik."



    34 Rajd Dakar - Etap 3 - San Rafael > San Juan


    Youtube Video -> Oryginalne wideo



    Odcinek dojazdowy: - 291 km;
    Odcinek specjalny:
    - 208 km dla samochodów i ciężarówek
    - 270 km dla motocykli i quadów,

  19. Darth7Vader
    Dziś znów napłynęły i te pozytywne i te negatywne wieści. Najpierw zacznijmy może o tych dobrych.






    Długość odcinków dojazdowych: 763 km
    Długość odcinka specjalnego: samochody ? 290 km
    Motocykle ? 295 km



    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    ^ Tak wyglądała zapowiedź II Etapu (Klik) ^
    Zaczynamy oczywiście od duetu Krzysztof Hołowczyc/Jean-Marc Fortin. Po drugim etapie, Hołek zameldował się na mecie z czasem 02:50:49 i stratą +00:03:31 do zwycięzcy, katarczyka Nassera Sareha Al-Attiyaha (nr. 300) w Hammerze H3 Łącznie w generalce, Hołowczyc zajmuje 3 miejsce ze stratą 00:02:33 do liderującego francuza, Stephana Peterhansela (też samochód Mini All4 jak Hołowczycz, nr. 302). Drugi jest amerykanin Robby Gordon (nr. 303) w Hammerze H3 teamu Speed Energy Racing ze stratą +00:02:28 do Peterhansela, tak więc Hołek ponownie traci 5s, tyle, że tym razem nie do drugiego miejsca w etapie, lecz do drugiej pozycji w klasyfikacji łącznej rajdu. Brawo! Oby było jeszcze lepiej, trzymamy kciuki!
    ^ Hołowczyk trzeci po drugim etapie Dakaru!
    "Zanosiło się na to, że Hołowczyc zwycięży w poniedziałek, bo na przedostatnim pomiarze czasu był liderem. Rywale jednak na finiszu wyprzedzili byłego mistrza Europy w rajdach samochodowych. Polak był przez długi czas po dojechaniu do mety na trzeciej pozycji za Stephanem Peterhanselem i Robbym Gordonem, ale po pewnym czasie Hołowczyca zepchnął z podium Nasser Al-Attiyah, który wykręcił najlepszy czas 2:47:18. W klasyfikacji generalnej Krzysztof Hołowczyc jest trzeci.
    - Początek odcinka był bardzo szybki, na technicznej partii prowadziliśmy o ponad minutę. Nie byłem jednak w stanie utrzymać tego tempa na olbrzymich wybojach występujących w dalszej części trasy. Nie czuję jeszcze idealnie trakcji samochodu na wybijającej trasie. W tych warunkach rewelacyjnie spisały się Hummery, widać, że są to silni konkurenci, ale czy wytrzymają tempo całej, długiej rywalizacji, trudno przewidzieć. Dzisiejszy OS był bardzo wymagający, wszyscy cisnęli bardzo mocno, ale myślę, że dopiero kolejne etapy pokażą, kto się tak naprawdę liczy w stawce - przyznał Hołowczyc." ^



    ^ Hołek pierwszy po WP1, Małysz na 37 miejscu!
    "Polska załoga jadąca Mini All4 Racing bardzo dobrze czuje się na drugim odcinku Dakaru. Pokonała już 3/4 trasy liczącej 290 km i im bliżej mety, tym bardziej oddala się swoim rywalom. Hołek na WP1 był sklasyfikowany na trzeciej pozycji za Gordonem i Peterhanselem. Na następnym pomiarze czasu utrzymał miejsce, jednak stracił kilkanaście sekund.
    [...] Czwarty punkt pomiary również należy do załogi Hołowczyc/Fortin. Zawodnicy ORLEN Teamu powiększyli przewagę nad Peterhanselem do 51 sekund. Jadący Toyotą De Villiers awansował na trzecią pozycję (+1:38 min), czawrty zameldował się Gordon (+4:26 min), a piąty Novitskiy (+ 8:42).




    ^ Stephan Peterhansel będzie na pewno jednym z groźnych rywali Hołowczyca a także na pewno będzie walczył o wygraną do samego końca... ^
    Adam Małysz i Rafał Marton minęli WP2 na 37. miejscu. To bardzo wysoka lokata jak na debiutanta Dakaru i sportów motorowych."
    Ostatecznie duet Adam Małysz/Rafał Marton, dojechali do mety na 49 miejscu z czasem 04:17:46 i stratą +01:30:28 W klasyfikacji generalnej, Małysz/Marton plasują się na 55-tym miejscu z łącznym czasem 05:07:26 i łączną stratą +01:46:53 Druga ekipa RMF Caroline Team, czyli Alberta Gryszczuk/Michał Krawczyk (nr. 399)po wczorajszej awarii i 153 miejscu, dalej nie dojechała do mety drugiego etapu - na razie na 108 załóg, które ukończyły 2 etap, nie widać polaków. To samo duet Piotr Beaupre/Jacek Lisicki (NeoRaid Rally Team) - też nie widać Ich na razie na mecie II etapu.



    ^ "Akcja naprawcza trwała około godziny. Następnie zawodnicy RMF Caroline Team już o własnych siłach ruszyli w stronę bazy. Do pokonania mieli 620 km w czasie 12 godzin. Zaliczyli wszystkie punkty kontrolne, a do campu dotarli ok. 3 w nocy miesząc się w ramach czasowych. Chłopaki nie otrzymali żadnych dodatkowych kar i ze spokojem, choć prawdopodobnie przemęczeni i niewyspani mogą przystąpić do II etapu Dakaru. Samochody zaczęły opuszczać bazę noclegową o 6.49."
    Krótko o ciężarówkach: Józef Cabała (KM Racing Team), był 27-my z czasem 04:49:59 i stratą +01:39:59 Ogólnie plasuje się na 25-tej lokacie z łączną czasem 05:38:29 i stratą +01:50:18 Pozostałe dwie ekipy: Robert Szustowski/Robert Jan Szustowski/ Jarosław Kazberuk (R-Six Team) oraz Grzegorz Baran/Wojciech Białowąs/Ernest Górecki (Chengdu Rural Commercial Bank Team China) jeszcze nie dojechały, ponieważ gdy oglądałem relację na eurosporcie, to tam dojechało na metę z 17 ciężarówek dopiero, jak była już połowa relacji, a obecnie dojechało 31 ekip.
    Powróćmy znów do Małysza i Martona:



    ^ "Obiektem zainteresowań jednej z ekip operatów był samochód Adama Małysza i Rafała Martona. Kamerzyści początkowo kręcili ujęcia z dystansu, ale oczywiście to im nie wystarczyło, by być usatysfakcjonowanym. Postanowili zatem zbliżyć do Pajero Polaków, a nawet zajechać im drogę. Niestety kierowca najwyraźniej nie poświęcił dużo czasu na trening jazdy po wydmach i? zakopał się w śladach naszych zawodników." - Niezła przygoda nie ma co, dziennikarze wszędzie się wcisną! Nawet w tak mocno kopny piach, jak ten w Argentynie. ^
    Przygoda Małysza z ekipą telewizyjną i debilne ograniczenie 110km na dojazdówkach...
    Wcześniej o tym ograniczeniu, wspomniał Hołek, a takie oto wrażenia i opinie o tym ograniczeniu miał pilot Małysza:
    "- To jakaś paranoja. Jedziemy cały dzień, wszyscy nas wyprzedzają, zajeżdżają drogę i robią zdjęcia. Po prostu masakra - ocenił "Rafanga". " (Ciekawa ksywka ). Ofc Małysz był pomocny przy tej przygodzie z Naszymi dziennikarzami i pomógł Ich wyciągnąć. Stracił kilka minut ale co tam...




    ^ Na pierwszej fotce, francuz Cyril Despres, na drugiej, lider po drugim etapie, hiszpan Marc Coma. ^
    Natomiast Nasi motocykliści, Kuba Przygoński, Jacek Czachor i Marek Dąbrowski, też mogą zaliczyć drugi etap do udanych. Przygoński po 2 etapie był piąty z czasem 03:11:38 i stratą +00:04:17 do hiszpana, Marca Comy, który wygrał dzisiejszy etap. 4-ty był chilijczyk Lopez, który wczoraj triumfował. Podium uzupełnił rodak Comy, Joan Barreda Bort (nr. 23, Husqvarna 450RR) i francuz Cyril Despres (nr. 2 na KTM-ie 450CC Rally). Jacek Czachor "zamienili" się miejscami po wczorajszym etapie. Czachor dojechał na metę jako 17-ty z czaem 03:21:54 i stratą +00:14:33 natomiast Dąbrowski zameldował się jako 31-szy z czasem 03:33:03 oraz stratą +00:25:42 W generalce, Czachor zajmuje 23-cią lokatę (czas 04:00:51 i strata +00:20:39), Dąbrowski jest 31-szy (czas 04:08:52 i strata +00:28:40), a Kuba Przygoński wskoczył na 4 miejsce! (czas 03:45:04 i strata +00:04:52), tracąc dokładnie równo 2 minuty do francuza, Cyrila Despresa. W motocyklach prowadzi Marc Coma, Francisho Lopez jest drugi.



    ^ Rafał Sonik (z tyłu z nr. 255), gdyby był klasyfikowany do rajdu, to by obecnie prowadził na przemian z Łukaszem "Łokerem" Łaskawcem... ^
    Tak Łaskawiec opowiedział o decyzji sędziów a także o tym, co czekało Go na etapie:
    - Wykręciłem dobry czas, ale niestety nie jesteśmy liczeni w klasyfikacji generalnej. Ciągle walczymy z sędziami i organizatorami, by jednak nas do niej wprowadzili. Staramy się bardzo, bo to dołujące - mówił Łaskawiec na biwaku w Santa Rosa.
    Na razie "Łoker" nie do końca wie, o co walczy. Mimo to daje z siebie wszystko.
    - Dzisiaj najgorsza była dojazdówka do biwaku, której po odcinku specjalnym było ponad 600 kilometrów. To męczące, a jeszcze przy obowiązującym nas ograniczeniu prędkości to katorga. Sam odcinek specjalny był bardzo fajny. Przebiegał po części po plaży, nad oceanem, później niewielkie wydmy. No i długie proste, gdzie można było się rozpędzać.
    Wiejący od lądu wiatr niekiedy pomagał, bo rozganiał kurz. Ale podczas podróży na biwak dodatkowo utrudniał jazdę - opowiadał Łaskawiec."
    Albert Gryszczuk, twierdzi natomiast, że to wszystko z tymi silnikami quadów, to jedno wielkie oszustwo. Cóż... sędziowie są nadal uparci i "głusi" na protesty wszystkich - "zdyskwalifikowanych" quadowców, bo inaczej tego nie można określić, ponieważ Oni także nie przyjechali na tegoroczny Dakar, w celach "turystycznych"...
    Ciekawostka:



    ^ Tim Coronel (nr. 347) i Jego buggy Pro Dakar McRae 4X2 MC RAE - Tim Coronel, to brat bliźniak Toma Coronela. Obaj ścigają się w światowej serii WTCC - Dziś zajął 22-gie miejsce, lecz miał 2h karę. ^
    KONKURS! WYGRAJ CO-DRIVER Z HOŁKIEM! - Wiem wiem... nienawidzę Facebooka, no ale cóż począć, że akurat tam do ciężkiej cholery jest ten konkurs... Echhh.



    Zadanie konkursowe jest łatwe i przyjemne. Po prostu pokaż w jaki sposób kibicujesz załodze ORLEN Team jadącej w 34. Rajdzie Dakar. Przekażcie swoje emocje jakie towarzyszą Wam podczas kibicowania oraz jakie towarzyszą reprezentantom Polski jadącym w najtrudniejszym rajdzie świata. Forma jest absolutnie dowolna, więc uruchamiajcie swoją kreatywność i realizujcie najbardziej zwariowane pomysły. Wszystkie zdjęcia, zgodne z regulaminem, zostaną zamieszczone w specjalnej galerii na naszym profilu na facebooku. Sami kibice zdecydują, kto będzie mógł spotkać się ze swoimi idolami, gdyż wygra pięć osób, które uzyskają największą liczbę lajków."
    No ale przez to, że bardzo lubię Hołowczyca, tym bardziej zachęcam do konkursu! Bierzcie udział i wygrywajcie! Jest 5 wolnych miejsc!
    "?W każdej wolnej chwili staram się śledzić facebookowy profil i w miarę możliwości odpisywać na posty. [...] Wierzcie, że każde dobre słowo zapala mnie jeszcze bardziej do rywalizacji o najwyższe pozycje? - Odpowiedział Hołek.


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    __________________________________
    Teraz znowu niestety smutne wieści. Był kolejny wypadek. Francuz Bruno Da Costa:



    "38-letni motocyklista jadący Yamahą z pełnym impetem uderzył w przebiegającego przez drogę byka. Wiadomo, że zwierzę zginęło na miejscu. Z kolei Da Costa doznał bardzo ciężkich obrażeń - ma uszkodzoną klatkę piersiową i płuca.
    Zawodnik tak szybko, jak to możliwe został przetransportowany śmigłowcem do szpitala i znalazł się na oddział intensywnej terapii. Stan zdrowia Francuza lekarze określają jako ciężki." - Na szczęście, francuz żyje ale sytuacja jest nieciekawa. ;( Życzmy Mu aby wyszedł z tego cało i zdrowo.



    Druga zła wiadomość, to pożar jednego z samochodów na trasie. Szwedzki zespół Pavero, po około 30 km przejechanej trasy, stracił wspomaganie w Swoim prototypowym Volvo XC60 RR własnej konstrukcji, a po chwili w samochodzie buchnęły płomienie. Tak o pechu, powiedział kierowca Alfie Cox (nr. 318 )
    ?Jechaliśmy w tempie czołówki. Samochód był absolutnie zdumiewający? ? mówił Alfie Cox, kierowca Volvo. ?Nie musiałem walczyć, żeby utrzymać prędkość. Cieszyłem się każdą chwilą jazdy, bo samochód był taki łatwy w prowadzeniu. Po około 30 kilometrach straciliśmy wspomaganie, a po chwili z mojej strony samochodu buchnęły płomienie. Staraliśmy się ugasić ogień, ale nie było to możliwe. Na szczęście zdołaliśmy uciec z płonącego samochodu, jednak cały team jest naprawdę zaszokowany i bardzo, bardzo rozczarowany? ? kontynuował.


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    "Volvo XC60 RR uległo doszczętnemu spaleniu, trudno w tej chwili nawet stwierdzić co spowodowało pożar. Ze wstępnym oględzin i przebiegu sytuacji wynika, że mogło dojść do wycieku z układu hydraulicznego. Olej dostał się na turbosprężarkę, która podczas sportowej jazdy rozgrzewa się do czerwoności. Tym sposobem doszło do zapłonu.
    ?Mogło być znacznie gorzej. Każdy rajdowy czy wyścigowy kierowca najbardziej obawia się pożaru samochodu. Wyskoczyliśmy, ale jesteśmy w szoku, rozczarowani, poza tym w porządku. Naprawdę mi przykro z powodu zespołu. Oni bardzo ciężko pracowali, żeby przygotować samochód. Byli bardzo podekscytowani. Po raz pierwszy mogli skonfrontować wyniki swojej ciężkiej pracy z innymi rywalami. To było pierwsze Volvo, startujące w Dakarze. Teraz przegrupujemy się i zaplanujemy drogę naprzód? opowiadał zawiedziony Alfie Cox"
    Na koniec oficjalne wyniki II etapu rajdu:
    34 Rajd Dakar - Wyniki po II Etapie - Samochody - Hołowczyc 3-ci, Małysz 55-ty!
    34 Rajd Dakar - Wyniki po II etapie - Motocykliści - Przygoński 4-ty, Czachor 17-ty, Dąbrowski 31-szy!
    ---------------------------------------------------------
    Wyniki z wczorajszego etapu:
    Wyniki I Etapu Rajdu Dakar 2012 (01.01.2012)



    Długość odcinków dojazdowych: 763 km
    Długość odcinka specjalnego: 57 km
    Łącznie: 820 km
    Oraz podsumowanie polskiej ekipy:



    Krótko i na temat
    CYTAT
    "KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: ?Bardzo fajny pierwszy OS, reprezentatywny dla wielu nawierzchni. Jeździliśmy trochę po dziurach, trochę po szybkich partiach i trochę po technicznych zakrętach. Mieliśmy więc okazję przetestować samochód w bardzo różnych sytuacjach. Jechaliśmy szybko, aczkolwiek staraliśmy się zachować rozsądek i nie podejmowaliśmy ryzyka. Widać, że tempo z bezpiecznym stylem jest dobre. Nie ma sensu cisnąć od razu na pierwszym OS-ie. Podobno nie zdarzyło się nikomu wygrać na pierwszym etapie i zwyciężyć w Dakarze, więc nasze drugie miejsce przyjmujemy za dobrą wróżbę?.
    ADAM MAŁYSZ: ?Podobnie sobie to wyobrażałem. Ja startowałem akurat w rajdzie na Węgrzech, gdzie pokonywałem podobny sześćdziesięciokilometrowy oes do tego. Było trochę szutru, było trochę piasku. Zaskoczeniem był dla mnie na początku ten piasek. Wydmy nie były takie straszne, ale ten piasek właśnie, taki grząski, inny niż normalnie, nie żółty, a bardziej brązowawy. Mieliśmy tam jedną przygodę, samochody organizatorów z kamerami zaczęły zjeżdżać w dół i się zakopały w naszych śladach. Straciliśmy cały impet. Zatrzymaliśmy się, by im pomóc, później musieliśmy objechać całą zaspę i w rezultacie straciliśmy trochę czasu ?.
    KUBA PRZYGOŃSKI: ?Nie mogłem wystartować w zeszłorocznym Dakarze z powodu kontuzji nadgarstka, ten pierwszy odcinek był dla mnie więc swoistym sprawdzianem. Jestem bardzo zadowolony z osiągniętej pozycji. W jednej części trasy trochę przekombinowałem. Chciałem skrócić trasę i nie podjechałem pod jedną z wydm, gdyż była zbyt stroma. Takie błędy jednak zdarzają się każdemu. Moje tempo jest bardzo szybkie i teraz muszę je utrzymać?.
    To tyle. Dalsze relacje już niedługo...
  20. Darth7Vader
    Witam. Oto pierwszy wpis z co najmniej kilkunastu, które tutaj się pojawią, podczas mojego relacjonowania 34 Rajdu Dakar. Pierwszy odcinek rajdu, specjalny mający 57 km, polacy przejechali wręcz bardzo dobrze. Hołowczyc zameldował się na mecie odcinka z 5 sekundową stratą do rosjanina, Leonida Nowickiego, który także wyruszył na Dakar samochodem Mini All4, tylko że w barwach teamu Monster Energy-X. Za Hołkiem, ze stratą 4s, uplasował się francuz, Stephane Peterhansel, który to ma więcej doświadczenia, niż Hołowczyc ale widać, że jednak co rajd to rajd - niczego tu nie przewidzisz i zdarzają się zaskakujące momenty. Hołowczyc jednak skomentował pierwsze kilometry na trasie, tak:
    "Nic specjalnego. Po prostu jechaliśmy dobrym rytmem, bez błędów, a nasze Mini zrobiło resztę. Ten samochód sprawił, że nasze rajdowe życie stało się łatwiejsze. Gdy dotarliśmy do wydm, zastanawialiśmy się, jak to przejedziemy. Tymczasem Mini niemal samo się wspinało. To prawdziwa gratka!?


    ^ Hołek może być na razie zadowolony - Wszystko idzie po Jego myśli - i trasa i samochód... Reszta polaków, też może mówić o udanym początku... ^



    Hołowczyc drugi po pierwszym OS-ie na Dakarze.
    "Hołek" drugi na Dakarze, Małysz 70-ty.
    Wśród quadowców - najlepszy Łaskawiec, Sonik "dopiero" 7-my...
    34 Rajd Dakar 2012 - Klasyfikacja generalna samochodów
    34 Rajd Dakar 2012 - Klasyfikacja generalna motocyklistów

    Adam Małysz jechał dość "spokojnym" tempem, jak na Dakar, lecz 70-ta lokata, to na razie dobre miejsce, gdyż nie jest przedostatni lub ostatni. Małysz jadący z pilotem, Rafałem Martonem w Mitsubishi Pajero T1, ostatecznie są w klasyfikacji na 70-tym miejscu, pomimo tego, że we własnej klasie - czyli T1, dojechali na metę jako 67-mi. Strata Małysza wynosi w generalce 49:40s (około 1h) - po odcinku 17:28s. Małysz wystartował z numerem 372-gim, a tylko dalej za Nim, uplasował się Inny z polaków, Piotr Beaupre (numer 407,BMW X5CC - coś takie trochę francuskie nazwisko... się nie dziwię... Sebastian Loeb ma 8 MŚ w rajdach samochodowych... ) z pilotem Jackiem Lisickime, byli 118-ty ze stratą 37:19 na OS-ie, a w generalce 01:09:31s straty. Niestety nie wszyscy mieli udanie - duet Albert Grzeszczuk-Michał Krawczyk (choć na stronie rajdu jest Gryszczuk, pewnie gdzieś błąd) startujący z numerem 399-tym, w Ich Mitsubishi Pajero, padło sprzęgło i czekał na pomoc techniczną. Wiadomo - pech i strata - obecnie Grzeszczuk, zajmuje 153 miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą 3:56;18s (na OSie stracił 3:24:06s). Cóż - oby reszta rajdu układała się bezawaryjnie.
    Czas teraz na motocyklistów...
    Kuba Przygoński, jadący z 11-tym numerem na KTM-ie

    zajął piąte miejsce, tracąc 19s do amerykanina Quinna Alexisa Cody;ego (nr 9), jadącego na Hondzie 450X CFR, podium otworzył argentyńczyk, Javier Pizzolito (nr 27) także jadący na Hondzie 450X, drugi był , ubiegłoroczny zwycięzca rajdu Dakar, hiszpan Marc Coma (nr 1), dosiadający KTM-a 450CC

    Pierwszy OS, wygrał gospodarz Dakaru, chlijczyk Francisco Lopez (nr 4), jadący na Aprilli 450RXV Tuareg. Coma traci do niego, 14s. Marek Dąbrowski startujący z nr. 49-tym, dojechał do mety OS-u jako 24-ty ze stratą 03:12s, w generalce polak traci 35:49s.

    Dąbrowski dosiada KTM-a 450RR. Jacek Czachor z nr. 17-tym, był już o wiele dalej, niż Dąbrowki, bo na 48-mym miejscu i na tej lokacie jest w generalce - Czachor stracił 06:20s na OS-ie do lidera, a łącznie w generalce traci 38:57s.

    Czachor też startuje na KTMie 450, tylko że w nazwie ma Replica zamiast RR, choć być może to ta sama maszyna. Teraz ciężarówki, na koniec będą quady. Robert Szustkowski, Robert Jan Szustkowski, Jarosław Kazberuk (R-Six Team nr 558) w Mercedesie Unimog U400, zajęli 56 miejsce. Grzegorz Baran, Wojciech Białowąs, Ernest Górecki (nr. 529) jadący MAN-em TGA480 zajęli 45-te miejsca, a Józef Cabała (nr 551), w Liaz-ie 111.154 zajął 27 lokatę. Najważniejsi jednak będą Hołowczyc, Małysz, motocykliści i quadowcy.
    No właśnie... zostali jeszcze quadowcy. Zacznijmy może od Macieja Albinowskiego, który zajął 11-te miejsce, Rafał Sonik dojechał na metę OS-u jako siódmy, a Łukasz Łaskawiec stracił niewiele ponad 30s do urugwajczyka, Sergio La Fuente czyli byłby drugi, gdyby nie te przepisy i regulamin. Tak samo, jeśli chodzi o Albinowskiego i Sonika czy też pozostałą siódemkę zawodników.
    __________________________________________
    Śmiertelny wypadek na 34 Rajdzie Dakar



    Niestety, lecz wpis muszę zakończyć bardzo przykrą wiadomością. Liczyłem, że nie będzie żadnych wypadków śmiertelnych w kolejnej edycji rajdu Dakar (w poprzedniej zginął 42-letni cywil pochodzący z Tinogasty, podczas czołowego zderzenia Toyoty Hilluxar, prowadzonej przez argentyński duet Eduardo Amor/Alejandro Fenoglio).
    W 2009r. zginął na 2 etapie z Santa Rosa do Puerto Madryn, inny motocyklista, francuz Pascal Terry. Boero był sześćdziesiątą ofiarą rajdu Dakar (wliczając członków załóg samochodowych i kibiców) > Joerge Martinez Boero 60-tą ofiarą w historii Dakaru...
    W tym roku, już na pierwszy etapie, w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku śmierć poniósł też argentyńczyk, motocyklista Jorge Martinez Boero. (wystartował z numerem 175-tym) Boero miał 38 lat. Dla Niego:
    "był to drugi start w Rajdzie Dakar (rok temu wycofał się po szóstym odcinku), stracił kontrolę nad maszyną na 55. kilometrze pierwszego etapu. Pomoc medyczna zjawiła się już pięć minut później i zawodnik został przewieziony do szpitala w Mar del Plata, ale lekarze nie zdołali uratować mu życia." - Argentyńczyk pozostawił żonę i osierocił dwuletnią córeczkę.
    Znowu świat sportów motorowych okazał się okrutny... Składam kondolencje i mam nadzieję, że nie będzie więcej wypadków...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  21. Darth7Vader
    I etap Rajdu Dakar, już się rozpoczął ale o tym potem. Najpierw trochę info i niezbyt fajnych informacji. Otóż Rafał Sonik, Łukasz Łaskawiec oraz Maciej Albinowski, nie będą klasyfikowani w generalne rajdu, ponieważ źle zinterpretowano przepisy, dotyczące jednostek napędowych, które zostały umieszczone w Ich quadach, a także quadach pozostałych 7 zawodników z innych krajów. Pomimo faktu, że ich pojemność nie przekracza 750 cm3 czyli tą regulaminową, to jednak polacy nie będą klasyfikowani. Powód? Jednostki napędowe pochodzą z motocykli Yamaha TDM 900 - oczywiście Wszyscy zawodnicy złożyli protest, argumentując to tym, że przecież przepisy FIM-u odnoszą się inaczej, do tego co powiedzieli sędziowie...:
    "Powołali się w nim na przepisy Federacji Sportów Motocyklowych (FIM) odnoszące się także do Dakaru, a które nie zakazują stosowania innych silników niż montowane do quada w fabryce. Jako argumenty na swoją korzyść przywołali też fakty wcześniejszych startów, a nawet zwycięstw, na swoich quadach w rajdach rozgrywanych według tych samych przepisów.
    - Przepisy Dakaru odnoszą się bezpośrednio do przepisów FIM, a te nie zakazują stosowania innych silników niż te, które są montowane do quada w fabryce. W takiej konfiguracji pojazdu skończyłem poprzedni Dakar na trzeciej pozycji i tym samym quadem zdobyłem podwójne mistrzostwo Europy. Mam wszystkie wymagane przez FIM dokumenty, więc decyzja sędziów jest niezrozumiała - powiedział Łaskawiec."
    Same słowa dyrektora sportowego rajdu, Davida Castery, są dla mnie durną palaniną, która brzmi w stylu: "spływajcie... decyzja sędziów jest taka a nie inna i koniec dyskusji..." - No wiecie co... Największe "jaja" są tym bardziej, że czeski konstruktor quadów dla polaków na Dakar, Josef Machacek, oznajmił, że przecież wszystkie maszyny zostały zakwestionowane na badaniach technicznych przed rajdem, więc co to ma znaczyć do jasnej cholery, że teraz i "nagle" sędziowie zmieniają zdanie? Pewnie tak pomyślał i On i reszta Naszych quadowców, bo jakoś się nie czepiają reszty zawodników... Ok. Może i reszta ma fabryczne jednostki napędowe, lecz jak argumentuje decyzję sędziów, Łukasz Łaskawiec - miał debiut w Dakarze, właśnie w takim quadzie, a nie innym, a teraz "nagle" się wszystko "pozmieniało"... (Klik)
    Cóż... pozostaje Nam, kibicom trzymać kciuki za quadowców i tyle. (Choć wiadomo, że niesmak pozostał, bo co to za ściganie i rywalizacja na maxa, gdy wiesz, że "nici" z wyniku...).
    "W Sylwestra honorowym przejazdem po rampie startowej rozpoczął się Dakar Rally 2012. Jako pierwsi prezentowali się zawodnicy na quadach (od ostatniego do pierwszego numeru startowego), za nimi będą motocykliści, samochody i ciężarówki. Ostatnia załoga ma zjechać z rampy startowej o godz. 2.00 czasu polskiego."
    ^ Hołek także ma podczas Rajdu Dakar, orzełka na piersi, a nawet dwa, lecz liczy się ten pierwszy, który jest najważniejszy. ^



    ^ A tak zaprezentowali się na rampie, Hołowczyc wraz ze Swoim pilotem, Jeanem-Marciem Fortiną, w Mini All4Racing. ^
    34 Rajd Dakar rozpoczęty!
    "Jako pierwszy na trasę wyruszył o godz. 9.45 czasu polskiego ubiegłoroczny zwycięzca Hiszpan Marc Coma.
    Po nim wystartowało pozostałych 177 zawodników, a wśród nich trzech Polaków: Jakub Przygoński z 11. numerem, Jacek Czachor z 17. i Marek Dąbrowski z 49. (wszyscy Orlen Team).
    - Atmosfera w zespole jest bardzo dobra, jesteśmy wypoczęci i gotowi na czternastodniową rywalizację. Pierwszy odcinek specjalny jest bardzo krótki, ma zaledwie 57 km, jednak potem jest długi odcinek dojazdowy - 763 km do Santa Rosa de la Pampa - powiedział Czachor.
    Przygoński podkreślił, że grupa motocyklistów jest bardzo mocna. - Mówi się nawet, że od piętnastu lat nie było tak dobrze obsadzonej stawki. Początkowe pięć dni rajdu będzie na pewno dotarciem, a od szóstego dnia zacznie się prawdziwe ściganie - wspomniał."


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Na koniec, Życzenia Noworoczne od Orlen Teamu (dziś także w TVP słyszałem te od Hołka ) [z wczoraj ale co tam... ]:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    No to Szczęśliwego Nowego Roku i powodzenia na Dakarze!
  22. Darth7Vader
    Rajd Dakar już niedługo, bo 1 Stycznia, lecz wszystkie ekipy przygotowują swoje samochody, do tego jakże trudnego, wymagającego i niebezpiecznego rajdu. A jak poradzi Sobie Nasz "Orzeł z Wisły", Adam Małysz? On Sam powiedział, że Ich celem jest tylko dojechanie do mety i sprawdzenie Swoich sił, a także pokonanie wszystkich przeszkód, których pewnie nie zabraknie w Argentynie, Chile i Peru. Oto, co Adam mówił, jakieś 3 tygodnie temu:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    A tak wygląda argentyńska Mar Del Plata, z której to rozpocznie się sam rajd, jak i wystartuje tam aż 21 polaków - w tym także Adam Małysz. Krótki skrót tego, co czeka nie tylko i Małysza, lecz i Tych, którzy będą śledzić rajd.


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Oto lista wszystkich polaków startujących w 34 Rajdzie Dakar (Klik):
    Motocykle
    Jakub Przygoński (Orlen Team)
    Jacek Czachor (Orlen Team)
    Marek Dąbrowski (Orlen Team)

    Samochody

    Krzysztof Hołowczyc (Orlen Team); pilotem Belg Jean-Marc Fortin
    Adam Małysz, Rafał Marton (RMF Caroline Team)
    Albert Grzeszczuk, Michał Krawczyk (RMF Caroline Team)
    Piotr Beaupre, Jacek Lisicki (NeoRaid Rally Team)

    Quady

    Łukasz Łaskawiec (RMF Caroline Team)
    Maciej Albinowski (RMF Caroline Team)
    Rafał Sonik (ATV Polska)

    Ciężarówki

    Robert Szustowski, Robert Jan Szustowski, Jarosław Kazberuk (R-Six Team)
    Grzegorz Baran, Wojciech Białowąs, Ernest Górecki (Chengdu Rural Commercial Bank Team China)
    Józef Cabała (KM Racing Team) - partnerzy Josef Kalina i Jakub Firts (obaj Czechy)
    Dariusz Rodewald (Petronas Team De Rooy Iveco) - partnerzy Gerard de Rooy (Holandia) i Tom Colsoul (Belgia)

    Ciekawostka:
    "Volkswagen po raz trzeci jest oficjalnym dostawcą samochodów dla organizatorów Rajdu Dakar. Podczas przerwy w zawodach 8 stycznia (tzw. RestDay) przetestują je znane osoby, m.in. były bokserski mistrz świata Dariusz "Tygrys" Michalczewski, legenda Formuły 1 Jacky Ickx, gitarzysta zespołu "The Scorpions" Rudolf Schenker."
    Jeśli myśleliście, że Nasz Adaś będzie się tłuk tym gruchotem, którym trenował (a raczej się przyuczał...), czyli Porsche Cayenne T2, to błąd. Małysz przesiadł się na - odpowiednio przygotowane - Mitsubishi Pajero T1, tak oto prezentuje się ów maszyna:




    Specyfikacja techniczna Mistubishi Pajero T1 RMF Caroline Team: (Info)

    Klasa: FIA T1
    Silnik: 3.2 DID
    Model ? Pajero V60
    Pojemność skokowa ? 3200 cm3
    Układ i liczba cylindrów ? 4 rzędowy
    Moc maksymalna ? 220 KM
    Maksymalny moment obrotowy ? 560 Nm przy 2000 obr./min
    Ręczna skrzynia biegów ? 6 biegowa sekwencyjna
    Skrzynia rozdzielcza: std
    Mosty napędowe
    - przedni: std ralliart modification
    - tylny: std ralliart modification
    - blokada mechanizmu różnicowego: std
    Koła jezdne felgi rozmiar: 16 z ogumieniem rozmiar 235/70R16
    Zawieszenie przód i tył ? 8 x Reiger
    Układ hamulcowy ? Alcon 320 mm
    Masa własna ? 1975 kg
    Długość ? 4260 mm
    Rozstaw - 1845 mm
    Objętość zbiornika paliwa ? 350 l




    Tak następująco, prezentuje się natomiast Mini, "Hołka" (Info):



    Specyfikacja techniczna Mini 4 All Racing:
    Silnik:

    Silnik diesla BMW z systemem podwójnego turbodoładowania
    6 cylindrów w układzie liniowym, 24-zawory, DOHC
    Średnica tłoków x skok: 84.0 mm x 88.0 mm
    Pojemność: 3000 cc
    System paliwowy: Bosch Common Rail, 2000 bar
    Moc maksymalna: kW/ bhp 236/315 przy 4000 obr/min
    Maksymalny moment obrotowy: 700 Nm/2100 obr/min

    Właściwości jezdne:

    Sprzęgło: trój-tarczowe, metalowe (AP Racing)
    Skrzynia biegów: 5 lub 6 biegowa, sekwencyjna (Sadev)
    Mechanizmy różnicowe: przód/tył mechaniczne z mechanizmem samoblokującym (X-trac)
    Zawieszenie: niezależne z podwójnymi wahaczami
    Amortyzatory: 250 mm (Reiger)
    Tarcze hamulcowe: wentylowane , 6. tłoczkowe zaciski (AP Racing)
    Opony: 235/85 R16 (BF Goodrich)
    Obręcze aluminiowe: (BBS)
    Koła zapasowe: 2+1
    Nadwozie:
    Kevlarowo-karbonowy kompozyt
    Konstrukcja: rurowa nadwozia
    Siedzenia: zgodne ze specyfikacją FIA (Recaro)
    Komputer: Motec, GPS?ERTF / Easy Trip
    Zbiornik paliwa: FT3 standard, pojemność 420 litrów (ATL)

    Wymiary:

    Całkowita długość/szerokość/wysokość 4377mm/1994mm/1996mm
    Rozstaw osi: 2900 mm
    Rozstaw kół: 1,815 mm
    Waga: 1,900 kg, minimalna zgodna z regulaminem

    (Info2)
    Wszystkie samochody polskiej ekipy RMF Caroline Team, zostały sprawdzone (Klik), dzięki czemu bez problemów, wszyscy polacy staną na starcie, do tegorocznej 34 edycji Rajdu Dakar. Nasz ekipa także już załatwiła wszystkie papierowe formalności (Klik2) - oglądając wyżej filmik, było tego naprawdę sporo. A jak już jesteśmy przy oznakowaniu, oblepianiu wszystkiego, to Adam Małysz od razu, oznaczył Swoje Mitsubishi Pajero (Klik3):



    "Jak podkreślił, loga sponsorów są bardzo istotne, bo to dzięki nim on i jego zespół może uczestniczyć w tak wielkiej i prestiżowej imprezie, ale równie ważne są barwy narodowe.
    - Nigdy nie wstydziłem się tego, że jestem Polakiem. Wprost przeciwnie, dla mnie jest to powód do dumy. Dlatego godło musi być na widocznym miejscu - powiedział medalista olimpijski i mistrzostw świata w skokach narciarskich. ^
    A jak wypadnie reszta polaków? Hołowczyc i Jego ekipa, bardzo liczą podium, gdyż w 2009r. był 5-ty, i w tegorocznej edycji także "Hołek" był piąty, więc zdobycie podium będzie czymś super. Hołowczyc także bierze pod uwagę zwycięstwo w Rajdzie Dakar, bo wiadomo, że Każdy kierowca o czymś takim zawsze myśli - żeby właśnie stanąć na podium, a najlepiej na tym najwyższym stopniu. Jak to się mówi, "apetyt rośnie w miarę jedzenia", więc duże szanse - co najmniej na podium, są. Kuba Przygoński debiutował w 2009 roku w Dakarze, zajmując 11-te miejsce, a rok później był już 8-my, więc wejście do pierwszej dziesiątki, jest bardzo możliwe, zwłaszcza, że Sam Przygoński w tym roku doznał kontuzji nadgarstka, przez co wykluczyło Go z udziału w rajdzie - tak więc teraz Przygoński także, jak "Hołek", ma spory apetyt na zdobycie wysokiego miejsca na mecie rajdu - być może też podium wśród motocyklów. Drugi z Naszych motocyklistów, bardzo doświadczony Jacek Czachor, w 2009r. był 20 na mecie rajdu, w 2010 16-ty, a w tym roku 10-ty, więc podobny progres, co u Przygońskiego. Czachor ma spore doświadczenie w tym rajdzie - ten start, będzie Jego już 12-tym występem za kierownicą Swojego motocykla na piaskach Dakaru (choć obecnie rajd odbywa się w Ameryce Południowej, a nie w Afryce). Jeśli Czachor też mierzy wysoko - a na pewno to robi, to i tutaj też miejsce w pierwszej 10-te też jest możliwe. Marek Dąbrowski, ostatni Nasz motocyklista, też doświadczony jeśli chodzi o Dakar (10 razy brał udział), w 2009r. odpadł przed 6 etapem, rok później był 33-ci na mecie, a w tym roku 17-ty, więc jeśli ostatecznie będzie na 10 lokacie na mecie rajdu, to będzie to kolejny udany występ polaka w Dakarze. Nasi quadowcy - Rafał Sonik i Łukasz Łaskawiec, też na pewno myśleć będą o zajęciu bardzo wysokich lokat - Sonik zaczął Dakar od 3 miejsca w 2009 roku, gdy miał Swój debiut, rok później był 5-ty (pomimo przygód na trasie: "chrzczone" paliwo, przebita jedna z opon), lecz w tym roku już nie było tak dobrze - zaliczył wywrotkę już na 1 etapie i z nabytą "kontuzją" ręki, musiał wycofać się z rajdu. Łaskawiec debiutował w tym roku w rajdzie, zajmując także, jak Sonik - 3 miejsce. Obaj Nasi quadowcy też będą na pewno walczyć o podium, a jak to się nie uda, to przynajmniej o lokatę blisko podium, choć to Dakar - więc nigdy nic nie wiadomo i trzeba mieć ten łud szczęścia, który tutaj bardzo się przydaje. A Małysz? Małysz ma do pobicia rekord Martyny Wojciechowskiej, która to w 2002 roku, zajęła 44-te miejsce czyli chyba to było wtedy przedostatnie lub ostatnie miejsce, które zajęła polka. A jak już jesteśmy, przy obstawianiu szans i Kto na którym miejscu dojedzie, to nie byłoby emocji z tym związanych, gdyby nie to, że na Małysza już są zakłady (Klik1):
    "Każdy, kto postawi 100 zł na to, że Adam Małysz zmuszony będzie zakończyć rajd przedwcześnie, może liczyć na wygraną rzędu 140,69 zł. W przypadku, gdyby były skoczek jednak dotarł do mety, kwota ta powiększy się do 180,26 zł." - Choć pewnie gdzie indziej będzie więcej, ponieważ jak znam ludzi i jak znam opinie, to pewnie większość mówi, że Małysz nie dojedzie, bo niedoświadczony jest i jeszcze musi się sporo nauczyć. Ale tutaj nic nigdy nie wiadomo... trudno jest będzie obstawiać tak, aby móc sądzić czy Małysz dojedzie czy nie. "Hołek" podał przykład francuskiego alpejczyka, Luca Alphana, który 1997 roku zdobył PŚ, a potem przerzucił się na Dakar:
    "- Był świetnym zjazdowcem, a później dużo ćwiczył jako rajdowiec - przyznaje. - Po ośmiu latach zaczął być już bardzo silnym zawodnikiem w sportach motorowych i w 2006 roku ukończył Rajd Dakar na pierwszym miejscu."
    - Czy więc i Małyszowi może się udać taka sztuka? Hołek odpowiada tak:
    "- To kwestia indywidualnych predyspozycji. Nie można tego generalnie określić - twierdzi. - Nie wiadomo, ile Adam jeździł samochodem. Powiedzmy sobie szczerze - jest na jakimś etapie... Ale będzie mu trochę łatwiej w rajdach, bo jest już sportowcem - człowiekiem, który umie trenować i wie, czego chce."
    Ale Dakar, to też ryzyko, które jest wpisane w każdy sport motorowy (choć i nie tylko w rajdach ale ogólnie w sporcie). Hołowczyc wspomniał o mądrym ryzykowaniu, bo Każdy uczestnik rajdu Dakar, także i Hołek i także Małysz, są i muszą być świadomi ryzyka jakie podejmują za każdym razem, kiedy biorą udział w tym morderczym wyzwaniu. Jeśli dobrze pamiętam, to gdzieś w tv, tak BTW jak mówili o udziale Adama w Dakarze, to Hołek wspomniał o tym, że miał wypadek i gdy tak koziołkowało Ich auto, to nie było mowy o wyratowaniu się, ponieważ w takich groźnych i strasznych chwilach, czujesz się bezsilny i nic nie możesz zrobić. Trzeba myśleć tylko o tym, żeby szczęśliwie się skończyło. Oczywiście Nikt z polskich kibiców i w ogóle Nikt nie chce życzyć wypadkowi czy to Adamowi, czy Innym kierowcom, lecz - niestety - taką czarną myśl - też trzeba brać pod uwagę i nie rozpisywać zbędnych czarnych scenariuszy, bo nie o to chodzi. Rajd Dakar to będzie wyzwanie dla Małysza, ponieważ znalazł się w nowej roli, aczkolwiek stres i napięcie jest bardzo podobne, do tego przy skokach narciarskich. Ale obecny Dakar jest inny, niż kiedyś, podkreślił Hołek:
    "- Skończyły się czasy, kiedy wystarczyło jechać przyzwoicie, żeby przejechać Dakar - twierdzi. - Teraz trzeba zasuwać! Trzeba jechać bardzo szybko i czysto. Nie wymagajmy zbyt wiele od Adama, dajmy mu się ogarnąć."
    Tak więc Małysz nie tylko będzie musiał zasuwać, lecz także cały czas analizować wszytko, aby móc bez większych problemów, pokonywać przeszkody, które czekają nie tylko Jego, lecz i resztę Naszych rodaków na piaskach Argentyny, Chile i Peru. Prócz samej jazdy, Adam będzie musiał podołać temu fizycznie (w takim samochodzie, temperatura potrafi dochodzić do 50 lub nawet 60 stopni celsjusza, więc w sumie jest jak w jednym wielkim piekarniku + klimat na zewnątrz...), przez co polak zabierze, ze Sobą to co najważniejsze - butle tlenową:




    ^ Mi kojarzy się ten widok - niestety - z widokiem Roberta Kubicy, który miał groźny wypadek w rajdzie Rondo Di Andora i także potrzebował sporej ilości tlenu, aby walczyć o życie i na szczęście wyszedł z tego wszystkiego cało i zdrowo. Małyszowi będzie potrzebna ta butla, ponieważ najwyższy odcinek w rajdzie, znajduje się na wysokości ponad 4800m., a niektóre fragmenty odcinków specjalnych są już znacznie niżej, bo na ponad 3000m. n.p.m. - tak więc warunki zupełnie inne, pomimo tego, że Małysz i tak był już na wysokościach, jeśli chodzi o skoki narciarskie ale skocznia przy tym, to nic, więc taka butla to niezbędna rzecz i już. Więc ważniejsze od tego czy Małysz dojedzie do mety, jest to czy dojedzie cało i zdrowo, a nie które miejsce zamie.




    ^ Prócz butli, Małysz zaopatrzył się także w specjalny pokrowiec, który wysuszy wszystkie ciuchy, ponieważ jak już wspomniałem wcześniej - w Jego aucie będzie istne "piekło" i jeśli zobaczymy polaka, jakby wpadł przez przypadek do rzeki, tuż po wyjściu ze Swojego Mitsubishi Pajero, to taki gadżet się na pewno spełni swoją rolę:
    "? Fajnie, ale to jest prawdziwy bajer ? stwierdził Adam wyciągając z torby pokrowiec, w którym szybko można wysuszyć ubrania. ? Wystarczy przez tą kratkę podłączyć go do dmuchawy i gotowe ? chwalił się Adam. Wynalazek rodem jak z filmu szpiegowskiego na pewno się przyda."



    ^ Tak wyglądać będzie obóz Małysza, w którym spędzi co najmniej 2 tygodnie i który to obóz będzie podążał za Adamem przez całą trasę rajdu. ^
    A tak Hołek ocenia szansę Adama przed Dakarem, a także snuje własne plany, co do rajdu:



    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    ^ Hołowczycowi nie podoba się to ograniczenie na odcinkach dojazdowych, które wynosi 110km, no ale cóż... Organizatorzy się "uparli" i już. Co do Małysza, to Hołek się martwi, że Adam może dać się wciągnąć w cały ten "marketing" tego typu, że jak Ktoś powie, żeby Małysz zaczął ścigać się zawodowo, że padnie słowo: "walka o zwycięstwo", to to, że Adam posiadając bak, małego doświadczenia w rajdach, a tym bardziej w Dakarze, nie podoła tego typu wyzwaniu. Małysz musi naprawdę przejechać tysiące kilometrów, żeby móc mieć jakąkolwiek formę, a obecnie - traktuje On rajd Dakar jako rozrywkę, jako przygodę - jeśli chodzi o tą stronę medalu, bo jeśli chodzi o stronę sportową, to jest to ofc wyzwanie. Tak więc - jeśli - Adam zdecyduje się na wiązanie z rajdem Dakar, planów na przyszłość, to gdy będzie traktował udział w Dakarze, jako rozrywkę, to będzie strasznie trudno Mu przestawić się na ściganie zawodowe, bo to wtedy już wymaga jakiegoś pewnego prestiżu, bo tak "z dnia na dzień" na pewno nie będzie nie wiadomo czego. No i licencja - rzecz "papierkowa" rzecz biorąc, lecz także bardzo ważne. Jeśli Adam potraktuje Dakar rozrywkowo, to nie będzie niepotrzebnych "napięć" przy tym wszystkim. Ale ja sądzę, że będzie OK - przecież wiemy jak było i co się działo, gdy Małysz zrobił u Nas "Małyszomanię"... więc tutaj też powinien Sobie dać radę. A co do marketingu czy reklam, to jeśli dobrze wiem, to Małysz już reklamuje pewną herbatkę...




    ^ Wyżej: Małysz szykuje Swój kask na Dakar - ma ciekawego pająka na górze kasku... Ciekawe czy upleciona przez niego "sieć", sprawi, że polakowi będą się lepić stopy, by cisnąć gaz do dechy, a także ręce do kierownicy i sprzęgła, by móc udanie przejechać pierwsze kilometry rajdu - Małysz może się zgubić, bo to też się zdarzało na Dakarze - Zjedzie nie tam gdzie trzeba i nawet satelitarny GPS czy mapy nie pomogą... Na drugiej fotce, kask Małysza prezentuje się w całej Jego krasie, choć tylko widać profil boczny... ^
    Co by tu jeszcze... Trochę formalnościowo - Trasa Dakaru w pigułce - I etap zacznie się w nadmorskiej miejscowości Mar Del Plata a zakończy się w Santa Rosa de la Pampa. Do przejechania będzie 763 kilometrowy odcinek dojazdowy + 57 km odcinek specjalny. (Klik) Oto mapa całej trasy 24 Rajdu Dakar:



    "Pomysłodawcą Rajdu Dakar jest Thierry Sabine. W 1977 roku francuski kierowca zabłądził na motocyklu na pustyni w Libii podczas rajdu Abidżan-Nicea. Zachwycony tamtejszymi widokami uznał, że ten teren idealnie nadaje się do zorganizowania rajdu. Pierwsza edycja odbyła się dwa lata później. Do 1991 roku rywalizacja rozpoczynała się w Paryżu, a kończyła w Dakarze."
    Na koniec, oficjalne promo + promo teamu Monster Energy-X:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    To tyle, więcej info (i nie tylko to) a także dokładniejsze relacje z 34 edycji Rajdu Dakar, wkrótce na moim blogu...
  23. Darth7Vader
    Obiecałem, że wpisy podsumowujące tegoroczny sezon F1 będą, więc są. A więc do rzeczy...
    Miłe złego początki...




    ^ Żaden z fanów polaka nie myślał nawet, że nie zobaczy Go w tym sezonie... Sam Kubica też o tym nie myślał. ^


    Na początek będę musiał pogrzebać w pamięci, jak przy laptopie z danymi telemetrycznymi i cofnąć się aż do prezentacji tegorocznych bolidów, gdzie mogliśmy podziwiać i zachwycać się faktem, że już niebawem czyli na inaugurujące ten sezon GP Australii, ujrzymy Roberta Kubicę w nowym bolidzie teamu już nie Renault, tylko z przedrostkiem Lotus. Cóż tutaj więcej można dopisać... oczekiwania były spore, "jak zawsze" można by powiedzieć, zwłaszcza, że po średnio udanym dla polaka sezonie 2010 w końcu liczyliśmy, że zarówno ze zmianą wizualną całego teamu, także i sama forma, jak i "polityka" i mentalność samego teamu, zmieni się na tyle, że ujrzymy polaka walczącego o coś więcej niż tylko miejsce poza podium. Było oczywiście i sporo przechwałek w Naszej telewizji i nadmuchiwania tego balonu oczekiwań i planowania od razu do przodu, że Kubica powalczyć może o MŚ. Ja rozumiem, że Ci fani F1, którzy pamiętają poprzednie sezony, wiedzą jak było, więc wiadomo, że pewien niedosyt i niesmaki pozostały, a jak to mówią "apetyt rośnie w miarę jedzenia", gdyż Kubica w sezonie 2010 pokazał nie raz, że jednak dalej nie zamierzał odpuścić walki o najwyższe laury i sam tytuł MŚ, pomimo tego co wydarzyło się w sezonie 2008 i 2009 Podchodziłem więc do sezonu 2011 z wielkimi nadziejami, aczkolwiek i z dystansem (ponieważ ja zawsze dość często do wszystkiego podchodzę z dystansem, większym lub mniejszym ale jednak...), ponieważ szykowało się sporo zmian w regulaminie i przepisach, co miało sprawić, że sama F1 stanie się znacznie ciekawsza i bardziej emocjonująca i nie będzie "procesji", którą mieliśmy podczas GP Barhajnu w tamtym roku - chociaż... to chyba było podczas innego GP ale nie mogę sobie na razie za cholerę przypomnieć, o które GP może chodzić... No mniejsza z tym. Wracając do Kubicy i testów tuż przed rozpoczęciem sezonu - polak przetestował nowe opony od nowego "starego" producenta czyli od Pirelli no i spędził 2 dni testując samego LR-R31 na torze w Walencji. Jak wiemy, Kubica był zadowolony z testów no i my liczyliśmy też na to, że początek sezonu polak rozpocznie w dobrym stylu, a nawet i być może Nas zaskoczy, ponieważ ja - doskonale pamiętam GP Australii z sezonu 2009 i to, co Kubica "wyprawiał" na torze, a zwłaszcza ten pojedynek z Vettelem - ależ wtedy byłem wściekły i wtedy też jak "na złość" cały sezon dla polaka ułożył się "w kratkę", pomimo tego, że moje oczekiwania były wtedy o wiele wiele większe, niż w tym roku... Nie spodziewałem się wtedy, że będą miłe złego początki...
    I w tym roku też nikt się tego nie spodziewał.... Kubica wiadomo - chwalił się nie raz, że ma zamiłowania do rajdów, ponieważ jak mówi polskie przysłowie, że "z nie jednego pieca chleb jadł", więc i polak także ma zamiłowanie nie tylko do F1 ale i także do rajdów czy choćby pokera. Nie zdziwiłem się więc, że ma zamiar On uczestniczyć w kolejnym rajdzie, a także, że ma to być rajd w jednej z włoskich miejscowości, ponieważ wiadomo, że włosi nie tylko kochają Swoje Ferrari ale i także bardzo lubią Kubicę. Wiadomym jest fakt, że gdy słyszy się w tv, news taki, że Robert Kubica miał bardzo poważny wypadek w rajdzie i że jest w poważnym stanie, od razu człowieka przechodzą - dosłownie przez ułamek sekundy - nawet te "najgorsze" myśli... Na szczęście... Sami wiemy, jak to wszystko się dalej potoczyło - był strach, niepewność, zniecierpliwienie, "serce nagle strasznie szybko zaczęło bić i nie chciało przestać" (chodzi o to wszystko co działo się wtedy wokół), na internecie dochodziło do "ekscesów" a i w tv też przez pewien czas było słychać rozgłos i rozdźwięk taki, jakbyśmy stali cały czas obok bolidu F1 i wsłuchiwali się w ten "ryk" jednostki napędowej, która pozostawiła w naszych uszach to "echo", które słychać było aż do końca całego tegorocznego sezonu... Na szczęście świat F1 (a zwłaszcza fani nie zapomnieli... klik, klik2) nie zapomniał o Kubicy i zgodzę się ze słowami Andrzeja Borowczyka, który dość niedawno w tv powiedział, że: "świat F1 jest raczej mało pamiętliwy ale w tym - szczególnym - przypadku, jakim jest Robert, jednak nie zapomniano o Nim i to cieszy, ponieważ wiadomym jest, że z kierowcami F1, którzy mieli takie wypadki, jak Kubica, bywało różnie..." - coś koło tego powiedział Borowczyk, lecz gdy już minął od tego czasu prawie rok, patrzy się na to z innej zupełnie strony i jednak stwierdzić trzeba - wzdychając przy tym głośno i głęboko - że wielka szkoda, że tak się stało, no ale cóż na to poradzić. To było i minęło. Teraz, sytuacja Kubicy jest w sumie bardzo niepewna - trwa dalsza rehabilitacja, a i wiadomo dookoła, że Lotus (już nie Renault) znalazł Kimiego Raikkonena oraz Romana Grosjeana i będą Oni kierowcami tejże stajni w sezonie 2012 [Klik] Trzeba więc liczyć na to, że Kubica zagości po prostu jako tester w trakcie sezonu lub kierowca, np. w Williamsie - choć widok Kubicy "ratującego" kolejny team, będąc Samym niepełni w formie, wyglądałby dość - zaskakująco... Pozostaje tylko czekać i mieć cierpliwość, a jak już tyle czasu fani wytrzymali, to i jeszcze trochę (oby) wytrzymają...
    Lepszego startu już być nie mogło...



    ^ Tak. To właśnie Jenson Button jako jedyny, okazał się godnym i groźnym rywalem dla Vettela w tym sezonie, co zaskoczyło Wszystkich... nawet samego Vettela. ^


    Pewność, że Sebastian Vettel znów będzie bił rekordy i ustanawiał kosmiczne okrążenia podczas kwalifikacji, była na tyle duża, że niemiec nawet pomimo najgorszych wpadek i pechowych występów, mógł "spokojnie" i na luzie iść (a raczej pędzić), po drugi tytuł MŚ w karierze. GP Australii jako inauguracja nowego sezonu pełnego zmian - nowe opony od nowego dostawcy czyli Pirelli (Bridgestone się wycofał po wielu latach), zakaz podwójnego dyfuzora (pojawił się natomiast jakiś dmuchany - i to od Red Bulla właśnie), większa wytrzymałość skrzyń biegów (5, nie 4 GP), limit 8 silników na kierowcę, zaostrzone testy na wytrzymałość zawieszenia, podłogi i przedniego oraz tylnego skrzydła (co i tak zostało skrzętnie "ominięte"...), jakieś przednie, boczne i tylne wydechy (których później zakres działa został jednak ograniczony ale i na to teamy znalazły rozwiązanie w innej części bolidów) no i na końcu ruchome tylne skrzydło czyli system DRS a także reguła 107% spełnienia czasu kwalifikacyjnego - która okazała się największą pomyłką w tym sezonie - co z tego, że na początku najsłabsi zawodnicy nie spełniali tych norm, jak później można było - dosłownie - wziąć kartkę i bardzo ładnie napisać i poprosić FIA aby zezwoliła na udział w GP co FIA bardzo często i gęsto robiła - normalnie jak ze zwolnieniem od lekarza, aby tylko nie ćwiczyć na wf-ie, tylko że tutaj to było w odwrotną stronę. O DRS-ie później wspomnę, bo też jest wart uwagi. Zapomniałbym o tym, że GP Indii doszło jako debiutancka runda F1 no i "niesławny" comeback KERS-u ale o tym też znacznie później. Wracając do GP Australii - wyścig dla Vettela ułożył się, jak po sznurku normalnie - prowadzenie od początku do końca, McLaren raczej nic nie mógł wskórać - Hamilton spora strata a Button daleko i z karą. Ferrari zapowiedziało na sezon ostrą i bezpardonową walkę w wykonaniu oczywiście nikogo Innego, jak Samego Fernando Alonso, bo Massa wiadomo że dostał rolę "nadwornego trefnisia". Ferrari miało dobry i chytry plan ale ostatecznie wyszło gorzej - 4 miejsce Alonso w GP i na dodatek jeszcze Witalij Pietrow pokrzyżował te plany (jak w tamtym roku) - A Felipe Massa? Też daleko No i właśnie - Pietrow i sam team LRGP - 3 miejsce rosjanina zapowiadało, że jednak bez Kubicy, Renault sobie będzie dobrze radziło - niestety nie, zastępca Kubicy, czyli niemiec Nick Heidfeld, był 12-ty i chyba właśnie to zapowiadało "ciszę przed burzą" w teamie Renault. Pozostał jeszcze domownik, czyli Mark Webber - australijczyk miał niedosyt po sezonie 2010 i ten sezon miał okazać się - być może - tym, w którym miał On sięgnąć po upragniony tytuł MŚ (Alonso też liczył na dodanie Sobie 3 trofeum do kolekcji...), lecz to było chyba "marzeniem ściętej głowy" i na tyle mało prawdopodobne, jak to, że Vettel mógł w tym roku popełniać znacznie więcej niż 1 błąd... Z dobrej strony pokazały się zespół Torro-Rosso oraz Force India, lecz natomiast Mercedes GP miał pecha, a - o dziwo - słabo bardzo wypadł zespół Williams, który - niestety - z wielkim żalem muszę to przyznać, dołączył do dwóch "czarnych owiec" w stawce 12 teamów - Virgin Racing (obecnie Marussia) i HRT (obecnie Caterham) no ale Oni sami na to Sobie zasłużyli... Tak więc "cyrk" F1 znów ruszył i miał dostarczyć sporo emocji, niż przedtem.
    Mamy małe problemy techniczne ale wszystko nadal pod kontrolą...



    ^ Normalnie cud, miód i orzeszki... zwłaszcza orzeszki - Vettel mógł być zadowolony, ponieważ na razie wszystko układało się po Jego myśli, a także samego teamu - były tylko małe problemy z KERS-em... ^


    Malezja zazwyczaj bywa kapryśna i wita czasem słońcem, czasem deszczem kierowców F1. W tym roku powitała Ich słońcem, co sprawiło, że niektórym zrzedła mina, ponieważ oczekiwali tego drugiego. Scenariusz samego GP Malezji wyglądał dość podobnie, jak ten w Australii - znów Vettel prowadzi i wygrywa, znów mamy McLareny z tyłu ale tym razem jest to Button, nie Hamilton i jest już - znacznie - bliżej, niż przedtem, aczkolwiek zabrakło chyba kilku więcej okrążeń do pełni szczęścia. Renault znów podium - tym razem Heidfeld. Webber zaliczył poprawę. Natomiast Ferrari - łu, drugie GP i znów musieli "obejść się smakiem" - Massa 5-ty a Alonso 6-ty i to z karą za kolizję z Hamiltonem (tu akurat warto wspomnieć, że o Hamiltonie w tym sezonie też było głośno... ale to potem). Normalnie prawie deja vu w wykonaniu Ferrari, tak jak McLaren w australii. Zaś sam Hamilton też "załapał" się na karę. Jenson Button okazał się groźny i "nastraszył" Vettela zajmując na mecie lokatę tuż za jego plecami. To zapowiadało "ciszę przed burzą" właśnie... Pietrow natomiast zaliczył efektowny "lot" swoim R31, co udowodniło czemu rosjanin ma ksywkę "Rakiety z Wyborga", lecz ujawniło to, że jednak nie błyszczy On na torze i jeszcze brakuje Mu doświadczenia, bo z samą kasą do F1 w roli "skarbonki" to mało co się wskóra. Mercedes GP dalej borykał się z problemami technicznymi i na razie nie zapowiadało nic poprawy. Williams miał jeszcze gorzej, ponieważ problemy techniczne wyeliminowały dość szybko i Barrichello i Pastora Maldonado (który dla mnie osobiście nic nie wniósł do zespołu, tylko kasę), a także znów Williams dołączył do "czarnych owiec", czyli HRT i Virgina, a także Teamu Lotus. Force India i Toro-Rosso zaliczyły spadek formy, a Sauber (o którym wcześniej zapomniałem wspomnieć ale co tam...) też był taki "w kratkę". Po dwóch wyścigach, sezon zapowiadał się pod dyktando Red-Bull Racing a także "duetu" Sebastian Vettel i Mark Webber.
    Hamilton kontratakuje...



    ^ Lewis mógł Sobie w geście zwycięstwa unosić paluszek do góry, ponieważ takie zwycięstwa jak to tutaj, były potrzebne brytyjczykowi w tym sezonie, lecz jednak przez cały sezon widzieliśmy prawie i aż do znudzenia paluszek (a nawet i dwa) zupełnie Kogoś innego... ^


    Tor w Szanghaju to na pewno jeden z ulubionych torów kierowców F1, zwłaszcza jeżeli jedna z czołowych ekip pokazuje na nim Swoją dominację. Na tym torze zawsze jest ciekawie i sporo się dzieje podczas wyścigu, a i przed wyścigiem także. W tym roku było podobnie - najpierw wielkie nerwy w ekipie z Woking, gdy Hamiltonowi "groził" start aż z alei serwisowe, ponieważ były problemy z bolidem. Na szczęście, pomimo wielkich nerwów na początku, start okazał się dla Hamiltona udany, a i Button dołożył do tego Swoją cegiełkę, czego efektem było to, że Vettel musiał na razie trzymać się tuż za duetem McLarena i "obejść się smakiem", jeśli chodzi o start. Ferrari też musiało wyczekać na odpowiedni moment do zaatakowania. Niespodziewanie po pierwszych zjazdach na postoje, prowadził Rosberg, który najwidoczniej w końcu przerwał tego pecha, który Mercedes GP zaliczył podczas dwóch pierwszych GP. Schumacher też pokazał się z dobrej strony i zaliczył poprawę aczkolwiek jednak nic nie zapowiadało, że po nieudanym w tamtym roku "big come backu", ujrzymy coś więcej niż tylko poprawną jazdę i średnią formę niemieckiego 7-krotnego MŚ. Ostatecznie jednak to strategia podczas postojów w boksach, zrobiła szarady w stawce wyścigu i widać było, że jednak Mercedes GP na razie nie radzi sobie zbyt dobrze w tym sezonie. Webber natomiast musiał "ratować" Swój honor i przebijając się z dalekich miejsc, ostatecznie dojechał na 3 miejscu, pokonując także Buttona, sprawiając że zarówno McLarenowi a zwłaszcza Buttonowi, zrzedła mina po tym, jak brytyjczyk był blisko Vettela poprzednim razem. Końcówka wyścigu należała do Hamilton i Vettela - niemiec naciskany cały czas przez brytyjczyka, musiał w końcu "skapitulować" i tak po dwóch zwycięstwach Vettela, nastąpiła taka "pauza" w wykonaniu Hamiltona, ponieważ tuż za Nim uplasował się duet Red-Bulla, który jednak bądź co bądź nie zamierzał więcej dopuszczać do tego typu sytuacji w tym sezonie. Ekipa z Milton Keynes chciała wyraźnie dominować w tym sezonie i taki plan zamierzała zrealizować... Ferrari zapowiadało, że ostro będzie walczyć od początku sezonu - po 3 wyścigach na razie było widać, że były to chyba "polityczne" obietnice, ponieważ nie zostały one zrealizowane. Forma Renault też nagle spadła, co dało wyraźny sygnał, że jednak bez Kubicy, który miał być No'1 w teamie i wszystko było zrobione pod dyktando polaka, samo Renault zaczęło się po prostu gubić i tyle. Do totalnej katastrofy brakowało tylko awaryjności obydwu R31 Zespół Sir Franka Williamsa dalej trapiła "choroba" zwana słabą formą i "złośliwością rzeczy martwych", ponieważ nie wszystko poszło po myśli zarówno Barrichello i Maldonado, co pokazało, że jednak ten sezon może stać się kolejnym, który Williams zaliczy raczej do nieudanych i trzeba będzie odesłać wszystko w zapomnienie...
    Do trzech razy sztuka...



    ^Czyżby Fernandowi Alonso zabrakło tej hiszpańskiej werwy? Nie. Raczej bardziej przebiegłymi i sprytniejszymi w tym sezonie, okazały się "Czerwone Byki"... Niestety ale w tym sezonie była istna "Pampeluna" w Ich wykonaniu... ^


    GP Turcji okazało się równie ciekawe, co to w Chinach, ale jednak powróciła dominacja Red-Bulla, gdzie Vettel "na luzie" kontrolował wszystko to, co działo się na torze przez cały wyścig. Dodatkowo niemiec nie musiał się już kłócić ze swoim team-partnerem o to, kto ma liderować w wyścigu, tak jak to było w tamtym roku, tak więc nadarzyła się wręcz idealna okazja na to, aby móc za trzecim razem, wygrać GP na torze Istanbul - w 2009 roku wygrał je Button, drugi był Webber, a Vettel "dopiero" trzeci - była więc okazja, aby nanieść pewne i drobne poprawki na wyniki. Start należał do Vettela, ponieważ Webber chyba "zasnął" na starcie i zapomniał przy okazji wrzucić kolejny bieg - chyba australijski "Kangur" się nie naskacze w tym sezonie w pogoni za zdobyciem MŚ, jeśli dalej mają tak wyglądać starty w Jego wykonaniu. Na szczęście szybko odzyskał straconą pozycję ale musiał użyć systemu DRS (z ang. Drag Reduction System czyli system wygaszania tylnego skrzydła albo także ruchome tylne skrzydło - działa podobnie jak F-duct czyli kanał-F, który stworzył w tamtym roku McLaren), by wrócić na pozycję za Vettelem. Ogólnie to w samym wyścigu system DRS, był bardzo często używany i podczas tego GP mogliśmy się przekonać na ile i na jak bardzo ów system miał pomagać podczas wyprzedania aby wyścigi F1 stały się o wiele bardziej ciekawsze, ponieważ kibice narzekali na to, że są "nudne" - Nie rozumiem tego trochę, bo najwidoczniej za mało chyba oglądam F1 (od 2005 roku) ale podsumowując system DRS w tym sezonie, stwierdziłbym, że zarówno kierowcy, jak i kibice otrzymali "zabawkę", która nazywa się DRS dzięki której ma być więcej szumu dookoła, gdy Któryś z kierowców nią "zagrzechocze". Później w sezonie o tym DRS-ie zrobiło się głośniej i ciekawiej ale wspomnę o tym także później. Inną rzeczą wartą uwagi podczas wyścigu, był fakt, że Sebastian Vettel potrafił przez długi czas jechać na miękkiej mieszance opon - no właśnie... Normalnie taka mieszanka kiedyś była znacznie mniej intensywnie używana podczas weekendów GP (min. dlatego też, że był ich inny rodzaj - rowkowane, a opony typu slick czyli gładkie, powróciły do F1 dopiero po 12 latach od ich ostatniego pojawienia się), a w tym sezonie była tak bardzo często używana, że Pirelli postanowiło wyznaczyć limity kompletów na każdy weekend GP, a pomimo tego i tak i tak, chyba prawie wszystkim teamom w stawce udawało się zaoszczędzić od jednego do dwóch, trzech kompletów opon na sam wyścig czy do użycia w kluczowych momentach kwalifikacji. Ale najbardziej miękką mieszankę eksplorował Red-Bull Racing właśnie - żaden inny zespół tego nie robił, tak jak Oni. Z tymi oponami i ich mieszankami, to też niezłe "historie" były w tym roku, więc o tym w dalszym podsumowaniu. Podsumowując wyścig - Red-Bull rządzi, Ferrari ucieszone w końcu 3 miejscem Alonso, za to duet McLarana musiał się zadowolić dwoma miejscami poza podium, przedzielonymi przez Mercedesa Rosberga. Renault zaliczyło malutką poprawę i chyba Ich plany i cele w tym sezonie, zaczynały powoli rozmieniać się na drobne...
    Majówka w Hiszpanii...




    ^ Sebastian Vettel w tym sezonie miał naprawdę spore pragnienie wygrywania wszystkiego co tylko można i bicia wszelkich rekordów - nie bez powodu pod koniec sezonu podsumowano niemca, mówiąc że już teraz trafił do 10 kierowców wszech czasów... ^


    Achh... Chciałoby się tak na majówkę pojechać do Hiszpanii, co nie? Niestety nawet jakby kolejne GP wypadło właśnie w pierwszych dniach maja, to i tak ten weekendowy majowy wypad, byłby chyba najdroższą imprezką dla dwojga osób, ponieważ w 2009 lub 2010 roku bodajże, słyszałem raz w radiu (Eska bodajże...), że jest do wygrania wyjazd na cały weekend wyścigowy, wraz z zakwaterowaniem i wyżywieniem w hotelu - koszt, to jedyne 14,000 zł. Cóż, trochę drogo ale i tanio w porównaniu do wypadu np. na GP Singapuru czy Japonii. Na szczęście są tańsze sposoby i o wiele wygodniejsze - tv i kanapa we Własnym domu. Dla Fernando Alonso, jest to domowe GP a i sami rodacy powinni w końcu doczekać się wygranej swego idola, tutaj na własnym podwórku - Alonso wygrał GP Hiszpanii w 2006r., gdy był jeszcze w Renault, rok temu było blisko bo był drugi ale Webber Mu przeszkodził. Po podium w Tucji, oczekiwania i zapowiedzi były większe - no ale skończyło się "jak zawsze"... Vettel wygrał. Pomimo rewelacyjnego startu, Alonso, po drugim pit-stopie nie było już mowy o tym, aby hiszpańska publika doczekała się czerwonego bolidu na najwyższym stopniu podium. Nie było na to żadnych szans, zwłaszcza że hiszpan został jeszcze zdublowany przez Vettela, a i plasując się na mecie za Webberem, raczej nici wyszły z majówki na torze w Katalonii. McLaren za to zaliczył dublet na podium i mógł być zadowolony, lecz jednak tym razem Hamilton grał tam pierwsze skrzypce, a nie Button, goniąc za Vettelem, który bez KERS-u czuł, że może stracić wygraną ale ostatecznie nic takiego się nie stało - strata Hamiltona wynosząca ponad 0,600s stanowiła bądź co bądź "przepaść" w tym, aby dogonić Vettela, bo jak nie strata czasowa, to znowu za mało okrążeń, aby móc dopaść Vettela, sprawiało w tym sezonie, że Hamilton, Alonso czy Button mieli trudny orzech do zgryzienia, aby móc przerwać passę bezbłędnych występów "Baby Vettela" jak to nazwał niemca, w tym sezonie Andrzej Borowczyk. (Ja za to nazwałem niemca, Lordem Vettelem xD). Udany występ zaliczył Mercedes, za to "w kratkę" Renault, Force India i Toro-Rosso zaliczyło znów spadek formy, w Williamsie było bez zmian i chyba gorzej być nie mogło. Tym razem system DRS nie był tak dobry, jak w Turcji, przez co cały wyścig przebiegał nader spokojnie... Ot, był najzwyklejszy weekend majowy i tyle.
    Rosyjska ruletka...



    ^ Monako wygląda bardzo fajnie w ciągu dnia (np. można robić to), lecz patrząc na to zdjęcie, to o wiele lepiej się prezentuje nocą... (klik, klik). Ciekawe czy kiedyś zostanie rozegrane tutaj nocne GP... Być może...^


    Monako - "Mekka" F1 i po prostu każdy fan Formuły 1 powinien tam być, przynajmniej raz w życiu (sam chciałbym tam być, chyba nie tylko podczas GP). Monako powitało Wszystkich iście królewską pogodą - było słonecznie i ciepło, a i pewnie każdy odczuwał lekką morską bryzę, znad pobliskiej mariny... Chociaż czy można byłoby poczuć bryzę, jakiś przyjemny wiaterek, gdy taka marina jest zawsze przepełniona jachtami, jak u Nas w Polsce, parking samochodowy przed tesco w weekend popołudniu? Chyba wątpię... Ale już np. spotkać Georga Clooneya tak, bo On raczej nie robi zakupów w tesco... No dobra, dobra - teraz o wyścigu. Tor uliczny w Monako to taki tor, gdzie dosłownie na centymetry, a nawet i na milimetry bolidy pędzą pomiędzy barierkami, po nitce toru i idealnej linii jazdy, dzięki czemu o błąd nie trudno ale jednak czasami bywa tak, że też nawierzchnia sprawi, że błąd zostanie popełniony i wypadek gwarantowany. Sergio Perez zaliczył taki właśnie oto wypadek, który wyglądał bardzo groźnie ale na szczęście później wszystko było ok, aczkolwiek przypomniała mi się kolizja Kimiego Raikkonena bodajże z Adrianem Sutilem, gdy to właśnie Sutil jechał na świetnym 5 miejscu, a błąd "Ice Mana" właśnie przy wyjeździe tunelu, sprawił, że Sutil stracił szansę na naprawdę świetny wynik w Jego karierze - wtedy obydwaj Panowie odpadli z wyścigu i części rozbitych bolidów walały się właśnie w tym miejscu, które przejechał Perez i w którym się zatrzymał. Czyżby więc Raikkonen będzie musiał uważać podczas GP Monako w sezonie 2012? Pewnie tak ale jeszcze zobaczymy... Start wyścigu: Vettel pojechał Sam, więc nie było zbyt ciekawie, Button chyba podłapał ten dryg od Vettela i też utrzymał swoją pozycję - Co Oni? Się "umówili" czy jak? Webber znów zaspał, to Alonso się odgryzł Mu za hiszpanię i tyle Webber miał z tego wszystkiego. Hamilton walczył z Schumacherem, więc był pojedynek starych mistrzów. "Rosyjska ruletka" zaczęła się przy pierwszych postojach - normalnie takiego zamieszania i chaosu, zwłaszcza w ekipie Red-Bulla jeszcze nikt nie widział - ja nawet byłem zaskoczony, co tam się u Nich do licha wyprawia... Myślałem, że McLaren wykorzysta tak poważny błąd ale nieee... Było prawie to samo, lecz na szczęście dla Vettela ale na nieszczęście dla Hamiltona, właśnie On musiał wtedy zjawić się - niespodziewanie - w boksach... Ja rozumiem, że Hamilton czasami potrafi "palić za Sobą mosty" ale to co uczynił w Monako, było chyba istnym rekordem... Massa też nie był zadowolony, zwłaszcza, że to przez Hamiltona mógł zapomnieć o balandze w kasynie po wyścigu, Lewis też mógł o tym zapomnieć - dostał dwie kary i to w zupełności wystarczyło. Kontynuacja ruletki była, gdy Alonso gonił za Vettelem, a Button na rzecz zjazdów na postoje stracił prowadzenie w wyścigu. Między tą trójką miała się rozegrać walka o wygraną w wyścigu. Niestety plany te pokrzyżowali "maruderzy" i słabi kierowcy - zrobiło się tłoczno i doszło do istnego karambolu - Sutil popełnił błąd (choć i Di Resta także tam nawojował), przez co Alguersuari nie zdążył zareagować na wszystko i prawie skasował tył bolidu Hamiltona, na sam koniec Witalij Pietrow dołączył do tego grona, a zrobiło się groźnie, ponieważ rosjanin nie dawał oznak życia, przez co wyścig przerwano - farta mieli Vettel, Alonso i Button, ponieważ też mogli skończyć rywalizację w tym miejscu. No i okazało się, że gdy słabsi kierowcy wymieszają się z tymi zdublowanymi, pewne jest że będzie "kocioł"... Z Pietrowem okazało się wszystko ok, a wyścig wznowiono - Miejsca pierwszej trójki się nie zmieniły, choć liczyłem bardzo na to, że chociaż Alonso jeszcze zaatakuje ale nie. Zaskoczeniem na mecie było 5 miejsce Kobayashiego, który najwidoczniej skorzystał na tym wszystkim co działo się dookoła i zachował "zimną krew". Dobrze wypadł Barrichello - 9 miejsce to takie pocieszenie w Monako na to, co trapiło cały zespół. Renault raczej potwierdziło to, że jednak coś niedobrego dzieje się w teamie... Zrobiło się też sporo kontrowersji wokół DRS-u i został on zakazany na całym obszarze obejmującym tunel, choć nawet jakby zakazali DRS-u na cały wyścig i kwalifikacje, pewnie nie byłoby różnicy w czasach okrążeń.
    Niebezpieczna wygrana w strugach emocji...



    ^ Potop - rzeczywiście nie trudno się nie zgodzić z tym określeniem. Aby móc pokonać w końcu Sebastiana Vettela, Jenson Button chyba zabrał ze Sobą do Kanady całą angielską pogodę, czego efektem okazała się walka na limicie do ostatnich metrów, a także pełno dramaturgii i "bohaterskie" zwycięstwo... Wielka szkoda, że w dalszej części sezonu, Button nie był już aż takim zagrożeniem dla Vettela, jak choćby tutaj w Kanadzie... ^


    Na GP Kanady zapowiadano deszcz. Dużo deszczu... Ucieszyłem się na tą wiadomość, ponieważ nie można było już się doczekać choćby nawet - w najgorszym wypadku - jakiegoś przelotnego deszczyku. Ja bardzo lubię deszczowe wyścigi - nie tylko ze względu na to, że są większe emocje przy takich GP ale też za to i głównie za to, że jednak gdy pada, wszystko jest ułożone pod dyktando aury a także zespoły muszą wspiąć się na wyżyny, aby móc dotrwać do ostatniego okrążenia. Dodatkowo w tym roku akurat dobrze się stało, że nie wolno było używać systemu DRS podczas deszczowych GP, dlatego Wszystkie teamy, które posiadały DRS, musiały zapomnieć o swojej "zabawce" - jeszcze tego by brakowało, aby ten DRS miałby pomagać podczas tak trudnych mokrych GP. Początek wyścigu: Zaskoczenie, bo SC stoi przed całą stawką i zapowiadało się na to, że Wszyscy kierowcy będą gęsiego się ciągnąć za Safety Carem. Cóż... czasem nie w takich strugach deszczu start odbywał się bez SC i jakoś Sobie kierowcy radzili. Ja rozumiem czasami kwestie bezpieczeństwo ale jednak odczuwałem takie małe "rozpieszczanie" zarówno kierowców i teamów. Na szczęście, gdy SC zjechał i zaczęło się ściganie, Hamilton już od razu rozruszał to wszystko dookoła, zaliczając kontakt z Webberem. Australijski "Kangur" nie mógł być zadowolony, gdyż spadł daleko w głąb stawki. Hamiltona także nie rozpieszczała ta angielska pogoda, gdyż po starciu z Schumacherem, spadł za Buttona i gdy próbował odzyskać pozycję, "pokłócił się" z Nim, a że zrobił to w niewłaściwym miejscu na torze i zabrakło miejsca do przepychanki, Hamilton wylądował na bandzie od pit-lane a Button pojechał dalej. Oczywiście pojawił się SC a nie tak delikatny wobec Swego kolegi, "Delikatesik" (ksywka nadana Buttonowi, przez Maurycego Kochańskiego ) musiał zjechać na karę, a i jeszcze potem zmieniał opony na przejściowe. Później ciężki deszcz zamienił się w ulewę, przez co Button ponownie musiał pędzić do boksu, tym razem po deszczówki, tak samo Alonso oraz duet Mercedesa, Massa z Vettelem też się pojawili ale akurat tutaj ani niemiec, ani brazylijczyk nie stracili po postojach. Sznurek bolidów ciągnął się dalej za Safety Carem, lecz angielska pogoda jak na złość nie chciała ustać i ta "deszczowa piosenka" trwała w najlepsze. Całe GP trwało łącznie tak z około 4,5h ponieważ do dziś pamiętam, że wszystko skończyło się gdzieś tak o 23:30 Naszego czasu. Normalnie się czułem wtedy, jakbym oglądał F1 w Sylwestra, a nie podczas kolejnej normalnej niedzieli ale także i czekałem "jak na szpilkach" kiedy i czy w ogóle wznowią wyścig (nawet przez moment byłem przygotowany na ponowne oglądanie F1 w poniedziałek czy w najgorszym wypadku - nie dokończenie GP...) - Na szczęście Nasi kochani komentatorzy, czyli Andrzej "Złotoustny" Borowczyk i Maurycy "Małrycy" Kochański, uświetnili Swoimi jakże wspaniałymi komentarzami, czas oczekiwania na dalszą rywalizację, że tak walnę żargonem komentatorskim... Wyszło to Im rewelacyjnie i pewnie w tej dziedzinie mogliby zdobyć nie jeden tytuł MŚ. xD Wyścig został wznowiony ale jeszcze trzeba było poczekać aż SC też się najeździ i posprawdza to i owo i w końcu można było dalej śledzić wyścig. Po kolejnej serii zjazdów do boksów, wywiązała się walka pomiędzy Alonso a Buttonem - wynik walki był naprawdę ciekawy - Button miał uszkodzoną oponę, a Alonso wisiał na krawężniku - normalnie jak to usłyszałem i zobaczyłem, aż podskoczyłem z wrażenia, ponieważ myślałem że tylko Red-Bull dodaje skrzydeł a tu nie... xD Chyba wypiła go niewłaściwa osoba... I znowu pojawił się SC. Po wznowieniu, później znowu Heidfeld dostarczył kolejnych emocji, przesadzając z prędkością i uderzając w Kobayashiego, dodatkowo przedni spoiler wpadł pod Jego bolid i niemiec sunął na nim, jak na "desce serfingowej" kończąc wyścig na asfaltowym poboczu. Skutkiem tego był kolejny wyjazd SC. Na szczęście wszystko to, zrekompensowała końcówka wyścigu, ponieważ działo się tam, to na co - ja i pewnie większość hejterów Vettela w tym sezonie, czekało od dawna... Normalnie odliczałem cały czas te 5 okrążeń do końca i w końcu Button już był tuż tuż za Vettelem, myślałem że zabraknie brytyjczykowi okrążeń do szczęścia ale nie... Vettel popełnił błąd na jednej z szykan i wypadł na trawę, dochodziła północ powoli, a tu Borowczyk jak nie wydrze się jak lew na całe gardło, Kochański też darł koty wraz z Nim i już myślałem, że Wszystkich pobudzę w domu (co i tak potem się stało). Ja w tej euforii aż wystrzeliłem z krzesła z hukiem i też w geście triumfu na wpół wykrzyczałem, że w końcu Buttonowi się udało, ponieważ od kilku poprzednich GP przeczuwałem, że to właśnie On zaskoczy Vettela, bo Hamilton "nie miał jaj" aby to zrobić, a Alonso w ogóle się nie liczył w tym wszystkim, co było prawdą bo wcześniej został "załatwiony" przez Buttona właśnie. Button dla mnie w ogóle w całym GP był i bohaterem i takim rozrabiaką, a sam wyścig był jednym z najlepszych w tym sezonie.
    Do znudzenia...



    ^ W końcu, przy którymś z kolei GP Europy, nawet słońce i upał, znudzą się Vettelowi i będzie chciał jakiejkolwiek odmiany... ^


    Po nerwach, napięciu, istnej dramaturgii i ścigania się pełnego akcji do samego końca, które otrzymaliśmy wraz z ulewą w Kanadzie, przyszła chwila odpoczynku i... relaksu na ulicznym torze w Walencji. To GP przebiegało aż nader spokojnie... że zacytuję klasyka: [...] Coś tu cicho... Za cicho." - I takie było całe GP Walencji. Dosłownie, mało jest takich grand prix w sezonie F1 które, gdy je oglądam, po pewnym czasie (czyli obejrzeniu albo 20-30 okrążeń lub 50% wyścigu) "zmuszają" mnie do tego abym albo odszedł od telewizora i śledził z kuchni rywalizację na torze (i przy okazji zajmował się czymś tam ale nadal patrząc na tv) lub co naprawdę rzadko się zdarza - przełączenia transmisji z wyścigu, na - albo wyścig Moto GP (o ile jest rozgrywany w ten sam weekend, co F1) lub wyścig jakiejkolwiek innej serii wyścigowej lub - co naprawdę BARDZO rzadko się wydarza - przełączenia na jakikolwiek inny kanał i nie śledzenia rywalizacji. Przy GP Walencji tak właśnie było - po prostu po trzydziestu paru kółkach, normalnie wstałem od tv i poszedłem do kuchni, a że byłem głodny, to przynajmniej w bardziej milszym nastroju mi się potem śledziło do końca wyścig - po drodze kilkakrotnie wracałem i siadałem na chwilę na kanapie ale tylko po to aby ujrzeć walkę w pit-stopach i potem z powrotem wracałem do kuchni. Z ciekawych rzeczy przy tym GP to mogę tylko powiedzieć tyle, że Fernando Alonso właśnie dzięki szybszym postojom (co w tym sezonie Ferrari ta szybkość postoju bardzo różnie wychodziła ale na ogół to wolno Im to szło...) i przemyślanej strategii Ferrari, ograł Webbera, który musiał się zadowolić "na otarcie łez" ostatnim miejscem na podium. Ogólnie to Webber taki coś spokojny był, też tak "na luzaku" jechał pewnie, jak Vettel - pewnie się australikjczykowi za każdym razem gdy przejeżdżał przez ten wiszący most, tak "rozmarzało" o tym, jak to Sobie "fruwał" w tamtym roku... xD Cóż, najwidoczniej w tym roku Red-Bull (Racing) "nie dodał Mu skrzydeł" i dlatego Mark był w tym wyścigu taki jakiś mało wyraźny. Większe problemy miał McLaren i Jego duet - Hamilton z oponami a Button z KERS-em. Sam występ McLarena w GP Walencji okazał się takim pstryczkiem w nos od natury technicznej, która potrafi dość często okazywać swoją "złośliwość wobec rzeczy martwych. Dodatkowo najwidoczniej sama aura podczas weekendu wyścigowego w Walencji sprawiła, że McLaren nieco "ochłonął" po GP Kanady (w 2010 roku Hamilton i Button byli na podium - w takiej właśnie oto kolejności, w tym roku też na metę zameldowali się w tej kolejności ale już poza podium). Na koniec warto tu wspomnieć jeszcze o kilku ciekawostkach - Kimi Raikkonen był 3 w 2009r. tutaj, bo swój debiut na tym torze zaliczył awarią jednostki napędowej w Swoim F2008, więc Jego łączny wynik tutaj wychodzi na zero, co daje finowi pełne pole do popisu w przyszłym sezonie. Rubens Barrichello zakończył wyścig na 12 miejscu w tym roku, a 2 lata temu wygrał tutaj ale była - jedna - zasadnicza różnica - jeździł dla Brawna GP który dysponował wtedy bolidem równie mocnym, jak teraz Red-Bull, jeździł u boku Buttona a także planował, że wycofa się z F1 przed sezonem 2009... Z tych wszystkich wspomnień, niestety "przetrwała" myśl o zakończeniu kariery... Natomiast debiut Romaina Grosjeana w F1 odbył się właśnie na tym torze 2 lata temu i właśnie w Renault. Wtedy zajął On 15 miejsce. W tym roku dostał ponowną szansę aby siedzieć za kierownicą Renówki... obecnie stał się oficjalnym kierowcą zespołu Renault (czyli Lotusa)... patrzcie no, jak to czas szybko leci i jaka to F1 zmienną jest. Podsumowując wyścig - nudny i nie zbyt wiele się działo - nawet DRS nie pomógł, co ponownie potwierdziło, że jednak ten system nie sprawdza się na niektórych torach w kalendarzowym cyklu F1 - Turcji, Monako, Walencji, Indiach czy w Abu Zabi.
    Królewskie szachy...




    ^ Tą partyjkę szachów wygrał tym razem Alonso i był z tego powodu strasznie zadowolony. Ja bynajmniej nie widywałem Go tak bardzo zadowolonego, jak podczas wszystkich tegorocznych miejsc na podium, ponieważ hiszpan zazwyczaj jakoś niechętnie się uśmiecha. Wygrana tym bardziej Go ucieszyła, ponieważ McLaren raczej poniósł klęskę - i właśnie dlatego Red-Bull też był zadowolony nie mniej niż Alonso... ^


    Tutaj o ile dobrze pamiętam z sezonu, zrobiło się głośno i wielka afera była z tymi całymi dmuchanymi dyfuzorami Re-Bulla. FIA zakazała ich używania na GP Wielkiej Brytanii, lecz jak później się okazało - zakaz ten został "cofnięty", bo nagle się okazało, że to niby spisek Ferrari jest przeciwko Red-Bullowi, a Christian Horner i reszta Jego ekipy, też była "oburzona" taką decyzją FIA, ponieważ twierdzili, że Red-Bull zacznie tracić poprzez wprowadzenie tego zakazu i, że w ogóle było to posunięcie "nie fair" wobec Nich ze strony FIA... nawet Horner zagroził, że będzie miał gdzieś to całe GP Wielkiej Brytanii i nawoływał resztę ekipy do bojkotowania tejże decyzji, jak jakiś rewolucjonista... A Martin Whitmarsh oczywiście z pozornym uśmiechem na ustach, przyglądał się temu wszystkiemu z boku, ponieważ nie warto próbować odebrać tą "kość niezgody" zwaną dmuchanym dyfuzorem, gdy dwa "wściekłe psy" gryzą się i warczą na Siebie o nią. Najlepiej przeczekać aż przestaną, bo i tak później Każdy otrzyma ją z powrotem, a i nawet właściciel ów "kości" jeszcze przeprosi za to nieporozumienie i wynagrodzi o wiele lepszym smakołykiem. Było jeszcze na koniec trochę kontrowersji, gdy Renault dostało pozwolenie na używanie ów dyfuzora, lecz praktycznie ekipa z Enston mogła się nacieszyć "widokiem pełnej swojej michy", gdy reszta siedziała tak z pustymi rękoma, na bardzo krótką chwilę, gdyż pozwolenie zabrano i Renault musiało także "obejść się smakiem". Wyścig: Po słońcu w Walencji, ponownie pojawiła się angielska pogoda, tym razem też chyba okazując swoją wściekłość na to, co działo się przed wyścigiem - napadało to tu to tam i praktycznie przez początkową jego fazę kierowcy musieli jeździć z oponami, tak "w kratkę" dosłownie, ponieważ ukształtowanie terenu na którym znajduje się tor Silverstone, sprawiło że raz tutaj było mokro, a raz tam, a gdzie indziej sucho - bardzo podobnie jest przecież na Spa-Francorchamps. Mimo, że przez kaprys pogodowy, tor był mokry, to jednak wyścig nie został zadeklarowany jako mokry i można było używać DRS-u. Tutaj znowu doświadczyliśmy tego, że Webber znowu zasnął na starcie i dał się kolejny raz ograć ale przynajmniej spadł tylko za Vettela. Alonso się tam wciskał ale musiał trzymać 3 miejsce. Button wyprzedził Massę ale potem spadł i za Niego i za Hamiltona. Hamilton natomiast później przepychał się z Massą i to tak, że prawie doszło pomiędzy Nimi do kontaktu i ogólnie cała walka Hamiltona z Massą, jakby "zwiastowała", że jeszcze nie raz w tym sezonie Obaj panowie się "zetkną" na torze. Gdy tylko tor przesychał, cała stawka kierowców zmieniała opony i w sumie to głównie poprzez pit-stopy i opony, w wyścigu działo się sporo - chyba zbytnio się z postojem pospieszył Weeber, który potem spadł za Hamiltona, gdyż ten jako pierwszy z czołówki był z wizytą u mechaników. Istna batalia pomiędzy mechanikami Red-Bulla a Ferrari się stoczyła - ku zaskoczeniu wszystkich, Red-Bull miał problemy z prawym tylnym kołem u Vettela i przegrał tą walkę z kretesem. Alonso prowadził, drugi był Hamilton, Vettel dopiero trzeci, Webber jako 4-ty trzymał tyły. Ale i tak chyba mechaników Red-Bulla, pobili Ci z McLarena - Button zjeżdża, montują Mu tam te koła, wyjechał... No ale widzę, że któryś z mechaników łapie się za głowę i czegoś opieszale szuka... Potem był już tylko wielki zawód i Button stojący tuż za wyjazdem z alei serwisowej - a wszystko przez "głupią" nakrętkę... Hamilton też nie miał później łatwo - w końcowej fazie ścigania się, za bardzo przesadził z paliwem i groziło Mu to, że nie dojedzie do końca wyścigu. Efektem tego było to, że Webber Go wyprzedził, no i Massa też był blisko tego wyczynu, lecz efektownym rajdowym ślizgiem po trawce nie dokończył ataku. Webber też pędził jak szalony i ewidentnie było widać, że mógł bez problemów wyprzedzić Vettela, no ale jako No'2 w teamie, raczej było to niemożliwe - byłem strasznie wściekły na RBR, ponieważ co to by zmieniło w tym, że i tak i tak Vettel by niewiele stracił pkt. w porównaniu do całego Jego sezonowego dorobku. Na szczęście - w następnym GP, taki ruch RBR-a odbił się sporą "czkawką" zarówno Hornerowi, jak i Vettelowi. Renault czyli teraz Lotus, wypadło tutaj dość skrajnie, można by rzec - Heidfeld 8my, Pietrow 12ty - stwierdziłem wtedy, że zespół zbiera co najwyżej pkt. na otarcie łez, ponieważ wątpię, by mieli jakąkolwiek koncepcję na resztę sezonu, co się później potwierdziło. Williams to w ogóle - bardzo słabo i jednak też sie potwierdziło, że techniczne problemy zespołu jak i jego słaba forma, chyba nie odpuszczą Im do końca sezonu, a i jeszcze doszły do tego kłopoty finansowe a nawet groźba odejścia z F1. Sumując: domowy wyścig zarówno dla anglików, jak i angielskich teamów nie był udanym występem, co najwyżej i anglicy i brytyjczycy mogli się pochwalić i nacieszyć nowym kompleksem o nazwie "Silverstone Wing" przy - oczywiście - tradycyjnej angielskiej herbatce pitej "five o'clock". Fernando Alonso nie musiał pić jakiejś tam... herbatki - miał prawdziwą hiszpańską fiestę z szampanem w ręku.
    Niemiecki "Thriller"...




    ^ Vettelowi najwyraźniej nie poszło po myśli Jego domowe GP. Spochmurniał nieco ale na szczęście w drugiej połowie sezonu wszystko wróciło do właściwego kierunku. "Smaczkiem" nadającym "klimat" wyścigowi, okazało się łapanie stopa przez Fernando Alonso... ^


    Czas szybko leci i GP Niemiec w tegorocznym kalendarzu było już takim półmetkiem sezon 2011 Dotychczas Vettel królował i zwyciężał, lecz mniej więcej od GP Kanady szło niemcowi różnie, przez co jednak droga po drugi tytuł MŚ okazywała się nie aż tak łatwa, jak początkowo myślał zarówno Sam Vettel, jak i Christian Horner na czele z Red-Bullem. Na Nurburgring zapowiadano deszcz, lecz tak naprawdę nie spadła tam ani jedna kropla, dzięki czemu cały wyścig nie stracił, ponieważ mogę go także zaliczyć do jednego z najciekawszych w tym sezonie. Pomimo tego, że nie padało, temperatura wskazywała na to, że oponom będzie ciężko się rozgrzać i móc dopasować aby ich temperatura była optymalna. Już od startu było ciekawie - Webber... a jakże by inaczej - znowu zasnął! ale tym razem stracił o wiele więcej, niż w poprzednim GP. Dał się ograć Hamiltonowi i gdyby nie to, że Vettela na starcie zaatakował Alonso, być może australijczyk straciłby o wiele więcej. Starty w wykonaniu Marka Webbera w tym sezonie zaczynały być na tyle rutynalne, jak to że Vettel wszystko wygrywa i bije rekordy. Vettel natomiast dał się ograć Alonso, lecz gdy tylko hiszpan popełnił błąd, niemiec od razu to wykorzystał i odzyskał utraconą lokatę. Ucieczka i wyrobienie przewagi na Webberem, przez Hamiltona spełzły na niczym, ponieważ australijczyk najwyraźniej otrzeźwiał po tym jaki błąd popełnił tuż po starcie, więc utrzymywał się za brytyjczykiem bardzo skutecznie. Tak samo skutecznie Alonso naciskał na Vettela, by w końcu po udanym ataku na 8 okrążeniu, hiszpan brawurowo wyprzedził niemca. Massa o dziwo dobrze jechał w tym wyścigu ale to było tylko w pierwszej jego części - gdy udało Mu się pokonać Rosberga a także nawet wyprzedzić Vettela, lecz ostatecznie na dobrą lokatę na mecie, popsuli Mu mechanicy, którzy dość wolno wykonywali zmianę opon - to pokazało, że Ferrari słabo wykonuje postoje Swoich kierowców, a prym w tym wiedzie Red-Bull, który w tym roku zszedł raz poniżej bariery 3s - dokładniej 2,9s z kawałkiem ale jednak rekord został pobity. Vettel popełnił pierwszy błąd dość szybko, bo już na 10 kółku obróciło Jego bolidem i musiał wracać na tor asfaltowym poboczem. Sporego i niezłego ambarasu narobił Sobie Nick Heidfeld podczas walki z Sebastianem Buemim z Toro-Rosso. Gdy próbował wyprzedzić szwajcara po zewnętrznej, zrobił to nazbyt agrresywnie i zabrakło tam miejsca dla Niego - końcowym efektem było uderzenie w Buemiemiego i wyjazd na trawkę, a także efektowny lot zakończony lądowaniem w pułapce żwirowej. Zanim doszło do kolizji, "Quick Nick" dostał drugą karę za kolizję z Di Restą na początku wyścigu ale według mnie to Di Resta wtedy narozrabiał, bo kręcił dosłownie pośrodku toru bączki w tumanach dymu i mogło to się skończyć większą kraksą, niż tylko kontaktem z bolidem Renault. Najbardziej poszkodowanym ze stłuczki z Heidfeldem, był Sam Buemi, który raczej nie zawinił a i tak potem otrzymał po wyścigu karę minus 5 oczek do startu do następnego GP. Hamilton z Webberem dalej toczyli zażartą walkę, lecz ostatecznie wygrał ją Hamilton dzięki lepszej strategii doboru opon. Vettel po 1 postoju spadł daleko, bo oscylował 10 miejscu lub może trochę wyżej, lecz po prostu to GP, zwłaszcza domowe GP, okazało się chyba jakimś "bardzo złym dniem", jeśli chodzi o Vettela, można by nawet użyć słowa, że to był "thriller", lecz jednak najwyraźniej Vettelowi po prostu nie szła ta cała jazda podczas GP Niemiec i tyle. Tak to wszystko zawsze było OK, a tutaj się wszystko zwaliło i już. Do tego dla mnie Vettel jechał dość nerwowo i to, że popełniał tutaj sporo większych i mniejszych błędów w czasie jazdy (prawie by znowu spalił hamulce, już raz tak zrobił, bodajże w sezonie 2010), co pokazało że jednak i takiemu mistrzowi i dominatorowi, jakim jest Vettel też zdarzają się wpadki - rzadko ale za to są one sporej wielkości. Pecha miał i przez to zły dzień także Button, któremu padła hydraulika w Jego McLarenie. Hamilton miał więc w sumie "wolną drogę" po zwycięstwo, gdyż po ostatniej zmianie opon mimo, że niby tracił na pośredniej mieszance, to jednak potem jechał szybciej i szybciej a po postojach Alosno i Webbera, miał pewną wygraną. Webber najwięcej stracił i dojechał na 3 miejscu. Dla Alonso - znowu podium. Vettel natomiast uporał się w końcówce z Massą, dzięki czemu 4 lokata była na osłodę po wyścigu. Wyścig był więc bardzo ciekawy, głównie ze względu na opony i strategię z nią związaną, bo nie zawsze dłuższa jazda na miękkich oponach okazywała się lepsza od tej na np. twardych czy intermediatach lub pośredniej mieszance. Tutaj znowu zawiodło Renault, lecz to było chyba przewidywalne, bo w drugiej połowie sezonu, awaryjność obu bolidów dała o sobie wyraźnie znać. Mercedes GP też nie błyszczał w domowym GP, co pokazało że jednak oba bolidy okazały się w całym sezonie dość średnią, a nie rewolucyjną - jak zapowiadano - konstrukcją. Ah! - bym zapomniał... fajną "perełką" wyścigu, było to, że Alonso skończyło się paliwo i wziął stopa od Webber, co nadało smaczku i klimatu, jak za poprzednich lat, gdy to Ayrton Senna też poprosił o stopa Nigella Mansela czy też jak Coulthard poprosił Mikę Hakkinena o to ale bardziej ten pierwszy przykład, ponieważ kiedyś Renault i Williams to było jedno.
×
×
  • Utwórz nowe...