Skocz do zawartości

Z dystansem...

  • wpisy
    98
  • komentarzy
    166
  • wyświetleń
    46801

Podsumowanie sezonu 2011 - Część 1 czyli sporo zmian a także ambicje, nadzieje, oczekiwania, zaskoczenia i rozczarowania...


Darth7Vader

399 wyświetleń

Obiecałem, że wpisy podsumowujące tegoroczny sezon F1 będą, więc są. A więc do rzeczy...

Miłe złego początki...

kubi_rena_vale_2011-470x312.jpg

703947.jpg

^ Żaden z fanów polaka nie myślał nawet, że nie zobaczy Go w tym sezonie... Sam Kubica też o tym nie myślał. ^

Na początek będę musiał pogrzebać w pamięci, jak przy laptopie z danymi telemetrycznymi i cofnąć się aż do prezentacji tegorocznych bolidów, gdzie mogliśmy podziwiać i zachwycać się faktem, że już niebawem czyli na inaugurujące ten sezon GP Australii, ujrzymy Roberta Kubicę w nowym bolidzie teamu już nie Renault, tylko z przedrostkiem Lotus. Cóż tutaj więcej można dopisać... oczekiwania były spore, "jak zawsze" można by powiedzieć, zwłaszcza, że po średnio udanym dla polaka sezonie 2010 w końcu liczyliśmy, że zarówno ze zmianą wizualną całego teamu, także i sama forma, jak i "polityka" i mentalność samego teamu, zmieni się na tyle, że ujrzymy polaka walczącego o coś więcej niż tylko miejsce poza podium. Było oczywiście i sporo przechwałek w Naszej telewizji i nadmuchiwania tego balonu oczekiwań i planowania od razu do przodu, że Kubica powalczyć może o MŚ. Ja rozumiem, że Ci fani F1, którzy pamiętają poprzednie sezony, wiedzą jak było, więc wiadomo, że pewien niedosyt i niesmaki pozostały, a jak to mówią "apetyt rośnie w miarę jedzenia", gdyż Kubica w sezonie 2010 pokazał nie raz, że jednak dalej nie zamierzał odpuścić walki o najwyższe laury i sam tytuł MŚ, pomimo tego co wydarzyło się w sezonie 2008 i 2009 Podchodziłem więc do sezonu 2011 z wielkimi nadziejami, aczkolwiek i z dystansem (ponieważ ja zawsze dość często do wszystkiego podchodzę z dystansem, większym lub mniejszym ale jednak...), ponieważ szykowało się sporo zmian w regulaminie i przepisach, co miało sprawić, że sama F1 stanie się znacznie ciekawsza i bardziej emocjonująca i nie będzie "procesji", którą mieliśmy podczas GP Barhajnu w tamtym roku - chociaż... to chyba było podczas innego GP ale nie mogę sobie na razie za cholerę przypomnieć, o które GP może chodzić... No mniejsza z tym. Wracając do Kubicy i testów tuż przed rozpoczęciem sezonu - polak przetestował nowe opony od nowego "starego" producenta czyli od Pirelli no i spędził 2 dni testując samego LR-R31 na torze w Walencji. Jak wiemy, Kubica był zadowolony z testów no i my liczyliśmy też na to, że początek sezonu polak rozpocznie w dobrym stylu, a nawet i być może Nas zaskoczy, ponieważ ja - doskonale pamiętam GP Australii z sezonu 2009 i to, co Kubica "wyprawiał" na torze, a zwłaszcza ten pojedynek z Vettelem - ależ wtedy byłem wściekły i wtedy też jak "na złość" cały sezon dla polaka ułożył się "w kratkę", pomimo tego, że moje oczekiwania były wtedy o wiele wiele większe, niż w tym roku... Nie spodziewałem się wtedy, że będą miłe złego początki...

I w tym roku też nikt się tego nie spodziewał.... Kubica wiadomo - chwalił się nie raz, że ma zamiłowania do rajdów, ponieważ jak mówi polskie przysłowie, że "z nie jednego pieca chleb jadł", więc i polak także ma zamiłowanie nie tylko do F1 ale i także do rajdów czy choćby pokera. Nie zdziwiłem się więc, że ma zamiar On uczestniczyć w kolejnym rajdzie, a także, że ma to być rajd w jednej z włoskich miejscowości, ponieważ wiadomo, że włosi nie tylko kochają Swoje Ferrari ale i także bardzo lubią Kubicę. Wiadomym jest fakt, że gdy słyszy się w tv, news taki, że Robert Kubica miał bardzo poważny wypadek w rajdzie i że jest w poważnym stanie, od razu człowieka przechodzą - dosłownie przez ułamek sekundy - nawet te "najgorsze" myśli... Na szczęście... Sami wiemy, jak to wszystko się dalej potoczyło - był strach, niepewność, zniecierpliwienie, "serce nagle strasznie szybko zaczęło bić i nie chciało przestać" (chodzi o to wszystko co działo się wtedy wokół), na internecie dochodziło do "ekscesów" a i w tv też przez pewien czas było słychać rozgłos i rozdźwięk taki, jakbyśmy stali cały czas obok bolidu F1 i wsłuchiwali się w ten "ryk" jednostki napędowej, która pozostawiła w naszych uszach to "echo", które słychać było aż do końca całego tegorocznego sezonu... Na szczęście świat F1 (a zwłaszcza fani nie zapomnieli...
) nie zapomniał o Kubicy i zgodzę się ze słowami Andrzeja Borowczyka, który dość niedawno w tv powiedział, że: "świat F1 jest raczej mało pamiętliwy ale w tym - szczególnym - przypadku, jakim jest Robert, jednak nie zapomniano o Nim i to cieszy, ponieważ wiadomym jest, że z kierowcami F1, którzy mieli takie wypadki, jak Kubica, bywało różnie..." - coś koło tego powiedział Borowczyk, lecz gdy już minął od tego czasu prawie rok, patrzy się na to z innej zupełnie strony i jednak stwierdzić trzeba - wzdychając przy tym głośno i głęboko - że wielka szkoda, że tak się stało, no ale cóż na to poradzić. To było i minęło. Teraz, sytuacja Kubicy jest w sumie bardzo niepewna - trwa dalsza rehabilitacja, a i wiadomo dookoła, że Lotus (już nie Renault) znalazł Kimiego Raikkonena oraz Romana Grosjeana i będą Oni kierowcami tejże stajni w sezonie 2012 [
] Trzeba więc liczyć na to, że Kubica zagości po prostu jako tester w trakcie sezonu lub kierowca, np. w Williamsie - choć widok Kubicy "ratującego" kolejny team, będąc Samym niepełni w formie, wyglądałby dość - zaskakująco... Pozostaje tylko czekać i mieć cierpliwość, a jak już tyle czasu fani wytrzymali, to i jeszcze trochę (oby) wytrzymają...

Lepszego startu już być nie mogło...

Spanish%20F1%20Grand%20Prix%20Previews%20fKzjaWu6LZsl.jpg

^ Tak. To właśnie Jenson Button jako jedyny, okazał się godnym i groźnym rywalem dla Vettela w tym sezonie, co zaskoczyło Wszystkich... nawet samego Vettela. ^

Pewność, że Sebastian Vettel znów będzie bił rekordy i ustanawiał kosmiczne okrążenia podczas kwalifikacji, była na tyle duża, że niemiec nawet pomimo najgorszych wpadek i pechowych występów, mógł "spokojnie" i na luzie iść (a raczej pędzić), po drugi tytuł MŚ w karierze. GP Australii jako inauguracja nowego sezonu pełnego zmian - nowe opony od nowego dostawcy czyli Pirelli (Bridgestone się wycofał po wielu latach), zakaz podwójnego dyfuzora (pojawił się natomiast jakiś dmuchany - i to od Red Bulla właśnie), większa wytrzymałość skrzyń biegów (5, nie 4 GP), limit 8 silników na kierowcę, zaostrzone testy na wytrzymałość zawieszenia, podłogi i przedniego oraz tylnego skrzydła (co i tak zostało skrzętnie "ominięte"...), jakieś przednie, boczne i tylne wydechy (których później zakres działa został jednak ograniczony ale i na to teamy znalazły rozwiązanie w innej części bolidów) no i na końcu ruchome tylne skrzydło czyli system DRS a także reguła 107% spełnienia czasu kwalifikacyjnego - która okazała się największą pomyłką w tym sezonie - co z tego, że na początku najsłabsi zawodnicy nie spełniali tych norm, jak później można było - dosłownie - wziąć kartkę i bardzo ładnie napisać i poprosić FIA aby zezwoliła na udział w GP co FIA bardzo często i gęsto robiła - normalnie jak ze zwolnieniem od lekarza, aby tylko nie ćwiczyć na wf-ie, tylko że tutaj to było w odwrotną stronę. O DRS-ie później wspomnę, bo też jest wart uwagi. Zapomniałbym o tym, że GP Indii doszło jako debiutancka runda F1 no i "niesławny" comeback KERS-u ale o tym też znacznie później. Wracając do GP Australii - wyścig dla Vettela ułożył się, jak po sznurku normalnie - prowadzenie od początku do końca, McLaren raczej nic nie mógł wskórać - Hamilton spora strata a Button daleko i z karą. Ferrari zapowiedziało na sezon ostrą i bezpardonową walkę w wykonaniu oczywiście nikogo Innego, jak Samego Fernando Alonso, bo Massa wiadomo że dostał rolę "nadwornego trefnisia". Ferrari miało dobry i chytry plan ale ostatecznie wyszło gorzej - 4 miejsce Alonso w GP i na dodatek jeszcze Witalij Pietrow pokrzyżował te plany (jak w tamtym roku) - A Felipe Massa? Też daleko No i właśnie - Pietrow i sam team LRGP - 3 miejsce rosjanina zapowiadało, że jednak bez Kubicy, Renault sobie będzie dobrze radziło - niestety nie, zastępca Kubicy, czyli niemiec Nick Heidfeld, był 12-ty i chyba właśnie to zapowiadało "ciszę przed burzą" w teamie Renault. Pozostał jeszcze domownik, czyli Mark Webber - australijczyk miał niedosyt po sezonie 2010 i ten sezon miał okazać się - być może - tym, w którym miał On sięgnąć po upragniony tytuł MŚ (Alonso też liczył na dodanie Sobie 3 trofeum do kolekcji...), lecz to było chyba "marzeniem ściętej głowy" i na tyle mało prawdopodobne, jak to, że Vettel mógł w tym roku popełniać znacznie więcej niż 1 błąd... Z dobrej strony pokazały się zespół Torro-Rosso oraz Force India, lecz natomiast Mercedes GP miał pecha, a - o dziwo - słabo bardzo wypadł zespół Williams, który - niestety - z wielkim żalem muszę to przyznać, dołączył do dwóch "czarnych owiec" w stawce 12 teamów - Virgin Racing (obecnie Marussia) i HRT (obecnie Caterham) no ale Oni sami na to Sobie zasłużyli... Tak więc "cyrk" F1 znów ruszył i miał dostarczyć sporo emocji, niż przedtem.

Mamy małe problemy techniczne ale wszystko nadal pod kontrolą...

261.jpg

^ Normalnie cud, miód i orzeszki... zwłaszcza orzeszki - Vettel mógł być zadowolony, ponieważ na razie wszystko układało się po Jego myśli, a także samego teamu - były tylko małe problemy z KERS-em... ^

Malezja zazwyczaj bywa kapryśna i wita czasem słońcem, czasem deszczem kierowców F1. W tym roku powitała Ich słońcem, co sprawiło, że niektórym zrzedła mina, ponieważ oczekiwali tego drugiego. Scenariusz samego GP Malezji wyglądał dość podobnie, jak ten w Australii - znów Vettel prowadzi i wygrywa, znów mamy McLareny z tyłu ale tym razem jest to Button, nie Hamilton i jest już - znacznie - bliżej, niż przedtem, aczkolwiek zabrakło chyba kilku więcej okrążeń do pełni szczęścia. Renault znów podium - tym razem Heidfeld. Webber zaliczył poprawę. Natomiast Ferrari - łu, drugie GP i znów musieli "obejść się smakiem" - Massa 5-ty a Alonso 6-ty i to z karą za kolizję z Hamiltonem (tu akurat warto wspomnieć, że o Hamiltonie w tym sezonie też było głośno... ale to potem). Normalnie prawie deja vu w wykonaniu Ferrari, tak jak McLaren w australii. Zaś sam Hamilton też "załapał" się na karę. Jenson Button okazał się groźny i "nastraszył" Vettela zajmując na mecie lokatę tuż za jego plecami. To zapowiadało "ciszę przed burzą" właśnie... Pietrow natomiast zaliczył efektowny "lot" swoim R31, co udowodniło czemu rosjanin ma ksywkę "Rakiety z Wyborga", lecz ujawniło to, że jednak nie błyszczy On na torze i jeszcze brakuje Mu doświadczenia, bo z samą kasą do F1 w roli "skarbonki" to mało co się wskóra. Mercedes GP dalej borykał się z problemami technicznymi i na razie nie zapowiadało nic poprawy. Williams miał jeszcze gorzej, ponieważ problemy techniczne wyeliminowały dość szybko i Barrichello i Pastora Maldonado (który dla mnie osobiście nic nie wniósł do zespołu, tylko kasę), a także znów Williams dołączył do "czarnych owiec", czyli HRT i Virgina, a także Teamu Lotus. Force India i Toro-Rosso zaliczyły spadek formy, a Sauber (o którym wcześniej zapomniałem wspomnieć ale co tam...) też był taki "w kratkę". Po dwóch wyścigach, sezon zapowiadał się pod dyktando Red-Bull Racing a także "duetu" Sebastian Vettel i Mark Webber.

Hamilton kontratakuje...

F1%20Grand%20Prix%20of%20China%20dHbFUFhHn-Il.jpg

^ Lewis mógł Sobie w geście zwycięstwa unosić paluszek do góry, ponieważ takie zwycięstwa jak to tutaj, były potrzebne brytyjczykowi w tym sezonie, lecz jednak przez cały sezon widzieliśmy prawie i aż do znudzenia paluszek (a nawet i dwa) zupełnie Kogoś innego... ^

Tor w Szanghaju to na pewno jeden z ulubionych torów kierowców F1, zwłaszcza jeżeli jedna z czołowych ekip pokazuje na nim Swoją dominację. Na tym torze zawsze jest ciekawie i sporo się dzieje podczas wyścigu, a i przed wyścigiem także. W tym roku było podobnie - najpierw wielkie nerwy w ekipie z Woking, gdy Hamiltonowi "groził" start aż z alei serwisowe, ponieważ były problemy z bolidem. Na szczęście, pomimo wielkich nerwów na początku, start okazał się dla Hamiltona udany, a i Button dołożył do tego Swoją cegiełkę, czego efektem było to, że Vettel musiał na razie trzymać się tuż za duetem McLarena i "obejść się smakiem", jeśli chodzi o start. Ferrari też musiało wyczekać na odpowiedni moment do zaatakowania. Niespodziewanie po pierwszych zjazdach na postoje, prowadził Rosberg, który najwidoczniej w końcu przerwał tego pecha, który Mercedes GP zaliczył podczas dwóch pierwszych GP. Schumacher też pokazał się z dobrej strony i zaliczył poprawę aczkolwiek jednak nic nie zapowiadało, że po nieudanym w tamtym roku "big come backu", ujrzymy coś więcej niż tylko poprawną jazdę i średnią formę niemieckiego 7-krotnego MŚ. Ostatecznie jednak to strategia podczas postojów w boksach, zrobiła szarady w stawce wyścigu i widać było, że jednak Mercedes GP na razie nie radzi sobie zbyt dobrze w tym sezonie. Webber natomiast musiał "ratować" Swój honor i przebijając się z dalekich miejsc, ostatecznie dojechał na 3 miejscu, pokonując także Buttona, sprawiając że zarówno McLarenowi a zwłaszcza Buttonowi, zrzedła mina po tym, jak brytyjczyk był blisko Vettela poprzednim razem. Końcówka wyścigu należała do Hamilton i Vettela - niemiec naciskany cały czas przez brytyjczyka, musiał w końcu "skapitulować" i tak po dwóch zwycięstwach Vettela, nastąpiła taka "pauza" w wykonaniu Hamiltona, ponieważ tuż za Nim uplasował się duet Red-Bulla, który jednak bądź co bądź nie zamierzał więcej dopuszczać do tego typu sytuacji w tym sezonie. Ekipa z Milton Keynes chciała wyraźnie dominować w tym sezonie i taki plan zamierzała zrealizować... Ferrari zapowiadało, że ostro będzie walczyć od początku sezonu - po 3 wyścigach na razie było widać, że były to chyba "polityczne" obietnice, ponieważ nie zostały one zrealizowane. Forma Renault też nagle spadła, co dało wyraźny sygnał, że jednak bez Kubicy, który miał być No'1 w teamie i wszystko było zrobione pod dyktando polaka, samo Renault zaczęło się po prostu gubić i tyle. Do totalnej katastrofy brakowało tylko awaryjności obydwu R31 Zespół Sir Franka Williamsa dalej trapiła "choroba" zwana słabą formą i "złośliwością rzeczy martwych", ponieważ nie wszystko poszło po myśli zarówno Barrichello i Maldonado, co pokazało, że jednak ten sezon może stać się kolejnym, który Williams zaliczy raczej do nieudanych i trzeba będzie odesłać wszystko w zapomnienie...

Do trzech razy sztuka...

F1%20Grand%20Prix%20of%20Turkey%20aQwPlD2_y7dl.jpg

^Czyżby Fernandowi Alonso zabrakło tej hiszpańskiej werwy? Nie. Raczej bardziej przebiegłymi i sprytniejszymi w tym sezonie, okazały się "Czerwone Byki"... Niestety ale w tym sezonie była istna "Pampeluna" w Ich wykonaniu... ^

GP Turcji okazało się równie ciekawe, co to w Chinach, ale jednak powróciła dominacja Red-Bulla, gdzie Vettel "na luzie" kontrolował wszystko to, co działo się na torze przez cały wyścig. Dodatkowo niemiec nie musiał się już kłócić ze swoim team-partnerem o to, kto ma liderować w wyścigu, tak jak to było w tamtym roku, tak więc nadarzyła się wręcz idealna okazja na to, aby móc za trzecim razem, wygrać GP na torze Istanbul - w 2009 roku wygrał je Button, drugi był Webber, a Vettel "dopiero" trzeci - była więc okazja, aby nanieść pewne i drobne poprawki na wyniki. Start należał do Vettela, ponieważ Webber chyba "zasnął" na starcie i zapomniał przy okazji wrzucić kolejny bieg - chyba australijski "Kangur" się nie naskacze w tym sezonie w pogoni za zdobyciem MŚ, jeśli dalej mają tak wyglądać starty w Jego wykonaniu. Na szczęście szybko odzyskał straconą pozycję ale musiał użyć systemu DRS (z ang. Drag Reduction System czyli system wygaszania tylnego skrzydła albo także ruchome tylne skrzydło - działa podobnie jak F-duct czyli kanał-F, który stworzył w tamtym roku McLaren), by wrócić na pozycję za Vettelem. Ogólnie to w samym wyścigu system DRS, był bardzo często używany i podczas tego GP mogliśmy się przekonać na ile i na jak bardzo ów system miał pomagać podczas wyprzedania aby wyścigi F1 stały się o wiele bardziej ciekawsze, ponieważ kibice narzekali na to, że są "nudne" - Nie rozumiem tego trochę, bo najwidoczniej za mało chyba oglądam F1 (od 2005 roku) ale podsumowując system DRS w tym sezonie, stwierdziłbym, że zarówno kierowcy, jak i kibice otrzymali "zabawkę", która nazywa się DRS dzięki której ma być więcej szumu dookoła, gdy Któryś z kierowców nią "zagrzechocze". Później w sezonie o tym DRS-ie zrobiło się głośniej i ciekawiej ale wspomnę o tym także później. Inną rzeczą wartą uwagi podczas wyścigu, był fakt, że Sebastian Vettel potrafił przez długi czas jechać na miękkiej mieszance opon - no właśnie... Normalnie taka mieszanka kiedyś była znacznie mniej intensywnie używana podczas weekendów GP (min. dlatego też, że był ich inny rodzaj - rowkowane, a opony typu slick czyli gładkie, powróciły do F1 dopiero po 12 latach od ich ostatniego pojawienia się), a w tym sezonie była tak bardzo często używana, że Pirelli postanowiło wyznaczyć limity kompletów na każdy weekend GP, a pomimo tego i tak i tak, chyba prawie wszystkim teamom w stawce udawało się zaoszczędzić od jednego do dwóch, trzech kompletów opon na sam wyścig czy do użycia w kluczowych momentach kwalifikacji. Ale najbardziej miękką mieszankę eksplorował Red-Bull Racing właśnie - żaden inny zespół tego nie robił, tak jak Oni. Z tymi oponami i ich mieszankami, to też niezłe "historie" były w tym roku, więc o tym w dalszym podsumowaniu. Podsumowując wyścig - Red-Bull rządzi, Ferrari ucieszone w końcu 3 miejscem Alonso, za to duet McLarana musiał się zadowolić dwoma miejscami poza podium, przedzielonymi przez Mercedesa Rosberga. Renault zaliczyło malutką poprawę i chyba Ich plany i cele w tym sezonie, zaczynały powoli rozmieniać się na drobne...

Majówka w Hiszpanii...

Spanish%20F1%20Grand%20Prix%20Previews%2047aH-t0dliZl.jpg

Spanish%20F1%20Grand%20Prix%20Previews%20glucUoZT13Bl.jpg

^ Sebastian Vettel w tym sezonie miał naprawdę spore pragnienie wygrywania wszystkiego co tylko można i bicia wszelkich rekordów - nie bez powodu pod koniec sezonu podsumowano niemca, mówiąc że już teraz trafił do 10 kierowców wszech czasów... ^

Achh... Chciałoby się tak na majówkę pojechać do Hiszpanii, co nie?
:P
Niestety nawet jakby kolejne GP wypadło właśnie w pierwszych dniach maja, to i tak ten weekendowy majowy wypad, byłby chyba najdroższą imprezką dla dwojga osób, ponieważ w 2009 lub 2010 roku bodajże, słyszałem raz w radiu (Eska bodajże...), że jest do wygrania wyjazd na cały weekend wyścigowy, wraz z zakwaterowaniem i wyżywieniem w hotelu - koszt, to jedyne 14,000 zł. Cóż, trochę drogo ale i tanio w porównaniu do wypadu np. na GP Singapuru czy Japonii. Na szczęście są tańsze sposoby i o wiele wygodniejsze - tv i kanapa we Własnym domu. Dla Fernando Alonso, jest to domowe GP a i sami rodacy powinni w końcu doczekać się wygranej swego idola, tutaj na własnym podwórku - Alonso wygrał GP Hiszpanii w 2006r., gdy był jeszcze w Renault, rok temu było blisko bo był drugi ale Webber Mu przeszkodził. Po podium w Tucji, oczekiwania i zapowiedzi były większe - no ale skończyło się "jak zawsze"... Vettel wygrał. Pomimo rewelacyjnego startu, Alonso, po drugim pit-stopie nie było już mowy o tym, aby hiszpańska publika doczekała się czerwonego bolidu na najwyższym stopniu podium. Nie było na to żadnych szans, zwłaszcza że hiszpan został jeszcze zdublowany przez Vettela, a i plasując się na mecie za Webberem, raczej nici wyszły z majówki na torze w Katalonii. McLaren za to zaliczył dublet na podium i mógł być zadowolony, lecz jednak tym razem Hamilton grał tam pierwsze skrzypce, a nie Button, goniąc za Vettelem, który bez KERS-u czuł, że może stracić wygraną ale ostatecznie nic takiego się nie stało - strata Hamiltona wynosząca ponad 0,600s stanowiła bądź co bądź "przepaść" w tym, aby dogonić Vettela, bo jak nie strata czasowa, to znowu za mało okrążeń, aby móc dopaść Vettela, sprawiało w tym sezonie, że Hamilton, Alonso czy Button mieli trudny orzech do zgryzienia, aby móc przerwać passę bezbłędnych występów "Baby Vettela" jak to nazwał niemca, w tym sezonie Andrzej Borowczyk. (Ja za to nazwałem niemca, Lordem Vettelem xD). Udany występ zaliczył Mercedes, za to "w kratkę" Renault, Force India i Toro-Rosso zaliczyło znów spadek formy, w Williamsie było bez zmian i chyba gorzej być nie mogło. Tym razem system DRS nie był tak dobry, jak w Turcji, przez co cały wyścig przebiegał nader spokojnie... Ot, był najzwyklejszy weekend majowy i tyle.

Rosyjska ruletka...

F1%20Grand%20Prix%20of%20Monaco%20nzY2mpshMtYl.jpg

^ Monako wygląda bardzo fajnie w ciągu dnia (np. można robić to), lecz patrząc na to zdjęcie, to o wiele lepiej się prezentuje nocą... (klik, klik). Ciekawe czy kiedyś zostanie rozegrane tutaj nocne GP... Być może...^

Monako - "Mekka" F1 i po prostu każdy fan Formuły 1 powinien tam być, przynajmniej raz w życiu (sam chciałbym tam być, chyba nie tylko podczas GP). Monako powitało Wszystkich iście królewską pogodą - było słonecznie i ciepło, a i pewnie każdy odczuwał lekką morską bryzę, znad pobliskiej mariny...
:P
Chociaż czy można byłoby poczuć bryzę, jakiś przyjemny wiaterek, gdy taka marina jest zawsze przepełniona jachtami, jak u Nas w Polsce, parking samochodowy przed tesco w weekend popołudniu?
:D
Chyba wątpię...
:P
Ale już np. spotkać Georga Clooneya tak, bo On raczej nie robi zakupów w tesco...
:D
No dobra, dobra - teraz o wyścigu. Tor uliczny w Monako to taki tor, gdzie dosłownie na centymetry, a nawet i na milimetry bolidy pędzą pomiędzy barierkami, po nitce toru i idealnej linii jazdy, dzięki czemu o błąd nie trudno ale jednak czasami bywa tak, że też nawierzchnia sprawi, że błąd zostanie popełniony i wypadek gwarantowany. Sergio Perez zaliczył taki właśnie oto wypadek, który wyglądał bardzo groźnie ale na szczęście później wszystko było ok, aczkolwiek przypomniała mi się kolizja Kimiego Raikkonena bodajże z Adrianem Sutilem, gdy to właśnie Sutil jechał na świetnym 5 miejscu, a błąd "Ice Mana" właśnie przy wyjeździe tunelu, sprawił, że Sutil stracił szansę na naprawdę świetny wynik w Jego karierze - wtedy obydwaj Panowie odpadli z wyścigu i części rozbitych bolidów walały się właśnie w tym miejscu, które przejechał Perez i w którym się zatrzymał. Czyżby więc Raikkonen będzie musiał uważać podczas GP Monako w sezonie 2012? Pewnie tak ale jeszcze zobaczymy... Start wyścigu: Vettel pojechał Sam, więc nie było zbyt ciekawie, Button chyba podłapał ten dryg od Vettela i też utrzymał swoją pozycję - Co Oni? Się "umówili" czy jak?
:P
Webber znów zaspał, to Alonso się odgryzł Mu za hiszpanię i tyle Webber miał z tego wszystkiego. Hamilton walczył z Schumacherem, więc był pojedynek starych mistrzów. "Rosyjska ruletka" zaczęła się przy pierwszych postojach - normalnie takiego zamieszania i chaosu, zwłaszcza w ekipie Red-Bulla jeszcze nikt nie widział - ja nawet byłem zaskoczony, co tam się u Nich do licha wyprawia...
:D
Myślałem, że McLaren wykorzysta tak poważny błąd ale nieee... Było prawie to samo, lecz na szczęście dla Vettela ale na nieszczęście dla Hamiltona, właśnie On musiał wtedy zjawić się - niespodziewanie - w boksach... Ja rozumiem, że Hamilton czasami potrafi "palić za Sobą mosty" ale to co uczynił w Monako, było chyba istnym rekordem...
:D
Massa też nie był zadowolony, zwłaszcza, że to przez Hamiltona mógł zapomnieć o balandze w kasynie po wyścigu, Lewis też mógł o tym zapomnieć - dostał dwie kary i to w zupełności wystarczyło. Kontynuacja ruletki była, gdy Alonso gonił za Vettelem, a Button na rzecz zjazdów na postoje stracił prowadzenie w wyścigu. Między tą trójką miała się rozegrać walka o wygraną w wyścigu. Niestety plany te pokrzyżowali "maruderzy" i słabi kierowcy - zrobiło się tłoczno i doszło do istnego karambolu - Sutil popełnił błąd (choć i Di Resta także tam nawojował), przez co Alguersuari nie zdążył zareagować na wszystko i prawie skasował tył bolidu Hamiltona, na sam koniec Witalij Pietrow dołączył do tego grona, a zrobiło się groźnie, ponieważ rosjanin nie dawał oznak życia, przez co wyścig przerwano - farta mieli Vettel, Alonso i Button, ponieważ też mogli skończyć rywalizację w tym miejscu. No i okazało się, że gdy słabsi kierowcy wymieszają się z tymi zdublowanymi, pewne jest że będzie "kocioł"... Z Pietrowem okazało się wszystko ok, a wyścig wznowiono - Miejsca pierwszej trójki się nie zmieniły, choć liczyłem bardzo na to, że chociaż Alonso jeszcze zaatakuje ale nie. Zaskoczeniem na mecie było 5 miejsce Kobayashiego, który najwidoczniej skorzystał na tym wszystkim co działo się dookoła i zachował "zimną krew". Dobrze wypadł Barrichello - 9 miejsce to takie pocieszenie w Monako na to, co trapiło cały zespół. Renault raczej potwierdziło to, że jednak coś niedobrego dzieje się w teamie... Zrobiło się też sporo kontrowersji wokół DRS-u i został on zakazany na całym obszarze obejmującym tunel, choć nawet jakby zakazali DRS-u na cały wyścig i kwalifikacje, pewnie nie byłoby różnicy w czasach okrążeń.

Niebezpieczna wygrana w strugach emocji...

s1_1.jpg

^ Potop - rzeczywiście nie trudno się nie zgodzić z tym określeniem. Aby móc pokonać w końcu Sebastiana Vettela, Jenson Button chyba zabrał ze Sobą do Kanady całą angielską pogodę, czego efektem okazała się walka na limicie do ostatnich metrów, a także pełno dramaturgii i "bohaterskie" zwycięstwo... Wielka szkoda, że w dalszej części sezonu, Button nie był już aż takim zagrożeniem dla Vettela, jak choćby tutaj w Kanadzie... ^

Na GP Kanady zapowiadano deszcz. Dużo deszczu... Ucieszyłem się na tą wiadomość, ponieważ nie można było już się doczekać choćby nawet - w najgorszym wypadku - jakiegoś przelotnego deszczyku. Ja bardzo lubię deszczowe wyścigi - nie tylko ze względu na to, że są większe emocje przy takich GP ale też za to i głównie za to, że jednak gdy pada, wszystko jest ułożone pod dyktando aury a także zespoły muszą wspiąć się na wyżyny, aby móc dotrwać do ostatniego okrążenia. Dodatkowo w tym roku akurat dobrze się stało, że nie wolno było używać systemu DRS podczas deszczowych GP, dlatego Wszystkie teamy, które posiadały DRS, musiały zapomnieć o swojej "zabawce" - jeszcze tego by brakowało, aby ten DRS miałby pomagać podczas tak trudnych mokrych GP. Początek wyścigu: Zaskoczenie, bo SC stoi przed całą stawką i zapowiadało się na to, że Wszyscy kierowcy będą gęsiego się ciągnąć za Safety Carem. Cóż... czasem nie w takich strugach deszczu start odbywał się bez SC i jakoś Sobie kierowcy radzili. Ja rozumiem czasami kwestie bezpieczeństwo ale jednak odczuwałem takie małe "rozpieszczanie" zarówno kierowców i teamów. Na szczęście, gdy SC zjechał i zaczęło się ściganie, Hamilton już od razu rozruszał to wszystko dookoła, zaliczając kontakt z Webberem. Australijski "Kangur" nie mógł być zadowolony, gdyż spadł daleko w głąb stawki. Hamiltona także nie rozpieszczała ta angielska pogoda, gdyż po starciu z Schumacherem, spadł za Buttona i gdy próbował odzyskać pozycję, "pokłócił się" z Nim, a że zrobił to w niewłaściwym miejscu na torze i zabrakło miejsca do przepychanki, Hamilton wylądował na bandzie od pit-lane a Button pojechał dalej. Oczywiście pojawił się SC a nie tak delikatny wobec Swego kolegi, "Delikatesik" (ksywka nadana Buttonowi, przez Maurycego Kochańskiego
:D
) musiał zjechać na karę, a i jeszcze potem zmieniał opony na przejściowe. Później ciężki deszcz zamienił się w ulewę, przez co Button ponownie musiał pędzić do boksu, tym razem po deszczówki, tak samo Alonso oraz duet Mercedesa, Massa z Vettelem też się pojawili ale akurat tutaj ani niemiec, ani brazylijczyk nie stracili po postojach. Sznurek bolidów ciągnął się dalej za Safety Carem, lecz angielska pogoda jak na złość nie chciała ustać i ta "deszczowa piosenka" trwała w najlepsze. Całe GP trwało łącznie tak z około 4,5h ponieważ do dziś pamiętam, że wszystko skończyło się gdzieś tak o 23:30 Naszego czasu. Normalnie się czułem wtedy, jakbym oglądał F1 w Sylwestra, a nie podczas kolejnej normalnej niedzieli ale także i czekałem "jak na szpilkach" kiedy i czy w ogóle wznowią wyścig (nawet przez moment byłem przygotowany na ponowne oglądanie F1 w poniedziałek czy w najgorszym wypadku - nie dokończenie GP...) - Na szczęście Nasi kochani komentatorzy, czyli Andrzej "Złotoustny" Borowczyk i Maurycy "Małrycy" Kochański, uświetnili Swoimi jakże wspaniałymi komentarzami, czas oczekiwania na dalszą rywalizację, że tak walnę żargonem komentatorskim...
:D
Wyszło to Im rewelacyjnie i pewnie w tej dziedzinie mogliby zdobyć nie jeden tytuł MŚ.
:D
xD Wyścig został wznowiony ale jeszcze trzeba było poczekać aż SC też się najeździ i posprawdza to i owo i w końcu można było dalej śledzić wyścig. Po kolejnej serii zjazdów do boksów, wywiązała się walka pomiędzy Alonso a Buttonem - wynik walki był naprawdę ciekawy - Button miał uszkodzoną oponę, a Alonso wisiał na krawężniku - normalnie jak to usłyszałem i zobaczyłem, aż podskoczyłem z wrażenia, ponieważ myślałem że tylko Red-Bull dodaje skrzydeł a tu nie... xD Chyba wypiła go niewłaściwa osoba...
:D
I znowu pojawił się SC. Po wznowieniu, później znowu Heidfeld dostarczył kolejnych emocji, przesadzając z prędkością i uderzając w Kobayashiego, dodatkowo przedni spoiler wpadł pod Jego bolid i niemiec sunął na nim, jak na "desce serfingowej" kończąc wyścig na asfaltowym poboczu. Skutkiem tego był kolejny wyjazd SC. Na szczęście wszystko to, zrekompensowała końcówka wyścigu, ponieważ działo się tam, to na co - ja i pewnie większość hejterów Vettela w tym sezonie, czekało od dawna... Normalnie odliczałem cały czas te 5 okrążeń do końca i w końcu Button już był tuż tuż za Vettelem, myślałem że zabraknie brytyjczykowi okrążeń do szczęścia ale nie... Vettel popełnił błąd na jednej z szykan i wypadł na trawę, dochodziła północ powoli, a tu Borowczyk jak nie wydrze się jak lew na całe gardło, Kochański też darł koty wraz z Nim i już myślałem, że Wszystkich pobudzę w domu (co i tak potem się stało). Ja w tej euforii aż wystrzeliłem z krzesła z hukiem i też w geście triumfu na wpół wykrzyczałem, że w końcu Buttonowi się udało, ponieważ od kilku poprzednich GP przeczuwałem, że to właśnie On zaskoczy Vettela, bo Hamilton "nie miał jaj" aby to zrobić, a Alonso w ogóle się nie liczył w tym wszystkim, co było prawdą bo wcześniej został "załatwiony" przez Buttona właśnie. Button dla mnie w ogóle w całym GP był i bohaterem i takim rozrabiaką, a sam wyścig był jednym z najlepszych w tym sezonie.

Do znudzenia...

Sebastian%20Vettel%20European%20F1%20Grand%20Prix%20y4yKFsChKMKl.jpg

^ W końcu, przy którymś z kolei GP Europy, nawet słońce i upał, znudzą się Vettelowi i będzie chciał jakiejkolwiek odmiany... ^

Po nerwach, napięciu, istnej dramaturgii i ścigania się pełnego akcji do samego końca, które otrzymaliśmy wraz z ulewą w Kanadzie, przyszła chwila odpoczynku i... relaksu na ulicznym torze w Walencji. To GP przebiegało aż nader spokojnie... że zacytuję klasyka:
[...] Coś tu cicho... Za cicho."
- I takie było całe GP Walencji. Dosłownie, mało jest takich grand prix w sezonie F1 które, gdy je oglądam, po pewnym czasie (czyli obejrzeniu albo 20-30 okrążeń lub 50% wyścigu) "zmuszają" mnie do tego abym albo odszedł od telewizora i śledził z kuchni rywalizację na torze (i przy okazji zajmował się czymś tam ale nadal patrząc na tv) lub co naprawdę rzadko się zdarza - przełączenia transmisji z wyścigu, na - albo wyścig Moto GP (o ile jest rozgrywany w ten sam weekend, co F1) lub wyścig jakiejkolwiek innej serii wyścigowej lub - co naprawdę BARDZO rzadko się wydarza - przełączenia na jakikolwiek inny kanał i nie śledzenia rywalizacji. Przy GP Walencji tak właśnie było - po prostu po trzydziestu paru kółkach, normalnie wstałem od tv i poszedłem do kuchni, a że byłem głodny, to przynajmniej w bardziej milszym nastroju mi się potem śledziło do końca wyścig - po drodze kilkakrotnie wracałem i siadałem na chwilę na kanapie ale tylko po to aby ujrzeć walkę w pit-stopach i potem z powrotem wracałem do kuchni. Z ciekawych rzeczy przy tym GP to mogę tylko powiedzieć tyle, że Fernando Alonso właśnie dzięki szybszym postojom (co w tym sezonie Ferrari ta szybkość postoju bardzo różnie wychodziła ale na ogół to wolno Im to szło...) i przemyślanej strategii Ferrari, ograł Webbera, który musiał się zadowolić "na otarcie łez" ostatnim miejscem na podium. Ogólnie to Webber taki coś spokojny był, też tak "na luzaku" jechał pewnie, jak Vettel - pewnie się australikjczykowi za każdym razem gdy przejeżdżał przez ten wiszący most, tak "rozmarzało" o tym, jak to Sobie "fruwał" w tamtym roku... xD Cóż, najwidoczniej w tym roku Red-Bull (Racing) "nie dodał Mu skrzydeł" i dlatego Mark był w tym wyścigu taki jakiś mało wyraźny. Większe problemy miał McLaren i Jego duet - Hamilton z oponami a Button z KERS-em. Sam występ McLarena w GP Walencji okazał się takim pstryczkiem w nos od natury technicznej, która potrafi dość często okazywać swoją "złośliwość wobec rzeczy martwych. Dodatkowo najwidoczniej sama aura podczas weekendu wyścigowego w Walencji sprawiła, że McLaren nieco "ochłonął" po GP Kanady (w 2010 roku Hamilton i Button byli na podium - w takiej właśnie oto kolejności, w tym roku też na metę zameldowali się w tej kolejności ale już poza podium). Na koniec warto tu wspomnieć jeszcze o kilku ciekawostkach - Kimi Raikkonen był 3 w 2009r. tutaj, bo swój debiut na tym torze zaliczył awarią jednostki napędowej w Swoim F2008, więc Jego łączny wynik tutaj wychodzi na zero, co daje finowi pełne pole do popisu w przyszłym sezonie. Rubens Barrichello zakończył wyścig na 12 miejscu w tym roku, a 2 lata temu wygrał tutaj ale była - jedna - zasadnicza różnica - jeździł dla Brawna GP który dysponował wtedy bolidem równie mocnym, jak teraz Red-Bull, jeździł u boku Buttona a także planował, że wycofa się z F1 przed sezonem 2009... Z tych wszystkich wspomnień, niestety "przetrwała" myśl o zakończeniu kariery... Natomiast debiut Romaina Grosjeana w F1 odbył się właśnie na tym torze 2 lata temu i właśnie w Renault. Wtedy zajął On 15 miejsce. W tym roku dostał ponowną szansę aby siedzieć za kierownicą Renówki... obecnie stał się oficjalnym kierowcą zespołu Renault (czyli Lotusa)... patrzcie no, jak to czas szybko leci i jaka to F1 zmienną jest. Podsumowując wyścig - nudny i nie zbyt wiele się działo - nawet DRS nie pomógł, co ponownie potwierdziło, że jednak ten system nie sprawdza się na niektórych torach w kalendarzowym cyklu F1 - Turcji, Monako, Walencji, Indiach czy w Abu Zabi.

Królewskie szachy...

F1%20Grand%20Prix%20of%20Great%20Britain%20OfcS-mKLITTl.jpg

F1%20Grand%20Prix%20of%20Great%20Britain%200eKqIp1iqn9l.jpg

^ Tą partyjkę szachów wygrał tym razem Alonso i był z tego powodu strasznie zadowolony. Ja bynajmniej nie widywałem Go tak bardzo zadowolonego, jak podczas wszystkich tegorocznych miejsc na podium, ponieważ hiszpan zazwyczaj jakoś niechętnie się uśmiecha. Wygrana tym bardziej Go ucieszyła, ponieważ McLaren raczej poniósł klęskę - i właśnie dlatego Red-Bull też był zadowolony nie mniej niż Alonso... ^

Tutaj o ile dobrze pamiętam z sezonu, zrobiło się głośno i wielka afera była z tymi całymi dmuchanymi dyfuzorami Re-Bulla. FIA zakazała ich używania na GP Wielkiej Brytanii, lecz jak później się okazało - zakaz ten został "cofnięty", bo nagle się okazało, że to niby spisek Ferrari jest przeciwko Red-Bullowi, a Christian Horner i reszta Jego ekipy, też była "oburzona" taką decyzją FIA, ponieważ twierdzili, że Red-Bull zacznie tracić poprzez wprowadzenie tego zakazu i, że w ogóle było to posunięcie "nie fair" wobec Nich ze strony FIA... nawet Horner zagroził, że będzie miał gdzieś to całe GP Wielkiej Brytanii i nawoływał resztę ekipy do bojkotowania tejże decyzji, jak jakiś rewolucjonista... A Martin Whitmarsh oczywiście z pozornym uśmiechem na ustach, przyglądał się temu wszystkiemu z boku, ponieważ nie warto próbować odebrać tą "kość niezgody" zwaną dmuchanym dyfuzorem, gdy dwa "wściekłe psy" gryzą się i warczą na Siebie o nią. Najlepiej przeczekać aż przestaną, bo i tak później Każdy otrzyma ją z powrotem, a i nawet właściciel ów "kości" jeszcze przeprosi za to nieporozumienie i wynagrodzi o wiele lepszym smakołykiem. Było jeszcze na koniec trochę kontrowersji, gdy Renault dostało pozwolenie na używanie ów dyfuzora, lecz praktycznie ekipa z Enston mogła się nacieszyć "widokiem pełnej swojej michy", gdy reszta siedziała tak z pustymi rękoma, na bardzo krótką chwilę, gdyż pozwolenie zabrano i Renault musiało także "obejść się smakiem". Wyścig: Po słońcu w Walencji, ponownie pojawiła się angielska pogoda, tym razem też chyba okazując swoją wściekłość na to, co działo się przed wyścigiem - napadało to tu to tam i praktycznie przez początkową jego fazę kierowcy musieli jeździć z oponami, tak "w kratkę" dosłownie, ponieważ ukształtowanie terenu na którym znajduje się tor Silverstone, sprawiło że raz tutaj było mokro, a raz tam, a gdzie indziej sucho - bardzo podobnie jest przecież na Spa-Francorchamps. Mimo, że przez kaprys pogodowy, tor był mokry, to jednak wyścig nie został zadeklarowany jako mokry i można było używać DRS-u. Tutaj znowu doświadczyliśmy tego, że Webber znowu zasnął na starcie i dał się kolejny raz ograć ale przynajmniej spadł tylko za Vettela. Alonso się tam wciskał ale musiał trzymać 3 miejsce. Button wyprzedził Massę ale potem spadł i za Niego i za Hamiltona. Hamilton natomiast później przepychał się z Massą i to tak, że prawie doszło pomiędzy Nimi do kontaktu i ogólnie cała walka Hamiltona z Massą, jakby "zwiastowała", że jeszcze nie raz w tym sezonie Obaj panowie się "zetkną" na torze. Gdy tylko tor przesychał, cała stawka kierowców zmieniała opony i w sumie to głównie poprzez pit-stopy i opony, w wyścigu działo się sporo - chyba zbytnio się z postojem pospieszył Weeber, który potem spadł za Hamiltona, gdyż ten jako pierwszy z czołówki był z wizytą u mechaników. Istna batalia pomiędzy mechanikami Red-Bulla a Ferrari się stoczyła - ku zaskoczeniu wszystkich, Red-Bull miał problemy z prawym tylnym kołem u Vettela i przegrał tą walkę z kretesem. Alonso prowadził, drugi był Hamilton, Vettel dopiero trzeci, Webber jako 4-ty trzymał tyły. Ale i tak chyba mechaników Red-Bulla, pobili Ci z McLarena - Button zjeżdża, montują Mu tam te koła, wyjechał... No ale widzę, że któryś z mechaników łapie się za głowę i czegoś opieszale szuka... Potem był już tylko wielki zawód i Button stojący tuż za wyjazdem z alei serwisowej - a wszystko przez "głupią" nakrętkę... Hamilton też nie miał później łatwo - w końcowej fazie ścigania się, za bardzo przesadził z paliwem i groziło Mu to, że nie dojedzie do końca wyścigu. Efektem tego było to, że Webber Go wyprzedził, no i Massa też był blisko tego wyczynu, lecz efektownym rajdowym ślizgiem po trawce nie dokończył ataku. Webber też pędził jak szalony i ewidentnie było widać, że mógł bez problemów wyprzedzić Vettela, no ale jako No'2 w teamie, raczej było to niemożliwe - byłem strasznie wściekły na RBR, ponieważ co to by zmieniło w tym, że i tak i tak Vettel by niewiele stracił pkt. w porównaniu do całego Jego sezonowego dorobku. Na szczęście - w następnym GP, taki ruch RBR-a odbił się sporą "czkawką" zarówno Hornerowi, jak i Vettelowi. Renault czyli teraz Lotus, wypadło tutaj dość skrajnie, można by rzec - Heidfeld 8my, Pietrow 12ty - stwierdziłem wtedy, że zespół zbiera co najwyżej pkt. na otarcie łez, ponieważ wątpię, by mieli jakąkolwiek koncepcję na resztę sezonu, co się później potwierdziło. Williams to w ogóle - bardzo słabo i jednak też sie potwierdziło, że techniczne problemy zespołu jak i jego słaba forma, chyba nie odpuszczą Im do końca sezonu, a i jeszcze doszły do tego kłopoty finansowe a nawet groźba odejścia z F1. Sumując: domowy wyścig zarówno dla anglików, jak i angielskich teamów nie był udanym występem, co najwyżej i anglicy i brytyjczycy mogli się pochwalić i nacieszyć nowym kompleksem o nazwie "Silverstone Wing" przy - oczywiście - tradycyjnej angielskiej herbatce pitej "five o'clock". Fernando Alonso nie musiał pić jakiejś tam... herbatki - miał prawdziwą hiszpańską fiestę z szampanem w ręku.

Niemiecki "Thriller"...

F1%20Grand%20Prix%20of%20Germany%207J83E-mZSTal.jpg

F1%20Grand%20Prix%20of%20Germany%20qO2MRSga2YWl.jpg

^ Vettelowi najwyraźniej nie poszło po myśli Jego domowe GP. Spochmurniał nieco ale na szczęście w drugiej połowie sezonu wszystko wróciło do właściwego kierunku. "Smaczkiem" nadającym "klimat" wyścigowi, okazało się łapanie stopa przez Fernando Alonso... ^

Czas szybko leci i GP Niemiec w tegorocznym kalendarzu było już takim półmetkiem sezon 2011 Dotychczas Vettel królował i zwyciężał, lecz mniej więcej od GP Kanady szło niemcowi różnie, przez co jednak droga po drugi tytuł MŚ okazywała się nie aż tak łatwa, jak początkowo myślał zarówno Sam Vettel, jak i Christian Horner na czele z Red-Bullem. Na Nurburgring zapowiadano deszcz, lecz tak naprawdę nie spadła tam ani jedna kropla, dzięki czemu cały wyścig nie stracił, ponieważ mogę go także zaliczyć do jednego z najciekawszych w tym sezonie. Pomimo tego, że nie padało, temperatura wskazywała na to, że oponom będzie ciężko się rozgrzać i móc dopasować aby ich temperatura była optymalna. Już od startu było ciekawie - Webber... a jakże by inaczej - znowu zasnął!
:D
ale tym razem stracił o wiele więcej, niż w poprzednim GP. Dał się ograć Hamiltonowi i gdyby nie to, że Vettela na starcie zaatakował Alonso, być może australijczyk straciłby o wiele więcej. Starty w wykonaniu Marka Webbera w tym sezonie zaczynały być na tyle rutynalne, jak to że Vettel wszystko wygrywa i bije rekordy. Vettel natomiast dał się ograć Alonso, lecz gdy tylko hiszpan popełnił błąd, niemiec od razu to wykorzystał i odzyskał utraconą lokatę. Ucieczka i wyrobienie przewagi na Webberem, przez Hamiltona spełzły na niczym, ponieważ australijczyk najwyraźniej otrzeźwiał po tym jaki błąd popełnił tuż po starcie, więc utrzymywał się za brytyjczykiem bardzo skutecznie. Tak samo skutecznie Alonso naciskał na Vettela, by w końcu po udanym ataku na 8 okrążeniu, hiszpan brawurowo wyprzedził niemca. Massa o dziwo dobrze jechał w tym wyścigu ale to było tylko w pierwszej jego części - gdy udało Mu się pokonać Rosberga a także nawet wyprzedzić Vettela, lecz ostatecznie na dobrą lokatę na mecie, popsuli Mu mechanicy, którzy dość wolno wykonywali zmianę opon - to pokazało, że Ferrari słabo wykonuje postoje Swoich kierowców, a prym w tym wiedzie Red-Bull, który w tym roku zszedł raz poniżej bariery 3s - dokładniej 2,9s z kawałkiem ale jednak rekord został pobity. Vettel popełnił pierwszy błąd dość szybko, bo już na 10 kółku obróciło Jego bolidem i musiał wracać na tor asfaltowym poboczem. Sporego i niezłego ambarasu narobił Sobie Nick Heidfeld podczas walki z Sebastianem Buemim z Toro-Rosso. Gdy próbował wyprzedzić szwajcara po zewnętrznej, zrobił to nazbyt agrresywnie i zabrakło tam miejsca dla Niego - końcowym efektem było uderzenie w Buemiemiego i wyjazd na trawkę, a także efektowny lot zakończony lądowaniem w pułapce żwirowej. Zanim doszło do kolizji, "Quick Nick" dostał drugą karę za kolizję z Di Restą na początku wyścigu ale według mnie to Di Resta wtedy narozrabiał, bo kręcił dosłownie pośrodku toru bączki w tumanach dymu i mogło to się skończyć większą kraksą, niż tylko kontaktem z bolidem Renault. Najbardziej poszkodowanym ze stłuczki z Heidfeldem, był Sam Buemi, który raczej nie zawinił a i tak potem otrzymał po wyścigu karę minus 5 oczek do startu do następnego GP. Hamilton z Webberem dalej toczyli zażartą walkę, lecz ostatecznie wygrał ją Hamilton dzięki lepszej strategii doboru opon. Vettel po 1 postoju spadł daleko, bo oscylował 10 miejscu lub może trochę wyżej, lecz po prostu to GP, zwłaszcza domowe GP, okazało się chyba jakimś "bardzo złym dniem", jeśli chodzi o Vettela, można by nawet użyć słowa, że to był "thriller", lecz jednak najwyraźniej Vettelowi po prostu nie szła ta cała jazda podczas GP Niemiec i tyle. Tak to wszystko zawsze było OK, a tutaj się wszystko zwaliło i już. Do tego dla mnie Vettel jechał dość nerwowo i to, że popełniał tutaj sporo większych i mniejszych błędów w czasie jazdy (prawie by znowu spalił hamulce, już raz tak zrobił, bodajże w sezonie 2010), co pokazało że jednak i takiemu mistrzowi i dominatorowi, jakim jest Vettel też zdarzają się wpadki - rzadko ale za to są one sporej wielkości. Pecha miał i przez to zły dzień także Button, któremu padła hydraulika w Jego McLarenie. Hamilton miał więc w sumie "wolną drogę" po zwycięstwo, gdyż po ostatniej zmianie opon mimo, że niby tracił na pośredniej mieszance, to jednak potem jechał szybciej i szybciej a po postojach Alosno i Webbera, miał pewną wygraną. Webber najwięcej stracił i dojechał na 3 miejscu. Dla Alonso - znowu podium. Vettel natomiast uporał się w końcówce z Massą, dzięki czemu 4 lokata była na osłodę po wyścigu. Wyścig był więc bardzo ciekawy, głównie ze względu na opony i strategię z nią związaną, bo nie zawsze dłuższa jazda na miękkich oponach okazywała się lepsza od tej na np. twardych czy intermediatach lub pośredniej mieszance. Tutaj znowu zawiodło Renault, lecz to było chyba przewidywalne, bo w drugiej połowie sezonu, awaryjność obu bolidów dała o sobie wyraźnie znać. Mercedes GP też nie błyszczał w domowym GP, co pokazało że jednak oba bolidy okazały się w całym sezonie dość średnią, a nie rewolucyjną - jak zapowiadano - konstrukcją. Ah! - bym zapomniał... fajną "perełką" wyścigu, było to, że Alonso skończyło się paliwo i wziął stopa od Webber, co nadało smaczku i klimatu, jak za poprzednich lat, gdy to Ayrton Senna też poprosił o stopa Nigella Mansela czy też jak Coulthard poprosił Mikę Hakkinena o to ale bardziej ten pierwszy przykład, ponieważ kiedyś Renault i Williams to było jedno.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...