Skocz do zawartości

ganfrod

Forumowicze
  • Zawartość

    112
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez ganfrod

  1. ganfrod
    Jak w 180 sekund sprzedać kilkaset milionów biletów, i zarobić niebotyczne sumy pieniędzy? Nie, ten wpis Wam tego nie wyjaśni. Za to przedstawi pretendentów, którym ta sztuka może się udać.
    Ostatnie tygodnie to gratka dla każdego geeka bądź po prostu fana filmu. Jak grzyby po deszczu, wprost z krainy marzeń, ostrych i sexownych kobiet, i mężczyzn z klatami budzącymi zazdrość u zwykłych śmiertelników, zaczeły wyrastać, krótkie, mniej lub bardziej treściwe zapowiedzi przyszłych hitów srebrnego ekranu. Który najlepszy? Kto zawiódł? Zapraszam do lektury.
    Terminator: Genisys
    Premiera: 1 lipca 2015

    J J Abramsowi ze Star Trekiem się udało. B. Singerowi z X menami się udało. Więc czemu ma się nie udać z nowym Terminatorem Alanowi Taylorowi? Nowy Terminator to nowy początek. Historia dobrze znana z poprzednich części po Genisys nie będzie miała racji bytu ( i dobrze po twórcy ostatnich filmów z Terminatorem w tytule powinni zostać skazani na dożywocie przy obieraniu cebuli w akompaniamencie Polskiego zespołu Weekend). Tym razem Sarah Connor (matka smoków) nie jest już bezbronną płcią piekną, tym razem tytułowy bohater (gubernator stanu Kalifornia) nie koniecznie chce ją zabić, a John Connor (ten koleś który zawsze wygląda na wkurzonego ? nawet jak się uśmiecha) nie do końca jest całkiem dobry. Ciężko powiedzieć czy reebot tej serii uda się w takim stopniu w jakim poradziły sobie dwa tytuły z początku, jednak nie da się ukryć, że cieszy fakt powrotu starego Arniega na ekran. Widowiskowość zwiastuna również przemawia za dobrą rozrywką, oby tylko nikogo nie poniosła wyobraźnia a może wyjść ciekawy początek starej/nowej historii. A no i zapomniał bym? stary Arni bić się będzie z młodym Arnim!
    Ant ? Man
    Premiera: 17 lipca 2015

    Jurassic World
    Premiera: 12 czerwca 2015
    [media=]
    Kolejne odświeżenie marki. Ba nawet historia nie jest jakoś specjalnie zmieniana. Gdzieś na pięknym oceanie, istnieje wyspa, gdzie żyją zapomniane już dinozaury. Głupi ludzie chcąc na wszystkim zarobić kupę forsy, robią tam park rozrywki i zapraszają innych głupich ludzi by gady oglądać. Jeszcze głupsi ludzie (i tu nowość) tworzą groźnego, niebezpiecznego, krwiożerczego i myślącego T-Rexa (czyżby scena w której dinozaur rozwiązuje krzyżówki?), który ucieka, i tu zaczyna się zabawa. A sam trailer? No cóż przystojny jak zawsze Star Lord podrywa ?na dinozaura? jakąś rudą panią. Potem krzyki, strzelanie, trochę wybuchów. I muszę przyznać szczerze, że kupuje to. Jest ciekawie, jest akcja i klimat polowania gdzie nie do końca wiadomo, kto ma być zwierzyną a kto łowcą. Czekam!
    Fantastic Four.
    Premiera: 14 sierpnia 2015


    Film trochę zapomniany, i trochę pomijany, bo Marvel praw do tego nie ma, bo poprzednia filmowa aliteracja fantastycznej rodziny zbyt dobra nie była, bo to nie Avengers. Ale po kolei. Czwórka przyjaciół pracując w tajnej strzeżonej bazie, odkrywa przejście do innego wymiaru, gdzie zdobywa super moce. Jedno będzie się rozciągać, drugie zapłonie, trzecie zniknie a ostatnie z nich zmieni się w kamień. Oczywiście dodajmy do tego wielkie nemezis, zło zagrażające światu, ratowanie niewinnych, romans blah blah blah?. Trailer kierunkuje w trochę bardziej realistyczny klimat, doskonałą obsadę, której przebaczam nawet fakt tego, że jedno z nich definitywnie powinno być białe, i genialny design Thinga i Doctora Dooma. Trailer ten to taka mała perełka i kto wie być może mimo nieprzychylnego stanowiska samego marvela (serio, w komiksach wydawnictwo zabiło bardzo podobnych aktorów, którzy całkiem przypadkiem przygotowywali się do filmu o rodzinie superherosów), to czarny koń zbliżającego się sezonu na blockbuster.
    Star Wars: Episode VII - The Force Awakens
    Premiera: 25 grudnia 2015

    Najsłynniejsza kosmiczna epopeja wraca. I co ciekawe dzięki wymienionemu już wcześniej w tym tekście J J. Abramsowi. Trzeba więc się przygotować na walkę tych dobrych w postaci Jedi z tymi złymi w postaci Sithów. Oczywiście wszystko w otoczce kolorowych laserów, latających pojazdów, zlifitngowanych klonów (zwykły StormTrooper przeszedł tuuning) i nowego uroczego droida. A sam zwiastun? Creme de la creme. Jest wszystko co być powinno. Zachwyca narracja, zachwyca nowy zły ze swoim absurdalnym mieczem świetlnym (naprawdę czekam na projekt świetlnego krzyża do ukrzyżowywania ludzi), zachwyca Chrometrooper (Brienne ma nowe ładne wdzianko?), bitwy kosmiczne czy sam klimat, który trochę zbliżył się do Piratów z Karaibów w kosmosie. A to co jest na końcu? No cóż filmowy orgazm gwarantowany.
    Batman v Superman: Dawn of Justice
    Premiera: 1 Kwietnia 2016

    Historia wygląda następująco. Po pierwszym filmie Superman odniósł PR- owy sukces, dlatego świat za nim szaleje. Niestety tam gdzie pojawiają się fani, zawsze znajdą się hejterzy dlatego Człowiek ze Stali szybko dorabia się grono tychże. Do tych mniej lubiących pana z S na piersi wydaje się należeć Batman, dlatego się biją. A wszystko jest wstępem do konkurencyjnego dla Avengers filmu. Oczywiście historia ma głębsze znaczenie, a ja lekko ironizuje ale? nie zapowiada mi się to dobrze ( i przyznaje bez bicia jestem fan bojem Batmana). Nie lubie Afflecka jako człowieka Nietoperza, nie lubie Afflecka w stroju człowieka nietoperza ( góra mięcha, u której ciężko stwierdzić czy jest wysportowany czy po prostu zaniedbany ? a patrząc na znaczek nietoperza na piersi i uszy przy masce ? wszystko mi sugeruje to drugie), nie lubie Supermana jako omnipotętnego Boga uwielbianego przez tłumy, i już modle się by drugi zwiastun mnie zadowolił. Przyznaje cieszy w tym kawałku narracja, cieszy Alfred i jego głos. Niestety reszta mnie niepokoi.
    Tak przedstawia się 6 wspaniałych, która ostatnio sprawiała iż ser ducha niektórych osób biły szybciej. Nieprzypadkowo filmowe żniwa już za pare dni rozpocznie Avengers: Age of Ultron. Czy któryś z zapowiedzianych wyżej filmów pobije tego giganta. Dowiemy się z czasem, a na tą chwilę, niech Thor będzie z Wami!
    Niestety Blog pozwolił mi wstawić tylko 3 trailery wiec reszta znajduje się w linkach. Poza tym to mój powrót do blogowania po dłuższej przerwie dlatego zachęcam do komentowania, oceniania, kłócenia się w komentarzach
  2. ganfrod
    Powracam, bo olbrzymiej przerwie sprawdzam czy czytacie tą blogosferę i publikuje kolejny tekst, mam nadzieję, że zasłużę sobie choć na kilka komentarzy. Zapraszam do czytania i słuchania tym razem.
    Powiedzmy sobie szczerze, wakacje to całkiem paradoksalnie nie jest dobry czas dla muzyki. Czas letni skłania nas do nieustannej euforyzacji i nie skrępowanej myśleniem zabawy i dlatego zamiast w czasie wolnym od szkoły/pracy, szukać w muzyce głębi, emocji i przekazu, chcemy się tylko bawić. Takie nastawienie powoduje iż tak zwany wakacyjny hit najczęściej to prosta melodia do której dołączone są słowa, o których autorstwo można podejrzewać statystycznego polskiego gimnazjaliste. Bo co innego powiedzieć można o hitach takich jak Coco Jambo formacji Mr. President czy Lato 2000 zespołu Sami (matecznika Piotra ?niech ktoś wkręci żarówkę bo nadal jest ciemno? Kupichy). Co prawda z całej plejady hitów wakacji wybija się swoistego rodzaju reklama sklepów obuwniczych o niemiecko brzmiącej nazwie (sklepów, bo utwór ma tytuł w ojczystym języku) wykonywana przez zespół Zakopawer, ale niech to będzie przykład, że wyjątek potwierdza regułę.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Ale przecież nie o tym ma być ten wpis, przynajmniej nie to sugeruje tytuł, i faktycznie wstęp jest tylko swoistego rodzaju pierwszą i ostatnią próbą obrony utworu 07 zgłoś się wykonywanego przez Piersi ze swoim nowym wokalistą Adamem Asanovem. I właściwie wyjaśnijmy coś sobie, nie przeszkadza mi fakt iż tekst jest głupi jak but, pełen spłycania rzeczywistości a muzyka to już coraz mniej zaskakujące łączenie folku z rockiem. Jestem przekonany, że podczas tegorocznych wakacyjnych miesięcy powstanie wiele dużo gorszych kompozycji. Jednak z tym utworem jest coś bardzo nie tak. Zespół o przecudnie brzmiącej nazwie, podczas trzech minut swojej twórczości, w sposób iście wakacyjny prezentuje pewnego rodzaju pochwałę zabawy, pozytywne nastawienie do życia i Polaka jako alkoholika znanego w całej Europie. I to ostatnie zdanie skreśla w moich oczach opisywany hit. Nie oszukujmy się Piersi bez żadnego ostrzeżenia stworzyły hymn do jednej z najpopularniejszych jednostek miary w kraju nad Wisłą, butelki 0,7l wódki. Mało tego tekst ,utworu przekazuje prosty przekaz o tym jak to opisywane 700 ml alkoholu jest niezbędne do wakacyjnego funkcjonowania, jak bez tej przezroczystej cieczy nie uda się żadna z planowanych imprez. Już od pierwszych słów pan Asanov przekonuje nas jak to o naszym pijactwie wiedzą : Bułgarzy, Chorwaci, Serbowie, Rosjanie, Tatarzy. Czy tak chcemy być postrzegani w własnych oczach? Jako alkoholicy, którzy wiedzą iż ?bez siódemki nie obejdzie się?. Czy naprawdę obok muzyki która dotyka polskości jak 4:30 Podsiadło powstaje utwór który spłyca bycie obywatelem tego kraju do wręcz obowiązku spożywania alkoholu? Czy w XXI wieku chcemy sami siebie postrzegać jako rubasznych Polaczków z polskiego chamskiego wesela? Czy to ja źle rozumiem utwór, który wprost stwierdza iż wszystko co zabawne zaczyna się od wódki? Czy bez alkoholu nie ma imprezy?

    Youtube Video -> Oryginalne wideo I chciałbym aby moje oburzenie było jednostkowym przypadkiem, ale rozumienie zabawy jako możliwości spożywania używek staje się powoli nowym sposobem na hit, a przynajmniej muzą do stworzenia swojego dzieła. Nie tak dawno powstała najbardziej nierówna produkcja roku 2014 w której to niejaki niezdecydowany czy chce być raperem czy wokalistą Mrozu (nie to żeby którakolwiek z opcji wychodziła mu dobrze) stworzył utwór ociekający klimatem a pozbawiony sensu ( do tego z najlepszym mainstremowym teledyskiem jaki widziałem do tej pory w 2014 roku). Mowa oczywiście o Jak nie my to kto?. Nawet przez chwile nikt nie stara się ukrywać iż kawałek jest o imprezie na której wszelkie granice zostały przekroczone a alkohol i trawka to obowiązkowe punkty zabawy. Czy aby na pewno nie mamy lepszych sposobów na wypromowanie utworu jak przyznawanie się iż zabawa dla nas to tylko pretekst do przesadzenia?
    I choć wielu z Was pewnie stwierdzi, że tekst bez sensu, że kolejny hipster starający się wyróżnić oblewa kwasem kogoś kogo na sukces stać. Muzyka nie musi stać na poziomie poezji, nie musi zawsze być hymnami o uczuciach, może tylko sprawiać przyjemność. Muzyka nie musi być na poziomie, ale nie popadajmy w stan w którym godzimy się na świadome schodzenie po najniżej oceniane cechy, które w sumie stają się pretekstem do wyśmiewania nas samych. Nieważne jak wielkie gnioty wyjdą spod piór i fortepianów rodzimych twórców, ja nadal jestem i będę oburzony tym iż nasi artyści starają się pokazać mnie jako tego, który może być autorem tekstu ?Piwo to moje paliwo?. Nie zgadzam się na takie przedstawienie Polskości nie tylko teraz, ale za każdym razem kiedy, uświadamiam sobie, że w Polsce robi się dobrą muzykę, i według mnie z taką dobrą muzyką zostawiam was teraz.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Youtube Video -> Oryginalne wideo Zgadzacie się z moim wpisem? A może uważacie go za zupełnie nie trafiony? Jaką wy muzykę lubicie? Zapraszam do komentowania i oceniania zamieszczonego tekstu!
  3. ganfrod
    Kończy się nam rok 2013 więc w mediach przychodzi czas na wszelkiego rodzaju podsumowania. Jakże niepełne byłoby te 12 miesięcy bez jednego z najważniejszych internetowych podsumowań mijających 365 dni? YouTube Rewind 2013.
    Można by się sprzeczać czy YouTube Rewind jest potrzebne, czy czasem nie jest to zwykła autopromocja serwisu i tak posiadającego już większość udziałów w stremowaniu filmów w Internecie. Można by to robić ale po co? Po pierwsze zawsze milo poznać gusta ludzi korzystających z Internetu na całym globie, a po drugie teledyski podsumowujące całą akcję są genialne? sami zobaczcie.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Świat
    Wracając jednak o sedna sprawy, cóż takiego wydarzyło się w świecie, krótkich filmików w 2013 roku? Ranking niewątpliwie wygrał filmik What Does the Fox Say norweskiej grupy Ylvis. To swoistego rodzaju parodia skierowana w stronę współczesnej muzyki (jak się zaraz okaże zupełnie nie bez powodu). Czy jest śmieszna? Niezupełnie! Czy jest dziwna? Tak i to bardzo. I najwyraźniej ta dziwność wystarczyła by zawojować świat Internetu, i pobić największą, jak dla mnie, parodię muzyki rozrywkowej czyli kawałek Memories Kida Cudiego (szkoda tylko, że była to parodia niezamierzona).

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Na drugim miejscu pudła znowu zwierzęta i filmik o nazwie How Animals it Thier food. Dwóch gości siedzi naprzeciwko siebie, w pewnym momencie jeden zaczyna udawać sposoby spożywania pokarmów przez zwierzęta (damn god gdzie on się uczył biologii?). Czy to śmieszne? Niespecjalnie! Czy głupie? A i to jak , ale jak to się mówi o gustach nie dyskutujemy (ja tu tylko o gustach piszę.)

    Youtube Video -> Oryginalne wideo I w końcu trzeci w kolejności filmik według YouTube Rewind 2013. I ten jest zdaniem skromnego autora genialny. Mowa o Miley Cyrus ? Wrecking Ball (Chatroulette version). Mężczyzna parodiuje teledysk do tytułowej piosenki, i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie korzystał w tym samym czasie z serwisu Chatroulette. Tym samym mają okazję tą parodię oglądać inni. I zadziwiające jest to, że nie wiem co jest śmieszniejsze w tym filmiku, czy koleś który stara się w kawałku o toksycznym związku polizać odkurzacz tak jakby uprawiał z nim miłość oralną czy też reakcję jego widzów na to co robi.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo A co w światowej muzyce piszczy? No cóż okazuję się, że What Does the Fox Say jest najwyraźniej potrzebne bo najpopularniejszymi klipami tego roku są odpowiednio
    PSY ? Gentelman
    Miley Cyrus ? Wreckin Ball
    Miley Cyrus ? We Can?t Stop
    Słowo komentarza? Przestała się już liczyć jakakolwiek wartość muzyki, teraz należy się rozebrać porobić trochę dziwnych ruchów, przypominających stosunek płciowy i już się jest gwiazdą.
    Polska
    Co nas jednak świat interesuje, przejdźmy do naszego podwórka. Co było najpopularniejsze w tym roku w naszym kraju? Okazuje się, że lubimy się nadal znęcać nad służbami porządkowymi. Najpopularniejszy filmik to SA Wardęga ? Police Trainer. Chłopak popijając sok z butelki od piwa, testuje reakcję naszej rodzimej policji. Mało tego, niektórych zmusza do pościgu z nim. I choć eksperyment jest ciekawy to należy zastanowić się nad tym czy Ci biedni pocjanci mają jakiekolwiek szanse z autorem (spójrzcie tylko na jego warunki fizyczne).

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Numerem dwa jest Harlem Shake (original army editio). Nigdy nie zrozumiałem fenomenu Harlem Shake więc i tu na temat ruszających się bez ładu w składu dorosłych mężczyzn nie wypowiem złośliwego komentarza.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Brąz w tym roku zgarneli chłopaki z AbstrachujeTV prezentując co mówi Typowy Seba. I to (jak zresztą większość produkcji tej ekipy) udało się doskonale. Przez dwie minuty przenosimy się do świata typowego nastolatka (płci męskiej) z typowego polskiego blokowiska (drogi czytelniku do tego filmiku dodaj oczywiście odpowiednią ilość bluźnierstw ? liczba zależna od województwa). Typowy Seba prócz popularnego mema, ma teraz swoje popularne odzywki.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Jak w muzyce w naszym kraju? Bida panie na horyzoncie. Oto pierwsza trójka:
    Piersi ? Bałkanica
    Donatan and Cleo ? My Słowianie
    Bednarek - Cisza
    Trochę smutno, że w czasie kiedy wychodzą płyty takich geniuszy jak Hey, Bartosiewicz, Podsiadło czy Zalewski my stawiamy na prostą muzykę do kieliszka polskiej wódki.
    YouTube przewinęło rok 2013 na świecie i w naszym kraju? Jakie są rezultaty oceńcie sami, i śpieszcie się bo już za rok przewiniemy kolejne 12 miesięcy.
    Oczywiście zapraszam się do dzielenia komentarzami pod wpisem. Które z filmików widzieliście, a które Was zaskoczyły? Które podobają sie Wam, a które Waszym zdaniem są zupełną pomyłką w tym rankingu. A może podoba albo właśnie nie podoba się Wam ten wpis. Zapraszam do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami niżej.
  4. ganfrod
    Ostatnimi czasy w polskich mediach huczy wieść o pewnym filmie, jedni typują go do Oskara, inni zarzucają mu główne wady całego polskiego kina, czyli sztuczność, moralizatorstwo i mesjanizm. Oczywiście mowa o słynnym już obrazie Andrzeja Wajdy Wałęsa. Człowiek z nadziei. Aby było jasne, wpis ten nie jest próbą zrecenzowania tego filmu, ba on nie odnosi się do żadnej ze scen w filmie zawartych. Okazuje się bowiem, że jakość dzieła to nie jedyny element, który wzbudza kontrowersję.

    Co jeszcze więc może wywoływać mieszane uczucia? Oczywiście muzyka. Autorzy obrazu o dawnym prezydencie pokusili się na odważny krok i zatrudnili do promowania filmu dwóch młodych artystów z niszowych i alternatywnych gatunków muzycznych. I tak pierwszym utworem promującym to dzieło jest Tribute to Solidarity w wykonaniu rapera skrywającego się pod pseudonimem L.U.C., drugi utwór, który wzbudza ogromne kontrowersję, wykonuje Kamil Bednarek, a jest to cover w stylu reggae wielkiego hitu Marka Grechuty Dni, których nie znamy. Prafrazując znane powiedzenie jaka jest ta piosenka, każdy widzi i słyszy. No cóż kojarzony z dobrą zabawą i marihuanowym dymem Bednarek nie oddał chyba najlepiej klimatu sierpniowych strajków czy powstania Solidarności, poza tym nieudolnie nakręcony teledysk też nie dodaje splendoru. Wpis ten jednak nie jest również po to by rozmawiać na temat kondycji polskiej muzyki rozrywkowej, przejdźmy więc do ?mięska?.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo W sprawę oceny kontrowersyjnego klipu i utworu promującego najnowszy film Wajdy został wciągnięty również sam tytułowy bohater. Pewna stacja informacyjna, która w nazwie ma 24, spytała pana Wałęse o to czy podoba mu się interpretacja klasyka polskiej muzyki rozrywkowej w stylu reggae. Otóż co powiedziała nasza legenda :
    - Jak nie może być lepiej, niech będzie śmiesznie - komentuje Lech Wałęsa i dodaje, że jak ZOMO go goniło, to nie było mu wcale śmiesznie. - Natomiast młodzieży, która nie oberwała żadnej pały to może się podobać - dodaje były prezydent.
    Czytam i oczom nie wierze. Czy tylko przesadzam, czy ktoś kto domaga się od polskiego narodu uznawania go za postać legendarną, stwierdził właśnie, że młodzi ludzie, którzy nie zastali już w szeregach władzy tak zwanego ZOMO, jest swoistego rodzaju gorszą kategorią Polaków. Co mają oznaczać słowa o dostawaniu pały? Czy akty przemocy ze strony ZOMO stworzyły z kogoś starszego niż magiczne 25 lat osobę lepszą od młodszego człowieka. Czemu wreszcie gust muzyczny ma być zależny od czasów i doświadczeń. Nikt nie stara się odebrać panu Lechowi Wałęsie splendoru i rzeczywistych zasług, dlaczego więc pan były prezydent stara się odebrać młodym poczucie patriotyzmu. Okazuje się, że podział na ludzi z komunizmu i po komunizmie nie jest wcale tak wyimaginowany. Popatrzmy tylko w nasze polskie media, nie ma dnia aby ktoś w średnim wieku, nie stwierdzał jak straszna była walka z komunistycznymi władzami, jak mało było można i jak wiele przy tych ograniczonych możliwościach osiągnięto. I jest to świętą prawdą, dzięki Wam, ?my?, ludzie poniżej 25 lat żyjemy w wolnym kraju, całkowicie wolnym kraju (?)! Jednak wasze dokonania nie dają nikomu prawa do tasowania ludzi na lepszych i gorszych. Wychowujecie i kształcicie nas na ludzi inteligentnych, więc nie starajcie się udowadniać, ze takimi nie jesteśmy. Fakt nie dostaliśmy pał od ZOMO. Prawda sklepy dziś wypełnione dobrami stoją przed nami otworem, ale to nie znaczy, że urodziliśmy się gorsi. To nie znaczy, że żyjemy pośród cudów i kolorowych tęcz. Absolwent uczelni wyższej nie jest może narażony na atak ze strony władzy, za to musi często pracować poniżej swoich kwalifikacji w upokarzających warunkach. Od dawna nazywa się nas pokoleniem straconym, bo trafiliśmy na czasy, które nie są dla nas przyjazne. Wy owszem walczyliście z komunizmem, wygraliście, zrobiliście to dla Nas. Nie zapominajcie jednak, że My dziś walczymy z kapitalizmem, a czyż to nie on jest zwycięstwem sprzed dwóch dekad?
    Nie chcę nikogo obrażać ani oburzać, chcę tylko aby wreszcie ktoś zrozumiał, jesteśmy takimi samymi ludźmi, wszyscy bez wyjątku. I aby zrozumieć co to znaczy komunizm nie trzeba dostać pały od ZOMO. Właściwie żeby zrozumieć komunizm nie trzeba też przecież oglądać filmu o legendzie, która z czasem stała się tylko swoim mocno żenującym cieniem.
    A wy co sądzicie o podziale przed i po komuniźmie. A może skromny autor przesadza? Zapraszam do oceny i komentowania wpisu!
  5. ganfrod
    Dłuuuuuga przerwa (spowodowana chęcią napisania paru stron podobno najważniejszego dotychczas tekstu w moim życiu czyli magisterki) się skończyła. Można już wrócić do dzielenia się na popkulturowości swoimi przemyśleniami. Zapraszam więc do pierwszego wpisu po dwóch miesiącach przerwy.
    Portale społecznościowe. Czy dzisiaj wyobrażamy sobie życie bez nich? Wątpie. Przez krótki czas stały się one nie tylko elementy funkcjonowania człowieka, ale także specyficznym wyznacznikiem trendów i zachowań. To już nie tylko miejsce gdzie zamieszcza się fotki. To internetowe centrum rozrywki. Użytkując fb, staje się częścią globalnej wioski, stając się dostępni w każdym momencie swojego życia. To niewątpliwie ogromny plus tego portalu. A czy nie ma minusów? Zapraszam na przegląd siedmiu grzechów, irytujących zachowań, które mu użytkownicy fb musimy często znosić na co dzień, i których sami jesteśmy twórcami.
    Grzech pierwszy: Nadpobudliwość społecznościowa.
    Nie znam osoby, która nie znała by zjawiska nazwanego przez skromnego autora tego tekstu jako nadpobudliwość społecznościowa. To natrętne zmiany statusu, opisujące dokładnie przebieg dnia danego delikwenta. Może się w nich znaleźć wszystko, od informacji o porannej pobudce, skomplikowanych relacjach z innymi, wpływie pogody na samopoczucie czy relacje z południowego przejazdu komunikacją miejską. Rzeczony osobnik odczuwa niezwykły przymus informowania swoich ?czytelników? o przebiegu jego życia. Mało tego każdy lajk, czy komentarz (choćby nie przychylny) działają jak magiczny napój na małego gala Asterixa. Następuje intensyfikacja wpisów, które teraz nie są tylko małymi notkami a zawierają dokładne opisy czynności. Ja dziś rano dowiedziałem się, gdzie w Kutnie nie wymieniać kół i jak pomocny był brat cioteczny w wnoszeniu szafy. Z dużą nadzieją czekam na wpis w stylu: ?Leże sobie w łóżku z moim misiem, właśnie włożył mi dłoń w majtki, ciekawe co będzie później?. Przesadzam? Dlaczego jak dzielić się to wszystkim.
    Grzech drugi : Takie tam słit focie.
    Facebook to platforma społecznościowa, do wymiany doświadczeń i ciągłego kontaktu. Nie jest więc dziwne, że stanowi także swoistego rodzaju sposób na pokazywanie swoich zdjęć. I to samo w sobie nie jest złe, złe wydaje się wtedy kiedy padają podejrzenia, że fotki zamieszczane w sieciach społecznościowych są autorstwa ludzi z grupy bywalców oddziałów zamkniętych w szpitalach psychiatrycznych. Bo jak inaczej nazwać robiących sobie zdjęcia w nienaturalnym ubiorze (paski na biodra zwane mini i dekolty, które ekstra posiadają również kawałek odzienia ? bluzeczke czy inny sweterek, oraz obowiązkowe białe kozaczki), w nienaturalną miną (niektóre twarze tak przypominają ptactwo drobiowe o łacińskiej uroczej nazwie Anas platyrhunchos, że już po pierwszej projekcji dzieła koleś ma ochotę krzyknąć BANG!) czy nienaturalnych pozach (patrzcie jestem Tarzan, wygnę się!). Oczywiście mistrzowie takich fotografii często by upiększyć dzieło (bądź poprawić to czego natura poskąpiła) używają wszelkiego rodzaju edytorów zdjęć. Z jakim skutkiem? Łatwo znaleźć galerie zdjęć gdzie dłonie, szyje, barki wyginają się w sposób tak nienaturalny jakby należały do mr. Fantastica. Zupełnie innym zjawiskiem są fotki ?takie tam?? te bywają bardziej naturalne, jednakże są tak uniwersalne, że prawie co dziennie ktoś wstawi na swoją tablice: ?Takie tam z bratem?, ?Takie tam ze szkoły?, ?Takie tam po kremacji mamy?. Drodzy użytkownicy czy my musimy to oglądać?

    Grzech trzeci : Uprzejmie się melduje.
    A to irytujące zjawisko występuje bardzo często z grzechem pierwszym. W naszym nowoczesnym świecie, już prawie każdy posiada tablet bądź smartphona. Ten oczywiście podłączony jest do Internetu, co za tym idzie ciągle można być online na fb. Nie tylko online, tylko chwila zajmuje pokazanie swoim znajomym gdzie się teraz znajdujesz. Wpisy typu Jan Kowalski przebywał w tu wstaw nazwę własną, powoli zaczynają opanowywać tablicę nie jednego internauty. Ok, ja rozumiem, że niekiedy chcemy się pochwalić, przebywaniem w dobrej knajpie, czy uroczym parku. Jednak czy wszyscy muszą dokładnie znać miejsca w, których jesteśmy. Czy osobom zamieszczającym meldunki wydaje się, że połowa ich znajomych to stalkerzy ręcznie wyrsowujący mapę ich podróży po mieście. Tyle narzeka się na brak prywatności, okazuje się, że niekiedy sami prywatności się pozbawiamy.
    Grzech czwarty: fejsbukowe związki.
    Kto tego nie zna niech pierwszy rzuci kamieniem. Jola Jolańska jest w związku z Robertem Robertowskim, tylko po to by za dwa dni zerwać z nim przez portal. Szczęśliwie Robert przeprosił Jolę i już następnego dnia nasza tablica oznajmi nam tą szczęśliwą nowinę. Damm you Jola, wczoraj jak zerwaliście płakałem całą noc! Co jest takiego w sprzedawaniu swojej intymności wszystkim swoim znajomym? Czy ja muszę czuć się dotkniętym tym, że Jola właśnie zmieniła faceta. A Robert wstawił przecudnej urody fotkę ze swoją nową dziewczyną z podpisem ?z moim skrabem, będę z tobą do końca życia (a przynajmniej do kolejnej zmiany statusu). Już pal sześć, że najczęściej to związki trwają około 7 dni, że to nietrwałe zabawy i nie ma się czym przejmować. Jednocześnie dziwi fakt, dalszej popularności takich seriali jak "Moda na Sukces" czy "M jak Miłość" skoro ze statusów naszych znajomych wynika, że życie piszę lepsze love story. Mnie po prostu nie interesuje to jakie ktoś prowadzi życie emocjonalne. I ponownie, dziwi mnie dlaczego jeszcze, nie wstawia się na portale społecznościowę informacji o odbytych stosunkach seksualnych wraz z dokumentacją w formię filmów bądź zdjęć.

    Grzech piąty: Kocham wszystkich, ale znam tylko dwoje.
    I tu autor przyznaje się chyląc swoją głowę w upokorzeniu. Ten grzech dotyczy i jego. Około połowa znajomych na portalu z niebieskim kciukiem w górę, to osoby znane z widzenia, z którymi nigdy nie rozmawiał, nigdy się nie przywitał, ale chodził do tego samego liceum, jeździł tym samym autobusem, bluźnił na tych samych polityków. Śmiem twierdzić, że ta sytuacja dotyczy 98 % użytkowników sieci społecznościowych. Posiadanie jak największej liczby znajomych okazuje się mieć swoistego rodzaju wydźwięk w naszej pozycji społecznej. Im więcej znajomych na facebooku, tym bardziej lubianym jesteś człowiekiem. A to, że widziałeś go lub ją raz w życiu, i nic cię nie obchodzi jej funkcjonowanie, sympatie czy problemy nie ma znaczenia, w końcu to jeden więcej znajomy.
    Grzech szósty: Mam tak dużo swoich zdjęć, teraz zrobię komuś innemu, może ziemniakowi?
    Pod przydługą nazwą grzechu, kryję się dość prosta czynność. Fotografowanie jedzenia. Ja wiem, że to moda wprost z hameryki, i określa cię jako hipstera( tu miejsce na reklamę, zapraszam do swojego wpisu traktującego o hipsterach), ale naprawdę? Nasz świat jest tak nudny, że musimy się chwalić tym co mamy na talerzu? Ja rozumiem muzyka, książka, film, ale żarcie? Przecież zaraz stanie się to maziopodobną substancją będącą wynikiem twojej przemiany materii. Tego zdjęcie też chcesz umieścić na tablicy? Zupełnie nie zrozumiany jest dla mnie przymus sfotografowania jedzenia, i opublikowania fotografii na najpopularniejszym aktualnie portalu społecznościowym. Nie tylko nie niesie ze sobą jakichś pozytywów a wręcz umniejsza wartość danego znajomego. W końcu kto się chcę kumplować z człowiekiem, który jest tak nudny, że nawet jego potrawy ciekawiej prezentują się na tablicy niż on sam.

    Grzech siódmy: Wiem, że chcesz zagrać w tą grę!
    To najstarszy z naszych grzechów, istnieje od momentu kiedy fb stał się platformą do grania. Tablice i powiadomienia zasypywane są wiadomościami (o charakterze spamu) dotyczącymi postępów w farmville, zaproszeń do lucky slots, czy próśb o wysłanie żetonu. Często jest tak, że grający nawet nie wie, że właśnie zakłócił życie swojego znajomego, nie wiem, że robi to codziennie jak tylko loguje się do gry. Dowie się dopiero wtedy gdy jego posty zostaną przez nas zablokowane. Gorzej oczywiście kiedy grający robi to z premedytacją, starając się wymusić na nas swoistego rodzaju zachowanie gwarantujące mu odpowiednie bonusy w jego grze. To o tyle irytujące, że aby pozbyć się tego nieodpowiedniego zachowania należy zrobić jedno, a właściwie nie należy, nie należy grać.
    Specjalne wyróżnienie od autora: Oto mały nieproporcjonalny człowiek!
    Zachowanie nie trafiło do ścisłej siódemki, bo nie wszyscy widzą je w taki sposób jak autor. Chodzi o nałogowe fotografowanie swoich dzieci (wiek 0 ? 2 lata) i umieszczanie takich fotografii na tablicy. Mało tego, zbiera się później nieszczere: ?śliczne? i ?gratulacje? od ludzi, których się nie zna. A czego tu gratulować? Faktu iż jakiś mężczyzna dzięki 10 sekundowej ejakulacji nasienia w czasie jajeczkowania kobiety, zapładnia ją? Toż to biologia, gratulujcie ewolucji! Czy też może posiadania stosunku seksualnego? Jak mają dziecko, to prawdopodobnie odbywają ich więcej. Codziennie więc powinny pojawiać się posty typu ?gratulację!?. Może chodzi o pochwalenie się dzieckiem? No być może, jest tylko jedno ale, większość z nas wstydzi się fotografii z dzieciństwa, kiedy byliśmy mali i szkaradni. Takie dziecko, nie musi się wstydzić, w końcu zobaczył je cały świat.
    Facebook nie jest zły. Fajnie jest dowiedzieć się, gdzie na wakacjach był mój znajomy, bądź czego słucha koleżanka. Miło jest oglądać zdjęcia z szalonej imprezy, czy upewnić się, że film na, który się wybierasz jest polecany. Facebook to portal dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, niestety coraz więcej użytkowników nie posiada tejże cechy. Jak temu zaradzić, skoro fb dostępny jest dla każdego? Może właśnie poprzez umieszczenie linku do tego artykułu na swojej (bądź czyjejś tablicy). Może przeczyta i zrozumie, jak łatwo ze swojego fejsbuka zrobić fejsbuca.
    A Wy? Jak myślicie to są irytujące zachowania? A może wręcz przeciwnie, nie ma nic złego w takich aktywnościach? Może chcecie dopisać co Was irytuje? A może podoba bądź nie podoba się Wam sam tekst? Zapraszam do komentowania.
  6. ganfrod
    Niedawno ucichła wrzawa dotycząca ACTA. Umowy międzypaństwowej która miała ograniczyć handel towarami podrabianymi ale w efekcie również piractwo które w Internecie kwitnie. ACTA została zbudowana w oparciu o dobre chęci ale jak mówi słynne przysłowie ?dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane?. Przez pewien czas wszyscy z nas podziwiali pewną grupę hakerów którzy głośno sprzeciwiali się naszym rządzącym którzy zupełnie wbrew demokracji poparli ten dokument. Ale zejdźmy na ziemie, ACTA została obalona, Anonymus to nadal hakerzy a więc niebezpieczni przestępcy a piractwo jak kwitło tak kwitnie.

    No właśnie. Piractwo. Główny hamulec rynku gier PC. Wydawcy robiąc grę na PC są przygotowani na to, że choć sprzeda się ona w liczbie o wiele niższej niż na konsolach, paradoksalnie będzie w nią grać równie dużo jeśli nie więcej osób. Jakie są tego efekty? No cóż, niektórzy dostarczają nam produkt zabezpieczony jak się wydaje głównie przed jego nabywcą, inni rezygnują z zabezpieczeń wierząc w dobrą wolę kupujących, jeszcze inni gier na PC nie wydają bo to strata pieniędzy. I nie ma się co im dziwić. W Europie piractwo największym problemem jest na Ukrainie (69 % użytkowników Internetu ściąga pliki nielegalnie), w Rosji ( 51% użytkowników sieci ściąga pliki nielegalnie) i Hiszpanii (50 % użytkowników ściąga pliki nielegalnie). Polska to aż 48 % użytkowników Internetu którzy nielegalnie pobierają pliki. *

    Choć nie jesteśmy przodownikami, niestety nie ma się czym chwalić. Zastanówmy się chwile czemu aż tak duży odsetek polskich internautów piraci? Po pierwsze nastawienie społeczne. W naszym społeczeństwie ściąganie z sieci to coś normalnego, ba nawet dozwolonego. Zwłaszcza jeśli chodzi o gry które nadal uchodzą za młodzieńcze zabawki. Podejście ?każdy ściąga więc czemu ja miałbym/miałabym tego nie robić? rodzi swoistego rodzaju fale. Brak napiętnowania ze strony społeczeństwa, jak choćby w przypadku normalnego złodzieja, tworzy złudzenie czynności która nie tylko jest akceptowalna ale nawet wymagana. Bo jeśli mój kumpel wcale nie kupił Diablo III a go pobrał to ty nie bądź frajer również zaoszczędź na piwko i pobierz z sieci. Po drugię wychowanie. Polska która cały czas uczy się jak być ?państwem zachodu? często kopiuje pewnego rodzaju postawę, że film, muzyka czy stworzenie gry nie jest pracą. Dla dużej liczby osób praca jest wtedy gdy wykonują ją sami, kiedy wykonują ją inni zjawisko pracy występuje wtedy gdy dana osoba się zmęczy i spoci. Tym samym jeśli coś zostało wykonane bez widocznego wysiłku to czemu ja polak mam za to płacić? Podejście strasznie głupie i niestety niczym nie różni się od zwykłej kradzieży. Trzecim i najpoważniejszym powodem tak dużej skali piractwa w naszym kraju jest? niemożliwość wykrycia tego przestępstwa. Nie wiem czy wiecie ale pobieranie muzyki i filmów z sieci jest legalne, jeśli ich nie udostępniamy, jeśli są one na własny użytek co obija się o absurd bo jeśli żal Ci było wydać 20 zł na nowego spider ? mana a śaciągniesz go obejrzysz w domu i skasujesz to? nic się nie stanie. Inaczej już jest z grami, jak mówi kodeks karny:
    Artykuł 278 Kodeksu karnego (kk)
    § 1. ?Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.?
    § 2. ?Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.?
    § 3. ?W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.?
    § 4. ?Jeżeli kradzież popełniono na szkodę osoby najbliższej, ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego.?
    § 5. ?Przepisy § 1, 3 i 4 stosuje się odpowiednio do kradzieży energii lub karty uprawniającej do podjęcia pieniędzy z automatu bankowego.?
    Nas interesuję artykuł numer 2. Tak więc w Polsce ściągnie gier jest nielegalne i podlega karze. Ale co z tego chciało by się rzec. Polskie organy ścigania są wręcz bezradne, a dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze nadal większość spraw dotyczących piractwa dotyczy albo molochów pokroju już lekko zakurzonej sprawy serwisu odsiebie.pl czy też osób które również udostępniają gry komputerowe. Sytuację kiedy karze podlega osoba ściągająca tytuły są marginalne i można policzyć je na placach jednej ręki. Powód drugi ? ewolucja piractwa. Kilka lat temu mieliśmy bum na programy p2p, niedawno popularnością cieszyły się torrenty. To wszystko do momentu kiedy podano informację, że ściąganie takimi metodami jest niebezpieczne i łatwe do namierzenia. Wtedy to rozkwit, trwający do dziś, przeżyły serwisy hostingowe (chomikuj.pl) czy różnego rodzaju fora i warezy gdzie umieszcza się linki do plików z grami. I jak to ścigać? Tu niestety jest największy problem. Informację na jakich stronach przebywam ja, ma mój dostawca i są one chronione. Nie może on rozdawać je komu popadnie w tym policji, a nawet jeśli by to zrobił naraża się na odpływ klientów którzy uznali by go za donosiciela. Co więc może zrobić policja? Wystąpić do prokuratury z wnioskiem o popełnieniu przestępstwa ale żeby taki wniosek otrzymać musi mieć dowody potwierdzające fakt iż z dane ip pobrało w tym dniu i o tej godzinie Diablo III z rapidshare, ale te dane ma dostawca. Tym samym błędne koło się zamyka i wniosek jest jeden: dopóki dostawca nie złoży na ciebie piracie doniesienia o popełnieniu przestępstwa wydajesz się być bezpieczny.
    Tak oto przedstawia się smutna prawda o naszym Internecie. Kto jest winny? Jak temu zaprzestać? No cóż to pytania na razie bez odpowiedzi. Miejmy nadzieję że tendencja zniżkowa jaką obserwuje się od kilku lat utrzyma się i kiedyś będziemy niczym malutkie państwo Luksemburg gdzie tylko 20 % użytkowników sieci piraci pliki.
    * informację zaczerpnięte z raportu BSA global survey of pc user attitudes 2010-2011
    A co wy sądzicie o pobieraniu gier z internetu? Zapraszam do komentowania.
  7. ganfrod
    Długo zastanawiałem się nad tym czy wpis o takim charakterze powinien pojawić się na blogu, który do tej pory zajmował się sprawami lżejszymi, kręcącymi się wokół szeroko pojętych mediów i rozrywki. I być może zarzucicie mi to, że w jakiś swój sposób mieszam sacrum z profanum, lub piszę o temacie trudnym, w mało poważnym miejscu. Może i to zrobicie pod tym tekstem, a może będzie inaczej?
    Wpis ten rodził się długo i jest efektem nie tylko impulsu jakim był seans filmu ?Pokłosie? ale także rozmów i obserwacji. To efekt przemyśleń, które nie zawsze kończyły się wnioskami łatwymi do przyjęcia, prostym wyjaśnianiem rzeczywistości. Spytasz się drogi czytelniku o co chodzi autorowi? Powoli, zaraz wszystko się wyjaśni. Nowy film Władysława Pasikowskiego to historia dwóch braci (w tych rolach Maciej Sthur i Ireneusz Czop). Jeden z nich wraca po 20 letnim pobycie w Chicago, na prowincje, do swego osamotnionego brata. Wraca by wyjaśnić dlaczego żona opuściła jego młodsze rodzeństwo i wyjechała do Ameryki. Co zastaje? Brat jest znienawidzony przez całą wieś a odpowiedź na pytanie dlaczego, okaże się nie tylko trudna i niewygodna dla bohaterów. Okaże się również iż bohaterowie za tą prawdę będą musieli zapłacić cenę jakiej się nie spodziewają.
    Nie będzie wielkim spoilerem kiedy zdradzę jeszcze jeden fakt. Mianowicie to iż film w dość dosadny i trudny sposób opowiada o antysemityzmie i pogromie Żydów jaki dokonał się na ziemiach polskich w czasie okupacji. Temat choć trudny to dość popularny wśród filmowców. Co więc chce przedstawić nam jeszcze Pasikowski? Tego drogi czytelniku musisz dowiedzieć się sam. Film ?Pokłosie? powinien być kinową lekturą każdego uświadomionego Polaka, ten nie uświadomiony powinien mieć przepisany go jako lekarstwo do zażycia przed snem, by nauczył się do czego może prowadzić? nienawiść?

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Ale niniejszy tekst nie ma być o tym jakie filmy autor lubi i co o nich sądzi. To kilka zdań zgoła o czymś innym. Trochę o tolerancji, a trochę o jej braku, trochę o Polsce i Polakach. Mój drogi czytelniku, zadam Ci niezwykłe pytanie, które prawdopodobnie nigdy na niniejszej blogosferze nie zostało zadane. Jakie są trzy najpopularniejsze inwektywy w naszym kraju? Te którymi mógłbyś określić faceta w jakimkolwiek wieku i statusie materialnym. Pozwól iż odpowiem za Ciebie. To [beeep], Pedał i Żyd. I to już wiele mówi o ojczyźnie Adama Mickiewicza. Za bycie nieodpowiednim uważa się w Polsce bycie innym, odstającym od większości. Bycie różnym od większości staje się tym samym obrazą majestatu statystycznego Polaka. Co to nam mówi? Czy można już wątpić w tolerancje? Oczywiście pewnie wielu z Was aktualnie powie, że przesadzam, że inwektywy u Nas służą jako przecinki i to nic nie znaczy. Czy aby na pewno? Czy jest tak jak uczą nas mass media, że w każde ważne wydarzenie pędzimy do Jedwabnego uczcić poległych, a żydowskie cmentarze otwierają się same? Gdzie kończy się medialna bajka a zaczyna życie? Bo niech pierwszy rzuci kamieniem ten który nigdy nie słyszał o tym iż w Warszawie na Wiejskiej siedzi 460 Żydów? Komu samo słowo Żyd kojarzy się pozytywnie? W naszym kraju ? kraju watażków, którzy walczą o wszystko ? potrzeba jest kogoś na kogo barki złoży się odpowiedzialność za wszystko co się nie udaje. A wrogów wybieramy sobie różnych. Raz jest to UE, innym razem kryzys i Niemcy. Ale chyba od zawsze jedno z czołowych miejsc w litanii naszych nieprzyjaciół zajmują Żydzi, ludzie, tacy sami jak ja czy ty mój drogi czytelniku, ludzie, którzy w swojej historii wycierpieli nie mniej od nas. Więc co jest nie tak? Co nie pozwala zapomnieć o podziałach i unieść się ponadto? Dlaczego wciąż jesteśmy my i oni? My i Żydzi?

    Jesteś pewnie drogi czytelniku nadal nieprzekonany co do tezy, ażeby myślenie o narodzie żydowskim stało w kraju nad Wisłą, na aż tak marnym poziomie. Uwierz mi, nie jest aż tak dobrze jak próbują wcisnąć Ci media. Aktualnie przebywam w Łodzi, mieście czterech kultur, mieście o którym nie bez kozery mówi się iż zostało zbudowane przez Żydów właśnie. Kto choć raz przechadzał się po piotrkowskiej zna pewnie odwieczną walkę pomiędzy łódzkimi klubami ŁKS I Widzew. Ciekawe ilu z Was wie iż ŁKS na swojego konkurenta mówi Żydzew zaś Widzewiacy widząc przeciwników głośno ogłasza fakt ?Żydy przyszły?. I konflikt ten to nie tylko, dość medialne ostatnio, prześmiewcze wpisy na murach pokroju ?Widzew śmiał się na Kac Wawie? czy ?ŁKS jeździ tico na gaz?. O wiele więcej znajdziesz, drogi czytelniku, w tym pięknym mieście nieudolnych grafitti z tekstami ?Żydzi do gazu?. Dlaczego? Co jest takiego złego w nazwaniu kogoś Żydem? O czym to świadczy? Jakie zagrażające cechy Polsce ma Żyd? Dalej wymyślam? To niech ktoś wytłumaczy dlaczego szeregi takich organizacji jak Narodowe Odrodzenie Polski czy Obóz Narodowo Radykalny wciąż rozrastają się? A nie oszukujmy się nie są to organizację które wybrały pokojową drogę koegzystencji z ?innymi różnymi od nich? w tym kraju. Ja nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Wiem tylko to co ty, że chodzę po świecie w którym bycie Żydem to prawie zbrodnia. Stąpam po ulicach gdzie Gwiazda Dawida traktowana jest na równi z pentagramem. Chodzę wreszcie wśród ludzi, którzy pod maską uprzejmości grają w grę niepojętą dla mnie. Dziś nie widzimy żadnego przeciwwskazania aby opowiadać żarty o Żydach, a ilu z nas zna jakiś żart z kultury żydowskiej? Pewnie stwierdzisz drogi czytelniku iż nie w tej kulturze zostałeś wychowany więc nie musisz ich znać. Co jednak stoi na przeszkodzie byś zamiast czytać ten tekst, wklepał jakąś frazę w najpopularniejszą z wyszukiwarek i poznał trochę tych o których jest te kilka powyższych zdań? Jednocześnie proszę Cię jeśli rodzi się w twojej głowie iskierka oburzenia, jeśli aktualnie chcesz w komentarzu zarzucić, że autor generalizuje i stara się wmówić coś okropnego miłym grzecznym i dobrym Polakom, to musisz wiedzieć, że ja też jestem z twojego narodu. Również mieszkam w tym kraju i jestem katolikiem, i cieszę się, że są na świecie jeszcze ludzie trzeźwi, którzy starają się odrzucić podziały i zrobić coś dla naszych dwóch nacji. Być może to właśnie tędy wiedzie droga do wspólnej koegzystencji. Z drugiej jednak strony musze kończąc ten akapit spytać Cię, drogi czytelniku, wprost czy znasz miasto gdzie nie pojawił się nigdy antysemicki wpis na murach?

    Czy to tylko łabędzi płacz i wypociny zaniepokojonego szczeniaka, czy też przemyślenia kogoś kto widzi problem o którym się nie mówi? Tego nie wiem. Ale mam pewne marzenie, i jak to jest z marzeniami chciałbym, żeby spełniło się już, w tej chwili. O czym ja skromny autor marze? O tym by jutro się obudzić w kraju gdzie film ?Pokłosie? nie będzie tak dramatycznie autentyczny. Jutro pewnie to się nie stanie, pojutrze też nie, ale może kiedyś? Każdy stereotyp, każdy brak tolerancji rodzi się ze strachu. Strachu, że coś nam zagraża. Pozostaje tylko jedno proste pytanie. Czy naprawdę uważasz, drogi czytelniku, iż twojemu bezpieczeństwu, bezpieczeństwu twoich bliskich zagraża każdy Żyd na świecie?
    Zapraszam do dyskusji pod tekstem.
  8. ganfrod
    Miało nie być recenzji, miały być krótkie teksty, ale znalazłem ostatnio w tescowym koszu wlaśnie film "Nietykalni" i po zakupie i jeszcze jednym seansie postanowiłem się z wami podzielić, a wyszło zacnie dużo tekstu, wytrwałych zapraszam do czytania.
    Recenzje tego filmu można by zawrzeć w jednym prostym zdaniu. To nie jest film dla statystycznego Polaka. Spytasz drogi czytelniku dlaczego? No cóż głównymi bohaterami są obrzydliwie bogaty arystokratyczny niepełnosprawny, którego stać na najnowszy model Masserati Quattroprte (główne auto bohaterów) oraz ? o zgrozo ? Murzyn! I to nie byle jaki Murzyn! Bo Murzyn złodziej, który zażywa narkotyki, jest recydywistą i ma ewidentnie postawę która wskazuje na życie na koszt państwa. Ba, nie dość , że dwóch tych panów zaczyna łączyć pewna więź emocjonalna, to w filmie jak żywo bezczelnie zaprezentowany jest wątek homoseksualny. I w końcu niczym wisienka na smakowitym torcie oburzenia pojawia się fakt iż w filmie są sceny! Sceny z PROSTYTUTKAMI! Tak! To nie jest film dla statystycznego dobrze wychowanego, katolickiego Polaka. Drogi statystyczny Polaku, pozwolę sobie jako autor tego tekstu zwrócić się do Ciebie w tej chwili, to nie jest również recenzja dla Ciebie.

    Mowa oczywiście o filmie ?Intouchables? lub jak kto woli ?Nietykalni?. Jest to opowieści panów Erica Toledano i Oliviera Nakache która w roku 2011 zachwyciła krytyków na całym świecie (rok później także krytyków w kraju nad Wisłą) i paradoksalnie nie przyciągnęła milionowych widowni do kin. O czym jest ten film? No cóż wstęp tej recenzji trochę karykaturalnie przedstawia jego główną oś. Oto wyobraź sobie drogi czytelniku współczesny Paryż, miasto jak każde inne, gdzie wysokie bogate gmachy sąsiadują z dzielnicami blokowisk. Gdzie obok bogatych arystokratów po tych samych ulicach przechadzają się ichniejsi blokersi bądź jak kto woli spolszczoną nomenklature ?dresiarze?. Miasto kontrastów i wielu historii, na pozór niemożliwych do zaistnienia na dzisiejszej emocjonalnej pustyni. Taką właśnie historie przedstawiają ?Nietykalni?, głównymi bohaterami są Philippe (w tej roli Francois Cluzet) ? bogaty francuski arystokrata, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku traci czucie od szyi w dół oraz Driss (Omar Sy) ? mieszkaniec francuskich blokowisk, który dopiero co zakończył pobyt w więzieniu. W tym momencie powstaje pytanie co może tych dwóch łączyć? Jak się okazuje nadzwyczaj dużo. Otóż Driss ? który swoją drogą jest murzynem, przybyłym w czasach dzieciństwa z Senegalu - potrzebując podpisu pod pewnym dokumentem upoważniającym go do pobierania pomocy materialnej od państwa ? czytaj zasiłku ? trafia do rezydencji Philippa który poszukuje opiekuna. Nasz niepokorny bohater (Driss) wywiera przy tym tak specyficzne wrażenie iż opiekunem tym zostaje. I tak zaczyna się przygoda która powyżej opisanych panów zmieni na resztę ich życia.
    Można by wprost stwierdzić, że główną osia tego filmu jest niepełnosprawność jednego z bohaterów, jego próba zmagania się z i tak nie łatwym życiem. Można by to zrobić a owszem ale było by to krzywdzące dla tego dzieła, a tego kto to zrobi, należałoby skazać na kare trzyletniego odsłuchiwania piosenek Justina Biebera i zespoły Weekend na przemian. Niepełnosprawność to tylko jeden z aspektów. Aspektów który jak wszystko przez dwie godziny zostanie potraktowany w sposób nowatorski i fascynujący. Główną osią filmu jest więź jaka wytwarza się między dwoma zupełnie różnymi światami, między bezczelnym do granic możliwości, prostym w przekazie pracownikiem a arystokratycznym i dystyngowanym pracodawcą. To zderzenie dwóch światów które nigdy nie powinny się zderzyć, to w końcu powiew świeżości i zmian w zupełnie różnych światach. Postawmy naprzeciw siebie człowieka bogatego i biednego i pozwólmy im ze sobą rozmawiać. Wielu z was pomyślało pewnie teraz, że nie da się, że panowie się nie dogadają. Otóż właśnie ?Nietykalni? udowadniają, że się da! A ta różnica to tylko jeden z aspektów jaki dzieli bohaterów filmu. Phillipe jak już wspomniałem to niepełnosprawny, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku ?łamie trzy kręgi? i traci czucie od szyi w dół. I można by rzec, że to jedyna jego wada. Jest bogaty, w pełni sił umysłowych, posiada szerokie grono przyjaciół wśród których funkcjonuje, zatrudnia grupę osób która wszystko może zrobić za niego i dla niego? istna idylla. Gdyby tylko nie fakt, że jest sparaliżowany, pieniądze nie przywrócą mu zdrowia, przyjaciele są z nim z litości a jego pracownicy w jego towarzystwie czują się spięci i obcy. Wtedy właśnie wkracza Driss ? bezczelny, młody, pełni sił, z wielodzietnego domu, poza tym jest agresywny, jest na bakier z prawem, kradnie, i ostentacyjnie pali marihuanę. Jednym słowem przykład człowieka zagrożonego niedostosowaniem społecznym. Przykład człowieka który jest w stanie zmienić wszystko wokół siebie. Siła ?Nietykalnych? leży właśnie w relacji Philippe ?Driss. Relacji która nie tylko podejmuje się tematów jak niepełnosprawność i niedostosowanie społeczne, ale w efekcie odnosi się do czegoś głębszego jak tolerancja, sens życia. To właśnie bezczelny murzyn wnosi do domu arystokraty wiele. Budzi ze snu samego niepełnosprawnego przy okazji zmieniając atmosferę w całej rezydencji. To właśnie ten niedostosowany społecznie uczy niepełnosprawnego jak wychowywać córkę, jak obchodzić urodziny, jak podrywać kobiety, czy jak bawić się życiem bez względu na to czy jeździsz na wózku czy nie. Jednocześnie niepełnosprawny wnosi do życia niedostosowanego zasady, sztukę, zmienia jego sposób zachowania, nadaje wcześniej nieznanego kolorytu. I żeby było jasne nie dzieje się to w podniosłych scenach, niczym zatonięcie Titanica w pewnym wysokobudżetowym idyllicznym obrazie (tam nawet kilkaset ton złomu pięknie tonie) . Film jest lekki, wręcz momentami prosty, to komedia która wplata w siebie elementy dramatu. Komedia która udowadnia, że nie trzeba robić filmów o zmagających się z własnymi ułomnościami niepełnosprawnych aby przedstawić sylwetkę takich osób. Fakt faktem nie uświadczysz tu drogi czytelników gagów pokroju ?American Pie?, ?Iron Sky? , ??*?, nie znajdziesz tu też błyszczących holywodzkich gwiazdek . To komedia innego rodzaju, która jest zabawna, a nie przekracza magicznej granicy absurdalnie głupio-śmiesznej. Bohaterowie niejednokrotnie wyśmieją kalectwo, opiekę socjalną, sztukę, bezczelny podryw czy w końcu siebie samych. Ale zrobią to w sposób prosty odnoszący się do naszych wspólnych przeżyć. Jednym z najbardziej szokujących zjawisk w ?Nietykalnych? jest fakt pozostawienia niepełnosprawności sobie samej, fakt pokazana jest jako przeszkoda, ale równie wielką część filmu jest ona wyśmiewana, nie w sposób znany z naszych rodzimych żartów, ale w sposób inteligentny, ?smaczny? dla górnolotnego pojęcia tolerancji. Gasząc ognik oburzenia jaki mógł pojawić się w tej chwili w twojej głowie drogi czytelniku powiem, że pełnosprawnym też się ?dostaje?. Bo ilu z nas typowych ?maczo? boi się latać? Lub ile z was, droga płci piękna, odważyło by się zrobić lewatywę/ wyczyścić miejsca intymne niepełnosprawnego. . Nie bójcie się bohaterowie mają również te same wątpliwości co wy teraz. Nie bez znaczenia są również wątki poboczne które jak gdyby odbiegają od osi niepełnosprawności. Bo oto Philippe stara się wychowywać nastoletnią córkę niczym normalny człowiek, Yvonne umawia się na randki a Magalie musi prowadzić ciągłą walkę z nachalnym adoratorem. I kiedy już widząc finałowe sceny zaczniesz zastanawiać się gdzie istnieje Utopia przed chwilą pokazana doznajesz kolejnego szoku. Szoku, który pozostawia twoje gardło ściśnięte, bo czy możliwe jest by to co przed chwilą zobaczyłeś działo się naprawdę? Czy mój i twój świat zdolny jest do przyjęcia takiej historii? Pełen nadziei dziś mogę powiedzieć, że tak. Historia ?Nietykalnych? nie tylko zadziała się w przeszłości, ona dzieje się gdzieś w Francji do dzisiaj.

    Odchodząc na chwile od historii nie można nie pochwalić warsztatu. Zdjęcia za które odpowiada Mathieu Vadepied są bardzo dobre. Co ciekawe nie przedstawiają one znanego nam Paryża. Otóż miasto poetów w obiektywie wyżej wymienionego pana to w dużej mierze miasto blokowisk i problemów, nocnych przechadzek gdzie obok wykwintnych restauracji spotkasz niezbyt trzeźwych turystów. W końcu miasto gdzie byli imigranci prowadzą swoje życie w małych klitakch i szaroburych okolicach. Nie uświadczysz tu pejzaży z słynnej paryskiej wierzy, nie zobaczysz pocztówkowych widoczków. To co zobaczysz jest bardziej prawdziwe, naznaczone ludzkim piętnem i definitywnie pasujące do całej wymowy jaką niesie za sobą ten obraz. Ale pejzaże to tylko jedna strona medalu, jaka jest druga? Nogi. Otóż film nałogowo skupia się na nogach bohaterów, jak gdyby akcentując to, że jeden z nich ma je niesprawne, wciskając widzowi prawdę ?on jest niepełnosprawny - nie może chodzić jak inni?. I to właśnie z nogami wiąże się najlepsza scena w całym to filmie kiedy Driss urządza potańcówkę na urodzinach swojego pracodawcy. Jeśli nie chcecie oglądać całego filmu, to proszę zobaczcie chociaż ten fragment który, według mojego skromnego zdania, powinien przejść do historii kinematografii. A co z muzyką? No cóż zdecydowano się na bezczelne niczym sam film, połączenie muzyki klasycznej z ? hitami disco! I to wyszło! Obok Bacha, Mozzarta czy Chopina można usłyszeć tu hity kapeli jak ?Earth Wind & Fire? czy nieśmiertelny ?Feeling Good? Niny Simone.
    [media=]http://www.youtube.com/watch?v=D5Y11hwjMNs
    Czy więc wszystko się udało i film zasługuje na Oskara? No nie do końca. O ile nie mogę powiedzieć nic złego o sylwetce osoby niepełnosprawnej, która przedstawiona jest w sposób fachowy i wyczerpujący (wszystkie czynności związane z ćwiczeniami czy nawet przenoszeniem z miejsca na miejsce) a sam pan Cluzet pokazał kawał dobrej aktorskiej roboty mając możliwość zagrania tylko twarzą, tak Omar Sy nie do końca, według mnie, jest atrakcyjnym niedostosowanym. No cóż Driss choć agresywny i niepokorny tak naprawdę jest grzeczny. Może i jest niezwykle szczery ale prócz jednej sceny bójki nie dzieje się nic co by mogło udowodnić nam, że mamy do czynienia z osobą z marginesu społecznego. Omar Sy jest wręcz uroczy w swoich działaniach i wyrasta na bohatera pozytywnego.
    Zastanowisz się pewnie drogi czytelniku co to za film? Czy został on zrobiony by zarobić? Czy może ma na celu zmianę, edukację naszych społeczeństw. Tego nie wiem. Pewnie oba powody są równie dobre. Wiem za to, że te dwie godziny to jedna z lepszych lekcji życia obok innych jakie odebrałem. To opowieść o tym, że każdy dla nas jest wartościowy i każdy może wnieść do naszego życia szanse na poprawę. Wychodząc z kina wiedziałem już, że niepełnosprawność to nie jest koniec, niepełnosprawność to bardzo ostry zakręt w życiu ludzi, zakręt w który wchodzi się w bardzo dużą prędkością, a wychodzi z niego często poobijanym i zmęczonym. Trzeba tylko pamiętać, że dalej też jest droga, i jak ona będzie wyglądać zależy od nas i od innych którzy nas otaczają.
    Ps. Tolerancja to dziwne słowo. Bo tu między nami nie chodzi o to kto jest biały a kto czarny. Kto jest bogaty, a kto biedny. Kto woli kobiety, a kto kocha się w facetach. Kto jest sprawny, a komu sprawności brakuje. Tolerancja to poczciwie znosić tego drugiego, z łaski własnego ego pozwalać mu istnieć w świecie obok ciebie. A to nie o to chodzi. Drogi czytelniku kiedy kolejny raz będziesz podawał komuś dłoń, kiedy kolejny raz uśmiechniesz się do kogoś, pamiętaj nie musisz tolerować, musisz żyć i pozwalać żyć innym w świecie który nie jest tylko twój, a w świecie który dla Ciebie tworzą inni?
    Jeśli drogi czytelniku przeczytałeś ten tekst to z ogromną prośbą chcę teraz się do Ciebie zwrócić. Skomentuj go, napisz czy znasz film i czy Ci się spodobał? A może chcesz napisać co myślisz o niepełnosprawności? Może zdecydujesz się na ocenę samego tekstu? Serdecznie zapraszam do komentowania.
  9. ganfrod
    Dzień dobry drodzy czytelnicy. Dziś mam ogromną prośbę do Was. Otóż ja, wasz uniżony sługa Ganfrod, biorę udział w pewnym konkursię w którym do wygrania jest nowoczesny smartphon Xperia Z. Konkurs polga na przedstawieniu swojego dnia z smartphonem i tego jak by rzeczony dzień zmienił się gdybym wygrał Xperię Z. Więcej o konkursie (do którego udziału zachęcam) tutaj
    http://antyweb.pl/xp...szym-konkursie/
    A teraz prośba do was. Poniżej znajdziecie mój krótki tekst przygotowany na ten konkurs. Porszę unizenie was o komentarze i ocenę tekstu. Zależy mi na analizie i stwierdzeniu czy ma on szansę czy też jest bezmadziejny. Oto moje "dzieło":
    Jam jest ten, który posiada. Jam jest ten, który dał złapać się w pułapkę niczym mucha wpadająca w prześliczną poranną pajęczynę. Jam jest ten, ten od smartphona. Już od rannych brzasków, kiedy to budzi mnie promień światła wpadający przez okno jak kos do dojrzałego sadu pełnego jabłoni,dotykam jej. Mojego małego czarnego pudełeczka, małego przedmiotu, który okazuję się być tak bramą do nieba jak i do piekła. Pełen nadziei i porannego orzeźwienia wybudzam ze snu tafle czarnego lodu, by rozbłysła paletami kolorów niczym z obrazów Picassa. Z ogromną chęcią chce się kontaktować z innymi, chce być, żyć, łączyć się, więc czekam? a to trwa długo. Mijają trzy sekundy i nadal nic. Wtedy sobie przypominam. To Symbian. To potwór wypuszczony na ludzi by mamił ich swoimi wdziękami i jak sukkub wysysał z nich radość i energie. On się cieszy tym, że czekam jak na jałmużnę, czekam na to, że zacznie działać. A kiedy już zacznie, kiedy, jak co dzień dammu szanse pokaże mi, kto tu jest górą. Pospiesznie, jakbym wierzył, że demon w środku jeszcze nie wie, co chce zrobić, staram się zalogować, wejść w świat tak dla nas aktualnie atrakcyjny, w świat nieustannego kontaktu, bliskości i nadziei na lepsze jutro. Ale to trwa. Facebook nie odpowiada, a jeśli już zacznie to demon nie pozwoli mu pokazać wszystkiego. Szybko chcą zatrzymać jego uwagę przy kliencie aplikacji twarzo - książki wchodzę w przeglądarkę. Może, chociaż sprawdzę newsy. On tam już jest. Stoi niczym cerber u wejścia do Hadesu, między mną a światem, trzymając w jednej ze swoich trzech paszcz klucz do internetu. Klnę pod nosem i obiecuje, że się odegram. Pełen złości, odkładam ją myśląc, że nie zasługuje na moją irytację. I kiedy za kilka godzin wychodzę na wcześniej zaplanowaną schadzkę doznaje olśnienia. Oto ten poranny potwór zmienia się w urządzenie niezbędne do dłuższego spaceru. Przez słuchawki
    dociera do mnie kakofonia dźwięku powodująca, iż z mojej duszy ulatuje w górę każdy smutek i niepokój. Na tą krótką chwilę, wybaczam mu jakby był piękną nagą kobietą, która po niepotrzebnej kłótni stara się mi udowodnić, że jesteśmy dla siebie stworzeni. I tak jest w istocie, ja i ona tworzymy jedną całość, niebo w moich słuchawkach udowadnia mi jak bardzo jestem z nią zżyty, jak bardzo wiele daje mi radości. Radość przerywa dzwonek, oto dzwonią do Ci lepsi, Ci z
    zielonym wesołym robocikiem, albo jabłuszkiem nadgryzionym przez jakiegoś niechluja. Odbieram i nadziwić się nie mogę, kiedy tłumaczą, iż schadzka odwołana, i, że na facebooku była informacja. Koszmar wrócił, słyszę w oddali szyderczy śmiech duetu Nokia i Symbian, słyszę wezwanie do pokłonu, do oddania hołdu. Do wieczora nie korzystam z niej, niech leży, niech cierpi, że nie ma mojej uwagi, niech wreszcie przeprosi. Ale ona pozostaje zimna i okrutna. Ona wie, że niczym syn marnotrawny do niej wrócę i poproszę o przysługę, że poczciwie zacznę błagać o napisanie wiadomości, obudzenie mnie, wykonanie zdjęcia. Ani ja ani ona nie jesteśmy pewni czy moje życzenie się spełni, to zależy od jej humoru. Bojąc się o jutrzejszy poranek ustawiam budzik, odkładam ją i kładę się spać. I to wtedy widzę ją. Szklane obliczę, piękna sylwetka, niczym czarny anioł zaprasza do zabawy. ?Proszę dotknij? ? mówi. A ja najpierw nieśmiały biorę ją w dłoń i zaczynam, muskać, delikatnie wybudzać jej piękny przód by pokazała wszystkie swoje sekrety. I nagle dzieje się coś czego do tej pory nie mogłem mieć. Zalewa mnie multimedialna ambrozja, świat kolorów i zabawy. Jeśli chce mogę być melomanem, jeśli pragnę mogę być fotografem, jeśli o tym marze mogę być graczem. Wszystko jest w zasięgu mojego dotyku. Jestem tu, jestem z nią, a każdy nowy dotyk budzi ekscytację, prowadzi do ekstazy. Jakie są jej możliwości? Jakie są nasze możliwość? Ja i Xperia Z, ja i ideał piękna i ergonomii, to musi się stać. Z nią mogę wszystko, z nią chce się bawić, słuchać, oglądać, ŻYĆ? Ze snu wyrywa mnie szyderczy pisk. Otwieram oczy i łapię moją Nokię w dłoń. Zamaszystym ruchem dłoni chce się jej pozbyć, zniszczyć to, co nawet śnić mi nie pozwala. Chwilę przed zwolnieniem uścisku odpuszczam. Jej kolorowy ekran jakby do mnie mówił: ?Przecież i tak nie masz nic lepszego w zanadrzu, po co się ciskasz??. Odkładam ją i wychodzę, mając w myślach obraz Xperii Z. Marzyć mi Symbian nie zabroni. Jam jest ten, który śni. Jam jest ten, który marzy. Jam jest ten, który pragnie.

    P.S. Oczywiście tytuł wpisu jest przerysowany i nie zamierzam zajmować stanowisk panów.
    P.S.2. Jeśli moge o coś prosić to...
    http://antyweb.pl/xp...mment-786570274
    Klikając ten link pojawi się wam mój komentarz. czyli Ganfrodosa. To nie konkurs na głosy ale byłbym wdzięczny za kilka głosów na tak, mój komentarz byłby wtedy bardziej widoczny. Oczywiście jeśli się podoba
  10. ganfrod
    Powodów dla których ogląda się najnowszego "Hobbita", czyta kolejną część ?Pieśni Lodu i Ognia? czy gra się "Dragon Age II" jest pewnie tyle ile widzów, czytelników i graczy. Najpoważniejszym z nich wydaje się być chęć oderwania się od naszego znanego, szarego i pozbawionego magii świata. Chęć przeżycia przygody na miare bohatera ?Fable?, chęć nadania swojemu życiu kolorów jakich nie znajdziesz na skrzyżowaniu Piłsudskiego z Mickiewicza. Fantasy, bo to o tym gatunku mowa, wydaje się przeżywać pewnego rodzaju renesans, a mówiąc szczerze zawdzięcza to przede wszystkim kinu i grą komputerowym. Popularyzacja tego gatunku odbyła się chociażby dzięki kasowym hitom na miarę trylogii ?Władcy Pierścieni? czy polskiego ?Wiedźmina?. Tak więc Fantasy trafiło pod strzechy zadomowiło się i chyba nie ma zamiaru nigdzie się na razie wybierać. Niestety jak to bywa w naszym kraju jak coś staje się za popularne, staje się niechciane.

    Ustalmy jeszcze jeden fakt. Fantasy można dzielić na dwa rodzaje, light fantasy (najnowszy ?Hobbit?, gry ?Fable? czy cały cykl ?Opowieści z Narni?) w którym historia to pewnego rodzaju bajka z mocno zaakcentowanym podziałem na dobro i zło, gdzie magia jest zawsze kolorowa a miecze i zbroje lśnią. Drugim rodzajem jest dark fantasy (filmowa trylogia "Władca Pierścieni", książkowy "Wiedźmin", czy "Dragon Age: Początek"), tutaj rasy zamieszkujące są bardziej ludzkie, świat często kręci się wokół kłamstwa, zemsty i zdrad, a miecze i zbroje ociekają od krwi, często przyjaciół. Przez dorosłych bardziej lubiany jest drugi rodzaj, ze względu na to iż fantasy tym samym udowadnia, że nie jest naiwną bajeczką. Udowadnia, że osadzając akcję w świecie zmyślonym można mówić o świecie realnym, pokazać człowieka jako słabego, z wadami. Być pewną alegorią na aktualne problemy społeczne jak rasizm, wyścig szczurów czy pęd do władzy. Ba, sami twórcy wolą dark fantasy bo ma ona szanse na wybicie się z infantylizmu, ma szansę na trafienie do większej liczby osób, bo nie od dziś człowiek woli to co złe, brudne i niedoskonałe od idealnego, czystego. Ci, którzy starają się nam opowiedzieć baśń, często trafiają do worka z napisem ?nudne opowieści dla dzieci?. A to jest definitywnie niesprawiedliwe.

    Przed i po obejrzeniu nowego filmu Jacksona przeczytałem kilka recenzji i popytałem znajomych co myślą. Jakież było moje zdziwienie kiedy dosłownie za każdym razem usłyszałem jeden powtarzający się zarzut. ?Film był za bardzo bajkowy?. Fakt ?Hobbit: Niezwykła podróż? to film który sam opisałem jako Narnie zrobioną przez Jacksona. Ale czy to źle? Czy lżejsza forma, przystępniej podana historia i brak scen niczym bitwa w Helmowym Jarze tworzą z tego filmu filmu obraz gorszy od ?Gry o Tron? czy bliższego mu ?Powrotu Króla?? Hobbit to film inny, opowiadający historię w inny sposób, to wreszcie film oparty na książce której nie da się w żaden z możliwych mi sposobów wpisać w nurt dark fantasy. Więc czemu stawiano absurdalne wymagania związane z mrokiem i ciężkim klimatem? Czemu wreszcie coś co jest prostsze okazuje się w opinii innych gorsze? Tego nie wiem. Ja z Hobbita jestem zadowolony, i to właśnie w głównej mierze z tego co napisałem na początku. Film ten daje trochę nadziei, przez trzy godziny zabiera Cię w świat gdzie dobro i zło jest znane od początku, gdzie krasnoludy są rubaszne i śmieszne a przy tym odważne, a magia nadal wzbudza podziw a nie strach. I myślę , że nie tylko u mnie najnowsza produkcja fantasy zaspokoiła głód magii i baśni, myślę, że nie tylko ja nie widzę w luźniejszym sposobie opowiadania problemu. Dlaczego więc milczymy? Cóż ktoś nam kiedyś powiedział, że fantasy są dla dzieci, infantylnych, zbyt ufnych i rozmarzonych dzieci. A dziś przecież nie można się przyznać światu, że od czasu do czasu potrzebuje się infantylizmu, że niekiedy chcemy odpocząć od poważnych dylematów moralnych, niekiedy trzeba po prostu bajki z pozytywnym zakończeniem. Hobbit czy Narnia nie są tworami złymi, nie są gorszę od ?Gry o Tron?. Są inne. Ja nie będę już słuchał bajek o czerwonym kapturku czy królewnie śnieżce, za to bajki o hobbicie Bilbo stają się moimi ulubionymi.



    A wy lubicie fantasy? Który rodzaj wolicie dark czy light fantasy? A może zupełnie nie rozumiecie tego bumu na krasnoludy elfy i magie? A jak podobał się wam sam "Hobbit" jako film. Zapraszam do komentowania i oceniania tej publikacji.
  11. ganfrod
    Gwoli wstępu to moje subiektywne podsumowanie roku 2012, nie jest to lista top 10, ani wykaz tego co mi się bardzo spodobało. To raczej, wzorem przeszłego roku, stwierdzenie co mnie zaskoczyło tak pozytywnie jak i negatywnie. Tekst został podzielony na różne kategorie abyście mogli sami przeczytać interesującą was część, choć zapraszam do zapoznania się z całością. A więc zaczynajmy?
    Kino
    HIT
    Nietyklani
    Tego wchodząc na sale kinową pewnego majowego popołudnia się nie spodziewałem, nie liczyłem na to, że przez dwie godziny odbiorę jedną z najważniejszych lekcji w moim życiu, lekcje tolerancji. Nietykalni to francuska komedia, która w swoim założeniu stawia obok siebie dwa niepasujące do siebie światy, świat bogatego dystyngowanego i elitarnego niepełnosprawnego oraz świat biednego, pochodzącego z marginesu społecznego byłego więźnia. Pomyślisz czytelniku, że to szalony pomysł. I trochę tak jest, ale właśnie dzięki temu zestawieniu widz przez dwie godziny jest w stanie uwierzyć jeszcze raz w ludzi. Przy tym nie jest to zwykły, egzaltowany moralitet, to film prosty, niekiedy bezczelny, wyśmiewający tak pełnosprawnych jak i niepełnosprawnych , i nie robi to w sposób sprośny i głupi, ale robi to ze smakiem, z pewnego rodzaju poczuciem problemu jakim jest sytuacja osób niepełnosprawnych. Jednocześnie nie dość, że bawi to jeszcze ukazuje kawałek świata gdzie nie liczą się pieniądze i układy, a proste emocję towarzyszące każdemu z nas. Zdecydowanie dla mnie to najlepszy film 2012 roku.
    KIT
    Ostatnia scena w Mroczny Rycerz Powstaje to śmiech na sali. Tak bije się w pierś, że kilka wpisów niżej możesz przeczytać drogi czytelniku fanbojską recenzję tego dzieła. Powiem więcej, ja nadal utrzymuje zdanie tam przedstawione ale bije się w pierś, i płaczę rzewnymi łzami nad debilizmem ostatniej sceny. Trzy filmy w reżyserii Nolana przedstawiły dystopijne miasto i bohatera, który wcale nie stał obiema nogami po stronie prawa. To filmy często gorzkie, odwołujące się do niższych instynktów ludzkich, i nie do końca ukazujące człowieka jako istotę z dobrej strony lustra, to wreszcie filmy o symbolu i jego roli w formowaniu lepszego miejsca na ziemi. I co dostajemy na końcu? Debilizm numer 1 czyli mało atomowa bomba atomowa i? karykature wszystkich brazylijskich telenowel. Happy end w stylu Mody na Sukces, szczęśliwe zakończenie, brakuje jeszcze tylko żeby bohaterowie skoczyli sobie w ramiona płacząc ze szczęścia. Nie tak wygląda świat Batmana, nie tak wyglądają filmy Nolana, ja takiej końcówki nie akceptuje.

    Telewizja
    HIT
    2 Broke Girls (2 Spłukane dziewczyny)
    Bije się w pierś. To nie tylko nie jest serial z 2012 roku (jego premiera odbyła się w roku 2011), również nie dotyczy to naszej rodzimej telewizji. Dlaczego więc to zaskoczenie? No cóż od czasów Friends nie oglądałem sitcomów. Nie nteresują mnie sytuacyjne żarty z sexu i głupoty bohaterów, ani nie widzę nic ciekawego w śmiechu spoza kadru. Co więc ma takiego w sobie ten serial? Nie wiem! I nie chce się dowiadywać. Kiedy całkiem niedawno obejrzałem pierwszy odcinek, nie mogłem się przestać śmiać. Obok wymienionych wyżej żartów dostajesz tu całkiem znośne inteligentne docinki ze strony Max (żeńskiej wersji Housa) i prześmieszną bezradność Caroline (bogatej bez pieniędzy). A obok nich plejada bohaterów od uzależnionego od seksu kucharza (swoją drogą Oleg to moja ulubiona postać) po Polkę (kochanka Olega). A dostaje się wszystkim, i hipsterom i ulicznym artystą, i starszym paniom i elitą śpiącym na pieniądzach. Naprawdę polecam, każdemu kto chcę odbić się od szarego świata i zaznać trochę endorfinowego szaleństwa.
    [media=]
    KIT
    Popularność docu ? soap
    Nie rozumiem społeczeństwa zamieszkującego kraj nad Wisłą. I przekonałem się o tym także w tym roku. Bo jak można doprowadzić do sytuacji kiedy naszym polskim stacjom opłaca się produkować kolejne ?Pamiętniki z wakacji?, ?Ukryte prawdy? czy ?Dlaczego ja??. Jakim cudem produkcja o żenującym aktorskim poziomie, jeszcze niższym poziomie scenariuszowym zostaje hitem w swoich pasmach? Co dzieje się z statystycznym Polakiem, który wyśmiewa się z mięsnego jeża? Gdzie nasze narodowe poczucie humoru? Gdzie jest dobry telewizyjny smak i gust? Ja mówię NIE! Odmawiam robienia z siebie idioty siadając przed odbiornikiem i włączając się w analizę problemów, zmyślonych podanych na tacy oburzenia niczym danie główne w restauracji pani Gessler. I z przestrachem patrzę w kolejny telewizyjny sezon, kiedy to liczba docu - soap ma się zwiększyć także dzięki telewizji publicznej.
    Muzyka
    HIT
    Brodka ? Lax (ep!)
    Jak ja się obawiałem, jak mną strasznie targało, kiedy dowiedziałem się, że Brodka tym maxi singlem chce wrócić do swoich starych dokonań, sprzed płyty Granda. I kiedy po raz pierwszy na juwenaliach Łodzkiego Uniwersytetu usłyszałem Warsovie oraz Dancing Shoes, odetchnąłem. To pop, tego ukryć nie można, jest też prościej muzycznie niż na Grandzie, ale wszystko ratują teksty. Nadal piekielnie zawiłe, nadal trzeba je czytać miedzy wierszami, nadal nie są łatwe. Brodka pokazuje kolejną twarz, może mniej kontrowersyjną i mniej kolorową niż przy poprzedniej płycie. Teraz bardziej amerykańską, bardziej zabawną niż jej dotychczasowe dokonania, a w dodatku łączy je np. z modnymi klubowymi dźwiękami i dostajemy? Według mnie coś definitywnie dobrego!
    KIT
    Ona tańczy dla mnie i Gangnamstyle.
    Okazuje się, że wśród Polaków ludzie posiadający jakiś smak muzyczny są w definitywnej mniejszości. Dlaczego, aż tak kontrowersyjną tezę wygłaszam? Bo nie rozumiem jak królem polskiej muzyki rozrywkowej może stać się utwór o debilnym tekście pisanym przez naćpanego 10 latka, jak można zakochać się w melodii stworzonej przez stado pawianów. Jak w końcu można doceniać głos faceta który brzmi jak nastolatek podczas mutacji. I nie mam żalu do panów, którzy tą muzyczną Godzille spłodzili. Żal kieruje do Was zjadacze chleba, którzy z oburzeniem stwierdzali fakt, że Koko Koko Euro Spoko pachnie wiejskim kiczem, a sami zakochali się w Ona tańczy dla mnie. Zostaliście dla mnie władcami hipokryzji, gratuluje poziomu.
    Co do Gangnamstyle to mogę powiedzieć tylko tyle iż tendencja opisana wyżej jest tendencją nie tylko występującą w Polsce ale i na świecie. Mieliśmy kilka lat temu bum na Amy Winehouse, rok temu królowała Adele. No cóż w tym roku królował wesoło pomykający azjata, w rytm piosenki, której tekstu 80 % słuchających nie rozumie. Mamy na świecie widzę nie tylko kryzys ekonomiczny.
    Smartphony
    HIT
    Windows Phone 8 na Lumiach
    Windows Phone 8 przybył, może i nie zrobił oszałamiającej furory, ludzie nie oszaleli na punkcie telefonów z tym systemem jak na punkcie Iphone 5 czy SGS3. Jednak nie da się ukryć iż po letkiej wtopię jaką okazała się 7, ten system jest o wiele bardziej dopracowany i stanowi realną konkurencję dla Androida i IOS. Przy tym iż mówimy tu o Windows Phonie 8 na Lumiach 920, 820 a już niedługo 620. Nokia się postarała by jej produkty okazały się jak najbardziej atrakcyjne, i prócz standardowej już nawigacji i map, dodaje wiele. Nowe funkcjonalności aparatu jak ruchome fotki czy też serie fotek, szybka edycja już zrobionych z wieloma ciekawymi efektami, czy też mój ulubieniec Nokia Miasto w Obiektywie. Ja wiem, że już coś takiego było w androidzie ale to właśnie dopiero na WP8 w Nokii błyszczy, nie tylko nie będziesz się nudził w nieznanym Ci mieście, z tym telefonem też się nie zgubisz bo jeśli znajdziesz już interesujący Cię obiekt, to szybko wytyczysz do niego drogę dzięki całkowicie bezpłatnej nawigacji. Nokio chylę czoła, i muszę przyznać iż nie wierzyłem w twój powrót w takim stylu.

    KIT
    Windows Phone na innych telefonach.
    No cóż. Choć WP8 zachował swoje wszystkie zalety, nadal obłędnie wygląda, jest szybszy i wydajniejszy . Jednak nie zawojował rynku. Dlaczego? Telefony innych producentów niż Nokia nie potrafią zachwycić niczym ciekawym, prócz surowym systemem, którego infrastruktura nie jest jeszcze szeroko rozwinięta. Okazuje się, że produkcję dostępne na Androida za darmo na WP8 kosztują spore pieniądze (nawet do 17 zł), a baza darmowych aplikacji i gier nie dość, że jest mała, to nie stanowi atrakcyjnej alternatywy. A inni producenci jak staneli do walki z Nokią? HTC dał swój kafelek z zegarem, a Samsung Chat. Kurcze to trochę mało żeby móc pokonać nie tylko Lumie ale także całe rzesze telefonów z Androidem, które każdą funkcjonalność posiadają w Google Play. Sytuację może uratować plotka o tym iż Microsoft chcę do każdego telefonu z WP8 dodać nawigację offline, ale jak to plotka, może się sprawdzić a może nie?
    Gry
    HIT
    Rynek gier F2P
    Na PC piraci to jeden z większych problemów, którego wielu wydawców niestety nie jest w stanie przeskoczyć. Niestety to często powoduje iż wspaniałe tytuły rezerwowane są tylko dla konsol lub robi się na tak zwane ?odwal się? konwersje takich tytułów (patrz Dark Souls). Jedynym studiem, które na tą chwile wygrywa z piratami wydaje się być Blizzard ze swoim Diablo III. Okazało się już kilka lat temu, że sposobem na piractwo nie są drakońskie zabezpieczenia, a inny model biznesowy. Model w którym, samą gre dostajesz za darmo a dopłacasz za jej elementy, raz małe a raz duże. Pies był pogrzebany tylko w jakości gier F2P i tej graficznej i tej ?gejmplajowej?. Aż do tego roku mało gier F2P zachwycało swoim wykonaniem. Aż do tego roku bo oto: LoL przekracza magiczną granicę 30 milionów użytkowników, World of Tanks dostaje patch z nextgenową oprawą, Hawken staje się nie mniej wciągającą strzelanką od shoterów AAA, a z tej dziedziny możemy jeszcze wybierać co najmniej w Ghost Recon Online. Gry F2P przeszły skok jakościowy, twórcy zaczeli zauważać, że więcej graczy będzie zdolnych wydawać ich pieniądze na nowe skórki i inne takie kiedy gra będzie im jakościowo odpowiadała. Dostanie czegoś za darmo nie gwarantuje dozgonnej miłości do produktu. To słaba jakość do tej pory tworzyła z tego segmentu produktów półkę ?gorszych? tytułów. Okazuje się, że w 2012 gry F2P wychodzą z cienia i wprost rzucają rękawice tytułom za grube pieniądze. A to dopiero początek bo rok 2013 zapowiada się pod tym względem jeszcze lepiej.

    Mobilne granie smartphonowe
    Co jest najlepszą przenośną konsolką? Od kilku lat producenci sprzętu udowadniają nam jedną prawdę, smartphony z Androidem lub IOS. Do tej pory jednak granie na telefonach wiązało się z prostymi gierkami mającymi na celu zabicie czasu na nudnym wykładzie, komunikacji miejskiej. Na szczęście według mnie to rok 2012 przynosi jaskółkę zmian. Okazuje się bowiem iż w sklepach wspomnianych systemów operacyjnych coraz częściej można znaleźć produkcję poważne, nie tylko dobrze wyglądające, ale implementujące w swojej rozgrywce coraz więcej elementów znanych z ?dużych monitorów?. Przykłady? ShadowGun, Raven Sword, Dead Triger? to tylko niektóre z nich. Na Androidzie i IOS da się już poważnie grać i to z niemałą satysfakcją. Pozostaje tylko teraz pytanie, czy doczekamy się czasów kiedy Assasin Creed 6 będzie zapowiedziany na Xboxa 720, Ps4, PC i Androida i IOS? Ja bym sobie tego życzył.
    KIT
    Brak porządnego RPG w roku 2012
    Fani gier fabularnych mogą rwać włosy z głów. Miniony rok nie był dla nas łaskawy. Na początku nie wiadomo jaki gatunek w Mass Effect 3, potem sieczka z punktami doświadczenia w Diablo III, kolejnym krokiem mogło być Guild Wras 2, kończąc wreszcie rok na Torchlight 2. I to tyle, mało powiedzieć, iż wśród tegorocznych gier nie ma za dużo RPG, bo prawdą jest iż nie ma ich wcale. Dostaliśmy kilka gier z bardziej rozbudowanymi elementami rozwoju postaci, ale próżno szukać w tytułach odpowiedników Wiedźmina 2 i Skyrim. Bieda nastała w królestwach fantasy i dlatego jedynym pocieszeniem okazał się Risen2. Z kolei ten nie musiał wszystkim przypaść do gustu bo grą jest dość specyficzną. I tak najedzony rpgowymi fastfoodami wymienionymi na początku tej notatki czekam, modląc się o spektakularną zapowiedź wielkiego rpg. Boje się tylko co się stanie kiedy ja i mi podobni poczujemy głód, a obok nie będzie trudnych wyborów, odgrywania ról i mieczy ubrudzonych krwią troli.
    Zapraszam oczywiście do komentowania, niezgadzania się z oceną muzycznych hitów i telewizyjnych programów, jak i oceniania samego tekstu. Co wam się podobało w 2012 roku, a czego nie mogliście znieść?
  12. ganfrod
    Hipsterzy. Szanowana w pewnych kręgach (w innych mniej) internetowa encyklopedia o nazwie wikipedia tak określa to pojęcie. Współczesna subkultura, funkcjonująca zarówno pośród nastolatków, jak i ludzi po 20. i 30. roku życia. Wyznacznikiem stylu hipsterów jest deklarowana niezależność wobec głównego nurtu kultury masowej (tzw. "mainstreamu") i ironiczny stosunek do niego oraz akcentowanie swojej oryginalności i indywidualności.

    Nie jeden z czytających ten tekst w głowie wizualizuje sobie obraz swojego kolegi, przyjaciółki, kogoś z rodziny czy chłopaka/dziewczyny. Ja osobiście nie znam nikogo kto wśród swoich znajomych nie miał by osoby którą mógłby nazwać hipsterem. Kim jest mój hipster? To mój były współlokator, człowiek który był niezbyt pozytywnym natchnieniem tego wpisu. Spytacie dlaczego? Otóż mówiąc językiem trudnym, ocenia on ludzi ze względu na subiektywne odczucia kulturowe poszczególnych jednostek. Zawile brzmi prawda? Już tłumaczę. Mój hipster twierdzi, iż ktoś, kto ogląda kasowe hity since fiction, komedie romantyczne, inne dramaty; słucha muzyki, która nałogowo puszczana jest w polskich rozgłośniach radiowych tudzież słucha mało ambitnego, ale przy odpowiedniej ilości promili we krwi całkiem znanego disco polo; czyta bestsellery książkowe rozchodzące się w milionach egzemplarzy; chodzi w weekendy (dla studentów również czwartki ) do klubów się od stresować; jest porostu człowiekiem z marginesu społeczeństwa, a na pewno człowiekiem gorszym od niego. Dziwne prawda? A powiedzieć wam coś jeszcze? Nie jest on jedyną osobą, która tak twierdzi. Podobne zdanie towarzyszy rzeszy młodych ludzi. Internet kipi aż od hejtu pod adresem fanów popularnych zespołów, kasowych filmów czy nawet gier komputerowych. W naszym kraju mechanizm tego hejtu jest kulturowo uzależniony. Aby w kraju nad Wisłą zdobyć sławę trzeba przejść parę okresów.
    1. Nikt Cię nie zna
    2. Ktoś Cię zauważa
    3. Wszyscy na twoim punkcie szaleją
    4. Zaczynają się nieprzychylne komentarze
    5. Lubienie Cię to obciach, a ten kto Cię lubi jest gorszy od reszty

    Sam zastanawiam się, czym to jest podyktowane. Czy ludzie twierdzący podobnie jak mój wspólokator starają się dowartościować własne osoby, ponieważ czują się zagrożeni? Czy może silna chęć wyróżnienia się pozwala im wybierać produkcję tylko ambitne (chce zauważyć, że ambicja to nie wszystko, bo dobrze by było gdyby ambicji towarzyszył również wysoki poziom wykonania) a potem chwalić się tym tak intensywnie by wprowadzić innych w stan zakłopotania? Czy może wynieśli oni z domu wzorce, iż jeśli ktoś obejrzy to, co wszyscy oglądają to jest złym, bo się nie wyróżnia, to staje się człowiekiem niekulturalnym? Sam z nieukrywanym uśmiechem na twarzy przyjąłem ostatnio informację, że granie w Guild Wars 2 bądź WOW- a (jestem aktywnym graczem pierwszej z gier i byłem drugiej) jest passé i lepiej grać w Eve Online. Tak, więc my ludzie niekulturalni jesteśmy skazani na ciągłą krytykę z powodu tego, iż podśpiewujemy Wilki albo przeczytaliśmy ?Władce Pierścieni?, a może powinniśmy się kryć z tym, tworzyć podziemne organizacje mało ambitnych? Czy teraz by być dobrym człowiekiem trzeba oglądać tylko niedopracowane etiudy studentów reżyserii? Dajmy spokój, co? Każdy z nas jest inny, określa go wiele różnych aspektów życia, więc nie można ocenić człowieka tylko po tym, iż co weekend (bądź czwartek) jest on bywalcem klubu. Pomysł z tym, iż jesteś tym, co oglądasz/słuchasz/czytasz jest o tyle nietrafiony, co po prostu głupi. To, że jestem fanem ?Jesteś szalona? nie czyni mnie gorszym od tego, kto posłuchał raz Lany De Rey.
    [media=]
    Naprawdę zachodzę w niezbadane dla mnie obszary mojej psychiki po jakiekolwiek wytłumaczenie takiego stanu rzeczy, ale widać jestem za głupi, bo nie potrafię tego zrozumieć, może więc to jest skutek przesiadywania przez kilka lat nad ?House M.D.? No cóż, jeśli mi można zaapeluje tylko do tych ambitnych, to, że ktoś poszedł na ?Avatara? nie oznacza, że jest niekulturalny, gorszy? Obok nas istnieje kultura popularna masowa, i nie jest ona złem wcielonym?, jeśli potrafię z niej skorzystać tak by dała mi cos dobrego to jest świetnie, a ty, który ciągle uciekasz chyba jednak nie tworzysz lepszego świata, bardziej zaprzeczasz istnieniu faktów przy tym raniąc innych. I kto jest teraz lepszym człowiekiem?
    P.S. Aha żeby nie było... nie wolno nam popadać w drugą stronę jak niejaki Popek Król Albanii. Kto będzie chciał to znajdzie ten diss na hipsterów. Ja nie umieszczam żeby mi się wpis nie zrobił od 18 lat.
    P.S.2 Aha i oczywiście chciałbym poznać wasze zdanie. Może ktoś z was należy do grupy hipsterów i chciałby odeprzeć moje zarzuty? Może ktoś się ze mną zgadza bądź wprost przeciwnie chciałby stanąć w obronie hipsterów. Co myślicie na temat tego ruchu spłecznego. Serdecznie zapraszam do komentowania.
  13. ganfrod
    Pamiętam jeszcze czasy kiedy szczytem myśli technicznej w dziedzinie telekomunikacji, były telefony z małymi rozpikselowanymi ale kolorowymi wyświetlaczami i doczepianym aparatem. Tak było kiedyś. Dziś sytuacja wygląda inaczej. Telekomunikacyjny wyścig zbrojeń popchnął nas w świat przyszłości o którym kilka lat temu znani reżyserzy robili filmy. Dziś standardem okazuje się 4? dotykowy wyświetlacz stworzony w najlepszej technologii, możliwość ciągłego dostępu do Internetu, aparaty fotograficzne coraz częściej biorące się za bary z zwykłymi cyfrówkami, tony aplikacji ułatwiające/utrudniające wasze życie. Jak można było się spodziewać smartphone ? bo tak nazywa się najmodniejsze i najpopularniejsze urządzenie naszych czasów ? stał się towarem. Towarem który ma przynieść zysk, ma się sprzedać, ludzie mają go pragnąć. Tak to się właśnie zaczęło. Witajcie w Wojnie Trzech Liczb.
    Okres jesień /zima 2012 roku dla rynku smartphonów wydaje się być bardzo gorący. Pokazano flagowe modele wszystkich producentów, a aktualnie każdy stara się nas nabywców przekonać, że jego produkt to ten naj. Co równie interesujące rozgorzała także walka na nowym froncie. Prawno ? patentowym. Producenci żeby zatrzymać konkurencje są zdolni w oparciu o jakiś paragraf składać masę doniesień o złamanie patentu, swoistego rodzaju kradzież pomysłu na sukces. Każdy choć trochę zainteresowany tematem wie, że nie tak dawno temu Samsung przegrał sprawę z Apple. Dlaczego? Najprościej mówiąc to Iphone posiada idealny i opatentowany kształt telefonu komórkowego. No cóż wojna rządzi się swoimi prawami. Jednak nie zapominajmy o jednym na każdej wojnie najważniejsi są żołnierze. Także i w tym przypadku. A żeby nie wymieniać każdego szeregowego z nazwiska postanowiłem wam przedstawić samo dowództwo. Te modele to prawdziwi generałowie wśród swoich. Oto trójka która chce podbić świat.
    Samsung Galaxy S3
    Niewątpliwie dla wielu must have. I to z kilku powodów. Po pierwsze system. Najpopularniejszy aktualnie system operacyjny od słynnego Google czyli Android 4.X (przy okazji to pierwsza liczba) który gwarantuje masę aplikacji (gier, użytkowych, rozrywkowych), gwarantuje szerokie wsparcie od producenta systemu, poza tym nie oszukując się jest wykonany świetnie a jego poszczególne elementy tworzą z niego telefon do wszystkiego. I muzyczny i biznesowy, i dla młodej dziewczyny ale również dla statecznego faceta. I nie oszukując się dla nas graczy Android jest niewątpliwie systemem który nie tylko dostarcza dużo zabawy ale również staje się przyszłościowy i z dnia na dzień tworzy nowe perspektywy nie tylko te rozrywkowe (sami wiecie ile można zarobić na prostych aplikacjach z Google marketu). Po drugie nowe technologie, to Samsung wprowadza wiele z patentów które za chwile staną się standardem. Technologia NFC umożliwiająca przesył danych przez dotyk? Jest. Technologia seryjnych zdjęć i wyboru najładniejszego? Jest. Nagrywanie w 1080p? Jest. Telefon ?zasypia? kiedy nie patrzysz na niego? Jest. Wielość smart-rozwiązań w tym modelu zachwyca. Po trzecie ekran. 4,8? w technologii HD super Amoled czyli według wielu najlepszy jaki może aktualnie być. No cóż nawet nie wiadomo kiedy ale Samsung wyrósł nam na jednego z głównych producentów, jak nie lidera rynku smartphonów, kupując telefon sygnowany tą nazwą możemy być pewni, że w pakiecie dostaniemy najlepiej dopasowane podzespoły do ceny ale nie tylko, Samsung stara się świadczyć również szeroką gamę wsparcia dla swoich modelów. Dlatego też chyba jako jedyny nie ma problemów z aktualizacjami wspomnianego androida do najnowszych wersji. I choć S3 jest na najlepszej drodze aby Wojne Trzech Liczb wygrać (ostatnio organizacja IFA nagrodziła S3 za bycie najlepszym telefonem 2012 roku, a wyniki sprzedaży też są bardzo dobre) nie było mu łatwo. Zacznijmy od tego, że na samym początku trzeba było wygrać pewną walkę na swoim poletku. Telefonów z androidem jest mnóstwo, a do najlepszego stanął nie byle kto bo taki HTC One X, czy Sony Xperia S. Jednak to właśnie Samsung okazał się tym który pobił konkurencje, tym który jest najlepszym telefonem z system android 4.X. Czy ma jakieś wady? No cóż jego obudowa jest przesadnie plastikowa ? co w telefonie za tą cenę jest niewątpliwie błędem. No właśnie niektórym może też nie odpowiadać cena bo aby mieć ten sprzęt należy wyłożyć około 2500 zł w wolnej sprzedaży bądź brać najwyższy abonament . Wreszcie jako wadę można podać dość duży ekran. 4,8? nie każdemu może pasować do dłoni. Ale przyznajmy się szczerze mając Samsunga Galaxy S3 wszystkie wady w dziwny sposób usuwają się w cień.

    Iphone 5
    Tutaj mamy do czynienia z pewnego rodzaju fenomenem. Telefonów z androidem jest mnóstwo, od modeli topowych poprzez tanie smarthphony z mocno okrojonymi smart-funkcjami. W tym też można upatrywać tak wielkiego sukcesu tej platformy. Oglądając świat telefonii komórkowej przez ten pryzmat tym bardziej nie rozumie się sukcesów IPhona. Platforma IOS 6 (druga tytułowa liczba) dostępna jest aktualnie w jednym modelu smartphona opisywanym w tym akapicie. Co więc sprawia, że sprzęt ten jest dla wielu sennym marzeniem? Doskonałość oprogramowania, które stworzyło własne środowisko. Środowisko bardzo przyjazne dla młodych deweloperów, przyjazne dla użytkowników, w którym znajdziemy? wszystko? Nie bez znaczenia pozostaje fakt iż dosłownie wszystkie mobilne gry które odniosły sukces, projektowane były z myślą o IOS, dopiero od jakiegoś czasu zaczęto brać pod uwagę platformę google. No właśnie gry. Iphone i to każda generacja nie tylko najnowsza piątka posiada niewyobrażalnie wydajne podzespoły, dlatego właśnie graficznie produkcje pisane na produkt Apple mogą zachwycać. Nie bez znaczenia jest również wysoka jakość innych funkcji (przynajmniej przed skandalami) najlepszy odtwarzacz muzyczny? Dla wielu to zintegrowany Itunes. Parafrazując reklame jedyny aparat jakiego potrzebujesz to ten w twoim Iphonie. Wreszcie dochodzimy do najciekawszego elementu hype na Iphona a mianowicie ?efektu WOW?. Posiadanie tego sprzętu po prostu nobilituje, nakłada ci status nie tylko obeznanego z najnowszymi trendami w modzie(?) smarthphonowej, ale gwarantuje uwagę innych. I nie oszukujmy się tworzy o tobie wizję bogatego człowieka ? za Iphona naprawdę trzeba dużo zapłacić. I czy to nie dziwi? Od wielu lat to jeden wygląd delikatnie tylko modyfikowany, wysoka cena a i tak staje się hitem sprzedaży. Przynajmniej do 4 generacji. Wojna Trzech Liczb dla Iphona nie jest łatwa. Jak się okazuję po śmierci pana Jobsa, wielkiego wizjonera Apple, firma zamiast wyznaczać standardy rozpoczęła paniczny pościg za konkurencją. Ekran ,choć to doskonała Retina, to ?tylko? 4?. Brak takich nowinek jak indukcyjne ładowanie i paru innych funkcji którymi mogą pochwalić się inni producenci nie świadczy dobrze o firmie której jeszcze wczoraj na rynku smarthphonów bał się każdy. Do tego dochodzą pewnego rodzaju skandale. Okazuję się, że Iphone ma problem z mapami, czy też jego aparat lekko prześwietla zdjęcia. Już nie wspomnę o "fabrycznych" pęknięciach nowego telefonu. Ok Apple zalata to patchami na IOS 6 ale jednak mały smrodek failu zostaje. I niestety najnowsza generacja Itelefonu nie sprzedała się aż tak dobrze.
    [media=]
    Nokia Lumia 920
    I o tym żołnierzu wiemy najmniej. Lumii 920 jeszcze nie ma na rynku, tak jak nie ma jeszcze jej oprogramowania Windows Phone 8 (ostatnia liczba w naszej wojnie). Jednak jeśli wierzyć zapowiedziom Nokia może zdobyć ogromną liczbę zwolenników. Zacznijmy od tego czym jest WP8, to najszybszy system na telefony komórkowe jaki do tej pory został stworzony (opinia w oparciu o działanie WP 7.5). Minimalistyczny wygląd kafelków/okienek jednego koloru, i sposób prezentacji interfejsu metro może się podbać. Jest po pierwsze inny, bardzo wyróżniający się od konkurencji, a zarazem po prostu ładny, co prawda nie mamy tu 9 pulpitów z ikonkami/widegtami ale na kafelkach można ustawić wszystko. Nie bez powodu markowe serwisy twierdzą że Micrsoft posiada świetny system (przynajmniej wersja na teblety i smartphony) jednocześnie jednak trzeba przyjąć na klatę wiadomość iż nie ma go jeszcze w sprzedaży i ocena jego możliwość jest co najmniej przedwczesna. Jeśli jednak połączyć bardzo dobry system z tym co może zrobić Nokia. Lumia 920 ma mieć 4,5? wyświetlacz PureMotion Hd+, aparat z optyką Carl-zeiss o matrycy 8 mp, dwurdzeniowy procesor 1,5 ghz i 1024 mb ram. Tworzy to wszystko całkiem niezła specyfikację która powinna zadowolić wymagających użytkowników. Nokia posiada także jeszcze jeden atut a którym zapomniały dwie poprzednie armie. Jest szalenie kolorowa, to nie tylko biel i czerń ale także żywe kolory które mogą zainteresować także młodszych. Jeśli potwierdzą się plotki to również może zachwycić ceną (jeden z zagranicznych sklepów sprzedaje ten telefon w podstawowej wersji za 1700 zł co jak na ten standard jest kwotą małą). Dopiero Lumia 920 wprowadzi na rynek kolejna smart-nowinkę która może w przyszłości zrewolucjonizować rynek telefonii komórkowej. Mowa tu o indukcyjnym ładowaniu. Kładzie pan telefon na podstawkę a on się sam ładuje, żadnego łączenia kablami, żadnych ładowarek. Co więc może się nie udać? Największym minusem Nokii jest jej największy plus, system. Windows Phone to system trudny (kto przeszedł etap kopiowania kontaktów i ustawiania mp3 na dzwonek wie o czym mówię), zamknięty (brak możliwości przesyłania plików bluethoothem). Poza tym dziwi dość małe wsparcie od deweloperów, Windows Market nie pęka w szwach, a popularne tytuły niekiedy odstraszają ceną. Nie jest to też system dla graczy. Co za ironia prawda? Windows z PC jest świetną platformą do grania a ten na telefony jest daleko w tyle. Kolejnym wybojem na drodze do sukcesu Lumii 920 jest sam Micrsoft. Nie dość że pozwolił zrobić bliźniaczy telefon specom od HTC (serio porównajcie wygląd Nokii Lumii 920 i HTC 8X) to jeszcze dość głośno mówi o tym iż udziela większego wsparcia właśnie HTC. Aż wreszcie Nokia nie jest już gigantem, ma poważne problemy finansowe i jeśli nowe Lumie nie zachwycą może być groźnie.

    Oto najważniejsi żołnierze Wojny Trzech Liczb. Kto wygra? Na najlepszej drodze jest Samsung ale wierze w to że Nokia może mu trochę zaszkodzić. Pisząc ten tekst powstało jednak we mnie pytanie zgoła inne. Jeśli pamiętam jeszcze czasy kiedy oko cieszyły wyłącznie kolorowe wyświetlacze to czemu teraz nikt nie zwraca uwagi na premiery najnowszych prostych słuchawek. Czy potrafimy już nie posiadać dotykowego wyświetlacza i największych aparatów? Czy smartphone stał się naszym najlepszym przyjacielem i urządzeniem bez którego nie można się obyć. To pytania dla każdego z nas. Jedno jest pewne, pamiętajcie, Wojna Trzech Liczb toczy się o was. Producenci skakają sobie do gardeł, wysuwają pozwy, robią coraz lepsze telefony, wydają coraz więcej pieniędzy na marketing tylko po to byście to wy kupili ich produkt. Tym samym to nie Samsung, Apple czy Nokia zdecydują o zwycięstwie, zdecydujecie o tym wy.
    Zapraszam oczywiście do komentowania wpisu. Czy wy macie smartphone? Do czego go używacie? Czy może jesteście odporni na ten rodzaj mody? Kogo wy uważacie za najlepszego producenta? Który model jest najlepszy? Czy podoba się wam tekst i sam temat? Zapraszam do komentowania.
  14. ganfrod
    Ostrzegam już na samym początku. Jestem fanbojem. I to podwójnym. Nie dość, że uważam iż Batman jest najlepszym co zostało stworzone przez amerykańską hamburgerową popkulture, to jeszcze Christopher Nolan jest moim ulubionym reżyserem i chyba nie obejrzałem jeszcze ?złego? filmu w którym ten pan maczał palce. Efekt więc bardzo łatwo przewidzieć, jestem zachwycony ostatnią częścią filmowej trylogii o Batmanie której reżyserem jest właśnie Nolan. Ale zacznijmy od początku.
    Wczoraj, wyrywając się na chwile z nawału wakacyjnych zajęć i prac, udałem się do Janek po Warszawą by obejrzeć to dzieło. Grzecznie kupiłem bilet i o godzinie 20.15 zasiadłem na sali kinowej w dość kameralnym towarzystwie. I zaczęło się. Przez 3 godziny przebywałem w komercyjnym raju, gdzie przypomniano mi, że film który ma być blockbusterem, może być głęboką opowieścią o ludzkiej psychice, walce z samym sobą czy chociażby o symbolach. Najnowszy film o Batmanie zaczyna się spokojnie, mija 8 lat od śmierci największego bohatera Gotham Harveya Denta, jego działania w Mrocznym Rycerzu spowodowały, że miasto jest bezpieczne. Zgnuśniało, stało się zbyt pewne siebie, miałkie, pełne ludzkiej głupoty i manieryzmu. Takie jest właśnie Gotham na początku nowego Batmana. Wraz z Dentem znikł również Batman, a Bruce Wayne nie pokazuje się publicznie. Ale już niedługo, bo oto w podmiejskich kanałach czai się niebezpieczeństwo jakiego nikt się nie spodziewa, czai się Bane.

    No właśnie. Bane to jeden z największych plusów tego obrazu. Duży facet z maską na twarzy, może i nie bije kreacji Ledgera który w poprzedniej części był świrniętym umalowanym Jokerem, ale łatwo to wytłumaczyć. Bane to zupełnie inna postać. To człowiek wiary, fanatycznego uwielbienia. W co i w kogo wierzy to już kwestia obejrzenia filmu, bo związany jest z tym największy fabularny twist. Co można powiedzieć więcej o Bane? Bezwzględnie zły, zimny i wyrachowany, ubóstwia chaos i w nim widzi szanse na odkupienie. Już od początku jawi nam się jako przywódca, zdolny przekonywać do wszystkiego. Tom Hardy który wcielił się w tą role (no właśnie czy mi się tylko wydaje czy Hardy do tej roli dość dużo przytył?) jest zresztą jedną z większych kontrowersji związanych z obrazem. Niektórzy zarzucają że jego rola polegała na spokojnym wręcz akademickim wygłaszaniu tekstów dobrodusznym głosem za maski i trzymaniu się za szelki. Ja się z tym nie zgodzę. To prawda, że całą twarz tego aktora widzimy tylko przez kilka sekund, jednak Hardy gra oczami. Jego oczy to oczy zwycięscy, zadowolonego anarchisty, zimnego zabójcy, a pod koniec filmu to oczy przestraszonego chłopca i opiekuńczego mężczyzny. Co do głosu? no cóż, nie jest standardowy, ale dla mnie pogłębiło to tylko antagonizm pomiędzy brzmieniem a samą postacią. Nie oszukujmy się Batman tak w kinie jak i w komiksach złoczyńcami stoi.
    No właśnie, i tu największy paradoks całej trylogii Nolana. Dlaczego te filmy o Batmanie są aż tak dobre? Odpowiedź jest prosta. Bo nie są o Batmanie. Pierwszy obraz był o Brucie Wayne ? mulitimilarderze którzy stara się przezwyciężyć strach, stać się kimś innym niż jest, kimś więcej. Mroczny Rycerz opowiadał o anatgoniźmie między Dentem ? rycerzem w zbroi a Jokerem ? szaleńcem który chce doprowadzić do upadku rycerza. Trzeci film to film o mieście. Nolanowi udało zrobić się to czego brakowało w poprzednich częściach. Bohaterem jest Gotham City. Istota która zbyt mocno uwierzyła w swoje bezpieczeństwo. Bohater który w momencie zagrożenia musi obudzić się i stanąć do walki. Do wojny o swoją tożsamość. I staje.
    [media=]
    Poza tym nie da się ukryć, że to bardzo dobry film akcji. Momenty walk i ucieczek to sceny nie tylko dobrze skomponowane i przemyślane. To sceny wyładowane adrenaliną. Wspólne walki Batmana i Catwoman nie tylko cieszą oko ponętnymi kształtami Anne Hataway - która swoją drogą w roli Saleny Kayle poradziła sobie naprawde bardzo dobrze ?ale również wymianami ciosów. Miłe uczucia wywołuje patrzenie na pojazdy Batmana które nadał łączą futurystyczną myśl z aktualnymi możliwościami. Cieszy wprowadzenie takich na pozór niepotrzebnych postaci jak John Blake. Wreszcie zachwyca wątek w studni i poprzedzająca go scena która jest oparta na najlepszej według wielu powieści graficznej z Batmanem w roli głównej.
    Czy coś w takim razie nie gra? No cóż żeby wpełni zrozumieć Mroczny Rycerz Powstaje wypadało by znać poprzednie części. Muzyka która miała być jednym z większych atutów, po prostu jest. A ścisłe zakończenie jest? trochę zbyt tendencjonalne i trochę zgrzyta. Jednak nie tyle się wybacza innym filmom.

    Kiedy wychodziłem z kina na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Bo oto obejrzałem najlepszy film na podstawie komiksu do tej pory. Dzisiaj targają mną mieszane uczucia. Bo oto z jednej strony chciałbym żeby Nolan dał się przekonać i zrobił kolejnego dorosłego Batmana, a jeśli nie Batmana to jego wersje Robina albo prequel z Catwoman. Z drugiej jednak jestem pewien, że trylogia Mrocznego Rycerza definitywnie się zakończyła, i dostała najlepsze zakończenie jakie mogła dostać. Dorsłe, poważne, brutalne i symboliczne. Niczym w tytule Batman powstał z gruzów poprzednich filmów, i teraz stał się legendą wartą każdej spędzonej z nią sekundy.
    A czy wy oglądaliście Mroczny Rycerz Powstaje ? Jakie macie wnisoki? Zgadzacie sie ze mną czy też może wręcz przeciwnie? Zapraszam do komentowania.
  15. ganfrod
    Rozgrywkę w grę o której chce wam dzisiaj opowiedzieć, rozpocząłem od małego newsa wygrzebanego w sieci. Okazało się bowiem, że powstanie nowa seria gier komputerowych na podstawie pewnego cyklu, który na zachodzie jest popularny. I tak jakiś czas po przeczytaniu nazwy cyklu, ustaleniu pierwszego tytułu rozpoczęła się rozgrywka. Rozgrywka która według moich oczekiwań miała być powtórką z rozrywki. Ten dobry jedzie w podróż, gdzie są Ci źli, po czym pod koniec ?zabawy? demaskuję złych, pozbawia ich życia, przy zachowaniu wszystkich reguł gatunku. Dziś mogę powiedzieć i przyznać się jakiż byłem głupi. Głupotą było wybierać sobie ?bohatera?, majestatycznego lorda z północy, wilka który wyżej niż swoją watahę ceni honor, człowieka tak zaślepionego obowiązkiem, że nie zauważa grożącego niebezpieczeństwa. Marnego gracza, pionka wśród królów. Możecie sobie tylko wyobrazić jakie było moje zdziwienie kiedy kończąc pierwszy akt mojej gry zrozumiałem, że dalsza rozgrywka nie ma sensu. Przecież przegrałem, źli tryumfują.
    No właśnie dobrzy i źli. Podstawowy podział wokoło nas, ale czy również w tej grze? Pytanie trudne które do tej pory pozostało dla mnie bez odpowiedzi. Nauczyłem się już obserwując moich bohaterów, że granica między dobrym a złym zatarła się od pierwszych wypowiedzianych słów przez moje ulubione postacie. Bo czy zła jest matczyna miłość tak wielka, iż wychodzi poza granice moralności? Czy dobrym uczynkiem jest zabicie panującego władcy po wielu latach służby? Dobro i zło wykorzystywane są niczym armię, by walczyć o tron, o panowanie i władze. Przystępując do drugiego aktu długo zastanawiałem się kto dalej pociągnie moją grę. Czy będzie to sprytny karzeł? Ale przecież on jest z tych złych. Czy może nowe powstali królowie ?bohaterowie? A może zapomniany bękart który gdzieś poza wielką wojną przeżywa swoją niemniej ważną historie. No właśnie, nie mniej ważne historie. Już na początku drugiego aktu okazało się, że dalsze brnięcie w grę nie będzie standardowe. Wielki konflikt to tylko część tego jak może zmienić się świat w którym gra się toczy, tuż obok rośnie w siłę matka smoków, wielki mur może już niedługo zostać zaatakowany, a mała dziewczynka ukrywając swoją tożsamość wędruje z przyjaciółmi. A uwierzcie mi, to tylko część tego co możecie znaleźć.
    W końcu zrozumiałem, to nie pojedyncze postacie są bohaterami mojej gry. To wojna. Wojna która zmienia losy ludzi, nadaje nowe znaczenie życiu i walce o nie. Odchodzą gdzieś na bok zasady, honor czy uczciwość. Jeśli ktoś tak stara się wygrać czeka go tylko jedno. Miecz w serce. I coraz więcej bohaterów się o tym przekonało, syn mojego lorda z północy, młoda dama przetrzymywana przez zabójców ojca, czy bękarci dowódca który uratował mur od upadku. Tu albo grasz albo giniesz. Gra nie ma skrupułów, nie oszczędza nikogo, nawet tych lubianych których obserwuję się od początku, za zdradę płacisz życiem, za pomyłkę płacisz życiem. Albo się przystosujesz, albo zginiesz. A teraz odrywając wzrok od ostatnich słów Nawałnicy Mieczy robie sobie przerwę w mojej grze zastanawiając się jaka będzie dalsza część. I jakie znaczenie ma słowo ?zwycięstwo?? Tym którzy czytając ten wpis jeszcze nie zrozumieli o jakiej to grze piszę z uśmiechem stwierdzam o ?Grze o Tron?
    [media=]http://www.youtube.com/watch?v=ZA38kXTHpj0
    A czy wy czytaliście którąś z książek autorstwa G.R.R. Martina? Czy może oglądacie serial "Gra o Tron? Co sądzicie o tym cyklu?
    Zapraszam do komentowania i oceniania mojego wpisu.
  16. ganfrod
    True Blood to serial który można określić jako ?Zmierzch dla dorosłych?. Historia młodej kelnerki, Sookie ? granej przez Anne Paquin, i dwóch wampirów Billa i Erica, w których odpowiednio wcielają się Stephen Moyer i Alexander Skasgard, osadzona jest w fantastycznym świcie gdzie obok wampirów występują wróżki, zmiennokształtni, wilkołaki, panterołaki, mityczne stworzenia i scenarzyści raczą wiedzieć co jeszcze. Oczywiście główną osią fabuły jest miłosny trójkąt Bill ? Sookie ? Eric, jednak nie oszukując się to nie to stanowi o wielkości tej opowieści. True Blood ogląda się bo wyśmienicie potrafi przedstawić konflikt na linii człowiek ? wampir, nietolerancje wywołaną strachem i innością i wreszcie kanonicznego wampira. Bo to prawda w Czystej Krwi wampiry są kanoniczne ? zapomnijcie o płodzeniu dzieci na linii człowiek ? wampir (martwa osoba nie może mieć dzieci bo jest? martwa), zapomnijcie o chodzeniu po słońcu (wampiry słońce zabija) za to przygotujcie się na niepohamowany popęd seksualny i orgie na ekranie, bezprecedensowe wysysanie ludzi z ich krwi, śmierć i pożogę, tak takie właśnie jest True Blood.

    UWAGA SPOILERY!!!
    No właśnie, jest? Serial miał swoje lepsze momenty (sezony 1-3 z czego najlepsze są 2 i 3 sezon) i gorsze (4 sezon odstawał ale nie był taki najgorszy) a od 3 tygodni fani, w tym ja, mogą obserwować 5 sezon produkcji. I jak jest? Biednie. Niestety biednie. Finał 4 sezonu był słaby i zrobiony jakby na siłę ale przyniósł kilka olbrzymich cliffhangerów co dawało nadzieje na o wiele lepszy sezon nr. 5. Jednym z nich była pozorna śmierć jednej z głównych bohaterek, przyjaciółki Sookie, Tary, która jest wielką przeciwniczką wampirów. Dlaczego pozorna? Bo już od pierwszych minut sezonu 5 wiemy czym stanie się Tara. Tak, wampirem, świetny koncept ale co z tego. Jej historia jest nudna. Mogło by się wydawać, że młoda murzynka która jest drapieżna i zgorzkniała po zamianie stanie się jeszcze bardziej drapieżna. No cóż, stała się ale jeszcze bardziej zgorzkniała. Co gorsza wątek niezadowolenia z bycia wampirem zaczyna się po prostu przeciągać, złość na przyjaciółkę, że to z powodu jej prośby została przemieniona i chęć definitywnego skończenia ze sobą ani nie bawi, ani nie jest zaskakująca. Jak dla mnie o wiele lepszym pomysłem było by gdyby Tara po chwili zwątpienia uwierzyła w swoje nowe możliwości, i pewnie uwierzy za sprawą swojej twórczyni Pam ? ale to niestety będzie już przewidywalne. No właśnie wspomniałem o Sookie, ta w poprzednim sezonie rozstała się z swoimi wampirami i zabiła dziewczynę wilkołaka któremu wpadła w oko. I jak się okazuję Sookie to zawodowy zabójca. Młoda kelnerka to, że strzeliła komuś w twarz z shotguna przyjęła ze spokojem i normalnością. Ja się pytam gdzie jest depresja, gdzie wątpliwości? Przed chwilą ?niewinna? dziewczyna zabiła innego człowieka i? nic. Ukryła ciało a jej psychika przeszła w tryb ?musze poganiać po lasach za Tarą?. Co jest nie tak ze scenarzystami? Ja rozumiem, że w tym serialu wiele osób ginie ale jeśli ktoś zabija po raz pierwszy nie może przejść nad tym do porządku dziennego a tak wydaje mi się jest z główną bohaterką. Co ciekawe jej jedynym problemem wydaje się to, żeby zbrodnia nie wyszła na jaw a nie sam fakt jej popełnienia. Wybuchem śmiechu przyjąłem tekst Sookie kiedy stwierdziła, że zabicie Debbie przyniosło jej przyjemność. Ja się pytam czy czasem nie została przekroczona granica bo Sookie może i była głupia ale nigdy przez 4 sezony nie była zła. Trzecim głównym wątkiem tego sezonu jest wątek wampirów. Był już wariant Bill ? Sookie, był Eric ?Sookie więc czas na Eric ?Bill. Panowie w imię zasady ?wróg mojego wroga jest moim przyjacielem? tworzą teraz team. Jeden za drugim stoi murem. I do tego wątku mam chyba tylko jedno zastrzeżenie ? jest maksymalnie przewidywalny. Panowie trafiają do zwierzchnictwa i tam cały odcinek prowadzone jest śledztwo które kończy się wyrokiem śmierci dla wampirów? a nie zaraz to główni bohaterowie ich nie można zabić, więc kończy się wysłaniem ich na walkę przeciwko Russelowi ? który rysowany jest na głównego złego nie tylko sezonu ale całego serialu. Interakcje między Billem i Erickiem wypadają dobrze, wyśmienicie wypada Zwierzchnictwo (o tym troche niżej), ale każdy kto ma odrobinę wyobraźni wiedział, że tak to się skończy, zero zaskoczenia, wszystko jak po sznurku do jedynego wniosku. A nie tym ten serial stoi, tutaj logika poszła dawno na zwolnienie, nie tego się oczekuje. Jest jeszcze historia nowej wampirzo - ludzkiej pary czyli Jessiki i Jasona. On zabiera dziewczynę swojemu najlepszemu kumplowi i zakochuje się? Ona nie chce związku a chce seksu. Co prowadzi do stwierdzenia przez niego, że jest tylko maszyną do seksu i chęci do wypełnienia pustki w jego duszy. Naprawdę? Jassonowi? Facetowi który od samego początku kreowany jest jako ?idiotą z fajnym ciałem do seksu? chce się zabrać głównym element postaci i pozostawić ?idiotą?? Nie rozumiem i nie chce zrozumieć. True Blood jest serialem który zaskakiwał niegrzecznymi scenami, brutalnymi aktami przemocy czy kopulacji a teraz cóż, ugrzeczniono go maksymalnie, podobnie jak w innym serialu wszystko pokazuje się gdzieś za ścianą dając minimalny ogląd dla widza.
    [media=]
    Nie wszystko jednak jest tak złe. Po pierwsze Zwierzchnictwo wampirów. Oj czuć tu władzę, czuć intrygę i chęć walki. Kanclerze wypadają świetnie i wiarygodnie. Środki jakich używają do osiągnięcia swoich celów to kwintesencja wampira. Poza tym te smaczki w postaci zmiany biblii (Bóg jest wampirem a pierwsze co stworzył to Lilith ? wampirzyca, która miała hodować Adama i Ewe) czy tożsamość jednej z wampirzyc która okazuję się Salome ? tą która zapragnęła głowy Jana Chrzciciela na tacy (tak wiem, że w biblii ta kobieta ma inaczej na imię). Ciekawi też sytuacja Pam i jej wspomnienia z tego jak stała się wampirem, te retrospekcje pokazują nie tylko to ale również pierwszy kontakt między Billem a Ericiem, i to wszyło świetnie. Nie tylko ciekawi ale również bardzo w dobrym świetle stawia do tej pory dość nijaką i pozostawioną w cieniu swojego stwórcy Erica Pam. Dobrym posunięciem wydaje się również pewien krok w stronę lepszego przedstawienia wilkołaków. Dane nam w tych trzech odcinkach zobaczyć pewne ich rytuały, które nie tyle wywołują obrzydzenie co ciekawość i pytanie dlaczego tak robią. Ostatnim widocznym plusem jest historia Terrego i Arlene. Terry okazuje kryć w sobie jakąś tajemnice która zagraża całej jego rodzinie. A jego żona? Cóż jest definitywnie pechowa, jak nie zabójca, to duch to teraz to, z ciekawością patrzę na to w którą stronę pobiegnie ten wątek. I to tyle. Tylko jest jeden problem wszystkie te wątki poboczne nie uciągną serialu, one są dobre ale nie są siłą Czystej Krwi, są tylko smaczkami do historii wampirów i ludzi.
    Wiele jeszcze przed nami, wiele osób zostało niewykorzystanych (Alcide, Lafayette, wielebny Newlin czy właśnie Russel Edington). Niestety na tą chwilę po 25 % całego sezonu nie jest dobrze, zniknęła gdzieś magia serialu który stał nieprzewidywalnością. Serialu który był trochę pastiszem soft porno z gore. Mam nadzieję , że będzie lepiej, że kolejny raz już od następnego epizodu zachwycę się przebiegłością wampirów, tajemnicami ludzi i jakimś niezwykłym zwrotem akcji. Jak na razie jest mi bardzo, że kolejny już trzeci odcinek True Blood obejrzałem znudzony, wręcz ziewając.
    A wy oglądacie True Blood? Jak oceniacie 5 sezon? Zgadzacię się ze mną czy nie? Zapraszam do komentpowania.
  17. ganfrod
    Zanim zaczne opisywać właściwy problem musze się przyznać iż ostatnio po zakończonej powodzeniem sesji udałem się zarzyć troche klimatu biblijnych Sodomy i Gomory, by to zrobić wraz z znajomymi wybraliśmy się na słynną ulicę Piotrkowską, by uprawiać clubing. I tu zaczął się proces myślowy którego efektem jest ten wpis. W dwóch łodzkich klubach którego tamtego wiczora odwiedziłem zagrano wiele piosenek, w obuch największym entezjazmem została przyjęta piosenka "Skrzydlate Ręce" Zespołu Enej.
    [media=]
    I teraz żebyśmy się wszyscy dobrze zrozumieli, nic do tego kawałka nie mam, ale jestem człowiekiem który wygrał z "kluczem maturalnym" i często popełniam grzech interpretacji po swojemu. Dla mnie utwór ten to smutna opowieść o człowieku któremu w życiu się nic nie udało, który stoi nad najważniejszą decyzją w swoim życiu i podejmuje ją - tym samym zabijając się. Tak! Według mnie to uwtór o samobójstwie.
    Zobacz chłopaku [zobacz chłopaku]
    Za sen oddałeś życie, [oddałeś życie, a więc] a więc
    Błagam cię leć, pora już na ciebie też
    Skrzydlate ręce [skrzydlate ręce] ma Bóg
    Oddał je Tobie za ból [oddał je tobie za ból]
    Kłaniają się, abyś je założył już
    I poleciał gdzie ten wymarzony...
    Te wersy mówią chyba o tym najlepiej. Po ciężkim życiu opisanym w dwóch strofach, chłopak zadaje sobie ból i odlatuje do nieba, doświadcza zbawienia (co swoją drogą kłóci się z doktryną chrześcijańską). Piosenka więc jest gorzkim, smutnym podsumowaniem nieudanego życia. Poza tym jest jeszcze hitem przy którym tysiące osób bawią się w najlepsze nie zważając na to o czym opowiada. Co dziwi i niepokoi. Tekst tego utworu kompletnie nie pasuje nie tylko do zabawnej i letkiej atmosfery lata ale też do klubu. Widząc młodych ludzi wykrzykujących "raj którego nocą pragniesz..." a pomijających odnośniki związane z Bogiem czy śmiercią definitywnie się przeraziłem i chciałem krzyczeć co jest nie tak z wami ludzie? Czy my jako słuchacze przyzwyczailiśmy się do miałkiego popu i słyszymy tylko refren i skoczną muzyke? Czy to może wina zespołu Enej, że tak ważny tekst został ubrany w bardzo "rozrywkową" muzykę. Oczywiście nie mi decydować przy czym bawią się ludzię, ale takie zachowanie dla mnie nie różni się niczym od śmiechu w kinie na filmie o umierającej małej dziewczynce. Co stało się z polskim słuchaczem, gdzie podział się jego zmysł interpretacji, gdzie choćby zalążek empatii? Pisoenka z przesłaniem została zniżona do statusu hitu lata czyli piosenki skocznej, głupiej i każdemu wpadającej w ucho, nad którego tekstem się nikt nie zastanawia ale każdy zna refren. Oczywiście zespół Enej odniósł kawałkiem definitywny sukces... ale czy to miał być utwór kasowy?
    A co myślicie wy? Zapraszam do komentowania.
  18. ganfrod
    Dzisiaj nie będzie górnolotnych wpisów i pseudo felietonów bo to co chce wam pokazać nie daje się ująć w jakikolwiek spójny myślowy przekaz. Właściwie to występuje u mnie aktualnie faza niczym niepohamowanej radości która włada mną po zobaczeniu 3 minut 30 sekund pewnego filmiku. Ale do rzeczy... narzekamy na naszą Jarzebine bo panie odważyły się zaistnieć i rozkochać w sobie tych którzy posiadają odpowiednie poczucie humoru. Jak bardzo źle robimy pokazuje ten filmik.

    Chyle czoła i całuje po dłoniach. Kiedy skończę swoje 60 lat chciałbym być takim człowiekiem jak te panie z Rosji. WIELKI SZACUNEK do takich ludzi.
    A jak wam się podoba?
  19. ganfrod
    8 lat. Tyle trwała telewizyjna przygoda pewnego ekscentrycznego pana doktora. 8 lat. Przez tyle czasu miliony ludzi na świecie a także i w Polsce fascynowały się pewnym nieprzystosowanym społecznie lekarzem, geniuszem który najbardziej na świecie kocha samego siebie. 8 lat. Właśnie tyle trwała emisja jednego z najlepszych seriali telewizyjnych wszechczasów House M.D.

    Telewizja rządzi się swoimi prawami, przez ostatnie 10 lat seriale wyrwały się spod jarzma Mody na Sukces. Odrzuciły stereotyp rozrywki dla kury domowej, rozpoczęły opowiadanie historii na poziomie i z przesłaniem. W takiej rzeczywistości żyjemy aktualnie, ale 8 lat temu było trudniej. A i owszem na świecie królował Lost który powoli zaczynał zdobywać serca i polskich widzów. Ekscentrycznie szukano w branży sukcesu na miarę Friends czy ER. I poszukiwania te definitywnie się udały. David Shore to jemu wszyscy hausomaniacy powinni słać listy dziękczynne za zajęcie im 8 lat z życia. David Shore to on jest twórcą postaci Gregorego House?a, ekscentrycznego geniusza, uzależnionego od silnych środków przeciwbólowych zawierających narkotyki, egocentryka nieprzystosowanego społecznie uważającego że wszyscy kłamią i nie zasługują na kontakt z nim. Pamiętam jak dziś kiedy usiadłem do odbiornika telewizyjnego włączyłem znany nam wszystkim kanał oznaczony cyferką 2 i? zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Główna rola jakiś nieogolony gość który (Hugh Laurie) który? jedzie po wszystkich. Housa oglądało się wtedy jak komedie czekając na kolejny dziwny tekst głównego bohatera, wyczekując momentu w którym udowodni komuś innemu, że jest głupcem. Potem pod pierwszą komediową skórką zaczynało się dostrzegać coś innego. Mój ulubiony lekarz domowy jest tak naprawdę nauczycielem, przez swoje działania uczy ludzi racjonalnych rozwiązań, wychowuje pełniejsze jednostki, wyciąga ich problemy z głowy i niczym łamigłówki stara się je rozwiązać. Czy w takim razie to był serial o pomocy? Nie nigdy. Przede wszystkim House M.D. to serial o tragicznym bohaterze, o człowieku który tak bardzo nie rozumie świata iż staje się dla niego wrogiem. Aż do końca wystawia nie tylko swoich przyjaciół na próby, aż do końca sprawdza czy może żyć w tym świecie, czy potrafi się choć odrobinę przystosować. Swój ból nie tylko fizyczny koi specyfikiem Vicodin, nie zna norm moralnych za co zresztą trafia do więzienia, stara się kochać choć okazuję się, że miłość jest nie dla niego. Z czasem przez te 8 lat Gregory House stał się bardziej ludzki, dostrzegł prawdę o tym, że jest jednak osobą nieszczęśliwą. W takim właśnie tonie żegnamy się z tym lekarzem. Jaki będzie finał? Mam nadzieje że godny.

    House stał się pewną epoką w życiu telewizji, stał się medium o którym słyszeli wszyscy, ja chyba nie znam osoby która nie oglądała by choć jednego odcinka tego serialu. House stał się w końcu szansą na poznanie aktorskich nowych twarzy (Olivia Wilde). I już 21 maja 2012 Housa nie będzie, mi kręci się łezka w oku i chyle czoła za ukradzenie mi kilku lat uwagi w każdy poniedziałkowy wieczór kiedy to zasiadałem do obejrzenia kolejnych przygód geniusza medycyny diagnostycznej.
    A wy jak wspominacie Housa? Oglądaliście? Co sądzicie o tym serialu? Zapraszam do komentowania.
  20. ganfrod
    Chcę zaznaczyć, że poniższy tekst nie jest próbą obrony kogokolwiek ani czegokolwiek. To raczej próba spojrzenia trzeźwym zdystansowanym okiem na polskie muzyczne przygotowania do Euro 2012.
    W środę 2 maja odbył się konkurs mający na celu wybranie przez głos ludu tegoż kraju piosenki oficjalnie kojarzonej z polską reprezentacją w piłce nożnej na Euro 2012. Jak to się skończyło każdy już chyba wie. Wygrała przaśna piosenka zespołu Jerzębina o tytule ?Koko Euro Spoko?. Chór kilku starszych pań podbił swoim przebojem serca telewidzów programu 1 TVP oraz słuchaczy Radia Zet i stworzył sobie rzeszę śmiertelnych wrogów wśród ?elity? tego kraju czyli internautów. Od soboty właśnie trwa pewnego rodzaju wojna w której jedną stroną jest zespół Jarzębina a drugą internauci, redaktorzy i parę innych osobistości. Atakująca strona zarzuca zwycięskiemu utworowi, głupotę znikomy poziom artystyczny bądź brak takowego i ogólnie rozumianą wadę ukrytą pod słowem ?Wieś?. Rozmiary tego ruchy niezmiernie mnie zdziwiły ponieważ przecież to inni wybrali taki przebój przez wysyłanie sms więc skąd taka agresja i niechęć? Po tak zadanych pytaniach postanowiłem przyjrzeć się samej piosence ?Koko Euro Spoko? w niej upatrując jakiegoś czynnika wzbudzającego taką fale negatywnych komentarzy.
    No cóż , trzeba przyznać, że oficjalny przebój polskiej reprezentacji w piłce nożnej nie zachwyca głębokim tekstem z przesłaniem ukrytym między wersami. To prosta przyśpiewka, z bardzo prostymi słowami. Trzeba jednak oddać Bogu co Boskie, i napisać iż tekst naszpikowany jest humorem. Może nawet niekiedy humorem cynicznym i prześmiewczym tak jak tytułowy wers. Co znaczy to ?koko?? Z chęcią bym spytał się wykonawczyń co oznacza ten drobiowy przedrostek i czemu połączono to z Euro. Czyli co? Wynika z tego, że atakujący mają rację? No cóż, zarzucając ?Koko Euro Spoko? głupotę, jakby samoczynnie wychwala się poprzednie piosenki futbolowe jaką te które są przedziwnym objawem poezji śpiewanej. A czy tak jest? Posłuchajmy jednego z większych futbolowych przebojów w Polsce.

    Po zielonej trawie piłka goni
    Albo my wygramy, albo oni
    Albo będzie dobrze, albo będzie źle
    Piłka jest okrągła, a bramki są dwie.
    Wybaczcie profanacje ale jak dla mnie to brzmi jak wykład dla idiotów na temat zasad piłki nożnej. Tekst przeboju jest płytki i głupi, nie niesie ze sobą wcale więcej niż nasza drobiowa piosenka, dlatego, że nieść ze sobą więcej nie musi. Taki kawałek nie ma zachwycać słowami a raczej ma słowa posiadać proste, takie które rzesze ludzi zapamiętają szybko i szybko wyciągną z pamięci. I o zgrozo zwycięzca środowego konkursu idealnie pasuje do tego aspektu przeboju.
    Ale pójdźmy dalej. Kolejnym ważnym faux pas według wielu jest ludowość tej piosenki, kojarząca się raczej z wiejskimi dyskotekami, niż stadionami wypełnionymi po brzegi rozentuzjazmowanymi fanami. Piosenka ma coś w sobie z wiejskiej przyśpiewki a nie z poruszającego za serce hymnu polskich piłkarzy. I to znów trzeba przyznać. Melodia tego utworu jak żywo przypomina wiejskie biesiady (choć tak naprawdę to melodia jednej z niemieckich piosenek). Czy w takim razie tu jest powód do nienawiści w stosunku do tego utworu? Według mnie nie. Polacy kochają poza granicami naszego kraju chwalić się naszym folklorem i bogatą kulturą ludową, a i nawet na naszym podwórku zespoły takie jak Golec Orkiestra, Brathnaki czy Zakopower zrobiły ogromną karierę. Jednocześnie jednak muszę zaznaczyć, że wymienione kapele, biorąc całymi garściami z naszego folku zapomniały o jednym jego elemencie. O zabawię. Polski folklor przepełniony jest radością, zabawą, chęcią przebywania ze sobą, żartowania i ogólnej rozróby. Z tego właśnie skorzystały panie z zespołu Jarzębina. Jeśli ta piosenka ma przedstawiać polską wieś to wydaje mi się że ukazuję ją pełną werwy zabawy i chęci do życia.

    Ostatnim oskarżeniem jakie postanowiłem podjąć w tym krótkim tekście jest problem z tym iż zespół Jarzębina jest co najmniej nie reprezentatywny. Hmm no cóż 8 pań z zespołu nawet razem wzięte nie wyglądają tak jak Shakira. To trzeba przyznać. Jednak zastanawiające jest jedno. W dobie kiedy coraz większa rzesza ludzi zapomina, iż MTV było kiedyś telewizją muzyczną na której można było zobaczyć teledyski, oraz w dniu kiedy coraz więcej szumu się robi wokół siły Photoshopa, bardzo przeszkadza naturalność. Panie z zespołu Jarzębina może i nie są sexy, może nie mają ciał i biustów 22 letnich aktorek, ale jedno jest pewne są o wiele bardziej naturalne i prawdziwe w tym jak wyglądają i co robią od co najmniej połowy bywalców kolorowych czasopism i stron pokroju pudelek.
    Czy więc uzasadniona jest ciągła krytyka? Czy ten przebój jest dobry? Na oba pytania można odpowiedzieć i tak i nie. Ja słuchając kontrowersyjnego tekstu ?Koko Euro Spoko? w duchu śmieje się, że Polacy pokazali jak wielkie poczucie humoru mają. Co by o piosence nie powiedzieć, jedno jest pewne, na stałe już będziemy pamiętać skoczny refren i 8 szalonych seniorek. Oby tylko nie okazało się, że w tym utworzę jest więcej energii niż w naszym reprezentantach na ten ważny turniej.

  21. ganfrod
    Zakończony właśnie ?growy? weekend umilił mi ostatni z serii zamknięty beta-test gry TERA, koreańskiego mmorpg, który przez firmę Frogster, zostaje przystosowywany do naszych europejskich realiów. Czy to się udało? Jaka jest TERA? Czy jest na co czekać? Chciałbym podzielić się z wami moimi pierwszymi wrażeniami.
    Za produkt zwany TERA Online odpowiadają ludzie którzy w swoim czasie maczali palce w znanym w naszym kraju mmorpg Lineage 2. Co zresztą ma swój odzew nie tylko w samej grze ale również w aferze jaka produktowi towarzyszy (NCsoft pozywa twórców TERY, że Ci podkradli im pomysły na Lineage 3). Czy tym samym znając pretensje NC softu oraz twórców opisywanej gry można TERE określić w ciemno? I tak i nie, ale zacznijmy od początku. Po pobraniu z oficjalnej strony ważącego 19,4 GB klienta i odpaleniu go naszym oczom ukazuje się proste intro opowiadające pokrótce historie świata Aborea i zapraszające nas do zabawy. Wtedy to pojawia nam się strasznie jasny ekran główny z wyborem serwera i? bardzo małymi czcionkami. No ale ok, wybieramy serwer i czas nam stworzyć naszą pierwszą postać. Edytor postaci od razu pokazuje nam z czym mamy do czynienia, japońskość (choć może lepiej powiedzieć koreańskość?)wylewa się litrami z ekranu. Postacie są niczym wyjęte z anime i wsadzone do tej gry, heroiny posiadają niezwykłych rozmiarów biust i wcięcie w talii dające się mierzyć szkolną ekierką, a herosi nie do końca pasują do standardowego typu urody męskiej (zwłaszcza High Elfy). Oczywiście z małymi wyjątkami bo wśród dostępnych ras znajdziemy też pandy (we wszystkich gatunkach ? rasa popori), wyciosane z kamienia, potężne i rubaszne istoty (rasa barraka) i? wyjęte z japońskich mang i anime 8 letnie dziewczynki (rasa elin). Tutaj czeka nas pierwsza miła niespodzianka, w oczy rzuca się duża dbałość o model postaci jakim będziemy grać. Klas jest 8, i? są standardowe do granic możliwości. Mało tego, obecnie da się zauważyć chęć zatarcia w mmo znanego wszystkim fanom gatunku podziału na tank, healer, dps ale nie w TERZE. Gra w opisach klas sugeruje wprost który z przygotowanych archetypów do czego się nadaje, chcesz healować bierz priesta bądź mystica, chcesz być tankiem, idealny wybór dla ciebie to lancer. Moim wyborem stał się sorcerer z rasy barraka.
    I tak dotarłem do głównego dania czyli gameplayu i tutaj szok, i zarazem najprzyjemniejsze zaskoczenie związane z TERĄ. Mówiąc wprost ta gra oszałamia swoim wyglądem, startowa lokacja czyli wyspa pomiędzy dwoma głównymi kontynentami wygląda wspaniale. Widok jaki ujrzymy wchodząc do świata TERY jest niesamowity, wszędzie zielone połacie w oddali majaczy wielki wodospad a nad nami rozpościera się olbrzymie różowe drzewo. Dbałość o szczegóły widać wszędzie, otocznie nie robi wrażenia oglądane tylko z odległości ale również oglądane z bliska prezentuje się całkiem całkiem. Całość piękna TERY prezentuje pierwszy przelot do nowej lokacji, twórcy wiedząc jak wygląda ich gra zaserwowali lot jeszcze raz dookoła wyspy by gracz mógł się rozkoszować jej wyglądem. I powiem szczerze że pozytywne wrażenia związane z wyglądem nie kończą się tylko na pierwszej krainie, niech przypomnę sobie tylko widok stolicy. Naprawdę mogę stwierdzić iż jest to najlepiej wyglądające mmorpg do tej pory. Jednak żeby tak nie słodzić musze powiedzieć iż kiedy znajdujemy się w bardziej mrocznej okolicy, bądź w jaskini gra nie robi już tak wielkiego wrażenia. Z grafiką wiąże się też optymalizacja, ta wydaje mi się doskonała bo na moim starszym sprzęcie gra śmigała w najwyższych ustawieniach graficznych, jednak przy małej rozdzielczości (1280x1024), także panowie z Arena Net proszę to samo zrobić z Guild Wars 2.
    http://www.youtube.com/watch?v=GAV6Mls0slY
    Zapraszam do obejrzenia w HD.
    A jak wygląda sama rozgrywka? Główną nowością jest celownik? tak dobrze przeczytaliście celownik. Na środku ekranu znajduje się małe kółeczko pokazujące nam gdzie trafi strzała, czar gdzie uderzy miecz. Zapomnijcie tym samym o targetowaniu mobków, jeśli celownik nie będzie znajdował się na potworku to twój czar przestrzeli, nie trafi. Tym samym walka powinna stać się dynamiczniejsza, bardziej wymagająca. No właśnie powinna, ale nie jest. Przeciwnicy zaatakowani często biegną wprost na nas, poruszają się ślamazarnie, a jeśli robią już uniki to są to dwa powolne kroki w bok. Często raz namierzony celownikiem potworek zostaje w nim do swej własnej śmierci. Pomysł jaki został zaserwowany w grze pewnie lepiej sprawdza się w pvp jednak w tej krótkiej becie nie zdążyłem tego sprawdzić. Walka ma trochę zapożyczeń z innych mmorpg, skile są standardowe (u mnie na czele z fire ballem) i można je układać w Aionowe comba. Rozwój postaci również polega na kupowaniu nowych umiejętności a od 20 poziomu ulepszaniu naszej postaci dostępnymi dla danej klasy glyphami. Wszystko co w standardzie. Co ciekawe każda klasa ma tylko jedną broń z definicji, ja swoim sorcererem miałem dostęp do magicznego czakramu. priest do kostura a wojownik do dwóch ostrzy. Przez całą bete nie miałem dostępu do innego rodzaju broni, a nie powiem chciałbym postrzelać z kostura. Nasze ubranko można ulepszać wkładając do kieszeni odpowiednie kryształy no i to tyle. W grze występuje narzędzie podobne do ?Dungeon Findera? z Wowa ale albo nie działało albo ja się nie potrafię nim obsługiwać. Dostępny jest również crafting ale ten również nie jest niczym szczególnym.
    Jakie są moje wrażenia po tej becie? No cóż TERA to gra stojąca w rozkroku pomiędzy chęcia zrobienia czegoś dynamicznego w skostniałym rynku mmorpg a strachem o to, że zrobi się coś o wiele bardziej rewolucyjnego niż by się chciało. Gra jest w systemie pay to play, i wydaje mi się że sama świetna grafika to troszkę za mało żeby płacić co miesiąc abonament. Jako ostateczny komentarz niech posłuży to iż głównym tematem na kanale startowej krainy było rozważanie? czemu ta gra przegra z Guild Wars 2.
    P.S. Od najbliższego czwartku rozpoczyna sie Open Beta opisywanego produktu, no cóż jeśli nie macie w co grać, nudzi wam się to myślę że na te 5 dni jest to godne polecenia zajęcie, ja napewno wrócę do TERY właśnie w czwartek.
    P.S. 2 Oczywiście zapraszam do komentowania i wymiany myśli związanych z TERĄ i nie tylko
  22. ganfrod
    Czas na podsumowania. Kolejny rok zbliża się ku końcowi, kolejne zaskoczenia te bardziej pozytywne i te mniej. Czas na to aby to lekko podsumować. Nie chce wybierać najlepszych pozycji, bardziej interesowało by mnie zestawienie tych pozytywnych ale także negatywnych zaskoczeń jakie przez ten rok dane nam było przeżyć. Więc cóż zacznajmy:
    Elektroniczna rozrywka
    Pozytywnie
    No tutaj nie mogę się zdecydować na jedno pozytywne walące mnie po łbie i niedające odetchnąć zaskoczenie dlatego podam dwa:
    The Elder Scrool: Skyrim
    Kurcze nigdy do mnie ta seria nie przemawiała. Morowind mnie wypluł przeżutego i zmęczonego, Oblivion okazał się cukierkowym doświadczeniem z irytującymi błędami. Dlatego do tej części podchodziłem z rezerwą i niestety z przekonaniem, że odejdę od niej nie kończąc nawet wątku głównego. Ba nawet miałem jej nie kupować. Ostatecznie do kupna tego produktu zachęciły mnie pozytywne recenzje. I wiecie co? To były bardzo dobrze wydane pieniądze. Do dnia odpalenia Skyrim myślałem, że idealny Rpg to taki w którym obok dynamicznej walki, występuje pełna szarości i niejednoznaczności fabuła (patrz Wiedźmin 2). Jak już powiedziałem do dnia odpalenia bo po Skyrim nie mam pytań już o idealny Rpg. Beztroska wolność tworzenia siebie, beztroska wolność odkrywania przepięknego świata, wolność w każdym działaniu jakie podejmujesz, doprawiona (nie aż tak złą) fabułą. Skyrim wchłonął mnie do reszty i wybacz Geralt ale musisz zejść z piedestału i oddać tam miejsce mojemu magowi z mieczem ze Skyrim.

    Deus Ex: Bunt Ludzkości.
    Tutaj cały scenariusz się powtarza. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć fenomenu pierwszego Deusa. Podchodziłem kilka razy i nic nie złapałem bakcyla. Sam Bunt Ludzkości jednak mnie już ciekawił od pierwszego trailera. Podobała mi się bardzo oprawa , złoto czarny filtr który oddziaływał na moje ośrodki estetyki w mózgu, a że było trochę zaoszczędzonych pieniędzy a gier dawno nie kupowałem to się skusiłem. W końcu na Batmana trzeba było trochę poczekać. I co? No ta część mnie zaskoczyła, sam po kilku godzinach gry złapałem się na tym, że bardzo mi się podoba strzelanie w Rpg i zamiast talentów i kolejnych wymienianych czarów to robocie wszczepy do "mojego" ciała zajeły mi około 40 godzin. Poza tym Deus ma bardzo dobrą fabułę, podobnie jak Wiedźmin 2 stawia trudne pytania, z tą różnicą iż tutaj nie ma pytań o rasizm a o człowieczeństwo i jego granice. No cóż grę kupiłem zachęcony jej wyglądem a odchodzę zachwycony całością, jako dojrzałą wciągającą produkcją która idealnie połączyła dla mnie FPS Z Rpg.

    Negatywnie
    Sytuacja rynku PC.
    Wiem, wielu za ten minus nazwie mnie hipochondrykiem. PC podobno przeżywa swój renesans. Kolejny mniejsze tytuły (wyłączam Alana Wake?a bo to akurat duży produkt) trafiają na tą platformę, chociaż z opóźnieniem, a prawie wszystkie wielkie hity na PC są albo bez poślizgu albo z małym w stosunku do wersji konsolowych. Ale czy jest dobrze? Niestety nie, piractwo hula aż miło, a sprzedaż na tą platformę kuleje. Dajmy na to taki hit Might and Magic: Heroes VI sprzedało się według vgchartz.com tylko w 130 tysiącach. Kurcze ja myślałem że w takiej liczbie to się tylko w Polsce sprzeda. Poza tym coraz więcej koncernów zastanawia się nad wykluczeniem PC jako platformy. Popatrzcie tylko Activision prócz Prototype 2 nie ma nic innego zapowiedzianego na PC. Transfomersy oraz nowy Spider-Man mają pojawić się tylko na konsolach, głośno krzyczy także Ubisoft stwierdzając fakt iż wydawanie pozycji na blaszaki jest nieopłacalne. Co nas czeka w przyszłości? Tego się boje, i to jest moje negatywne zaskoczenie.
    Muzyka
    Pozytywnie
    Lioness: Hidden treasures.
    No i jest tak. Amy nie żyję a producenci nakręcają hype na jej śmierć. To że ta płyta będzie kasowym sukcesem to więcej niż pewność, ale jaka ona będzie? Takie zadawałem sobie pytania przed 5 grudnia. Teraz mogę stwierdzić wprost. Płyta jest bardzo dobra. Odrzucone przez artystkę utwory okazują się samą esencją Winehouse. Słucha się tego naprawde świetnie. Po raz kolejny czysto i z wielką przyjemnością ja jako słuchacz dałem się złapać za ręke i poprowadzić po świecie ?czarnej muzyki? Amy Winehouse.

    Negatywnie
    East West Rockers ?EastWest FM?
    No I klops. Po romansie z Hip Hopem, chłopaki wracją do korzeni tworząc raegge. I chwła im za to. Tylko czemu ta muzyka jest taka słaba? Z całej płyty znośne są tylko dwa kawałki. A co mi się nie podoba? Hmm wszystko. Teksty są słabe, a muzyka jakaś taka stonowana, wolna, brakuje jej jakiegoś tempa. Poza tym ja zdaje sobie sprawę że zespół jej mocno wierzący ale aż tak? Słuchając płyty czułem się jak na jakiejś chrześcijańskiej dyskotece albo innej Lednicy. Gdzie podział się niegrzeczny klimat jak z ?Dotknąć Cię?? Gdzie wesołość i zabawa. Ta płyta według mnie nie jest dobra i tyle.
    http://www.youtube.com/watch?v=IjsqvO3uRzM
    Telewizja
    Pozytywnie
    The Voice of Poland ? Głos Polski
    Już kiedyś pisałem, że lubie Talent Show. Zaciekawił mnie nowy format, który stoi gdzieś pomiędzy X factor a starusieńkim Idolem. I co? Pozytywnie na tak. Znaczy pozytywnie w pierwszej części ale o tym za chwilę. Po pierwsze brak ludzi którym się coś wydaję, uczestnicy to naprawdę dobre głosy. Po drugie profesjonalne jury, które nie jest cyniczne a sili się na oceny związane z tematem, oceny głosu a nie osobowości. Po trzecie formuła, iż liczy się tylko głos, juror nie widzi osoby dopóki nie zdecyduje się jej przyjąć do drużyny. I po czwarte, wreszcie ten sam juror musi się wysilić, zareklamować siebie by dany głos chciał z nim pracować. Świetna formuła, ciekawa, nadająca troszeczkę innego smaku do skostniałego już gatunku, z wielką zabawą więc oglądałem tak zwane przesłuchania Blind. Dopóki?

    Negatywnie
    The Voice of Poland ? Głos Polski
    ? moim zdaniem nie zaczęto z tą formułą przesadzać. Same bitwy czyli kolejny etap jeszcze przeżyłem (mimo do granic możliwości kiczowatej oprawy). Ale odcinki Live były porażką. Głos widza liczył się tam minimalnie, a po obejrzeniu choć jednego odcinka wiedziałeś już kto dotrze do finału. Półfinał (gdzie moim zdaniem decydujący głos powinni mieć widzowie) należał do sympatii jurorów, i to tak naprawdę od nich zależało kto otrzyma szanse na 100 000 złotych. Prócz finalistów obok w drużynach były 4 osoby które były ewidentnymi zapychaczami czasu antenowego, a same jury okazało się subiektywnymi bubkami, prężnie i definitywnie idącymi za sympatiami. Jak się z kimś źle pracuje, wywalamy. Jak ktoś nie uznaje podobnego gatunku muzyki wywalamy. Jak ktoś nie jest naszym ?kumplem? z przeszłości, wywalamy. Nie wiem czy to wina wspomnianych już osobowości-trenerów czy raczej formatu ale po pozytywnym zaskoczeniu zostało niewiele.
    Kino
    Pozytywnie
    ?80 milionów?
    Kurczę lazłem na polski film spodziewając się albo komedii romantycznej albo wielkiego narodowego dramatu o tym ?jak to było źle?. A co otrzymałem? Prawdziwe dobre kino akcji/szpiegowskie na polską miarę i kiesę. No dobra ma przydługi wstęp. Ale po wstępie zaczyna się. Pościgi ?dużymi fiatami?, tortury z wódką w tle, przerażający i zły do szpiku kości wróg. I siatka wywiadu, podziemia i kupa kasy. Brzmi jak produkcja z Hollywood? No pewnie że tak. Cieszy tam wszystko od dobrego scenariusza, po dobre aktorstwo. Naprawdę godny polecenia polski film.

    Negatywnie
    ?Green Lantern?
    I tu krótko. Po Batmanach czy nowszym ?X men : Pierwsza Klasa? tak mocno chciałem by polska opinia publiczna zrozumiała wreszcie iż komiks nie jest dla dzieci. Ten film udowodnił mi, że nie tylko w naszym kraju nad Wisłą borykamy się z takim przeświadczeniem.
    A dla was? Co w tym roku stało się zaskoczeniem w naszej kulturze masowej? Zapraszam do komentowania.
  23. ganfrod
    Fani zespołu Coma musieli trochę poczekać na pełnoprawną kontynuację twórczości Piotra Roguckiego i spółki. Ostatni album (nie liczę albumu rozprowadzanego drogą internetową "Excess") wydany został w 2008 roku. "Hipertrofia" okazała się najlepszą płytą rockową 2008 roku, a już napewno najlepszą płytą grupy Coma. Po romansie z solową karierą wokalisty (oby nigdy więcej takich głupich pomysłów), Coma nagrała nowy album studyjny, kawał dobrej muzyki rockowej, i niewątpliwie woda na młyn wszystkim antyfanom łódzkiej grupy. A kto ma rację? Fani czy Antyfani? No cóż...

    Zacznijmy od początku, w żargonie czwarty album Comy nazwany jest "Czerwonym" sam album zaś nie posiada jako takiego tytułu. Nie oszukujmy się jego wygląd powala. Łódzki zespół zawsze miał pomysły na zrobienie przyciągających oczy okładek a okładka ostatniego krążka jest, nie oszukujmy się wspaniała. Stylizacja na czerwony pokój gdzie w kącie stoi całkiem czarna grupa ludzi (krasnali?) przykuwa wzrok swoim kontrastem i pomysłem. Jednak akurat nie okładka jest najważniejsza. Co znajduje się na samym krążku? 12 nowych utworów, autorstwa Roguckiego i spółki. 55 minut muzyki, co w sumie powoduje iż jest to najkrótszy album Comy dotychczas. Jak na Come mamy dobre brzmienia, interesujący wokal i proste teksty... co? Jakie proste teksty? No właśnie i tu dochodzimy do głównej zmiany w albumie. Wcześniejsze płyty zdecydowanie tworzyły całość. Kiedy odsłuchało się w całość jakikolwiek poprzedni krążek zespołu miało się wrażenie iż uczestniczyło się w spójnej opowieści, podróży w muzyczne zakamarki łodzian. Tutaj koncepcji jako takiej brak, mamy 12 utworów niepowiązanych ze sobą, ot "zwykłe" 12 piosenek. I o ile to nie przeszkadza mi tak bardzo, to do zarzutu o prostsze teksty niestety muszę się przyczepić. Rogucki znany był ze swojej specyficznej "grafomanii". Jego teksty były trudne, pełne metafor i myślowych zawijasów. Tutaj jest prościej, definitywnie prościej. I to niestety widać. Niewyszukane porównania i żadnej trudności w interpretacji, takie niestety miałem pierwsze odczucia po przesłuchaniu tej płyty. To jak dla mnie niestety źle, ale wiem również iż dla wielu to zaleta. Idąc dalej tym tropem trzeba również stwierdzić iż całej płycie brak pewnego rodzaju kropki nad i. Mówie tu oczywiście o hicie w którym rzesza fanów się zakochają od pierwszego przesłuchania. Gdzie jest druga "08 wojna" ja się pytam. Singiel promujący krążek "Na pół" jest niestety dla mnie hmm "zbyt popowy" prosty tekst, brak silnych dźwięków, już słyszę wszystkich antyfanów jak to się Coma sprzedała.
    http://www.youtube.com/watch?v=12020p9msZ0
    Ponarzekałem trochę i wychodzi, że to płyta zła. A tak w istocie nie jest. Uproszczenie tekstów i kryzysowa oszczędność w formię nie wyszła tak najgorzej. Coma nagrała bardzo dobry album, zapatrując się na kilka sław jak np. Metallica. Cały album bardzo dobrze brzmi. To mocne uderzenie które momentami nawet wbija w fotel. Proste teksty co prawda tworzą pewnego rodzaju niesmak ale to nie znaczy że nie są ułożone dobrze, bo przecież panie i panowie proste nie znaczy głupie czego niewątpliwym przykładem jest kawałek "Angela". To piosenka w swoim przekazie niewątpliwie prosta i szalenie inteligentna. Sam wokal? No cóż tu akurat niczego złego nie można powiedzieć, Piotr Rogucki będzie jeszcze długo brzmiał dobrze i to jest fakt z którym nikt nie powinien się kłócić. Same utwory dają rade wciągnąć Cię w specyficzny świat muzyki Comy. Być może przez lokalny patriotyzm jednym z najlepszych kawałków na tej płycie jest "Deszczowa piosenka" która jest komentarzem (bardzo trafnym) do kondycji jednego z największych miast Polski czyli Łodzi. Utwór ten jest również jak gdyby stworzony na koncerty, ostre gitarowe granie i popisy wokalne Roguckiego, prosty chwytliwy refren na jednym z łódzkich osiedli akademickich, już czekam na juwenalia. Jednak najlepszym przykładem iż "Czerwony" nie jest zły jest zdecydowanie piosenka "La mala education". Porywa tekstem, porywa graniem. Comie również, co może również dziwić, udało się stworzyć obraz płyty mniej pesymistyczny, bardziej nastawiony na opis niż pesymizm. Po pierwszym przesłuchaniu dziwi to trochę, jednak niewątpliwie nie można zrobić z tego zarzutu.
    http://www.youtube.com/watch?v=q0kzCIrgDAg


    Nie powiem iż to stara dobra Coma. To inna Coma. To Coma która przeszła pewną ewolucję, i w tym przypadku lekko się cofneła do bardziej przystępnej formy dla nowych słuchaczy. Prostsze teksty, mniej wybujała forma sprawiają iż człowiek dziwi się po pierwszym razie z tym krążkiem. Ale pierwsze razy zawsze bolą, tak jak zawsze tak i teraz z każdym kolejnym jest coraz lepiej, osłuchujemy się z utworami i w tym braku drugiego dna widać pewien urok. Nie mogę powiedzieć iż krążek jest najlepszy w dorobku zespołu, mogę powiedzieć za to, że jest zdecydowanie co najmniej bardzo dobry.

    8/10
  24. ganfrod
    Przyznam się szczerze i bez bicia, że zdarza mi się obejrzeć niekiedy niejaki program typu Talent ? Show. Chyba dlatego, że można się niekiedy pośmiać, zachwycić, uwierzyć iż ktoś ma talent do czasu aż programu nie wygra a słuch o nim zaginie. Ale nie chce tu wychwalać programów typu ?Mam Talent? czy ?The Voice of Poland?. Chciałbym wspomnieć o czymś innym a mianowicie o ciągle błyszczącej gwieździe niejakiego Kuby Wojewódzkiego. Pamiętacie jak wypłynął na szersze wody: udział w programie ?Idol?, kontrowersyjne aczkolwiek często inteligentne i trafne komentarze, które ośmieszały większość uczestników, pomieszane ze zdaniami niosącymi pewną doze podziwu dla tych którzy śpiewać umieli naprawde. Cała Polska zakochała się wtedy w tym okularniku, kontrowersyjny juror porównywany był nawet do potenta TV i producenta wielu Talent - Show na świcie Simnoa Cowela. Kuba bardzo szybko dostał swój program, w którym w swoisty dla siebie sposób ?przesłuchuje? ?ciekawe? osobistości. A ta sława o dziwo trwa do dziś. I do dziś w dużej mierze opiera się na Talent -Show, owszem przed polskim ?Mam Talent? Wojewódzki nadal nadawał swój program, jednak nie był on aż tak popularny, dopiero emisja tego formatu znów powróciła go w światło fleszy. Specyficzny styl, i ta zadziorność powoduje iż staje się on etatowym wyszukiwaczem talentów, i jednym z gwarantów dobrej oglądalności. I powstaje pytanie dlaczego? Przez swój kontrowersyjny styl bycia i styl oceny? Czy może z powodu czegoś innego? Może porównanie z innymi jurorami królujących na antenach polskich telewizji show przyniesie nam odpowiedź?
    http://www.youtube.com/watch?v=rp-HPG1Y-FU&feature=youtu.be
    Może to nie jest i adekwatny do stylu Wojewódzkiego fragment wypowiedzi ale nie wiadomo czemu podoba mi się on bardzo. Zaczepność jego charakteru widać już od samego początku ?? Wiesz, że najbrzydsze ciało jakie w życiu widziałem to ciało pedagogiczne?? głupi żart ale jednak? A co dzieje się potem, nasz juror wyraża swoje zdanie, i co? Głupi tekst, mało interesujący głos a on zamiast zjechać panią od góry na dół szczerze mówi, że mu się podoba! Daje ponieść się emocjom i temu ?czemuś? co owładnęło całą salą. Emocję biorą górę, w ruch idzie krzesło i liczy się przez chwilę dobra zabawa. Wiecie co wam powiem, odcinając całą otoczkę ciętego języka jakoś dziwnie ciśnie mi się na usta jedno zdanie, to było bardzo ludzkie.
    Przejdźmy dalej
    http://www.youtube.com/watch?v=T2o2xP-BgfE&feature=relmfu
    Bezpośredni następca Kuby Wojewódzkiego w ?Mam Talent?. Robert Kozyra, podobno ekspert muzyczny o kontrowersyjnym i twardym stylu wypowiedzi. Podobno niestety. Oglądałem kilka materiałów z ocenami pana Kozyry i co? Pan Robert jest grzecznym jurorem, w większości przypadków aż nadmiernie chwali występujących, bądź z jego oceny wynika iż mu się nie podobało po czym ku uciesze publiczności wypowiada ?Tak?. Gdzieś zgubił się ten błysk, inteligentne wypowiedzi zastąpiły naprędce sklecone zdanka o ładnym brzmieniu. Gdzie podziała się ta ikra tego programu? Ratuje ją trochę Agnieszka Chylińska ale to nie zmienia faktu, że zastępca Wojewódzkiego zachowuję się jakby nie miał swojego zdania, jak gdyby reagował w większości przypadków tak jak podpowiadają mu rozochocone głosy publiczności bądź ocena jurorek które z nim oceniają uczestników tej edycji. Zdecydowanie nie jest to godny następca Wojewódzkiego a program bardzo dużo stracił kiedy tego zabrakło w jury.

    Tutaj chodzi mi o najbardziej kontrowersyjną postać w jury, czyli Adama ?Nergala? Darskiego. Jak dla mnie jest to odkrycie tego sezonu. No kurcze aż ciśnie się zdanie ?Nie taki diabeł straszny jak go malują?. Nergal nie tylko nie tylko nie odprawia czarnych mszy, ale również nie obraża uczestników. Jest za to niezwykle autentyczny i miły i co ważne rzeczowy w tym co mówi. Inna sprawa, że jest to również wielki podrywacz co może trochę irytować innego faceta jak go ogląda ale niestety najwyraźniej taka natura pana Darskiego. Jak jednak się okazuję, rzeczowy i miły styl wypowiedzi plus zupełnie nietrafione kontrowersje wokoło tej osoby nie starczą by przekonać polskiego widza. Program ?The Voice of Poland? nie radzi sobie najlepiej zdobywając średnio 2,3 miliona widzów co plasuje go na szarym końcu obecnych Show.
    http://www.youtube.com/watch?v=oskGD_Nu6g0&feature=related
    I ostatnia do kolekcji a mianowicie Kora. Tutaj mamy kobiecą wersje Wojewódzkiego. Kiedy trzeba to używa bardzo mocnego języka i poprzez swoje komentarze miesza uczestników z błotem, jednak również potrafi docenić i pochwalić. Jednak aż takiego szumu jak Kuba Wojewódzki nie spowodowała, dlaczego? No cóż nie wiem może to tylko moje przemyślenia ale Kora wydaje się być strasznie sztuczna, jakby wyreżyserowana. Może to jej styl bycia i tak naprawdę jest osobą bardzo autentyczną, mi jednak wydaje się, że przez cały czas w coś gra i coś ugrać próbuje.
    Kończąc chciałbym upewnić was, że nie reklamuje tutaj Wojewódzkiego. Chce również stwierdzić smutny fakt iż jak do tej pory jest on jurorem niezastąpionym, gwarantującym nie tylko trafne, zaczepne i śmieszne komentarze ale również widza przed telewizorem. Pytanie. Czemu polskie społeczeństwo tak kocha ludzi przejawiających zachowania antyspołeczne? A może to nie to jest głównym atutem Kuby może to jego autentyczność?
×
×
  • Utwórz nowe...