Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

Jak byłem mały to kochałem flaczki, póki nie wiedziałem co to naprawdę jest. Gdy się dowiedziałem, odechciało mi się na całe życie i nikt mnie do zjedzenia czegoś, w czym kiedyś była kupa, nie zmusi.
Rotfl. A szynkę jesz? Przecież to świńska (_!_). I więcej ma wspólnego z kupą niż flaczki. Flaki są robione z tzw. przedżołądków wołowych, czyli pierwszych krowich żołądków (żwacz i czepiec). Jeśli w jakimkolwiek żołądku jakiegokolwiek zwierzęcia produkowane są odchody, to racz mi podać jego nazwę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wspominając juz o tym, do czego wpycha się wysokiej jakości kiełbasy i parówki - oczyszczone jelita, czyli DOKŁADNIE te "przewody" którymi jadą odchody <joł!>

Ale co myśmy narobili, przez nas chłopak nie będzie jadł żadnego mięsa...

...a czy wiesz o tym, czym najczęściej nawozi się warzywa? Tak tak, kupą! :P

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp?

Chaos i zniszczenie. Ale kojący chaos, bo gdy posprzątam... to mi czegoś brakuje. Ale poważnie - jak mam potocznie zwany "bałagan", to bez problemy znajduję w pokoju wszystko - a jak tylko posprzątam, to nie mogę znaleźć nic... ;P

Wszystko wskazuje na to, że na początku wiosny zostanę szczęśliwym tatusiem :):):):):):):)

Kongratsy. No i oczywiście możemy liczyć na to, że wkręcisz malucha na FA? :>

Jak trzeba dlugo wytrzymac bedac przytomnym i nie ma mozliwosci sie kimnac to nic nie zastapi takiego napoju

Ja muszę z rozczarowaniem przyznać, że żaden tego typu napój nigdy na mnie nie zadziałał. Nie wyczułem najmniejszej różnicy - ba, po niektórych chciało mi się spać bardziej niż wcześniej.

Więc nie kupuję takich napojów - nie smakują mi, i nie działąja na mnie - więc to calkowicie bez sensu.

Swoją drogą kawy też w ogóle nie piję... nie potrzebuję żadnych wspomagaczy do długotrwałego trzymania się na nogach :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47:

Co do zimy. Fajnie, będzie można porzucać śniegiem w ładne dziewczyny - któż z nas tego nie lubi? ^^

-Śniegiem...? To taki jeszcze w Polsce występuje? Poza tym lepiej uważać, bo za dużo śniegu i w mniej zapobiegawczych przypadkach spora część urody może spłynąć^^

Ortheon:

Macie to samo co ja, że najbardziej jeść się chce na wieczór (tzn po 22)?

-Jeść to może nie, ale za to apetyt to rośnie. Zapewne to po części wynik powtarzania przez moją rodzicielkę kwestii "jedzenie na mniej niż 3 godziny przed snem jest okropnie niezdrowe!" przez 3/4 mojego życia. Kto by tam się tym przejmował, przecież koniec świata w 2012 jest :dry:

Ferrou:

Wszystko wskazuje na to, że na początku wiosny zostanę szczęśliwym tatusiem :):):):):):):)

-O rany kota :] Gratulacje, ale nie wiedzieć czemu jak czytam/słyszę takie teksty, to mnie podświadomie coś skręca "brrr, dzieci- najwcześniej po 30. a najlepiej nigdy!" :tongue:

Q.:

Mi się wydaje, że Ci ex-studencji ninja muszą gdzieś emigrować. Dlaczego? Biorąc pod uwagę ilość osób podążających taką ścieżką kariery w całym kraju, to co chwila by się na jakiegoś wpadało. A może do mistrzostwa opanowali sztukę kamuflażu i uchodzą za zwykłych bumelantów?

-Kolego. Kamuflaż to absolutna podstawa szkolenia każdego Ninja. Uczą tego jeszcze w czasie wykładów, jako zachętę do obrania nowej drogi życiowej. Do tej pory nie słychać było aby ktokolwiek, kto opanował sztukę kamuflażu, odmówił podążenia drogą Prawdy :sleep:

Zapalenie płuc i do lekarza po? No to miałeś chłopie spore szczęście, że Ci tak się udało. Miałem na studiach koleżankę, która mało co się nie wybrała na drugą stronę właśnie przez zapalenie płuc... Poza tym - skoro nie byłeś przed tym u lekarza, to skąd pewność, że to było zapalenie płuc? huh.gif

-Ano. Śmieszna sprawa, bo właściwie po przeleżanym tygodniu czułem się lepiej, ale starzy mnie zmusili żebym się udał do lekarza, bo kaszel nie ustępował. No i opowiadam co i jak doktorowej, że już się dobrze czuję. No to ona wzięła się za przesłuchiwanie moich organów wewnętrznych i tak jej nieco mina rzedła :laugh: No i w końcu poinformowała mnie "na 100% przeszedł pan zapalenie oskrzeli i najprawdopodobniej zapalenie płuc, ale prawdopodobnie już przeszło". W sumie chyba nie da się stwierdzić po fakcie czy zapalenie płuc było czy nie. Tak czy siak, dostałem antybiotyk na płucka w ramach zaleczenia i jakoś żyję. Choć po prysznicu czy intensywnym używaniu gardła bierze mnie kaszel gruźlika w zaawansowanej fazie rozwoju choroby :] Po prostu jestem niezniszczalny i tyle. <czytaj: więcej szczęścia niż rozumu>

Ortheon:

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp? Bo ja o ile w pokoju mam w miarę czysto to biurko....lepiej nie pytać ;]

-Standardowo. Jak posprzątam, to jest porządek, jak nie to nie ma. Nietrudno zgadnąć która opcja przeważa, czyż nie? :laugh: Inna sprawa, że w mojej przestronnej willi ciężko jest utrzymać porządek, albowiem wiele rzeczy zwyczajnie się nie mieści i muszą leżeć gdzieś luzem, a do piwnicy szkoda je wywalać.

Kathaj:

Dlatego najlepiej nauczyć się gotować i wtedy nie jest się zależnym od aktualnych upodobań kulinarnych reszty rodziny ;] niestety czasem jest to niemożliwe, bo gdybym miała możliwość robienia sobie obiadów, to robiłabym wyłącznie naleśniki/racuchy/placki ^^

-Ja wprawdzie sam sobie nie gotuję, ale moja dieta wygląda przez większość miesiąca tak: jeden dzień- naleśniki z malinami lub czekoladą (!!!!! :wub: ), drugi dzień- kebab. Reszta rodziny w liczbie sztuk: jednej wraca z pracy wieczorem, więc mam ten komfort samopasu :cool:

Może emigrują na tereny mniej zamieszkałe, gdzie mogą płoszyć jedynie ptaki na polach? Ale stawiałabym raczej, że nie chcą po prostu wyróżniać się z tłumu studentów (niektórzy pewno zostali ninja z przymusu i teraz próbują o ukryć.) i z zaskoczenia atakować niewinne, niczym nieskażone duszyczki.

-Ninja nie można zostać z przymusu. To świadomy wybór ścieżki prawdy. Jeśli ktoś próbował Ci to tłumaczyć inaczej- kłamał.

Krzyhu:

Po pokoju zwykle porozsypywane ciuchy, w stanie "już są noszone, ale jeszcze mogę się w nie ubrać". Na wieszaki mi się ich nie chce wieszać, a do szafy chować noszone ciuchy... trochę głupio.

-Heheh, skąd ja to znam. U mnie funkcję szafy pełnią nieużywane drzwi do pokoju :) Chociaż przyłapuję się coraz częściej na klasycznym "męskim" sposobie przechowywania garderoby- pyk na łóżko/krzesło i spać :]

Pandrodor:

Zasadniczo ex-studenci zeby uchodzic za bumelantow raczej nie potrzebuja specjalnie rozwinietej sztuki kamuflazu. ;)

-Jak śmiesz...?!

Lord N.:

Swoją drogą kawy też w ogóle nie piję... nie potrzebuję żadnych wspomagaczy do długotrwałego trzymania się na nogach :]

-Patrzcie państwo, bratnia dusza. Kawa mnie odpycha smakiem i nie poradzę tutaj nic. We wszelkie chemiczne wynalazki nie wierzę, imo najlepszy uzależniacz, bo działa wespół z siłą perswazji- nie wcale nie używka, nie wcale nie nałóg, tak znakomicie pomaga... :P

I tym optymistycznym akcentem idę spać, bo jutro czeka mnie sprzątanie chaty ;(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Ładne dziewczyny? happy.gif

Przecież one to uwielbiają. Przynajmniej mam taką nadzieję. ;]

-Śniegiem...? To taki jeszcze w Polsce występuje?

W wielkopolsce śniegu było co niemiara, z tego co pamiętam. Choć faktycznie tylko przez jakiś nędzny okres czasu. -.-

Poza tym lepiej uważać, bo za dużo śniegu i w mniej zapobiegawczych przypadkach spora część urody może spłynąć^^

Well, trza zatem wybierać takie dziewoje, które i bez makijażu motywują do różnych głupich zachowań. :P

Co do bałaganu. Kiedyś już się wypowiadałem na ten temat i z żalem muszę stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Wciąż burdel totalny... Na biurku, przy którym aktualnie siedzę widzę m.in brudny kubek (chyba pusty), skasowany bilet pkp, głęboki talerz z kilkudniowymi resztkami, jakieś papiery, pocztówki, łyżkę, pudełka po tic-tacach i, gwóźdź programu, stringi Iron Maiden. Drugie biurko zawiera takie rzeczy jak: pasek od spodni, rakietka do tenisa stołowego, łapka na muchy, cda, dzienniczek ucznia nawet widzę, grzebień, jakieś prawie zjedzone czekoladki i mnóstwo innych śmieci. Generalnie wygląda to jak stos czegoś niezdatnego do użytku. :(

Reszta pokoju wygląda podobnie, już nie chce mi się wymieniać. Po prostu jestem potwornym bałaganiarzem. Dlatego na studia wezmę ze sobą absolutne minimum, żeby współlokatorzy mieszkali w jako takich warunkach. ;] Generalnie taki chaos w rzeczach naprawdę mi odpowiada - sprzątam jedynie w przypadku odwiedzin. A jak te już się zakończą, to dziwnym sposobem po 2-3 dniach pokój znów trzeba pokonywać z mapą i kompasem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, a ja sobie właśnie uświadomiłem, że nigdy nie miałem okazji posmakować szpinaku.
A widzisz. Moje marudzenie i niechęć do szpinaku nie są jakąś tam fikcją czy wymysłem. Testowałam na sobie i nadal twierdzę, że to dosyć niesmaczne.

Ale nie ustalaj z góry, że nie będzie Ci smakować, spróbuj:D

Hm. Mojego biurka porządnym nazwać nie można... Więc tak: Lampka, dwa słowniki, aparat, 2 puste szklanki, dwulitrowa butelka wody mineralnej, siakieś kable, katalog, książka Pratchetta, stosik kartek, masa różnorakich płyt, telefon, mp4, zeszyty, odbitki, dwa pojemniki z długopisami, ołówkami, kredkami, temperówką, mazakami, wkładami do długopisu, ładowarką, kluczami, śmieciami etc. etc.

Pośrodku laptop, pod laptopem najczęściej jakaś książka, aktualnie mitologia Celtów :)

ńńdża!

No, no, to tylko pogratulować ;] sama chciałabym móc tak jadać *.* ale cóż, u mnie w domu brat (na studiach, siedzi ciągle w domu [ale to tylko przejściowe, hrhr]) i parents - w większości przypadków wszyscy jadamy razem, więc o kebabach i naleśnikach kilka razy w tygodniu można zapomnieć ._.

-Ninja nie można zostać z przymusu. To świadomy wybór ścieżki prawdy. Jeśli ktoś próbował Ci to tłumaczyć inaczej- kłamał.
Dobrze wiedzieć ;] czyli niemożliwym jest, by osoba nieposiadająca predyspozycji do bycia Ninja nagle nim zostanie?

Przynajmniej mam taką nadzieję. ;]
Jest takie przysłowie... ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie rozumiem, jak można się brzydzić zimnym Pepsi prosto z lodówki.

Tylko gdzie ja napisałem, że się brzydzę? Nie przepadam i tyle. Nie mówiąc już o tym, że picie szklanki Coli/Pepsi dziennie oznacza kilka kilogramów więcej w skali roku.

do tego nie znoszę jeszcze tatara, na szczęście do jedzenia go nikt mnie nie próbuje zmusić(w przeciwieństwie do flaczków, które musiałem jeść, bo nie było innego wyjścia).

Dobry tatar nie jest zły. Swego czasu pamiętam, że miałem sporą awersję do surowej papryki. Była to zupełnie irracjonalna awersja, bo nie połączona ze spróbowaniem. Po prostu papryka mi śmierdziała i tyle. A teraz mogę wsuwać w całości niemalże. Z rzeczy mniej typowych - surową kapustę mogę pożreć w całości... Ino zbyt duża ilość niezbyt dobrze na żółądek wpływa.

Co do czekolad, to trafiłam kiedyś na mleczną z miodem, pyłkiem i propolisem. Najlepsza...czekolada...ever.

Gdzie? Kiedy? Jaka firma?! Dane, dane, potrzebuję informacji! Wycisnę przemocą niczym sok z cytryny, ale muszę mieć tę czekoladę :pinch:

-Kolego. Kamuflaż to absolutna podstawa szkolenia każdego Ninja. Uczą tego jeszcze w czasie wykładów, jako zachętę do obrania nowej drogi życiowej. Do tej pory nie słychać było aby ktokolwiek, kto opanował sztukę kamuflażu, odmówił podążenia drogą Prawdy :sleep:

Droga Prawdy? Znaczy taka ulica? Siedziba WSNiNN (Wyższa Szkóła Ninja i Ninja Ninja)? Ale prawdę powiadasz - sztukę kamuflażu polscy uczniowe poznają już od samego początku swej edukacji, a prawdziwym opanowania tego skill jest matura :happy:

Po prostu jestem niezniszczalny i tyle. <czytaj: więcej szczęścia niż rozumu>

Innymi słowi idealnie nadajesz się, żeby zastąpić Bruce'a Willisa w kontynuacji Niezniszczalnego. Ale żeby mieć pewność, zaaranżuję jeszcze dla Ciebie jaką małą katastrofę kolejową lub metrzaną... Tym samym zapewnie sobie rolę głównego złego :ninja:

Generalnie taki chaos w rzeczach naprawdę mi odpowiada - sprzątam jedynie w przypadku odwiedzin. A jak te już się zakończą, to dziwnym sposobem po 2-3 dniach pokój znów trzeba pokonywać z mapą i kompasem.

Obecnie w pełni moim biurkiem jest moje biurko w pracy, które jest nieporządnie uporządkowane. To znaczy - mam na nim sporo różnych pierdółek, książki, własne herbaty i nieco papierzysk roboczych, ale wszystkie mają jakieś konkretne miejsce. Do tego mam kalendarz z Gazety Wyborczej, kubek Half-Life i sporo płyt z muzyką, która umila mi czas pracy. Wszystko jest na miejscu, ale nie wygląda zbyt pięknie. Całe szczęście kontakt z klientami/innymi oddziałami mamy wyłącznie telefoniczno-mailowy.

Jest takie przysłowie... ;]

Czyżby Kto rano wstaje, ten chodzi po bułki?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu pamiętam, że miałem sporą awersję do surowej papryki. Była to zupełnie irracjonalna awersja, bo nie połączona ze spróbowaniem. Po prostu papryka mi śmierdziała i tyle. A teraz mogę wsuwać w całości niemalże. Z rzeczy mniej typowych - surową kapustę mogę pożreć w całości... Ino zbyt duża ilość niezbyt dobrze na żółądek wpływa.

Swego czasu również miałem awersję do papryki, podyktowaną identycznymi pobudkami ;)

Jednak co do sporych awersji kulinarnych: przez parę ładnych latek nie mogłem zdzierżyć majonezu, sam jego zapach powodował u mnie "wrzucenie wstecznego biegu". Jednak nic w tym dziwnego, jak swego czasu zjadło się CAŁY słoik łyżeczką... Ale wszystko w porządku - ciągle ważę 85kg a mam 186cm wzrostu.

Poza tym nie pogardzę surową kalarepą: traktuję ją jak jabłko, surowym kalafiorem, mango czy pamelo

Obecnie w pełni moim biurkiem jest moje biurko w pracy, które jest nieporządnie uporządkowane. To znaczy - mam na nim sporo różnych pierdółek, książki, własne herbaty i nieco papierzysk roboczych, ale wszystkie mają jakieś konkretne miejsce. Do tego mam kalendarz z Gazety Wyborczej, kubek Half-Life i sporo płyt z muzyką, która umila mi czas pracy. Wszystko jest na miejscu, ale nie wygląda zbyt pięknie. Całe szczęście kontakt z klientami/innymi oddziałami mamy wyłącznie telefoniczno-mailowy.

Też mam kubek Half-Life :) Czarny z szarą lambdą - było dołączony do "składanki" jedynki HL wraz z dodatkami.

Moje biurko w pracy jest blatem pod istne pobojowisko. Bajzel-Total: papierzyska, pieczątki, karteczki samoprzylepne, długopisy, cienkopisy, dwa kubki, zszywacz do papieru, kalkulator, talerz ubabrany resztkami jedzenia, dwa telefony, ostatni CDA i nie wiem czemu ale też 7 łyżeczek - każda pobrudzona osadem od kawy...

Natomiast biurko w domu jest totalnym przeciwieństwem powyższego - wypicowane, błyszczące, pachnące bez zbędnych gratów. Jedynie jest myszka i monitor :)

Od razu widać, że moje słodkie "haus-gestapo" funkcjonuje bezbłędnie czyt. ma "dar przekonywania" :confused::wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie? Kiedy? Jaka firma?! Dane, dane, potrzebuję informacji! Wycisnę przemocą niczym sok z cytryny, ale muszę mieć tę czekoladę pinch.gif

Firma Stainer, czekolada mleczna z miodem, pyłkiem i propolisem do zakupu w delikatesach Alma ^^. W sklepach tych są inne czekolady tej firmy... O równie ciekawych smakach i połączeniach,ale ta jest najlepsza.

Uczucia kiedyś coś takiego wyląduje na języku nie opiszę, są tu nieletni....

Powiesz mi, jak ją dorwiesz, ok ^^?

Dobra, skoro wszyscy opisują co mają na biurkach...

U mnie jest to głośnik jeden i drugi, dysk bezprzewodowy, HoMM III z oboma dodatkami,kupka kartek z tłumaczeniami, "Fight Club" pana Palahniuka,"Czarne Oceany" Dukaja i stary plan lekcji. Ach, i mały, pluszowy kruk ^^.

To bardzo małe biurko.

I to nie jest do końca moje biurko. Na moim to dopiero jest Chaos...(Chaos....Chaos is good....)

A ja nie jem grzybów, większości rodzajów serów (zwłaszcza tych pleśniowych) i śmietany oraz różnych innych mlecznych.

I kanapek. Po prostu nie lubię, jak niektóre smaki się mieszają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie jem grzybów, większości rodzajów serów (zwłaszcza tych pleśniowych) i śmietany oraz różnych innych mlecznych.

I kanapek. Po prostu nie lubię, jak niektóre smaki się mieszają.

Grzyby bardzo lubię, np. w śmietanie i z cebulą albo jako grzybową. Sery pleśniowe też mi smakują chociaż kiedyś miałem do nich jakiś wstręt, ale na szczęście mi przeszło. Pierwszy raz słyszę żeby ktoś nie lubił kanapek :huh: . Ja lubię wymieszane smaki np. chleba, sera, szynki, pomidora, bazylii i masła. Bardziej to treściwe niż zjedzenie tych rzeczy osobno.

Poza tym nie pogardzę surową kalarepą: traktuję ją jak jabłko

Kalarepę mógłbym jeśc i jeśc. Szkoda, że tak szybko się kończy.

Z rzeczy mniej typowych - surową kapustę mogę pożreć w całości...

Ja pożeram głównie głąby, ale świeży liśc kapusty też niczego sobie. Kiszona również mi smakuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby Kto rano wstaje, ten chodzi po bułki?
Nnno, niezupełnie to miałam na myśli ;]

Swego czasu również miałem awersję do papryki, podyktowaną identycznymi pobudkami ;)
O nielubieniu papryki też często słyszałam. Takim pierwszym-lepszym przykładem z brzegu jest mój brat : ) jak tylko zobaczy paprykę w jakimś daniu, natychmiast ją wyciąga i odkłada, byle gdzieś daleko. Tylko nie wiadomo, czym to jest spowodowane, bo paprykę kiedyś jadł. Być może smak mu się zmienił. A przecież chleb z paseczkami chrupiącej papryki jest... Awww.

Kiszona również mi smakuje.
To pamiętam czasy, kiedy musiałam chodzić do pobliskiego sklepu (który oczywiście jest już zlikwidowany...) po kiszoną kapustę. Zawsze kupowałam więcej, niż mi polecono, żeby w drodze powrotnej móc sobie zjeść co nieco ;]

Któż nie lubi surowej kalarepy czy kapusty? ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast, wtrącając się bezczelnie do dysputy, mam niezrozumiałą awersję do pomidorów. Kiedy już zostanę zmuszony do zjedzenia jednego nie ubolewam nad smakiem, przeciwnie nawet. Jednak zanim się komukolwiek uda mnie do tego nakłonić toczy się straszna batalia. Pomidory koktajlowe, z drugiej strony, wcinam bez opamiętania - jak tylko widzę jednego od razu się na niego rzucam z obnażonymi kłami. Taki ze mnie dziwny człek.

Bardzo lubię natomiast pesto, z orzeszków piniowych, bazylii i oliwy z oliwek. Znakomite do makaronów i kanapek. W ogóle włoska kuchnia należy do moich ulubionych. Zresztą znajdźcie mi takiego co nie lubi pizzy. Ze spaghetti może być gorzej, ale też wielu ludzi smakuje.

Na drugim miejscu na mojej osobistej liście Must Eat znajduje się sushi. Szczycę się nawet tym, że umiem jeść pałeczkami, co jest zdolnością rzadką ;)

Co do papryki -> uwielbiam. W szczególności te z rodzaju paligęby. To niepowtarzalne uczucie miliarda szpilek w twojej jamie ustnej. Fajnie też się ogląda ludzi wcinających takie przysmaki - czerwona skóra, oczy w słup.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby Kto rano wstaje, ten chodzi po bułki?
Nnno, niezupełnie to miałam na myśli ;]

U mnie w domu to wygląda inaczej - kto rano idzie spać, ten chodzi po bułki :tongue:. Zawsze po przepracowanej nocce idę z psem (który jest co najmniej zdziwiony, że ktoś go zrywa o tak wczesnej godzinie) i kupuję "Wyborczą" i pieczywo. Najgorzej jest z kupnem gazety, bo jak kończę pracę o szóstej, to potem jeszcze rozmowa z wydawcą i tak mniej więcej parę minut po 6 jestem wolny, a kiosków tak wcześnie nie otwierają. Otwarty jest tylko Żubr, ale tam sprzedawczynie już się pukają w czoło i pytają, czy nie mam nic lepszego do roboty o 6 rano, niż kupowanie gazety, bo one jeszcze jej nie rozpakowały :tongue:. Ale mam już upatrzony kiosk, który otwierają paręnaście minut po szóstej i niczym menel czekający na otwarcie monopolowego, kręcę się z psem obok sklepu, aż mi otworzą.

Z innych ciekawostek - też mam kubel Half-Life :smile:. Niestety, niedługo po zakupie pękł i teraz używam go jako skarbonki. Teraz stoi raczej nieużywany, bo świat poszedł do przodu i teraz mam po prostu konto na mBanku :tongue:.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Soutys wspomniał o pizzy...mniam. Muszę się Wam pochwalić, że umiem ją samemu zrobić łącznie z ciastem. Najbardziej lubię z pieczarkami,szynką i kurczakiem. Ale jeśli chodzi o ulubione danie to i tak jestem typowym Anglikiem. Frytki i rybka coś pysznego. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OOOOOooooooooooooooooooooooooooo tttttttttttaaaaaaaaaaaaaaakkkkkkkkk sushi-najlepsze co może być:) jedzenie pałeczkami nie jest aż takie trudne, chociaż na początku "świeżym smakoszom leci":) a kiedyś widziałem jak pewna 4-osobowa rodzinka bestialsko "ładuje palcami tudzież rękoma/ręcami w ich przypadku" idealnie przy "barku z łódkami" a gość który przyrządzał to przed nimi wyglądał jakby nawiedziła go zgraja eskimosów:) mówie wam straszny widok jak ktoś ładuje łapą jedną najmniejszą porcję 4 razy i jeszcze mu się "rozpada w locie":) co kraj to obyczaj(to żadna aluzja czy coś:))

Emmm...Kto był twoim nauczycielem od polskiego? Powinien zostać zwolniony.

Ja tam nigdy nie lubiłem surowego mięsa. Raz w restauracji z rodzinką nieświadomie zamówiłem tatara, ale dzielna i uprzejma pani kelnerka spytała się rodziców: "Państwa syn lubi surowe mięso?"

Dobrze, że nie widzieliście mojej twarzy :)

W ogóle frytki to był pomysł mojego wujka: kiedy miałem lat...hmm...może z 4, to ów przedstawiciel naszej rodziny zazwyczaj mówił, ze zrobimy frytki jak ja i moi bracia(niewiele starsi) posprzątamy cały dom. I kiedy on grał sobie w Prehistoryka bodajże, my sprzątaliśmy, odkurzaliśmy, myliśmy podłogę, itp. Potem mieliśmy straszną satysfakcję.

Ja nie lubię kapusty - czerwonej. Tak samo nie trawię buraczków. Chociaż zupę lubię, a barszcz czerwony uwielbiam :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Emmm...Kto był twoim nauczycielem od polskiego? Powinien zostać zwolniony

Mógłbym się Ciebie zapytać o to samo... :icon_wink:

W ogóle frytki to był pomysł mojego wujka: kiedy miałem lat...hmm...może z 4, to ów przedstawiciel naszej rodziny zazwyczaj mówił, ze zrobimy frytki jak ja i moi bracia(niewiele starsi) posprzątamy cały dom. I kiedy on grał sobie w Prehistoryka bodajże, my sprzątaliśmy, odkurzaliśmy, myliśmy podłogę, itp. Potem mieliśmy straszną satysfakcję.

Cholerka....nie wiedziałem, że Twój wujek wymyślił frytki ;) No pięknie, pięknie - frytki za mycie podłogi i odkurzanie. No tak...za autorski pomysł trzeba jakoś zapłacić :oczko:

Ja nie lubię kapusty - czerwonej. Tak samo nie trawię buraczków. Chociaż zupę lubię, a barszcz czerwony uwielbiam :)

Buraczki są bardzo dobre i zdrowe, jedyną ich wadą jest upierdliwe "trzymanie" koloru na tkaninach... Wiem coś o tym. Natomiast tatara nigdy nie jadłem, muszę w końcu spróbować przyrządzić to papu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz coś do mojej pisowni? Popełniam nagminnie błędy ortograficzne i nie wiem co to przecinek? Uważaj komu co mówisz. :smile:

Mój wujek nie wymyślił frytek. Wymyślił je jakiś geniusz, który nagle odkrył jak sprzedać jednego ziemniaka w cenie kilograma. Mój wujek zastosował proste prawo: Każde dziecko frytki lubi. I wykorzystał je do swoich celów. :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu również miałem awersję do papryki, podyktowaną identycznymi pobudkami ;)

Jednak co do sporych awersji kulinarnych: przez parę ładnych latek nie mogłem zdzierżyć majonezu, sam jego zapach powodował u mnie "wrzucenie wstecznego biegu".

Klon, normalnie klon! Sam ostatnio pisałem o majonezie. Ja coprawda nie miałem takich traumatycznych przeżyć ze słoikiem w roli głównej, ale raz mało coś nie wytworzyłem ptaka o pięknym ogonie na jakiejś rodzinnej imprezie, gdy ktoś mi dał jajko z obfitą dawką majonezu. Obeszło się bez atrakcji, ale przez długi czas nie próbowałem tego specjału.

Też mam kubek Half-Life :) Czarny z szarą lambdą

Ja mam szary z szarą lambdą, ale pomarańczowym napisem. A skąd? A od CD-Action. Byłem swego czasu (rok chyba to był 1999 lub 2000) na urodzinach naszego kochanego czasopisma we Wrocławiu. Sama wyprawa była ciekawa, bo musiałem przez telelefon udawać swojego rodzica, żeby kolegę jego rodzice puścili. Potem trzeba było ściemniać przed jego bratem :happy: Ale wyjazd był udany - rozdawano wtedy bardzo dużo fantów. Zgarnąłem czapkę CDA, kubek HL i podkładkę CDA, na której uzbierałem autografy sporej części redakcji (był m.in. Mr. Jedi :tongue:). Do tego pod koniec rozdawanych było sporo archiwalnych numerów CDA oraz Cool Games. Się działo.

Od razu widać, że moje słodkie "haus-gestapo" funkcjonuje bezbłędnie czyt. ma "dar przekonywania" :confused::wink:

Ciiiii, w sekrecie powiem, że u mnie jest równie sprawna ta organizacja :dry:

Powiesz mi, jak ją dorwiesz, ok ^^?

Powiem. Podzielę się rozkoszą... Lokalizacja zapisana, zapamiętana i wyryta w pamięci. Almę mam w miarę blisko, więc będę musiał udać się na łowy.

Ach, i mały, pluszowy kruk ^^.

Hmmm... Pluszowy kruk to dla mnie oksymoron.

Nnno, niezupełnie to miałam na myśli ;]

No to na pewno musiało chodzić o Kto pod kim dołki kopie, ten jest grabarzem!

To niepowtarzalne uczucie miliarda szpilek w twojej jamie ustnej.

Oficjalnie witam w forum klubie masochistów. W tym tygodniu oferujemy promocje na witki do samobiczowania oraz ekskluzywne wydanie filmu 'Ichi the Killer'. Poszukujemy też kontaktu z klubem sadystów w celu podjęcia współpracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a kiedyś widziałem jak pewna 4-osobowa rodzinka bestialsko "ładuje palcami tudzież rękoma/ręcami w ich przypadku"

Tak gwoli informacji - sushi je się rękami właśnie, nie żadnymi pałeczkami. Z tym, że 'na raz', nie po gryzie ;] That's the way they do it

Chopstickami za to wcina się wszystko inne z japońszczyzny, chińszczyzny etc, z zupami włącznie... I nie jest to sztuka wielka, wystarczy trochę ćwiczyć, a nie jeść nimi raz na ruski rok :)

No i jedzenie musi być rzeczywiście podane porządnie - bo ryżu rozmieszanego z sosem już nie zjesz pałeczkami w sposób komfortowy :)

Moje biurko... Hah, utrzymuje ostatnio stan raczej przyzwoity - bo z niego prawie nie korzystam ;p Leży na nim parę rzeczy, które muszę pochować na półki (książki, głównie, i trochę rzeczy pozostałych po robieniu makiety projektu) plus to co zawsze tam jest, czyli piórniki, skalówka i rapidografy. I pudło z kurzącymi się 'all sort of things'

Zagracony mam obecnie raczej parapet koło łóżka, gdzie walają się stosy płyt, laptop, ładowarki, trzy pary słuchawek, parę czasopism, portfel, futerał na okulary, iPod, Thud! i sporo papierów różnych typu programy festiwali etc. No dobra, spojrzałem teraz krytycznym okiem i - nawet się nie 'walają', a są w miarę uporządkowane... Zadziwiający porządek jak na mnie :D Ale spokojnie, od środy zaczynamy bałaganić ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na drugim miejscu na mojej osobistej liście Must Eat znajduje się sushi. Szczycę się nawet tym, że umiem jeść pałeczkami, co jest zdolnością rzadką ;)
Sushi! Zawsze chciałam tego spróbować, ale póki co nie umiem się zebrać w sobie i pójść do odpowiedniej restauracji (ponoć taka u mnie istnieje. W dodatku znajoma mnie tam zaprasza : )). Ciekawa jestem, jak też to może smakować ;]

Zresztą znajdźcie mi takiego co nie lubi pizzy.
Pizza z ananasem. Najlepsza pizza ever.

No to na pewno musiało chodzić o Kto pod kim dołki kopie, ten jest grabarzem!
No niestety, muszę Cię rozczarować - to też nie to ;)

A pałeczki posiadam, chociaż nie czuję potrzeby posługiwania się nimi ^^. chociaż zrozumiem jedzenie makaronu pałeczkami - to się jeszcze jakoś da zjeść ;P Pamiętam, że kiedyś wpadłam ze znajomą do kolegi na obiad - miał ryż z kurczakiem. Znalazłam w jego kuchni pałeczki, ale stwierdziłam, że jednak wolę użyć widelca. Oczywiście koleżanka wybrała "drewniane patyczki". Na szczęście po kilku nieudanych próbach złapania ryżu, stwierdziła, że jednak przeniesie się na łyżkę : ) (inaczej pewnie siedziałaby nad swoją porcją do rana)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja muszę się pochwalić - przed chwilą ogarnąłem pokój z komputerem i na biurku tymże mam teraz czyściutko, coby mój PDC, którego będę miał dziś wieczorem nie pęknął na pół po wyjęciu z pudełka na widok tegoż bałaganu.

Teraz jest tam tylko monitor, stojak na płyty, ładowarka biurkowa do Siemensa SL45i(dwie identyczne są w szufladzie, bo też się gdzieś tam walały), klawiatura no i Myszka z podkładką. Na stojaku piętrzy się stosik telefonów(Toshiba G500, Siemens M55, Nokia 6230i, SE K310 i Siemens SL45i), ponadto dwa miniaturowe samochodziki, karta z Play'a, a na biurku jeszcze lampka i głośniki.

Sushi...Fe! Surrowe mięso :confused:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kathai (i k0nrad) -> Nic mnie bardziej nie wkurza niż źle podany ryż w chińskiej knajpie. Jak się takie rozpada to cholera człowieka bierze. No przecież nie będę po jednym ziarenku jadł...

Co do sushi to nie wiedziałem, że rękami się je. Cóż, każdy dzień niesie nowe odkrycia.

Qbuś -> Od razu masochistów. Wrzuciłbyś też do tego wora połowę populacji Południowej Ameryki, a? A przecie tam mają tak ostre jedzenie, że człowieka skręca. Ponadto, jak to pisał imć Cejrowski, 'pali dwa razy' :icon_twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do sushi to nie wiedziałem, że rękami się je. Cóż, każdy dzień niesie nowe odkrycia.

Troszkę doczytałem i wychodzi na to, że nigiri powinno się jeść wyłącznie palcami, (bo inaczej się rozpada), odpowiednio maczać w sosie i wkładać do ust (jedno i drugie - rybą w dół).

Maki można jeść pałeczkami lub rękoma, ale sashimi (które jest czymś zupełnie innym niż sushi w sumie) już wyłącznie pałeczkami. :)

...Ale to już zupełnie kuchenny OT jest ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja podzielę się z wami moimi obawami: za 3 dni przeprowadzam się do wynajętego mieszkania we Wrocławiu (studia, wiadomo). Ogólnie fajna perspektywa, odmiana od zwykłej szkoły, pewnie jakaś praca się znajdzie itepe. No ale jest podstawowy problem: totalnie nie znam miasta. Niestety nie miałem okazji by się z nim choć trochę zapoznać i jadę trochę "na żywioł". Pewnie przez pierwsze kilka dni będę się starał zapamiętać rozkład jazdy tranwajów i nauczyć się na pamięć jak dojechać do uczelni. Heh boję się pewnie tego, że wyjdę po chleb i zaginę w pomrokach ulic Wielkiego miasta nie mogąc dotrzeć z powrotem :) Tak poza tym to bardzo się cieszę z tej wyprowadzki, pewnie okres studyjny będę w przyszłości miło wspominał. Ten post napisałem tak sobie, mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E, Wrocław jest spoko, i wielkość ma w sam raz imho.

Powinieneś dość szybko się odnaleźć :) Co do dojazdów na uczelnię - wrocławska komunikacja miejska ma to do siebie, że lubi dość z zaskoczenia zmieniać trasy tramwajów (z powodu prac drogowych itp) - więc lepiej mieć ciut szerszą orientację w sieci miejskiej, niż tylko 'wsiadam w dwójkę i wyskakuję na 5 przystanku' :)

Właśnie, to jest dobry temat - jak często korzystacie z komunikacji miejskiej? Lubicie ten środek lokomocji? Co lepsze - tramwaje, autobusy, czy może trolejbusy? Czy wolicie wozić się własnymi czterema lub dwoma kółkami? A może klasycznie i niespieszne per pedes?

Ja lubię jeździć po Wrocławiu tramwajami. W większości wypadków poruszają się po ulicach z przyzwoitą prędkością, nie ma wielu miejsc, gdzie mogą ugrzęznąć w korkach - duża część torowisk jest wydzielona z jezdni. Z autobusów korzystam wtedy, gdy muszę - bo tramwaj nie dojeżdża w okolice, w które zmierzam, lub gdy akurat jest odpowiedni pod nosem, a na tramwaj musiałbym sporo czekać - w tym wypadku w grę wchodzą głównie autobusy pospieszne (linie oznaczone literkami), bo w godzinach szczytu jednak opłaca się poczekać na tramwaj nawet te 5-10 min.

Acz gdy mi się nie spieszy, a pogoda jest fajna i dystans względnie niewielki, wolę się przejść :) W sumie najwygodniej byłoby mi jeździć rowerem (mimo, że liczba ścieżek rowerowych generalnie woła o pomstę do nieba) - gdybym mieszkał w samym Wrocławiu. Ale że dojeżdżam - ani codzienne wożenie go pociągiem, ani trzymanie przypiętego na dworcu nie jest zbyt dobrym wyjściem. A jeżdżenie samochodem - odpada zupełnie, ze względów ekonomicznych, ale i praktycznych - gnicie w popołudniowych korkach to wybitnie niefajna sprawa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...