Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

A co w tym dobrego że studia się zaczynają? :/

Wszystko! Wreszcie po trzech miesiacach wroce do swoich. :D Takich wspanialych ludzi jak na Politechnice Gdanskiej nie poznalem nigdy wczesniej. Studia to najlepszy okres w zyciu czlowieka, a pierwszy ich rok to najpiekniejsze trzy lata zycia. :laugh: Czasem bywa ciezko, ale nic nie jest w stanie przycmic wspanialego klimatu zycia studenckiego. :happy:

Nienawidzę zimy!

Zima jest fajna z kilku powodow. Nie ma much/komarow/innych_natretnych_latajacych_paskud, czlowiek sie nie poci i najwazniejszy powod: nie ma melepet drogowych (zwanych tez niedzielnymi kierowcami), bo boja sie prowadzic samochod przy slabej przyczepnosci. bd.gif No i benzyna zima zwykle jest sporo tansza (chociaz auto wiecej pali, wiec wychodzi w sumie na zero). Wady zimy sa tylko dwie: szybko sie robi ciemno i trzeba placic za szatnie w klubach. :down:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studia to najlepszy okres w zyciu czlowieka, a pierwszy ich rok to najpiekniejsze trzy lata zycia.

Mam nadzieję, bo na chwilę obecną ciężko mi sobie wyobrazić coś lepszego od dni, spędzonych w liceum. Na szczęście sporo znajomych z byłej klasy i nie tylko udało się do tego samego miasta, a ponad to mieszkam z dwoma starymi kumplami, więc nawet jakby okazało się, że ludzie na roku niefajni, to i tak zabawa będzie trwała dalej. ;] Ale jestem dobrej myśli, wszak na europeistykę nie idzie byle kto. :P Jedyne co mnie przeraża, to sam fakt, że zostałem studentem - z roku na rok czas płynie zdecydowanie coraz szybciej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co w tym dobrego że studia się zaczynają? :/

Wszystko! Wreszcie po trzech miesiacach wroce do swoich. :D Takich wspanialych ludzi jak na Politechnice Gdanskiej nie poznalem nigdy wczesniej. Studia to najlepszy okres w zyciu czlowieka, a pierwszy ich rok to najpiekniejsze trzy lata zycia. :laugh: Czasem bywa ciezko, ale nic nie jest w stanie przycmic wspanialego klimatu zycia studenckiego. :happy:

U mnie również PG (Informatyka na ETI), ale odczucia już zupełnie inne. Dla mnie studia to przede wszystkim obowiązek, który traktuję bardzo serio. Chodzę na wykłady, zaliczam laborki, solidnie przygotowuję się do egzaminów - wszystko podporządkowane perspektywie przyszłego życiowego sukcesu. To jest dla mnie "życie studenckie". Cała reszta - czyli imprezy, spotykanie ludzi, ogólnie spędzanie czasu wolnego - nie musi mieć ze studiowaniem nic wspólnego. Także dla mnie wakacje są znacznie przyjemniejsze niż rok studencki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ty się perwersyjny na starość robisz :P

Oj tam, oj tam. :P Po prostu staram się doceniać to co dobre. ;)

A, teraz, żeby poruszyć jeden z FoSowych tematów - rzek[haha ;] ], powiem: ale dobrze, że już w następnym tygodniu zaczyna się astronomiczna jesień. Wreszcie nadciąga zima :whistling:

A phi! Zima jest zła, zimna i ciemna! Nie znoszę i nawet jakieś epickie sagi o pieśniach, lodach i ogniu tego nie zmienią!

Mam nadzieję, bo na chwilę obecną ciężko mi sobie wyobrazić coś lepszego od dni, spędzonych w liceum.

Dokładnie. Dni w liceum były świetne i aż mnie z żalu ściska, że nie mogę sobie pochodzić do szkoły z tymi samymi ludźmi i tą samą kadrą nauczycielską. Inna sprawa, że mi zawsze wmawiali, że to liceum właśnie jest najfajniejszym okresem, a studia nawet nie mają do tego porównania.

A tak... W październiku studia, czyli kończą mi się wakacje. Hm... Co, jak co - ale porobiłbym czyste 'nic' przez drugie tyle czasu. Jakoś mnie nie ciągnie do wstawania rano. Człowiek już od tylu miesięcy wstaje sobie o 11-12 a tu nagle kolejny raz trzeba się przestawiać. To jest niezdrowe!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Człowiek już od tylu miesięcy wstaje sobie o 11-12 a tu nagle kolejny raz trzeba się przestawiać. To jest niezdrowe!

So God damn true! Tyle, że w moim przypadku wstawanie odbywało się w okolicach 15, nie 11. Sam nie wiem jak mam odwrócić cykl dnia i nocy... Chyba będę miał problem.

Cała reszta - czyli imprezy, spotykanie ludzi, ogólnie spędzanie czasu wolnego - nie musi mieć ze studiowaniem nic wspólnego. Także dla mnie wakacje są znacznie przyjemniejsze niż rok studencki.

Och, przyznasz jednak Waćpan, iż kwestie te mają zasadniczo wspólną genezę, czyż nie? ;] Poza tym co to za studia bez życia studenckiego w tym "barowo-wyskokowym" wydaniu? ;P

Nienawidzę zimy!

Burn in hell, you heretic! No i co że zimno? Bez zimna śniegu nie ma, co za tym idzie nie ma sanek, snowboardu, nart, łamania nóg, tarzania się w białym puchu z nieograniczoną niczym innym, niż tylko naszą fantazją ilością przedstawicielek płci przeciwnej! Więc bądź Pan łaskaw nie bluźnić. Bo zawołam Inkwizycję! I to jak nie będziesz się spodziewał ;]

Ja zaś tymczasem muszę powoli zacząć się pakować, bo we wtorek jadę walczyć z UJotem, żeby na moment oddali mi dokumenty - muszę je skserować. No na buka, co to za debilny pomysł, że się okazuje, że muszę składać w dwóch egzemplarzach? Okazuje się, że jak chcę i akademik i socjala, to niestety muszę przytargać dwie kopie. Wszystko pięknie ładnie, ale na przykład moja siostra chodzi sobie do gimnazjum do Poznania, a ja umowy dotyczącej bezpłatnych przewozów z PKP nie mam. Dobrze, że chociaż pani w sekretariacie miła jest...

Oczywiście, żeby nie było łatwo zapisałem się na wycieczkę integracyjną w góry, wyjazd w środę, więc khem, jak mi się nie uda pozałatwiać z papierami, to podpalę ten cały UJ w cholerę, nie będą mi psuć wycieczki, o nie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała reszta - czyli imprezy, spotykanie ludzi, ogólnie spędzanie czasu wolnego - nie musi mieć ze studiowaniem nic wspólnego. Także dla mnie wakacje są znacznie przyjemniejsze niż rok studencki.

Och, przyznasz jednak Waćpan, iż kwestie te mają zasadniczo wspólną genezę, czyż nie? ;] Poza tym co to za studia bez życia studenckiego w tym "barowo-wyskokowym" wydaniu? ;P

Nie muszą mieć. A ja rozpoczynam już trzeci rok studiowania w niezbyt-barowo-wyskokowym wydaniu i jestem zadowolony. Mam inne priorytety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tarzania się w białym puchu z nieograniczoną niczym innym, niż tylko naszą fantazją ilością przedstawicielek płci przeciwnej!

Białym? No nie powiedziałabym... Ledwo ten śnieg spadnie, a zaraz robi się czarny. Albo na drugi dzień się ociepla i z białego puchu powstaje szare coś. Ale przyznać trza, że czasem jest zabawnie ;]

No, no, no. Co znowu za przedstawicielki płci przeciwnej? Ty lepiej uważaj, żeby Ciebie nie dopadła jakaś banda niewiast z piekła rodem 8)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze śniegiem faktycznie są problemy, choć bywają sytuacje, gdy zalega on tygodniami. Więc nie ma co dramatyzować, tylko iść na sanki, ot co!

Co do dopadania mnie przez jakieś bandy dziewczyn z piekła rodem - nie mam nic przeciwko ;]

@Mimizu - a kto tu mówi o priorytetach? Mi chodzi o samą obecność elementu zabawowego na studiach. Priorytetem może sobie być nauka (powtarzam - może, bo z pewnością są ludzie, którzy idą na studia wyłącznie po to, żeby pochlać), ale i na zabawę czas powinien być. I to niekoniecznie tylko w wakacje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadchodzi zima jak to by jeden z bohaterów SoI&F powiedział ^^

Sam nie wiem, czy się z tego cieszyć czy nie. Z jednej strony - skończą się wreszcie te upały (a może już się skończyły? Chociaż dziś dość gorąco było...), które potrafią dobić człowieka jak niewiele innych rzeczy.

Mój błąd - zbyt dawno nie czytałam Martina... chociaż to chyba było hasło całego rodu, a nie tylko jednej postaci? :P A co do zalet końca lata:

- koniec wszędobylskich komarów, much i pająków :D I ptaki nie ćwierkają o 4-5 nad ranem, przeszkadzając zasnąć xD

- koniec upałów, śmierdzących współpasażerów w komunikacji publicznej

- o wiele mniej drastyczne skoki ciśnienia, spokój od mini-powodzi, huraganów itd

- prędzej robi się ciemniej i spokojniej

- wysyp jesiennych warzyw ^^

chcesz, nie chcesz, do szkoły zaiwaniać musisz.
Hm, dziwne - do tej pory zawsze, kiedy słyszałam 'zaiwaniać' to miało znaczenie raczej 'kraść' niż 'iść' :D

A zimy nie lubię. Jak sobie przypomnę te ciemne poranki, kiedy to trzeba zrywać się z ciepłego łóżka... Brr. No i człek musi łazić w jakichś grubych kurtkach, futrzanych czapkach i szalikach.
Niby wstawanie jest ciężkie - ale przynajmniej człowiek jest wyspany, a nie dusi się i gotuje przez całą noc, zamiast spokojnie spać, a tuż po obudzeniu się - pozostają zimne napoje, chłodna kąpiel, wentylator, i można próbować odsypiać ;] Wracanie w lecie do domu kończy się tak samo...

Natomiast w zimie - wystarczy sobie zrobić kubek ciepłego kakao i już jest się szczęśliwym :D

Zresztą jesień to dobry czas - studia się zaczynają, czasu mniej, to i trudniej go marnować, znów spotkam kumpli z roku ( mieszkają czasami na drugim końcu Pomorza ) i zarwiemy kilka dni przy PS2... A potem koniec semestru, sesja, nerwowe obgryzanie paznokci i nieprzespane noce. To są studia!
Pierwszy raz od kilku lat nie mogę się doczekać rozpoczęcia roku ^^ W liceum każdy dzień był coraz gorszy, a teraz jestem bardzo optymistycznie nastawiona - nie po to przecież tyle się uczyłam, żeby wybierać studia, których miałabym nie lubić :) Poza tym, mówiąc szczerze - po 4 miesiącach kończą mi się seriale i filmy do obejrzenia i gry do zagrania. Jasne, że mam przed sobą jeszcze kilka stosów książek do przeczytania, ale jednak po 4 miesiącach odpoczynku[po roku kucia non-stop] czuję już, że mi czegoś brakuje ^^

Burn in hell, you heretic! No i co że zimno? Bez zimna śniegu nie ma, co za tym idzie nie ma sanek, snowboardu, nart, łamania nóg, tarzania się w białym puchu z nieograniczoną niczym innym, niż tylko naszą fantazją ilością przedstawicielek płci przeciwnej! Więc bądź Pan łaskaw nie bluźnić. Bo zawołam Inkwizycję! I to jak nie będziesz się spodziewał ;]
Ktoś wzywał? Jeśli chodzi o obronę zimy, mogę się pojawić nawet zawołana[w przeciwieństwie do Pani xD] i spodziewanie! :D

U mnie również PG (Informatyka na ETI), ale odczucia już zupełnie inne. Dla mnie studia to przede wszystkim obowiązek, który traktuję bardzo serio. Chodzę na wykłady, zaliczam laborki, solidnie przygotowuję się do egzaminów - wszystko podporządkowane perspektywie przyszłego życiowego sukcesu. To jest dla mnie "życie studenckie". Cała reszta - czyli imprezy, spotykanie ludzi, ogólnie spędzanie czasu wolnego - nie musi mieć ze studiowaniem nic wspólnego. Także dla mnie wakacje są znacznie przyjemniejsze niż rok studencki.
Również planuję bardzo poważnie podejść do studiów - jak już pisałam - wybrałam takie, które mnie fascynują, więc z przykładaniem się nie będzie problemu. Tym bardziej, że planuję małe polowanie na stypendia :D Z drugiej strony, chociaż jestem abstynentką, nie byłam w życiu na dyskotece i nie planuję tego zmieniać i ogólnie nie jestem imprezowym typem, mam nadzieję poznać na uczelni ludzi, z którymi naprawdę będę mogła się się zaprzyjaźnić i dogadać ^^ Dodatkowo - aż do samej końcówki 2 klasy liceum, nigdy nie uciekałam ze szkoły(później się to zmieniło, kiedy mój chłopak nagle dostawał trochę wolnego czasu przed pracą albo w klasie maturalnej, kiedy rezygnowałam czasami z zajęć nieprzydatnych, jak np. francuskiego, skoro zdawałam rozszerzony angielski), więc z chodzeniem na zajęcia nie będę miała problemu, tym bardziej, że mój chłopak będzie miał naraz studia i pracę(i to jedno województwo dalej T_T). Więc skoro będę się z nim widzieć tylko raz w tygodniu, czas, kiedy nie będziemy razem, będę wykorzystywać najlepiej, jak umiem - na naukę ^^ <i forum, oczywiście :D >
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech. Mi się ulubiona pora roku ciągle zmienia. Ogólnie preferuję wiosnę/jesień, kiedy to zdarzają się fajne, słoneczne dni, a jednocześnie nocą jest przyjemny chłodek, który pozwala spoczywać w spokoju :) Zimy nie lubię, bo cierpię na rękawiczkokalesonoczapkofobię i jest mi po prostu zimno jak diabli. Lata natomiast nie lubię, bo smażenie się na wolnym ogniu nie jest moim ulubionym zajęciem. Choć minione lato było całkiem-całkiem niezbyt gorące, poza tym rzadko wychodziłem ;P

A co do modelu studiów. Poszedłem trzecią drogą. Nie lubię imprez, nie lubię spotkań z > 5 osobami, nie lubię się uczyć. Tak więc sumiennie uczęszczałem na zajęcia, uważnie słuchałem wykładów, a potem uczyłem się na ostatnią chwilę do egzaminów. Żyję, więc jest ok :) A w międzyczasie, a raczej przez większość czasu toczyłem moje nie-życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony, chociaż jestem abstynentką, nie byłam w życiu na dyskotece i nie planuję tego zmieniać i ogólnie nie jestem imprezowym typem, mam nadzieję poznać na uczelni ludzi, z którymi naprawdę będę mogła się się zaprzyjaźnić i dogadać ^^

To podobnie jak ja. Może za wyjątkiem abstynencji - ale choć nie jestem wrogiem alkoholu, to jednak kult wokół niego jest dla mnie niezrozumiały. Za bardzo kocham swoją wspaniałą osobowość i niesłychany intelekt, aby je świadomie tłumić. Dla mnie najlepsza impreza to ja + ona + cola + słodycze + film na DVD + Super Smash Bros. na Wii. :) Co naturalnie nie oznacza, że nie mam czasami ochoty wyjść, spotkać się ze znajomymi.

Jestem deklarowanym fanem lata. Żadna tam zima, żadna wiosna - lato! Wolę nieziemskie upały, niż nieziemskie mrozy. Słońce, plaża, rower, półnagie ciała, lody i zimne napoje - to są moje klimaty. Żałuję, że w tym roku nie miałem wiele okazji, by z tego korzystać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, dziwne - do tej pory zawsze, kiedy słyszałam 'zaiwaniać' to miało znaczenie raczej 'kraść' niż 'iść' :D

NO WAI! Hmm, no cóż, ja z kolei nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tego używał w innym znaczeniu, niż "iść". Skąd Waćpanna pochodzisz, że tak dziwnie tam mówicie? ;]

- koniec upałów, śmierdzących współpasażerów w komunikacji publicznej

So true! Przejażdżka napakowanym do granic niemożliwości autobusem w towarzystwie babci w nieodłącznych futrach śmierdzących buk wie czym, panów z pokaźnym brzuchem w bezrękawnikach (ci oczywiście muszą się łapać chwytaków u góry, żeby tylko móc świecić na cały autobus spoconą pachą), gawiedzi w stanie wskazującym i innych tego typu atrakcji sprawia, że coraz bardziej chcę zrobić w końcu to prawo jazdy i samemu dobierać sobie towarzyszy podróży.

Zimy nie lubię, bo cierpię na rękawiczkokalesonoczapkofobię

Aleś dziwny. Mi przeszło w 4 podstawówki. Do tamtej pory była to "straszna siara", potem zacząłem mieć gdzieś co inni myślą, oraz mądrzejszych kolegów. Dlatego z kalesonami lubię się niezmiernie (jak jechałem autostopem, i musiałem się przespać na ławce na stacji benzynowej, to na samą myśl o kalesonach chciało mi się płakać - bo nie miałem, a zimno było przerażające - para z ust leciała od 21, zaś o 2 w nocy temperatura spadła chyba do 0 stopni Celsjusza), czapka jest moim bliskim przyjaciele, zaś szalik ma wiele innych ciekawych zastosowań poza byciem ogrzewaczem szyi.

Może za wyjątkiem abstynencji - ale choć nie jestem wrogiem alkoholu, to jednak kult wokół niego jest dla mnie niezrozumiały.

Ostatnimi czasy właśnie zauważyłem odejście od modelu - piję - jestem super fajny! Wiele osób zostaje abstynentami, ogromny procent ludzkości pije okazyjnie. Kult wokół niego panuje w wieku, gdy nie można go legalnie kupić, potem jakoś nagle zanika.

Ja zresztą sam byłem abstynentem zupełnym do pierwszej osiemnastki - po prostu nie widziałem żadnego uzasadnionego powodu, żeby się napić. A samo picie bo wszyscy to robią to pomysł idiotyczny i pierwszy krok do alkoholizmu, imo.

Za bardzo kocham swoją wspaniałą osobowość i niesłychany intelekt, aby je świadomie tłumić.

^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie, jakby ocena z matury z polskiego była proporcjonalna do zdolności posługiwania się językiem :P

Mi przecież chodiz tylko i wyłącznie o karę, a nie walory edukacyjne :happy: Po dobroci z młodzieżą teraz to się nie da. Ni hu hu.

...ale dobrze, że już w następnym tygodniu zaczyna się astronomiczna jesień. Wreszcie nadciąga zima :whistling:

Oh, ho! What have you done?! Idzie wiosna, dyskusje o porach roku. Idzie lato, dyskusje o porach roku. Idzie zima, dyskusje o porach roku. Nie ma zimy zimą, dyskusje o porach roku. Nie ma lata latem, dyskusje o porach roku... Ale w sumie nie mam co narzekać - w końcu ten temat to sól FoSu.

A tak w ogóle to batoniki Dove są mmmmmm... :ninja:

Dlatego jedyną opcją jak dla mnie pozostaje przeczekać tą (tfu!) jesień i radośnie powitać zimę, kiedy to przynajmniej ludź wie, jak się ubrać. A przynajmniej w większości przypadków ^^

Nasza zima jest nieprzewidywalna niczym, nie przymierzając, paprykarz szczeciński, więc ta większość przypadków stanowi mniejszość :happy: Ja tam napiszę po raz kolejny to samo - ja lubię każdą porę roku, byleby przychodziła wtedy, gdy jej pora. Zimą niech będzie zimno, latem upalnie, a wiosną zielono. Gorzej, gdy następuje ogólne pomieszanie z poplątaniem.

Kiedy jest lato tęsknię za śniegiem. Kiedy jest zima brakuje mi tego letniego upału. Zimę lubię tylko śnieżną. ... Jesieni nienawidzę. Ponure, coraz krótsze dni. Częste opady deszczu. Eeee to nie dla mnie.

Level up - +5 do malkontectwa :biggrin:

Jedyne co mnie przeraża, to sam fakt, że zostałem studentem - z roku na rok czas płynie zdecydowanie coraz szybciej.

Panie, a zobaczysz Pan później... Studia, studia, po studiach. Im dalej, tym szybciej. Korzystać trzeba i tyle.

Oczywiście, żeby nie było łatwo zapisałem się na wycieczkę integracyjną w góry, wyjazd w środę, więc khem, jak mi się nie uda pozałatwiać z papierami, to podpalę ten cały UJ w cholerę, nie będą mi psuć wycieczki, o nie!

Czyli zapraszasz wszystkich na ognicho? Kiełbaski własne czy stawiasz?

Ledwo ten śnieg spadnie, a zaraz robi się czarny.

Mieszkasz na jakiejś hałdzie, czy jak? :blink: Czasem śnieg topnieje od razu, ale żeby się robił czarny? You live in an eeeevil world. Dobrze, że czarny nie pada.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony, chociaż jestem abstynentką, nie byłam w życiu na dyskotece i nie planuję tego zmieniać i ogólnie nie jestem imprezowym typem, mam nadzieję poznać na uczelni ludzi, z którymi naprawdę będę mogła się się zaprzyjaźnić i dogadać ^^

To podobnie jak ja. Może za wyjątkiem abstynencji - ale choć nie jestem wrogiem alkoholu, to jednak kult wokół niego jest dla mnie niezrozumiały. Za bardzo kocham swoją wspaniałą osobowość i niesłychany intelekt, aby je świadomie tłumić. Dla mnie najlepsza impreza to ja + ona + cola + słodycze + film na DVD + Super Smash Bros. na Wii. :) Co naturalnie nie oznacza, że nie mam czasami ochoty wyjść, spotkać się ze znajomymi.

Jestem deklarowanym fanem lata. Żadna tam zima, żadna wiosna - lato! Wolę nieziemskie upały, niż nieziemskie mrozy. Słońce, plaża, rower, półnagie ciała, lody i zimne napoje - to są moje klimaty. Żałuję, że w tym roku nie miałem wiele okazji, by z tego korzystać.

@Niziołka

Ehkm...nie chcę być tutaj czarnowidzem, ale wiem, że tam gdzie się wybierasz na studia, raczej za kołnierz nie wylewają, a kadra w szczególności - przede wszystkim mam tu na myśli pracowników naukowych Zakładu Historii XIX i XXw. oraz jednego z Zakładu Historii Nowożytnej :wink: Jednak co by nie mówić, to świetni historycy, poza tym są tylko ludźmi - ja tam nic dziwnego w tym nie widzę, wręcz przeciwnie. Zawsze, nowo upieczony student musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy przyszedłem na studia czy się uczyć? Moim zdaniem, można to połączyć, poza tym dlaczego dobra zabawa to ma być taka, w której pierwsze skrzypce gra alkohol?

Powodzenia koleżanko, dasz radę i nie daj się wpiąć w jakiekolwiek schematy :thumbsup:

Również nigdy nie mogłem zrozumieć, tego co piątkowego/sobotniego rytuału wyłażenia do knajpy, pub'u, klubów itd. Zawsze to samo: "wyłazisz w piątek na browara?" No do ciężkiej cholery!! Czy żeby nażłopać się piwa trzeba wyłazić z domu? Ze znajomymi można się spotkać nie tylko w pub'ie.

Nie ukrywam - lubię piwo, nawet bardzo, ale dlaczego spożywanie owego ma się odbywać tylko w piątki i jedynie w zakopconej klitce? Żeby nie było - nie jestem wrogiem fajek. Sam palę, ale to co się dzieje w pub'ach, woła o pomstę do nieba. Niech zainwestują w porządną wentylację albo zakażą jarania.

Co do pogody...nienawidzę upałów, nie cierpię tego, momentalnie szlag mnie trafia. Spiekota jest dla męczarnią. Najlepiej to chciałbym zamieszkać na Alasce - lubię niskie temperatury, lubię jak para leci z gęby, lubię czuć mróz na policzkach - dobrze się wtedy czuję, czuję że żyję. Jednak to dziwne, ponieważ nie lubię zimnej wody...nieważne czy to morze, basen czy wanna. Nienawidzę czuć zimna w wodzie, telepać się w niej i "dzwonić' zębami, ach ten Bałtyk... :wink:

Generalnie lubię hmmm...kiepską pogodę: zachmurzenie, wiatr, deszcz/śnieg.; a to wszystko w totalnym przeciwieństwie do preferencji mej lubej - Ona by najchętniej zamieszkała na Karaibach i nie wstawała z leżaka :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do dopadania mnie przez jakieś bandy dziewczyn z piekła rodem - nie mam nic przeciwko ;]
OK, to pogadamy, jak wrócisz do domu cały przemoczony/oblepiony śniegiem :>

I ptaki nie ćwierkają o 4-5 nad ranem, przeszkadzając zasnąć xD
Akurat najmniej mi to przeszkadzało ^^ (a mieszkam bardzo blisko parku, z dala od tego całego zgiełku i ruchliwych ulic). Chociaż, jeżeli chodzi się spać o 4 nad ranem, to małe problemy z zaśnięciem mogą się pojawić ;] zresztą, nieważne o jakiej porze ćwierkają, ważne, że ćwierkają ładnie (no, chyba że to akurat skrzeczą sójki/sroki ;])

- koniec upałów, śmierdzących współpasażerów w komunikacji publicznej
Co do upałów - się zgodzę, to w sumie najgorsze przekleństwo lata, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żebym musiała przedwcześnie wysiadać z autobusu/tramwaju z powodu pasażerów ^^

Niby wstawanie jest ciężkie - ale przynajmniej człowiek jest wyspany, a nie dusi się i gotuje przez całą noc
Wyjątkowo w tym roku dobrze mi się spało latem, wystarczyło mieć okno otwarte na oścież :) no i nie trzeba leżeć pod kocami i grubymi kołdrami ;]

Natomiast w zimie - wystarczy sobie zrobić kubek ciepłego kakao i już jest się szczęśliwym :D
Hm, albo kubek herbaty owocowej ^^ i usiąść przy kominku/na tapczanie, otulić się kocem, zapalić świece albo lampkę, włączyć muzykę, wziąć jakąś dobrą książkę i czyyytać ;)

Ogólnie preferuję wiosnę/jesień
Mhm, jesień rox! ;] *żółwik*

Choć minione lato było całkiem-całkiem niezbyt gorące, poza tym rzadko wychodziłem ;P
O, dokładnie! Można by rzec, że w porównaniu z moimi znajomymi, jestem blada jak wampir ^^ chociaż zdarzało się kilka razy, że stałam z godzinę na nasłonecznionym balkonie i rozmawiałam o głupotach ; ) a jeżeli już gdzieś wychodziłam, to kryłam się w cieniu. *mhrok*

Mieszkasz na jakiejś hałdzie, czy jak? :blink: Czasem śnieg topnieje od razu, ale żeby się robił czarny? You live in an eeeevil world. Dobrze, że czarny nie pada.
Ekhm, witamy w stolicy Górnego Sląska:D znaczy, na szczęście odrobinę przesadzam, ale kto wie, co dzieje się w centrum miasta? Aż strach się tam zapuszczać! :O

No, a jeżeliby sadzę porównać do śniegu, to czasem taki spadnie... ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co w tym dobrego że studia się zaczynają? :/

Ja tam swoje lubię. A poza tym ich obecność organizuje mi czas. Jak mam dwa/trzy miesiące luzu, to wolne minuty najzwyczajniej w świecie marnuję. Lenistwo i te sprawy.

Zgadzam się. Raczej nie lubię mieć przez długi czas wolnego, bo w końcu kończą mi się różne co bardziej twórcze sposoby spędzania wolnego czasu. Wszystko się prędzej czy później może znudzić, zwłaszcza, gdy jest się uwiązanym pracą i nie można wyjechać z Warszawy. W ogóle tegoroczne wakacje pod względem odpoczynku całkowicie mi się nie udały, bo zepsuła mi je praca. Zaraz po ostatnim egzaminie poszedłem na miesięczną praktykę do WP, a po jej zakończeniu chciałem odpoczywać przez dwa miesiące. Miałem już mniej lub bardziej zaplanowane wyjazdy i ustawionych znajomych, ale "niestety" zaproponowano mi dalszą współpracę i cały mistery plan poszedł w... Oczywiście cieszę się, że mam możliwość pracy w zawodzie, ale wakacji trochę szkoda...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zimy nie lubię, bo cierpię na rękawiczkokalesonoczapkofobię i jest mi po prostu zimno jak diabli.
Również cierpię na kalesonofobię, na czapkofobię - tylko częściowo (noszę kapelusz xD )*. A z rękawiczkami poszłam na kompromis - noszę takie bez palców :D grzeją dłonie, palce i tak prawie zawsze mam zimne i nie robią problemów przy wszelkich czynnościach manualnych [typu - wyciąganie kluczy/drobnych, szukanie w torbie/kieszeniach telefonu itd :P ]. Poza tym - już zdążyłam się nauczyć - albo rękawiczki z palcami, albo paznokcie obronne xD

Dla mnie najlepsza impreza to ja + ona + cola + słodycze + film na DVD + Super Smash Bros. na Wii
No, w moim wypadku to raczej on, gorąca czekolada, czekolada i film/serial :D (nie wiem czemu, ale on nie chce ze mną grac w RE: Umbrella Chronicles :P A jeśli już musiałabym imprezować bez niego, to z tym samym zestawem jedzeniowym + książka+kocyk+fotel bujany. Tak, a jak znudzi mi się książka, to narzekanie na dzisiejszą młodzież xD

Ale mówiąc uczciwie - mi jeden 4-dniowy zjazd wystarcza za imprezy przez cały rok xD

NO WAI! Hmm, no cóż, ja z kolei nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tego używał w innym znaczeniu, niż "iść". Skąd Waćpanna pochodzisz, że tak dziwnie tam mówicie? ;]
Od bardzo bardzo długiego czasu mieszkam w Opolskim/Dolnośląskim, więc to raczej w tych okolicach używa się tego określenia, niż w miejscu, z którego rzeczywiście pochodzę - z Łodzi[tfu tfu]. To z kolei mnie nauczyło, co można 'wkasać' i co to jest krańcówka xD

A tak w ogóle to batoniki Dove są mmmmmm.
Nie zbijaj mojego tematu! xD Dove może i są dobre, ale ostatnio przerzucam się na wafelki, jak prince polo[ale tylko classic], ew. jak jestem bardzo na głodzie słodyczy (codziennie?), to jakiś baton albo dobra milka też są dobre :P

Swoją drogą, skoro przy Dove jesteśmy - wiecie, że nie musi pisać na produkcie, że jest testowany na zwierzętach? ^^ Może być zapisane tylko, że nie były? Większość najbardziej znanych firm testuje kosmetyki na zwierzętach.. jakoś potrafię sobie wyobrazić laborantów Dove testujących na gołębiach @_@

Kiełbaski własne czy stawiasz?
Złe myśli, złe myśli, złe myśli :ermm:

Akurat najmniej mi to przeszkadzało ^^ (a mieszkam bardzo blisko parku, z dala od tego całego zgiełku i ruchliwych ulic)
A ja mieszkam pomiędzy 7 parkami i to na poddaszu :D Więc ptaki mają skąd przybywać i gdzie siadać ._. I jest to także powód, dla którego w lecie jest u mnie gorąco i duszno... a w zimie lodowato xD Na szczęście jutro prawdopodobnie skończy się remont dachu[będzie z ociepleniem! :D i będę mogła się wyspać (naprawdę, podziwiam robotników za to, że pracują od 7-20.30. ALE...!).

Hm, albo kubek herbaty owocowej ^^ i usiąść przy kominku/na tapczanie
Albo herbatkę Irish Cream z 2 łyżeczkami cukru i śmietaną. Mniam :happy:

* - co dziwne - nie czarny i spiczasty. Ale to tylko z powodu kiepskiego zaopatrzenia okolicznych sklepów :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zbijaj mojego tematu! xD Dove może i są dobre, ale ostatnio przerzucam się na wafelki, jak prince polo[ale tylko classic], ew. jak jestem bardzo na głodzie słodyczy (codziennie?), to jakiś baton albo dobra milka też są dobre :P

Dobry snickers nie jest zły, tak samo Grzesiek czy inne Prince Polo. Jak była na wydziale promocja i snickersy szły po bodaj 1.20 zł, to dzień w dzień schodziło wszystko. I jakoś mi się wtedy też portfel odchudził, bo nie wypadało odmówić sobie odrobiny przyjemności...

I jest to także powód, dla którego w lecie jest u mnie gorąco i duszno... a w zimie lodowato xD

Skąd ja to znam? Ale nie, u mnie w lato też bywa zimno, ale to tylko dlatego, że mam okno wychodzące na wschód. I nie ma bata, by było ciepło/zimno w odpowiednich porach roku. Ale to też dlatego, że zaraz pod oknem mam kaloryfer, a kawałek dalej siedzę przy biurku ja, bokiem do tego wszystkiego. Od dołu grzeje, od góry zimno. Okna nie zamknę, bo się uduszę, ale jak otworzę, to będzie mi wiało i znów chłód. Heh...

Zimy nie lubię, bo cierpię na rękawiczkokalesonoczapkofobię i jest mi po prostu zimno jak diabli.

Kalesony ble, czapki od lat nie nosiłem, szalik od wielkiego święta. A jak od kuzyna dostałem mundur z demobilu, to na zimę będzie komplet - skórzane trapery, bojówki, koszulka moro/koszulka ciorna, megadefa czy innej łomocącej kapeli i kurtka, takoż moro. Na sesję będzie w sam raz, może się profesorowie wystraszą i dadzą mi zalkę bez zbędnych ceremonii. A kieszeni to ma tyle, że idzie się zgubić, zwłaszcza w kurtce. Skromnie licząc razem jest tego... koło dziesięciu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damn, zaglądam tu raz na kilka miesięcy, i oni zawsze gadają o batonach :> Nic to, sam jestem koneserem słodyczy. Ostatnio pojawił się nowy Kitkat - karmelowy. Nawet niezły, nie powiem - ale jednak nic nie przebije tego klasycznego. Kitkat, 3bit, ewentualnie ciastko (nie rogalik) sevendays - i można iść na zajęcia. No, dobrze jest też kupić sobie trochę cocacoli zero.

Dokładnie. Dni w liceum były świetne i aż mnie z żalu ściska, że nie mogę sobie pochodzić do szkoły z tymi samymi ludźmi i tą samą kadrą nauczycielską. Inna sprawa, że mi zawsze wmawiali, że to liceum właśnie jest najfajniejszym okresem, a studia nawet nie mają do tego porównania.

Liceum jest dużo lepsze dla ludzi, którzy traktują swoją edukację na poważnie. Dużo wiecej wolnego czasu i mniej obowiązków - tego mi będzie brakowalo. Po zakończeniu sesji letniej byłem jeszcze przez kilka tygodni w tzw "Nerd Rage" - "szale kujona" - nie mogłem się odnaleźć w sytuacji w której nie było nic do nauki. A sesja letnia była w tym roku... straszna, więc tym bardziej nie moglem długo dojść do siebie.

A teraz będzie na odwrót - ciężko będzie wykrzesać z siebie chociaż odrobinę pracowitości, po bitych trzech miesiącach nieróbstwa. :3

U mnie również PG (Informatyka na ETI), ale odczucia już zupełnie inne. Dla mnie studia to przede wszystkim obowiązek, który traktuję bardzo serio. Chodzę na wykłady, zaliczam laborki, solidnie przygotowuję się do egzaminów - wszystko podporządkowane perspektywie przyszłego życiowego sukcesu. To jest dla mnie "życie studenckie". Cała reszta - czyli imprezy, spotykanie ludzi, ogólnie spędzanie czasu wolnego - nie musi mieć ze studiowaniem nic wspólnego. Także dla mnie wakacje są znacznie przyjemniejsze niż rok studencki.

U mnie jest podobnie, ale mimo wszystko w studiowaniu znajduję dużo... przyjemności. Jakoś ciekawi mnie to, o czym mówimy na wykładach i zajęciach - po prostu wybrałem idealny dla siebie kierunek. A jak wychodzą różne rzeczy na laborkach (reakcje chemiczne, doświadczenia fizyczne, działające programy na infie) to dochodzi jeszcze satysfakcja, zwłaszcza jak wszystkim wokół już tak fajnie nie idzie. No, i ten strój ochronny na chemii - będzie mi tego brakowało, bo chyba zostały mi już same "bezpieczne" laborki, więc kitel i ochronokulary nie będą potrzebne, tak samo jak te cudowne żółkniejące rękawiczki ochronne...

Poza tym co to za studia bez życia studenckiego w tym "barowo-wyskokowym" wydaniu? ;P

Bardzo lekkie studia - nie ma praktycznie nic do nauki, bo wszystko doskonale pamiętasz z wykładow, na które chodzisz, w dodatku w nadającym się do użytku, wyspanym stanie :)

Nie muszą mieć. A ja rozpoczynam już trzeci rok studiowania w niezbyt-barowo-wyskokowym wydaniu i jestem zadowolony. Mam inne priorytety.

You're not alone, man! Ale ja dopiero zaczynam drugi rok.

Zimy nie lubię, bo cierpię na rękawiczkokalesonoczapkofobię i jest mi po prostu zimno jak diabli.

Ja z kolei zimę uwielbiam - i w związku z tym że w moich żyłach prawdopodobnie płynie dużo krwi z Północy (O w mordę! Jestem Nordem!), nie dość, że chłód mi nie przeszkadza, to jeszcze sprawia mi przyjemność! Całą zimę wychodzę na dwór w zwykłej polarowej bluzie (ale żeby nie przesadzac dodam że nakładam ją na bluzę), czasem zakładam szaliczek i rękawiczki, i w drogę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do batoników to w moim przypadku zjadliwych jest tylko kilka rodzajów:

- na pierwszym miejscu zdecydowany Król Wszystkich Batonów - Jego Wysokość Snickers. Do tej pory uważam, że tego batona, nie, przepraszam, Batona, wymyślił jakiś geniusz...

- drugie miejsce już od dawna piastuje Pierwszy Minister wśród Batonów - nie upgrejdowana wersja Kit Kata. Wszelkie wybryki w stylu karmelu czy masła orzechowego zdecydowanie nie dają rady.

- ostatnie trzecie i trochę mniej zaszczytne miejsce jest lekko ruchome (znaczy zależy na którego z kandydatów mam obecnie chęć), a wymieniają je między sobą tacy mocarze wśród Batonów jak: Lion, podstawka do Prince Polo i... to chyba wszystko ^^

Reszty tego podłużnego tałatajstwa w szeleszczącym opakowaniu nie tykam nawet kijem.

A co do Lorda eN i jego coca coli zero (tak, tak, umyślnie i z pełną premedytacją z małej litery) - bleeee... Takiego okropieństwa nie dane mi było pić od czasu... od długiego czasu. Zresztą ogólnie wszelkie cole piję tylko od wielkiego dzwonu, w kwestii napojów gazowanych mam do powiedzenia tylko dwa słowa:

PEPSI rządzi!!!

Gdy słyszę ignorantów głoszących jakże nieprawdziwą opinię, że te napoje się niczym od siebie nie różnią... :down:

Czy jakże Ważna & Poważna kwestia ulubionych lodów jest już nie na miejscu z uwagi na koniec lata? Bo nie zauważyłem tej jakże koniecznej dla ludzkiego przetrwania dyskusji... ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że temat przeszedł na kwestie słodko-gastronomiczne, to i ja się wypowiem, a co! :)

Wśród batonów rządzi u mnie oczywiście często tu wymieniany Snickers. Kocham te orzechy w karmelu... mmm. Po nim są różne wafelki typu Prince Polo czy Grześki. Kiedyś ubóstwiałem Picnica, nie wiem czy ten baton jeszcze w ogóle istnieje. KitKata osobiście nie lubię, jakoś ta jego czekolada mi nie smakuje.

Cola zero? Prffffff.... największy syf jaki istnieje! Toż to tego przełknąć się nie da! :sick: Z napojów to przede wszystkim Zbyszko 3 Limonki/Cytryny, Pepsi Twist oraz Nata Cola (nie jest taka słodka jak ta orginalna). Kiedyś, dawno temu, był sobie taki napój jak Pepsi Gold... oooo to było marzenie! Mmmm ten karmelowy smak, szkoda że tak krótko go produkowali.

Lody? Wśród lodów u mnie panuje niepodzielnie Magnum w wersji z orzechami. ;) Jeżeli nie ma w sklepie to dobry jest też Cornetto Czekoladowy.

Dodam jeszcze, że i tak mógłbym te wszystkie batony i lody poświęcić dla dużej paki NicNac'sów! To jest normalnie genialne! Orzeszki ziemne w specjalnej skorupce ze specjalnymi przyprawami - nie da się tego opisać, po prostu trzeba spróbować! Paczka 350 g kosztuje ok. 13 zł, czyli trochę drogo, ale naprawdę warto. Jak dla mnie to najlepsze żarcie które dotychczas miałem dotychczas przyjemność poznać. No ale to też kwestia gustu, moim rodzicom w ogóle to nie smakowało, stwierdzili, że jakiś niedobry syf. :P

Bardzo dobrymi słodyczami są też jeżyki - najlepiej w wersji classic, albo jabłkowe. Kawowe też nie są złe. Kokosowe w sumie takie najsłabsze są. Te wszystkie rodzynki, ciacho, karmel itp.itd. rozpływa się w ustach - miodzio. No ale to też niestety ma swoją cenę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli zapraszasz wszystkich na ognicho? Kiełbaski własne czy stawiasz?

I wykrakałeś! Własne, własne, kiełbasek nikomu stawiać nie będę ;]

W każdym razie podobno do akademików wprowadzamy się 29 a do 30 mam czas na doniesienie papierów. Więc przy dobrych wiatrach się uda. A jak nie - to pamiętajcie, to NIE było podpalenie! Jakby ktoś pytał - nic nie wiecie! ;P

OK, to pogadamy, jak wrócisz do domu cały przemoczony/oblepiony śniegiem :>

Z tym trza się liczyć jak się idzie na śnieg. Poza tym lepiej przemoczony, niż z uszkodzoną nogą ;P

To z kolei mnie nauczyło, co można 'wkasać' i co to jest krańcówka xD

(...)ja grab 3, ja grab 3, tu wisła(...)

Ja też umiem mówić szyfrem ;]

Bardzo lekkie studia - nie ma praktycznie nic do nauki, bo wszystko doskonale pamiętasz z wykładow, na które chodzisz, w dodatku w nadającym się do użytku, wyspanym stanie :)

Wizja, którą Waćpan roztaczasz to jakaś Utopia ;P

Poza tym, zgodnie z tym, jak ja się na to zapatruję, to same imprezy mają być w ilościach racjonalnych i o takich porach, by w studiach mi nie przeszkadzały, a jedynie pozwalały się od czasu do czasu rozerwać.

(...)trochę cocacoli zero.

CO?!? Panie, bluźnisz Pan! Ten diabelski trunek powinien zostać zakazany. To jest wręcz śmieszne, że nazywa się Coca Cola...

na pierwszym miejscu zdecydowany Król Wszystkich Batonów - Jego Wysokość Snickers. Do tej pory uważam, że tego batona, nie, przepraszam, Batona, wymyślił jakiś geniusz

Miałeś na myśli oczywiście Marsa, prawda? ;]

U mnie lista wygląda podobnie, ale na pierwszym miejscu niepodzielnie rozwalony leży Mars, zaś drugiej lokaty zazdrośnie pilnuje Snickers, co chwila odpierając ataki Bounty i KitKata Classic.

PEPSI rządzi!!!

Aye! /*t3tris podpisuje się pod tym rękami, nogami, potem zaś chwyta długopis w zęby, i próbuje się również i tak podpisać. Zniechęcony niepowodzeniem rezygnuje z wtykania sobie długopisu w inne otwory celem się podpisania */

Kiedyś, dawno temu, był sobie taki napój jak Pepsi Gold... oooo to było marzenie! Mmmm ten karmelowy smak, szkoda że tak krótko go produkowali.

Imo paskudztwo to było straszliwe, ale de gustibus. Przynajmniej nie były to pomyje w stylu Coce Zero (no offence meant Lordzie :))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co wy wszyscy robicie na tym forum w środku nocy? :tongue: Myślałem, że tylko ja o takich dziwnych porach zaglądam tutaj w wolnych chwilach, ale widzę, że jest nas więcej :smile:.

krzyhu --> Coca Cola Zero jest absolutnie niezdatna do spożycia. Nie wiem, z czego oni to pędzą, ale na pewno nie jest to nic dobrego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym co to za studia bez życia studenckiego w tym "barowo-wyskokowym" wydaniu? ;P
Bardzo lekkie studia - nie ma praktycznie nic do nauki, bo wszystko doskonale pamiętasz z wykładow, na które chodzisz, w dodatku w nadającym się do użytku, wyspanym stanie :)

Jedno nie wyklucza drugiego. Wlasnie w tym lezy cala sztuka, zeby umiec odpowiednio rozlozyc czas.

Co do ludzi, ktorzy sa pewni celu w zyciu - zazdroszcze. Ja sam mam za soba zmiane wydzialu, tak to jest jak czlowiek nie do konca wie, co chcialby robic... No ale taka cene sie placi jak sie jest we wszystkim dobrym. :happy:

Jesli chodzi o wolny czas - paradoksalnie podczas wakacji mam go bardzo malo. Zawsze jest cos do zrobienia i na odpoczynek czasu pozostaje juz niewiele.

Slodycze -> Jako typ wysoce wywrotowy najbardziej lubie zwykla czysta czekolade mleczna od Wedla. ^^ Wsrod batonow szczegolnie wyrozniaja sie Snickers, Lion i Kit Kat. Lodow dawno nie jadlem. A wsrod napojow, faktycznie Pepsi jest bardzo wysoko. Do tego czesto w Biedrze zdarzaja sie promocje 1 pln za puszke. :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...