Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

OK, macie rację w kwestii generalizacji. Pisałem na podstawie przypadków, które znam i gdzie rzeczywiście rozbijało się o np:

a) brak jaj u ojca rodziny

b) pasożytowanie dzieci na rodzicach

c) ogólną patologię - bodaj 8 osób na czterech pokojach + alkohol + awantury + bezrobocie i te historie

W ogólności prawo natury jest takie, że ptaszyna w pewnym momencie wyfruwa z gniazda i gdzieś tam wije własne. I dla mnie taki schemat jest najlepszym z możliwych.

U mnie sytuacja wygląda w ten sposób. W wakacje mieszkam u rodziców. Mieszkanie jest świeżo po remoncie, ładne i przytulne. Mam swój pokój, a do dyspozycji wannę, wielki telewizor z kosmicznym kinem domowym, zmywarkę, samochód i inne wygody. Mamusia robi obiadek, tatuś daje kieszonkowe, te sprawy. A ja nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do skromnego, brzydkiego, małego mieszkania wynajmowanego razem z narzeczoną. Gdzie będziemy musieli sami pichcić i myć kibel, gdzie mamy stary telewizor, śmierdzącą szafę i zapuszczoną kuchnię... Ale tamto jest "nasze" (na swój sposób - bo jest przecież wynajmowane), tam jestem panem domu. Taak, to w Gdańsku jest mój dom. A prawdziwą satysfakcję sprawi mi, gdy kiedyś moje własne finanse pozwolą mi na kupno wygodniejszego lokum i wyposażenie go we wszystkie wygody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do prawa jazdy. Rok temu skuszony wizją śmigania pomiędzy Sierpcem a Płockiem dzierżąc dumnie kierownicę postanowiłem przystąpić do kursu (koszty podzieliłem z rodzicami)... Dziś mogę powiedzieć, że póki co w mojej 19 letniej karierze był to największy błąd jaki popełniłem. Mnóstwo stresu, idiotyczne zasady do których po zdaniu egzaminu nie stosuje się jakieś 90% kierowców a w niektórych rejonach znaleźć normalnego egzaminatora to nie kwestia dużego szczęścia tylko Boskiego cudu... do dziś prawka nie mam i gdybym mógł rzucił bym to wszystko ale niestety rodzice się uparli. Kwestia mieszkania... generalizowanie jest złe jak już wyżej wynikło ale jak słuchałem teraz znajomych którzy szukali własnych czterech ścian na studia to zacząłem się poważnie zastanawiać nad kartonem z Lidla. W wielu miastach ceny są po prostu chore a często zdarza się, że ludzie życzą sobie Bóg wie ile za dobrą lokalizację mieszkania które bez remontu nie nadaje się do wynajęcia. Do tego dochodzi jeszcze problem ludzi z którymi przyjdzie nam szukać wspólnego lokum a są oni zazwyczaj pozbawieni zdolności logicznego myślenia i szukają 2 piętrowych willi z basenem poniżej 1000zł... Z drugiej strony mamy niestety akademiki a te często okazują się jeszcze większą ruiną... dlatego w pełni rozumiem ludzi którzy, jeśli mogą, dalej mieszkają z rodzicami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niziołka, ja to rozumiem, ale takie gadki, nawet żartobliwe, ironiczne, jakoś średnio mi się podobają [nie żeby mnie to jakoś dotknęło], nie każda osoba żyjąca z rodzicami jest niedorobiona, więc wsadzanie wszystkich do jednego wora może i jest fajne, taki szpan na forum, ale nie zawsze układa się tak, jak chcemy, nie każdy ma możliwość itp. więc osoba z dzieckiem, żoną, mieszkający z rodzicami, starająca przetrwać w świecie, według mnie, zasługuje na szacunek [slogan jak z telemarketu, ale dla mnie coś znaczy], a nie pogardliwe czcze gadanie na forum.
Rozumiem, że mogły cię zranić słowa... ale takie, których nie wypowiedziałam?

Napisałam tylko, że wielu dorosłych woli mieszkać samych po tym, jak ich dzieci są już wystarczająco duże, żeby mieć własną rodzinę. To chyba nie jest jakoś specjalnie obraźliwe?

Jasne, że nie zawsze się układa - moi rodzice przez jakiś czas mieszkali z dziadkami, a przez parę lat - my z dziadkami, a nie z rodzicami. Bo wiadomo, różnie się układa. Ale po kilku przeprowadzkach po wynajmowanych mieszkaniach, udało się odłożyć tyle, aby wykupić mieszkanie - jakieś 1000 zł za metr, mieszkanie ok. 70 metrów2. Brzmi fajnie, ale - po pierwsze, w małym mieście(40k), po drugie - nie w centrum, po 3 - rozpadające się(dosłownie). Ale przynajmniej można odkładać na pomniejsze naprawy po drodze, a od czasu do czasu większe remonty(najbliższy - wreszcie - po ponad roku - za 2 tygodnie. Remont dachu na poddaszu... będzie śmiesznie :P ).

Póki co mieszkam w domu z dwóch powodów: a) z pensji nauczycielskiej nie da się wyżyć, więc na wakacje przejmuję ster Pani Domu i staram się jak najwięcej gotować i sprzątać, kiedy mama dorabia; b) wciąż czekam, aż mój drogi Mężczyzna Mojego Życia uzna, że jest już odpowiedni dla nas czas na oświadczyny :]

* - czyt. nie wszyscy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzałbym, że z pensji nauczycielskiej nie da się wyżyć. Moja ciotka z pensji nauczycielki i nikłej renty ojca (a mojego dziadka) utrzymuje dwie córki jedną idącą do gimnazjum drugą do 6 klasy więc aż tak źle nie jest... aczkolwiek takowa pensja też za wysoka nie jest raczej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że mogły cię zranić słowa... ale takie, których nie wypowiedziałam?

Odniosłem się do wypowiedzi Mimizu, nie twierdzę, że powiedziałaś to, co on napisał :)

Odnośnie pensji nauczycielskiej, przyglądałem, z ciekawości, a i z moim kierunkiem studiów się to wiążę [ zawsze mogę zostać nauczycielem :P ], kilka ogłoszeń i nie wygląda to zbyt perspektywicznie, zwłaszcza pod względem zarobków. Trafiały się oferty z wymaganiami pokroju 3 lata doświadczenia, magisterka, pedagogiczne uprawnienia itp, za 900zł :) 5 lat studiów, a wyciągasz mniej od kasjerki w Realu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet sobie nie zdajecie sprawy ile krwi zostało przelanej, i ile ofiar przyniosła wojna o przeniesienie FoS'a i tematów przyległych.

Należy także dodać, że właśnie tworzone są plany monumentu, który ma upamiętniać ofiary tej walki. Wszelkie datki można przesyłać na moje konto.

Aż w końcu zniknęli bez śladu.

Panowie zapewne zostali zlikwidowani :ninja: Albo inna opcja - likwidowali, likwidowali, aż sami zostali zlikwidowani. Na początku lat 90 wszelkiego rodzaju rynki i inne targi to rzeczywiście były dość wesołe miejsca. Niedaleko mnie mieścił się jeden z większych w mieście, więc widywałem różne rzeczy. Zresztą i dziś, gdy jadę z żoną do jej rodziców, to najbardziej na 'rynku' lubię przeglądać ofertę osób, które mają mnóstwo różnych pierdół, co to wyglądają jakby wyprzedawali całe swoje mieszkanie plus dodatki.

Wynajem + czynsz + rachunki + utrzymanie = kupa pieniędzy. A w naszym pięknym kraju mimo wszystko trudno o dobrze płatną posadę. Zakładając oczywiście że mamy ochotę mieszkać sami. Kiedy decydujemy się na wyprowadzkę z drugą połówką to w sumie jest trochę łatwiej. Ale z drugiej strony wspólne mieszkanie z dziewczyną/chłopakiem w zbyt młodym wieku może się znacząco i nieodwracalnie odbić na naszej psychice :devil:

Nie mówiąc o dodatkach do budżetu w postaci pieluch czy też mleka dla niemowląt :cool: Nie, nie, nic nie sugeruję. Owszem - usamodzielnienie może być dość ciężkie, ale początkowo prawie nigdy nie jest zupełnie samodzielne. Pierwsze wyjazdy z matecznika wiążą się przeważnie ze studiami dziennymi, który to wyjazd i tak jest fundowany przez rodziców. Zawsze podziwiałem osoby, które od początku szły na zaoczne i jednocześnie zaczynały pracę. Często jest to powodowane koniecznością, ale i tak brawa się należą.

Już na 4 lata się wyprowadziłam :] I biorąc pod uwagę całe, rodzinne przeprowadzki(7) i wprowadzki do i z bursy(w sumie 8 ), następnym razem przyjemność poznania książek jako 'ósmego pasażera' zapewni mi dopiero mój miły :] A kiedy to będzie, nawet on nie raczy wiedzieć :P

Teraz pytanie - czy Szanowna Niewiasta raczy to wiedzieć? :ninja: A przeprowadzki to rzeczywiście całkiem niezła hodowla 'ósmych pasażerów'. Nagle okazuje się, że to, co się zgubiło, wcale się nie zgubiło, lecz zdołało się nawet rozmnożyć gdzieś za łóżkiem.

Hehe, niewielu miało udany debiut. Za to takie uświadomienie sobie, jak bardzo się zmieniło przez to parę lat na forum, zmienia sposób oceniania i postrzegania nowicjuszy ;)

Ja na samym początku statsowałem aż miło. Sporo króciutkich postów, ale o ile widzę, to nie były pozbawione pewnych treści. Może chwalić się nie ma czym, ale i wstydu rodzinie i przodkom nie przyniosłem :cool:

@Qbuś - Słyszałeś o czymś takim jak "Uczeń przerósł mistrza"? :P Widać zbyt tam naspamiliście aby serwer mógł trzymać tyle tysięcy bezsensownych postów :D

A słyszałeś o czymś takim jak "mistrz ukradł uczniowi wątrobę i przyrządził ją z cebulką"? Nie, tak myślałem. Jest to historia dużo bardziej prawdziwa niż ta przedstawiona przez Ciebie. Pełna smaku. I cebuli, oczywiście.

Z żalem będę mógł je powtórzyć jedynie w momencie kiedy będę miał czego żałować. Jeżeli będę miał lat dwadzieścia sześć, żonę i dziecko, będę mieszkał z rodzicami i będzie dobrze, to średnio mnie obchodzi pogląd kogokolwiek na owy temat, żyję tak, aby mi, mojej rodzinie było dobrze, oczywiście przestrzegając norm i prawa, a reszta, cóż, reszta mnie może pocałować w lewą stopę.

Tyle. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie (z drugiej strony: mój 30-letni kuzyn mieszka ze swoją matką, która spłaca jego długi i zajmuje się jego synem. To jest żałosne). Amen;]

Nie ma co się irytować, nie wkurzać. Sam nie przepadam za generalizowaniem, ale też jestem przeciwny przykładaniu do generalizacji wszystkiego co najgorsze. To oczywiste, że są sytuacje, które wymuszają mieszkanie z rodzicami. Okoloczności mogą sprawić, że całe życie będzie mieszkało się na takich warunkach. Można też mieszkać z niczym nie przymuszonej woli. Spoko. Wszystko jest OK, pod warunkiem, że przybiera to formy pasożytowania na rodzicach - zamknięcia się w pokoju z kompem i nie dokładania nawet złotówki do domowego budżetu. Rodzice pewnie i tak będą utrzymywać dziecko, ale w pewnym wieku przychodzi taka chwila, że własna przyzwoitość nakazuje ruszenie tyłka do pracy i dołożenie się do budżetu.

Zupełnie inna sprawą jest kwestia małżeństwa - każdy chyba wie do jakich spięć może dochodzić na linii rodzice-dziecko, a gdy do tego dodać jeszcze osobę 'z zewnątrz', która też na pewno chce mieć coś do powiedzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co się irytować, nie wkurzać.

Nie wkurzam się, nie irytuję, wyraźnie to zaznaczyłem, ot powiedziałem, że nie lubię generalizowania i tyle. Jestem łagodny i spokojny niczym baranek na łące pełnej soczystej trawki ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

b) wciąż czekam, aż mój drogi Mężczyzna Mojego Życia uzna, że jest już odpowiedni dla nas czas na oświadczyny :]

Zaskocz go i bądź szybsza. Kto powiedział, że musi być po tradycyjnemu?

W przypadku moim i Pani Już Niebawem Mimizowej ja przejąłem inicjatywę, lecz również w sposób nie do końca tradycyjny. Było to mianowicie jedno z wielu przyjemnych popołudni we dwoje. Na początek romantyczny film - nowy Terminator - na dodatek przy puściutkiej sali. Potem zaprosiłem ją na obiad w knajpie typu "żarcie jak w domu - ale u nas możesz przepłacić!". Wzięła rybę, ja chyba kotleta. Poczekałem aż już kawałek zje i upewniłem się, że niczego akurat nie ma w ustach. I że moje też są puste. Mówię więc tonem "mimochodem" (tak nazwę mój samochód):

- Za rok we wrześniu bierzemy ślub.

To i tak, przyznacie, niesłychanie wspaniałomyślnie z mojej strony, iż raczyłem ją poinformować. Jeszcze z takim wyprzedzeniem.

Jestem łagodny i spokojny niczym baranek na łącze pełnej soczystej trawki ;)

To baranki palą trawkę? :ermm:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rolek:

Odnośnie pensji nauczycielskiej, przyglądałem, z ciekawości, a i z moim kierunkiem studiów się to wiążę [ zawsze mogę zostać nauczycielem :P ], kilka ogłoszeń i nie wygląda to zbyt perspektywicznie, zwłaszcza pod względem zarobków. Trafiały się oferty z wymaganiami pokroju 3 lata doświadczenia, magisterka, pedagogiczne uprawnienia itp, za 900zł :) 5 lat studiów, a wyciągasz mniej od kasjerki w Realu.

-Szczerze, zdecydowanie i z dobrego serca- odradzam. To już lepiej wstąpić do policji. Młodzież nienawidzi cię tak samo, ale przynajmniej możesz jej za to dowalić :tongue: A bardziej serio, to nauczyciel jako-tako może utrzymywać nie tylko siebie w prywatnych. W publicznych trzeba liczyć na cud w postaci bogatego małżonka, no i oczywiście można być bogatym z domu, a nauczać z pasji, hehe. Przeważnie jednak pasja nauczania nie łączy się z bogactwem. A i w takich prywatnych wszyscy tylko czekają aż popełnisz błąd, żeby zająć twoje miejsce. O zawodzie nauczyciela chyba wszystko, co trzeba powiedzieć zanim się podpisze cyrograf, zostało powiedziane w Dniu Świra :laugh:

Piccolo:

Nie przesadzałbym, że z pensji nauczycielskiej nie da się wyżyć. Moja ciotka z pensji nauczycielki i nikłej renty ojca (a mojego dziadka) utrzymuje dwie córki jedną idącą do gimnazjum drugą do 6 klasy więc aż tak źle nie jest... aczkolwiek takowa pensja też za wysoka nie jest raczej.

-Dzisiaj chyba jednak nikt nie będzie chciał dzielić z Tobą takiego "szczęścia" :rolleyes:

Qbuś:

Ja na samym początku statsowałem aż miło. Sporo króciutkich postów, ale o ile widzę, to nie były pozbawione pewnych treści. Może chwalić się nie ma czym, ale i wstydu rodzinie i przodkom nie przyniosłem cool.gif

-Haha, ja natomiast przechodziłem tutaj etap "totalne zdebilenie dziecięce" (zatrzymałem się gdzieś na "totalne zdebilenie" a może "dziecięce"), więc moje początki można nazwać co najmniej merytorycznie wątpliwymi :laugh: Ogólnie nachodzi człowieka taka ciekawa refleksja "przecież teraz jestem skończonym debilem, a i tak 100x mądrzejszym niż kiedyś"- mówiąc krócej: faktycznie, głupota ludzka nie zna granic :)

To oczywiste, że są sytuacje, które wymuszają mieszkanie z rodzicami. Okoloczności mogą sprawić, że całe życie będzie mieszkało się na takich warunkach. Można też mieszkać z niczym nie przymuszonej woli.

-A ja z kolei oddałbym wszystko, żeby mieć tyle szczęścia co moja siostra (w spadku mieszkanie dostała po przyszywanej cioci :P) i móc w wieku 18 lat zamieszkać na własnym i mieć już jakąś podstawę na starcie. Mi się niestety takie sytuacje nie zdarzają, a żeby podjąć tak drastyczną decyzję jak wywózka na własne, muszę mieć konkretne możliwości a takich z różnych przyczyn póki co nie mam. Zresztą, nie uśmiecha mi się specjalnie wizja życia w Polsce, więc z poważniejszymi decyzjami lepiej poczekać aż będę miał chociaż złudzenie pewności :tongue:

Mimizu:

Zaskocz go i bądź szybsza. Kto powiedział, że musi być po tradycyjnemu?

-Dokładnie! Dlaczego nowoczesność i równouprawnienie kobiet kończą się tam, gdzie trzeba podjąć jakąś ważną decyzję? :cool:

To baranki palą trawkę? ermm.gif

-Nie takie rzeczy już polskie baranki po pijaku robiły!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Dzisiaj chyba jednak nikt nie będzie chciał dzielić z Tobą takiego "szczęścia" :rolleyes:

Yyy nie bałdzo rozumiem o co ci teraz chodzi? Ja nie mówię, że jest łatwo i nauczyciel zarabia grube pieniądze ale wieloletni nauczyciel jest w stanie utrzymać rodzinę nie róbmy z tego zawodu aż tak parszywej roboty... już i bez tego jest parszywa :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Dokładnie! Dlaczego nowoczesność i równouprawnienie kobiet kończą się tam, gdzie trzeba podjąć jakąś ważną decyzję? cool.gif
Jasne, np. taką: "zaryzykować życiem i donosić ciążę czy nie", to kobieta praktycznie zawsze usłyszy "ja w takie decyzje nie ingeruję, to kobiece sprawy" ;3 Poza tym - o kobietach mówi się, że próbują zapędzić przyszłych mężów pod pantofel itd. Czy naprawdę chcecie im dawać inicjatywę od początku? :P

W przypadku moim i Pani Już Niebawem Mimizowej ja przejąłem inicjatywę, lecz również w sposób nie do końca tradycyjny. Było to mianowicie jedno z wielu przyjemnych popołudni we dwoje. Na początek romantyczny film - nowy Terminator - na dodatek przy puściutkiej sali. Potem zaprosiłem ją na obiad w knajpie typu "żarcie jak w domu - ale u nas możesz przepłacić!". Wzięła rybę, ja chyba kotleta. Poczekałem aż już kawałek zje i upewniłem się, że niczego akurat nie ma w ustach. I że moje też są puste. Mówię więc tonem "mimochodem" (tak nazwę mój samochód):

- Za rok we wrześniu bierzemy ślub.

To i tak, przyznacie, niesłychanie wspaniałomyślnie z mojej strony, iż raczyłem ją poinformować. Jeszcze z takim wyprzedzeniem.

O matko, to jest najmniej romantyczny sposób na oświadczyny, o jakim w życiu słyszałam @_@

Póki co padłam ofiarą tylko... półnarzeczeństwa? :D Pewnego pięknego wieczoru, kiedy jedliśmy kebaba w kebabowni na stacji PKP w Opolu, na tymbarku znalazła się urocza nakrętka 'Wyjdziesz za mnie?'. Przypadkowo, akurat to metalowe kółko pasowało jak ulał na mój palec[wiwat rozmiarówki :P ]. I gdyby nie to, że to był przypadek, a nie wcześniej przemyślana, zobowiązująca decyzja, byłabym gotowa uznać to za oświadczyny ;) Póki co, uznaję nas więc za półnarzeczeństwo :P

Teraz pytanie - czy Szanowna Niewiasta raczy to wiedzieć? ninja.gif
Niestety nie raczy, nawet nie homarzy ._. Ale jest jakaś szansa, że może w ciagu najbliższych 7 lat :P (chociaż jakby mnie kto pytał o zdanie, to ja z miejsca mogłabym pójść do urzędu ^_^. Ale nie pyta :3 ).

A co do ósmego pasażera - to zawsze były, jako 6, 7 i 8, może nawet i 9 lokator - książki :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie... To ja już wolałem martwy FoS, bo takie podbicie do czterech stron, skutecznie odbiera człowiekowi jakiekolwiek chęci na odpisanie. :P Aż się boję pomyśleć, ile kiedyś (kiedy to ponoć kilka stron leciało dziennie) zajmowało pisanie posta w tym stylu, który wszyscy tu radośnie uskuteczniają (wyłapywanie dwóch - trzech zdań z innego posta i długie odpowiadanie na zacytowane fragmenty. Dobrze, że przynajmniej miło się to czyta, więc zawsze mogę olać nabijanie licznika postów, co zaoszczędzi trochę czasu. Inna sprawa, ze wiele osób, które są na FA zdecydowanie krócej od mojej skromnej, dawno mnie przegoniło pod względem ilości postów, więc -> chcąc, czy nie, licznik muszę podbić, by nie zostać zbytnio w tyle.

Ale mniejsza o to!

:banana:

To teraz pora ustosunkować się do rzucanych tu tematów:

1. Mieszkanie z rodzicami -> tak, mieszkam w ten sposób. Często to pomaga, często to przeszkadza (weź się i wysil, żeby dać łagodnie do zrozumienia, że ten całonocny maraton horrorów jest czymś w sam raz dla rodziców, kiedy chata przydałaby się być wolna). Zaraz, zaraz! Ja dopiero do dwudziestki mam zamiar dobijać. Mieszkanie z rodzicami chyba jest naturalne wtedy, więc niepotrzebnie się wysilałem. ;P

2. Nauczycielem być -> jeśli już musiałbym, to w liceum. W innych wypadkach tylko wtedy, kiedy w wyniku jakiejś na pewno mądrej reformy, nauczyciele dostawaliby licencję na zabijanie.

3. Śluby -> nie dziękuję, jeszcze nie dorosłem do wiązania się "dopóki śmierć nas nie rozłączy". Muszę sobie jeszcze poużywać po szczeniacku życia, by później docenić fascynującą perspektywę ustatkowania się. ;)

Dobra, licznik podbiłem. Idę zając się czymś innym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tu się raczej staję lurkerem ;] Zawsze to wygląda tak, że nawet jak wpadam na jakiś interesujący temat i klikam 'odpowiedz' to gdy sobie wyobrażam, że zużyję na to pół godziny po czym ktoś odpisze 'no dobrze, ale to kwestia gustu' to mi się odechciewa ;)

Zresztą trzeba zrobić trochę miejsca dla młodych <khe, khe> [poprawia pled].

To chyba będzie drugi raz w historii, o ile mnie pamięć nie zawodzi, zgadzam się z Tobą :) Człowiek się wysila, chce wszechstronnie pokazać zagadnienie do dyskusji, a nikt nie podejmuje dalszej polemiki, albo wprost kwituje, że to kwestia gustu... Krew zalewa i wchodzić na forum się odechciewa. Może ludzie stali się bardziej leniwi i nie chcą odpisywać na posty pół godzina, a czasem nawet godzinę? Sam pamiętam swoje posty na 6 stron A4, a to nie była rzadkość. O tempora, o mores...

Nie wciągnęło mnie. Nie mam czasu, żeby przesiadywać na kolejnym forum i śledzić zagrywki polityczne. Owszem, potencjał gra ma spory, ale przy odpowiednich inwestycjach czasowych.

Sam czuję się lekko uzależniony ;) Ta gra potrafi pochłonąć cały czas jakim człowiek dysponuje. Jednak ciekawe czasy nastały w erepublik, III wojna światowa, upadła Kanada, USA niedługo też padnie, a sojusz wojskowy PEACE - jak sama nazwa wskazuje jest agresorem i niedługo zapuka do wrót ePolski ;)

Też? Teraz to Ty pojawiasz się i znikasz, a ja jestem w zasadzie regularnie, nie licząc weekendów. No i czemu nie wspomniałeś o swoich teoriach spiskowych? tongue.gif

Poza tym jakoś dziwnie. Nikoś, a jednak nie Nikoś. Żadnych teorii spiskowych w zanadrzu. Albo się zestarzałeś, albo... ;)

Jakich teorii spiskowych? Nie rozumiem o czym mówicie... ;) Przecież każdy wie, że jest KWA, a Chimek jest masonem, cyklista i kebabożercą :P

For goat's sake! Nie Matys, jeno Kagex. Mylisz ludzi, najwyraźniej ten wredny Niemiec (Alzheimer) zakolegował się z Tobą.

Myslałem o Kageksie, a napisałem Matys... Cóż Alzheimer nie boli, tylko nogi trochę wieczorami...

CYTAT("TeBeG" z prison breaka :P)
Ja też pamiętam mości Fraga. Łoił mnie w snookera równo. Z Nikosiem tez musiałem grywac, bo do tej pory pamiętam "rozbicie a'la nikoś" ;P A sam Fragu się logował na wp jeszcze jakiś czas temu, ale teraz jakiś update był, i już go w znajomych nie mam, a że w nicku miał ajkieś dziwne symbole, znaleźc go nie mogę ;)

Rozbicie a'la nikoś? Czekaj, czekaj kojarzę powoli... to było boczną bandę, potem tylną, a potem rozbijałem? Czy Alz znowu mnie dopadł? Free_frag wymiatał w snookera jak nikt, ale dobrze było pograć ;)

Teraz wracamy do bieżącego tematu... :) Sens pisania zawsze był jednak w tych cytowaniach, a tylko dla przyzwoitości i żeby modki się nie czepiały pisałem na temat, przecież każdy najpierw przegląda posty pod tym kontem - czy został gdzieś zacytowany, dopiero potem czyta czasami resztę ;)

Temat obowiązujący to niby ten o samodzielności? Acha... Ten tego, już czwarty rok od października będę studiował, z dala od rodziców. Cóż to dobry sposób na wydoroślenie. Sam musisz się martwić o opłaty, o to aby sobie neta podłączyć, o bycie w mieszkaniu jak sprawdzają liczniki, o to, abyś miał coś w lodówce, abyś sobie coś ugotował. Niczego tak człowieka nie uczy jak potrzeba i studia ;) Po pierwszym roku jedzenia byle czego, zapiekanek, hamburgerów, kebabów i innego szybkiego jedzenia na mieście tudzież w domu, człowiek zatęskni za kartofelkiem/ziemniaczkiem/pyrką (nie dyskryminujemy niko-go ;)) DO tego warzywo to jest tanie i można je podać na dziesiątki sposobów. Mam obecnie po tych trzech latach nauki - trzy dania popisowe - znak firmowy. Pierwsze - właśnie ziemniaki w ziołach z piekarnika z sosem czosnkowym - danie za 5 zł dla dwojga, chyba że zaszalejesz i wtedy + świeczki i wino, wówczas 20 zł :) Ukochana zachwycona, danie pyszne i wyglądające jak z drogiej knajpy ;) Drugie danie popisowe - spaghetti. Cena dla posiłek dla dwojga na obiad, a nawet kolację - 12 zł. Trzecie danie - to pizza a'la PizzaHut - pyszna, chrupiąca, na cienkim cieście ręcznie wyrabianym przez szefa kuchni, choć to dość droga sprawa - dawno nei robiłem, ale koszt jej zrobienie to ok 15-20 zł. Jak będę miał kiedyś wenę i będą chętni to może napiszę przepisy :P Dobra coś o jedzeniu za bardzo się rozpisałem... Ogólnie studia... Mówię do młodszych - spróbujecie wielu rzeczy, które są nielegalne, niemoralne albo tuczące, więc have fun :P

:bigsmurf: (będę wstawiał póki nie powróci ta emota)

-----------

niko14

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie studiowanie + praca to lekki hardcor, szczególnie jeśli jest się na studiach dziennych... Mam tak od ponad dwóch lat, więc wiem chyba co mówię:P Zaczęło się od poszukiwań pracy na wakacje po pierwszym roku studiów, skończyło na tym, że w barze/fast foodzie do którego wtedy trafiłem pracuję do dziś i niezbyt narzekam. Płaca dość dobra, godziny ustalane samemu, ugodowy i fajny manager - czego chcieć więcej? Wiadomo - lepszej pracy, ale na studiach dziennych to raczej niemożliwe. Tym bardziej, że spokojnie zarobię więcej niż wynosi średnia pensja początkującego nauczyciela...

Wyszło więc na to, że od dwóch lat sam się utrzymuję, nie sępiąc kasy od rodziców (wiadomo, stypendia socjalne i tym podobne bajerki wydatnie pomagają:P) i wydając samemu zarobione pieniądze na co chcę. Bez narzekań i innych tekstów w stylu "nie wydawaj pieniędzy na głupoty!". No dobra, czasem je słyszę, ale to moja kasa, więc kto by się przejmował. Założenie mam takie, że korzystam dopóki nie założę rodziny - wtedy i tak przeważnie wydawanie kasy wg własnych widzimisię staje się znacznie utrudnione. A dopóki jestem "wolnym strzelcem" dopóty mam ten plus, że wydaję jak chcę i na co chcę:P Tym bardziej, że o rachunki na tą chwilę, mieszkając w akademiku, martwić się nie muszę, pozostaje tylko kwestia wzmocnienia psychiki na wspominane przeze mnie wcześniej mrówki i podobne tałatajstwo:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)

- Za rok we wrześniu bierzemy ślub.

To i tak, przyznacie, niesłychanie wspaniałomyślnie z mojej strony, iż raczyłem ją poinformować. Jeszcze z takim wyprzedzeniem.

O matko, to jest najmniej romantyczny sposób na oświadczyny, o jakim w życiu słyszałam @_@

Pani Już Niebawem Mimizowa zdążyła się przyzwyczaić, że wszystko lubię robić po swojemu. Nie jestem bohaterem babskiej komedii, nie muszę i nie chcę kopiować modelowych zachowań uznawanych za "romantyczne".

Zresztą Pani Już Niebawem Mimizowa była bardzo szczęśliwa. Łzy, te sprawy. Tylko o to chodziło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piccolo:

Yyy nie bałdzo rozumiem o co ci teraz chodzi? Ja nie mówię, że jest łatwo i nauczyciel zarabia grube pieniądze ale wieloletni nauczyciel jest w stanie utrzymać rodzinę nie róbmy z tego zawodu aż tak parszywej roboty... już i bez tego jest parszywa :P.

-Chodzi mi o wizję zakładania jakiejś rodziny mając w perspektywie to jak dzisiaj żyje przeciętny nauczyciel. Materializm bezduszny, ale w końcu jestem szarą rzeczywistością i muszę o takich rzeczach przypominać (kto ma wiedzieć, ten wie!) :icon_mrgreen:

Niziołka:

Jasne, np. taką: "zaryzykować życiem i donosić ciążę czy nie", to kobieta praktycznie zawsze usłyszy "ja w takie decyzje nie ingeruję, to kobiece sprawy" ;3 Poza tym - o kobietach mówi się, że próbują zapędzić przyszłych mężów pod pantofel itd. Czy naprawdę chcecie im dawać inicjatywę od początku? :P

-Sama sobie kobieta wybiera z kim ryzykuje ciążę, więc pretensje należy mieć do siebie, wszak widziały gały co brały :icon_twisted: Nie znam nikogo, kto zacząłby znajomość z przyszłą żoną od oświadczyn, więc Twój przykład możemy zaliczyć do tych nietrafionych :]

Faraon:

(wyłapywanie dwóch - trzech zdań z innego posta i długie odpowiadanie na zacytowane fragmenty)

-Spoko, nie martw się, kiedyś wyłapywało się długi fragment z innego posta i odpowiadało się w dwóch - trzech zdaniach :icon_mrgreen:

Mimizu:

Pani Już Niebawem Mimizowa zdążyła się przyzwyczaić, że wszystko lubię robić po swojemu. Nie jestem bohaterem babskiej komedii, nie muszę i nie chcę kopiować modelowych zachowań uznawanych za "romantyczne".

Zresztą Pani Już Niebawem Mimizowa była bardzo szczęśliwa. Łzy, te sprawy. Tylko o to chodziło.

+1, podejście do życia jakie uważam za słuszne 8) Szkoda, że tyle osób które tyle gadają o niebanalności, potem zachowuje się tak banalnie, że bardziej się nie da.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Sama sobie kobieta wybiera z kim ryzykuje ciążę, więc pretensje należy mieć do siebie, wszak widziały gały co brały icon_twisted.gif Nie znam nikogo, kto zacząłby znajomość z przyszłą żoną od oświadczyn, więc Twój przykład możemy zaliczyć do tych nietrafionych :]
Może jestem śpiąca, ale nie wiem, kto tutaj mówił o zaczynaniu znajomości od oświadczyn? ;] Chodziło mi o to, że wielu mężczyzn, jeśli nie jest przypartych do muru, nie podejmuje wielu znaczących decyzji(małych zresztą też, zaczynając od 'co zjemy dziś na obiad ;] ) i nawet oświadczyny chcecie nam oddać? Coś tu jest nie tak... tym bardziej, że później kobietom się mówi, że chcą przejąć nad wszystkim kontrolę ._.

Pani Już Niebawem Mimizowa zdążyła się przyzwyczaić, że wszystko lubię robić po swojemu. Nie jestem bohaterem babskiej komedii, nie muszę i nie chcę kopiować modelowych zachowań uznawanych za "romantyczne".
Godne pochwały, że nie chcesz się powtarzać. Z drugiej strony - naprawdę mało która na dłuższą metę cieszy się takim 'macho', który nie zniży się do bycia romantycznym :P Cóż, wiele kobiet z pewnością skopałoby tyłki swoim facetom, którzy płakaliby przy każdym pożegnaniu 'do jutra'. Ale jeśli od czasu do czasu się złamią i powiedzą coś o jakimkolwiek pozytywnym natężeniu emocjonalnym, z pewnością nie zostanie to odrzucone :P

Jak już mówiłam nie raz i nie dwa - na mówieniu komplementów zyskują obydwie strony, na niemówieniu ich - obydwie tracą :P

Pierwsze - właśnie ziemniaki w ziołach z piekarnika z sosem czosnkowym - danie za 5 zł dla dwojga, chyba że zaszalejesz i wtedy + świeczki i wino, wówczas 20 zł :)
Daj znać, jak umieścisz przepis w 'Kuchni' :D

Przecież każdy wie, że jest KWA, a Chimek jest masonem, cyklista i kebabożercą :P
Tyle znam Chimka, a o kebabożercy nie wiedziałam @_@
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o to, że wielu mężczyzn, jeśli nie jest przypartych do muru, nie podejmuje wielu znaczących decyzji(małych zresztą też, zaczynając od 'co zjemy dziś na obiad ;] )

O tak, brak zdecydowania bezsprzecznie należy do najmniej męskich cech. Ale też z drugiej strony oczekiwałbym od kobiety, aby w sytuacji, gdy decyzja należy do niej, potrafiła ją szybko podjąć. Bez wycofywania się i zmiany zdania dziesięciokrotnie. :] Zwłaszcza, że kobiety uwielbiają zrzucać decyzje na faceta, by potem truć mu godzinami, że nie wybrał tak, jak im pasowało (nieśmiertelne "Trzeba się było domyśleć!"). ;)

Pani Już Niebawem Mimizowa zdążyła się przyzwyczaić, że wszystko lubię robić po swojemu. Nie jestem bohaterem babskiej komedii, nie muszę i nie chcę kopiować modelowych zachowań uznawanych za "romantyczne".
Godne pochwały, że nie chcesz się powtarzać. Z drugiej strony - naprawdę mało która na dłuższą metę cieszy się takim 'macho', który nie zniży się do bycia romantycznym :P Cóż, wiele kobiet z pewnością skopałoby tyłki swoim facetom, którzy płakaliby przy każdym pożegnaniu 'do jutra'. Ale jeśli od czasu do czasu się złamią i powiedzą coś o jakimkolwiek pozytywnym natężeniu emocjonalnym, z pewnością nie zostanie to odrzucone :P

Ale nie mówisz konkretnie o mnie, prawda? Ja tam okazuję uczucia na swój sposób i jak dotąd nie napotkałem z tej najważniejszej strony sprzeciwu. Jak już mówiłem - "bycie romantycznym" to nie tylko udawanie Hugh Granta, czy innego etatowego bohatera komedii romantycznych. I nie zniósłbym kobiety, która oczekiwałaby właśnie tego...

Przewinął się temat jedzonka. Bodaj jeden ze świętych rzekł, iż "Kiedy facet nie umie gotować, to tak jakby nie potrafił ruchać" (albo był to Robert Rodriguez, nie pamiętam). Mieszkając we dwoje od początku przygotowywaliśmy posiłki przede wszystkim sami. Nie jest to w końcu taka wielka filozofia, a już po kilku próbach można dojść do niezłej wprawy i szykować dania, których nie trzeba się wstydzić przed rodziną i znajomymi. Moją specjalnością jest mięcho - a zwłaszcza przyprawianie go. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, nowy FoS! O, w dziale, którego nie trzeba szukać pod łóżkiem! Szau!

Za to tematy jakby mało FoSowe: gdzie fryzury, batoniki i pogoda? Co to za własne mieszkania, prawa jazdy i zaręczyny przy kotlecie? Ale skoro już o tym się toczy dyskusja, to z chęcią opowiem, jak to się ma u mnie (to jedna ze złotych zasad FoSu, hrhr). :) Od października, z racji studiów, wybywam do Bielska, gdzie będę samotnie toczył boje z angielską gramatyką, pustą lodówką i innymi drażetkami. Prawko niby mam, ale od roku się kurzy, bo nie mam czym jeździć i czekam na wygraną w totka, to sobie zakupię Vipera albo inne Czinkłeczento. Za to w kwestii zaręczyn przy kotlecie (powinno być przy kebabie) to już w ogóle nie ma o czym mówić. :-)

Obecnie za to spełniam się zawodowo opiekując się browarową alejką w markecie, a przy okazji zbieram pieniążki na wrześniowe tournee po Polsce, aby odetchnąć przed moim pierwszym (i bardzo możliwe, że ostatnim) uczelnianym semestrem. Się dzieje, hejaho!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O rany, skąd tu się wziąłeś Mimizumanie :D Wcześniej bym się spodziewał że kometa zrówna z ziemią Warszawę niż że wrócisz, w dodatku z takimi wieściami. Gratz, gratz 8) Dobrze wiedzieć, że rzeczywistość nie daje w mordę starej gwardii ;]

Pozwolisz, że jeszcze wrócę do nieco zasuszonego tematu:

W ogólności prawo natury jest takie, że ptaszyna w pewnym momencie wyfruwa z gniazda i gdzieś tam wije własne.
No właśnie w szczególności, konkretnie w naszej kulturze, czy też może raczej szeroko pojętej zachodniej. Już w nie tak odległej Turcji od potomstwa (przynajmniej męskiego) oczekuje się, że zostaną wraz z rodziną by ją wspomagać. Na tego kto oddala sę by samemu sobie ułożyć życie patrzy się spode łba, jeśli w ogóle nie uważa się za zdrajcę rodziny.

Także dorosłość i samodzielność sobie, a pamiętać trzeba że to wszystko arbitralność kulturowa jest. Ja doszedłem do wniosku, że człowiek jest dorosły wtedy gdy przestaje rozważać czym jest dorosłość i chwilowo tego będę się trzymać <faja>

To chyba będzie drugi raz w historii, o ile mnie pamięć nie zawodzi, zgadzam się z Tobą :)
O rany, to kiedy był pierwszy? Kiedy powiedziałem, że 10 zł za kebab na Starym Rynku to przekroczenie jakiejś mentalnej granicy? Jak z tym się nie zgodzić ;]

Ale uważaj, bo legenda głosi, że jeżeli w ciągu roku zgodzi się z jednym forumowiczem 10 innych osób to FA się zapadnie w sobie. Jesteś po Tetrisie drugą w ciągu tego miesiąca osobą która na cokolwiek przystaje, więc beware!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cardi - moje może się liczyć za pół, bo nie zgodziłem się od razu, jeno po dyskusji. Więc ciągle jeszcze 8,5 musi być ;]

Studia zaczynają mnie wkurzać jeszcze nim się zaczęły... Najpierw moja siostra postanowiła iść do gimnazjum do Poznania (co w sytuacji, gdy mieszkamy jakieś 150 km od tegoż miasta sprawia, że będzie musiała mieszkać w bursie), więc pozbawia mnie ponad połowy potencjalnych dofinansowań (bo będzie: on starszy - sobie jakoś poradzi...). I to nie tylko od rodziców, ale i babci, dziadków, wujków... Agrh, zabić to mało :/

Potem się okazało, że trzeba im dostarczyć miliard pińćset 100 900 papierów, a ja nie mam umowy z PKP, że za bilet płacę raz w miesiącu... A każdorazowa przejażdżka do Krakau wynosi mnie równowartość jednej dobrej imrezy ;P

No i szczęśliwie wróciłem do Polski po 4-dniowej tułaczce autostopem z Norwegii, ale to oipiszę wieczorem, bo teraz musze pospamować w innych tematach :D

No i tego... Miło do Was wrócić po tygodniowej przerwie :D Brakowało mi Was ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tak, brak zdecydowania bezsprzecznie należy do najmniej męskich cech. Ale też z drugiej strony oczekiwałbym od kobiety, aby w sytuacji, gdy decyzja należy do niej, potrafiła ją szybko podjąć. Bez wycofywania się i zmiany zdania dziesięciokrotnie. :]
O wypraszam sobie :P Osobiście w stan paraliżu decyzyjnego wpadam chyba tylko wtedy, kiedy jestem stawiana w markecie w dziale ze słodyczami i hasłem "wybierz jedno" :P

Ale nie mówisz konkretnie o mnie, prawda? Ja tam okazuję uczucia na swój sposób i jak dotąd nie napotkałem z tej najważniejszej strony sprzeciwu. Jak już mówiłem - "bycie romantycznym" to nie tylko udawanie Hugh Granta, czy innego etatowego bohatera komedii romantycznych. I nie zniósłbym kobiety, która oczekiwałaby właśnie tego...
To może inaczej zapytam: czym jest romantyczne zachowanie w twoim wydaniu? Jak dla mnie to, co pokazują komedie romantyczne to jest pop-romantyzm - faceta, który zachowywałby się w ten sposób wobec mnie, pewnie bym obśmiała... ale tacy, którzy za wszelką cenę próbują udowodnić, że w słowniku nie dotarli do literki R, bo to niemęskie i w życiu niepotrzebne, nie wiem, czy bardziej mnie bawią, czy przerażają :]

Obecnie za to spełniam się zawodowo opiekując się browarową alejką w markecie, a przy okazji zbieram pieniążki na wrześniowe tournee po Polsce, aby odetchnąć przed moim pierwszym (i bardzo możliwe, że ostatnim) uczelnianym semestrem. Się dzieje, hejaho!
Nieee... ja jeszcze przez 1,5 miesiąca będę odpoczywała po 4-dniowym wyjeździe do mitycznego Wrocławia... co za dużo podróży, to niezdrowo ;P

Z drugiej strony - już teraz zaczął nam się remont dachu. A kiedy ma się mieszkanie na poddaszu, taki remont daje niesamowite wrażenia - jak wrażenie falującego sufitu, ciągłe łupanie, wiercenie i piłowanie nad głową, + bonus w postaci łomotu spadających dachówek. A potem remont wewnątrz mieszkania, a upał 30*. Kto mi zafunduje dwuosobowy wyjazd do zimnych krajów? :P [niestety, całą dolę moderatorską wydałam na ten remont dachu, żeby było miejsce na służbowy jumbo-jet]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i szczęśliwie wróciłem do Polski po 4-dniowej tułaczce autostopem z Norwegii,

Nosz, damn. A już myślałem, że gdzieś się zawieruszyłeś po drodze i już nie wrócisz. No cóż, co się odwlecze to nie uciecze 8)

[niestety, całą dolę moderatorską wydałam na ten remont dachu, żeby było miejsce na służbowy jumbo-jet]

Dobra dola moderatorska nie jest zła. Ja niedawno wydałem 1/24 mojej części i od dwóch dni siedzę na plaży w ciepłych krajach otoczony wianuszkiem tubylek i zimnym trunkie... lemoniadą pod ręką. Niestety ci krajowcy z wachlarzami słabo machają :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie raczy, nawet nie homarzy ._. Ale jest jakaś szansa, że może w ciagu najbliższych 7 lat :P (chociaż jakby mnie kto pytał o zdanie, to ja z miejsca mogłabym pójść do urzędu ^_^. Ale nie pyta :3 ).

'Kto' w przedostatnim zdaniu jest zapewne dość konkretne, a wręcz jednoosobowe, czyż nie? :happy: Może trzeba skorzystać z tych bezpośrednio pośrednich aluzji oraz innych kobiecych sztuczków? Zresztą z tonu wypowiedzi wynika, że gotowa jesteś czekać... A przewrotność losu czasem tak czyni, że jeśli ktoś gotów, ten czekać nie musi. A jeśli ktoś nie jest gotów, ten czekać musi. A jeśli nikt nic nie rozumie, wszystko sprowadza się do: będzie dobrze :happy:

A co do ósmego pasażera - to zawsze były, jako 6, 7 i 8, może nawet i 9 lokator - książki :]

U mnie przez lata studencki książki jakoś nigdy nie były bardzo obszernym pasażerem, zwłaszcza w porównaniu z kolekcjami znajomków. A może i przez te kolekcje, gdyż byłem w zasadzie pożyczaczo-wypożyczaczem, czyli książkowym sępem. Żerowałem bezczelnie na zbiorach innych. Zdecydowanie więcej miejsca zajmowały papierzyska ksero-notatko-studenckie, czyli mniej przyjemne.

W innych wypadkach tylko wtedy, kiedy w wyniku jakiejś na pewno mądrej reformy, nauczyciele dostawaliby licencję na zabijanie.

A tam. Wystarczy mieć 99,9 punktów charyzmy lub aparycję godną stwora z nocnych koszmarów. A tak serio - są tacy nauczyciele, którzy samym sposobem bycia i perspektywą 'twardej ręki' poradzą sobie w każdym szkolnym gronie. Każdy pewnie w swych szkolnych wojażach spotkał takiego belfra-niezwyciężonego. Inna sprawa, że tacy niezbyt często bywają dobrymi nauczycielami. Coś za coś.

Człowiek się wysila, chce wszechstronnie pokazać zagadnienie do dyskusji, a nikt nie podejmuje dalszej polemiki, albo wprost kwituje, że to kwestia gustu... Krew zalewa i wchodzić na forum się odechciewa. Może ludzie stali się bardziej leniwi i nie chcą odpisywać na posty pół godzina, a czasem nawet godzinę?

Jak dla mnie to zawsze tak bywało :dry: Może i dziś nieco to zjawisko się rozpowszechniło, ale sam pamiętam, gdy w dawniejszych czasach waliłem spore kobyły, a komentowane było tylko jedno, mało ważne, zdanie lub było zero komentarzy. Inna sprawa, że po prostu powykruszali się też rozlegli dyskutanci. Na dodatek takie wykruszanie to proces lawinowy - odpada jeden, więc innemu się odechciewa, więc odpada następny, więc znów się dyskusja spłyca, więc odechciewa się jeszcze komuś innemu. A prawda też jest taka, że gdy skończy się na stwierdzeniu 'nie chce mi się, bo i tak...', to nigdy się nie zachce, bo i skąd mają się te rozbudowane dyskusje brać?

Ten tego, już czwarty rok od października będę studiował, z dala od rodziców. Cóż to dobry sposób na wydoroślenie. Sam musisz się martwić o opłaty, o to aby sobie neta podłączyć, o bycie w mieszkaniu jak sprawdzają liczniki, o to, abyś miał coś w lodówce, abyś sobie coś ugotował. Niczego tak człowieka nie uczy jak potrzeba i studia ;)

Głód panie, głód. Na koniec miesiące może potem dojść do sytuacji, że nieodpowiednie gospodarowanie środkami wywołuje wojnę wstydu z głodem. Dlaczego wstydu? A bo powinno każdemu nieco głupio się zrobić, gdy przychodzi po raz kolejny prosić rodziców o pieniądze. Miałem takiego znajomka, który dostawał pieniędzy więcej niż przeciętne, a i tak w połowie miesiąca miewał mniej...

Mówię do młodszych - spróbujecie wielu rzeczy, które są nielegalne, niemoralne albo tuczące, więc have fun :P

Chodzi zapewnie o kserowanie książek, ściąganie z kserówek, a potem szybkie ich połykanie? :laugh: Wszystko przez ten złowrogi wynalazek, którym jest kserokopiarka. Na pochybel kserówkom! A tak serio - spróbujecie, o ile będzie chcieli. Chyba, że przyjdzie nikoś i Was zdeprawuje. A taki dobry chłopak był.

Ale nie mówisz konkretnie o mnie, prawda? Ja tam okazuję uczucia na swój sposób i jak dotąd nie napotkałem z tej najważniejszej strony sprzeciwu.

Z tej najważniejszej, czyli własnej? :happy:Just kiddin'. Najważniejsze jest to, żeby uczucia w ogółe były okazywane odpowiednio często i żeby druga strona to akceptowała. Reszta jest mało ważna. Można nawet okazywać uczucia rzucając w siebie surowymi kotletami (don't ask).

Od października, z racji studiów, wybywam do Bielska, gdzie będę samotnie toczył boje z angielską gramatyką, pustą lodówką i innymi drażetkami.

Prorokuję, że poważniejsze boje będą toczone z angielską składnią lub też fonetyką (zależy od predyspozycji własnych oraz upierdliwości uczących). A od pustej lodówki zdecydowanie gorszy jest brak lodówki.

Ale uważaj, bo legenda głosi, że jeżeli w ciągu roku zgodzi się z jednym forumowiczem 10 innych osób to FA się zapadnie w sobie. Jesteś po Tetrisie drugą w ciągu tego miesiąca osobą która na cokolwiek przystaje, więc beware!

Zdecydowanie się nie zgadzam! Musimy teraz uważnie pilnować wszystkich postów Cardiego i zdecydowanie oraz stanowczo nie zgadzać się z wszelkimi jego stwierdzeniami, uwagami oraz wypowiedziami. Jest to nasza misja, musimy uratować forum przed zagładą. Promil zgody na forum trzeba utrzymać na odpowiednio niskim poziomie, towarzysze!

Dobra dola moderatorska nie jest zła. Ja niedawno wydałem 1/24 mojej części i od dwóch dni siedzę na plaży w ciepłych krajach otoczony wianuszkiem tubylek i zimnym trunkie... lemoniadą pod ręką. Niestety ci krajowcy z wachlarzami słabo machają :(

Jakich tubylek? Tubylki są tu. Tam są tambylki! Ewentualnie lokerki. Elementarne, drogi Turze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...