Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

Z radością widzę, że nie tylko ja uważam coca cole zero za coś... strasznego :ninja:

Właśnie zobaczyłem plan zajęć, który ma mnie męczyć na IV roku historii. Doszedłem do wniosku, że fajnie, że już mam pracę bo inaczej trochę bym się nudził...

Poniedziałek wolny, wtorek wolny, w środę godzinka, czwartek wolny i dopiero w piątek wcisnęli mi moją archiwistyczną specjalność. Wiedziałem, że rok IV to brak normalnej nauki ale żeby aż tak sugerować studentowi, który jest z natury stworzeniem leniwym nic-nie -robienie? Scaaary...

Oczywiście to lekko żartobliwie, bo i magisterką się będzie trzeba zająć no i gdzieś tam miesiąc praktyk jeszcze wcisnąć wiec tak naprawdę dopiero się okaże ile z tego czasu to będzie "czas wolny".

Poza tym pozostaje jeszcze piątkowa poprawka, na którą przygotowany jestem średnio na jeża i to delikatnie mówiąc. No ale po to mam wolne do piątku, trza w końcu otworzyć książkę :down: A w najgorszym razie jest takie płatne zaklęcie, które zwie się "Przywołanie powtarzania przedmiotu" ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie nie przepadam za wszelkiej maści trunkami pokroju Pepsi, Coli czy innego gazowanego i przesłodzonego shit'u. Wolę zwykłą wodę mineralną. Ewentualnie soki w kartonach (najbardziej chyba pomidorowy). W ogóle nie też nie przepadam za słodyczami. O wiele bardziej wolę zjeść owoce niż np. cukierki czy czekoladę. Chociaż jest wyjątek: żelki :wink: Mam tu na myśli te miśki Haribo czy innego producenta - to mogę jeść codziennie :wink: Generalnie w domu uchodzę za ehkm...lekkiego dziwaka kulinarnego (jeśli tak to można określić) np. w ogóle nie stosuję masła czy innego "straszydła" do pieczywa, nie słodzę kawy, herbaty, uwielbiam masło orzechowe - mam tu na myśli to w kolorze, dyplomatycznie mówiąc, jasno brązowym :wink: . Moja luba nienawidzi tego masła, sam jego zapach wygania ją do innego pokoju, oczywiście wtedy o jakimkolwiek "buzi-buzi" mogę zapomnieć przez przynajmniej 3 godziny. Na szczęście oboje lubimy: rybki, szczególne wędzone, cebulę czy czosnek (rzecz jasna w charakterze dodatków smakowych). Natomiast są trzy rzeczy których nie tknę (Ona również) - wątróbka, flaczki, gotowany kurczak (np. z rosołu) GROWS!!! Pamiętam jak kiedyś, po oddawaniu krwi, naszła nad ochota na zjedzenie...wątróbki (chyba brakowało żelaza). Kupiliśmy mięcho, kilka cebul (co by chociaż troszkę "wytłumić" smak wątróbki) i kilka saszetek przypraw (w tym samym celu co cebulę). Całość ładnie się smażyła, zapach nieziemski. W końcu doszło do konsumpcji...No i jak to się mówi: "dobrymi chęciami to piekło jest wybrukowane". Mission Failed - najpierw Ona, potem ja przeprowadziłem interesującą "rozmowę" z muszlą klozetową. Skończyło się na zaproszeniu rodziców na "pyszną" wątróbkę...

A tak się starałem :wink: no, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, wszak nikt mi nie zarzuci, że nie lubię bo nie próbowałem.

Natomiast jeśli chodzi o lody to w ogóle mi nie smakują czekoladowe. Uwielbiam za to te z orzechów włoskich - takie mogę jeść litrami

Co do studiów:

Podobnie jak Felessan, na IV roku (ja jeszcze się załapałem na pięcioletnie, jednolite) miałem raptem kilka zajęć na tydzień: seminarium, zajęcia ze specjalizacji i kilka fakultatywnych. Udało się to tak poustawiać, że już od środy włącznie, zaczynał mi się weekend. Mogłem wtedy spokojnie zająć się zbieraniem materiałów do pracy (godzinami ślęczałem w czytelniach, przeglądając mikrofilmy przedwojennej prasy polskiej by znaleźć informacje i dowiedzieć się co nowego Adolf i "spółka" wykombinowali). Bardzo mi się to podobało, przynosiłem ze sobą lapciaka, słonecznik (pozdrawiam przemiłe i wyrozumiałe panie bibliotekarki), kawkę w termosie i siedziałem, niemal jak przed TV, do tego muza na słuchawkach a jak miałem już dosyć gazet to odpalałem sobie UFO-Enemy Unknown albo RtCW :wink: . Potrafiłem tak spędzać czas 7-8 godzin dziennie.

Jednak dopiero piąty rok to było coś - na cały tydzień jedynie 1,5 seminarium (w końcu coś się człowiekowi należało za ten zapierdziel na trzech pierwszych latach) :wink: Oczywiście nadal ślęczałem w czytelniach.

Nie wiem jakie zwyczaje panują na Waszych uczelniach, ale na historii, na wrocławskim uniwerku, obrona, szumnie nazwana "egzaminem magisterskim" jest jedynie formalnością. Mój ostatni egzamin trwał całe 15 min (w tym "urzędowa", powitalna gadka komisji).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż strach się tam zapuszczać! :O

Mroczna dzielnica jak się patrzy - zło i mrok czai się za każdym rogiem, a w każdym cieniu ninjów trzynastu czychając czuwa i czuwając czycha cichcem na niczego nie spodziewające się niewinne duszyczki, by zbrukać ich biel smolistą czernią z piekła rodem... Znaczy się, przepraszam, nieco się rozpędziłem :ermm:

Miałem już mniej lub bardziej zaplanowane wyjazdy i ustawionych znajomych, ale "niestety" zaproponowano mi dalszą współpracę i cały mistery plan poszedł w... Oczywiście cieszę się, że mam możliwość pracy w zawodzie, ale wakacji trochę szkoda...

Miałem podobnie w swoje pierwsze długie wakacje, te jeszcze przed studiami, które jednocześnie były pierwszym wakacjami ze stałym łączem i na tym forum. Po maturach i przed nimi było nieco wolnego, pierwszy tydzień lipca egzaminy wstępne (4 w 5 dni), impreza działkowa w weekend, a potem praca do końca sierpnia wraz z weekendami. Niestety, nie była to praca w żaden sposób związana z zawodem, ale była. Całe szczęście wrzesień był jeszcze ładny i na dodatem byłem wtedy na zdobycznej wycieczce szlakiem Ogniem i Mieczem.

...albo paznokcie obronne xD

Obronne przed czym? :huh:

Nie zbijaj mojego tematu! xD

Nieustannej wojny wiecznych tematów runda kolejna.

Dove może i są dobre, ale ostatnio przerzucam się na wafelki, jak prince polo[ale tylko classic], ew. jak jestem bardzo na głodzie słodyczy (codziennie?), to jakiś baton albo dobra milka też są dobre :P

Ja jestem słodyczomaniakiem, niestety. A na dodatek niezbyt wybrednym. Znaczy się mam wiele lubianych i bardzo lubianych wafelków, batonów i innych, ale bardzo mało mam zupełnie nie lubianych. Zresztą nawet te ostatnie czasem zdarza mi się pochłonąć. A co do wafelków - moim niedawnym odkryciem jest wafelek Horalky, który w wydaniu śmietankowym jest przemiodny. Kiedyś widziałem go tylko w Auchan, ale teraz jest reklamowany, więc może będzie bardziej dostępny.

Złe myśli, złe myśli, złe myśli :ermm:

Złe myśli nie są złe, złe myśli nie są złe, złe myśli nie są złe...

Kalesony ble, czapki od lat nie nosiłem, szalik od wielkiego święta.

Ja tam od dawna nie rozumiem antypatii wobec czapek i szalików. Za kalesonami nie przepadam za bardzo też, ale to pewnie wynik traumy podstawówkowej. A co do czapek - wkurzały mnie tylko, gdy ktoś kazał mi ubierać, a wcale nie było za zimno. Teraz noszę z własnej, nieprzymuszonej woli. Zwłaszcza, że teraz można czapajki dorwać naprawdę stylowe.

Nic to, sam jestem koneserem słodyczy. Ostatnio pojawił się nowy Kitkat - karmelowy. Nawet niezły, nie powiem - ale jednak nic nie przebije tego klasycznego.

Mi przez jakiś czas masłowo-orzechowy smakował bardziej niż inne, ale w miarę szybko się przejadł. Karmelowy jest bardzo wysoko, podobnie jak wersja capuccino, która chyba ostatnio gdzieś zanikła.

Po zakończeniu sesji letniej byłem jeszcze przez kilka tygodni w tzw "Nerd Rage" - "szale kujona" - nie mogłem się odnaleźć w sytuacji w której nie było nic do nauki.

Trzeba było zapoznać się jakąś bogatą wewnętrznie kolażanką i przystąpić do pięknej, wyczerpującej nauki od deski do deski. Ile tylko sił, nie tylko umysłowych, starczy...

...to jeszcze sprawia mi przyjemność!

Ja pozostaję przy nieprzeszkadzaniu, więcej perwersji mi nie trzeba z Panią Zimą. A tak serio - dość szybko przystosowuję się do niskich temperatur. Nieco mniej komfortowo może być pierwszego dnia dużego mrozu, ale potem nie ma problemów. Dobre krążęnie, szybki chód, a mróz nie jest straszny.

Czy jakże Ważna & Poważna kwestia ulubionych lodów jest już nie na miejscu z uwagi na koniec lata? Bo nie zauważyłem tej jakże koniecznej dla ludzkiego przetrwania dyskusji... ^^

Wszelkie Algidowe Bigi, plus ostatnio rożek... A z przyjemności nieco rzadszych - Grycan ponad wszystko! Kwintesencja lodowej rozkoszy o smaku cynamonowym... A tak w ogóle - doskonały jest też zwyczajny Bambino.

Lody? Wśród lodów u mnie panuje niepodzielnie Magnum w wersji z orzechami. ;) Jeżeli nie ma w sklepie to dobry jest też Cornetto Czekoladowy.

Burżuj! :cool: Mi tam na Magnuma zawsze było szkoda pieniędzy - aż tak łakomy na lody nie jestem. Cornetto objadałem się tylko kiedyś na obozie w Czechach, bo wychodziły sporo taniej niż w Polsce. Ale tak to zatrzymuję się raczej na granicy 2 zł.

A jak nie - to pamiętajcie, to NIE było podpalenie! Jakby ktoś pytał - nic nie wiecie! ;P

Samozapłon, jak w mordę strzelił, Panie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damn, zaglądam tu raz na kilka miesięcy, i oni zawsze gadają o batonach :> Nic to, sam jestem koneserem słodyczy. Ostatnio pojawił się nowy Kitkat - karmelowy. Nawet niezły, nie powiem - ale jednak nic nie przebije tego klasycznego. Kitkat, 3bit, ewentualnie ciastko (nie rogalik) sevendays - i można iść na zajęcia. No, dobrze jest też kupić sobie trochę cocacoli zero.
Milka Karmelowa, albo czekoladowo-czekoladowa też jest dobra :D Poza tym - jakiś czas temu w moim mieście otworzyli fabrykę Kotbury :D Nie wiadomo, czy będą robić tylko półprodukty i wysyłać dalej, a my będziemy musieli obejść się smakiem, czy już niedługo we wszystkich sklepach będą dostępne wyroby tej firmy[te czekoladowe z gęstą, płynną czekoladą wewnątrz są super :> ).

- na pierwszym miejscu zdecydowany Król Wszystkich Batonów - Jego Wysokość Snickers. p
Snickers to zło xD zwykle są tak twarde, że szczęki od nich bolą :/ Spróbuj sobie kitkatów - orzechowego i cappucino ^^

Liceum jest dużo lepsze dla ludzi, którzy traktują swoją edukację na poważnie. Dużo wiecej wolnego czasu i mniej obowiązków - tego mi będzie brakowalo. Po zakończeniu sesji letniej byłem jeszcze przez kilka tygodni w tzw "Nerd Rage" - "szale kujona" - nie mogłem się odnaleźć w sytuacji w której nie było nic do nauki. A sesja letnia była w tym roku... straszna, więc tym bardziej nie moglem długo dojść do siebie.
No nie wiem, ja swoją edukację traktowałam bardzo poważnie... dość, że przez cały rok maturalny miałam, jak to mówisz, "szał kujona" i jakoś nie umiała do mnie dojść myśl, że mam wakacje :dry:

Ja z kolei zimę uwielbiam - i w związku z tym że w moich żyłach prawdopodobnie płynie dużo krwi z Północy (O w mordę! Jestem Nordem!),
Hehe, u nas na lekcjach anatomii robiliśmy testy na 'dalekich przodków' i wyszło mi, że jestem w 37,5% nordykiem, 27,5% laponoidem i 25% śródziemnomorcem xD Fajnie, że na podstawie takich badań można zobaczyć, jak daleko zapuszczali się przodkowie :D

Zresztą ogólnie wszelkie cole piję tylko od wielkiego dzwonu, w kwestii napojów gazowanych mam do powiedzenia tylko dwa słowa: PEPSI rządzi!!!
A ja coś innego: Tymbark, woda z sokiem cytrynowym - rządzi ;] 3zł/1,5 litra, bardzo smaczna, zdrowa, chociaż nie ma specjalnej zdolności: odrdzewianie, jak Pepsi ;]

Właśnie zobaczyłem plan zajęć, który ma mnie męczyć na IV roku historii. Doszedłem do wniosku, że fajnie, że już mam pracę bo inaczej trochę bym się nudził...
Rozumiem, że studiujesz w Szczecinie? ;) <szuka aktualnych współstudentów z Wrocławia>

Obronne przed czym?
Przed wszystkim, co potrzebuje bronienia się przed tym xD Bardzo proste :D

A co do wafelków - moim niedawnym odkryciem jest wafelek Horalky, który w wydaniu śmietankowym jest przemiodny.
estem tradycjonalistką - dla mnie 'coś słodkiego' oznacza coś, co ma czekoladę. Prawdziwą, a nie wyrób czekoladopodobny. Naprawdę, mało które śmietankowe itd wymysły jestem w stanie zjeść równie chętnie, co czekoladowe.

Złe myśli nie są złe, złe myśli nie są złe, złe myśli nie są złe...
Znaczy - udało mi się rozszyfrować twój przekaz podprogowy? :D

Czy jakże Ważna & Poważna kwestia ulubionych lodów jest już nie na miejscu z uwagi na koniec lata? Bo nie zauważyłem tej jakże koniecznej dla ludzkiego przetrwania dyskusji... ^^
Cartedor: Milka, Tiramisu, Belgijska Czekolada. Albo Adelie z polewą czekoladową(2x tańsze, a też pyszne :D ). Ew, z mniejszych - lody kitkaty :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jest Niziołko, studiuję w Szczecinie. Poziom średni na jeża ale kadrze wiedzy odmówić nie sposób, raczej studentom wielkich chęci do nauki (sam niezbyt świecę przykładem)^^ Do tego miałem przyjemność odbywania zajęć z Historii Starożytnego Wschodu z prof. Stefanem Zawadzkim z UAMu, a to już światowa osobistość w tej dziedzinie no i przy okazji bardzo fajny dziadzio:D

A co do lodów:

Akurat tutaj nie mam szczególnych preferencji, jestem na tyle zagorzałym lodomaniakiem, że zjadliwa jest dla mnie większość. Ostatnio zdarzyło mi się przegryźć kilka razy Magnuma, ale jak już stwierdził Qbuś to zdecydowane przegięcie cenowe. Chociaż smak ma kosmiczny ^^ Na początku wakacji bardzo mi posmakowały takie śmieszne 4-smakowe lody Korala, bodajże waniliowo-ajerkoniakowo-krówkowo-kukułkowe od góry patrząc, z czego najlepsze są dwie górne warstwy. Kubeczek skubańców kosztował ponad 4 zł więc całe szczęście, że szybko mi się przejadły. A stary dobry Big Milk też daje radę ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co do Lorda eN i jego coca coli zero (tak, tak, umyślnie i z pełną premedytacją z małej litery) - bleeee... Takiego okropieństwa nie dane mi było pić od czasu... od długiego czasu.

Cola zero? Prffffff.... największy syf jaki istnieje! Toż to tego przełknąć się nie da!

CO?!? Panie, bluźnisz Pan! Ten diabelski trunek powinien zostać zakazany. To jest wręcz śmieszne, że nazywa się Coca Cola...

Coca Cola Zero jest absolutnie niezdatna do spożycia. Nie wiem, z czego oni to pędzą, ale na pewno nie jest to nic dobrego...

*pokazuje zęby. Wszystkie cztery*

Porzućcie łańcuchy swojego uzależnienia, o niewolnicy Sacharozy! Niechaj Aspartam otworzy Wam oczy!

Czy jakże Ważna & Poważna kwestia ulubionych lodów jest już nie na miejscu z uwagi na koniec lata? Bo nie zauważyłem tej jakże koniecznej dla ludzkiego przetrwania dyskusji... ^^

Krótko: Lidl i Biedronkacz. Żadnych markowców, nic, po prostu podróbki z tych dwóch sklepów. Algida wywołuje u mnie odruchy wymiotne. Lidl słynie z pysznych lodów na patyku, a Biedronka z wyśmienitych litrowych lodów truskawkowych z syropem (za jedyne 4,99 zł) w takich ilościach, że można się w nim utopić. Mmmm.....

Bardzo dobrymi słodyczami są też jeżyki - najlepiej w wersji classic, albo jabłkowe. Kawowe też nie są złe. Kokosowe w sumie takie najsłabsze są. Te wszystkie rodzynki, ciacho, karmel itp.itd. rozpływa się w ustach - miodzio. No ale to też niestety ma swoją cenę.

Dokładnie - ma swoją cenę. Powinni pisac na opakowaniu że w środku znajdziemy dokładnie... sześć ciasteczek ;P

Jako typ wysoce wywrotowy najbardziej lubie zwykla czysta czekolade mleczna od Wedla. ^^

Czyste czekolady mleczne też roxx... ja tam uwielbiam przede wszystkim napchać sobie policzki czekoladą niczym chomik, i potem siedzieć i delektować się tym, jak ona rozpuszcza się w moich ustach...

Natomiast są trzy rzeczy których nie tknę (Ona również) - wątróbka, flaczki, gotowany kurczak (np. z rosołu)

To ja proponuję nowy temat: czym się zajadacie, czego nikt inny normalny by nie tknął? Na rozgrzewkę podam właśnie moją słabość do flaczków.... z makaronem ;P W weekendy Lord także zajada się gotowanymi kurzymi łapkami. Mniam!

Won do "Kuchni". [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*pokazuje zęby. Wszystkie cztery*

Porzućcie łańcuchy swojego uzależnienia, o niewolnicy Sacharozy! Niechaj Aspartam otworzy Wam oczy!

No i się wyjaśniła zagadka, dlaczego Lord jest, jaki jest - to ten cholerny słodzik! :D

(polecam lekturę kilku najwyżej notowanych na google artykułów na hasło 'aspartam' - naukowych dowodów niby brak, no ale ;p)

Brown sugar ftw :cool: choć ja tam w ogóle niewiele cukru używam (a soli jeszcze mniej).

Co do rzeczy dla innych niejadalnych, które ja lubię... Hm. O, mam - będąc we Lwowie ze sporym smakiem zajadałem takie malutkie, diabelnie słone, podsuszone rybki - absolutnie w całości. Jako zakąska do pewnych gazowanych napojów (które na dodatek na Ukrainie mają genialny stosunek cena/jakość) - wyśmienite. Moi towarzysze podróży patrzyli na mnie ze sporym zdziwieniem, gdy pochłaniałem ich naprawdę spore ilości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mieszkam pomiędzy 7 parkami i to na poddaszu :D Więc ptaki mają skąd przybywać i gdzie siadać ._.
Hm, to faktycznie może być problem:D ale w sumie fajnie mieszkać w tak zielonej okolicy ^^

Tyż mam dach nad głową, ale że jedna ściana pokoju jest cała oszklona i wystawiona na południe, to w słoneczne dni można się tu żywcem usmażyć... A ptaki najczęściej przybywają na mój balkon. Czasem nawet wlatują do domu o0

(naprawdę, podziwiam robotników za to, że pracują od 7-20.30. ALE...!).
Uau. Ja rozumiem, żeby na budowę jeździć na 7, ale o takiej porze wykonywać zlecenia? Nieprawdopodobne ^^

Z tym trza się liczyć jak się idzie na śnieg. Poza tym lepiej przemoczony, niż z uszkodzoną nogą ;P
Ano, liczyć się trza, że buty/spodnie będą przemoczone. Ale bluza/koszula/co tam jeszcze jest, to już raczej nie ;] wiesz, to z tym przemakaniem było czysto teoretycznie - nigdy nie napadła mnie zgraja dziewczyn, facetów i owszem, więc nie wiem, co może się z Tobą stać ^^

Wolę zwykłą wodę mineralną.
Jeżeli chodzi o zabicie pragnienia, to woda mineralna jest absolutnie bezkonkurencyjna (przynajmniej dla mnie). Lubię też wszelkiego rodzaju herbaty (Lipton, Nestea)

(najbardziej chyba pomidorowy)
Sok? Sok pomidorowy? Ha! Nie jestem sama. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja lubię ten sok. Nie rozumiem, co w nim jest takiego odpychającego?

Mroczna dzielnica jak się patrzy - zło i mrok czai się za każdym rogiem, a w każdym cieniu ninjów trzynastu czychając czuwa i czuwając czycha cichcem na niczego nie spodziewające się niewinne duszyczki, by zbrukać ich biel smolistą czernią z piekła rodem... Znaczy się, przepraszam, nieco się rozpędziłem :ermm:
Ależ doskonale opisałeś katowickie realia! (chociaż nieco przesadziłeś z tym złem i mrokiem za każdym rogiem, ale ostatecznie może być : )). Biorąc pod uwagę, iż wielu "studentów" prawdopodobnie rzuciło studia i zostało ninja, to na ulicach musi być ich sporo. ;]

choć ja tam w ogóle niewiele cukru używam (a soli jeszcze mniej).
Słusznie prawisz! Jako jedyna w domu pilnuję porządku i staram się ograniczyć spożywanie soli/cukru przez resztę domowników (sama w ogóle nie słodzę herbaty). Ogólnie nie lubię cukru i soli, słyszałam, ze toto niezdrowe, więc po co się dodatkowo truć?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie nie przepadam za wszelkiej maści trunkami pokroju Pepsi, Coli czy innego gazowanego i przesłodzonego shit'u. Wolę zwykłą wodę mineralną. Ewentualnie soki w kartonach (najbardziej chyba pomidorowy).

Woda mineralna niezawodna. Soki owocowe uwielbiam. Najbardziej pomarańczowy i jabłkowy. Natomiast pomidorowego nie cierpię. Nawet łyka nie przełknę.

choć ja tam w ogóle niewiele cukru używam (a soli jeszcze mniej).

Jest jedna rzecz do której nie mogę sobie odmówić większej ilości soli. Frytki! :happy:

Jeśli chodzi o słodycze to nic nie zastąpi wszelkich wyrobów czekoladowych. Z ciasteczek nie mogę sobie odmówić biszkoptów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o napoje...Kwas chlebowy-ale taki dobry, prawdziwy, litewski, który potrafi narobić sporo zamieszania wyglądem butelki, gdy przyniesie się go do szkoły.

Pięknie gasi pragnienie, zwłaszcza,gdy jest schłodzony. Pychaa.Szkoda,że dobry nie występuje za często i jest dość drogi.

A co do zwykłych...Soki. I woda-koniecznie gazowana, niegazowanej nie trawię od kiedy musiałam ją raz wypić do pewnego badania - w krótkim czasie i dużych ilościach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Soki owocowe uwielbiam. Najbardziej pomarańczowy i jabłkowy.

Pomarańczowy jest pyszny, ale za to jabłkowy jest niezdatny do spożycia - powinni tego zakazać konwencją genewska ;P Ogólnie to pijam prawie wszystko, prócz "wyciągu z pomidorka" :biggrin:

Jest jedna rzecz do której nie mogę sobie odmówić większej ilości soli. Frytki!

O to, to - mądrze prawisz !

Wytłumaczcie mi dlaczego wielu tak lugi frytki z keczupem? Tego jeść się nie da - jem z tym narzędziem szatana tylko gdy są mocno spalone by zabić smak spalenizny :laugh:

Ogólnie nie lubię cókru i soli, słyszałam, ze toto niezdrowe, więc po co się dodatkowo truć?
Jakby słuchać wszystkiego co mówią, człowiek już dawno powinien wykitować, lub średnia życia powinna wynosić 20 lat :)

A najlepszą zupą i ogólnie potrawą jest barszcz biały z kiełbaską, i ziemniaczkami - cud, miód i orzeszki! Nawet kurczak z rożna który ejst pyszny może mu co najwyżej garnek czyścić O!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I woda-koniecznie gazowana, niegazowanej nie trawię od kiedy musiałam ją raz wypić do pewnego badania w krótkim czasie i dużych ilościach.

Sam pijam od dłuższego czasu raczej kwas węglowy ;] Czyli właśnie gazowaną - ale lekko (w sumie wystarczy 'zwykła' gazowana, ale odstawiona nieco otwarta na parę godzin, ew. z dosypaną odrobiną soli lub cukru - nadmiar rozpuszczonego CO2 się ładnie wytrąca :))

A co do badania - cóż to za procedura? :/ Przychodzi mi na myśl jedno, ale tam chyba nie zwykła woda była, a kontrast, i to nie pity a... nieważne :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Woda mineralna niezawodna. Soki owocowe uwielbiam. Najbardziej pomarańczowy i jabłkowy.

Chłodna, niegazowana mineralka to jest to. A z soków to lubię pomarańczowy, winogronowy, bananowy i wiśniowy. Jak jest ciepło to dobrze też zjeść trochę chłodnego arbuza. Poza tym codziennie piję jedną herbatę, najlepiej Earl Gray, a do tego trochę cukru i czasami plasterek cytryny.

Czy jakże Ważna & Poważna kwestia ulubionych lodów jest już nie na miejscu z uwagi na koniec lata? Bo nie zauważyłem tej jakże koniecznej dla ludzkiego przetrwania dyskusji... ^^

Magnum z migdałami. Czekoladę, którą są polane mógłbym jeść tabliczkami. Drogie, ale kupuję je dość rzadko więc cena aż tak nie boli. Poza tym mogą być jakieś włoskie o smaku cytrynowym, czekoladowym lub pistacjowym. Jeśli chodzi o batoniki i wafelki to bardzo lubię Kitkaty, potem Marsy, a na końcu Grześki lub Snickersy. Inne mogę zjeść, ale to są moje ulubione.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sok? Sok pomidorowy? Ha! Nie jestem sama. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja lubię ten sok. Nie rozumiem, co w nim jest takiego odpychającego?

O fuuu... sok pomidorowy. :sick: Ja tego paskudztwa w życiu bym nie przełknął.

Co do rzeczy, które lubię jeść, a inni nie lubią - nie ma takowych. ;) Jeżeli chodzi o kulinaria, to jest naprawdę wybredny - nie przełknę żadnego gotowanego warzywa (od razu mam niekontrolowane odruchy wymiotne), na surowo to tylko ogórek, marchew, ew. sałata w kebabie. Największy uraz (z dzieciństwa) mam do kalafiora :sick:, jak się raz zpawiałem po tym, to mi się odechciało na całe życie. Cebula i czosnek - fuj.

I woda-koniecznie gazowana

O, tu się zgodzę - niegazowana woda jest fuj! Sam spożywam wodę w ilościach hurtowych (min. 2 litry dziennie) siedząc przy kompie. A potem co chwilę latam to kibelka, ale co tam, woda jest zdrowa i oczyszcza organizm.

Jeśli chodzi o napoje...Kwas chlebowy

A tutaj z kolei się dziwię, jak takie coś można wziąć do ust... raz próbowałem, i jakoś nie mam ochoty więcej tego smakować.

choć ja tam w ogóle niewiele cukru używam

CUKIER MUSI BYĆ! Czym byłyby naleśniki z serem bez śmietany z cukrem? Albo czym byłyby truskawki/jagody bez śmietany z cukrem? Nie wspominając o tym, że czasem sam sobie pichcę krówki, to tam cukru idzie tyle, że uhuhu.

(a soli jeszcze mniej).

A czym byłyby frytki bez soli? Albo jajecznica bez soli? Albo jajka na miękko/twardo bez soli? Czym byłby gulasz/kurczak/cokolwiek mięsnego niedoprawionego solą? Rosół bez soli? No toż to normalnie jest podstawowa przyprawa i bez niej nie da się żyć!

Bardzo dobrymi słodyczami są też jeżyki
Powinni pisac na opakowaniu że w środku znajdziemy dokładnie... sześć ciasteczek ;P

A tu się mylisz lordzie, bo dziewięć.

Algida wywołuje u mnie odruchy wymiotne.

Chyba ich cena wywołuje u ciebie te odruchy? Bo jakości tudzież smakowi nie ma nic do zarzucenia...

jakiś czas temu w moim mieście otworzyli fabrykę Kotbury :D

O kurde, gdzie mieszkasz?! Kiedyś kochałem tę ich czeko0oladę! Z rodzynkami i bakaliami i wszystkimi innymi pysznościami.

Z czekolad to na pierwszym miejscu ex aeqo (czy jak to tam się pisze :P) Czeska Czekolada Studencka (te żelki są genialne! :D) oraz Szwedzka Czekolada Marabou (najlepiej Z Orzechami) - tą drugą sprzedają w Ikeach w kosmicznych cenach (w Szwecji wychodzi jakieś dwa razy taniej). Wszystkie milki i inne wedle mogą się schować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak można nie lubić kalafiorka o_O Mniamciu, zresztą podobnie jak brokuły. Sam mam do warzyw stosunek lekko obojętny. Tzn. nie mam ciągot do wymyślnych sałatek warzywnych itp., ale nie pogardzę np. makaronikiem w sosie gorgonzolla z kalafiorem i brokułami :wub: Podobnie jak nie womituję przy jedzeniu gotowanych warzyw (WTH?!? Taki numer widziałem tylko w programie, gdzie brytyjska specjalistka od diety leczyła rodzinki, delikatnie mówiąc, niemałych rozmiarów :wacko: ). A jak sobie pomyślę o gotowanej fasolce szparagowej z masełkiem i bułeczką tartą... :woot: Nie tknę tylko kilku warzywek: fasola (ta czerwona, bleee), szpinak, brukselka. To chyba tyle. Resztę spokojnie mogę konsumować z uśmiechem na paszczęce.

A co do frytek. Jako etatowy pracownik kebabianego zła mogę stwierdzić jedno: frytki są zjadliwe ze wszystkim. Ja preferuję osobiście frytburgerka z niesolonymi fryteczkami, za to soczyście podlanego keczupikiem i baaaardzo ostrym sosem. Co wypali gębę to wypali, ale za to jak smakuje...

Do tego jako student mam dość straszne nawyki żywieniowe (co niestety po mnie widać :whistling: ). Może lepiej o nich nie wspominać, bo pewnie wystraszyły by wielu konsumentów domowych obiadków.

EDIT:

Zapomniałbym. Czosnek i cebula to podstawa dobrego jedzonka. A taka jajecznica gdzie jest tak na oko ze 4 razy więcej cebuli niż jajek, doprawiona czosnkiem i ostrą papryką - cuuuudo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem w stanie przelknac tylko jednej, jedynej znanej mi potrawy - kiwi w dowolnej formie. Mam jakis dziwny uraz. Kiwi nie jadam. Za to jest kilka potraw, ktore chetnie spozywam, a za ktorymi inni nie przepadaja, chocby takie flaczki, watrobka czy kaszanka (te dwa ostatnie z cebulka - pyszotka).

Czosnek w czystej postaci obrabiany termicznie, najlepiej z grila, gdy osiagnie forme polplynna i jego konsystencja zaczyna przypominac maslo - niebo w gebie. Sok pomidorowy - bardzo smakowy.

Woda - kiedys nie tolerowalem gazowanej, zawsze miala dla mnie taki weglowy posmak. Obecnie sie do tego przyzwyczailem i wode moge pic rowniez z babelkami.

Kwas chlebowy - przyznam sie, ze do tej pory nawet nie wiedzialem do czego to sluzy. :laugh: Stalo sobie w markecie na polce bo stalo, specjalnie sie nie zastanawialem co to za wynalazek. :happy: Trzeba bedzie sprobowac kiedys...

Jesli chodzi o cukier - nie slodze praktycznie niczego. Kawa czy herbata musza pozostac w naturalnej postaci, raz tylko zrobilem wyjatek jak u kumpla pilem jakas paskudna kawe z kerfura czy czegos podobnego. Musialem poslodzic, bo nie dalo sie tego wypic. W domu pijam kawe swiezo zmielona - rewelacja.

W czasie roku akademickiego czesto zdarzalo mi sie (i zapewne trzeba bedzie do tego czasem wrocic ^^') chodzic do mleczniaka na "obiad mistrzow" czyli podwojne ziemniaki + groszek z marchewka. :laugh: Ale generalnie dzien bez miesa uwazam za dzien stracony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytłumaczcie mi dlaczego wielu tak lugi frytki z keczupem? Tego jeść się nie da - jem z tym narzędziem szatana tylko gdy są mocno spalone by zabić smak spalenizny :laugh:

Też się nad tym zastanawiałem :wink: Ketchup, jak dla mnie, jest do bani.

Frytki są chyba najlepszą "rzeczą" jaką, rasa ludzka, wymyśliła z ziemniaków (ex equo placki ziemniaczane).

Dla mnie muszą być lekko podsmażone, złociutkie, chrupiące na zewnątrz i miękkie w środku, posolone i polane gęstą śmietaną. Tak, frytki jadam tylko ze śmietaną. Właśnie dlatego jest to dla mnie stricte domowe papu. Kiedyś w barze, zamawiając frytki poprosiłem o śmietanę do owych...mina faceta za ladą bezcenna... :blink:

A najlepszą zupą i ogólnie potrawą jest barszcz biały z kiełbaską, i ziemniaczkami - cud, miód i orzeszki! Nawet kurczak z rożna który ejst pyszny może mu co najwyżej garnek czyścić O!

Dla mnie najlepszą zupą jest bezapelacyjnie ogórkowa, zrobiona z podsmażanych na maśle kiszonych ogórasów. Generalnie lubię kwaśne zupy, no ale barszcz biały nie jest zły :wink: Za największą "zupną" pomyłkę uważam pomidorową. No jak ludzie mogli tak spartolić pomysł na pomidory? :wink: Nie mam ulubionej potrawy, mogę zjeść prawie wszystko, choć najbardziej podoba mi się kuchnia włoska a w niej bajeczne Ziti

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli już stworzyła się grupa Pogromcy Coli Zero, to ja z chęcią do niej przystanę! Argument o niewolnikach cukru jest nieco chybiony, albowiem: owszem, można nie pić napojów powodujących wypadanie zębów, ale niby dlaczego zamiast nich pić lurę smakującą samą sztucznością barwnika czy tam bór wie czego, jaką jest Cola Zero? To już lepiej herbatę jakąś dobrą np. wspomniany Irish Cream albo inny Twinings. Ogólnie jednak Cole staram się ograniczać, gdyż zbyt zdrowa to ona nie jest, ale z drugiej strony 2 litry za 5 zeta to nie to samo, co 1.5 litra za 5.50 :dry:

Co do lodów, to moje ulubione smaki z dzieciństwa czyli Cornetto Italiano, które chyba nawet można jeszcze dostać, no i niezapomniany Nogger (chyba tak to się pisało :>) Sandwich- jak sama nazwa wskazuje niby-kanapka. Herbatnik z wierzchu i nadzienie pomiędzy- coś pysznego. Niestety od lat nie widziałem a smak pamiętam do dziś i dałbym sporo żeby jeszcze kiedyś go poczuć :wub:

Tetris:

I wykrakałeś! Własne, własne, kiełbasek nikomu stawiać nie będę ;]

-A mówią tutaj, że demoralizujące są rozmowy o alkoholu ;/

Kiu:

Ja tam od dawna nie rozumiem antypatii wobec czapek i szalików. Za kalesonami nie przepadam za bardzo też, ale to pewnie wynik traumy podstawówkowej. A co do czapek - wkurzały mnie tylko, gdy ktoś kazał mi ubierać, a wcale nie było za zimno. Teraz noszę z własnej, nieprzymuszonej woli. Zwłaszcza, że teraz można czapajki dorwać naprawdę stylowe.

-Co do czapek, pełna zgoda. Ja akurat jestem szczęśliwym posiadaczem czapki, w której chodziłbym i cały rok, dodatkowo lepiej wyglądam w czapce niż bez :laugh: Z szalika natomiast nie korzystam, podobnie jak z kalesonów. Mój strój na zimę to t-shirt + jesienna kurtka + czapka i póki co jedyne w życiu zapalenia płuc miałem latem (tym latem, wespół z zapaleniem oskrzeli jeśli się jeszcze nie chwaliłem- do lekarza poszedłem jak przeszło :>) oraz wczesną jesienią. Cóż.

Ktoś komu posta skasowali chyba:

Jakby słuchać wszystkiego co mówią, człowiek już dawno powinien wykitować, lub średnia życia powinna wynosić 20 lat :)

-Ano! Wszak moje motto brzmi: "nieważne co jesz. Ważne jak smakuje." 8)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

choć ja tam w ogóle niewiele cukru używam

CUKIER MUSI BYĆ! Czym byłyby naleśniki z serem bez śmietany z cukrem? Albo czym byłyby truskawki/jagody bez śmietany z cukrem? Nie wspominając o tym, że czasem sam sobie pichcę krówki, to tam cukru idzie tyle, że uhuhu.

Ej no, słodycze to słodycze, czymś je słodzić trzeba :D Ale niekoniecznie białym cukrem ;] Miodek jest wypaśny, takoż brązowy cukier trzcinowy. Ale i tak lepsza pospolita sacharoza od jakichś słodzików. Byleby nie przegiąć.

Zresztą - chodziło mi o choćby słodzenie herbaty czy kawy... Gdy nie chodzi o względy energetyczne (czyli jakieś górskie wycieczki np.) słodzenie więcej niż łyżeczki/kostki/saszetki na kubek jest dla mnie zbrodnią. Zabija to cały aromat i smak danego napoju.

(a soli jeszcze mniej).

A czym byłyby frytki bez soli? Albo jajecznica bez soli? Albo jajka na miękko/twardo bez soli? Czym byłby gulasz/kurczak/cokolwiek mięsnego niedoprawionego solą? Rosół bez soli? No toż to normalnie jest podstawowa przyprawa i bez niej nie da się żyć!

No i znowu - piszesz o użyciach chlorku sodu trywialnych i oczywistych. Zresztą - da się bez soli. (frytek i jajek na twardo nie solę ;]) Nie tak łatwo, ale da się - choćby mieszankami ziół odpowiednimi. Ale jak widzę, że sypie się do zupki przy gotowaniu sól, potem vegetę czy inne warzywko (co też sól zawiera) a potem na stole ktoś dolewa jeszcze maggi czy inny tego typu płyn, to mnie skręca. Z drugiej strony - nie lubię zabielania zup typu pomidorowa czy ogórkowa śmietaną - bo wtedy jest dla mnie zbyt łagodna.

Jeszcze co do soli - konkretnie to chodziło mi o przypadek solenia... pomidorów. Takich na kanapkach. Absurd i świętokradztwo wobec tego cudnego warzywa (owocu właściwie, no ale). Tylko do jakiejś sałatki odrobinkę soli można dać, a i to ze względu na inne niż pomidory jej składniki... Pomidorki+oliwa+bazylia (+mozzarella :)) - pychota i nic więcej nie trzeba.

jakiś czas temu w moim mieście otworzyli fabrykę Kotbury :D

O kurde, gdzie mieszkasz?! Kiedyś kochałem tę ich czeko0oladę! Z rodzynkami i bakaliami i wszystkimi innymi pysznościami.

Z tego co wiem, to Cadbury u nas w mieście nie robi czekolady, a gumy do żucia.

A Orion Studentska Pečet faktycznie jest wyborna. Zwłaszcza dwie 'specjalne edycje' - ciemna z wiśniami i mleczna ze śliwkami ^^. Sam pomysł wrzucenia fistaszków do czekolady jest genialny...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby słuchać wszystkiego co mówią, człowiek już dawno powinien wykitować, lub średnia życia powinna wynosić 20 lat :)
Ale wyjątkowo w opowieści o soli i cukrze wierzę ;] ale oczywiście do jagód/truskawek/makaronu/etc. cukru nasypuję ile wlezie, to jednak herbat nie słodzę. IMO takie są lepsze : ) za solą po prostu nie przepadam, więc nie utrudniam sobie życia i ją ograniczam.

Jak jest ciepło to dobrze też zjeść trochę chłodnego arbuza.
Arbuz? *rozgląda się* kto mi tu o arbuzach mówi? ._. czy jest ktoś, kto ich NIE lubi? Kiedy byłam duuużo młodsza, to na urodziny zawsze prosiłam o ogromnego arbuza. Jesienią ciężko dostać coś dobrego i taniego, więc dlatego tak bardzo chciałam dorwać ten owoc ^^ w sumie po dziś dzień tak mi zostało : )

O fuuu... sok pomidorowy. :sick: Ja tego paskudztwa w życiu bym nie przełknął.
I o tym właśnie mówię. Skąd ta niechęć u Was, a? Toż to zdrowe i całkiem smaczne - naprawdę nie ma na co narzekać o0

Jak można nie lubić kalafiorka o_O Mniamciu, zresztą podobnie jak brokuły.
Dokładnie! Aw, jak sobie przypomnę piątkowe obiady z kalafiorem, ziemniakami z masłem i bułką tartą... Nie dość, że pyszne, to i nie jest bardzo tuczące (można zrezygnować z bułki, no).

Nie tknę tylko kilku warzywek: fasola (ta czerwona, bleee), szpinak, brukselka.
Mamy identyczne gusta (wnioskując z tego, co tutaj napisałeś), jeżeli chodzi o warzywa ^^ nie rozumiem, jak komuś może smakować brukselka... Toż to obrzydlistwo. Szpinaku nawet nie wspomnę ;P

Zresztą - da się bez soli. (frytek i jajek na twardo nie solę ;]) Nie tak łatwo, ale da się - choćby mieszankami ziół odpowiednimi.
No pewnie, że się da. I jeżeli ktoś nie jest przyzwyczajony do używania soli w ogromnych ilościach, z niesolonymi frytkami nie powinien mieć problemów. Ja tam nigdy nie solę, czasem mam pod ręką ketchup albo siakiś sos. I tyle.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak można nie lubić kalafiorka o_O Mniamciu, zresztą podobnie jak brokuły.

Ah, kalafior. Jedno z moich ulubionych warzyw. Gotowany i polany zasmażką z bułki tartej i masła. Po prostu cudo. Brokułów szczerze mówiąc jakoś nie miałem okazji spróbować.

Nie tknę tylko kilku warzywek: fasola (ta czerwona, bleee), szpinak, brukselka.

Czerwona fasola nie jest taka zła, szczególnie z jakimś ostrym sosem i dodatkami. Szpinak dobrze smakuje smażony z jajkiem, a za brukselką też nie przepadam.

Jeszcze co do soli - konkretnie to chodziło mi o przypadek solenia... pomidorów. Takich na kanapkach. Absurd i świętokradztwo wobec tego cudnego warzywa (owocu właściwie, no ale). Tylko do jakiejś sałatki odrobinkę soli można dać, a i to ze względu na inne niż pomidory jej składniki... Pomidorki+oliwa+bazylia (+mozzarella :)) - pychota i nic więcej nie trzeba.

Ja tak robię. Lepiej smakuje ze szczyptą soli. Może to ja jestem od niej uzależniony, ale bez niej to już nie to.

A Orion Studentska Pečet faktycznie jest wyborna.

Popieram. Pamiętam jak po wycieczce do Czech przywieźliśmy trochę. Na początku zdziwiłem się ile tam tego napchali, ale potem spróbowałem i dzisiaj to jedna z moich ulubionych czekolad.

Miodek jest wypaśny, takoż brązowy cukier trzcinowy

Z miodem to dobre jest ciepłe mleko, a cukier brązowy miałem kiedyś okazję próbować. Całkiem niezły, smakuje trochę inaczej od tego zwykłego z buraków.

Tak jeszcze odnośnie Coli Zero. Niezbyt chyba zaskoczę wszystkich mówiąc, że to jedna z gorszych rzeczy jakie piłem? Normalnie miałem traumę po tym jak uświadomiłem sobie, że tak można zepsuć jakiś smak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Colą Zero jest jeszcze o tyle ciekawa sprawa, iż podobno ma tę samą recepturę, co zwykła Coca-Cola, tylko czym innym ją słodzą. I smak miał być w założeniu możliwie zbliżony do klasycznej Coke :D W przeciwieństwie do Light, która ma zupełnie inną recepturę, i smak miał się różnić...

Sok pomidorowy - zdecydowanie ok, zwłaszcza w wersji na ostro (i zwłaszcza 'dzień po' ;)) Też nie rozumiem skąd niechęć do tego napoju się bierze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O Coli Zero się nie wypowiadam. Stosowna ocena tego napoju jest zawarta w jego nazwie...

Sok pomidorowy - zdecydowanie ok, zwłaszcza w wersji na ostro (i zwłaszcza 'dzień po' ;)) Też nie rozumiem skąd niechęć do tego napoju się bierze.

Hmmm...a nigdy nie patrzyłem na sok pomidorowy w kontekście "antidotum". Ja tam zawsze stosuję inne, sprawdzone metody: gorący prysznic, równie gorący "kurzęcy" rosół oraz mocno posłodzona herbata; jak już pisałem, herbaty nie słodzę ale w takich wyjątkowych okolicznościach, wychodzę z założenia, że "lekarstwo ma wyleczyć a nie dobrze smakować..." :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co do badania - cóż to za procedura? :/ Przychodzi mi na myśl jedno, ale tam chyba nie zwykła woda była, a kontrast, i to nie pity a... nieważne :P

Np. przy USG brzucha (w sensie któregoś z narządów wewnętrznych, nie znam się dokładnie). Trzeba mieć pełen pęcherz, wtedy da się coś tam zbadać.

Czyżby FoS przeżywał rozkwit? Tylu postów/dzień nie widziałem od dawna :smile:.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

herbaty nie słodzę ale w takich wyjątkowych okolicznościach

U siebie nie w gościach ile można ? :laugh:

Ah, kalafior. Jedno z moich ulubionych warzyw.

Tak jak i moich ;P Ogólnie to mógłbym go jeść tonami.....

I jeżeli ktoś nie jest przyzwyczajony do używania soli w ogromnych ilościach, z niesolonymi frytkami nie powinien mieć problemów. Ja tam nigdy nie solę, czasem mam pod ręką ketchup albo siakiś sos. I tyle.

Super są ze sosem czoskowym ;) Ale i tak najlepiej dać DUŻO soli ;P

Macie to samo co ja, że najbardziej jeść się chce na wieczór (tzn po 22)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...