Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

Sok pomidorowy - zdecydowanie ok, zwłaszcza w wersji na ostro (i zwłaszcza 'dzień po' ;)) Też nie rozumiem skąd niechęć do tego napoju się bierze.

Raz w życiu wziąłem to do ust. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy mi się tak nie cofnęło, jak w tamtej chwili. A przeca zdarzyło się już nie raz próbować różnych, z pozoru znacznie gorszych brei... Natomiast same pomidory to oczywiście mistrzostwo świata. ;]

nieważne co jesz. Ważne jak smakuje.

Dokładnie. Już dawno stwierdziłem, że będę pożerał to co uznam za słuszne. Co z tego, że niezdrowe, co z tego że zawiera więcej liter E, niż niejedna powieść, co z tego, że kiedyś żyło i miało plany na przyszłość. W końcu i tak umrę, więc po co mam się przejmować wartościami odżywczymi jakiegoś tam jedzenia.

Co do zimy. Fajnie, będzie można porzucać śniegiem w ładne dziewczyny - któż z nas tego nie lubi? ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie to samo co ja, że najbardziej jeść się chce na wieczór (tzn po 22)?

Ja tak. Jakąś godzinę temu zjadłem sobie odgrzewaną kiełbasę z grilla, a zdarza mi się robić kanapki, popijać mleko, dojadać jakieś resztki itp. Lubię też zjeść "suchą" bułkę tzn. bez żadnych dodatków, nawet nieprzekrojoną.

Super są ze sosem czoskowym ;)

Czosnek to ogólnie fajne warzywo. Można utrzeć go z masłem, pokroić i dodać na kanapkę, używać jako przyprawy itd. Sam w sobie dobrze smakuje, ale spożyty w zbyt dużych ilościach sprawia, że wszyscy z jakichś dziwnych powodów zaczynają cię unikać... Trzeba też pamiętać, że jest bardzo zdrowy i ma działanie antybakteryjne. Cebula też fajna np. z metką cebulową, posiekana i wymieszana z tatarem, na kanapce, pizzy i wielu innych rzeczach. Pamiętam też, że jak byłem mały i chorowałem, to ojciec gotował mi syrop cebulowy, który nawet mi smakował.

Sok pomidorowy

Nie miałem okazji go spróbować, ale z drugiej strony niezbyt się do tego kwapię. Dla mnie pomidory to są do jedzenia, a nie picia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie to samo co ja, że najbardziej jeść się chce na wieczór (tzn po 22)?

Standard. Moge pol dnia przezyc na jednym posilku (wczoraj np. obiad jadlem dopiero o 19:00), ale im pozniej, tym apetyt wiekszy.

Super są ze sosem czoskowym ;)

W ogole ciezko znalez cos, co z sosem czosnkowym nie jest super. :D Tylko potem czlowiek ma zioniecie smoka (ale nie stad sie wzial moj nick, nie martwcie sie ^^).

Czyżby FoS przeżywał rozkwit? Tylu postów/dzień nie widziałem od dawna

Mam podobne spostrzezenia. Chociaz dawno mnie nie bylo na forum, obecne zainteresowanie tematem mozna przyrownac do tego z jego swietnosci.

Czerwona fasola nie jest taka zła, szczególnie z jakimś ostrym sosem i dodatkami.

Czyli po meksykansku - bardzo sluszna forma. Jesli chodzi o sama czerwona fasole, to zajmuje ona u mnie bardzo wysokie miejsce wsrod lubianych potraw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Zrywa się jak oparzony>

Usłyszałem słowo PIZZA?

Jak mogłem zapomnieć o tym przecudownym wynalazku ludzkości? Nie wspomnę już na to jak bardzo cieszy skonanego po kilku(nasto) godzinnej nauce studenta słodki odgłos pukania do drzwi, wydawany przez stworzenie zwane "Dostawcom picy"... Po prostu miód dla duszy ^^

A najlepsza jest taka na podwójnym cieście, z sosem śmietanowym, cebulką, pieczarkami, porem i jakąś szyneczką + podwójny ser. A co! Jak już mordować organizm kaloriami to porządnie a nie na raty^^

Poza tym najlepsza jest metoda zamawiania "na cwaniaka". Szuka się w menu pizzy, która ma najlepszy stosunek cena/ilość składników po czym denerwuje gościa przyjmującego zamówienie tekstem: "To ja poproszę zamiast fasoli cebulę, zamiast szparagów por itp. itd.". Wkurzona mina/głos przyjmującego - bezcenne.

Co do soku pomidorowego: mimo, że do samych warzyw nic nie mam to jednak w ogóle nie smakują mi soki warzywne. Zboczenie jakieś czy co... Jeśli sok to tylko Cappy z czerwonych pomarańczy, ewentualnie Tymbark z owoców granatu.

A jeśli chodzi o jedzenie wieczorami to staram się zjeść ostatni posiłek przed 19-20, choć nie zawsze się to udaje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i się wyjaśniła zagadka, dlaczego Lord jest, jaki jest - to ten cholerny słodzik! :D

*Pokazuje zęby. Tym razem jedynie trzy*

Jeżeli chodzi o zabicie pragnienia, to woda mineralna jest absolutnie bezkonkurencyjna (przynajmniej dla mnie). Lubię też wszelkiego rodzaju herbaty (Lipton, Nestea)

Nah, zwykła, niemarkowa Eternal też jest pyszna. Ogólnie to Liptona i Tetleya nie trawię >_<

Jest jedna rzecz do której nie mogę sobie odmówić większej ilości soli. Frytki!

Ja sobie soli do frytek odmawiam, bo w zasadzie ich nie jadam. Tak, NIE lubię frytek! :P

Jeśli chodzi o napoje...Kwas chlebowy-ale taki dobry, prawdziwy, litewski, który potrafi narobić sporo zamieszania wyglądem butelki, gdy przyniesie się go do szkoły.

Próbowałem tego kwasu... i nie odpowiadał mi. Jakoś to po prostu... nie ten smak :]

Pomarańczowy jest pyszny, ale za to jabłkowy jest niezdatny do spożycia - powinni tego zakazać konwencją genewska ;P

Co Wam wszystkim odbiło z zakazywaniem spożywania wszystkiego, co Wam nie smakuje? :D

Jakby słuchać wszystkiego co mówią, człowiek już dawno powinien wykitować, lub średnia życia powinna wynosić 20 lat :)

Ja osobiście padam ze śmiechu, jak ktoś odmawia sobie cukru i soli ze względu na "zdrowy tryb życia" i ich "szkodliwość", a potem na imprezie zapija się trucizną i rozpuszczalnikiem potocznie zwanym alkoholem ;D

Sam pijam od dłuższego czasu raczej kwas węglowy

Fail! W warunkach normalnych kwas węglowy nie istnieje :3

Cebula i czosnek - fuj.

Nie wiesz co dobre - ja osobiście uwielbiam prostą potrawę: 2-3 kiełbasy smażone z.... 6-7 cebulami. Mmmmm....

A tu się mylisz lordzie, bo dziewięć.

No po prostu szok, sam nie wiem co zrobię z tymi dodatkowymi trzema :P

Jak można nie lubić kalafiorka o_O Mniamciu, zresztą podobnie jak brokuły.

U mnie jest podobnie. Mógłbym się zażerać kalafiorami i brokułami w różnych postaciach przez cały dzień. Genialne warzywo!

Szpinak uwielbiam, brukselkę już nie bardzo. Fasola może być, ale zalezy w jakiej formie - w barszczu ukraińskim totalnie mi nie pasuje, podobnie jak kapusta.

watrobka czy kaszanka (te dwa ostatnie z cebulka - pyszotka).

O tak, kaszanka to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Jest tyle odmian do wyboru! Gryczana, Biała, Krupniok, Gajowego, Grillowa, Farmerska..... i wiele, wiele więcej!

Woda - kiedys nie tolerowalem gazowanej, zawsze miala dla mnie taki weglowy posmak. Obecnie sie do tego przyzwyczailem i wode moge pic rowniez z babelkami.

U mnie jest na odwrót - od gazowanej jestem uzależniony, niegazowanej nie mogę znieść. Ma dla mnie taki... pusty smak. Nie mogę znieść tego całkowitego braku smaku :/

Nie tak łatwo, ale da się - choćby mieszankami ziół odpowiednimi.

A przypadkiem te zioła nie są słone właśnie dzięki zawartości tego chlorku sodu? :P Propos samych ziół - był ostatnio w tv taki program o facecie, który żywi się owadami i roślinami. Jak się okazało można na zwykłej łące znaleźć więcej jedzenia i przypraw, niż można byłoby się spodziewać... bo kto by sam wpadł na to, żeby do potraw dodawać mrówki zamiast octu? :D

Co do zimy. Fajnie, będzie można porzucać śniegiem w ładne dziewczyny - któż z nas tego nie lubi? ^^

Ech, mi najbardziej będzie brakowalo wybiegania na boisko w czasie mrozu, w przerwie pomiędzy dwoma wuefami... parujące ciało - niesamowity bajer :D A jeśli chodzi o śnieżkowanie - to jestem w tym... średni. Niemal nie da się mnie trafić (mam dużo perków z unikami), ale również sam nie potrafię niemal w ogóle trafiać :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na takim zadupiu mieszkam, że dowożą pizzę tylko za dodatkową opłatą, a niestety na pieniądzach nie śpię. Mimo, że czosnku nie lubię, to sos czosnkowy - jak najbardziej! Z kebabem - pyszny.

Co do wyżerania w nocy - to ja potrafię czasem o drugiej zejść na dół do kuchni i coś sobie tam zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tak, kaszanka to jest to, co tygryski lubią najbardziej.

Mmm, zrobiona na grillu z cebulką. Eh, aż nabrałem ochoty na dobrą kaszankę, bo ostatnio jadłem ją już jakiś czas temu. Wątróbka z cebulą, mnóstwem tłuszczu i chlebem też pyszna. Nie wiem jak to jest, że niektórzy jej nie lubią.

U mnie jest na odwrót - od gazowanej jestem uzależniony, niegazowanej nie mogę znieść. Ma dla mnie taki... pusty smak. Nie mogę znieść tego całkowitego braku smaku :/

Mi właśnie przeszkadza ten smak w gazowanej. Jego brak w zwykłej wodzie bardziej mi odpowiada, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia.

Propos samych ziół - był ostatnio w tv taki program o facecie, który żywi się owadami i roślinami. Jak się okazało można na zwykłej łące znaleźć więcej jedzenia i przypraw, niż można byłoby się spodziewać... bo kto by sam wpadł na to, żeby do potraw dodawać mrówki zamiast octu? :D

Co za problem, zamiast kwasu octowego jest kwas mrówkowy. Same robale też ponoć są niezłe. Dobrze zrobiona szarańcza, larwy niektórych owadów, wije, krocionogi i ogólnie całe to tałatajstwo to przysmak w niektórych krajach, głównie tam gdzie ludzie często cierpieli z powodu głodu. Sam zresztą takiej szarańczy chętnie bym spróbował, ale wielkich oślizgłych larw do ust bym raczej nie włożył.

A najlepsza jest taka na podwójnym cieście, z sosem śmietanowym, cebulką, pieczarkami, porem i jakąś szyneczką + podwójny ser. A co! Jak już mordować organizm kaloriami to porządnie a nie na raty^^

Ja tam lubię standardowe ciasto, zwykły lub ostry sos, szynkę, pieczarki, ostrą paprykę, i boczek albo salami lub cebulę. A samej pizzy zjadłem w ostatnich 2 tygodniach z 5 sztuk. Z innych włoskich potraw to dobra jest lasagne i spaghetti z mięsem i pieczarkami. Nie mówię o pieczywie czosnkowym z mozzarellą i dodatkami w postaci pomidora, szynki, salami i pieczarek, bo to oczywista oczywistość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

watrobka czy kaszanka (te dwa ostatnie z cebulka - pyszotka).
O tak, kaszanka to jest to, co tygryski lubią najbardziej.

I znowu mój wybredny gust się odzywa - kaszanka to chyba ostatnia rzecz, jaką bym był w stanie zjeść (no, może po gotowanych warzywach). To samo tyczy się wątróbki... bleh jak można to jeść.

Co do tych ziół - w ogródku hoduję sobie oregano i bazylię, i jak robię sobie pizzę (z gotowym podkładem oczywiście), to zrywam kilkadziesiąt listków tegoż oregano i daję do sosu - smak wyśmienity, to suszone oregano w woreczkach nie umywa się do takich świeżych listków z ogrodu. :)

Jak można nie lubić kalafiorka o_O

Spytaj mojego żołądka, dlaczego nie lubi kalafiorów ani innych warzyw.

A tu się mylisz lordzie, bo dziewięć.
No po prostu szok, sam nie wiem co zrobię z tymi dodatkowymi trzema :P

Możesz mi dać, chętnie zjem. =d

Szpinak uwielbiam, brukselkę już nie bardzo. Fasola może być, ale zalezy w jakiej formie - w barszczu ukraińskim totalnie mi nie pasuje, podobnie jak kapusta.

Ja pierdziele, ja jakiś nienormalny chyba jestem. Ja tylko czytam to, co piszecie i już mi się niedobrze robi. :sick:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Fellsanem, przecież tutaj rozmawiamy nie tylko o potrawach przyrządzanych w kuchni, ale także słodyczach, a tego raczej pod kuchnie podpiąć już się nie da.

Poza tym, IMO ten temat to taki jeden wielki offtop, gdzie co chwilę zmienia się temat rozmowy - teraz rozmawiamy o potrawach, a za chwilę możemy przejść na... no nie wiem, cokolwiek.

Jak temat wygaśnie, to się wyodrębni. [k0n]

A co ty chcesz wyodrębniać? Te parę postów, gdzie rozmawiamy o samych potrawach z kuchni? Bo posty w których występuje wzmianka o napojach czy słodyczach już tam raczej się nie nadają. Poza tym ten temat to taki jeden długi ciąg rozmowy, stanowi jedną, spójną całość, po co odrywać jakąś jego część i wrzucać do innego tematu tylko dlatego, że akurat ten fragment do niego pasuje? :down:

>>Ech, biorę ich stronę, a jeszcze się czepiają ;p Jeśliby się rozwinęła sprawa bardziej - owszem, wyodrębniłbym. Jeśli zaraz temat się zmieni - to wszystko zostaje, worry not. I EOOT proszę, nie tutaj miejsce na dyskusje co na FoS pasuje a co nie ;) Piszta i róbta swoje (słuchając moderacji ofc) [k0n]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to żeby "to wszystko zostało" zmieniam temat :wink: :

Wszystko wskazuje na to, że na początku wiosny zostanę szczęśliwym tatusiem :):):):):):):)

A Wy tu o jakiś batonach, rękawiczkach, zupach, kaszankach, pomidorkach itp. ... :tongue:

I to mają być powody do ekscytacji ? :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomidorki+oliwa+bazylia (+mozzarella :)) - pychota i nic więcej nie trzeba.
Czarne oliwki, mistrzuniu, czarne oliwki.

nie rozumiem, jak komuś może smakować brukselka... Toż to obrzydlistwo. Szpinaku nawet nie wspomnę ;P
I inne podobne teksty.

Wszystko jest zjadliwe jeśli jest dobrze przyrządzone. A często powodem niejedzenia jest jakieś irracjonalne uprzedzenie. Ja tam uwielbiam i brukselkę i szpinak. Po ślubie przez pięć lat nie jadłem szpinaku, gdyż żona kategorycznie odmawiała wnoszenia ?tego syfu? do domu. Przez następne pięć byłem zmuszony przy obiedzie znosić pełne odrazy spojrzenia gdy sobie robiłem i jadłem szpinak. A po dziesięciu latach spróbowała i teraz sama nie może się doczekać aż młody szpinak pojawi się na targu. Podobnie było z flaczkami.

Odnośnie napojów, to wszelkie kole, sprajty, mirindy itp. odpadają w przedbiegach. To przesłodzony gazowany syf. Soki naturalne? Były OK, ale niezrozumiała tendencja do słodzenia fabrycznie wszystkiego co pojawia się na rynku spowodowała, że coraz mniej mi smakują. Ostatnio spotkałem się nawet z tym, że mój ulubiony sok grejpfrutowy był obrzydliwie słodki. I nie wiem skąd się biorą te reklamy o sokach bez dodatku cukru. Najlepsze były czeskie ?Jupi?, ale ostatnio ich nie widzę. Ostatnio co jeszcze da się wypić to herbatki, choć nie wszystkie. Najlepsza wg mnie jest zielona Nestea, przynajmniej po wypiciu jej nie mam wrażenia bycia koniem, który został nakarmiony kilogramem cukru w kostkach.

Słodkie jest złe, i tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

watrobka czy kaszanka (te dwa ostatnie z cebulka - pyszotka).

Do pewnego momentu nic nie miałem do wątróbki. Jednak w gościnie miałem "przyjemność" skonsumować lekko niedosmażoną wątróbkę. Jestem z niej wyleczony do końca życia... :confused:

Jeśli chodzi o kwestie warzywne to jestem bardzo wybredny. Od czasu do czasu zjem pomidorka. Z zupami mam podobnie. Tylko wigilijna grzybowa przypadła mi do gustu. Za to kocham owoce. Wszystkie prócz czarnej porzeczki mógłbym jeść kilogramami. Ostanie 2 dni spędziłem na delektowaniu się brzoskwiniami. Dzisiaj czas na gruszki. :happy:

Wszystko wskazuje na to, że na początku wiosny zostanę szczęśliwym tatusiem :):):):):):):)

No to nie pozostaje nic, tylko pogratulować. :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak daleko zapuszczali się przodkowie :D

O jedno 'za' za daleko :happy: Ale pomijając już seksualne podteksty - jak wygląda takie badanie przez oglądanie? Są jakieś wytyczne? Chętnie przed lustrem określe swą genealogię terytorialną.

Przed wszystkim, co potrzebuje bronienia się przed tym xD Bardzo proste :D

Wydaje mi się, że zrozumiałem, ale zdanie przewrotnie pokręcone składniowo. Yoda sam nie by się powstydził go :happy: Swego czasu na jakiś portalu, czy też w innym miejscu, napotkałem na poradnik radzenia sobie w sytuacjach, gdy trzeba się bronić... Otóż bronią numer jeden jest ucieczka. Jest to najbardziej skuteczny sposób uniknięcia obrażeń własnej, jakże cennej, osoby. Cała reszta środków stosowana jest w sytuacji, gdy absolutnie nie można uciec.

Mowa oczywiście o sytuacjach, w których przeciwnik lub ich grupa mają znaczną przewagę fizyczną/liczbową.

Jestem tradycjonalistką - dla mnie 'coś słodkiego' oznacza coś, co ma czekoladę. Prawdziwą, a nie wyrób czekoladopodobny. Naprawdę, mało które śmietankowe itd wymysły jestem w stanie zjeść równie chętnie, co czekoladowe.

Proszę nie mylić tradycjonalizmu z czekaladofilią, to dwa różne pojęcia. Dla porządku wspomnę jednak, że Horalky nawet śmietankowe są częściowo w czekoladzie, nie ma więc obaw. Inna sprawa, że mi czekolada do szczęścia nie jest absolutnie konieczna. A teraz pora na pytanie dogłębne i egzystencjalne: dlaczego gorzka czekolada jest słodka, skoro jest gorzka? :huh:

Znaczy - udało mi się rozszyfrować twój przekaz podprogowy? :D

Przekaz ten był także pod moim progiem, więc sam nie wiem. Ale przypuszczam, biorąc pod uwagę kobiecą intuicję oraz Twą rozszyfrowującą naturę, że pewnie tak. Teraz możesz jeszcze mi przekazać ten przekaz w formie rozszyfrowanej.

Lidl słynie z pysznych lodów na patyku, a Biedronka z wyśmienitych litrowych lodów truskawkowych z syropem (za jedyne 4,99 zł) w takich ilościach, że można się w nim utopić. Mmmm.....

W czasach studenckich o wyborze lodów decydowały u mnie kwestie terenowe. Kluczowym czynnikiem była odległość do centrum zaopatrzenia w tanie lody. Na 2 i 3 roku było to Tesco, w którym można było dostać 2-litrowe oraz litrowe lody w podstawowych smakach po śmiesznych cenach. Nie były może one smakowo rewelacyjne, ale wystarczyło jedno dwuosobowe posiedzenie na litr lodów. A patyczkowych lodów z marketów jakoś nigdy nie miałem okazji spróbować - zawsze wystarczał mi Big Bambi albo zwyczajny Big Milk.

Biorąc pod uwagę, iż wielu "studentów" prawdopodobnie rzuciło studia i zostało ninja, to na ulicach musi być ich sporo. ;]

Mi się wydaje, że Ci ex-studencji ninja muszą gdzieś emigrować. Dlaczego? Biorąc pod uwagę ilość osób podążających taką ścieżką kariery w całym kraju, to co chwila by się na jakiegoś wpadało. A może do mistrzostwa opanowali sztukę kamuflażu i uchodzą za zwykłych bumelantów?

... póki co jedyne w życiu zapalenia płuc miałem latem (tym latem, wespół z zapaleniem oskrzeli jeśli się jeszcze nie chwaliłem- do lekarza poszedłem jak przeszło :>) oraz wczesną jesienią. Cóż.

Zapalenie płuc i do lekarza po? No to miałeś chłopie spore szczęście, że Ci tak się udało. Miałem na studiach koleżankę, która mało co się nie wybrała na drugą stronę właśnie przez zapalenie płuc... Poza tym - skoro nie byłeś przed tym u lekarza, to skąd pewność, że to było zapalenie płuc? :huh:

Zresztą - chodziło mi o choćby słodzenie herbaty czy kawy... Gdy nie chodzi o względy energetyczne (czyli jakieś górskie wycieczki np.) słodzenie więcej niż łyżeczki/kostki/saszetki na kubek jest dla mnie zbrodnią. Zabija to cały aromat i smak danego napoju.

No! Jak to dobrze, że można spotkać bratniego miłośnika smaku. Ja słodzę herbatę i kawę wyłącznie w pracy - właśnie ze względów energetyczno-napędzających. Zresztą w pracy herbata to Saga, więc bez słodzenia byłoby bardzo ciężko... Jeśli jednak mam się napić kawy czy herbaty w spokoju, to od cukru trzymam się raczej z daleka, gdyż morduje on zwłaszcza herbatę. Rozumiem, że można wsypywać kilogramy cukru do assana za 99 groszy, ale nigdy nie zrozumiem osób kupujących drogie herbaty, a potem słodzących je do oporu.

Co do zimy. Fajnie, będzie można porzucać śniegiem w ładne dziewczyny - któż z nas tego nie lubi? ^^

Hmmm... Ładne dziewczyny? :happy:

Odnośnie napojów, to wszelkie kole, sprajty, mirindy itp. odpadają w przedbiegach. To przesłodzony gazowany syf. Soki naturalne? Były OK, ale niezrozumiała tendencja do słodzenia fabrycznie wszystkiego co pojawia się na rynku spowodowała, że coraz mniej mi smakują. Ostatnio spotkałem się nawet z tym, że mój ulubiony sok grejpfrutowy był obrzydliwie słodki. I nie wiem skąd się biorą te reklamy o sokach bez dodatku cukru.

U mnie podstawą gospodarki płynów niewyskokowych jest woda mineralna i herbata/kawa. Czasem lubię napić się Sprite'a (zdecydowany number one) czy innej Coli, ale to gdy mam wybitnie na to ochotę, a za często to się nie zdarza. Zmieniło mi się to nieco, bo kiedyś nie znosiłem wszelkich toników, a teraz jednym z ulubionych napojów jest zimny Schweppes z plasterkiem cytryny.

A tak w ogóle to posiłkuję się także sokami domowej roboty - teściowa robi ich bardzo dużo na lato i potem zaopatruje swe córki (a przez osmozę i mnie) przez resztę roku. Zalać taki przegotowaną wodą i nie ma nic lepszego do obiadu.

I jeszcze do dań teoretycznie niejedalnych - nie mam takich. Bardzo lubię czarninę, z chęcią wsuwam flaczki i kaszankę, żadne warzywa nie są mi straszne. Swego czasu nie znosiłem majonezu, o ile nie był w sałatce, ale teraz nie mam obiekcji. Mogę w danej chwili nie mieć na coś ochoty, ale moja wybredność kulinarna w tym aspekcie jest zerowa. Ważne jest to, żeby dane cuś było po prostu dobrze zrobione.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie napojów, to wszelkie kole, sprajty, mirindy itp. odpadają w przedbiegach. To przesłodzony gazowany syf. Soki naturalne? Były OK, ale niezrozumiała tendencja do słodzenia fabrycznie wszystkiego co pojawia się na rynku spowodowała, że coraz mniej mi smakują. Ostatnio spotkałem się nawet z tym, że mój ulubiony sok grejpfrutowy był obrzydliwie słodki. I nie wiem skąd się biorą te reklamy o sokach bez dodatku cukru.

U mnie podstawą gospodarki płynów niewyskokowych jest woda mineralna i herbata/kawa. Czasem lubię napić się Sprite'a (zdecydowany number one) czy innej Coli, ale to gdy mam wybitnie na to ochotę, a za często to się nie zdarza. Zmieniło mi się to nieco, bo kiedyś nie znosiłem wszelkich toników, a teraz jednym z ulubionych napojów jest zimny Schweppes z plasterkiem cytryny.

A tak w ogóle to posiłkuję się także sokami domowej roboty - teściowa robi ich bardzo dużo na lato i potem zaopatruje swe córki (a przez osmozę i mnie) przez resztę roku. Zalać taki przegotowaną wodą i nie ma nic lepszego do obiadu.

Przypominacie mi moich rodziców, którzy pod względem napojów bezalkoholowych są bardzo przewidywalni. Ja nie rozumiem, jak można się brzydzić zimnym Pepsi prosto z lodówki. JA rozumiem nie brać do ust "Kolę" z Biedronki za 0,69pln, bo to ma smak taniej gumy do żucia, no ale teraz to już przesadzacie. Co do toników to jak dla mnie Schweppes jest ciutkę za gorzki, chyba, że chodzi o wersje owocowe, które konsumowałem na potęgę podczas obozów wspinaczkowych(np. 2 lata temu). Jedynym tonikiem, który mi smauje sam bez niczego to tonik Hellena, po prostu.

Co do domowych soków to jest mistrzostwo świata - soku ze sklepu nie dodasz do herbaty(to g*wno w butelkach z kolei mnie obrzydza), albo do budyniu. Jeśli chcę coś chłodnego, to można zalać wodą z kranu, bo w moim przypadku mieszkania poza miastem kranówka jest jakości wybitnej :cool: . Ostatecznie można zmieszac z przegotowaną, do zamrażalnika i mamy owocowe kostki lodu :P.

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że rozmowa tutaj się ożywiła. To może wpadnę na chwilę i się przywitam. Więc witam wszystkich zgromadzonych.

Ostatecznie można zmieszać z przegotowaną, do zamrażalnika i mamy owocowe kostki lodu :P.

Najlepsze moim zdaniem domowe soki są zalane wodą gazowaną z syfonu(w przypadku niedostępności użyć wody butelkowanej). I masz napój gazowany o wybranym przez siebie smaku bez zbędnej chemii i o mniejszym koszcie.

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Redbull jeszcze jest znośny, ale "tańsze odpowiedniki" wyglądem, zapachem i smakiem kojarzą się mi(i paru innym osobom) z benzyną. Po prostu mnie zaczyna skręcać z obrzydzenia, jak widzę jak ktoś to pije :yucky:

Qbuś, ja flaczków nie tknę w życiu. Kaszanka, wątróbka, brokuły i szpinak są zjadliwe i nawet czasami smaczne, ale flaczki to dla mnie po prostu paskudztwo. do tego nie znoszę jeszcze tatara, na szczęście do jedzenia go nikt mnie nie próbuje zmusić(w przeciwieństwie do flaczków, które musiałem jeść, bo nie było innego wyjścia).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co Wam wszystkim odbiło z zakazywaniem spożywania wszystkiego, co Wam nie smakuje? :D

Ja eee chce po prostu ludzi ratować ;P

a flaczków nie tknę w życiu

Flaczki...ileż ja bym oddał za talerzyk flaczków...mniam ;)

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Kumple piją te świństwa, wydają kupę kasy tylko po to by się truć..... Cóż lepiej łyknąć sobie Pepsi ;P

Ja z kolei nienawidzę oliwek - każdą sałatka z oliwkami omijam szerokim łukiem. Nie wiem jak idzie jeść to świństwo, przecież od tego idzie się porzygać.....

A teraz zmieniamy temat:

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp? Bo ja o ile w pokoju mam w miarę czysto to biurko....lepiej nie pytać ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko jest zjadliwe jeśli jest dobrze przyrządzone.
Ano. Ale kiedy widzę mrożony szpinak w zamrażarce, to aż miękko mi się robi. Szpinak toleruję jedynie w wersji liściastej. Żadnych zmielonych zielonych papek.

Oczywiście moje protesty niewiele potrafią zdziałać, więc czy chcę, czy nie chcę - szpinak czasem zjeść muszę.

Podobnie było z flaczkami.
Na flaczki nigdy nie spojrzę przychylnym okiem. Mięsożercą nazwać mnie nie można, wegetarianką też nie jestem. Raczej coś pośredniego. Z przewagą wegetarianizmu : )

Mi się wydaje, że Ci ex-studencji ninja muszą gdzieś emigrować. Dlaczego? Biorąc pod uwagę ilość osób podążających taką ścieżką kariery w całym kraju, to co chwila by się na jakiegoś wpadało. A może do mistrzostwa opanowali sztukę kamuflażu i uchodzą za zwykłych bumelantów?
Może emigrują na tereny mniej zamieszkałe, gdzie mogą płoszyć jedynie ptaki na polach? Ale stawiałabym raczej, że nie chcą po prostu wyróżniać się z tłumu studentów (niektórzy pewno zostali ninja z przymusu i teraz próbują o ukryć.) i z zaskoczenia atakować niewinne, niczym nieskażone duszyczki.

(w przeciwieństwie do flaczków, które musiałem jeść, bo nie było innego wyjścia).
Dlatego najlepiej nauczyć się gotować i wtedy nie jest się zależnym od aktualnych upodobań kulinarnych reszty rodziny ;] niestety czasem jest to niemożliwe, bo gdybym miała możliwość robienia sobie obiadów, to robiłabym wyłącznie naleśniki/racuchy/placki ^^

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.
Nah, tego nie pijam. I pić nie chcę. Imo, strata pieniędzy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano. Ale kiedy widzę mrożony szpinak w zamrażarce, to aż miękko mi się robi. Szpinak toleruję jedynie w wersji liściastej. Żadnych zmielonych zielonych papek.Oczywiście moje protesty niewiele potrafią zdziałać, więc czy chcę, czy nie chcę - szpinak czasem zjeść muszę.

Heh, a ja sobie właśnie uświadomiłem, że nigdy nie miałem okazji posmakować szpinaku.

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Kiedyś z ciekawości posmakowałem i jakoś nie przekonały mnie te energydrinki. Za to jest coś co mnie zdecydowanie od nich odpycha...zapach. Jakoś nie odczuwam zapotrzebowania na tego typu napoje, nawet kawy nie piję.

A teraz zmieniamy temat:

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp? Bo ja o ile w pokoju mam w miarę czysto to biurko....lepiej nie pytać ;]

Tak właśnie spoglądam na biurko. Na części "komputerowej" panuje w miarę porządek. Zaś po prawej sterta książek i nikomu potrzebnych papierów, starych gazet. W pokoju staram się mieć czysto, nienawidzę jak coś mi się pod nogami plącze. :tongue: A poza tym rodzice pilnują, aby pokój jeszcze jakoś przyzwoicie wyglądał. Dlatego raczej bałaganu w swoim pokoju jeszcze dłuuugo nie zobaczę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp?

Uhuhuhu... jest słabo. Jako że jestem leniwy , to łóżka (a raczej materaca, bo nie lubię łóżek) nigdy nie ścielę, chyba, że mają przyjść goście. :/

Po pokoju zwykle porozsypywane ciuchy, w stanie "już są noszone, ale jeszcze mogę się w nie ubrać". Na wieszaki mi się ich nie chce wieszać, a do szafy chować noszone ciuchy... trochę głupio.

Na biurku w czasie roku szkolnego miałem syf, było zawalone papierami. Na szczęście ojciec robił ognicho i pewnego dnia wszystko poszło do spalenia. Wszystkie papiery, zeszyty, i bóg wie co jeszcze z całego liceum. :D

Tak w ogóle to utrzymuję jaki-taki porządek bo większości rzeczy jeszcze po przeprowadzce (w grudniu) nie wyjąłem (wszystko leży w kartonach) i jakoś mi się nie chce.

Heh, a ja sobie właśnie uświadomiłem, że nigdy nie miałem okazji posmakować szpinaku.

Ja tylko raz - z ciekawości wziąłem trochę od kuzyna - nigdy więcej! Całe szczęście, że to było tylko troszkę, inaczej przywitałbym się z panem klopem (a i tak mnie brzuch bolał).

Podobnie było z flaczkami.

Jak byłem mały to kochałem flaczki, póki nie wiedziałem co to naprawdę jest. Gdy się dowiedziałem, odechciało mi się na całe życie i nikt mnie do zjedzenia czegoś, w czym kiedyś była kupa, nie zmusi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Absolutnie obojętne. Sam tego nie używam, bo nie czuję takiej potrzeby, a poza tym smak i zapach takich specyfików jakoś mi nie pasuje.

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp?

Uporządkowany bałagan. Może dziwnie to brzmi, ale na biurku mam trochę niepotrzebnych rzeczy (mówiąc mniej eufemistycznie chodzi o śmieci jak np. jakieś kartki, instrukcja do Arcanum [robi za podpórkę na łokieć ;)], długopisy itp.), które jednak zawsze układam w ten sam sposób. Trochę to pedantyczne, ale kiedy widzę, że coś jest przesunięte choćby o centymetr to muszę to poprawić. Łóżko zawsze rozłożone, ale staram się je ścielić chyba, że naprawdę mi się nie chce. Jeśli chodzi o sprawę kurzu, to raczej mi nie przeszkadza chyba, że zaczyna przykrywać wszystko warstwą z pod której nie bardzo wiadomo co to za przedmiot. Drugie biurko i parapet przywalone książkami, papierami, długopisami, przyborami geometrycznymi i innymi tego typu rzeczami.

Gdy się dowiedziałem, odechciało mi się na całe życie i nikt mnie do zjedzenia czegoś, w czym kiedyś była kupa, nie zmusi.

E tam, wielka mi rzecz. Gdybym się tym przejmował, to nie powinienem jeść pomidorów z mojej działki, bo nawożone końskim łajnem i w końcu jego składniki zostały wykorzystane przy wzroście rośliny i owocu. Z innych tego typu rzeczy to lubię też serca gotowane w krupniku. Chodzi oczywiście o serca drobiowe. Gulasz z żołądków też dobry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Zawsze zastanawiałam się nad usunięciem tego typu napojów z mojej szkoły,by następnego dnia podziwiać te hordy na wpół żywych trupów snujących się po korytarza i patrzących pustym wzrokiem na lekcjach. ^^

Ja z kolei nienawidzę oliwek - każdą sałatka z oliwkami omijam szerokim łukiem.

Oliwki są dobre, jeśli nie czuć tej marynaty...

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp?

Lepiej nie mówić. Mimo ostrego węchu nie czuję zapachu kurzu, gdyby nie zmuszano mnie do odkurzania, to wyhodowałabym pod łóżkiem całe cywilizacje. A co do rzeczy na biurku i tak dalej, to się nakładają na siebie i piętrzą. Od czasu do czasu robi się to niewygodne, wtedy je redukuję.

Heh, a ja sobie właśnie uświadomiłem, że nigdy nie miałem okazji posmakować szpinaku.

MMmmmmm.....Pierogi ze szpinakiem *.*

Co do czekolad, to trafiłam kiedyś na mleczną z miodem, pyłkiem i propolisem. Najlepsza...czekolada...ever.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, spójrzmy na moje biurko.

Lewa strona:

- DS, komórka, paczka chusteczek, nakrętka od pepsi, jakaś ulotka z pizzerii, słuchawki, plastikowe sztućce, płyta z serialem, jakieś luźne płyty z grami, druga ulotka z pizzerii...

Prawa strona:

- pad, kolejna ulotka z pizzerii, Tipsomaniak, pusta paczka po czipsach...

+ kilka książek na samym kompie i subwooferze

Czyli w ogólnym rozrachunku nie jest źle ^^ Zdarzały się sytuacje, gdzie monitor był wręcz obudowany różnym szmelcem zalegającym po obu stronach. Sprzątam na biurku tak generalnie raz na kilka miesięcy i to mi w zupełności wystarcza. W sumie teraz by się przydało chociaż biurko przetrzeć bo dość spore jest, a na kurzu zalegającym z tyłu można by "Pana Tadeusza" w kilku egzemplarzach zapisać :blush:

Co do redbuli i innych tajgerów:

Kiedyś piłem dużo w czasie sesji, w nadziei, że naprawdę pomogą w koncentracji. Później mi przeszła ta głupota bo choć na początku coś tam działały to jednak potem zupełnie nic. Do tego uważam, że Red Bull jest strasznie przereklamowany i przez to nieproporcjonalnie drogi w stosunku do swojego smaku/działania. Jeśli już miałem pić to kupowałem Tigera - pół litra można było kupić w czasach kiedy je tankowałem za jakieś 4 zyki a za tą kwotę to się cena puszki (malutkiej...) Red Bulla zaczyna o ile dobrze pamiętam. O reszcie tańszego tałatajstwa nie ma co wspominać bo to czysta trucizna.

Obecnie nie pijam ich w ogóle i dobrze mi z tym. Gdy chcę się rozbudzić pożyczam kawę od kumpla i robię sobie małą czarną. Jako, że pijam ją raz na ruski rok to działa na mnie jak porządne kopnięcie prądem ^^

Aiden: gotowane żołądki i serca :wub: :woot:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko wskazuje na to, że na początku wiosny zostanę szczęśliwym tatusiem :):):):):):):)

Gratulacje!

Mi się wydaje, że Ci ex-studencji ninja muszą gdzieś emigrować. Dlaczego? Biorąc pod uwagę ilość osób podążających taką ścieżką kariery w całym kraju, to co chwila by się na jakiegoś wpadało. A może do mistrzostwa opanowali sztukę kamuflażu i uchodzą za zwykłych bumelantów?

Zasadniczo ex-studenci zeby uchodzic za bumelantow raczej nie potrzebuja specjalnie rozwinietej sztuki kamuflazu. ;)

Ciekawi mnie, jakie macie zdanie na temat napojów wysokoenergetycznych, takich jak Red Bull i tańsze odpowiedniki.

Jak trzeba dlugo wytrzymac bedac przytomnym i nie ma mozliwosci sie kimnac to nic nie zastapi takiego napoju - kawa jest duzo slabsza. Staram sie jednak uzywac takich wspomagaczy tylko w ostatecznosci, np. jak jade w dluzsza trase (taka powiedzmy powyzej 500 km), staram sie uczyc a oczy sie kleja czy chociazby w kolejce po akademik, w ktorej ostatnio stalem od poniedzialku do srody ^^ (nie non stop, ale troche tam czasu spedzilem). Jak juz cos takiego kupuje staram sie zeby to bylo w miare tanie, bo skutecznoscia zbytnio nie odbiega od drogich wersji.

Redbull jeszcze jest znośny, ale "tańsze odpowiedniki" wyglądem, zapachem i smakiem kojarzą się mi(i paru innym osobom) z benzyną.

Znaczy sie bardzo pozytywnie? :wink: Hmm, benzyny prawde mowiac jeszcze nie smakowalem... ;)

Jak u was wygląda kwestia porządku w pokoju, na biurku itp?

Za duzo by wymieniac. Jak duzego biurka bym nie mial i tak bedzie ono w 100% zagracone (minus troche miejsca na rece przed kompem ^^). Ale poza biurkiem czysto (bo przeciez roweru i dwoch gitar nie nazwe gratami) i schludnie. BTW od jakiegos czasu planuje sobie wykombinowac do pokoju nietypowy stolik: metalowa rama, szklany blat, a w srodku jakis slicznie wypolerowany blok silnika V6 lub V8. ^^Ale w tym roku pewnie juz sie nie uda, szkoda, moze w przyszlym...

choć na początku coś tam działały to jednak potem zupełnie nic.

Mam inne odczucia. Wypilem dwa takie wynalazki z Biedry i w ciagu 48 godzin przespalem moze z 6h i nadal mialem problemy z usnieciem. Fakt ze czlowiek pod koniec dzialania czuje sie jak zombie, nawet juz mialem problemy z odroznianiem kolorow (przykladowo cos, co wydawalo mi sie biale nastepnego dnia okazywalo sie miec lekki odcien kremowy). Oczywiscie w pewnych granicach, pelnego daltonizmu nie bylo. :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...