Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Hut

Sens życia

Polecane posty

Grafik/programista/itp ze mnie marny (choć chciałbym się nauczyć np flash'a, ale nie chce mi się do tego zabierać). Na np. stronki internetowe, animacje flash itp trzeba mieć jakieś pomysły/jakieś zainteresowania, bo niby o czym miałbym ją zrobić??

To "nie chce mi się do tego zabierać" to najgorsze podejście ze wszystkich możliwych. Zniechęcasz się zanim cokolwiek zaczniesz. Spróbuj zrobić cokolwiek na jakikolwiek temat. To może być największa pierdoła jaka ci tylko przyjdzie na myśl. Byle by była. Nawet sensu mieć nie musi. Ale musi być.

Denerwuje mnie ta rutyna, ale co ja mogę zrobić, żeby ją przerwać??

Cokolwiek. Możesz zrobić co tylko do głowy ci wpadnie by przerwać rutynę. No na przykład możesz wyjść na ulicę i zacząć świrować przed ludźmi. Możesz iść na dyske i poderwać jakąś dziewczynę. Tylko w tym momencie dochodzimy do braku motywacji. Takim podejściem zupełnie zamykasz sobie drzwi do świata, zamykasz sie w sobie, a w końcu nadejdzie moment, że nie będziesz miał już jak wyjść.

Myśl, że to wszystko nie ma sensu, mnie dobija i sprawia że nic mi się nie chce robić.

Więc przestań tak myśleć. Zacznij myśleć o czymkolwiek ale nie o tym, że nic nie ma sensu. A poza tym ten sens jest. Sensem tego wszystkiego jest wypełnienie nam życia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio naszła mnie taka myśl: Wierzący ludzie (jak ja) naogół uważają, że życie ateisty nie ma żadnego celu ponieważ nie wierzą w życie wieczne i nie dążą do niczego po śmierci. I teraz zaczyna się cały bajer, bo w takim razie jaki cel ma życie wieczne do którego dążą ludzie wierzący? Co o tym myślicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

assire - raz robiłem model 3D roweru - skończyłem na kołach, bo znudziło mi się.

Flash - bym zaczął, ale nie wiem nawet jakim programem to się robi. Znasz może jakiś dość łatwy w obsłudze i darmowy, bo nie ma sensu kupować, skoro i tak pewnie nie będę z niego korzystać. (ale spróbować warto)

Cokolwiek. Możesz zrobić co tylko do głowy ci wpadnie by przerwać rutynę. No na przykład możesz wyjść na ulicę i zacząć świrować przed ludźmi. Możesz iść na dyske i poderwać jakąś dziewczynę. Tylko w tym momencie dochodzimy do braku motywacji. Takim podejściem zupełnie zamykasz sobie drzwi do świata, zamykasz sie w sobie, a w końcu nadejdzie moment, że nie będziesz miał już jak wyjść.

Żeby przerwać rutynę mogę zrobić cokolwiek?? No to jutro GTA w realu ;P

Świrowanie, dyskoteki i podrywanie - to nie dla mnie.

Już chyba jest ten moment.

Bombaj - ja nie wiem nawet co robić przez te kilkadziesiąt lat, więc nie mam pojęcia co bym robił przez wieczność (coś tam by się znalazło na kilka pierwszych miliardów lat, a co później??).

Żyjesz, by zapewnić sobie nieśmiertelność - no ale po co Ci to życie wieczne?? (zawsze można obliczyć dokładną wartość liczby pi, narysować całą prostą, obejrzeć ostatni odcinek mody na sukces ;P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zizu - czyli z Ciebie podręcznikowy leń, co tu dużo mówić. A na dodatek jeszcze zrzędzisz. Chcesz coś zmienić, ale nie możesz, bo Ci się nie chce? To trochę śmieszne :P

A z postawą "A, i tak tego i tego nie zrobię, bo i tak mi się nie uda/odechce mi się" to na pewno daleko nie zajedziesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio naszła mnie taka myśl: Wierzący ludzie (jak ja) naogół uważają, że życie ateisty nie ma żadnego celu ponieważ nie wierzą w życie wieczne i nie dążą do niczego po śmierci. I teraz zaczyna się cały bajer, bo w takim razie jaki cel ma życie wieczne do którego dążą ludzie wierzący? Co o tym myślicie?

Bombaj także jestem wierzący ale zakładam, że po śmierci nie pójdę do nieba. Ani do piekła. Ja zakładam że pójdę dalej. A gdzie to się okaże.

Żeby przerwać rutynę mogę zrobić cokolwiek?? No to jutro GTA w realu ;P

Świrowanie, dyskoteki i podrywanie - to nie dla mnie.

No dobra. To były tylko przykłady. Generalnie chodziło mi o to byś zrobił coś pozytywnego, radosnego. A tamto pierwsze przyszło mi do głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli dla kogoś jedynym celem tego życia, jest dążenie do życia wiecznego w jakimś niebie, to nie zazdroszczę.

Akurat trochę to mylisz. Faktycznie, dążenie do nieba to cel nadrzędny dla każdego katolika, przecież nasza religia zakłada, że życie na ziemi to tylko okres przejściowy. Jest kilkaset/tysięcy celów, które chcemy zrealizować na Ziemi, ale są one krótkie. Na przykład, celem dla mnie jest wybudowanie domu. Po wielu latach ciężkiej pracy udaje mi się to. Wtedy tworzę sobie nowy cel. I tak dalej, aż do śmierci, ostatecznego celu. Czyli, według was, celem życia jest... śmierć? Dla nas tak, ale wierzymy, że po śmierci będzie nam lepiej. Skoro cele osiąga się szybko, czy dla was celem jest niespełnianie celów, aż do śmierci?

Pójdziesz dalej, ale wciąż pozostaje pytanie, jaki jest ostateczny cel twojego istnienia? Pójdziesz dalej, ok. Tylko po co?

Może dlatego, by nie pozostać w tyle? Nie wiemy co jest po śmierci, kto wie, jakie tam będziemy mieli cele?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba zaczynamy mylić pojęcia takie jak cel w życiu, i cel życia. Moim np. celem jest zdobyć wykształcenie i dostatnie życie. Jednak to nie zmienia faktu, że i tak umrę. A jak umrę np jutro? Jaki był w ogóle cel tego żebym się urodził? Po co wszechświat, planety ludzie i to wszystko trudzi się swoim istnieniem? (wiem, że ten ostatni zwrot brzmi troszkę zbyt patetycznie ;P).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba zaczynamy mylić pojęcia takie jak cel w życiu, i cel życia. Moim np. celem jest zdobyć wykształcenie i dostatnie życie. Jednak to nie zmienia faktu, że i tak umrę. A jak umrę np jutro? Jaki był w ogóle cel tego żebym się urodził? Po co wszechświat, planety ludzie i to wszystko trudzi się swoim istnieniem? (wiem, że ten ostatni zwrot brzmi troszkę zbyt patetycznie ;P).

Tak, zaczynacie mylić.

Jak umrzesz jutro to Twoje życie będzie miało taki sam sens jakbyś umarł za 1000 lat i tylko "zmarnowałbyś" swoje życie na naukę lub/i pracę, której efektów byś za bardzo nie poczuł.

Istnienia wszechświata sensu nie ma, ale spróbuj mu to wytłumaczyć. Wszechświat to po prostu latająca w próżni materia, istnieje nie wiadomo po co, a organizmy żywe powstały przez przypadek i próbują znaleźć sens swojego istnienia (przynajmniej ludzie), bo nie potrafią zrozumieć, że mogą żyć po nic.

ZdeniO - masz rację, jestem leniem.

A z postawą "A, i tak tego i tego nie zrobię, bo i tak mi się nie uda/odechce mi się" to na pewno daleko nie zajedziesz.

Wiem jak jest. Zawsze mi się coś nie udaje, albo mi się odechciewa.

Zacząłbym coś robić, ale na to trzeba mieć pomysł, a ja nawet durnoty nie potrafię wymyślić.

assire - pozytywnego?? Samobójstwo (w końcu miałbym spokój, nie musiałbym się uczyć, potem pracować, zadręczać się pytaniami w stylu: "Co ja tu właściwie robię??","Po co ja to robię??" itp) jak dla mnie bardzo pozytywne. (stracę okazję do cierpień (do szczęścia również, ale to i tak sensu nie ma) i szansę na bezsensowną egzystencję. Minusów nie widzę.)

Żeby przerwać rutynę trzeba mieć odwagę, której nie mam za wiele.

Jesteś wierzącym, ale sądzisz, że po śmierci po prostu pójdziesz dalej?? - czyżby nowy odłam??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz cechą człowieka inteligentnego jest to, że nie ufa ślepo w to co inni mówią. Można wierzyć w różne rzeczy. Można być katolikiem i wierzyć, że się pójdzie gdzieś dalej.

Co do samobójstwa, jedni uważają, że jest czymś co może uwolnić od szarości codziennego życia, aktem odwagi, inni natomiast (i ja się tu podpisuję), że jest to strach przed życiem. Możesz sobie to tłumaczyć jak chcesz, ale lepiej się trzymać tego co już znasz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyskusje o religiach i życiu po życiu proszę prowadzić w odpowiednim temacie, a nie tu. Oczywiście nie można przy takim temacie uniknąć nawiązań do religii, ale proszę, by owe nawiązania bezpośrednio dotyczyły tematu dyskusji.

Jak to gdzieś kiedyś czytałem/słyszałem:

"Nie jest sztuką nie bać się śmierci... Sztuką jest nie bać się życia."

Człowiek ma wredną cechę zauważania tego co jest złe i jednocześnie ignorowania tego co jest dobre. Stąd wzięły się zresztą tak zwane prawa Murphy'ego. Wielu ludzi uważa, że są one prawdziwe, ale nie jest to do końca prawda. Prawa te opierają się na prostej "sztuczce psychologicznej", a mianowicie, jeśli robimy coś często, to nie zauważamy, że nam się to udaje, ale na pewno zauważymy, gdy nam to nie wyjdzie.

@zizu Nie wiem jak kończy się życie, nie wiem, czy jest coś potem, to jest tylko kwestia wiary, dowodów może dostarczyć tylko ktoś, kto umarł, a kontakt z taką osobą jest z pewnych powodów utrudniony, ale czy to powód, żeby twierdzić, że to wszystko nie ma sensu? Moim zdaniem nie. Warto żyć, cieszyć się nawet tymi najdrobniejszymi dobrymi rzeczami, które nas spotykają, widzieć promyk słońca, gdy chmury przesłaniają niebo. Wierz mi, że mam powody, by uważać, że życie jest do niczego i nikt by nie mógł mi nic zarzucić, gdybym kiedyś strzelił sobie w łeb, ale przetrwałem, żyję i mam się dobrze. Pod względem psychiki jestem innym człowiekiem niż jakieś 6 lat temu, wierzę, że moje istnienie ma jakiś sens, nie jestem już beznadziejnym egoistą, który zauważa tylko swoje problemy. Nie ukrywam tego, że gdyby nie muzyka, to pewnie dziś bym wąchał kwiatki od spodu. Mi udało się znaleźć jakąś motywację, więc sądzę, że i Tobie może się udać ją znaleźć, tylko zacznij jej szukać. Są ludzie, którzy mają gorzej niż Ty i nie marudzą, jak to jest im źle, ale dzielnie idą przez życie. Zdaj sobie wreszcie sprawę, że większość Twojego cierpienia bierze się stąd, że sam je wybrałeś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to gdzieś kiedyś czytałem/słyszałem:

"Nie jest sztuką nie bać się śmierci... Sztuką jest nie bać się życia."

Wszakże już ustaliliśmy kilka stron wcześniej, że przecież każdy boi się śmierci. :smile:

Człowiek ma wredną cechę zauważania tego co jest złe i jednocześnie ignorowania tego co jest dobre. Stąd wzięły się zresztą tak zwane prawa Murphy'ego. Wielu ludzi uważa, że są one prawdziwe, ale nie jest to do końca prawda. Prawa te opierają się na prostej "sztuczce psychologicznej", a mianowicie, jeśli robimy coś często, to nie zauważamy, że nam się to udaje, ale na pewno zauważymy, gdy nam to nie wyjdzie.

To jest oczywiste. No przecież nasze życie powinno być serią powodzeń. Szczęście to tylko seria nieszczęść, które nas nie spotkały. Czyli, nie zauważamy szczęścia, chociaż to ono powinno być wyjątkowe. Rasa ludzka przyzwyczaiła się do tego, że ciągle wygrywa i jest najpotężniejsza. Właśnie dlatego tak źle nosi porażki i nieudane próby i tak sobie je uczciwie zapamiętuje. A powinniśmy pamiętać dobre chwile.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bać się życia :smile: dobre. Ja choć żyję na tym świecie od 18 wiosen (już nie długo 19) nie zabardzo się boję... Śmierć jest dla mnie czymś oczywistym, nadejdzie kiedy będzie potrzebna, no nie? :huh: Ale wg. mnie sensem życia jest dążyć do szczęścia!!! Na codzień stosuje "carpe diem", a że czasem nie wyjdzie to mówi się trudno... Przecież żyje się dalej :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli, nie zauważamy szczęścia, chociaż to ono powinno być wyjątkowe. Rasa ludzka przyzwyczaiła się do tego, że ciągle wygrywa i jest najpotężniejsza. Właśnie dlatego tak źle nosi porażki i nieudane próby i tak sobie je uczciwie zapamiętuje. A powinniśmy pamiętać dobre chwile.

Duży wpływ na to co uważamy za szczęście, jest obecny stan tego co posiadamy (materialnie i duchowo). Człowiek bezdomny, często głodny uważa że byłby szczęśliwy gdyby miał mieszkanie i pieniądze na jedzenie, przykładowy chłopaczek który ma to wszystko o czym marzy ów bezdomny uważa się za nieszczęśliwego, bo nie ma dziewczyny, bo nie zdał do następnej klasy itp. To oczywiste, że spełniając potrzeby niezbędne do życia nasze wymagania rosną, chcemy wspomnianych sukcesów, chcemy być lepsi od innych, bo ciężko na to pracowaliśmy. Właśnie wtedy jest, że nie widzimy tego co mamy i nie umiemy czerpać z tego radości, tak jak napisałeś - żona, dzieci, dwuletni samochód i mieszkanie na 4 piętrze nagle stają się rutyną, a panu x nagle trzeba czegoś więcej niż spełnienia marzeń z jego lat dziecięcych.

Na codzień stosuje "carpe diem", a że czasem nie wyjdzie to mówi się trudno... Przecież żyje się dalej

Jeszcze zależy co rozumiesz przez zasadę Capie diem?

Jak umrzesz jutro to Twoje życie będzie miało taki sam sens jakbyś umarł za 1000 lat i tylko "zmarnowałbyś" swoje życie na naukę lub/i pracę, której efektów byś za bardzo nie poczuł.

Istnienia wszechświata sensu nie ma, ale spróbuj mu to wytłumaczyć. Wszechświat to po prostu latająca w próżni materia, istnieje nie wiadomo po co, a organizmy żywe powstały przez przypadek i próbują znaleźć sens swojego istnienia (przynajmniej ludzie), bo nie potrafią zrozumieć, że mogą żyć po nic.

Więc lepiej mam usiąść i nic nie robić, bo w końcu przecież i tak umrę i nic mi po wszystkim co robiłem? Jeżeli nawet, po śmierci nie ma nic to nie sądzisz że lepiej przeżyć, powiedzmy 70 lat intensywnie, czerpać radość ze swoich czynów, być dumnym ze swoich osiągnięć, kochać, pracować, poznawać, uczyć się i mnóstwo innych rzeczy? To chyba ma sens, na pewno większy niż zmarnowanie sobie tego czasu który mamy na narzekania i siedzenie cały czas w swoim pokoju przez lenistwo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie przeżywałem (przeżywam?) coś podobnego do Zizu i jest racja w tym, że jedynym sposobem do zmian w życiu, jest siebie ZMUSIĆ. Siłą. Brak motywacji to straszna rzecz, ale najlepszym dopalaczem dla grafika jest popatrzenie na dobre prace innych i ambicjonalne podejście do sprawy. Znaczy się - popatrzę i sam robię. :) Dobrym pomysłem jest założenie bloga i regularne go aktualizowanie - ja mam w planach stworzenie i dostałem nieco energii w tym temacie. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - nie napisałem(chyba), że LEPIEJ usiąść i nic nie robić. Napisałem, że możesz RÓWNIE DOBRZE siedzieć bezczynnie, co zająć się czymś normalnym - to bez znaczenia na dłuższą metę.

UncleKaNe - mnie oglądanie dobrych prac demotywuje. Ja nie potrafię zrobić modelu 3D (czy czegoś innego) nawet w 5% tak dobrze. Gdy jestem przy końcu jakiegoś tam "dzieła" nie wiem jak je poprawić, żeby jako tako wyglądało i zostawiam w spokoju licząc, że kiedyś do tego wrócę (nie wracam).

Blog może i jest dobrym pomysłem, ale nawet nie wiem o czym miałbym go zrobić.

Sevard - sam nie wybrałem swojego cierpienia - to przez mój charakter (dziwnie to brzmi jakoś)

Wiem, że są ludzie w gorszej sytuacji niż ja. (tyle że ja załamuję się sam i częściowo z własnej woli (ciężko powstrzymać się od myślenia np o sensie życia[np. w autobusie, przystanku autobusowym, gdy nie mogę zasnąć itp]), więc nie mam prawa narzekać, ale szukać jakiejś podpowiedzi czym mogę się zająć)

Tyt0k - każdy boi się śmierci tylko dlatego, że tak jesteśmy zaprogramowani. Gdybym nie bał się rzeczy nieznanych, byłoby mi obojętne, czy będę żył czy nie, a tak szubienica nie była jeszcze używana (ale umiem już ją zawiązać ;D - z gazetki dla dzieci kiedyś się dowiedziałem ;P [to miała być drabinka]).

Feanaro - "Ale wg. mnie sensem życia jest dążyć do szczęścia!!!" - to nie sens życia, to motywacja do dalszego życia. Chciałoby Ci się żyć, gdybyś nie zaznał nawet odrobiny szczęścia w życiu, a całymi dniami byłbyś męczony, biczowany, katowany itp?? - ja osobiście wolałbym nie żyć.

Muszę w końcu zacząć żyć, a nie tylko istnieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałoby Ci się żyć, gdybyś nie zaznał nawet odrobiny szczęścia w życiu, a całymi dniami byłbyś męczony, biczowany, katowany itp??

Szczęście jest odczuciem względnym. Owszem - można sobie wyobrazić tak zamęczaną osobę, ale raczej to nie dotyczy nikogo, kto udziela się na tym forum. Sam fakt, że ma możliwość napisania czegoś na komputerze, oznacza, że ma już sporo szczęścia. Dla niektórych odrobiną szczęścia będzie odrobina wody każdego dnia, a dla innego świetny obiad będzie elementem szarej, przygniatającej codzienności. Trzeba się nauczyć dostrzegać to, co w nas i dookoła nas dobre. Ludzie czasem za bardzo komplikują sami siebie, ale trudno od tego uciec. Mnie też czasem dopada jakiś weltschmerz - mógłbym siąść na tyłku i pastwić się nad swoimi wadami, niedoskonałościami i złymi wyborami. Tylko, że przeważnie nic to nie daje - o ile nie wyciągamy z tego wniosków.

A z praktycznego punktu widzenia - moim dobrym sposobem na takie schmerze i boleści jest aktywność. Dowolna. Można wysprzątać dom, komuś w czymś pomóc, coś poczytać, coś napisać. Nieważne co, nieważne czy pięknie. Jeszcze lepsza jest wymęczenie się na boisku, basenie czy w trakcie biegu. Wysiłek fizyczny czasem potrafi świetnie oczyścić także głowę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - nie napisałem(chyba), że LEPIEJ usiąść i nic nie robić. Napisałem, że możesz RÓWNIE DOBRZE siedzieć bezczynnie, co zająć się czymś normalnym - to bez znaczenia na dłuższą metę.

Siedzenie i zbijanie bąków wymaga ode mnie zerowego wysiłku, więc teoretycznie lepsze to niż ciężka praca, samospełnienie, rodzina, miłość i inne wartości. Czy przeżyję swoje życie tak jakbym chciał, czy leniąc się i narzekając na wszystko wokół w ogólnym rozrachunku daje to samo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najdziwniejsze jest jednak uczucie, gdy myślimy o tej śmierci...

Dobra, wiem że umre, ale co potem ? Umrzemy wszyscy, i co ze światem ?

Nowy ? Odrzućmy teorie religijne.

Co potem zrobimy ? Wieczny sen ?

Ale do kiedy ? Możemy powiedzieć - na zawsze, ale ile trwa wieczność ?

To się zapętla i przeraża coraz bardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Tak, efekt końcowy i tak będzie taki sam. Zmienisz sobie tylko drogę, którą dojdziesz do śmierci.

AcantheR:

1) Tej wieczności byś nie odczuł.

2) Przez przypadek (przynajmniej według mnie) się tu znalazłeś, więc przez przypadek kiedyś tu wrócisz (jest przecież cała wieczność na próby) - to chyba nie jest teoria religijna

Pomyśl sobie, że miałeś miałeś już nieskończoną liczbę wcieleń, a drugie tyle czeka na ciebie w przyszłości. (zgodnie z moją teorią)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Tak, efekt końcowy i tak będzie taki sam. Zmienisz sobie tylko drogę, którą dojdziesz do śmierci.

W takim razie przerażają mnie twoje poglądy. Wierzysz w absolutny koniec naszej egzystencji po życiu doczesnym, według twojej teorii mamy tylko ten krótki odcinek czasu, a Tobie się nic nie chce zrobić ze swoim życiem pożytecznego. Wybacz mocne słowa, ale jesteś naprawdę cholernie leniwy i chyba dobrze Ci jest z tym jak jest, w sensie przyzwyczaiłeś się i jest nie masz ochoty tego zmieniać, bo trzeba w zmianę włożyć chociaż trochę pracy. W sumie to Twoje życie i nie mi do niego, ale swoim małym umysłem nie jestem w stanie pojąć twojego sposobu na życie (albo jego brak...).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to gdzieś kiedyś czytałem/słyszałem:

"Nie jest sztuką nie bać się śmierci... Sztuką jest nie bać się życia."

Wszakże już ustaliliśmy kilka stron wcześniej, że przecież każdy boi się śmierci. :smile:

Chyba przeoczyłem jakąś część dyskusji. Nie powiedziałbym, że każdy się boi śmierci. Są na przykład ludzie, którzy uważają, że śmierć to tylko brama do innego życia. Jest to mocno powiązane z religiami, tyle tylko, że stosunkowo mało ludzi naprawdę w coś wierzy. Innymi przypadkami są ludzie, którzy uważają, że nie warto się takimi rzeczami jak śmierć przejmować. Nie, zdecydowanie nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że każdy boi się śmierci.

Sevard - sam nie wybrałem swojego cierpienia - to przez mój charakter (dziwnie to brzmi jakoś)

Wiem, że są ludzie w gorszej sytuacji niż ja. (tyle że ja załamuję się sam i częściowo z własnej woli (ciężko powstrzymać się od myślenia np o sensie życia[np. w autobusie, przystanku autobusowym, gdy nie mogę zasnąć itp]), więc nie mam prawa narzekać, ale szukać jakiejś podpowiedzi czym mogę się zająć)

Widzę pewną sprzeczność, ale to nie moje zmartwienie. Może czas, by zastanowić się nad sobą?

Trochę zbaczając z tematu. Jeśli chodzi o śmierć, to poza religijnymi istnieje jeszcze teoria fizyczna. Mówi ona, że będziemy żyć ponownie i to dokładnie tak samo jak do tej pory. Dokładniej jest to jedna z teorii ewolucji wszechświata. Mówi ona, że wszechświat w pewnym momencie przestanie się rozszerzać, a zacznie się kurczyć. Gdy osiągnie mikroskopijne rozmiary ponownie wybuchnie, a nowy wszechświat będzie dokładnie taki sam, jak ten obecny. Taki cykl ma trwać w nieskończoność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Przeczytałeś cały mój poprzedni post, czy tylko ten fragment w którym odpowiedziałem na Twój post??

Według mnie, nie mamy tylko tego krótkiego odcinka czasu, ale nieskończoną liczbę takich odcinków.

A nawet gdybyśmy mieli tylko tą jedną szansę, to jak można by ją wykorzystać, żeby później nie żałować?? (gdy będziesz martwy już raczej nie będziesz się zastanawiał czy dobrze spożytkowałeś daną Ci szansę)

Leniwy to fakt (niestety) i wiem że przydałoby się coś zmienić, ale nie do końca wiem jak (mój charakter mi w tym przeszkadza). Wystarczyłoby żebym zaczął na imprezy chodzić i już by było lepiej, więc tu nie chodzi o włożenie odrobiny pracy, tylko o zmianę charakteru.

Zrobić coś pożytecznego?? Ale dla siebie, dla innych, jeszcze coś innego, czy obojętnie??

Mój sposób na życie to doczekać do końca życia.

Sevard -"...a nowy wszechświat będzie dokładnie taki sam, jak ten obecny." - Czyli kiedyś jeszcze raz będziemy w tym temacie dyskutować o sensie życia?? I kiedyś napiszę dokładnie taki sam post jak ten?? I kiedyś czytałem odpowiedzi, których w tym życiu jeszcze nie napisaliście??

To pewnie dlatego jest coś takiego jak déj? vu. ;P I pewnie dlatego wszystko mi się tak szybko nudzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...