Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Hut

Sens życia

Polecane posty

Religia też nie wyjaśnia sensu życia, ponieważ:

-A w jakim celu żyje/żyłby Bóg?? - stwarzać?? tylko po co??, dawać życie, które i tak jest bez sensu?? Może ktoś z Was mi odpowie??

Bóg jest istotą, której człowiek nie może pojąć. Tak przynajmniej rozumiem wyjaśnienia kościoła na ten temat, bo jakoś w niego nie wierzę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paszczaq - Jak pewnie zauważyłeś, ja też nie jestem typowym przykładem wiernego, a wręcz przeciwnie.

"Bóg jest istotą, której człowiek nie może pojąć." - tak jest najłatwiej ukryć prawdę.

A co niby mogłoby być sensem istnienia Boga?? Albo inaczej: co mogłoby być sensem istnienia czegokolwiek?? Jak dla mnie to był przypadek, że życie powstało (ot tak się połączyło trochę pierwiastków, tworząc jakiś tam organizm jednokomórkowy, albo i jeszcze coś prostszego, a później to ewolucja)

Ostatnio we freeware była gra, po której można się przekonać, że życie nie ma sensu (tylko mnie to dobiło)

http://www.cdaction.pl/news-10664/freeware...dziennosci.html

Odpowiedź nie zawsze musi być trudna np. raz na lekcji geografii zapytała, co jest takiego szczególnego w południku 0 stopni. przepytała pół klasy(dosłownie), aż jeden odpowiedział: "Niczym" - Dlaczego odpowiedź na to pytanie, miałaby być jakaś wymyślna??

Większość organizmów żywych nad tym nie rozmyśla, ale oczywiście człowiek musi się wyróżnić i wymyślić parę bzdurnych i fałszywych sensów, albo popaść w depresję z powodu wiedzy o jego braku (tak jest w moim przypadku, a ta bezsilność mnie wykańcza :wallbash: ).

Ale jest też dobra strona tej mojej "bezbożności" - śmiem twierdzić, że jeśli przez przypadek się tu znalazłem, to taki przypadek może się powtórzyć i odrodzę się kiedyś, może kilka lat po śmierci, może po kilku milionach/miliardach lat, a może wszechświat najpierw wpadnie w czarną dziurę, po czym znowu powstaną planety i wtedy wrócę. - to się nazywa pozytywne myślenie ;P :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz, rację życie to przypadek i sensu nie ma, reinkarnacji też nie. Dlatego człowiek sam powinien nadać swojemu życiu sens. Nie mówię tutaj, żebyśmy zostali wolontariuszami, czy zostali politykami walczącymi o pokój i wolność. Mówię, żebyśmy przeżyli spokojne, owocne życie, zrobili parę dobrych uczynków, pomogli trochę. Chyba widzieliście Szeregowca Ryana i słyszeliście co mówi do niego kapitan "Zasłuż sobie na to" Ryan jakoś nie zmienił świata, ale widać że sobie zasłużył. Więc jak mówiłem człowiek nie ma sensu życia nadanego przez boga tylko przez siebie samego, cywilizację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 - Jak zamierzasz nadać sens swojemu życiu?? Pomyśl, że wszystko co zrobisz, będzie kiedyś nieistotne. Przed wielkim wybuchem, na pewno żyły jakieś organizmy - ktoś znalazł jakiś ślad istnienia tych stworzeń?? Tak samo nikt nie znajdzie żadnego śladu po nas.

2 - Jakoś się tu znalazłeś, sądzisz że taki przypadek się już nie powtórzy?? Pomyśl, że wszechświat będzie istniał w nieskończoność, istnieje wiele miliardów galaktyk, w każdej jest baaardzo dużo systemów planetarnych, w każdym systemie (lub prawie każdym) znajduje się kilka planet i księżyców - więc szansa na powstanie życia na jakiejś planecie (ewentualnie księżycu) jest bardzo duża, a gdy jest życie, istnieje wiele pokoleń, a w każdym pokoleniu bardzo duża ilość osobników (różnych gatunków) - więc jest spora szansa, że kiedyś się ten przypadek, który sprawił że jesteś na tym świecie, powtórzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

popaść w depresję z powodu wiedzy o jego braku

Hmm... chyba poruszyłeś dosyć istotną kwestię zależności między stanem zdrowia człowieka (zdrowia psychicznego, zatem również w konsekwencji fizycznego, somatyczne objawy zaburzeń umysłowych są faktem) a kwestią tak ulotną i trudną do zdefiniowania jak "sens życia". Niezależnie od tego, czy jest się osobą świadomą koszmaru bezcelowej egzystencji i rozumiejącą narażenie się na porażkę w poszukiwaniu owego "sensu", czy kimś, kogo zdaniem szkoda tracić czasu na tak abstrakcyjne dywagacje, wszyscy podświadomie zakładamy jakiś cel swojego istnienia - czy to powołanie do życia przez Boga w przypadku katolików, czy samodzielne obranie konkretnej ścieżki przez ateistę. Wszyscy liczymy, że nasza droga, jakakolwiek by ona nie była - odgórnie narzucona czy własnoręcznie wyznaczona - po pierwsze istnieje, a po drugie dokądś nas zaprowadzi. Chrześcijanie oczekują na pośmiertną nagrodę, co jest jakimś celem, ateiści, jak już kiedyś doszliśmy na forum do wniosku, koncentrują się na doczesności i chcą widzieć owoce swoich działań na krótszą metę, zanim nadejdzie "koniec absolutny". Co jednak, jeśli człowieka dopadną wątpliwości, co gorsza poparte obserwacjami swojego życia, sugerujące, że nie ma żadnej "drogi", a sama istota ludzka jest, że zacytuję klasyka, "pyłem tego świata"? Czy to niemożność odnalezienia swojego sensu, czy niemożność osiągnięcia go już po sprecyzowaniu? Dzieliliśmy tu kiedyś ludzkość na tych nieszczęśliwych, bo posiadających większą świadomość, i na tych szczęśliwych, bo "głupich", ale jeśli chodzi o celowość samą w sobie, to poczucie bezsensu jest dramatem dla każdego, nawet najbardziej prymitywnego człowieka - taki osobnik będzie je po prostu odczuwał mniej intelektualnie, a bardziej instynktownie i emocjonalnie... niepokój jednak pozostanie. Niemniej uważam, że zamartwianie się, że nic po nas nie zostanie ani nikt nie będzie nas pamiętał, jest niepotrzebne. Oczywiście, że we Wszechświecie jesteśmy tylko jak kropla w oceanie, ale... czyjej atencji tak naprawdę się domagasz? Przez kogo chcesz być zapamiętany, jeśli relatywnie niedługo albo ludzkość, albo Ziemia przestanie istnieć, albo i jedno, i drugie? Dlaczego obchodzi cię to, co stanie się po twojej śmierci? Życie jest podstawą, nie to, co było przed nim ani co będzie po nim - twoje jest w twoich rękach. Polecam lekturę kilku dzieł Nietzschego, który skutecznie przekonuje, że w człowieku istnieje wystarczający potencjał, by ową wolą mocy kształtować świat. Jeśli sam nie znajdziesz tego, co sprawi, że będziesz czuł się kompletny i spełniony, nikt tego za ciebie nie zrobi - jako ateistka niestety wykluczam zapytanie "wyższej instancji", po jaką cholerę powoływała do istnienia akurat ciebie czy kogokolwiek innego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yennefer - nie chodziło mi o to, że chcę żeby ktoś tam o mnie pamiętał, tylko o to, że za życia znoszę różnego rodzaju cierpienia, przykrości itp, ze świadomością że równie dobrze mogłem się powiesić i ich nie znosić.

Życie to syzyfowa praca ponieważ:

- gdy się już czegoś na tym świecie dorobi, nadchodzi śmierć i zaczynasz od nowa (o ile wróci się kiedyś na ten świat).

- jest bez sensu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(sądzę że wierzący wierzą dlatego, że im istnienie Boga wydaje się tak oczywiste, że nie potrzebują się upewniać, więc nie wyszukują błędów w biblii).

Jak sama nazwa wskazuje jest to wiara, czyli przyjmuje się Boga jako aksjomat.

Przyzna mi ktoś rację??

Tzn. w czym? Że życie nie ma sensu? Przyznam ją, jednocześnie jej nie przyznając, czyli innymi słowy życie może mieć jakiś sens.

To jest tak naprawdę kwestia bardzo indywidualna, chociażby z tego powodu, że każdy z nas patrzy na świat z nieco innej perspektywy, inne rzeczy przyjmuje za pewne, czy też ukształtowały go inne doświadczenia. Czyli innymi słowy życie ma taki sens, jaki sam mu nadasz. Co więcej nikt z nas nie jest w stanie z całą pewnością stwierdzić, że życie ma taki sens, jaki on sobie wymyślił, możemy tylko wierzyć, że jest właśnie tak jak sobie to obmyśliliśmy.

Dla mnie sensem życia jest dążenie do tego, żebym w chwili śmierci mógł obejrzeć się za siebie i powiedzieć sobie, że nie zmarnowałem tego daru (skądkolwiek owy dar otrzymałem).

Poruszyłeś jeszcze kwestię cierpienia w życiu. Zastanów się jednak, czym byłoby życie bez cierpienia? Czy sądzisz, że potrafiłbyś docenić dobre rzeczy, które Cię w życiu spotkały, gdyby życie składało się z samych sukcesów? No niestety, ale człowiek zauważa głównie rzeczy złe, jednocześnie ignorując te dobre. Może czas przestać rozpamiętywać przeszłość i przestać wybiegać w odległą przyszłość, a zacząć żyć dniem dzisiejszym? Bo jak to ktoś kiedyś mądrze śpiewał "makes much more sense to live in the present tense". Przy okazji polecam przeczytanie "Cyberiady" Lema.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie powstało przez przypadek, więc czy musi mieć jakiś sens??

Jeśli powstało przez przypadek to nie, ale zakładanie, że jest tak na pewno jest, moim zdaniem, błędem w rozumowaniu.

Według mnie, życie sensu nie ma, ponieważ:

-Gdybym był miliarderem, miał tytuł profesora zwyczajnego, rządził całym światem itp, to czy moja śmierć różniłaby się czymkolwiek od śmierci jakiegoś menela, szczura, muchy itp?? - Poza tym, że pogrzeb byłby okazalszy, to niczym, bo i tak wszystko stracę(wiedzę, rzeczy, ciało, możliwość myślenia itp), tak samo jak każdy inny organizm żywy.

Różniłaby się, owszem. Więcej odeszłoby z tego świata. Jeśli umiera geniusz umierają z nim jego niezrealizowane jeszcze idee i pomysły. Dla świata (czy Wszechświata, jeśli mamy być kosmopolityczni ;) ) nie ma to większego znaczenia, ale dla ludzi owszem. Nie wiem, czy słyszałeś o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, znakomitym polskim poecie, który zginął na wojnie? Zdaniem obecnych polonistów miał potencjał by zostać jednym z największych poetów swoich czasów. Czy jego śmierć było tak samo nieznacząca jak śmierć muchy, szczura, czy menela? Moim zdaniem wiele ludzie zostali pozbawieni dużej ilości znakomitej poezji.

Pozwolę sobie zacytować jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci współczesnego kina - 'The world isn't getting smaller; there's just... less in it.'

-Co mi da to że kiedyś żyłem, albo że ktoś żył?? - bo komuś kto jeszcze żyje, może coś dać fakt, że ktoś żył, ale martwemu już nic nie daje fakt, że ktoś żył (nawet on sam).

-Rozmnażanie się?? Tylko po co?? Do czego to prowadzi?? - organizmy żywe są tak zaprogramowane, tylko po to, żeby przetrwać (tylko po co??), więc nie jest to sensem życia, tylko dawaniem okazji innym do sprawdzenia czym jest ta bezsensowna egzystencja.

- Tobie nic nie da, że kiedyś żyłeś, ale innym może dać bardzo wiele. Możesz stworzyć wynalazek, który odmieni życie ludzkie, mieć wiele wnuków, dla których będziesz kimś niezwykle ważnym. Razem z Tobą z tego świata może odejść wiele dobrego. Oczywiście może też odejść wiele złego, ale nie zajmujemy się w tym temacie moralnością. Tak samo mogę odpowiedzieć na Twoje drugie pytanie, co ci da to, że ktoś żył. No więc może to być Twoja ulubiona piosenka, albo obraz. Może to być komputer, albo mnóstwo innych rzeczy. Nie należy bagatelizować znaczenia ludzkiego życia.

- Rozmnażanie się to największa, obok umysłu, potęga dana człowiekowi. Nie jestem pewien, czy gdy pisałeś te słowa docierało do Ciebie pełne znaczenie tego aktu. TWORZENIE ŻYCIA. To jest, moim zdaniem, coś cudownego i niezwykłego, ludzie powinni czuć się dumni, że mogą uczestniczyć w tym procesie.

Religia też nie wyjaśnia sensu życia, ponieważ:

-A w jakim celu żyje/żyłby Bóg?? - stwarzać?? tylko po co??, dawać życie, które i tak jest bez sensu?? Może ktoś z Was mi odpowie??

-Po dostaniu się do raju, można leżeć na chmurce i zadawać sobie pytanie: "po co ja tu właściwie leżę i spędzam czas na przyjemnościach?? przecież to do niczego nie prowadzi".

-Biblia, podstawa kilku religii, zawiera sporo błędów (nie mam pod ręką biblii więc nie wypiszę jakie), a ponoć jest to książka nieomylna - więc nie będę szukał sensu istnienia w mitach (sądzę że wierzący wierzą dlatego, że im istnienie Boga wydaje się tak oczywiste, że nie potrzebują się upewniać, więc nie wyszukują błędów w biblii).

- Sevard już odpowiedział, ja też odpowiem, przy okazji się powtarzając (trochę wcześniej w tym temacie to napisałem). Bóg, czy też jakakolwiek istota wyższa, jest bytem tak odległym od człowieka i niepodobnym do niego, że zwyczajnie nie leży w naszej mocy by ją zrozumieć. Mało tego, całkiem możliwe, że funkcjonuje w innych wymiarach niż człowiek, nie w czterech, tylko na przykład w pięciuset, albo w dwunastu?

- Z całym szacunkiem dla Twojej osoby, ale jeśli uważasz, że katolickie Życie Wieczne polega na leżeniu sobie na chmurce i dumaniu jakim to się jest szczęśliwcem, to masz masz spojrzenie na sprawę rzędu pięcioletniego dziecka. Racz wysłuchać ? za emocje odpowiedzialne są konkretne gruczoły, znajdujące się w organizmie człowieka. Jeśli zakładamy, że istnieje jakaś dusza, która uwalnia się z ciała, gdy przestaje ono funkcjonować, to musimy też założyć, że emocje stają się dla niej co najwyżej odległym wspomnieniem i zostają zastąpione, przez jakiś wyższy poziom świadomości.

- Zdziwiłbyś się z jakim zapałem wierzący szukają błędów w Biblii. Istnieje odrębna gałąź nauki zajmująca się tylko tym, więc na Twoje twierdzenie mogę się co najwyżej zaśmiać i popukać w czoło.

PS. Cały wszechświat stanie się kiedyś jedną wielką czarną dziurą i będzie parować przez kilka googoli (10^100) lat, ale zanim to nastąpi życie na ziemi (i w innych układach w których istnieje życie) stanie się niemożliwe więc zniknie (oglądałem ostatnio jakiś program na discovery o tym), a wątpię, że uda się komuś uratować od skończenia w czarnej dziurze (a zresztą po co życie ma przetrwać??) - a skoro wszystko zostanie rozdrobnione na atomy albo i lepiej i nic nie będzie żyło, więc co Ci da to że zrobisz to co chcesz??

Dzięki ci o wielka i wspaniała telewizjo, karmiąca nas dobrodziejstwami nauki za pośrednictwem nieomylnych programów, prezentujących nieudowodnione teorie jako pewniki. To dzięki tobie rodzą się takie poglądy jak te należące do Zizu. Praised be!

A tak serio ? ja słyszałem już multum teorii na to jak skończy się Wszechświat, nie mam powodów, by wierzyć, lub nie wierzyć jakiejkolwiek z nich. Grunt, że mnie już wtedy dawno nie będzie, więc nie będę miał okazji przekonać się jak to naprawdę będzie wyglądało.

Przyzna mi ktoś rację??

Nie wiem jak inni, ale ja na pewno nie. :rolleyes:

Post Scriptum

Podejrzewam, że mój wywód trafi tylko do ludzi, którzy uważają, że życie jest warte przeżywania, a nie do tych, którzy myślą o sobie jako o przypadku i efekcie bezsensownego łańcucha wydarzeń, którego skutkiem jest ich pozbawione sensu, oraz celu, życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ktoś uważa się jeno za kroplę w morzu.. to może mieć rację, ale to też znak niskiej samooceny. Jak już pisałem, można traktować siebie tylko jako przedstawiciela gatunku, skupić się na rozmnażaniu i dywagować co będzie i było po mnie. Niemniej, chyba lepszym rozwiązaniem jest w końcu ZAJĄĆ się czymś. :) A nuż stanie się to sensem życia i co za tym idzie, stanie się na tyle absorbujące, że szkoda będzie czasu na takie bezcelowe dyskusje np. o wieczności. Jeszcze lepiej, gdy zaczniemy swoją postawą/kreacją zarażać innych, bo prawdopodobnie najważniejsze w życiu jest zostawienie śladu - czy to w czyimś umyśle, czy w rzeczywistości. To podstawowa różnica która poróżnia nas ze zwierzętami - modyfikowanie naszego świata. Na lepsze, tudzież gorsze. Swoją drogą, nie znam ludzi zasłużonych, którzy traktowali by siebie jak ścierwo z tego powodu, że za 10/100/1000 lat, nikt nie będzie pamiętał o ich czynach a nieskończony wszechświat (jak zawsze) wzruszy rękoma. Na DANĄ chwilę osiągneli szczyt - czytaj: zostawili ślad. A czymże jest tym szczyt, to juz każdy musi sobie sam odpowiedzieć - to indywidualna sprawa. Odnalezienia siebie na DZISIAJ, wszystkim życzę w 2010r. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eee... w jakich 4 wymiarach?? (nie przeczę, tylko się pytam). A mówienie, że Bóg istnieje w innym wymiarze, to ukrywanie prawdy (jak widać skuteczne i nie wiem czy świadomie). Boskie koło ma 6 kantów - nie zaprzeczajcie, bo nie wiecie. :tongue:

"- Tobie nic nie da, że kiedyś żyłeś, ale innym może dać bardzo wiele." - po upadku cywilizacji i zagładzie ludzkości, będzie można uznać, że życie jakiejś tam genialnej jednostki nie miało żadnego sensu na dłuższą metę (bo póki ludzie żyją, takie osoby coś znaczą).

"- Zdziwiłbyś się z jakim zapałem wierzący szukają błędów w Biblii. Istnieje odrębna gałąź nauki zajmująca się tylko tym, więc na Twoje twierdzenie mogę się co najwyżej zaśmiać i popukać w czoło." - Ja się mogę opierać na przekładzie, a oni na oryginale. Wystarczy jeden drobny błąd, żeby uznać, że to stek bzdur (bo przecież ta książka, jest nieomylna i nie zawiera ani jednego błędu). Nie napisałeś, czy znaleźli jakieś błędy. Pewnie to księża, a oni ukrywają fakty, by poparcia nie stracić.

Poza tym programem, miałem też masę innych źródeł i większość końców była dość podobna. A poza tym, to jest możliwe.

"- Rozmnażanie się to największa, obok umysłu, potęga dana człowiekowi. Nie jestem pewien, czy gdy pisałeś te słowa docierało do Ciebie pełne znaczenie tego aktu. TWORZENIE ŻYCIA. To jest, moim zdaniem, coś cudownego i niezwykłego, ludzie powinni czuć się dumni, że mogą uczestniczyć w tym procesie." - Ludzi by nie było, gdyby nie ten proces.

A gdyby nie istniało życie, to by się coś zmieniło?? Bo rozmnażanie się jest tylko po to, by te życie podtrzymać. Cudowne i niezwykłe?? - To zapraszam na lekcje biologi. Mnie to jakoś nie zachwyca.

"Jeśli powstało przez przypadek to nie, ale zakładanie, że jest tak na pewno jest, moim zdaniem, błędem w rozumowaniu." - a jak niby mogło powstać NIE przypadkowo??

UFO przyniosło życie na ziemię?? A kto stworzył UFO??

A po co Bóg miał nas stwarzać?? Stworzył istoty nieidealne, a za te niedoskonałości będziemy się później smażyć w piekle (nie wszyscy). - Sporo osób grając w simsy, topi lub pali postacie. Może tak samo Bóg ma??

Ten sens który sam sobie nadajesz, jest ważny póki ludzie istnieją lub inne organizmy myślące, ale później Twoje istnienie przestaje być istotne i staje się bezsensowne, więc nie nazywajcie to sensem życia.

To jest temat do rozmyślań nad sensem życia, a nie dawaniem porad w stylu: "żyj dniem dzisiejszym". Mamy tu dyskutować czy owy sens istnieje czy nie, a jeśli istnieje to jaki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Gdybym był miliarderem, miał tytuł profesora zwyczajnego, rządził całym światem itp, to czy moja śmierć różniłaby się czymkolwiek od śmierci jakiegoś menela, szczura, muchy itp?? - Poza tym, że pogrzeb byłby okazalszy, to niczym, bo i tak wszystko stracę(wiedzę, rzeczy, ciało, możliwość myślenia itp), tak samo jak każdy inny organizm żywy.

Śmierć jest zawsze taka sama, ale tutaj rozmawiamy o sensie życia, a nie umierania. Wiem, że umierania jest oczywistym następstwem życia, jasnym jest że wspaniała trumna i kohorta płaczek nic nie zmienią, ale sama jakość życia również się liczy. Ja jako wierzący nie jestem udowodnić istnienia duszy, ale jak ty możesz udowodnić że jej nie ma? To, że nie stwierdzono obecności jakiejkolwiek części człowieka, która jest nieśmiertelna, nie znaczy że jej naprawdę nie ma. Życie to nie matematyka, udowadnianie metodą nie-wprost nic tutaj nie zmienia.

-Rozmnażanie się?? Tylko po co?? Do czego to prowadzi?? - organizmy żywe są tak zaprogramowane, tylko po to, żeby przetrwać (tylko po co??), więc nie jest to sensem życia, tylko dawaniem okazji innym do sprawdzenia czym jest ta bezsensowna egzystencja.

Uważasz, że posiadanie potomstwa, osoby której dajesz życie i od momentu jej narodzenia troszczysz się i wychowujesz jest bezsensowne? Moim zdaniem zwierzęta, być może mają instynkt samozachowawczy, co powoduje chęć przetrwania, ale dla człowieka jako osoby oddarzoną wyższą inteligencją, pozwalającą dodatkowo c z u ć posiadanie potomstwa nie jest tylko sprowadzane do przyziemnej potrzeby przetrwania. Dziecko rodzi się z miłości dwóch osób, co powinno łączyć je na całe życie - u zwierzą można to zaobserwować bardzo rzadko. Uczucia, więzi, przywiązanie to nadaje sens życiu. Użyte przez Ciebie słowo "zaprogramowane" w moim odczuciu sprowadza się właśnie do prymitywnych, zwierzęcych instynktów, jeżeli ktoś traktuje w ten sposób miłość i seks to jest to zaiste smutne (nie mówię tu o Tobie, tylko o ogóle osób tak myślących). Nasza inteligencja pozwala nam na o wiele więcej niż sama prokreacja i grzechem byłoby z tego przywileju nie skorzystać.

A w jakim celu żyje/żyłby Bóg?? - stwarzać?? tylko po co??, dawać życie, które i tak jest bez sensu?? Może ktoś z Was mi odpowie??

Jak już mówiło kilka osób przede mną, Bóg w każdej religii jest istotą w pewnym sensie nienaturalną, być może życie w naszym wymiarze (jak zarówno w innych - o ile istnieją) jest dziełem przypadku, a bóstwo, Stwórca tworzy pewną równowagę między tym co jest w nas zaprogramowane, a tym co etyczne i dobre. Być może jest istotą która próbuje nam uświadomić czym jest Dobro i Zło, pokazać jak wiele władzy otrzymaliśmy mając wolną wolę. Ludzie wierzący zakładają istnienie życia po śmierci, ale wyobrażanie sobie go w sposób "urosną mi skrzydła, będę dobrym duszkiem żyjącym w chmurkach" jest dobrym wytłumaczeniem dla dzieci. Nasza egzystencja na tym świecie jest jedyna i niepowtarzalna - należy wykorzystać tą okazję i odnaleźć swoją drogę.

nie chodziło mi o to, że chcę żeby ktoś tam o mnie pamiętał, tylko o to, że za życia znoszę różnego rodzaju cierpienia, przykrości itp, ze świadomością że równie dobrze mogłem się powiesić i ich nie znosić.

Każdego spotykają jakieś przykrości i cierpienia, czasami jest to konsekwencja własnych działań, a kiedy indziej jesteśmy na to narażani przez innych. Takie jest życie i nie zmienisz go, ale dzięki owym przeszkodom bardziej doceniamy momenty szczęścia i radości. Wybacz, ale samobójstwo jest dla mnie zwykłym tchórzostwem, nie radzeniem sobie z własnymi problemami, a na dobrą sprawę zawsze jest jakieś wyjście, czasami bardzo bolesne i upokarzające, ale wystarczy je dostrzec i przezwyciężyć strach, który zazwyczaj powstrzymuje nas przed zrobieniem tego, co konieczne. Naturalnie nie zawsze należy takie decyzje podejmować takie decyzje samemu, człowiek jest bowiem z natury istotą stadną i może, a nawet powinien polegać na innych.

Biblia, podstawa kilku religii, zawiera sporo błędów (nie mam pod ręką biblii więc nie wypiszę jakie), a ponoć jest to książka nieomylna - więc nie będę szukał sensu istnienia w mitach (sądzę że wierzący wierzą dlatego, że im istnienie Boga wydaje się tak oczywiste, że nie potrzebują się upewniać, więc nie wyszukują błędów w biblii).

Biblia jest tworem, które wyszło spod ręki człowieka stąd pewne niedoskonałości. Jej historia jest naprawdę ciekawa, przeszła wiele od momentu swojego napisania, ale wracając do tematu - oprócz owych błedów posiada wiele Dobra, które wystarczy odpowiednio zinterpretować i przemyśleć.

Eee... w jakich 4 wymiarach?? (nie przeczę, tylko się pytam). A mówienie, że Bóg istnieje w innym wymiarze, to ukrywanie prawdy (jak widać skuteczne i nie wiem czy świadomie). Boskie koło ma 6 kantów - nie zaprzeczajcie, bo nie wiecie.

Wybacz, jakim ukrywaniu prawdy? Prawda jest taka, że racjonalnie, a nawet empirycznie nie da się udowodnić istnienia jakiejkolwiek istoty astralnej. Bogowie (chodzi o różne wyznania) żyją wyłącznie w nas i ośmielę się odważnie powiedzieć, że dzięki nam. Nie mają nic wspólnego z dowodami, tezami i hipotezami są zjawiskiem ponadludzkim i elementem życia każdego wierzącego. Nikt tu nic nie ma zamiaru ukrywać - wątpię żeby ktokolwiek mógł udowodnić Ci i przekonać w istnienie Stwórcy, który kierował wszystkimi przypadkami związanymi z powstaniem (wszech)świata/tów. I dlaczego traktujesz nas z góry mówiąc, że nie wiemy o 6 kantach? Zresztą co ma teoria wspólnego z wiarą - bez niej bowiem również można wierzyć i to tak samo świadomie jak bawiąc się w jakieś filozofie o różnych wymiarach oraz kantach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie to nie matematyka, udowadnianie metodą nie-wprost nic tutaj nie zmienia.

Eee, to znaczy co? Pomijając to, że metody dowodzenia twierdzeń są częścią logiki, a nie matematyki, to i tak nie przyznam Tobie racji. Problemem nie jest to, że życie nie podpada pod logikę, ale to jakie aksjomaty pozalogiczne przyjąć. Poza tym, to byłby dowód przez założenie tezy. To, że czegoś nie ma też trzeba udowodnić i w matematyce argument typu "bo nigdy czegoś takiego nie widziałem" nie działa.

A mówienie, że Bóg istnieje w innym wymiarze, to ukrywanie prawdy (jak widać skuteczne i nie wiem czy świadomie).

Jakiej prawdy? Co to w ogóle jest prawda (generalnie te pytania powinny paść raczej w filozofii, a nie tu, no ale cóż)?

Ludzie od dawna próbują zdefiniować to słowo ze średnim skutkiem. Jest wiele definicji prawdy, mocno różniących się od siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie powstało przez przypadek, więc czy musi mieć jakiś sens??

Jeśli powstało przez przypadek to nie, ale zakładanie, że jest tak na pewno jest, moim zdaniem, błędem w rozumowaniu.

Ehhh... :icon_confused: To nie jest, żaden błąd w rozumowaniu, chyba nie rozumiesz co to jest rozumowanie.

To jest przekonanie i ty uważasz, że masz racje i Zizu (ja też). Z tym jest jak z wiarą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do metody nie-wprost.

Jeżeli chcemy udowodnić, że duszy nie ma, to załóżmy że jest i dojdźmy do sprzeczności.

Jak sam napisałeś to nie działa i o to mi chodziło.

Jeżeli traktować matematykę jako trygonometrię, algebrę to tak, ale logika jest jedną z gałęzi wyrastającej drzewa matematycznego.

@up Rzeczywiście trochę się zagalopowałem z tym "rozumowaniem", przyznaję rację.

ale to jakie aksjomaty pozalogiczne przyjąć. Poza tym, to byłby dowód przez założenie tezy. To, że czegoś nie ma też trzeba udowodnić i w matematyce argument typu "bo nigdy czegoś takiego nie widziałem" nie działa.

Naturalnie tak jest, być może wyraziłem się trochę nieprecyzyjnie (albo trochę bardziej niż trochę), chodzi właśnie żeby nie traktować wszystkiego zbyt sztywno, żeby każdy indywidualnie owe nielogiczne aksjomaty znaleźć potrafił i na ich podstawie owy sens odnaleźć.

@down

Skoro żyją wyłącznie w nas (a mnie uczyli, że Bóg jest wszędzie) i dzięki nam, to Bóg stworzył ludzi, którzy stworzyli Boga?? Nie było boga bez ludzi, a ludzi bez boga, więc to cud, że jesteśmy. tongue.gif
Cały poradnik jest gdzieś na forum, nie pamiętam gdzie, ale jest :).

Łopatologicznie mówiąc o co mi chodziło: Bóg nas stworzył, nie jest bytem materialnym, wiara w niego jest głęboko zakorzeniona w naszych "duszach" bądź umyśle, czyli żyje (owa wiara) w nas. Dzięki temu, że wierzymy w nich ich kult trwa, a oni nie umierają, dlatego ośmieliłem się stwierdzić, że "żyją w nas i dzięki nam"

najprościej cytować poprzez {quote} tutaj wstawiasz cytat {/quote}. tyle tylko, że używasz nawiasów kwadratowych [] miast klamerek {}

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g:

"Bogowie (chodzi o różne wyznania) żyją wyłącznie w nas i ośmielę się odważnie powiedzieć, że dzięki nam." - naprawdę?? Będąc wierzącym stwierdzasz, że ludzie wymyślili Boga/Bogów?? Coś z twoją wiarą jest nie tak.

Skoro żyją wyłącznie w nas (a mnie uczyli, że Bóg jest wszędzie) i dzięki nam, to Bóg stworzył ludzi, którzy stworzyli Boga?? Nie było boga bez ludzi, a ludzi bez boga, więc to cud, że jesteśmy. :tongue:

-A co do tego zaprogramowania - hormonów nie lekceważ. To one sprawiają, że się w kimś zakochujemy.

Tu masz o tym: http://www.sciaga.pl/tekst/39742-40-chemicznie_o_milosci

Więc jesteśmy jakby zaprogramowani.

-A co do tej opieki i wychowywania potomstwa, to lepiej sobie kupić tamagotchi :laugh:

-Skąd wiesz, że zwierzęta kierują się wyłącznie instynktem?? Może kierują się też rozumem, którego mają mniej niż człowiek (pewnie każde stworzenie dostało tyle inteligencji, żeby sobie spokojnie radzić - człowiek jest słaby fizycznie i pozbawiony wielu instynktów, więc musi radzić sobie, używając tylko rozumu).

Wiecie dlaczego wiem, że nie wiecie o 6 kantach?? Bo to wymyśliłem.

Sevard:

"A mówienie, że Bóg istnieje w innym wymiarze, to ukrywanie prawdy (jak widać skuteczne i nie wiem czy świadomie)." - Masz rację. Nikt nie zna prawdy. Można się tylko domyślać. Chodziło mi tam bardziej o usilną obronę teorii, a nie ukrywanie prawdy.

PS. jak się cytuje??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używasz tagu quote

[quote="autor cytowanej wypowiedzi"]
cytat
[/quote]

Nie wiem do czego się odniosłeś. Tzn. do swojej wypowiedzi, którą ja zacytowałem, czy do tego co ja napisałem po niej.

Jeśli to drugie, to mi nie chodziło o to, że nikt nie zna prawdy, tylko o to, że pojęcie prawdy jest bardzo nieprecyzyjne. Dużo zależy od tego jaką definicję przyjmiemy.

@Fr0g129 Dobra, co do logiki i matematyki, to dla mnie logika jest osobną dziedziną. Tzn. jest narzędziem z którego matematyka korzysta, a nie częścią matematyki, ale to tak naprawdę jest kwestia umowna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja wam powiem w ten sposob... Nie dojdziecie do zadnej odpowiedzi pokroju "czym jest sens zycia?", bo kazdy ma inne podejscie do tego. Kazdy, bez owijania w bawelne, uwaza ze jest madrzejszy od tego drugiego i chce uduwodnic swaja po czesci racje. Nie dojdziecie do odpowiedzi, tak jak czlowiek zaden na swiecie, do niej nie dojdzie... Czlowiek jest glupi. Nie ma jeszcze na tyle wiedzy, badz nie jest mu po prostu dane, aby wiedziec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sądzę, że nie jest naszym celem i przeznaczeniem znaleźć sens życia. Ważniejsze jest to, żeby go szukać, żeby stawiać sobie jakieś cele i żeby po prostu być. Dlatego uważam, że warto dyskutować na ten temat, ale nie należy nikomu narzucać swojego punktu widzenia.

Ale z drugiej strony - owszem możemy sobie powiedzieć, że jesteśmy za głupi, by to pojąć, tylko, że to jest droga donikąd. Skoro mamy możliwość poszukiwania sensu, to czemu by z niej nie skorzystać? To, że nikt czegoś nie znalazł, nie oznacza, że to nie istnieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szukanie sensu zycia, nie moze byc sensem zycia, jakkolwiek pogmatwanie to brzmi. Jesli sensu owego zycia musimy szukac, to jest to jest to jesgo sensem, wiec szukanie sensu zycia wydaje sie byc w tej sytuacji glupie.

Sensem, istota zycia powinno byc czerpanie z niego garsciami, robienie tego, na co ma sie ochote, oczywiscie nie krzywdzac przy tym innych. Wazne jest, zeby umierajac wiedziec, ze zrobilo sie wszystko, co mialo sie ochote zrobic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oho kolega tutaj aż ocieka widać filozofią Epikurejską ^^. Jestem gotów się z tobą nie zgodzić, ponieważ tak myśleli i myślą nadal ludzie, którzy od ładnych paru tysięcy lat próbowali znaleźć sens życia, a g**** im się udało. Moi drodzy, połowa z was mysli dwa pojęcia...cel z sensem... Najpierw trzeba sobie uświadomić czym jest cel w życiu, a potem brać się za takie smakołyki :icon_rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sensem, istota zycia powinno byc czerpanie z niego garsciami, robienie tego, na co ma sie ochote, oczywiscie nie krzywdzac przy tym innych. Wazne jest, zeby umierajac wiedziec, ze zrobilo sie wszystko, co mialo sie ochote zrobic.

Carpe diem? Powinniśmy żyć tak, aby życie sprawiało nam radość i szczęście, ważne jest żeby wiedzieć co się chce od życia i żeby starać się osiągnąć jak najwięcej. Nie chce mi się jakoś wierzyć w to, że ktokolwiek umierając powie z czystym sumieniem "zrobiłem wszystko na co miałem ochotę, niczego nie żałuję". Poza tym trochę samolubne jest spełnianie własnych zachcianek, wiadomo że nie zawsze liczą się tylko przyjemności i sukcesy każdy popełnia błedy, robi rzeczy o których wolałby zapomnieć. To jest jak najbardziej ludzkie, istotne jednak żeby owe potknięcia nie sprawiły że stracimy wiarę w siebie, w to co robimy i co sobą reprezentujemy. Umierać z świadomością, że nasze życie coś znaczyło nie tylko dla nas, że osiągnęliśmy wiele i w sumie kochamy nasze życie jest moim zdaniem piękne.

Szukanie sensu zycia, nie moze byc sensem zycia, jakkolwiek pogmatwanie to brzmi. Jesli sensu owego zycia musimy szukac, to jest to jest to jesgo sensem, wiec szukanie sensu zycia wydaje sie byc w tej sytuacji glupie.

Nie jestem pewien czy dobrze rozumuję i co miałeś na myśli pisząc te słowa, mógłbyś wytłumaczyć mi to łopatologicznie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szukanie sensu zycia, nie moze byc sensem zycia, jakkolwiek pogmatwanie to brzmi. Jesli sensu owego zycia musimy szukac, to jest to jest to jesgo sensem, wiec szukanie sensu zycia wydaje sie byc w tej sytuacji glupie.

W tym momencie jest to paradoks. Tak przynajmniej ja to widzę

Nie chce mi się jakoś wierzyć w to, że ktokolwiek umierając powie z czystym sumieniem "zrobiłem wszystko na co miałem ochotę, niczego nie żałuję"

Fakt. Każdy robi głupoty i jak dalej napisałeś jest to rzecz ludzka. Ale może są ludzie którzy w życiu się spełnili. Może to co w życiu dokonali było tym o czym marzyli od dziecka, zawsze chcieli to zrobić? I wtedy kiedy to zrobili, uznali że już na tym świecie są spełnieni i odeszli?

A jeżeli chodzi o sens, to czy nie są nim nasi bliscy? W końcu to razem z nimi żyjemy, przebywamy itp. Oni niejako (żeby nie było, że jesteśmy pępkiem świata) żyją dla nas, my żyjemy dla nich. Czy bez nich świat nadal byłby tak samo piękny? Moim zdaniem byłby pusty, bez sensu właśnie.

Znam przypadek (nie osobiście) kobiety której umarł mąż. Ona po jego śmierci stwierdziła, że na tym świecie już nic dla niej nie ma, pożegnała się z dziećmi i wnukami i umarła następnej nocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeżeli chodzi o sens, to czy nie są nim nasi bliscy? W końcu to razem z nimi żyjemy, przebywamy itp. Oni niejako (żeby nie było, że jesteśmy pępkiem świata) żyją dla nas, my żyjemy dla nich. Czy bez nich świat nadal byłby tak samo piękny? Moim zdaniem byłby pusty, bez sensu właśnie.

Przyjemność jaką jest spotkanie z bliskimi, jest raczej motywacją do dalszej egzystencji, niż sensem życia. Po śmierci i tak stracisz wspomnienia i będzie tak jakbyś nigdy nie spotkał tych osób, a te osoby, po swojej śmierci zapomną o Tobie - sens miało póki się żyło, później jest to całkowicie nieistotne.

Mam takie uczucie, że to wszystko jest bez sensu, a to że żyję nie daje nikomu/niczemu żadnego pożytku (nawet mi) - równie dobrze mógłbym nie istnieć (zwłaszcza że nie mam zainteresowań, którymi mógłbym się zająć, nic mi się nie chce itp - deprecha). Dobija mnie jeszcze wizja przyszłości, którą widzę mniej więcej tak, jak w tej gierce co jakiś czas temu pojawiła się tu jako freeware.

Ostatnio pomyślałem sobie, że to nawet lepiej, że życie nie ma sensu, bo nie trzeba się martwić zmarnowaniem życia, a gdy się coś straci można pocieszyć się, że prędzej czy później i tak by się to straciło, więc nie ma co się smucić. Nie trzeba się zastanawiać czy zrobiło się wszystko na co miało się ochotę itp. A jeśli moja teoria (i pewnie nie tylko moja) (że życie powstało przez przypadek, a takie przypadki zdarzą się jeszcze nieskończoną liczbę razy) jest słuszna, to jak "zmarnuję" jedno życie, to za jakiś czas będę miał okazję do kolejnego życia (w innym ciele, może na innej planecie) - to jest o wiele ciekawsze, niż żyć wiecznie w jednym ciele.

Życie jest jak gra Diablo - Za każdym razem jest inaczej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjemność jaką jest spotkanie z bliskimi, jest raczej motywacją do dalszej egzystencji, niż sensem życia. Po śmierci i tak stracisz wspomnienia i będzie tak jakbyś nigdy nie spotkał tych osób, a te osoby, po swojej śmierci zapomną o Tobie - sens miało póki się żyło, później jest to całkowicie nieistotne.

Na jakiej podstawie tak uważasz?

Depresja jest mi temat bardzo bliskim, nigdy nie dotknęła co prawda mnie niepoprawnego optymisty, ale że przeciwności przyciągają się, to kilku moich znajomych cierpiało na ową dolegliwość. Mówisz, że nie masz zainteresowań, a z tego że wspominałeś dwukrotnie o grach komputerowych sądzę że spędzasz przed tą maszynką sporo czasu. To daje Ci wiele możliwość, tworzenie grafiki (chociażby Flash), spróbuj pouczyć się jakiegoś języka, zrób swoją prymitywną stronkę www, znajdź znajomych do gry przez neta, opcji jest multum. Zazwyczaj narzekania na brak pasji wynika z wewnętrznej niechęci do przełamania bariery i spróbowania się zainteresować czymkolwiek. Gdy byłem w gimnazjum mój przeciętny dzień wyglądał tak szkoła-nauka-nocne granie i od początku, żyłem tak jak chcieli inni, uczyłem się prywatnie języka obcego bo tak chcieli moi rodzice, uczyłem się grać na fortepianie bo tak chcieli rodzice, nie chodziłem na imprezy i nie spotykałem się ze znajomymi, bo wydawało mi się że dojazdy z mojej wsi mogą być kłopotliwe (na owej wsi o owych ludziach lepiej zapomnieć). Później zdałem sobie sprawę, że sztuczne bariery które sam sobie wymyśliłem da się obejść, nie muszę chodzić na głupie lekcje muzyki, uczyć się rzeczy dla mnie niepotrzebnych. Teraz robię to na co mam ochotę, oczywiście liczę się z innymi osobami (jak moi kochani staruszkowie), ale znalazłem kompromis. Każdy tak naprawdę wie czego chce, wystarczy nie rozkładać rąk i dobrze poszukać swoich pasji.

Ostatnio pomyślałem sobie, że to nawet lepiej, że życie nie ma sensu, bo nie trzeba się martwić zmarnowaniem życia, a gdy się coś straci można pocieszyć się, że prędzej czy później i tak by się to straciło, więc nie ma co się smucić.

Jakby nie patrzeć - marne pocieszenie. Za życia można zrobić naprawdę wiele, ale nie wychodząc z założenia że to wszystko i tak nie ma znaczenia. Jeżeli wierzysz w reinkarnację (twoja przykładowa inna planeta) to może w Twojej podsiwadomości zakoduje się "życie nie ma sensu, po robić cokolwiek" i w ten oto cudowny sposób każde Twoje przyszłe wcielenie będzie siedzieć i pierdzieć w stołek miast zrobić cokolwiek dla siebie. Jeżeli życie jest jak Diablo to spróbuj wyjść z pierwszego miasta i trochę poekspić, bo następne wcielenie będzie miało problem z przejściem wszystkiego jeszcze raz na wyższym poziomie trudności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Gry mi się powoli nudzą. Grafik/programista/itp ze mnie marny (choć chciałbym się nauczyć np flash'a, ale nie chce mi się do tego zabierać). Na np. stronki internetowe, animacje flash itp trzeba mieć jakieś pomysły/jakieś zainteresowania, bo niby o czym miałbym ją zrobić??

Obowiązków oprócz szkoły praktycznie nie mam, więc czasu wolnego mam sporo. Jedyne czym się zajmuję to przeglądanie neta, bo do gier mi się zaglądać jakoś nie chce puki co.

Uczę się nowego języka, ale przymusowo.

Ty miałeś mniejszy problem bo te "sztuczne bariery" to tworzyli za Ciebie inni. Ja tyle siedzę w domu, że rodzice proponowali bym poszedł nawet na piwo ze znajomymi, bylebym tylko wyszedł z domu - mi się nie chciało, nie interesują mnie imprezy.

Wiedza raczej nie przechodzi (wiedza zapisuje się w mózgu, który po śmierci zgnije i wszelkie "dane" zostaną utracone), więc mogę sobie myśleć co chcę.

Poziom trudności będzie mniej więcej taki sam jak teraz.

Najgorsze jest to, że wszystko szybko mi się nudzi (nawet jeść mi się nie chce - muszę się trochę zmuszać).

Nie wyznaczyłem sobie żadnych celów w życiu, więc nie mam do czego dążyć.

Muszę przestać rozmyślać nad każdą decyzją (np. kupiłbym sobie konsole, ale pewnie i tak by się kurzyła).

Mam ochotę roztrzaskać łeb o kant biurka (ale szkoda biurka ;P ).

Denerwuje mnie ta rutyna, ale co ja mogę zrobić, żeby ją przerwać?? wyskoczyć przez okno??(szpital to zawsze jakaś odmiana ;P)

Nie lubię robić rzeczy długotrwałych jak np nauka języka, czytanie książek, robienie jakiegoś modelu 3D(choć to bym akurat chciał, ale się na tym w ogóle nie znam, a poza tym przydała by się jeszcze odrobina talentu).

Myśl, że to wszystko nie ma sensu, mnie dobija i sprawia że nic mi się nie chce robić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...