Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Hut

Sens życia

Polecane posty

A nawet gdybyśmy mieli tylko tą jedną szansę, to jak można by ją wykorzystać, żeby później nie żałować?? (gdy będziesz martwy już raczej nie będziesz się zastanawiał czy dobrze spożytkowałeś daną Ci szansę)

Skoro po śmierci nie będzie się zastanawiał, to żałowaniem nie ma co się przejmować. Jeśli przyjmie się taki punkt widzenia, to nie ma większego sensu szukać większego sensu :happy: No chyba, że ktoś porywa się na zmienianie świata. Ale nawet z punktu widzenia zwykłego szaraczka warto się starać - jeśli już mamy to życie do przeżycia, to chyba lepiej przeżyć je w pozytywny sposób? Skoro i tak nie ma to życie sensu, to niech chociaż dostarczy nie radości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszakże już ustaliliśmy kilka stron wcześniej, że przecież każdy boi się śmierci.

Dla mnie strach przed śmiercią jest jak strach przed oddychaniem. Boisz się oddychać? Prawda jest taka, że wszyscy umrzemy. I jest to nieuniknione - przynajmniej na obecnym poziomie technologicznym - skoro coś jest nieuniknione to czy jest sens się tego bać? Można umrzeć w każdym momencie, w każdej chwili, w każdym miejscu. Uważam, że należy to po prostu zaakceptować jako fakt dokonany. Śmierć jest naturalna. Jest częścią życia. Częścią cyklu.

Ale do kiedy ? Możemy powiedzieć - na zawsze, ale ile trwa wieczność ?

Dla nieświadomego umysłu wieczność i chwila tracą znaczenie. Pomijając fakt, że to ludzki wynalazek.

W takim razie przerażają mnie twoje poglądy. Wierzysz w absolutny koniec naszej egzystencji po życiu doczesnym, według twojej teorii mamy tylko ten krótki odcinek czasu, a Tobie się nic nie chce zrobić ze swoim życiem pożytecznego.

Z szerszej perspektywy to on ma rację i jego poglądy są spójne. Bardziej niż zakładanie kresu to tym życiu ciekawią mnie powody dla których ludzie wymyślają "teorie", jak to sam nazwałeś, o egzystencji po życiu doczesnym. Szkoda tylko, że wszystkie wynikają z tak egoistycznych pobudek... Osobiście widzę przedłużanie sobie życia - nawet jeśli tylko teoretycznie - ze strachu przed nieznanym, ze strachu przed tym, że niekomfortowe życie może być tym jedynym za nieprawidłowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy.Death - Uważasz, że teoria osoby (moja), która uważa że życie nie ma sensu i uważa, że równie dobrze mogłaby (ta osoba - czyli ja) nigdy nie istnieć, wynika z egoistycznych pobudek?? Jakich??

Nie boisz się śmierci?? Brak strachu przed śmiercią naturalną rozumiem, ale jak ktoś by do ciebie strzelał, to byś się pewnie bał (bo tak jesteśmy zaprogramowani).

Strach przed oddychaniem może być uzasadniony składem powietrza np. gdy w powietrzu jest metan.

Qbuś - "Skoro po śmierci nie będzie się zastanawiał, to żałowaniem nie ma co się przejmować." - Napisałem, że nie będziesz żałował, bo nie będziesz się zastanawiał. To było pytanie retoryczne + wyjaśnienie w nawiasie.

A co temu komuś, który "porywa się na zmienianie świata" da to że zmienił świat?? Za życia (nie tylko jego) może coś znaczyć takie zmienianie, ale później to będzie nieistotne - bez sensu.

"jeśli już mamy to życie do przeżycia, to chyba lepiej przeżyć je w pozytywny sposób?" - Dlaczego lepiej?? To taki sam sposób na spędzenie życia, jak siedzenie bezczynnie i wyczekiwanie śmierci. Efekt końcowy będzie taki sam. Radość, przyjemność itp, jest puki żyjesz później, później jest to nieistotne.

Te "lepiej" brzmi tak jakbyś chciał powiedzieć, że da się zmarnować życie, przy założeniu, że nie ma ono sensu. Ale miałbyś rację gdybyś powiedział, że ciekawiej jest zmarnować życie na to co się lubi/w pozytywny sposób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie boisz się śmierci?? Brak strachu przed śmiercią naturalną rozumiem, ale jak ktoś by do ciebie strzelał, to byś się pewnie bał (bo tak jesteśmy zaprogramowani).

Niekoniecznie. To wszystko zależy od tego czy na śmierć jesteś gotowy i czy się z nią pogodziłeś. Jeśli nie to się boisz. Jeśli tak to wszystko ci jedno.

A co temu komuś, który "porywa się na zmienianie świata" da to że zmienił świat?? Za życia (nie tylko jego) może coś znaczyć takie zmienianie, ale później to będzie nieistotne - bez sensu.

Jak bez sensu jak może przyszłe pokolenia na tym skorzystają?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co temu komuś, który "porywa się na zmienianie świata" da to że zmienił świat?? Za życia (nie tylko jego) może coś znaczyć takie zmienianie, ale później to będzie nieistotne - bez sensu.

Zależy jak na to spojrzeć. Temu komuś po śmierci rzeczywiście nic z tego nie przyjdzie, ale przynajmniej umierać może z poczuciem pewnej satysfakcji. Wiem, wiem - tak czy tak śmierć to śmierć, ale skoro mam świadomość, że i tak umrę, to wolę umierać zostawiwszy za sobą coś dobrego.

Dlaczego lepiej?? To taki sam sposób na spędzenie życia, jak siedzenie bezczynnie i wyczekiwanie śmierci. Efekt końcowy będzie taki sam. Radość, przyjemność itp, jest puki żyjesz później, później jest to nieistotne.

Tylko czemu mam patrzeć z perspektywy śmierci, gdy ciągle żyję? Jest to jeden z punktów widzenia, ale prowadzący do niezbyt wesołego myślenia, które Ty przejawiasz. A przyszłości przecież nie ma - przesuwamy się po linii naszego życia, uwięzieni w 'teraz' :happy: Wolę więc, żeby to 'teraz' było dla mnie dobre/przyjemne. Chwila obecna jest bardzo ważna, gdyż z tych chwil obecnych składa się całe życie.

Te "lepiej" brzmi tak jakbyś chciał powiedzieć, że da się zmarnować życie, przy założeniu, że nie ma ono sensu. Ale miałbyś rację gdybyś powiedział, że ciekawiej jest zmarnować życie na to co się lubi/w pozytywny sposób.

Zmarnować się nie da, ale da się przeżyć w nieprzyjemny sposób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy.Death - Uważasz, że teoria osoby (moja), która uważa że życie nie ma sensu i uważa, że równie dobrze mogłaby (ta osoba - czyli ja) nigdy nie istnieć, wynika z egoistycznych pobudek?? Jakich??

Odpowiem pytaniem na pytanie - czy tworzyłeś teorie o możliwej egzystencji po życiu doczesnym? Jeśli nie to moje stwierdzenie nie było skierowane do ciebie, tylko do tworzących takowe teorie. Uważam, że owe teorie wynikają z egoistycznych pobudek, bo jeśli jedynym celem tworzenia teorii o życiu po życiu jest strach przed śmiercią - lub jakakolwiek inna podobna pobudka - to stawia przed pod znakiem zapytania całą teorię, gdyż jest ona tylko przejawem myślenia życzeniowego, a nie dochodzenia do czegoś takiego jak "klasyczna prawda".

Nie boisz się śmierci?? Brak strachu przed śmiercią naturalną rozumiem, ale jak ktoś by do ciebie strzelał, to byś się pewnie bał (bo tak jesteśmy zaprogramowani).

Rozumiem ją i akceptuję jako element mojego życia. Nie będę się wystawiał na kule, nie miałoby to sensu, ale nie widzę powodu do trzęsienia się ze strachu, że umrę. I tak umrę. Prędzej lub później. Przyjmuję to jako fakt, jako coś nad czym nie mam żadnego wpływu, a jeśli na coś nie ma się wpływu to nie należy się tym przejmować.

Strach przed oddychaniem może być uzasadniony składem powietrza np. gdy w powietrzu jest metan.

Miałem na myśli oddychanie w zwykłych warunkach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Tak, efekt końcowy i tak będzie taki sam. Zmienisz sobie tylko drogę, którą dojdziesz do śmierci.

W takim razie przerażają mnie twoje poglądy. Wierzysz w absolutny koniec naszej egzystencji po życiu doczesnym, według twojej teorii mamy tylko ten krótki odcinek czasu, a Tobie się nic nie chce zrobić ze swoim życiem pożytecznego. Wybacz mocne słowa, ale jesteś naprawdę cholernie leniwy i chyba dobrze Ci jest z tym jak jest, w sensie przyzwyczaiłeś się i jest nie masz ochoty tego zmieniać, bo trzeba w zmianę włożyć chociaż trochę pracy. W sumie to Twoje życie i nie mi do niego, ale swoim małym umysłem nie jestem w stanie pojąć twojego sposobu na życie (albo jego brak...).

dlaczego? Nic nie jest takie straszne. Właściwie jest dużo prostsze i przyjemniejsze niż życie. Narkoza daje namiastkę tego niczego i muszę przyznać, że absolutnie nic nie odczuwam podczas tejże. Nie wiem, że nie istnieję, bo nie istnieję, więc nie obchodzi mnie to, że nic już nie ma.

Do tematu.. nie byłem w stanie przeczytać wszystkich stron tematu, ale tak mi się wydaje, że życie sensu mieć nie może bez względu na poglądy.

Dla wierzących: Dusza pochodzi od boga i do boga chce wrócić. Dopiero w jego towarzystwie będzie szczęśliwa, więc życie jest przeszkodą na drodze do stwórcy ergo szczęścia. Jednocześnie życie nie może być testem itp..., bo bóg wie wszystko więc i tak wiedziałby jak przeżyłbyś/abyś te swoje powiedzmy 80 lat. Nawet gdyby wszechświat nigdy nie zaistniał, to wszechwiedzacy i tak wie (bo przecież czas dla niego nie istnieje) jak byś postępował/a.

Dla niewierzących: Życie to w zdecydowanej większości cierpienie, wysiłek i ból. Pojedyncze elementy szczęścia to tylko światełka w bezkresie nocnego nieba. Właściwie życie to takie niebo nocą. Nieliczne jasne punkty i mrok. Po śmierci nic nie ma, zatem cały ten trud, wysiłek, znój i ból idzie na marne. To po co skoro można dużo wcześniej skończyć wszystko i się nie męczyc. Niebyt jest, jak pisałem łatwiejszy od bytu. Ludzkość mogłaby popełnić zbiorowe samobójstwo i jedyne zmiany to te, które zaszłyby na korzyść zwierząt, które raczej nie mają tego typu problemów.

Pozostaje pytanie... skoro nie ma sensu, to popaść w apatię, bierność i przeżyć je po najmniejszej linii oporu, zakończyć jak najszybciej, czy wycisnąć ile się da?

@Qbuś

przeszłość już nie istnieje, teraźniejszość nie istnieje w ogóle, bo gdy o niej pomyślisz już jest przeszłością, a przyszłość jeszcze nie istnieje. I jak tu sobie radzić? :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Przeczytałeś cały mój poprzedni post, czy tylko ten fragment w którym odpowiedziałem na Twój post??

Według mnie, nie mamy tylko tego krótkiego odcinka czasu, ale nieskończoną liczbę takich odcinków

Aha, czyli umieramy i odradzamy się jako ktoś kto nie mający żadnych wspomnień, uczuć i myśli osoby z poprzedniego wcielenia? Jesteśmy tym samym, kim byliśmy w poprzednim wcieleniu, tylko wyglądamy inaczej, myślimy, czujemy zupełnie inaczej niż poprzednie wcielenia? Co w takim wypadku przechodzi z jednej osoby (po śmierci) do ciała nowo narodzonego człowieka?

Zrobić coś pożytecznego?? Ale dla siebie, dla innych, jeszcze coś innego, czy obojętnie??

Mój sposób na życie to doczekać do końca życia.

Zrobić coś, co sprawi Ci radość. Tłumaczenie sobie lenistwa i tego, że się nie chce zmienić charakterem to kiepska wymówka. Nie musisz chodzić na imprezy, zadawać się z "kumplami" z klasy/uczelni/pracy, ale zastanów się co sprawia Ci radość, co dałoby Ci szczęście i zacznij uparcie dążyć do tego celu. Jeżeli chcesz zmienić swoje życie, to zrobisz to, bo masz taką możliwość. Jeżeli pozostawisz sprawę tak jak jest, oznacza że taki stan rzeczy Cię satysfakcjonuje.

p..., bo bóg wie wszystko więc i tak wiedziałby jak przeżyłbyś/abyś te swoje powiedzmy 80 lat. Nawet gdyby wszechświat nigdy nie zaistniał, to wszechwiedzacy i tak wie (bo przecież czas dla niego nie istnieje) jak byś postępował/a.

Jeżeli brać życie jako test, sztywno trzymając się tego co uczą nas na religii w polskich szkołach, to jednak być może to być rodzaj testu. Po pierwsze jeżeli Bóg jest wszechwiedzący i posegregowałby duszę na dobre i złe nie dając im szansy wykazania się to byłoby to niesprawiedliwe. Po drugie człowiek na ziemi może żyć 80 lat i może być szczęśliwy, a po śmierci jego dusza zostanie skazana na nieoglądanie Boga. Sąd ma wtedy sens, a po życiu ziemskim "dusza" ma obrazowy pogląd na szczęście i nieszczęście (zakładając że nie traci się do końca swoich uczuć i myśli po śmierci). Tak patrząc na sprawę katolicy mogą uważać całe życie za sprawdzian. Ich celem życiowym może być zatem zaliczenie owego sprawdzianu.

ciekawią mnie powody dla których ludzie wymyślają "teorie", jak to sam nazwałeś, o egzystencji po życiu doczesnym. Szkoda tylko, że wszystkie wynikają z tak egoistycznych pobudek... Osobiście widzę przedłużanie sobie życia - nawet jeśli tylko teoretycznie - ze strachu przed nieznanym, ze strachu przed tym, że niekomfortowe życie może być tym jedynym za nieprawidłowe.

Być może jest w tym sporo prawdy. Jasne, religia niweluje strach przed śmiercią to jest fakt. Każdy wierzący umierając może sobie tłumaczyć, że tak naprawdę to nie koniec, zatem rzeczywiście może to być trochę egoistyczne. W takim wypadku, jeżeli według jakiejś wiary życie wieczne jest nagrodą za czynienie dobrych uczynków (dobrych według tego co nakazuje dana wiara), to pomaganie innym jest również egoistyczne. Zależy naturalnie co myślimy sobie pomagając i wjakim celu pomagamy, ale to już inna sprawa.

Jednak wszystko zależy od punktu patrzenia, a wiara niekoniecznie musi być egoistycznym wymysłem ze strachu. Nie da się tego naturalnie wyjaśnić logicznie (namacalnie), kierując się czystą logiką twój tok rozumowania jest bezsprzecznie prawdziwy. Kwestia podejścia do sprawy, różniąca się już w samych założeniach tego co uważamy za egoistyczne (nie żebym mówił, że to co napisałeś jest nieprawdą, chciałem zaznaczyć że jest to po prostu relatywne).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy.Death - w mojej teorii też są kolejne życia (przez przypadek zyskaliśmy to życie, więc przez przypadek będziemy mieli kolejne). Mamy nieskończoną ilość okazji przed sobą, by zobaczyć czym jest bezsensowna egzystencja zwana życiem (takich okazji mieliśmy już nieskończoną ilość przed życiem obecnym). - Ta teoria jest zbędna jako "pocieszacz" gdy wiem, że żyję i (w innych wcielenia) będę żył po nic, a nieskończoności bym i tak nie odczuł, bo bym nie istniał - przy założeniu, że po śmierci nic nie ma. I gdy pomyślę, że to coś normalnego/naturalnego. Strach przed śmiercią to kolejna cecha istot żywych, istniejąca tylko po to by przeżyły dłużej.

Nie wierzę w to, że gdyby ktoś przyłoży Ci pistolet do głowy, to mógłbyś to zignorować i dalej np przeglądać neta, lub czytać książkę - dopiero wtedy jest brak strachu.

Fr0g - Urodziłeś się z jakimiś wspomnieniami z poprzednich wcieleń?? To dowód na to, że informacje nie przechodzą (albo nigdy nie żyłeś, ale oznaczało by to, że to jest jedyne życie - informacje są zapisane w mózgu, a mózg zwykle gnije po śmierci, więc utrata informacji jest bardziej logiczna (przynajmniej dla mnie)).

Przechodzi świadomość (czymkolwiek ona jest). I nie musimy (ale możemy) odrodzić się w ciele człowieka, ale możemy jako np. zwierzę, czy mieszkaniec innej planety (przecież ziemia kiedyś przestanie istnieć).

nihillogin - "Ludzkość mogłaby popełnić zbiorowe samobójstwo" - jestem ZA

Zwierzęta mają "problem" braku sensu, tylko go nie dostrzegają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przechodzi świadomość (czymkolwiek ona jest).

Świadomość mówisz. Czym zatem jest świadomość jak nie zapisem z mózgu (który gnije po śmierci? i na podstawie tego, że gnije informacje nie przechodzą?).

Twierdzisz, że myśli uczucia i emocje nie przechodzą (z powodu gnijącego mózgu), ale świadomość już przechodzi. Czyli jak możemy być nieświadomi tego, że reinkarnacja istnieje, skoro twoim zdaniem świadomość przechodzi? Co rozumiesz przez to pojęcie, bo jeżeli sam nie wiesz czym owa "świadomość" jest to cała teoria idzie się sypać. Świadomość, która nie jest ani zapiskiem myśli z życia, ani niczym ziemskim (lub "innoplanetarnym") może być określone mianem duszy, więc w takim wypadku czemu wykluczać życie po śmierci jako inny byt astralny? Jeżeli nasza świadomość może przejść na inną planetę, to może potrafi też przejść do innego wymiaru i tam żyć wiecznie w szczęściu?

Nie wierzę w to, że gdyby ktoś przyłoży Ci pistolet do głowy, to mógłbyś to zignorować i dalej np przeglądać neta, lub czytać książkę - dopiero wtedy jest brak strachu.

Holy'emu nie chodziło o sytuację w której życie jest narażone namacalnie, ale oswojenie się z myślą śmierci. To co mówił dotyczyło tego, że ludzi w obawie przed swoim przemijaniem wymyślają teorie gwarantujące im życie wieczne i szczęście (przynajmniej ja tak zinterpretowałem jego wypowiedź, jeżeli jest inaczej skoryguj i wybacz). Śmierć może nadejść w każdej chwili i trzeba się z tym pogodzić, niektórzy wierzą że potem urosną im skrzydła, a niektórzy że popadną w pustkę. Bać się śmierci, a zastrzelenia (powiedzmy z ręki rabusia) to jednak trochę inne rzeczy (mimo że końcowy efekt jest podobny).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy tym samym, kim byliśmy w poprzednim wcieleniu, tylko wyglądamy inaczej, myślimy, czujemy zupełnie inaczej niż poprzednie wcielenia?

Wtedy, prawdę rzecz mówiąc, stajemy się kimś innym. Nie ciało stanowi o człowieku, a umysł.

w mojej teorii też są kolejne życia (przez przypadek zyskaliśmy to życie, więc przez przypadek będziemy mieli kolejne).

Sprawdziłem. De facto twoja jedyna przewaga polega na tym, że nie tworzysz tej teorii ze strachu, a więc nie jest to czynnik, który każe podawać ją w wątpliwość. Nie znalazłem w niej jednak zbyt wiele mocnych punktów - dlaczego uważasz, że twoja świadomość może wejść w "jakieś inne ciało na innej planecie"? Czemu liczba takich żyć jest nieskończona? Na jakiej podstawie opierasz owo stwierdzenie?

Nie wierzę w to, że gdyby ktoś przyłoży Ci pistolet do głowy, to mógłbyś to zignorować i dalej np przeglądać neta, lub czytać książkę - dopiero wtedy jest brak strachu.

Wierz w co chcesz. Masz do tego prawo. Jednak skoro wiesz lepiej ode mnie, co ja myślę to po co ci dyskutanci tutaj? Poza tym kompletnie nie rozumiesz tego, o czym piszę. Strach przed śmiercią często wynika z niezrozumienia, ze strachu, z niezgody na ten fakt, fakt śmierci. Ja rozumiem śmierć i akceptuję ją jako element mojego życia, to oczyszcza mnie ze strachu przed śmiercią. Co do pistoletu przyłożonego do głowy - dlaczego uważasz, że miałbym tyle do stracenia, żeby bać się śmierci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli brać życie jako test, sztywno trzymając się tego co uczą nas na religii w polskich szkołach, to jednak być może to być rodzaj testu. Po pierwsze jeżeli Bóg jest wszechwiedzący i posegregowałby duszę na dobre i złe nie dając im szansy wykazania się to byłoby to niesprawiedliwe. Po drugie człowiek na ziemi może żyć 80 lat i może być szczęśliwy, a po śmierci jego dusza zostanie skazana na nieoglądanie Boga. Sąd ma wtedy sens, a po życiu ziemskim "dusza" ma obrazowy pogląd na szczęście i nieszczęście (zakładając że nie traci się do końca swoich uczuć i myśli po śmierci). Tak patrząc na sprawę katolicy mogą uważać całe życie za sprawdzian. Ich celem życiowym może być zatem zaliczenie owego sprawdzianu.

Wlasnie nie!

Po pierwsze WSZYSTKO to znaczy ABSOLUTNIE WSZYSTKO zatem bog wiedzialby jak bys je przezyl, wszystkie warianty Twoich decyzji itd... WSZYSTKO ABSOLUTNIE wiec nie potrzebny mu jest test. Bo wie jak wykazalaby sie te dusze w trakcie ewentualnego zycia.

Po drugie w jednej z encyklik Ratzinger, zanim jeszcze zostal wybrany na pape, oglosil oficjalna teze Watykanu, ze pustka rozumiana w teologii ww. instytucji jako pieklo nie istnieje. Skoro nie istnieje owa pustko ergo nie istnieje pieklo. Dusza zatem niejako skazana jest na wszesniejsze czy pozniejsze zbawienie. Ona sama zas nie potrzebuje obrazowego pogladu na szczescie i nieszczescie, gdyz wedle teologii dla duszy pelnym szczesciem jest jedynie przebywanie w obecnosci absolutu. Kazdy inny stan to brak szczescia, czyli nieszczescie. Tylko tego dusza pragnie (o ile mozna mowic o pragnieniu).

Ad. zrodel teorii o zyciu pozagrobowym...

Mozg ludzki ma swiadomosc swego ego tak? Myslenie abstrakcyjne, hipotetyzowanie, etc... etc... Jednoczesnie czlowiek nie dysponuje wystarczajaco duza wiedza by wytlumaczyc choc mala czesc tego co otacza go. I nie rozumie skad jest, dokad zmierza, co jest dalej i co bylo. Mozg nie zdazyl przystosowac sie do abstrakcyjnego myslenia, nie jest w stanie zniesc samoswiadomosci, dlatego by nadac jakis sens eksteriorowal czlek swe ego tworzac absolut. By miec oparcie, sens, by czuc sie bezpioeczniej. A strach przed utrata samoswiadomosci jest na tyle silny, ze dolozono do tego zycie pozagrobowe. By jakos oslodzic ostatnie chwile sobie i umierajacemu. Tak wlasnie w tej kolejnosci, bo kazdy jest egoista (altruizm to hipokryzyjna forma egoizmu) i chce ulatwic sobie odejscie bliskich. No i duzo innych czynnikow, o ktorych nie ma co pisac.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - No właśnie nie wiem, co tą świadomością może być, bo np. coś niezniszczalnego (co istniało od zawsze) byłoby pewnie wykryte, a poza tym co to miałoby być?? (nie uwzględniając duszy) - to coś musiałoby by dostać się do każdego żywego organizmu, jakiś kod sprawdziłby się, ale jest możliwość, że będą mogły w tym samym czasie istnieć 2 kopie (i nie wiem co wtedy by było, ale może coś takiego jest możliwe).

Jedno jest pewne - na pewno istnieje.

I rzeczywiście prawdziwość mojej teorii zależy od tego czym jest świadomość. Jeśli jest kodem (a tym bardziej jak duszą) to ciężko będzie znaleźć odpowiedz.

Holy.Death - "dlaczego uważasz, że twoja świadomość może wejść w "jakieś inne ciało na innej planecie"? Czemu liczba takich żyć jest nieskończona?" - na pierwsze będzie ciężko odpowiedzieć nie wiedząc czym jest świadomość, ale skoro jestem w tym ciele, to dlaczego nie mógłbym być w innym. Tylko świadomość musi się wpasować, tak jak wpasowała się w moje obecne ciało. Odpowiedź na drugie: Bo wszechświat się nie kończy, więc jest nieskończona ilość prób na powstanie życia a tym samym na to że któraś z tych istot to będę ja, ale po tym jak przeżyję kolejne życie, dalej wszechświat będzie istniał w nieskończoność, więc mogę się odrodzić znowu i znowu, i znowu...

Nie mówiłem, że wiem lepiej od Ciebie, po prostu ciężko mi w to uwierzyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Szczerze przyznam, że to co napisałeś jest dla mnie niepojęte i coraz mniej zaczynam rozumieć twoją teorię.

jakiś kod sprawdziłby się

Część dotycząca kodu jest dla mnie całkowicie niejasna. Jaki kod, czym on jest i skąd się bierze?

Jedno jest pewne - na pewno istnieje.

Pewne? Tutaj dochodzimy do kwestii, że Ty w to wierzysz, a pewne nie jest nic.

I rzeczywiście prawdziwość mojej teorii zależy od tego czym jest świadomość

Ostatecznie nie odpowiedziałeś czym ona jest, czyli wierzysz w coś, czego nawet nie potrafisz wytłumaczyć?

Swoją drogą świetnie idzie sobie taką wiarą wytłumaczyć nie tylko strach przed śmiercią, ale i własne lenistwo i niechęć do zmiany swojego życia (skoro ma się nieskończoną liczbę prób w nieskończonym wszechświecie to może po śmierci będę miał lepszy charakter, może wtedy będzie mi się chciało?). Nie powiedziałem, że Ty tak sobie to tłumaczysz, ale ogólnie.

Tylko co komukolwiek po owej przechodzącej świadomości, jeżeli z poprzednimi wcieleniami nie łączy go nic z wyjątkiem świadomości, określonej co najmniej mgliście. Potwierdza to tylko tezę, że tak naprawdę życie każdy ma jedno, myśli i uczucia są związane z naszą fizyczną powłoką i powinniśmy dobrze ów dar wykorzystać (każdy na swój sposóB). Bo inaczej nasza egzystencja jest rzeczywiście pozbawiona sensu.

EDIT

@down

DNA przechodzące z osoby na osobę? Z moim zasobem wiedzy wydaje się to niemożliwe, szczególnie jeżeli przechodzi wraz z "czymś co ma wpływ na myslenie"(a jeżeli przechodzi to coś samo, to czym jest konkretnie?). Świadomość istnieje na pewno zgadzam się z Tobą w 100%, ale chyba nie w takim sensie jak ty ją rozumiesz. Zresztą sam nie wiem ostatecznie co Ty rozumiesz przez ową świadomość, która skacze sobie po śmierci jednego bytu nie przenosząc żadnych emocji, wspomnień, uczuć na inną istotę. Umiesz zdefiniować ją tak, żeby pasowała do Twojej teorii?

Na pewno przeżycie xx lat radując się, próbując odnaleźć sens swojego życia, realizować swoje cele, kochać, nienawidzić, współczuć i cieszyć się z samego faktu istnienia ma większy sens od nie robienia niczego. Dobre wykorzystanie życia każdy może widzieć inaczej (wracamy chyba do punktu rozpoczęcia tej dyskusji) ważne jest żeby robił cokolwiek, aby mieć szczęścia na tyle, żeby nie żałować straconego czasu na nicnierobienie.

Nie podkładałem nigdy siebie jako przykład, nie kierowałem się emocjami i byłem otwarty na inne możliwości.

Ja Ciebie też nie podawałem jako przykład, a możliwość tłumaczenia lenistwa w ten sposób wymyśliłem poprzez celowe rozmyślanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fr0g - Kod czyli np. DNA, czy coś charakterystycznego dla konkretnego osobnika, co ma jakiś wpływ na myślenie.

Na pewno istnieje świadomość (być może myślałeś, że chodzi mi o to ze ten kod na pewno istnieje), bo jestem świadomy, że istnieję.

Jeśli się nie wykorzysta dobrze, to życie nie będzie miało sensu, a jak dobrze się wykorzysta, to będzie miało sens?? Tylko jak można dobrze wykorzystać??

A z tym tłumaczeniem to dobre, nie wpadłbym na to. Teorię wymyśliłem poprzez bezcelowe rozmyślania. Wytłumaczyć chciałem przy nich co najwyżej sens istnienia, lub czym jest świadomość. Nie podkładałem nigdy siebie jako przykład, nie kierowałem się emocjami i byłem otwarty na inne możliwości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na pierwsze będzie ciężko odpowiedzieć nie wiedząc czym jest świadomość, ale skoro jestem w tym ciele, to dlaczego nie mógłbym być w innym.

Może odpowiem w podobny sposób: a dlaczego tak? Twoja teoria zawali się, jeśli przyjąć założenie, że świadomość jest unikatowa dla każdej jednostki i jest przypisana tylko dla jednego, konkretnego ciała, jako wytwór jednego, konkretnego organizmu ludzkiego. Żeby móc przeskakiwać potrzebne jest jakieś połączenie, połączenie którego jak na razie nie wykazałeś.

Odpowiedź na drugie: Bo wszechświat się nie kończy, więc jest nieskończona ilość prób na powstanie życia a tym samym na to że któraś z tych istot to będę ja, ale po tym jak przeżyję kolejne życie, dalej wszechświat będzie istniał w nieskończoność, więc mogę się odrodzić znowu i znowu, i znowu...

Wymagałoby to udowodnienia, że świadomość przechodzi z ciała do ciała. A wszechświat, wbrew pozorom, działa na jakichś zasadach (niech za przykład posłuży grawitacja i ruchy gwiazd). Dlatego uważam, że nawet takim procesem musi kierować jakaś reguła. Reguła, której nie podałeś. Kluczowym punktem dla tej teorii byłoby znalezienie rozwiązania, jak świadomość może przechodzić z ciała do ciała. Spytam zatem ponownie - jak świadomość może przechodzić z ciała do ciała?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno istnieje świadomość (być może myślałeś, że chodzi mi o to ze ten kod na pewno istnieje), bo jestem świadomy, że istnieję.

Jeśli się nie wykorzysta dobrze, to życie nie będzie miało sensu, a jak dobrze się wykorzysta, to będzie miało sens?? Tylko jak można dobrze wykorzystać??

No np... Nie zabijając, nie kradnąc, pomagać innym by oni swoje życie też dobrze wykorzystali. Pomagać i być dobrym. Każdy decyduje o swoim życiu i może wykorzystać je jak chcę. Ale tak jak będziemy się zachowywać, tak ludzie nas zapamiętają. No i tak - jeżeli je dobrze wykorzystasz, to będzie miało sens. :happy: Jak źle, to raczej nie, w końcu stracisz tyle dobra i miłości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie. Grawitacja też jest jakąś zasadą, prawidłowością - choćby to, ze rośnie wraz ze zrostem masy ciała.

Co do nieskończonego Wszechświata - jest teoria, która uzależnia losy Wszechświata od jego średniej gęstości, a trwanie w nieskończoność to jedynie 2 z 3 opcji. Pomijam już fakt, że ma on swoje realne granice.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy.Death - Świadomość może być wyżej wymienionym przeze mnie kodem, a wtedy nie jest potrzebne żadne połączenie do przeskakiwania, wystarczy że się powtórzy odpowiednia kombinacja (od razu powiem, że nie odpowiem czego kombinacja). Ale to tylko przypuszczenie, bo puki co mogę się tylko domyślać czym owa świadomość jest.

Tyt0k - po śmierci nie będzie mnie obchodziło co o mnie myślą inni. "Jak źle, to raczej nie, w końcu stracisz tyle dobra i miłości..." - a jeśli mi na dobru i miłości nie zależy??

Ludzie kiedyś wyginą, wszyscy kiedykolwiek żyjący zostaną zapomniani. Wtedy życie straci sens??

piotrekn - jakie realne granice?? Może to ludzka wiedza o kosmosie jest ograniczona??

Jeśli się kiedyś wszechświat skończy, to znaczy że się kiedyś zaczął, więc jest szansa że zacznie się znowu po zakończeniu, a życie będzie mogło znowu powstać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świadomość może być wyżej wymienionym przeze mnie kodem, a wtedy nie jest potrzebne żadne połączenie do przeskakiwania, wystarczy że się powtórzy odpowiednia kombinacja (od razu powiem, że nie odpowiem czego kombinacja).

Mówiłeś, że owym kodem może być np. Kod DNA. To akurat można sprawdzić, nie zdarzyło się jeszcze żeby ktoś miał identyczny kod DNA (a przynajmniej ja nic o tym nie wiem). Owy kod (czymkolwiek jest) jest unikatowy dla każdej jednostki, kombinacje się nie mogą powtarzać.

Ludzie kiedyś wyginą, wszyscy kiedykolwiek żyjący zostaną zapomniani. Wtedy życie straci sens??

Jak mogą wyginąć, skoro według Twojej teorii jest ciągłość w przekazywaniu świadomości (w postaci "kodu"). Z tego co mówisz, rozumiem że we wszechświecie istnieje cały czas jednakowa liczba istot między którymi owa świadomość krąży. Co stałoby się z owymi świadomościami w wypadku zagłady ludzkości we wszechświecie? Siedziałby w poczekalni, czekając aż życie narodzi się na nowo?

a jeśli mi na dobru i miłości nie zależy??

to rób to na czym Ci zależy, a wtedy Twoje życie będzie miało sens. Jakiś na pewno.

EDIT

@down

No niestety, ale bliźniaki jednojajowe nie mają jednakowych kodów DNA. Są one bardzo podobne, ale nigdy identyczne. Zapytaj wujka google jak nie wierzysz. Umierając żaden człowiek nie ma identycznego kodu genetycznego, zatem jak może on się powtarzać przy narodzinach (według teorii zizu).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do nieskończonego Wszechświata - jest teoria, która uzależnia losy Wszechświata od jego średniej gęstości, a trwanie w nieskończoność to jedynie 2 z 3 opcji. Pomijam już fakt, że ma on swoje realne granice.

Ok, ale co jest za tymi granicami wszechświata? Nicość? A co jest za nicością? I jak ona wygląda? W sumie, ja obstawiam teorię, że ogromny wszechświat, jakoś 'zawija' się pod siebie, czyli tam gdzie się kończy, tam się też zaczyna. Tak jak koło. :happy:

Ludzie kiedyś wyginą, wszyscy kiedykolwiek żyjący zostaną zapomniani. Wtedy życie straci sens??

No pewnie, że straci. Przecież nikt wtedy nie będzie żył, to jak może być jakiś sens. :ohmy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@down

No niestety, ale bliźniaki jednojajowe nie mają jednakowych kodów DNA. Są one bardzo podobne, ale nigdy identyczne. Zapytaj wujka google jak nie wierzysz. Umierając żaden człowiek nie ma identycznego kodu genetycznego, zatem jak może on się powtarzać przy narodzinach (według teorii zizu).

Skoro bliźnięta jednojajowe posiadają różnice w kodzie genetycznym w momencie śmierci, jak mogą ich nie mieć w momencie narodzin? Bardzo prosto: mutacje tworzą się w trakcie życia osobnika; te w komórkach somatycznych na przykład rzadko bywają letalne (ze względu na to, że zróżnicowana komórka somatyczne praktycznie się nie dzieli), więc niekoniecznie muszą zostać wyeliminowane. Ale, żeby było śmieszniej, to powoduje, że sam w momencie śmierci nie masz identycznego DNA we wszystkich swoich komórkach - więc które porównujemy?

Natomiast w momencie zapłodnienia, rozwoju płodowego, narodzin w końcu - jak najbardziej, mogą mieć, chociaż drobne zmiany w materiale genetycznym mogą nastąpić przed narodzinami, kiedy komórki są totipotencjalne i w efekcie różnice będą w każdej komórce somatycznej po zakończeniu rozwoju płodowego. Przy czym kluczowe jest słowo 'mogą'.

Mogą istnieć różnice w ekspresji poszczególnych fragmentów DNA, różnice fenotypowe są jak najbardziej pewne i istnieją.

Pomijam osobniki identyczne genetycznie spoza naszego gatunku, gdzie naprawdę nie trzeba daleko szukać.

Ok, ale co jest za tymi granicami wszechświata? Nicość? A co jest za nicością? I jak ona wygląda? W sumie, ja obstawiam teorię, że ogromny wszechświat, jakoś 'zawija' się pod siebie, czyli tam gdzie się kończy, tam się też zaczyna.

Poza granicą przestrzeni nie ma przestrzeni; to NIE wygląda. "Nicość" nie jest czymś, nie istnieje w przestrzeni, nie ma kształtu, nie zajmuje miejsca. Nie mam metafory, która by to jakoś przybliżała; powstrzymaj swoją naturalną tendencję do wyobrażania sobie rzeczy i nie próbuj wyobrażać sobie tego niczego po prostu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hazereth - chodziło mi o to, że żaden człowiek nie ma identycznego kodu DNA, kodu który jak podał Zizu w swojej teorii (jako przykład świadomości) przechodzi wraz ze śmiercią jednostki do innej osoby (jako jakaś dziwna świadomość). Kiedyś przeprowadzono eksperyment na grupie bliźniaków (ok. 100 osób nie pamiętam już dokładnie ile) i wykazano rozbieżności w ich kodzie (niewielkie, ale jednak). Nie interesuje mnie w tej dyskusji jak one powstały, ale to że są i że w momencie śmierci człowieka nie stwierdzono 2 identycznych kodów genetycznych. Zatem niemożliwe jest aby ten sam kod powtórzył się po śmierci jakiejś jednostki w ciele kogoś innego. Nieważne jest w tym momencie że on się mutuje podczas życia (a jest to faktem, chociażby ze względu na choroby i odporność organizmu na nie - ta informacja też jest przecież w DNA).

A istoty nieobdarzone takim stopniem samoświadomości jak ludzie (zwierzaczki, roślinki) zostają raczej wykluczone w tym konkretnym przypadku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie skończyłem tą odpowiedz, ale wyłączyłem niechcący prąd. :wallbash:

Fr0g - Ile lat trwają badania?? Czy przebadano wszystkich ludzi (nie tylko obecnie żyjących)?? Nie musi się powtarzać cały kod tylko pewna część (bo co ma wygląd zewnętrzny do świadomości??). Wszechświat będzie istniał wystarczająco długo żeby wszystkie możliwe kombinacje mogły się powtórzyć nieskończoną ilość razy. A te badania na 100 osobach udowadnia, że są małe szanse, a nie że nie może istnieć.

DNA to był tylko przykład, czym mógłby być taki kod - możesz dać własne propozycje (coś co wpływa na myślenie, nie jest cechą gatunkową (chodziło mi w przykładzie o fragment DNA, więc z tym się zgadza), itp)

Jak mogą wyginąć, skoro według Twojej teorii jest ciągłość w przekazywaniu świadomości (w postaci "kodu"). Z tego co mówisz, rozumiem że we wszechświecie istnieje cały czas jednakowa liczba istot między którymi owa świadomość krąży. Co stałoby się z owymi świadomościami w wypadku zagłady ludzkości we wszechświecie? Siedziałby w poczekalni, czekając aż życie narodzi się na nowo?

Nie pisałem, że nie ma "poczekalni". Jakaś kombinacja kodu, może nie wystąpić przez jakiś czas, i po prostu nie istnieje w tym czasie. Możliwe też, że jedna kombinacja może się powtórzyć w tym samym czasie (nie mam pojęcia jak by to wyglądało, ale może to byłoby możliwe).

A istoty nieobdarzone takim stopniem samoświadomości jak ludzie (zwierzaczki, roślinki) zostają raczej wykluczone w tym konkretnym przypadku.

Kiedy człowiek stał się świadomy?? To musiało by być nagłe (chyba że można być częściowo świadomy) więc, jakaś małpa (istota nieświadoma), urodziła człowieka (istotę świadomą)??(małpa i człowiek - chodziło o umysły, a nie ciała) A w ewolucji na wszystko trzeba wielu pokoleń. Więc zwierząt lepiej nie wykluczać. Myślą, czują [przyjemność, ból, itp], mają uczucia [np. strach, radość itp.] - tylko mają mniejszą inteligencję niż człowiek.

Tyt0k - więc życie ma sens póki żyje ktoś inny (ten ktoś też umrze) - sens musi być stały, a nie na kilka lat czy wieków.

Jak się zwija, to staje się czymś okrągłym, a za kulą co jest?? (może wszyscy siedzimy w szklanej kuli Boga ;D). Ja tam myślę, że wszechświat jest nieskończony.

Hazreth - Skoro nicość nie wygląda, to co widziałoby się gdyby podleciało blisko granicy między przestrzenią, a nicością?? (obserwator po stronie przestrzeni oczywiście)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...