Skocz do zawartości

Aiden

Hall of FAme
  • Zawartość

    5025
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez Aiden

  1. Jak dla mnie z fandomami jest jak z hodowaniem bakterii. Najpierw szybko rosną, a potem zwalniają i powoli zatruwają się swoimi własnymi produktami, żeby ustabilizować się lub całkiem zamrzeć.

    Steven Universe z tego co słyszałem jest autentycznie dobrą kreskówką, która miała pecha dorobić się odstręczających fanów. Czyli w sumie standard, bo trochę podobnie było z MLP. O ile tam jednak chodziło bardziej o śmieszność jarania się kolorowymi konikami i wciskanie ich wszędzie, denerwując bywalców Internetu, o tyle przy SU ludzi nakręca modny ostatnimi czasy hejt na SJW.

  2. Nawet Bepopa przez to zostawiłem w połowie.

    Ale tam jest łącząca wszystko historia, tyle że zaczyna wychodzić właśnie bardziej w drugiej połowie i na koniec. Słynne ostatnie sceny to jej zwieńczenie.

    Mah?ka K?k? no Rett?sei, świetne anime

    Ja się już tyle nasłuchałem o Jezusie Tatsuyi (dzięki, Felessan) i Machołce, że jakoś nie mam ochoty kontynuować oglądania w najbliższym czasie.

  3. Ostatnia gra, w które autentycznie czułem ogromną przyjemność z bicia wrogów, to MGR:R. Szczególnie podczas walk z Mistral (MUZYKA i te małe upierdliwce padające na tony), Monsoonem (znowu muzyka i ten cały motyw z rozszczepianiem się) i Senatorem (czuć było moc, znowu muzyka). W ogóle, walka to nie tylko sama mechanika i feedback, ale również cała oprawa, w tym właśnie udźwiękowienie i jakaś taka ulotna otoczka, że oto właśnie robisz coś świetnego.

  4. Jak dla mnie Telltale trochę brakuje jaj (zdolności?), żeby pójść ze swoimi grami o krok dalej i zaimplementować wybory, które rzeczywiście mają znaczenie. Typu, że jak jakaś postać zginie, to tracisz dostęp do jednej lokacji i tego czego byś się w niej dowiedział, ale otwierają się przed tobą inne możliwości, które mogą nakierować cię na inny trop. I z całości takich wyborów rozliczać mogłaby scena jak w końcówce piątego epizodu (przy Witching Well), ale bez nagle pojawiające się Nerissy, które ratuje ci tyłek bez względu na to, jak wszystko skopałeś. Niby wymagałoby to ogromnej pracy i sporych zdolności scenarzystów oraz projektantów, ale skoro tak czy inaczej wydają swoje gry w epizodach i mają pretensje do wybrów, które "mają znaczenie", to powinni sobie to wziąć do serca.

    Wszystko to nie zmienia faktu, że zarówno S1 TWD jak i TWAU mi się mocno podobały.

    • Upvote 2
  5. Pixel-art

    Blood Fury to nie jest osoba, tylko jednostka w grze komputerowej, która ogółem nie stara się być realistyczna. Dlatego dodano jej atrybuty, które mają kojarzyć się z określonym archetypem postaci, w tym wypadku z "uwodzicielską zabójczynią", czyli właśnie jakieś obcasy, dekolty, duże cycki, wysokie buty, dużo ostrzy i ostrych krawędzi (so edgy!). Należy spojrzeć na to bardziej pod tym kątem, a nie realizmu, bo wtedy to lepiej się zastanowić nad tym, jak wielotonowy smok unosi się na tak małych skrzydłach. Szczególnie, jeśli normalnie żyje pod ziemią.

  6. W Aftermath i Aftershock grałem już dość dawno temu, nawet je przeszedłem. Nie wiem już w sumie, która mi się bardziej podobała, bo druga może i była nieco bardziej rozwinięta pod pewnymi względami, tak zgadzam się, że klimatem zdecydowanie wygrywało Aftermath. No i ta encyklopedia, którą się czytało zwyczajnie z ciekawością, najpierw chłonąc anatomię mutantów, a potem technologię obcych. Zdecydowanie mi tego brakowało w XCOMie. Którego, swoją drogą, znowu nie przeszedłem, zatrzymując się na samym końcu :P

  7. Ten obrazek (MAH BOI) też pamiętam ;_;

    A tak w ogóle, to projekt Tify zawsze bardzo mi się podobał. Faktem jest, że jak rozdawali osobowość, to ona stała w kolejce po cycki (w tej pierwszej kolejce ustawiła się za to Yuffie), ale nie można mieć wszystkiego. Zresztą zastrzeżenia można mieć też np. do Red XIII, którego rola po znalezieniu Cosmo Canyon bardzo maleje, o ile dobrze pamiętam. Ale jego też lubiłem.

    • Upvote 1
  8. choć w FF8 już pojechali z tym po bandzie i pamiętam, że kiedyś spędziłem blisko cztery godziny na próbach przybliżenia Aidenowi fabuły "ósemki" i wyjaśnienia, dlaczego tej gry nie lubię

    Pamiętam to. Potem nawet sobie obejrzałem jakieś filmiki pokazujące konkretne sceny i do dzisiaj nie jestem pewien, czy scenarzyści do końca wiedzieli, co robią.

    TIME KOMPRESSION

    • Upvote 1
  9. gdy tak czasem z dystansu spojrzę na niektóre rzeczy to dochodzę do bardzo różnych wniosków.

    Powiada się, że do bohaterów z dzieciństwa nie powinno się wracać. I to święta prawda, bo czasami coś rzeczywiście jest ponadczasowe, a czasami, i ME niestety się zalicza do tej grupy, można sobie tylko zepsuć humor. W ogóle to jak dla mnie jest największy grzech, jaki może popełnić historią: być prawie dobrą. Kiedy widzisz jasno, że mogło być lepiej, o tyle lepiej, wiesz nawet co trzeba zmienić i równocześnie zdajesz sobie sprawę, że to się nigdy nie stanie. Zachodzisz w głowę, dlaczego scenarzysta tego nie widział... i musisz żyć z tym, co masz.

    Ale ciągle uważam, że w trakcie jego trwania ME3 było świetnym przeżyciem :)

  10. daddy issues jest obowiązkowe u praktycznie każdej postaci.

    Fakt i nie będę się z tym kłócił, bo nie wypada. Chwila zastanowienia i wychodzi na to, że Miranda, Tali, Wrex, Jacob, Ashley, Liara... rzeczywiście prawie wszyscy mają kłopoty z rodzicami. Mniejsze lub większe, różnie wyeksponowane, ale są.

    Ja nie mam nic do tych opcji romansowania, chodzi o to jak po chamsku je eksponują.

    Cóż, jeśli chodzi o Corteza, to, z tego co pamiętam, wspominał tylko, że jego mąż zginął gdzieś tam. Neutralna w sumie sytuacja (sam z siebie się nie narzucał), nieco z zaskoczenia, ale to w sumie tyle. Chyba, że potem było jeszcze coś, ale ja skrzętnie omijałem wszelkie opcje prowadzące z nim do łóżka tongue_prosty.gif

    Taa, przedstawie to w krótkich punktach

    Pisząc "dość sprawnie poprowadzone" miałem na myśli dobre dialogi i ogólne scenki rodzajowe. Bo jeśli analizować samą konstrukcję, to owszem, były podobne.

    Japończycy robią dojrzałe gry o związkach podczas kiedy Bioware robi haremówki z nędznym scenariuszem

    Bo Japończycy robią gry o związkach, a Bioware space opery i tyle, take it or leave. Naprawdę uczepiłeś się tych romansów, a jak już wspominałem, to tylko dodatek od historii o ratowaniu galaktyki. Tak, stosunkowo rozbudowany, ale nie obowiązkowy. A to, że ludzie momentami traktują go zbyt poważnie, jak i zresztą inne rzeczy (POT TALI), to już ich problem.

    Aha, jeszcze tylko wspomnę. Mi się cała seria ME mocno podobała, szczególnie trzecia część. Głównie dlatego, że wyjątkowo się zżyłem ze wszystkimi postaciami i jak dla mnie to się BioWare świetnie udało w zwieńczeniu serii, tzn. gra na tym przywiązaniu. Mnóstwo było odniesień, nawet do rzeczy błahych, np. pojedynczych zdań, a oczywiście czułem satysfakcję wyłapując je. Poszczególne elementy scenariusza rzeczywiście bywają schematyczne, wyjaśnienie ostatecznego celu Żniwiarzy jest głupie itd., ale grając pozwalałem, żeby "magia się działa", a klimat pochłaniał. Z natury nie jestem zbyt czepialski i dość łatwo akceptuję wady, o ile całość wzbudziła emocje, a o to u mnie nie trudno. Co nie znaczy, że o tychże wadach zapominam.

    EDIT

    Aha, jeszcze inna sprawa. ME3 przeszedłem tylko raz, a resztę części po parę razy, ale zawsze po to, żeby mieć zapisy, więc starałem się grać w mniej-więcej identycznych sposób. Dlatego pewnie też nie przeszkadzała mi schematyczność romansów czy w ogóle ich mnogość, bo po prostu skupiałem się przez większość czasu na tych samych (Tali mah waifu).

  11. Wy się tak nakręcacie i nakręcacie, a mi się podobało. Skoro homoseksualne romanse są opcjonalne, to o co chodzi? O to, że facet wspomina o swoim mężu? Albo o to, że żołnierka martwi się o swoją żonę? Gdyby James przyszedł do Sheparda w nocy do kajuty i go wbrew jego woli zaczął macać to ok, ale tak nie rozumiem zbytnio, o co chodzi. W ogóle jak dla mnie romanse w serii ME były poprowadzone dość sprawnie, ale to pewnie dlatego, że przez trzy części zdążyłem się dość mocno przywiązać do postaci, a choćby trójka mocno na tym grała.

    BTW odwoływanie się do Catherine jest dziwne, bo to gra tylko o romansach, seksualności, związkach itd. Chyba logiczne, że podejdzie do tematu głębiej, niż space opera, gdzie jest to tylko dodatek, a każdy gracz ma mieć z czego wybierać? Bo właśnie, ten niby "burdel" właśnie tym jest spowodowany, a jak z kimś nie romansujesz, to się nie narzuca (Tali znajduje sobie np. kogo innego).

    • Upvote 6
×
×
  • Utwórz nowe...