Jump to content

Noobirus

Forumowicze
  • Posts

    586
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    12

Noobirus last won the day on May 16 2017

Noobirus had the most liked content!

1 Follower

About Noobirus

  • Birthday 03/24/1991

Dodatkowe informacje

  • Ulubione gry
    Lords of the Locker Room 2
  • Ulubiony gatunek gier
    Strategie
  • Konfiguracja komputera
    C-64
  • Wyróżnienia Smugglerkowe
    [2015] Platynowa Kostka... Rubika

Sposób kontaktu

  • Strona WWW
    https://www.facebook.com/noobirus/

Informacje profilowe

  • Płeć
    mężczyzna
  • Skąd
    Połlend
  • Zainteresowania
    Kiełbasa śląska

Recent Profile Visitors

12,621 profile views

Noobirus's Achievements

Elf

Elf (6/10)

2.1k

Reputation

  1. https://www.youtube.com/watch?v=e8Ho39uAV_o
  2. Hello, Dla beki oraz by nauczyć się podstaw streamowania, zacząłem przechodzić na YouTube pierwszą część Final Fantasy w wersji Pixel Remaster. Nie tylko w sumie przechodzę całość, ale i opowiadam o tym, co ta gra zgapiła w latach 80 od Dungeons & Dragons. Wiele odniesień do tej gry fabularnej zostało usuniętych w późniejszych wydaniach i remasterze. Na YT można już obejrzeć trzy części (im dalej - tym lepsza jakość). Dzisiaj o 18:00 na żywo można zobaczyć kolejną część. Link do czwartego streamu wrzucę przed 18:00, ale będzie na tym samym kanale.
  3. Dragon Ball był jednym z tych anime, które bardziej lubiłem. Nie był moim ulubionym tytułem z gatunku shonen, ponieważ to miejsce zajmuje One Piece ze względu na o wiele ciekawszy świat oraz bohaterów, Dragon Ball po prosto cechował się przyjemną prostotą, przesadną męskością oraz takim nostalgicznym klimatem, który aktywował się, gdy tylko zaczynał grać opening każdego odcinka. Wielu brodatych znawców japońskiej sztuki animacji uważa, że oryginalny Dragon Ball był lepszy od kontynuacji sygnowanej literą "Z", większość fanów serii kojarzy jednak to anime właśnie z tą ostatnią literą cywilizowanych alfabetów w tytule. Samemu też uważam, że Dragon Ball Z to najlepsza część Smoczych Kul, ponieważ to właśnie tutaj wyjaśniono wiele kwestii – między innymi to, kim do cholery jest w ogóle główny bohater – Son Goku. W Dragon Ball Z pojawili się najbardziej znani złoczyńcy, techniki, stroje czy też wprowadzono znane poziomy mocy pozwalające określić siłę wojownika, których mutacje zostały użyte (lub też sparodiowane) w różnych innych anime. Nie ukrywam, bardzo się ucieszyłem, gdy dotarła do mnie informacja, że powstaje oficjalna, trzecia część Dragon Balla (przypominam: GT nie jest kontynuacją którą robił sam Toriyama). Wiem, że sam twórca był już otwarcie trochę zmęczony tą serią i planował ją zakończyć mniej więcej po walce z Cellem w Dragon Ball Z. To byłby idealny koniec – Son Goku żegna się ze wszystkimi, jego syn Gohan staje się najpotężniejszym wojownikiem w galaktyce, a dumny Vegeta porzuca walkę i zajmuje się rodziną. Historię jednak kontynuowano pod postacią walki z groźnym, ale trochę, no... głupim Buu. Wprowadzono absurdalne techniki (taniec fuzji) i jeszcze kolejną przemianę – czyli formę, która jest poza formą super saiyana, która jest jeszcze bardziej poza formą domyślnego super saiyana (wtedy też już dla wygody wprowadzono po prostu liczby i nazwano to Super Saiyan 3). Pragnę tutaj zaznaczyć, że NIE oglądałem filmów, które powstały przed premierą Super, z czego się później bardzo cieszyłem – miałem okazję obejrzeć historię, której jeszcze nie znam, ponieważ pierwsze odcinki miały być po prostu przedłużoną wersję kinówek. No dobra, teraz mamy już przeszło 100 odcinków tej nowej serii. Obejrzałem je wszystkie, gdy tylko były możliwe do obejrzenia. I co sądzę? Jak myślicie? Jest źle... naprawdę źle. Naprawdę, chciałbym pokochać tę nową serię, ale... nie umiem. Najgorsze jest to, że przed oglądaniem nowego Dragon Balla, dawno nie oglądałem żadnego świeżego anime. Gdzieś w połowie zainteresowałem się JoJo's Bizarre Adventure i kilkoma innymi tytułami (obecnie Hero Academia), i wszystkie nowe serie po prostu miażdżą nowe Smocze Kule nie tylko pod względem jakości animacji, ale i scenariusza. Przed czytaniem ostrzegam - poniższy tekst zawiera POTĘŻNE SPOILERY. Został również napisany PRZED zakończeniem sagi drugiego turnieju, nie będę więc jej oceniał (chociaż już na starcie pojawiło się kilka problemów z tą sagą...). Sagi Nie chcę jednak robić ogólnej recenzji i wystawić ocenę, zamiast tego zajmiemy się analizą każdej tzw. „sagi”, ponieważ jestem brudnym, spoconym nerdem i mam na to czas. By było jasno: sagą określa się zbiór odcinków, które opowiadają o walce Goku i reszty ekipy z jakimś konkretnym, dużym złem lub dotyczą jakiegoś wydarzenia. Oryginał oficjalnie składał się z 19 sag, najważniejsze to jednak saga saiyanów, Freezera, Cell oraz Buu. Beerus Niszczyciel (Beerus the Destroyer) Początek serii Dragon Ball zaczyna się od pokazania, co się wydarzyło po walce z Buu w Dragon Ball Z. Goku pracuje na polu, a Gotenks i Gohan poświęcili swoje życie nauce, PONIEWAŻ CHI-CHI JEST KOMPLETNĄ KRETYNKĄ I NIE ZDAJE SOBIE SPRAWY ŻE SYNOWIE SON GOKU SĄ ABSURDALNIE POTĘŻNI I MOGĄ 100X WIĘCEJ OSIĄGNĄĆ BRONIĄĆ PLANETĘ PRZED NAJGORSZYMI ZAGROŻENIAMI WE WSZECHŚWIECIE... ufff... wybaczcie, problem z Chi-Chi, żoną Son Goku, opiszę później, na razie wróćmy do fabuły. W każdym razie, Son Goku otrzymuje od Mr. Satana walizkę pieniędzy w podziękowaniu za uratowanie ziemi przed Cellem oraz Buu. Pieniądze oczywiście marnują się na naukę Gohana i Gotenksa, ale dzięki temu przynajmniej Goku może wrócić do treningu z King Kai, na wszelki wypadek, gdyby pojawiło się znowu jakieś zagrożenie. No i się pojawia – nowym przeciwnikiem okazuje się być Beerus, bóg zniszczenia uniwersum w którym żyje nasza ekipa. W dużym skrócie – bogowie zniszczenia w Dragon Ballu zajmują się usuwaniem niepotrzebnych planet, tak by rozrost wszechświata był bardziej kontrolowany... czy jakoś tak. W każdym razie bogowie zniszczenia są absurdalnie potężni i znają specjalne techniki, które umożliwiają im wymazanie ze wszechświata osoby, obiektu czy nawet całej planety... szkoda tylko, że anime w ogóle nie tłumaczy jak oni to robią i kto ich tego nauczył. Jak w ogóle wybierani są bogowie zniszczenia? I dlaczego pochodzą z różnych ras, mimo iż jest podane że są jednej i tej samej rasy? Anyway, bogom zniszczenia służą aniołowie, każdy z nich ma jednego. Aniołowie są sługami i zarazem mentorami bogów zniszczenia, ponieważ są o wiele potężniejsi nawet od nich (w sumie... czemu oni nie zajmują się kontrolowaniem wszechświata? Są o wiele bardziej rozsądni, silniejsi i neutralni). Beerus jest starym, łysym i znudzonym kotem. Jest strasznie znudzony oraz głodny i jedyne co może zaspokoić jego głód, to walka z tajemniczym wojownikiem, który pojawia się w jego snach – jakiś „Bóg Super Saiyanów”. Oczywiście jak się możecie domyśleć, bogiem tym jest Son Goku (ale nie tylko... o tym później).. Po pewnym czasie Beerus odnajduje planetę ziemię i na niej starego znajomego... Vegetę. TAK. VEGETA CAŁY CZAS WIEDZIAŁ O ISTNIENIU BEERUSA I NIGDY W CAŁEJ SERII DRAGON BALL O TYM NIE WSPOMNIAŁ. Beerus kiedyś odwiedził planetę Vegety... to znaczy planetę Vegeta.... no i jego ojca... Vegetę (ja pierdzielę... wiecie o co chodzi). Jak się okazuje, Beerus już w sumie był dawno temu na ziemi i przez niego wyginęły dinozaury. Freeza też o nim wiedział. Znał też Buu. Tak, cokolwiek się zdarzyło w Dragon Ballu, to wiedział o tym Beerus i/albo miał coś z tym wspólnego. Czemu go jednak nie obchodziło to, że Freeza podbijał jego wszechświat? Albo że Cell mógł go zniszczyć? Tak samo Buu? Nie mam pojęcia, twórca Dragon Balla też tego nigdy nie wyjaśnia. W każdym razie, Beerus z początku udaje przyjaznego dawnego znajomego Vegety, ale książę wie, jak bardzo jest on rzeczywistości niebezpieczny i niecierpliwy. Dochodzi do walki pomiędzy Son Goku i Beerusem. Pamiętacie formę Super Saiyan 3? Wiecie, tą formę która nam za młodu rozerwała portki gdy pojawiła się w TV, bo była tak absurdalnie potężna i przemianę w nią poświęcono kilka minut odcinka? No... w porównaniu do potęgi bogów zniszczenia, ta forma nie jest w stanie nawet kogoś zadrapać. Yep, cała ta legenda o super saiyanach w tej chwili okazała się być żałosnym żartem, Super Saiyan 3 to nic specjalnego. W każdym razie, ekipa się zastanawia, jak odblokować formę Super Saiyan God, o której mówi Beerus. W końcu postanawia odezwać się jego anioł Whis (przepotężny metroseksualista) i tłumaczy on, że żeby zamienić się w Boga Saiyanów, kilku saiyanów musi położyć rękę na jednym wojowniku i przekazać mu swoją energię, wszyscy jednak muszą być o czystym sercu. Legenda ta krążyła od dawna wśród rasy saiyanów. Ok, teraz zauważacie zapewne jaki to bullshit - By uzyskać potęgę równą bogom, trzeba po prostu ustawić się w kręgu i mieć dobre serce Saiyanie o tym wiedzieli. Ale Vegeta nie potrafi wytłumaczyć dlaczego o tym zapomniał Teraz pytania z mojej strony - Dlaczego saiyanie po prostu nie pozamieniali swoich najlepszych wojowników w bogów i nie zabili Freezę jednym szlagiem, zanim ten zniszczył ich świat? Nie mówcie mi tylko, że tam nie było żadnych dobrych wojowników, którzy mogli by się przemienić. Nie wiem no... BARDOCK??? … nie, serio, dlaczego Vegeta o tym nie wiedział? Jest księciem, zna swoją rasę najlepiej. On z Goku mogliby się zamienić w dowolnym momencie w bogów i rozwalić Cella oraz Buu jednym palcem w czasie fabuły Dragon Ball Z. Dlaczego saiyanie coś takiego potrafią? Czy inne rasy też mają swoje boskie formy? Czy ludzie również mogą zamienić się jakoś w bogów za pomocą jakiejś dziwnej techniki? Czy Jezus i Budda ją opanowali? W każdym razie, dochodzi walki Beerus kontra Son Goku i... Son Goku przegrywa. Pierwszy raz chyba w Dragon Ballu saga kończy się przegraną naszych bohaterów. Beerus udaje, że za karę teraz zniszczy ziemię, ale udawał że zasnął w czasie przygotowania ataku. Tak naprawdę nie chce niszczyć ziemi, ponieważ jest tutaj wiele obiecujących wojowników, którzy mogą mu zabić nudę, a poza tym jest tutaj pyszne jedzenie (co jest kolejnym problemem Dragon Ball Super – o tym znowu później). A, co do tego boga saiyanów - Vegeta też potrafi się w niego przemienić, ale uczy się tego samemu później. Czyli no... ten cały rytuał też był w sumie niepotrzebny. What!? Złoty Freeza (Golden Freeza) Freeza jest bez wątpienia najbardziej ikonicznym i lubianym złym w Dragon Ballu i ogólnie bardzo znaną postacią w seriach shonen. Dlatego no przyznam, że trochę fajnie, że wrócił na naprawdę ostateczną* bitwę, ponieważ Trunks w sadze Cell w Dragon Ball Z zrobił mu niezłego cock-blockera na ziemi. W każdym razie – jak się dowiadujemy z tej sagi, imperium handlowe założone przez ojca Freezera mocno podupadło, większość planet się wyzwoliło od rządów złych wojowników, po tym jak Son Goku pokonał Freezę. Pałeczkę po głównym złym przejął niejaki Sorbet, zły kurdupel zafascynowany osiągnięciami Freezera. Postanawia on udać się na ziemię i zdobyć Dragon Balle, by życzyć sobie ożywienie swojego mistrza. A jako że bohaterowie DBS stali się nagle debilami – udaje mu się to. Freezer na (nie)szczęście nie jest głupi i nie chce walczyć z Son Goku i Vegetą już teraz, zamiast tego chce zrobić coś, czego nigdy nie robił – chce potrenować by zwiększyć swoją siłę. Tak, dobrze przeczytaliście – Freezer przyznał się, że nigdy w życiu nie trenował, od urodzenia był tak potężny. Co jest kompletnym idiotyzmem, ponieważ: W Dragon Ball Z wspomniał, że trenował ze swoim ojcem – King Cold Gdyby nigdy nie trenował, to jego ogromna siła by nic nie znaczyła – nie znałby żadnych technik ani stylów walki, więc Son Goku byłby od początku od niego silniejszy! Nawet bez formy Super Saiyan! Ponieważ zna masę technik, stylów walki no i w ogóle wie jak powinno się wyprowadzać ciosy. Freezer nie miałby o tym pojęcia, mógłby jedynie machać rękoma i liczyć, że trafi! No ale dobra, Freezer chwilę poćwiczył i odblokował swoją kolejną, piątą formę, którą nazwał Golden Freeza (jak sam przyznał – nie miał pomysłu na lepszą nazwę). Vegeta i Goku postanowili zostać uczniami anioła Whisa. Dzięki temu udało im się odblokować jeszcze potężniejszą boską formę – Super Saiyan Saiyan God (czy też Super Saiyan God Blue, jak chcecie). Ma niebieskie włosy i ogólnie jest wypasiona, ale... jak się pomimo tego okazuje, jest nadal słabsza od Golden Freezy. Niestety, (na szczęście?) Freezer okazał się być jednak też trochę idiotą i postanowił ruszyć na walkę z Goku/Vegetą jak najszybciej... zanim w ogóle zdążył opanować nową formę. Więc zamiast stawać się silniejszym – forma z czasem go osłabiała i Vegeta go pokonał. Niestety, Freezer ostatnim ruchem ręki rozwalił planetę ziemię, ale do akcji wkroczył Whis, ponieważ jak się okazało – zna on technikę, która pozwala cofać czas o kilka sekund. Whis cofnął czas do tyłu, Son Goku szybko zareagował i przerwał atak Freezera za pomocą Kamehameha i... no w sumie to Son Goku tak naprawdę znowu zabił Freezera, a nie Vegeta. Więc wszyscy fani księcia po obejrzeniu ostatniego odcinka tej sagi zaczęli ryczeć z bólu, ponieważ ich ulubiony bohater został ZNOWU ośmieszony. Saga ta miała jeden plus – stara Drużyna Z znowu wkroczyła do akcji i pokonała elitarnych wojowników Freezera. Nawet Roshi (Genialny Żółw) dał im radę. Niestety, Gohan absurdalnie osłabł. Tak mocno, że NIE POTRAFI PRZEMIENIĆ SIĘ NA WYŻSZĄ FORMĘ SUPER SAIYANA. Możemy podziękować Chi-Chi, że tak wychowała syna. Po wydarzeniach z tej sagi jednak zdał sobie sprawę, że jego rodzina jak i reszta ludzi może go kiedyś potrzebować, postanowił więc wrócić do starego, dobrego treningu z Piccolo, by nadrobić zaległości. Uniwersum 6 (Universe 6) Dobra, to byłaby BARDZO dobra saga, gdyby nie kilka upierdliwych problemów, które omówimy na końcu. Saga Uniwersum 6 bardzo mocno namieszała w całym świecie Dragon Balla – otóż do świata Son Goku przybywa Champa, czyli bóg zniszczenia z szóstego uniwersum, które sąsiaduje z uniwersum naszych bohaterów. Whis tłumaczy Goku oraz Vegecie (oraz przede wszystkim widzom), że świat jest zbudowany w ten sposób, że istnieje 12 uniwersów i każdy ma swojego sąsiada, tak by suma obu wynosiła 13. Mówiąc prościej – uniwersum 7 to świat który znamy z Dragon Balla, tutaj mieszka Son Goku i reszta wojowników, sąsiadem jest uniwersum 6. Jest to całkiem podobny świat – również są na nim Saiyanie, Namekianie, Zmiennokształtni (rasa od Freezy) i tak dalej, uniwersum te jednak rozwinęło się w trochę inny sposób. W uniwersum 6 Saiyanie nie posiadają ogonów i nie są oszalałymi wojownikami, wręcz przeciwnie, są praworządną policją która utrzymuje porządek we wszechświecie (niestety jak się później dowiadujemy – są trochę słabsi i nie mają pojęcia o legendzie super saiyanów). Od boga Champy dowiadujemy się również o istnieniu tzw. Super Smoczych Kul, czyli tych PRAWDZIWYCH Smoczych Kul, na podstawie których Namekianie stworzyli swoje, które znamy z serialu. Super Smocze Kule są wielkości planet i mogą spełnić absolutnie każde życzenie, bez żadnych limitów. Problemem jest niestety ich odnalezienie, ponieważ wymaga to wysadzania niezamieszkałych planet czy asteroid z nadzieją, że znajdują się pod powierzchnią. Champa jednak znalazł te kule i ostatnia z nich okazała się być w uniwersum, gdzie są nasi bohaterowie. Kolejnym problemem jest to, że Champa i Beerus bardzo się nie znoszą, mimo iż są bratami-bliźniakami. Po poznaniu Son Goku i Vegety, Champa postanawia zorganizować turniej pomiędzy dwoma uniwersami, uczestnikami mają być najsilniejsi wojownicy po obu stronach. Jeśli unwiersum 7 wygra – mogą użyć Super Smoczych Kul, by poprosić smoka o cokolwiek. Jeśli jednak Champa i jego drużyna wygra – chce by ziemia gdzie mieszka Son Goku należała do niego, ponieważ w jego uniwersum nie ma tak dobrego jedzenia (ziemia uniwersum 6 została zniszczona w czasie jakiejś bezsensownej wojny – nawiązanie do Red Ribbon Army z oryginalnego Dragon Balla?). Jak można się spodziewać – Son Goku z radością zgadza się na turniej i rozpoczyna zbieranie najlepszych wojowników. Do drużyny dołącza oczywiście Vegeta, Piccolo oraz Buu (co jest dosyć logicznym wyborem, ponieważ jest jedną z najsilniejszych istot w świecie naszych bohaterów). Poza nimi Beerus sprowadził z innej planety wojownika o nazwie Monaka, który jest ponoć o wiele silniejszy od od Son Goku. Niestety Buu jest bezużyteczną kupą smrodu i zasypia przed rozpoczęciem turnieju, przez co nie może wziąć w nim udziału i drużyna Son Goku jest osłabiona. Gohan nie bierze udziału, ponieważ ma wykład na swojej uczelni (SERIO!!??). Sam turniej był bardzo emocjonujący. Bez wątpienia najciekawszymi wojownikami z drugiego uniwersum są Cabba oraz Hit. Cabba jest młodym, ale bardzo silnym saiyaninem, który walczy z Vegetą. W czasie tej walki poznajemy też Vegetę z innej strony, jest co prawda niemiły dla Goku, lecz dla innych swoich braci-saiyanów jest bardzo opiekuńczy i stara się im pomóc na swój sposób. W czasie walki uczy on Cabby, jak przemienić się w formę SS1, po czym pokazuje mu formę SSSG, z którą Cabba nie ma szans. Młody mówi „Mam nadzieję, że kiedyś będę tak potężny jak ty”, na co Vegeta odpowiada „Nie... chcę, byś był jeszcze potężniejszy”. Bardzo fajna scena, która powinna wreszcie zadowolić fanów księcia. Hit za to jest asasynem, który poluje na ofiary nawet z innych uniwersów. Jest przerażająco silny i pokonał Vegetę bez najmniejszego trudu, nawet gdy ten się przemienił w najlepszą boską formę. Son Goku jednak rozgryzł z jakiej techniki korzysta Hit – potrafi zatrzymywać czas na kilka sekund i wyprowadza serię ciosów w słabe punkty przeciwnika, by go natychmiast znokautować. W czasie walki z Hitem, Son Goku przedstawia też swoją nową formę... która tak naprawdę nie pojawiła się w mandze SSSG połączony z techniką Kaioken x10. Mówiąc prościej – podbił sobie moc, tak by był dziesięciokrotnie silniejszym od bogów. Mimo tego niestety – Goku przegrał z Hitem, który jest po prostu o wiele bardziej doświadczonym wojownikiem. Hit nawet nie używał swojej pełnej mocy w czasie turnieju, ponieważ jego prawdziwy styl walki zabija ofiarę jednym ciosem, a na turniejach nie wolno nikogo zabić. Son Goku powiedział mu, że kiedyś musi z nim stoczyć walkę na serio, z pełną mocą, po czym zszedł z areny. Ostatnia walka tej sagi to Monaka kontra Hit. Był największy zawód tej sagi, praktycznie robienie sobie żartów z widza - okazało się, że Monaka tak naprawdę nie potrafi walczyć, jest słabeuszem i Beerus go wybrał tylko dlatego, by nabrać Goku i zachęcić go do dalszego treningu, wmawiając mu, że Monaka jest silniejszy. Plan ten jest kompletnie bezsensowny - dlaczego wybrał akurat go, skoro Monaka nie potrafi nawet udawać, że jest silny? I po co taka zachęta? Przecież Son Goku WIE że są od niego silniejsi wojownicy, przecież stoją przed nim cały czas - Beerus oraz Whis! Po turnieju pojawiła się nowa postać – Zeno. W tym momencie poznaliśmy najpotężniejszą istotę w świecie Dragon Balla... i jest nim kurdupel z mózgiem kilkulatka. Zeno jest najwyższym bogiem wszystkich uniwersów. Służą mu wszyscy aniołowie oraz bogowie zniszczenia. Wygląda żałośnie, jednak jego moc jest zniszczenia jest nieograniczona, potrafi jednym ruchem palca usunąć cały wszechświat, co już niejednokrotnie zrobił. Ale i tak... postać ta jest naprawdę fatalna. Seria przyzwyczaiła nas do mięśniaków i złych zmieniających swoje formy w coś o wiele bardziej przerażającego, a dostaliśmy od twórcy jakąś pstrokatą kulkę i "proszę, to jest najpotężniejsza istota w Dragon Ballu! Ha! Tego żeście się nie spodziewali, co?". Nie, to nie tak działa panie Toriyama. Gdyby najpotężniejszym madafaką była jakaś kobieta, zamiast spoconego mężczyzny, albo jakiś dziwny, stary kosmita, to byłoby fajnie. Zamiast tego mamy kolejną postać komediową po Monace, i to wszystko w jednej sadze! W każdym razie - Zeno wita się z Goku i mówi mu, że był pod wielkim wrażeniem turnieju i nigdy się tak dobrze nie bawił. Chce zorganizować osobiście kolejny turniej, ale tym razem udział wezmą też i inne uniwersa. Trunks z "Przyszłości" ("Future" Trunks Saga) Była to jedna z najbardziej hajpowanych sag, niektóre odcinki biły tutaj rekordy oglądalności, pojawiło się masę fanowskich teorii, niektóre z nich brzmiały naprawdę niesamowicie... i niestety moich zdaniem jest to na razie najgorsza saga z tej serii. Co tutaj zawiniło? Jak możecie domyśleć się po tytule, jednym z głównych bohaterów tutaj jest znowu Trunks, ale nie ten z teraźniejszości, tylko z przyszłości, który pomagał w DBZ w walce z Cellem. Po pokonaniu tego potwora, świat Trunksa żył miarę spokojnie, dopóki nie pojawiło się nowe, jeszcze gorsze zło - "zły" Son Goku! Albo przynajmniej ktoś, kto wygląda identycznie jak Son Goku. Goku Black (jak mianował go Trunks) jest niesamowicie potężny i udało mu się zniszczyć niemal całą ziemię. Bulma zdążyła zbudować nowy wehikuł czasu, pozwalający Trunksowi przenieść się do realiów w których żyje Son Goku, by poprosić go i resztę o pomoc w walce z tajemniczym saiyanem. Jedną z głównych bohaterek tutaj jest również dorosła Mai (gdyby ktoś nie kojarzył, to ta dziewczyna towarzysząca Pilafowi), która pełni rolę drugiej połówki Trunksa. Jak się możecie domyślić, robi to trochę zamieszania w świecie Son Goku, gdzie młody Trunks i Mai ledwo się znają. Tak jak wspomniałem wcześniej, saga ta zrodziła wiele fanowskich teorii oraz domysłów. Przede wszystkim Goku Black był katalizatorem wielu zarąbistych fan-spoilerów. Niektórzy pisali, że jest to Gotenks, który z jakiegoś powodu stał się zły, inni mówili że to sam Bardock powrócił, jeszcze inni że to Son Goku z sąsiadującego uniwersum, gdzie historia potoczyła się inaczej i nie upadł w młodości na głowę, zamiast tego zniszczył ziemię i stał się najpotężniejszym wojownikiem i niszczycielem światów. Wszystkie te teorie były zarąbiste... ... ale autorzy postanowili opowiedzieć tę historię w najgorszy możliwy sposób. Goku Black naprawdę miał na imię Zamasu i był uczniem wielkiego kai z uniwersum 10. Anime starało się udawać, że historia i motywy Zamasu są jakieś głębokie i pełne ideałów, prawda jest jednak taka, że to najbardziej bezsensowny główny zły historii Smoczych Kul. Zamasu po prostu widział zło, jakie potrafią wyrządzić żywe istoty i stwierdził, że powinny być usunięte, ponieważ tylko bogowie oraz aniołowie zasługują być żyć i cieszyć się światem. Zabił on więc swojego mistrza, ukradł jego pierścień pozwalający się przenosić w czasie, cofnął się do przeszłości gdzie jeszcze raz zabił swojego mistrza i poprosił samego siebie o pomoc, przeniósł się w dwójkę do przyszłości i użył Super Smoczych Kul by dokonać dwóch życzeń (skrócił sobie czas oczekiwania na pojawienie się kul za pomocą pierścienia czasu). Jeden Zamasu życzył sobie nieśmiertelności, drugi poprosił o ciało od Son Goku, czyli jedynego śmiertelnego wojownika który go ośmieszył (poznali się w czasie tej sagi i doszło do sparringu). Mówiąc prościej - w sadze tej pojawiają się dwaj Zamasu. Jeden ma normalne ciało i jest nieśmiertelny, drugi ma ciało Goku i jego potęga rośnie w nieskończoność. Problem jest teraz taki, że plan obu Zamasu jest bezsensowny. Z początku rozumiałem o co chodzi, chcą wybić inteligentne istoty (w anime i mandze ciągle mówią "ludzie", co jest trochę mylące - chodzi im o wszystkie cywilizacje na wszystkich planetach), ponieważ tylko bogowie i aniołowie są fajni. Tylko że... ON ZABIŁ RÓWNIEŻ WSZYSTKICH BOGÓW W UNIWERSUM TRUNKSA. Jego plan usunięcia ludzkości jest więc bezsensowny, ponieważ zabił również bogów, więc NIKT nie zostaje przy życiu! Już nie wspomnę o tym, że Zamasu który nie chciał nieśmiertelności postąpił wyjątkowo głupio. Co z tego, że ma ciało Son Goku i jest super potężny? Przez niego właśnie obaj zostali pokonani - Zamasu nie mógł sobie poradzić z Vegetą, Son Goku oraz Trunksem który dostał ogromnego przypływu siły ze wściekłości (to on pokonał obu jednym cięciem miecza), więc postanowił przeprowadzić fuzję (Zamasu+Zamasu) zapominając o tym, że jedna część jest nadal śmiertelna i tym samym podatna na ataki. Mimo tego, w czasie tej sagi zniszczony został cały wszechświat Trunksa, ponieważ Zamasu powrócił pod postacią niematerialnego, kosmicznego demona i Son Goku musiał wezwać Zeno, by ten usunął cały świat i tym samym Zamasu na zawsze. To niestety rodzi jeszcze więcej pytań - skoro Zeno żył, to znaczy że jego aniołowie również żyli i widzieli, że Zamasu skacze pomiędzy wszechświatami i wszystkich usuwa. NIKT nie zadawał sobie pytań, dlaczego nagle wszyscy bogowie znikli? Nikt nie próbował interweniować? No i dalej - ta saga to był paskudny bad ending. Co z tego że Trunks i Mai przeżyli i postanowili się przenieść do innego świata za pomocą wehikułu zbudowanego przez Bulmę z uniwersum Goku? Wszyscy jego przyjaciele, dla których walczył od samego początku tej sagi, zginęli! Wszyscy to jednak nagle mieli z jakiegoś powodu gdzieś. Inne problemy Nieśmieszne i absurdalne obżarstwo Fani anime oraz mangi na pewno znają określenie "foodgasm". To są sceny, w której bohater przesadnie podnieca się tym, jak dobre jest przygotowane dla niego jedzenie i wcina je niczym niszczarka szwedzkich polityków wcinająca dokumenty z problematycznymi danymi. Sceny takie pojawiają się w DBS tak często, że nawet zatwardziali fani się zastanawiają o co chodzi i próbują wymyślić jakieś teorie, że jedzenie będzie grało jakąś ważną rolę w tej serii i Toriyama się po prostu na to przygotowuje. Prawda jest jednak taka, że są to męczące żarty, sceny z foodgasmem pojawiają się czasem kilka razy w trakcie jednego odcinka, przeciągając sztucznie jego długość i zmuszając aktorów głosowych do ciągłego jęczenia na cały głos przed mikrofonem "O MÓJ BOŻE JAKIE TE RAMEN JEST DOBRE". Czasem nawet ważne dialogi, dotyczące walki z głównym złym i świata Dragon Balla są przerywane tym, że ktoś masturbuje się do talerza z mięsem ponieważ "O MÓJ BOŻE JEST TAKIE DOBRE". Poziomy mocy nie mają już sensu! W Dragon Ball Z, za pomocą poziomów mocy można było określić jak silny jest wojownik. Każdemu można było przypisać jakąś liczbę, kalkulacje robiły się trochę absurdalne w czasie walki z Freezerem, były jednak możliwe do przeprowadzenia, w swojej drugiej formie Freezer miał poziom mocy równy 1 000 000 i każda kolejna forma podbijała moc dwukrotnie, więc w swojej najlepszej formie miał poziom mocy gdzieś około 4 000 000+ W Dragon Ball Super poziomy mocy jednak kompletnie straciły na znaczeniu. Son Goku w pierwszej formie boga był w stanie zniszczyć cały wszechświat uderzeniem pięści (!!!!!), później jednak osiągnął formę Blue i do tego użył techniki kaioken, by podbić sobie energię jeszcze o 10x. Spróbujcie to sobie teraz wyobrazić - podnieście moc zniszczenia pięści, która niszczy cały wszechświat, dziesięciokrotnie! Oczywiście Goku dał wymówkę, że potrafi teraz lepiej kontrolować swoją siłę. Ale i tak - jest to absurdalne na maksa, ponieważ pojawiają się postacie równe sile Goku i bogowie zniszczenia z jakiegoś powodu nadal są silniejsi, mimo iż NIE WIDAĆ TEGO po ich sposobie walki. Gdzieś w okolicach sagi Trunksa, Beerus i reszta jego ekipy wydawała się być już znacznie słabsza od Goku oraz Vegety, mimo tego obaj mówią, że "kiedyś dorównają tym bogom zniszczenia". Mało tego, później pojawia się nasz stary znajomy - Android 17, i jest on tak samo silny jak Son Goku w najlepszej formie! Dlaczego? Ponieważ... od czasów sagi Cell chronił jakąś wyspę przed łowcami. Powtórzę to - walczył z jakimiś ludźmi ze wsi i dlatego dorównał swoją siłą bogom... że co? Jednowymiarowe na maksa postacie Kolejnym poważnym problemem jest to, że znane postacie w DBS stały się jednowymiarowe aż do bólu. Chi-Chi zapomniała o wszystkim, co się wydarzyło w DBZ i stała się znowu psychodeliczną matką. Son Goku jest kompletnym idiotą. Stwarza nawet zagrożenie dla swoich przyjaciół, ponieważ zależy mu tylko na tym, by się naparzać po pysku. W DBZ Freezer wspomniał, że głupi uśmiech tego saiyanina jest zmyłka, w tej głowie kryje się prawdziwy geniusz, przynajmniej jeśli chodzi o walkę. W pozostałych sagach Son Goku również skleił kilka ambitnych planów, dzięki którym udało się uratować resztę. W DBS jednak nie jest w stanie nic takiego robić, zachowuje się tak, jakby był upośledzony i czasem ledwo potrafi skleić zdania do kupy. Vegeta jest przesadnie tsundere księciem i każdą swoją wypowiedź kończy chrząknięciem. Przemyślenia na koniec Tak jak wspomniałem na początku, naprawdę chciałbym lubić Dragon Ball Super, ale serial ten po prostu z każdym odcinkiem stara się mi kopnąć w krocze. Toriyama w wywiadach wspominał, że tworzy on przede wszystkim dla młodych, co jest bardzo dziwnym podejściem. Przecież wszyscy fani Dragon Balla są już dzisiaj dorośli, młodzi ludzie nie wychowali się na tej serii. Poza tym zdanie "to jest dla młodych" nie jest wymówką, filmy Toy Story również były kierowane dla młodych, są jednak uważane za wybitne filmy animowane, ponieważ mają świetne historie, które podobają się nawet dorosłym. Inne serie shonen (One Piece, Hero Academia, Naruto) są zauważalnie lepiej wykonane - mają lepszą fabułę, głębsze postacie, lepszą animację i potrafią zaskakiwać. Dragon Ball jednak nie tylko stanął w miejscu, ale i mam wrażenie, że zrobił kilka kroków do tyłu. * Tak to było przedstawione w tej sadze, ale znowu jest to nieprawda. Powraca w sadze, która nie jest opisana w tym tekście, ponieważ się jeszcze nie skończyła.
  4. Panie i Panowie, chciałbym ogłosić kolejny - niewielki, ale fajny - konkurs. Retrokonkurs Edycja Druga Jestem wielkim fanem staroszkolnego grania. W poprzednim konkursie, w którym uczestnicy musieli zaprojektować potwory, nagrodą był podręcznik do gry Basic Fantasy. Teraz nagrodą jest podręcznik w miękkiej okładce (z ilustracją Stefana Poaga) do jednego z moich ulubionych systemów: Swords & Wizardry, a dokładniej: nowego wydania White Box. White Box jest specyficznym systemem z nurtu OSR, bazuje on na pierwszych edycjach D&D, lecz jest bardzo uproszczony - w grze korzystamy głównie z k20 oraz k6, pozbyto się też wielu przestarzałych rozwiązań i uproszczono wiele innych rzeczy. Ale tak poza tym, to mamy do czynienia z typowym, staroszkolnym graniem - smoki, rycerze, czarodzieje i niebezpieczne podziemia do splądrowania! Ale przejdźmy do rzeczy - konkurs. Czego od was oczekuję? Bardzo proste - zaprojektujcie magiczny przedmiot. Możecie go opisać w kilku lub kilkunastu zdaniach, możecie również dołączyć ilustracje, lecz nie jest to konieczne, najważniejszy jest opis. Nie używajcie żadnej mechaniki z żadnych systemów. Ja, wraz z dwoma innymi osobami, wybierzemy najlepszy przedmiot spośród zgłoszonych i zwycięzca otrzyma podręcznik drogą pocztową. To jeszcze nie wszystko - jeśli będzie dużo zgłoszeń (kilkadziesiąt), do puli nagród zostanie dorzucony jeszcze jeden podręcznik za drugie miejsce! Więc warto udostępniać konkurs dalej, chociażby swoim graczom. Termin konkursu to 15 Październik, jest to sobota, więc w niedzielę będziemy mogli na spokojnie przejrzeć zgłoszenia i wyłonić zwycięzcę. Zasady: 1. Należy zaprojektować magiczny przedmiot na stronie A4 (format: doc, docx, odt, txt, pdf, rtf) 2. Pracę należy wysłać na adres mailowy szymon.piecha@gmail.com 3. Maksymalnie 3 zgłoszenia na osobę 4. W treści maila należy wpisać, na początku tematu RETROKONKURS - dużymi literami! (nie jest to konieczne, lecz dzięki temu mail na pewno nie trafi do spamu). 5. Udział w konkursie mogą brać tylko osoby, które mają polubiony fanpage Noobirusa ( (https://www.facebook.com/noobirus/) Do boju, poszukiwacze przygód! Do boju!
  5. Nadal mylę jaskinię z twojej sygnaturki z gościem w barokowej peruce #takjest

    1. Noobirus

      Noobirus

      A, dzięki za przypomnienie, muszę zmienić logo na nowe.

  6. Noobirus

    Agonia

    Jeśli chodzi o samo tworzenie postaci, to powiedziałbym, że bardziej śmieszny (albo makabryczny?) Warhammer. Niemal wszystko w tej grze losujemy, razem z trzema zawodami do wyboru i znakami szczególnymi. Dotychczas najgłupsze postacie graczy jakie miałem to: - Złodziej cierpiący na zawroty głowy i drgawki - Kurtyzana z migreną (oczywiście główny tekst w czasie sesji: "Nie teraz kochanie, boli mnie głowa") - Wieśniak walczący dual widłami (tak, używał dwóch wideł jednocześnie, gracz próbował jakoś złamać mechanikę gry, ale średnio wyszło) - Zielarzo-alkoholik-ćpun Jedyna "dobra" postać jaką spotkałem, to egzotyczna mniszka pewnej graczki. Miała bardzo wysoki atrybut bijatyki na początku gry i gołymi rękoma łamała przeciwnikom kości. Ale i tak, sesja skończyła się tym, że całe miasto zostało zjedzone przez jakiegoś czarta, bo gracze postawili krzyżyk na planszy upadku świata (za każdym razem gdy się tak stanie, MG losuje jakąś katastrofę, która dzieje się na świecie).
  7. Noobirus

    Agonia

    Niestety dosyć źle prowadzi mi się przez neta i mam kiepskie warunki do tego (liche udźwiękowienie, słaby już laptop)
  8. Noobirus

    Agonia

    Trochę reklamy i auto-szpanu... Moja stara, ale nadal aktywnie rozwijana autorska gra RPG wylądowała w sklepie DriveThruRPG. Nadal można ją pobrać za darmo, wystarczy wpisać zero w oferowanej kwocie. Podręcznik też można przejrzeć bez logowania naciskając "Quick/Full-size Preview" pod okładką. Gdy podręcznik będzie aktualizowany, każdy nabywca otrzyma automatycznie maila z listą poprawek. Link do sklepu: http://www.drivethrurpg.com/product/172675/Agonia Agonia jest grą wzorowaną na "polskiej" wizji dark fantasy. Akcja gry rozgrywa się w świecie Exidium, które jest zalewane krwią z ran umierającego, przykutego do niebios boga Kruentisa. Gracze odgrywają wędrowców, którzy próbują uczynić ten okrutny świat odrobinę lepszym. Na drodze niestety stoją czarcie armie Re-Vanarka, ostatniego czerwonego barona oraz... inni gracze jak i prowadzący. Gra korzysta z kostek k4 (tak! tylko z nich!) oraz tzw. planszy upadku, którą drukujemy i kładziemy na środku stołu. Potrzebujemy również długopisu do rysowania krzyżyków na planszy (nie używamy ołówka, nie ma odwrotu, każdy postawiony znak jest ostateczny). Klimat gry jest określany jako hipergrimdark, co oznacza przesadnie nakreślony mrok, zło oraz brutalność. Można powiedzieć, że w niektórych miejscach Agonia jest niemal parodią "mrocznych" gier rpg. Świat Exidium jest wzorowany na mrokach średniowiecza, nie ma żadnej magii (lub dokładniej: nie jest dostępna dla ludzi). Agonia zawiera: 2x k444 zawodów, których mogą się podjąć wędrowcy 2x k444 talentów, których mogą się nauczyć bohaterowie Proste do nauczenia się, oraz diabelsko szybkie (i zarazem śmiertelne) zasady
  9. Fandom Noobirusa też jest spoko, należę do niego ja, więc można łatwo zapanować nad użytkownikami.
  10. CDA ma włączoną cenzurę. Wersja bez pardonu jest na zewnętrznym blogu.
  11. (Jak zawsze, wpis z zewnętrznego bloga <- Każde kliknięcie w ten link i/albo komentarz pod wpisem ułatwia moją walkę z ciężkim uzależnieniem od cukru) Ta seria wpisów pojawiła się oryginalnie na moim Facebooku. Nie chciałem jej stracić (ciężko odszukać stare rzeczy na FB), ponieważ jest nadal na czasie (ba! Jest jeszcze gorzej!) i chciałbym nieraz do niej powrócić. Ponieważ Blogger pozwala na więcej bajerów, niż komentarz na FB, wzbogaciłem ten wpis o filmiki różnych YouTuberów, które służą poniekąd jako bibliografia do tematu. A, jeszcze coś, dużo klnę tutaj, tak z góry ostrzegam. --- Wkurza mnie YouTube, tzn. nie sam YouTube i Google, tylko jego użytkownicy, którzy robią wszystko by rozdupić ten serwis. Oglądam masę filmów, szczególnie wieczorem, moja liczba subów powoli dobija setki i rzygać mi się chce, gdy widzę co się dzieje. Masę wyświetleń i subów zdobywają [beeep] reaction channels (nie wiem jak to po polsku jest ? kanały reakcyjne? ?Oglądajmy razem??), które kopiują filmiki od innych, wstawiają je na swój kanał i jedyna różnica jest taka, że filmik ten jest pokazany w małym okienku, a większość ekranu zajmuje jebany ryj złodzieja i leci tekst ?Elo, tutaj NapletowaCebula69, dzisiaj będziemy oglądać kompilację najśmieszniejszych filmików 2015 i będę na nie śmiesznie reagował he he?. Cały sens reaction channels jest taki, że debil pobiera (bez pozwolenia) filmik od autora, puszcza go na monitorze i nagrywa na kamerce swoją ?reakcję? do tego filmiku, później wstawiając ją na YouTube. Najczęściej jednak ?reakcjonista? w ogóle nie reaguje ?śmiesznie?, tylko przytakuje głową, szczerzy się głupio, nie rozumie żartu albo od czasu do czasu opowie o tym, jak ojciec dotykał go w różne prywatne miejsca każdej nocy. I LUDZIE TAKIE COŚ OGLĄDAJĄ I LAJKUJĄ. Youtube Video -> Oryginalne wideo Szczególnie to boli, gdy taki przegryw pobierze filmik jakiegoś rysownika/animatora i wstawi go na swój kanał by na niego ?zareagować?. Wyobraźcie sobie, że trzy miesiące siedzicie nad jakąś animacją ? rysujecie, kolorujecie, ustawiacie wszystko w flashu i dbacie o dźwięk, a tu nagle dups, jakiś fagas kradnie wasz filmik i wstawia na swój kanał, gdzie siedzi przed monitorem, szczerzy się jak małpa patrząc na wasze dzieło i zabiera wasze pieniądze oraz oglądalność. Jeszcze coś, absolutnie nie jestem rasistą, ale może mi ktoś bitte wytłumaczyć, dlaczego prawie wszystkie reaction channels są prowadzone przez czarnoskórych nie-dżentelmenów? Nie, serio, sprawdźcie. Nie będę podawał nazw, bo nie chcę tym odchodom reklamy robić, można ich łatwo znaleźć na stronie startowej YT. Problem jest tu taki, że tak jak wspomniałem wcześniej, autorzy oraz oglądacze reaction channels są kompletnymi debilami, więc jeśli mówisz im, że kradną filmiki i zawartość ich kanału jest gówniana, to nazywają cię od białego rasisty i masz zdychać, a tak w ogóle ?To zazdrościsz bo zarabiają więcej od ciebie xxxxxxDDDD? (każdy kto tak chociaż raz w życiu powiedział powinien umierać w najgorszych męczarniach ? nagrzany pręt w odbyt i zdzieranie skóry żywcem). Oczywiście, że zarabiają więcej, bo wypuszczają 10 filmików dziennie (!!!), kantują na oglądalności (można kupować suby na YT) i kradną od innych. Gdybym się włamał do twojego domu, zabrał ci wszystko co masz i przy okazji wyruchał w dupę (bez wazeliny jbc.), to też bym miał więcej od ciebie. Youtube Video -> Oryginalne wideo Reaction channels zbierają obecnie masę hejtu ze strony innych kanałów, każdy jest tutaj poszkodowany ? YouTube, bo serwis jest zalewany [beeep] i twórcy filmików, ponieważ ich dzieła są kradzione przez reakcjonistów. Oczywiście fanboje i fangirly atakują tych ?hejterów? i bronią swoich ukochanych reakcjozjebów, nie docierają do nich żadne wytłumaczenia, kto się z nimi nie zgadza, albo atakuje ich ulubiony kanał ? ten jest hejterem, zazdrośnikiem i białasem/rasistą (jeden gościu został nazwany białasem i rasistą za pojazd reaction channels? mimo iż nie jest ani biały, ani nie powiedział nic rasistowskiego w swoim filmiku). Hejtuję, bo YouTube jest genialnym wynalazkiem i nie chcę, by padł przez głupotę takich debili. Boję się, że za niedługo nikomu nie będzie się opłacało wrzucanie filmików na neta, wygodniej jest po prostu nagrać jakąś reakcję reakcji (już do takiego czegoś doszło, nawet do reakcji reakcji reakcji) i zbierać fejm, za pierdzenie w stołek i pokazywanie swojego koślawego ryja na YT. Nie wiem jak sprawa wygląda na polskim YT, nie oglądam żadnych Klocuchów. Ok, to przedstawiłem i poparłem tezę, że wszyscy oglądacze oraz autorzy reaction channels na YouTube mają mniejszy iloraz inteligencji od rozwalonej cegły. Teraz się wyżyję na ludziach, którzy prawdopodobnie są jeszcze gorsi. Spytacie się ? ?ale jak to synek, przecież ludzie, którzy mają reaction channels na YouTube kradną filmiki od innych i na tym zarabiają, co może być jeszcze gorszego w tej części internetu??. Ano jeden typ podludzia ? pranksterzy, czyli ktoś, kto na ulicy robi różne żarty z ludzi, nagrywa to i daje na swój kanał. Każdy na pewno natrafił kiedyś na tego typu filmik na YouTube, są wszędzie ? kissing pranks, hugging pranks, odcinam-sobie-penisa prank i inne. Zacznę od tego, że wszyscy pranksterzy są kupą [beeep], a teraz wam powiem dlaczego ? po prostu spójrzcie na nich, głupi uśmieszek na twarzy, żelowane włosy, cool czapeczka z daszkiem (często odwróconym do tyłu), koszulka na ramiączkach i wystarczająco luźne spodenki, by utrzymać długiego (całe 3 milimetry!) węża mięsnego naszego prankstera pod majtkami. Typowy prankster najczęściej mieszka gdzieś w gorących częściach swojego kraju (koniecznie duże miasto lub blisko plaży), jest wiecznym studentem i w wolnym czasie zajmuje się wzajemnym obciąganiem w towarzystwie swoich nieprawilnych braci. Jak wygląda typowy ?prank? na YouTube? Zazwyczaj tak 1) filmik zaczyna się wybuchowym intrem przedstawiającym kanał (efekty 3D, więcej kolorów niż jest w stanie wychwycić ludzkie oko, ciężka elektroniczna i hard rockowa muzyka, czcionka Comic Sans) 2) Prankster patrzy prosto do kamery i mówi oglądającym, jakiego super pranka zaraz zrobi na ludziach. Dodatkowo: Jeśli spojrzymy teraz pranksterowi w oczy, to zauważymy, że nie ma duszy. 3) Prankster podchodzi do jakiegoś ?ojca? (wynajęty aktor) który jest na spacerze z półnagą ?córką? (wynajęta prostytutka) i pyta się go, czy może pocałować jego dziecko 4) Ojciec udaje zmieszanego (niezbyt dobrze, bo jest to aktor wynajęty przez olx.pl za 2zł za godzinę) i zdenerwowanego, ale się zgadza 5) Przez kilka minut prankster zaczyna się lizać na kamerze z ?córką? (przy okazji zarażając się czterdziestoma odmianami wirusa HIV) 6) HOHO HOHO! WIDZIELIŚCIE LUDZISKA JAKIEGO PRANKA ZROBIŁEM TEMU OJCU? LUDZIE NIE WIEDZIELI CO SIĘ DZIEJE! HOHOHO! LAJKUJCIE I SUBSKRYBUJCIE! 7) Wszyscy się śmieją 8 ) Tak na serio to nikt się nie śmieje, kilku przechodniów po ujrzeniu tego przemyślało samobójstwo Brzmi kretyńsko? Jest to kretyńskie. Jest to obraza dla inteligencji internauty. Jakim cudem więc tego typu filmiki zdobywają średnio 40 gorylionów wyświetleń? Nie mam pojęcia, naprawdę. Prank channels zdobywają ogromną popularność, autorzy tego typu syfu wypuszczają te filmiki hurtowo i każdy kolejny jest coraz gorszy. Już mieliśmy udawanie wypadku, udawanie napaści, udawanie gwałtu (gościu wrzucał kobietom fałszywe tabletki gwałtu do picia. NO [beeep] SUPER ŚMIESZNE, PĘKAM, RATUJCIE MNIE, NERKA MI PADA ZE ŚMIECHU. GWAAAAAAAAŁT AHAHAHAHAHAHAHA). Youtube Video -> Oryginalne wideo Sławę zdobył ostatnio Sam Peppers (nie, poprawka: urósł do poziomu internetowej legendy), który nagrał pięknego pranka: uprowadził dwóch swoich nowych kumpli, jeden z nich nie wiedział co się dzieje (ciężko mi stwierdzić który, obaj wyglądają identycznie ? hipsterscy starbucksiarze z dragon dildo w odbycie). Sam Peppers przywiązał niepoinformowanego kumpla do krzesła, założył sobie maskę a?la ?mój pierwszy Jihad?, kupił sztuczną broń i udawał, że zastrzeli jego kumpla. Oczywiście ofiara pranka wpadła w panikę, bo w to wszystko wierzyła, zaczęła płakać i krzyczeć. Sam Peppers wystrzelił ze sztucznej giwery, trafiony kumpel zaczął udawać, że nie żyje i później nastąpiło głośne ?IT?S JUST A PRANK BRO!!!?. Nawet nie zdajecie sobie sprawę, jak to było śmieszne! Szkoda, że ten kumpel dostał stałego urazu na psychice, filmik został usunięty, a kilka milionów ludzi podpisało petycję o uśpienie Sama Peppersa. Szkoda, że nie możecie już tego zobaczyć, naprawdę głośno się śmiałem w czasie zakładania sobie liny na karku. Trochę się tylko boję, że pranksterom powoli skończą się pomysły. Czym można pobić zabijanie własnego kumpla dla beki? Oto kilka propozycji z mojej strony: Strzelanina w szkole prank Nekrofilia w kościele prank Podkładanie bomby w samolocie prank Pedofilia prank (GONE SEXUAL) Niestety więcej na razie nie przychodzi mi do głowy? jak widać jestem kiepskim pranksterem, nie jestem dosyć nowoczesny i nie nadążam za trendami współczesnej gimbazy. Wybaczcie. No i tak to mniej więcej wygląda na populistycznej części jutuba. Ludzie udają debili, zagrażają życiu innych, a yolo Seba, który ostatnio dał mi złotówkę na szluga, puszcza ta filmiki na korytarzu, dając tym samym pranksterowi kolejne dolary do kieszeni, które może wydać na opłacenie kawalerki, zakup nowego Macbooka (bo jest lżejszy od Windowsa) i wynajęcie kolejnych prostytutek z Allegro. Najbardziej mnie też boli to, że jeden z moich ulubionych jutuberów - I Hate Everything, który również wytykał absurdy powyższych kanałów, został prawie usunięty KOMPLETNIE BEZ ŻADNEGO POWODU przez YT. W tym samym czasie, pierdoleni reakcjoniści i pranksterzy są pod ochroną serwisu, ich kanały ciągle się rozrastają. Youtube Video -> Oryginalne wideo It?s just a prank, bro? Nie, to nie jest prank, to się dzieje naprawdę.
×
×
  • Create New...