Skocz do zawartości

...AAA...

Hall of FAme
  • Zawartość

    5960
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wpisy blogu napisane przez ...AAA...

  1. ...AAA...
    Kiedyś czytałem artykuł o ludziach niepotrzebujących do sprawnego funkcjonowania pokarmu. Zarzekali się, iż nie trzeba im nic poza wodą i rozcieńczonymi zupkami. Co prawda wyglądali jakby przed momentem oswobodziła ich Armia Czerwona, ale z dumą twierdzili, że na ciele, duchu i umyśle są całkowicie zdrowi. Nie myślałem wtedy, że trafię na jeszcze większych gastronomicznych dziwaków. Myliłem się. Jakiś czas później usłyszałem o sprawie bretharianów - osób których podstawowe pożywienie stanowi... kosmiczna energia.




    Żyjąc praną
    Postanowiłem sprawdzić co rzeczywiście oferuje bretharianizm i natrafiłem na swego rodzaju manifest. Jego twórca szczerze wierzy w to, iż nasze ciała odżywiają się fizycznym pokarmem, ponieważ sami je do tego zmuszamy. Białko wcale nie jest niezbędne do pracy mięśni. Jesteśmy tym czym myślimy, a ograniczenia wynikają jedynie z naszych przekonań. Niestety nie znalazłem informacji co bretharianie sądzą na temat ewolucji i jak tym samym tłumaczą fakt posiadania przez nas zębów w jamie ustnej. Zamiast tego dowiedziałem się, że podstawą diety każdego człowieka powinna być kosmiczna energia - prana - czyli wibracja o częstotliwości wyższej niż światło widzialne. Dalej autorzy odwołują się do biologii pisząc, że szyszynka i przysadka mózgowa zwiększają swoje rozmiary po zaprzestaniu jedzenia, co ich zdaniem jest dobrym objawem. Największą jednak zaletą przyjęcia prany są korzyści materialne i czasowe.
    Ile czasu spędzasz pracując by zapłacić za jedzenie, które konsumujesz?
    Ile czasu spędzasz kupując to jedzenie w sklepach spożywczych?
    Ile czasu spędzasz na przygotowaniu posiłków?
    Ile czasu spędzasz na jedzeniu posiłków?
    Ile czasu spędzasz na sprzątaniu po posiłkach?
    Ile czasu spędzasz na wyrzucaniu zbędnego jedzenia?
    Ile czasu spędzasz na ćwiczeniu aby przeciwdziałać tyciu i szkodliwym efektom jedzenia?
    Ile czasu spędzasz na odsypianiu stresu związanego z jedzeniem?
    Ile wynoszą dzienne straty produktywności związane ze zmęczeniem po posiłkach?
    Innymi słowy: nie robisz jedzenia - zużywasz mniej energii - potrzebujesz mniej jedzenia. Ciekawe rozumowanie. Sam kiedyś próbowałem podobnej techniki ze snem - niestety bez skutku. Dziwi mnie jednak lekko odwoływanie się do tak przyziemnych argumentów przez osoby uważające się za mocno uduchowione.
    Brak jedzenia jednak zabija
    Prawdopodobnie grup podobnych (choć może lepszym określeniem byłaby sekta) istnieje znacznie więcej, jednak bretharianizm zdążył zyskać szczególnie czarną sławę. W latach '90 kilkukrotnie świat obiegały wiadomości o zgonach bretharian, nieustępliwie odmawiających sobie pożywienia. Za przykład może tu posłużyć historia młodego nauczyciela z Monachium - Timo Degena. Niemiec postanowił pójść na całość i z marszu przejść 21-dniowy cykl inicjacyjny. Żadnego pokarmu, żadnej wody. Tylko on i spływająca na niego energia wszechświata. Ledwo Timo dobrnął do połowy swojej ścieżki, a już nękały go urojenia i problemy ze wzrokiem. 19 dnia nauczyciel zapadł w śpiączkę. Lekarz porównał stan Degena do więźnia obozu koncentracyjnego. Układ krążenia uległ niemal całkowitemu załamaniu, a mózg doznał nieodwracalnych zmian. Nauczyciel zmarł wkrótce po wybudzeniu.
    To tylko jeden z całej serii przypadków, w których prana okazała się niewystarczająca do życia. Oczywiście, nie pisałbym o tym wszystkim gdyby cała afera nie zahaczała o prawo. Tak się bowiem złożyło, że inspiracją dla każdej z martwych osób stanowiły prace autorstwa pewnego duchowego przewodnika.



    Bez jedzenia byłoby nudno.

    Jasmuheen
    Ellen Greve, lepiej znana w ezoterycznych kręgach pod pseudonimem Jasmuheen, to jedna z czołowych postaci bretharianizmu. Życiu Australijki w młodości zagrażał nowotwór. Już wtedy przeszła ona na szczególną dietę, porzucając wszelkie mięso, słodycze i jedzenie zawierające elementy nienaturalne. Jak sama przyznała - właśnie ten post połączony z wielogodzinnymi sesjami medytacji dał jej siłę do walki z rakiem. Kobieta wygrała i poszła na całość ogłaszając wszem i wobec, że nie potrzebuje do życia niczego poza energią światła. Oszustwo wykryto szybko. Telewizyjny program 60 Minutes zaprosił Grave do testu prowadzonego pod obserwacją lekarza. Jak można się domyślić cały eksperyment okazał się klapą. Już po 48 godzinach organizm badanej był bliski odwodnienia i prowadzący musieli interweniować. Jasmuheen broniła się twierdząc, że to wina zepsutej miejskiej atmosfery. Nie zniechęciła się swoim potknięciem w mediach i nadal zachęcała ludzi do odżywiania się praną. Po śmierci Timo Dagena i innych, na Ellen Greve spadła lawina krytyki. Oto jak skomentowała śmierć jednej ze swoich uczennic: zignorowała wskazówki przekazane w mojej książce. Przestała jeść i pić, jednocześnie przez kilka dni beztrosko podróżując. Zakończyła życie, padając z wycieńczenia. Zmarła z powodu braku substancji mineralnych w organizmie. Tym samym Australijka nie wzięła na siebie moralnej odpowiedzialności za ofiary niejedzenia. Pojawiły się pogłoski o pozwaniu mistyczki przez rodziny bretharian, jednak o ile wiem nic z tego ostatecznie nie wyszło i Jasmuheen nadal "naucza" (świadczy o tym chociażby kilkuset lubiących jej profil na Facebooku).
    Nikt nie ma wątpliwości, że osoby pokroju Greve - mistycy, kuglarze, szarlatani - potrafią być niebezpieczni dla środowiska. Zazwyczaj wyznaję zasadę, że głupota ma boleć i uczyć, jednak tu mam wątpliwości. Wśród ludzi nie brakuje elementów wyjątkowo słabych, podatnych na wpływy innych, niedoświadczonych, zagubionych lub po prostu tępych. Na śmierci tych ostatnich korzysta przynajmniej natura, jednak resztę być może należy chronić. Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której to nasze dziecko natrafia na nauki Greve i daje się ponieść jej demagogii. W idealnym świecie rodzic powinien natychmiast zareagować i pokazać dziecku którędy droga. Rzeczywistość jest jednak inna i w tym wypadku trudno nie mieć choćby szczątkowych pretensji do bretharian.
    Polski Kodeks Karny w art. 151 zawiera przepis namowy i pomocy do samobójstwa: Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Ellen Greve co prawda nie podaje nikomu naładowanego pistoletu, ale w swoich książkach otwarcie zachęca do zaprzestania spożywania czegokolwiek. Moim zdaniem, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i konwencjonalnym postrzeganiem zdrowia, wstrzymanie się od jedzenia jest równoznaczne z targnięciem się na życie. Mało tego - pomoc w samobójstwie osoby małoletniej lub niepoczytalnej może być potraktowane jako zabójstwo. Niestety zdaje się, że Jasmuheen chroni jedno słowo - namowa. Przyjmuje się, że "namowa" powinna być traktowana węziej od "nakłaniania", obejmującego każdy sposób zmiany czyjegoś nastawienia. To prawdopodobnie oznacza, że również w naszym państwie tego typu mistycy mogą namawiać kogo chcą do czego chcą. Czy to dobrze? Oceńcie sami.
  2. ...AAA...
    Zgodnie z zapowiedzią, pora na decydującą fazę naszej corocznego konkursu. Chętni blogerzy wskazali swoje najlepsze prace - pozostaje wyłonić spośród nich te najlepsze. Do dzieła!
    Tym razem każdy mógł zgłosić tylko jeden wpis, więc każdy ma realną szansę zapoznać się ze wszystkimi lub przynajmniej z większością z nich. Jako, że plebiscyt jest przede wszystkim zabawą, pozwoliłem sobie nie być zbyt restrykcyjnym i dodać również artykuł zasugerowany przez czytelników, a nie autora.
    Niech wygra najlepszy!
    849, Co to jest dobra opowieść? (seria);
    ...AAA..., Ku Wielkiej Rzeczpospolitej (seria);
    Amdarel, Gajdzińskie Pamiętniki (seria);
    bartez13, Personal Jesus - recenzja filmu "Rogi";
    bielik42, Podążając za... (seria);
    CorniC, Epicki pojedynek: MK 9 vs Injustice GAU;
    crouschynca, Leisure Suit Larry: Reloaded (PC) - recenzja;
    Demonir, Chodząc po Skyrim ze strzałą w kolanie (seria);
    DJUDEK, Konsolowy przywilej złodziei samochodów;
    Dragnir, 40 000 parseków podwodnej żeglugi;
    Elano, Łopatą przez łeb, czyli Shovel Knight;
    Iselor, O istocie cRPG;
    Grimmash, Leniwe kino;
    Hakken, Krótka rozprawa o... (seria);
    MajinYoda, Kupię duszę (seria);
    nano360, Gry-kwestie polityczne i etyczne;
    Otton, Hobbit: Bitwa Pięciu Armii;
    voda22, Dlaczego twoja waifu jest śmieciem?;
    Xerber, Do what you want cause a pirate is free!


    Zasady są proste:



    Każdy użytkownik może oddać maksymalnie trzy głosy, pierwszy wybrany tekst otrzymuje 3 punkty, drugi 2 punkty, a ostatni 1 punkt. Najwyżej punktowany wpis zostanie nagrodzony podczas gali Smugglerków. Zwycięstwo oznacza umieszczenie stosownego zapisu w profilu triumfującego autora.






    I pamiętajcie, to głosowanie na najciekawszy tekst, nie na ulubionego blogera.

  3. ...AAA...
    Która to już edycja konkursu na wpis roku? Trzecia? Czwarta? Co prawda ostatnie dwanaście miesięcy nie było tak płodne jak niegdyś, jednak nie oznacza to, że blogosfera pozbawiona została prawdziwych perełek.
    Zasady uległy drobnej zmianie w porównaniu do roku poprzedniego. Ponieważ rozdrabnianie na kolejne fazy i głosowania zniechęcało was do udziału w zabawie, tym razem skrócimy procedurę. Każdy bloger ma prawo do zgłoszenia jednego, najlepszego swoim zdaniem, wpisu własnego autorstwa. Przyczyna jest prosta: osoby postronne mają krótką pamięć i najczęściej typują teksty z ostatnich tygodni, zapominając o tych starszych. Zresztą każdy z nas sam doskonale wie, czym może się pochwalić.
    Wklejajcie więc tytuły do swoich dzieł wraz z linkami. W przyszłym tygodniu, tj. 3 stycznia czytelnicy wybiorą spośród nich najlepszy artykuł 2014 roku.


    Elementarne wymagania:



    - Minimum 300 słów (około 30 linijek tekstu, nie dotyczy wpisów "artystycznych" i filmów),



    - Kolor i wielkość czcionki umożliwiające swobodne odczytanie tekstu,



    - Względna poprawność ortograficzna



    - Można zgłaszać serie wpisów jako całość





  4. ...AAA...
    Muszę przyznać korwinistom jedno: zorganizowani są nieprzeciętnie. Sieć od kilku tygodni znajduje się pod dramatycznym oblężeniem Nowej Prawicy. Wszystkie portale, nawet rozrywkowe - od JoeMonster po Demotywatory - zamieniły się w obrzydliwe tuby propagandowe.
    W ten sposób, wśród dobiegających zewsząd komentarzy opiewających Korwina, znalazło się pełno takich, które mają tłumaczyć maluczkim meandry doktryny prezesa. (Jeśli coś wydaje Ci się kontrowersyjne, chamskie lub niedorzeczne, to znaczy, że nie zrozumiałeś istoty wypowiedzi proroka.) Nie dziwota, że wróciła sprawa poglądów KNP na temat płci pięknej. Temat o tyle istotny, że coraz więcej młodych dziewcząt zmienia się w napędzane prawicową ideologią, agitujące kombajniki. Niektóre z nich, dzięki eksponowanym poglądom (a nawet parom poglądów) robią w internetach prawdziwą karierę.



    W zasadzie, z dwojga złego lepiej w tę stronę. Jeżeli mam wybór między słuchaniem wynurzeń o naturze ekonomiczno-społecznej pryszczatego gimnazjalisty, a podziwianiem walorów nieszkaradnej nastolatki, to raczej skuszę się na to drugie. A i Krul musi być szczęśliwy, widząc jak charyzmatyczna młodzież, uciekając się do niewybrednych argumentów, zjednuje mu poddanych i zwalcza lewackie ścierwo.



    Nie ma się co dziwić, że panny gubią bieliznę na dźwięk imienia wodza. Najwyraźniej sukcesem zakończyła się ostatnia akcja mająca pokazać, że Korwin - wbrew obiegowej opinii i lewackim kłamstwom - szowinistą nigdy nie był, a wobec kobiet jest rycerski niczym Zbyszko z Bogdańca. Na fali rozgrzeszania, wszędzie gdzie się dało opublikowano materiał z urywkami wypowiedzi czarującego prezesa:


    http://www.youtube.com/watch?v=KylQmQF-wxU

    Podniosła muzyka zmienia wiele. Nagle gadka o tym, że kobiety wykonują głównie proste zawody, brzmi tak dobrze, że nawet same zainteresowane podpisują się pod tymi hasłami obiema rękami. Szkoda, że w kompilacji nie znalazło się miejsce dla bardziej dosadnych opinii padających z ust mistrza prawicy. Autor obiektywnego filmiku mógł sięgnąć choćby do jednego z ostatnich wystąpień złotoustego Janusza, które jak zwykle nie przeszło bez echa:
    "- Pan uważa, że kobiety są mniej inteligentne od mężczyzn...
    - Ale oczywiście!"
    "- Kobiety udają, że pewien opór stawiają i to jest normalne"
    Tak sobie myślę o licznych profesorkach, od których pobierałem nauki przez ostatnie pięć lat (zwłaszcza o diabelnie inteligentnej pani profesor od prawa karnego materialnego) i aż chciałbym poznać ich reakcje na tego typu opinie. Z drugiej strony - bacząc na wzrastającą popularność Korwina wśród nastoletnich dziewcząt - może jednak ma on trochę racji?
    Przypomina mi to nieco rok 2003 i modny wówczas kawałek "Suczki". Oględnie mówiąc, tekst nie należał do zbyt feministycznych... W każdym razie, nie przeszkadzało to grupkom tlenionych nastolatek w delektowaniu się twórczością Ascetoholixu. A może po prostu kobiety próbują w tak dziwny sposób wyrazić jakiś rodzaj samokrytyki?
  5. ...AAA...
    Słowo na początek: Przychodzi czas gdy trzeba na poważnie wziąć się za pisanie pracy magisterskiej. Naturalnym odruchem w takiej sytuacji jest oczywiście uruchomienie którejś z ulubionych gier.
    Dzisiejszy odcinek (hoho, już jedenasty!) przybierze specjalną formę, w związku z dość mało dynamicznym okresem jaki nastąpił w rozgrywce. Oddaję głos wykładowcy i rektorowi Uniwersytetu im. Macieja Bończy w Samarze - profesorowi Pawłowi Rasienicy.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek XI



    1639-1668




    Tydzień temu mówiliśmy o wielkiej wojnie polsko-cesarskiej - powiedział profesor Rasienica, rozpoczynając wykład. - Jak doskonale wiemy, konflikt o tak wielkim zasięgu, niemalże ogólnoeuropejskim, musiał rodzić ogromne reperkusje. Dziś porozmawiamy o czasach pokarolowskich, tak zwanym 30-letnim pokoju. Powiedzcie mi na początek, czy zgadzacie się z tą nazwą? Ktoś z końca auli się nieśmiało odezwał - No, formalnie nie do końca odzwierciedla rzeczywistość. Rzeczpospolita weszła za czasów Kazimierzów w konflikt... - Nawet dwa! - dopowiedział głośno profesor - ale ma pan rację. Epoka ta nosi swoją nazwę mocno umownie, trzeba jednak spojrzeć na nią przez pryzmat rządów Karola III. Chyba nie muszę mówić, że zwolnienie tempa ekspansji było tu nieodzowne...



    Spójrzcie na szlachtę w roku 1638: wsie opustoszone, synowie pobrani do wojska, podatki podwyższone. To normalne, że poparcie znów zaczęły zyskiwać frakcje pacyfistyczne; na spontanicznie gromadzących się sejmikach dochodziło do spięć między nimi a stronnikami Gryfitów. Rzecz jasna, dla tych pierwszych, ustawy wprowadzające dziedziczenie vivente rege były tylko nic nie znaczącym świstkiem, więc Kazimierz IV musiał działać prężnie. Za radą swojego otoczenia, zamiast posuwać się do gróźb i siły, zwołał sejm w Warszawie w celu wyjaśnienia sytuacji. Na tym właśnie sejmie pacyfikacyjnym, syn Karola przedstawił swoją wersję kompromisu: korona miała pozostać dziedziczna, a w zamian Kazimierz musiał udowodnić, że nie dąży wzorem wielu innych władców do zaprowadzenia systemu absolutystycznego. Wydał dekret, w którym potwierdził właściwie wszystkie istotne przywileje szlacheckie począwszy od aktu koszyckiego, chociaż jak ognia wystrzegał się gwarancji politycznych. Panowie polscy dostali więc gwarancję nietykalności majątkowej, osobistej i tak dalej, ale już sprawach władzy rzucał nowymi pomysłami.
    Słysząc, szepty znudzonych studentów profesor podniósł głos - Kazimierz zaproponował kompletną reorganizację sejmu Rzeczpospolitej! Najwidoczniej zadziałało, bo znów zapanowała cisza. Jak wiecie, do tego czasu sejm walny był po prostu zjazdem chętnej szlachty na jakimś polu. Zasadniczo nie odbiegało to wiele od tatarskich kurułtajów. Król przekonał zainteresowanych, że lepiej będzie zorganizować stałe ciało prawodawcze, mniejsze ale zawsze gotowe do obrad w stolicy. I posłowie byli gotowi na to pójść! Spójrzcie na mapę: Rzeczpospolita była ogromna i żadnemu włościaninowi spod Astrachania nie uśmiechało się wyruszać na kilkutygodniową wyprawę na sejm. A jak już się wszyscy chętni zjechali - a mówimy o tysiącach ludzi - to zanim doszli do kompromisu, mijały całe dnie. Sejm z roku 1638 był więc ostatnim, który odbył się wedle starych zasad. Od tego czasu co cztery lata sejmiki ziemskie miały wybierać spośród siebie stałych posłów, którzy reprezentowali je na sesjach Parlamentu Wszechpolskiego w Warszawie.




    - Poza tym, Gyfita utrzymał większość prerogatyw. Mówiąc to profesor podszedł do tablicy i narysował coś w stylu tabeli - Na egzamin wystarczy wam wiedzieć, że parlament posiadał władzę cywilną oraz karną - wpisał hasła po lewej stronie - a król pozostawał głównym zarządcą administracji, mianował urzędników, sędziów i hetmanów, a także decydował o wojnie i pokoju. Największy bój, jak można się łatwo domyśleć, dotyczył podatków. Ustalono, że generalnie to sejm uchwala ustawy podatkowe, ale w razie zagrożenia król ma prawo nałożenia danin specjalnych. Jak się przekonacie, była to całkiem sprytna polityka rzekomych ustępstw.
    Profesor zaczął się przechadzać między rzędami na auli - Inaczej było z polityką zagraniczną. Tu moi drodzy Kazimierz IV i Kazimierz V August, wyraźnie czerpali ze wzorców swego ojca i dziada. W Wiedniu myśleli, że oklapnięta Polska zatańczy jak jej zagrają. I grubo się pomylili! Tego nie notujcie - mówca teatralnie ściszył głos - ale pod koniec swoich rządów Kazimierz wyraźnie chciał sprowokować Habsburgów do wojny. Kiedy austriacki poseł poprosił o prawo przemarszu wojsk, tak aby mogły suchą stopą dotrzeć do Krymu, monarcha bez zawahania i wbrew zachętom kół szlacheckich odmówił. W odpowiedzi na to, cesarz wydał bullę oficjalnie nakazującą zwrot portu w Azowie, chyba samemu nie wierząc, że coś wskóra. Profesor lekko się uśmiechnął - Naprawdę nie wiedział jakiego pecha na siebie ściągnie.




    Przyszedł rok 1659 i na półwyspie wybuchło powstanie kozacko-tatarskie. Teraz spójrzcie z góry na tę sytuację! Austriackie wojska nawet gdyby chciały spacyfikować bunt, nie mogły tego zrobić bo przekroczenie granicy Rzeczpospolitej byłoby poczytane jako wypowiedzenie wojny. Przez dwa lata miejscowi muzułmanie rządzili się jak chcieli - obrali własnego chana i wysyłali poselstwa w poszukiwaniu sojuszników. No i jak to Tatarzy, rozpoczęli plądrowanie Ukrainy. Tak przynajmniej twierdzili Polacy, którzy dla obrony swoich ziem, w roku 1661 wkroczyli na Krym, wyrżnęli co bardziej opornych tubylców i... włączyli większość półwyspu, poza Kaffą, do Rzeczplitej. - Austriacy nie protestowali?! - Zapytał jakiś chłopak siedzący w pierwszym rzędzie. - Wie pan, szczęśliwi to oni nie byli, ale jednocześnie szablę się bali podnieść. Zwłaszcza, że uważali, iż właśnie tego pragnie Polska.
    A skoro już jesteśmy przy ekspansji; jeszcze przed Krymem Kazimierz IV pofatygował się na północ - profesor wymownie wskazał ręką na sufit, jak gdyby wskazując kierunek - w 1551 dokonał kolejnego zaboru ziem Nowogrodu. Sąsiedzi byli jednak sami sobie winni dając świetny pretekst. Kiedy jeszcze kurz po karolowych wojnach nie opadł, próbowali wykorzystać chaos i przyłączyć do siebie część rosyjskich ziem. Wojna nie doszła do skutku tylko dlatego, że sojusznicy Nowogrodu nie okazali się tak "ambitni" i odmówili pomocy. Niemniej, wieść o posłach nawołujących do krucjaty przeciw Gryfitom doszły uszu króla i szlachty.




    Dobrze, teraz przejdziemy do kwestii wewnętrznych - Rasienica chwycił za butelkę wody aby przepłukać gardło, jednocześnie dając studentom czas na uporządkowanie notatek. - I znów pojawia się termin "30-letniego pokoju". W porównaniu do początku stulecia gdy naście tysięcy młodych mężczyzn straciło życie a drugie tyle zdrowie, na pewno mieliśmy konieczną przerwę. Demografia zaczęła wracać do normy, a gospodarka wystrzeliła. Tu jednak przestrzegam - wykładowca pogroził palcem - nie wmawiajcie mi na egzaminie, że cały cud ekonomiczny to zasługa Kazimierza IV czy V! Źródła potwierdzają, że budowa ważniejszych manufaktur i większość doniosłych projektów, opracowano za Karola III a niektóre, nawet za jego ojca. Prawdą jest jedynie, że dopiero w połowie wieku nastały dogodne warunki aby to wszystko kiełkowało. Co konkretnie? Notujcie: od Kazania aż po Ural rozwijał się największy zespół wytwórni broni ówczesnego świata. Na wielką skalę eksploatowano żelazo, wytapiano armaty i masowo produkowano karabiny; zresztą tą tradycję do dziś kontynuuje uralski okręg przemysłowy. Poza tym trzeba zwrócić uwagę na wytwórnie wyposażenia okrętowego w rejonie Inflant oraz nadkaspijskie zagłębie włókiennicze, mogące konkurować nawet z potężnymi manufakturami we Flandrii.
    Całość dopełniało prężne górnictwo. Nie bez znaczenia było tu odkrycie wielu nowych złóż metali, również szlachetnych, na dalekim wschodzie. Oczywiście bum na towary z Syberii dopiero miał nadejść, jednak już dotarliśmy do momentu gdy Polacy spenetrowali większość północnej Azji i założyli pionierską osadę nad Pacyfikiem: Koniecpolsk, opodal ujścia Amuru.




    - Ile zostało do końca zajęć? Profesor usłyszał odpowiedź niemal natychmiast - 5 minut! - No dobrze, to tylko kilka zdań o kulturze tego okresu i jesteście wolni. Tutaj oddaję obu Kazimierzom co ich: w Rzeczpospolitej w pełnej krasie objawił się barok, a obaj królowie chętnie wcielali się rolę mecenasów. Kościoły i pałace zyskały niepospolitą liczbę zdobień, wszędzie połyskiwało syberyjskie złoto, a każdą ścianę musiała dekorować jakaś płaskorzeźba. Dominowało następujące myślenie: jeśli nie możesz sobie pozwolić na tego typu udogodnienia, to najwyraźniej żeś podrzędny szlachcic! Barokowy przepych prędko ogarnął wszelkie dziedziny sztuki, a Kazimierzowi V ówczesny styl spodobał się na tyle, że ufundował Akademię Sztuk Pięknych w stolicy; pierwszą na terenie Rzeczpospolitej. Pierwszym rektorem uczelni, i to radzę wiedzieć, był niegdysiejszy dyplomata Władysław Zebrzydowski. Powinniście go zresztą kojarzyć ze szkoły, jako autora eposu o wyczynach Władysława Besarabskiego... Wykładowca rozejrzał się po sali - Widzę, że wyczerpałem limit uwagi na dzisiaj. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
    Z nikim się równać nie chce, ani psuje głowy,
    Że za pierwszemi będzie zbierała podkowy.
    Nie trwoż mnie, cny Tarnowski, nie pokazuj z żalem
    Prace swojej przed grubym spalonej Moskalem.
    I na to żeś zarobił Władysławie czwarty?
    Proszę, niech Mars nie Wulkan bierze moje karty!
    Wielka spadła ci na głowę korona i buława.
    Korona, aby tobie prosić o patrona w Bogu,
    Buława, żebyś przytarł psom tatarskim rogu;
    Pomścił się śmierci bratniej, którać serce w strefy
    Kraje, nad harpijami i srogiemi gryfy.
    Dziś twe Pole kochane, twoja Złota Niwa
    Niech wygląda źrałych zbóż szczęśliwego żniwa...
    Fragment "Wyprawy Wschodniej", pióra Władysława Zebrzydowskiego








    Mapa Rzeczpospolitej w roku 1668

  6. ...AAA...
    Słowo na początek: Tak jak wspominałem, w najbliższym czasie odcinki nie będą się ukazywały regularnie z kompletnego braku czasu. Nie smućmy się jednak i przejdźmy do spraw Rzeczpospolitej, która roznieciła ogólnoeuropejski pożar.
    Czy znajdą się tacy, którzy wcielą swoje wcześniejsze deklaracje w życie i ryzykując imię oraz majątek wypowiedzą posłuszeństwo Gryfitom? Pójdziecie na kompromis? A może dążenia absolutystyczne nie budzą w was niepokoju?


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek X



    1618-1638




    Dwa wielkie zwycięstwa - pod Berysławem i Lwowem - nie pogrzebały jeszcze wroga, o czym świadczyła jego aktywność na drugim froncie. Sojusznicza Bawaria z zadziwiającą łatwością poddała się naporowi wojsk cesarskich, a miasta koronne szturmowali Brandenburczycy. Gdy Austriacy stali pod bramami Monachium, oddziały Georga Wilhelma Oldenburga zbliżały się do Krakowa i Warszawy. Najszybszą możliwą w tej sytuacji odpowiedzią było zwołanie pospolitego ruszenia. Nawet nieprzychylni królowi magnaci, chcieli przecież chronić chronić własne folwarki. Sam Karol, po udanej odsieczy kijowskiej, również skierował się na zachód. Po pierwszym napotkaniu głównych sił Rzeczpospolitej, elektor stracił serce do dalszej walki.



    Gryf i Rytwiński, na krótko zabawili w Krakowie, po uzupełnieniu zapasów ruszając w kierunku południowym. Przyjacielsko nastawieni Węgrzy przepuścili wojsko kwarciane, które wkrótce znalazło się niebezpiecznie blisko serca Rzeszy. Wiedeń udało się zdobyć przy niewielkim nakładzie sił, a pojedyncza armia austriacko-badeńska, po podjęciu kompletnie nieudanej próby otoczenia Polaków, sama wpadła między młot a kowadło.
    - Gryf pod Wiedniem? - cesarz pogładził się po wyłysiałej głowie - może to blef, mający nas po prostu skłonić do odwrotu? - Wasza miłość, wieść niesie, że ma pod sobą dostatecznie dużą armię aby podjąć szturm. Splądrował już okolice i zachodnie Węgry - odparł bojaźliwie poseł. Nad mapą pochylił się generał Heinrich - To jeszcze niewiele znaczy. Zajmą Karyntię i Wschodnią Marchię, ale my mamy otwartą drogą na Ukrainę, a później na Koronę. - Później? Czyli kiedy? - podniósł się inny dowódca - Polacy siedzą na naszej linii dostaw. Plądrują nasze miasta, a my co najwyżej zwiedzamy pola i lasy! - Uważasz przyjacielu, że powinniśmy odłożyć szable i ogłosić przegraną? Niby jak jak wytargujemy pokój bez podejścia pod Małopolskę? - protestował Heinrich. Georg Habsburg po chwili zadumy zagrzmiał - Mają w garści Wiedeń! - czym uciął kłótnie. Ten wschodni władyga jest górą, nie widzicie? Wyślijcie posłów na szybkich koniach...
    Habsburga i Gryfitę dzieliło w tym momencie prawie tysiąc kilometrów, toteż rozejm zawarto korespondencyjnie w kwietniu 1619 roku, z obietnicą późniejszego zatwierdzenia. Polska zgodziła się na powstrzymanie żołnierzy przed kompletnym rozgrabieniem dziedzictwa habsburskiego, w zamian za trybut, odzyskanie wybrzeża czarnomorskiego oraz zwrócenie suwerenności Republice Weneckiej i Bułgarii. Zastosowano tu wyrachowaną politykę: zwycięzca nie mógł zagarnąć wszystkiego dla siebie bez wzbudzania obraz i zawiści pozostałych sąsiadów, toteż uwalniano narody, ku osłabieniu cesarzowi i zyskaniu potencjalnych sojuszników.



    Od początku stulecia intensyfikowała się kolonizacja terenów transuralskich. W drugim dziesięcioleciu, nastąpiło długo wyczekiwane zakończenie kwestii tatarskiej. Raz na zawsze wymazano z mapy świata chanaty Złotej Ordy oraz Syberii, otwierając szerokie okno na wschód. Podczas zgiełku wojennego, niemal bez sławy i rozgłosu odbyła się jedna z najświetniejszych wypraw w nieznane. Maksym Lisowski wraz z kontyngentem 10 tysięcy wybrańców i ochotników, przez kilkanaście miesięcy maszerowali niezmiennie w kierunku wschodnim. Podczas niekończącej podróży, musieli się oswoić z przypominającymi wyglądem Tatarów tubylcami, monotonną fauną i florą, gigantycznymi rojami owadów i chłodem wielokrotnie przebijającym nawet ten znany z rejonów Moskwy. W swoim pamiętniku, Lisowski pisał tak:
    Być może gdzieś dalej sunie stado reniferów albo tubylczy myśliwy rzuca cień na śniegu. Ale nic więcej. Ponure piękno i niezatarty lęk. Pustka zaczyna doskwierać. Białe przestrzenie są źródłem fantazji i obaw. Jest miejsce, gdzie białe żurawie tańczą na wiecznej zmarzlinie, gdzie wielkie jezioro pokrywa się krami, gdzie mamuty śpią pod lodowcami. Koła wozów wloką się żałośnie przez pustkowia - jak starcy, którym brakuje oddechu. Jest to lodowe piekło, ale piekło olbrzymie. Na tyle, że nie podobna aby żaden cenny kamień się tu nie znalazł.
    W roku 1623 śmiałkowie, a właściwie ich resztka, dotarli do kresu. Ich oczom ukazały się fale, nadal słabo znanego Europejczykom, Oceanu Spokojnego. Maksym Lisowski, pewnie usatysfakcjonowany, zmarł pośród śniegów Jakucji, jednak jego zastępcy zdołali powrócić do ojczyzny, przynosząc cenne informacje.



    Rozejm zawarty był na lat pięć, a w praktyce trwał niemal dekadę, co skrzętnie wykorzystano do kolejnej interwencji na północy. Nowogród, znów mogący nazywać się "Wielkim", odzyskał dawny blask posilając się na ziemiach pozostawionych przez targane konfliktami wewnętrznymi Wielkie Księstwo Finlandii. Pomysł konfliktu nie był zbyt popularny, ale hetmani rozumieli, że pozostawianie silnego, wrogo nastawionego sąsiada, mogącego w najgorszym momencie otworzyć drugi front, jest zbyt ryzykowne.
    Wojnę udało się zakończyć w przeciągu jednego roku 1624. W październiku husaria stała na wybrzeżu Morza Białego, a dyplomacja okroiła terytorium republiki o Chołm, Rżew, a także Ingrię burząc łączność lądową między Nowogrodem a należącą doń Estonią.



    Działania wojenne na zachodzie zostały wznowione pod koniec 1629 roku, uderzeniem oddziałów brandenburskich. W ślad za elektorem, szły oczywiście muszkiety cesarskie, tym razem nadciągające od południa. Habsburg odczytał życzliwą neutralność Węgrów za dowód sojuszu z Polską, za co chciał swego sąsiada srogo ukarać.
    Wojsko kwarciane szło na Krym, a gwardia królewska stacjonująca w Warszawie, broniła Korony. Nim Austriacy zdołali zdobyć Budę, szlachta pod hetmanem Kurozwęckim zapędziła Brandenburczyków pod Toruń i rozbiła. Idąc za ciosem, wkroczono do Nowej Marchii i zdobyto Poczdam, powtórnie wyłączając Oldenburgów z wojny.



    Na wschodzie liczniejszych Austriaków szarpał Chometowski, starając się uzyskać nieco cennego czasu. Nie wiedząc o wycofaniu się Brandenburgii oraz nadchodzących posiłkach Kurozwęckiego, Leopold Suerzapff zdobył Kijów. Ruską metropolię na początku listopada 1630 otoczyła szlachta koronna, wspierana przez kozactwo. Nagłe uderzenie było na tyle mocne, że gdy wojsko zaporoskie dotarło na miejsce, było już po bitwie. Pochód wroga w tym regionie został zatamowany.



    Związując gros cesarskich sił w okolicach Krymu, Karol III umożliwił sobie bezpieczne wkroczenie na Węgry, unicestwienie obecnych tam hufców okupanta i otwarcie drogi na Wiedeń. Święta Bożego Narodzenia roku 1631, Polacy spędzili w austriackiej stolicy. Sukces ten skłonił neutralne do tej pory państwa - Wenecję i Bułgarię, nie tak dawno pozostające pod butem habsburskim - do wypowiedzenia wojny byłemu ciemiężycielowi.
    24 marca stary Georg II zawarł kolejny rozejm na polskich warunkach. Zrzekł się władztwa nad północno-wschodnim wybrzeżem Morza Czarnego, a także oswobodził księstwa Sycylii, Toskanii, Styrii oraz Bośni. Po powrocie do Warszawy, Gryf nie był jednak witany takimi wiwatami jak ostatnio. Przedstawiciele wszystkich stanów coraz śmielej twierdzili, że ciągłe wojny przynoszą w rzeczywistości niewielki zysk przy ogromnych kosztach.



    Sytuacja w Europie środkowej szybko ulegała zmianom. Na tronach w Wiedniu, Berlinie i Monachium doszło do roszad - zmarł między innymi propolski August Wittelsbach. Wkrótce doszło do bawarsko-brandenburskiego konfliktu o Śląsk. Ostatnią rzeczą potrzebną Polsce była jeszcze mocniejsza, wrogo nastawiona Bawaria. Zyskanie nowego stronnika, od razu dodało pewności siebie młodemu Habsburgowi, który wysunął prawne roszczenia do niedawno oderwanego Kubania. Ultimatum mocno zirytowało Karola, liczącego na zerwanie przez cesarza rozejmu. Gdy do tego nie doszło, próbował go sprowokować wyprawą na osłabionego utratą Śląska elektora brandenburskiego. Austria nie zareagowała nawet gdy Polacy rzucili na kolana prominentnego członka Rzeszy, nakazując mu wyrzec się luterańskiej herezji i przywracając katolicyzm.
    Do starcia doszło więc dopiero w połowie roku 1637, gdy Rzeczpospolita ruszyła na podległy Wittelsbachom Śląsk.



    Ziemie rozciągające się od Wrocławia do Raciborza od kilku wieków stanowiły przedmiot sporów między sąsiadami, regularnie przechodząc z rąk do rąk. Po zdobyciu stolicy, Księstwa wygnał niemieckich pachołków, ustanawiając na śląskim tronie lojalnego sobie Jana Poniatowskiego.
    Brak aneksji Śląska i pozostawienie go jako formalnie neutralne państwo, zaskoczyło Niemców, którzy początkowo nie byli pewni czy powinni zaatakować. Król w tempie iście szalonym, nakazał wszystkim swoim dowódcom marsz na wschód. Generał von Stauffenberg okazał się marnym strategiem, wycofując swe pułki do Kaffy, skąd nie było odwrotu. Siły polsko-kozackie dokonały rzezi na Austriakach, a niedobitki na improwizowanych tratwach ruszyły w morze. Po prędkim opanowaniu półwyspu, władca zarządził ponowny zwrot na zachód, gdzie w końcu poruszyli się Bawarczycy. Wielkim poświęceniem wykazali się żołnierze Chometowskiego stając naprzeciw prawie dwukrotnie liczniejszego i wypoczętego nieprzyjaciela pod Białogrodem. Bitwę przegrano, lecz 40-tysięczna egzekutywa Habsburga, nie zdążyła przeciąć drogi spieszącemu do Korony Gryfowi.




    Na początku roku 1638 armia się rozdzieliła: gwardia i wojsko kwarciane odbiły na południowy-zachód, a pospolite ruszenie ruszyło z odsieczą oblężonym miastom królewskim. Na terytorium węgierskim, 24 sierpnia pod Koszycami, doszło do bezpośredniej konfrontacji Karola III z Leopoldem II. Był to akt desperacji cesarza, starającego się w jakikolwiek sposób odciągnąć wojnę od własnego terytorium. Choć był niezłym dowódcą, zdecydowanie zabrakło mu argumentów. 20 tysięcy zebranej w Rzeszy jazdy, zostało wgniecione w ziemię przez polską husarię.
    Habsburg dostał się do niewoli, a zwycięskie siły przez Śląsk dotarły dalej na zachód. Król rozpoczął podbój Bawarii, a wojsko kwarciane oblężenie Wiednia. Wynik całej wojny był już przesądzony.
    Jednak doszło do rzeczy najmniej spodziewanej, rzec można głupiej. Wyrokiem historii, podczas szturmu na Pragę jesienią 1638, Karol III Gryf stracił życie. Mówi się, że upojony bitewnym zgiełkiem król osobiście kierował artylerią, zostając przy tym lekko rannym. Niby karą za nonszalancję, do monarszej krwi dostała się zaraza, która najpierw przykuła go do łoża i w kilka dni odesłała na tamten świat.




    Zniszczone marzenia tak wielkie,
    Śpiewaj o jego ostatniej bitwie, niech żyje Carolus!
    Na rękach żołnierzy, niesiony z powrotem do swojej ojczyzny,
    niech żyje Carolus Rex!
    Po utracie środkowej części państwa, Maksymilian Józef Wittelsbach wyszedł na spotkanie Gryficie, nie wiedząc o jego śmierci. W pół drogi do Monachium - w Augsburgu - mając do dyspozycji księcia i cesarza, zawarto ostateczny pokój. Po niemal 40 latach permanentnych konfliktów, Rzesza, Europa środkowa oraz Rzeczpospolita mogły wreszcie odetchnąć. W imieniu nieboszczyka i rady regencyjnej, podpis złożył hetman wielki koronny Bogumił Kurozwęcki. Na mocy pokoju augsburskiego raz kolejny przemodelowano mapę kontynentu. Wittelsbach zrzekł się Łużyc, przekazanych Księstwu Śląskiemu, a także oswobodził Królestwo Czeskie. Wolą tamtejszych stanów, przy obecności Polaków - na Hradczanach zamieszkał siostrzeniec Karola III - Fryderyk Gryf. Pertraktacje z Habsburgami wzbudziły znacznie więcej kontrowersji, przeważyło bowiem stronnictwo żądające przywrócenia do życia państwa tureckiego. Dla uzyskania obopólnej zgody, konieczna była gwarancja, iż nowy władca ottomański przyjmie chrzest. Tak też się stało, a prowadzona latami przez austriackich misjonarzy miała właśnie przejść najpoważniejszy sprawdzian.
    Śmierć Karola III, nazwanego przez wiernych sobie ludzi Karolem Walecznym, odbiła się wielkim echem, nie tylko w kraju. Na czas pogrzebu Kraków zmienił się w jeden wielki garnizon - każdy hetman, każdy żołnierz chciał złożyć hołd swojemu wodzowi. W tle tego wydarzenia, uaktywniały się siły odśrodkowe, niekoniecznie zachwycone perspektywą objęcia tronu przez następnego Gryfa...





    Mapa Rzeczpospolitej roku 1638.





  7. ...AAA...
    Mam teorię. Punktem zwrotnym w historii, nie tylko Polski i Ukrainy ale całej Europy i świata, był 30 stycznia roku 1667. Traktat zawarty w zabitej dechami wiosce opodal Smoleńska, kończył trwającą trzynaście lat rywalizację między Warszawą a Kremlem. Bunty kozackie, wojny z niemal wszystkimi sąsiadami oraz rokosze magnackie, nadwątliły siły wielkiej Rzeczypospolitej do tego stopnia, że musiała się ona pogodzić z amputacją ogromnych połaci wschodnich kresów.
    Po Andruszowie nic już nie było takie samo; nieuniknione stało się odwrócenie dawnego układu sił rządzącego wschodnią częścią kontynentu. Smoleńszczyzna i lewobrzeżna Ukraina, wpadły w łapska rosyjskiego niedźwiedzia, który wiek później upomniał się o Wilno i Warszawę. Polska i Litwa miały się już tylko cofać, a Moskwa nie oglądając się na nikogo, agresywnie przeć na zachód. Wszystko co się stało później i co się dzieje współcześnie jest pokłosiem Andruszowa. Nad postanowieniami niepomyślnego traktatu mogą ubolewać wszyscy. Polska, która z ważnego gracza przeistoczyła się w przerośnięte popychadło mocarstw. Kozacy, którzy zamiast upragnionej autonomii, doprowadzili do dramatycznego podziału Ukrainy, widocznego jak na dłoni po dzień dzisiejszy. Także Zachód, który nie mógł przewidzieć, że przez następne stulecia będzie musiał znosić oddech napastliwego giganta ze wschodu.
    Najgorsze jest to, że państwo zwane Więzieniem Narodów i Żandarmem Europy, okazało się absolutnie niereformowalne. Jasne, Piotr Wielki zgolił parę bród i przeniósł na grunt rosyjski wiele zachodnich rozwiązań, jednak duch tego narodu i jego filozofia pozostały niezmienne. Odwołując się do słów publicysty Andrieja Sieniawskiego, całą rosyjską doktrynę polityczną można zawrzeć w jednym słowie: Imperium. Po pierwsze, imperium rosyjskie, ukształtowane na przestrzeni wieków i odziedziczone przez nowy ustrój; dalej, imperium sowieckie, wzniesione na ruinach starego porządku, skonsolidowane i rozszerzone jako mocarstwo światowe. Obecnie jest to jedyne imperium na świecie, zupełnie wyjątkowe pod względem wielkości i liczby składających się nań ludów.



    Zastanawialiście się kiedyś, czemu właściwie Rosja nigdy nawet nie spróbowała prawdziwej integracji z Europą? Bo boi się zerwania z jedyną znaną sobie filozofią. W roku 1917 wielu polityków przeszło do obozu czerwonych, nie z miłości dla bolszewików, ale ze względu na realną możliwość zachowania spójności mocarstwa. Własność prywatna, godło, rodzina carska - Rosjanie byli gotowi poświęcić to wszystko dla zachowania potęgi. Chociaż Carstwo ugięło się pod własnym ciężarem, panslawistyczna i hegemonistyczna ideologia przetrwały. Nie przypadkiem niektórzy historycy, opisując rządy Józefa Wissarionowicza, porównywali je do samodzierżawia Romanowów (patrz: Simon Montefiore, Dwór Czerwonego Cara). Uzasadnione wydaje się podejrzenie, że ofensywne i siłowe metody z lubością wykorzystywane przez Związek Radziecki, nie wynikały tyle z doktryny komunistycznej, co z głęboko zakorzenionego w rosyjskiej świadomości kultu siły i zamiłowania do awanturniczej polityki. Każdy kraj wkraczający do kręgu socjalistycznego, jednocześnie wchodził do strefy wpływów Kremla; zaś każde z państw składowych ZSRR, w mniejszym lub większym stopniu podlegało rusyfikacji.
    Dziś, kiedy klasyczny imperializm wydaje się fanaberią i anachronizmem, Putin za wszelką cenę próbuje wrócić do korzeni. Można powiedzieć, iż Rosja nigdy nie pogodziła się z upadkiem Związku Sowieckiego i kurczowo trzyma się swoich wasali. Dowodem jest projekt przeciwwagi dla UE, pod postacią Unii Euroazjatyckiej - neosowieckiego sojuszu, mającego jeszcze bardziej związać z Moskwą kraje byłego ZSRR. Ten ambitny plan zniweczyła emancypacja Ukrainy, najsilniejszego z potencjalnych partnerów.



    Politycy Europy i USA zdają się zapominać o całej historii, nie rozumiejąc co się wokół nich dzieje. Wynika to poniekąd z błędnego przekonania, że Rosjanie myślą jak Europejczycy. Nic podobnego. Jeśli chodzi o kulturę polityczną, Rosja to osobny subkontynent. Widać, rację miała ucząca mnie nauk politycznych pani profesor, obruszająca się za każdym razem gdy podczas dyskusji o dyplomacji europejskiej ktoś nawiązywał do wschodniego sąsiada: Proszę państwa, mówimy o EUROPIE!
  8. ...AAA...
    Wyobraźcie sobie taką oto sytuację. Na Śląsku żyje pewne małżeństwo, niespecjalnie wytworne, raczej podpadające pod lekki stopień zmenelenia. Pan Alojzy często po robocie chadza z kolegami do baru i zazwyczaj nie znajduje drogi do domu. Zresztą trudno mu się dziwić, ponieważ jego małżonka Maria ma brzydki zwyczaj robienia mu głośnych awantur i obijania go wszystkim co znajdzie się pod jej ręką. Któregoś dnia, nieświadom niczego Alojzy wrócił do domu po grubej imprezie i... oberwał za mocno. Trudno powiedzieć, czy jego luba to planowała - raczej nie, bo improwizując schowała zwłoki do szafy. I tak biedny chłopina przeleżał w mieszkaniu kilka tygodni. Jak można się łatwo domyśleć, sąsiedzi zainteresowali się coraz większym odorem zepsutego mięsa, dochodzącym zza drzwi jednego z mieszkań.





    Alojzy i Maria nie byli dobraną parą.

    Pani Marii nie udało się uciec przed ciężką ręką sprawiedliwości. Ostatecznie zapłaciła za swoją agresję, zostając pozbawiona wolności na okres 15 lat. Odsiedziała pełen wyrok. Po odzyskaniu wolności niemal od razu skierowała swoje kroki do siedziby Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - w końcu jako niepracującej wdowie, przysługiwało jej odpowiednie świadczenie po zmarłym mężu. ZUS, mimo wyraźnego przepisu widniejącego w ustawie, renty kobiecie odmówił. Sprawa rzecz jasna trafiła do sądu.
    Od razu rozwieję wątpliwości: przypadek miał naprawdę miejsce, a kontrowersje przezeń wywołane stały się modelowym przykładem tzw. trudnej sytuacji interpretacyjnej. Nie jest zaskoczeniem, że sąd I instancji, odmówił przyznania renty po Alojzym jego zabójczyni. Podobnie postąpiłoby wielu z nas, w końcu aksjologicznie inne rozstrzygnięcie wydaje się nie do przyjęcia. Czy ustawodawca chciał aby w takiej sytuacji odebrać nienależne, z moralnego punktu widzenia, świadczenie? Desperaci doszukiwali się analogii w Kodeksie Cywilnym, którego art. 928 stanowi:
    Jak widać, gdy prawodawca chce, to potrafi wyłączyć osobę niegodną określonych korzyści. Niestety w naszym przypadku to ślepy zaułek, bo podstaw do rozumowania per analogiam nie widać. Jednak spadek będący z definicji wcześniejszą własnością spadkodawcy, jest czymś innym niż renta wypłacana z budżetu państwa. Pojawia się też inny argument: co właściwie chcemy osiągnąć przez odebranie zabójczyni środków do życia? Jeżeli miałby to być element kary, to przegrywamy na starcie. Maria w świetle prawa, już swoje odpokutowała. Ne bis in idem.
    Osobiście, skłaniam się ku orzeczeniu sądu II instancji, który nakazał wypłatę wskazanego w ustawie świadczenia. Przełamanie znaczenia literalnego powinno mieć charakter mocno, naprawdę mocno szczególny; zarezerwowany dla przypadków, w których intencja prawodawcy i możliwe absurdy, wyraźnie sprzeciwiłyby się tekstowi ustawy.
    A jak wy byście ocenili roszczenie pani Marii?
  9. ...AAA...
    Słowo na początek: Na tron wybraliście trzeciego z rzędu Gryfitę i to przytłaczającą większością głosów. Z takim poparciem, pora aby Rzeczpospolita sięgnęła po to co jej. Dla podkreślenia charakteru poniższego odcinka mały soundtrack:






    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek IX



    1595-1617





    Elekcja z roku 1594 przebiegła nadzwyczaj spokojnie. August von Wittelsbach - prywatnie szwagier Karola - godnie zniósł możliwą do przewidzenia, wysoką porażkę. Co do tej pory było niespotykane, pogratulował konkurentowi, a nawet pozostał jako gość na ceremonii koronacyjnej. Obrany niemalże jednogłośnie młody, wciąż nastoletni Gryfita, cieszył się największym zaufaniem szlachty spośród wszystkich dotychczasowych elektów. Zasługa w tym zarówno rodziców królewskich, od początku silnie promujących syna, jak i samego Karola. Jako królewicz znał swe powinności, silnie interesując się ojczyzną, biorąc udział w sejmach, obradach senatu, oraz z najszczerszą chęcią towarzyszył ojcu we wszelkich przeglądach wojsk.




    Ostatnia dekada XVI stulecia naznaczyła się najpoważniejszą, od czasu Władysława IV reformą armii. Król, z chęcią podpisał edykt zobowiązujący ludność wiejską do ponoszenia ciężarów wojennych (doktryna wielkie odkrycia zamieniona na powszechną służbę wojskową). Wedle projektu, z każdych 5 łanów z dóbr królewskich po jednym do wojska należy pobierać: a ktoby tak wojskowo służył, miał być sam osobiście wraz z swojemi potomkami od wszelkich ciężarów uwolniony. Pułkownicy i Rotmistrzowie, mają się na królewszczyzny udawać żeby co najzdolniejszych do służby wojskowej wybierali, cobyśmy w koronie i państwach naszych dostatek pieszych ludzi do potrzeb wojennych mieli. W ten sposób, zdolności mobilizacyjne, w sposób zupełnie niezależny od szlachty, wzrosły niepomiernie. Dodatkową siłę zapewniło zrealizowanie obietnicy złożonej Kozakom: utworzenie pierwszego rejestru. Na chwilę obecną wyrażono zgodę na zaciąg niecałych dwudziestu tysięcy ludzi.
    Był to również okres intensywnej ewolucji konnicy. Powoli jazdę lekką zastępowała ciężka, uzbrojona w pancerze, później w zbroje, zastępując zanikających, pokrytych całkowicie blachami kopijników. Z okazji wesela Karola III, hetman Rytwiański odprawił na cześć młodych, paradę tysiąca kawalerzystów nowego typu. Król miał półżartem wtrącić, że z takimi wojownikami za rok będzie zimował w Wiedniu.
    Z kopiami w ręku, z czubami na hełmach, z wyniosłymi skrzydłami strusimi na barkach. Postępowało trzech giermków w zbrojach z tarczami, w bogatych sukniach, z wznoszącymi się od barków srebrzystymi skrzydłami. Nie ma takiego wroga, coby się nie zachwiał, a często i nie załamał, widząc migoczące proporce przed oczyma i słysząc świst powodowany w powietrzu, gdy husaria rusza do natarcia, które wykonywane jest zawsze z pełną prędkością.




    A działać to miało tak.



    Pierwszym poligonem dla nowych rozwiązań okazały się Czechy. Ladislav II sam wytoczył działa przeciw Rzeczpospolitej już w marcu 1596 wszczynając V wojnę czesko-polską. Przeciwnik sprawnie wykorzystał dany mu czas i błyskawicznie przejął kontrolę nad Wielkopolską i Małopolską z Krakowem. Gwardia Karola - dla którego był to chrzest w roli dowódcy, wraz z pospolitym ruszeniem prowadzonym przez Igora Czarnieckiego, dały podejść Czechom pod Warszawę, odcinając mu drogę i odbijając zagarnięte miasta. 17 sierpnia Warszawie nadeszła odsiecz: obrońcy mogli podziwiać husaria zrównuje oddziały intruza z ziemią.
    Niecałe pół roku później polska flaga, po raz kolejny, zawisła na zamku na Hradczanach. Upokorzony Luksemburg musiał uznać niezależność Księstwa Raciborskiego oraz Węgier.



    Prędko, w trzecim roku swoich rządów, młody król po raz pierwszy wykorzystał swe prawo do zwołania sejmu nadzwyczajnego. Szlachta zjechała się w umówione miejsce późną jesienią, a obrady rozpoczął głos złotoustego marszałka Radziwiłła - Panowie Bracia! Tysiące poświęciło życie abyśmy mogli dziś w spokoju spotkać się tutaj i wspólnie radzić nad przyszłością Rzeczypospolitej. Carolus II, świeć Panie nad jego umęczoną duszą, walczył sercem i ciałem aby nasza przenajświętsza republika wciąż dawała nam chleb, wodę i schronienie przed barbarzyńcami wschodu i zakusami bandyctwa zachodu. To stosowne, że możemy przywitać nowe, lepsze czasy, wysłuchaniem jego syna, młodego - tu magnat postarał się wydać jak najbardziej uroczysty głos - Karola III Gryfa. W tym momencie ubrany w olbrzymi, bordowy kontusz mówca pokierował się ku swojemu krzesłu, a każdemu z jego kroków towarzyszyły oklaski i okrzyki. Kiedy hałas nieco ucichł, podniósł się z tronu Gryfita, a wraz z nim siedzący po jego obu bokach hetmani. Jeden w podobnym wieku, przyjaciel Karola od najmłodszych lat - Emil Lubomirski, drugi starszy, wierny towarzysz jego ojca - Zygfryd Rytwiański. Król mówił dość cicho, ale wyraźnie i w sposób lekko wyzywający - Dostojni senatorowie, szacowna izbo poselska. Mą pierwszą legację, dedykuję poprzednikowi i ojcu, Karolowi Odnowicielowi. Przed jego czcią, przed wami i przed samym Chrystusem, przyrzekałem wam w Krakowie, że me panowanie rozpocznie nową erę w dziejach Rzeczypospolitej. Czas siły i honoru. Że nastanie kres chaosu i samowoli, które ojczyzna nasza z trudem znosiła. Nie wiedząc do czego monolog zmierza, niektórzy posłowie zaczęli poszeptywać między sobą, inni z aprobatą kiwali głowami. - Pora aby słowa zamieniły się w ciało. Dziś rodzi się nowa Rzeczypospolita, a mą pierwszą konstytucją będzie akt znoszący obowiązek każdorazowego zwoływania sejmu walnego w sprawach podatkowych i wojskowych; oraz sankcjonujący mego syna vivente rege, jako przyszłego władcę naszego królestwa. Na sali doszło do szumu, choć jednocześnie spora grupa posłów milczała jakby próbując uchwycić sens tych słów. Hetmani położyli dłonie na rękojeściach szabli. Oszołomiony Jan Radziwiłł dopiero po chwili podniósł się z krzesła i podbiegł do władcy - Wasza miłość! Tego nie uzgadnialiśmy! Na ustach Karola pojawił się delikatny uśmiech, podkreślający jego pewność siebie - Nie. Ale już stało się. Teraz odejdź. - Znów zwrócił się do sali, tym razem głośniej - Waszmościowie! Kto powie mym dowódcom i żołnierzom, mającym w pamięci dokonania mego ojca, dziada i pradziada Zygmunta Jagiellończyka, że ich potomkom nie przysługuje boskie prawo do tego tronu? - W tym momencie z obu przeciwległych wejść, wlała się ponad setka pikinierów, ustawiając się w dwuszeregu i blokujących salę. - Czy któryś z waszmościów pragnie zgłosić veto?
    Żadnego posłuszeństwa,
    Nie złożę żadnej przysięgi,
    Moim przeznaczeniem jest rządzić,
    Wszystko należy do mnie, ja przejąłem tron!
    Urodzony by panować,
    Właśnie nastał mój czas!



    W Nowym Świecie, zaczęto wprowadzać nową politykę. Zarządzanie ziemiami pogan okazało się niełatwe, a aktualne zyski nie tak pokaźne jak marzono. Sejm wyraził zgodę aby państwo Zapoteków, przynajmniej czasowo dla ochrony przed zakusami Brytyjczyków, przyjąć jako wasala. Rzeczpospolita zachowała już zdobyte na Indianach ziemie, ale poza nimi nie nałoży własnej administracji, przyjmując jedynie określoną daninę od tubylców za opiekę.



    Wiosną 1599 doszło do wojny północnej. Ekspansywna polityka wielkich książąt Finlandii i próba narzucenia przez nich jarzma Nowogrodowi, przekonała Karola do włączenia się w tamtejsze sprawy. Do konfliktu włączyły się niemal wszystkie państwa regionu, w tym Prusy. Do tej pory Niemców i Gryfitów łączyły ciepłe stosunki, ale ani myślał zważać na groźby i prośby niewielkiego sąsiada. Do końca września 1600 zakończyło się oblężenie Królewca, a Karol zadecydował o inkorporacji Prus Wschodnich. Powołał się na prawa Jagiellonów, jako niegdysiejszych seniorów tych ziem.
    Drugi etap wojny toczył się głównie przeciwko Finom i Moskwiczanom. Pierwszych wyparto z Republiki Nowogrodzkiej i po rozbiciu najważniejszych oddziałów, zmuszono do zapłacenia pokaźnego trybutu w wysokości 300 tysięcy dukatów. Kniaziostwo Moskiewskie, okrojone już poprzednio przez ojca Karola, tym razem zostało zaanektowane. Tym samym Rurykowiczowie na dobre zniknęli z mapy monarszych rodów Europy.



    Rzeczpospolita jednocześnie prowadziła wojny na wschodzie. Karol nie przyjmował do wiadomości zwolnienia ekspansji w tamtym kierunku, a żeby nie angażować potrzebnych wojsk, utworzył nawet drugi oddział Straży Wschodniej. Planem minimum było opanowanie do połowy wieku większości obszarów Syberii.
    Całe rządy Karola cechowała wzmożona aktywność Kościoła. Ultrakatolicki władca najchętniej wydałby edykt zabraniający obcych wyznań, ale na to się nie odważył, przewidując niepotrzebną destabilizacje. Inkwizycję jednak wspierał, zarówno tą działającą w Polsce, jak i działalność misyjną za oceanem. Dość szybko niemal pozbyto się z kolonii pogańskich kultów Indian, zastępując je nauką Chrystusa.



    Coraz silniejsza pozycja Rzeczpospolitej niepokoiła Habsburgów, ale nie na tyle aby odważyli się sami zaatakować. Dojrzały, zbliżający się do czterdziestki Karol, nie chciał jednak dłużej czekać. W ten sposób rozpoczął III wojnę polsko-austriacką, która tym razem szybko osiągnęła skalę międzynarodową. Po stronie Rzeczpospolitej opowiedziała się Bawaria wraz z wasalami i Norwegia; Austrię poparła Aragonia oraz cała grupa członków Rzeszy: Badenia, Lotaryngia, Salzburg, Szwajcaria i Brandenburgia.
    Gwardia królewska, wojsko kwarciane i kozacy zaporoscy uderzyli na Podole, kierując się ku Morzu Czarnemu. Na pola opodal Berysława, na których sto lat temu doszło do haniebnej klęski, Karol prowadził teraz ponad 60-tysięczną egzekutywę. 30 października 1614 natarło nań około 50 tysięcy Austriaków pod wodzą generała Gerharda Heinricha. Główne uderzenie przeprowadziło prawe skrzydło siłami samego Karola. Atak husarii z łatwością przebił się przez szeregi wroga wprowadzając zamęt i odcinając je od centrum wojsk cesarskich. Wtedy ruszyła większość wojsk Rzeczpospolitej rozpoczynając wielogodzinne starcie, podczas którego do obu stron dotarły odwody. 2 starcie pod Berysławem okazało się największą bitwą swojej epoki, przynosząc stos ponad 40 tysięcy trupów po obu stronach i pyrrusowe zwycięstwo Polaków.



    Z południa nadciągały świeże oddziały Austriaków i młody Gryf wydał rozkaz wycofania się na teren Mołdawii. Widząc pod swoimi murami dziesiątki tysięcy szabel, hospodar został prędko przekonał się do uznania zwierzchnictwa lennego Karola i pozwolił mu ruszyć dalej na północ. Jego śladem ruszyła armia prowadzona osobiście przez Georga II, po czym odbiła na wschód, plądrując Galicję i południową Litwę. Wejście w głąb Rzeczpospolitej było ogromnym błędem cesarza, prędko otoczonego przez oddziały hetmana Rytwińskiego. Nocą 11 grudnia, 20 tysięcy Austriaków zostało rozniesionych pod Lwowem, a sam Habsburg musiał ratować się ucieczką w przebraniu.
    c.d.n.
  10. ...AAA...
    Słowo na początek: Niestety najbliższy okres będzie dla mnie bardzo pracowity i nie wiem czy dam radę nadal systematycznie dodawać nowe odcinki. Szkoda, bo dwa najbliższe będą naprawdę obfitowały w akcję. Dziś, zgodnie z obietnicą, krótki przegląd sytuacji na świecie z roku 1598, a więc z początku rządów Karola III Gryfa.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek specjalny



    Przegląd świata przełomu XVI i XVII wieku





    Hegemon jest jeden. Władztwo Habsburgów rozciąga się od zamożnych ziem północnej Italii, aż do wyszarpanych Polsce i Muzułmanom rubieży wschodu. Swojego głównego oponenta - Gryfitów - ciągle trzymają w szachu, a ostatnia wojna tylko potwierdziła układ sił. Największym przegranym ostatniego wieku wydaje się Kastylia. Przez pewien czas kontrolowała Azję Mniejszą, niemal zjednoczyła półwysep Iberyjski, po czym na skutek hiperinflacji i buntów uległa kompletnemu rozkładowi. Również Czechy poważnie straciły na znaczeniu. Monarchia Luksemburgów nie wytrzymała regularnych starć z Rzeczpospolitą, co okupiła utratą Węgier, Śląska i w końcu korony cesarskiej.




    Wiek XVI był czasem pionierskich wypraw geograficznych i ekspansji kolonialnej. Jako, że Kastylijczycy zmagali się z wewnętrznym chaosem, ustąpiła pola Wielkiej Brytanii. Zasięg wpływów brytyjskich był naprawdę imponujący, sięgając Afryki północnej, zachodniej i południowej, Karaibów oraz wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej. Wciąż żadne z państw nie odważyło się zetrzeć z imperiami egzotycznego wschodu.




    Śmierć Fryderyka III Luksemburga zakończyła panowanie czeskie w Świętym Cesarstwie. Elektorzy zauważyli, że Praga jest zbyt podatna na ataki ze wschodu i woleli oddać koronę Habsburgom. Poza tym, mało który z władców Rzeszy śmiał odmawiać Austrii.




    Rzeczpospolita nie ustabilizowała jeszcze do końca sytuacji wewnątrz kraju po II wojnie z Austrią, ale i bez tego można ją zaliczyć do największych potęg gospodarczych świata. Warto zauważyć, że pierwszą trójkę - Austrię, Wielką Brytanię i Rzeczpospolitą - dzieli od reszty prawdziwa przepaść. Przy tym, nasze państwo wypada szczególnie korzystnie, zważywszy na zerową inflację.




    Albrecht IV jako cesarz i obrońca Rzeszy, dysponuje niesamowitym potencjałem wojskowym sięgającym niemalże ćwierć miliona głów. Państwo Karola III posiada pod bronią niecałą połowę tej liczby, dzięki czemu zajmuje czwartą pozycję na świecie.
  11. ...AAA...
    Słowo na początek: Dzisiejszy odcinek może się wydawać krótki, ale obejmuje pełne 25 lat. Ćwierć wieku buntów i walki o powrót do światowej czołówki - na szczęście z nie najgorszym skutkiem.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek VIII



    1569-1594





    Obaj kandydaci na sejm stawili się osobiście, z orszakami, żonami i przybocznymi oddziałami. Niemal nie doszło do starcia, gdy Marcin Primisz zarzucił Aleksandrowi Wiśniowieckiemu korupcję, za co ten nazwał oponenta łgarzem i zdrajcą na usługach obcych mocarstw. Sytuacja pozostawała napięta aż do chwili ogłoszenia wyników, a kraj czuł na plecach oddech nadciągających oddziałów austriackich. Sporą część szlachty, której wtórował ród Miśkuwów, urzekła idea powołania na tron "Piasta", jednak propaganda Primiszów i przyzwyczajenia odniosły skutek. Zwłaszcza drobni uczestnicy elekcji, opowiedzieli się za kontynuacją zrównoważonych rządów Gryfitów.



    W czasie gdy elektorzy powoli opuszczali pola elekcyjne pod Warszawą, hetman wielki koronny Michał Houwaldt wziął pod swoją opiekę większą część wojsk aby spustoszyć austriacki Krym i Mołdawię. Do początku roku 1570 udało się nawet zdobyć kilka twierdz, lecz był to daremny trud. Na wiosnę przybyły ogromne oddziały wroga i uderzyły na zgromadzonych pod Azowem Polaków. Bitwa miała kilka etapów. Houwaldt nakazywał nieustannie ponawiać natarcia. Straceńcze ataki kosztowały tysiące istnień, na każdą wygraną przypadały trzy porażki.



    Pospolite ruszenie i wojsko kwarciane niemal nie istniały, a z południa maszerowały kolejne zastępy, kierujące się bezpośrednio w stronę Korony. W styczniu 1571 padł Lublin a w lutym Kraków. Karol II wraz z gwardią ruszył na północ i znalazł azyl w Prusach. 27 września, przy mediacji księcia pruskiego, zawarto traktat, wedle którego Gryf miał wypłacić Habsburgom 350 tysięcy dukatów w złocie, zwolnić ze służby lennej księcia moskiewskiego, oraz zrezygnować z niemal wszystkich traktatów wiążących Rzeczpospolitą z państwami zachodnimi. II wojna polsko-austriacka zakończyła się klęską nie mniejszą niż ta z początku stulecia.



    Rozpoczął się okres nazwany przez późniejszych kronikarzy "czasem oblężenia". Rzeczpospolitą ogarnął chaos a otaczali ją sami wrogowie: Austria, Brandenburgia, Czechy, Nowogród, Orda i Kazachowie. Atak mógł paść w każdej chwili i z każdej strony. W październiku 1572 do Wielkopolski i Pomorza wkroczył niedoszły król Polski Jan von Oldenburg, skuszony łatwym łupem. Wielkie było zdziwienie elektora gdy Michał Houwaldt na polecenie Karola przejął to co pozostało z gwardii królewskiej - jedynej niezniszczonej stałej formacji - i wraz z pospolitym ruszeniem zmusił jego dywizje do ucieczki na północ. Pod murami Gdańska Oldenburg został otoczony i rozbity. Katastrofalna sytuacja wewnętrzna nie pozwoliła jednak na wykorzystanie sukcesu i pójścia za ciosem.



    Ledwie wojska zaczęły opuszczać Brandenburgię a już następne sępy zaczęły żer na tkance Rzeczpospolitej. Monarcha przedkładał zagrożenia zewnętrzne nad wewnętrzne i zamiast kazać hetmanom bunty gasić, wysłał ich bezpośrednio na Pragę, aby uświadomić Czechom, że porwali się z motyką na Słońce. Obaj sąsiedzi, aby odzyskać swoje stolice musieli zapłacić kontrybucję, która w sumie niemal zrównoważyła straty finansowe poniesione na rzecz Austrii.
    Co dalej następuje, o tym Waszej Królewskiej Mości donoszę. Tymczasem, Wasza Królewska Mość, za co Bogu Wszechmogącemu dziękować trzeba, że z państw Waszej Królewskiej Mości najeźdźca, obłudnik zwący się cesarzem, wraz ze swoimi pionkami z największym wstydem nocą czmychnął spod Krakowa.
    Na wschodzie, po raz pierwszy od dziesiątków lat, inicjatywę przejęli Tatarzy. Straż wschodnia nie istniała, więc kompletnie pozbawione obrony pogranicze stanęło w ogniu.



    Pod koniec dekady warunki się względnie ustabilizowały. Armię odbudowano z nawiązką, stłumiono bunty, skarbiec znów zaczął się napełniać. Na początku lat '80 państwo było nawet stać na ogromne inwestycje: dwie wytwórnie broni podobne do tych z Czernichowa, warte łącznie ponad półtora miliona dukatów. Trzeba przyznać, że Gryfici mają rękę do ludzi. Rada królewska Karola II, grupowała tęgie umysły i prawdziwych mężów stanu, którzy pozwolili na odnowienie kraju w rekordowym tempie.
    Najbardziej doniosłym postanowieniem traktatu pokojowego z roku 1571, było zniesienie zwierzchnictwa nad Moskwą, jednak wasalem Rzeczpospolitej wciąż pozostawało Kniaziostwo Riazańskie. Zdaniem monarchy i sejmu, państewko to dojrzało już do integracji ze swoim lennikiem. Akt pokojowej inkorporacji Riazania podpisano w czerwcu 1579.



    Gryf II z wojskiem swym do Moskwy wkroczywszy, wsie, miasta i wszystko to co swego czasu za dzierżawy polskie poczytane było, pod moc swą z powrotem zagarnął. Kniaź Yury uciekł do Włodzimierza, gdzie zamknął się i widzenia z władcą Rzeczplitej zażądał.
    Aneksja zaniepokoiła czujących zagrożenie bojarów moskiewskich. Kreml korzystając z chwilowej niezależności zaczął już prowadzić własną politykę, wypowiadając wojnę Republice Nowogrodzkiej. W sierpniu polskie oddziały zajęły Moskwę, żądając ponownego złożenia hołdu lub oddania większości terytorium... wraz z Moskwą. Kniaź Yury III ku zaskoczeniu króla, wybrał niezależność.



    W międzyczasie, sejm musiał zmienić stanowisko dotyczące kolonii. Gdy Rzeczpospolita miała ważniejsze wydatki, wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej zostało opanowane przez Brytyjczyków i Skandynawów. Pozostała dalsza ekspansja w basenie Morza Karaibskiego. Z bazy na zachodzie Jukatanu, konkwistadorzy ponownie uderzyli na państwo Zapoteków. Tym razem zaszli znacznie dalej, docierając do samego centrum Ameryki Środkowej, odkrywając wzniesiony przez dawnych Azteków Tenochtitlan. Po przejęciu tych ziem, natychmiast przystąpiono do rozbudowy infrastruktury, chrystianizacji i polonizacji miejscowej ludności. Sam Tenochtitlan postanowiono wyburzyć, a na jego gruzach wznieść Nowy Tarnów, na cześć konkwistadora Iwana Tarnowskiego.



    Karol II zmarł w słusznym wieku, po pełnym ćwierćwieczu rządów. Wypada z wdzięcznością wypowiadać jego imię, bo choć dosięgła go nieunikniona klęska, to prędko potrafił otrząsnąć państwo. Nawet z nawiązką nadrobił wszelkie straty, czym zasłużył na przydomek - niespotykany od czasu pierwszych Piastów - Karola Odnowiciela. Konwokacja z roku 1594 znów przyjęła tylko dwie kandydatury godne pochylenia. Obie jednak niosły ze sobą podobne podobne commoda, bowiem charakterystyka młodych, ambitnych mężów prezentowała się podobnie.
    Pierwszym był jedyny syn monarchy, trzeci z kolei Karol Gryf. Ojciec nie skąpił na jego nauki zagranicą, jednocześnie pilnując aby polski język i obyczaje traktował jako własne. Osoby z nim na co dzień przebywające zarzekają się, że cechuje go niespotykana siła ducha, większa jeszcze niż u ojca i dziada.
    Niewiele starszy August Wittelsbach, to syn księcia bawarskiego i szwagier Karola. Młodzieniec w podobnym wieku, obyty w świecie, lubujący się w sztuce i naukach wszelakich. Również posiada porachunki z Habsburgami zagrażającymi jego rodzinie i ojczyźnie.






    Rzeczpospolita w roku 1594 (podświetlono nabytki terytorialne).

  12. ...AAA...
    Słowo na początek: Wasza aktywność wyraźnie osłabła - mam nadzieję, że tylko za sprawą świątecznego obżarstwa. W Rzeczpospolitej niestety nie dzieje się dobrze. Najbliższe kilka, kilkanaście lat może zadecydować o przyszłości wielkiego państwa.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek VII



    1549-1568





    Gryfici cieszyli się opinią bardzo starego, ale niezwykle ambitnego rodu. Ich protoplasta - książę pomorski Warcisław, ongiś wasal Bolesława Krzywoustego - nie mógł przypuszczać, że jego potomkowie będą rządzić w wielkiej Danii i jeszcze większej Rzeczpospolitej. Młodzieniec został przywitany w Krakowie z radością. Szlachta dobrze wspominająca rządy jagiellońskie, traktowała Karola - syna Krystyny, a więc wnuka Zygmunta I - jak swojaka. Nie znał co prawda polskiego a stroje i obyczaje przywiózł z Danii, ale starał się mówić o Polakach z wielkim szacunkiem i uznaniem.



    Jako pacholę, Grfyfita uwielbiał wpatrywać się w morze; często siedział godzinami przed oknem swej komnaty podziwiając liczne żaglowce. Podczas elekcji zapowiedział, że pomoże Rzeczpospolitej w utworzeniu zalążka pierwszej floty. Nie godziło się w jego mniemaniu aby silne mocarstwo, z kilkoma portami, nie posiadało do dyspozycji niemal żadnego okrętu. Flota królewska, zwana potocznie karolową, składała się w swych początkach z 3 karawel - Czarnego Orła, Jadwigi i Mieszka - oraz kilku transportowych fluit.
    Dowództwo przekazano Zygfrydowi Wyhoskiemu. Doświadczony admirał, zgodnie z wolą sejmu wyruszył w stronę leżących na Atlantyku Azorów. Dzięki poselstwom i licznym podarkom, portugalski król zgodził się na cumowanie okrętów Rzeczpospolitej w jego portach. Był to nieodzowny przystanek, bez którego odkrywcy nie natrafiliby na odpowiednie prądy morskie, prowadzące ku wybrzeżom Ameryki Północnej.



    W latach 1553-1554 rozegrały się dwie krótkie wojny. Do pierwszej doszło na skutek niewielkiego incydentu dyplomatycznego. W normalnych warunkach, pewnego rodzaju słowa mogą przejść mimo uszu, ale szlachta kresowa już od jakiegoś czasu szukała pretekstu, aby wchłonąć Kniaziostwo Niżnego Nowogrodu w granice Rzeczpospolitej. Państewko prowadziło własną politykę zagraniczną, będąc enklawą i guzem na ciele państwa. 29 sierpnia zakończono oblężenie miasta i przy niewielkim sprzeciwie Nowogrodu Wielkiego, włączono je do Rzeczpospolitej.
    Drugą wojnę wszczęli Luksemburgowie, naruszając polską strefę wpływów poprzez napaść na Węgry. Po zgrupowaniu niemal czterdziestu tysięcy ludzi, powstrzymano oddziały cesarskie pod Ostravą. W ten sposób, przezornie zatamowano próby restytuowania czeskiej potęgi. Niestety Madziarzy byli zbyt słabi aby stawić jakikolwiek opór silniejszym sąsiadom, a Polska nie była w stanie interweniować na każde zawołanie. Pięć lat później, po wygaśnięciu rozejmu Luksemburgowie po raz kolejny położyli łapę na Budzie.



    Wielka wyprawa wypłynęła nad ranem, 28 sierpnia 1553 roku z portu na Azorach. Początkowo błąkano się wokół wysp, starając się lepiej poznać miejscowe prądy. W końcu trafiono na pomyślne wiatry, które pognały flotę na niezbadany zachód. Polscy marynarze nie należeli do najbardziej doświadczonych i dość szybko zaczęli tracić cierpliwość. Bardziej zabobonni obawiali się dotarcia do krańca Ziemi i wielkiej katastrofy.
    Ku ich uldze, po niecałych dwóch miesiącach majtek ujrzał jakiś górzysty ląd. Później okazało się, że była to słabo zaludniona wyspa na skraju Ameryki Północnej. Zygfryd Wyhowski, po jej opłynięciu ochrzcił swoje odkrycie Nowym Wolinem. Żołnierze ukontentowani zakończeniem rejsu, prędko przystąpili do organizacji pionierskiej kolonii.



    Trzy lata później sejm uchwalił podatek na IV wojnę nowogrodzką. Czas był bardzo korzystny, bowiem siły Republiki zostały poważnie nadwątlone przez zaskakująco agresywnego wielkiego księcia Finlandii. Posłowie obawiali się czy aby nie przyjdzie im stoczyć z Finami wyścigu. Nagrodą dla zwycięzcy byłoby jedno ważne centrum handlowe i jedno z najludniejszych miast północnej Europy.
    Wszyscy, włączając w to bojarów, wiedzieli o zbliżającym się rozpadzie ich państwa. Lichy opór nowogrodzian został złamany w bitwie pod Revalem. Decydenci oddali pod opiekę Twer, a posłowie polscy obiecali sobie, że kiedy następnym razem odwiedzą Nowogród, nad bramą będą powiewać rodzime sztandary.



    Następna dekada naznaczyła się kolejnym kryzysem wewnętrznym Rzeczpospolitej. Przyczyny rozrastającej martwicy państwa zdawały się mnożyć a Karol Duńczyk radził sobie z miesiąca na miesiąc coraz gorzej. Nawet jeżeli nie doszło do konfederacji na tle politycznej, to szlachta luterańska robiła wszystko aby było o niej głośno. Nie dziwota - kontrreformacja działała prężnie, likwidując większość ognisk protestantyzmu. Po raz pierwszy ale niezwykle skuteczny, zaznaczyła się również kwestia kozacka. Od Kijowa po sicz zaporoską wolni Rusini chwytali za szable i pochodnie. Ataman Nykon Chebotaryow, ku oburzeniu i niedowierzaniu możnych, oświadczył że powodem są niespełnione obietnice Władysława IV. Nieboszczyk bez porozumienia ze szlachtą, przyrzekł utworzenie i utrzymanie stałej armii kozackiej dla co najmniej kilkunastu tysięcy wolnych Kozaków. Bunt Chebotaryowa wybuchł w 1561 i został stłumiony dopiero po sześciu latach.
    Za szablę chwyciłem bom z towarzystwem moim był wielce utrapiony i uciśniony, ukrzywdzony, a sprawiedliwości nie było. Wszędzie niewola, mimo że Korona wolnościami ponoć słynie. W imię braci atamanów życzę sobie aby piętnaście tysięcy wolnych Kozaków na rejestr wciągnięto i stały żołd im wypłacano. I aby od wiary jedynej naszej prawosławnej, z dala trzymała się szlachta.



    Do Nowego Świata wysłano kompanię złożoną z ośmiu tysięcy ochotników na czele z Iwanem Tarnowskim. Syn przywódcy niesławnego rokoszu nieoficjalnie został "wypchnięty" z ojczyzny pod cichą groźbą aresztu. W kolonii zostawiono mu jednak wolną rękę. Chcąc się wykazać, żądny przygód konkwistador zostawił Nowy Wolin i ruszył drogą morską ku Karaibom i Ameryce Środkowej. Wszyscy odkrywcy słyszeli i powtarzali informacje o wielkiej, pogańskiej cywilizacji, która traktowała srebro i złoto niczym rudę żelaza.
    Było tam wiele klejnotów bardzo bogatych: perły tak wielkie jak orzeszki, liczne chalchivis ? kamienie drogie jak szmaragdy, niektóre tak wielkie jak dłoń ? i wiele innych, których dla ich mnogości nie potrafię opisać. Podziwialiśmy także kawałek kości olbrzyma znalezionej w jednej świątyni w Coyoacán, a także 3 tygrysy. Złota było tam więcej niż w którymkolwiek ojczystym kościele. Figurki, zdobienia, płaskorzeźby, nawet ołtarz ? wszystko błyszczało ku chwale pogańskich duchów.
    Po wylądowaniu na Jukatanie, Tarnowski zorientował się, że opowieści nie były wyssane z palca. W porównaniu do wcześniej spotkanych Huronów, miasta Zapoteków imponowały wielkością i skomplikowaniem zabudowy. Konkwistadorzy szybko zaprzestali podziwiania i przy pierwszej przydarzającej się sposobności zaatakowali Indian. Tubylcy, nie znający prochu strzelniczego i przerażeni widokiem konnicy, przegrywali starcia nawet dysponując wielokrotną przewagą liczebną. Po tym jak ledwie trzytysięczny oddział najeźdźców zmasakrował dwanaście tysięcy Zapoteków, wielki wódz oddał pod władzę Rzeczpospolitej część wybrzeża na zachód od Jukatanu.



    Śmierć przyszła po Karola I niespodziewanie. Król chorował krótko ale bardzo ostro - rozpalająca gorączka i odrażające krosty jakie pokryły jego ciało, dały mu przeżyć ledwie kilka dni. Jeden z popularnych pisarzy politycznych porównał w swym dziele przypadłość władcy do zarazy toczącej Rzeczpospolitą. Finanse się zapadły a bunty szlacheckie, kozackie i chłopskie pustoszyły wsie. Na niebie dało się obserwować kometę, w której astrologowie dostrzegli oznakę ostatecznego kataklizmu. I niestety, nie o bezkrólewie chodziło w ich wróżbach.
    Na sejmie konwokacyjnym zjawiło się poselstwo austriackie, jak sądzono - dla wybadania gruntu przed zgłoszeniem swego kandydata. Arcyksiążę Franciszek II przysłał jednak inny komunikat:



    Na tą wieść, reprezentanci potencjalnych kandydatów do tronu czym prędzej opuszczali Warszawę, aż pozostało tylko dwóch - rzekliby niektórzy - desperatów. Pierwszym był syn nieboszczyka - Karol II Gryf. Podobny nie tylko imieniem do ojca, zwolennik umiarkowanej polityki, o godnych uznania zdolnościach, tak wojskowych jak i administracyjnych. Mimo pewnej wojny, Karol zapewnił, iż nie zostawi tego co budował jego ojciec, a jeśli obrona się powiedzie, obiecał szlachcie wielki przywilej. W dalszej przyszłości planuje również rychły import kruszców i innych indiańskich towarów do Rzeczpospolitej.
    Drugi swą kandydaturę, dość niespodziewanie zgłosił wojewoda kijowski - Aleksander Wiśniowiecki, herbu Korybut. Do tej pory o "Króla-Piasta" wołało niewielu, lecz magnat kresowy uznał, że szlachta dojrzała już aby odsunąć na bok wzajemną zazdrość i powierzyć koronę godnemu spośród siebie. Wiśniowiecki grał kartą wojenną, roztaczając przed uczestnikami sejmu wizję koalicji antyhabsburskiej. Trudno było wątpić w jego determinację - wszak majątki jego rodu będą pierwszymi, które dosięgnie wojna. Aleksander obiecał również wprowadzić do narodowego autoramentu, testowaną z dobrym skutkiem w jego osobistych oddziałach husarię.


    Rzeczpospolita w roku 1568 (podświetlono nabytki terytorialne).

  13. ...AAA...
    Słowo na początek: Pierwsza elekcja zakończyła się dość jasnym wynikiem. Jak będzie z drugą? Kto tym razem pociągnie za sznurki i przekona rzesze szlacheckie do "właściwego" wyboru?


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek VI



    1525-1548





    Uroczystości pogrzebowe polskiego monarchy, jak nigdy ściągnęły do kraju w ogromnej liczbie rzymskich dostojników. Legaci pokazywali się wszędzie, zdobywali kontakty, pragnęli zjednać sobie nowego króla. Rzeczpospolita była dla papiestwa prawdziwym polem bitwy: mieszczanie koronni i szlachta litewska, od jakiegoś czasu masowo przechodzili na wyznania heretyckie. W samym Krakowie, już otwarcie grupowały się zbory kalwińskie. Opuszczenie rodziny katolickiej przez jedno z największych państw, byłoby dla Stolicy Piotrowym potężnym ciosem.
    W porozumieniu z interrexem oraz senatorami-biskupami, legaci przekonali szlachtę katolicką do lobbowania na sejmie konwokacyjnym za kontrreformacją. Ostatni sobór powszechny nie dokonał większych zmian w sferze doktrynalnej, ale oferował wiernym królestwom obfitą i darmową pomoc misjonarską. Podpisanie paktów wywołało wielkie kontrowersje, godząc w hierarchów myślącym o założeniu kościoła narodowego. Głośno mówiono o zdradzie ideałów wolności szlacheckiej i zapowiadano powrót do tej sprawy w przyszłości. W takiej atmosferze o stosach i wszechwładnej inkwizycji nie mogło być mowy. Polska kontrreformacja przyjęła więc, w odróżnieniu od Hiszpanii i Italii, bardzo łagodną formę.




    Rody Koniecpolskich i Primiszów całkowicie opanowały sytuację na sejmie elekcyjnym. Z ochotą szlachta odnajdywała się w swoistej demokracji, mówiąc głośno, głupio i ulegając demagogii. Wielu spośród posłów optowało za Francuzem, łagodnym ale statecznym. O dziwo, swoich stronników zebrał też Maciej Habsburg. Pozostawali oni wierni mimo głośno skandowanego przez większość hasła: Nie chcemy Niemca! Magnaci koronni widzieli na tronie jednak Vlada Besarabskiego. Na tle współkandydatów wydawał się on najmniej prestiżowy, niezbyt zamożny i pewnie - jak kombinowali niektórzy - łatwy do kontroli. Oficjalnie jednak przeważyły osobiste zalety elekta: niezłomność, upór i twarda ręka. Przeciwnicy przedstawiali kandydata jako siostrzeńca Vlada Palownika, przestrzegając czy aby nie odziedziczył po przodku nieludzkiego okrucieństwa.
    Rady Koronne, Rycerstwo y Stany wszelakie Korony Polskiey, y Litewskiego narodu, także y inszych wszystkich Państw do Korony należących, to sobie u Nas warowali. Ale My ustawiamy, y za prawa wieczne mieć chcemy, iż za żywota naszego, My y Potomkowie nasi Krolowie Polscy, y ciż Wielkie Xiążęta Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Kijowskie, Wołyńskie, Podlaskie, Inflantckie, y innych Państw nie mamy mianować, ani obierać, ani obierania iakiego składać żadnym sposobem, ani kształtem wymyślonym, Krola na Państwo, sukcessora naszego, wsadzać. A to dla tego, aby zawzdy wiecznemi czasy po ześciu naszym, y Potomkow naszych, wolne obieranie Krola zostawało wszem Stanom Koronnym. Dla czego y tytułu Haeredis używać nie mamy, ani Potomkowie nasi Krolowie Polscy.
    Po podliczeniu głosów interrex głośno oznajmił imię zwycięzcy. Vald, który znajdował się już w Krakowie, niebawem dostąpił uroczystości koronacyjnych. Przyjął bardziej polsko brzmiące imię Władysława IV.




    Nie było tajemnicą dzięki czyim słowom i wsparciu Władysław uzyskał koronę i na tychże osobach silnie wspierał się w pierwszych latach rządów. Szczególnie szczodrze obdarzył Koniecpolskich, kładąc los finansów państwa w ręce Ludwika, a buławę hetmańską przekazując wojewodzie Jakubowi. W tym, swego rodzaju triumwiracie, udało się dokonać jednej z ważniejszych reform postulowanych przez egzekucjonistów: odebrania dzierżawcom nienależnych królewszczyzn.
    Inni możni nie mieli takiego wsparcia dworu. Król nie należał do sympatycznych, szybko zrażał do siebie ludzi, a tych, którzy powiedzieli o kilka słów za dużo srogo karał. Najbardziej jaskrawym przykładem monarszej twardości było rozwiązanie skandalu wywołanego przez Johanna Rohde. Artysta płodnie rozsiewał wiersze i publicystykę, przedstawiające Władysława nie tylko jako despotę, ale także okultystę i sprzedawczyka łasego na magnackie fortuny. Swoje oskarżenia przypłacił głową.




    Całe lata '30 trwała kampania na wschodzie. W okresie tym Polacy po raz pierwszy wyszli daleko za Ural, docierając do zachodniej Syberii oraz rozległych pustkowi Kazachstanu. Sejm zadecydował jednak o tymczasowym zatrzymaniu ekspansji na Europie. Najistotniejsze, że udało się sięgnąć po dwie miejscowości: Samarę z przylegającymi kopalniami złota, oraz Astrachań - klejnot Morza Kaspijskiego - ważny ośrodek handlowy, łączący szlaki europejskie z azjatyckimi.




    Najważniejszą obietnicą elekcyjną Władysława IV, była reforma wojskowa (jakość + 1). Słowa nie zostały rzucone na wiatr, wręcz przeciwnie. Fundusze uzyskane z przejętych królewszczyzn spożytkowano na budowę wielkiej wytwórni broni w Czernichowie. Najważniejsze twierdze na południu, w tym Kraków i Kijów, rozbudowano. Wreszcie, powiększono znacznie liczebność zaciężnego, stałego wojska Rzeczpospolitej.
    Obok wzmocnionej gwardii pozostającej pod bezpośrednim dowództwem monarchy, trzon armii miało tworzyć tzw. wojsko kwarciane. Oddziały te liczyły 22 tysiące żołnierzy utrzymywanych z czwartej części zysków królewskich (tak naprawdę 1/4 aktualnego limitu) i miały ulegać sukcesywnemu powiększaniu wraz z dochodami. Poza tym pomoc doraźną w razie konfliktów nadal niosło pospolite ruszenie. Na końcu, król zrealizował autorski pomysł powołania straży wschodniej - dziesięciotysięcznej jednostki, działającej wyłącznie w celu ochrony pogranicza z Tatarami.




    W lutym 1532 doszło do III wojny polsko-czeskiej. Oficjalnym powodem było powtórne zagrażanie księstwu węgierskiemu przez Luksemburgów, ale faktycznie chciano wykorzystać zmęczenie cesarza po wojnach wewnątrz Rzeszy. W rzeczy samej, nieprzyjaciel nie był w stanie zdobyć się na jakikolwiek wysiłek. Gwoździem do trumny był atak pozostałych sąsiadów, którzy kompletnie rozgrabili ojcowiznę Przemysła Oracza. Rzeczpospolita odebrała ziemie prawnie madziarskie i zaraz po podpisaniu pokoju, oddała je właścicielom. Szlachta od dawna pragnęła odbudowania silnych i wiernych sobie Węgier. Do tego jeszcze daleko, ale od czegoś trzeba zacząć.
    W tym samym czasie pewni siebie Oldenburgowie napadli na Księstwo Śląskie. Niedyspozycja cesarza pozwoliła na aneksję zamożnego rejonu przez Brandenburgię i wzmocnienie jej pozycji w Rzeszy.




    Po zdobyciu Pragi, Władysławowi zaostrzył się apetyt. Przebąkiwał po cichu o długo wyczekiwanym odwecie na Austrii, ale kolejne sejmy pozostawały sceptyczne. Wojska zostały więc przekierowane na północ. Kierunek nieprzypadkowy, bowiem informatorzy donosili o powolnym sklejaniu koalicji państw ruskich. I rzeczywiście, zaraz po wypowiedzeniu prewencyjnej wojny Kniaziostwu Moskiewskiemu, do wojny przyłączył się Riazań i Republika Nowogrodzka. Zanim oddziały Rzeczpospolitej zdobyły Moskwę, Nowogrodzianie wlali się na północną Litwę.
    26 grudnia 1543 obaj kniaziowie podpisali kapitulację i udali się pod strażą do Krakowa, gdzie mieli czekać do powrotu króla, aby złożyć mu hołd i przysięgę wierności. W tym czasie wojsko kwarciane wykonało szybko zwrot na zachód i goniło wycofujące się oddziały Nowogrodu. Przeciwnik miał złudną nadzieję, że zima zatrzyma Polaków w Moskwie na dłużej. Do bitwy doszło w roku następnym, pod zajętym Pskowem. Zwycięstwo przyszło łatwo, ale sytuacja wymogła na królu wstrzymanie pościgu za niedobitkami i przyjęcie mniej dogodnego pokoju niż powinien.




    Żołnierze nie skończyli jeszcze świętowania, gdy zostali zmuszeni do marszu na południe. Oto gdy monarcha wraz z hetmanami toczył wojnę, szlachta postanowiła zawiązać konfederację. Przewodził jej wiekowy acz wciąż silny duchem Szymon Tarnowski, niewątpliwie niesiony osobistym urazem. Przez lata mimo zasług nie doczekał się najwyższych stopni, a nawet teraz zwlekano z oddaniem mu osieroconej po Koniecpolskim buławie. Władysław IV swoją postawą tylko podburzał szlachtę. Na starość zrobił się jeszcze bardziej uparty, opryskliwy i okrutny; nie tolerował przyrodzonego prawa do stawiania oporu władzy monarszej i zapowiedział ścięcie kilku głów.
    Woła od Boga pomsty, a echo po lesie
    Przeraźliwy głos rączym wichrem w niebo niesie
    Ufiec krwawy wystąpił; przed nim płyną strugi
    Szkarłatną sfarbowane krwią ludzi pobitych
    Starych, chorych, ubogich i dziatek niewinnych,
    Grzmotliwy głos podnieśli przed tron Najwyższego,
    Skargę swą pokładając na króla swojego,
    Wejrzyj, Boże w trapieniu, użal się Srogiego
    Krwie niewinnej przelana, więzienia ciężkiego,
    Tu tyraństwo dość znaczny swój początek wzięło;
    Wczas potrzeba zbiegać by się nie szerzeło.
    Zmiełuj się o Boże nasz, Boże litościwy!
    Niech do uszu twych głos nasz przydzie żałobliwy.
    Pierwsze starcie z konfederatami zostało przegrane i ukazało powagę szlacheckiego zrywu. Król osobiście nakazał rozbitym oddziałom przegrupowanie i szarżowanie do skutku. Bitwa na polach liskich była niezwykle krwawa, ale w końcu skłoniła buntowników do rozmów zakończonych w marcu 1546. Echo rokoszu Tarnowskiego podburzało również szlachtę z innych części państwa, toteż król musiał pójść na ustępstwa. Niechętnie powtórzył na Wawelu solenne formuły, wyrzekł się kategorycznie dziedziczności tronu jak i dążeń absolutystycznych, a na końcu obiecał nie wszczynać w najbliższym czasie wyniszczającej wojny z wciąż potężniejszą Austrią.




    Władysław, ochrzczony przez następne pokolenia Władysławem Srogim, zmarł nie wypełniając swego najważniejszego przyrzeczenia. Dał od siebie Rzeczpospolitej wiele, wydatnie powiększając jej terytorium oraz wzmacniając potęgę wojskową, jednak było to wciąż za mało aby stawić czoła dominującym na kontynencie Habsburgom. Podporządkował sobie kniaziostwa ruskie, wspomógł monarchię węgierską, lecz jednocześnie zraził do siebie niemal wszystkich innych.
    Sejm roku 1548 zebrał się w duchu pojednania między rokoszanami a rojalistami. Nie przewidywano jednak łatwej elekcji; obok obecnej podczas ostatniego interregnum frakcji francuskiej, pojawiły się dwie nowe.
    Pierwszy chęć do objęcia tronu zgłosił Karol, syn Chrystiana III z Gryfinów. Duńczycy dopiero co pozostawali w więzach sojuszniczych z Polską, a na dodatek Karol miał w sobie kroplę krwi jagiellońskiej, jako syn Krystyny Jagiellonki. Potężny na ciele niczym wół, zakochany w morzu ale i nie oderwany od walki na lądzie. Oferuje zalążek floty, ekspansję zgodnie z wolą sejmu oraz powrót do polityki proskandynawskiej. Chętnie ujarzmiłby na stałe Nowogród Wielki.
    Jan von Oldenburg był synem Albrechta II, elektora brandenburskiego. Mężczyzna w sile wieku, choć mawiano, iż tusza coraz bardziej daje się mu we znaki. Obiecuje poprawę stosunków z książętami niemieckimi, a po cichu ma nadzieję na wykorzystanie siły Rzeczpospolitej do rozprawy z konkurentami do cesarskiego tronu. Dla niektórych wadą kandydata może być wyznawanie przezeń luteranizmu - choć Oldenburg przyrzekł nie wtrącać się do polityki wyznaniowej szlachty.
    Francję po raz kolejny reprezentował Ludwik. Tym razem już mocno doświadczony, prawie sześćdziesięcioletni Burbon przyjechał na pole elekcyjne osobiście, imponując bogactwem ale i szokując obyczajami. Nadal upiera się przy polityce ugodowej, opartej raczej na dyplomacji niż orężu. Obiecuje renowację Uniwersytetu Jagiellońskiego i nie wyklucza wzniesienia nowej uczelni na Litwie.



    Rzeczpospolita w roku 1548 (podświetlono nabytki terytorialne).
  14. ...AAA...
    Słowo na początek: Ostatni sejm był bardzo zażarty - między stronnikami supremacji i kontrreformacji padł remis. Oby przy elekcji nie było tego problemu. I pamiętajcie: Rzeczpospolita patrzy na was!


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek V



    1497-1524




    Końcówka XVI stulecia zapowiadała się obiecująco. Druga wyprawa Zygmunta Jagiellończyka na Tatarów, niosła za sobą spodziewane rezultaty. Kilometr po kilometrze wyzwalano spod islamskiego jarzma wielkie połacie Rusi aż po Wołgę. Barbarzyńcy stawili poważny opór dopiero pod Tambowem, jednak prymitywne uzbrojenie nie pozwoliło im wykorzystać przewagi liczebnej. W ten sposób Polacy dotarli w głąb stepu, gdzie nieoczekiwanie napotkali... Kastylijczyków! Iberowie, po rozbiciu psów osmańskich, przeprawili się przez Kaukaz i parli dalej na północ.



    - Ha! Mówię Ci, że te Tatary to żadni wojacy! Siła ich jeno taka, że w kupie się trzymają i niczym wściekłe kundle latają po polu wte i we wte. Jak już dorwiesz jednego... W tym momencie szlachcić przerwał przechwałki widząc zamieszanie. Do położonego na gdzieś na ukraińskich bezdrożach obozu wjechał zdyszany goniec z jakąś pilną wiadomością. - Ludzie! Ludzie! Armia wielka nadciąga! - Mówże kto? Skąd? Tatary? - Przerwał mu wystraszony pułkownik. - Nie Tatatary! Austriaki, Czesi, Niemce! Zdrada! Zdrada! - Jakże to? Ilu? - Mówią, że i sto tysięcy szatańskie przymierze przyprowadzi! - Posłaniec starał się ustabilizować oddech - Król na Węgry ruszył, a Austriacy idą na nas! Biada nam!
    Latem roku 1500 na południe Korony natarły siły Luksemburgów, wspomagane przez margrabiów niemieckich, Szwajcarów i bezwstydnych Austriaków. Ledwie kilka miesięcy wcześniej niesłowni Habsburgowie wydali jedną ze swych cór za młodszego brata Zygmunta. Jak widać nie przeszkodziło im to w knuciu i w otwartym wystąpieniu przeciw Jagiellonom. Monarcha wysłał swoją gwardię na ziemie niegdysiejszych północnych Węgier, chcąc przeprowadzić kontratak na ziemi nieprzyjaciela. Pod Žiliną złapano w potrzask kilkunastu dwadzieścia tysięcy Czechów. Niestety prędko nadeszły liczne posiłki, które rozbiły wojsko koronne w puch.



    Zawracające ze wschodu dywizje nadziały się na Austriaków atakujących z obszaru Mołdawii. Pod Berysławem doszło do kolejnej druzgocącej klęski. Niewielkie oddziały sojuszników - Litwinów i Duńczycyków - nie stawiły niemal żadnego oporu agresorom zalewającym Małopolskę, Wielkopolskę i Kujawy. Do początku roku 1502 Czesi zajęli zdecydowaną większość Korony, a Austriacy przejęli kontrolę nad Ukrainą. Król wycofał się aż na Inflanty, już jedyne pozostające pod jego pełną kontrolą miejsce.
    Układy podpisano z oboma przeciwnikami osobno. Najpierw z Habsburgami, żądającymi Odessy i twierdz podolskich, co oznaczało odsunięcie Polski od Morza Czarnego. Rozmowy z posłami cesarskimi były znacznie trudniejsze. Luksemburgowie najpierw chcieli oderwać dla siebie Wielkopolskę, później zerwania układów między Koroną i Wielkim Księstwem. W końcu pokój udało się wytargować, za cenę zrzeczenia się przez Zygmunta zwierzchnictwa wasalnego nad Krzyżakami, Pomorzem oraz Hanzą. W ten oto sposób Praga zemściła się za wynik konfliktu sprzed trzydziestu lat.



    Wojna polsko-czeska uwypukliła choroby toczące państwo polskie. Zygmunt nierzadko obwiniany za wszelakie nieszczęcia, obrócił się w stronę rzesz średniej szlachty i rodzącego się wśród niej ruchu egzekucyjnego. Ostatnia klęska stała się nawozem, który pozwolił na wykiełkowanie nowych rozwiązań. Na przebudzenie umysłów.
    Reformatorskie pomysły płynące z Małopolski, Wielkopolski i Mazowsza wzbudzały wielkie kontrowersje na dworze i w kręgach możnowładczych. W stolicy pojawiało się wielu obcokrajowców: Holendrów, Duńczyków i Francuzów. Przywozili ze sobą ekstrawaganckie stroje, dziwaczne języki i obyczaje. Polscy młodzieńcy udawali na zachód, zwiedzając obce krainy, słuchając nauk wybitnych myślicieli i studiując na europejskich uniwersytetach. Część, wraz z nowymi ideami przyjęła również heretyckie wyznania, inni przebąkiwali o potrzebie zmian w Kościele oraz żądali zunifikowania Korony z Wielkim Księstwem Litewskim. W sposób zdecydowany rodzima myśl gospodarcza, handlowa, kulturowa i wreszcie wojskowa, została przeorientowana na wzorzec zachodnimi (doktryna musztra wojskowa). Dopiero dłuższa perspektywa ukaże, jak działalność ruchu egzekucyjnego wpłynie na rozwój kraju.



    Ukoronowaniem reform wewnętrznych był sejm lubelski roku 1509. Posłowie i senatorowie obu państw - Królestwa Polskiego i pozostającego w związku wasalnym Wielkiego Księstwa Litewskiego - zaprzysięgli postulowany od kilku lat dokument. Czesi o mały włos nie zniweczyli pracy pokoleń i nie rozerwali więzów łączących oba państwa. Koronniarze nie skrywali swego zadowolenia; szlachta rozumiała, że nie można dłużej zwlekać i ponosić takiego ryzyka. Jedynie Paweł Radziwiłł pisał w swych listach bez ogródek: Czegośmy nie chcieli oczyma widzieć i słyszeć tegośmy doczekali, bośmy to in toto pogrzebali matkę swą miłą. Większość zainteresowanych, nawet Litwinów, wyrażało się jednak z entuzjazmem o połączeniu obu organizmów jak i rozciągnięciu praw i przywilejów na bratnie społeczeństwa.
    Przysięgali rady koronne orgine suo, począwszy od arcybiskupa gnieźnieńskiego naprzód, po tym i litewskie rady, po tym posłowie ziemscy koronni po wojewoctwach, tak po tym posłowie ziemscy litewscy. Był ten akt z wielkim dziękowaniem Panu Bogu, że tego dał doczekać, aż też kanclerz koronny ze szczęścia zapłakał. Król również Panu Bogu dziękował z nabożeństwem.



    W tym samym roku uchwalono podatek na wojnę polsko-nowogrodzką. Szlachta dała się skusić możliwością powetowania z nawiązką strat terytorialnych i finansowych poniesionych kosztem Austrii. Wykorzystano moment, w którym głowę cesarską zaprzątały inne sprawy, jak konflikt z Wittelsbachami.
    Dowódcy nowogrodzcy czuli pewność siebie i lekceważyli, nie tak dawno przecież upokarzanego przeciwnika. Jednak samozadowolenie szybko zastąpiła panika. W połowie roku 1510 Polacy rozbili rywala pod Pskowem, a następnie pod samym Nowogrodem, przystępując do oblężeń. Wobec pełnej klęski, północny sąsiad bardzo szybko przystąpił do pertraktacji. Najwyraźniej nie spodobała mu się groźba puszczenia stolicy z dymem. Odebrano przygraniczne ziemie, w tym Briańsk, Psków i należący ongiś do Litwy Smoleńsk. Pierwsza wojna Rzeczpospolitej Obojga Narodów zakończyła się pełnym sukcesem.



    W roku 1514 Zygmunt wysłał część swoich wosjk na kolejną wyprawę w głąb stepu. Orda, jako państwo, znajdowała się od długiego czasu w stanie rozkładu i trudno było tu nawet mówić o regularnej wojnie. Wiele wskazywało na to, że tereny od Wołgi do Uralu zostaną rozdzielone pomiędzy Rzeczpospolitą a Kastylią. I pewnie tak by się stalo, gdyby nie wielki kryzys jaki dotknął Iberię. Piętrząca się inflacja, bunty i przerost terytorialny sprawiły, że tamtejszy władca całkowicie stracił kontrolę nad swym dziedzictwem. Wnet hiszpański step został zagarnięty przez innych barbarzyńców - nadciągających z Azji centralnej Kazachów.
    W międzyczasie ruch egzekucyjny przekonał sejm do niemal jednogłośnego poparcia projektu utworzenia bałtyckiego centrum handlowego w Gdańsku. Oznaczało to odejście z silnej ligii hanzeatyckiej i niejako podjęcie z nią rywalizacji, jak również sporą inwestycję w wysokości prawie pół miliona dukatów. Szlachta jednak zgodnie twierdziła, że wydatek prędko się zwróci.



    Traktat podpisany pod murami oblężonego Nowogrodu Zygmunt I potraktował jedynie jako czasowy rozejm. Sędziwy król postanowił znów zaatakować w roku 1521. Tym razem było jeszcze prościej: dwudziestotysięczna gwardia ruszyła spod Pskowa prosto na Nowogród. Wycieczki obrońców nie dały żadnego rezultatu i nie mogąc oczekiwać żadnej pomocy, Republika skapitulowała. Tym razem do Rzeczpospolitej przyłączono Niżny Nowogród i położoną opodal Moskwy Wiaźmę. Po podpisaniu pokoju z lipca 1523 roku, Państwo Nowogrodzkie przestało stanowić siłę liczącą się na arenie międzynarodowej.




    Rankiem 22 grudnia 1524 roku Zygmunt I Jagiellończyk się nie obudził. W jego zapiskach znaleziono plany sojuszów i przyszłej wojny odwetowej na Luksemburgach, których zrealizować nie zdążył. Był to król dobry i nawet jeżeli splamił się wielką porażką, to podniósł kraj z kolan usiłując naprawić co złego wyrządził. Wraz z Zygmuntem wygasła męska linia Jagiellonów, królów polskich, norweskich i wielkich książąt litewskich. Szlachta zdająca sobie od dawna sprawę, że starzec syna już raczej nie spłodzi, była gotowa by wziąć sprawy w swoje ręce.
    Na sejmie z tegoż roku ustalono, że Rzeczpospolita stanie się monarchią elekcyjną, w czasie interregnum na czele państwa stanie prymas, a sam wybór monarchy odbędzie się z poszanowaniem zasady viritim, pozwalającej oddać głos każdej osobie mogącej zwać się szlachcicem.



    Na pole elekcyjne pod wsią Kamień zjechały się poselstwa wielu zacnych osóbistości. Wśród nich trzy wydały się szlachcie szczególnie interesujące.
    Pierwszym był Maciej Habsburg, syn arcyksiężnej Marii Teresy II, wykształcony krasomówca, gwarantujący pokój wieczysty z Wiedniem. Chętnie doprowadzi do przyjaźni między zwaśnionymi krajami, tworząc warunki do podbojów, tak austriackich jak i polskich, na wschodzie.
    Drugi osobiście przybył Vlad Besarabski, sprokrewniony z Andegawenami dziedzic Wołoski. Musiał ratować się ucieczką z własnego księstwa po tym jak odmówił złożenia hołdu przed Habsburgami. Nienawidzi ich szczerze i wykorzysta swe niemałe talenta wojskowe, aby poprowadzić Rzeczpospolitą do rozbicia potęgi południowego sąsiada. Dowodził w wielu bitwach i sądzi, że z jego doświadczeniem wojsko polskie będzie siało postrach w całym świecie.
    Ostatni stawił się pełnomocnik Ludwika, młodszego brata króla francuskiego Joachima I Burbona. Znany z łagodnego usposobienia i unikania walki. Nie można mu jednak odmówić bystrości umysłu. Poliglota - język łaciński i włoski umie, a i z polskim sobie poradzi gdy ujrzy, że mu go będzie potrzeba. Postara się aby kraj konsekwentnie wzrastał w siłę i bogactwo, utrzymując pokój tak długo jak to tylko będzie możliwe.





    Rzeczpospolita w roku 1524 (rozjaśniono nabytki terytorialne).

  15. ...AAA...
    Słowo na początek: Po pierwszych stu latach gra robi się coraz ciekawsza. Jako, że weszliśmy w epokę reformacji, musi paść pytanie o stosunek Królestwa Polskiego do nowych wyznań. Proponuję obranie jednej z trzech ścieżek. Pierwsza to przyjęcie nauk Lutra, co pozwoli unowocześnić państwo (+ 10% produktywność) za cenę kompletnej destabilizacji. Druga to pójście za głosem papieża i podjęcie doktryny konrreformacji (więcej misjonarzy, mniejsze koszty nawracania). Ostatnia, najciekawsza droga, zakłada wydanie aktu supremacji. Ustanowienie Kościoła narodowego oznaczałoby zniszczenie stosunków z papiestwem, ale dodałoby monarchii prestiżu (mniej dyplomatów, ryzyko buntu narodowego -1, roczny prestiż +1%).


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek specjalny



    Przegląd świata w początkach XVI wieku




    W sposób wyraźny wyodrębniło się kilka lokalnych mocarstw. Na zachodzie Kastylia, Burgundia i Francja, a na wschodzie Austria, Czechy i Polska. Z gry niemalże wypadła Szwecja podzielona między Danię i Norwegię (pozostającą od niedawna w unii personalnej z Polską), oraz Turcja wyparta z Europy przez Austriaków i dobita w Azji przez ekspansywnych Kastylijczyków.



    Luksemburgowie, choć nie tak pewni jak na początku, nadal utrzymują tron cesarski. Co ciekawe, do grona elektorów dobrano pomorski ród Gryfów, lojalnie oddających swój głos na Jagiellona. Wielką przyszłość przed sobą mają bawarscy Wittelsbachowie, którzy w ciągu ostatniego stulecia zwasalizowali: Wirtenbergię, Ulm, Ansbach, Turyngia i Salzburg.



    Papiestwo na chwilę obecną kontrolują wyspiarze. Polscy i Litewscy biskupi nie pozostają jednak bez znaczenia.



    Na pierwszy plan, w temacie Kościoła, wysuwa się palący (ekhm, ekhm) problem reformacji. Pierwszym władcą, który przyjął nauki Lutra był książę Neapolu. Pojedyncze ogniska herezji pojawiły się jednak na całym kontynencie, również w Polsce. Sobór obradujący nad poważnym problemem, wezwał monarchów do przyjęcia doktryny kontrreformacji.



    Podboje Habsburgów pozwoliły im stać się najzamożniejszą dynastią przełomu wieków. Na drugim miejscu znajduje się Kastylia, jednak złoto przywożone z kopalń Ałanii i Samary oprócz bogactwa, zrodziło problem galopującej inflacji. Tymczasem Polska, w dalszym ciągu znajdująca się poza pierwszą dziesiątką, bezwzględnie dba o czystość i wartość swojej monety.



    Liczebność armii idzie w ślad za złotem. Austria posiada grubo ponad stytysięczne wojsko, znacznie potęzniejsze od samego cesarza. Polska znajduje się poza czołówką w związku z rozpuszczeniem pospolitego ruszenia. Ale faktem jest, że brak licznej stałej armii zasługuje na naganę i powinien wzbudzać niepokój.
  16. ...AAA...
    Słowo na początek: Nowożytność za pasem, co oznacza wielkie zmiany gospodarcze i ideowe. Ciekawe, Kastylia zajęta polityką śródziemnomorską nadal nie ruszyła ku nowemu światu, a pierwsze ognisko reformacji przytrafiło się nie w Rzeszy a w Księstwie Neapolu.
    Na sejm walny chciałem wnieść dwa niezwykle ważne pojekty. Pierwszy dotyczy rozpoczęcia starań o trwałe zespolenie Korony i Wielkiego Księstwa. Drugi zakłada utworzenie pierwszego polskiego ośrodka kupieckiego. Dla Polski, jako państwa nastawionego ofensywnie, merkantylistycznie, o charakterze raczej lądowym niż morskim, to jedyna szansa na odnalezienie się w handlu. Problem polega na tym, że takie plany wymagają niemałego wkładu finansowego... Poza tym, powolutku możecie waszmościowie określić się w kwestii potencjalnego udziału Królestwa w eksploracji nowego świata.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek IV



    1470-1496

    - To należy do waści obowiązków! - odezwał się spanikowanym głosem kancelrz. - Co waść pleciesz! Nie do mnie należy informowanie Jego Miłości o takich incydentach. Poza tym to waść był poproszony o zdobycie tego wynalazku - ripostował marszałek koronny. - Tak. Miałem na życzenie Jego Miłości przynieść mu próbkę wynalazku tego Gutenberga, a nie powód do ewentualnej wojny! Obaj wiemy jak łatwo króla Stanisława do gniewu sprowadzić. - Dowie się tak czy inaczej - adwersarz nie rezygnował - co właściwie tam napisano? - Wydrukowano - poprawił go kanclerz - wydrukowano tam aż nadto szczegółowe relacje bojów Jagiellonów z pomiotem tatarskim, zwąc naszych władców wasalami i tytułując jeno książętami...




    Księga została wydana w drukarni ryskiej - jednej z pierwszych na wschód od Łaby. Oczywiście jej treść bardzo szybko doszła uszu Króla Gorączki, który nie zwykł takich zniewag puszczać płazem. Nie zważył nawet na przynależność nadbałtyckiego państewka do Świętego Cesarstwa i Ligi Hanzeatyckiej, prowadząc do wojny z Czechami i Lubeką. Być może Jagiellon spotkałby się z większym oporem szlachty, ale możni widzieli w tym starciu możliwość przywrócenia równowagi sił w Europie środkowej, poprzez wskrzeszenie Królestwa Węgierskiego.
    Wojna na północy przebiegła stosunkowo szybko. Po zgromieniu posiłków niemieckich w okolicach Memla, w listopadzie 1471 Ryga poddała się Stanisławowi. Port bezpośrednio wcielono do Korony.




    Działania nie mogły być prowadzone w lepszym momencie. Zachłanność Luksemburgów, która poprowadziła ich do wybrzeży Morza Czarnego, w końcu odbiła im się czkawką. Hordy chana Ahmada pustoszyły terytoria madziarskie i transylwackie, a nawet dotarły pod Racibórz, ułatwiając Polakom zajęcie Śląska. Zdobycie Wrocławia latem 1471 przyniosło dotkliwe straty, lecz otwarło drogę prosto na Pragę. Stolicę cesarską wzięto krwawym szturmem.




    Stanisław Jagiellończyk zmarł 16 listopada 1472, podczas oblężenia Pesztu. Niepospolita porywczość, zatrzymała serce władcy nie pozwalając mu nawet 40 wiosen osiągnąć. Nie zwlekając, insygnia królewskie przejął prawowity dziedzic - Zygmunt I - starszy brat Władysława. Postać dostojna, solidna i stateczna. Gniew odziedziczył po ojcu, ale okazywał go znacznie rzadziej, co czyniło go jeszcze straszniejszym. Gdyby tylko tej niezłomności i waleczności, dorównywała bystrość umysłu i talent organizatorski, Polska cieszyłaby się władcą zaprawdę wielkim.




    Zygmunt Jagiellończyk przejął wodze gdy losy wojny na południu były już przesądzone. Traktat podpisany w Pradze, przywrócił na mapę Europy Węgry. Tamtejsza szlachta okrzyknęła królem Zygmunta z rodu Andrássów. Poza tym, niezależność odzyskało Hospodarstwo Mołdawskie, co miało definitywnie odciąć Czechów od stepów czarnomorskich.
    W czerwcu 1474 roku gwardia królewska stanęła pod murami Lubeki. Drugi port zależny od najbogatszej ligii handlowej - Bremę - udało się osiągnąć dopiero po uzyskaniu zgody na przemarsz wojsk przez państewka północnej Rzeszy. Oba oblężenia trwały ponad rok, ale pozwoliły zmusić Hanzę, na podobieństwo Litwy, Pomorza i Krzyżaków, do złożenia Jagiellonom hołdu lennego. Od tej pory ustalony odsetek z zysków niemieckich kupców, miał trafiać do skarbca w Krakowie.




    Po powrocie do kraju Zygmunt uporządkował sprawy państwa, tak wewnątrz jak i poza jego granicami. Do monety ręki nie miał, jednak wiedział jak obchodzić się z żołnierzami, czego dowodem było wydanie aktu wojskowego. Dokument formalizował strukturę armii oraz centralizował dowództwo z samym władcą na szczycie hierarchii. Ponadto, zainspirowany tym co widział podczas pobytu w Lubece, król zaczął się poważnie zastanawiać nad inwestycją w Gdańsk. Do tego momentu kupiectwo w Polsce niemalże nie istniało, a handel monopolizowała Hanza do spółki z Nowogrodem. Stworzenie konkurencyjnego ośrodka mogłoby zaburzyć ten układ.
    Do niebagatalnego wydarzenia doszło w roku 1483. W mroźnej Norwegii, nie pozostawiwszy męskiego podomka, zmarł Christopher I Galte. Tamtejsi panowie, wzdragając się przed powrotem unii kalmarskiej, postanowili zaprosić na swój tron męża Krystyny, najstarszej córki Christophera - Zygmunta I Jagiellończyka! W ten sposób Królestwa Polski i Norwegii, w sposób całkowicie nieoczekiwany połączyła unia personalna.




    W drugiej połowie tegoż roku, rozpoczęto długo odwlekaną wyprawę na Złotą Ordę. Mocno zdecentralizowani, rozbici na rywalizujące między sobą ułusy Tatarzy dojrzeli do klęski. Dodatkowym bodźcem była ekspansja... Kastylii! Hiszpanie wylądowali kilkanaście lat wcześniej w Azji Mniejszej i sukcesywnie posuwali się na północ; przechodząc Kaukaz dotarli już do nadkaspijskiego Astrachania.
    Korona w pierwszej kolejności chciała sięgnąć po odebrane jej ongiś Podole i południową Ukrainę. Po rozbiciu nad dolnym Dnieprem dwudziestu tysięcy wojowników nojona Toluiluna, przed Polakami roztoczyło się bezgraniczne morze stepu, zwane Dzikimi Polami. Dalszy pochód był stosunkowo prosty, gdyż chan musiał zmagać się nawet z czterdziestotysięcznymi rebeliami.




    Wyprawa zaczęła się niemiłosiernie dłużyć po osiągnięciu Donu. Armia kruszała, zapasy docierały powoli, a grupki nieprzyjaciela prowadziły wojnę podjazdową. W roku 1487 król był zajęty Tatarami tak bardzo, że musiał pozostawić w niedoli Węgrów. Ledwie wyzwolone państwo, powtórnie najechały siły cesarskie w haniebnym przymierzu z Habsburgami.
    Wojna ze Złotą Ordą zakończyła się dopiero po 9 latach. Jej wynik był jednak satysfakcjonujący, bowiem pozwolił inkorporować rozległe ziemie od Kamieńca Podolskiego prawie że po Don. Malkontenci twierdzili, że zdobyto jeno wyludniony pustostan, jednak żyznymi glebami i ulokowaną nad Morzem Czarnym Odessą, nie wypadało wzgardzić.




    Grzechy Rzym za gotówkę odpuszcza,
    Lecz w wojennej się nurza rozkoszy.
    Papież w zbroi, w ubóstwie tkwi tłuszcza,
    Z której groszy katedry się wznosi.
    W nawach katedr transakcje wszeteczne,
    Ksiądz spowiednik rozgrzesza za bilon.
    Tak jest, było i będzie,
    Zło i dobro jest wieczne,
    Lecz nie może być wieczny Babilon.
    Tymczasem w zachodniej Europie doszło do potężnego tąpnięcia na gruncie Kościoła. Jakiś mnich augustiański, niczym prorok i sędzia zarazem, otwarcie skrytykował politykę papiestwa i święte obyczaje. Na synodzie zwołanym specjalnie w jego sprawie, rzekł podobno: Poddaje się Pismom, które cytowałem; myśl moja jest niewolnikiem Słowa Bożego. Nie chcę i nie mogę niczego odwołać, albowiem czynić coś przeciwko własnemu przekonaniu nie jest rzeczą bezpieczną ani uczciwą. Nie mogę uczynić inaczej. O powadze nadchodzących kłopotów świadczy to, iż herezja zdołała wyjść poza umysły wichrzycieli i przekonywać co poniektórych dostojników.



    Królestwo Polskie i jego lenna w roku 1496 (podświetlono nabytki terytorialne).

  17. ...AAA...
    Słowo na początek: Bardzo cieszę się z popularności AAR'a i jeżeli ta tendencja się utrzyma to istnieje nawet szansa, że zostanie on ukończony. Pozytywnie zaskoczyliście mnie również swoim aktywnym udziałem w sejmie szlacheckim - a przecież najważniejsze decyzje dopiero przed wami! Kolonizacja, reformacja, reformy ustrojowe... Jedyny mankament jaki zauważyłem, polega na tym, że nikt właściwie nie wie, jak powinien się zwracać do pozostałych komentujących. Ale i to można wykorzystać dla naszej zabawy!
    Kto tylko ma chęć (bez żadnych nacisków), może w komentarzu przedstawić własny ród. Wystarczy abyście podali nazwisko rodowe, herb (opis lub obrazek), zawołanie, opcjonalnie swoją siedzibę w Rzeczpospolitej. Nie widzę przeszkód abyście się nie mogli wzorować na dynastiach znanych z historii lub literatury. Być może w dalszej części rozgrywki to wykorzystam i wplotę członków waszych wirtualnych rodzin do fabuły.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek III



    1448-1469

    Panowie litewscy zebrali się w gigantycznym namiocie rozbitym opodal szlaku prowadzącego z Wilna do Krakowa. W atmosferze niewiele było żałoby a więcej polityki i malkontenctwa. Kilku nieznaczących szlachciców - pewno weteranów małej wojny z Krzyżakami - próbowało wspominać zmarłego, ale szybko i ich zajęła rozmowa na temat sytuacji w Litwie, wojny z tatarstwem oraz nowego władcy. - Wróżę naszemu młodemu Jagielle wielką przyszłość i łupy z samego Krymu. - A czemu nie z dworu sułtana osmańskiego? Tyś chyba całkiem całkiem czerep w piwsku utopił - dało się słyszeć przekomarzanie Jana i Krzysztofa Radziwiłłów. Ktoś zacniejszy podchwycił prędko wątek - Prawda to! Byłem przed Wielką Nocą na Wawelu i pacholę widziałem. Na bystrego nie wyglądał. Ruszać się ciągle musiał, oczy miał rozbiegane a plotki chodzą, że w gorętsze dni drgawek dostaje! Wszyscy z zaciekawieniem wysłuchali relacji, po czym natychmiast odezwał się niedoszły hetman, Mikołaj Pac - A słyszał kto, w jaki sposób młody mówi? Bez śladu naleciałości polszczyzną włada, a Wilno co najwyżej z opowiadań zna!
    Po kilku tego typu uszczypliwościach zapanowała niezręczna cisza. Tak naprawdę już wcześniej, czy to w rozmowach czy korespondencji, możni dywagowali na temat przyszłości unii i korzyści zeń płynących. - Orda wkrótce padanie - zagrzmiał donośnie potężny Zygmunt Ostrogski uciszając gwar - tylko od nas zależy czy będziemy dzielić się jej bogactwami z Koroniarzami, czy też sięgniemy po to co nam się należy. Kto jest ze mną? Kto jest z Litwą?




    Koniec lat '40 obfitował w niekorzystne dla Królestwa Polskiego wydarzenia za południową granicą. Najpierw Luksemburgowie odrzucili ofertę sojuszu wystosowaną przez radę regencyjną, zapewne wyczuwając niepewność ewentualnego sojusznika. Czesi dodatkowo zaostrzyli stosunki zajmując Besarabię bez porozumienia z Polską - wcześniejszym patronem Mołdawii - a niedługo po tym wystosowali pismo opatrzone orłem cesarskim, z żądaniem wydania Kurlandii. Mimo sympatii proluksemburskich, pretensje te spotkały się z absolutną odmową.




    Stanisław I Jagiellończyk przejął obowiązki królewskie w roku 1450. Nazywano go często Królem Gorączką, może przez swą chorowitość w wieku niemowlęcym, a pewniej prze wgląd na porywczą naturę. Działać chciał natychmiast; dworzanie już od miesięcy słuchali śmiałych deklaracji i złorzeczeń młodzieńca, który w ogóle nie przyjął do wiadomości secesji Wielkiego Księstwa. Na jego szczęście, sejmy w znacznej większości podzielały te ambicje i chciały odzyskać silnego partnera za wszelką cenę.




    Pospolite ruszenie wraz z gwardią królewską stawiło się w sile ponad 20 tysięcy mieczy pod Lublinem. Zaciąg nie mały, o ćwierć większy od tego, który rozbił Krzyżaków. Litwa była jednak większa i spodziewała się niechybnego ataku. W 1451 roku rozpoczęła się wyprawa litewska.
    To Polska zdawała się pewniejsza, niesiona zadziornością Stanisława. Jednak morale szybko opadły i po kilku starciach, wojna przeniosła się z Litwy do Korony, pustosząc jej wschodnie rubieże. Ostrogski mimo to zachował zimny ogląd sprawy, zdając sobie sprawę z groźby napaści tatarskiej. Wygrane przez niego starcie opodal Troków, zwieńczyła więc propozycja zawarcia status quo. Jagiellon miał odpowiedzieć: Nam nie układów ze zdrajcą i uzurpatorem; a krwi jego trzeba!




    Gdy główny człon armii zajęty był przegrywaniem raz po raz z Zygmuntem, niewielkie regimenty zajęły północny zachód Litwy. Wydawało się, że niby darem od Boga, prawowity dziedzic mimo przegranych bitew osiągnie tron. Marzenia się posypały, gdy elektor brandenburski namówić się dał na atak, na kompletnie pozbawioną ochrony Wielkopolskę. To, wraz z wybuchem buntu chłopskiego i sromotnym rozbiciem wojsk jagiellońskich pod Grodnem przez znacznie mniejsze siły syna Zygmunta - Andrzeja Ostrogskiego - we wrześniu 1453, wymusiło odwrót. Za rozejm przyszło zapłacić trybut i przyznać się do porażki.




    W tym krótkim czasie król nie próżnował, wysyłając dyplomatów oraz nie dopuszczając do rozpuszczenia pospolitego ruszenia. Wszystko za sprawą - jednych śmieszącego, innych żenującego - listu cesarskiego, oficjalnie biorącego Królestwo pod swą opiekę. Postanowiono wykorzystać te wielkoduszne zapewnienia i uderzono na Królewiec. Zdobywszy miasto postawiono schwytanemu mistrzowi Martinowi ultimatum: dalszy marsz na Inflanty, albo ugięcie przez niego kolan i złożenie Jagiellonom hołdu po wsze czasy. 17 kwietnia 1458 w uroczystej oprawie, król przyjął państwo krzyżackie w lenno i w swej łaskawości pozwolił im zatrzymać swoje majątki.




    Na II wyprawę litewską, ruszono z nowymi nadziejami. Nie tylko dlatego, że kilka pułków krzyżackich miało odciągać uwagę przeciwnika, ale również przez obietnicę rzeczywistej pomocy austriackiej, jaka padła podczas ślubu Stanisława z Małgorzatą Habsburżanką.
    Władca po wkroczeniu na Wołyń, spostrzegł, że lepiej trafić nie mógł. Południe Litwy zastał spustoszone przez Tatarów, a północ przez Nowogród. Bojarzy majątki potracili i o wszystko złe oskarżali Ostrogskiego. Wiosną 1459 Polacy rozbili Litwę dwoma zwycięstwami, najpierw skutecznie broniąc się pod Pińskiem, a następnie samemu atakując pod Grodnem. Ironią losu, wrogowie przeciw, którym ongiś zawiązano unię - Krzyżacy i Orda - teraz orężem pomagały w jej naprawianiu. Kiedy w lipcu padło Wilno, samozwańczy wódz zapłacił za to głową. Wkrótce Litwini zmuszeni beznadziejnym obrotem spraw, podpisali akt inkorporacji Żmudzi, Podlasia, Wołynia i przede wszystkim Kijowszczyzny do Polski.




    W tym samym czasie na południu rozgorzał prawdziwy kocioł. Habsburgowie w sprzysiężeniu z Luksemburgami i książętami Transylwanii, dokonali rozbioru Królestwa Węgierskiego. Czechy łaknące dalszej ekspansji ruszyły ku ordzie, natomiast Austria wlała się na Bałkany. Kierunek ten zwiastował rychłą wojnę z Osmanami.
    W Polsce, usatysfakcjonowany ostatnią wojną władca, nagradzał swoich rycerzy. Wielkiego zaszczytu doczekał się bohater spod Pińska, Aleksander Karol Tarnowski, wyniesiony do rangi hetmana wielkiego koronnego. Jego rady przyniosły rodzimej armii wiele dobrego (+1 do jakości). Podczas uczt i zabaw, najbliżsi współpracownicy króla zauważyli jednak dziwne wahania nastroju króla. Raz chciał pić wino z każdym dostojnikiem śmiejąc się w głos, aby po chwili zrugać sługę za zbyt daleko położony dzban, każąc zakuć go w dyby. Budziło to powszechny niepokój szlachty, ale też strach przed podważaniem monarszych pomysłów.




    Nim zakończył się rozejm, na zwołanym sejmie Król Gorączka zażądał uchwalenia podatku dla ostatecznego zlikwidowania problemu z Litwy. Moi poddani wzgardzili równorzędną unią, więc rozwiążę ich problem - rzucił podczas przemowy władca, pragnąc zorganizować III wyprawę litewską, póki są ku temu warunki.
    Tym razem zamiast Brandenburgii, za sojusznika Litwa obrała Księstwo Pomorskie. Gorzka prawda była taka, że bojarzy wojny prowadzić nie chcieli i wiedzieli, że nieubłaganie zbliża się kres ich buntu. Król nie musiał angażować całej armii aby odnieść walne zwycięstwo pod Briańskiem; oddał więc kilka tysięcy żołnierzy Tarnowskiemu z zadaniem zajęcia Pomorza Zachodniego. Do roku 1469 zdobyto wszystkie ważniejsze twierdze - tak na wschodzie jak i nad Bałtykiem - i przystąpiono do rokowań. 17 sierpnia książę Bogusław IX Gryf złożył Koronie hołd lenny. Cztery dni później to samo uczyniła Litwa reprezentowana przez Mikołaja Paca. Monarcha rozważał wcielenie Szczecina i okolic w ramy państwa, ale szlachta odradziła ten ruch, wzdragając się przed pretensjami cesarskimi, jak w przypadku Kurlandii. Wielkie Księstwo natomiast, zgodnie z zapowiedzią Stanisława I Jagiellona, połączyły z Królestwem powtórnie trwałe więzy. Już nie równorzędnej unii, a stosunku wasalnego.
    Wszystkie spory, które powstały w czasie tych wojen między Jego Królewską Mością, bojarami litewskimi, książętami i biskupami polskimi, jako też wszystkimi innymi i ich poddanymi, mają być mocą niniejszej ugody usunięte i żadnej ze stron nie mają być źle wypominane. Jego Królewska Mość winien przebaczyć fakt tchórzliwego odstępstwa możnym Wielkiego Księstwa, a podobnie wszystkim miastom. (...)
    Wielkie Księstwo ma wyrzec się teraz i na zawsze wszystkich przywilejów i uprawnień sprzeciwiających się niniejszej umowie i interesowi Królestwa Polskiego, bez względu na to, czy pochodzą od papieży, cesarzy, książąt, czy też królów i winien złożyć je do rąk Jego Królewskiej Mości. Jeżeliby zaś tego rodzaju przywileje zawierały coś takiego, co nie byłoby sprzeczne z niniejszą ugodą, a było potrzebne, z racji granic oraz innych praw i przywilejów, Jego Królewska Mość powinien je nadać w tym samym brzmieniu w dokumencie i pod pieczęcią swego majestatu. Ma dzielić wszystkich przyjaciół i wrogów, sojusze i wojny, dobrobyt i daniny po wsze dni z Królestwem Polskim. (...)


    Fragment traktatu polsko-litewskiego z roku 1469







    Królestwo Polskie i jego lenna w roku 1469 (jaśniejszym kolorem nabytki terytorialne).

  18. ...AAA...
    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek II



    1409-1447

    Najazdy tatarskie i haracz dla chana, przez kilka lat nie pozwoliły Władysławowi Jagielle na prowadzenie aktywnej polityki. Król dobijał jednak pięćdziesiątki i był gotów podjąć wszelkie ryzyko, byle tylko wypełnić swą życiową misję. Za taką uważał on zgnębienie Zakonu Krzyżackiego, od niemal półtora wieku niepokojącego północne rubieże Wielkiego Księstwa.




    Upragniona wojna znalazła władcę sama. W roku 1409 polscy panowie włączyli się do szerokiego konfliktu, za sprawą namów domu habsburskiego. Moment ten, w połączeniu z przypuszczalnie słabą dyspozycją państwa, sprowokował do napaści Krzyżaków wraz z sojuszniczą Brandenburgią. Rozpoczęła się wielka wojna z Zakonem 1409-1411.



    Do kluczowej bitwy doszło w okolicy Płocka, gdzie 16 tysięcy rycerstwa prowadzonego osobiście przez Jagiełłę, starło się z 12 tysiącami zaciężnych wojów niemieckich. Po zaciętym, wielogodzinnym boju chorągwie krzyżackie zaczęły uchodzić na północ, w kierunku Warmii. Niedobitki wraz z odwodami doścignięto i okrążono na polach Grunwaldu i Stębarku. Tam też zginęła większość zakonnych dostojników i zdobyto wszystkie chorągwie.
    Litwinów jazda prze nawałnicą,
    Piechota polska, żmudzka konnicą.
    Zbrojne rycerstwo, dobrzy szermierze,
    Są Matki Boskiej wiernym żołnierzem.
    Walka, gonitwy i ciężkie boje,
    Masz li Krzyżaku za krzywdy moje.
    I gniew jak burza rozdarł pancerze,
    Mocą niezłomną kipiącą w wierze.
    Przeszli przez hufce i pułki zbrojne,
    Zastępy lekkie ludziami rojne.
    A śmierć skrzydłami zgarnęła ino,
    Krzyżackie zbrodnie - z ich buty winą.
    Spełniwszy swoje przyrzeczenie - w sposób nagły - wraz z początkiem następnego roku, zmarł Władysław II. Jego syn i imiennik, do czasu swej nieletności musiał pozostawić opiekę nad Królestwem i Wielkim Księstwem w rękach krakowskich dostojników.




    Niewiele mniejszą bitwę niż Polacy stoczyli Litwini na Kujawach, pokonując oddziały brandenburskie. Niemcy okazali się nie tacy straszni jak ich malowano - do końca roku 1410 zachodni sąsiad Polski został zmuszony do całkowitego wycofania się z konfliktu i zerwania traktatów wiążących go z wielkim mistrzem.
    Pokój z upokorzonymi Szpitalnikami zawarto w Toruniu. Ziemia chełmińska, Warmia, Mazury i nade wszystko Pomorze Gdańskie miały przejść pod stałe panowanie dynastii Jagiellonów. Utrata Gdańska, jednego z najświetniejszych portów ligi hanzeatyckiej, miała się okazać początkiem końca potęgi krzyżackiej.




    Mieszczanie gdańscy nie odwzajemniali entuzjazmu, wszczynając silną rebelię, którą gasić musiała większa część koronnego wojska. A był to jedynie przedsmak kryzysu powracającego ze wzmożoną siłą. Nikt nie śmiał oczerniać utytułowanego nieboszczyka, ale dla rady regencyjnej jasnym było, że Jagiełło gospodarował królewskim skarbcem co najmniej nierozsądnie. Okazało się, że za wielkimi gloriami stały wydatki ponad miarę Korony. Niewypłacony żołd, wzrastająca inflacja i żądający daniny chan, zmusiły możnych do zadłużenia państwa.




    Gdy po kilku latach nieudolnych rządów rady regencyjnej Polska nie była w stanie uregulować zobowiązań, oddano stery w ręce niezwykle utalentowanego administratora - Igora Rzewuskiego. Biskup krakowski nie był cudotwórcą, jednak w sposób zdecydowany wprowadzał nawet najboleśniejsze reformy. Jego najważniejszym osiągnięciem zdaje się powołanie Rady Monetarnej - specjalnego ciała czuwającego nad wartością monety i poziomem inflacji (przyjęcie doktryny: bank narodowy).



    Władysław III Jagiellończyk, zasiadł oficjalnie na tronie latem roku 1417. Syn Jagiełły i Anny Luksemburskiej stał przed poważnymi wyzwaniami i powszechnie się obawiano, że przez wzgląd na młody wiek oraz przeciętne zainteresowanie polityką, nie da on sobie rady.
    Na sejmach wśród bojaźliwej szlachty wykształciło się stronnictwo proluksemburskie, opłacane szczodrze przez cesarza Viktariona I i wspomagane przez jego siostrę, wdowę po Jagielle. Doprowadzili oni do kolejnego mariażu polsko-czeskiego oraz zerwania paktów z Austrią.




    Wady te niosły za sobą jeden pozytyw - niegasnące zaangażowanie kardynała Rzewuskiego, mogącego kontynuować swe reformy. Władca stał się na tyle podatny na szepty doradcy, że temu na rękę było umocnienie jego pozycji (+1 do centralizacji). Do końca dekady Polska konsekwentnie nie mieszała się w żadne konflikty, co pomogło wygasić ostatnie ośrodki buntowników i wreszcie spłatę wszystkich długów Jagiełły.




    Władysław III wyłamał się z biskupiej polityki dopiero po okrzepnięciu, w siódmym roku swoich rządów, włączając się do sporu Duńsko-Szwedzkiego. Znaczącym epizodem była nowa wojna z Krzyżakami, nazywana dla odróżnienia małą wojną. Nieprzypadkowo, bowiem państwo zakonne nie stawiło większego oporu, poddając raz za razem kolejne twierdze.
    Na mocy II pokoju toruńskiego z roku 1426, Żmudź przeszła w ręce litewskie, a Polsce przypadła Kurlandia z portem w Memlu. Od tego momentu, aż do lat '40 Jagiellon prowadził spokojną, wręcz ospałą politykę, dając działać Igorowi Rzewuskiemu. Nie mogło być zresztą inaczej, przy całkowitym braku porozumienia podzielonej szlachty.



    Pojawiła się jednak iskierka nadziei. Oto, zaraz po pokonaniu króla węgierskiego, na Tatarów wyruszył osobiście Święty Cesarz. W głowie króla, który nie widział dotąd sposobności na ujarzmienie diabłów wschodnich zaświtała nieśmiała myśl ataku. Czym prędzej zwołał pospolite ruszenie i wyruszył spod Krakowa.
    Podczas obozowania na Podkarpaciu zdarzyła się jednak rzecz straszna! Epidemia, najpewniej cholery spustoszyła armię i... dosięgła samego Władysława. Władca zmarł dokładnie 30 stycznia 1447 roku a jego ciało przewieziono na Wawel. W tym samym czasie, jeszcze nim ostygł trup Jagiellona, zawiązała się na Wielkim Księstwie konfederacja pod komendą potężnego rodu Ostrogskich. Głowa rodziny - Zygmunt - korzystając z kompletnego zdezorientowania koroniarzy i małoletności prawowitego dziedzica Stanisława, przekonał bojarów do przekazania mu korony, a tym samym do zerwania unii personalnej łączącej oba kraje. Błyskawicznie, zaraz po koronacji w Wilnie, Zygmunt Ostrogski poprowadził litewskie zastępy na południe.
    Tymczasem w Polsce stery przejęła rada regencyjna...





    Polska i Litwa w roku 1440 (podświetlono nabytki terytorialne).

  19. ...AAA...
    Słowo na początek: miałem w planach dodawać - mniej więcej co stulecie - odcinki specjalne, prezentujące aktualną sytuację geopolityczną na świecie oraz miejsce zajmowane w nim przez Królestwo Polskie. Swoim zapałem przekonaliście mnie, że taki przegląd potrzebny jest na wczoraj.
    Zapraszam do udziału w sejmie, w celu obrania przyszłej drogi polityki zagranicznej Jagiellonów.


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek specjalny



    Przegląd świata w początkach XV wieku





    W Europie powoli wygasa średniowiecze. W ciąż panują więzi feudalne i partykularyzm, znaczny nie tylko w Rzeszy, ale również we Francji. Objawy nowej polityki widać u Anglików i Kastylijczyków, czyniących wyraźne kroki w celu powiększenia swego władztwa. Austriacy rzucili się na zamożne ziemie północnej Italii, jednak w żaden sposób nie potrafią zdetronizować czeskiego cesarza. W najsmutniejszym położeniu znajduje się wschód kontynentu, nękany przez niezliczone hordy tatarskie. Chan zagarnął niektóre państewka ruskie, większą część Ukrainy, Podole, Mołdawię, a teraz plądruje księstwa naddunajskie.




    Na tronie zasiada kolejny przedstawiciel rodu Luksemburgów: łaski Bożej cesarz rzymski, po wieki August, król Czech i książę Śląska, Viktorin I. Co ważniejsze, stosunkowo spokojna polityka państwa czeskiego, nie wskazuje na to aby elektorzy mieli w najbliższym czasie poszukiwać nowego pana.




    W kurii rzymskiej, na chwilę obecną, za sznurki pociągają biskupi angielscy oraz niemieccy.




    Po zrabowaniu większej części wschodniej Europy, skarbiec chana Złotej Ordy pęka w szwach. Wyprzedza go jedynie Burgundia, dzierżąca najzamożniejsze miasta niderlandzkie, w tym ośrodek handlowy w Antwerpii. Polska przędzie nie najgorzej, posiadając dochody przeciętne, ale jednak wyższe od większości swych sąsiadów.




    Znacznie słabiej prezentuje się siła militarna Królestwa, dysponującego ledwie szesnastoma tysiącami bitnego rycerstwa. Lepiej wygląda wojsko Wielkiego Księstwa, ale i ono nie stanowi rzeczywistego zagrożenia dla co najmniej dwukrotnie liczniejszych hord tatarskich. Jak na razie, europejskie mocarstwa pozostają w cieniu dalekowschodnich potęg Chin, Złotej Ordy oraz Imperium Timura.
  20. ...AAA...
    Słowo na początek: Zgodnie z wolą większości, celem rozgrywki będzie stworzenie możliwie jak najsilniejszego państwa polskiego. To jakie kierunki ekspansji i polityki obiorę konkretnie, wyjdzie w "praniu", ale i tu przewiduję rolę dla was. Mianowicie, planuję brać pod uwagę wyniki ankiet głos sejmu walnego, w niektórych, strategicznych decyzjach dotyczących racji stanu. Kto wie, czy w pewnym momencie nie poproszę was o wzięcie udziału w wolnej elekcji... =)
    Sam AAR prawdopodobnie przybierze formę mieszaną; poza standardowymi opisami wydarzeń, będę wplatał tu i ówdzie drobne dialogi, mapy, fragmenty kronik czy parafrazy utworów literackich. W rozgrywce raczej nie spotkacie nazwisk znanych z prawdziwej historii, ale postaram się o wprowadzanie smaczków tj. rzeczywistych postaci i epizodów (czasami ubarwionych) odpowiednio "przerobionych" na potrzeby relacji. Odcinki według pierwotnego założenia powinny obejmować okres 20-25 lat, ale jak wiadomo w praktyce różnie to bywa.



    http://www.youtube.com/watch?v=nfoVjgKC_Cc
    Nie przedłużając przejdźmy do historii polskiego imperium...


    Ku Wielkiej Rzeczpospolitej







    Odcinek I



    1399-1408

    Opis polskich dziejów rozpoczniemy w samym końcu XIV stulecia, prawie osiemdziesiąt lat od zjednoczenia ziem królestwa przez Władysława Łokietka i lat trzydzieści od wygaśnięcia prastarej dynastii Piastów. Grubo od ponad dekady, na tronie krakowskim zasiada przedstawiciel nowego rodu, wywodzący się w prostej linii od sławnego Giedymina, Władysław II Jagiełło.




    ? Jadwiga nie żyje, a Ciebie najjaśniejszy Panie wzywają na Wawel abyś złożył hołd królowi. Wystosowali oficjalny list: Księstwo Mazowieckie okaże lojalność a otrzymasz należne ci miejsce na dworze. Ziemowit, odpowiedział powoli, jakby wypowiedzenie każdego słowa sprawiało mu ból. Jego Miłość ? rzekł z nadwyraz wyczuwalną, niezgrabną ironią w głosie ? nie posiada pierworodnego, z trudem radzi sobie z Litwą, a na dodatek zapomina, że polski sejm słodką Jadwigę obrał królem. Nie jego. ? Liczy na to, że przez przyłączenie Mazowsza utwierdzi swoją pozycję po śmierci żony, to jasne ? wtrącił pośpiesznie kanclerz. ? Ci Litwini są zbyt głupi i zdecydowanie zbyt pewni siebie. Jeśli myśli, że Piast uklęknie przed jakimś pogańskim? ? Władysław przyjął chrzest... ? Nie nazywaj go waść tak! Zwie się Jagiełło, a jego zwierzęca dusza pozostała taka sama. Łut szczęścia i próżność krakowskich panów wyniosły go na tron moim kosztem. Odebrał mi już jedno dziedzictwo, teraz chce dokończyć dzieła? Niech zna swoje miejsce!




    Po roku 1320, poza granicami Królestwa wciąż znajdowały się rodzime terytoria: Pomorze zagarnięte wbrew prawom boskim i ludzkim przez Krzyżaków, Śląsk zwasalizowany przez władców czeskich, oraz udzielne Księstwo Mazowsza, zarządzane przez lokalną linię Piastów.
    Władysław II szukał jedynie pretekstu, ani myśląc czekać na pozytywną odpowiedź Ziemowita IV. Sprawa musiała być rozwiązania szybko, bowiem jak słyszano, sieci na Mazowsze pragnął zarzucić również Zakon. Chcąc wyprzedzić nieprzyjaciela, król wyruszył z przyboczną gwardią pierwszego dnia po zakończeniu żałoby po młodej władczyni. W chwili gdy udzielny książę czytał list z Krakowa, Jagiełło przekraczał już granicę jego państewka.




    Podchodząc pod mury Warszawy, zaskoczeni Polacy napotkali odchodzących Krzyżaków, którzy zdążyli zrabować miasto. Szczęście, że zadowolili się złotem, nie zagarniając ziem i ludzi. Widocznie wielki mistrz, nie był gotów w tym momencie na otwartą konfrontację. Pod koniec roku Mazowsze inkorporowano do Korony, a tamtejsza linia książęca wygasła.




    Ziemowit IV posiadał pewne koneksje, ale prędki atak postawił jego potencjalnych sprzymierzeńców przed faktem dokonanym. Załagodzenie sytuacji było tym łatwiejsze, że Jagiełło prowadził aktywną politykę procesarską, uświetnioną małżeństwem z córką Wacława Luksemburskiego. Zabezpieczenie zachodniej granicy miało kluczowe znaczenie w obliczu przyszłej wojny z Krzyżakami, która prędzej czy później musiała nadejść.
    W kraju zaś potraktowano sprawę inkorporacji Mazowsza, jako naturalny powrót ziem piastowskich do macierzy. Władca dzięki sukcesowi zyskał sympatyków oraz nieco umocnił swoją pozycję (+ centralizacja), która po śmierci Jadwigi wcale nie była taka jasna.



    Polacy, podobnie jak Zakon, nie mieli szansy na przygotowania do konfliktu na północy i odwlekali nieuniknione. W roku 1400 na wschodnie rubieże Litwy najechały oddziały moskiewskie, rozpoczynając wojnę polsko-moskiewską 1400-1402. Wojska Władysława czekała długa i męcząca wyprawa. W międzyczasie na Kursk napadły bandy tatarskie, które zaabsorbowały samych Litwinów.




    Książę Wasyl I oblegający Smoleńsk, prawdopodobnie nie spodziewał się polskiej odsieczy i to w sile znacznie przewyższającej jego możliwości. Po przegonieniu Moskwiczan, w połowie roku 1401 Polacy podeszli pod Wiaźmę. W tym samym czasie, za pomocą korespondencji udało się wciągnąć do konfliktu Republikę Nowogrodu. Jej udział był co prawda krótki, ale zamknięcie Rurykowicza między młotem a kowadłem, w bolesny sposób uświadomiło go o jego rozpaczliwym położeniu.



    Propozycję status quo odrzucono. Jagiełło maszerował na Moskwę i w żadnym wypadku nie zamierzał wracać na Wawel z pustymi rękami. Po wkroczeniu do stolicy kniaziostwa zażądał rzeczy niebywałej: przyjęcia przez Wasyla chrztu... w obrządku rzymskim. Przeciwnik został postawiony w niezwykle trudnej sytuacji. Mógł zachować tron, nie tracić żadnych włości ani nawet złota; musiał jednak zapisać się w historii jako ten, który pod naciskiem wyrzekł się prawosławia.
    5 listopada 1402 Wasyl Rurykowicz przyjął w Moskwie powtórny chrzest, z rąk polskiego biskupa. W tym samym dniu podpisano pakty pokojowe. Nienawiść do najeźdźców oraz księcia za ugięcie kolan, niemalże unosiła się w powietrzu. Nikt nie mógł zagwarantować, że katolicyzm w Moskwie się utrzyma na dłużej, ale to już Władysława nie interesowało. Liczyła się demonstracja siły oraz pokaz oddania dla Kościoła katolickiego.




    Wspomniane działania niewątpliwie pozwoliły Jagielle zapisać się w historii złotymi zgłoskami, jednak sporo kosztowały i budziły coraz większy niepokój. Doszło do tego, że Polska nie posiadała środków aby wypełnić zobowiązania sojusznicze wobec Wittelsbachów. Budząc ogromne rozczarowanie wśród państewek niemieckich zerwano sojusze, poszukując nowych sprzymierzeńców na południu. W kraju wzmagały się bunty chłopskie.




    Bunty trapiły nie tylko Koronę. Na północnym wschodnie Wielkiego Księstwa za broń chwyciło kilkanaście tysięcy chłopów, którzy zostali spacyfikowani przez wracające z Moskwy oddziały polskie.
    Litwa, począwszy od roku 1402 znajdowała się w beznadziejnej sytuacji. Na północy buntownicy, zaś na południu coraz liczniejsze hordy Temüra Kutługa. Polscy panowie z rezerwą odnosili się do tatarskich najazdów szarpiących Ruś. Choć nie mówiono o tym głośno, wielu miało nadzieję na osłabienie wschodniego partnera, które w pełni uzależniłoby go od polityki Krakowa. Bieg wydarzeń wymknął się jednak spod kontroli.




    Znacznie liczniejsze armie Azjatów zapędzały się po Kijów, Polesie i Wołyń. Chodziły pogłoski, iż tatarstwa jest na ćwierć miliona. Wojsko wielkoksiążęce było już w rozsypce, a poza gwardią królewską żadne posiłki z Polski nie wyruszyły na wschód. Jagiełło wiedział, że kilkanaście tysięcy wojaków zdolnych do zdobycia osłabionej Moskwy, niewiele tu wskóra. Król odbił Kijów, ale później unikał otwartego starcia tak długo jak tylko było to możliwe.
    Do klęski doszło latem roku 1404, gdy niewielki czambuł zabłąkał się niebezpiecznie blisko Małopolski. Władysław nie czekając, ruszył nań dając się wciągnąć w pułapkę pod Przemyślem. Zaraz po iluzorycznym zwycięstwie, na rycerstwo runęło 22 tysiące Mongołów, na przedzie z 14 tysiącami jazdy. Straciwszy wielu ludzi, król zgodził się na haniebne warunki pokoju. W imieniu unii, Polska zobowiązała się do płacenia comiesięcznej daniny, czy raczej haraczu, wprost do skarbca chana Złotej Ordy. Warunki wywołały wielkie emocje w Krakowie, lecz od czasu do czasu pojawiały się trzeźwe głosy przyznające, że inna droga nie istniała. Temür godnie nawiązał do legendy swych srogich przodków, a po otrzymaniu ofiary w złocie pozostawił w spokoju państwa Jagiellona, zwracając swój wzrok ku księstwom naddunajskim.






    Mapa Polski i Litwy w roku 1408. Kolorem jaśniejszym nabytki terytorialne (Mazowsze), ciemniejszym straty (Litwy na rzecz Ordy).

    c.d.n.
  21. ...AAA...
    Użytkownicy z dłuższym stażem doskonale wiedzą, że idea zaostrzenia regulaminu jest tak stara jak sama blogosfera. Swojego czasu doszło nawet do zawiązania wśród blogerów swoistego ruchu egzekucyjnego, którego żądania zostały zawarte w Liście otwartym autorstwa Castiela. Pod petycją podpisało się prawie 50 blogerów. W tym czasie stronnicy zmian, choć byli w większości, polegli i nie wynegocjowali właściwie niczego. Wielu z nich się zakończyła swoją przygodę z forum, inni założyli blogi na zewnątrz. Oto jak pisał w roku 2010 Castiel:
    Mam nieodparte wrażenie, ze blogi zostały stworzone po to, aby osoby, które nie potrafią się dostosować do regulaminu forum i na nim nie piszą, też miały co robić i często odwiedzały stronę. Na forum nie można śmiecić, spamować, pisać głupot, ale na blogach już tak? Dlaczego? Żeby dzieci neo miały co robić? Załóżmy im specjalne podforum gdzie będą mogły wypisywać swoje głupoty. (...)
    Rok później w podobnym tonie wypowiedział się inny banita, Prometheus:
    Wiele ryzykuję tym, co teraz napiszę, ale blogi FA są jak ścieki, wśród których tu i ówdzie znajdzie się jakaś perła, jakaś złota moneta czy cenny zegarek. Nie jest tego wiele, ba, trzeba się czasem natrudzić ze znalezieniem... ale czy nie tak to wygląda? Prawda bywa okrutna, bo większość wpisów traktuje o niczym. Od groma jest "podróbek" Dariusza - a to jakieś TOPlisty "lasencji"(...)
    W ten właśnie sposób, reformy o które biło się niegdyś kilkudziesięciu osób, dziś wywołują emocje dokładnie odwrotne. Widać, minęła bezpowrotnie pewna generacja blogerów. Teraz chciałbym przejść do zasadniczej części tego wywodu, tj. rozwiać przynajmniej niektóre spośród wątpliwości, jakie narosły wokół nowego regulaminu.
    1. Bo moderacja wymyśliła to, bo moderacja wprowadziła tamto.
    Wiele komentarzy rozpoczyna się od pretensji skierowanych w stronę moderacji. Jednak wbrew powszechnemu przekonaniu, tym razem koncepcja miała swoje źródło wyżej. W samej redakcji. Spora część frustracji skupiła się na mojej osobie, co jest o tyle niesprawiedliwe, że agitowałem za lżejszymi restrykcjami. Gdyby decyzja należała do mnie, poprzestalibyśmy jedynie na usuwaniu niechcianych wpisów ze strony głównej. Redaktorzy mają jednak swoją wizję tego miejsca i przynajmniej chcą spróbować wprowadzić ją w życie.





    Moderatorzy wobec działań redakcji - fałszywe wyobrażenie.






    Moderatorzy wobec działań redakcji naprawdę.

    2. Przecież trolling i spam nikomu nie przeszkadzają.
    Nie pokuszę się o szacunki, ilu blogerów uciekło z naszego statku właśnie z powodu zalewającego je szamba. Może 2, może 20 - nie ma sensu się spierać. Więcej konkretów przyniosło niedawne referendum/ankieta, które wykazało podział opinii w proporcji pół na pół. Innym faktem jest to, że okazałe stadko forumowiczów sumiennie raportuje wpisy o wątpliwej jakości, z nadzieją na ich usunięcie. Biorąc to pod uwagę, mówienie, że zmian chciał tylko Berlin z Berlina wcinający Berlinki, jest grubą przesadą.





    Troll w akcji.

    3. Bo moderator może teraz wszystko i kiedy chce wywalić.
    A czy na forum moderacja stosuje takie praktyki? Jeżeli moderator okazałby się wredny i chciałby kogoś uwalić, to zrobiłby to bez względu na regulamin. Jednakże, skoro już wszyscy jesteśmy użytkownikami FA i struktura forum jak dotąd nas nie odstraszyła, to chyba możemy przyjąć, że moderatorzy nie są nominowani z przypadku i odznaczają się minimum zdrowego rozsądku? Jeżeli ktoś obawia się omnipotencji moderatorów, to niech po usunięciu bloga skasuje także swoje konto - bo przecież na forum również grasują "niezrównoważeni" zieloni.





    Moderator i użytkownik - fałszywe wyobrażenie.






    Moderator i użytkownik naprawdę.

    4. Teraz będę musiał pisać tak aby moderacji się podobało!
    To ciekawe, ale zdecydowana większość spośród blogerów przerażonych zmianami, nie spłodziła ani jednego materiału, który kolidowałby z nowym regulaminem. Ba! Zmiany będą mniej widoczne niż ktokolwiek z was przewiduje. Piszesz treściwie, po polsku i nie łamiąc regulaminu? To na jakiej zasadzie moderator może usunąć Twój wpis? Możesz napisać o wszystkim: swoich poglądach (o ile są zgodne z prawem), religii, polityce, nauce, grach, historii, internecie, innych blogach, szkolnictwie, gastronomii, etnografii... Jeśli chcesz: krytykuj, chwal, polecaj, recenzuj, dramatyzuj, opowiadaj. Jeżeli nie naruszyłeś kilku punktów, to nie widzę możliwości abyś stracił swój post. Obecne zasady zostały wymierzone w przypadki najbardziej jaskrawe i żadna osoba mająca coś do powiedzenia nie zostanie nimi skrzywdzona.





    Moderator po wprowadzeniu nowego regulaminu - fałszywe wyobrażenie.






    Moderator po wprowadzeniu nowego regulaminu naprawdę.

    5. Redakcja nas niszczy i nie mamy nic do gadania!
    Prawdopodobnie nie wiecie, że nad losem blogosfery wisiał do niedawna topór. Redakcja postawiła ultimatum: albo wszyscy nadal będą się bawić w polską szlachtę broniącą złotej wolności i blogi znikną na amen z głównej; albo zrobimy z tego miejsca użytek. Wiem tylko tyle, że pierwszy raz od dawna redaktorzy spojrzeli na blogi poważnie. Pewnie wliczyli w straty bunt części użytkowników, chcąc za to dać szansę grupce utalentowanych osób. Ich polityka i trudno się dziwić, że chcą próbować. Z ich punktu widzenia nic nie tracą, ponieważ obecna blogosfera nie ma za wiele do zaoferowania.





    Redaktor Berlin - wyobrażenie fałszywe.






    Redaktor Berlin naprawdę.

    A czy mamy coś do gadania? Mogę jedynie obiecać, że jeżeli za jakiś czas wasze obawy okażą się realne, osobiście będę interweniował gdzie się da o zmniejszenie rygoru. Tymczasem, mam zamiar dać szansę okrzepnąć nowym zasadom i sprawdzić ich działanie w praktyce.
  22. ...AAA...
    Premiera Europy Universalis IV już dawno za nami. Łezka się w oku kręci, kiedy pomyślę o tym, że następna rozgrywka rozpoczęta w eksploatowanej od sześciu lat "trójce", prawdopodobnie będzie tą ostatnią. Pomyślałem, że godnym zakończeniem mojej przygody z EU3 byłby jakiś mały AAR.
    Co prawda, raz już próbowałem podobnego eksperymentu z Hearts of Iron 2 (Ein Volk, ein Reich, ein Führer) i wielkiego odzewu nie było; ale może realia XV-XVIII wieku bardziej wam przypadną do gustu. Zwłaszcza, że tym razem planuję tworzenie, przynajmniej do pewnego stopnia, relacji interaktywnej - takiej, w której będę was od czasu do czasu pytał o dalszy kierunek rozwoju wirtualnego państwa. Wasza rola zaczyna się już teraz, bo chciałbym abyście pomogli mi w wyborze koncepcji rozgrywki:



    1. Rzeczpospolita szlachecka!
    Od kreślenia losów ojczyzny zacząłem swoją przygodę z EU3 i miło by było na tym zakończyć. Niewątpliwie zaletą tego wyboru jest swojski klimat. Postaram się poprowadzić save w miarę historycznie, przy wyeliminowaniu błędów naszych przodków.
    2. Polskie Imperium
    Od morza do morza... Od Bałtyku do Pacyfiku? W tym wariancie, jeżeli tylko pozwoliłaby na to sytuacja geopolityczna, nie ograniczałbym się w ekspansji na wschód i być może kolonizacji Nowego Świata. No i ta husaria pod chińskim murem...
    3. Polska zachodnia
    Odrzucenie podarunku Zygmunta Augusta, tj. konceptu unii lubelskiej i przeorientowanie się całej polskiej polityki na zachód. Śląsk zamiast Ukrainy, Pomorze zamiast Podola. Pytanie tylko co na to Czesi i Habsburgowie?
    4. Portugalia/Hiszpania
    Portugalią grałem raz a Hiszpanią w ogóle. Nigdy specjalnie nie pasjonował mnie ten region, a w kolonizatora bawiłem się jako Anglik lub Niderlandczyk. Może warto spróbować czegoś nowego? Nieznane lądy czekają.
    5. Habsburgowie
    Z tego co wiem Austria jest dość częstym wyborem graczy, a jednak zawsze mi jakoś umykała. W takiej rozgrywce nie tyle stawiałbym na ekspansję, ile na prestiż i zwiększanie strefy wpływów. W końcu czymś trzeba sobie na miłość elektorów Rzeszy zasłużyć.
    6. Księstwo Moskiewskie
    Żadnym państwem nie rozpoczynałem tylu rozgrywek co Moskwą. Z jednej strony znam te rejony Europy jak własną kieszeń, z drugiej zaś zawsze mnie ciągnie żeby spróbować raz jeszcze. Żeby jakoś ucywilizować ten wschód. Trudne są zwłaszcza początki, kiedy wszystkie wydarzenia odbywają się w cieniu mongolskich hord...
  23. ...AAA...
    Przez cały weekend pojawiały się na naszej stronie teksty związane z filmem, później z Pokemonami - w ten sposób zaczęliśmy "weekendy z...", czyli nowy cykl na cdaction.pl. Przez najbliższe kilka tygodni będziemy sprawdzać różne formuły i pomysły, aż w końcu zdecydujemy, czy zagrało tak, jak mieliśmy nadzieję, że zagra. W ten weekend chcemy zaprosić was, blogerów, do wspólnej zabawy...
    W tym tygodniu, od piątku do niedzieli, zajmować będziemy się... Piratami.
    Jeżeli chcecie do nas dołączyć - wrzucajcie wpisy na swoje blogi na cdaction.pl, a najlepsze trafią w weekend na główną. To dobra forma promocji własnego bloga, więc warto.



  24. ...AAA...
    Blogowi grzesznicy
    Wpis Społeczne szkodniki spełnił swoje zadanie lepiej niż mogłem sądzić. Tekścik napisany w dwadzieścia minut, zgarnął dwa tysiące wyświetleń i ponad 60 komentarzy, kilkukrotnie przebijając lokalną średnią. Jeden z forumowiczów - Brylant - zauważył jednak, że coś tu śmierdzi... I po części miał rację.
    Na początek rozwieję wątpliwości - tekst nie był bujdą i zasadniczo przedstawiał mój prawdziwy stosunek do sprawy. Jednakże, każde słowo zostało użyte rozmyślnie, a efekt końcowy w postaci ostrego wydźwięku, zaplanowany. Po co to wszystko? Najprościej rzecz ujmując - w ramach walki z V grzechem blogosfery FA. Tak koledzy blogerzy, jesteście za grzeczni i ta postawa odbija się naszej hermetycznej społeczności czkawką. Internetowa legenda głosi, że gdy ktoś publikuje nudny wpis, gdzieś na świecie umiera kotek. Sami rozumiecie, że nie mogę w takiej sytuacji siedzieć z założonymi rękami.
    Świetny tekst ? świetny wpis
    Naprawdę dobry artykuł, musi być wyważony. Winien cechować się świetnym językiem, odpowiednią długością, wyczerpaniem tematu, niezgorszą argumentacją i stylem na poziomie literackiej nagrody Nobla. To wszystko prawda i patrząc pod tym kątem, przykładowe Społeczne szkodniki stanowiły paskudztwo, dno i szkaradę, autor natomiast powinien otrzymać bilet do Oblivionu w jedną stronę. A jednak, tak słaby tekst, okazał się równocześnie całkiem dobrym, blogowym wpisem.
    Sieciowa twórczość rządzi się swoimi prawami i choć sam długo pozostawałem wobec tej tezy sceptyczny, obecnie przyznaję jej rację. Szczere zainteresowanie jakim cieszył się poprzedni post, tylko to potwierdza. Moim zdaniem warto odróżniać dobre blogowe wpisy, od dobrych artykułów. Jako osoba pałająca się na co dzień tworzeniem tych drugich, doskonale wiem, iż jedno rzadko idzie w parze z drugim. Jeśli kazałbym kilku osobom ocenić swoje wpisy, prawdopodobnie najwyższe noty otrzymałyby te długie, poprawnie napisane, wyczerpujące i poruszające skomplikowaną materię. Niestety, zaraz po tym, ci sami czytelnicy, najchętniej skomentowaliby teoretycznie najsłabsze wypociny, napisane prosto, szybko i dotyczące powszechnie interesujących problemów. To nie jest dziwne.
    Dziwne jest to, że mało który bloger próbuje to wykorzystywać.





    Nawet chcąc przekazać coś wartościowego, musisz zapewnić publice rozrywkę.

    Najważniejsza jest Twoja opinia
    Nie chcę tu lobbować za odrzuceniem ambicji na rzecz taniej kontrowersji. Jednakże, skorzystanie z form rzucających się w oczy, uderzanie czytelnika raz po raz w pysk własną opinią, nie powinno być traktowane nagannie. Tym bardziej, radzę ignorować głosy osobników reagujących zdziwieniem bądź oburzeniem widząc, iż bloger śmie wyrazić własne zdanie. Blog to tuba, służąca do wyrażania poglądów, agitacji, krytyki, opisywania świata takim jakim widzą go oczy autora. Komentujący może co najwyżej podjąć polemikę, a pozostałe pretensje schować w małym pudełeczku, które wrzuci do Atlantyku. Czytelnik musi rozumieć, że blog to osobiste miejsce w sieci. Jeżeli nie podobają mu się Twoje zapatrywania, niech kontrargumentuje; jeśli zaś przeszkadza mu sam fakt podniesienia tematu, że śmiesz się "czepiać" jakiś ludzi lub zjawisk - zlekceważ go. Najwyraźniej jeszcze nie pojął istoty blogowania.
    Pisać możesz o czym chcesz, byle wątek zawierał Twoją myśl. A czym więcej we wpisie zawrzesz swoich przemyśleń, tym będzie ciekawszy. Nie wiem czy lepszy, ale na pewno ciekawszy. Blogosfera pomieści wszystko - recenzje, sztukę, naukę, poezję, relację z wycieczki do Wiórkowa - ale podstawą pozostaje to aby zawierały cząstkę nas samych. Nie oznacza to, że powinniśmy pisać o tym co jemy na śniadanie i uprawiać uczuciowy ekshibicjonizm. Nikogo nie obchodzi nasza kanapka ani to kiedy ostatnio zamoczyliśmy kij. Jednak nie uchybiając temu obostrzeniu, nie możemy za wszelką cenę chować emocji i rezygnować z poglądów, w każdym razie na pewno nie z obawy przed negatywnymi komentarzami.





    Nie wstydź nietypowych poglądów, wyjdź przed szereg.

    Twoje doświadczenia, Twoje życie, Twój blog
    Na podobnej zasadzie, nie należy rezygnować z odwoływania się do własnej wiedzy i doświadczeń. Jakaś "mądra" głowa stwierdziła pod ostatnim wpisem: Masz osobisty uraz. Tak jak myślałem. Ciągle się zastanawiam co to właściwie miało oznaczać. Czy uraz może być nieosobisty? Czy wtedy jest urazem? I czy przez uraz mam rozumieć wszystko co mnie irytuje lub żenuje? Jeśli tak, to mam całą masę osobistych urazów! Do ulubionego zespołu, bo się rozpadł; do kolegi bo mi książki nie oddał; do mojego komputera bo nie wiem czy pociągnie EU4 jak wyjdzie.
    Nie trzeba dysponować szczególnie rozwiniętą inteligencją, aby zauważyć, iż wszystkie nasze poglądy są przez coś zdeterminowane. Dlatego też "osobisty uraz" w żadnym wypadku nie powinien być traktowany jako zarzut. Chcąc rezygnować kolejno z tematów, do których mamy subiektywny stosunek, moglibyśmy zwinąć interes. Bliski zginął w wypadku - nie wolno Ci pisać o wypadkach drogowych! Kolega się zaćpał - nie dotykaj tematu narkotyków! Ojciec popełnił samobójstwo - w ogóle nie wspominaj o śmierci! Bo jeszcze ktoś Cię oskarży (zgroza) o osobisty uraz.
    To oczywisty nonsens i lejcie na to ciepłym moczem. Doświadczenia nas definiują i tak jak dzielimy się z nimi w codziennych rozmowach, tak chcąc nie chcąc sięgamy doń przy blogowaniu. To, czy postrzeganie poszczególnych epizodów, jest zbieżne ze światopoglądem czytelników stanowi już całkowicie osobną sprawę.





    Blogerze, miej jaja i nie uszczęśliwiaj innych na siłę.

    Emocje kluczem do zainteresowania
    Czy mogłem przedstawić swoje zdanie na temat Społecznych szkodników inaczej? Oczywiście. Na dobrą sprawę, stosując kulturalny język i różnorakie eufemizmy, można zbesztać drugą osobę tak aby się nawet nie zorientowała. Ale czy trzeba do tego dążyć?
    Mocne słownictwo uwyraźnia myśli, dzięki czemu łatwiej trafiają one do odbiorców. Rodzi to co najmniej dwa skutki. Po pierwsze, wpis wywołuje emocje, a emocje gwarantują zainteresowanie i komentarze. Dobrze z tego zjawiska skorzystał chociażby FaceDancer, w swoim tekście o Chińskich pornobajkach. Trzeba jednak uważać, bowiem im ostrzej wyrażona zostanie opinia, tym skrajniejsze wywoła reakcje. Czasem wręcz nieadekwatne do samego stanowiska autora.
    Po drugie, rodząc silne emocje, umyślnie lub nie, czasami deformujemy przekaz. Skutek ten jest bardzo negatywny i trzeba go przyjąć na klatę. Przyzwyczajony do grzecznej retoryki i neutralnych zapatrywań internauta, może doznać szoku trafiając na wyraźną, nieugiętą a nawet podkoloryzowaną tezę, i to nawet w przypadku, gdy stoi po tej samej stronie barykady co bloger. Mam wrażenie, że dobry przykład stanowi tu postawa Klekotsana, który zasadniczo (z tego co pojąłem) w żaden sposób nie aprobuje zachowań bohaterów poprzedniego wpisu, a jednak podjął polemikę. Tak naprawdę, jego reakcję wywołała forma, a sama treść w ogóle lub w bardzo niewielkiej części.





    Rozemocjonowani czytelnicy to podstawa.

    Pomijam wyjątkowo nieogarnięte przykłady czytelników, którzy widzą tylko to co chcą zobaczyć i nawet jasno wyrażoną opinię, potrafią jeszcze bardziej zradykalizować lub co gorsza rozszerzyć wedle własnego widzimisię. Napisałeś, że metale za głośno puszczają muzykę i nie dają spać, a to nieprawda, bo znam kilku i to porządni goście!!! Nie dajcie się, drodzy blogerzy, łapać w pułapkę rzekomego uogólniania. Nikt nie ma obowiązku dodawania do każdego akapitu informacji: tekst nie dotyczy całej grupy X, a jedynie osób o nazwiskach Y i Z, zamieszkałych w Warszawie. Jeżeli nie napisałeś, że wszyscy metale śmierdzą, użyłeś jedynie pewnego uproszczenia i tylko od inteligencji czytelnika zależy czy poprawnie zinterpretuje Twoje słowa i weźmie je do siebie.
    Idźcie i (nie) grzeszcie więcej
    Nie na mawiam do rozpoczynania dram i podcierania się kontrowersją dla samego podbicia wyświetleń. Takie zachowanie byłoby karygodne i zasługujące na naganę. Granie na emocjach ma być tylko środkiem, kłodą rzuconą pod nogi potencjalnemu czytelnikowi, tak aby nie przeszedł obok prezentowanego tematu obojętnie. Grzeczność i kultura języka to ważne wartości, ale one same nie spowodują, że zostaniemy wysłuchani. Rozbrajająca szczerość i ostra retoryka przysparzają kłopotów, ale bez nich bloger staje się nużącym elementem szarej społeczności.


    Audaces fortuna iuvat timidosque repellit.

  25. ...AAA...
    W tym miesiącu zrezygnowałem z makaronu i zgodnie z obietnicą postanowiłem przyrządzić rybkę.



    Jako, że pierwszy raz przyrządzam rybę, padło na łososia - gwarancję wyśmienitego smaku. I rzeczywiście, sam łosoś mnie nie zawiódł. Zrobiła to cała reszta. Przede wszystkim, błędem był wybór jakiegoś zdrowego/dietetycznego/paskudnego przepisu, który nie zakładał przyrządzenia żadnego sosu. Potrawa składała się wyłącznie z ryby, ryżu i warzyw jakie miałem pod ręką, podlanych oliwą.
    Łosoś z piekarnika:
    Łosoś
    3-4 łyżki oliwy
    Sól, pieprz i co tam chcecie
    Ryż
    Papryka
    Pomidor
    Cebula (podobno całą, ja radzę mniej)
    1 wyciśnięty ząbek czosnku


    Następnym razem, zjem po prostu samego łososia z patelni.
    Rozczarowany, dla uzupełnienia musiałem zjeść coś jeszcze.

×
×
  • Utwórz nowe...