1 sierpnia
Pierwszego dowiedziałem się o tym, że mam się stawić o godzinie 2 w punkcie, w którym zbierał się pluton do którego należałem. Pamiętam, że kiedy szedłem przez Warszawę, bo ten punkt był w zupełnie innej części miasta, a nie chciałem mieć jakiejś zwłoki więc wyszedłem odpowiednio wcześnie, nastrój na ulicy był kompletnie niepowtarzalny. Unosiło się coś w powietrzu. Drugi raz w życiu, kiedy wyczułem w powietrzu tą samą atmosferę miał miejsce wtedy kiedy po raz pierwszy polski papież przyjechał do Polski w okresie głębokiej władzy PRL. To był ten sam nastrój oczekiwania. Świadomość tego, że stanie się coś wielkiego.
Tadeusz de Virion
2 sierpnia (w rozmowie z Hitlerem)
Mein Fuhrer! Sytuacja jest nieciekawa. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu-sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa ? stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków, będzie starta. Tego narodu, który od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem (Grunwaldem) ciągle nam staje na drodze. Wtedy polski problem dla naszych dzieci i dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, a nawet już dla nas ? nie będzie dłużej żadnym wielkim problemem historycznym.
Heinrich Himmler
3 sierpnia
Żałuje do dziś, że nie udało się kupić tych czterech Szmajserów - to była dosyć pokaźna siła ognia, aczkolwiek moja kompania delegowana do ochrony sztabu komendy obszaru warszawskiego była dobrze uzbrojona, jak na warunki powstańcze. Mój pluton dysponował dwoma RKM, sześcioma pistoletami maszynowymi, piętnastoma karabinami. Nie mieliśmy tylko granatów. Ale te cztery Szmajsery by nam się bardzo, bardzo przydały.
Jan Gołębiowski
Heinrich Himmler - szef SS, jeden z głównych katów Warszawy
6-26 sierpnia (walki przy cmentarzu ewangelickim na Woli)
Pamiętam zresztą jak kiedyś był poważny ostrzał artyleryjski i Ci którzy mogli chronili się do grobów. Tam gdzie udawało się otworzyć kapliczki grobowe, schodzili po schodkach i między trumnami czuli się najzupełniej bezpiecznie, bo tam nie docierały pociski. A o ile chodzi o czołgi. Czołgi nie tylko jeździły gdzieś daleko, ale przejeżdżały koło muru cmentarnego i wtedy miałem ochotę użyć określenia "jak zabawa". Rzucało się wtedy w czołgi butelkami z benzyną, które miały rozpalić ogień i w ten sposób doprowadzić do ich zniszczenia.
Tadeusz de Virion
10 sierpnia
W początkowym okresie przechodziło się po zmierzchu, przebiegając po kilka osób z bramy osłoniętej workami z piaskiem z jednej strony, do bramy budynku po stronie przeciwnej. Z biegiem czasu, mimo usilnych ataków niemieckich ułożono barykadę z płyt chodnikowych, a następnie wykop. Pozwoliło to na przechodzenie również w dzień. (...) W czasie jednego z takich transportów przechodziliśmy piwnicą domu na ul. Siennej na który spadła bomba lotnicza. Pierwsze zapamiętane wrażenie to nieuniknione zarwanie stropu, a następnie trudna do wyobrażenia ilość duszącego pyłu. Dlatego też zawsze należało mieć chustkę przeznaczoną do zakrycia ust i nosa. Takie samo odczucie pozostało w mej pamięci jeszcze dwukrotnie, kiedy znalazłem się w piwnicach domów na które spadły bomby. Stropy piwnic na szczęście wytrzymały, a znajdujący się w nich ludzie ocaleli, wychodząc przez wykute otwory do sąsiednich posesji.
Andrzej Zarembowicz
16 sierpnia (niemiecka propaganda obwieszczała, że powstanie zostało stłumione)
Załamać się psychicznie naprawdę już nie było trudno. Szczególnie, kiedy widziało się ofiary, a nie widziało się konkretnej pomocy dla walczącej Warszawy. Tego dnia jednak wszystko przyjmowaliśmy jakoś lżej, z większym optymizmem. Po alianckich zrzutkach niczego więcej ponad to, co dostaliśmy, nikt się nie spodziewał, bo, jak donosiło radio brytyjskie, ?Lot do Warszawy ? to lot po śmierć?. Myślami byliśmy raczej za Wisłą, znowu pełni oczekiwania.
Bronisław Troński
Tadeusz de Virion - prawnik i ambasador RP na uchodźstwie, uczestnik powstania
20 sierpnia
W ogóle trzeba było się utrzymać tym co się miało w zapasach więc dzielili się ludzie jeden z drugim. Najbardziej może małe dzieci niedostatki odczuwały. Ja właściwie nie miałam nawet czasu nad tym się zastanawiać dlatego, że musiałam być do dyspozycji, opatrywać rannych, przynosić meldunki. Nocami dużo rzeczy się robiło, nie było nawet czasu na normalny odpoczynek. Zresztą gdzie? Życie odbywało się raczej w piwnicach. Stale były obstrzały Niemców. Światła już nie mieliśmy przez cały okres okupacji powstaniowej. W ogóle elektrownia nie pracowała także gotowało się na takich dwóch cegłach wodę. Woda jeszcze wtedy była.
Janina Gabler
1 września
Stare Miasto broni się ostatkiem sił. Ale i ludzi coraz mniej. I jeść nie ma co. Powstańcy też nie mają. A tu idzie atak. Z różnych stron. Huki. Walenia. Przebijania ostatnich piwnic. Słońce się podwyższało na niebie. Upał narastał. I te kręcenia się. I cywilów, i powstańców. Bezradność. Nie wiem, kiedy zaczęli mówić, że Niemcy wchodzą już na Freta. I że kapitulacja Starówki.
Miron Białoszewski
13 września (pierwszy sowiecki zrzut zaopatrzenia)
Pseudo pomoc dostawaliśmy ze Związku Radzieckiego. Nad Warszawą latały tak zwane kukurużniki i z tych kukurużników zrzucano w workach amunicję i karabiny i jakieś suchary. To wszystko jak spadało na ziemię to się rozbijało na marmoladę i ani do spożycia ani do walki nie było można tego użyć.
Jacek Cydzik
14 września
Niemcy, wiedząc o obecności Powstańców, przeszukiwali systematycznie wszystkie domy w naszej części Bielan. Rewidowali także ?naszą? willę. Siedzieliśmy w schowku na jej strychu, do którego wejście było zastawione skrzynią z piaskiem, a podłoga strychu była wysypana warstwą piasku, którą po przejściu nas do schowka, łączniczki wyrównały i porozrzucały trochę drobnych śmieci, żeby stworzyć wrażenie, że nikt tu od dawna nie chodził. (...) Po tym cudownym ocaleniu doszliśmy do wniosku, że w nocy wyruszamy do Puszczy. Dalsze pozostawanie na Bielanach, w dodatku bez rozkazu, nie miało żadnego sensu, a na ponowny cud woleliśmy nie liczyć.
Maciej Bernhardt
18 września - 2 października (amerykańskie zrzuty zaopatrzenia)
W południe na dużej wysokości ukazała się flotylla amerykańskich liberatorów dokonując zrzutów spadochronowych. Większość zasobników spadła na tereny zajęte przez Niemców, ale przyniosło to otuchę i nowe nadzieje. Nadeszła jednak noc z 1 na 2-go Października. W pokoju na piętrze śpimy z kolegą. Jest nas dwóch. Budzimy się w nocy , zalega cisza, która wyrwała nas ze snu. Pierwsza cicha noc po 63 dniach. Po ustaniu walk zdolni do chodzenia wylegli na ulicę z dziwnym uczuciem, możności swobodnego poruszania się. Na ulicy Kruczej w okolicach Hożej powstał natychmiast bazar. Największą siłę nabywczą jak zwykle i wszędzie w takich okolicznościach posiadał alkohol i papierosy. Te dwa artykuły, na wszelki wypadek, należy mieć zawsze w zapasie zwłaszcza jeśli się nie pije i nie pali.
Andrzej Zarembowicz
1 października
Pierwszego Października ostatnia zbiórka na terenie przy ulicy Wilczej 41. Najsmutniejszy dzień. Odczytane zostają ostatnie rozkazy i pożegnalne przemówienia. Na podwórku, groby poległych kolegów z krzyżami i tabliczkami. Nasza drużyna zebrała się jeszcze w sali na piętrze. Otrzymujemy na pamiątkę pełnionej służby znaczki Poczty Polowej AK. Smutek, łzy w oczach i żal za odchodzącymi dniami, pełnymi wzruszeń nadziei i ufności do końca, że nadejdzie pomoc i oswobodzenie. Na koniec zaśpiewaliśmy ?Jeszcze Polska nie Zginęła?.
Andrzej Zarembowicz
Każdego kto ocenia powstańców proszę o jedno - pomyślcie o tym, że prosto się ocenia, nigdy nie będąc w sytuacji nawet podobnie tragicznej co mieszkańcy okupowanej Polski. To tak jakby uczeń oceniał nauczyciela, szeregowy generała a magister profesora. Mój ostatni, ulubiony powstańczy cytat:
Trzeba było przeżyć 5 lat okupacji w Warszawie w cieniu Pawiaka, trzeba było słyszeć codziennie odgłosy salw, tak, że przestawało się je słyszeć, trzeba było asystować na rogu ulicy przy egzekucji dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu przyjaciół, braci lub nieznajomych z ustami zaklejonymi gipsem i oczami wyrażającymi rozpacz lub dumę. Trzeba było to wszystko przeżyć, aby zrozumieć, że Warszawa nie mogła się nie bić.
Kazimierz Iranek-Osmecki
[media=]
Warsaw, city at war
Voices from underground whispers of freedom
1944 help that never came calling
Warsaw city at war
Voices from underground whispers of freedom
Rise up and hear the call history calling to you
Warszawo walcz!
- Czytaj dalej...
- 12 komentarzy
- 2353 wyświetleń