Panowie bracia!
22 użytkowników zagłosowało
-
1. Elekcja 1568 - wybierzmy sobie pana!
-
Karol II Gryf13
-
Aleksander Wiśniowiecki9
-
-
2. Co zrobić z Kozakami?
-
Jeden bunt uciszyliśmy, więc i następne damy radę!1
-
Stworzyć rejestr, kilka tysięcy szabli zawsze się przyda!21
-
- Zaloguj się lub zarejestruj, aby zagłosować w ankiecie.
Słowo na początek: Wasza aktywność wyraźnie osłabła - mam nadzieję, że tylko za sprawą świątecznego obżarstwa. W Rzeczpospolitej niestety nie dzieje się dobrze. Najbliższe kilka, kilkanaście lat może zadecydować o przyszłości wielkiego państwa.
Ku Wielkiej Rzeczpospolitej
Odcinek VII
1549-1568
Gryfici cieszyli się opinią bardzo starego, ale niezwykle ambitnego rodu. Ich protoplasta - książę pomorski Warcisław, ongiś wasal Bolesława Krzywoustego - nie mógł przypuszczać, że jego potomkowie będą rządzić w wielkiej Danii i jeszcze większej Rzeczpospolitej. Młodzieniec został przywitany w Krakowie z radością. Szlachta dobrze wspominająca rządy jagiellońskie, traktowała Karola - syna Krystyny, a więc wnuka Zygmunta I - jak swojaka. Nie znał co prawda polskiego a stroje i obyczaje przywiózł z Danii, ale starał się mówić o Polakach z wielkim szacunkiem i uznaniem.
Jako pacholę, Grfyfita uwielbiał wpatrywać się w morze; często siedział godzinami przed oknem swej komnaty podziwiając liczne żaglowce. Podczas elekcji zapowiedział, że pomoże Rzeczpospolitej w utworzeniu zalążka pierwszej floty. Nie godziło się w jego mniemaniu aby silne mocarstwo, z kilkoma portami, nie posiadało do dyspozycji niemal żadnego okrętu. Flota królewska, zwana potocznie karolową, składała się w swych początkach z 3 karawel - Czarnego Orła, Jadwigi i Mieszka - oraz kilku transportowych fluit.
Dowództwo przekazano Zygfrydowi Wyhoskiemu. Doświadczony admirał, zgodnie z wolą sejmu wyruszył w stronę leżących na Atlantyku Azorów. Dzięki poselstwom i licznym podarkom, portugalski król zgodził się na cumowanie okrętów Rzeczpospolitej w jego portach. Był to nieodzowny przystanek, bez którego odkrywcy nie natrafiliby na odpowiednie prądy morskie, prowadzące ku wybrzeżom Ameryki Północnej.
W latach 1553-1554 rozegrały się dwie krótkie wojny. Do pierwszej doszło na skutek niewielkiego incydentu dyplomatycznego. W normalnych warunkach, pewnego rodzaju słowa mogą przejść mimo uszu, ale szlachta kresowa już od jakiegoś czasu szukała pretekstu, aby wchłonąć Kniaziostwo Niżnego Nowogrodu w granice Rzeczpospolitej. Państewko prowadziło własną politykę zagraniczną, będąc enklawą i guzem na ciele państwa. 29 sierpnia zakończono oblężenie miasta i przy niewielkim sprzeciwie Nowogrodu Wielkiego, włączono je do Rzeczpospolitej.
Drugą wojnę wszczęli Luksemburgowie, naruszając polską strefę wpływów poprzez napaść na Węgry. Po zgrupowaniu niemal czterdziestu tysięcy ludzi, powstrzymano oddziały cesarskie pod Ostravą. W ten sposób, przezornie zatamowano próby restytuowania czeskiej potęgi. Niestety Madziarzy byli zbyt słabi aby stawić jakikolwiek opór silniejszym sąsiadom, a Polska nie była w stanie interweniować na każde zawołanie. Pięć lat później, po wygaśnięciu rozejmu Luksemburgowie po raz kolejny położyli łapę na Budzie.
Wielka wyprawa wypłynęła nad ranem, 28 sierpnia 1553 roku z portu na Azorach. Początkowo błąkano się wokół wysp, starając się lepiej poznać miejscowe prądy. W końcu trafiono na pomyślne wiatry, które pognały flotę na niezbadany zachód. Polscy marynarze nie należeli do najbardziej doświadczonych i dość szybko zaczęli tracić cierpliwość. Bardziej zabobonni obawiali się dotarcia do krańca Ziemi i wielkiej katastrofy.
Ku ich uldze, po niecałych dwóch miesiącach majtek ujrzał jakiś górzysty ląd. Później okazało się, że była to słabo zaludniona wyspa na skraju Ameryki Północnej. Zygfryd Wyhowski, po jej opłynięciu ochrzcił swoje odkrycie Nowym Wolinem. Żołnierze ukontentowani zakończeniem rejsu, prędko przystąpili do organizacji pionierskiej kolonii.
Trzy lata później sejm uchwalił podatek na IV wojnę nowogrodzką. Czas był bardzo korzystny, bowiem siły Republiki zostały poważnie nadwątlone przez zaskakująco agresywnego wielkiego księcia Finlandii. Posłowie obawiali się czy aby nie przyjdzie im stoczyć z Finami wyścigu. Nagrodą dla zwycięzcy byłoby jedno ważne centrum handlowe i jedno z najludniejszych miast północnej Europy.
Wszyscy, włączając w to bojarów, wiedzieli o zbliżającym się rozpadzie ich państwa. Lichy opór nowogrodzian został złamany w bitwie pod Revalem. Decydenci oddali pod opiekę Twer, a posłowie polscy obiecali sobie, że kiedy następnym razem odwiedzą Nowogród, nad bramą będą powiewać rodzime sztandary.
Następna dekada naznaczyła się kolejnym kryzysem wewnętrznym Rzeczpospolitej. Przyczyny rozrastającej martwicy państwa zdawały się mnożyć a Karol Duńczyk radził sobie z miesiąca na miesiąc coraz gorzej. Nawet jeżeli nie doszło do konfederacji na tle politycznej, to szlachta luterańska robiła wszystko aby było o niej głośno. Nie dziwota - kontrreformacja działała prężnie, likwidując większość ognisk protestantyzmu. Po raz pierwszy ale niezwykle skuteczny, zaznaczyła się również kwestia kozacka. Od Kijowa po sicz zaporoską wolni Rusini chwytali za szable i pochodnie. Ataman Nykon Chebotaryow, ku oburzeniu i niedowierzaniu możnych, oświadczył że powodem są niespełnione obietnice Władysława IV. Nieboszczyk bez porozumienia ze szlachtą, przyrzekł utworzenie i utrzymanie stałej armii kozackiej dla co najmniej kilkunastu tysięcy wolnych Kozaków. Bunt Chebotaryowa wybuchł w 1561 i został stłumiony dopiero po sześciu latach.
Za szablę chwyciłem bom z towarzystwem moim był wielce utrapiony i uciśniony, ukrzywdzony, a sprawiedliwości nie było. Wszędzie niewola, mimo że Korona wolnościami ponoć słynie. W imię braci atamanów życzę sobie aby piętnaście tysięcy wolnych Kozaków na rejestr wciągnięto i stały żołd im wypłacano. I aby od wiary jedynej naszej prawosławnej, z dala trzymała się szlachta.
Do Nowego Świata wysłano kompanię złożoną z ośmiu tysięcy ochotników na czele z Iwanem Tarnowskim. Syn przywódcy niesławnego rokoszu nieoficjalnie został "wypchnięty" z ojczyzny pod cichą groźbą aresztu. W kolonii zostawiono mu jednak wolną rękę. Chcąc się wykazać, żądny przygód konkwistador zostawił Nowy Wolin i ruszył drogą morską ku Karaibom i Ameryce Środkowej. Wszyscy odkrywcy słyszeli i powtarzali informacje o wielkiej, pogańskiej cywilizacji, która traktowała srebro i złoto niczym rudę żelaza.
Było tam wiele klejnotów bardzo bogatych: perły tak wielkie jak orzeszki, liczne chalchivis ? kamienie drogie jak szmaragdy, niektóre tak wielkie jak dłoń ? i wiele innych, których dla ich mnogości nie potrafię opisać. Podziwialiśmy także kawałek kości olbrzyma znalezionej w jednej świątyni w Coyoacán, a także 3 tygrysy. Złota było tam więcej niż w którymkolwiek ojczystym kościele. Figurki, zdobienia, płaskorzeźby, nawet ołtarz ? wszystko błyszczało ku chwale pogańskich duchów.
Po wylądowaniu na Jukatanie, Tarnowski zorientował się, że opowieści nie były wyssane z palca. W porównaniu do wcześniej spotkanych Huronów, miasta Zapoteków imponowały wielkością i skomplikowaniem zabudowy. Konkwistadorzy szybko zaprzestali podziwiania i przy pierwszej przydarzającej się sposobności zaatakowali Indian. Tubylcy, nie znający prochu strzelniczego i przerażeni widokiem konnicy, przegrywali starcia nawet dysponując wielokrotną przewagą liczebną. Po tym jak ledwie trzytysięczny oddział najeźdźców zmasakrował dwanaście tysięcy Zapoteków, wielki wódz oddał pod władzę Rzeczpospolitej część wybrzeża na zachód od Jukatanu.
Śmierć przyszła po Karola I niespodziewanie. Król chorował krótko ale bardzo ostro - rozpalająca gorączka i odrażające krosty jakie pokryły jego ciało, dały mu przeżyć ledwie kilka dni. Jeden z popularnych pisarzy politycznych porównał w swym dziele przypadłość władcy do zarazy toczącej Rzeczpospolitą. Finanse się zapadły a bunty szlacheckie, kozackie i chłopskie pustoszyły wsie. Na niebie dało się obserwować kometę, w której astrologowie dostrzegli oznakę ostatecznego kataklizmu. I niestety, nie o bezkrólewie chodziło w ich wróżbach.
Na sejmie konwokacyjnym zjawiło się poselstwo austriackie, jak sądzono - dla wybadania gruntu przed zgłoszeniem swego kandydata. Arcyksiążę Franciszek II przysłał jednak inny komunikat:
Na tą wieść, reprezentanci potencjalnych kandydatów do tronu czym prędzej opuszczali Warszawę, aż pozostało tylko dwóch - rzekliby niektórzy - desperatów. Pierwszym był syn nieboszczyka - Karol II Gryf. Podobny nie tylko imieniem do ojca, zwolennik umiarkowanej polityki, o godnych uznania zdolnościach, tak wojskowych jak i administracyjnych. Mimo pewnej wojny, Karol zapewnił, iż nie zostawi tego co budował jego ojciec, a jeśli obrona się powiedzie, obiecał szlachcie wielki przywilej. W dalszej przyszłości planuje również rychły import kruszców i innych indiańskich towarów do Rzeczpospolitej.
Drugi swą kandydaturę, dość niespodziewanie zgłosił wojewoda kijowski - Aleksander Wiśniowiecki, herbu Korybut. Do tej pory o "Króla-Piasta" wołało niewielu, lecz magnat kresowy uznał, że szlachta dojrzała już aby odsunąć na bok wzajemną zazdrość i powierzyć koronę godnemu spośród siebie. Wiśniowiecki grał kartą wojenną, roztaczając przed uczestnikami sejmu wizję koalicji antyhabsburskiej. Trudno było wątpić w jego determinację - wszak majątki jego rodu będą pierwszymi, które dosięgnie wojna. Aleksander obiecał również wprowadzić do narodowego autoramentu, testowaną z dobrym skutkiem w jego osobistych oddziałach husarię.
Rzeczpospolita w roku 1568 (podświetlono nabytki terytorialne).
32 komentarzy
Rekomendowane komentarze