Dziś zapewne pojawi się sporo wpisów dotyczących dzisiejszego dnia. Dnia Dziecka. Dla mnie w tym roku ma on szczególny wydźwięk, ale o tym wiecie, więc nie ma co wspominać. Z okazji tego dnia chciałem za to odbyć wędrówkę wstecz lat kilkanaście, a może nawet i więcej niż dwadzieścia. Do lat dziecięcych warto czasem wracać, tak samo jak warto zachować w sobie trochę z tamtego dziecka. Tę radość odkrywania świata, świeżość spojrzenia i pewną beztroskę. Zbytnie odpłynięcie w te cechy może nieco nam
Wróciłem.
Minęły dwa tygodnie opieki. Minął pierwszy tydzień, minęło parę dni w szpitalu (wszystko w porządku, ale nerwów było aż za dużo). I teraz trzeba, częściowo, wrócić do szarej rzeczywistości. Do pracy się znaczy. Tylko częściowo, bo przecież w domu czeka na mnie żona z synkiem. Na razie jesteśmy na etapie głównie spania, jedzenia, kupy i spanie dalej.
A cóż powiedzieć po porodzie i tym podobnych? Krótko - dużo stresu, ale poszło ok. No i do płci owłosionej - możemy się cieszyć, że j
Na szybko, bo czasu ostatnio mniej niż zero... Maksymilian urodził się 13 maja, ważył wtedy 3660 g i mierzył 55 cm. Otrzymał pełną 10 w skali Apgar. A teraz absorbuje czas swoich rodziców. Tatuś na opiece do przyszłego piątku, więc pewnie na forum wróci w okolicach końca miesiąca.
Life is great.
Jak nie trudno na zauważyć na moim blogu - o sporcie piszę raczej rzadko. Co odważniejszy mogli by nawet rzec, że wcale. Dziś jednak powstrzymać się nie mogę. Kibicem jestem raczej internetowo-telewizyjnym - stadionowo bywam tylko czasem na żużlu. Dziś jednak...
I ain't the one thats known for fakin or perpetratin
if Albert was an Einstein
and Phillis was a Diller
and Michael Jackson was a thriller
then you could be a winner
... zdarzył się piłkarski cud. Może nieco przesadzam, ale od cz
Dziś będzie krótko, zwięźle, na temat i ze sporą dozą złości.
For everything you do, I'd like to swallow you
And everyday I'm gonna blame you
Even if you justify every fucking bullshit lie
it only makes me want to break you
Nigdy nie miałem złych doświadczeń z lekarzami w przychodniach. Bywali mili lub mniej, ale jakoś nigdy nie miałem specjalnie na co narzekać. Czy to okulista, dentysta (nie licząc jednej szkolnej hetery) czy lekarz medycyny sportowej. Jedyny na co mogłem narzekać to kole
By uprzedzić pytania (które pewnie i tak by się nie pojawiły) - nie, jeszcze jeszcze żona nie urodziła. Przerwa w pisaniu i bytowaniu na forum była spoowodwana weekendem oraz fanaberiami lekarzy i położnych. Ale może na prawcowników pewnego szpitala ponarzekam przy innej okazji. Na razie nie chcę sobie niepotrzebnie ciśnienia podnosić.
Początkowo miał być to wpis o czymś zupełnie innym. Miałem pisać o 'wierze w coś więcej', ale załapałem się na pokłosie converse'owego wpisu oraz jego odejścia
Po bossach przychodzi pora na ich pomagierów. Minions, mobki, wrogowie, growo-komputerowi odpowiednicy anonów. Rzadko zastanawiamy się dłużej przed posłaniem ich w zaświaty. Giną masowo, giną anonimowo. Zdarzają się jednak wyjątki. W tych niezliczonych zastępach można spotkać przeciwników tak oryginalnych, irytujących, trudnych czy głupich, że nie da się ich zapomnieć.
I am realizing, that everybody's lost their simple ways
And now that is here, I see it all so clearly
I've come face to fa
Tak to czasem bywa w życiu, że dniem za dniem leci, a człowiek nawet nie zauważa ich mijania. Tu remont, tam przemeblowanie, tu zakupy, tam wózek, tu łóżeczko... Niedawno studia, niedawno ślub, niedługo poród, niedługo chrzciny. Jedni odchodzą, drudzy na świat przychodzą. W pewnym momencie życie zaczyna niemiłosiernie przyspieszać, a czas na refleksję to 15 minut w autobusie z pracy i do pracy.
Well I was a pretty young girl once
I had dreams I had high hopes
I married a man he stole my hea
Zgapiając nieco od Ramzesa Trzynastego postanowiłem stworzyć małe zestawienie teledysków. Też będą to teledyski stare, ale takie, którym dziś można się raczej wstydzić niż chwalić. W zasadzie bardziej chodzi o same piosenki, ale i teledyski będą zapewne 'wyjątkowe'. Czeka Was tu podróż do czasów, gdy Qbuś lat miał niewiele, pierwszy raz włączał muzyczną telewizję VIVA zwaną... Wtedy VIVA był tylko po niemiecku i rządził tam niemiecki hardcore wespół w zespół z Mola Adebisi. A Mola Adebisi wygląd
Po dość długiej przerwie nadeszła pora na kolejną odsłonę z serii klimatologiczno-zabójczej. Dziś uwagę swą skupię na przeciwnikach, a w zasadzie to na tych złych końcowych oponentach, których przyszło nam zwać bossami. Nie wiem, czy wszyscy z zaprezentowanych poniżej antagonistów będą spełniać kryteria (o ile takowe w ogóle istnieją) bossowatości, ale... who cares? Bez dalszych ceregieli do wyliczanki przystąpmy, ostrzegając jednak: BĘDĄ SPOILERY.
Are you ready hey are you ready for this?
Are
Czasem trzeba sobie znaleźć odpowiednią perspektywę. Ostatnio w trakcie buszowania w Internecie natknąłem się na ciekawy film, a zaraz potem na stronę projektu zwanego Miniature Earth. A oto filmik:
Oto tekst w mym tłumaczeniu/interpretacji:
Gdyby udało nam się zmienić Ziemię na wioskę składającą się ze 100 osób, przy zachowaniu dzisiejszych proporcji, otrzymalibyśmy taką społeczność:
61 Azjatów
12 Europejczyków
8 mieszkańców Ameryki Północnej
5 mieszkańców Ameryki Południowej i Karaib
Wraca sobie TZB lub TZF od lekarza. Przy bloku/domu/sklepie spotyka WWB. Wywiązuje się następujący dialog:
- Skąd wracasz kochaniutki/kochaniutka? - pyta WWB.
- Od ortopedy.
- Oj, Pani/Panie. Mnie to tak w kościach łupie...
A teraz wyobraźmy sobie nieco inne rozwnięcie. Sytuacja ta sama.
- Skąd wracasz kochaniutki/kochaniutka? - pyta WWB.
- Od psychiatry.
- Aha - odpowiada WWB i myśli sobie "No kurde, na bank wariat/ka".
Przerysowane? Niestety, chyba nie za bardzo.
Hey you, out ther
Bardzo długo zastanawiałem się, czy w ogóle coś dziś pisać. Zdecydowałem jednak nie pisać o samej katastrofie - uważam, że w pewnych sytuacjach zdecydowanie lepiej jest milczeć. I żałuję, że niektórzy nie potrafią tego zrozumieć. Poza tym powiedziano, napisano i wypłakano już tyle, że me przemyślenia są tu zbędne. Mogę jedynie przekazać z serca płynące wyrazy współczucia dla wszystkich, którzy stracili rodziców, dzieci, siostry, żony...
Pozwolę sobie jednak na odrobinę prywaty - frustrację we
Na sam początek dla wczucia się w klimat...
Z oficjalnymi podziękowaniami dla RamzesaXIII
Jak dla mnie to jeden z najlepszych utworów, które kiedykolwiek słyszałem. Internetowo mówiąc, it's made of win and awesome. Ale na 8-bitową muzykę przyjdzie jeszcze czas. Dziś pora na wizualne odwzorowanie ducha pięknych czasów minionych. Czasów, w których palety były ubogie, a piksele widoczne. Wtedy to ograniczenia, a właściwie dla tamtych czasów - możliwości, sprzętu wymuszały tworzenie takiej,
Wybaczcie te marny próby szastania łaciną - nie wiem nawet, czy poprawnie sobie utworzyłem tłumaczenie wyrażenia 'umysł i ciało pedagogiczne'. Wiem za to, że spirytusami movensami tego wpisu były elementy dwa: słusznie promowany wpis theconverse'a, czyli Studiowanie to baaardzo poważna sprawa!, oraz jakże niefortunne minięcie na ulicy nauczycielki języka niemieckiego z liceum. Jakże więc nietrudno się domyśleć - wpis będzie tematycznie edukacyjny, a w zasadzie około-nauczycielski.
Ten nauczyc
Zaiste dziwne to święto, które polega na robieniu drugiego człowieka w trąbę. Przecież i tak nieustannie ktoś nas w trąbę robić chce lub to robi - marketingowcy, politycy, sprzedawcy, producenci. Po co więc święto? Może po to, żebyśmy my też mogli się zabawić? Lecz przecież też i my staramy się innych zrobić w bambuko - że się uczymy, że tak pilnie pracujemy, że na imprezie przecież alkoholu nie będzie... Zresztą jeszcze bardziej często oszukujemy sami siebie. Ale może patrzę na to zbyt pesymist
Poprzedni wpis był swego rodzaju żarcikiem wynikającym z braku weny. Żarcik lotów niezbyt wysokich, ale przypadkiem dał mi temat do przemyśleń. I dla tego wpisu. Chodzi mi o konwenanse. Słownik Języka Polskiego PWN definiuje konwenanse jako obowiązującą w jakimś środowisku normę zachowania się w określonej sytuacji. Słowo pochodzi od francuskiego convenance, które z kolei ma swe źródła w łacińskim convenir, który ma dwa znaczenia: (1) odpowiadać (pasować), konweniować; (2) zjechać się, zgromadz
RamzesXIII w swym wpisie namawia do wzięcia udziału w niezwykle szczytnej, altruistycznej, honorowej kociej akcji. W sposób proponowany wziąć udziału w niej nie mogę, gdyż w weekendy na forum nie bywam, lecz swój wkład mogę zaprezentować dziś. I tak będzie 'wisiał' do poniedziałku. Let's rock!
And the girl
with the red dress
She was more
then just a cat
at least more
than any cat I'd seen
And she kept on coming back
she kept on coming back.
Ponoć Oscar Wilde swego czasu powiedział, że
Nadejszła wiekopomna chwila... Chwila następnego Qbusiowego zestawienia rankingowo-growego. Tym razem temat znany pewnie większości z Was z forum - pukawki, giwery, spluwy i inne plujące ogniem oraz zniszczeniem urządzenie służące do siania T&R (czyt. terror i rozp...). Każdy z nas miał z nimi do czynienia w tej czy innej formie. Przy odrobinie maniakalnego samozaparcia i figury szachowe można przyporządkować do tego zbioru. A tak pani to w ogóle potrafi zmasakrować przeciwnika:
Ale konie
O krwiodawstwie swego czasu pisał bodajże Iskier, ale z powodu ciągłych mutacji jego bloga nie mogę tego potwierdzić. Jest to jednak sprawa, o której warto pisać i przypominać ciągle. Na dodatek mam całkiem niezły powód, bo w sobotę po raz piąty znów pozbyłem się 450 ml krwi. Tym razem moja krew znów powędruje do Poznania, gdyż oddawałem w województwie wielkopolskim. Pierwszy raz krew oddałem na Wampiriadzie organizowanej akurat w budynku Wydziału Biologii UAM. Wtedy też dowiedziałem się, że moj
Jak na bloga będącego częścią serwisu internetowego CD-Action zaskakująco mało piszę (zresztą nie tylko ja) tu o samym CD-Action. Pora nieco nadrobić tę zaległość. Może zacznę niezbyt fortunnie, bo od pełnych wersji. Chcąc nie chcąc, to właśnie pełne wersje były tym, co przyciągnęło mnie do CDA, a zapewne one, a właściwie pionierstwo pełnopłytowości, ugruntowały pozycję CDA na rynku. Ja zbieranie zacząłem od numeru 25 z 1998 roku, a numer 25 z 1998 wyglądał tak:
Warto wspomnieć, że w tym num
Muzyka jest nieodłączną częścią życia wielu z Nas - czy to w pracy, czy w drodze do pracy - towarzyszy nam często. Niekiedy ma stanowić relaksujące tło, a czasem pozwala dać upust emocjom. Można ją podziwiać, można się nią delektować, można i się przy niej bawić. Na pewno część z Was ma swoje playlisty 'na doła', 'na dobry początek dnia', 'na bibę'. Są też takie kawałki, które działają lepiej niż...
Swoista muzyczna amfetamina, dawka energii podnosząca na duchu, a czasem i ciele. Są tak energ
Dziś skończyłem czytać Body of Glass autorstwa Marge Piercy, a parę tygodni temu przeczytałem Woman on the Edge of Time tejże samej. Obie książki przedstawiają niezależne od siebie, lecz podobne i nie do końca wesołe, wizje przeszłości. W obu ekstrapolacjach ludzkość w ten czy inny sposób wyniszczyła siebie atomowo, pestycydowo lub/oraz fanatycznie. W jednej mamy historię golema z przyszłości z golemem z szesnastowiecznej Pragi w tle, a w drugiej poznajemy historię Meksykanki w średnim wieku, kt
Nie będę Was trzymał w niepewności. Tym razem wygrał Qbuś; choć niewykluczone, że i Szatan w tym palce maczał. Po ludzku mówiąc, zdałem. Zawdzięczam to nie tylko sobie, ale i bardzo pomocnej pani egzaminator. Na pierwszy rzut mym wystraszonym okiem pani nie wyglądała na przyjazną użytkownikowi, ale okazało się być wręcz przeciwnie. Należy więc do lamusa odłożyć bajki o egzaminatorach i egzaminatorkach pożerających zdających bez popitki.
Cieszę się strasznie, bo - szczerze powiedziawszy - zest