Skocz do zawartości

A idź pan w pyry

  • wpisy
    345
  • komentarzy
    4878
  • wyświetleń
    461747

Piętno wariata


Qbuś

646 wyświetleń

Wraca sobie TZB lub TZF od lekarza. Przy bloku/domu/sklepie spotyka WWB. Wywiązuje się następujący dialog:

- Skąd wracasz kochaniutki/kochaniutka? - pyta WWB.

- Od ortopedy.

- Oj, Pani/Panie. Mnie to tak w kościach łupie...

A teraz wyobraźmy sobie nieco inne rozwnięcie. Sytuacja ta sama.

- Skąd wracasz kochaniutki/kochaniutka? - pyta WWB.

- Od psychiatry.

- Aha - odpowiada WWB i myśli sobie "No kurde, na bank wariat/ka".

Przerysowane? Niestety, chyba nie za bardzo.

trapped_by_basemsamir.jpg

Hey you, out there in the cold

Getting lonely, getting old

Can you feel me?

Hey you, standing in the aisles

With itchy feet and fading smiles

Can you feel me?

Hey you, dont help them to bury the light

Don't give in without a fight

Wydaje mi się, że cierpimy na pewne rozdwojenie w kwestii problemów psychicznych. I to rozdwojenie w pewnym sensie podwójne. Pierwsze rozdwojenie dotyczy postrzegania. Z jednej strony coraz więcej osób decyduje się zwrócić o pomoc do psychologa czy też psychiatry. Czy to po stracie kogoś bliskiego, rozwodzie, zwolnieniu z pracy albo problemów poważniejszych klinicznie. Posyłamy także dzieci do różnych poradni. Z drugiej jednak strony bardzo wolno pozbywamy się uprzedzeń oraz stereotypowego myślenia. I czasem na tym bardzo tracimy.

Podam przykład podawany w szkole rodzenia przez położną. Dotyczy on depresji poporodowej, która (podobnie jak 'zwyczajna' depresja) często jest sprowadzana do głupich wymysłów i trywialnych problemów. Pewna mama, bardzo aktywna i pogodna kobieta, po cesarskim cięciu nie chciała by podano jej dziecko. Wszyscy pomyśleli - zmęczona. Po jakimś czasie, gdy była już na łóżku, nadal nie chciała. Znów to zignorowano. Gdy w końcu podano jej do karmienia, chwyciła i je pozostała bez ruchu. Po pewnym czasie, wiedząc, że coś jest bardzo źle, poprosiła położną o to, by przyprowadziła psychiatrę. Położna zbyła to stwierdzeniem, że jak wróci do domu wszystko się unormuje. W domu mąż (z gatunku 'ja przynoszę kasę, ty mi wyprasuj koszule'. Skończyło się ponad rocznym leczeniem szpitalnym. Po trzech latach mama ta umie o tym opowiedzieć, ale jeszcze ani razu nie została sama z dzieckiem.

Insanity_by_x_your_suicide_rose.jpg

Hey you, out there on your own

Sitting naked by the phone

Would you touch me?

Hey you, with you ear against the wall

Waiting for someone to call out

Would you touch me?

Hey you, would you help me to carry the stone?

Open your heart, I'm coming home.

Sytuacja może i nieco ekstremalna, ale doskonale ukazuje do czego może prowadzić ignorowanie i bagatelizowanie pewnych symptomów. To samo zresztą może dotyczyć niechęci wybrania się do odpowiedniego specjalisty. Nie twierdzę, że trzeba wybierać się na kozetkę z każdym, najdrobniejszym nawet, problem, gdyż byłoby to przegięcie w drugą stronę. Z większością spraw doskonale potrafimy sobie poradzić sami lub też z pomocą osób bliskich. Niektórych jednak tak prosto 'załatwić' się nie da. Jednak nadal cierpimy na postrzeganie wizyty u psychologa, nie wspominając o psychiatrze, jako powodu do wstydu. Osoba chodząca do psychiatry i nie bojąca się do tego przyznać nie spotka się raczej ze zbyt ciepłym przyjęciem. Choć pewnie negatywne komentarze nie będą przekazywane bezpośrednie. Ze strachu. Bo to przecież wariat być może. Tu dochodzimy do tego drugiego rozdwojenia.

Tym razem leży ono pomiędzy tym postrzeganiem, a rosnącą ilością takich problemów. Położna mówi, że przez długi czas trafiały się pojedyncze przypadki depresji poporodowej na kilka lat. Pamiętała dokładnie każdy z nich, gdyż było ich tak mało. Teraz jest to problem niemal powszechny. Z innymi problemami jest podobnie. Czy to my stajemy się bardziej wrażliwi, mniej odporni? Czy to winne jest ciągle rosnące tempo życia i naciski z tym związane? A może zrobiliśmy się nadwrażliwi i wyolbrzymiamy zwykłe problemy?

mental_by_bernard.jpg

But it was only fantasy.

The wall was too high,

As you can see.

No matter how he tried,

He could not break free.

And the worms ate into his brain.

Nieco na marginesie można się także zastanowić nad samym zawodem psychologa i tą dziedziną, która przez wielu jest postrzegana jako nowoczesne hochsztaplerstwo. Ile prawdy w stwierdzeniu, że psychologię studiują głównie osoby, które nie potrafiły sobie poradzić ze swoimi problemami? Czekam na opinie.

W miłości jest zawsze trochę szaleństwa. Ale zawsze też w szaleństwie jest trochę rozumu.

Fryderyk Nietzsche

To rzekł Zaratustra

24 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ile prawdy w stwierdzeniu, że psychologię studiują głównie osoby, które nie potrafiły sobie poradzić ze swoimi problemami?

Ile osób zostało psychologami po tym, gdy z osobistej perspektywy zauważyły, że ten zawód jest jednak potrzebny?

Link do komentarza
Ile prawdy w stwierdzeniu, że psychologię studiują głównie osoby, które nie potrafiły sobie poradzić ze swoimi problemami?

Nie będę generalizował, jednak dwie panie psycholog, które spotkałem istotnie zachowywały się jakby przepraszały za to, że żyją. Siła psychiczna, możliwość pomocy i oparcia to raczej od nich nie biły.

Link do komentarza

Psycholog jest zupełnie niepotrzebny.

Psycholog jest potrzebny.

Wbrew pozorom oba te zdania są prawdziwe. Część ludzi jest w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami samodzielnie, stąd psycholog jest im niepotrzebny. Inni ludzie potrafią znaleźć oparcie w bliskich i rodzinie.

A są też tacy, którzy nie potrafią sobie z tymi problemami poradzić samodzielnie, ani nie mają nikogo, kto mógłby im w tym pomóc, ewentualnie krępują się skorzystać z jego pomocy. Wówczas najprościej jest skorzystać z pomocy kogoś zwykle obcego za pieniądze. I jeśli komuś to faktycznie pomaga, to nic nam do tego.

A co do stereotypów to stanowią faktycznie poważny problem. Ludzie postrzegają sprawy na odwrót, każdy z nas ma problemy, a ktoś kto dobrowolnie jest gotów szukać pomocy w ich rozwiązaniu, zasługuje raczej na nasz szacunek niż pogardę i śmiech. Za chęć zmian i odwagę.

Link do komentarza

No cóż, jednym to pomaga, a drudzy uważają, że poradzą sobie sami. Swego czasu, również byłem przekonany, że do psychologa/psychiatry chodzą wariaci. Aż pewnego razu, mama obawiała się, że mam depresje (żadnych objaw u siebie nie spostrzegłem), no to poprosiła mnie, abym poszedł z nią do psychologa. Z początku opierałem się, ale zawitałem do bram lekarza, gdyż pewną zachętą było wolne od szkoły :) Rozmowa z panem przebiegła gładko, ale płaczu nie uniknąłem. Medyk nie spostrzegł u mnie choroby, ale po tej rozmowie jakoś gładko mówi mi się o śmierci ojca. Bo skoro powiedziałem o tym obcemu człowiekowi, to czemu miałbym nie rozmawiać o tym ze znajomymi?

Link do komentarza

Mindstorm - Ot, kolejne pytanie, które można sobie zadać.

...AAA... - A gdzież te Panie pracowały?

Lord Nargogh - True. Są i sytuacje pośrednie. Czasem psycholog/psychoterapeuta może być potrzebny, żeby ułatwić nam poradzenie sobie z problemami... z pomocą naszych bliskich. Komplementarnie, drogi Lordzie ;)

alfneo18 - Oczyszczająca siła płaczu... Pozdrowienia dla mądrej mamy. Tak trzymaj!

RamzesXIII - A co nam zrobisz? Ja zdaję sobie sprawę z różnicy, ale masz rację, że w sumie podstawia się jednego za drugiego i w vice versa.

Link do komentarza

IMO czasem psycholog się przydaje - odnoszę wrażenie, że o bardziej wstydliwych problemach wolałbym rozmawiać z kimś obcym; rozmowa z kimś, z kim spędzam mnóstwo czasu mogłaby mnie przerazić - w końcu jeśli się z czegoś zwierzę, to to będzie rzutować na moje dalsze relacje z daną osobą.

Na razie żadnej głębszej potrzeby zwierzania nie odczuwam, ale jeśli w przyszłości znajdę się w takiej sytuacji - chyba pójdę do psychologa/psychoterapeuty (cóż, zdałem sobie sprawę, że do tej pory te terminy były dla mnie w zasadzie synonimami, więc wolę zarzucić alternatywę niż wybrać źle ;)). W końcu, jak pisałeś, to doktor taki jak jak każdy inny.

EDIT: Floydy!

Link do komentarza

Jest to na pewno osoba, która może wiele pomóc, ba czasami nawet uratować życie! A tak apropos - zastanawialiście się kiedyś nad samym problemem ,,wariactwa"? Nie chodzi mi o takie ,,choroby" (trudno nazwać je chorobami, to bardziej stan psychiczny) jak depresja czy załamanie osobowości, tylko o poważniejsze sprawy, w stylu schizofrenii. Nazywamy tych ludzi wariatami, gdyż widzą rzeczy, których my nie widzimy. Pozostaje pytanie, czy to źle, że oni je widzą, czy to my jesteśmy wariatami, gdyż nie potrafimy wszystkiego dostrzec? Cały świat, który widzimy jest swoistym wariactwem, jest tym, co PRZEROBIŁO nasze oko, ucho, nos i inne narządy. Pozostaje pytanie, czy my widzimy prawdę, czy ,,wariaci", czy może prawdę widzi osoba niewidoma?

Link do komentarza
Nazywamy tych ludzi wariatami, gdyż widzą rzeczy, których my nie widzimy.
Nazywamy ich wariatami nie dlatego, że widzą rzeczy, których my nie widzimy, ale dlatego, że nie boją się tego oznajmić światu. Każdy ma w umyśle coś, czego nie da się uznać za normalne. Wariatami ludzie nazywają tych, którzy uzewnętrzniają to czynami i słowami.
Link do komentarza
A co nam zrobisz? Ja zdaję sobie sprawę z różnicy, ale masz rację, że w sumie podstawia się jednego za drugiego i w vice versa.

Napiszę długiego i nudnego posta o ludzkiej ignorancji odnośnie roli psychologa i psychoterapeuty, myleniu tych zawodów oraz ich oddziaływania na chorego :P

I generalnie ITT widzę pełno użalań odnośnie dziwnie rozumianego "niezrozumienia" i "nietolerancji" wobec pewnych postaw. Sugerowałbym podciągnięcie się z socjologii, zwłaszcza z tematów "normy społeczne", "rola jednostki w społeczeństwie" i "oddziaływania w grupach społecznych", a dopiero wtedy pisanie "aLE niKt mNIe nIe ROzuMiE :C". Każda jednostka ma prawo mieć określony stosunek do pewnych postaw i pojęć, tak samo jak każdy ma prawo napisać "ale mnie katastrofa w Smoleńsku nic nie obchodzi, dobrze im tak", a ja mam prawo mu napisać "jesteś głupim szczeniakiem". Tak to działa. (ale darwinizmu społecznego w żadnej mierze nie popieram i raczej tępię, tak samo jak narcyzm i zespół Unwarranted Self-Importance).

Link do komentarza
Każda jednostka ma prawo mieć określony stosunek do pewnych postaw i pojęć, tak samo jak każdy ma prawo napisać "ale mnie katastrofa w Smoleńsku nic nie obchodzi, dobrze im tak", a ja mam prawo mu napisać "jesteś głupim szczeniakiem". Tak to działa.

Problem jest bardziej złożony. Możesz uważać, że ta osoba jest głupim szczeniakiem. Ona z kolei może uważać, że została obrażona za wyrażenie własnego poglądu. Co jest obrazą, a co nią nie jest? I czy tego typu odzywki są na pewno na poziomie osoby, która nie uważa się za głupiego szczeniaka, czy też może tego typu odpowiedź jest sama w sobie wyrazem szczeniactwa?

Co do tematu to nie traktuję osób mających problemy psychiczne i fizyczne inaczej, gorzej. Rozumiem, że ktoś może sobie nie radzić z czymś i potrzebuje pomocy tego typu specjalistów. Robienie z ludzi wariatów, bo potrzebują pomocy psychologa to poważny błąd i mogę powiedzieć, że wiem to z doświadczenia, bo miałem styczność z osobami, które miały tego typu problemu, a mimo to spędzałem z tą osobą godziny na rozmowach o różnych rzeczach i nie uważam tych godzin za stracone.

Ciekawostką jest fakt, że bardziej nieufny stosunek mam do samych psychologów niż do ich pacjentów.

A może zrobiliśmy się nadwrażliwi i wyolbrzymiamy zwykłe problemy?

Jest lepiej - tworzymy własne.

Link do komentarza

Holy, w ten sposób można zanegować wszystko. Podejście typu "who watches the watchmen" prowadzi do nikąd, tak samo jak negacja każdej opinii i argumentu. Wszak każdy inaczej wyobraża sobie rozsądek, prawość i logikę - a już daleko nam do czasów, gdy rządziły dogmaty.

Ale z ostatnim stwierdzeniem (odpowiedzią na pytanie Qbusia) zgadzam się w 100%. Zostawmy robienie butów szewcom.

Link do komentarza
Ile prawdy w stwierdzeniu, że psychologię studiują głównie osoby, które nie potrafiły sobie poradzić ze swoimi problemami?

Dużo prawdy :D Sam słyszałem o kilku takich przypadkach :P Ale nie sadzę, że jest w tym coś złego...

Nieco na marginesie można się także zastanowić nad samym zawodem psychologa i tą dziedziną, która przez wielu jest postrzegana jako nowoczesne hochsztaplerstwo.

Psychologia jest w gruncie rzeczy bardzo trudna i wymaga sporych umiejętności "wrodzonych", dlatego tak naprawdę tylko garstka ludzi jest w tym dobra... A reszta, to niestety naciągacze, którzy jak nie wiedzą co mają zrobić to i tak koszą kasę....

A może zrobiliśmy się nadwrażliwi i wyolbrzymiamy zwykłe problemy?

Myślę , że nie jest to prawda. Obecnie świat pędzi, a cześć ludzi po prostu nie wytrzymuje takiego tępa, to jedna sprawa. A druga to, że dzięki zdobyczom technologi relacje międzyludzkie stają się co raz bardziej ubogie, przez to ludzie są co raz bardziej samotni i nie mają się komu po prostu wyżalić, pogadać z kimś szczerze, podzielić problemami...

Link do komentarza
Podejście typu "who watches the watchmen" prowadzi do nikąd, tak samo jak negacja każdej opinii i argumentu.

Nie chodzi mi o negację każdej opinii i argumentu. Raczej o pokazanie, że problem - nawet żalu - ma więcej niż jedną stronę i każdy problem można rozpatrywać na wielu poziomach. Nawet jeśli nie podzielam stanowiska żałobników to przynajmniej na poziomie rozumowym (nie uczuciowym) jestem w stanie zrozumieć dlaczego to robią.

Link do komentarza

Tebeg - A i owszem - Kamanda Pinka Flojda! Dobrze, że masz zdrowe podejście do spawy. Choć pewnie i tak udanie się do takiego lekarza będzie wymagało więcej samozaparcia niż np. wizyta u alergologa.

WladcaPieczarek - Nie ma co popadać w skrajności. Owszem, każdy z nas postrzega świat na swój sposób - można więc uznać, że każdy jest swoim własnym wariatem. Jednak większość ludzi dzieli pewne elementy wspólne tego postrzegania - jego oceny/interpretacje mogą być różne. Zwierzęta widzą to samo, ale w inny sposób. Można tu dyskutować jak bardzo postrzeganie kształtuje naszą rzeczywistość, ale to już wyższa szkoła jazdy. Natomiast problemy typu schizofrenii często łączą się z zaburzeniami pracy mózgu, które prowadzą nie tylko do wypaczenia postrzegania, ale także do usunięcia lub dodania do niego elementów. Polecam książkę pt. Mężczyzna, który pomylił żonę z kapeluszem.

P.C.S. - Blog mógł być raczej formą psychoterapii, a nie psychoterapeutą. Psychoterapeutami mogli próbować być co najwyżej użytkownicy. W pewnym stopniu jest to całkiem niezła forma otwarcia się, gdyż czasem ubranie pewnych spraw w słowa i podzielenie się nimi (nawet z obcymi) pozwala nam lepiej zrozumieć pewne sprawy. A co do bloga - do czego Ci ten wpis potrzebny?

pavlaq89 - Do pewnego stopnia się mogę zgodzić, ale nie można zapominać o tym co widzą i co robią. Pół biedy jeśli ich 'nienormalność' sprowadza się do nieszkodliwych nawyków, gorzej jeśli kończy się krwawą jatką.

RamzesXIII - Czekam więc na ten nudny wywód. I piszę to bez krzty ironii (ani nawet aronii). A co dalszej części - też tak mam. Uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania, ale ja mam prawo do zdanie uważać za głupie. Ba, mam nawet prawo to wyrazić, tak samo jak ktoś ma prawo wyrazić to zdanie. To musi działać w dwie strony. Wyrażając swoje zdanie, jednocześnie godzę się z tym, że jest ono wystawiane na ocenę. Nie chcesz usłyszeć nic złego o swoich poglądach? Milcz.

Holy.Death - Wkraczamy na śliski grunt ścierania się indywidualizmów, ocen i poglądów. Osiągniecie zgody możliwe nie jest - zbyt wiele punktów zapalnych. Nie może więc każdy mieć nieograniczonej wolności, gdyż jest ona ograniczane przez wolność innych. I niestety - ta wolność niektórym osobom zostawia bardzo mało miejsca.

VildWolf - Akurat nowoczesne technologie ułatwiają kontakty międzyludzkie. Bardzo mocno zmieniają ich charakter, czego wielu nie rozumie, ale na pewno ich nie utrudniają. Mogą utrudniać pewne aspekty kontaktów bezpośrednich, ale już samo to forum pokazuje, że wcale takie ubogie to one nie są.

Link do komentarza
łączą się z zaburzeniami pracy mózgu.

Zaburzeniami, czyli działaniem trochę inaczej niż twój mózg.

które prowadzą nie tylko do wypaczenia postrzegania, ale także do usunięcia lub dodania do niego elementów

Elementów których TY nie widzisz. Nie można wierzyć na 100% w to co się widzi, cały świat jest poddany jest ,,cenzurze" poprzez mózg. Jak wygląda świat naprawdę, bez tej cenzury nie dowiemy się nigdy. Np kolory to wymysł naszego mózgu. Chodzi o świat prawdziwy, a nie o Matrix, który czyni mi mój mózg.

Link do komentarza

Nie zamknę się w domu i nie będę krzyczał, że nie mam po co żyć, bo moje narządy mnie okłamują. Chodzi o to, że świat nie jest tak prosty. Zresztą kogo obchodzi jak jest ,,naprawdę", ważne, że świat w takiej obróbce jest ciekawy.

Link do komentarza

Panie Pieczarkowy - Gdyby nie ta cenzura, to byśmy powiarowali z miejsca. Zalew informacji i bodźców by nam rozsadził główki. I tak na marginesie - świat tak na prawdę nie wygląda wcale. 'Wyglądanie' wymaga przetworzenia fizycznego stanu na obraz, a przetworzenie to nie może objąć wszystkiego. No chyba, że ewentualnie mówimy o np. zapisie fizyczno-matematycznym. Ale tego i tak nikt w całości nie może 'zobaczyć'. Człowiek jest stworzeniem ograniczonym i na to ograniczenie skazanym.

Link do komentarza

O to chodzi..., że o nic nie chodzi. Po co mamy gadać o czymś, czego i tak nigdy nie zobaczymy? Skąd mamy wiedzieć, że take coś w ogóle istnieje? Patrzmy przez nasze ,,filtry" i tak oceniajmy świat. Tych wniosków byłem już pewny przed moim pierwszym komentarzem, ale po prostu lubię się wdawać w mądre rozmowy :). O ile zmysły nogą mnie zawieść, o tyle jest jedna rzecz, której zawsze mogę wierzyć - moja głowa! To, że ja myślę i że myśli te muszą być prawdziwe, bo wymyślone przeze mnie, jest pewne!

PS

No chyba, że ewentualnie mówimy o np. zapisie fizyczno-matematycznym.

Taki zapis nie jest możliwy w świecie, gdyż cała matematyka to wymysł człowieka i jest surrealistyczna. No ale sam użyłeś słowa ,,ewentualnie". Świat nie może być zapisany w liczbach, gdyż liczby nie istnieją!

Link do komentarza

Z tym, że ta rozmowa nie jest zbyt mądra. Poruszasz tematy, o których chyba nie masz zbyt wielkiego pojęcia. A na dodatek plączesz strasznie. Skoro wymyślone przez człowieka liczby są 'surrealistyczne' (polecam sprawdzić znaczenia słowa w słowniku), to czemu wymyślone przez Ciebie myśli mają być prawdziwe? Polecam zapoznać się z krytyką solipsyzmu.

Link do komentarza

Ja wizyty u psychologa/psychiatry nie postrzegam jako czegoś anormalnego, a zdanie otoczenia o mnie mam gdzieś (zresztą i tak większość osób z którymi mam styczność nie pała do mnie szczególną sympatią). Sam nigdy nie wybrałbym się na taką wizytę, bo raz, że nie mam zaufania do innych ludzi w życiu codziennym (a co dopiero do psychiatry/psychologa), dwa, że jakoś nie mam pojęcia, co u mnie miałoby być nienormalnym, a co wynikać miałoby z mojego indywidualizmu.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...