Skocz do zawartości

A idź pan w pyry

  • wpisy
    345
  • komentarzy
    4878
  • wyświetleń
    461742

Klimat zmiażdżył gracza - (c) Lord - Część VI: I see bad people


Qbuś

777 wyświetleń

Po dość długiej przerwie nadeszła pora na kolejną odsłonę z serii klimatologiczno-zabójczej. Dziś uwagę swą skupię na przeciwnikach, a w zasadzie to na tych złych końcowych oponentach, których przyszło nam zwać bossami. Nie wiem, czy wszyscy z zaprezentowanych poniżej antagonistów będą spełniać kryteria (o ile takowe w ogóle istnieją) bossowatości, ale... who cares? Bez dalszych ceregieli do wyliczanki przystąpmy, ostrzegając jednak: BĘDĄ SPOILERY.

Are you ready hey are you ready for this?

Are you hanging on the edge of your seat?

Out of the doorway the bullets rip

To the sound of the beat yeah

Another one bites the dust

Another one bites the dust

And another one gone and another one gone

Another one bites the dust hey

Hey I'm gonna get you too

Another one bites the dust

King Bowser Koopa

New_Bowser_Animation_by_Neslug.gif

Natrętny porywacz księżniczek był zwieńczeniem długiej drogi pełnej skakania, unikania, naskakiwania na głowy, wskakiwania do rur i walenia głową w ścian wiele. Ja mierzyłem się z nim głównie na staruteńkim Gameboy'u w czasach późno-podstawówkowych. Pierwsze przygody wesołego hydraulika przeszedłem parę razy, bo było warto. No i zawsze chciało się skopać tyłek tego bubka. Zwłaszcza, gdy oglądało się animowany serial.

Xan

Przechodzenie gry multiplayerowey w singlu dziś wydaje się bardzo dziwne, ale w czasach, gdy stałe łącze dostępnością było równe Ferrari, wcale tak dziwne nie było. A UT w singlu przeszedłem parę razy - na końcu długiej serii potyczek indywidualnych i grupowych czekał gracza pojedynek z Xanem. Jeden na jednego z okutym w metalową zbroję wymiataczem. Początkowe podejścia sprawiały mi zawsze sporo problemów - a im wyższy poziom trudności, tym frustracje rosły. Specyfika końcowej planszy sprawiała, że czasem człowiek nie zdążył się obejrzeć, a już rakietnica Xana zostawiała z nas tylko mokrą plamę. No, ale w końcu się udało.

Sarevok

200px-Sarevok.jpg

Chaotyczny zły wymiatacz z mieczami dwuręcznymi, który okazał się być źródłem zamieszania, którego udziałem byliśmy w Baldur's Gate. W zasadzie powinienem umieścić tu jego wizerunek w rogatym hełmie, gdyż takim go poznałem (intro BG), lecz niech będzie bardziej 'twarzowa' wersja. Sarevoka można było nienawidzić od samego początku, czyli od momentu, gdy zabił Goriona. Nie wspominając o tym, że zabicie gracza było jednym z jego głównych celów. Ale my także konkurencji nie lubimy... Samego Sarevoka można poznać nieco lepiej w dodatku do drugiej części gry, ale to już temat na inny wpis.

Goro

Oto jeden z subbossów, który był trudniejszy od antagonisty końcowego. Wieloręki książe Goro potrafił napsuć bardzo wiele krwi. Trzeba było diabelnie uważać, żeby nie dostać się w jego łapska, bo wtedy jedna trzecia energii była stracona. Do Goro-lore można dodać także pamiętną scenę z pierwszego filmu.

LeChuck

LeChuckMI3.gif

Zły aż po szpik swych kości pirat z piekła rodem... Can it get any better? Do tego płonąca broda, potworne poczucie humoru, megalomania i chęć porwania Twej żony/dziewczyny. Męczy, straszy i porywa już przez pięć części gry i nie zapowiada się na to, żeby miał przestać. Gdyby nie to, że przy potyczkach z nim (i docieraniu do nich) można niemalże paść ze śmiechu, pewnie wielu już by się poddało. A tak LeChuck powraca i Guybrush odsyła go tam, skąd przybył.

Wybaczcie... Nie mogę się powstrzymać:

skeletondancemi2.gif

Ugh-Zan III

Ten Pan zdecydowanie znalazłby się w górze rankingu na największych bossów (na pewno do czasów GoW i Shadow of the Colossus). Co tu dużo mówić o zwieńczeniu gry z wieeeeelką ilości przeciwników i wielkimi bossami? Nic nie mówić, patrzeć:

GLaDOS

Bez tej Pani nie mogło się obejść. Cóż za osobowość, cóż za humor, cóż za... zdrada! Tak pięknie prowadzi nas, drwiąc na każdym kroku, mamiąc obietnicami o mitycznym cieście, by na koniec zniszczyć naszą kochaną kostkę towarzyszącą oraz nas samych wydać na los płomieni. Co to, to nie! Nie z nami te numery, sztuczna inteligencjo! Mimo tego, że głos masz piękny i nawet śpiewasz na koniec - porywamy z Ciebie twe chipy i karty!

Końcowa walka trudna zbytnio nie jest, ale na pewno jest jedną z bardziej pamiętnych.

Do you see that thing that fell out of me? What is that? It's not the surprise...

SHODAN

SHODAN.jpg

Ech, i wychodzi na to, że kobiety żądzą bossami... Może to i prawda? Tu mamy również sztuczną inteligencję, lecz w wersji dużo bardziej złowrogiej, inteligentnej i przebiegłej. Świadoma Hiper-uporządkowana Sieć Dostępu do Danych (rozwinięci skrótu-imienia) w drugiej części jest nie tylko bossem, ale także, początkowo, naszym pomocnikiem... Przewodnikiem... Lecz, gdy przychodzi nam stawić jej czoła, znikają wszelkie przejawy sympatii. Intencje złowrogie stają się jasne, a gracz zaczyna jeszcze bardziej trząść się ze strachu. W końcu jest tylko marnym workiem mięsa, jak ma stawić czoła JEJ?

The Polito form is dead, insect. Are you afraid? What is it you fear? The end of your trivial existence? When the history of my glory is written, your species shall only be a footnote to my magnificence.

Aż ciarki przechodzą od tej mieszanki zła, wyższości i zadufania.

_____

Z pewnym zaskoczeniem stwierdzam, że kobiety to jednak są złe. Nawet w grach. Gdyby jeszcze dorzucić tu Almę, to nawet i dziewczynek trzeba się bać. Nie muszę chyba dodawać, że ranking w pełni subiektywny, dotyczący gier, w które sam grałem? No i niezmiennie - liczę na Was!

You travel within the glory of my memories, insect. I can feel your fear as you tread the endless expanse of my mind. Make yourself comfortable... before long I will decorate my home with your carcass.

Shodan

System Shock 2

19 komentarzy


Rekomendowane komentarze

*W tle gra Go Down, mapa DM-HyperBlast, a ja panicznie nieomal pędzę po korytarzach, modląc się abym to ja pierwszy dojrzał Xana - to był chyba pierwszy tak napompowany adrenaliną pojedynek, jaki miałem przyjemność stoczyć :)

*"Good news. I figured out what that thing you just incinerated did. It was a Morality Core they installed after I flooded the enrichment center with a deadly neurotoxin to make me stop flooding the enrichment center with a deadly neurotoxin. So get comfortable while I warm up the Neurotoxin Emitters."

*No a co do Goro to o wiele, wiele więcej krwi mi napsuł Kintaro. Raz że więcej trzeba było grać aby doń dotrzeć, a dwa że do wszystkich cziterskich ruchów Goro dołożył parę nowych.

A gdy już pokonałem Kintaro... Shao Kahn. The horror...

Link do komentarza

Najmilej wspominam wizytę i walkę z Camoranem (Oblivion), walkę z Dagoth Urem (Morrowind), finał w grze SW:KOTOR, finał w SW:The Force Unleashed, a także walkę z finałowym przeciwnikiem w Mafii.

EDIT: Mafii JEDEN. Jak mogłem zrobić taki błąd, przecież dwójka wyjdzie dopiero za kilka miesięcy :D

Link do komentarza

Absolutnie zgadzam się z Rankinem w kwestii Xana - najbardziej... epickie starcie w tego typu grze, jakie kiedykolwiek stoczyłem. No i jeszcze to "predatorzenie" - Xan za każdym razem, gdy było to możliwe, łapał niewidzialność. Wygrałem chyba dwoma fragami. I na pewno nie grałem na najniższym poziomie... ;) No i walczyłem tylko rakietnicą - niczym sam Neo, Xan uchylał się przed niemal wszystkimi pociskami z innych broni. Że o Reaperze nie wspomnę... Generalnie, to chyba jedna z lepszych gier tego typu do tej pory. Zgadzam się też absolutnie z wyborem Sarevoka - pomęczyłem się nad nim trochę. Że o jego kompanionach nie wspomnę... A i tak sam Sarevok wybił mi połowę ekipy. Takie uroki wojny. Do tej ekipy dodałbym od siebie Doskiasa z Septerra Core i finałowego wroga (a w zasadzie całe starcie finałowe) z Wiedźmina na najwyższym poziomie trudności. Całkiem satysfakcjonujące walki...

Link do komentarza

lordeon - W Gears of War grałem tylko moment u kumpla na X360... A co do Dagotha - dla mnie był on jednym z większych rozczarowań w grze. Zupełnie niedostosowany do tego, że gracz może nabić trochę poziomów w trakcie gry. Pokonanie go zajęło mi z 2 minuty. Ale byli ciekawsi przeciwnicy...

Rankin - Miałem podobnie. Walka z Xanem wymagała ciągłej aktywności i nie dawała chwili wytchnienia. Adrenalinka krążyła w niezłym tempie. GLaDOS... to GLaDOS ;)

Knockers - Dzięki za szakunec ;) Miło, że tak trafiłem. Ale na pewno możesz dodać coś osobistego o każdym z bossów.

opti - O Urze pisałem, Oblivion był za nudny, żeby go skończyć, a finały w KotORach były rzeczywiście niezłe, ale bardziej fabularnie niż 'bossowo'. W pozostałe nie grałem.

Veldrash - Ja też nie grałem na najniższy... Przechodziłem grę parę razy, za każdym razem o poziom wyżej. Sporo krwi na wyższych poziomach napsuła też mi jedna z ostatnich misji na planszy 'zamkowej'. A z Sarevokiem męczyłem się strasznie - zwłaszcza, że BG to początki mych zabaw z cRPG, więc byłem zielony jak trawa na wiosnę.

Link do komentarza

Oj tak Goro był diablo ciężki. No i nie mogę zapomnieć walki

ze swoimi "braćmi"

w pierwszym Hitmanie, która była co prawda prosta jak barszcz, ale sam fakt, że

47 nie jest człowiekiem wzbudził u mnie zaskoczenie.

Link do komentarza

DAHAKA! :@ aka. Czas_uciekać!

Jego oddech na plecach potrafi zjeżyć włosy każdemu twardzielowi. Pojawia się z nikąd i nie ma przebacz, jeżeli nie uda Ci się mu zwiać. O walce zapomnij, bo od razu zdezintegruje na pył Twoje ciało.

Z serii "Proszę, giń", "Kiedy ta walka się skończy?", "Nie mam już mikstur, błagam, niech to będą jego ostatnie HPki" oraz "O F**, RRRUUUUN!" - mechaniczny pająk z Final Fantasy 8.

Link do komentarza

GLADOS!!!! Powtarzam się, ale naprawdę ją lubię ^^ Ona jest taka... wredna. Bawi się z graczem, oszukuje go, gra niewinną. Ale nawet po ujawnieniu prawdziwych zamiarów ciągle wydaje się być stosunkowo miła, grozi i tak dalej, ale na ten swój sposób. Nie wiem jak to dokładnie powiedzieć, ale mi się po prostu strasznie podoba. W dodatku pierwotnie miała być systemem schładzania paliwa czy czymś takim :blink: SHODAN też zasłużyła, tak swoją drogą to ostatnio stawiłem kolejny kroczek w SS i na dobre zacząłem poziom 3. Hmm, ze swoich typów to mogę podać Istotę Wiekuistą z Planescape'a. Za samo to kim naprawdę jest i to, że walkę z nią można stoczyć wyłącznie słownie, w dodatku na kilka sposobów.

Kreia

z KotOR-a 2 to też dobra kandydatka, tak samo jak Człowiek Bez Twarzy z Maski Zdrajcy. Ogółem trochę tych godnych zapamiętania złych charakterów jest :)

Link do komentarza

Tak... W Mortal Kombat trzeba było znacznie uważać na łapska Goro (Gora?), bo inaczej przegrana zapewniona. Ale chyba też jest jakaś część MK, w której możemy nim sterować i siać zniszczenie oraz chaos. :D

Link do komentarza
Ja jej nigdy, przenigdy nie wybaczę! NIGDY!

Oczywiście lubię tak, jak lubi się tych złych :P Nie przeczę, to z kostką towarzyszącą było... okrutne. I jeszcze gratulowała za szybkość decyzji.

Link do komentarza

A Mortak Kombat nigdy mnie nie złapał w sidła uzależnienia. Od automatów raczej stroniłem. Na Amidze to co innego, ale też nie było szaleństwa (cieplej wspominam Franko). Owszem, pamiętam stare dowcipy - góra-dół-dół-góra-lewo-prawo-góra-dół.. i joystick skonał (złamany wpół). :D

Link do komentarza

alfneo18 - W Hitmana nie grałem, spoilera przeczytałem... Całe szczęście nie zepsuło mi to zabawy, bo nie przepadam za 'skradankami'.

Artemis - Nie. Perski Książe jest mi obcy niczym perskie dywany.

pavlaq89 - Ja mam tylko do wspominania parę walk z FFVII, ale nie skończyłem, więc tych najbardziej najbardziejowych nie zobaczyłem. Można jeszcze dorzucić bossów etapowych z różnego rodzaju scrollowano-latanych strzelanek.

Aiden - A bodajby Cię ta GLaDOS dorwała w swe rączki... Zwłaszcza po wypadnięciu morality core. Muehehehe. I specjalnie dla Ciebie:

glados_bondage.jpg

lordeon - Plants & Zombies to w ogóle hodowla przeciwników bardzo ciekawych... Choć boss nie tak szczególny. Ale jeśli napiszę wpis o wrogach 'zwyczajnych' to na pewno będą tam bobsleiści i MJ.

MetalurgPL - Z tego, co pamiętam to był dostępny, ale po zastosowaniu odpowiednich 'kodów'.

UncleKaNe - Na Amidze sporo było miłych bijatyk, a do automatów nie udało mi się przyssać, bo przeważnie nie miałem na nie kasy. Najcieplej wspominam dwu- lub trzyosobowe pojedynki w Twisted Metal 2. To było zuo.

Link do komentarza

Goro był całkiem prosty, jak już się znalazło na niego sposób - co innego Kintaro w dwójce, bez cheatowania udało mi się go pokonać ze trzy razy góra. Na very easy, podczas gdy Goro rozwalałem na very hard. ;]

GlaDOS natomiast była dla mnie potwornie wkurzająca i niezmiernie mi brakowało możliwości wyłączenia jej głosu w opcjach dźwięku. (W ogóle cała gra mi się niezbyt podobała, ale to inna inszość. ;))

Link do komentarza

Qbuś- obrazek widziałem i to już dość dawno temu :P Można znaleźć też trochę, eee... równie ciekawych, ale w większości worksafe. A co do walk w FFVII, to jeśli nie starłeś się z Ruby i Emerald Weapon to nie wiesz, co to znaczy ciężka bitwa. Co ciekawe z Ruby'm najlepiej zacząć z dwoma postaciami nieprzytomnymi i jedną żywą :D

Aha, właśnie sobie przypomniałem. Na znalezienie się na takiej liście zasługuje też Arthas z Warcrafta. Nie jest to boss w sensie dosłownym, ale stanowi przeciwnika na niektórych etapach gry i w World of Warcraft. Do tego jego historia to całkiem niezły przykład upadającego bohatera "który przecież chciał dobrze".

Link do komentarza

M3n747 - W dwójkę grałem głównie przeciw podstawówkowym kolegom, więc z bossami mało miałem doświadczenia. A GLaDOS na pewno Cię już namierza..

Aiden - Arthasa znam tylko z podziwiania gry kuzyna oraz z filmików z WoWa na YouTube. Ale nawet i mimo tego byłem bliski umieszczenia go na tej liście.

behemort - e15b36a09ecb8b19abcdaa0bfdbc18c6_thumb.j

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...