Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Koszykówka

Polecane posty

Jeśli Gentry chciał sprawdzić jak prezentuje się ustawienie 5-0 bez Richardsona to ma odpowiedź i nauczkę na przyszłość, żeby tego już nie próbować. Wydawać by się mogło, że Pietrus i Carter załatają dziurę po JRich i dobrze przystosują się do ulubionego ustawienia Suns bez centra, ale nie jest to takie proste. Zabrakło siły pod koszem. 59 zbiórek Knicksów (w tym aż 14 na atakowanej tablicy) na 34 Słońc to koszmar. Warrick utwierdza mnie w przekonaniu, że jest cienki i jedyne w czym przypomina Amar'e to umiejętność zapakowania piłki do kosza. To za mało. Znowu dała się we znaki słabiutka obrona Suns. Ekipa z NY rozstrzelała się niemiłosiernie trafiając połowę trójek (17 na 33 to wynik naprawdę robiący wrażenie). Jedyne co mogło uratować Suns to ofensywa, tym bardziej, że jest to element, w którym są naprawdę w czołówce ligi. Jednak słabiutkie skuteczności spowodowała, że Knicksi przejechali walcem po drużynie z Phoenix.

Z innych ważnych wydarzeń. Heat wygrywają po dogrywce, chociaż DWade mógł to efektownie skończyć z syreną, bo miejsca miał aż za dużo. Takie zwycięstwa cementują ekipę, chociaż Heat to i tak drużyna, u której widać największy progres względem początku sezonu. Od anemicznego startu 9-8 w listopadzie Heat wygrali 20 z ostatnich 21 spotkań, a oglądanie ich gry przynosi coraz większą radość ;)

Luke Harangody, rookie z Boston Celtics może okazać się sporym wzmocnieniem biorąc pod uwagę kontuzję Kevina Garnetta. 17 punktów i 11 zbiórek przeciwko Raptors robi wrażenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gentry w ogóle się popisał, bo zamiast dobierać grę pod swoich zawodników wdał się w taktyczną potyczkę z trenerem Knicksów D'Antonim. Drużyna z Nowego Jorku gra dość niskim składem, praktycznie bez centra, więc podobnie zrobili w tym meczu Suns. Tylko zawodnicy tacy jak Felton, Chandler, Stoudemire z łatwością pokonają na deskach Nasha, Hilla i Childressa. Nie dość, że grali bez środkowego, to jeszcze nawet bez silnego skrzydłowego. Bez wysokich nie da się dobrze grać pod tablicami. Stąd duża przewaga w zbiórkach gości. Przeczytałem opinię jednego z amerykańskich dziennikarzy, który stwierdził, że o zwycięstwie przesądzą rzuty za 3 punkty. Tak rzeczywiście było. Goście zza łuku rzucali częściej i trafiali ze skutecznością ponad 50%, a Phoenix ledwie 25%. Knicksi mieli celnych strzelców w postaci Feltona, Douglasa, Fieldsa. Tego można się było spodziewać, ale że Shawne Williams trafi 4/9 za 3, a Bill Walker (Bill who?) 2/2? Ponadto Raymond Felton zaliczył pierwsze w karierze tripple-double. Jeden z kibiców Suns zareagował na to - Phoenix Suns Basketball - Where Career High Happens. Gortat nie zagrał zbyt długo, wskutek podchodów Gentry'ego. Jednak został wybuczany przez kibiców po spudłowaniu czystego rzutu spod samego kosza. Wszyscy przyznawali po meczu, że dostało mu się za ogólną postawę drużyny. Zbierał całkiem nieźle, po 5 zbiórek w ciągu ledwie 12 minut to statystyki bardzo dobre, ale 0/3 z gry już nie bardzo. Do tego dwie straty spowodowane dwoma szybkimi faulami na zasłonach w ofensywie. Szczególnie te dwa czyste layupy bolą, bo teraz kibice Suns zastanawiają się co to ma być ten Polish Hammer, co nie potrafi zadunkować. Powinien być skuteczniejszy pod koszem przeciwnika, żeby nie było żadnego "ale", że w ofensywie jest gorszy od Lopeza. Jak w niedzielę Suns przegrają u siebie z najsłabszymi w lidze Cavs, to nie wiem z kim mają szanse wygrać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze swoimi prognozami nadawałbym się do ekspertów na ESPN. Podobnie jak oni mylę się w 9 na 10 prób. Po moim wróżeniu, które miało przynieść m.in. świetny start Heat, słabiutką grę dziadków z SA i Dallas, złą aklimatyzację Amar'e w NY przyszedł czas na kolejną klapę.

Jak to ma niby pomóc ekipie z Florydy? Turkoglu przestał się angażować już w Toronto (no chyba że powrót do ekipy gdzie wygrał konferencję wróci mu cudownie motywację, w co wątpię).

Wygląda na to, że motywacja Turkowi wróciła. Nie wiem, naprawdę nie wiem czym jest to spowodowane. Może odpowiada mu to ustawienie z Howardem w środku. Może trenerka SVG. Może klimat Florydy. Wystarczy spojrzeć na liczby. Dziewiąta z rzędu wygrana (i jeśli dobrze zrozumiałem to wyrównanie najlepszej serii w historii klubu). Hedo zbiera swoje standardowe statystyki z czasów gdy był graczem mistrza wschodu. Oprócz tego rozwiązał się problem rozgrywającego. Turkoglu dzieli piłkę lepiej niż wielu czołowych PG. Do tego dochodzi całkiem niezła dyspozycja JRicha i Arenasa. Things are getting well in Orlando.

Suns grają dzisiaj z Cavs i podzielam zdanie FD. Jeśli przegrają to stracę nadzieję ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja Gortata w Suns nie wygląda ostatnio najlepiej. Swoimi pudłami z pod samego kosza i kiepską skutecznością rzutów z wyskoku wyrobił sobie opinię gracza, który nie potrafiłby trafić w stodołę stojąc metr od niej. Do tego Lopez nie miał żadnych problemów z faulami i role się odwróciły. Robin miał świetny początek meczu, kiedy trafił 5/5 z gry. Chociaż przegrywa w kontekście zbierania piłki, bo Marcin w swoje 11 minut zebrał ją aż 5 razy, a RoLo w prawie pół godziny o jedną mniej. Gortat w tak krótkim odstępie czasu zdołał też zanotować dwa bloki. Tutaj wracamy do moich początkowych postów, gdzie mówiłem, że potrzebna jest większa agresja w grze. Wbiegając pod kosz trzeba po prostu zadunkować piłkę, a nie irytować kibiców pudłując layupy z najbliższej odległości. Warto też dodać, że najsłabsi w lidze Cavs zagrali bez pięciu swoich ważnych graczy. M.in. Varejao, który notuje sporo zbiórek. Mimo tego i tak na tablicach wynik był prawie remisowy, ale patrząc na zebrane piłki w ofensywie, to Cavs wygrali 18-11. Po prostu goście oddawali znacznie więcej niecelnych rzutów, więc Suns mieli więcej okazji do zbiórek w obronie, które stawiają w korzystniejszej sytuacji drużynę, która zbiera w obronie. Popatrzmy też na skład Cavaliers. Eyenga, Samuels, Harris, Gee. O tych zawodnikach słyszałem po raz pierwszy, a dość dobrze znam rostery większości drużyn. Harrisa znam chyba tylko z NBA2K11 :tongue: Dzisiaj miał career high 27 punktów. Ponadto JJ Hickson 17 zbiórek w tym 9 w ataku. Śmiem twierdzić, że gdyby mogli zagrać Parker, Moon, Hollins i wspomniany wcześniej Varejao, to wynik mógł być zupełnie inny.

Wczoraj Minnesota Timberwolves prawie nie sprawili sensacji ogrywając najlepszą drużynę w lidze San Antonio Spurs. Przegrali minimalnie 94-91, a w końcówce nie trafili rzutu za trzy, który doprowadziłby do dogrywki. Lakers ograli łatwo Knicksów, chociaż większa w tym chyba zasługa słabej postawy gości, którzy pudłowali niemiłosiernie. Być może po meczu z Suns pomyśleli, że będzie im tak wpadać w każdym meczu. Arcyciekawy mecz Blazers z Heat. Liczyłem na to, że gospodarzom uda się ograć Bronka i spółkę, ale niestety. W końcówce stracili 7 punktowe prowadzenie, a przy remisie mogli jeszcze trafić ostatni rzut i wygrać, ale nie im się nie udało. Po raz kolejny okazało się, że Heat to wielka trójka + ogórki. W sumie zdobyli 96 punktów ze 107 całego zespołu. Wszyscy trafiali kapitalnie - Bosh 9/17, Wade 15/22 a James 17/26. W dogrywce dwa razy trafił Bosh i dwa razy LeBron, raz Wade. Mimo 57% celności z gry Heat i 41% Blazers, to aż dziwne, że gospodarze mieli szanse na zwycięstwo. Gdyby nie kapitalna postawa strzelecka gwiazd, to Portland spokojnie by wygrało. W grze utrzymywali ich LaMarcus Aldridge i Nicolas Batum, którzy łącznie mieli 53 punkty, przy świetnej skuteczności. Wsparł ich też rezerwowy Patrick Mills. Słabsza postawa Matthewsa i Andre Millera zadecydowała o porażce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadnego ze spotkań nie oglądałem wczoraj, więc krótko.

Mam nadzieję, że Gentry nie stracił zaufania do Gortata, bo jeśli się okaże, że w tych kilku spotkaniach miał przekonać do siebie Phoenix i drugiej takiej szansy długo nie dostanie to wielka szkoda.

Heat to wielka trójka + ogórki.

No przecież to było wiadome od początku ^^. Ja się bardzo cieszę z dobrej gry Big Trio, bo liczę na finał Lakers - Heat. O ile obecnie Lakers grają średnio, bez motywacji to w playoff ta ekipa (zwłaszcza Kobe) zmienia się nie do poznania. Z drugiej strony Heat gra świetnie, dobrze w kluczowych momentach, ale gdy trafią do playoff to może zabraknąć tych ''clutch performances'' (zwłaszcza LeBronowi :D).

Wygląda na to, że Nets naprawdę chcą Carmelo u siebie, ale przeprowadzenie tak dużych przetasowań jest niemożliwe/trudne bez trzeciej drużyny. Mówi się o Pistons i o tym, że w NJN mają wylądować (oprócz Melo) Billups i Hamilton, czyli dwaj mistrzowie z 2004 roku z Detroit. Pistons to ekipa w kompletnej przebudowie i pozbycie się paru przepłacanych zawodników może im w przebudowie pomóc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że Gentry nie stracił zaufania do Gortata, bo jeśli się okaże, że w tych kilku spotkaniach miał przekonać do siebie Phoenix i drugiej takiej szansy długo nie dostanie to wielka szkoda.

Zauważ, że w poprzednich spotkniach Lopez szybko łapał dwa faule w pierwszej kwarcie i Gortat pojawiał się na parkiecie. Tutaj problemów z przewinieniami nie miał, a do tego był bardzo skuteczny. Z drugiej strony Gortat nie trafił ani jednego ze swoich rzutów. Wydaje mi się, że gdyby Marcin trafiał, to pograłby znacznie dłużej. Podobna sytuacja z Lopezem. W poprzednich meczach notował sporo strat i Gentry ściągał go z parkietu. Gortat szanse ma, ale musi zdecydowanie poprawić swoje skuteczności. W pierwszych meczach było całkiem dobrze, notował ponad 10 punktów, ale ostatnie dwa to dramat. Teraz musi jak najszybciej zatrzeć złe wrażenie, żeby nie przyzwyczajono się do jego pudłowania.

No przecież to było wiadome od początku ^^

Właśnie nie, dlatego że zawodnicy tacy jak Haslem, Miller, House, czy Chalmers nie byli dla mnie ogórkami.

Ja się bardzo cieszę z dobrej gry Big Trio, bo liczę na finał Lakers - Heat.

Jak będzie taki finał, to nie mam zamiaru włączać telewizora.

Trade do New Jersey bardzo prawdopodobny, ale będzie trzeba się pozbyć Derricka Favorsa i Devina Harrisa. Chociaż z Billupsem, Anthonym i Lopezem mieliby całkiem niezły skład. Melo może się nie zgodzić na transfer i będzie w lecie wolnym zawodnikiem. Szkopuł tkwi w tym, że lidze grozi lokaut i nowe kontrakty mogą być sporo niższe. Negocjacje mogą się przeciągnąć. Wtedy Anthony zostaje bez kasy przez pół roku, a później podpisuje kontrakt na gorszych warunkach. Kilka-kilkanaście melonów w plecy. Chociaż oczywiście żyć by miał za co i perspektywa gry w Knicksach, którzy mają całkiem młody skład i grajków takich jak Felton, Fields, Gallinari, Chandler i Stoudemire to szansa na tytuł i powrót do Nowego Jorku (New Jersey niby też, ale nie ten prestiż).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak będzie taki finał, to nie mam zamiaru włączać telewizora.

No nie przesadzaj. Wielki finał i ''Clash of the Titans'' może zadziałać tylko na korzyść pogrążonej w kryzysie ligi. Wolę, żeby to coraz większa popularność ligi pomogła finansom ligi niż chore pomysły jak np. reklamy na koszulkach. Z drugiej strony jako fanatyk Shaq'a chciałbym, żeby w tych dwóch ostatnich sezonach Diesel dorzucił dwa pierścienie do swojego dorobku i utarł nosa KB 8/24 ;p

Z informacji bieżących!

Derrick Rose utwierdza niedowiarków w tym, że będzie się liczył w wyścigu o MVP. Po pierwszej połowie meczu z Detroit sądziłem, że Bulls meczu nie wygrają. Myliłem się i przyznam, że się cieszę ;p Dobry mecz zaliczył też Boozer.

W przerwach między NFL i NBA zerkam na zmagania w NCAA i w tym roku ogromne wrażenie robi 20-latek z Connecticut Huskies, Kemba Walker. Jest do tej pory najlepszym punktującym, a jego występ w meczu z Texas Longhorns mnie osobiście powalił.

Youtube Video ->Oryginalne wideo

Chłopak ma potencjał i w przyszłości z pewnością zobaczymy go robiącego karierę w NBA ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pora na złamanie regularności, i napisanie czegoś w tym temacie nie o NBA :tongue:

Wczoraj jak co roku odbył się Mecz Gwiazd, tym razem w Kaliszu. W krótkim podsumowaniu samych konkursów: duża niespodzianka w rzutach za 3. Hegemonia Pluty zakończona, zwalone totalnie rzuty z rogów, i zwycięzcą okazał się gracz który był w tym konkursie... w zastępstwie za Mantasa Cesnauskisa. Darnel Hinson zdobył 21 pkt, a jeśli utrzyma dotychczasową formę z ligi, to może nie martwić się o miejsce w lepszych klubach, a jeśli zostałby w Polsce to widziałbym go w takich zespołach jak np. Anwil czy Turów. Odchodząc jeszcze od tematu Meczu Gwiazd. Kamiński trener Polonii Warszawa, ma nosa do Amerykanów. W tym spotkaniu prócz Hinsona, grał Easley który również jest podporą Czarnych Koszul w tym sezonie, a i staty ma solidne. Tak jak było z Millerem(teraz we Włocławku) czy z Reynoldsem poprostu Kamiński umie wyszukiwać świetnych graczy z USA, którzy potem trafiają do znacznie lepszych klubów.

W konkursie wsadów lekka bida. Miller zwycięzca z poprzedniego roku, nie pokazał niczego. Bennnermana wsad z lini rzutów wolnych ala Howard był za to już najwyższej rangi. Dodać jeszcze muszę że Cameron spokojnie zapakował, a już gracz Orlando piłkę do kosza wrzucił :smile: I tu następuje dla mnie małe przekłamanie. Wygrał niejaki Łukasz Biedny. Jego paka była naprawdę widowiskowa, ale to w tym fachu on jest zawodowcem. Nie jest koszykarzem ligowym, ale dunki to jego specjalność, kiedy wsady Camerona czy innych graczy to już dodatek do gry. Choć w gruncie rzeczy może i dobrze że występował ten chłopak, bo jest w finałowej dwójce, 1 graczowi nie wychodzi nic to dobrzę że wrażenie z konkursu zatarło właśnie wsad Biednego.

Co do meczu pomiędzy Południem, a Północą. Było ciekawie, choć szkoda że Północ uległa. Gracze jak w takich meczach nie grali nawet na 40%, a początek 4 kwarty to już była kpina w żywe oczy. Gracze odpuszczali w każdych akcjach w rzutach czy to z dystansu gdzie obrońca zostawał dobre 3 metry od rzucającego czy w innych sytuacjach. W tym elemencie daleko do NBA gdzie widać że jako tako w 3 i 4 kwarcie tam zaczyna się już prawdziwa walka. A u nas na 100% zaczęła grać obrona Północy(krycie na całym boisku) na... 30 sek. przed końcem kiedy ważyły się losy meczu, no i jak się okazało było za póżno. MVP został Harding Nana...niestety. Zdobył najwięcej pkt. ale głównie z łatwiutkich wejść dwutaktem pod kosz, bez jakiejkolwiek presji ze strony obrony. Tak powolutku zdobył te 26 punktów. Zabrzmi to napewno nie obiektywnie, ale dla mnie MVP powinien zostać gracz z mojego miasta czy Cameron Bennerman. Prócz 22 pkt, miał fantastyczne paki, solidną skuteczność, i wyróżniał się na tle marazmu takich graczy jak Varda(jestem hardkorem, przy każdym mieniu piłki bedę w taki sam sposób przez cały mecz zdobywał punkty) Pomijam już Davisa który chociaż próbował podawać, no i miał kilka prób na alleya niestety bez powodzenia :laugh:

Oprawa artystyczna szczątkowa. Zapowiadało się świetnie i efektowanie, ale póżniej były już zwykłe występy czirliderek 3 klubów PLK. Mam nadzieję że pod tym względem za rok będzie znacznie lepiej.

To by było na tyle, szkoda tylko że pewnie będe jedyną osobą która wspomni o tym wczorajszym wydarzeniu :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze ostatnio prezentują się pogardzani Los Angeles Clippers. Początek sezonu mieli tragiczny jak zwykle i na 24 pierwsze mecze wygrali ledwie pięć. Jednak Griffin z Gordonem przejęli show w Mieście Aniołów i rozpoczęli szybki marsz w górę. W ostatnich spotkaniach wsparł ich rozgrywający Baron Davis, który w końcu przypomniał sobie jak grał w Golden State Warriors. Efektem zwycięstwa nad potentatami z Miami, San Antonio i ostatnio w derbach z Lakersami. Griffin po prostu musi zostać najlepszym debiutantem, a według mnie też uczestnikiem Meczu Gwiazd. Ma serię 27 zdobytych double-doubles z rzędu i jest to drugi najlepszy wynik w ostatnich 40 latach. Jak na razie rekordowy jest Kevin Garnett z 34, ale przy takiej grze, to i ta bariera może paść. Do tego w całym sezonie zanotował ich aż 33, tylko Kevin Love jest lepszy, bo ma ich 37. Jednak gracz Timberwolves rozegrał dwa mecze więcej od Griffina. Zajmuje 12 miejsce na liście najlepiej punktujących i 4 najlepiej zbierających, a 13 w klasyfikacji najskuteczniejszych. W ostatnim spotkaniu z Pacers zanotował rekordowe 47 punktów trafiając 19 na 24 rzuty z gry, a do tego 14 zbiórek. Świetnie na tablicach spisuje się DeAndre Jordan, więc Clipps chcą się pozbyć swojego All-Stara Chrisa Kamana. W zamian za niego mogliby pozyskać jakąś sensowną trójkę, żeby dopełnić skład Davis, Gordon, Griffin, Jordan.

Przedłuża się Melodramat z udziałem Anthonego. Wciąż nie wiadomo jaki będzie końcowy efekt. Czy pójście do Nets, czy może do Knicksów? Zostanie w Denver i zmiana dopiero po zakończeniu sezonu na Knicks, kiedy będzie wolnym agentem? Jeśli naprawdę marzy o grze w drużynie Knicksów to rzeczywiście powinien tak zrobić. Tylko kogo drużyna z Nowego Jorku musiałaby poświęcić w rotacji? Gallinariego, Chandlera, którzy świetnie się spisują? Akurat na pozycję nr 3 Nowy Jork ma zawodników. Gorzej z centrem, bo tutaj mają tylko Ronnego Turiafa. Często z konieczności musi grać na piątce Stoudemire, ale jego ulubiona pozycja to czwórka. W NBA mamy mnóstwo świetnych zawodników na pozycji nr 4 - Garnett, Stoudemire, Griffin, Nowitzky, Love, Randolph, Aldridge, Scola, Gasol, Duncan, Bosh. Za to centrów jak na lekarstwo.

Świetnie prą do przodu także "szikagowskie" Byki. W hali United Center są nie do zdarcia. Ostatnie wpadki Heat spowodowały, że są już tylko o dwa zwycięstwa od Miami. Zresztą mamy wyraźnie uformowaną czołówkę na Wschodzie. Piątka zespołów, gdzie Orlando, którzy zajmują w niej ostatnie miejsce są jedynie gorsi o 4 zwycięstwa od drużyny Jamesa, Wade'a i Bosha. Jeśli Bulls poprawią grę na wyjazdach, to staną się jednym ze zdecydowanych contenderów. Tom Thibodeau, który był drugim trenerem i ekspertem od defensywy w Bostonie rzeczywiście pokazał, że potrafi prowadzić zespół sam i pokazał niedowiarkom, że sobie poradzi. Bulls wygrywają głównie defensywą, która jest obecnie najlepsza w lidze. W ofensywie dopiero 15 pozycja, więc tu jest pole do popisu, ale jak wiadomo tytuły wygrywa się właśnie obroną. Rose jest jednym z głównych kandydatów do nagrody MVP, Boozer dobrze się odnalazł w systemie, aż strach co się stanie gdy pograją razem z Noah w jednym składzie. Na pewno uda się poprawić niekorzystny wskaźnik zbieranych piłek.

Tomoslav - miałeś rację, ja tam się polską koszykówką przestałem interesować lata temu :wink:

EDIT: Pomyliłem się, bo Clippers mieli 5 zwycięstw w pierwszych 26 meczach. Od tamtego czasu mają bilans 10-4.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę, bo dziwny zastój w temacie. Jestem tym trochę zaskoczony, bo ostatnie dwa świetne mecze Gortata mogą napawać optymizmem. Najpierw 16 punktów, 12 zbiórek i 3 bloki w meczu z Cavaliers, a kilka dni później 13 oczek i aż 14 zbiórek i pierwsze dwa "duble" dla nowej drużyno, do tego z rzędu. 26 zbiórek w dwóch meczach, a średnio spędzał na parkiecie ok. 28 minut. Dla porównania Lopez grał dwa razy krócej i notował średnio rekordową 1 zbiórkę na mecz! W zasadzie już jest najlepiej zbierającym zawodnikiem, bo Channing Frye ma 6, a Gortat w swoich meczach w Suns 6,7; ale jemu statystyki obniża początek sezonu kiedy ławkował w Orlando. Warto wspomnieć, że dla Suns nawet Amare nie był w stanie notować średnio dwucyfrowej liczby zbiórek. Zobaczymy jak będzie dalej, ale jeśli Polak coraz lepiej będzie rozumiał się z zespołem, to wkrótce zastąpi Lopeza w pierwszej piątce. Ważne, że to on gra przez 30 minut na mecz. Cavaliers i Wizards to drużyny z nizin i niektórzy mogą powiedzieć, że nie ma co się podpalać, ale wcześniej w meczach z Kings, czy Sixers które też są w dole było dużo gorzej.

Knicksi przegrali pięć ostatnich meczów i jak tak dalej pójdzie to będą mieli bilans poniżej 0.500, za to na Zachodzie drużyny z dołu wspinają się wyżej. Zwycięskie serie mają Portland, Phoenix i Golden State. Robi się ciekawie, bo pomiędzy trzecią Oklahomą, a 8 Portland są tylko 3 mecze różnicy na korzyść tych pierwszych. Za Blazers czai się z kolei 5 zespołów. Suns, Grizzlies i Houston mają po 4 zwycięstwa straty, Warriors 5, a Clippers 8. Jednak wszystkie te ekipy w ostatnich tygodniach grają o wiele lepiej i najpewniej zaczną gonić czołówkę. Dla Suns i Gortata najważniejsze jest dobrze zakończyć wyjazdową serię zwycięstwami z Pistons i Sixers, którzy do potentatów nie należą (choć Sixers przy bilansie 17-25 są w ósemce na Wschodzie a Suns 20-21 na 9 miejscu na Zachodzie).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gra Gortata z pewnością dają nadzieję na przyszłość. Wreszcie dobrze zbiera i nie boi się zapakować piłki do kosza. Do tego gra Suns zaczyna się stabilizować. 5x ''W'' z rzędu dobrze rokuje. W dodatku Gortat jest mocno doceniany przez osoby, które interesują się koszykówką z Phoenix. Na podstronie Suns na nba.com Gortat wyraźnie prowadzi w prowadzonej tam sondzie.

(..) Wizards to drużyny z nizin i niektórzy mogą powiedzieć, że nie ma co się podpalać

Fakt, ale zmroziło mi krew wczoraj jak Wall miał w ciągu 8 minut pierwszej kwarty 9 asyst, a Young w tym samym czasie trafił trzy trójki. ^.^

Knicksi złapali zadyszkę, to fakt. Mogą mieć problem, bo do playoff jeszcze daleko, a na miejscach 7-14 jest dość ciasno. Do tego Stoudemire nie notuje już takich statystyk jak jeszcze miesiąc temu.

Dla Suns i Gortata najważniejsze jest dobrze zakończyć wyjazdową serię zwycięstwami z Pistons i Sixers, którzy do potentatów nie należą (choć Sixers przy bilansie 17-25 są w ósemce na Wschodzie a Suns 20-21 na 9 miejscu na Zachodzie).

No w sumie nie od dzisiaj wiadomo, że zachód jest silniejszy. W zeszłym roku Bullsi, którzy dostali się do PO z ostatniego miejsca oscylowali gdzieś w granicach 0.500, a równolegli Thunder mieli koło 50 zwycięstw. Trochę szkoda, bo gdyby Phoenix było na wschodzie to ekipa Polaka siedziałaby sobie na siódmej pozycji i miało zdecydowanie łatwiejszy schedule.

Ogólnie po połowie sezonu dzieją się w lidze fantastyczne rzeczy, których nikt nie przewidywał. Na zachodzie prowadzą Spurs, na trzecim miejscu Durant, Westbrook i spółka, a Clippers wreszcie grają miły dla oka basket. Dziadki z Bostonu się rozsiedli na tronie na wschodzie, Heat zdarzają się spore zastoje. Brak LeBrona sprowadził Cavaliers na sam dół. Co do ostatniego to zdaję sobie sprawę, że odejście LBJ to nie jedyny powód niemocy ekipy z Cleveland. Odeszli Big Z, Delonte West. Hickson i Varejao grają słabiutko. Jamison nie potrafi się odnaleźć. Mo Williams ma problemy z motywacją podchodzące pod depresję. W ostatnich meczach w pierwszej piątce wychodzą gracze z D League. Powodów jest mnóstwo, ale na litość boską, hasło ''Cleveland! Where's your king now?'' jest niezwykle chwytne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No w sumie nie od dzisiaj wiadomo, że zachód jest silniejszy.

Ogólnie tak, ale zauważ, że patrząc na czołówki Wschodu - Celtics, Heat, Magic, Bulls i Zachodu Lakers, Spurs, Mavs, Thunder to wydaje mi się, że lepiej wypada Eastern Conference. Oczywiście tam znajduje się najwięcej "dostarczycieli zwycięstw" 9 zespołów poniżej 42% wygranych meczów, a na Zachodzie tylko 3 w tym Clippers, którzy ostatnio pną się do góry (choć niedawno przydarzyła sie porażka) i najpewniej przekroczą ten wskaźnik. Na półmetku sezonu wypadałoby napisać o niespodziankach i rozczarowaniach.

Pozytywne niespodzianki:

1. Starzejący się Spursi wygrali 37 z 43 rozegranych meczów i grają tak jakby chcieli pobić rekord Bullsów z 1996. Poppovich rotuje całym składem, każdy z zawodników czuje się częścią zespołu i ma zadania do wykonania. Grający z ławki tacy jak Bonner, Neal czy Hill potrafią często rzucić ponad 20 punktów w meczu i zrobić różnicę. Wielkie trio - Manu Gino, Duncan i Parker może się oszczędzać w sezonie regularnym grając odpowiednio 32, 30 i 33 minuty na mecz. Będą mieli więcej siły na playoffy. Bardzo dobrze spisuje się DeJuan Blair, który niejednokrotnie pokazał m.in. Gasolowi, że może zbierać solidne double-double na poziomie 20 pkt i 15 zbiórek.

2. Mavericks spisywałem na straty, ale w tym sezonie pokazali, że będą się liczyć. Jako jedyni potrafili pokonać Miami Heat, gdy ci mieli nieprawdopodobny bilans 24 na 25 wygranych meczów. Jedyna porażka przyszła z Dallas Mavs. Dirk poprawił celność rzutów, a zespół obronę. Kluczowym elementem układanki okazał sie Tyson Chandler. Trener Carlisle pokazał, że jest świetnym fachowcem grając sposobem na Lakers. Z takim taktykiem na ławce, który potrafi odpowiednio dopasować strategię do rywala Rumaki mogą zajechać bardzo daleko. Ostatnio wiodło im się gorzej, bo kontuzji nabawił się Dirk, a uraz wyłączył z gry na dłużej Carona Butlera.

3. New Orleans Hornets - rok temu byli jedną z najgorszych drużyn w lidze. Do zespołu przyszedł trener debiutant i wystartowali najlepiej spośród wszystkich zespołów w całej NBA. Grali w kratkę, ale ostatnio znowu mają świetną serię 7 zwycięstw z rzędu.

4. Chicago Bulls. Przyjście trenera Thibodeau, który był wiecznym asystentem w Celtics okazało się strzałem w dziesiątkę. Tom świetnie poukładał zespół, który jest teraz jednym z najlepiej defensywnie grających w lidze. Oprócz tego dobrze spisuje się pozyskany w lecie Carlos Boozer. Gdy do pełni sprawności dojdzie Joakim Noah, to będą jeszcze groźniejsi. No i Derrick Rose jest poważnym kandydatem do rywalizacji o nagrodę MVP, a to mówi wiele za siebie.

Rozczarowania:

1. Milwaukee Bucks - byli czarnym koniem ostatnich rozgrywek. Teraz liczyłem na to, że będą grali jeszcze lepiej, a jak na razie notują wyraźny regres. Skiles zbudował tam dobrze grający defensywnie team, ale czasem jakby brakowało amunicji.

2. Indiana Pacers - liczyłem, że trio Granger, Collison, Hibbert rozwinie w pełni swe możliwości, a do tego wspomogą ich młodzi w postaci Rusha czy Hansbrough. Grubo się przeliczyłem. Hibbert zawodzi na takiej skali, że często musi grać w piątce podstarzały Jeff Foster, który dobrze spisuje się w obronie i jest typowym walczakiem.

3. Charlotte Bobcats - w zeszłym sezonie weszli do playoffs. Jedna z najlepszych defensyw w lidze, a początek tragiczny i kilka blowoutów różnicą ponad 20 punktów. Nic dziwnego, że Jordan pozbył się szybko Larry'ego Browna, który chyba stracił kontrolę nad zespołem. Odejście Feltona sprawiło, że posypała się gra a DJ Augustin nie potrafi wziąć na swoje barki prowadzenia ofensywy bobków.

Zawodnicy, którzy zaskoczyli:

1. Blake Griffin - wymiatacz. Byłem sceptyczny wobec jego osoby. W zeszłym sezonie posypał się niczym Oden i nie rozegrał nawet jednego meczu. W tym początków też nie miał wybitnych, ale ostatnie dwa miesiące to permanentne all-starowanie. Dwa występy, gdzie odnotował ponad 40 punktów. Ostatnim debiutantem, który tego dokonał był Allen Iverson. Seria 27 meczów, gdzie uzyskiwał double-double. Przerwana złośliwie przez trenera Del Negro, który dał odpocząć Blake'owi w starciu z Timberwolves, gdy po pierwszej połowie miał na swoim koncie już 27 punktów i 8 zbiórek.

2. Kevin Love - król tablic. Niepozorny, z wyglądy biały przeciętniak, który nie potrafi skakać. Pozory jednak mylą. Ten młody chłopak zbiera średnio 15.6 piłki na mecz! W ostatnich latach jedynie Dennis Rodman potrafił osiągać 15 zbiórek w sezonie zasadniczym na mecz. Ba zdarzaly mu się sezony z ponad 18 zbiórkami! Oprócz niego jeszcze ben Wallace w rozgrywkach 2002-2003 przekroczył tą granicę. Wystarczy wspomnieć, że w tym roku Love dystansuje dotychczasowego dominatora tablic Dwighta Howarda o prawie 2.5 zbiórki na mecz. Różnica kolosalna. Jest nie tylko najlepiej zbierającym w defensywie, ale również i w ofensywie ze średnią prawie 5. Poza tym miał już mecz gdzie zanotował 31 punktów i 31 zbiórek. Mecze kiedy nie zdobył double-double można policzyć na palcach jednej ręki.

3. Derrick Rose - już rok temu grał znakomicie, a teraz wszedł chyba na jeszcze wyższy poziom. Prawdziwy lider Chicago Bulls, w pojedynkę potrafi wygrać mecz dla swojego zespołu. Takiego gracza Byki nie miały od czasów Michaela Jordana. Średnio 25 punktów i 8 asyst na mecz. Jedynie mógłby poprawić swoją skuteczność z gry. Jeden z moich ulubionych zawodników do oglądania. Jego wejścia pod kosz są najbardziej charakterystyczne w całej NBA.

4. Eric Gordon - kolejny gracz Clippers. Gordon był jednym z wyróżniających się zawodników dream-teamu w Turcji. Ostatnie rozgrywki raczej nieudane, ale w tych jest obok Griffina podporą Clipps. Zresztą efficiency ponad 20 jak u zawodnika klasy All-Star. Gordon rzuca średnio 24 punkty, ma 4,5 asysty i ponad 3 zbiórki oraz 1 przechwyt, także nie za dużo strat. Kolejny przyszły All-Star.

5. Zach Randolph - udowadnia, że jego powrót do wielkiej formy w Memphis nie był przypadkiem. Ponad 20 punktów i 13 zbiórek na mecz. Poprawił praktycznie wszystkie swoje statystyki z ubiegłych rozgrywek, które już były wyśrubowane. Notuje nawet mniej strat i fauli. Gdyby nie ścisk na pozycji nr 4 na Zachodzie (Gasol, Love, Griffin) pewniak do Meczu Gwiazd. Gdybym miał jednak wybierać, to pożegnałbym się z Gasolem, który po świetnym początku od wielu tygodni cieniuje.

Rozczarowania:

1. Kobe Bryant - w zeszłym sezonie znowu wygrał Mistrzostwo NBA i wydawało się, że będzie spokojnie prowadzić swój zespół po tytuł w tym roku. Jednak słaba skuteczność, granie często bez drużyny, siłowanie własnych rzutów. Spadek liczby zdobywanych punktów. Spodziewałem się o wiele lepszej gry jednego z najlepszych koszykarzy świata.

2. Joe Johnson - dostał suty kontrakt od Atlanty, zarabia tyle co LeBron James a gra słabo. Kiepska skuteczność, mało wnosi do gry, a do tego żaden z niego lider.

3. Danny Granger - miał prowadzić Indianę po playoffs, a nie umie być liderem zespołu. Próbuje rzucać jumpery, zamiast wbijać się pod kosz. Jego skuteczność to niskie 42% z gry. Do tego rzuca ledwo ponad 21 punktów. Daje praktycznie tyle samo strat co asyst, a tylko zapycha budżet swojego klubu wysokim kontraktem. Mocno przereklamowany zawodnik.

4. John Wall - po wielu ochach i achach liczyłem na prawdziwy kopniak jakim ten młodziak otworzy sobie drogę do NBA. Początek był obiecujący, nawet udało się zaliczyć tripple-double, ale nic poza tym. Wizards prezentują się równie słabo jak w zeszłym sezonie, a przyjście Walla miało wiele zmienić. Kiedy LeBron przybywał do Cavaliersów ci także grali dno. Do tego jeszcze urazy wyeliminowały go z gry na wiele meczów. Spisuje się całkiem dobrze, myślałem że będzie się o nim mówić jak o Griffinie teraz.

EDIT: Na razie znakomita pierwsza połowa meczu w wykonaniu Marcina Gortata przeciw Pistons. Jak na razie jest najlepszym strzelcem i zbierającym spotkania. Ma już 11 punktów, a do tego 7 zbiórek, więc trzecie double-double z rzędu w drodze. Jak na razie mało błędów, tylko po jednym faulu, stracie i raz go zablokowali. Nawet rzuty z półdystansu, które ciągle pudłował, dzisiaj mu wychodzą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super dziwny mecz w wykonaniu Suns. Dobra defensywa (poza czwartą kwartą) i słaba ofensywa, czyli dokładnie na odwrót do tego co do tej pory grali. Końcówka to masakra i nie wiem czym było to spowodowane. Pistons nie grali zbyt mocno w obronie i można było swobodnie rozegrać kilka piłek do Marcina. Niestety, bo z 14(?) punktów przewagi nic nie zostało i pozostał niedosyt, bo to przecież łatwe zwycięstwo miało być. Gortat pomimo paru błędów (nie mogę się pozbyć wrażenia, że w końcówce trochę przeszkodził w wykonaniu akcji, ale nie widziałem powtórek z tej akcji i mogę się mylić) zagrał bardzo dobrze. Trzeci z rzędu dabl-dabl z ławki, znowu sporo minut i parę akcji, które mnie zaskoczyły. Komentatorzy telewizji, w której mecz oglądałem nie szczędzili słów uznania Polakowi. W poniedziałek mecz kończący wyjazdową serię. Z Sixers trzeba wygrać tym razem.

Co do wypisanych przez ciebie zaskoczeń i rozczarowań to pokrywa się z to moimi typami. Griffin jest niesamowity. Nie pamiętam już kiedy ostatnio ktoś zrobił na mnie takie wrażenie swoją grą. Wczoraj znowu zaliczył fantastyczny występ. 30 punktów, 18 zbiórek? Zrobione. Trójka trafiona przy stanie 105-105 40 sekund przed końcem meczu i bez czasu na zegarze? Zrobione. Jeśli nie wystąpi w meczu gwiazd w tym roku to się mocno zdziwię.

Do rozczarowań dołączyłbym Evana Turnera. Zawodnik wybrany w drafcie z dwójką, notujący w NCAA fantastyczne staty trochę się nie potrafi odnaleźć w NBA. Liczę, że forma przyjdzie z czasem, bo potencjał ma niesamowity. Pozytywnie zaskoczył mnie Raymond Felton. Zawsze trochę w cieniu, teraz eksplodował i jest obok Amare czołowym zawodnikiem Knicks. Z ekip przyznam się, że rozczarowali Heat. Nie spodziewałem się, że w tym sezonie pobiją rekord Bullsów z 1996, ale nie spodziewałem się też, że będą im się zdarzać takie przestoje. Chociaż po wczorajszym meczu można się spodziewać nowej jakości w ich grze. Mike Miller wreszcie zagrał tak jak się wszyscy spodziewali przed rozpoczęciem sezonu i nawet wczorajszy brak DWade i Bosha nie przeszkodził ekipie z Miami w zanotowaniu zwycięstwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dead thread is dead.

Marcin w poniedziałkowym meczy z Sixers nie dostał zbyt wielu okazji do gry, bo Gentry dalej uważa, że ustawienie 5-0 z Warrickiem bez Richardsona zadziała. Wynik pokazuje, że jest inaczej. W meczu z Bobcats Polak się wyróżniał, zaliczył parę efektownych akcji i po raz n-ty zaliczył 16 punktów. Trochę mało zbierał, ale ogólnie jego występ mógł znowu napawać optymizmem. Szkoda porażki.

Youtube Video ->Oryginalne wideo
Tego mi brakowało w grze Marcina ;p

Oprócz tego wczoraj zostały podane wyniki głosowania na pierwsze piątki meczu gwiazd. Wiele zaskoczeń być nie mogło, ale nie odmówię sobie możliwości skomentowania.

WSCHÓD

1. Derrick Rose - W 100% zasłużone miejsce. Tym bardziej, że na wschodzie nie ma zbyt wielu wyróżniających się rozgrywających. Celowo pominąłem Rondo, bo jest on po prostu słabszy od lidera Byków. Na miejsce rezerwowe szanse ma właśnie Rajon i być może Felton, który w tym sezonie naprawdę poprawił każdy element gry. A może John Wall?

2. D Wade - Dla mnie to miejsce może być z góry obsadzone przez najbliższe kilka lat. Pomimo przybycia LeBrona do Miami Wade pokazuje, że nie ma zamiaru zniknąć w cieniu króla. Rezerwowy - Ray Allen.

3. LeTravel - Nie przepadam za nim, ale trzeba mu oddać, że na tej pozycji nie ma wschodzie lepszego zawodnika. W dodatku jego występ w meczu gwiazd gwarantuje, że będzie efektownie. Za niego - Pierce, Igoudala(?).

4. Amar'e - Jeden z kandydatów do MVP sezonu zasadniczego i filar Knicksów. Nie zdziwił mnie wybór. Jako zmiennik może wystąpić Kevin Garnett albo Boozer. Bosh w tym sezonie nie zachwyca, więc szans raczej nie ma na wybór.

5. Howard - Najlepszy center w lidze, więc innego wyjścia nie było. Rezerwa? Al Horford może? Bogut? Po cichutku liczę na Shaq'a, bo bez niego mecz gwiazd nie jest taki sam.

ZACHÓD

1. CP3 - Konkurencję miał sporą, trzeba przyznać. Paul jednak pokazuje, że pogrążoną w sporych kłopotach ekipę z Nowego Orleanu jest w stanie prowadzić do wygranych i z pewnością Hornets wrócą do PO. Ekipa chętna na miejsca rezerwowe spora. Westbrook, Curry, D Williams, Tony Parker. Wyróżniają się też Andre Miller, Billups, Kidd i Nash.

2. Kobe - lol wut. Jakby go zabrakło to mógłbym się rozpisywać. ;-) Jako drugi rzucający obrońca pewnie wystąpi Manu, który jest najlepszym graczem prowadzących Spursów. Dalej może Ellis?

3. Durant - Chłopak jest geniuszem i nieprawdopodobnym talentem. OKC radzą sobie świetnie, a Kevin znowu przewodzi najlepiej punktującym. Jako drugiego/trzeciego SF nie wiem kogo mógłbym wsadzić. Odom? Gay?

4. Melodrama - Więcej newsów dotyczących 'Melo dotyczyło plotek o jego przejściu do Nets/Knicks. Jednak Anthony gdy już wybiega na parkiet gra naprawdę dobrą koszykówkę i jest kluczowym zawodnikiem Nuggets. Dyskusja o tym kto mógłby wystąpić na PF jako zmiennik rozbrzmiewała już od dobrych paru tygodni. Mój typ? Blake Griffin. Trzeba przyznać też, że na występ zasługuje Kevin Love, Aldridge, Dirk, Duncan, Pau (chociaż jego chcą podciągnąć pod centra), Millsap.

5. Yao - i tutaj wypływa wizerunek obecnej ligi NBA. Słabo obsadzona pozycja centra. Jeśli zawodnik, który prawdopodobnie już na parkiet nie wybiegnie zdobywa najwięcej głosów to coś jest na rzeczy. W lidze brakuje dobrych centrów. Jest jeden Dwight Howard, potem dłuuugo nic i dalej paru średnich centrów. Kto może wystąpić w meczu gwiazd? Nie ma wyróżniających się centrów, więc Stern pewnie podciągnie Hiszpana z Lakersów na tą pozycję. Na ławce może usiąść Nene, Tyson Chandler i Okafor. Są to jednak mocno średni (co nie oznacza, że słabi) zawodnicy i równie dobrze na ławce może usiąść Gortat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem Gortat zagrał jak bestia i zaliczył chyba najlepszy mecz w karierze. W sumie miał 19 punktów, a do tego aż 17 zbiórek! Drugi pod tym względem na boisku Kevin Garnett skończył z 9-cioma. Marcin zdominował tablice szczególnie w obronie, nie pozwalając na wiele podkoszowym Bostonu. Jeszcze w dodatku trafił za trzy równo z syreną kończącą pierwszą kwartę :smile: Można spokojnie powiedzieć, że był najlepszym zawodnikiem meczu. Widziałem opinie amerykańskich dziennikarzy, którzy mówili, że tak grający Gortat to najlepszy center na Zachodzie. Rywalizacja zbyt wielka nie jest - Bynum jest niezły, ale nic poza tym; Yao już pewnie nie wróci do gry; Nene to rzemieślnik; tak grający Polak mógłby nawet walczyć o miejsce w All-Star Game. Szkoda, że transfer z Orlando nastąpił tak późno. Bardzo dobrze, że Marcin zalicza kolejne double-double, w dodatku takich ogromnych rozmiarów i przeciw jednej z najlepszych drużyn NBA. Już w pierwszej połowie miał 15 punktów. To pokazuje jakie ogromne ma jeszcze rezerwy, bo zachowując podobną aktywność w ofensywie mógłby spokojnie zdobyć ze 25. Nie będę jednak narzekał, bo i tak zagrał lepiej niż w moich największych oczekiwaniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pokazuje jakie ogromne ma jeszcze rezerwy, bo zachowując podobną aktywność w ofensywie mógłby spokojnie zdobyć ze 25.

Mógłby i zrobił ;)

Przejście Marcina do Suns było najlepszą rzeczą jaka mu się trafiła nie tylko ze względu na szansę na dłuższe granie, ale także biorąc pod uwagę obecność Nasha. Z meczu na mecz Gortat gra z większą pewnością siebie, już teraz w ogóle nie boi się wejść pod kosz. Do tego gra na fantastycznych skutecznościach. 9 na 10 z pola, idealne 7 na 7 z linii rzutów wolnych. W ataku biega jak mrówka, stawia zasłony, obiega. Tylko, że teraz w Suns (w odróżnieniu od Magic) dostaje piłki. 2 znakominte występy przeciwko klasowym ekipom. Boję się pomyśleć co będzie do końca sezonu. Bo o tym, że Gortat może grać na tym poziomie co mecz, nie mam wątpliwości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę przypadkowo, ale jednak trafiłem dokładnie w wynik punktowy Gortata. Wczoraj śledziłem jeszcze relację z meczu przeciw Hornets i po dwóch szybkich faulach Marcina spodziewałem się gorszego meczu. Budzę się i od razu biegiem na nba.com, a tam gracz meczu, career high w punktach, kolejne double double. Zresztą na blogu napisałem, że Gortat to NBA All-Star. Na koszykarskim blogu supergigant, na którym dość często się udzielam, panowie Wujec i Rutkowski napisali to co myślałem, po tych dwóch meczach. Na Zachodzie nie ma zbyt wielu klasowych centrów, więc utrzymanie takiej super formy przez Marcina na pewno daje mu szanse na udział w głosowaniu do Meczu Gwiazd w przyszłym roku. Jeśli będzie grał dobrze to szansa będzie naprawdę spora, a wtedy może uda się rozpropagować szerzej kampanie głosowania na Marcina i uzyskać dodatkowe kilkaset tysięcy głosów. Oczywiście nie namawiam do tego co robią Chińczycy. Podobną akcję organizowali w tym roku Polacy, ale Gortat wówczas na wybór do ASG nie zasługiwał. Teraz jest za wcześnie żeby o tym mówić, ale kto wie. Kiedyś nie uwierzyłbym, że Gortat będzie najlepszym strzelcem swojego zespołu w choćby jednym meczu (a był w dwóch) i że przekroczy granicę 20 punktów. Czekam kiedy uda mu się pobić 30-tkę. W końcu w pierwszych połowach już nie raz osiągał po 15-16 punktów. Teraz pokazał, że może w drugiej zrobić 21. Jakby to połączyć, to dawałoby nam ok. 35 punktów, ale nie będę takim optymistą i zadowolę się 30-toma :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wśród fanów polskiej koszykówki trwa Gortatomania..zadziwiające, jak szybko przybyło fanów Phoenix po jego transferze :tongue:

Marcin ostatnimi występami sam sobie podnosi poprzeczkę. Ale to dobrze, pokazuje przez to, że jest ambitny.

Gdzieś przeczytałem, że występ jego i Lampego na Eurobaskecie jest zagrożony.. :huh:

Zapytam z ciekawości: są tu jacyś fani polskiej koszykówki? Chodzi mi o pierwszą ligę :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wśród fanów polskiej koszykówki trwa Gortatomania..zadziwiające, jak szybko przybyło fanów Phoenix po jego transferze

Mnie to w ogóle nie dziwi, bo w końcu nie możemy przebierać w polskich zawodnikach grających w NBA :tongue: Zresztą Suns mają całkiem sporo fanów, dlatego, że ta drużyna już od przejścią Steve'a Nasha gra koszykówkę, którą bardzo przyjemnie się ogląda. Wcześniej grali tam Kevin Johnson, Charles Barkley czy Dan Majerle, a finały z Bulls z 1993 roku są jednymi z najbardziej niezapomnianych. Jeśli Gortatowi uda się utrzymać dobry trend w zbiórkach to może być pierwszym centrem od niepamiętnych czasów, który będzie regularnie uzyskiwał dwucyfrowe wyniki w zbiórkach. Takich nie miał nawet Amare. Już większość kibiców się cieszy, bo Marcin dunkami i pickami z Nashem przypomina atletyczne wejścia pod kosz Stoudemire'a, a do tego jest lepszy w defensywie i na tablicach. Już mówi asię o nim jako o najlepszym centrze w historii Suns. W końcu ta organizacja zawsze miała pecha do zawodników na tej pozycji.

Nie rozumiem trochę jednego. Polscy dziennikarze - jak zwykle znawcy - podkreślają bardzo dobry mecz Marcina z Bostonem i dodają, że z Hornets był jeszcze lepszy. Porównując liczby 19 i 17 oraz 25 i 11, pismaki nie zajmujące się zwykle koszykówką, lepiej oceniają mecz, gdzie Polak zdobył więcej punktów. Ja wolałbym, żeby jego wyniki oscylowały w takich granicach jak w meczu z Bostonem. On ma być potworem na tablicach, jak będzie zbierał 15+ zbiórek i dokładał do tego ok. 15 punktów to będzie bardzo dobrze. W ostatnich meczach Suns nie przegrywają już na tablicach, co miało miejsce przed transferem z Orlando i w pierwszych tygodniach aklimatyzacji.

Dzisiaj miało być starcie z Bogutem i zemsta za pamiętne zniszczenie na samotnej wyspie, ale Australijczyk podłapał jakiś uraz kolana w ostatnim meczu i jego występ jest zagrożony. Jak Polakowi uda się osiągnąć dobry wynik znowu pojawią się komentarze, mówiące o tym, że nie miał godnego rywala. Taki Jason Smith przeciw Gortatowi uzbierał ledwie 4 punkty, a w meczu z Wizardsami miał ich aż 20. To nie jest tak, że wszyscy się podkładają, żeby Polak mógł zabłysnąć :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to już jest z tymi polskimi mediami..."ważne, żeby nastukał +20 punktów, zbiórki się nie liczą. No, może żeby było więcej niż 10, żebyśmy mogli walnąć w nagłówku: Kolejne Double-Double Polaka!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jednak zawsze te double double się liczy, bo zbiera 10+ zbiórek na mecz. Dzisiaj nad ranem Suns pokonali dość gładko Bucks a Marcin potwierdził dobrą dyspozycję. Zdobył w sumie 19 punktów, a oprócz tego 11 piłek zebrał na tablicach. Mogło być lepiej, ale tym razem trafił 8/13 rzutów. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie myślał, że będzie rzucał przy 90% skuteczności w każdym spotkaniu, bo wtedy walczyłby chyba o nagrodę MVP sezonu :tongue: Dużo oddają słowa Gentry'ego, który na godzinę przed meczem zobaczył, że Bogut nie zagra. Ponoć coś w stylu "Bogut bał się dzisiaj wychodzić na boisko i zobaczyć na nim Gortata", w zespole panuje dobra atmosfera - wiadomo jak są zwycięstwa to chemia w drużynie zawsze jest dobra. Teraz przed Suns kolejne wyzwanie, bo w piątek będą rywalizowali z Oklahomą City Thunder, dla której coraz lepiej (o ile to możliwe) gra Kevin Durant. Durantula w ostatnich 4 meczach osiągała odpowiednio 47, 40, 33 i 43 punkty. Tylko w jednym meczu nie miał ponad 50% skuteczności rzutów z gry. Inna sprawa, że wysocy Thunder - Krstic, Ibaka i Collison to nie jest top NBA. Dlatego właśnie chciałem, żeby Polak dołączył właśnie do tego zespołu - skład z Westbrookiem, Hardenem, Durantem, Greenem i Gortat wyglądałby obiecująco.

Tymczasem w dole tabeli ma miejsce swoisty pościg za rekordami. Cleveland Cavaliers przegrali już 22 razy z rzędu. Jeszcze tylko trzy porażki i pobiją własny rekord (będący jednocześnie rekordem NBA) z 1981 roku, kiedy mieli 24 przegrane z rzędu. Całkiem możliwe, że zła passa się wydłuży i rekord zostanie pobity, bo kolejne trzy mecze grają z Memphis Grizzlies (wyjazd, Memphis wygrali 4 ostatnie mecze); u siebie z Portland Trailblazers (8 zespół Konferencji Zachodniej z ponad 50% zwycięstw, który musi "uciekać" przed ścigającymi go Grizzlies i Suns - nie może pozwolić sobie na porażkę, do tego Blazers pokonali niedawno najlepszy zespół w lidze San Antonio Spurs) no i wreszcie wyjazd z Dallas, gdzie Mavs wyszli z dołka i wygrali 6 ostatnich spotkań. Później mecze z Pistons i Clippers, które też nie muszą zakończyć się zwycięstwami. Drugi pościg za rekordami ma miejsce w Waszyngtonie, gdzie Wizards notują bilans 0-25 na wyjazdach. Ponad pół sezonu za nami, a oni nie wygrali jeszcze ani razu poza własną halą. Któraś passa musi się skończyć, bo Wizards grają swój kolejny wyjazdowy mecz z... uwaga Cavaliers. Najgorszy zespół w lidze vs najgorszy zespół ligi na wyjazdach. Prawdziwe starcie tytanów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odświeżam.

Nie wierzę, że Lakersi zdobędą w tym roku trzeci tytuł z rzędu. Na forach dotyczących ligi fani Jeziorowców wmawiają innym, że ekipa z LA może w playoff włączyć niewidzialny guzik i wygrać wszystko co się da. O ile w dwóch poprzednich sezonach to działało nieźle, to w tym sprawy mają się trochę gorzej. Lakers przegrali u siebie już 8 spotkań. Warto zaznaczyć, że w dwóch ostatnich sezonach było to kolejno 6 i 7. Do tego oba sezony zasadnicze kończyli na szpicy silniejszej konferencji zachodniej. W tym roku dogonienie Spurs będzie wyjątkowo trudne, a nierówno grający Mavs też nie będą chętni oddać drugiej pozycji. Po piętach Lakersom depczą Thunder i fantastyczni Portland, którzy są fenomenem w tym sezonie. Takiego odrodzenia po kontuzjach i gry pomimo braku kilku kluczowych zawodników nie było już dawno. Jeziorowcy po raz trzeci w tym sezonie przegrali trzy mecze z rzędu. Po słabiutkich meczach w Orlando i Charlotte i dzisiejszej niespodziance w Cleveland. Spory wpływ ma na to trwająca już prawie 2 tygodnie wyjazdowa seria, ale w zeszłym sezonie ekipa z LA radziła sobie z takimi seriami bez większych problemów. Kobe pomimo, że jest geniuszem to swoje lata już ma. Gasol gra fantastycznie w ofensywie, ale brakuje go w obronie. Artest, Fisher i Brown to cienie zawodników z poprzedniego sezonu. Bynum jest tak szklany jako mało kto w lidze (ustępuje mu tylko Portland z Odenem i Royem oraz Yao). Barnes i Blake okazali się być słabiutkimi wzmocnieniami. Jedynie Odom gra genialnie i oglądanie jego gry naprawdę sprawia w tym sezonie ogromną przyjemność. Mówi się o potencjalnym transferze i Lakers mogą do deadline dostać Steve'a Nasha. Nie wiem jednak czy przyjście Kanadyjczyka do Los Angeles by w czymś pomogło. Lakers to ekipa, w której rozgrywający jest niepotrzebny, bo większość akcji jest rozgrywanych przez Bryanta. W obronie Steve też by nie pomógł, bo w tym aspekcie jest po prostu kiepski. 'Melodramat też przeniósł się na zachodnie wybrzeże choć w tym przypadku Lakers musieliby oddać pół ławki za skrzydłowego z Denver. Do tego wizja dwóch mocno samolubnych zawodników, którzy w meczu oddają po 20-25 rzutów przy skuteczności 30-40% w jednej ekipie nie daje zbyt wielkich nadziei na sukcesy.

Dzisiaj już tylko 2 mecze (w tym MarcinGortat vs. Mavs) i mamy All-Star Weekend. Nie mogę się doczekać tego święta, a zwłaszcza meczu Rookie - Sophomore. Sophomore będą tworzyć ''drugoroczni'', którzy w zeszłym roku przełamali złą passę i wygrali jako Rookies. Po drugiej stronie zjawisko Blake Griffin i Wall, Cousins, Monroe. To będzie imo główna atrakcja weekendu. Do tego zastanawiam się jak potoczy się Dunk Contest. Po słabiutkim zeszłorocznym konkursie i małej kompromitacji Wallace'a i Brown'a, w tym roku konkurencja jest całkiem ciekawa. We'll see. :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

All Star Weekend trwa. Wczoraj (albo raczej dzisiaj w nocy) zakończyły się wszelakie konkursy i moim zdaniem tegoroczny Slam Dunk Contest był jednym z najlepszych ostatnich lat. Nie oglądałem,niestety,na żywo (byłem padnięty po dwunastu godzinach zajęć) ale widziałem już w powtórkach wszystkie dunki. I gracze naprawdę się postarali o kreatywność. Chyba nie było wsadu, który mi się nie podobał. Wygrał faworyt czyli Blake Griffin w ostatnim dunku przeskakując nad maską samochodu. Jego przeciwnik, McGee zademonstrował wsad trzema piłkami do jednego kosza. DeRozan oraz Ibaka również pokazali że potrafią to i owo. Ibaka wykonał pierwszy prawdziwy Free Throw Line Dunk (wybił się dalej niż The Air czy Dr Erving) a DeRozan popisał się pięknym dunkiem o wdzięcznej nazwie "Show Stopper".

Konkurs "trójek" wygrał James Jones z Miami. Steph Curry zwyciężył (dla mnie trochę niespodziewanie- stawiałbym na wszystkich ale na niego nie) w Skills Challenge. Zwycięzcą Shooting Stars została drużyna Atlanty. W pierwszej rundzie dobry czas uzyskała drużyna z Texasu (z Kennym Smithem, który trafił z połowy boiska przy pierwszej próbie) jednak nie potrafili powtórzyć tego wyczynu w finale. Dziś/jutro All Star Game. Mam nadzieję że będzie równie emocjonujący co wczorajsze/dzisiejsze konkursy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie duży zawód, ale nie jeśli chodzi o poziom konkursu wsadów. Wszyscy uczestnicy pokazali się z dobrej strony. Ibaka został w mojej opinii okradziony z paru punktów. Zrobił dunk wybijając się zza linii rzutów wolnych i to przy pierwszej próbie, a dostał jedynie 45 oczek. Gdyby miał w nazwisku Griffin, sędziowie nie mieli by oporów przed przyznaniem samych dziesiątek. Wszyscy uczestniczy zaskoczyli in plus, za wyjątkiem Blake'a. Na początku próbował zrobić wsad obracając się o 480 stopni w powietrzu, ale kilka razy mu nie wyszło, to zmienił na zwykłe 360% na wprost kosza i dostał 50, tak jakby wykonał coś niesamowitego. Później jeszcze wsad z łokciem (to akurat niezłe) i skok nad samochodem. Myślałem, że przeskoczy nad dachem i zadunkuje, a on tylko nad maską. W dodatku dość blisko kosza (jeden z komentatorów sugerował, że w tym samym miejscu co Ibaka czyli z linii wolnych, a w rzeczywistości wybił się półtora metra bliżej). McGee najpierw zadunkował na raz dwoma piłkami na dwa kosze, a potem trzema piłkami na jeden. W finale jego wsad pod tablicą, od linii końcowej, gdzie musiał uchylać głowę przelatując pod deską i składając rękę po drugiej stronie, przypominał mi najlepsze akcje Dr Jaya. Ostatni może nie tak imponujący, ale i tak powinien wygrać. Sam bardzo lubię Blake'a ale zagłosowałem na McGee. Szkoda, że większość zagłosowała na Griffina biorąc pod uwagę jego osiągnięcia w tym sezonie.

W rzutach za trzy niespodziewanie wygrał Paul Pierce. Allen w eliminacjach wypadł świetnie, ale potem chyba spalił się psychicznie. Najlepszy był występ Paula Pierca w pierwszej rundzie. Kibica na niego buczeli, a on w ostatniej sekundzie trafił money ballem pokonując Dorrela Wrighta. Jak na nazwiska prezentujące się w stawce, to poziom nie był najwyższy. Szkoda, że zamiast Duranta nie wystąpił Anthony Morrow.

Podobał mi się też konkurs Shooting Stars. Team Teksas mieli w pierwszej rundzie trochę ponad 30 sekund, bo Kenny Smith trafił z połowy już w pierwszej próbie. W ogóle to "staruszkowie" spisywali się najlepiej, bo Rick Fox i Steve Kerr też trafiali. Tylko Al Horford dwa razy bronił honoru młodych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po słabych konkursach w latach poprzednich (''Don't let Shannon dunk'') w tym roku było ciekawie i całkiem kreatywnie. DeRozan po raz drugi z rzędu okradziony ze zwycięstwa. Szkoda, bo był zdecydowanie najlepszy. Blake naprawdę dobrze. Wsad na maską samochodu całkiem fajnie wykonany, przyjemna otoczka, chórek, Baron wystający z szyberdachu. Na +, ale widziałem lepsze.

Youtube Video ->Oryginalne wideo
Na przykład...

Wsad z ręką w koszu a'la Vince Carter naprawdę na +. Tutaj zasłużona ocena. Do tego nieoszukane 360. Wybił się przodem, a nie bokiem czy tyłem (tyłem to i ja potrafię). Mam jednak nieodparte wrażenie, że Blake miał zwycięstwo w kieszeni już przed konkursem.

W rzutach za trzy niespodziewanie wygrał Paul Pierce.

James Jones? ^.^'

Jeszcze wrócę do wczorajszego meczu Rookie - Sophomore. Mi się naprawdę podobało, chociaż jeśli ktoś oglądał tylko skrót to mógł odnieść wrażenie, że cały mecz był rozgrywany na najwyższych obrotach. Momentami jednak wiało nudą, ale było zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku. Dzisiaj główny punkt programu. Mecz gwiazdek. Jakoś nie mam wielkich oczekiwań. Mam przeczucie, że wygra wschód, bo pierwsza piątka - Rose, DWade, LeBron, Amar'e i Howard wygląda zabójczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...