Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Koszykówka

Polecane posty

Widzę, że nie ja jeden podglądam sobie playoffy (; Jak na razie sytuacja bardzo ciekawa i w dodatku rozwojowa: Kobiszcze się męczy strasznie, w Bostonie wielka czwórka gra nieprzyzwoicie nierówno a sędziowie są jakby żywcem wzięci ze Space Jam. Ale wreszcie jest walka, wreszcie są emocje, bo do tej pory były to dosyć jednostronne finały, poza pojedynczymi meczami w seriach.

Game 3 - props dla Fishera, koleś pokazuje, że stary człowiek i może. Odom też nieźle, zwłaszcza, że gra z kontuzją. Z drugiej strony: łomatko, co się stało Rayowi? 13/0?? Chyba się wystrzelał w poprzedniej grze. Allen niewidoczny. KG spoko, podobnie wchodzący Big Baby, ale to nie wystarczy, przynajmniej 3 z 4 musi zagrać na swoim poziomie, by wypstrykać Lakers. W każdym razie mi coś nie gra ławka C-s, bo niby miała zmiatać tą LAL, a wcale nie widzę szczególnej różnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mecz nr 4 już się zakończył, a my dalej nic nie wiemy. Boston wygrał 96-89, ale dla mnie jako kibica Celtów było to strasznie nerwowe spotkanie. Praktycznie przez 2-3 kwarty zdawało mi się, że to Lakersi w końcówce będą górą. Także nikt z Big Four nie spisywał się w tym meczu szczególnie pewnie. Wtedy Doc Rivers zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i wrzucił na parkiet 4 rezerwowych i Allena, który miał ostatni mecz kompletnie nieudany.

W każdym razie mi coś nie gra ławka C-s, bo niby miała zmiatać tą LAL, a wcale nie widzę szczególnej różnicy.

Prorok czy co? Ławka Celtics praktycznie zmiotła swoich odpowiedników z Lakers wygrywając 36 - 18. To oni zrobili na początku serie 12 - 2 i wyszli na ok. 10 - punktowe prowadzenie, którego nie oddali aż do końca spotkania. Kapitalnie spisywał się Glen Davis, który walczył na tablicach i w niektórych sytuacjach nawet ośmieszał Gasola czy Odoma. Gasol w końcówce praktycznie nie istniał, nie brał ciężaru odpowiedzialności na swoje barki. Dobra gra Kobiego nie wystarczyła. Tylko, że wciąż nie wiadomo kto zostanie mistrzem. Osobiście uważam, że ten kto wygra mecz nr 5 wygra też całe Finały i będzie mógł zawiesić kolejny mistrzowski sztandar.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Face - no widać, że kiedyś ławka Bostonu musiała zaskoczyć, statystyki jednak nie oszukasz. Inna rzecz, że wątpię, by Big Baby dał drugi taki performance, ale i tak już zrobił swoje - niesamowite koleś.

Zresztą co tu dużo mówić, dziś w nocy będziemy wiedzieć dużo więcej - kto wygrywa game5, wygrywa zazwyczaj całą serię. Nie żebym uważał C's za pasywnych, ale wydaje mi się, że wiele będzie zależało od postawy Kobiszcza. On jeszcze w tej serii nie miał swej monster game, a przecież widać, że po prostu ambicja go zżera i jest zmotywowany jak nikt inny. Bynum podobno może zagrać, jeśli jeszcze Gasol i Odom nie dadzą [beeep], to nawet słynna bostońska obrona może polec. Tak czy inaczej przeczuwam srogi mecz, już nie mogę się doczekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą co tu dużo mówić, dziś w nocy będziemy wiedzieć dużo więcej - kto wygrywa game5, wygrywa zazwyczaj całą serię.

Też po czterech meczach stwierdziłem, że ten kto wygra następny mecz wygra serię. Przy prowadzeniu Celtics 3-2 i tego jak mentalnie urósł ten zespół po wcześniejszych zwycięstwach nie sądzę, żeby dali sobie wydrzeć tytuł z rąk. Są maksymalnie skoncentrowani, bo zależy im tylko na jednym - okazałym pucharze (no może jeszcze na mistrzowskich pierścieniach :tongue: ). Y drugiej stronz Lakers wyglądają na zbitych. Kobe miał swoje monster game - 38 pkt, na całkiem dobrej jak na tą serię skuteczności, ale i tak nie pomogło.

Bynum podobno może zagrać, jeśli jeszcze Gasol i Odom nie dadzą [beeep], to nawet słynna bostońska obrona może polec.

Obrona nie poległa, a Gasol, Odom, a nawet Bynum jednak dali :laugh: Występ "Kobiszcza" (ale nie mistrza :tongue: ) nic nie dał, dlatego, że byliśmy świadkami "Prawdy Objawionej" czyli świetnego występu Paula Pierce'a. Dodajmy do tego jeszcze kompromitujących się rzutowo Artesta i Fisza i ławkę, która przyniosła niewyobrażalne 6 pkt i możemy powiedzieć, że jeden zawodnik nei wygrywa meczów. Dobrą grę pokazali też Rondo i Garnett, który odżywa na koniec sezonu notując double-double, Ray Allen nie trafia żadnej trójki, ale ma skuteczność rzutową na przyzwoitym poziomie. Sądzę, że wszystko zakończy się już w następnym meczu. Boję się, że jeśli Boston da Lakersom szansę na mecz nr 7, to tam wszystko się może zdarzyć. Lepiej ich zgasić w najdogodniejszym momencie. Zresztą Miami Heat gładko przegrywali w finale 2006 pierwsze dwa mecze w Dallas, ale po 3 zwycięstwach u siebie wracali do Teksasu już podbudowani i zakończyli sprawę w szóstym meczu. W tej serii Boston już raz pokazał, że potrafi wygrać w LA. Liczę na to, że zrobi to ponownie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

True, true. Dziś Boston był po prostu lepszy, kompletnie zdominował Lakersów w defensywie. Gasol who? Bynum who? Choć wynik tego nie oddaje, coś czuję, że L's na chwilę obecną L's brakuje pary by wygrać w Staples Center. No, chyba, że Jackson wyskoczy z jakimś cudem z kapelusza, chociaż wątpię. Kobiszcze (nie od mistrza, Lema nie czytałeś? ;p ) dwoi się i troi, ale i tak mam reminiscencje z roku 2008. Co prawda na razie obyło się bez blowoutów, ale Boston jest drużyną po prostu równiejszą i bardziej poukładaną. Starzy ludzie i mogą (;

Having said that, bardzo bym chciał, żeby doszło do game7 - odwrotnie niż w przypadku zeszłorocznych plejofów, po bardzo średnich eliminacjach, finały są bo prostu świetne. Jasne, można za tym typem (często intensywnie psychiczne, przerywane), ale jest gra, jest rywalizacja, nawet jeśli Wielka Czwórka staje naprzeciwko samego Kobego ;> Tak czy inaczej, mam nadzieję, że L's jednak nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i wygrają następny mecz w Staples Center. A potem... hoho, co to będzie za finał finałów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spełniło się życzenie zarówno moje, jak i Cardinala-Lakers biorą srogi rewanż za game 6 sprzed dwóch lat i zdecydowanie pokonują Boston, doprowadzając do decydującego, siódmego spotkania. Po fatalnym meczu piątym, gdzie grał tylko Bryant (przez wiele minut trzeciej kwarty był chociażby jedynym punktującym swojej drużyny), dziś z dobrej strony pokazała się praktycznie cała drużyna. Zarówno jako zespół, ale i indywidualnie. Świetna defensywa i wygrana walka na tablicach, pomoc w ataku dla Bryanta od Artesta i Gasola(1 asysta od triple-double), wsparcie z ławki Odoma i na deser efektowne wsady Shannona Browna.

W totalnej dominacji pomogła nieco kontuzja Perkinsa. Jeśli środkowy nie zagra w meczu nr 7 będzie to ogromna strata dla Celtów, bo do rotacji najprawdopodobniej wskoczy Shelden Williams, który dziś spisał się fatalnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mecz numer 7, na który wszyscy czekali, odbędzie się. Spodziewałem się tego :) Wciąż nie potrafię obstawić kto wygra te Finały. Wyrównane mecze. Jest na co popatrzeć. Co do ostatniego nie mogę za bardzo komentować. Bo nie oglądałem. Może znajdę trochę czasu na powtórkę :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy shit. Okej, kibicowałem w game6 Lakersom. Ale blowoutu to się nie spodziewałem, a już na pewno nie w tę stronę. Widzieliście te ofensywne reboundy? Widzieliście odrodzonych Gasola i RonRona? Nie wiem z kim zawarł pakt Jackson, ale podejrzewam, że jego dusza będzie miała jakieś prywatne piekiełko tylko dla siebie - w dwa dni zrobić ze średniaków bez ikry ludzi, którzy odgryźliby przeciwnikom głowy... Outstanding. Z drugiej strony Boston zagrał chyba największy piach w serii. Rondo 5-15, Pierce znów bez serc, bez ducha. Pozostaje się tylko pocieszać, że drugi raz już tak nie zagrają, a pokazali, że w Staples Center da się wygrywać.

Game7 zapowiada się iście bosko. Tu nie będzie przebacz, obie drużyny zostawią na parkiecie pot i krew. Z jednej strony Jackson, który w swej karierze nigdy nie prowadził drużyny w game7 w finałach finałów (sic! uwierzycie?), z drugiej strony kontuzja Perkinsa. Czarna Mamba & friends vs Wielka Czwórka. Powiem wam jedno: jeśli to będzie mecz z prawdziwego zdarzenia, to playoffy 2010 staną się takimi, do których odnosić się będą przyszłe pokolenia - jak my dziś do lat '90 i MJ'a. Rzekłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lakers mistrzami! Cholera znowu nie oglądałem meczu. Muszę obejrzeć powtórkę ale z tego co wiem Boston prowadził a potem była niesamowita gonitwa i zwycięstwo Lakers. Dodam coś jeszcze od siebie po obejrzeniu meczu. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, Kobiszcze ceglił wręcz okrutnie (6-24 ocb???) ale Lakers wygrali ten mecz na tablicach, chyba TRZYNAŚCIE ofensywnych (!!) zbiórek więcej niż Celtics. U Bostonu świetna obrona, wspaniały Big Baby, wyłączanie Kobego, ale jak pokazuje statystyka strata Perkinsa nie do odrobienia. Mimo wszystko więcej zimnej krwi zachowali Lakers - C's mieli już 13 punktów przewagi i wszystko przejedli pod koniec 3 i na początku 4 kwarty. Wystarczyło, że się przebudzili Gasol i Fisher, swoje dołożył jeszcze Kobe i było posprzątane, m.in dlatego, że Allen wybitnie zaspał. MVP meczu jest jednak Artest (dziękujący później swojemu psychiatrze, sic!), który grał za dwóch i jako jedyny nie miał ciężkich gaci na początku.

Sam mecz paskudny, rwany, pod koniec sędziowie zaczęli gwizdać pod Lakersów, ale to był jak finał Ligi Mistrzów, tylko, że z dwoma Interami: intensity niewiarygodne, taktycznie perfekcyjnie. Uff, ciężko coś pisać, Lakers wygrali, nie wiem czy im się należało, z jednej strony fajnie, bo jest szansa na dynastię, z drugiej szkoda, bo to chyba ostatni sezon Bostonu w tym składzie. Playoffy uważam oficjalnie za zakończone, wypowiedzcie się sami i możemy zacząć dywagować gdzie pójdą LBJ i D-Wade (:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to był ewidentny przekręt dla Lakersów. Już w poprzednim meczu sędziowie gwizdali tak, żeby tylko umożliwić rozegranie meczu nr 7 przyznając im dużo więcej wolnych. To co się działo w tym meczu to po prostu skandal. W oddawanych rzutach wolnych było 37 - 17 na korzyść Lakers. Z czego w trafionych mieli przewagę 10. Boston był lepszy we wszystkich statystykach rzutowych 41% w ogólnych, 37,5% w za 3, 88% wolnych. Lakersi odpowiednio 32,5%, 20% i 67,5%. Wygrali walkę na tablicach, ale nic dziwnego, bo we wcześniejszym meczu już po kilku minutach musiał zejść Kendrick Perkins, który pełnił rolę kluczowego obrońcy pod koszem, a także świetnie zbierał. Rondo bliski tripple-double, Allen obudził się w końcówce, ale to było za mało na sędziów. I tak udawało się utrzymywać prowadzenie, aż do IV kwarty, a w niej wszystkie kontrowersyjne decyzje gwizdane na korzyść Lakers. Bryant połowę wszystkich zdobytych punktów rzucił z wolnych. Dla mnie mistrzami 2010 zostali Boston Celtics.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam, przemawia przez ciebie frustracja.

Jasne, można szukać dziury w całym i zrzucać na Crawforda, ale bądźmy szczerzy - przez całe te finały gwizdano pod jednych albo drugich. To się nazywa home court advantage (; nie przypominam sobie, żebyś węszył spisek gdy na Kobiszcza w game2 i game4 gwizdano z kapelusza i miewał foul trouble. Zresztą poczytaj sobie materiały na nba.com - nikt poważny, nawet Bill Simmons (zagorzały fan C's) nie wrzuca na sędziów, bo Boston mógł to wygrać własnymi siłami. Te 13 punktów przewagi nie rozeszło się samo - przez kilka(naście?) minut zdobyli tylko jeden punkt. Nie wygrywa się meczów samą obroną. Nie mając takie przestoje w offense.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że jak mecze odbywały się w Bostonie to nawet podczas zwycięstw Celtics Lakersi mieli więcej wolnych. Może w jednym meczu Finałów było tak, że to Celtics wykonywali ich więcej, ale w ostatnich dwóch spotkaniach sędziowanie było ewidentnie pod gospodarzy. Na "kobiszcza" nie gwizdano z kapelusza przez cały mecz, może złapał tak jeden lub dwa faule, ale foul trouble przez większość czasu w różnych spotkaniach mieli Garnett, Allen czy Pierce. Simmons nie może zacząć ciskać oskarżeniami, bo jako ekspert od nba zostałby wykluczony z tego środowiska i skończyłaby się jego kariera. Pewnie Boston mógł to wygrać sam, ale nie zaprzeczysz, że sędziowie konsekwentnie utrzymywali "Jeziorowców" w grze tak aby ci nie mieli zbyt dużej straty do odrobienia. Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby w każdym meczu były aż takie rozbieżności w liczbie wolnych. Nie jestem sfrustrowany samą porażką, ale okolicznościami w jakich się odbyła. W zeszłym sezonie jak Boston odpadł po dramatycznej serii w półfinale Konferencji z Orlando Magic to uznałem klasę zwycięzców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak - sędziowie w finałach trzymali tą stronę, w której hali akurat odbywał się mecz. A że L's mieli HCA to można się było spodziewać jak będzie. Ponadto wydajesz się zapominać o jednej ważnej rzeczy: braku Perkinsa. Sorry, ale jego sześć fauli było nie do zastąpienia, dlatego też nie może dziwić foul trouble wysokich Bostonu. Te parę gwizdków z kapelusza za pseudofaule Bostonu w normalnym meczu by się rozeszło po kościach, ale w tym przypadku oznaczały wejście w 'Scalabrine territory' ;]

Simmons nie może zacząć ciskać oskarżeniami, bo jako ekspert od nba zostałby wykluczony z tego środowiska i skończyłaby się jego kariera.
Bullshit. Simmons nie może zacząć rzucać oszczerstwami, natomiast oskarżeniami - jak najbardziej. Że tego nie robi (ani tym bardzie Sekou Smith czy właściwie ktokolwiek inny) jest znaczące.

Na "kobiszcza" nie gwizdano z kapelusza przez cały mecz, może złapał tak jeden lub dwa faule
Heh, biorąc pod uwagę, że można mieć sześć w meczu... Jak rozumiem chcesz tym porównaniem dać do zrozumienia, że Rasheed czy KG zostali wyfaulowani po całokształcie?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak - sędziowie w finałach trzymali tą stronę, w której hali akurat odbywał się mecz.

Radzę sprawdzić dokładniej statystyki z meczów odbywających się w Bostonie. Tylko w jednym z nich Boston wykonywał więcej rzutów wolnych. Było to 23, w stosunku do 22 Lakers. Za to w jednym z tych meczów Lakersi wykonywali dwa razy więcej rzutów wolnych (26 - 13) a mimo to przegrali. Jeśli Boston wygrywał to nie przy pomocy sędziów, ale zespołowością, walką w obronie. Jak już były kontrowersyjne decyzje sędziowskie, to nie były wszystkie na korzyść jednego zespołu.

Ponadto wydajesz się zapominać o jednej ważnej rzeczy: braku Perkinsa.

Nie zapomniałem, przecież napisałem w poprzednim poście, że jednym z factorów była kontuzja Perka, który pełnił kluczową rolę pod koszem. Radzę uważniej czytać moje posty :tongue:

Heh, biorąc pod uwagę, że można mieć sześć w meczu... Jak rozumiem chcesz tym porównaniem dać do zrozumienia, że Rasheed czy KG zostali wyfaulowani po całokształcie?

Chcę dać do zrozumienia, że mówienie o tym "a w jednym meczu Kobe się męczył bo miał więcej fauli, więc sędziowie nie faworyzowali Lakers", tylko że zawodnicy Bostonu cały czas mieli problemy z nadmierną liczbą fauli. Należę do osób, które lubią, kiedy nie przerywa się gry, kiedy jeden drugiego pacnie w rękę. Zresztą porównaj sobie to "gwizdanie dla Bostonu" i to co robili sędziowie w dwóch ostatnich meczach. Niebo i ziemia. W sumie nie ma co gadać, bo i tak nie podobają mi się okoliczności tego zwycięstwa. Zresztą nie ciskam oszczerstwami "Lakers kupili mecz" tylko mam na myśli, to że Sternowi bardziej się opłacało zwycięstwo Lakers, bo to większe zyski dla ligi niż wygrana rozpadających się staruszków z Celtics, którzy niedługo pokończą kariery. Bardziej na rękę jest nowy Jordan Kobe, którego w przyszłym sezonie będzie chciał zdetronizować LeBron.

Jeśli już mówimy o transferach to prawdopodobna wydaje mi się opcja, gdy James zagra razem z Chrisem Boshem w jednym zespole. Gdyby grał z Wadem to byliby na równych prawach, a tego "Król" nie zniesie, a duet z Boshem to byłoby coś w stylu Kobe + Gasol.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, zaczyna mi tu pachnieć wielką teorią spiskową. Może jednak warto wrzucić niższy bieg?

Tylko w jednym z nich Boston wykonywał więcej rzutów wolnych. Było to 23, w stosunku do 22 Lakers.
Ale ta statystyka jest irrelevant, bo przecież chodzi o wolne z czapy, a nie całokształt. To normalne, że triangle offense generuje więcej cudzych fauli niż taktyka Bostonu, oparta przecież przede wszystkim o def.

Jeśli już mówimy o transferach to prawdopodobna wydaje mi się opcja, gdy James zagra razem z Chrisem Boshem w jednym zespole. Gdyby grał z Wadem to byliby na równych prawach, a tego "Król" nie zniesie, a duet z Boshem to byłoby coś w stylu Kobe + Gasol.
Mnie też to się wydaje nieprawdopodobne. D-Wade to raczej spolegliwy koleś, ale wątpię czy LB "Szczupak" J byłby w stanie ścierpieć dzielenie się sławą z kimkolwiek innym. Bosh faktycznie daje nadzieję na zgodę na przesunięcie do drugiej linii (przynajmniej pod względem splendoru i sławy, he he). Ale ja mam jeszcze dwa nazwiska PF, które warto rozważyć pod LBJ: Nowitzki&Boozer. Obaj free agents tego lata.

edit: no i jeszcze pytanie gdzie? Odrodzenie Knicks? Ruska forsa w Nets?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

edit: no i jeszcze pytanie gdzie? Odrodzenie Knicks? Ruska forsa w Nets?

W zasadzie najbardiej realne są dwie opcje. Obie w Nowym Jorku. I tylko to bym rozważał. Osobiście obstawiam Netsów. Paradoksalnie mają całkiem niezły, ale co ważne młody skład. Brook Lopez to już jeden z lepszych centrów NBA, do tego dobry rozgrywający w postaci Devina Harrisa, młodzi utalentowani Courtney Lee i Chris Douglas- Roberts. Do klubu przychodzi bogaty właściciel, którego stać będzie na przekraczanie salary. Jeśli nakłonią do gry Bosha i Jamesa to będzie contender. Bronka przekonać może współwłaściciel Jay - Z, w końcu nadają na tych samych falach. W połączeniu z przeniesieniem na Brooklyn ta opcja wydaje mi się najlepsza z punktu widzenia samego zawodnika. Co oferują Knicks? Jeśli udałoby się zatrudnić Bosha i Jamesa, to nie bardzo wiadomo kto zostanie w tym zespole. Taki np. David Lee, który jest jednym z lepszych zbierających jest podobno na wylocie. Zostawiłbym właśnie Lee, Danilo Gallinariego, Chrisa Duhona i Wilsona Chandlera. Wtedy pierwsza piątka Knicksów wyglądałaby tak Duhon, James, Gallinari, Bosh, Lee. Też mocna. Za New York Knicks przemawia Madison Square Garden i wielka medialność tego zespołu oraz to, że czekają na swojego mesjasza, który przyniesie im tytuł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najmilej wspominam finały NBA z 1996 roku: Chicago Bulls vs. Seattle Supersonics [shawn Kemp vs Michael Jordan]. Pamiętam też, że było wtedy tanie wino zwane Chicago Bulls z ich logo na etykiecie bez licencji zapewne. Nie dało się tego wina pić prawdę powiem i je wylewałem udając, ze piję przed kumplami. Straszliwie kwaśne było :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@face - Gdziekolwiek LBJ nie skończy, życzę, żeby wreszcie znalazł support taki, jakiego potrzebuje. Przyznam, że osobiście za nim nie przepadam, ale każdy widzi, że jego atletyzm i umiejętności są kosmiczne. Gdyby wreszcie wylądował w składzie, którego jakości zakwestionować nie można (IMHO już blisko było do tego tegorocznym Cavs, a jednak popłynęli), wreszcie mógłby rozwinąć skrzydła... albo wreszcie mielibyśmy dowód, że jest egobombą nie nadającą się do żadnego składu. Tak czy inaczej, lidze przydałaby się nowa ikona z prawdziwego zdarzenia. Kobe właśnie skończył swój prime time i powoli zacznie oddawać pola młodszym kolegom, a oprócz LBJ tylko dwie osoby mają papiery by pociągnąć spuściznę wielkich: Rondo i Durant. Przy całej mojej sympatii dla tej pary, mam nadzieję, że to jednak LBJ pociągnie piękną tradycję brzydkiego kaczątka przekształcającego się w pięknego łąbędzia (like MJ, like KB). I kto wie, może będziemy mieli nową dynastię, czego sobie w imieniu wszystkich gorąco życzę ;]

@simian - Pomijając fakt, że na tym forum łatwo się narazić pisząc o swoich przygodach alkoholowych... to nie odkrywasz Ameryki (; podejrzewam, że większość polskich widzów NBA zaczynała od Bullsów (chociaż ja na serio załapałem się dopiero na finały '98 z Jazz). Wtedy to był szał i coś niesamowitego, dziś NBA w tv publicznej jest równie prawdopodobna jak transmisja czarnej mszy na tv trwam.

edit: tymczasem Iverson chce wrócić do kosza: http://www.nba.com/2010/news/06/18/iverson...ls=iref:nbahpt2 HO HO HO

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lato w pełni, a to czas wzmożonego ruchu na rynku transferowym w NBA. Dokonało się już kilka spektakularnych transferów, a największy to przejście Bosha z Raptors do Heat. Wade, gdy tylko się o tym dowiedział natychmiast zakomunikował, że zostaje w Miami. Tym samym rośnie poważna siła na Wschodzie. Jermaine O'Neal poszedł do Bostonu, co mnie osobiście martwi, bo drużyna robi się coraz starsza i niedługo zmieni się w dom dla emerytów (JO i jego stuletnie kolana). Boozer poszedł do Bulls, a Stoudemire do Knicks. Atlanta i Memphis podpisały maksymalne kontrakty z Joe Johnsonem i Rudy'm Gayem. Dla mnie to zawodnicy, którzy na pewno nie zasługują na tak wielkie pieniądze, ale to nie moje pieniądze, ani przesadnie bliskie mi kluby. Oczywiście wszyscy teraz czekają na ruch LeBrona Jamesa, który w końcu zdecyduje gdzie będzie grał. Zachowuje się jak primadonna, bo zrobił z tego powodu specjalną ceremonię, na której o tym wszystkim powie. Dlatego teraz wszyscy czekają jak na szpilkach na jego decyzję. W mediach są newsy, o tym, że skłania się pójść do Miami, gdzie już są Bosh i Wade. Gdyby tak było to w zasadzie można by zakończyć rozgrywki i im przyznawać tytuły, bo trzech All-Starów i członków dreamteamu w jednej drużynie to była by masakra. Jednak ja myślę, że to będzie jedna z drużyn nowojorskich. Transfer Amare do Knicks daje im pewną kartę przetargową, ale Nets mają bogatego właściciela i młody skład. Ciekawe jak to wszystko się skończy. Na oficjalne ogłoszenie wyników losowania poczekamy do godziny 2:30.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I stało się. LeBron dołączył do Bosha i Wade,a w Miami. Ogromna rozpacz w Clevland- stracili swojego najcenniejszego zawodnika. Co do decyzji Jamesa nie jestem pewien. Już wcześniej spekulowaliśmy jak mogą się ułożyć stosunki pomiędzy Dwaynem a Lebronem. Ktoś z nich będzie chciał być tą główną gwiazdą. Ktoś się obrazi, itd. ale jeśli wszystko się ułoży to Miami ma szansę zostać jedną z najsilniejszych drużyn w NBA. Co o tym myślicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli się zgrają i nie będzie napięć o to kto jest liderem itp. to naprawdę może być świetny skład. Jedno pewne - mecze w ich wykonaniu to będzie niezłe widowisko.

Ale to co się dzieję w Clevland - palą koszulki z LBJ, list właściciela Cavs... rozpacz straszna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli Lebronowi rzeczywiście zależy na wygranych, a nie na gwiazdorzeniu (a myślę, że tak właśnie jest) to Miami będzie super ekipą. Sytuacja troszkę jak z przed kilku lat w Bostonie, kiedy przeszedł Garnett i Allen, a mimo wszystko kapitanem i główną gwiazdą w drużynie był Pierce. Swoją drogą wydaje mi się, że może być wyjątkowo trudno pokonać Miami jeśli do tej trójki uda im się jakichś sensownych zmienników ściągnąć. Lebron potrafi podawać i wchodzić pod kosz (często go faulują), Wade to maszyna do zdobywania punktów i naciągania jeśli idzie o rzuty wolne, Bosh jest fantastycznym wysokim zawodnikiem, potrafi rzucać i zbierać. Brakuje tylko sensownego PG i braku kontuzji i mistrzostwo mają w kieszeni.

@up: rozpacz może i straszna, ale moim zdaniem też zdecydowanie przesadzona. Jak pokazał czas w Clevland nie byli w stanie zbudować drużyny, która by wygrała mistrzostwo (owszem taką która walczyła, ale na wygraną większych szans jednak nie było). Już ostatnio Lebron twierdził, że odejdzie jak nie wygrają więc i to zrobił. Natomiast te listy i palenie koszulek jest żałosne z ich strony. Gdyby nie Lebron tamtejsza koszykówka nadal leżała by i kwiczała, teraz mają zespół, który też przy odrobinie szczęścia ma szansę powalczyć o Playoff. Dał im kilka cudownych lat, gdzie mogli walczyć, a kiedy odszedł to wszystkie zasługi zostały mu zapomniane...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co by nie mówić, można się było tego spodziewać. Można mieć pretensje do LBJ co do wyboru (a już na pewno do stylu, w jakim ogłosił decyzję - nie dziwię się, że w CLE wrze), ale szczerze mówiąc jeśli wszystko zagra, to nie widzę drużyny mogącej im zagrozić. Może, i to tylko MOŻE, dadzą radę Lakers i Celtics: kłopot w tym, że drudzy się starzeją, a pierwszym gigantyczny kontrakt Kobiszcza nie pozwala na jakieś wzmocnienia. No, ale zobaczymy, na razie poza całą resztą składu Heat brakuje trenera. Sorry, ale Spoelstra tnie jest pierwsza klasa coachingu. Ale kto wie, może Pat się znowu skusi? (;

Sytuacja troszkę jak z przed kilku lat w Bostonie, kiedy przeszedł Garnett i Allen, a mimo wszystko kapitanem i główną gwiazdą w drużynie był Pierce.
Nie zgadzam się z tym zdaniem w pełnej rozciągłości ;] Po pierwsze, ziomki przychodzące do Bostonu miały zupełnie inną sytuację: starzejące się gwiazdy bez błyskotek na paluchach, które dostały ostatnią szansę, bo czas gonił. LBJ, D-W i CB są w kwiecie wieku, a Wade nie musi już niczego nikomu udowadniać. Dwa, że gdzie ty tą główną gwiazdę Pierce'a widziałeś? Siłą Celtów zawsze był zespół (zwłaszcza, gdy rozwinął się RR), a gdy jeden zawodził, reszta brała na ciężar na swe barki. Nigdy nie było tak, że jedna osoba musiała pociągnąć cały team, jak było to chociażby w LA, CLE czy ORL.

list właściciela Cavs... rozpacz straszna.
Raczej trochę wiocha, chociaż potrafię zrozumieć frustrację. Mimo to przecież LBJ dał im te 7 lat, ile można chcieć czasu na budowanie mistrzowskiej drużyny? Po raz kolejny okazało się, że taktyka 'piłka do gwiazdy i samo się wygra' nie wystarcza.

Jak sam nie przepadałem (i dalej nie przepadam) z LBJ, tak jego decyzję rozumiem w stu procentach: no sorry, ale kto z was po siedmiu chudych latach nie chciałby zakosztować siedmiu lat tłustych?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brakuje tylko sensownego PG

Mario Chalmers to całkiem dobry zawodnik, może grając z takimi zawodnikami jak James czy Wade rozwinie się jeszcze lepiej. W końcu podobnie sprawa się miała z Rajonem Rondo, który stał się jedną z pierwszoplanowych postaci ligi. W sumie największym błędem Bostonu było oddanie Leona Powe, który robił dobrą robotę pod koszem, podobnie jak Glen Davis. Również zastanawia czemu pozwolono odejść Poseyowi, który mógłby mocno utrudnić życie Bryantowi. Bostonowi zabrakło tych kilku role players, do wygrania mistrzostwa.

Ja bym powiedział, że Miami brakuje aż ośmiu zawodników. Póki co mają podpisanych dopiero 4 - 3 wymienionych All-Starów i Chalmersa. Przydałby się jakiś center (Gortat anyone?), ale raczej Orlando nie będzie wzmacniało swojego lokalnego rywala, bo to by było samobójstwo. Brakuje też tzw. role players czyli zadaniowców, od których bardzo wiele zależy w playoffach. Dlatego jeśli to będzie Great Three + nic to nie wróżę im wielkiego sukcesu. W Bostonie poza trzema gwiazdami byli młodzi Rondo, Powe, Posey, Eddie House, Tony Allen, bardzo przydawał się 85 - letni P.J. Brown. Celtics osiągnęli sukces, bo wszyscy bardzo dobrze zaaklimatyzowali się w zespole i stworzyli prawdziwy team.

No, ale zobaczymy, na razie poza całą resztą składu Heat brakuje trenera. Sorry, ale Spoelstra tnie jest pierwsza klasa coachingu. Ale kto wie, może Pat się znowu skusi? (;

Spoelstra nie jest zły, tylko on się raczej nadaje na asystenta (kogoś takiego od taktyki jak Tom Thibodeau w Bostonie), który by opracowaywał niuanse taktyczne. Tutaj przydałby się ktoś kto mógłby zdyscyplinować tych gwiazdorów, a takim kimś jest właśnie Pat Riley. Ja już od jakiegoś czasu żałuję, że nie ma go na ławce. Mimo, że przez wiele lat prowadził Lakersów to go lubię.

EDIT: Jeszcze w sprawie Miami. Myślę, że bankowo muszą podpisać Haslema, bo to jeden z najlepszych najbardziej niedocenianych graczy w NBA. Do tego gwarantuje te 10 pkt i 8 zbiórek w meczu + dobra obrona. Wraz z nowym wsparciem będzie mógł zrobić jeszcze więcej. Kto jeszcze? Prawdopodobnie Joel Anthony i Dorell Wright. Przydałby się ktoś na centrze, nawet jakieś drewno, które nie będzie rzucało punktów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...