Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Koszykówka

Polecane posty

Zapowiadają się na finaliści, których osobiście się nie spodziewałem. Stawiałem na Byki i na Thunder. Jednak Dallas gra niesamowicie skutecznie w ataku i solidnie w obronie. Nowitzki pokazuje jak bardzo zależy mu na zdobyciu pierścenia. Chicago niby gra dobrze ale mimo wszsytko nie dają sobie rady z obroną Heat. Wielka trójka w końcu zaczęła grać równo. Dziś być może rozstrzygnięcei finału Konferencji Zachodniej. Myślę jednak, że tym razem Oklahoma się obroni.

Były trener Cavaliers, Mike Brown, podpisał czteroletnią umowę z Los Angeles Lakers i to on zostanie zastępcą Phila Jacskona. Co myślicie? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co myślicie?

Brown to trener mający fajną koncepcję obrony i wydaje mi się, że pod tym względem Lakers się poprawią. Ofensywa to trochę inna sprawa, bo jedyna rzecz jaką pamiętam z paru lat jego pracy w Cleveland to magiczne ''Ball to LeBron and amazing gonna happen''. Tutaj teoretycznie taką rolę może spełniać Kobe, który lubi potrzymać sobie piłkę, ale niekoniecznie się nią dzieli. Kobe w dodatku będzie chciał w następnym sezonie udowodnić wszystkim, że się mylą i że może być jeszcze najlepszym zawodnikiem w lidze. To może poskutkować ''mamba mode'' co noc i 30 rzutami na mecz. Brown ma zadanie trudne, ale obecni Lakers to drużyna lepsza niż 2005-2010 Cavaliers, więc jakieś widoki na sukcesy ma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie też zastanawiałem się co z ofensywą, bo jak każdy pamięta w Clevland było "jak trwoga to do Lebrona" :D. Kobe się nie dzieli? Wydaje mi się że potrafi nieźle podać piłkę (choć w końcówkach raczej nikomu nie ufa xD). Kobe jest świetnym graczem ale wątpię aby było go stać na taki "mamba mode". Mimo podobieństw do Jordana (w grze i tylko niektórych) to jednak nie jest ten sam gracz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek smutna informacja. W wieku 37 lat w wyniku komplikacji po ataku serca zmarła Małgorzata Dydek. Cała sytuacja jest jeszcze bardziej tragiczna biorąc pod uwagę, że ''Margo'' była w czwartym miesiącu ciąży.

Tymczasem znamy skład Finałów.

O Mavs nie za bardzo mogę cokolwiek więcej napisać, bo meczu nr 5 najzwyczajniej w świecie nie widziałem. Trochę mi szkoda Thunder, bo naprawdę liczyłem, że możliwe jest nawet mistrzostwo. Obecnie na Westbrooka spada potężna fala krytyki i zastanawiam się czy Rose, który nie grał w Finałach Konferencji lepiej też będzie pod obstrzałem.

Zastanawiałem się ostatnio jak Thunder mogło roztrwonić 15-punktową przewagę w 5 minut. Bulls wczoraj ich przebili i w 3 minuty stracili 18 punktów nie zostawiając nic z 12-punktowej przewagi (dlatego też kocham ten sport ;p). Nie spodziewałem się, że seria skończy się po 5-ciu meczach. Bulls nie przegrali do tej pory trzech spotkań z rzędu. Teraz pomimo rozpoczęcia serii od wygranej, przegrali 4 razy z rzędu. D Rose niekoniecznie wyglądał jak MVP. Bulls nie skorzystali ze swoich atutów. Ławka wyglądała słabo. Na pozycji centra bardzo mocno rozczarował Noah. Z drugiej strony Heat pokazało, że nie jest tylko zbiorowiskiem rozkapryszonych gwiazdek, tylko graczy, którzy naprawdę z pasją walczą o mistrzostwo. Finały zapowiadają się świetnie. :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Plan zrealizowany na 50%.

Mavs zagrali dokładnie tak, jak się spodziewałem. Ani przez chwile nie wątpiłem w przebieg tej serii. Oklahoma to bardzo zdolny zespół, ale brakuje im ogrania na prawie najwyższym szczeblu (oprócz Perkinsa oczywiście, ale nawet on był jakiś taki niemrawy), które Dirk, Kidd czy nawet Peja i Jet mają już od jakiegoś czasu. Jakkolwiek uważam, że fala krytyki na Westbrooka jest trochę przesadzona, tak jego błędów zignorować nie można. Na szczęście, jeśli naprawdę jest takim talentem na jaki się zapowiada, to wyciągnie z tej serii porządną lekcję (to samo tyczy się Duranta) i myślę, że za sezon, góra dwa, zaczniemy regularnie oglądać finały pomiędzy Thunder i Heat/Chicago jeśli Rose dostanie większe wsparcie.

Jak już wlazłem na temat serii Bulls - Heat. No cóż... Oczywiście nie jestem zadowolony, ale fakty są faktami - Heat grało lepiej w 4 ostatnim spotkaniach. LeBron był LeBronem, podczas gdy Rose stracił swój impet. Chris Bosh się obudził na dobre. Z jednej strony to źle dla Mavs (czyli dla mnie też), ale z drugiej chętnie zobaczę, jak sobie będzie radził z Dirkiem. Ławka Bullsów zasnęła, a w dodatku Omer dostał kontuzji, co sprawiło, że Noah musiał więcej robić na boisku i było widać, że sobie nie radzi.

Co do finału - nie będę przewidywał. Liczę oczywiście na Mavs, ale wiem, że to będzie dużo cięższa przeprawa niż przez Portland, Lakersów i Thunder razem wziętych. Miami wybrało sobie najlepszy moment, żeby w końcu wyglądać jak dobrze zgrana drużyna. Na szczęście i tak nie aż tak zgrana jak Mavs, którzy pod tym względem nie mają sobie równych.

Swoją drogą, bardziej niż faktem, że Bullsi odpadli, jestem zawiedziony tym, że mamy 'powtórkę' finału sprzed 5 lat. Nie lubię powtórek finałów i miałem nadzieję, że chociaż NBA mi daruje, skoro w Champions League znowu będę oglądał ManU i Barcę :P

Ps. Sorki Face, że ci nie odpisywałem na gg - zagrywałem się w Drugiego Wieśka i w L.A. Noire ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite. Dallas znowu zrobili swoim przeciwnikom dokładnie to samo co w meczach z Lakers i Thunder. Heat jeszcze nie przegrali meczu u siebie, a na 7 minut do końca czwartej kwarty prowadzili już 88-73. Rick Carlisle wziął czas i od tego momentu zaczął się szaleńczy pościg Mavs. Bohaterami zostali Terry i Nowitzki. Jet zdobył w końcówce 8 punktów, ale jego wyczyn przebił jeszcze Niemiec, który zdobył ostatnie 9 punktów dla Mavericks, w tym zwycięski layup na trzy sekundy przed końcem. Jeśli się nie mylę, to byl pierwszy game winner tych playoffs. Końcówkę Dallas wygrali 22-5. Historia identyczna jak w końcówkach z Lakers i jednym z meczów w Oklahomie. Mamy remis i wciąż wszystko się może zdarzyć. Mavs wygrali must win game, bo przy 0-2 prawdopodobnie nie mieliby czego szukać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za mecz...

Co najmniej 3 razy myślałem, że zejdę na zawał, kiedy Heat się rozkręcali. A jak już doszło do 15 punktów przewagi w czwartej kwarcie... No po prostu straciłem nadzieję. Byłem zły na siebie, że zarwałem nockę i miałem ochotę wyłączyć kompa w tym momencie. Na szczęście zostałem i ujrzałem jeden z lepszych comebacków ostatnich czasów. Brawo Terry, Brawo Dirk. Niby kontuzja palca, ale kiedy trzeba było to lewą ręką layupa zrobił. Bomba.

Przed finałami gadałem z Facem i powiedziałem mu, że plan polega na wygraniu jednego meczu na wyjeździe, żeby osłabić morale Miami 'nie przegrywamy u siebie' Heat. Plan wykonany w 100 a nawet w 200% bo w takich okolicznościach porażka zaboli ekipę z South Beach mocniej, a Dallas teraz będzie lecieć na skrzydłach tego zwycięstwa i wrzawy swoich fanów (oby).

Nowy plan - wygrać 2 z 3 meczy u siebie. Będzie ciężko ale IMO jest to jak najbardziej możliwe. Dallas jeszcze nie zagrało w finałach żadnego meczu na swoim play-offowym poziomie, a teraz jest właśnie doskonała okazja, żeby przypomnieć sobie o mistrzowskiej formie.

Dalej wszystko jest możliwe, ale jestem pozytywnej myśli.

I na koniec:

. Oczywiście już przedatowane, ale równie dobrze można tutaj wkleić Bosha a przekaz wciąż będzie ten sam. This is Dirk's Haus!
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mavs dzięki zwycięstwie w Miami mieli okazję do zakończenia serii u siebie, ale zaprzepaścili ją już w pierwszym meczu w Dallas. Teraz to Heat mogą wygrać mistrzostwo na terenie rywala. Nie jestem jednak pewien czy dadzą radę wygrać następne 2 mecze. Nie jestem przekonany do ich gry. Momentami grają fenomenalnie. Bezbłędni w obronie, notują sporo przechwytów, które pozwalają im na zdobycie łatwych punktów. Cały czas kontrolują wynik (Mavs prowadzili raz na początku meczu i potem pod koniec trzeciej kwarty). Następnie dochodzi do końcówki, wszystko siada i Mavs się niebezpiecznie zbliżają. Naprawdę Heat mają sporo szczęścia (no i trzeba oddać, że Haslem ładnie zagrał w tej akcji), że Dirk nie odesłał gry do dogrywki, bo tam mogło być blado.

Nie jestem w stanie powiedzieć jak to się potoczy. Obie drużyny grają poniżej swojego najwyższego poziomu. Heat przyzwyczaili w tych playoff do tego, że w końcówkach są naprawdę niebezpieczni. Teraz w dwóch ostatnich meczach im bliżej końcowa syrena tym mniej pewności siebie. Mavs też grają poniżej oczekiwań. Jet i Peja nie trafiają na zawołanie. Dirk też gra poniżej 50% skuteczności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zadecydowała pierwsza kwarta, gdzie Mavs grali cienko w obronie, pozwalając Wade'owi i LeBronowi skutecznie atakować kosz. Do tego bardzo zła kontrola piłki (non stop ją wypuszczali z rąk, zwłaszcza Marion i Chandler) i ta trójka Chalmersa na koniec.

Punkt drugi trzeba KONIECZNIE wyeliminować. W wielu przypadkach, strata piłki była efektem zbyt szybkiej próby rozegrania akcji, a nie obrony Heat (żeby nie było nieporozumień - dobrej obrony).

Do tego Dirk potrzebuje więcej pomocy od reszty. Szczególnie mam nadzieję, że JJ Barea w końcu przypomni sobie jak się trafia do kosza. Tak jak w meczach z LA, parokrotnie przedryblował całą obronę Heat, ale co z tego, skoro prostego lay upa/floatera później nie trafia...

No nic. Plan pozostaje ten sam - wygrać dwa mecze u siebie. Jeśli Mavs poprawią grę obronną i popracują nad celnością to dadzą radę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tam do tyłu. Gdyby w tym topicu był większy ruch to bym już dawno o tym trąbił. Nie lubię jednak edytować swoich postów, a jednego pod drugim pisać nie będę :P

Tym niemniej - This is Dirk's Haus! Plan wykonany w 100% po raz kolejny. Ale Dirk, to Dirk, tego się wszyscy po nim spodziewali, więc powiem - Brawo J.J.! Tak mnie przyzwyczaił do tych swoich dryblingów, że aż zapomniałem, że za 3 też trafić potrafi. Naprawdę, jeśli ten człowiek nauczy się regularnie trafiać te swoje floatery po dryblingach, to niniejszym przestaję się martwić o pozycję rozgrywającego, kiedy Kidd przejdzie na emeryturę. Jet, Barea i Roddy Beaubois, który przed kontuzją dawał znaki, że dobry gracz będzie z niego, będą robili za nie mniej groźny backcourt.

Reszta - nie mam zastrzeżeń. No, może trochę Marion przygasł, ale po 4 meczach na naprawdę wysokim poziomie, mogę mu jeden wybaczyć. Nawet Brian Cardinal strzelił sobie trójkę :)

Co do Heat - jestem pewien, że znajdzie się paru takich, co będzie zwalać porażkę na poobijanie się D. Wade'a, ale i tak kto widział mecz, ten wie, że to bullcrap. Miami zagrało dobry mecz (triple-double LeBrona, double-double Bosha, Wade 23 pkt etc.), ale zapomnieli w defensywie o tym, jak bardzo Mavs są groźni zza linii trzech punktów. Nie rozumiem też dwóch rzeczy u coacha Spoelstry:

a) Jakim cudem Mario Chalmers nie gra jako startowy rozgrywający zamiast drewnianego Mike'a Bibby'iego? Niby i tak gra już więcej minut, ale osobiście dałbym mu spokojnie ze 35 minut gry, a Bibby by wchodził tylko po to by dać mu odpocząć. Chalmers gra bardzo dobrze w tej serii, w dodatku sprzyja mu fart (już druga trójka z połowy boiska). A Bibby? Już było widać, że się wypalał w Atlancie, dlatego kręciłem głową na ten transfer i teraz widać, że miałem rację.

b) Dlaczego coach nie daje więcej minut Juwanowi Howardowi? Ja wiem, że to jeden ze starszych graczy w NBA, ale cholera w 6 minut był 3-3 i miał statsa +6. Dobra, zgarnął też 3 faule, ale i tak zrobił sporo szumu podczas swojego krótkiego występu. Ja wiem, że tutaj rządzi LeBron, który chce grać i mieć piłkę non-stop, ale czasem trzeba zachować się jak trener Brooks (chodzi o zostawienie Westbrooka na ławie w jedynym wygranym meczu Oklahomy z Dallas) i dać pograć komuś, kto najwyraźniej ma swój dzień dzisiaj.

Plan na mecz(e) w Miami - wygrać. Po prostu wygrać. Najlepiej w meczu szóstym, kiedy Miami jest przyparte do muru i mają osłabione morale. Jeśli dojdzie do meczu nr. 7, to już będzie naprawdę ciężko. Tym niemniej, na pewno w Mavs nie zwątpię. Kto, jak kto, ale oni są w stanie wykończyć serię w wielkim stylu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorę Yossariana na świadka, że po pierwszych dwóch meczach w Miami przepowiedziałem, to co wydarzy się w Dallas. Tak jak myślałem wygranie wszystkich trzech spotkań będzie ponad ich siły, tak obstawiałem dwa zwycięstwa. Zresztą po pierwszym meczu, który wygrali goście, jest świetnie. Teraz momentum jest po stronie Mavs, którzy pierwszy raz prowadzą w tej serii i będą chcieli to skończyć, gdy ich morale jest najwyższe. Z drugiej strony Miami Heat w tym roku jeszcze nie przegrali w postseason w żadnym z pierwszych dwóch spotkań rozgrywanych u siebie. Z Chicago przegrali mecz nr 1, ale potem były 4 zwycięstwa z rzędu. Zawsze pełna kontrola nad serią, wszystkich ogrywali do 1, a z Dallas może być kicha i niespecjalnie mnie to martwi.

Wydawało się, że LeBron zada kłam swoim prześmiewcom, bo poprowadził swoją drużynę w końcówce do zdobycia kilku punktów z rzędu i wyjścia na prowadzenie. Na szczęście później przyszły ostatnie trzy minuty meczu. Barea, Dirk i latający Jet Terrz. Jak rzucił sprzed nosa Jamesa trójkę, gdy kończył się czas akcji, to aż podskoczyłem z fotela. Parafrazując komentatora Warriors podczas meczów z Mavs. Dallas has done it again to the Heat! Dzisiejszy mecz miał zupełnie inny przebieg, gospodarze prowadzili przez większą jego część. Wydawało się, że spokojnie wygrają, ale nagle Heat ich doszli i wyszli na trzy punkty przewagi. Później trójka Terry'ego, kilka akcji Dirka, trójki Kidda i Terry'ego dające zwycięstwo. Uśmiałem się jak zobaczyłem "Króla", który stracił piłkę w starciu z Brianem Cardinalem i DeShawnem Stevensonem. Cardinal miał być takim Brianem Scalabrinim (też Brian!), ale swoją robotę zrobił. Ponoć jak zaczął kryć Bosha, to ten nie mógł nic trafić.

Mam nadzieję na tytuł dla Dallas. Niech to trochę rozrusza skostniałe towarzystwo. I want a new champion!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JEST! JEST! JEST!

MAVS!

Na szczęście tym razem, wyłączając pierwsze minuty meczu i końcówkę drugiej kwarty, gracze Dallas oszczędzili mi skoków ciśnienia. Świetne zwycięstwo i to pomimo Dirka, który grał po prostu fatalnie przez pierwsze 3 kwarty. Na szczęście Jet zagrał fenomenalnie, J.J. Barea od dzisiaj staje się moją nową definicją dryblingu, Kidd grał ze stoickim spokojem i rzucał trójki kiedy było trzeba... Zresztą co ja będę wymieniał, wszyscy zagrali to co mieli zagrać.

Warto było obejrzeć każdą minutę finałów pomimo późnej pory. Nie spałem całą noc, ale na chwilę obecną nie sądzę, żebym zasnął przed południem. Mega, mega, mega. Czekałem na tą chwilę od momentu, kiedy zacząłem kibicować Mavs w 2000 roku. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

It happens. Obwiałem się trochę, że będzie powtórka z zeszłego roku. Wtedy Boston Celtics jechali do LA prowadząc 3-2 i ostatecznie polegli w siedmiu meczach. Dallas odpłacili Heat za rok 2006. Wtedy mieliśmy Miami Miracle, a tym razem było Mav Miracle. Heat wygrali pierwszy mecz w Dallas. Mavericks byli w bardzo ciężkiej sytuacji. Kluczowym był mecz nr 4, którym udało się doprowadzić do remisu, no i wygranie meczu dającego przewagę. Heat wrócili do domu i praktycznie przez cały mecz nr 6 pokazywali, że godzą się z porażką. Pomimo najsłabszego meczu Dirka w tych playoffach udało się dość pewnie wygrać na Florydzie. Już w ostatnim meczu Barea i Terry pokazywali oznaki dobrej formy. Dzisiaj Jet latał w strotosferze i był głownym bohaterem tego spektaklu. Wszystkie jego wcześniejsze słowa, zapewnienia o zdobyciu mistrzostwa stały się prawdziwe. Wziął na swoje barki odpowiedzialność i zamknął sprawę. Na szczęście w końcówce obudził się też Mr. Fouth Quarter Dirk i zdobył w niej 10 punktów. Dzięki temu nie będziemy pamiętali mu całkowicie źle ostatniego spotkania. Zrzucił wreszcie tą małpę z pleców i przez ostatnie kilka sezonów kariery nie będzie już na nim tak olbrzymiej presji jak wcześniej. Mavs spróbują jeszcze raz, ale nic już nie muszą. Cuban po latach porażek w końcu się doczekał. Przed sezonem mało kto się spodziewał takiego zakończenia. Przecież rok temu Mavs odpadli już w pierwszej rundzie, a na rynku transferowym nie byli zbyt aktywni. Zadziwił mnie trener Carlisle, który tak jak wcześniej Jacksona, tym razem ograł Spoelstrę. Uczynienia Briana Cardinala ważnym zawodnikiem z ławki chyba nikt się nie spodziewał. Najbardziej utalentowany team w lidze musiał przełknąć gorycz porażki.

Trochę to zabawne, że po 5 latach od Finałów 2006 zupełnie zmieniłem swoje zdanie o obu drużynach. Wówczas kibicowałem Wade'owi i Zo Morningowi, którzy porywali się z motyką na słońce przeciwko dobrze naoliwionemu mechanizmowi z Dallas. Teraz sytuacja się odwróciła i wspierałem starszych, teoretycznie słabszych, starszych i mniej gwiazdorskich Mavericks. Chyba po prostu lubię kibicować underdogom. Cieszę się też z tytułu dla Kidda, którego zawsze lubiłem, wcześniej dwa przegrane finały w Netsach. Można powiedzieć, że to wszystko bez kontuzjowanego od pół roku Carona Butlera, który był trzecią strzelbą tego zespołu.

Teraz przerwa w rozgrywkach. Mam nadzieję, że nie przedłuży się w związku z prawdopodobnym lockoutem...

PS Wzruszyłem się widząc twarz rozemocjonowanego tytułem Ricka Carlisle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po meczu nr 5 byłem dziwnie spokojny o wygraną ekipy z Dallas. Mavs wyglądali w tych playoff naprawdę wspaniale. Każdy zawodnik miał udział w sukcesie i tytuł wygrała drużyna prawdziwie najlepsza. Los nie był dla zawodników z Dallas łaskawy do tej pory, ale dzisiaj cała grupa weteranów zdobyła upragnione mistrzostwo. Najbardziej w tegorocznych playoff zaimponował mi J.J. Barea. To co on wyprawiał było niesamowite.

Lokaut jest chyba nieunikniony. Jedyne co jest jeszcze kwestią sporną to ile on potrwa. Niby pojawiała się informacje, że ''jest dobrze'' i ''pojawia się nadzieja'', ale to chyba mydlenie oczu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowicie równo grający zespół Mavs zdobywa tytuł. Dirk oczywiście zasłużył na tytuł MVP (choć jego ostatni mecz był, powiedzmy, średni). Ale nie dał by rady bez takich zawodników jak Barea, Jet czy robiący sporą różnicę pod koszem Chandler. Trochę mi szkoda D. Wade'a bo wydaje mi się że tylko on starał się grać na maksimum swych możliwości. (no i te bloki na Chandlerze... Wade jest chyba najlepiej blokującym guardem w lidze :)) Podobnie jak lubro, po meczu numer 5 byłem pewien ze seria zakończy się po pierwszym meczu w Miami.

"Stara prawda się potwierdza: droga na skróty się nie opłaca. Nigdy!" - napisał na twitterze właściciel Cleveland Cavaliers Dan Gilbert. Co teraz z Le Bronem? Próbował już wszystkiego i wciąż nie ma pierścienia na palcu. Moim zdaniem dobrze że dostał prztyczka w nos. Trochę za wysoko go zadzierał. Okazało się też że nie wystarczy zebranie się trzech gwiazd w jednym miejscu i pierścienie mamy w kieszeni. Co też jest moim zdaniem dobre. Zresztą Mavs zasłużyli na ten tytuł.

Kluby nie dogadały się z koszykarzami i mamy lokaut w NBA. Wciąż nie wiadomo czy w tej sytuacji nowy sezon zacznie się z opóźnieniem. Reprezentanci swoich krajów muszą teraz z własnych kieszeni zapłacić za ubezpieczenia aby grać w ogólnokrajowych turniejach. Niestety, lokaut był raczej do przewidzenia. Szkoda, że nie sprawiono nam przyjemnej niespodzianki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie. Czy ktoś z forumowiczów wybiera sie może na mistrzostwa europy do lat 18 które odbędą się pod koniec lipca we Wrocławiu? Chętnie bym się dowiedział czy gdzieś w necie mona znaleźć jakies informacje na temat tej imprezy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha. No dzięki... wyszło w sumie moje lenistwo, bo mogłem sobie z powodzeniem sam wyszukać, no ale jesteście prawie tak szybcy jak google :D

Co do wolontariatu to przyjmowali zgłoszenia do 03 lipca więc już raczej po zawodach, a i tak raczej nie dałbym rady. Wolontariat na imprezach sportowych to ogólnie niezła sprawa - tak mówią mi wszyscy którzy mieli okazję uczestniczyć w takowych.

No ale bilety może sobie sprawie na dzień czy dwa :D żeby popatrzeć jak grają, szczególnie nasze chłopaki :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym bardziej, że chłopaki wymiatają na MŚ U19, jak na razie przegrali tylko jedno spotkanie, zostały jeszcze 2 w fazie grupowej i nasi mają b. duże szanse na awans, a są młodsi od reszty drużyn o rok lub 2, bo kadra jest złożona z roczników 93-94, gra tam drużyna, która rok temu zdobyła 2 miejsce na MŚ U17, z Ponitką czy Niedźwiedzkim ;) Mam nadzieję, że chłopaki powalczą w obu imprezach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba koniecznie podkręcać atmosferę w naszym kraju na kosza. Jest teraz niezła koniunktura za sprawą Gortata i jeśli teraz nie uda się odbudować pozycji kosza to już sam nie wiem kiedy. Przy okazji jest ewidentnie zaplecze w postaci młodych graczy, co można wykorzystać do budowy silnej reprezentacji za parę sezonów.

Forma Lampego jest świetna, Gortat błyszczy w PS...

No mówię , jak nie teraz to kiedy. Z rozrzewnieniem wspominam końcówkę XX w. gdy w Polsce kosz cieszył się jeszcze sporym zainteresowaniem i szacunkiem ze strony mediów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aj, to były fajne czasy. Za oceanem jeszcze Michael w Bullsach, a na naszym podwórku niezapomniane mecze Śląska z Pruszkowem i Anwilem. Pamiętam brylującego Adama Wójcika. Aż dziw bierze, że nie udało mu się dostać do NBA. Jednak wtedy inaczej patrzono na przybyszów zza Europy. Myślę, że była szansa aby Adam byłby kimś w rodzaju Pau Gasola w Hiszpanii. Mając gwiazdę NBA basket nie straciłby popularności w Polsce. Zobaczymy co będzie dalej. Na razie lokaut i chyba właściciele zamierzają "przegłodzić" zawodników i zmiękczyć ich przed negocjacjami, kiedy ci przestaną otrzymywać pieniądze zapisane w kontraktach. Gortat miał już mecze, kiedy zdobywał nawet ponad 20 punktów i 15 zbiórek. Wystarczy choćby przypomnieć mecze z Lakers, Celtics czy Hornets.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasza młodzież awansowała do ćwierćfinału MŚ U19, dzisiaj pokonali gospodarzy turnieju Łotyszy, co prawda do przerwy prowadzili aż 25 punktami, ale gospodarze w 3 i 4 kwarcie sporo odrobili a pod koniec 4 kwarty przegrywali już tylko 4 punktami, ale wtedy Ponitka i Michalak, dali radę pociągnęli grę i udało się wygrać :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam brylującego Adama Wójcika. Aż dziw bierze, że nie udało mu się dostać do NBA

Heh, ja zawsze bylem zajarany maćkiem Zielinskim. Ale nie byłbym sobą jakbym nie wspomniał w kontekście dawnego Śląska o firmowych pick'n'rollach Miglinieksa i Joe McNaulla :D hehe, to były czasy !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...