Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Koszykówka

Polecane posty

Myślałem, że pierwszy napisze w temacie w związku z porażką Lakers, ale patrzę i widzę, że lubro zdążył już mnie uprzedzić :tongue:

Dirk jest prawdziwym liderem Mavs w tych playoffs. Dallas męczyli się na tle Portland i wydawało się, że znowu może być z nimi podobnie jak w ostatnich latach. Ostatnio pisałem o świetnym meczu Nowitzky'ego, kiedy to trafił 9/16 rzutów. Dzisiaj było jeszcze lepiej, bo aż 12/19. Ponad 30 punktów na wysokiej skuteczności. Learn Kobe if you can. Pau Gasol zagrał po prostu katastrofalnie i po tym co prezentuje w całych playoffs jak i w sezonie regularnym nie wyglada na to, żeby miał zacząć grać lepiej. W meczu nr 2 został wybuczany przez fanów Lakers. Oto właśnie kibice z LA, którzy dopingują drużynę tylko wtedy kiedy ta wygrywa. Oportunistyczne Hollywood. Trzeba też powiedzieć, że Mavs mają teraz liderów na wielu polach. Na rozegraniu staruszek Kidd, który pokazuje, że w tym wieku można jeszcze dobrze grać w koszykówkę. "Jet" Terry przez cały sezon pokazuje, że można na niego liczyć w kluczowych momentach, nie inaczej jest w Playoffs. Na wyższy poziom wszedł Shawn Marion, który po kontuzji Butlera awansował do pierwszej piątki. Znowu jest takim all-arounderem jak za czasów Phoenix, który udziela się aktywnie po obu stronach parkietu. No i Tyson Chandler, który dotychczas był w NBA mocno niedocenianym zawodnikiem, ale jego transfer może być tym czym było dla Celtics przyjście Kevina Garnetta. Wygląda na to, że Mavericks mają ułożone już wszystkie puzle potrzebne do zdobycia tytułu. Świetnego lidera, dobrych obrońców, zawodników trafiających w kluczowych momentach. Nawet pozyskanie starzejącego się Peji Stojakovicia okazało się przydatne dla zespołu, bo można lepiej rozciągać obronę przeciwnika. Ciężko o dobrą obronę jak na boisku w jednej chwili grają Kidd, Terry, Stojaković i Nowitzky. Każdy z nich grozi rzutem dystansowym i wszyscy trafiają na wysokim procencie. Mavs mieli rozstrzelać Lakers trójkami w meczu nr 2, kiedy 8 na 25 prób okazało się skutecznych. Teraz było jeszcze lepiej, bo trafili 12/29. Wypada jeszcze wspomnieć o Jimie Carrey'u... ups przepraszam Ricku Carlisle, który znacznie lepiej potrafi wpłynąć na zespół niż zmanierowany weteran Phil Jackson. Zaczynam po cichu kibicować Dallas, bo na mistrzostwo w tym roku po prostu zasługują, a to może być dla nich jedna z ostatnich szans na tytuł.

Bulls wygrali, bo Rose przejął kontrolę nad tym co działo się na boisku, a swoje zrobiła najlepsza obrona w lidze. Hawks zagrali typowo dla siebie. Wystarczy, że nie będą mieli dobrego dnia rzutowego i Bulls spokojnie sobie z nimi poradzą. Nie zdziwię się jeśli drużyna z Chicago wygra kolejne dwa mecze i awansuje dalej. Jednak ostatnie 44 punkty Rose'a pokazują, że w ofensywie Bulls są jednowymiarowi. Piłka do Derricka i ten albo wchodzi pod kosz, albo rzuca z dystansu. Reszta zawodników z przodu gra bardzo przeciętnie. Noah po 19 punktach zdobytych w meczu nr 2, teraz miał 2. Boozera dalej nie ma i raczej wątpie, żeby pojawił się na parkiecie. Chciałbym, żeby w przyszłym sezonie odesłali go na taczce do innego zespołu. Już wolę Taja Gibsona, który jest trochę "surowy" w ataku, ale więcej wnosi do obrony i na deskach.

Eh... Jeszcze gdyby tylko Miami Heat odpadli z Celtics, to byłoby już spełnienie moich enbiejowych marzeń, bo niezależnie od tego kto wygrałby mistrzostwo byłbym zadowolony. A tak sezon może zostać zmarnowany jeśli Heat wygrają tytuł, a takie zagrożenie wciąż jest realne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra. Wygląda na to, że muszę przestać oglądać mecze po nocach. Czemu? Oprócz pierwszego meczu Bullsów z Indianą, jeszcze ANI RAZU się nie zdarzyło, żeby drużyna której kibicuje dobrze sobie radziła. Przykład sprzed dwóch dni - Na Bullsów się nie wyrobiłem - wygrali spokojnie. Odpalam Mavs - Lakers pod koniec drugiej kwarty, Mavs prowadzą, spoko. Nagle Lakersi zaczynają wymiatać. Zasnąłem gdzieś pod koniec 3 kwarty myśląc, że tu już po wszystkim, a tu budzę się rano i 3-0 Mavs :) Do tego, obejrzałem tylko jeden mecz Thunder i Grizzlies, i oczywicie wygrało go OKC (a kibicuje Memphis). Obejrzałem dwa mecze Bostonu i Heat, wczorajszego nie dało rady i co? 2-1 Heat. No to już jest jakieś fatum.

Anyway, na razie jestem bardzo zadowolony z przebiegu play-offów. Moi ulubieńcy z Dallas rozwalają Lakersów (tutaj to bym się cieszył z każdej drużyny gniotącej Jeziorowców, ale, że to Mavs to jestem podwójnie zadowolony). Bullsi odzyskali prowadzenie, Memphis świetnie sobie radzi a i Boston się jeszcze nie poddał. Dzisiaj czas na skończenie sweepa Lakersów i czas na pozbawienie Atlanty jakichkolwiek złudzeń o następnej rundzie przez Chicago. Osobiście, to mam nadzieję, że to właśnie będzie wielki finał: Mavs vs Bulls zakończony wynikiem 4:3 dla Dallas. Mają drużynę weteranów, więc to może być ich ostatni run w play-offach w najbliższych czasach, a Bullsi są dopiero na fali wznoszącej. Rose mógłby sobie więc darować i poczekać do przyszłego sezonu z wyrabianiem swojego dziedzictwa. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądam Lakers vs Dallas i najpewniej będzie sweep. 25 punktowa przewaga Dallas w trzeciej kwarcie. Dla Lakers gra tylko Kobe. Na chwilę obudził się Artest. Lakers nie wykorzystują 100% sytuacji (Artest wide open dunk! i nie trafił) Fisher ma fatalną skuteczność, Gasol rusza się jak w ukropie, nawet Bynum trochę przygasł w najprawdopodobniej ostatnim meczu w playoffs. 11 trójek zaaplikowało Dallas na w pierwszej połowie. Terry jest dziś fenomenalny.

Dobra, wracam do oglądania ale raczej niewiele się zmieni.

P.S Terry właśnie wyrównał rekord trafionych trójek w meczu playoff (9).

P.S. 2 Ponad 30 punktowa przewaga i kilku zawodników z Lakers nie potrafi przegrywać po mistrzowsku. Lamar popycha Dirka a Bynum naprawdę brutalnie atakuje Barea'e (bardzo brzydkie zagranie). Dallas jako pierwsi w finale konferencji

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MAVS!

O mój boże, co za szczęście, że tym razem fatum mi odpuściło. Co za mecz. Dallas wyrównuje rekord trafionych trójek podczas play-offów, Jason Terry, Predrag Stojakovic i JJ Barea rozegrali chyba mecz życia. Ława Dallas rzuca dokładnie tyle samo punktów co Lakersi przez cały mecz. 86 punktów z ławy. To chyba też jakiś rekord, ale tego nie jestem pewien. Świetna defensywa, świetny atak... I Lakersi pokazujący dlaczego ich nie lubię. O ile jeszcze faul Odoma trochę mnie zdziwił (myślałem, że dostanie technicznego i na tym się skończy), o tyle to co zrobił Bynum jest po prostu niedopuszczalne. Oby dostał karę i jakieś spore zawieszenie.

Wiem, że to dosyć wredne, ale nie mogłem się powstrzymać przed czytaniem forum Lakersów z uśmiechem na twarzy w trakcie meczu. Z wielką przyjemnością posłucham też wszystkich analiz i wywiadów pomeczowych. W końcu ktoś im utarł nosa i to w jakim stylu!

Go Dallas. W końcu czas na mistrza!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W American Airlines Center skończyła się era. Era Jeziorowców, którzy dominowali przez 3 ostatnie sezony dochodząc w każdym roku do Finałów i 2 z nich wygrywając. Kończy się era Kobe'go Bryanta, który przez kilkanaście lat był w lidze na szczycie zdobywając 5 tytułów mistrzowskich (3 wygrał mu Shaq, let's face it). Kończy się niewiarygodna era Phila Jacksona, który nie zdobędzie w swoim ostatnim roku przed zasłużoną emeryturą dwunastego mistrzostwa NBA jako trener. Może trochę wrednie zacząłem opisywać wrażenia z zakończonego przed chwilą meczu nr 4, który wysłał bardziej utytułowaną ekipę z Los Angeles na ryby, ale musicie mnie zrozumieć. Lakers są nudni. Grają prostą jak cep koszykówkę, która miła dla oka była ostatnio na początku poprzedniej dekady, kiedy Diesel na nowo definiował słowo ''center''.

Dzisiaj Lakers równie dobrze mogli nie wychodzić z szatni. Kobe się starał, ale rzuty i wychodzenie z podwojenia już mu tak nie wychodzą jak jeszcze kilka lat temu. Gasol chyba się zapatrzył w Boozera, bo też postanowił, że się na parkiecie nie pojawi. Artest się skompromitował, gdy grawitacja zadziałała na niego przy próbie wsadu z kontry. Wszyscy byli do tego mocno sfrustrowani o czym świadczą kretyńskie faule pod koniec (to co zrobił Bynum było naprawdę głupie, brak mi słów). Z drugiej strony Mavs. Rozgrzani do czerwoności i trafiający wszystko. Peja i Terry złapali niewiarygodną serią. Pierwszy nie pomylił się ani razu w swoich sześciu próbach ''za trzy''. Drugi na 10 rzutów nie trafił tylko raz. Do tego dochodzi świetny JJ Barea.

O wczorajszych spotkaniach się nie będę wypowiadał zbyt dużo. Napiszę tylko, że Rajon Rondo pokazał coś niesamowitego. W momencie kontuzji byłem pewien, że to już koniec tegorocznych PO dla rozgrywającego Celtics. On jednak wrócił na parkiet i miał kilka świetnych akcji. Niesamowity pokaz charakteru i miłości do sportu. Drugi mecz podsumuję jednym zdaniem. Mike Conley to mój nowy ulubiony zawodnik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okazało się, że wszystkie opowieści graczy Lakers, o tym że wciąż mają szansę na zwycięstwo były bujdami na resorach. Lakers postawieni przed ścianą wymiękli dokładnie tak jak w meczu nr 6 Finałów 2008, kiedy to polegli z Celtics różnicą miliona punktów i oddali mecz bez walki. Terry, Barea i Stojaković zdobyli w sumie 75 punktów z ławki. Nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzył się mecz, gdzie trzech ławkowiczów rzuciło przynajmniej 20 oczek. Peja 6/6 za trzy, "Jet" 9/10, 90% zza łuku - niebywałe. Warto odnotować, że Dirk miał najlepszy wskaźnik +/- z +37. Niby tylko 17 zdobytych punktów, ale znowu dobra skuteczność 7/11 trafionych, dzisiaj wydatnie pomogli partnerzy, więc Niemiec nie musiał się przemęczać. Od dwóch meczów opowiadam o rozstzelaniu trójkami, ale dopiero dzisiaj miała miejsce egzekucja. 20 na 32 trafione próby przy rzutach zza linii 7 metrów. Nawet Brian Cardinal trafił trójkę, o czym chyba wszyscy zapomnieli! Lakers zostali zmiażdżeni w drugiej kwarcie, a w dodatku pokazali wielką klasę w końcówce. Najpierw Odom staranował Dirka bez piłki, a później Bynum zapakował z łokcia w żebra Barei. Obaj zostali usunięci z boiska. Jestem niezmiernie ciekaw co się stanie z Lakers w przyszłym sezonie, bo Jax pewnie odejdzie i szykuje się mała przebudowa.

Tymczasem zacięty mecz nr 4 w Atlancie. Na niecałe 4 minuty do końca gospodarze prowadzą różnicą 4 punktów. Zanosi się na to, że nie będzie to taka łatwa seria dla Chicago jak wcześniej się wszystkim zdawało. Rose nie ma już tak dobrej skuteczności jak w ostatnim spotkaniu. 11/31 nie robi na mnie wrażenia.

EDIT: No i Rose nie pomógł swojemu zespołowi. Kiedy wszystko mu wychodzi, jest niesamowity, ale gdy psuje na potęgę to potrafi być interesujący. Atlanta doprowadziła do remisu w serii. Od stanu 84-84 miał miejsce kluczowy dla przebiegu spotkania run 10-0 dla Hawks. Obrona Bull jakoś nie zaistniała w końcówce. W dodatku Rose w czasie tych trzech minut miał dwa niecelne rzuty i dwie straty. Nawet lepsza gra Boozera dzisiaj nie wystarczyła. Dlatego właśnie uważam, że Chicago nie jest jeszcze drużyną, która może zdobyć mistrzostwo. Poleganie na jednym człowieku w ofensywie to droga donikąd. Podobnie sprawa ma się z obroną, która w playoffs spisuje się znacznie gorzej. Byki są drużyną niekompletną w przeciwieństwie do Dallas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 thrillery wczoraj. Heat po jednej dogrywce pokonało Celtics i prawdopodobnie nie wypuści już serii z rąk. Co mnie najbardziej zaskoczyło to LeBron biorący na siebie odpowiedzialność za przebieg spotkania. Oddał 28 rzutów, trafiał rzuty w końcówce i nie wyglądał jak ten przestraszony ptaszek chociażby z Finałów z 2007 czy zeszłorocznej serii z Celtics.

OKC uratowało tyłek i po trzech dogrywkach zdobyło ważne zwycięstwo. Seria wraca do Oklahomy. Ciekawi mnie jak dalej się to rozwinie, bo fenomenalnie grający Durant i Westbrook nie byli w stanie odskoczyć Grizzlies. Najlepsza seria tych playoff.

Youtube Video ->Oryginalne wideo

Coś pięknego. Co mnie najbardziej zachwyca to fakt, że w każdym z tych rzutów Terry miał wolną pozycję (w niektórych tylko metr wolnego miejsca, czasami pół boiska). To pokazuje w jakim stanie była obrona Lakers i jak niesamowicie piłka krążyła w przypadku MAvericks.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba nikt się nie spodziewał, że seria Thunder vs Oklahoma okaże się najciekawsza (do tej pory). Trzy dogrywki. Zmiany wyników jak w kalejdoskopie. Rzytu Conleya oraz Vasqueza (na którego w sumie mało kto zwracał uwagę i o nim słyszał- ten brał na siebie ciężar gry w końcówce) w clutch time. Westbrook chyba w końcu zagrał na miarę możliwości, wciąż fenomanalny pozostaje Durant (chyba żaden z zawodników nie trzyma takiej formy w Playoffs, no może D. Wade). Nie mam pojęcia kto wyjdzie z tej serii zwycięsko.

Heat vs Celtics. Niestety zawodnicy z Bostonu polegli na własnym parkiecie po dogrywce. Szkoda bo przez większą część meczu prowadzili. The Truth brał na siebie ciężar gry ale to trochę za mało. Mimo wszystko, kontuzja trochę dokucza Rajonowi Rondo (trudno się dziwić, mało kto byłby w stanie grać po takim wygięciu ręki :)). James w końcu zagrał tak jak przystało na playoffy. Szkoda, w tej serii wolałbym widzieć jako zwycięzców Celtów (o czym już wcześniej wspominałem). Teraz powrócić do gry o finał konferencji będzie im niezwykle trudno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówi się głośno o tym, że Brian Shaw miałby nim zostać, ale jakoś nie widzę go w tej roli. Kobe musi się spieszyć jeśli chce jeszcze zdobyć przynajmniej jeden tytuł i debiutant prowadzący zespół mistrzowski mógłby sobie nie poradzić. Nawet prowadzący Miami Heat Erik Spoelstra ma za sobą wieloletnią pracę u boku Rileya jako asystent, a jako główny jest w zespole już od 2008. Dlatego Lakers powinni zatrudnić kogoś doświadczonego. Wydaje mi się, że najlepszym kandydatem byłby Rick Adelman, który ostatnio jest bez pracy. W przeciętnej drużynie Houston Rockets zrobił bilans 43-39, był w stanie osiągnąć 22 zwycięstwa z rzędu, co jest drugim wynikiem w historii NBA. W tym sezonie nie udało się awansować do playoffów, ale Rockets mieli nieszczęście być jedynym zespołem, który z dodatnim bilansem nie wszedł do najlepszej szesnastki NBA. Biorąc pod uwagę wiecznie kontuzjowanego Yao, spadek formy T-maca i odejście Artesta, trudno było wymagać więcej. Dwa razy dochodził do Finałów NBA, a drużyny Portland Trail Blazers i Sacramento Kings były jednymi z najlepszych w lidze. Oczywiście bez pracy pozostaje jeszcze Jeff van Gundy, ale jakoś nie jestem przekonany do tej kandydatury.

Osobiście bym jeszcze rozważał kandydaturę Jeffa Van Gundiego

A co napisałem w ostatnim zdaniu?

Czemu powątpiewam w Van Gundy'ego? Może i ma dobre relacje z Kobem, ale od prawie 4 lat nie pracował jako trener NBA, a robił za eskperta w TV. Z tego co pamiętam to trenerem był jeszcze bardziej kontrowersyjnym od swojego brata i jakoś nie widzę go w roli osoby, która może wstrząsnąć drużyną, gdy coś przebiega nie tak. Równie dobrze moglibyśmy rozważać kandydatury Mike''a Fratello i Hubbie Browna. Ain't gonna happen.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zdarzył się cud. Carlos Boozer rozegrał świetny mecz w playoffs. Wow! Bulls w drugim kolejnym meczu przejechali się po Atlancie. Wynik 93-73 na wyjeździe mówi wszystko. Byki rzucały ze skutecznością 53%, a Hawks ledwie 36%. Rose tym razem nie robił One Man Show, trafiał na przyzwoitym procencie, ale przy okazji miał aż 12 asyst. Tak właśnie powinien grać, żeby ta drużyna mogła pójść krok dalej i wejść do finału NBA. Tym razem było wsparcie od partnerów. Boozer miał 23 pkt 10 zb i 5 ast przy ledwie jednej stracie. Kolektyw to coś co odróżnia Bulls od Heat, gdzie mamy 2,5 gwiazdy. Kiedy Rose widzi, że jego koledzy radzą sobie ze zdobywaniem punktów to częściej dzieli się piłką i tak było dzisiaj. Co ciekawe Hawks przegrali pomimo tego, że Jason Collins zapunktował w meczu. Dotychczas w playoffs, gdy Collins miał chociażby 1 pkt, Atlanta miała bilans 6-1 :tongue: Kontuzja Jeffa Teague'a wpłynęła na serię, bo wcześniej potrafił ograniczyć Rose'a i zdobywać sporo punktów. Za czasów Bibby'ego nie wiodło mu się w Atlancie, ale być może dla tego młodziaka nadchodzą lepsze dni.

Jestem ciekaw jakby na swój wymarzony finał Dallas - Bulls zareagował Yossarian, bo wiem, że kibicuje obydwu tym zespołom :wink: W nocy prawdopodobnie ostatni mecz 2 rundy Playoffs. Grizzlies wyglądają na bardzo zmęczonych, a młody skład Thunder bezlitośnie to wykorzystuje. Spodziewam się, że po zaciętym meczu OKC wygra i awansuje do Finałów Konferencji.

Youtube Video ->Oryginalne wideo

Dla wszystkich kibiców Mavs, jak na razie chyba najmilszy w karierze Dirka moment

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brian Shaw

Właśnie to jest chyba najpewniejsza opcja. Shaw jest z drużyną już jakiś czas, zna metody Phila. Brak doświadczenia jako główny trener nie wydaje mi się być, aż tak wielkim problemem. Poza tym obecny coach Bulls - Tom Thibodeau, też debiutuje jako główny trener. Tutaj sytuacja może być trochę inna, bo sam Thibodeau ma trochę większe doświadczenie jako asystent. Z drugiej strony Shaw ma już za sobą kilka lat pracy z Lakers.

Ostatnio czytałem też, że Mike Krzyzewski może objąć posadę. Gdy po pierwszy 3peat Lakersi szukali zastępstwa dla Phila to Mike był wtedy jednym z pewniaków do objęcia posady. Ponad 30 lat pracy za sobą, niesamowity respekt wśród zawodników. Jedyna wada to fakt, że w NBA jeszcze nie pracował.

Zresztą największym problemem Lakers nie jest obsada trenera. Trzeba się zastanowic co z tą drużyną dalej będzie. Defensywnie Lakers leżą. Fisher ma koło 130 lat i każdy młodszy rozgrywający kręci wokół niego kółeczka. Bryant pomimo tego, że po raz kolejny został wybrany do Defensive 1st Team (lol) broni od niechcenia i czeka na piłki do kontry. Mam wrażenie, że i Artest nie gra już tak jak 2 sezony temu. Gasol to niewiadoma. W ofensywie nie ma wielu PF lepszych od niego, ale w obronie nie porywa. Do tego teraz przechodzi spory kryzys. Bynum ma niesamowite warunki, ale nie potrafi ich wykorzystać. Przydałoby się jakieś realne wzmocnienie i nie chodzi mi o jakiegoś przepłaconego emeryta, który będzie siedział na ławce koło Waltona. Może CP3/Howard?

Kobe musi się spieszyć jeśli chce jeszcze zdobyć przynajmniej jeden tytuł

A tam. MJ w wieku 32 lat miał 3 tytuły, był najlepszym punktującym i doprowadził Bulls do 72-10 w sezonie zasadnicznym. Jeśli fani Kobe'go mają rację to Bryanta stać na więcej. =)

Muszę przyznać, że gra Heat coraz bardziej mi się podoba. To co pokazali w ostatnich 3 minutach spotkania nr 5 z Celtics przeszło moje oczekiwania. Trójka Jonesa, 2 punkty doprowadzające do remisu i super ważna ofensywna zbiórka Bosha, Wade wymuszający faul w ataku w końcówce i fenomenalny James zdobywający 10 ostatnich punktów dla Heat. Czekałem na taką sytuację, gdzie LeBron będzie musiał się w końcówce spiąć i pokazał klasę. W dodatku po meczu widać było jak wiele znaczy dla niego przejście przez Celtics. Jeśli miałbym wytypować z pozostałej piątki ekipę, która obecnie wygląda najlepiej to chyba byłoby to Heat... a zaraz po nich Mavs.

Na koniec combo-breaker. Tegoroczne Finały będą pierwszymi od 1998, w których nie wystąpi Tim Duncan, Shaq albo Kobe. End of era? :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaw jest z drużyną już jakiś czas, zna metody Phila. Brak doświadczenia jako główny trener nie wydaje mi się być, aż tak wielkim problemem. Poza tym obecny coach Bulls - Tom Thibodeau, też debiutuje jako główny trener.

Tylko, że Thibo miał realny wkład w osiągnięcia Celtics, bo wszyscy twierdzili, że ich świetna obrona to jego sprawa. Jakoś nic nie słyszałem o wielkim wkładzie Shawa w przypadku Lakers.

Ostatnio czytałem też, że Mike Krzyzewski może objąć posadę. Gdy po pierwszy 3peat Lakersi szukali zastępstwa dla Phila to Mike był wtedy jednym z pewniaków do objęcia posady. Ponad 30 lat pracy za sobą, niesamowity respekt wśród zawodników. Jedyna wada to fakt, że w NBA jeszcze nie pracował.

Chyba nie będzie to możliwe. Słyszałem, że sam Krzyżewski nie ma ochoty opuszczać uczelni Duke i chce zostać w koszykówce akademickiej do końca kariery. Wydaje mi się, że w NBA by się sprawdził jako trener. W końcu od kilku lat związany jest z amerykańską kadrą i gwiazdy dream teamu chwaliły sobie bardzo tę współpracę. W mistrzostwach świata w Turcji Amerykanie wywalczyli złoty medal, a koszykarze, którzy w tym sezonie zrobili duży postęp (Westbrook, Rose, Gordon, Love), mówili później że bardzo pomógł im trener Krzyżewski.

Zresztą największym problemem Lakers nie jest obsada trenera. Trzeba się zastanowic co z tą drużyną dalej będzie. Defensywnie Lakers leżą. Fisher ma koło 130 lat i każdy młodszy rozgrywający kręci wokół niego kółeczka.

Dlatego priorytetem dla Lakers nie powinien być Dwight Howard (Bynum wystarczy), ale Chris Paul. Hornets w tym sezonie znowu odpadli w pierwszej rundzie i jakoś nie zanosi się na wzmocnienia. Paul potrafił praktycznie w pojedynkę wygrać z LAL dwa mecze w PO i myślę, że Kobe z uśmiechem na ustach powitałby go w LA.

A tam. MJ w wieku 32 lat miał 3 tytuły, był najlepszym punktującym i doprowadził Bulls do 72-10 w sezonie zasadnicznym. Jeśli fani Kobe'go mają rację to Bryanta stać na więcej. =)

Tylko, że MJ miał po drodze trochę odpoczynku, kiedy na 1,5 roku rozstał się z koszykówką. Do NBA trafił też wcześniej od MJ-a, w wieku 18 lat (Mike dopiero w wieku 21). Oprócz tego Jordan zdecydowanie zmienił styl gry na bardziej oszczędny i bardzo dobrze się w nim odnalazł. Kobe też coraz bardziej polega na jumperach, ale widać, że pod tym względem jest dużo gorszym koszykarzem od Jordana. Ma już spore problemy z kontuzjami i Michael wyglądał od niego lepiej fizycznie. Śmiem twierdzić, że Jordan był jak wino i w miarę upływu czasu stawał się lepszym koszykarzem. Szczyt jego kariery to właśnie lata 95-98. Bardziej wyeksploatowany Kobe musi zdobywać tytuły teraz. Zresztą ostatnio przyznał, że ten rok uważa za zmarnowany.

Muszę przyznać, że gra Heat coraz bardziej mi się podoba.

Zdrajca :tongue:

Czekałem na taką sytuację, gdzie LeBron będzie musiał się w końcówce spiąć i pokazał klasę. W dodatku po meczu widać było jak wiele znaczy dla niego przejście przez Celtics.

Prowadząc 3-1 w serii rzeczywiście musiał się strasznie spiąć. Oprócz tego staruszkowie z Celtics i zdemolowany przez Wade'a Rondo nie mogli zagrozić Heat, którzy problemów zdrowotnych nie mają wcale (jeśli nie liczyć depresji "pralki" Chrisa).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nic nie słyszałem o wielkim wkładzie Shawa w przypadku Lakers.

Faktycznie. Thibodeau miał już wtedy zdecydowanie wyrobioną renomę, ale dalej uważam, że Shaw przy odpowiednim wsparciu ze strony sztabu Lakers udźwignąłby tą drużynę.

Słyszałem, że sam Krzyżewski nie ma ochoty opuszczać uczelni Duke i chce zostać w koszykówce akademickiej do końca kariery.

Nie dziwi mnie to w sumie. W sumie trochę szkoda, bo chciałbym zobaczyć jak Krzyzewski radziłby sobie w NBA. Co do jego wpływu na zawodników grajacych w reprezentacji nie mam wątpliwości.

Śmiem twierdzić, że Jordan był jak wino i w miarę upływu czasu stawał się lepszym koszykarzem.

Właśnie dlatego liczę, że cyrk z wywyższaniem Kobe'go nad Jordana się wreszcie skończy. ;-)

Zdrajca :tongue:

Dalej liczę, że mistrzostwo zdobędzie Thunder. :>

Prowadząc 3-1 w serii rzeczywiście musiał się strasznie spiąć. Oprócz tego staruszkowie z Celtics i zdemolowany przez Wade'a Rondo nie mogli zagrozić Heat, którzy problemów zdrowotnych nie mają wcale (jeśli nie liczyć depresji "pralki" Chrisa).

Oj tam się czepiasz. Biorąc pod uwagę fatalne końcówki Heat, tych kilka rzutów zrobiło na mnie spore wrażenie. A ci staruszkowie z Celtics rozbili supergwiazdki z Big Apple i liczyłem na coś więcej niż jedno wymęczone zwycięstwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zdarzył się cud. Carlos Boozer rozegrał świetny mecz w playoffs.

I know, right? Ze względu na takie występy Bullsi wyciągnęli łapę po Boozera w pierwszej kolejności. Teraz pozostaje tylko liczyć, że zagra 4-7 meczy z Heat w takim stylu, a nie takim, jaki prezentował przeciwko Indianie.

Jestem ciekaw jakby na swój wymarzony finał Dallas - Bulls zareagował Yossarian, bo wiem, że kibicuje obydwu tym zespołom :wink:

:P

Anyway, teraz jedyny wariant finałów jaki toleruje to Mavs - Bulls. W każdym innym będę mniej lub bardziej zawiedziony. Lubię Memphis, ale wolę Dallas. Oklahomy nie lubię, bo dalej nie mogę darować, że to już nie jest moje ukochane Seattle Super Sonics. Nic nie mam do zespołu jako takiego, ale relokacja dalej boli. A na wschodzie? No prośba...

Szkoda Celtów, ale należy Miami oddać co ich. Nie wygrywa się serii z Celtics w pięciu meczach, jeśli nie jest się drużyną na miarę mistrzostwa. Tym niemniej, jestem jak najbardziej pozytywnej myśli. Bullsi wygrali z Miami wszystkie mecze sezonu zasadniczego. Oczywiście teraz to się nie powtórzy, bo Chicago dalej ogrywa się z play-offami (zwłaszcza na takim szczeblu rozgrywek), a LeBron czy Wade już tu byli i wiedzą czego się spodziewać. Mimo to, jeśli Rose pozostanie Rosem, Thibo nie zapomni jak się coachuje, a Boozer pozostanie w gazie, to seria powinna spokojnie skończyć się w góra 6 spotkaniach. Jakby nie patrzeć, o wielu seriach dalej decyduje gra pod koszem, a combo Noah + Boozer w formie powinno zjeść na śniadanie Ilgauskasa/Anthonego i grającego bardzo nierówno Bosha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze względu na takie występy Bullsi wyciągnęli łapę po Boozera w pierwszej kolejności.

W pierwszej kolejności to wyciągali łapę po LeBrona. Dopiero jak tamten zabrał swoje talenta do South Beach stwierdzili "Trzeba kogoś wziąć. Boozer, niech będzie". :tongue:

Jakby nie patrzeć, o wielu seriach dalej decyduje gra pod koszem, a combo Noah + Boozer w formie powinno zjeść na śniadanie Ilgauskasa/Anthonego i grającego bardzo nierówno Bosha.

Niby tak, ale frontcourt Bulls wciąż jest bardzo niestabilny jeśli chodzi o ofensywę. Noah w jednym meczu miał 20 punktów, a w następnym ledwie 2. Boozer dołował przez większość Playoffs. Deng musi mieć dobry dzień rzutowy, bo w innym przypadku jest mało przydatny. To może, a nawet powinno wystarczyć na Pralkę, ale trzeba w tym miejscu zrobić taką różnicę, żeby Bronek i Diłejd nie byli w stanie jej odrobić.

EDIT: Oj, nie powiedziałbym, że ta ławka jest miliard razy lepsza. Po prostu Heat nie potrafią korzystać ze swojej ławki. Korver, Gibson, Omer, Watson i Brewer nie wydają się "miliard" razy lepsi od Haslema, Jonesa, Millera i House'a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, pisząc w 'pierwszej kolejności' miałem na myśli takie występy w ramach rozważań 'Dlaczego w ogóle Boozer?' W sumie może to i lepiej, że tak to się potoczyło. Z Bronkowymi tendencjami do rozgrywania akcji zespołu i ogólnym gwiazdorstwem, mógłby zahamować rozwój Rose'a co byłoby tragedią.

A co do ofensywy Bullsów, to dziwne wahania zależą często od decyzji 'czy oddawać piłkę do Rose'a czy jednak czasem coś samemu rozegrać?' Oczywiście, wahania formy też są, ale który koszykarz nie miewa gorszych dni? Rose też miał parę wpadek z Indianą. Joakim Noah jest na chwilę obecną (moim zdaniem oczywiście) drugim najlepszym centrem w lidze po Howardzie, więc poradzi sobie spokojnie. Jeszcze przed PO mówiłem ci, że Boozer jak chce to potrafi i mam nadzieję, że dalej będzie mu się chciało w serii z Heat (powinno. W końcu zaszedł gdzieś dalej w play-offach niż z Jazz). A na Bronka i DWade'a mamy Rose'a i miliard razy lepszą ławkę rezerwowych, więc nie ma tragedii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtrącę swoje parę groszy do tej jakże pasjonującej dyskusji.

Chicago vs Heat? Taa, nie przepadam, naprawdę, za Rosem i spółką. Szczególnie nie jestem fanem Boozera, który, kurza kostka, jest taki dziwny. Niby PF, ale nie niesie zbyt wielkiej mocy podkoszowej (rzekłbym nawet że jego moc jest mizerna, ale co ja tam wiem). Porównajmy poszczególne pozycje: PF - Boozer/Gibson (!) vs Bosh/Anthony. Jeżeli w parze Boozer - Bosh istnieje pewna rywalizacja, bo, jasne, Boozer gra jednak bliżej kosza niż Bosh, chociaż sporo, jeżeli nie większość punktów zdobywa z półdystansu (a żeby półdystans przyniósł mu dużo punktów musi mieć naprawdę dobry dzień, a taki się nie zdarza co mecz). Bosh wiadomo, absolutnie nierówny, mimo wszystko jednak pewniejszy w mojej opinii na półdystansie (chociaż pod koszem już niekoniecznie). W walce o zbiórki przewagę ma Bosh, w obronie chyba jednak lepszy nieznacznie Boozer. W sumie - remis ze wskazaniem na Bosha. Dalej, Anthony - Gibson. W ataku - Gibson, lata świetlne przed murzynami (Anthonym :D), ale tylko dlatego, że Anthony żadnym napadalcem nie jest. Gibson potrafi coś zagrać, ale na pewno zdecydowanie odstaje od wyjściowych PFów z obu ekip. Anthony jest zupełnie bezużyteczny w ofensywie, ale za to jest na pewno najlepszym obrońcą spośród zawodników obydwu zespołów. C - Ilgauskas/Anthony vs Noah/Asik. Noah jest na pewno lepszy w ofensywie, Ilgauskas na zbiórkach (co logiczne), zwłaszcza na atakowanej tablicy. Anthony pisałem. Asik jest po prostu zmiennikiem, niezbyt dobrym, ale raczej w miarę solidnym. SF - LeBron/Miller vs Deng/Korver. Bronisław na pewno wygrywa starcie z Dengiem. U Denga wszystko zależy od dnia. W Playoffach zbyt dużo dobrych dni nie miał, miejmy nadzieję, że zagra dobrze w starciach z Miami. LeBron charakteryzuje się tym, że nawet kiedy nie wchodzą mu rzuty z daleka, bierze się za siebie i stara się dynamicznie wchodzić pod kosz, w związku z tym zawsze w granicach 30 punktów zdobędzie. Miller jest niezbyt dobrze dysponowany w tych Playoffach, w sezonie grał zdecydowanie lepiej, zwłaszcza po powrocie do gry. Ciągle jednak potrafi rzucić trójkę (ale chyba tylko to, po to wchodzi na parkiet). Korver jest nierówny, jeśli rzut mu będzie siedział, może być poważnym zagrożeniem. SG - Wade/Jones vs Bogans/Brewer. Rywalizacja zdecydowanie na korzyść Miami. Wade, rzecz prosta, każdy widzi jak gra, zwłaszcza w tych playoffach. Zdecydowanie najlepszy gracz w tych Playoffach (może obok Duranta, chociaż chyba gra równiej). Bogans - zadaniowiec w pierwszej piątce - trójka, trójka, trójka. Co nie zmienia faktu, że rzucać potrafi, ale tutaj także jest zależny od dnia. Brewer - przyznaję, nie wiem, nie widziałem, nie oceniam, nie pamiętam. Jones - w większości meczów 'ma dzień' i wtedy trafia naprawdę dużo. Jak 'nie ma dnia' to nie trafia wcale. PG - Rose/Watson vs Bibby/Chalmers. Chalmers - czasem ma dzień i wtedy potrafi pocisnąć za trzy. W innym wypadku czasem coś rzuci, czasem coś poda, średnio. Bibby - często ma dzień, często trafia za 3 (chociaż w Playoffach trochę rzadziej). Watson - dobry rezerwowy. Rose - tak jak z Wadem, zawsze rzuci te 30+ punktów, które dają Chicago zwycięstwo. Trochę może niepokoić jego skuteczność w niektórych meczach, np coś w rodzaju 8/35 (i do tego powiedzmy 20 osobistych), ale w sumie jest zazwyczaj nie do zatrzymania.

Podsumowując: Miami wygrywa raczej na każdej pozycji (uwzględniając ławkę, bo ławkę mają właśnie mocniejszą od Bulls). No cóż, ale w sezonie mieli praktycznie ten sam skład, co teraz, ale jakoś ich przewaga nad Chicago nie była widoczna na przestrzeni 82 meczów (co oddają wyniki sezonu i końcowa tabela).

Rzecz jasna kibicuję Heatom, mam nadzieję, że Rose nie wygra ligi i nie dostanie drugiego MVP, bo wtedy złe rzeczy działyby się. Ojjjj

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ataku - Gibson, lata świetlne przed murzynami (Anthonym ), ale tylko dlatego, że Anthony żadnym napadalcem nie jest. Gibson potrafi coś zagrać, ale na pewno zdecydowanie odstaje od wyjściowych PFów z obu ekip. Anthony jest zupełnie bezużyteczny w ofensywie, ale za to jest na pewno najlepszym obrońcą spośród zawodników obydwu zespołów.

Akurat Gibson jest dość surowy w ataku, ale świetnie zbiera i broni. Moim zdaniem jest lepszym obrońcą od Anthonego.

Noah jest na pewno lepszy w ofensywie, Ilgauskas na zbiórkach (co logiczne), zwłaszcza na atakowanej tablicy. Anthony pisałem. Asik jest po prostu zmiennikiem, niezbyt dobrym, ale raczej w miarę solidnym.

Dla mnie totalna bzdura. Ilgauskas dysponuje lepszym rzutem, ma lepiej ułożoną rękę. W zbiórkach i obronie Noah zjada Litwina na śniadanie i to bez popijania. Noah to jeden z najlepszych obrońców w całej lidze. Omer jest świetnym zmiennikiem, dlatego że świetnie broni i zbiera piłkę zarówno pod własnym jak i atakowanym koszem.

Podsumowując: Miami wygrywa raczej na każdej pozycji (uwzględniając ławkę, bo ławkę mają właśnie mocniejszą od Bulls).

Bulls zdecydowanie wygrywają na pozycjach rozgrywającego i centra, więc nie można mówić o przewadze na każdej pozycji Miami. W dodatku Bull mają lepszego trenera. Talent na ławce Heat mają, ale z niego nie za bardzo korzystają. Dobitnie pokazał to dzisiejszy mecz :tongue:

Pierwszy mecz z Heat - świetny. Każdy zrobił swoje. Nawet pomimo faktu, że "Pralka" rzucił aż 30 punktów i paradoksalnie spisał się znacznie lepiej od swoich kolegów. Bulls zniszczyli Heat pod koszem, w zbiórkach 45-33, w tym aż 19 ofensywnych. Swoje zrobili Boozer, Noah i Gibson. Warto spojrzeć na wskaźnik asyst - przewaga Byków 23-11, nokaut. LeBron i Wade mieli prawie tyle samo strat co udanych zagrań do partnerów (8-9). O czym to świadczy? Defensywa Bulls zmuszała gwiazdorów z Miami do indywidualnych akcji, rzucania pod presją i z kiepskich pozycji. Udało się powstrzymać zarówno Dwyane'a jak i Bronka. Deng zrobił świetną robotę i rzucał znacznie lepiej od dwukrotnego MVP ligi. Ławka Bulls wygrała z ławką Heat 28-15. Zobaczymy jak będzie dalej, ale zaczyna się obiecująco. Jeśli Chicago wygra także drugi raz u siebie, to dopiero zobaczymy jak Heat radzą sobie z presją.

Oklahoma jednak ograła Grizzlies. Durant zaczął fatalnie, bo od 2/8 trafionych rzutów z gry. Później się jednak obudził i trafił 11 z kolejnych 17, kończąc mecz z 39 punktami. Westbrook zaliczył efektowne tripple double, a Harden trafiał jak natchniony z dystansu. Do tego jeszcze Collison cisnął w obronie Zacha, świetnie zbierał i blokował, a kilka razy dobijał niecelne rzuty kolegów spod kosza. Memphis chyba zabrakło benzyny, szczególnie Gasol wyglądał na zmęczonego. Zobaczymy jak zagrają Mavericks po aż 8-dniowej przerwie. Mogli sobie odpocząć, ale chyba lepiej jak gra się regularnie mecz po meczu, bo można wypaść z rytmu. Finał Zachodu bez Spurs i Lakers? Świetnie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podsumowując: Miami wygrywa raczej na każdej pozycji (uwzględniając ławkę, bo ławkę mają właśnie mocniejszą od Bulls).

Ok, szanuję twoje zdanie, ale jakoś ciężko mi się z nim zgodzić patrząc na mecz #1.

Miami Heat 82 - 103 Chicago Bulls.

Statement win :)

Oprócz 'Big Three' to jeden Chalmers coś robił na boisku. A i LBJ z Wadem jakoś specjalnie się nie popisali (kolejno 5-15 i 7-17 FGM-A).

Forntcourt - Ok, Bosh zagrał bardzo dobry mecz, przyznaję. Nie zmienia to jednak faktu, że Bullsi zdemolowali Heat pod względem zbiórek i rezultat mamy na dłoni. Tak jak pisałem - play-offy wygrywa się pod koszem, a sam Bosh tutaj nie wystarczy dla Miami. Noah i Boozer nie roznieśli tablicy wyników, ale tą pod koszem - owszem tak.

Backcourt - Bogans robił swoje (czyli nic), Rose robił swoje (czyli grał dobrze, aczkolwiek i tak potrafi lepiej). U Heat, to gdyby nie Chalmers, to Miami grałoby bez rozgrywającego. Mike Bibby na tym etapie kariery kompletnie nie nadaje się na drużynę mistrzowską.

Ławka - Ok. Powiedz mi teraz jeszcze raz, że Heat ma lepszą ławę. Jak już wspomniałem, jeden Chalmers jest na niej dobry. No, może jeszcze Juwan Howard, ale on nie dostaje zbyt wielu minut. Powiedzmy też, że Haslem jeszcze nie za dobrze się ma po kontuzji, ok. Ale reszta? Eddie House to pomyłka, która plącze się po NBA tam gdzie ją wiatr poniesie i nigdzie nic nie robi (raz miał jedną niesamowitą akcję w Celtics. Oprócz tego nie pamiętam, żeby kiedykolwiek, czymkolwiek się zasłużył). Magloire to typowy 'Nobody' już od ponad 7 lat, kiedy to jeszcze grał w Hornets. James Jones? W sumie dopiero dzisiaj go obczaiłem bo nigdy mi na radar nie wszedł i widzę, że nic nie straciłem. Następny pan nikt. Mike Miller był dobry parę sezonów temu. Ba, jak grał w Wizards to byłem jego fanem. Tym bardziej szkoda, że teraz to po prostu cień dawnego siebie. Nie sądzę, żeby w najbliższym czasie doszedł do siebie. I ten mecz to wszystko pokazał. Chalmers się starał, ale reszta patrzyła jak Bullsi ich rozwalają. Nie było Dampa ani Big Z, ale Damp był już koszmarny w Dallas (strasznie się śmiałem, że Dampier idzie do Miami. Co oni sobie myśleli?), a Z jest już za stary.

A u Chicago - idealnie też nie było, ale po pierwsze - Ronnie Brewer (+13). Po drugie - TAJ GIBSON (+17, mega dunk i blok na LBJu). Ten chłopak ma przyszłość w NBA. Po trzecie Asik, który spisuje się bardzo dobrze jak na ograniczone minuty jakie dostaje. Od Watsona i Korvera oczekuję trochę więcej, zwłaszcza od ich skuteczności. Tym niemniej, Watson zaliczył 5 asyst w 10 minut, co też jest świetnym wynikiem.

Podsumowując: Miami nie wygrywa na każdej pozycji. Wygrywa na 3 pozycjach PF, SF i SG, czyli tam gdzie Big Three. Chicago wygrywa pod względem trenera, centra, rozgrywającego i ławy. Co daje nam ładne 4:3 na korzyść Bulls. No i proszę, już mam swoją prognozę na serię :P

Do końca jeszcze daleko, ale to zwycięstwo powinno uskrzydlić Byki (Red Bulls?) i zapewnić sobie chociaż komfortowe 2-0 na swoim parkiecie.

W związku ze zwycięstwem Oklahomy nad Memphis - ogłaszam wszem i wobec, że oczekuję finału Dallas - Chicago. Howgh :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eddie House to pomyłka, która plącze się po NBA tam gdzie ją wiatr poniesie i nigdzie nic nie robi (raz miał jedną niesamowitą akcję w Celtics.

Jedną akcję? Eddie House był jednym z kluczowych rezerwowych Boston Celtics, którzy zdobywali mistrzostwo w 2008 roku. W Heat się nie odnalazł, ale miał jeden ważny rzut przeciw Thunder, po którym pokazał "cojones" (i dostał karę finansową od władz ligi). Nomen omen widziałem kiedyś coś identycznego na filmie :tongue:

James Jones? W sumie dopiero dzisiaj go obczaiłem bo nigdy mi na radar nie wszedł i widzę, że nic nie straciłem.

Jones to jeden z tych streaky shooters, którzy rzucają jak opętani z rogu boiska. Miał jeden świetny mecz przeciw Celtics, kiedy rzucił 25 punktów. Wygrał także konkurs rzutów za trzy na ASG. Ciężko nazwać jednego z lepszych rzucających za trzy Panem Nikt, ale rzeczywiście gwiazdą nie jest. Raczej ktoś w stylu Kyle'a Korvera.

ale Damp był już koszmarny w Dallas

A były czasy, kiedy Damp nie błył koszmarny? Ja go lubiłem nazywać "Dump", co jest raczej mało pozytywnym określeniem :wink:

Chicago wygrywa pod względem trenera, centra, rozgrywającego i ławy.

Zgadzam się w 100%. Zresztą wspomniałem o tym w ostatnim poście.

Jeśli Chicago wygra na 2-0, to będzie już jedną nogą w finale NBA. Jestem ciekaw jak wtedy zareaguje LeBron. Czy znowu będziemy mieli LeQuit?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdziły się moje obawy, że Thunder nawet w dobrej dyspozycji nie są w stanie przedrzeć się przez Mavs. Do tego doszedł wczoraj fenomenalny Nowitzki. No jak pech to na całego. ;) Trzymam się tego, że Dirk nie zagra w serii czterech takich spotkań z rzędu i jutro Kevin i spółka ukradną zwycięstwo na wyjeździe.

Tymczasem do Cleveland uśmiechnęło się szczęście i dostali jedynkę w tegorocznym drafcie. Sytuacja jednak jest trochę inna niż w 2003. Teraz nie ma supergwiazdy pokroju LeBrona. Oczywiście jest kilku naprawdę fajnych zawodników. Kyrie Irving, Kemba Walker, Derrick Williams, Alec Burks. Na pewno tegoroczny draft pomoże to w procesie odbudowy Cavs (mają jedynkę i czwórkę), ale czy przyniesie nam gwiazdę? Ciekawe jest to, że jedynka przypadłaby Clippersom, którzy tegoroczny numerek z pierwszej rundy oddali razem z Baronem Davisem w tegorocznej wymianie. Dwójka dla Timberowolves, którzy z pewnością z tego skorzystają. Tak w ogóle to czy w następnym sezonie swojego hiszpańskiego tyłka nie ruszy do Minnesoty Ricky Rubio? Jeśli Kevin Love dalej będzie się rozwijał to Timberwolves mogą skończyć następny sezon wyżej niż na samym dole :rolleyes:.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj Nowitzki wykręcił statystyki lepsze niż ja robię w NBA2K11 :tongue: Skuteczność rzutów 80% z gry i 100% z wolnych, 12/15 i 24/24. Do tego świetnie zagrały dwie pierwszoplanowe postacie Mavs z ławki Jet Terry i JJ Barea. Reszta zagrała piach w ofensywie, ale nie potrzeba było więcej. Tyson Chandler praktycznie nie zdobywał punktów, ale nie musiał. Skupił się na blokowaniu strefy podkoszowej i po statystykjach Westbrooka widać, że mu się udało. Kidd i Stojaković też nie zagrali dobrego spotkania, więc to pokazuje, jak duże rezerwy ma Dallas. Dirk jest coraz lepszy z każdym meczem. Jesli mu idzie i nie ma na niego odpowiedzi to rzuca, ale jak widzi, że pozostałym rzut siedzi, to nie siłuje własnych akcji. Oklahomie nie pomógł nawet bardzo dobry mecz Duranta, który rzucił 40 punktów. W obronie też całkiem dobre spotkanie Niemca, bo miał aż 4 bloki, nie przypominam sobie kiedy ostatnio Dirk sprzedał tyle czap rywalom w jednym meczu. Jeśli Russell nie zacznie radzić sobie z obroną Mavs, to nie wróżę pozytywnego końca Oklahomie. Jakoś specjalnie mnie to nie martwi. Osobiście uważam, że Dirk & Co. zasłużyli na pierścienie w tym sezonie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Finały Konferencji już prawie rozstrzygnięte, w obu przypadkach drużyna, na którą przed rozpoczęciem serii byłem w stanie postawić pieniądze przegrywa. Cool.

Mavs - Thunder 3:1

Dirk Nowitzki jest fenomenalny. Najlepszy zawodnik tych playoff jak na razie i nic nie wskazuje na to, żeby miał w najbliższym czasie zwolnić. Do tego Mavs są najlepszą ofensywną drużyną tych playoff. Świetnie rozgrywają piłkę, notują stosunkowo niewiele strat co przy ilości podań wykonywanych przez nich budzi respekt. Thunder są zbyt młodzi i tym płacą. Jak w 5 minut można u siebie roztrwonić 15-punktową przewagę? Spora w tym zasługa Dirka, który ratuje swoją drużynę w trudnych momentach. Nie zmienia to faktu, że Thunder zapomnieli na 5 minut o co i w co grają. Mavs mają teraz okazję do zamknięcia serii u siebie i boję się, że są zbyt silni, żeby im ten mecz wyrwać.

Heat - Bulls 3:1

Bardzo mi się ta seria podoba. Dwie najlepsze pod względem obrony drużyny w lidze robią to co potrafią najlepiej. No może tylko Heat, bo Bulls mają sporą dziurę, której nie potrafią załatać. James ma 25 punktów na mecz przy 45% skuteczności. Bosh - 24~ punkty na mecz i 60% skuteczności. Wade gra trochę słabiej w tej serii, ale dobrze się prezentuje w obronie i stanowi bardzo dobre wsparcie przy rozbijaniu defensywy Bulls. W dodatku pokazuje się też reszta drużyny. Haslem w meczu nr 2 czy Miller wczoraj sporo pomogli. W ekipie z Chicago mocno stara się Rose, w dodatku ma niezłe wsparcie. Obudził się Boozer, dobrze gra Deng. Bulls się jednak mocno odbijają od obrony drużyny z Miami, a sami takiej ściany postawić nie mogą. Heat w 5 minut wczorajszej dogrywki zdobyli 16 punktów. Tyle samo mieli w całej pierwszej kwarcie.

Bulls, wake up!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...