Kilka zakrętów, kilka prostych, jedno skrzyżowanie, bandy z mocowaniami, trzy samochody, dwa 'joysticki' i zasilacz. Jedno kartonowe pudło pełne radości. W stanie obecnym bez zasilacza, ale da się temu zaradzić. Konfiguracji toru nie było za wiele, ale kuzyn miał drugi zestaw, więc możliwości wzrastały. Do tego poduszka pod tor i już było wzniesienie - poszaleć można było w ograniczonym zakresie, ale co tam.
Pomimo tego, że samochody były identyczne, a trasa równa dla obu pojazdów, to i tak przy ściganiu było trochę emocji. Po pierwsze - trzeba było uważać na zakrętach, bo przy zbyt dużej prędkości autka lubiły wypadać z toru. Po drugie i najważniejsze - na krzyżówce auta mogły się zderzyć, więc dochodziło do swoistej odmiany gry w 'tchórza'. Kto zwolni, żeby przepuścić drugiego? Nie muszę chyba dodawać, że najczęściej wybieraną opcją była efektowna kraksa.
Ale to było kiedyś... Teraz trzeba zapolować na zasilacz (może ktoś oblatany w temacie podpowie gdzie szukać), żeby uruchomić zestaw i pokazać Maksowi. Na razie pewnie nie będzie mógł obsłużyć małą rączką tego joysticka, ale obsługa jest na tyle prosta, że pewnie niedługo da radę. A wtedy nadejdzie nowa era mistrzów kierownicy!
A na koniec - jak zwykle - pora na Was. Pora na Wasze sentymentalne zabawkowe wspomnienia. A najlepiej te niebanalne i oryginalne. Rozumiem, że większość z nas namiętnie bawiła się LEGO, ale na pewno były i inne zabawki. Może kolejki? Może modele? Może zdalnie sterowane samochody? Może to niezbyt poważny temat, ale za to jak przyjemny.
Ech, żeby jeszcze takie mieć
Dzieci trudniej oszukać niż dorosłych. Ian McEwan
Marzyciel
- Czytaj dalej...
- 9 komentarzy
- 2030 wyświetleń