Błyskawiczna perełka - wydanie specjalne
Mógłbym spokojnie napisać o 3-4 grach. Większość z nich byłoby jakąś wariacją na temat CCG, ale miałbym o czym pisać. Gra, która będzie bohaterką tego wpisu zasługuje jednak na coś więcej niż wyróżnienie z pośród innych. Zasługuje na osobny wpis. Nie będzie to pełnoprawna recenzja, choć w zasadzie mógłbym napisać wiele znaków zachwytu na jej temat. Nie przedłużam jednak i zdradzę Wam jej tytuł.
Nigdy nie byłem wielkim fanem Nintendo, ale raczej z braku okazji. Miałem co prawda Gameboya, ale ograniczony byłem w zasadzie tylko do gier, które dostałem wraz z nim "w spadku" od kuzyna z Niemiec. Pierwszego Mario przeszedłem kilka razy, Tetrisa męczyłem niemiłosiernie, a F1 Race stanowiło świetne pole do walki z innym kuzynem. Nigdy jednak nie załapałem się na Zeldę. Czytając różne wpisy, wspomnienia i będąc świadkiem różnych szaleństw, nieco żałuję. Seedling jest ponoć swoistym hołdem właśnie dla pierwszych części tego cyklu... Cóż, sam tego ocenić nie mogę, ale i podchodzę na świeżo.
I nawet bez tego sentymentalnego bagażu stwierdzam, że gra jest prześwietna. Od razu jednak zaznaczę, że jeśli ktoś nie lubi grafiki stylizowanej na pixelartowe retro, muzyki chiptune i zagadek z przesuwaniem pudeł (old shool, [beeep] yeah), to gra mu może nie przypaść do gusty. Na nic zdadzą się me peany i pochwały. Fabuła jest nieco tajemnicza i oszczędnie prezentowana - jesteśmy dziecięciem zrodzonym z wiatru, a przywołanym do życia przez dziwnego Proroka, który informuje nas, że tylko my możemy pomóc mu uratować pewne drzewo. Brzmi enigmatycznie...
Fabuła jednak nie jest tak ważna - liczy się głównie klimat i eksploracja. Jak na grę flashową świat jest bardzo rozbudowany. Co prawda na początku nasze możliwości ruchowe są dość ograniczone, ale z czasem znajdujemy miecz, dzięki któremu pokonamy pierwszych wrogów oraz zetniemy krzaczki stojące na przeszkodzie. Potem dochodzą kolejne klucze, przedmioty i tak dalej. Każdy pozwala nam dotrzeć do kolejnych obszarów świata - czasem są to lodowe bezmiary, czasem ciemne lasy, a często mroczne podziemia. Często przejście danego "ekranu" wymaga nieco sprytu oraz lub kombinowania, gdyż stanowią one mini-zagadki logiczne. Czasem trzeba nieco zręczności i refleksu. Stara szkoła pełną gębą.
Zdecydowanym plus gry jest oprawa. Stylizowana grafika może komuś nie przypaść do gustu, lecz nikogo nie powinna odrzucić. Mimo celowej pikselowatości animacje są płynne, a efekty związane z oświetlenie urokliwe - np. na terenach śnieżnych z czasem robi się burzowo-śnieżnie i wszystko robi się szare i rozmyte. Ciekawie prezentują się też przeciwnicy. Ścieżka dźwiękowa to mała perełka chiptune'owa i z przyjemnością wydam więcej niż dolara proponowanego na Bandcamp (tam też można odsłuchać wszystkie utwory, do czego serdecznie zachęcam).
I cóż pozostaje więcej do dodania? Zmykajcie grać! A jeśli nie ufacie mym zachwytom, to posłuchajcie tych:
Artysta jest źródłem dzieła. Dzieło jest źródłem artysty.
Martin Heidegger
1 komentarz
Rekomendowane komentarze