Miód na serce cyferkofila
Dzisiejszy wpis blogowy sponsosuje literka S w trzech osłonach: statystyki, statystyki, statystyki. Nigdy nie miałem natury perfekcjonisty, a co za tym idzie - w grach nie kłopocze mnie coś, co z angielska nazwane zostało "completionism". Nigdy nie odczuwałem przemożnej potrzeby skończenia gry na 100%. Czai się we mnie co prawda nieco achievement whore - lubię zdobywać osiąnięcia, ale wcale nie ciągnie mnie, by zdobywać wszystkie. Nawet Pokemonów wszystkich nie chciałem złapać.
Choć Tazo miałem wszystkie
Zawsze jednak ciągnęło mnie do statystyk. Lubiłem, gdy na koniec etapu gra podawała mi ilość zabitych wrogów, odnalezionych sekretów, celność i tym podobne informacje. Czasem może i motywowało mnie to do poprawiania wyników, ale głównie wzbudzało jakąś irracjonalną radość z poznawania samych statystyk. Z tego też powodu zdecydowanie za często przeglądam ekran statystyk mojej postaci z World of Warcraft. A w dodatku ta słabość zaowocowała sympatią do pewnej trójcy elektroniczno-użytkowej.
Każda z tych strona dużo walorów samych w sobie: last.fm pozwoliło mi poznać wuchtę ciekawej muzyki, Goodreads uporządkowało moje czytelnictwo, a Endomondo motywuje mnie to tego, by od czasu do czasu ruszyć tyłek i iść biegać. Choć łączą się też one ze zjawiskami wkurzającymi. Da się spotkać wiele osób, które mają o sobie niezwykle wysokie mniemanie, bo przeczytały w danym roku ileśtam książek i chwalą się tym w swych kółkach wzajemnej adoracji. Irytujące zaczynają się stawać także spływające zewsząd fitnesowo-motywacyjne bełkoty o kaloryferach, weiderach i innych torturach.
Ale każda z tych usług cieszy me serce za sprawą statystyk. Może nie są to jakieś nieprzemierzone danych, ale frajdę sprawia mi porównanie średniej prędkości jednego biegu z drugim oraz pokonanego danego dnia wzniesienia. Chętnie spoglądam na to, ile książek przeczytałem w danym roku i ile średnio miały stron. Nierzadko sprawdzam sobie, kiedy słuchałem najwięcej Pink Floyd. Bardzo możliwe, że zwierzam się właśnie z przypadłości, której nikt z Was nie dzieli, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Dobrze mi ze swoimi dziwnostkami.
A na koniec przerywnik muzyczny w duchu ciekawsko-cyferkowym.
W istocie, myślał Apollo, sporo się na ziemi zmieniło, ale na plus: jest śmieszniej. Zwłaszcza odkąd ludzie wynaleźli kanalizację oraz Coehlo.
Ignacy Karpowicz
Balladyny i Romanse
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze