Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

W kwestii opalania się mogę rzec, że mam to szczęście iż moja karnacja skóry nie ma tendencji do barwienia się na raka a bardziej na czekoladę ;p Naturalnie dzięki rodzince - we wczesnych latach - nie miałem tej wątpliwej przyjemności cierpienia kiedy ciało robi mi na złość a receptory skóry wariują... dlatego opalać się lubię aczkolwiek podczas wypoczynku aktywnego a nie leżenia na materacu albo czymś podobnym. Zresztą opłaciło się to na przyszłość - choć początkowo niezbyt szalałem w siatkówce plażowej w końcu praktyka dała swoje efekty i dzisiaj gra sprawia mi sporą przyjemność :D

Oddawanie krwi? Nie próbowałem. Szczerze to sam nie wiem czemu, ale jakoś... po prostu nigdy głębiej się nad tym nie zastanawiałem, bo właściwie strach przed wszelkiej maści igłami raczej mi minął (w latach podstawówki zastrzyki były dla mnie horrorem #_#), ale... serio, to jedna z tych rzeczy, której nie robienie nie da się IMO sensownie uzasadnić. Aczkolwiek chodzę po tym świecie lat dopiero dwadzieścia więc nie znaczy to, że nie oddam krwi przez resztę swego życia (jak los da ^_^). Eh, BTW. to ciepło na sercu człowiekowi się robi widząc jaki nagle FoS dostał przyrost naturalny :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Chciałem oddać krew, naprawdę chciałem. Przedarłem się przez cały Toruń do bodaj jedynego centrum krwiodawstwa, gdzie przeczekałem, aż lekarz wróci z kawki, by powiedzieć, czy krew w ogóle mogę oddać. Niestety, przez nadciśnienie, moja krew nadawałaby się tylko do wylania (tak przynajmniej powiedział), toteż zmarnowałem w sumie trzy godziny i trochę się zawiodłem. Fakt, że mam prawie najrzadszą grupę krwi, mało ich interesował. Trudno, byle mi potem nie płakali, że jestem samolubnym gnojkiem, a inni potrzebują mojej krwi.

Co do chorób skóry, to ta opisana przez Holy'ego jest... cóż... mocna. Nie chcę się prześcigać w tym, kto ma gorzej, toteż powiem, że mimo iż moja kumulacja dwóch różnych może być wkurzająca i bolesna, to nie aż tak. Powiedzmy, że w pewnym stopniu wiąże się to z tym, że zmiana temperatury, ciśnienia lub wystawienie na światło równa się dość nieprzyjemnej reakcji głowy, utratą równowagi i... paroma innymi rzeczami. W najgorszym przypadku.

Ogólnie nie przepadam za słonecznym cięciem. Kiedyś przesłony na okulary coś dawały - teraz prawie nic, toteż idąc naprzeciw promieni, jestem w połowie oślepiony i powieki zamykają się zazwyczaj mimo woli. Z tego też powodu lubię zimę - Słońce jest łagodne i nisko i jest sporo mgły i chmur, więc można sobie chodzić normalnie.

Opalanie jest przyjemne, pod warunkiem, że lubisz morze i nie ma (zbyt wielu) ludzi wokół. Czapka na czuprynę i śpisz na plaży. Parę razy spiekłem się na raka i musiałem być ratowany kefirem, ale w sumie było warto, przynajmniej patrząc z dzisiejszej perspektywy.

Kawa - piję, co do zasady, tylko letnią bądź zimną. Kiedyś próbowałem podwójną-super-mocną i zastanawiałem się, dlaczego taka mała filiżanka i po co mi ta woda w szklance.

Poza tym to jest całkiem miła knajpka w piwnicach Ratusza Staromiejskiego od strony Dworu Artusa - dobra muzyka (stary jazz, a nawet muzyka z Obliviona, Fallouta i Gothica), tania i całkiem przyjemna kawa, mimo że rozpuszczalna, a takich zazwyczaj nie lubię. Nawet do termosu bym wziął grunt, bo mi niespecjalnie przeszkadza.

Z herbat - co do zasady, to piję tylko SAGĘ (tak, nie bijcie mnie). Bardzo lubię tę herbatę, a próby wbicia we mnie zielonych paskudztw, które tylko powodują kamień na zębach, oraz liptonów czy innych "wysokich jakościowo herbat zza granicy" spełzły na niczym.

ZUO-dycze - lubię, ale gorzka czekolada to zło. Ostatnio głównie kwaśne żelki Nimm Zwei und Eis Konfekt, ja! Jo, o czym to ja... Ach tak - dobre są też grzanki z mlekiem, miodem i jajkiem z patelni i suchary... no i cukier z Biedronki - 1000% cukru w cukrze.

Co do ew. wygranych w konkursach, to nigdy nic nie wygrałem. Zero, null, nihil :|

PS: Lubię też herbatę z mlekiem lub lodami (bawarka!) albo z miodem i czerwoną porzeczką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem raz oddać krew, mojej nie chcieli. Więcej się nie narzucałem :P. Niestety (albo i stety) do oddawania krwi trzeba spełnić rygorystyczne wymagania i się nie załapałem. Przez to czasami drażnią mnie kampanie zachęcające do oddawania krwi, bo część z nich przedstawia ludzi nieoddających krwi jako egoistów czy ludzi gorszych. Zasadniczo mi to powiewa, ale trochę to niestosowne, bo nie każdy może tak po prostu oddać krew.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w centrum krwiodawstwa staram się co jakiś czas bywać, natomiast polecam oddawanie płytek - fajna zabawa, co prawda trwa kilkadziesiąt minut, ale można popatrzeć na swoją krew wirującą w rurkach maszyny i pościskać sobie piłeczkę ;) (tylko trzeba uważać, żeby nie "pompować" jak krew wraca do organizmu, bo cholernie boli). Poza tym (o ile dobrze pamiętam, mogło mi się coś pomylić) to płytek jest chyba znacznie mniejsza podaż w stosunku do zapotrzebowania.

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie oddawałem krwi bo przy dwóch okazjach jakich miałem któryś z kumpli zasłabł i potrzebowali eskorty. Poza tym oni naprawdę strasznie marudzą, czepiają się o wszystko, to trochę demotywuje do działania.

Nie rozumiem, jak można nie lubić herbaty (tym bardziej z cytryną). Myślałem, że to kawa ma nieznośny smak dla większości społeczeństwa :D (tzn. dla mnie też).

A o opalaniu to nawet nie wspomnę - słońce mnie nie bierze, jestem może nie super blady na twarzy, ale wyraźnie bardziej od większości. Jeszcze trochę i mógłbym grać wampira (ale nie w "Zmierzchu").

________

A na temat fejsbuka to mogę napisać powieść, jak jest on wnerwiający i jak zmienia postrzeganie ludzi dookoła. Mam tam konto bo wiadomo, wymóg XXI wieku... Ale jestem z tych cichych ludzi, którzy rzadko odzywają się tam publicznie. To pogadam z ludźmi, którzy nie mają gg (co jest dziwne), mam tam też grupę roku studenckiego, więc wszelkie informacje są potrzebne. Jednak jak czasami wchodzę to zbiera mnie na wymioty - to jakaś inteligencja odpowiada na 200 ankiet (z czego większość "syrop czy cukier"), kolejna spamuje o swoim nieszczęśliwym życiu (oczywiście 20 przyjaciółek "lajkuje" i wymienia poglądy), jeszcze jedna wrzuca jakieś kwejki czy co tam teraz w modzie... Naprawdę, do niektórych ludzi podchodzę teraz z taką niechęcią, że niedawno nawet bym o tym nie pomyślał. No, jedno w tym dobre - że można się dowiedzieć czegoś prawdziwego na temat drugiej osoby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kolejna spamuje o swoim nieszczęśliwym życiu (oczywiście 20 przyjaciółek "lajkuje" i wymienia poglądy),

To mnie najbardziej irytuje a do tego obowiązkowo należy dołożyć 'życiowe prawdy' i cytaty z serii: "Życie to ..." Miłość jest jak...", , "Przyjaciel to taka osoba..."

Naprawdę, do niektórych ludzi podchodzę teraz z taką niechęcią, że niedawno nawet bym o tym nie pomyślał.

Też tak mam

Ehh jak dobrze, że jest to forum inaczej czułbym się w sieci taki osamotniony w swoich poglądach ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwestii fejsa, to czegoś nie rozumiem. Przecież wyświetlają się Wam tylko wiadomości Waszych znajomych, a nie całego dna intelektualnego internetu. Sami więc sobie winni jesteście, że takich macie znajomych :P Poza tym co za problem wyłączyć powiadomienia od danego usera - dwa kliknięcia i nie śmieciarza. Ja tam się przesadnie może nie udzielam, a zaglądam raczej codziennie, niemniej zawsze coś ciekawego znajomi na swoje walle wrzucają i nierzadko w komentarzach tworzą się fajne dyskusje, na tematy różne różniste. Czasem się okaże, że ktoś się wybiera na jakiś koncer o którego istnieniu nie miałem pojęcia i przy okazji nie muszę sobie ekipy nań organizować.

Mam takie wrażenie, że marudzicie, bo w modzie jest marudzenie na serwisy społecznościowe. Jeśli nie lubię joggingu, to raz, że sam nie biegam, a dwa nie chodzę i nie marudzę, że ten sport jest do "de" nawet pomimo tego, że codziennie się z n-liczbą biegaczy na ulicy mijam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do opalania go: nienawidzę Słońca, upałów i lata. W gorące popołudnia, jeśli nie muszę, nie wychodzę z domu. Rodzina czasami sobie żartuję, że młynarzem chyba jestem, bo taki biały, ale jestem zadowolony. A w lato najczęściej wychodzę na świeże powietrze wieczorem. Zachody Słońca niekiedy są bardzo urokliwe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I nawet mimo zmęczenia tematem świąt po 2 miesiącach nadawania o nich wszędzie, gdzie się da, i znużeniu związanym z nauką, jakoś tak radośnie mi się kupowało

Ja tam w zasadzie jestem odporny na te wszystkie świąteczne nawoływania, ale po prostu nie przepadam za nadmiernym tłokiem. Ba, klimat świąteczny w sklepach bywa nawet miły. Z tych też powodów, studentem jeszcze będąc poznańskim, na świąteczne zakupy w marketach chodziłem głównie w ramach porannych okienek, gdy ruch jeszcze sklepowy znikomy.

@słodkości i inne śliczności: nie, nie, nie. Ewentualnie gorzka czekolada i kwaśne żelki. Want a jellybaby?

Lubię gorzką czekoladę. Lubię kwaśne żelki. Ale bez innych słodkości bym nie przeżył. Ptysie, Horalki i wszelkie inne słodkie smakołyki będą pewnie kiedyś przyczyną zgonu mego.

Tylko jest taki problem bo jako niemowlę chorowałem/miałem Sepsę. Czy mogę oddać krew? Nie jest ona jakaś "trefna"? Ktoś z was oddawał kiedyś krew?

Najlepiej zapytać się samemu - telefonicznie, by uniknąć podróży. Ale tak na szybko - oto przykładowa ankieta używana w jednym z centrów krwiodawstwa - http://www.rckik.pl/form.htm

Ja sam oddaję już krew od paru lat - niestety niezbyt regularnie. Praca i brak wolnego czasu skutecznie mi ograniczają możliwości. Ostatnio byłem w okolicach początku roku, więc najwyższa pora wybrać się ponownie. Korzystałem zarówno z różnych 'akcji', a także z samego RCKiK w Bydgoszczy. Ani razu mi nie odmówili, ale raz w Bydgoszczy pobierali mi osocze, zamiast krwi pełnej (to, o czym wspomina Kulik).

Ciągle też myślę o zrekrutowaniu się jako dawca szpiku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio właśnie odwiedziła nas na wykładzie pani od szpiku, sam myślałem, czy się nie zaoferować, hehe. Tylko to jest w trochę niezbyt fajny sposób realizowane, bo możesz np. wyjechać gdzieś i być niedostępny przez ten czas, kiedy szpik jest potrzebny itp. A krew oddajesz i wychodzisz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krew, krew, krew... oddałem kilka razy i dwa razy osocze. Nic mnie to nie kosztuje, a robię coś pożytecznego i jeszcze jeden plus - lubię patrzeć i czuć jak wbijają we mnie igłę i powoli ucieka ze mnie ten czerwony płyn.

Pamiętam, jak pierwszy raz oddawałem krew, dostałem tą śmieszną piłeczkę - krew słabo leciała - wiadomo nowy, niedoświadczony, siedzę i pompuję krew za pomocą tej piłeczki, pompuję, pompuję, za chwile przybiegła pielęgniarka przerażona i krzyczy, żeby już przestał, bo zaraz to ja będę potrzebował transfuzji krwi. Oddałem trochę więcej niż musiałem.

Niestety, osocze to już inna bajka, zawsze muszę się dłużej zastanowić czy naprawdę chce oddać osocze, zanim się zdecyduję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie oddałem krwi. Być może kiedyś to zrobię, ale kilka problemów stoi na przeszkodzie:

- panicznie boję się lekarzy

- mam wysokie ciśnienie

- kiedy widzę lekarza/pielęgniarkę/kogokolwiek w kitlu albo kiedy tylko przebywam w szpitalu itp. to od razu moje i tak już wysokie ciśnienie osiąga wyżyny... Szkolne pielęgniarki zawsze dziwiły się skąd u mnie takie nadciśnienie. A to przecież nie moja wina, że po prostu ich się bałem. :(

- igła, która wbija mi się w żyłę i wysysa krew? Słabo mi na samą myśl.

Także tego... Chyba jednak nigdy nie oddam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na nic tak bardzo nie czekam, jak na pierwsze oddanie krwi zaraz po tym, jak skończę 18 lat. Moi bliscy często oddają krew, a więc i ja chcę kontynuować ten szlachetny obyczaj ;) A ze strzykawkami mam do czynienia prawie co miesiąc, także uczucie wbijania igły w rękę nigdy nie było mi obce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- panicznie boję się lekarzy

- mam wysokie ciśnienie

- kiedy widzę lekarza/pielęgniarkę/kogokolwiek w kitlu albo kiedy tylko przebywam w szpitalu itp. to od razu moje i tak już wysokie ciśnienie osiąga wyżyny... Szkolne pielęgniarki zawsze dziwiły się skąd u mnie takie nadciśnienie. A to przecież nie moja wina, że po prostu ich się bałem. :(

- igła, która wbija mi się w żyłę i wysysa krew? Słabo mi na samą myśl.

Jesteś moim klonem? :3 (ewentualnie ja Twoim)

Mam identyczne "problemy" z lekarzami, wiele nerwów kosztuje mnie taka zwykła wizyta w przychodni, w celu zaszczepienia się czy skontrolowania się. Naprawdę wiele. Pielęgniarki też zawsze próbowały mnie uspokajać. Na próżno. ^^

Za to bardzo lubię dentystów. Dziwne.

W moim liceum była kiedyś akcja pobierania krwi, ale mało kto się tam załapał. Albo ludzie byli za chudzi, albo byli po chorobie, albo mieli coś tam... Wybredni ci pielęgniarze, nie ma co. I w taki sposób wykluczyli jakieś 90% chętnych.

Chciałabym oddać krew, ale wpierw musieliby mnie uśpić. Inaczej nie ma mowy...

Ciągle sobie zadaję pytanie, co to będzie, kiedy, nie daj Borze, trafię do szpitala. Strrraszne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mi tam nie przeszkadza kłucie. Szczerze - nienawidzę igieł. Ale nie boję się tego i znoszę to. Np. dziś wyszłam ze szpitala a i przy wyjściu jeszcze lekarka mnie złapała "A choć jeszcze ci krewkę pobiorę" :D Wiele razy mnie kłuto, przyzwyczaiłam się. Mam wady sercowe, dlatego wizyta w szpitalu nie jest mi obca. W przyszłości chciałam zacząć oddawać krew. O ile będę mogła. O ile będę mogła, bo nigdy nie wiadomo jak z tymi wadami jest. Się okaże że nie mogę, bo mam krew zatrutą :D Co innego dentysta - o wszystkie narody, tylko nie to :blink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krwiodawstwo fajna rzecz. Na coś można się przydać temu społeczeństwu, który dość często wywołuję u mnie facepalm, ale każdy ma prawo żyć. ;) Jak na razie krwi nie mogę oddawać, ale kiedy tylko będę mógł i spełnię rygorystyczne wymogi to zrobię to. Inna sprawa, że oddaję już krew. W pełni legalnie, z tymże na chusteczki i na ręcznik. :D Krwotoki z nosa w te wakacje nękały mnie co jakieś dwa tygodnie. Na szczęście się uspokoiło z pomocą jakiś tam niereceptowych medykamentów. W zeszłym roku pamiętam też jak skaziłem fontannę na koloniach krwią mą. Zainteresowałem tym parę osób (właściwie to jednemu), które pomogły mi i przyjacielowi robić sączki. Heh, nie wiem czemu, jednak zawsze bawi mnie blada twarz, będąca reakcją na moją krew. Wiem, że moja krew, jako że jestem kosmitą, budzi przerażenie, ale żeby, aż tak... ;)

Coś tam przeczytałem, że ktoś boi się służby zdrowia. W sumie jeżeli chodzi o sposób zarządzania to mają rację. :D W przychodni jestem średnio co 4 tygodnie, gdyż jestem odczulany. Odkąd matula moja wróciła do położnictwa, mam sympatyczne stosunki z pewną pielęgniarką, która wcześniej za bardzo rozmowna i przyjazna nie była. Z wyżej wymienionego powodu nie mam też prawa bać się pań w białych fartuchach, w końcu jak można bać się własnej matki, jeżeli nie pochodzimy z patologicznej rodziny? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkąd skończyłem 18 lat to krew oddaje w miarę regularnie i każdemu kto może polecam. Nawet jak ktoś nie czuje potrzeby pomagania innym to może w ten sposób pomóc sobie. Zasłużeni krwiodawcy (czyli ci, którzy oddali 5 l. w przypadku kobiet i 6 l. w przypadku mężczyzn) mają spore zniżki na niektóre leki. Przykładowo lek na alergię, który zażywam normalnie kosztuje 10 zł a ja płacę 40 gr. Widząc w aptekach ile emeryci wydają na leki to kiedyś ten przywilej może być bardzo przydatny. Dodatkowo zasłużeni krwiodawcy mogą bez kolejki kupować w aptece lub dostać się do lekarza. Przynajmniej teoretycznie bo raz spróbowałem w aptece i w pierwszej chwili tłum wściekłych emerytek chciał mnie spacyfikować, na szczęście udało się je przekonać :) Rozumiem ludzi, którzy boją się lekarzy i igieł. Ja co prawda nie ma problemu, żeby mnie kłuli, ale nie lubię patrzeć ani słuchać opowieści innych o operacjach czy zabiegach. Jak czytałem "Stulecie chirurgów" to czasami mnie słabiło od tych opisów operacji sprzed wynalezienia narkozy :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko to jest w trochę niezbyt fajny sposób realizowane, bo możesz np. wyjechać gdzieś i być niedostępny przez ten czas, kiedy szpik jest potrzebny itp.

To chyba nie jest tak, że trzeba udać się do szpitala w 5 minut. Poza tym - ile razy w roku znika się na dłuższy czas? Wycieczka, wakacje, urlop... Nie ma tego znowu tak wiele.

...mam sympatyczne stosunki z pewną pielęgniarką...

Hr hr hr.

Z wyżej wymienionego powodu nie mam też prawa bać się pań w białych fartuchach, w końcu jak można bać się własnej matki, jeżeli nie pochodzimy z patologicznej rodziny? ;)

U małych dzieci takie fobie mogą czasem przekraczać sensowne granice. Siostrzenica żony tak panicznie bała się tych fartuchów, że wystarczyło, że żona założy ten fartuch, a nie chciała się zbliżać. Ba, biegła z płaczem do mamy. Niby miała tylko z 3-4 lata wtedy, ale normalnie swoją ciocię baaaardzo lubiła.

Z kolei Maks u lekarzy czuje się bardzo dobrze - przegląda szafki, wszędzie chodzi i stara się coś zdemolować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy krwi nie oddam i jakoś wcale nie uważam tego za obowiązek każdego prawego człowieka. Nawet nie chodzi o to, że jestem zbyt leniwy/egoistyczny. Po prostu ja się panicznie boję strzykawek. Ale nie tak jak każdy, że nie lubię jak mnie kłują. U mnie to jest do tego stopnia, że wpadam w autentyczną panikę i się duszę na sam widok igły, czasem nawet gorzej. I to nie chodzi o strach przed bólem, to jest jakąś fobia - niczym nieuzasadniona. Jak jakiś czas temu złamałem nogę, to spokojnie doskoczyłem sobie do domu, włączyłem kompa, zadzwoniłem do mamuśki i jeszcze tylko się spytałem kiedy wróci, bo nie chciałem jej na zapas martwić. A w szpitalu wystarczyło, że pielęgniarka wyciągnęła strzykawkę i już po kilkunastu sekundach byłem nieprzytomny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP Również miałam taki problem. Panicznie bałam się igieł. Wszystkie kłucia to nie dla mnie. Zawsze robiłam się cała fioletowa, jak miałam mieć pobieraną krew. Aż do pewnego momentu. Chyba takie "olśnienie" zdarzyło się w te wakacje, gdy zdecydowałam zrobić sobie tatuaż. Jak powszechnie wiadomo, są to igły - ok. 3 - 5. Wiecie, trzy-godzinne siedzenie i ciągłe kłucie wywarło niezłą presję. I właśnie wtedy chyba się uodporniałam :smile: Na dzień dzisiejszy planuję, gdy skończę 18 lat zacząć oddawać krew. Ja ją produkuję, mam jej dużo a komuś się przydać może. Świadomość, że mogę komuś uratować życie... naprawdę fajna rzecz :laugh:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe postanowienie. Osobiście również boję się igieł. Normalnie coś we mnie zapiera gdy mam dostać zastrzyk lub cuś. Krew w życiu z tego co pamiętam to miałem w przeciągu ostatnich lat pobieraną tylko raz przy tak zwanej okazji. Było to dość ciekawe uczucie. Osobiście też mam zamiar chodzić na oddawanie krwi. Jeśli dostanę dobra czekoladę to, czemu nie? Ważne by mi zbytnio nie mówili podczas pobierania o krwi gdyż bym niestety im tam niestety zemdlał. U mnie jest dziwnie. Niektórzy nie lubią widoku krwi a ja natomiast słuchać o niej. Na biologi często dla tego mam tak zwany muł i mdłości. :(.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba takie "olśnienie" zdarzyło się w te wakacje, gdy zdecydowałam zrobić sobie tatuaż.

A nie jest to tak, że po takowym czymś oddawanie krwi jest raczej niemożliwe? Nie wiem, więc pytam z ciekawości, bo coś mi się zdaje że chyba Ci się nie uda :)

Sam z chęcią bym oddawał swoją krew, ale znowu mam podobne problemy jak kilka osób wyżej. Do tego stopnia boję się jakiejkolwiek igły, że nawet leczenie kanałowe robiłem bez znieczulenia, na co mam nawet wystawione oświadczenie dentysty na potrzeby uczelni lub innego organu xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...