Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

Hm, tu właśnie jest największy problem.

Zebranie ekipy.

W moim ex-team'ie był 3 naprawdę dobrych, którzy przeważnie grali na ataku, mieliśmy jednego średniego bramkarza, i 4 marnych obrońców.

Nigdy nie było pełnej 11, ale cóż, grało się tak, jak się grało. A że często ekipa zbierała się po 15-20 minut, dość długo trenowałem wykonywanie rzutów wolnych, co ostatecznie skończyło się paroma pięknymi okienkami :)

Ale to już było...Czy wróci? Nie sądzę, bo 1/3 drużyny na studiach, a reszta, to liceum/gimnazjum.

A tak przy okazji. Skoro często gadamy o pogodzie, to muszę dodać, że zdarzyło mi się kilka razy grać w burzy <333

Coś pięknego. Grasz, grasz, piorun. I nie wiesz, czy masz uciekać, czy podać do kolegi. A jakie wślizgi fantastyczne wychodziły ^^

A jak piłka zasuwała po mokrym boisku. Ech, tak. Dzięki burzy nie tylko mamy kochane O3, ale również doskonałe miejsce do grania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość luq92

Ja niestety w burzę nie miałem okazji grać. Natomiast zdarzyło mi się w śnieżycę :P Coś pięknego, szczególnie jeśli jest się bramkarzem. Tylko szkoda, że tak ciężko złapać tą lecącą śnieżną kulę zwaną latem piłką :P

My też mamy czasem problem ze składem. Wczoraj graliśmy po pięciu, więc jeszcze nie było tak źle. Boisko ma 60 metrów długości, więc można sobie pobiegać. Ale czasem zdarza się, że gramy po trzech lub po... szesnastu :) Ale ostatni raz zdarzyło się to kilka lat temu. Wtedy jakoś więcej ludzi było na wsi :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem okazję raz w ulewę i raz na śniegu. Jak się było młodszym to tak nie doskwierał mróz ani nie przeszkadzał brud. A brud był, gdyż z zabłoconego pola karnego często wychodziło się wyglądając jak Schwarzenegger w Predatorze. I te korki pełne wody ^^. Ale przynajmniej takiej mecze pozostaną na długo w pamięci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do piłki, to parę ładnych lat temu z kumplami często graliśmy na osiedlowym boisku. Czasem było więcej chętnych niż ilości miejsc zapewniających sensowny mecz a nie kopaninę. Grało się do późna dzień w dzień. Nawet w zimie graliśmy i po jednym z takich meczy miałem pamiątkę w postaci ogromnego sińca na udzie. Wtedy człowiek jakoś nie obawiał się robić wślizgów w taką pogodę :) Dziś boisko świeci pustkami. Wśród młodszych nie ma chętnych do grania, więc zaczyna trochę zarastać. Mieliśmy ładne boisko, równe a teraz została jenda bramka z siatką, bo druga gdzieś znikła :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam tych, którym chce się biegać za kawałkiem napompowanej szmaty. Ja zdecydowanie wolę pomachać rakietą do tenisa. Albo pospacerować po lesie.

A kto ten tenis, że do niego machasz? A tak serio - z pewnego punktu widzenia każdy sport jest niemalże tak samo głupi. Każdy można obśmiać i sprowadzić do absurdu.

Ja w piłę grałem głównie w czasach podstawówkowych, bo wtedy było bardzo łatwo zebrać ekipę. Wszyscy mieszkali blisko siebie i mieli w tym samym czasie... czas wolny. W liceum zacząłem trenować wioślarstwo, więc mój czas wolny skurczył się do zera, ale wysiłku fizycznego miałem aż nadto po 7 treningach tygodniowo. Na studiach oprócz WFu śmigałem nieco na rowerze i chodziłem pobiegać. Ale różnie z tym bywało. Teraz jest jeszcze gorzej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Tebeg

Uaaa. Ale piękny temat. U mnie także z czasem coraz trudniej zebrać ekipę, jednak nasze boisko ma gabaryty takie, że trzech na trzech można spokojnie śmigać. Mecz na wymiarowym stadionie, minimum 9 na 9, to moje (jeszcze, mam nadzieję) niespełnione marzenie.

Co mnie mocno napawa optymizmem, niedługo zaczną się mi najdłuższe wakacje (jeszcze tylko fizyka i ustny polski z angielskim). Planuję chodzić na boisko dwa razy dziennie (rano samemu, by poćwiczyć celność, i wieczorem na większy meczyk), dlatego planuję sobie zakup drugiej piłki.

Przygody ze śniegiem i deszczem (burze to nie przelewki, gdy grzmi już porządnie zbieram się do domu) miewałem, i faktycznie - takie mecze zapamiętuje się najlepiej. Bycie bramkarzem w zimie, przy śniegu około półmetrowym, oraz granie na moczarach, gdzie ofiarność łączy się z byciem przemoczonym od stóp do głów - to jest to!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Kiedyś grało się codziennie i nie było problemów z zebraniem ekipy. Zawsze można było zaangażować nieznajomych, ale chętnych do pokopania piłki. Teraz na moim osiedlu panuje emigracja i znajomy wyprowadzają się poza miasto lub na inne osiedla. Po drugie studiujemy na innych kierunkach, więc zgranie się co do godziny jest ciężkie. Można byłoby wieczorem, ale póki co słońce zachodzi zdecydowanie za wcześnie. Są też weekendy, ale niektórzy balują, pracują itp. Po trzecie moi znajomi ostatnio zasmakowali w koszykówce, która dawno mi się znudziła. A ja od brzdąca jestem miłośnikiem piłeczki kopanej, jeśli jest okazja pograć jakiś fajny, sensowny meczyk, nigdy nie odmówię. ;)

PS Odnośnie ciekawych przygód z pogodą podczas kopania piłki. Kiedyś na wuefie graliśmy w ulewie. Boisko w dosłownie kilka minut zamieniło się w bajoro. :D Swoją drogą fajnie się na mokrej trawie robiło piruety. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wśród młodszych nie ma chętnych do grania, więc zaczyna trochę zarastać.

To powszechne zjawisko, ja co prawda jestem jeszcze w miarę młody (xD), ale można zauważyć, że teraz młodzież z gimnazjum i dzieci z podstawówki wolą przesiedzieć kilka godzin przed komputerem niż iść poganiać za piłką, czy wogóle ruszyć się z domu w innym celu niż tyko zakup CDA z nowymi gierkami (a i pewnie po tą gazetę chodzą im rodzice...). Kilka lat temu w moim gimnazjum na SKS-ach zbierały się conajmniej 3 - 4 drużyny i jak się pograło przynajmniej 10 minut było się zadowolonym, a teraz... SKS-ów już nie ma bo po wyjściu mojego rocznika nikt już na nie nie chodzi, ot taka nasza polska młodzież.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jejusiu, wlazłem pierwszy raz od 100 lat do FoSy, (na szczęście mam kaloszki, hy-hy) a tu nie batoniki i włosy, ino najpiłkowniejsza piłka nożna! o_O Ole! Tajemnicą wszak nie jest, że kocham ten sport, ale z uprawianiem jest różnie (w przeciwieństwie do chęci - te są zawsze). Na studiach jest wf i regularnie co środę pykamy na hali, co jest super, jednakże godzina to nie jest wiele, a w dodatku niedługo się nam ten przywilej skończy. Za to od kiedy zrobiło się w miarę ciepło, wszelakie okieneczka (czyli wykłady też) wykorzystujemy na odwiedzenie przybliskich uczelni błoni, gdzie można grać ile wlezie, a dodatkowo zawsze znajdzie się ktoś do uzupełnienia składów. Ostatnio na ten przykład pojechała nas ekipa sympatycznych dzieciaków (10 - 11 lat), ale było parę okazji do pokazania kunsztu (hak a'la Krzynówek czy też efektowna piętka do nikogo). W domu jest gorzej, bo ciężko zebrać kumpli z liceum mieszkających każdy w innej wiosce, a teraz dodatkowo jeszcze rozrzuconych po kraju, jednak od czasu do czasu staram się kopać indywidualnie (wszak nie można zapomnieć, jak się bije szalenie podkręcone rzuty wolne i tym podobny szał). W każdym razie - gramy, ludzie!

A tak przy okazji. Skoro często gadamy o pogodzie, to muszę dodać, że zdarzyło mi się kilka razy grać w burzy <333 Coś pięknego. (...) A jakie wślizgi fantastyczne wychodziły ^^

He, to mi się od razu przypomina pewien Sylwester, kiedy to pod wpływem radości z witania nowego roku postanowiliśmy pokopać w piłę, bez specjalnego zwracania uwagi na godzinę (trzecia lub czwarta), zwałów śniegu tudzież temperatury (ok. -48). I było fajowo! Dwudziestometrowe wślizgi na lodzie i przewrotki na zaspach - sama radość, polecam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arghhh... Właśnie zacząłem Juwenalia, miałem plan się przejść na jakiś koncert. I co? Pogoda jest beznadziejna. Rankiem nie było jeszcze tak źle. Ale od ok. 12 praktycznie cały czas pada. Ani jednego promyczka słońca. Nic, tylko siedzieć w domu. :( Raczej nie zanosi się żeby pogoda miała ulec diametralnej poprawie. Na szczęście zostały jeszcze dwa dni zabawy, oby pogoda była zdecydowanie lepsza...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogoda jaka jest, taka jest, jednych drażni (mój poprzednik), innych cieszy (znowu byłem w pracy tylko 3 godzinki, a reszta dnia wolna i na dodatek płatna:)). Ale ja chce dziś z innej beczki. Jak tam u Was, forumowicze z miłością do przyrody? Spacerki po lesie, wąchanie kwiatków, drażnienie jadowitych gadów...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak tam u Was, forumowicze z miłością do przyrody? Spacerki po lesie, wąchanie kwiatków, drażnienie jadowitych gadów...?

Ja preferuję rowerkiem po lesie (po wyznaczonych trasach) :) Na piechotę jakoś mi tak nudno, rowerem jest trochę ekstremalniej... A że ostatnio sprawiłem sobie nowy to tylko czekać na (wątpliwą w najbliższym czasie) poprawę pogody...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ah! Mógłbym spacerować dniami i nocami.

Poważnie!

Kathai może potwierdzić :P

Lubię chodzić po lesie; zawsze mam nadzieję, że spotkam jakiegoś partyzanta, który da mi STENA ^^

Zawsze też chciałem przespacerować się wzdłuż i wszerz Dolnej Normandii, by móc zobaczyć, gdzie Ci wszyscy żołnierze musieli walczyć i ginąć.

A gdyby jeszcze była jakaś rekonstrukcja, czy cósik. ^^Łah, Nicek byłby w 7 niebie.

Zresztą, fajnie jest się poruszać. Nie złapie się przy tym formy na olimpiadę, ale zawsze spali się trochę kalorii. Chociaż, w moim przypadku, takie niepotrzebne spalanie powinno być zakazane :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem miłośnikiem chodzenia po górach :) Ciężko to pogodzić z moim życiem no-life'a (jestem z tego dumny a co!) które wiode przez cały rok oprócz wakacji... Wtedy mam czas na wycieczki z PTTK'u którego jestem aktywnym członkiem, jednak jednak przy spacerach preferuję podziwiane flory niż fauny :> bo jedyne co mi wtedy przeszkadza to właśnie komary,wężę i żmije, robactwo i inne zwierzuchy :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszły informatyk, może pracujący w branży- tak widzę siebię. Jestem maniakiem gier, głównie na PC. Dodatkowo kocham informatykę, interesuję się japonią i grywam w piłkę. Cóż jeszcze dodać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przyrodzie zachwyca mnie wszystko za wyjatkiem robactwa. Kazde stworzenie ladowe majace wiecej niz 4 nogi i opcjonalnie posiadajace skrzydla zasluguje na sprowadzenie do dwóch wymiarów. Wyjatkiem sa niektóre pajaki (bo lapia i zjadaja muchy i komary) oraz motyle (nieszkodliwe - nie naprzykrzaja die ani nie gryza). Reszta, tj. muchy,.komary, cmy, mole i tym podobne powinny zostac ZGNIECIONE, hurr hurr hurr. Jesli chodzi o rosliny... nie wiem czemu, ale czuje wstret do okazów które cechujuja sie duzymi lisciami -jakos nie mam ochoty byc w ich poblizu. Lubie za to kaktusy.

Spacerki - OMGWTFBBQ, DO WANT! Wszedzie, byle nie w górach. Nasza szczecinska puszcza bukowa to dla mnie idealne miejsce na spacerek. A jak najdzie ochota na odwiedzenie zachodnich sasiadów, to myk na rowerek i jade do jakiejs ichniej wioseczki, Grambow na ten przyklad. Ofkors, pogoda mudi dopisywac - spacer w deszczu to nic przyjemnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiem jednak twierdzić, że spacer po deszczu już tak, szczególnie w klimatach wiosennych-letnich. A jeszcze dodać do tego las i piękny zapach powietrza to nic tylko zasuwać. Wbrew licznikowi postów ;] lubię spacerować, jeździć na rowerze a nawet w zimie raz spróbowałem chodzić z kijkami. Kojarzycie chyba, czy nie? Tak jak w nartach tyle, że bez nich ;P Jak złapie się odpowiedni rytm - z czym ja za pierwszym razem miałem problem - to naprawdę można zasuwać. Co do spacerów to właściwie najwięcej łaziłem po lesie gdy z rodzinką wyjeżdżaliśmy z psem na spacer. Teraz gdy mieszka się w domku jednorodzinnym z sporym ogrodem tego nie robimy, ale i tak zabawa z zwierzakiem na powietrzu jest w porządku. Mieszkamy w końcu na obrzeżach miasta... prawie, że wieś, bo kilkadziesiąt metrów dalej zaczynają się pola :-) Ale spacerowanie w górach jest tym co uwielbiam najbardziej - dla mnie żadne inne miejsce nie ma takich widoków jak Tatry :D Coś fantastycznego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość luq92

Ostatnimi czasy jestem dużym miłośnikiem natury :) Wystarczyło, że kupiłem sobie aparat i praktycznie nie ma dnia, abym nie poszedł na spacer i jakieś foty nie strzelił. Będąc dzieckiem w wieku szkoły podstawowej miałem koło domu swój ogródek, w którym spędzałem większość dnia :) Cały czas się on trzyma i ma się świetnie :) Czasem coś tam pokopię lub wsadzę. Muszę zrobić jego zdjęcie i się pochwalić :D

Lubię pospacerować sobie po okolicy u babci. Jest tam las i poza lasem też jest sporo roślinności wszelakiej, więc można wybrać się na dłuższy spacer z aparatem. Zwierzyny łownej i każdej innej jest tam dostatek, więc jest co fotografować. Najwięcej jest rozjechanych zaskrońców na drodze :P Jaszczurek (żywych) też się całe multum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i właśnie o tym chciałem usłyszeć. Przyroda, mimo wszelakiej maści kąsającego robactwa, jest jednak piękna i warto z nią obcować. Dlatego mam taką pracę a nie inną (jak ktoś nie lookał na mój profil, pracuję w Lasach Państwowych, więc spaceruję po lesie 8h dziennie i jeszcze mi za to całkiem nieźle płacą...). Ale przyroda potrafi być też niebezpieczna. Ja miałem wątpliwą przyjemność spotkać się oko w oko z rannym odyńcem (dla niewtajemniczonych - samiec dzika). Jakaś popierdułka -myśliwy postrzelił go i nie podjął tropu. Na szczęście 1:0 dla mnie, ale nie było za wesoło. Skończyło się krwawo po obu stronach. Ja przeżyłem... Jedynie kilka szwów. Dzik miał mniej szczęścia. Albo ja więcej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyroda jest jednym z powodów, dla których kocham przebywać w swoim mieście :) Jakoś łatwiej się codziennie rano wstaje, kiedy mam po drodze możliwość nawdychania się zapachów wszelkich rodzajów kwiatów i spacerować pomiędzy mleczami do pasa i trawą do kolan :) No i droga dom-stacja i stacja-dom to jedyny odcinek w czasie całej podróży, kiedy nie potrzebuję mieć słuchawek na uszach ze względu na śpiew ptaków. W każdym razie - bardzo się cieszę, że mieszkam tu, gdzie mieszkam, bo niby 40k ludzi, niby niedaleko centrum, a nie dość, że nie ma hałasu samochodów po drodze, to jeszcze wszędzie można dojść parkami.

Jedyne co mnie martwi, to to, że wiosna już za chwilę przejdzie w lato, kiedy nie będzie się dało wytrzymać na dworze inaczej niż o świcie i późnym wieczorem. No i trzeba będzie ponownie skontrolować moskitiery na oknach, żeby się żadne paskudztwa przez okno nie dostały :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbym spacerować dniami i nocami.

Poważnie!

Kathai może potwierdzić :P

Khe, khe. Taaa... Potwierdzam.

A co do samego kontaktu z przyrodą - bardzo lubię wędrować po swojej okolicy, gubić się w chaszczach, chodzić po lasach i włamywać na tereny starych zakładów (swoją drogą na jednym takim spacerze, coś strzeliło mi do głowy i postanowiłam wykoleić pociąg. Ostatecznie niczego nie wykoleiłam, ale za to zarobiłam niezły opieprz od jakiegoś starszego pana za położenie kilku kamieni na torach).

Wygrzewanie się gdzieś na polanie ze znajomymi albo siedzenie na pagórku i obserwowanie meczy piłkarskich zawsze mile wspominam. ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rany, co za paskudna pogoda :P Nie wiem jak u was ludzie, ale u mnie panuje regularny monsun... Jak siąpiło sobie od rana tak po popołudniu, gdy wybrałem się z starszymi do Portu Łódź waliło niczym w lasach tropikalnych pory deszczowej :) W ogóle nie chce się wierzyć, że mamy połowę maja a pogoda za oknem wskazuje raczej na pełnię jesieni... i to tej w najgorszym wydaniu. Poza tym dzisiaj w ogóle aura była paskudna... człek przez cały dzień zmęczony, śpiący chodzi, na dwór nie pójdzie się przewietrzyć, bo jeszcze przeziębienie złapie. Masakra po prostu zważywszy też na to, że prognozy zapowiadają poprawę dopiero od 20 maja. Szlag by to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlag by to.

Amen, człowieku. Jak pada w ciągu tygodnia to dla mnie bomba, ale deszcz w niedzielę to już przegięcie pały. Co ja za mało rano na tacę rzuciłem, czy ki czort? :huh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...