Skocz do zawartości
Turambar

Filozofia III

Polecane posty

Dla mnie "nic" nie ma za grosz racjonalności(poza matematyką) dlatego wydaje mi się, że to co ja sobie poskładałem jest dużo racjonalniejsze niż nicość, choć dla ciebie może być odwrotnie. Ja tylko przedstawiam swoją teorię, nie karzę wam w nią wierzyć, a jedynie chcę wiedzieć co o niej myślicie, słuszna krytyka, każdy ma swoje własne zdanie. Jak dla mnie moja teoria jest dużo bardziej logiczna, niż większa część waszych, lub duża część religii. Każdy ma swoje spojrzenie na świat i każdy widzi wszystko trochę inaczej. Chcę przez to powiedzieć, że logika w tym wypadku jest pojęciem mocno względnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak, nazywam coś racjonalniejszym głównie dlatego, że mnie nie przeraża. Dla mnie życie to nie jest rodzaj gry, że nagle sie włącza, potem następuje koniec i się wyłącza i już nic dalej nie ma. Jak widać ciebie przeraża mój punkt widzenia, mnie zaś przeraża twój. To, że nikt nie udowodnił jej istnienia(duszy) to nie znaczy że jej nie ma. Nie należy patrzeć na coś w kontekście nie ma, bo nie udowodniono. Po to jest to gdybanie, a nuż przez przypadek udowodnimy jej istnienie. Ja jestem odwrotnością sceptyka, ale też w pewne rzeczy nie uwierzę nawet ja.

Filozofia i teologia nie są dziedzinami nauki, które opierają się na badaniach empirycznych, dlatego tak naprawdę nie da się zbadać za pomocą doświadczeń np. tego, czy istnieje dusza.

Kiedy natomiast za pomocą np. medycyny odkryje się coś, co będzie czymś na wzór duszy i człowiek będzie mógł np. ją regenerować lub klonować, to wtedy temat duszy nie będzie już należał do filozofii i teologii, a po prostu do medycyny, ponieważ dusza będzie obiektem, na którym można przeprowadzać badania empiryczne. Dawniej chorobę człowieka wiązano tylko i wyłącznie z tym, że dany człowiek nie żył zgodnie z religią. Dziś jest już inaczej, a mimo tego pewne kwestie nadal są niewyjaśnione. I to one należą do problemó filozoficznych i teologicznych.

A takie właśnie tu są poruszane tematy, więc moim zdaniem twierdzenie, że coś jest bardziej racjonalne a coś innego nie, uważam za nie do końca trafne w takich dyskusjach. Sądzę tak, ponieważ to, jak funkcjonuje dusza może być po prostu irracjonalne.

Chcę przez to powiedzieć, że logika w tym wypadku jest pojęciem mocno względnym.

Logika nie jest względna, bowiem jako dziedzina nauki sama w sobie nie interpretuje treści. Logiczne zdanie może być niezgodne z rzeczywistością, a więc fałszywe. Zdanie nie jest logiczne wówczas, kiedy nie ma możliwości aby stwierdzić czy jest ona fałszywe, czy prawdziwe. Bardzo uogólniając logika to po prostu schemat poprawnego myślenia i argumentowania. Logika jest pewnego rodzaju wzorem matematycznym, do którego należy się ustosunkować. Nie znaczy to jednak, że jest ona idealna. Kto wie, czy ten schemat nie zmieni się kiedyś... jednak na chwilę obecną logika, moim zdaniem, nie jest względna, ponieważ każdy, kto chce posługiwać się logiką, musi zachowywać jej zasady. Można to porównać do matematyka, który korzysta z powszechnie znanego wzoru. Matematyk może znać inny wzór, niekoniecznie błędny, lecz jeżeli jest on znany tylko tej danej osobie, to wynik równania nie będzie zrozumiały dla innych. Skoro matematyka nie jest względna to i logika również.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje ostatnie rozmyślania polegają na tym, że coś musi istnieć po śmierci, lecz co raz bardziej nie wierzę w ,,zbawienie" i przejście do ,,nieba", ,,piekła". Sensowniejsza staje się zaś teoria, że później znów się odradzamy na ziemi czyli ,,reinkarnacja". Jak mówił mój właściciel byłego gimnazjum( nauczyciel informatyki+ lekcje z przemysleniami itd.). Najprawdopodbniej jest tak, że umieramy i potem nasza dusza znajduje się w nicości i w jakiś sposób trafiamy potem w ciało nowo rodzącego się dziecka, lecz nie pamiętamy tego co się działo w zeszłym życiu. Przypomnieć możemy sobie to przez hipnozę. Słyszałem o tym, lecz chciałbym sam zobaczyć jak to wygląda z bliska :D

A z ,,Bogiem" taka sprawa, według mnie:

-może istnieć lecz nie przejmuje się nami

- lub nie istnieje

Pozostaje neutralny, lecz wiara jest dla mnie coraz bardziej wątpliwa, jak tak sobie myślę o tych i innych rzeczach...

Edytowano przez Shaker
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasz nauczyciel fizyki miał teorię, że dusza jest falą, w której znajduje się świadomość. W momencie śmierci ta fala jest uwalniana i dusza wędruje w przestrzeni kosmicznej z niezwykłą prędkością. Uprzedzam pytania: tak, był całkiem nawiedzony ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasz nauczyciel fizyki miał teorię, że dusza jest falą, w której znajduje się świadomość. W momencie śmierci ta fala jest uwalniana i dusza wędruje w przestrzeni kosmicznej z niezwykłą prędkością.

Niegłupia teoria. Nie pamiętam, która religa głosiła o rozdzielności duszy i umysłu... Po śmierci te dwa pierwiastki miały ulegać separacji - dusza wędrowała na Księżyc, a umysł - do Słońca. Może odwrotnie. W każdym razie pomysł Twojego fizyka ma podobne założenia =]

Uprzedzam pytania: tak, był całkiem nawiedzony ^^

Dlaczego od razu nawiedzony? W przeciwieństwie do bzdur które wygadywali moi znajomi, to ma ręce i nogi ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając, że Boga nie ma ciężko uwierzyć, że świat powstał sam z siebie. Ot co, wielki wybuch? Nie wierzę. Czarna wszech przestrzeń? Też mi się nie chce w to wierzyć. Reinkarnacja? Biorąc pod uwagę, że dusza jest nieśmiertelna, reinkarnacja miałaby sens. Jednak mimo wszystko dusza i umysł jest " kasowany" ze wszystkiego, więc nigdy nie dowiemy się czy reinkarnacja to prawda. Ja tam wolę wierzyć w niebo i piekło - wtedy bycie dobrym na ziemi ma jakiś sens.

Ostatnio w szkole miałem o filozofii poetów wyklętych dot. poezji - poeci to nadludzie. Takiego steku bzdur dawno już nie słyszałem na jednej lekcji. Uważali się za wyższy gatunek przy czym wszyscy inni to ścierwo. Najchętniej to postawić tego nadczłowieka pod mur i odbezpieczyć pistolet maszynowy. Wtedy ta ich poezja by wcale nie była ponad wszystko.

" Poezja to religia, a poeta to jej kapłan" - bullshit.

Edytowano przez ArturMilan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając, że Boga nie ma ciężko uwierzyć, że świat powstał sam z siebie. Ot co, wielki wybuch? Nie wierzę. Czarna wszech przestrzeń? Też mi się nie chce w to wierzyć.

A mi się nie chce wierzyć, że to Bóg stworzył świat :P

Nie wiem na sto procent jak powstał, ale to, że nie wiem, nie znaczy, że wsadzę jakiegokolwiek Boga jako zapchajdziurę tej niewiedzy.

Ja tam wolę wierzyć w niebo i piekło - wtedy bycie dobrym na ziemi ma jakiś sens.

Więc bycie dobrym ma sens tylko dlatego, że pójdziesz za to do nieba? Gdyby nie było Boga, nieba i piekła, to nie ma sensu być dobrym dla innych? Smutne, bo według takiego myślenia ludzie to złe, interesowne stworzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając, że Boga nie ma ciężko uwierzyć, że świat powstał sam z siebie.

Dlatego, według mnie, najlepszym dowodem na istnienie Boga, jest stwierdzenie Arystotelesa, iż musi być byt konieczny, pierwszy poruszyciel. No bo faktycznie, musiało być coś, a raczej Coś, na początku. Inaczej nie dałoby rady z niczym, nie byłoby niczego (dosłownie)...

Ostatnio w szkole miałem o filozofii poetów wyklętych dot. poezji - poeci to nadludzie. Takiego steku bzdur dawno już nie słyszałem na jednej lekcji. Uważali się za wyższy gatunek przy czym wszyscy inni to ścierwo. Najchętniej to postawić tego nadczłowieka pod mur i odbezpieczyć pistolet maszynowy. Wtedy ta ich poezja by wcale nie była ponad wszystko.

" Poezja to religia, a poeta to jej kapłan" - bullshit.

Platon natomiast, uważał poetów za wielce szkodliwych dla społeczeństwa, czyli państwa. Dlaczego? A no dlatego, że wychwalali bogów. Uważał, iż bogowie nie wpływają budująco na ludzi. No bo skoro nic nie zależy od nas, to po co w ogóle żyć - dlatego zresztą powstała filozofia, która zastąpiła mity. Dopiero chrześcijaństwo dało pojęcie Wolnej Woli. wracając tak szybko do ucznia Sofoklesa: z tego co pamiętam, w jego wizji państwa, poetów należałoby usunąć.

BTW ciężko jest rozmawiać o filozofii nie mieszając do tego religii... Chociaż ponoć Grecy to potrafili...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając, że Boga nie ma ciężko uwierzyć, że świat powstał sam z siebie. Ot co, wielki wybuch? Nie wierzę. Czarna wszech przestrzeń? Też mi się nie chce w to wierzyć.

Mnie nie chce się wierzyć w to, że bóg jest. Zatem bóg nie istnieje lub nie będzie istniał, bo mi się nie chce i trudno mi w niego uwierzyć? Spytam może tak: "Jakie racjonalne przesłanki, poza twoją niechęcią, zaprzeczają tym teoriom?".

Ja tam wolę wierzyć w niebo i piekło - wtedy bycie dobrym na ziemi ma jakiś sens.

Potwierdzasz tylko moje postrzeżenia, że wiara to nie wiara, tylko chęć zysku.

Dlatego, według mnie, najlepszym dowodem na istnienie Boga, jest stwierdzenie Arystotelesa, iż musi być byt konieczny, pierwszy poruszyciel. No bo faktycznie, musiało być coś, a raczej Coś, na początku. Inaczej nie dałoby rady z niczym, nie byłoby niczego (dosłownie)...

Zależy. Na początek ważny jest czas - czy czas płynie liniowo, tak jak to się teraz przyjmuje? Bo jakie mogło być pojęcie czasu przed powstaniem czasu? Do tego pamiętam parę ciekawych czasowych spostrzeżeń Lema, które bardzo dobrze ilustrują moje myśli, w których człowiek z przyszłości chcąc naprawić przeszłość czyni teraźniejszość. Brzmi to skomplikowanie, ale tak naprawdę jest proste. Biorąc to pod uwagę można powiedzieć, że człowiek stworzył człowieka i wszechświat.

Edytowano przez Holy.Death
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam wolę wierzyć w niebo i piekło - wtedy bycie dobrym na ziemi ma jakiś sens.

Czyniący dobro ateiści - wynika z tego - są szlachetniejsi, bo bezinteresowni.

Ostatnio w szkole miałem o filozofii poetów wyklętych dot. poezji - poeci to nadludzie. Takiego steku bzdur dawno już nie słyszałem na jednej lekcji. Uważali się za wyższy gatunek przy czym wszyscy inni to ścierwo. Najchętniej to postawić tego nadczłowieka pod mur i odbezpieczyć pistolet maszynowy. Wtedy ta ich poezja by wcale nie była ponad wszystko.

" Poezja to religia, a poeta to jej kapłan" - bullshit.

I był kiedyś taki jeden, który mawiał: "Jak słyszę słowo KULTURA, odbezpieczam pistolet". Marnie skończył...

Edytowano przez EGM
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyniący dobro ateiści - wynika z tego - są szlachetniejsi, bo bezinteresowni.

Pisząc o niebie miałem na myśli dobro dla dobra, ale także fakt, iż nad nami góruje klarowny cel - zbawienie. Ciężko być dobrym 24/7 bez wiary w niebo i zbawienie. Mi przynajmniej bez wiary w Boga nie chciałoby się być dobrym człowiekiem. Dla czego nie kantować, nie ustępować miejsca, nie pomagać? No bo stawka w " wyścigu" jest duża, ale biegając dla samej " stawki" prędzej czy później się wymięknie. Ateista czyniący dobro dla dobra to bardzo dobry człowiek. Warto by pochylić się nad nim i pielęgnować w nim to dobro, aby swoim życiem sprawił bliźnim wiele dobrego. Bóg osądzi go sprawiedliwie.

Spytam może tak: "Jakie racjonalne przesłanki, poza twoją niechęcią, zaprzeczają tym teoriom?".

No to uruchom swoje ratio i wyobraź sobie czarny bezmiar, który z niczego ewoluuje w galaktyki, planety, gwiazdy itd... niezłe Star Warsy wychodzą, co nie :tongue:

Racjonalizm zaprzecza istnieniu w Boga więc staram się unikać tego nurtu. To z czym zgadzam się z racjonalistami nazywam po swojemu - " rozsądne". Podobają mi się także rozmyślania Marksa, niestety także stoi w opozycji do wiary w Boga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisząc o niebie miałem na myśli dobro dla dobra, ale także fakt, iż nad nami góruje klarowny cel - zbawienie. Ciężko być dobrym 24/7 bez wiary w niebo i zbawienie. Mi przynajmniej bez wiary w Boga nie chciałoby się być dobrym człowiekiem. Dla czego nie kantować, nie ustępować miejsca, nie pomagać?

Serio mnie przerażasz. Wychodzi z tego, że jesteś egoistycznym, niemiłym, nieuczciwym, niemoralnym - w skrócie: złym człowiekiem, ale wierzysz, że istnieje niebo i zbawianie, więc masz bardzo ważny powód, żeby być dobrym, bo pójdziesz do piekła.

Ja nie wierzę w niebo, a mimo to jestem uprzejmy i w miarę uczynny etc. Ale może jestem dziwny, czy coś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego, według mnie, najlepszym dowodem na istnienie Boga, jest stwierdzenie Arystotelesa, iż musi być byt konieczny, pierwszy poruszyciel. No bo faktycznie, musiało być coś, a raczej Coś, na początku. Inaczej nie dałoby rady z niczym, nie byłoby niczego (dosłownie)...

To, co akurat przytaczasz, nie jest dowodem. Jest zwykłym przypuszczeniem/teorią. Nigdy nie było to udowodnione.

Poza tym, wierzysz w stwierdzenie Arystotelesa, bo tak tobie wygodnie. Najbardziej ci ta wizja stworzenia świata przypadła do gustu. Nie znaczy jednak, że jest to prawdą.

Jeśli się nie mylę, taki pogląd na stworzenie świata określa się kreacjonizmem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My nie pojmiemy prawdy bytu, tak jak najprawdopodobniej nie znajdą na to odpowiedzi przyszłe pokolenia. Nadal są to tylko rozmyślania, które wkrótce spełzają na niczym. Gdyby tak można przełamać barierę tych 20% wykorzystania mózgu i dotrzeć tak do 50% wszystko by się rozjaśniło, lecz wiadomo nie do końca. Zostaje jeszcze te 50%, ale zajmie nam to długi czas.

Słyszałem że przeciętny człowiek wykorzystuje mózg w około 10 % a naukowcy( ci lepsi) około 20%.

Możemy sobie wyobrażać co moglibyśmy robić przy 50% wykorzystania. Są domysły, że moglibyśmy się nawet teleportować, ale wyobrażenia to wyobrażenia. Tylu rzeczy moglibyśmy się spodziewać, że nie umiem sobie tego wyobrazić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż to offtopic, zapytam - czy zawsze naraz uruchamiasz w Windows wszystkie zainstalowane programy? Podobnie jest z mózgiem. Na przykład przy pisaniu postów nie jest potrzebna aktywność części kory wzrokowej, która uczestniczy w rozpoznawaniu ludzi po twarzach, ani żadna z funkcji kory skroniowej.

100% aktywność mózgu? Nie u zdrowego człowieka. Nawet 50% to czyste science fiction.

[edit]

Gdy założyć, że nic po nim nie zostanie wiecznotrwałego, dla niewierzącego zachowanie egoistyczne wcale nie jest bardziej rozsądne od altruistycznego. Jeden, jako bardziej mu bliskie, wybierze jedno, a inny drugie.

Edytowano przez Mindstorm
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy założyć, że nic po nim nie zostanie wiecznotrwałego, dla niewierzącego zachowanie egoistyczne wcale nie jest bardziej rozsądne od altruistycznego. Jeden, jako bardziej mu bliskie, wybierze jedno, a inny drugie.

Generalnie altruiści postępują jednak bardziej rozsądnie. Przypomnę przypowieść zaczerpniętą z Dawida Gemmela...

Pewien święty mąż poprosił Najwyższego, żeby ten ukazał mu piekło. Zobaczył długą salę i siedzących przy stole ludzi. Talerze pełne były jadła, ale uczestnicy biesiady mieli za długie łyżki i nijak nie mogli się najeść. Okropnie klęli więc swój los.

Potem bohater naszej przypowieści poprosił Najwyższego, by ten pokazał mu niebo. Zobaczył taką samą salę, stół i ludzi z długimi łyżkami w dłoniach. Ludzie ci karmili się wzajemnie i z radością napełniali sobie brzuchy. :smile:

Zechciej zwrócić uwagę, szogunie, że altruiści się najedli... Nie musieli przy tym wierzyć w Boga - po prostu takie postępowanie jest mądrzejsze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego, według mnie, najlepszym dowodem na istnienie Boga, jest stwierdzenie Arystotelesa, iż musi być byt konieczny, pierwszy poruszyciel. No bo faktycznie, musiało być coś, a raczej Coś, na początku. Inaczej nie dałoby rady z niczym, nie byłoby niczego (dosłownie)...

Zależy. Na początek ważny jest czas - czy czas płynie liniowo, tak jak to się teraz przyjmuje? Bo jakie mogło być pojęcie czasu przed powstaniem czasu? Do tego pamiętam parę ciekawych czasowych spostrzeżeń Lema, które bardzo dobrze ilustrują moje myśli, w których człowiek z przyszłości chcąc naprawić przeszłość czyni teraźniejszość. Brzmi to skomplikowanie, ale tak naprawdę jest proste. Biorąc to pod uwagę można powiedzieć, że człowiek stworzył człowieka i wszechświat.

Ale ktoś musiał zapoczątkować czas - to także brzmi skomplikowanie, ale i zarazem prosto :tongue: W każdym razie, mam wrażenie, że kiedy staramy się rozmawiać o kimś takim jak Bóg, nawet nie powinniśmy mieszać do tego czasu. Bóg stoi ponad czasem - dla Niego nie powinno byc nawet takiego stwierdzenia. Jego nawet nie ma w czasie, On jest poza nim. Z drugiej strony, zaryzkowałbym także stwierdzenie, iż to właśnie Bóg jest czasem - alfa i omega - początek i koniec :smile:

Dlatego, według mnie, najlepszym dowodem na istnienie Boga, jest stwierdzenie Arystotelesa, iż musi być byt konieczny, pierwszy poruszyciel. No bo faktycznie, musiało być coś, a raczej Coś, na początku. Inaczej nie dałoby rady z niczym, nie byłoby niczego (dosłownie)...

To, co akurat przytaczasz, nie jest dowodem. Jest zwykłym przypuszczeniem/teorią. Nigdy nie było to udowodnione.

Poza tym, wierzysz w stwierdzenie Arystotelesa, bo tak tobie wygodnie. Najbardziej ci ta wizja stworzenia świata przypadła do gustu. Nie znaczy jednak, że jest to prawdą.

Wiem, że to nie było udowodnione. W końcu chyba na tym powinna polegać wiara - wierzyć w coś czego nie da się udowodnić naukowo. Dla mnie nie jest to jednak wizja stworzenia świata. Oznacza to dla mnie sam początek. Świat został z pewnością inaczej stworzony - w taki sposób, że da się to udowodnić naukowo. Lecz musiał Ktoś to wszystko zacząć. Przecież nie mogło powstać coś z niczego :smile:

Zresztą, pokaż mi lepsze wyjaśnienie tego co było na samym początku początków. Po prostu musiał być Byt Najdoskonalszy - Coś/Ktoś kto wykracza poza granicę naszych umysłów.

Edytowano przez Spooky Albert
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ktoś musiał zapoczątkować czas

Nie musiał. Równie dobrze mogło to być coś. Ba! Kto powiedział, że czas ma swój początek? Ledwo rozumiemy pojęcie nieskończoności, mało kto wyobrazi sobie tak złożone zjawisko a tutaj mowa o początku czasu. Może go nie było i czas biegnie od nieskończoności do nieskończoności?

Lecz musiał Ktoś to wszystko zacząć.

I znów - musiał? Materia istniejąca w momencie X sama nie była w stanie rozpocząć tego wszystkiego? Dlaczego, bo nie widzieliśmy nigdy początku świata? Mało przekonywujące.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego wszyscy zakładają, że świat MUSIAŁ mieć początek? Powiedzcie mi, gdzie ma swój początek koło? Albo kula?

Ale koło, kula jak i świat się pojawiły... albo istniały od zawsze - jednak Coś chyba za to wszystko odpowiada... :icon_wink:

ktoś musiał zapoczątkować czas

Nie musiał. Równie dobrze mogło to być coś. Ba! Kto powiedział, że czas ma swój początek? Może go nie było i czas biegnie od nieskończoności do nieskończoności?

Ok, trochę źle się wyraziłem. Ale skoro mówi się, że Bóg jest początkiem i końcem to, czy właśnie Boga nie można nazwać czasem? Tak czy siak, bliższy jestem swemu poprzedniemu stwierdzeniu, że Bóg stoi ponad czasem i jego to pojęcie, tak jak my je postrzegamy, w ogóle nie dotyczy.

I znów - musiał? Materia istniejąca w momencie X sama nie była w stanie rozpocząć tego wszystkiego? Dlaczego, bo nie widzieliśmy nigdy początku świata? Mało przekonywujące.

A materię kto stworzył albo jak kto woli - zapoczątkował (wiecie o co chodzi :P)? :icon_wink:

Edytowano przez Spooky Albert
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A materię kto stworzył albo jak kto woli - zapoczątkował (wiecie o co chodzi )?

Powstała sama, łącząc się z atomów i tak dalej?

Mnie zastanawia zakładanie, że na początku było nic i niejaki towarzysz bóg zrobił coś. Pusto i cicho i tylko jakiś facet z brodą, pstryk i jest. Co prawda w siedem dni ( też paradoks... wszechmocny bóg robi coś kawałek po kawałku a potem musi jeszcze odpoczywać ). Nie jesteśmy w stanie dojrzeć początku czasu a co dopiero mówić o tym, co wtedy było i dlaczego tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego wszyscy zakładają, że świat MUSIAŁ mieć początek? Powiedzcie mi, gdzie ma swój początek koło? Albo kula?

Bo miał. : ) Podobnie jak koło czy kula mają swój początek, którego nie potrafimy zdefiniować, podobnie świat rozpoczął się od jakiegoś momentu, którego nie umiemy nazwać. To, że czegoś nie możemy określić naszymi metodami wcale nie przekreśla tego, że to coś istnieje. Co nie zmienia faktu, że rozważanie istnienia genezy świata na podstawie nieokreślonych domniemań wydaje się bezpodstawne nieracjonalne, choć z pewnością bezpośrednio prowadzi do rozwoju myśli ludzkiej i odpowiedzi na pytania na które faktycznie jesteśmy w stanie sobie odpowiedzieć.

Pojmowanie świata wystarczy oprzeć na myśli jako samoistnym prądzie rzeki, która zawsze dokądś dąży na osi chronologii. Co nie zmienia faktu, że ma gdzieś swoje własne źródło i bliżej nieokreślony początek, choć my jako potencjalni obserwatorzy znajdujący się gdzieś w nieznanym punkcie nieskończonej rzeki nigdy nie dojdziemy do prawdziwej definicji praźródła jako czynnika stwórczego.

Chyba, że oprzemy się na wierze i nadziei, ale to chyba samo w sobie wyklucza stuprocentowy racjonalizm, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A materię kto stworzył albo jak kto woli - zapoczątkował (wiecie o co chodzi )?

Powstała sama, łącząc się z atomów i tak dalej?

Atomu także musiały zostać przez kogoś stworzone

Mnie zastanawia zakładanie, że na początku było nic i niejaki towarzysz bóg zrobił coś. Pusto i cicho i tylko jakiś facet z brodą, pstryk i jest.

I tu właśnie rodzą się bardzo trudne pytania. Przede wszystkim należałoby zdefiniować słowo "nic". Na początku, a właściwie od zawsze był Bóg. Więc zakładając, że nic to nic w dosłownym znaczeniu (nie mylić ze słowem pusto), tego nic nigdy nie było, gdyż od zawsze musiał być Bóg. A dlaczego musiał? No, to już wspominałem wcześniej - pierwszy poruszyciel (będę się tego bytu koniecznego trzymał uparcie :icon_razz:)

Co prawda w siedem dni ( też paradoks... wszechmocny bóg robi coś kawałek po kawałku a potem musi jeszcze odpoczywać ).

Przecież to przenośnia :icon_wink: Nie należy wszystkiego z Biblii traktować dosłownie. Miało to po prostu na celu pokazanie potęgi Boga, a także tego, iż odczuwa nasze ludzkie potrzeby (przynajmniej ja to tak interpretuje): "Siódmego dnia odpoczął"

Nie jesteśmy w stanie dojrzeć początku czasu a co dopiero mówić o tym, co wtedy było i dlaczego tak.

Zawsze można podysktować, Ale, tak, zgadzam się - nie jesteśmy stwierdzić, co było na początku, zakładając w ogóle, że takowy był skoro od zawsze istniał Byt konieczny (o, właśnie kolejne słowo warte zdefiniowania - początek, ale wiadomo, ze jest to niestety niemożliwe)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele osób mówi, że coś musiało zacząć wielki wybuch. Jest pewna teoria, według której jeśli średnia gęstość Wszechświata jest większa od gęstości krytycznej, to w pewnym momencie zacznie się kurczyć prowadząc do "Wielkiej Implozji" (stwierdzenie autorskie), a później do następnego Wielkiego Wybuchu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego wszyscy zakładają, że świat MUSIAŁ mieć początek? Powiedzcie mi, gdzie ma swój początek koło? Albo kula?

Bo miał. : )

Wspaniały argument. Po czymś takim milknę z zachwytu i natychmiast przyznają adwersarzowi stuprocentową rację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...