Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Temat growy

Polecane posty

A ja skusiłem się na Cuphead. Nie byłem nakręcony na ten tytuł - ta stylistyka ani mnie grzeje ani ziębi - byłem tylko ciekaw. I w kwestii oprawy nie ma żadnej ściemy - gra wygląda i brzmi bardzo dobrze i trzyma się epoki w każdym calu. I gdyby to było tylko to, Cuphead byłby tylko ładną wydmuszką. Ale do tego dochodzi mechanika solidnego, trudnego platformera z dobrze zrealizowanym sterowaniem, upgrade'ami i detekcją trafień. Wisienką na torcie jest fabularnie uzasadniony co-op. Polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podoba mi się ta gra bardziej niż Tales of Zestiria. Historia jest bardziej mroczna, chwytająca za serce i w ogóle dobijająca. Co nie zmienia faktu, że są też momenty zabawne. Walka trochę łatwiejsza się wydaje. Ale to fabuła przede wszystkim wciąga. Obecnie jeszcze nie mam nabitych dziesięciu godzin, ale już się wciągnąłem i mam nadzieję, że ekscytacji starczy na całą grę... :)

Bo Tales of Zestiria koniec końców nie ukończyłem. Jeszcze. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, SilentBob napisał:

Walka trochę łatwiejsza się wydaje

Też odniosłem podobne wrażenie. Ogólne jest bardziej user friendly, choć wszystko może się jeszcze okazać. No ale bez większego grindu dorwałem dwa przypakowane potwory, gdzie w poprzedniej części na obecnym poziomie by mną wytarły podłogę w króciutką chwilę. Sama historia się zaczęła rewelacyjnie, mroczno, i jest prowadzona bardziej bezkompromisowo (co robimy by ukraść statek? Palimy port, pewnie ze sporą częścią miasta). Postać Velvet prezentuje się świetnie, będąc kompletnym przeciwieństwem nieco naiwnego i dobrodusznego Soreya. 

Z myśli luźnych. Obecnie szwendam się po Loegres, stolicy imperium Midgand, i musze przyznać, że Ladylake z Zestirii zrobiło na mnie większe wrażenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Sefnir napisał:

Sama historia się zaczęła rewelacyjnie, mroczno, i jest prowadzona bardziej bezkompromisowo (co robimy by ukraść statek? Palimy port, pewnie ze sporą częścią miasta).

No tak, oczywiście, ale trzeba ciągle brać poprawkę na fakt, że w tej grze występujemy jako przedstawiciel "tych złych" to znaczy daemonów i innych takich. A to mi się bardzo podoba. :)

DO pierwszego dużego miasta dopiero co dotarłem, wyszedłem na brzeg, jeszcze go nie zwiedziłem, ale zaraz siadam do gry, więc... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, SilentBob napisał:

No tak, oczywiście, ale trzeba ciągle brać poprawkę na fakt, że w tej grze występujemy jako przedstawiciel "tych złych" to znaczy daemonów i innych takich. A to mi się bardzo podoba. :)

Tak, jak najbardziej. Co więcej to nasz antagonista jest uważany za zbawcę i ma tytuł Pasterza. Bardzo fajnie to jest zestawione z żądną zemsty Velvet, gdy idziemy ulicami stolicy i słuchamy jak mieszkańcy wychwalają Artoriusa, i co więcej, w pewnym sensie mają racje. Dla nich jest bohaterem, który przewodzi egzorcystom i obronił ich przed daemonami. Mam tylko nadzieję, że Artorius okaże się być kimś więcej niż zbawcą dla samego faktu bycia zbawcą (choć to też nie takie złe). Chodzi mi aby za tą postacią szło coś więcej, tak jak za Haldalfem, który w gruncie rzeczy był postacią tragiczną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogrywam Final Fantasy XIII. W sumie zawsze mnie ciekawił ten tytuł, ale jakoś do tej pory nie było okazji kupić po jakiejś rozsądnej cenie. Dorwałem za 27zł. używkę na PS3, właściwie w idealnym stanie i gitara. Co do rozgrywki to mam na razie mieszane uczucia. System walki jest spoko, tylko nowe paradigmy dla postaci dostępne są trochę po zbyt długim czasie. Gdzieś do końca trzeciego rozdziału tłukłem właściwie jednym i mało nie usnąłem z nudów. Teraz jestem pod koniec 4 i też szału nie ma. Powinien do tego być jakiś osobny tutorial niż tak rozwlekać takie rzeczy. No i dobija trochę ta przesadna liniowość, chociaż widoczki są niezłe i trochę to rekompensuje tę wadę. Mam nadzieję, że jeszcze się rozkręci i tylko początkowe rozdziały są takie niemrawe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i się rozkręcił ten trzynasty Fajnal. Teraz to mało się nie pogubię, by zmieniać paradigmy. O fabule raczej niewiele napiszę, bo jest trochę zagmatwana i nawet dla grającego przy siódmym rozdziale jest mało czytelna. Że też się nie zabrałem za przechodzenie tego tytułu wcześniej. Fajny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem do niedawna gości, którzy jak ja lubią pograć w Pinball, i to taki arcadowy. Jakieś tam rekordy pobiliśmy, ale tego gościa się nie dało. Z początku myślałem że czituje, ale wystarczy na danym stole "wpaść" w odpowiedni tunel i piłeczka się odbije sama od dna i wraca. Chociaż mimo tej wiedzy nic ciekawego nie ugraliśmy. Wrzucę rekordzistę na naszym ulubionym stole:
 


 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OPgrywam Boringlandsy i na razie jestem zachwycony. Strzelanie jest cudowne, tryb Second Wind pompuje adrenalinę, Claptrap jest cudowny...

 

Trochę denerwuje spawnowanie wrogów, ale da się przeżyć. Póki co osiagnałem 15. poziom i jest naprawdę dobrze.

 

[yoyc]Za dwójkę byś się wziął.[/yoyc]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo wziąłbyś się za dwójkę Arturzyn, wg mnie strzelanie w jedynce to koszmar, jedyne co się tam nadaje to rewolwery jak już wbijesz odpowiednio wysoki weapon proficiency

A Second Wind jest beznadziejny bo się nie można ruszać i się ekran kręci, na szczęście w dwójce to poprawili

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończyłem niedawno Dark Souls II i mam dosyć mieszane uczucia. To nadal jest dobra gra i całkiem niezłe soulsy ale ciężko nie odnieść wrażenia, że względem jedynki to jest krok w tył (Wrażenia dotyczą gry w wersję SotF, podobno są zasadnicze różnice miedzy tą, a "czystą" wersją. Jeśli ktoś byłby na siłach by wypunktować owe różnice, byłbym zobowiązany) Główne grzechy:

- Bossowie -  Pomimo, że jest ich aż ponad 40 (licząc z DLCkami), to są to albo odgrzewane kotlety z jedynki, albo odgrzewane kotlety z dwójki, albo rycerze buffujący się w pewnym momencie walki, albo po prostu kilku bossów naraz, tudzież różnorakie połączenie tych rzeczy.Takich naprawdę unikatowych, zapadających w pamięć bossów jest tu niewiele. To jak casus demona z asylum z jedynki, tylko wielokrotnie pomnożony.
- Konstrukcja świata - Dużo bardziej liniowa, nie ma się wrażenia uczestnictwa w jednym, dużym świecie. Nie pomaga udostępnienie od samego początku możliwości teleportacji między ogniskami, ale podejrzewam, że w przypadku takiej konstrukcji świata nie dało się tego zrobić inaczej.
- Lokacje - Pomimo trzech lat różnicy między jedną a drugą częścią, to właśnie w Dark Souls II lokacje są dużo brzydsze i słabiej zaprojektowane niż w swej poprzedniczce. Tereny zielone wyglądają wręcz jak czyjeś wymiociny, a ładnych widoków jest tu jak na lekarstwo. Ponadto odnoszę wrażenie, że część lokacji była zbyt jasna, niepasująca do mrocznego klimatu uniwersum, a druga część wręcz przeciwnie - zbyt ciemna, powstała jakby tylko po to, żeby uzasadnić bardziej używanie pochodni jako jednej z mechanik gry.
- Rozmieszczenie przeciwników - W miarę postępów się to trochę poprawia, ale z początku przeciwnicy są nawaleni w jednym miejscu w sposób jak najbardziej idiotyczny. Szczególny wyraz znajduje to w lokacji Zaginiona Twierdza, gdzie małych gnojków z dużymi mieczami jest stanowczo za dużo. Ogólnie początkowe godziny gry dominuje wrażenie, że twórcy postanowili określać trudność gry jedynie poprzez ilość wrogów na metr kwadratowy.
- Nierówny poziom trudności- Początkowe lokacje wydają się bardzo niesprawiedliwie wymagające, podczas gdy wraz z postępami w grze robi się przez spory okres czasu dosyć dziwnie łatwo, by potem znów mogły pojawić się satysfakcjonujące wyzwania. Przydałoby się to nieco wyrównać. Fakt, że startuje się z możliwością tylko jednokrotnego użycia butelki estusa ma z pewnością wpływ na pewne nierówności poziomu trudności.

Plusominusy:

+- Ograniczanie ilości mobków po pewnej liczbie zgonów: Z jednej strony i tak po pewnym czasie byś je omijał biegiem, byle tylko dotrzec do bossa, więc jest to pewne udogodnienie. Z drugiej jednak, gra pluje ci w ryj i mówi git gud, nie dając jednocześnie możliwości poprawy, abyś git gud. No nie fair trochę.

Plusy:

+ DLCki -  No oklaski. Ciekawie zaprojektowane lokacje*, interesujące mobki**, niektórzy bossowie są całkiem nieźle zrobieni***, wymagająca trudność, pozostająca jednak w granicach rozsądku****. Gdyby tylko tak była zrobiona cała gra.

 

Generalnie pomimo sporej ilości minusów (które są minusami głównie przez porównywanie gry do genialnej jedynki) to nadal stare, dobre souly. Myślę, jednak, że gdyby poprawić wymienione wyżej elementy, to gra byłaby o wiele mniej męcząca w samym środku rozgrywki. Jednak mimo wszystko daje się tu odczuć brak duchowego przewodnictwa Miyazakiego, który wolał się skupić w tamtym czasie na Bloodbornie.

 

Tak na zakończenie to podam TOP4 najtrudniejszych moim zdaniem Bossów z gry*****, bo tak:

4. Demon Kuźni - Jakoś nie mogłem go wyczuć i padł dopiero po kilkunastu próbach. Dojście do niego też do najłatwiejszych nie należy, ogólnie to dosyć upierdliwa lokacja była.

3. Niebieski Demon Kuźni - Bardziej wnerwiający brat bliźniak tego wyżej. Podczas trzech faz walki z nim, za każdym razem prędkość wymierzania ataków przez niego była inna, co wybijało z rytmu jak nic innego. Poza tym teoretycznie już się z nim biłeś wcześniej, więc niby wiesz z czym się go je, ale jednak się okazywało, że nie wiesz, co tylko wzmagało irytację.

2. Rycerz Kuźni - Miód na palce, najbardziej satysfakcjonujący boss, co nie zmienia też faktu, że jeden z tych najtrudniejszych. Wymagał wyuczenia się wszystkich jego ruchów, zdobycia wiedzy kiedy można sobie odpuścić fikołek, a kiedy nie, i nawet takich rzeczy, jak której jego strony i kiedy trzeba było się trzymać podczas walki. Dodatkowego smaczku dodawał fakt, że mógł się regenerować przy bocznych ścianach areny (jeśli przed walką nie poprzebijałeś klinami czegoś tam)

1. Strażnicy Ruin - Chyba najbardziej chamska wersja grupowego Bossa w Dark Souls II (bo pierwsza). Jeśli był jakiś moment podczas gry, w którym czułem się jakbym się ciągle odbijał od ściany, to ten. Jedyny Boss, który zmusił mnie do chwilowego odpuszczenia go i pogrindowania, a tego w Soulsach właściwie do tej pory nigdy nie robiłem.


* Nie ty, mroźne obrzeże.
** Nie wy, debilne mroźne jelenie.
*** Nie wy, dwa koty.
**** Jeszcze raz nie ty, mroźne obrzeże.
***** Nie walczyłem ze Starożytnym Smokiem, bo go polubiłem i z Mrocznym Łowcą, bo nie chciało mi się go szukać.

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...