Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Temat growy

Polecane posty

Nowa Zelda to cudo. Nie jestem wielkim fanem gier z otwartym światem, ale tutaj nie mamy do czynienia z kolejnym sanboksem od Ubi lub czymś podobnym. Po kilkugodzinnym samouczku zlatujemy paralotnią z obszaru początkowego i możemy robić zupełnie co chcemy.

Do ukończenia gry nie jest potrzebne odwiedzenie właściwie żadnych lokacji - możliwe jest nawet pójście na głównego bossa od razu (i da się go załatwić, jeśli ktoś jest mistrzem uników) - ale eksploracja zbyt fantastyczna, by nie posmakować jej przez kilkadziesiąt godzin. Dzięki możliwości wspinania się na właściwie każdy obiekt możemy dostać się dosłownie wszędzie (no, prócz tych gór za mapą. Podczas próby dotarcia do nich gra niestety chamsko nas zabija). W zorientowaniu się w terenie pomagają wieże górujące nad okolicą, które przypominają te z Assassin's Creeda. Po wdrapaniu się na nie czekało mnie jednak przyjemne zaskoczenie - dostajemy kolejny fragment mapy, ale nie pojawiają się na niej żadne znaczniki. Trzeba samemu wybrać sobie punkty, do których warto się udać. A potem na przykład zlecieć do nich na paralotni.

O ciekawych lokacjach dowiadujemy się też od mieszkańców przepastnej krainy Hyrule. Tu ktoś wspomni o tym, że za górą mieszka jakiś dziwny gość, tu ktoś podpowie, że słyszał opowiastkę o tym, że drzewa na górskich szczytach szczytach wskazują drogę do skarbu, a ktoś inny, na przykład grający na akordeonie członek ptakopodobnej rasy Rito, uraczy nas kolejną piosenką, która kryje w sobie zagadkę, po której rozwiązaniu dostaniemy dostęp do jednej z ponad 100 świątynek. Na tym polega ta gra - na spokojnym i metodycznym zwiedzaniu świata i chłonięciu kolejnych ciekawych lokacji i zamieszkujących je zakręconych postaci. Świat gry jest gigantyczny, ale nie przytłacza w złym tego słowa znaczeniu (co często mi się zdarzało w grach tego typu). 

Co do świątynek zwanych shrine'ami - w większości z nich spotkamy się z krótką, co najwyżej kilkunastominutową zagadką, za rozwiązanie której dostaniemy swego rodzaju punkty rozwoju, które można zainwestować w zwiększenie liczby serc lub poszerzenie koła wytrzymałości. Zagadki jak to w Zeldzie - całkiem pomysłowe i różnorodne, w tej odsłonie oparte na zabawie fizyką, o której tak dużo mówiło się przed premierą. Praktycznie samym początku gry dostajemy wszystkie dostępne zdolności - dwa rodzaje bomb, magnes, możliwość zatrzymania obiektów w ruchu i tworzenia lodowych słupów na wodzie - i choć wydawać może się, że to mało, sposobów ich wykorzystania jest multum. Łamigłówki często mają nie tylko jedno rozwiązanie. Przykład: mamy ścianę z liści, a nad nią lampę naftową zawieszoną na sznurze. Możemy ją zestrzelić, możemy rozbujać ją za pomocą magnesu, możemy też użyć ognistej strzały, jeśli akurat taką mamy, ognistej różdżki, rozpalić ognisko za pomocą drewna i krzemienia... pewnie nie są to wszystkie sposoby. Poza mini-lochami też można się zabawić - podpalić trawę, by dzięki wytworzonemu gorącemu powietrzu unieść się do góry na paralotni, spuścić przeciwnikom na głowę wielki kamień, który staczamy ze znajdującego się nad ich bazą pagórka (oczywiście nie jest to w żaden sposób skryptowane i kamień może polecieć nie do końca tam, gdzie chcemy, jeśli "źle" go zepchniemy) czy porozrzucać ich metalowym pudłem, kontrolowanym za pomocą magnesu. Masa zabawy, a to oczywiście tylko przykłady - każdy może wymyślić swoje, możliwości nie jest co prawda nieograniczenie wiele, ale jednak wiele. 

Są też cztery duże świątynie powiązane z fabułą, które można odwiedzać w dowolnej kolejności. Na razie byłem tyko w jednej, chociaż wiem, gdzie są trzy kolejne. Sądząc po tym, co zobaczyłem w pierwszej, są one krótsze niż zwyczajowo, o wiele mniej nastawione na walkę, zaś bardziej na główkowanie. Co do samej historii - odkrywamy ją w formie retrospekcji przy okazji odwiedzania kolejnych ważniejszych lokacji 

Również walka została rozwiązana bardzo przyjemnie. System starć przypomina ten z Twilight Princess, choć wachlarz dostępnych ruchów jest nieco skromniejszy Są kombosy, silniejsze ataki po przytrzymaniu przycisku, skakanie (powiązane z kontratakami, jeśli wykonamy unik w odpowiednim momencie) i parowanie tarczą. Pod względem czerpanej przyjemności jest to niemal poziom Dark Messiaha i starcia inicjuję, bo fajnie się walczy. Brakuje mi tylko soczystego kopniaka do spychania wrogów ze skał i kopania głów kościanych bokoblinów i moblinów :P Broń faktycznie niszczy się szybko, czasem wystarczy jedno poważniejsze starcie, by dopiero co znaleziony egzemplarz rozłupał się całkowicie, ale nie denerwuje mnie to jakoś szczególnie. Tworzy to nawet pewne wyzwanie i konieczność zarządzania ekwipunkiem. 

Oprawa dźwiękowa to majstersztyk. Muzyka podczas przemierzania otwartych lokacji jest delikatna, ambientowa, delikatnie pianino czy skrzypce, a czasem nie ma jej w ogóle i słychać tylko dźwięki natury. W miasteczkach czy podczas walk muzyka staje się jednak bardziej wyraźna. Każda ważniejsza miejscówka ma swój własny utwór. Główną kompozytorką jest tu pani Manaka Kataoka, znana głównie z serii Animal Crossing. I ścieżka dźwiękowa Zeldy przypomina mi nieco to, co słyszałem w ostatniej odsłonie tego cyklu, czyli New Leaf. Nie zabrakło też zremiskowanych kawałków z poprzednich części - gdzieś tam przewija się oczywiście główny motyw serii, a to, że jesteśmy w wiosce Goronów czy Zorów, można rozpoznać po samej muzyce.

Spoiler

 

 

Oprawa graficzna to lżejsza wersja Wind Wakera. Jestem łasy na taką grafikę i choć widzę, że obiektom brakuje detali, a rozdzielczość to nie nawet Full HD, a 720 p (wersja na Wii U; tak naprawdę tego nie widzę, przeczytałem to w internecie), to jest bajkowo i kolorowo. Nie żebym nie lubił dobrej, naśladującej realizm grafiki, takiej jak na przykład w Horizonie, ale do Zeldy pasuje taka, jaka jest. A że konsola (zarówno Wii U, jak i Switch, na którym gra działa w 900p) za mocna w porównaniu z konkurencją nie jest, był to jedyny słuszny wybór (nie żeby ktoś w Nintendo rozważał pójście w fotorealizm). 

Podsumowując, nie dziwię się ocenom recenzentów - to jedna z najlepszych gier, w jakie w życiu grałem i w pełni zasługuje na noty, które otrzymała. Potrafię przez kilka godzin chodzić po mapie tu i tam i kapitalnie się bawić, wspinając się, podziwiając efekty pogodowe, rozmawiając z postaciami czy walcząc z przeciwnikami, nie mówiąc już o podejmowaniu się konkretniejszych aktywności, takich jak zadań powiązanych z głównym wątkiem.

Czy to najlepszy sandboks? Trudno mi powiedzieć, za mało gier tego typu na moim koncie. Z jednej strony trudno porównywać Zeldę z choćby Far Cry'iem czy GTA, z drugiej - nie da się od porównań całkowicie uciec. Nie można udawać, że Nintendo nie inspirowało się nikim i wszystko wymyśliło samo, co zdają się sugerować niektórzy zbyt zacietrzewieni fani). Z tego co się jednak orientuje, to niestety większość piaskownic jest robiona na jedno kopyto, więc całkiem możliwe, że Breath of the Wild to faktycznie coś innego w tej materii. Są osoby, które mówią, że to pierwszy prawdziwy sandboks, więc może coś jest na rzeczy. 

Czy to najlepsza Zelda? Z tych 3D na pewno, bo te w 2D to w dużej mierze co innego (o dziwo to prędzej w nich był otwarty świat, chociaż oczywiście na o wiele mniejszą skalę). No ale, mamy tu do czynienia z serią, której jakaś połowa odsłon to fenomenalne tytuły, a druga "tylko" bardzo dobre. 

Tl;dr

Spoiler

ta, na pewno

Na koniec mała galeria screenów, które zrobiłem w grze:

Spoiler

 

fFsFFha.jpg

aGLNvYM.jpg

DqBsnbt.jpg

fNC5qlQ.jpg

HAGY7oF.jpg

wQmUwGT.jpg

f8Zo5am.jpg

ypp5Gvn.jpg

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to przebiłem się przez Sen Fortress i pokonałem Iron Golema za drugim podejściem i fajnie jest. Mam ochotę zabić jednak za pułapki i te wąskie mosty z ostrzami, to jest SADYZM. Trochę podejść mi zajęło żeby ogarnąć jak zbudowana jest ta forteca, ale jak znalazłem ognicho dzieki podpowiedziom ziomków to już czułem się bezpiecznie. Pobuszowałem też i znalazłem Lightning Spear która zastąpiła mojego wysłużonego Bastard Sworda i dźgam wszystko i MOC I SIŁA. Poszedłem od razu do Anor Londo i kiedy pokonałem pierwszego wielkiego strażnika zorientowałem się że chodzę z 60k dusz przy sobie więc szybko zwrot i wróciłem sobie do ognicha i przylevelowałem.

Oj będzie ciekawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

spotify:album:0LKWqPyvomKQxl4v85lvYa

Bardzo fajna muzyka. Aż zacząłem się interesować pojawieniem się Ys VIII na naszym kontynencie ale wszystko wskazuje na to że dopiero na jesień. Może do tego czasu wrócę do Ys Origin. Chociaż bez Adola to nie to samo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie Rankin, ale spróbuję odpowiedzieć. Jeśli się nie mylę to Ys Origin jest chronologicznie najwcześniejszy, więc raczej możesz spokojnie zacząć od tej części.

edit:

W sumie sam chętnie bym wrócił do Ys Origin, ale nie chce mi się zaczynać od początku. Gierka zapisuje stan na dysku czy w chmurze steama?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, SilentBob napisał:

@Rankin na Steamie jest promocja na chyba wszystkie gry z serii Ys jakie tam mają. Powiedz którą najlepiej kupić, jak chce się zacząć zabawę z tą serią?

Origin albo Felghana, Origin jest chyba odrobinę łatwiejszy do ogarnięcia ze względu na dość liniową konstrukcję

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HAH ŁUCZNICY BTFO

Doczłapałem się do miejsca gdzie mogę zaatakować Lautreca i daje mi wciry mocno, nie wiem czy nie spróbuję się z nim zmierzyć potem. Teraz chyba jakiś boss się kroi więc pewnie tam pójdę zamiast się męczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oh boy. Czekam na następny post. 

Pamiętaj, że na schodach po prawej patrząc od drzwi bossa jest znak przyzwania Solaire. Zajrzyj też do kowala i otwórz sobie te wielkie wrota, bo skrót ci się może przydać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Arturzyn said:

A Driver SF jest bardzo przyjemny.

tez przechodzilem, gierka ma fajny system przechwytywania samochodow i wynikajace z niego mozliwosci demolki. pierwszy driver od czasow jedynki w ktorego gralem z przyjemnoscia.

we wtorek drugi styx, bede musial w to zagrac.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...