Batman: Człowiek, który się śmieje/Batman: The Man Who Laughs (+ Made of wood)
Scenarusz: Ed Brubaker
Rysunek: Doug Mahnke, Patrick Zircher
Gdy kilka lat temu zacząłem tworzyć osobistą kolekcję komiksów, moim pierwszym i najważniejszym celem było znalezienie i zaopatrzenie się w każdy komiks, w którym Joker jest ważną postacią bądź tematem całego komiksu. Powodem tego dziwnego fetyszu może być uwielbienie dla Jokera z filmu ?Mroczny Rycerz?, lecz bardziej skłaniam się ku faktowi, że całe szaleństwo zapoczątkował dla mnie Jack Nicholson i jego Joker w Burtonowskim ?Batmanie?. Niemniej dziś chciałbym przybliżyć wam komiks, którego wyczekiwałem z niemal takim samym napięciem, jak komiksowego ?Arkham Asylum?.
?Batman: Człowiek, który się śmieje? to komiks zawierający dwie opowieści autorstwa Eda Braubakera ? tytułową historię Jokera oraz mniej interesujący epizod, w którym Batman pomaga Zielonej Latarni w złapaniu tajemniczego mordercy z obsesją na punkcie drewna. Drugą opowieść możemy całkowicie pominąć, bowiem służy wyłącznie jako wypełniacz, żeby tylko album nie był zbyt cienki jak na cenę (17,5 euro). Jedyną rzeczą, za którą mogę pochwalić ?Made of Wood? są okładki zaprojektowane przez bardzo utalentowanego Tima Sale?a (The Long Halloween?), przejdźmy więc do ?głównego dania?.
?Człowiek, który się śmieje? dotyczy pierwszego starcia Batmana z Jokerem (jest też nawiązaniem do źródeł Jokera ? filmu ?Człowiek, który się śmieje? z 1927 roku), nieco chwiejnych relacji pomiędzy Mrocznym rycerzem a Gordonem oraz pierwszych ofiarach diabolicznego klauna. Pierwszym śladem, na który natyka się nasz detektyw w pelerynie jest opuszczona fabryka, w której policjanci znajdują obrzydliwie zdeformowane trupy o bladej cerze i z groteskowym grymasem na twarzach ? prawdopodobnie ofiary eksperymentów. Niedługo potem Joker po raz pierwszy ujawnia się Gotham, dążąc do chwały i sławy, poprzez obietnice zabicia Henry?ego Claridge?a, jednego z najbogatszych ludzi Gotham. Batman ? wciąż jeszcze plotka na ustach mieszkańców niźli faktyczny bohater ? musi powstrzymać Jokera, lecz to zadanie kompletnie go przerasta, albowiem po raz pierwszy spotyka się z wrogiem tak szalonym, lecz wciąż bystrym i doskonale zorganizowanym. W międzyczasie nasz bohater przypomina sobie potyczkę z Red Hoodem i postanawia sprawdzić raz jeszcze chemiczną fabrykę ACE, z którą pierwsze ofiary Jokera były dziwnie powiązane?
Ogółem możemy stwierdzić, że ten album jest nieoficjalną kontynuacją retrospekcji, którą możemy znaleźć w ?Zabójczym żarcie? Alana Moore?a ? Jokerowi przydarzył się możliwie najgorszy dzień w życiu utracił rozum i na skutek pewnych niezbyt przyjemnych okoliczności wylądował w kontenerach z chemikaliami, co kompletnie zmieniło jego skórę i włosy. ?Batman: The Man Who Laughs? to jego pierwszy krok w dosyć pokaźnej misji uświadomienia światu, jak wiele szaleństwa się w nim znajduje. Fabułą jest całkiem niezła ? nie jest to może tak przejmujące dzieło, jak wspomniany ?Zabójczy żart? czy też ?Joker?, ale swoje zalety ma. Scenarzysta bardzo sprawnie wzbudził w Batmanie zwątpienie, czasami czyniąc go nawet bezbronnym wobec niezrozumiałego geniuszu bladego mordercy. Spodobał mi się też fakt, że w komiksie ludzie giną tu dziesiątkami, co jest w sumie prawdopodobne, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w Gotham nigdy wcześniej nie szalał nikt podobny do Jokera.
Przejdźmy zatem do rysunku ? trudno tu mówić o jakimś szczególnym stylu, aczkolwiek na pierwszy rzut oka wyodrębnia się nieco ?niechlujne? zastosowanie kreski (nie aż tak szaleńcze, jak w komiksach Franka Millera), co jednak nadaje komiksowi brudnego naturalizmu ? zwłaszcza Joker jest dobrze zaprojektowany, podobnie jak i wszystkie jego ofiary, obdarzone morderczym grymasem. Bardzo dużą zaletą jest zaskakująco dobra gra świateł oraz przyciemniona kolorystyka ? przez całą historię ani razu nie zobaczycie słońca, wszystko jest pogrążone w mroku.
Po tym komiksie spodziewałem się całkiem wiele ? może ponownego wskoczenia w chaotyczny umysł Jokera, albo nieco więcej jego ?zaplecza?, lecz niestety nic takiego nie otrzymałem. Joker w tym komiksie to kompletnie nowa siła, z którą musi się mierzyć całe Gotham. Szaleniec ów przybiera pozę anioła śmierci, który w każdym momencie i bez najmniejszego problemu może odebrać żywot dowolnemu mieszkańcowi miasta i zdaje się, że absolutnie nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Najciekawsze w tym komiksie jest zachowanie Batmana, zmuszonego do dostosowania swojego stylu zwalczania przestępczości do szalonych pomysłów klauna, co wcale nie jest proste ? podobnie zdezorientowany jest Gordon. Żałuję, że komiks jest taki krótki, na dodatek druga historia nie jest nawet trochę interesująca i raczej nuży niźli bawi (do tego ma w sobie nieco głupotek ? np. Buce Wayne unika rozpoznania doczepiając sobie kozią bródkę). Jeżeli kiedyś będziecie mieli okazję go kupić za mniej niż 50 zł, to z pewnością warto spróbować ? w innym przypadku raczej dla szaleńców, którzy muszą mieć wszystko, co należy do ?kanonu Jokera?.
- Czytaj dalej...
- 0 komentarzy
- 1193 wyświetleń