Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470609

There's always a little light in the dark - recenzja ?The Darkness II?


bielik42

2730 wyświetleń

There's always a little light in the dark - recenzja ?The Darkness II?

Darkness_2_Logo.jpg

The Darkness II

Studio: Digital Extremes

Gatunek: FPS

Strzelaniny nie mają łatwego życia na rynku gier wideo ? nie dość, że gatunek został zdominowany przez właściwie zaledwie dwie marki (mowa o CoD i BF), to jak na złość gracze wcale nie lubią innowacji w prostej mechanice ?naciśnij przycisk, żeby strzelać?. Jednakże czasami zdarza się, że gra różni się od innych, kusi czymś odmiennym, czymś świeżym i interesującym. Taki był ?Bioshock?, takie były ?Kroniki Riddicka? i wreszcie taki jest ?The Darkness II?.

the_darkness_ii_04.jpg

Jeżeli nie jesteś maniakiem komiksów, to powinieneś wiedzieć, iż recenzowana tu gra jest oparta na serii komiksowej autorstwa trójki artystów, opublikowanej przez raczej nieznane u nas wydawnictwo ?Top Cow Productions?. Skąd zaś w tytule numerek ?::?? Najprościej byłoby stwierdzić, że jest to kontynuacja wydanej w 2007 roku produkcji ?The Darkness?, lecz tu rzecz robi się zawiła ? za ową produkcję odpowiada kompletnie inna ekipa ? ?Starbreeze Studios?, czyli twórcy wspomnianych (i wybitnych) ?Kronik Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay? i całkiem świeżego ?Syndicate?. Dlaczego marka zmieniła studia? Tego nie wiadomo, aczkolwiek obie gry różnią się od siebie dosyć diametralnie.

279161-the-darkness-2-2464x1424.jpg

Od wydarzeń z pierwszej części minęło już trochę czasu, a nasz protegowany ? Jackie Estacado ? ukrył w sobie drzemiące moce ciemności, wciąż opłakując śmierć ukochanej Jenny. Jako głowa włoskiej mafii trafiamy do restauracji, by przeżyć kolejny, nudny wypełniacz czasu i może złagodzić nieco cierpienie dzięki dwóm urokliwym bliźniaczkom. Niestety rutynę przerywa szaleńczy atak nieznanego ugrupowania, w trakcie którego nasz bohater jest ciężko ranny, a jego ?rodzina? próbouje odeprzeć napastników. Doprowadzony do ostateczności Jackie wyzwala z siebie Ciemność ? potężną moc, przenoszącą się między poszczególnymi ?marionetkami? od początków historii ? by przy jej pomocy zrobić rzeź w szeregach wroga. Tajemniczy atak był jednak dopiero początkiem i problemy dopiero zaczną się pojawiać, a wśród nich starożytne bractwo, tajemnicze artefakty i? odkupienie Jenny. Fabuła nie traci impetu ani na moment, wciąż dając nam kolejne powody, byśmy rozrywali tych wszystkich strzelających do nas nieszczęśników. Absolutnie największą zaletą fabuły są elementy ?zwątpienia? (jak ja je nazywam), które polegają na pokazaniu nam historii Jackiego z nieco innej perspektywy. O co dokładnie chodzi nie zdradzę, aczkolwiek mogę rzec, iż miłośnicy twórczości Milosa Formana mają powody do zadowolenia.

darkness%20ii%203.jpg

Co czyni ?The Darkness II? oryginalną strzelaniną? Przede wszystkim tytułowa ?Ciemność?, czyli nadludzka moc Jackiego. Jej głównym elementem są wyrastające z pleców (anty)bohatera macki z dobrze uzębionymi końcami. Przy pomocy owych ?macek? możemy łapać elementy otoczenia (pręty, opony, skrzynki) i ciskać nimi we wrogów, uderzać nimi jak biczem, przeprowadzać egzekucje i wreszcie pożerać serca. Zwłaszcza dwie ostatnie umiejętności są bardzo ważne w trakcie rozgrywki. ?Egzekucje? to cztery różne sposoby (każda ma dwa wariacje, co daje równe osiem) krwawego rozprawienia się z wrogiem schwytanym żywcem. Każdy ?styl? nie tylko różni się od siebie wykonaniem (przebijanie się przez klatkę piersiową w stylu ?Obcego?, wyrywanie kręgosłupa przez gardło, wyrywanie kręgosłupa przez odbyt, odgryzienie głowy i inne tego typu widoczki gore) lecz również uzyskiwanym przez niego bonusem ? jeden odnowi nam część życia, inny nieco amunicji, kolejny da tarczę, a ostatni przyspieszy regenerację mocy specjalnych. W porównaniu do tego systemu, ?pożeranie? jest raczej proste ? otóż z każdego zabitego wroga możemy wyrwać i pożreć serce, co odnawia nam nieco zdrowia i zapewnia dodatkowe punkty.

Recenzja-The-Darkness-II-2-PC-18.JPG

O co chodzi z punktami? W ?The Darkness II? możemy znaleźć sposób oceniania stylu walki, który teraz najbardziej kojarzy się z ?Bulletstormem?. Każde zabójstwo jest odpowiednio zatytułowane i daje nam określoną liczbę punktów ? najmniej za zwykłe zastrzelenie wroga, najwięcej za zabójstwa masowe i egzekucje. Punkty te możemy wydawać w odrębnych miejscach, zyskując tym samym nowe umiejętności lub ulepszając już te posiadane. Drzewko umiejętności zostało przedstawione w stylu koła podzielonego na cztery różne sekcje: egzekucje, moce ciemności, strzelanie i ciemność ?ogólna?. W pierwszej ulepszamy korzyści z przeprowadzanych egzekucji i odblokowujemy nowe, druga odpowiada za moc wypuszczania z siebie roju much, ogłuszającego pobliskich wrogów i moc opętania ciemnością naszej broni, co zwiększa jej obrażenia i szybkostrzelność, trzecie to różne zwiększanie magazynków i tego typu pierdoły, natomiast ostatnia jest najciekawsza, bo obfituje w takie cudeńka jak: unieruchomienie przeciwnika w powietrzu, pancerz z ciemności czy ciskanie czarnymi dziurami, które czasami zostają w ciałach wrogów zamiast serc. W tej sekcji możemy też odblokować ciskanie darklingiem ? zabawnym stworem z równie zabawnym akcentem (jako czapkę nosi skórę z rudego kota!). Jeden darkling to poważna zmiana w stosunku do poprzedniczki, gdzie tych stworów mieliśmy aż cztery i na dodatek mogliśmy je kontrolować. Tym razem naszego towarzysza kontrolujemy wyłącznie okazjonalnie (może podrzynać wrogom gardła) albo ciskać nim we wrogów. Poza tymi elementami stworek ciemności biega i wskakuje na wrogów, czasami pomaga nam w pokonaniu przeszkód albo ochoczo oddaje mocz na ciała pokonanych niemilców. Uroczo.

The_Darkness_II_first_look_1.jpg

Strzelanie? A po co to komu? Nieść możemy cztery rodzaje broni ? pojedynczy pistolet/karabinek uzi/rewolwer (można je też trzymać w obu dłoniach, co jednak utrudnia celowanie), strzelba i karabin. Zero snajperek, granatników, wyrzutni rakiet, łuków i innego tego typu badziewia. Po prawdzie strzelać będziemy tylko po to, by osłabić wrogów, ponieważ tylko wtedy można ich łapać i przeprowadzać na nich egzekucje. Broń palna przydaje się także w momencie, gdy musimy pozbyć się świateł, skutecznie blokujących nasze nadludzkie możliwości. AI wroga jest raczej głupie, problemy możemy mieć dopiero w późniejszych etapach, gdzie głupotę wrogowie nadrabiają wyposażeniem ? przenośne latarki o ogromnym zasięgu, granaty błyskowe i potężna broń palna (dodajmy, że grałem na najtrudniejszym poziomie). Osobiście najbardziej ceniłem sobie sytuacje, gdy mogłem dojść do wrogów blisko i szerzyć popłoch przy użyciu macek, bo jest to po prostu nadzwyczaj satysfakcjonujące przeżycie, tak wyrwać komuś kręgosłup z d*py. Dodajmy do tego kilka potyczek z bossami, polegającymi na typowym ?unikaj ataków ? wal ile fabryka dała? i dostajemy całkiem typową, lecz jednak interesującą strzelaninę.

screen5.jpg

Osobnym akapitem warto obdarzyć oprawę audio-wizualną, ponieważ należy do tych bardziej ?oryginalnych?, co w epoce dominującej szarości wojennej należy cenić i nagradzać. ?The Darkness II? zostało stworzone w stylu znanym z chociażby ?XIII?, czyli przypominającym puszczony w ruch komiks. Na uwagę zasługuje przede wszystkim świetna gra światła i cieni, tekstury też są całkiem niezłe, choć modele postaci mogłyby wyglądać dużo lepiej. Grafice kroku dotrzymuje udźwiękowienie ? broń brzmi doskonale, a głos Jackiego i Ciemności to klasa sama w sobie. Co prawda szkoda, że twórcy nie wtłoczyli do swej produkcji kilkunastu metalowych kawałków (jak w poprzedniczce), ale cóż ? inne studio. W kontekście technicznym nie można się właściwie do niczego bardziej przyczepić.

The_Darkness_II_Preview_2.jpeg

Największym niedopatrzeniem ze strony twórców jest? długość kampanii single ? zaledwie 5 godzin to akurat tyle, by człowiek zaczął się poważnie wciągać, a tu nagle koniec. Żywotność gry miał przedłużyć tryb ?New Game +? (trudniejsi przeciwnicy, zachowujemy swoje moce) oraz ? Vendettas? czyli tryb co-op, w którym mamy do wyboru cztery postacie z różniącymi się artefaktami ciemności. Bohaterowie są całkiem interesujący (azjata z kataną, szkot z toporem, dama z obrzynem i czarnoskóry z ?czymś?) czego jednak nie mogę rzec o samym trybie, bo to po prostu korytarz z wyskakującymi na nas przeciwnikami. Do tego każdy bohater jest dużo gorzej zbalansowany niż Jackie, przez co gra się dużo wolniej i ostrożniej. Możemy też w trakcie kampanii szukać artefaktów, które potem opisuje nam nasz zwariowany kolega .Wnioskując z opcji w menu głównym ? miały pojawiać się DLC, lecz gra okazała się klapą finansową i nadzieje nie tylko na DLC, ale i na kontynuacje zniknęły bezpowrotnie.

screenshot-5.jpg

W momencie, gdy ten tekst został opublikowany, dostępne jest ?2K bundle? na humblebundle.com, a w nim można dostać właśnie ?The Darkness II? wraz z innymi, równie dobrymi grami za niemalże grosze. W takiej cenie grzech nie spróbować, zwłaszcza że daje nam to szaleńcze poczucie bycia potężnym. Jak się okazuje ? ciemność jest straszna, ale wyłącznie dla naszych wrogów.

Ocena: 7

Plusy:

- Grafika i dźwięk (Jaaaaaaaaaaaaaaaaackieeeeeee)

- Postacie

- Moce ciemności

- Interesująca fabuła

- Egzekucje

- Elementy ?Przebudzenia?

- Krwawa, soczysta, satysfakcjonująca

Minusy:

- Długość kampanii

- Kiepski tryb ?Vendetty?

- Łatwa nawet na najtrudniejszym poziomie

- Okazjonalne błędy (spróbujcie cisnąć darklinga wysoko w niebo)

- Ma problem z połączeniem się ze Steamem (przez co nie mogłem cykać screenów)

- Przewidywalny zwrot akcji na zakończenie

- Gdzie kontynuacja?

Zwiastun

PS: W tym tygodniu nie dałem rady z przeglądem, sorka sad_prosty.gif

27 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Największym niedopatrzeniem ze strony twórców jest? długość kampanii single ? zaledwie 5 godzin to akurat tyle, by człowiek zaczął się poważnie wciągać, a tu nagle koniec.

imo jedna z najgłupszych wad, jakie da się grze wytknąć w recenzji. Owszem, The Darkess II mogło trwać w singlu i 15 godzin. Można było wydłużyć kampanię trzykrotnie, porozciągać strzelaniny, dorzucić więcej przeciwników, powydłużać korytarze, wrzucić dodatkowe zwroty akcji i ogólnie zrobić z tego telenowelę. Pytanie tylko czy wpłynęłoby to na grę odpowiednio... Gry to nie jest do cholery salceson, żeby tanio kupić i dużo zeżreć tylko rozgrywka. Bardziej opłaca się zapłacić za 5 godzin zabawy, niż za 15 godzin nudów.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Bulletstorm był dla mnie za krótki, ale The Darkness II pod koniec zaczęło mnie nużyć i skończyło się w odpowiednim czasie. Tak czy siak warto zagrać.

Link do komentarza

Nie mówię tu o 15 godzinach, ale 8-10 byłoby już kompletnie w porządku, jak na strzelaninę przystało wink_prosty.gif

Co nie zmienia faktu, że argument jest równie zasadny jak czepianie się Picasso, że za mały obraz narysował...

Link do komentarza
zrobić rzeź

Kupić wieś. :ok:

cztery różne sposoby (każda ma dwa wariacje, co daje równe osiem)

Skoro są cztery sposoby, to już z kontekstu wypowiedzi można wywnioskować, że są różne. O ile to bym jeszcze przebolał, to nie ścierpię traktowania czytelnika jak debila - co to nie potrafi pomnożyć 4*2.

nie tylko różni się od siebie

Nader rzucające się niestety w oczy powtórzenie. Swoją drogą - użycie cudzysłowu nie maskuje po raz kolejny użycia tego samego słowa...

W pierwszej ulepszamy korzyści z przeprowadzanych egzekucji i odblokowujemy nowe, druga odpowiada za moc wypuszczania z siebie roju much, ogłuszającego pobliskich wrogów i moc opętania ciemnością naszej broni, co zwiększa jej obrażenia i szybkostrzelność, trzecie to różne zwiększanie magazynków i tego typu pierdoły, natomiast ostatnia jest najciekawsza, bo obfituje w takie cudeńka jak: unieruchomienie przeciwnika w powietrzu, pancerz z ciemności czy ciskanie czarnymi dziurami, które czasami zostają w ciałach wrogów zamiast serc.

Rozumiem dogłębne opisanie gry w samej recenzji, ale czy po wymienieniu wszystkich linii rozwoju bohatera, konieczne jest jest wykazanie w sposób łopatologiczny większości atutów? Osobiście wolałbym by zostało to przedstawione w formie wyliczenia wszystkich głównych ścieżek i dłuższe opisanie po jednej z najciekawszych "opcji". Tak jest to nieco monotonne i hmm... "bezbarwnie bezpłciowe" w obecnej formie.

The Darkness II? zostało stworzone w stylu znanym z chociażby ?XIII"

?!

REL5VTr7FwE.jpg

To że oprawa jest "malowana" w pastelowe farby, i wzbogacona cel-shadingiem nie czyni z niej majstersztyku wizualnego jak XIII. Prędzej przyrównałbym TD2 do Dishonored.

Największym niedopatrzeniem ze strony twórców jest? długość kampanii single ? zaledwie 5 godzin

Kompletna niezgoda - czas rozgrywki choć powinien być uwzględniony w recenzji NIE MOŻE być brany pod uwagę przy dokonywaniu właściwego werdyktu i oceny. Tak samo zresztą jak cena. Zwłaszcza gdy obecny jest tryb multiplayer/hordy przeciwko AI. To że tobie pozostałe tryby się nie spodobały, nie oznacza, że innym też nie przypadną do gustu. Inna sprawa - przykładowo ja lubię zaglądać w każdy zakamarek podczas rozgrywki i eksplorować do granic możliwości świat przedstawiony.

Doliczając do tego fakt, że niektórzy lubią zdobywać wszystkie osiągnięcia produkcja z całą pewnością może zapewnić więcej niż te pięć godzin. I tak jak ktoś już wyżej wspomniał - gry to nie towar obiektywny i nie pierwszej potrzeby. Stąd osobiście wolę krótkie, intensywne i ciekawe produkcje niż potworki rozwleczone w pustej, otwartej "piaskownicy".

Ogólnie recenzja mocno średnia - przekazałeś swoją opinię, ale nie dowiedziałem się w zasadzie niczego nowego. Opis fabuły rodem z internetu, brak szerszej opinii o klimacie, czy nawet niemal zupełnie pominąłeś poprzedniczkę. Czytało się to jednak powiedzmy, że całkiem strawnie - w sam raz na raz (i na bloga). Polecałbym jednak ograniczyć liczbę publikowanych tygodniowo wpisów na rzecz ich jakości oraz (co ważniejsze ;) ) Przeglądu. Powtórzeń nie unikałeś zbytnio, a i parę "interpunktów" da się znaleźć.

  • Upvote 2
Link do komentarza
Kompletna niezgoda - czas rozgrywki choć powinien być uwzględniony w recenzji NIE MOŻE być brany pod uwagę przy dokonywaniu właściwego werdyktu i oceny. Tak samo zresztą jak cena. Zwłaszcza gdy obecny jest tryb multiplayer/hordy przeciwko AI. To że tobie pozostałe tryby się nie spodobały, nie oznacza, że innym też nie przypadną do gustu. (...)

Odpowiem pełniejszym cytatem z recenzji:

Największym niedopatrzeniem ze strony twórców jest? długość kampanii single ? zaledwie 5 godzin to akurat tyle, by człowiek zaczął się poważnie wciągać, a tu nagle koniec.

Oczywiście ocenianie samej długości rozgrywki jako osobnej cechy gry jest pozbawione sensu, ale już stosunek tej cechy do - przykładowo - ceny oraz jakości gry wg autora recenzji jest już jak najbardziej na miejscu. Recenzja powinna przedstawiać odczucia autora co do recenzowanego przedmiotu, a bielik ocenił tę grę jako za krótką biorąc pod uwagę jej jakość (przynajmniej tak należy wywnioskować na podstawie w/w zdania).

Link do komentarza

Szczerze?

Może to zabrzmi nieco górnolotnie, ale wolę wydać ~100zł na coś, co mnie wgniecie w fotel przez 5h intensywnej akcji, fabularnych zagwozdek, czy dociekania lore'u, niż 8-10h średniej rozgrywki, tylko dlatego że "taniej".

Równie sensowne co argument cena/jakość/ilość ma np. przyrównywanie MGS:GZ do pełnoprawnych części, czy nawet Van Helsinga 2 do RoS.

Płacę (nawet jeśli dużo), to wymagam. A przeliczanie złotówek na ilość gry oraz odwrotnie, jest mówiąc wprost - żałośnie "cebulaczkowe".

Link do komentarza

Odnośnie kwestii długości gry w stosunku do ceny - moim zdaniem powinno się brać to pod uwagę podczas rozważania nad oceną całkowitą. Wprawdzie to zawsze się różni (choćby biorąc pod uwagę MMO), ale w przypadku The Darkness 2 jest odpowiednie, ponieważ według mnie byłaby lepsza, gdyby była dłuższa. Taki Hard Reset dał mi 11 godzin zabawy, a Shadow Warrior 17, więc różnica jest całkiem spora, a gry wszakże podobne.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Taki Hard Reset dał mi 11 godzin zabawy, a Shadow Warrior 17, więc różnica jest całkiem spora, a gry wszakże podobne.

Porównywać dwa fabularne szroty do narracyjnego dzieła sztuki? lolnope...

A teraz się zastanów jak na jakość narracji w The Darkness II wpłynęłoby sztuczne wypchanie gry. Mamy już znakomity przykład gry, którą takie zabiegi zamordowały - Alan Wake.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Akurat Alan Wake to kompletnie inny przypadek, ponieważ gdy Jackie opowiada nam szybko, wyraziście i wybuchowo, Alan robi to na tyle powoli, by do gry wkradła się choćby cząstka strachu. Przez całe 13 godzin, jakie spędziłem z AW (i jego DLC) nie nudziłem się ani trochę, ale to pewnie przez moje doświadczenie z prozą Kinga...

Poza tym w Darkness II brakowało mi rozbudowania kilku wątków - dziwaczna relacja z Darklingiem, mało wspominek o ojcu Jackiego czy niemalże kompletny (nie licząc artefaktów) brak zaplecza fabularnego dla Bractwa. Z chęcią poznałbym nieco więcej tej historii

  • Upvote 1
Link do komentarza

@Otton

Jeśli chodzi o przerost formy nad treścią, to bardzo łatwo coś takiego zauważyć w sporej ilości gier. I tak jak SpecOPS, czy B:Infinite to majstersztyki pokazujące, jak twórcy potrafią się zdobyć na odwagę wycięcia naprawdę sporej ilości contentu, tak już "pseudoprodukcje" EA wyraźnie wykazują tendencję spadkową w zupełnie drugim kierunku.

Pomijam nawet zagubienie scenarzystów podczas tworzenia Mass Effect (i późniejsze "naprawianie" tego w DLK'kach), ale kupowanie gry z przeświadczeniem, że dostajemy tak naprawdę wybrakowany produkt jest karygodnym znakiem naszych czasów. Jakby nie patrzeć Elektronicy to dalej czarna owca branży, która nie uznaje m.in. edycji GOTY, a DayOne patch i płatne dodatki na premierowej płycie to standard.

PS

Alan Wake to straszny średniak - w zasadzie jedyne co ma do zaoferowanie to parę symbolicznych nawiązań do klasyki horrorów. Inna sprawa, że taki był zamiar twórców - sprzedać się dla wąskiej grupy odbiorców. I tak jak im to się po części udało (sprzedaż raczej nie była klapą skoro 2DLC i samodzielny dodatek doszedł), tak u mnie - weteranowi sporej ilości fantastyki szerokopojętej (w tym grozy) - wzbudził tylko uśmiech politowania nieudolną próbą utrzymania napięcia. No i ten beznadziejny system walki - co to za horror, bez walki wręcz?!

Link do komentarza

@StealthBastard

Wiem że inna gra, ale co tam - akurat mi Alan Wake bardzo się podobał i poza wspomnianymi przez Ciebie "Zaletami" ma przecież dodatkowo świetną oprawę graficzną, dla jednych interesujący, dla innych słaby system walki, ciężki klimat i pomysłowe dodatki.

BTW: Wiem, że wpis jej kiepski, kto taki cwany zrobił go polecanym? :D

Link do komentarza
Poza tym w Darkness II brakowało mi rozbudowania kilku wątków - dziwaczna relacja z Darklingiem, mało wspominek o ojcu Jackiego czy niemalże kompletny (nie licząc artefaktów) brak zaplecza fabularnego dla Bractwa. Z chęcią poznałbym nieco więcej tej historii

Przypominam o rzymskiej dwójce w tytule. Jest ona odpowiedzią na wszystkie pytania.

Link do komentarza

Może to zabrzmi nieco górnolotnie, ale wolę wydać ~100zł na coś, co mnie wgniecie w fotel przez 5h intensywnej akcji, fabularnych zagwozdek, czy dociekania lore'u, niż 8-10h średniej rozgrywki, tylko dlatego że "taniej". (...)

Płacę (nawet jeśli dużo), to wymagam. A przeliczanie złotówek na ilość gry oraz odwrotnie, jest mówiąc wprost - żałośnie "cebulaczkowe". (...)

I? To jest Twoja prywatna preferencja i nikt nie musi jej podzielać. Zazwyczaj dla kogoś, kto studiuje/pracuje, 100 zł i więcej za grę to niemały wydatek. I jak ta gra ma starczyć jedynie na 5h, to jest to bardzo słaby interes. Choćby nie wiem jak duże wrażenie by robiła. Już nie mówiąc o tym, że jak gra jest dobra i dużą przyjemność sprawia mi zatopienie się w niej, to jest to mocno rozczarowujące, że tego samego dnia, co zacząłem grać bądź dzień później to już jest koniec. Choć nie przepadam za porównaniami, to trochę to przypomina seks z piękną kobietą, który trwa 10 minut.

...nie można było się bardziej postarać?

Co do liczenia złotówek: mam wrażenie, że takie zdanie mogłaby wypowiedzieć tylko osoba, która jeszcze nie musi się sama utrzymywać/ewent. robi to, ale ze sporym wsparciem rodziny. Jak ktoś ma choć trochę sprawny mózg i nie ma więcej pieniędzy niż komórek, to raczej liczy się z ilością wydanych pieniędzy. I jak coś, co też budzi dużo emocji będzie miało bardziej korzystny stosunek cena/długość, to raczej to kupi.

Link do komentarza

@Otton

To zapewnij mi xklocka, bo na PC to raczej nie zagram, choćbym chciał :/

@ SB

To to już jest wredne, miewam też dobre wpisy, jakbyś nie wiedział :D

@Blitz

Albo kieruje się poczuciem "wartości piękna i sztuki", choć jak ja mam jużzapłacić tyle kasy za 5h przyjemności to już wolę komiks. Albo kilka filmów.

Link do komentarza

Pewnie, chociaż taka osoba chyba zawsze może odłożyć kupno tej gry na później. Stanieje, a jeśli faktycznie była dobra, to dalej będzie prezentowała dużą wartość.

Link do komentarza
No i ten beznadziejny system walki - co to za horror, bez walki wręcz?!

Przypomniał mi się średniaczek Condemned: Criminal Origins. Z interesującego horroru bez walki wręcz - Amnesia: The Dark Descent? Myślę o Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth, ale słyszałem, że posiadanie broni zabiło klimat zaszczucia.

Ocena stosunku jakości do ceny jest - moim zdaniem - ważna. Należy zaznaczyć, że gra w danym przedziale cenowym zajęła tyle i tyle czasu. Szczególnie, gdy dotyczy to produkcji liniowych. Sam kupiłem The Fall za 40 złotych i przy kupnie brałem pod uwagę to, że nie będzie to gra bardzo długa (przejście zajęło mi jakieś 4-5 godzin?). Gdyby gra kosztowała 100 złotych, to uznałbym cenę za zbyt wysoką i bym jej po prostu nie kupił, a tak myślę, że było warto.

Link do komentarza

@Blitz

Miałem już dać pokój mej "wojence", ale gdy widzę takie strasznie bólodupne komentarze to coś mnie pęka i daję się sprowokować. Po pierwsze, czyiś blog to nie jest miejscem na wycieczki osobiste - dziwi mnie, że moderator do tej pory nie zareagował.

Secundo - wyrażanie się o kimś trzecioosobowo, przy świadomości jego obecności, jest raz że niekulturalne, a dwa, że mocno trąci polaczkową "gimbazą".

Nie skomentuję już nawet jak przyziemne i niczym "słoma z butów" charakterne jest operowanie na stereotypach...

A teraz przejdźmy do meritum - powiadasz, iż jeśli gra jest dobra to można poczekać? Owszem zgodzę się - ale na tej samej zasadzie, co moim stosunku do "trendów" mody. Kupujesz z drugiej ręki/na wyprzedaży to towar nie ma już takiej wartości: 1) Prestiżowości ekskluzywnej oraz 2) "W suchych złotówkach".

O ile po części trafiłeś, że sam się w całości nie muszę utrzymywać, to jednak nie wiem, czy koszt 500zł na internat w publicznym technikum to aż takie obciążenie dla rodziny. Ale już na przyjemności i rozrywkę muszę sobie zapracować we własnym zakresie. Stąd twój argument jest inwalidą - tym bardziej, że teraz w okresie wakacyjnym sobie dorabiam.

Wracając do tematu - gry to nie chleb, a tym bardziej inny. towar pierwszej potrzeby. Na śmiech narażasz się ze swoją opinią, iż "gry są za drogie" - nie dość że premiery gier mają u nas o połowę niższą cenę i w przeciwieństwie do zachodu u nas PC'towe tytuły kosztują o połowę mniej niż na konsole. Zresztą, każdy nieco "przedsiębiorczy" gracz jeśli przepłaca, to jest w zasadzie skończoną ofiarą losu - w erze dystrybucji cyfrowej, wyprzedaży i Giermaszy/Biedronka Games (dla fetyszystów pudełek i osób ze słabszym transferem) to każdy wskazujący odrobinę dobrej woli kupi edycję premierową o te 15-25% taniej niż w Sklepie Nie Dla Idiotów.

BTW - skoro lubisz grać w późniejszym terminie twierdząc, iż gra nie straci na swojej wartości, to pewnie też jesteś wielkim wielbicielem bigosu hm? Toć taki przemrożony i ponownie podsmażony jest smaczniejszy!

.

.

.

I jak ci się teraz podoba ocena przez kogoś nieznajomego, na podstawie jednej przedstawionej opinii?

PS

Mam znajomego, co jest świeżo po studiach i już ma pracę za niemal średnią krajową, przez co razem z nim śmieję się w twarz wszystkim tym narzekającym studenciakom na brak roboty w Polszy. Lepszy ogarnięty gość po zarządzaniu niż [beeep] inżynier, jak mi ktoś kiedyś mądrze powiedział.

PS2

Autor kupujący laptopa za 4k, narzeka na fakt, iż dolar wydany w bundlu za 3 gry Triple A - narzeka na " źle zainwestowane pieniądze" nie, no dawno się tak nie uśmiałem.

PS3

Ilość =/= jakość i o ile odnosi się tozarówno do gier, to odniosłbym to do " częstotliwości warsztatu" pana bielika - skoro wiedziałeś, że to kiepski wpis, to dlaczego go opublikowałeś? Nie ma żadnego tłumaczenia na lenistwo i rzucanie tekstami jak z karabinu maszynowego, ze świadomością, że żaden nie zbierze więcej niż ~250 wyświetleń, jak długo będzie wisieć. Uwierz, czasem lubię poczytać TL;DR, ale wolę mieć okazję raz tygodniowo i chwalić wpis, niż 3/4 razy być niemal zmuszonym do "hejtu". Miej szacunek do czytelnika. :)

Aha - słowo klucz "miewasz" dobre publikacje. :chytry:

Link do komentarza

@SB

Odnośnie "PS2" to nie mam pojęcia, czy chodzi o mnie, czy nie o mnie - nigdzie nie napisałem, że ten bundle to "źle wydane pieniądze", więc nie mam pojęcia, o co Ci teraz konkretnie chodzi.

Odnośnie PS3 - nie masz pojęcia, w jaki sposób ja pracuję nad wpisem. Otóż nie traktuję tej zabawy na tyle poważnie, żeby przygotowywać się dniami, rozpisywać wady i zalety produkcji czy martwić się budową poszczególnych zdań. Po prostu gram, a gdy skończę - piszę. Może i to moje skrzywienie psychiczne, ale zazwyczaj po ukończeniu gry czuję przymus pisania na tyle silny, że nie potrafię usunąć gry i się zabrać za inną, dopóki recka skończonej nie będzie gotowa (możesz to nazwać uzależnieniem). Częściej piszę o filmach, a ich oglądam mnóstwo, wpisów więc też jest mnóstwo. Ostatecznie nikomu nie każę czytać moich wpisów i "być zmuszanym do hejtu" i zawsze można je sobie zignorować, więc proszę - nie rób problemu gdzie go nie ma.

  • Upvote 5
Link do komentarza

@StealthBastard: To taka nowa moda, chwalenie się swoimi słabościami, w tym przypadku - brakiem opanowania?

Proponuję uważniej czytać - nie oceniłem Twojej osoby (nie widzę w tym ani sensu, ani jakiegokolwiek celu), tylko skomentowałem tendencję do takiego sposobu myślenia, jaki przedstawiłeś w cytowanym przeze mnie fragmencie Twojej wypowiedzi. Która - nawiasem mówiąc - też jakoś nie jest zupełnie nieinwazyjna.

Nigdzie nie operowałem na stereotypach.

Zupełnie nie pojąłem rzekomego meritum wypowiedzi. Niby jak wartość rynkowa przekłada się na wartość w oczach odbiorcy? Ta sama gra za 30 funtów i ta sama gra za 5 funtów to zupełnie różne gry? To samo z okresem, kiedy się w nią gra.

Nigdzie nie napisałem, że gry są za drogie. Pierwsze słyszę, żeby gry PC w Stanach nie były często tańsze od gier konsolowych, ale w sumie dawno tam nic nie kupowałem odkąd zacząłem zamawiać gry z UK.

Nie jadam bigosu.

A ocena nieznajomego - anonimowego czy też nie, wyrażona osobiście bądź za pośrednictwem - jest zupełnie pozbawiona znaczenia dla mnie.

Link do komentarza

@bielik

Może to moje cyniczne "zwyrodnienie umysłowe", ale zawsze bawimnie, gdy ktoś elaborat w stylu mojego ostatniego komentarza zbywa prostym " nie chcesz - nie czytaj". Odnoszę wtedy wrażenie, że autor miast odnieść się bezpośrednio do krytyki i/lub bronić swój tekst po prostu mnie zbywa i ma w kompletnie głębokim poważaniu moje zdanie. :)

Ale starczy już tej żółci i jadu - każdy ma prawo do swojej opini. Po prostu twoja mi się nie podobała - tyle!

Pije po prostu do tego, że zobowiązałeś się w stosunku do czytelników, by raczyć ich regularnymi przeglądami. Już któryś raz z kolei ponad swoją powinność i oczekiwania blogosferery postawiłeś swoje własne poletko. Czy naprawdę przegląd znaczy dla ciebie mniej niż jeden z trzech tygodniowo wypisów? Jeżeli tak, to mogę ciebie zastąpić - bo odnoszę wrażenie, że od czasu kiedy Soaps i Berlin porzucili działalność, to nikt już na prawdę nie ma na głowie dobra blogerów. No i w "tamtych czasach" to było coś więcej, niż spis wszystkich wpisów mijającego tygodnia. Kiedyś to był wiekszy "wyznacznik uznania".

PS

Tak pamiętam tamte czasy byłem tzw. lurkerem - konto założyłem stosunkowo niedawno właśnie w celu "delurku". :eyes:

Link do komentarza

Argument "nie chcesz-nie czytaj" jest normalnym, kompletnie zdrowym i rezolutnym argumentem. Bo niby dlaczego miałbyś się przejmować faktem, że piszę często i różnie? Gdy mam ochotę to piszę, gdy nie mam - nie piszę, taka jest moja zasada, która zmieniłaby się wyłącznie w przypadku gdyby ktoś mi za to płacił. Ale nie płaci, więc nie podchodzę do tego na poważnie.

Odnośnie Przeglądów, o których raczyłeś wspomnieć po raz drugi - moja sytuacja jest o tyle zabawna, że zdarzają się tygodnie, w których mogę zrobić Przegląd i tygodnie, w których nie mogę. Kiedy jest to dla mnie utrapieniem? Nie mam studiów, nie uczę się i jestem na emigracji - pracuję więc jak większość polaków w takiej sytuacji, czyli jako wolny najmita. Oznacza to, że przychodzę do pracy do magazynu z warzywami i siedzę tam czasem 6, a czasem 12 godzin, nie mam stałego przedziału. Ostatnimi czasy mam znacznie więcej pracy, co przekłada się na moją chęć do tworzenia przeglądów. Zauważ, że co tydzień pojawia się około 35-50 wpisów i muszę je wszystkie sobie w tygodniu oznaczyć i zapisać linki, by w piątek stworzyć z tego przegląd. Gdy wracam po 20 do domu to średnio mam na to ochotę, nieważne jak wielkim szacunkiem darzę blogosferę, ale czasami i tak niewiele moje przeglądy wnoszą. Maksymalnie 300 wyświetleń, parę strzałek i pochlebnych komentów - to miłe, ale nie dość miłe bym traktował to z większym priorytetem niźli wyspanie się, bo przecież jutro jest kolejny dzień i 11h w pracy...

Staram się jak mogę, ale nie zawsze wychodzi. To moja wina, owszem, lecz dużo łatwiej to komuś wyrzucać niż samemu tworzyć Przeglądy. To jak znajduję czas na pisanie do "Swojego poletka"? To daje mi ogromną przyjemność i odstresuje, a Przeglądy niestety już nie tak bardzo.

  • Upvote 2
Link do komentarza

@Blitz

Wybacz, że nie zauważyłem twojego komentarza.

Jeżeli ponownie ponownie próbujesz mnie sprowokować - wybacz - tym razem już nie dam się zrobić byś mógł określić mnie jako "wychwalającego swoje słabości". Dziwisz się, że wypowiedź była nieinwazyjna - muszę pogratulować spostrzegawczości (którą według siebie, u mnie również wziąłeś pod wątpliwość).

mam wrażenie, że takie zdanie mogłaby wypowiedzieć tylko osoba, która jeszcze nie musi się sama utrzymywać/ewent. robi to, ale ze sporym wsparciem rodziny. Jak ktoś ma choć trochę sprawny mózg i nie ma więcej pieniędzy niż komórek, to raczej liczy się z ilością wydanych pieniędzy.
Mów co chcesz - dla mnie to jest strasznie ogólnikowe, a przez to w powierzchowny sposób staje się stereotypem. Już kilkakrotnie spotkałem się z podobną opinią, ale staram się swoje własne zdanie podpierać twardą argumentacją, miast pośrednim obrażaniem osoby po drugiej stronie monitora. Nie masz odwagi zwracać się do mnie osobowo, to dlaczego przyrównujesz mnie do jakiejś grupy społecznej?
Twoja prywatna preferencja i nikt nie musi jej podzielać. Zazwyczaj dla kogoś, kto studiuje/pracuje, 100 zł i więcej za grę to niemały wydatek. I jak ta gra ma starczyć jedynie na 5h, to jest to bardzo słaby interes.
Od kiedy gry "są interesem"? To przecież w najczystszej formie rozrywka - i patrzenie na nią pod kątem opłacalności jest równie sensowne, co bojkotowanie kina, ze względu na cenę biletów. Zabawa nigdy nie zwróci się w sensie stricte - może co najwyżej wzbogacić człowieka o nowe doświadczenia. I jeżeli zrobi to w równym, jeśli nie lepszym stopniu co książka - w tym momencie dla mnie staje się warta tych 100zł.
Zupełnie nie pojąłem rzekomego meritum wypowiedzi. Niby jak wartość rynkowa przekłada się na wartość w oczach odbiorcy? Ta sama gra za 30 funtów i ta sama gra za 5 funtów to zupełnie różne gry? To samo z okresem, kiedy się w nią gra.
Nie wiem co tutaj jest do rozumienia, skoro przekazałem swoje zdanie w dosłowny sposób nawet operując na przykładzie - ale jak widać do niektórych trzeba JESZCZE prościej: może tobie różnicy nie robi kiedy grasz, ale dla lubię porozmawiać wśród znajomych, czy nawet na forum (niekoniecznie tutejszym) o konkretnej produkcji. I według mnie wraz z czasem, który upływa od premiery coraz mniej rzeczy pozostaje do własnoręcznego odkrycia, czy dywagacji nt. produkcji. Wszyscy przed tobą już to zrobili, a ty po prostu starasz się ożywić temat, który jest trupem od pół roku. W przypadku produkcji wielosobowych zaś, wraz z upływającym czasem coraz więcej wymiataczy i zaznajomionych z każdym zakamarkiem mapy - w związku z tym preferuję zaopatrzyć się prędzej i móc na równi się rozwijać, by potem móc kosić tych graczy, którzy zaopatrzyli się dopiero na większej wyprzedaży. Co innego z tytułami kooperacyjnymi - wybitnie nie lubię grać z losowymi graczami, zaraz po większej obniżce ceny - strasznie spada średni poziom roz(g)rywki, ale na szczęście po ~miesiącu wszystko wraca do normy - casuale do singleplayera, a hardkorowcy na arenę zmagań.
A ocena nieznajomego - anonimowego czy też nie, wyrażona osobiście bądź za pośrednictwem - jest zupełnie pozbawiona znaczenia dla mnie.
Czyli zlewasz ciepłym moczem wszystko, co jest niezgodne z twoim światopoglądem, miast wejść w szerszą polemikę? Nie pytam złośliwie - sam po prostu staram się nie oceniać "nieznajomych", a i gdy oni mnie starają się wziąć pod werdykt, staram się podchodzić indywidualnie.

Trafiło mnie po prostu twoja wspomniana juz "bezoosobowość" wypowiedzi i sprowadzania jednostki, do ogółu, czy raczej konkretnej wypracowanej swoim zdaniem grupy.

Link do komentarza

Napisałem, że NIE była nieinwazyjna. Niczemu się nie dziwiłem. Biorąc to pod uwagę, komentarz nt. spostrzegawczości jest trochę ironiczny.

Nie zwracałem się do Ciebie osobowo, bo napisałem o swoim odczuciu, kiedy czytam podobne opinie, a nie oceniałem Ciebie. Już to napisałem. Proponuję pogodzić się z faktem, że nikt nie starał się Ciebie obrazić (nie widzę powodu, dlaczego by mi miało na tym zależeć).

To, co określasz mianem stereotypu, w ogóle nim nie jest (nie pokrywa się z definicją tego słowa). Notabene Twój pierwszy komentarz a'propos tego "liczenia każdej złotówki" był jak najbardziej stereotypowy.

To jest Twoje podejście. Idąc takim tokiem rozumowania cena faktycznie nie ma znaczenia. Ale są jeszcze inne podejścia. Jeśli dla recenzenta ma to znaczenie, to bierze pod uwagę przy ocenie. Gry są rozrywką, owszem, ale najpierw je trzeba kupić. Dlatego kupowanie ich jest raczej interesem. Nie widzę tutaj żadnej sprzeczności. (Pozwolę sobie zauważyć, że pisze się sensu stricto.)

Oczywiście, że poświęcenie pieniędzy na rozrywkę się w pewnym sensie zwraca - ostatecznie zaspokaja się swoją potrzebę. Kwestia polega na tym, że nie każdy wycenia zaspokojenie tej potrzeby tak samo.

Obawiam się, że taki tok myślenia nie jest do końca logiczny - ostatecznie przed Tobą przeszli tę grę alpha- bądź beta- testerzy, developerzy, recenzenci w pismach, ludzie, którzy kupili grę przed Tobą etc. - zawsze zatem ożywiamy trupa, chyba, że należymy do w/w grup. Ponadto to, że ktoś odkrył coś podczas gry =/= Ty odkryłeś coś podczas swojej gry. Już nie mówiąc o tym, po co rozmawiać ze znajomymi nt. zawartości gry, w którą się jeszcze nie grało? Ze zdaniem nt. multiplayera się zgadzam, pod warunkiem, że ktoś gra w multi tylko po to, by być zawsze wysoko w rankingu.

Nie, nie wszystko, co jest niezgodne z moimi poglądami. Tylko opinię ludzi na temat mojej osoby.

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...