Skocz do zawartości

Moje Fado

  • wpisy
    348
  • komentarzy
    1406
  • wyświetleń
    470610

Czar francuskiej kreski - Megarecenzja ?Rayman: Legends?


bielik42

2028 wyświetleń

Czar francuskiej kreski - Megarecenzja ?Rayman: Legends?

280_191269472.jpg

Rayman: Legends

Studio: Ubisoft

Gatunek: Platformówka

Za każdym razem, gdy zasiadam przed produkcją syngowaną nazwiskiem Michaela Ancela (ojca takich serii, jak ?Beyond Good & Evil? oraz ?Rayman?) mam wrażenie, że uczestniczę w czymś niesamowitym. Nie sposób tego określić? kapka dziecięcej magii, bajkowych kolorów, szczypta pasji i artystycznej miłości, garść niepowtarzalnego piękna i potężna dawka twórczego geniuszu. Tego wszystkiego spodziewałem się po ?Rayman: Legends?, a otrzymałem? znacznie więcej!

D5tJcoj.jpg

Rayman czaruje od pierwszych chwil

Nie jestem konsolowcem ? w czasie dzieciństwa nie przeżywałem przygód z Crashem Bandicootem, Jakiem i Daxterem czy Ratchetem i Clankiem, o Spyro nawet nie wspominając. Będąc przywiązanym do poczciwego blaszaka pozostawały mi dwuwymiarowe platformówki, takie jak chociażby ?Jazz Jackrabbit 2?. Pewnego razu spróbowałem platformówki w 3D ? nie byle jakiej, bowiem do dziś pamiętam wspaniałą przygodę z Raymanem, podczas wędrówki po krainie Lumków. Wpierw potyczka ze Stalowobrodym, potem czarodziejskie perypetie z Andre ? gry z serii ?Rayman? do dziś są dla mnie świadectwem artystycznego geniuszu Michaela Ancela (choć ma ufność nieco zgasła, gdy pewne uszate stwory zaczęły dominować w serii). Kilka lat temu Rayman powrócił w glorii i w chwale pod postacią ?Rayman: Origins? ? cudownie malowanej platformówki, sięgającej do korzeni serii. ?Origins? to gra miejscami trudna i staroszkolna, lecz urokiem zdobywała serce każdego (zwłaszcza na wielkim ekranie). Rok temu wydano kontynuację, szczęśliwym trafem na wszystkie platformy (docelowo miała się ukazać wyłącznie na Wii U).

UecBBto.jpg

FIESTA

Zanim przejdziemy do głównych zmian, jakie zaszły w mechanice, poświęćmy chwilkę fabule ? ta jest raczej niewiele znacząca i nie oferuje nam zbyt wielu konkretów, aczkolwiek opiera się na tym samym pomyśle, co ?Origins?. A więc rolę Żwawych Umarlaków zajmują tu koszmary ? zaatakowały one światy w malowidłach, więżąc radosne, błękitne ?Teensies?(przyjaciół Raymana). Co ciekawe ? na stronie głównej gry możemy się dowiedzieć, że nasi bohaterowie wędrując przez las natrafili na tajemniczy namiot, w którym znaleźli niemniej tajemnicze malowidła, te zaś wciągnęły ich do swojego świata. Cóż, z gry się o tym nie dowiedziałem, poza tym na początku nasi herosi jedynie chrapią, zamiast wędrować gdziekolwiek. Nieważne ? i tak będziecie chcieli śledzić historię, wierzcie mi.

Q1M2xHw.jpg

DISCO

Przechodzimy więc do zmian ? część z nich została zainicjonowana poprzez opinie fanów ?Origins?, którzy pieczołowicie wytykali problemy i irytujące elementy, upraszczając twórcom skierowanie produkcji na dużo przyjemniejsze tory, pozostałe różnice wynikają z ?docelowej? platformy, czyli Wii U. Nowa konsola Nintendo wprowadziła do użytku rodzaj tabletu, służącego za dotykowy kontroler, co wpłynęło na pewne elementy ?Rayman: Legends?. Na całe szczęście pozostałości po tym oryginalnym kontrolerze mamy na PC niewiele ? etapy, na których gracz korzystający z dotykowego sterowania wcielał się w Murphy?ego (latająca żaba) zostały specjalnie oskryptowane, by gracze preferujący klawiaturę również byli w stanie zagrać. Poza tym zamaskowanym elementem absolutnie nic nie wskazuje na konsolowe preferencje nowych przygód Bezszyjnego.

kjw63a5.jpg

MEEETAAAL

Dużo ciekawsze są zmiany w mechanice, lecz wpierw ? o jakiej mechanice mowa? Jeżeli dotąd nie mieliście styczności z ?Rayman: Origins? lub z platformówkami 2D w ogóle (cóż za straszna koncepcja!) musicie znać tylko kilka faktów ? gracz kieruje płaskim bohaterem w płaskim świecie, może nim skakać, bić z piąchy, kopać, atakować z góry, szybować, ślizgać się i (po przytrzymaniu przycisku ataku) uderzać z potęgą posępnego czerepu, czy jakoś tak?. Naszym zadaniem jest przebiegnięcie planszy, pozbycie się przeciwników i zebranie skarbów, przynajmniej w teorii, bo w praktyce wszystko wygląda zgoła inaczej. W każdym razie ? zmiany! Najważniejsza zmiana względem Origins ? przeciwnicy nie zamieniają się w balony po uderzeniu! To był jeden z najbardziej irytujących elementów poprzedniczki, bowiem wymuszał na nas podwójne atakowanie wrogów, przy czym za drugim razem nadmuchane stwory leciały powoli w górę, z czasem uciekając poza nasz zasięg, co oznaczało stracenie lumka, teraz zaś złote kuleczki dostajemy natychmiast. I bardzo dobrze, bo nic nie wybija nas z rytmu tak, jak przymus zatrzymania się na planszy.

Aqy1okr.jpg

They could take our limbs away, but they cannot take our FREEEEDOOOM

Kolejną monumentalną zmianą jest system zbierania lumków. Czym są lumki, zapytacie? To takie urocze, złote stworzonka, unoszące się w powietrzu, chowające się w krzakach i w przeciwnikach. Aby uzyskać dobry wynik na koniec etapu, musimy zebrać odpowiednią ilość lumków, przekroczenie określonych pułapów daje nam w nagrodę puchary i losy (o nich za chwilę), a zdobycie ostatniego limitu sprawia, że w tle zaczyna grać urokliwe disco, a nasza postać tańczy do rytmu, my zaś bujamy się z radości wraz z nią. W każdym razie w ?Origins? lumki można było zebrać na dwa sposoby ? w postaci ?normalnej? (dają jeden punkt) i ?imprezowej?, odpalonej po zebraniu króla Lumków (wtedy każdy Lumek daje dwa punkty), jak już możecie się domyślać ? aby zdobyć najwięcej punktów należało odpalić w odpowiednim momencie ?króla? i zebrać wszystkie lumki w ściśle określony sposób, by nie uronić ani sekundy (efekt ?króla? trwa wyłącznie przez chwilę), co potrafiło naprawdę irytować i chcących odblokowywać wszystko zmuszało do powtarzania wielokrotnie każdego poziomu. Czy coś takiego irytuje nas w ?Legends?? Nic a nic! Pozbyto się ukoronowanych Lumów, zamiast nich dostaliśmy jednego wesołego lumka na początku każdego dłuższego szeregu lumków ? jeżeli zbierzemy go jako pierwszego, to dostajemy za niego dwa punkty, a następny za nim również zmieni kolor. Jeżeli więc chcemy zebrać cały szereg z maksymalną wartością, musimy kierować celnie i często z odpowiednim wyczuciem rytmu, co jest znacznie przyjemniejsze od walki z czasem. Poza tym autorzy wykorzystali fruwające lumki, by wyznaczać nam drogę, lub miejsca, w których musimy odbić się od ściany, by uniknąć przeszkody.

EHWmNxl.jpg

El Loco

Zmieniła się także większa część projektu światów ? w poprzedniczce powtarzaliśmy schemat (poziom kilka razy, pościg za uwięzioną wróżką, kolejny świat, ewentualnie boss dla wytrwałych), natomiast kontynuacja podniosła projektowanie leveli do rangi mistrzostwa. Do odblokowania za zdobyte w rozgrywanych poziomach Teensies (każdy zwykły poziom ma ich 10 + króla i królową w specjalnych komorach) otrzymujemy 5 światów ? fantastyczny, bagienny, podwodny, meksykański i olimpijski (oraz jeden dodatkowy). Każdy ze światów dzieli się na 6 etapów zwykłych, 1 muzyczny, 2 etapy z księżniczkami i 6 dodatkowych wyścigów z czasem. Zacznijmy od tych ?zwykłych? poziomów.

WmV5cWh.jpg

Jeden z najładniejszych etapów w grze

6 poszczególnych obrazów skonstruowano tak, by gracz mógł zapoznać się z kompletnie nową mechaniką, dzięki czemu gra nie nuży i praktycznie ciągle odkrywa się coś nowego. Przykładowo w pierwszym świecie dostajemy możliwość ciskania pięścią (jak za czasów starego dobrego Raymana 3), a w trzecim zamieniamy się? w kurczaka! Gra wymusza na nas umiejętne korzystanie z nabytego doświadczenia i szybkie zapoznawanie się z nowinkami. Ten swoisty trening przydaje się w końcowych dwóch z 6 etapów. W piątym gonimy uciekającego złego Teensie (podobnie jak goniło się uwięzione wróżki, a w szóstym stajemy do walki z bossem. Każdy Szef posiada określony szereg ruchów, więc na gorąco musimy odkryć na niego ?sposób?. Niektóre walki (jak np. z gigantycznym Luchadorem) pozostają w pamięci równie długo, co niesamowite potyczki w ?Rayman 3: Hoodlum Havoc? i należą do najlepszych elementów gry. Jest tu jednak coś jeszcze lepszego?

q5v9QK0.jpg

Później zwiedzimy wnętrze stwora na drugim planie (nawiązanie do Earthworm Jima 2 i fretki w jelitach)

Musicie sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy pod koniec pierwszego świata, wchodząc do ostatniego obrazu, usłyszałem znany rytm ?Black Betty? Ram Jamu ? Ubisoft zaimplementował lepszy sposób na zakończenie każdego świata niźli walka z bossem, a uczynił to poprzez wbudowanie specjalnych etapów muzycznych, gdzie musimy skakać, bić i biec z prędkością płynącej z głośników muzyki i w takt rytmu. Pomysł ten należy do najlepszych, z jakimi się spotkałem w platformówkach ? uczucie, gdy nasze akcje podkreśla tak wspaniała melodia jest nieporównywalna z niczym innym. A to nie koniec! Wspomniany dodatkowy świat jest w całości zapełniony etapami muzycznymi! Dostajemy w nim jeden nowy kawałek oraz 6 tych wcześniejszych, ale w doskonały sposób przerobiony na styl 8-bit. I nie chodzi tu tylko o muzykę, która brzmi jakby leciała z syntezatora ? zmianie uległ również wygląd planszy np. poprzez nadmierną pikselizację (co dodaje grze i tak nadmiernego uroku) czy zastosowanie efektu ?rybiego oka?, odwrócenie ekranu, wprowadzenia zakłóceń i wszelkich innych przeszkadzajek, czyniąc każdy znany nam etap zupełnie nowym i niesamowitym przeżyciem! Wśród samych utworów znajdziemy m. in. przerobione ?Eye of the Tiger? (którego wersja 8-bit wpada w ucho i nie chce nas opuścić) czy wariację na temat ?Throught the fire and flames? Dragonforce?u (co prawda to nie jest ta melodia, ale dodano podobnie przepełniony gitarowymi solówkami utwór, składając tym samym hołd znanemu faktowi, że w grach rytmicznych najtrudniej gra się wspomniany kawałek Dragonforce?a, który po raz pierwszy w grach video pojawił się w trzeciej i najlepszej części Guitar Hero).

wrUUuHr.jpg

Piękno w ruchu

?Rayman Legends? zapamiętam także ze względu na fakt, że nie grałem w nim Raymanem, a to dlatego, że twórcy poza znanymi nam bohaterami (Rayman, Globox i Teensies w różnych wariacjach) dodali do swej produkcji grywalną płeć piękną, głównie poprzez urokliwą Barbarę the Barbarian i szereg jej sióstr. Każdy ze światów oferuje nam dwa etapy, polegające na współpracy z Murphym ? my biegniemy do przodu, a Żabol usuwa przeszkody z naszej drogi, porusza platformy itd. Rozgrywka jest nieco trudniejsza, bo musimy dodatkowo obsługiwać jedną postać (co prawda opisaną skryptami, ale to i tak jeden przycisk więcej), ale całkowicie się opłaca, bo nagroda jest przeurocza. Choć w grze znajdziemy wiele wariacji Barbary (najbardziej wyeksponowany biust, o ile ma to znaczenie w tak bajkowej grze, ma podwodna Urszula ? przy okazji smaczek dla miłośników Disneya), ale to oryginał ze szramą na policzku i bez jednego zęba zdobył me serce całkowicie. Animacja wszystkich postaci jest świetna, podobnie jak i ich udźwiękowienie, a zasłyszany zawadiacki, nieco dziecięcy rechot walczącej Barbary był dla mnie największa przyjemnością.

8lZ2dF7.jpg

Boss, który nie jest bossem

Jeżeli myślicie, że 7 światów to i tak dosyć sporo, to wiedzcie, że jeszcze nic nie wiecie na temat bogactwa RL. Wspominałem wcześniej o zdrapkach, zdobywanych za zebrane lumki ? każda taka zdrapka ma sześć pól, a my dostajemy z nich to, co powtórzy się częściej niż 3 razy. Mogą to być lumki, mogą też być Teensies, Stworki (za moment) i malowidła Origins, nas najbardziej interesują te ostatnie. Jak się szybko okazuje ? twórcy zrobili dla swych fanów niespodziankę i przerobili znane z ?Origins? plansze na modłę ?Legends?, umieszczając w grze 5 światów z poprzedniczki, każdy po 8 etapów z wymagającym starciem z bossem na końcu każdej. W glorii i chwale powróciły pościgi za skrzynią oraz ujeżdżanie komara (no i możemy posłuchać muzyczki ze poprzednika). Poza zwyczajnymi etapami mamy dostęp do pewnego rodzaju multi i tu zaczyna się ujawniać demoniczna natura ?Rayman: Legends?.

xpAUqLG.jpg

Tak wygląda część etapów 8bit

Jak się szybko okazuje ? pracownicy Ubisoftu z uwaga obserwowali wszelkie nowinki na rynku gier, w tym także produkcje mobilne i stosowane w nich techniki, które sprawiają, że gracz nie może się oderwać. Szczwani twórcy zapożyczyli sobie kilka takich mechanizmów i umieścili w swej produkcji, by przygody Raymana i spółki zasysały jeszcze bardziej. Pierwszą z takich nowinek jest system wyzwań: każdego dnia pojawiają się dwa nowe wyzwania (zwykłe i profesjonalne), polegające albo na ?nieskończonym biegu? (bieg przez tor przeszkód) albo na zbieraniu lumków na czas, na króciutkich planszach, do wyboru są też wyzwania tygodniowe. Co w nich jest takiego wciągającego? Przede wszystkim fakt, że cały czas rywalizujemy w nich z innymi graczami i staramy się podbić swój wynik, by otrzymać najlepszy możliwy puchar. W opcjach możemy włączyć sobie duchy innych graczy, a każde podbicie wyniku choćby o sekundę czy lumka skutkuje w wesołej informacji, że właśnie wgnietliśmy w piach wynik jakiegoś innego gracza. Te ?nieustanne zwycięstwa? motywują nas do grania w wyzwania i próbowania pobicia wyniku znowu, i znowu, i znowu, iż nowu? raz utonąłem nawet na trzy godziny przy jednym etapie! Innym rodzajem multika jest lokalne granie w gałę ? najlepiej grać w zespołach 2 na 2 (w grze jest zaimplementowany system kooperacji do czterech graczy jednocześnie, co czyni z niej doskonały wybór na imprezy, albo rodzinną rozrywkę). Gracze muszą kopać piłkę tak, by wpadła do bramki przeciwnika, przy okazji trzepiąc się po mordach i robiąc niesamowity burdel. Szkoda, że tylko lokalnie. Ostatnim elementem z piekła rodem jest system stworków ? podczas używania zdrapek może się zdarzyć, że trafi nam się stworek, wówczas jeden taki dziwak trafia do naszego pokoju Stworków, gdzie stoi 6 piedestałów na 6 różnych rodzajów stworków. Potworki dzielą się różne rodzaje i każdego dnia będą nam generować lumki, co jest oczywistym zachęceniem gracza, by wpadał do Raymana codziennie, choćby na odwiedziny do stworków, a może i zagranie wyzwania? może chwilkę, jeden raz? do diaska.

PbWMVCf.jpg

Gramy w piłkę

W grze znajdziemy trzy rodzaje waluty ? lumki, Teensies oraz puchary. Pierwsze nabijają nasza kabzę wyłącznie po to, by odblokowywać nowe skórki dla bohaterów w pokoju Herosów, drugie zaś odpowiadają za odblokowywanie kolejnych etapów w malowidłach (dodatkowy świat muzyczny otwiera się po przekroczeniu bariery 300 na 700 możliwych), natomiast trzeci służy do pewnej nowości. Otóż w menu naszgo bohatera możemy znaleźć nie tylko statystki, nowe wydarzenia i porównanie naszych osiągów ze znajomymi ? jest tam również coś nazywanego ?Level of Awesomess? i podbija się go zdobywaniem pucharów. Im puchar lepszy (brąz, srebro, złoto i platyna), tym więcej punktów dostajemy. Puchary zdobywamy w etapach za zebrane lumki i Teensies, ale najdroższe ? platynowe ? dostajemy wyłącznie za wymaksowanie każdego świata do cna, co nie należy do najprostszych zadań. Każda kolejna ranga ?Fajności? daje nam potężny zastrzyk lumków oraz satysfakcję.

4i0iyVV.jpg

Kurza stopa!

Choć wszystko w tej grze jest doskonałe, przyjemne i urocze, największą zaletą ?Rayman: Legends? jest jej śliczna oprawa, wykrzesana przy pomocy UbiArt Framework (ponoć ma zostać wykorzystany również przy produkcji wciąż wyczekiwanej BG&E 2). Ten niezwykle elastyczny silnik pokazał swą krasę w ?Origins?, a ostatnio w ?Child of Light? i przyznać trzeba, że jego możliwości są ogromne ? przepięknie wykreowany świat Raymana to najlepszy przykład. Każde malowidło ma tu inny styl, posługuje się odmienną paletą kolorystyczną, tworząc niesamowity klimat i niepowtarzalne uczucia. Po tonących w zieleni Bagnach trafiamy prosto pod wodę, do skrytych w mroku laboratoriów, pełnych laserów, alarmów i tajemniczych przejść (tłuczemy także żaboludy z trzema zielonymi lampkami na głowie). Każdy bohater i przeciwnik ma osobny szereg animacji, odgłosów i reakcji, do tego pod koniec mamy do czynienia z prawdziwą masą mroklumów, które da się odpędzać wybuchającymi niczym fajerwerki grzybami. Uczta dla oczu!

YMunJJo.jpg

W głębinach

I uszu. Ścieżka dźwiękowa pełna jest zachwycających kompozycji, żwawych i z łatwością wpadających w ucho. Za utwory odpowiedzialni Christophe Heral oraz Billy Martin ? ich arcydzieła to najlepszy przykład francuskich melodii, lekkich niczym puch, lecz jednocześnie ciepłych, przyjemnych i po prostu miłych. Znajdziemy tu gwizdanie, chór, dramatyczne bębny, banjo, gitary elektryczne, mruczenie, meksykańską kapelę i wiele, wiele innych. Dostępny na appstore album wart jest każdej ceny, pomimo braku utworów licencjonowanych, czyli Castle Rock (Black Betty) i Mariachi Madness (Eye of the Tiger), ale te znajdziecie bez kłopotu na YT. Nie sposób zapomnieć o świetnie podłożonych krzykach, piskach, śmiechach, mrukach i mlaskach ? oprawa audio-video to arcydzieło twórcze (dla każdego miłośnika szkoły francuskiej, zarówno muzycznej, malarskiej, jak i gamingowej).

bNGugjG.jpg

Świat olimpu opływa w ciepłe kolory

Piąta strona ? nie pisałem z takim zachwytem od czasu ?Planescape: Torment?. Sam jestem zdziwiony, że najnowsza część przygód Raymana przyniosła mi tak wiele radości i przyjemności. Natchniony przez ciepły styl gry czuję w sobie potrzebę polecenia tej produkcji absolutnie każdemu, dlatego też rani mnie fakt, że media tak mało miejsca poświęciły tej produkcji ? już nawet słabujące ?Child of Light? wywołało więcej szumu niźli kolorowe perypetie Raymana (w moim przypadku Barbary). Czy ta gra w ogóle ma wady? Owszem, ma, ale właściwie żadne. Poza czystym złem w postaci zabierania mi kilku godzin z życia przy okazji wyzwań niemal każdego dnia (powoli się z tego kuruję) nadmienić muszę problemy z rankingami, na których niepodzielnie rządzą oszuści, kończący wyzwanie w 0 sekund i tym podobne duperele. Mógłbym jeszcze narzekać na fakt, że ostateczne zebranie okrągłej sumki 700 Tensies nie daje nam w sumie niczego specjalnego, brak ?Mariach Madness 8 bit? w oficjalnej ścieżce dźwiękowej czy też fakt, że twórcy umieścili w grze potwory wymodelowane w 3D, więc dlaczego nie zrobią Raymana 4?! (Naprawdę, Ci przeciwnicy są niemal wycięci z trójki ? zostali stworzeni w identycznym stylu, patrz screen z Luchadorem).

Wu7zsdz.jpg

Żaby-spadochroniarze nucą motyw z Wagnerowskiej opery "Lot Valkirii"

biggrin_prosty.gif

Ukończenie większości etapów i powalczenie w wyzwaniach zabrało mi łącznie 21 godzin, a może zabrać i więcej, bo do tej gry chce się wracać cały czas, pożerać jej doskonały styl i chłonąć prześliczną muzykę. Arcydzieło, ideał, dla mnie najprzyjemniejsze 21 godzin w grze komputerowej od czasów mego dzieciństwa. Absolutnie powinniście to mieć.

Ocena: 10+

Plusy:

- Piękny, kolorowy, doskonale brzmiący, bajkowy, soczysty, bogaty świat

- Czterech bohaterów w kilkunastu wariacjach do wyboru

- Barbara jest przeurocza

- Zmiany względem Origins

- Ogrom i zróżnicowanie etapów

- Poziomy muzyczne

- ?Mariach Madness? w wersji 8bit

- Walki z bossami

- El pollos diablos!

- Stworki, wyzwania, kopanie gały

- Przerobione poziomy z ?Origins?

- Przepiękny soundtrack

- Stosunkowo długa i pozbawiona nudy

- Wciąga jak diabli

- Pozornie łatwa, na końcu (8bit muzyczne) trudna

- Duch francuskiej sztuki na twoim monitorze

Minusy:

- Chciałoby się jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze więcej

- Kiepska kampania marketingowa, brak większego zainteresowania ze strony graczy

- Oszuści w Rankingach

- Glu Glu słabuje w porównaniu do reszty etapów muzycznych

- Wyzwania to dzieło szatana

- Wymaga Uplaya

Zwiastun

Ścieżka Dźwiękowa

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Bardzo dobra recenzja. Co do gry-mój brat zdążył ograć, sam muszę spróbować. Grałem trochę i byłem zachwycony. Muzyka jest świetna.

PS. Czemu wszyscy nienawidzą Uplaya? Nigdy nie sprawiał mi problemów. Oczywiście to nie poziom Steama, ale nie jest zły.

Link do komentarza

U mnie też brat katował nowe Raymany, też mam zamiar się za nie zabrać.

uPlay jest strasznie ubogi w funkcje, kiedyś zdarzało mu się nawalać (zwłaszcza przy DRM) no i to kolejny program, który trzeba mieć dla tej garstki gier od Ubi.

Link do komentarza

Problemy z Uplayem można mnożyć - jest to chyba najbiedniejsza platforma "steamopodobna", z jaką mamy do czynienia (choć jeszcze gorszy był Microsoft Windows Live, a Rockstar Social Club wcale nie jest lepszy). Brak mu przejrzystości, ciężko się w nim orientować, trudno załapać tak podstawowe funkcje, jak baza screenów czy menedżer znajomych. Ogólnie sam pomysł na uplaya był zły, bo przecież pojawił się momencie premiery AC2, co tylko upokorzyło zwykłych graczy, bowiem piraci złamali grę po kilku miesiącach.

  • Upvote 2
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...