Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

nie wiem, co jest gorsze - te paskudne roztopy, które odkryły ubite przez 2 miesiące pokłady lodu, o które łatwo jest się "zabić", a które to będą jeszcze topniały co najmniej do jutra, czy ten siarczysty mróz, przez który nie miałem w domu więcej niż 16 stopni, a każde wyjście na zewnątrz groziło tuleniem się do grzejników...

dobija również fakt, że to ostatnie 22 godziny wolności (15 po odjęciu snu), jutro back to work. au revoir, słodkie nicnieróbstwo, arrivederci, błogie lenistwo. niech no się jeszcze okaże, że w soboty trzeba będzie znowu robić. ech... dobra, koniec narzekactwa! wytrzymało się 16 miesięcy, wytrzyma się jeszcze 12 ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Mam mieszanie uczucia co do obecnej pogody. Z jednej strony fajnie jest zrobić sobie spacer, gdy na zewnątrz jest sześć stopni powyżej zera. Z drugiej zaś widok nie jest zbyt piękny. Resztki śniegu, zmieszane z błotem, wodą i piaskiem powodują, że ten spacer nie musi być wyłącznie przyjemnością. Mam nadzieję, że śnieg już nie wróci. Mimo całej swojej sympatii do białego puchu, w tym roku mam go serdecznie dość. Niech wiosna nadejdzie jak najszybciej. Chociaż mamy dopiero początek stycznia, więc niejeden atak zimy jeszcze przed nami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi teraźniejsza pogoda także się nie podoba :/ Co prawda robi się coraz cieplej - to jest dobre, ale panujące naokoło "mokradło" psuje ten obraz diametralnie. Dodatkowo dziś wysiadając z samochodu i idąc do kościoła omal co się nie wywaliłem na chodniku :angry: Pozostały śnieg został odpowiednio potraktowany przez nocny mróz i zrobiło się nieprzyjemnie do spacerowania po tym terenie :rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda jeszcze dzisiaj nie wyłaziłem z jamy, ale pogoda wydaje się całkiem przyjemna. Kilka stopni na plusie, błękitne niebo z rozsianymi tu i ówdzie Cirrusami. Wydaje się dość fajna. Woda chyba też już trochę odparowała i zostały resztki lodowych "wałów" wzdłuż chodników. Ale wyłazić mi się nie chce, zresztą właśnie się uczę, jak widać ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy nie patrzeć pod nogi i wszystko gra. Chlapa może i zbyt przyjemnym oraz przyjaznym zjawiskiem nie jest, zwłaszcza z atakami gołoledzi, ale co tam. Źle nie jest. Gdzie chcę, tam docieram bez problemów. No i zgadzam się z przedpiścami - zima zimą jest OK. Powtarzam to od zawsze. Ba, nawet jesień jesienią mi pasuje.

Z newsów innych - nieuchronnie zbliża się moment, gdy me zmysły będą musiały osiągnąć górne granice możliwości, a domostwo zabezpieczone zostanie na sposoby wszelkie. Trzęsienie ziemi? Spodziewam się napaście? Nie! Maks niedługo zacznie raczkować - należy w miarę sprawnie czołga się po łóżku, ale i tak tempo zastraszające nie jest. Natomiast, gdy zacznie raczkować czy też wstawać... To chyba będę wyglądał tak:

_nailbiter__by_LeoLeonardo.gif
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miła przedwiosenna pogoda na początku... zimy (kalendarzowej)? Babie lato to to nie jest, ale i tak było super - w końcu nie musiałem wstawać w środku nocy i wracać w środku nocy z uczelni (co mnie jutro czeka). Kurtka rozpięta i na samej bluzie iść - to była przyjemność. Łagodny wiatyr, miłe dla skóry promienie - żyć nie umierać. Dziwi mnie jednak to, że tyle ludzi to straszne zmarźluchy - opatuleni, szaliki, czapki, rękawice i grube kurtki.

Qbusiu, mam nadzieję, że nie mieszkasz nad nikim z wyczulonym słuchem, a jeśli już, to Twój synek raczkować (i biegać) będzie po dywanie, a nie po gołej podłodze... To, co mi "zafundowali" Ci, co mieszkają nade mną można śmiało nazwać sequelem Dziecka Rosemary albo biciem mięsa na kotlety, bo dziecior niewarty biega przez kilka godzin dziennie (dziwnym trafem, jak mnie nie ma, to podobno jest spokojnie :dry:), a że sufit cienki, to wszystko denerwująco dudni. Ryki da się przeżyć, zwłaszcza, że przynajmniej nauczę się na przyszłość, jak to będzie wyglądać wstawanie o 3-4 do dziecka w nocy (bo i to mam zapewnione, ale tego się nie czepiam).

A z milszych spraw, to super zabawką dla dziecka, ale może nie aż tak małego, jest... komputerowa klawiatura. Za kilka lat by mógł mieć w kojcu/łóżeczku wieczorne zajęcie na kilka godzin i by się czegoś na przyszłość nauczył ;)

Pamiętaj - małe dziecko ma większą wytrzymałość i wytrwałość niż wyszkolony członek sił specjalnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast, gdy zacznie raczkować czy też wstawać... To chyba będę wyglądał tak:

_nailbiter__by_LeoLeonardo.gif

Wierz mi, będziesz wyglądał znacznie gorzej :D Raczkujące dziecko, a szczególnie takie bardzo ciekawe świata, to jest istna masakra, wierz mi. Skończy się błogie siedzenie przed kompem lub oglądanie filmów, gdy berbeć cośtam w łóżeczku do siebie gada. Trzeba za nim non-stop chodzić i patrzeć, co akurat ma zamiar pożreć, bo mu do japy się mieści :D Ewentualnie do nosa/oka/ucha :)

A najlepsza jazda jest, gdy jeden berbeć jest mały/raczkujący, a drugi, starszy, to zazwyczaj ma ochotę pozbawiać braciszka na wszelkie możliwe i pokręcone sposoby... Jeśli to Twoje pierwsze dziecko, a tak mniemam, zastanów się nad produkcją drugiego :) Optymalne opcje są dwie: poczekać, aż pierwszy podrośnie i zmądrzeje, albo pyknąć sobie drugie szybciutko, zanim starszy z wiekiem zdurnieje :D Rożnica wieku 3 lata, to zdecydowanie za mało lub za dużo. Wiem z autopsji, bo mam w domu dwa pokemony do tresowania :D W wieku 2,5 i 5,5 roku :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, mimowolnie wracam do czasów, kiedy uznałem, że chodzenie jest do bani (ok. 6 lat miałem) i postanowiłem chodzić na czterech kończynach. Trututut, trututut, trututut to była norma w moim domu, a oznaczała między innymi: idę do łazienki, zmierzam po kartki, żeby sobie porysować, idę pooglądać telewizję itd. Mieszkałem wtedy na drugim piętrze, a pod spodem zamieszkiwała ciocia. Można powiedzieć, że byłem śledzony po dźwięku. :)

I z pilnowaniem problemów nie było, bo nie dość, że byli rodzice, to jeszcze siostra, ciocia z wujkiem, babcia i dwie kuzynki. Oglądając kasetę z komunii jednej z kuzynek, zauważyłem, że byłem tam główną atrakcją. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, co mi "zafundowali" Ci, co mieszkają nade mną można śmiało nazwać sequelem Dziecka Rosemary albo biciem mięsa na kotlety, bo dziecior niewarty biega przez kilka godzin dziennie (dziwnym trafem, jak mnie nie ma, to podobno jest spokojnie :dry:), a że sufit cienki, to wszystko denerwująco dudni.

Ja mam podobnie. Mieszkam w bloku, który ma ponad 50 lat, więc stropy są bardzo słabo dźwiękoszczelne. Nad nami mieszka małżeństwo z dwójką córek - jedna w 2 klasie podstawówki, a druga niedługo roczek. Ogólnie źle nie jest, ale gdy ta starsza zostanie sama lub odwiedzają ją inne berbecie... Bywa masakrycznie. Mi to jeszcze tak nie przeszkadza, ale przed nami mieszkała tam moja babcia, która często bywała sama i bardzo, bardzo działało jej do na nerwy.

A z milszych spraw, to super zabawką dla dziecka, ale może nie aż tak małego, jest... komputerowa klawiatura. Za kilka lat by mógł mieć w kojcu/łóżeczku wieczorne zajęcie na kilka godzin i by się czegoś na przyszłość nauczył ;)

Klawiatura zdecydowanie tak... Ale tylko przy włączonym komputerze. Maks bardzo lubi walić w klawiaturę czy stukać myszką, ale sprawdza reakcję monitora na swe działania. Jeśli monitor jest wyłączony, to szybko traci zainteresowanie. Poza tym potrafi zrobić takie rzeczy, które potem mi trudno odwrócić.

Skończy się błogie siedzenie przed kompem lub oglądanie filmów, gdy berbeć cośtam w łóżeczku do siebie gada.

I tu się, Panie Dzieju, mylisz. Nie skończy się, bo się nie zaczęło :happy: Maks jeszcze nie jest na takim etapie, ze potrafi sam sobą się zająć przez dłuższy czas. Parę minut i owszem, ale i tak szybko szuka wzrokiem rodziców. Z nami potrafi bawić się dłuuuuugo. Błogostan występuje tylko, gdy Maks śpi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błogostan występuje tylko, gdy Maks śpi.

Oj, pamiętam te stare, dobre czasy, kiedy mój starszy pokemon był jeszcze mały :) Jako, że moja żona pracowała czasem na 2 zmianę, ja zostawałem z nim sam w domu. Chłopak lubił sobie sporo pospać, bo po 1-2 godzinach 'gugania" spał kolejne 4 jak zabity. W tamtym okresie przewaliłem wszystkie filmu z pobliskiej wypożyczalni video, no bo coś trzeba było robić, gdy berbeć sobie smacznie spał :) Albo się grało, albo jakiś film oglądało. Niestety, przy drugim już tak różowo nie było, bo i młodszy pokemon spał mniej, a z kolei drugi miał straszne parcie na komputer. Taka niezdrowa konkurencja dla tatusia :D

Jak by ktoś się na to określenie oburzał, to na pokemony przemianowała nasze dzieci moja żona :) Mnie tam pasuje, bo tresować trzeba, to fakt :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tur A marudzić na to, że ankieta jest uboga i nie ma w niej odpowiedzi, na którą mógłbym z czystym sumieniem oddać swój głos można?

Zresztą, co ja się pytam. Uważam za skandal, że nie ma tu jakże ważnych odpowiedzi, jakimi niewątpliwie są Jabberwocky oraz 42. Dlatego też w ankiecie brać udziału nie zamierzam i innym również proponuję ją zbojkotować.

Miła przedwiosenna pogoda na początku... zimy (kalendarzowej)? Babie lato to to nie jest, ale i tak było super - w końcu nie musiałem wstawać w środku nocy i wracać w środku nocy z uczelni (co mnie jutro czeka). Kurtka rozpięta i na samej bluzie iść - to była przyjemność. Łagodny wiatyr, miłe dla skóry promienie - żyć nie umierać. Dziwi mnie jednak to, że tyle ludzi to straszne zmarźluchy - opatuleni, szaliki, czapki, rękawice i grube kurtki.

Ja tam wolę normalną zimę, a nie dziwne anomalie pogodowe. Jak było mroźno, to przynajmniej śnieg się jakoś trzymał, a teraz? To się roztopi, to znów zamarznie i mam całkiem ładne lodowisko na podwórku. Śnieg jest jednak zdecydowanie bezpieczniejszy, choć i tak go nie znoszę, bo jest biały i jak wyjdzie słońce to razi w oczy. W sumie i tak jest lepiej niż parę dni temu, gdy jadąc jedną drogą samochodem zastanawiałem się, czy za chwilę mimowolnie nie pojadę w drugim kierunku, ale jednak nie znoszę okresów przejściowych. Jakby przez cały rok nie mogło być tak samo (byleby nie było upałów, bo ich nie znoszę).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast, gdy zacznie raczkować czy też wstawać... To chyba będę wyglądał tak:
Trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym :D Moja znajoma mamusia po pierwszym okresie raczkowania/chodzenia jej maluszka stwierdziła, że to przebija wszelkie aerobiki, diety-cud i wszystko inne wymyślone na odchudzanie. Próba bycia w 50 miejscach na raz, kiedy dziecko stale znajduje się w przynajmniej 20 - działa najlepiej.

Klawiatura zdecydowanie tak... Ale tylko przy włączonym komputerze. Maks bardzo lubi walić w klawiaturę czy stukać myszką, ale sprawdza reakcję monitora na swe działania. Jeśli monitor jest wyłączony, to szybko traci zainteresowanie. Poza tym potrafi zrobić takie rzeczy, które potem mi trudno odwrócić.
Kiedyś wydawało mi się, że oddanie dziecku starej klawiatury to dobry pomysł... Ale one jednak nawet, jeśli coś na ekranie się zmienia, nie są takie 'fajne' - bo tylko prawdziwe klawiatury rodziców, którym się coś naciska sprawiają, że nie tylko pojawia się coś na ekranie, ale i rodzice zaczynają wydawać z siebie głośne dźwięki i machać rękoma :D

Jakoś tak się dzieje, że moje kamienne serce zawsze się rozpuszcza w obecności dzieci - a fakt, że w otoczeniu mam naprawdę tylko niesamowicie urocze i zachwycające, tylko to potęguje (już tłumaczę - co najmniej od dwóch mam usłyszałam, żebym sobie nie myślała, że dzieci zachowują się tak miło cały czas. Po prostu przy mnie włączają się na 'wersję demo'. Obcym dzieciom zdarza się nazywać mnie 'mamą' - a ja z kolei mam niewyczerpaną [póki co] cierpliwość do układania raz po raz tej samej budowli z klocków, grania w te same gry, oglądania tych samych bajek... Mam nadzieję, że to mi nie przejdzie w ciągu paru lat :D )

PKP w moim mieście dało dziś z siebie wszystko. Pociąg o 4:54 był opóźniony 200 minut, a o innym ogłoszono, że odjeżdża, dopiero jak już wyjechał ze stacji, a pociąg powrotny miał nieogłoszone opóźnienie. Kocham to! ;]

EDIT: Jeszcze z tematów 'okołdziecięcych' - wyrzynanie się zębów. Dawno jeszcze nie współczułam maluchom tak, jak dziś. Bo mam głupie wrażenie, że znów zaczyna mi się wyrzynać ząb mądrości. I jakoś nie sądzę, żeby miało mi to pomóc w nadchodzącej nauce na sesję ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również mam słabość do maluchów. Uwielbiam się z nimi bawić. Nic nie daje takiej radości jak uśmiech małego dziecka. Fakt, że trzeba mieć cierpliwość, bo niektóre zabawy nudzą się po chwili, a maluch mógłby bawić się w nieskończoność. Lubię też tą łatwość w wyrażaniu uczuć. Pamiętam, jak dwuletni brzdąc (syn znajomych moich rodziców) podczas jednej z zabaw podszedł do mnie, przytulił się i powiedział "kocham cię". :D Jak tu nie lubić dzieci? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji najmłodszych dzieci: bardzo denerwuje mnie przesadny zachwyt nimi (zwłaszcza rodziców). Nie jestem bez serca (chyba...), ale kiedy słyszę jakieś niesamowite "ochy" i "achy", to robi mi się niedobrze. Rozumiem, że kocha się swoje dziecko jak nikogo innego na świecie (słusznie zresztą) i trzeba dzieciom okazywać jak najserdeczniejsze uczucia, ale nie ze "szkodą dla społeczeństwa". Chociażby historia sprzed paru dni: stoję w w supermarkecie w kolejce do kasy, a przede mną matka z dzieckiem. Kobieta usadziła dzieciaka na tym pasie, co przesuwają się produkty i była zachwycona (czego nie można powiedzieć o ludziach w kolejce). Dla mnie takie zachowanie to zdecydowana przesada.

Tak samo z mówieniem o swoim dziecku wszystkim po kolei jakie to ono jest niesamowite, inteligentne, niezwykłe - mistrz świata. OK - tak jak wyżej (żeby nie było) - rodzic zawsze będzie uważał swoje dziecko za kogoś ponadprzeciętnego - to nawet naturalne. Jednak oznajmiać o tym wszystkim po kolei...? I potem, chodząc po szkole, słyszę, jak to wszyscy "geniusze" zostaną prawnikami, ambasadorami, lekarzami itd. Trochę pokory...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słabość do dzieci? Ja takowej nie posiadam. Zdążyłem się na to całkowicie uodpornić, a to za sprawą moich dwóch kuzynów, którzy "dają popalić" swoim rodzicom, a co się z tym wiąże wszystkim w swojej okolicy :angry: Gdy przyjeżdżają do mnie na wakacje, to ten czas wakacji uważam za stracony :/ Moja rodzicielka zawsze mi powtarza, że sam kiedyś byłem mały, że powinienem ich zrozumieć, że sam kiedyś będę miał dzieci itp itd.. Ale ta dwójka to istne zło wcielone! Nie potrafią się wspólnie bawić w jednym pokoju klockami LEGO, bo zarówno jeden jak i drugi potrafią się pożreć o jeden klocek, który jest wyjątkowy (bo jest jeden, nie ma dwóch takich samych) w całym pudełku klocków :rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łiiii, Mimizu! :D Mam nadzieję, że wrócisz na stałe :) I wydaje mi się, że lepszym tematem byłaby chyba "Twórczość" - bo tam też znajdziesz więcej osób zainteresowanych zaangażowaniem się :)

Nie mogę wrócić, skoro nigdy nie odszedłem. :) Po prostu z czasem moje zaangażowanie w tę społeczność zostało coraz mocniej wyparte przez różnorakie zajęcia. Ale zaglądam i mniej lub bardziej sporadycznie wypowiadam się od czasu rejestracji (czyli od dnia narodzin forum, nawiasem mówiąc). Pewnie, ani ja nie jestem już tą samą osobą ani forum nie jest już tym samym miejscem, ale pewne sentymenty umrą dopiero z człowiekiem.

Swoją drogą, miło spotykać postacie znane jeszcze "z tamtych lat". Nie mniej ciekawe jest też obserwować, że obecnie najaktywniejsi i najbardziej popularni forumowicze to młodziki stażem, a czasem i wiekiem. Czuję się odrobinę jak jakiś zahibernowany dziad. ;)

Dzieci są super. Zwłaszcza te najmniejsze. Bardzo lubię spędzać czas z potomstwem rodziny i znajomych, całkiem nieźle się czuję w roli "baby-sitter". Zwłaszcza, jeśli mam do pomocy kogoś od zadań angażujących pieluszki, śliniaczki i gerberki, a sam mogę się poważnie skupić na wygłupach. :) Szczególnie fajnie jest czuć, jak stopniowo nawiązujesz kontakt z maluchem - widzisz, że ci ufa, rozumie cię, a nawet uczy się od ciebie.

@Spooky Albert

Zgadzam się, taka przesada rodziców potrafi być bardzo irytująca. Uważam, że brak umiaru w adorowaniu swojego brzdąca - zwłaszcza w towarzystwie obcych osób - uważam za okropne buractwo. Ok, w ogólności dzieci są spoko, ale twoje niekoniecznie musi być mądre i piękne. Nie tak, jak tobie się wydaje. Takie zachowania to prawdziwa plaga serwisów społecznościowych, a nawet miejsc - teoretycznie wyspecjalizowanych - jak digart.pl. Mierzi mnie, gdy widzę, jak bardzo niektórzy są przekonani, że kiepska fotka ich czasem równie kiepskich dzieci (przynajmniej jako modeli) to dzieło sztuki.

Posłuchajcie, co Carlin ma na ten temat do powiedzenia ;)

http://www.youtube.com/watch?v=Zu-AVqxkYtg

Tak czy inaczej sam nie mogę się doczekać, by zmajstrować juniora. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak tu nie lubić dzieci? :)

Już spieszę wyjaśnić: wystarczy mieszkać w bloku i mieć sąsiedztwo z małym potomstwem. Gdy berbeć jest mały, wszystko jest - jak mawiał klasyk - git. Ale niech no tylko podrośnie, a rodzice niech będą zwolennikami bezstresowego wychowania... Wtedy na porządku dziennym są takie akcje jak: 1. dziecko biegające przez pół godziny z parteru na samą górę i z powrotem, obowiązkowo stukające jakąś łopatką o każdy szczebelek w poręczy, co oczywiście nie spotyka się z reakcją rodziców. 2. dziecko na samej górze, rodzic na samym dole i jedno woła drugie, drąc się na całą klatkę, bo po co zrobić dwa kroki do tyłu i zadzwonić domofonem. 3. dziecko uznaje za stosowne pośpiewać sobie troszkę. Czemu akurat na klatce a nie w mieszkaniu, tego nie wie nikt. Dzieciak wyje parszywie, echo się niesie, całą okolice szlag trafia. 4. klamoty pod drzwiami. Nie wiem czemu sąsiedzi mają brzydki zwyczaj zostawiania saneczek, łopatek i wiaderek na klatce, a nie w mieszkaniu, ale już parę razy coś z asortymentu leżało mi pod samymi wrotami. O nic tak fajnie się nie potkniecie jak o rowerek na wycieraczce...

Tego wszystkiego jest znacznie więcej i to od wielu lat, bo chyba we wrześniu dzieciak do podstawówki pójdzie i dalej takie akcje odstawia... Sami widzicie, że pewna awersja do dzieci jest całkowicie uzasadniona :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co powiecie na małą zabawę? Nazwijmy ją ?Napisz coś mądrego?. Pewnie was zaskoczę, ale polega ona na tym by... napisać na forum coś mądrego, albo chociaż ciekawego (albo przynajmniej śmiesznego, jeśli wszystko inne zawiedzie ;)). Przykład:

Średniowieczni skrybowie/mnisi często chorowali na zatrucie rtęcią, gdyż była ona głównym składnikiem czerwonego atramentu, którym pisali księgi.

Tyle. Mała rzecz, ale jest. Co powiecie, pomysł ma rację bytu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak lubił sobie sporo pospać, bo po 1-2 godzinach 'gugania" spał kolejne 4 jak zabity.

No to miałeś dobrze. U mnie 2,5 godziny to rekord w trakcie dnia. W nocy zdarzają się dłuższe etapy snu... No, ale w nocy robi się inne rzeczy. Zdarza mi się regularnie zostawać samemu, ale trafiam raczej na popołudnia, czyli czas bez snu. Mógłbym próbować ululać, ale sprawiłoby to, że nocne spanie zaczynałoby się po 22, a nie po 20.

... bo tylko prawdziwe klawiatury rodziców, którym się coś naciska sprawiają, że nie tylko pojawia się coś na ekranie, ale i rodzice zaczynają wydawać z siebie głośne dźwięki i machać rękoma :D

Zwłaszcza ten ostatni element jest ważny. Maluchy bardzo lubią gdy rodzice się wydurniają. Podejrzewam, że niemowlęta po tajniacku robią sobie z nas jaja.

Jeszcze z tematów 'okołdziecięcych' - wyrzynanie się zębów.

Sam nie miałem jeszcze problemów z wyrzynaniem się zębów, ale rozumiem ból dziecięcy. Nasłuchałem się i naczytałem sporo o nieprzespanych nocach i tym podobnych. Cierpią na tym też mamy karmiące piersią, bo maluchy lubią czasem wyżyć się na mamowym cycku.

Uwielbiam się z nimi bawić. Nic nie daje takiej radości jak uśmiech małego dziecka. Fakt, że trzeba mieć cierpliwość, bo niektóre zabawy nudzą się po chwili, a maluch mógłby bawić się w nieskończoność.

Całe szczęście ze mnie oaza spokoju. Choć na razie to pieść przyszłości, bo Maks jeszcze dłużej się niczym nie bawi. Wręcz przeciwnie. Na takim etapie dobrą strategią jest chowanie zabawek na parę dni, bo dzieciak zadziwiająco długo pamięta 'swoje' zabawki i najchętniej bawi się nowymi.

Czuję się odrobinę jak jakiś zahibernowany dziad. ;)

Uważaj! Odwilż idzie, jeszcze Cię dopadnie.

Zwłaszcza, jeśli mam do pomocy kogoś od zadań angażujących pieluszki, śliniaczki i gerberki, a sam mogę się poważnie skupić na wygłupach. :)

Ha, też bym tak chciał. Niestety to ja jestem tym od pieluch i tym podobnych. Ale wprawiłem się też. Poza tym np. karmienie z wygłupami łączy się całkiem nieźle. Ba, czasem jest wręcz konieczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co powiecie na małą zabawę? Nazwijmy ją ?Napisz coś mądrego?. Pewnie was zaskoczę, ale polega ona na tym by... napisać na forum coś mądrego, albo chociaż ciekawego (albo przynajmniej śmiesznego, jeśli wszystko inne zawiedzie wink_prosty.gif). Przykład:
Grosz do grosza, zbierze się kokosza. Ale co to ma do tematu - Forumowicze o Sobie? Nie widzę sensu w przerzucaniu się aforyzmami, mottami i przysłowiami. Już nawet nie wspominając o tym, że różnego typu ciekawostki nie mają związku z mądrością, tylko wiedzą. Mądre rzeczy można mówić w trakcie wyrażania swojej opinii, ale to jest nieco trudniejsze, niż kopiowanie/wklejanie tego, co się gdzieś usłyszało.

Z góry też uprzedzam, że będę bezlitośnie kasować wszystkie posty tego typu.

Tak czy inaczej sam nie mogę się doczekać, by zmajstrować juniora. smile_prosty.gif
Nie tylko ty :rolleyes: Chociaż dla mnie droga jeszcze długa - narzeczeństwo, ślub, chęć u mego miłego do posiadania dziecka. Zdrowie (przez co najmniej pół roku przed zajściem w ciążę powinno się być pod stałą opieką kilku rodzajów lekarzy, a moje zdrowie od lat 11 jest zdecydowanie poniżej normy). Już o skończeniu studiów, przepracowaniu choć roku... Także wszystkie te lata przede mną mogę poświęcić na dojrzewanie psychiczne :)

Zwłaszcza ten ostatni element jest ważny. Maluchy bardzo lubią gdy rodzice się wydurniają. Podejrzewam, że niemowlęta po tajniacku robią sobie z nas jaja.
Też mam czasem takie wrażenie, zwłaszcza, jak mój kuzyn patrzy na mnie tymi wielkimi oczyma... I nie śmieją się z tego, co robimy, tylko z tego, że to robimy ;) Ale nawet jeśli - wywołanie u dziecka radosnego śmiechu jest warte zamiecenia pod dywan swojej godności ;)

Cierpią na tym też mamy karmiące piersią, bo maluchy lubią czasem wyżyć się na mamowym cycku.
Mi do teraz matka wypomina, że się sama krwią w dzieciństwie wykarmiłam ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, skąd wiedziałem, że ostatni wybór w ankiecie będzie najbardziej popularny? :)

Przeżywam chyba zimowe załamanie (o ile takie coś jest). Masz już wszystkiego dosyć, a najgorsze jest to, że niedawno było wolne, a ja już po kilku dniach mam wszystkiego potąd!

Szkoła, treningi (znowu odezwało się udo) no i najgorsze: jezdnia/chodniki.

Tak, to coś potrafi tak rozwalić człowieka, że aż chce położyć się na ziemi i zacząć walić głową o ziemię. Aż do utraty przytomności.

Co do dzieci:

Nie chcę ich.

Czemu? Z kilku powodów. Głównie dlatego, że widzę, jaka jest sytuacja u mnie i szczerze mówiąc, nie chcę, by takie dziecko miało takie dzieciństwo, jak jego rudowłosy ojciec ;) Wiem, trochę to głupie, że martwię się o takie coś, ale mimo wszystko jest to jakiś powód, który nie nakręca mnie na ojcostwo.

Poza tym, nie chciałbym, by ew. Junior Nicek był jak jego tatuś, gdyż dzieciak miałby bardzo, ale to bardzo przechlapane w życiu :D

Zresztą, nie ciągnie mnie do dzieci. Nigdy nie lubiłem małych bachorków, zwłaszcza, gdy są bardziej irytujące, niż ja ;)

BTW. Pochwalę się tylko: Zdałem poprawkę z matmy. 60% :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci są obrzydliwe, bezmyślne, okrutne, paskudne, do cna złe i zawsze patrzę na nie z podejrzliwością oraz niechęcią. O ile jestem w stanie zrozumieć ckliwe uczucia skierowane do zwierzaka lub też do małego zwierzaczka - bo ślicznie wygląda - o tyle zawsze dziwią mnie ludzkie opinie, kiedy ktoś pisze jakie to małe diabły są słodkie. Taka lekcja dla przyszłych rodziców; sprawcie sobie małe zwierzątko. Na przykład pieska. Przeżyjecie pandemonium. Jeśli dacie radę to jest jakaś szansa, że poradzicie sobie z dzieckiem. Jeśli nie dacie i stwierdzicie, że oddacie zwierzaka do schroniska to znaczy, że nigdy nie powinniście mieć dziecka i powinno się was zastrzelić na miejscu. To jest najlepszy egzamin z rodzicielstwa jaki tylko może być.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, też nie przepadam za małymi diabłami, jak już to wielokrotnie na tym forum pisałem. Szczególnie drażni mnie ich "pociąg" do łapania za długie włosy, zaciskania piąstki i ciągnięcia w dowolnym kierunku, opozycyjnym do kierunku głowy. Może jeszcze przyjdzie u mnie czas na ojcostwo, ale jeżeli chcę choć spróbować spełnić swoje marzenia to na pewno nie przyjdzie ten czas prędko, jeśli uda mi się je spełnić to kto wie czy w ogóle...

@ Nicek

Nie wiem o jaką sytuację Ci chodzi (i nie wnikam), ale ja zawsze sobie powtarzam, że moje dzieci muszą mieć o wiele lepsze dzieciństwo niż ja, więc nie sięgam po żaden używki lub robię to z wielką rozwagą. Niemniej nie wyobrażam sobie spłodzić potomka jeśli sytuacja materialna nie będzie unormowana i w miarę stabilna.

@ Holy

Skoro nie lubisz dzieci, to nie chcesz ich mieć, ergo - nie nadajesz się na rodzica. Czy to znaczy, że mam Cię rozstrzelać na miejscu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie lubisz dzieci, to nie chcesz ich mieć, ergo - nie nadajesz się na rodzica. Czy to znaczy, że mam Cię rozstrzelać na miejscu?

Error 404. Jest różnica między nie lubieniem dzieci, niecheniem ich a nie nadawaniem się na rodzica. Mogę kogoś nie lubić, ale w sytuacji, kiedy jestem postawiony na jakimś stanowisku, które wymaga ode mnie kontaktu z daną osobą to mam tą osobę traktować nie jak nielubianą osobę, a jak człowieka, który przyszedł do mnie z jakąś sprawą i powinienem zrobić wszystko, żeby mu tą sprawę załatwić, skoro leży to w zakresie moich obowiązków. Podobnie jest z dziećmi. Nie muszę kochać tych, za których mam być odpowiedzialny. Pomijam już fakt, że twój post nie ma sensu z innej przyczyny. Nie chodzi mi o to, żeby zabijać ludzi nieodpowiedzialnych. Chodzi o ubijanie tych, którzy dopuszczają się dzieci, kiedy mieć ich nie powinni, albo przyjmują do domu zwierzęta, które następnie wyganiają, choć nie one są temu winne, tylko durne zachcianki dziecka lub rodziny, która się zwierzakiem zdążyła znudzić. Inna sprawa, że to nierealne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...