Skocz do zawartości
niziołka

Studia

Polecane posty

Ale czy to wynika z trudności zagadnienia czy może z pewnej ułomności zwanej "jestem humanistą, wszystko co ścisłe jest mi obce"? Ano tego 2, na każdych studiach, nawet na zwykłej historii, powinna być matematyka bo to nauk królowa jest i tyle. Na prawie o logike są płacze straszne, i to ludzi studiujących na UJ. Matematyka jest gimnastyką dla umysłu, uczy logicznego myślenia.
A co ma twój wyimaginowany brak zajęć ścisłych na studiach do ogromnej ilości materiału wymaganej od studentów lepszych uczelni? Bo tak, mieliśmy zajęcia ze statystyki. Poza tym - to, że ledwo wyrabialiśmy się z nauką nie było spowodowane tym, że jak próbujesz sugerować, słabo u nas z pomyślunkiem i zapałem. Każda osoba z mojej grupy jak najbardziej interesuje się historią, wszyscy chodziliśmy na wszelkiego typu olimpiady i na własną rękę poszerzaliśmy swoją wiedzę do liceum i w trakcie jego trwania. I nam nawet tyle nie wystarczyło. Pogódź się z tym, że materiału do opanowania jest naprawdę ogromna ilość, a każdy człowiek ma ograniczoną ilość informacji, którą może przyjąć naraz. Dodatkowo - może byłoby nam łatwiej, gdybyśmy przepisywali się do grup z mniej wymagającymi prowadzącymi. Ale to by się mijało z celem, bo poszliśmy na te studia, by nauczyć się jak najwięcej. Gdybyśmy chcieli, aby mniej od nas wymagano, to jaki byłby sens studiowania? Zamiast tego wolimy jak najwięcej czasu poświęcić nauce i chociaż przez te kilka lat (chociaż spora część grupy planuje pójść na studia doktorskie) zbadać coś, odkryć coś nowego, spojrzeć pod takim kątem, pod jakim jeszcze nikt nie spojrzał na historię, etc.

A co do nauk ścisłych - mam wobec nich ogromny szacunek. W życiu byłam już w klasie o profilu mat-inf i w szkole artystycznej, bo właściwe wydaje mi się kształcenie we wszystkich dziedzinach. Jednak nie jestem w stanie naraz studiować tego wszystkiego, bo w pewnym momencie trzeba zacząć się specjalizować. Wybrałam więc ten kierunek spośród wielu, które uważam za interesujące i ważne, który jak mi się wydaje najlepiej pozwalał mi rozwijać moje zainteresowania. Nie oznacza to jednak, że zamierzam poprzestać na wiedzy ogólnej zdobytej do końca liceum do końca życia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast tego wolimy jak najwięcej czasu poświęcić nauce i chociaż przez te kilka lat (chociaż spora część grupy planuje pójść na studia doktorskie) zbadać coś, odkryć coś nowego, spojrzeć pod takim kątem, pod jakim jeszcze nikt nie spojrzał na historię, etc.

Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Jestem autentycznie ciekawy jak wyglądają badania na takim kierunku. Studenci historii dostają do swojej dyspozycji niezbadane wcześniej materiały źródłowe?

Każda osoba z mojej grupy jak najbardziej interesuje się historią, wszyscy chodziliśmy na wszelkiego typu olimpiady i na własną rękę poszerzaliśmy swoją wiedzę do liceum i w trakcie jego trwania. I nam nawet tyle nie wystarczyło. Pogódź się z tym, że materiału do opanowania jest naprawdę ogromna ilość, a każdy człowiek ma ograniczoną ilość informacji, którą może przyjąć naraz.

Na lwiej większości kierunków na uczelniach publicznych (bo prywatne w Polsce to zupełnie inna bajka) jest naprawdę ogrom materiału do opanowania. Każdy w końcu czuje że uderzył limit pod względem pochłaniania wiedzy, jednocześnie mając przed sobą perspektywę dalszej nauki.

Ale czy pomimo tego nie byłaś świadkiem jak paru(nastu/set - w zależności od pojemności rocznika) buraków prześlizguje się rok w rok nie wiedząc ani rozumiejąc zbyt wiele, posiłkując się ściąganiem, gotowcami, podkładami, lewymi zwolnieniami lekarskimi? Czy nigdy nie wyskoczyła Ci żyłka na czole po tym jak uczyłaś się na egzamin przez miesiąc po to by trafić 5 pytań, z czego na X z nich nie znasz odpowiedzi bo jak sama wspominałaś 'każdy człowiek ma ograniczoną ilość informacji, którą może przyjąć naraz', kiedy 'koledzy' przerobili 1% materiału poranek przed egzaminem i udało im się idealnie trafić w podane zagadnienia?

A co do nauk ścisłych - mam wobec nich ogromny szacunek. W życiu byłam już w klasie o profilu mat-inf i w szkole artystycznej, bo właściwe wydaje mi się kształcenie we wszystkich dziedzinach. Jednak nie jestem w stanie naraz studiować tego wszystkiego, bo w pewnym momencie trzeba zacząć się specjalizować. Wybrałam więc ten kierunek spośród wielu, które uważam za interesujące i ważne, który jak mi się wydaje najlepiej pozwalał mi rozwijać moje zainteresowania. Nie oznacza to jednak, że zamierzam poprzestać na wiedzy ogólnej zdobytej do końca liceum do końca życia.

Prawie każdy tak ma. Ja jestem z wykształcenia fizykiem, ale często czytam rozmaite artykuły/publikacje historyczne czy to z encyklopedii czy popularnonaukowego czasopisma - dla przyjemności. Dodatkowo mam stosunkowo bogatą kolekcję mitologii (około 10 książek, m. in. aborygeńską, egipską, japońską, aztecką etc.).

W swojej pracy raczej nie korzystam ze zdobytej na studiach wiedzy. Jedyne na co wpłynęła w moim życiu nauka fizyki, to postrzeganie rzeczywistości. Inaczej się patrzy na świat, gdy się (mniej lub więcej) wie w jaki sposób on działa.

  • Upvote 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co ma twój wyimaginowany brak zajęć ścisłych na studiach do ogromnej ilości materiału wymaganej od studentów lepszych uczelni?

-A co ma piernik do wiatraka? I jak niby wyimaginowany?

Bo tak, mieliśmy zajęcia ze statystyki. Poza tym - to, że ledwo wyrabialiśmy się z nauką nie było spowodowane tym, że jak próbujesz sugerować, słabo u nas z pomyślunkiem i zapałem.

-Nie, ja sugeruje, że u znacznej większości studentów brakuje logicznego myślenia a przodują w tym przede wszystkim studenci nauk humanistycznych. A już młodzi ludzie przejawiają totalny brak inwencji twórczej, oczywiście o to do osób studiujących nauki humanistyczne nie mam żadnych pretensji i tego nie wymagam, z prostej przyczyny, w życiu nie będą spotykali się z problemami wymagającymi własnej inwencji. Przy czym warto zauważyć, że polonista starej daty jest osobą o wiele lepiej wykształconą i potrafiącą radzić sobie z problemami aniżeli ludzie około 30. Oczywiście to wynika też z tego o czym już wspominałem, przyczyną są otępiające nas czasy.

Każda osoba z mojej grupy jak najbardziej interesuje się historią,

-W zasadzie nie poznałem jeszcze osoby której historia by nie interesowała. Nawet moi dalsi znajomi spędzający czas raczej na czym innym niż nauce potrafią się nią zainteresować jeśli ich się zaciekawi. A na historie powinni iść ludzie którzy nie potrzebują kogoś - osoby 3 do tego by ich dziejami świata zainteresowała.

wszyscy chodziliśmy na wszelkiego typu olimpiady i na własną rękę poszerzaliśmy swoją wiedzę do liceum i w trakcie jego trwania. I nam nawet tyle nie wystarczyło.

-I co to ma do rzeczy? Gratuluje zapału i tyle.

Pogódź się z tym, że materiału do opanowania jest naprawdę ogromna ilość, a każdy człowiek ma ograniczoną ilość informacji, którą może przyjąć naraz.

-Tutaj znowu nasuwa mi się pytanie... Ale o co Ci chodzi? =D Mi się nie rozchodzi o to, że materiału ktoś ma za mało a o to, że na każdych studiach wyższych powinna być matematyka. Odpowiednio z działów okrojona. Statystyka akurat jest pójściem po najmniejszej linii oporu, jest trywialna i bardziej jej miejsce jest w gimnazjum niż na studiach wyższych. Obowiązkowo powinna być logika, czy to na filozofii, historii czy też prawie. Tyle wystarczy na studiach których publiczna odpowiedzialność jest mała.

Prawnicy powinni mieć jeszcze podstawy algebry, geometrii, prawdopodobieństwo. Ze względu na to, że prawnik, sędzia, prokurator jest bardzo odpowiedzialnym zawodem i ludzie go wykonujący powinni mieć umysł otwarty, analityczny, zdolny do "gryzienia twardych orzechów".

Oczywiście liceum swojego zadnia nie spełnia, opieram się na wynikach matur z matematyki. Ludzie mają ogromne problemy z podstawą a do dyspozycji mają... Rozbudowane kalkulatory i tablice. Czyli wszystko co potrzeba, mają arkusz z rozwiązaniami podanymi nie wprost. Mimo to wyniki po 40% to normalka, a potem tacy ludzie idą na studia wyższe co jest po prostu kpiną.

Dodatkowo - może byłoby nam łatwiej, gdybyśmy przepisywali się do grup z mniej wymagającymi prowadzącymi. Ale to by się mijało z celem, bo poszliśmy na te studia, by nauczyć się jak najwięcej. Gdybyśmy chcieli, aby mniej od nas wymagano, to jaki byłby sens studiowania?

-Ale jaki cel jest w tym co piszesz? Bo na pewno nie piszesz do mnie, chyba teraz sama ze soba prowadzisz monolog. Oczywiście, że byłoby wam łatwiej, ale do czego zmierzasz?

Zamiast tego wolimy jak najwięcej czasu poświęcić nauce i chociaż przez te kilka lat (chociaż spora część grupy planuje pójść na studia doktorskie) zbadać coś, odkryć coś nowego, spojrzeć pod takim kątem, pod jakim jeszcze nikt nie spojrzał na historię, etc.

-Co chcesz odkrywać w tej historii? Możesz spojrzeć pod innym kątem na chrzest Polski, ale ani to odkrywcze, ani potrzebne nie jest, ani nawet nie jest wyjątkowe w swej istocie.

A co do nauk ścisłych - mam wobec nich ogromny szacunek. W życiu byłam już w klasie o profilu mat-inf i w szkole artystycznej, bo właściwe wydaje mi się kształcenie we wszystkich dziedzinach.

-Chwała więc.

Jednak nie jestem w stanie naraz studiować tego wszystkiego, bo w pewnym momencie trzeba zacząć się specjalizować.

-I w niczym podstawy matematyki, podstawy, które podałem by Ci nie przeszkadzały, a nie zdziwię się jakby pomogły, choćby w zapamiętywaniu dat.

Wybrałam więc ten kierunek spośród wielu, które uważam za interesujące i ważne, który jak mi się wydaje najlepiej pozwalał mi rozwijać moje zainteresowania. Nie oznacza to jednak, że zamierzam poprzestać na wiedzy ogólnej zdobytej do końca liceum do końca życia.

-Ale dalej nie odnosisz się do mojego posta tylko do siebie. Odbierasz zbyt osobiście to co napisałem. Studiujesz to co chcesz studiowac i dobrze.

Studia kiedyś miały renomę. Obecnie tak często słyszymy, że zawód nauczyciela nie jest szanowany i to prawda, ale to nie przez to, że rodzice i dzieci (automatycznie) nie szanują zawodu jako zawodu. Problem pojawia się w nieszanowaniu przez ludzi samych studiów i nie ma się czemu dziwić. Dawniej nauczyciel budził duzy szacunek, moja polonistka która była w wieku emerytalnym była dla mnie świetną osoba do dyskusji (o ile na jej lekcjach się pojawiłem =D), bo potrafiła myśleć, niestety ci młodzi nauczyciele nie potrafią.

A skąd problem z brakiem szacunku? A jak można szanować kierunki na które może dostać się każdy kto zda mature (łojejeje ale wyczyn). Jak z tym walczyć? Przesiać a czym przesiać najłatwiej? No pewnie, że matematyką.

Swego czasu dość często biegałem po pubach, poznawałem różnych ludzi i każdy człek nowo spotkany albo człeki to byli studenci, szkoda tylko, że nie rozpoznawałem ich po sposobie wysławiania się, układania zdań, wyrażania i wyrażanych myśli a po... Legitymacji.

Zgadzam się, żadne studia nie gwarantują pracy, jedym się może udać, drugim nie. A warto przynajmniej rozwiajać swoje pasje, a nie wybierać kierunek "z musu".

Są kierunki które zagwarantują pracę o ile będziesz chciał pracować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przepraszam, że się tak wetnę - ale o czym Wy rozmawiacie? Oczywiście cofnąłem się parę stron w tym temacie i skrupulatnie je przeczytałem ale z doświadczenia wiem, że jak w dyskusji każda opinia i kontrargument zamieniają się w wielostronicowe wypracowania to gdzieś w natłoku słów ginie teza jaką chce udowodnić każdy z rozmówców. Mówiąc inaczej, widzę masę zielonego tekstu który udowadnia temu białemu, że się myli podczas gdy ten jaśniejszy tłumaczy kolorowi drzew, że ten go znowu nie rozumie... Trochę to taka sztuka dla sztuki.

Czy nigdy nie wyskoczyła Ci żyłka na czole po tym jak uczyłaś się na egzamin przez miesiąc po to by trafić 5 pytań, z czego na X z nich nie znasz odpowiedzi bo jak sama wspominałaś 'każdy człowiek ma ograniczoną ilość informacji, którą może przyjąć naraz', kiedy 'koledzy' przerobili 1% materiału poranek przed egzaminem i udało im się idealnie trafić w podane zagadnienia?

A wrr, jakbyś mi drogi Panie w pamięci czytał. Co ciekawe - sprawa dotyczyła przedmiotu w którym się specjalizujesz bo fizyki właśnie, a dokładniej kwantowej i półprzewodników, tyle mojego szczęścia, iż temat niesamowicie ciekawy, więc z każdym kolejnym podejściem do egzaminu (a było ich 3) zwiększał się zasób mojej wiedzy i płynąca z tego satysfakcja.

Jeszcze nawiązując do tego - polecam zapoznać się z postacią polskiego fizyka Michała Gryzińskiego który przedstawił alternatywne podejście do budowy atomu i ogólnie próbował (lub jak niektórzy nawet uważają to mu się wręcz udało) podważyć prawa na których opiera się fizyka kwantowa i zastąpić je tymi z klasycznej ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do mnie, ale kilka słów (muszę, bo bardzo jeździcie po tych humanistaach, czyta się fajnie; aż zapomniałem, że i mnie to dotyczyjezyk1.gif)

Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Jestem autentycznie ciekawy jak wyglądają badania na takim kierunku. Studenci historii dostają do swojej dyspozycji niezbadane wcześniej materiały źródłowe?

Zdarza się to rzadko, ale studenci piszą czasem oryginalne prace magisterskie, a nawet seminaryjne. Najlepsze są nagradzane np. w konkursie im. Herbsta. Wszystko zależy od ambicji piszącego i wsparcia promotora. Sam pisałem o temacie praktycznie nie ruszonym, teraz kontynuuję go na poziomie doktoratu. W polskiej literaturze nie ma wręcz słowa na temat zagadnienia. Źródła kurzą się od lat w rękopisach. Są także źródła na pozór znane, a zaniedbane pod względem metodologicznym i źródłoznawczym (słowem wykorzystuje się nowe metody głównie historiografii zachodniej i nowe obszary badawcze - kronikę analizuję się już nie pod kątem faktografii, ale mentalności i postaw ideowych jej twórcy, zapożyczeń, pisze się tzw. mikrohistorie, prowadzi się badania prozopograficzne, psychologiczne etc.)

Poza tym "historia historii nie równa". Najgorzej mają ci, którzy piszą o starożytności i średniowieczu. Żeby napisać coś znośnego trzeba opanować na poziomie naukowym przynajmniej trzy języki obce [francuski, niemiecki, włoski], nie mówiąc już o arcytrudnych językach źródeł (kościelna łacina, poezja starogrecka, łacina prawnicza, nie wspominam o pismach klinowych, hieroglifach etc.). W przypadku średniowiecza mamy ekstremalnie trudną [każdy kto widział słownik skrótów Capelliego wie co mówię] sztukę czytania rękopisów (to co nie zostało wydane drukiem kryje najwięcej skarbów, tylko większość się boi tego ruszać). Żeby napisać pracę nawet magisterską o późnośredniowiecznych duchownych polskich w oparciu o dokumenty papieskiej i diecezjalne (a takie prace magisterskie widziałem) trzeba wielkiego poświęcenia, oprócz owych języków, trzeba opanować dyplomatykę papieską [nauka o dokumencie, nie dyplomacji w naszym rozumieniu], paleografię, chronologię, genealogię, archiwistykę, statystykę (źródła papieskie słyną z rozmachu), znać średniowieczne prawo kanoniczne (każdy kto choć raz czytał Gracjana, wie co to za orka na ugorze), dzieje ustroju, geografię historyczną etc.. Nie napiszesz porządnej pracy bez znajomość metodologii, logiki praktycznej, bez inwencji, ale to rzecz jasna.

Co do logiki na historii, ktoś kto sumiennie przepracuje przedmioty jak wstęp do badań historycznych, metodologia historii, historia historiografii posiądzie konieczną wiedzę w tym zakresie, na więcej nie ma po prostu czasu, bo faktycznie program jest przeładowany, co faktycznie objawia się w czytaniu setek stron tygodniowo, tylko, że to nie jest istota tych studiów. Istotą jest przygotowanie warsztatowe, a nie wkuwanie tysięcy stron miesięcznie.

Słowem na historii można się intelektualnie wysilić, ale to opcja dla ambitnych.

Edytowano przez czesiczek
  • Upvote 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam pisałem o temacie praktycznie nie ruszonym, teraz kontynuuję go na poziomie doktoratu.

A mógłbys zdradzić treść tematu? Jestem ogólnie ciekawy o czym pisują prace dyplomowe studenci innych kierunków. Gdyby ciekawiło kogoś co ja pisałem to mogę napisać i krótko wyjaśnić o co w tym chodzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Temat mojej pracy magisterskiej brzmiał następująco: "Otrzymywanie naprzemiennych monowarstw Langmuira mieszanin tetrafenyloporfiryny cynkowej i kwasu arachidowego oraz ich charakteryzacja", a chodziło w nim o uzyskanie wzbudzenia plazmonowego atomów złota w sieci i fluorescencji wzmocnionej powierzchniowo, przy jednoczesnym zminimalizowaniu wpływu wygaszania stanów wzbudzonych.

A po ludzku: robiłem takie 'kanapki' z pojedynczych warstw molekuł i układałem je jedna na drugiej na kwarcowej płytce pokrytej 100 nanometrową warstwą złota. 1 nanometr = 1 metr podzielić przez miliard. Celem tych 'kanapek' było sprawienie żeby barwnik który wchodził w ich skład świecił jaśniej i wydajniej. Miałem do dyspozycji beznadziejne materiały i dlatego udało mi się uzyskać wzmocnienie jedynie 10krotne, ale wykorzystując wyniki moich badań przy nanocząstkach metalu będącego w rezonansie z zastosowanym barwnikiem (po ludzku: absorbują takie same światło) można teoretycznie uzyskać wzmocnienie rzędu 10 tysięcy razy.

Do czego to można wykorzystać? Przede wszystkim w sensoryce i detekcji światła (no bo w końcu je wzmacniamy), wiem także ze wzbudzeń plazmonowych używa się do badania białek i działania leków bez potrzeby udziału żywego obiektu testowego zwanego potocznie człowiekiem.

  • Upvote 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sie przeniosłem ze studiów dziennych na zaoczne. Studiuje logistyke . Zrobiłem to z rozsadku gdyż miałem zajecia tylko 3 razy w tygodniu po 5 godzin ( moim zdaniem kpina). Zrobiłem kurs na spawacza i roboty szukałem całe...2 dni. Przyjeli mnie bez doświadczenia i uczą fachu. Kokosów nie zarabiam ale tutaj bardziej cenna jest nauka jaką wyniose z pracy. A studia takze zrobie aby mieć więcej możliwości w przyszłości. Po studiach proawdopodobnie do wojska. A jak coś się nie uda... zawsze zostaje ten spawacz :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Riad69 - Nabierz trochę doświadczenia w spawaniu i doszlifuj swój angielski do niezłego poziomu (o ile już tego nie zrobiłeś) i poszukaj pracy w Norwegii w stoczni, albo na platformie. Mój kuzyn tak zrobił i żyje mu się bardzo dobrze. Płace w tym segmencie są naprawdę wysokie, tak jak i szanse na awans, a sami Norwedzy ochoczo rekrutują Polaków z doświadczeniem (sam o tym myślałem, ale zrezygnowałem ze względu na studia).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do czego to można wykorzystać? Przede wszystkim w sensoryce i detekcji światła (no bo w końcu je wzmacniamy), wiem także ze wzbudzeń plazmonowych używa się do badania białek i działania leków bez potrzeby udziału żywego obiektu testowego zwanego potocznie człowiekiem.

Mam parę pytań - czy praca poszła do jakiegoś czasopisma naukowego, jeżeli tak - to jak wygląda na razie sprawa cytowań?

Czy jakaś firma wyraziła zainteresowanie zastosowaniem Twoich odkryć w praktyce?

W jakim zakresie masz prawo do ewentualnych zysków płynących z zastosowań Twojej metody komercyjnie - ile zgarnia uczelnia, pod szyldem której tego broniłeś, a ile dla Ciebie?

Przemoc wobec duchownych w regestach Penitencjarii Apostolskiej w XV wieku.

Czy chociaż abstrakt jest gdzieś szerzej dostępny? Bo temat faktycznie sugeruje pracę na stosunkowo nietkniętym polu.

Czy celem pobrania materiałów źródłowych musiałeś się fatygować do Watykanu, czy może są to pisma już zdigitalizowane/skopiowane i dostępne lokalnie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy chociaż abstrakt jest gdzieś szerzej dostępny? Bo temat faktycznie sugeruje pracę na stosunkowo nietkniętym polu.

Czy celem pobrania materiałów źródłowych musiałeś się fatygować do Watykanu, czy może są to pisma już zdigitalizowane/skopiowane i dostępne lokalnie?

Niestety nie, ale w ciągu kilku najbliższych miesięcy powstanie na jej podstawie artykuł [tzn. powstał, ale czeka na druk], który wprowadza w tematykę, wtedy się na pewno pochwalęsmile_prosty.gif

Co do samych regestów. Zostały one wydane dla ziem polskich w niemieckiej edycji Repertorium Poenitentiariae Germanicum. Jest to osiem pękatych tomów (plus kilka indeksów) obejmujących oprócz samego Cesarstwa także diecezje polskie i czeskie. Dla lat 1431-1500 zachowało się przeszło 1000 regestów z ziem polskich, od krótkich próśb o dyspensę od ułomności cielesnej (duchowny bez nogi, oka, ręki miał problemy ze święceniami, musiał się udać z prośbą do papieża o dyspensę) do obszernych i barwnych opisów burd w karczmach, których uczestnikami byli duchowni, którzy przypadkiem kogoś zabili, zranili (to czyniło ich nieregularnymi "irregularitas", czyli uniemożliwiało pełnienie służby u ołtarza, a mogło się zakończyć utratą beneficjum- dochodów, stąd duchowni spieszyli sie z prośbą o uznanie ich niewinnymi, bo tłuste beneficja przyciągały kandydatów na jego miejsce). Tematyka jest arcyciekawa- czyta się jak protokoły z miejsca zbrodni (ten tego mieczem, tamten wykonał niefortunny rzut etc.), akurat łacina jest tu dość prosta, więc nie ma z tym problemów.

Dlaczego temat tak atrakcyjny i jak na średniowiecze cudownie niewyeksploatowany ? Archiwum Penitencjarii zostało jako ostatnie udostępnione badaczom, decyzją JPII dopiero w 1983 r (pozostałe jeszcze pod koniec XIX wieku). Przez długi czas uznawane za zaginione, później hierarchia obawiała się czy udostępniające je nie złamie tajemnicy spowiedzi (zeznania te w istocie przypominają spowiedź). Szczęśliwie udało się to udostępnić, a my jesteśmy trochę zacofani więc jest tu co robić.

Kilka przykładów

Johannes de Phompe presb. Poznan. dioc. post constit. [Pii II. ' Cum ex sacrorum] quandam litt. dimissorialem emit et nomen suum loco alterius posuit et a quodam Stanislao cler. Poznan. dioc. [aliam litt. recepit] continentem, ut a quocumque ep. ad omnes ord. se promoveri faceret, prout se promoveri fecit et ministravit: de absol. et de disp. (f.d.s. Ph.) Rome apud s. Petrum 9. iul. 69 PA 17 155-r. [Jan duchowny poznański sfałszował list polecają umożliwiający przyjęcie święceń]

Martinus Herr de Zborow nob. Poznan. dioc. diabolo instigante quendam presb usque ad eff. sang. percussit, ita quod duo ex digitis suis curvati sunt, sed non est factus inhabil. ad div.: de absol. (f.d.s. D.) Rome 8. ian. 52 PS 3 274-v. [Marcin ze Zborowa szlachcic za podszeptem Diabła zranił pewnego duchownego aż do upływu krwi, tak że ów stracił dwa palce, co nie uczyniło jednak duchownego niezdatnym do służby przy ołtarzu. Trzeba dodać, że atak na duchownego, który kończy się upływem krwi naruszał immunitet kościelny i wiązał się z ekskomuniką automatycznie nakładaną na sprawcę. Ową ekskomunikę mógł zdjąć tylko papież i jego urzędnicy- m.in. Penitencjariusz Wielki

Wladislaus Wladislai presb. Poznan. dioc. simplex cler. existens commorans c. quodam nob. armig., de mandato regis Polonie in quodam bello coartatus fuit; qui exponens c. eodem sine al. armis pro sibi serviendo ivit tantum unum cultellum deferendo, in quo bello plures homines fuerunt mortui et mutilati; et demum a quodam antistite in Italia sine sui ordin. lic. se fecit ad presb. ord. prom. et div. off.celebravit; de absol. et de disp. (f.d.s.) 2. apr. 60 SP 8 134-r. [duchowny brał udział w wojnie [proceder surowo zakazany] z polecenia króla polskiego, poszedł na nią tylko z krótkim sztyletem [duchowni nie mogli nosić broni poza krótkim sztyletem i laską/maczugą], prosi o absolucję i dyspensę, aby mógł być wyświęcony na księdza.

Albertus de Pacost et Johannes Mosi presbiteri Poznan. dioc. propter debitum excom. fuerunt et satisfecerunt: de absol. (f.i.f. D.) Rome 11. nov. 50 PA 3 183-v.

Duchowni, którzy popadli w długi, zostali ekskomunikowani, po czym ów dług spłacili.

Inne przypadki to oczywiście zakazane kontakty z kobietami, aborcje, złamanie ślubów kościelnych, ucieczki z klasztorów, ale i prośby o przywilej słuchania mszy w miejscu objętym interdyktem czy wyboru własnego spowiednika.

No i na koniec szybkie tłumaczenie jednej z dłuższych suplik (tak nazywała się formalnie ta prośba]. Tłumaczenie chropowate, ale i w oryginale jest podobnie.

Mikołaj z Krakowa, duchowny diecezji krakowskiej przyznaje, iż pewnego dnia wstąpił na kolację do domu pewnej wdowy, przez którą wiele razy był już zapraszany. Zjadłszy posiłek, przesiadywał tam uczciwie wraz z innymi mieszkańcami. W którymś momencie jeden z owych gości począł grać na instrumencie, podśpiewując przy tym, wtedy to poruszony muzyką i obfitością piwa suplikant zaczął tańczyć dla zabawy. Wówczas też jeden z mieszkańców imieniem Szymon wypowiedział przeciw niemu ironiczne i hańbiące uwagi, które suplikant znosił cierpliwie, nie odwzajemniając się w żaden sposób. Inny jednak z przebywających tam gości, Jan Pistor z trudem znosząc fakt, iż ów Szymon nęka wspomnianego suplikanta, zrugał tego pierwszego. Suplikant zaś mając na uwadze swą dobrą opinię postanowił opuścić dom. Gdy był już w drzwiach wspomniany Szymon z czystej złośliwości zaczął zeń szydzić w sposób najbardziej szpetny i bezwstydny. Tak hańbiąco napadnięty suplikant za niegodne uznał tolerować dłużej potwarze przeciwko swojej uczciwości, aby milczeniem swym fałszywym zarzutom nie przytakiwać. Zaatakował słownie i zganił złorzeczącego, wspomniany już Jan widząc, że ów suplikant niesłusznie i bezwstydnie atakowany, ze współczucia i oburzenia cisnął w napastnika kawałek chleba. Wtedy to obaj, Szymon i Jan złapali się nawzajem za włosy. Suplikant widząc swego obrońcę ciągniętego po ziemi, pociągnął za włosy owego Szymona bynajmniej nie aby zranić, lecz aby nie być oskarżonym o niewdzięczność dla pomocy którą otrzymał. Niebawem skończyły się między nimi zapasy, wtedy też Szymon pierwszy opuścił lokal. Po nim zaś wyruszyli suplikant wraz z Janem, który wbrew woli pierwszego odprowadził go do domu. Odprowadziwszy suplikanta Jan skierował się do własnego domu, jednak został przez Szymona napadnięty na drodze publicznej i tam śmiertelnie raniony. Nazajutrz Szymon na żądanie przyjaciół Jana został pochwycony za to co uczynił. W międzyczasie Jan zmarł po 9 dniach zmarł, za co Szymon został skazany na śmierć.

Następuje prośba suplikanta o uznanie niewinnym.

Edytowano przez czesiczek
  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam parę pytań - czy praca poszła do jakiegoś czasopisma naukowego, jeżeli tak - to jak wygląda na razie sprawa cytowań?

Czy jakaś firma wyraziła zainteresowanie zastosowaniem Twoich odkryć w praktyce?

W jakim zakresie masz prawo do ewentualnych zysków płynących z zastosowań Twojej metody komercyjnie - ile zgarnia uczelnia, pod szyldem której tego broniłeś, a ile dla Ciebie?

Szanowny t3cie - praca nie poszła do czasopisma,ale mój promotor zachęcał mnie żebym pojechał i przedstawił ją na konferencji. Ponieważ jestem obrzydzony tym jak wygląda obecnie świat nauki,

z propozycji nie skorzystałem.

Z tego co wiem to nie mam prawa do zysków z zastosowania mojej metody - do tego trzeba coś takiego opatentować. Uczelnia też nic nie zgarnia. Wystarczy przytoczyć imię i nazwisko.

Ale czysto hipotetycznie, to i tak uczelnia zgarniałaby wszystko za 'odkrycia' dokonane w czasie studiowania na niej.

Ogólnie jeśli chodzi o to, czy ktoś mnie cytował czy też jakaś firma wyraziła zainteresowanie - to frankowo nie daję cholery. Dla mnie ten etap w życiu jest zamknięty i nie pójdę ta drogą już nigdy więcej.

Po studiach czuję obrzydzenie do tego jak wygląda i funkcjonuje dzisiejszy świat nauki. 99% 'badań' naukowych polega na powtórzeniu badań kogoś innego z niewielką zmianą parametrów/składników.

Gdyby zastosować analogię do wypieków, to w przypadku ważnego odkrycia ktoś upiekł bułki. Potem inni 'naukowcy' wzięli przepis na te bułki i dodali do nich nieco ziarenek słonecznika/maku.

Tak to dzisiaj wygląda.

Dodatkowo, mało kto patrzy czy jakieś badania mają jakikolwiek sens. Ot uprawia się sztukę dla sztuki, powstają tysiące bezsensownych i niepotrzebnych publikacji cytujących setki tysięcy bezsenownych i niepotrzebnych publikacji.

Nikt nigdy tego nie wykorzysta, ale ktoś sobie wyrobił tytuł naukowy i to się liczy.

Nie wspominając już o tym jak wygląda kwestia pisania publikacji i podpisanych na niej nazwiskach. Dobrym przykładem byłaby piramida: na samym dnie znajduje się kilku doktorantów,

którzy odwalają *całą* czarną robotę. Wspomnieni jako ostatni. Poziom wyżej 'ten doktor, który już od lat nic nie robi ale potrzebuje publikacji do habilitacji' dopisuje się jako autor.

Poziom wyżej 'ten doktor habilitowany, który też nic nie robi ale marzy mu się zostanie profesorem więc dopisuje się do listy'.

Na samym szczycie jest 'ten profesor, który firmuje swoim nazwiskiem całe przedsięwzięcie i robi najmniej z wszystkich wymienionych do tej pory.

Zasadniczo to od 20 lat już nie robi nic poza siedzeniem w gabinecie albo jeżdżeniem na wycieczki po świecie żeby uścisnąć dłoń innych profesorów i pozwiedzać kraje na koszt uczelni'.

Między innymi te rzeczy przesądziły o tym, że nie poszedłem na doktorat. Chciałem dokonywać odkryć i zmieniać świat, ale nie chcę uczestniczyć w tym brudnym syndykacie,

jaki się wytworzył w polskim szkolnictwie wyższym.

  • Upvote 5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narg, a w sumie chyba nigdy nie spytałem. Wszystkie te rzeczy zobaczyłeś tylko na swojej uczelni, czy też masz też informacje z innych? Na moim wydziale takich cudów chyba nie ma, ale w sumie ręki uciąć nie dam. Inna sprawa, że politechnika to bardziej jest inżynieria niż nauka w potocznie rozumianym sensie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tebeg - z przyczyn wiadomych najwięcej tego widziałem u siebie, ale gwarantuję że gdzie indziej jest podobnie. Czytałem niezliczone publikacje z innych uczelni i widziałem profesorów wizytujących stamtąd. Pytałem też znajomych z innych części Polski.

Zresztą zadaj sobie pytanie, czemu w naszym kraju tak rzadko (jeśli w ogóle) nie mówi się o jakichś znaczących odkryciach w mediach. Można się zasłaniać brakiem funduszy, ale ja tak tylko napomknę że UE łoży miliony na rozwój nauki w Polsce, a pewien Hindus Raman dokonał kiedyś epokowego odkrycia za pomocą układu soczewek, zwierciadeł, siatki dyfrakcyjnej i... promieni słonecznych. Bo nie miał pieniędzy na badania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. Przepraszam za offtop, ale mam pytanie nt. : Jaką uczelnie byście polecili na studiowanie informatyki w Trójmieście (preferowany Gdańsk)? Mam na myśli szkoły niepubliczne, studia w trybie zaocznym.

Myślałem o Polsko-Japońskiej, ale nie jestem pewien. A robotę stałą dopiero teraz załapałem to i mogę o tym myśleć ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ! Od października zaczynam studiować informatykę i zastanawia mnie kwestia ćwiczeń i laboratoriów. Na ćwiczeniach student może być odpytywany z treści wykładu na ocenę ? Jeżeli tak, to na koniec semestru jest wyciągana średnia z otrzymanych ocen na ćwiczeniach ? Wiem, że to wszystko zależy od uczelni i prowadzących, ale zastanawia mnie jak to wyglądało u was. Troszczkę się obawiam za dużej presji tych ćwiczeń....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...