Skocz do zawartości

Sonda!  

529 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Ile książek czytasz średnio w ciągu roku?

    • wogule nieczytam xD
      10
    • 1-2
      9
    • 3-5
      42
    • 6-10
      86
    • 11-20
      96
    • 21-30
      77
    • 31-50
      46
    • 51-100
      40
    • ponad 100
      25
    • Och, ależ nie liczę przeczytanych książek.
      106


Polecane posty

Cel: napisać książkę, która się sprzeda. Cel osiągnięty. W jakim sensie porażka? Że dialogi są liniowe, a w grze nie? Pisałem już, że pisarz pisze książkę, a nie grę.

Porażka w sensie treści. Ja jako czytelni w nosie mam, czy autor książki na niej zarabia. Dla jednych sukcesem jest sumka na koncie w banku, a dla innych satysfakcja z napisania czegoś naprawdę dobrego. Ja jako czytelnik nie mam zamiaru myśleć, co autor chciał osiągnąć. Jeśli napisał słabą książkę, to według mnie osiągnął porażkę, a to co on sam o tym sądzi, to jego sprawa.

2. Fanom gry RPG nie ma prawa spodobać się książka oparta na tejże.

Odpowiem pytaniem (albo całą serią): kto w takim razie te książki kupuje? Do kogo one są kierowane? Dlaczego kiepska literatura pokroju Mass Effect Karpyshyna sprzedaje się lepiej niż znakomite SF Alastaira Reynoldsa? Dlaczego wśród chwalących te powieści są głównie (tylko?) fani gry?

2a. Czy jednak ograniczymy to tylko do tych książek, które rżną fabułę z gry? Ile jest takich? Możesz wymienić kilka (poza Baldursem)?

2. Chyba nie muszę się tu bronić, bo wydaje mi się, że masz rację. Skoro im się to podoba, to nie może być takie złe. Chyba, że kupują te książki tylko dlatego, że są fanami gry i chcą mieć wszystko, co tyczy się ich ukochanego (dajmy na to) Mass Effect. A fanów Mass Effect jest bardzo dużo i być może wszyscy się na zakupie książki przejechali :D

2a. Tak mam głównie na myśli książki, które rżną fabułę gry. Po co w ogóle czytać taką książkę? Zawsze mnie to dziwiło. Ja czytałem Baldur?s Gate, bo mój kumpel to kupił, ale sam bym w życiu nie wydał na to kasy. Jeśli chcę poznać historię jakiejś gry, to po prostu w nią gram! Trudno mi wymienić inne tytuły, bo wyznaję zasadę, że nie wsadza się dwa razy palca w ognisko. Raz się przejechałem i nie chcę się rozczarować ponownie. Może faktycznie ocenianie wszystkich książek na podstawie gier po przeczytaniu jednej to błąd, ale nie musi się nikt ze mną zgadzać.

Chodzi mi tutaj też o to, o czym już mówiłem ? pójście na łatwiznę. Autor pisze coś, co już ktoś kiedyś napisał kiedy tworzył scenariusz do gry. Czemu zatem nie wziął tego scenariusza i się zwyczajnie nie podpisał? Wyszłoby to chyba książce na dobre...

W takim razie co kwestionujesz?

To, że książki na podstawie gier są dobre? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@araevin

Po co w ogóle czytać taką książkę? Zawsze mnie to dziwiło.

Równie dobrze można zadać pytanie po co w ogóle oglądać film, małpujący fabułę książki (czyli tzw. ekranizację)?

Jeżeli ktoś chce na to (na grę) spojrzeć z perspektywy biernego obserwatora, to dlaczego nie? Oczywiście sam nie jestem fanem książek nawiązujących do gier, aczkolwiek wynika to raczej z faktu, że nie ma gry, którą bym aż tak ubóstwiał, by nabywać książki, czy też inne gadżety z nią związane. Jestem raczej zwolennikiem gier i filmów na podstawie książek.

Czemu zatem nie wziął tego scenariusza i się zwyczajnie nie podpisał?

Żeby nie było, że zależy mu wyłącznie na pieniądzach, zdobytych nieważne jakim sposobem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu zatem nie wziął tego scenariusza i się zwyczajnie nie podpisał? Wyszłoby to chyba książce na dobre
No, raczej nie. Przecież zamiast concept artów trzeba dać choćby opisy (wyglądał tak, pomyślał sobie to czy tamto, zrobił taką minę, miał taki miecz, las wyglądał tak). A w sprawie pójścia na łatwiznę już odpisałem wcześniej - jak dostaniesz zlecenie na krótką rymowankę, to nie będziesz tworzył wiekopomnego poematu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa jest taka, że taką książkę też trzeba umieć napisać. Nie zrobi tego pierwszy lepszy Zenek spod budki z piwem. Zresztą książka growa książce growej nierówna. Mamy kwiatki pokroju wspomnianego Baldur's Gate, w których fabuła jest z grubsza znana. Ale mamy też książki, których fabuła ma miejsce gdzie obok/dookoła fabuły gry. Tu można np. wymienić powieści ze światów stworzonych przez Blizzarda. W przypadku World of Warcraft mamy powieści dokładniej przedstawiające daną postać lub też wydarzenia mające miejsce przez np. nowych dodatkiem. Podobnie było z Diablo III - tu wręcz wielu zarzucało, że dopiero przeczytanie tych powieści pozwalało inaczej (lepiej) spojrzeć na fabułę samej gry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeśli widnieją na okładce jako jedyni autorzy, piłkarze nie piszą biografii sami, bo po prostu nie potrafią. smile_prosty.gif Składaniem słów w zdania i zdań w opowieść zajmuje się wynajęty ghostwriter. To dzięki niemu te książki potem się nieźle czyta. W przypadku Rooneya to był Hunter Davies, ten sam, który napisał biografię Gazzy. Giggsa "Moje życie, moja historia" pisał Ivan Ponting.

Edytowano przez Tzar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mam takie pytanie: Jakie książki polecacie?

Może wyjaśnię sytuację: Zatrudniłem się ostatnio w ochronie i mam bardzo dużo czasu. Przez prawie 10 h siedzę na posterunkach (reszta to obchody) i nie bardzo mam robić. Mam laptopa- ale ile idzie grać w jakieś gry, minigierki lub obejrzeć film.

Wstyd się przyznać ale książki rzadko czytam- ostatnią może jakieś 6 lat temu lekturę przeczytałem.

Lubie jak się coś dzieje- żadne romanse czy dramaty odpadająsmile_prosty2.gif czyli książki muszą być takie gdzie coś ciekawego się dzieje.

Może macie jakieś pomysły na autorów lub serie albo jakieś tytuły

Jak zły temat to sorry.

Pozdrawiam

Edytowano przez gr22
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie trochę z innej beczki. Czy ktoś z was czytał książki ze świata Warcrafta ? Czy akcja przeplata się z fabułą WoWa, czy może opisuje poszczególne rasy? Proszę o odpowiedzi i opinię.

Dawno temu, kiedy nie było jeszcze WoWa, czytałem jakąś książkę z logiem Warcrafta na okładce. Z tego, co pamiętam, była dosyć ciekawa, ale to była zupełnie autonomiczna historia, niezwiązana z grami w żaden sposób. Niestety tytułu już nie pamiętam.

Jeśli szukasz czegoś, co przeplata się z fabułą World of Warcraft, to w Polsce jest wydawany komiks World of Warcraft przez Egmont Polska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem żadnej z książek, ale tego co się orientuję z wieści około WoWowych, to pewnym problemem mogą być kwestie tzw. kanonu. Czasem to co miało miejsce w książkach (zwłaszcza w tych starszych) nie jest uznawane za 'prawdę' w grach. Ale to chyba ogólnie problem z całym lore tego świata - Blizzard czasem coś tam zmienia, często sam sobie zaprzecza, żeby usprawiedliwić jakieś mechaniki czy wprowadzenie nowych klas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do większości nastolatków nie przemawiają tak dojrzałe sylwetki psychologiczne bohaterów wymienionych książek, są zbyt skomplikowane i nie oddają ani trochę przyziemnych problemów "dzieciaka" ze szkolnej ławy.

Pozostaje przy tym pytanie czy w związku z tym powinno ułatwiać się lekturę poprzez rzucanie łatwiejszych tekstów? Przejrzałem ostatnio podręcznik do trzeciej klasy gimnazjum i znajduje się tam sporo opowiadań nikomu nie znanych dziennikarzy. Wiadomo, że w takim wypadku uczeń wybierze łatwiejszą drogę (tekst), niż trud związany z lekturą np. "Syzyfowych prac". Mimo to trzeba pamiętać, że czytanie nie musi wiązać się z przyjemnością. Lektura, zwłaszcza ta szkolna, powinna dopomóc młodej osobie w kształtowaniu własnej, jak najlepszej osobowości.

Wiadomo również, że po pierwszej lekturze nie wszystko jest zrozumiałe;. Dlatego polecam czytanie kilka razy poszczególnych tekstów. W te wakacje przeczytałem po raz drugi "Chłopców z Placu Broni". Zupełnie inaczej odebrałem lekturę z piątej klasy podstawówki, po maturze, gdy znałem mentalność ludzi XIX wieku, ich poczucie patriotyzmu i sytuację na Węgrzech po Wiośnie Ludów.

Nie zmieniajmy zatem lektur, tylko wymagajmy trochę więcej od ucznia. A że teraz daje się świadectwo po "egzaminie dojrzałości" bez znajomości podstawowych pozycji, to trzeba skorzystać z porady JPII: Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali.

Że o stylu językowym(?), którym są napisane nie wspominając. I to on staje się największym problem.

Język ulega ewolucji. Trudno wymagać, by od 3000 roku przed Chrystusem pisano identyczne, co dzisiaj. Nie oznaczo to jednak, że zawarta treść traci na aktualności. Historia pokazuje, że pewne problemy powtarzają się niemal cyklicznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytanie nie musi się wiązać z przyjemnością? Jeśli rzeczywiście podchodzić z takim nastawieniem do lektur, to nigdy nie będzie lepiej. A stwierdzenie o 'kształtowaniu osobowości' jest dla mnie oderwane od rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że większość uczniów ma chroniczną niechęć do czytania... czegokolwiek. No, ale to tylko moje zdanie.

Nie zmienia to faktu, że trzeba się zastanowić, czy nie warto by było zmienić nieco tych ideałów. Przy obecnym kryzysie czytelnictwa pozostanie przy takim podejściu, że z lektur pożytek czerpać będą tylko te osoby, które pewnie i tak po nie kiedyś by sięgnęły, a coraz więcej osób będzie się zrażało to czytania. W obliczu Internetu, niespotykanej w dziejach dostępności rozrywki warto by było - według mnie - skupić się na tym, żeby przyciągnąć uczniów do czytania, a nie ich od niego odrzucać. Według mnie lektura powinna wiązać się z przyjemnością - z tym, że na początku nikomu nie jest łatwo czerpać przyjemność z lektury Dostojewskiego, ale z czasem to się zmienia. Dobra książka zawsze niesie ze sobą przyjemność - nawet jeśli tematyka jest bolesna, to pozostaje przyjemność obcowania z dobrą literaturą. Ale to jest już wrażliwość, którą trzeba w sobie wyrobić.

Nie zrozumcie mnie źle - literatura ma niezaprzeczalne wartości poznawcze i rzeczywiście potrafi kształtować. Nie popieram kompletnego wyrzucenia obecnej listy lektur, a jedynie odpowiednią jej modyfikację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytanie nie musi się wiązać z przyjemnością?

Nie zawsze. Lektura, dajmy na to "Absalomie, Absalomie..." nie należy do najłatwiejszych; ja miałem ochotę kilka razy skapitulować. Jednak dotarcie do ostatniego zdania powieści, zastanowienie się nad postawionymi problemami daje mnóstwo satysfakcji.

Inna sprawa, że zdobywanie wiedzy, poznawanie postaw moralnych, mimo trudów związanych z czytaniem, można potraktować jako przyjemność. A nie zmienia to faktu, że sam proces czytania nadal pozostaje wtedy trudnością.

A rzeczywistość jest taka, że większość uczniów ma chroniczną niechęć do czytania... czegokolwiek. No, ale to tylko moje zdanie.

Zgadzam się, że uczniowie nie chcą czytać - nie zaprzeczam. Moje pytanie brzmi w takim razie: czy jest to rzeczywistość dobra, odpowiednia? Wprowadzenie lżejszych lektur, nie podejmujących ważnych problemów, wiele nie da. W końcu nie o to chodzi, żeby zachęcić ucznia do czytania samego w sobie. Na języku polskim należy pokazać, że z książek można wynieść coś, co pomoże w problemach prywatnych, społecznych, historycznych itd.

Co z tego, że damy np. "Pottera", którego wszyscy przeczytają, ale nikt nie sięgnie później po książkę z wyższej półki, tylko zatrzyma się na tym poziomie. "Potter" jest dobry na początek, lecz potem trzeba sięgnąć po coś ambitniejszego. Po to jesteśmy istotami rozumnymi, by nieustannie "rosnąć".

Nie zmienia to faktu, że trzeba się zastanowić, czy nie warto by było zmienić nieco tych ideałów.

Jednak pewne idee pozostają niezmienne.

Przy obecnym kryzysie czytelnictwa pozostanie przy takim podejściu, że z lektur pożytek czerpać będą tylko te osoby, które pewnie i tak po nie kiedyś by sięgnęły, a coraz więcej osób będzie się zrażało to czytania.

Ale nadal nie jest to problem książki. Owszem, jest mnóstwo powieści, które nie przetrwały próby czasu - każda epoka dysponuje takim zbiorem.

Uczniowi trzeba książkę przedstawić w sposób właściwy. A na pewno nie pomogą w tym nowe podręczniki (zobaczcie, z jakimi pytaniami pod daną czytanką muszą "zmierzyć się" dzisiaj uczniowie).

W obliczu Internetu, niespotykanej w dziejach dostępności rozrywki warto by było - według mnie - skupić się na tym, żeby przyciągnąć uczniów do czytania, a nie ich od niego odrzucać.

Czytanie musi być "jakieś". Książka, którą czyta się swobodnie, ale nie dysponuje bogatą, mądrą treścią, wiele nie da. Co z tego, że uczeń przeczyta, powie: "Łał! Super", ale, poza poznaniem przygody, nic z tego nie wyciągnie?

Według mnie lektura powinna wiązać się z przyjemnością - z tym, że na początku nikomu nie jest łatwo czerpać przyjemność z lektury Dostojewskiego, ale z czasem to się zmienia. Dobra książka zawsze niesie ze sobą przyjemność - nawet jeśli tematyka jest bolesna, to pozostaje przyjemność obcowania z dobrą literaturą.

Tak, właśnie ten aspekt miałem na myśli.

Ale to jest już wrażliwość, którą trzeba w sobie wyrobić.

W czym na pewno pomogą wybitne książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem książek, ale coś tam jednak czytałem. W gimnazjum pojawiały się jeszcze ciekawe lektury, takie jak Hobbit czy Opowieść Wigilijna, ale w liceum w zasadzie nie ma ani jednej ciekawej pozycji. Dlatego przestałem czytać. Wszystkie książki kojarzyły mi się z nudnymi lekturami, które były świetnym środkiem na sen. Nie mogłem na nie patrzeć. W te wakacje kupiłem jednak na wyprzedaży książkę Kinga. Stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia, więc spróbuje. Wciągnąłem się do tego stopnia, że przeczytałem już kilka książek i nie mam dość. Dlatego uważam, że powinno się pokazywać uczniom także ciekawe dla nich utwory, żeby nie zniechęcać ich do czytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spooky Albert

Odnośnie lektur... Powiedz mi co nam daje przeczytanie BEZNADZIEJNEGO "Pana Tadeusza"? NIC, wiem bo przeczytałem to coś... i nie mam zielonego pojęcia kto uważa tą książkę za arcydzieło... Większość lektur jest kompletnie nie przystosowana do obecnych czasów, pisana językiem, który jest ciężki dla współczesnych osób. Sporo książek jest też po prostu nudnych, żeby dzieci czy młodzież zachęcić do czytania trzeba dać przede wszystkim książki w których coś się dzieje, owszem książka powinna za sobą nieść jakiś przekaz ale w większości lektur poruszane są problemy, które w obecnych czasach nie występują... Dlatego uważam, że dzieci powinny dostawać książki ciekawe- takie, które będą chciały czytać bo prawda jest taka, że teraz nawet jak uczeń chce czytać lektury- dostaje taki "Potop" i wymięka bo raz, że 3/4 książki jest nudne jak flaki z olejem a dwa, że książka jest strasznie gruba- wziąłem ją sobie do Prezentacji Maturalnej i przeczytałem i gdyby wyciąć z tej książki tak z 70% to byłaby to książka całkiem znośna i myślę, że sporo osób by ją wtedy przeczytało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nie zmienia to faktu, że sam proces czytania nadal pozostaje wtedy trudnością.

A to już zmienia postać rzeczy. 'Fizyczne' czytanie Ulissesa rzeczywiście może być trudne, ale ja patrzałbym na to w kategoriach wyzwania, a nie 'przyjemności'. I tu mogę zresztą przeciągnąć argument na swoją stronę - podobnie jak w grach: jeśli pierwszą grą, którą dasz komuś będzie Dark Souls i każesz grać na najtrudniejszym poziomie, to nie spodziewaj się, że zapała miłością do gier, o ile nie jest utalentowanym masochistą.

Wprowadzenie lżejszych lektur, nie podejmujących ważnych problemów, wiele nie da.

Dlaczego tak uważasz?

W końcu nie o to chodzi, żeby zachęcić ucznia do czytania samego w sobie.

Ja uważam, że częściowo o to chodzi. Dlaczego? Na to odpowiadasz sam dwa cytaty niżej.

Na języku polskim należy pokazać, że z książek można wynieść coś, co pomoże w problemach prywatnych, społecznych, historycznych itd.

Tylko jak to pokazać, jak nikt tych książek nie przeczyta?

"Potter" jest dobry na początek, lecz potem trzeba sięgnąć po coś ambitniejszego.

No i właśnie. Od początku od piszę - od czegoś trzeba zacząć. Przykładem niech będą moje młodsze siostry (bliźniaczki) - zaczęło się od filmu Władca Pierścieni. Film się spodobał - książkę przeczytały kilka razy, tak samo całego Pottera. Przed tym za czytaniem w ogóle nie przepadały, a po tym zaczęły sięgać i po inne książki. Nie wyrosły może na strasznie ambitne czytelniczki, ale zdecydowanie przebijają średnią.

Uczniowi trzeba książkę przedstawić w sposób właściwy.

Z tego co się orientuję, to w szkole przedstawianie/omawianie lektury zaczyna się w momencie, gdy uczniowie powinni mieć ją przeczytaną. Wracamy więc do punktu wyjścia - jak przekonać ich, żeby w ogóle przeczytali?

Czytanie musi być "jakieś". Książka, którą czyta się swobodnie, ale nie dysponuje bogatą, mądrą treścią, wiele nie da.

A z tym się zgadzam. Z tym, że można właśnie wybrać pozycje, które właśnie będą lżejsze językowo, ale będą sobą coś reprezentować pod względem treści. Nie chodzi mi tu o zupełne spłycenie lektur, a o ich dostosowanie.

W czym na pewno pomogą wybitne książki.

Zależy które i kiedy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...