Skocz do zawartości

Polityka, gospodarka, społeczeństwo I


RoZy

Polecane posty

Gaz łupkowy to dość ciężki temat. Bardzo trudno znaleźć wyważone opinie. Albo w jedną, albo w drugą stronę. Ja tam nie wierzę w zbytnie dramatyzowanie, a jako przeciwwagę polecę te oto wpisy, które obalają przekłamania z innego filmu dot. gazu łupkowego:

Gasland ? mity i kłamstwa ? cz.1

Gasland ? mity i kłamstwa ? cz.2

Gasland ? mity i kłamstwa ? cz.3

Zresztą cały blog można przeglądać. Trochę śmierdzi mi, że autor pracuje "we wrocławskim biurze projektowym BSiPG Gazoprojekt SA.", ale z drugiej strony - przyznaje się do tego otwarcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 6k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

@Amdarel

Niestety Kaczyński nie zmieni swojej retoryki. Dobrze wie, że nie ma wielkich szans na pozyskanie jakiegoś wielkiego, nowego, elektoratu. Skupia się na tym by utrzymać swój stały elektorat, w tym osoby, które mają bardzo skrajne poglądy. Z punktu widzenia polityki PISU można uznać to nawet za, w pewien sposób logiczne. Jeśli chodzi o to jak oceniam samą treść jego wypowiedzi to już zupełnie inna sprawa. Nie wiem, jak można było wyjechać z tymi Chinami, będąc partią, która podobno jest prawicowa i wybrała się na marsz podobno z okazji rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Być może dowiemy się, że J.K zażywał jakieś leki, podobnie jak wtedy kiedy się "zmienił" przed wyborami prezydenckimi. BTW, rozwaliło mnie wtedy to, jak Palikot pojawił się nagle na scenie politycznej, po krótkiej nieobecności po 10.04, w ładnych okularach, nietypowo, bardzo elegancko ubrany i stwierdził, że zmienił się jak Kaczyński :).

A co myślicie o Ruchu Palikota ? Sądzicie, że ta partia będzie Stanem Tymińskim w środowisku parlamentarnym, czy może zaczęła serie sukcesów, które kiedyś doprowadzą do stworzenia przez Palikota rządu ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że brak chęci zmiany retoryki Kaczyńskiego to dobra rzecz. Jeszcze ktoś by się na to nabrał. Im bardziej zostaje wyalienowany, tym lepiej. Głównym problemem jest to, iż ze strachu przed nim ludzie głosują na PO w ramach przeciwwagi. Konsekwencją jest dobry wynik wyborczy PO i utrzymanie władzy, choć tak naprawdę nie sądzę, żeby PO się to należało. Inna sprawa, że do tej pory nie było żadnej realnej alternatywy. Wszystkie opcje parlamentarne przez lata zostały już przerobione. RPP rokuje jakieś nadzieje, ale na tle obecnych partii chyba każdy nowy twór wyglądałby obiecująco. Jest szansa na coś lepszego, ale trzeba obserwować co z tego wyniknie.

Jeszcze rok temu czytałem o tym, że piesek Kaczyńskiego ma zamiar strzelić sobie doktorat. Z czym do ludzi? Nie dość, że chyba sam uwierzył w absurdy i nonsensy, które rozpowiada, to jeszcze nie wie czym jest Hołd Pruski? Żałuję, że Olejnik nie zapytała się go o instytucję Trybunału Stanu.

To kwestia polityki partyjnej. Czasem po prostu ciężko jest z kamienną twarzą popierać każde głupstwo, które w swej mądrości powie Słońce Himalajów, ale rozkazy partyjne są jasne i choćby ich wypełnienie groziło ośmieszeniem to partyjni politycy będą próbować jakoś to usprawiedliwić. Swoją drogą to fragment w ogóle nie przypomina dialogu. Oni rzeczywiście ze sobą rozmawiali? Hofman mówi tak jakby w ogóle nie słyszał pytań Olejnik. Nie ma to w ogóle ładu i składu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hofman mówi tak jakby w ogóle nie słyszał pytań Olejnik. Nie ma to w ogóle ładu i składu.

Stenogram rozmowy z Radia Zet. Hofman kluczył aby nie odpowiadać, ale jak wiadomo Olejnik dopnie swego jeśli chce.

PiS jest jaki jest, ale w ostatnim czasie przegina pałę do granic niemożliwości. Nigdy nie istniała tak żarliwa, ale jednocześnie pozbawiona merytorycznych argumentów partia. Czepia się każdego i o wszystko. Kryzys w UE? Wina Tuska. Dziury w drogach? Wina Tuska. Katastrofa lotnicza? Wina Tuska. Śniegu jeszcze nie ma? Bo Tusk zabrał. Dla mnie z miejsca skreślona jest partia czy osoba (bo to tyczy się nie tylko polityki), która krytykuje nie dając nic w zamian. Można i trzeba wytykać wady, ale należy również wysunąć propozycję i od czasu do czasu chwalić lub przynajmniej milczeć jeżeli przeciwnik zrobi coś dobrego. Wmawianie ludziom, że Polska to "land niemiecki", bez niezawisłego sądownictwa, z totalitarnym aparatem bezpieczeństwa i lada chwila mającym zbankrutować; to czysta demagogia.

Z kilkoma osobami, niemal z podziwem oglądaliśmy ostatnie przemówienie Niesiołowskiego w sejmie. Trzeba przyznać, że wypowiedź posła nie należała ani do politycznie poprawnych ani do kulturalnych, ale wyrażała dokładnie to co leży mi na sercu. Na czele z tym, że nie przyjmuję do wiadomości, jak można przenosić wewnętrzne wojenki na forum międzynarodowe. Do jakiej nędzy politycznej trzeba dojść, żeby swoje kretynizmy wygłaszać w parlamencie europejskim i starać się przedstawić swój naród od jak najgorszej strony. Jak rzekł Niesiołowski: Na czoło możecie sobie przykleić te flagi i to z Was nie uczyni patriotów. Sikorskiego stawialiby przed TS. Jak na razie, to ci samozwańczy reprezentanci prawdziwej Polski, działają na szkodę państwa jak nikt inny. Niezłą szpilę wbił im dzisiaj premier cytując taki oto tekst.

(...) jeśli chce stworzyć nową jakość - nie na dwa, trzy pokolenia, co się udało dotychczas, tylko na wiele pokoleń - jakość, która być może kiedyś w historii będzie rzeczywiście też jakością o charakterze federacji - federacji przecież wtedy niezmiernie potężnej w skali świata, to musi ten egzamin również zdać. I do tego bym zachęcał, reprezentując kraj, który oczywiście w tej chwili korzysta dzięki członkostwu w Unii Europejskiej, ale który - jeżeli to, o czym mówię spełniłoby się w ciągu 8 czy 10 lat - będzie korzystał mniej.

Autorem powyższych słów nie jest bynajmniej aktualny MSZ, a... Lech Kaczyński.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą to fragment w ogóle nie przypomina dialogu. Oni rzeczywiście ze sobą rozmawiali? Hofman mówi tak jakby w ogóle nie słyszał pytań Olejnik. Nie ma to w ogóle ładu i składu.

Ależ przeciwnie :) To cecha zręcznego polityka... jak odpowiada na niewygodne pytanie to po prostu mówi nie na temat. To co chce powiedzieć z nie to o co został zapytany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PiS jest jaki jest, ale w ostatnim czasie przegina pałę do granic niemożliwości. Nigdy nie istniała tak żarliwa, ale jednocześnie pozbawiona merytorycznych argumentów partia. Czepia się każdego i o wszystko. Kryzys w UE? Wina Tuska. Dziury w drogach? Wina Tuska. Katastrofa lotnicza? Wina Tuska. Śniegu jeszcze nie ma? Bo Tusk zabrał.
Jako osoba przechylająca się ku postnacjonalizmowi, jednemu z wymiarów tych działań przyklaskuję tak mocno, że bolą mnie ręce. Święto Niepodległości? Zróbmy protest przeciwko Tuskowi. Rocznica wprowadzenia Stanu Wojennego? Zróbmy protest... Rocznica Konstytucji 3 Maja? Zróbmy protest... itp, itd. Wszystkie akcje promujące XIX-wieczną wizję nacjonalizmu i suwerenności zostają włączone do obecnego konfliktu politycznego, a przez to obrzydzone większości społeczeństwa. Nie mógłbym prosić o nic więcej, bo pierwszym krokiem do wyrobienia nowych norm tożsamości ponadnarodowej jest kompromitacja starych przyzwyczajeń.

A co myślicie o Ruchu Palikota ?
Na początku była to "sympatyzująca nieufność", czyli pamiętałem czas JP jako członka establishmentu, ale koncentrowałem się na pozytywnych doniesieniach - działaniach starających się nieco przewietrzyć obecne struktury władzy (oczywiście brońcie bogowie zmienić je, JP nigdy nie był i nie będzie antysystemowy). Ale odkąd usłyszałem daleko idące plotki, że mają do niego przejść Czarzaste, Siwce i inne ziomy z Ordynackiej... Na razie sprawa rozeszła się po kościach, ale sam fakt istnienia tego typu doniesień sprawia, że zaczynam się skłaniać ku po prostu "nieufności".
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ przeciwnie :) To cecha zręcznego polityka... jak odpowiada na niewygodne pytanie to po prostu mówi nie na temat. To co chce powiedzieć z nie to o co został zapytany.

Miałem ostatnio możliwość chodzenia na wykłady z PR, dzięki którym takie numery stały się dla mnie jasne - tak jak mówisz, to jest typowa cecha polityków, w dodatku poparta teorią - nieodpowiadanie na pytania to jedna z podstawowych technik podczas kontaktu z mediami gdy rozmowa dotyczy spraw niewygodnych - mniej więcej po trzecim zadaniu tego samego pytania u widza tworzy się podświadoma niechęć do dziennikarza, który będzie sprawiał wrażenie natrętnego i upierdliwego (oczywiście nie u każdego, ale co do zasady). Także nie odkryję Ameryki pisząc, że to jest wszystko świadome robienie ludzi w wała.

Swoją drogą, polecam zapoznanie się z zasadami dotyczącymi komunikacji niewerbalnej i wzmacniania nią przekazu werbalnego - gdy je poznałem, wiele wywiadów z politykami stanowi dla mnie świetną zabawę ;) Moim faworytem jest Ryszard Czarnecki, który ewidentnie korzysta z usług specjalistów od wizerunku, ale zbyt mocno bierze sobie niektóre uwagi do serca - fajnym przykładem jest tzw. "kopułka" (łączenie palców przed sobą tworzące właśnie taką kopułkę), która w podświadomości odbiorcy dodaje mówcy autorytetu podczas wypowiadania kwestii, ale jak wszystko powinna być stosowana sporadycznie - natomiast polecam obserwację, gdy Pan Ryszard wypowiada się w jakiejkolwiek telewizji - najpierw jest faza celowania palcami, a następnie faza "super-glue", w której Pan Ryszard pozostaje do końca przekazu :)

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Holy.Death

Niestety, masz racje. Ludzie głosują na PO przeciwko Kaczyńskiemu. Na rządach zarówno PO i PISU w sumie się zawiodłem. Tusk stworzył kolejny rząd, dla władzy w PO, nie natomiast w Polsce. Ja głosowałem na RP, nie do końca przekonuje mnie ta partia, ale stwierdziłem, że nie mam na kogo głosować, może i jestem naiwny, ale wydaje mi się, że RP wprowadzi na polskiej scenie politycznej pewną świeżość.

@Cardinal

Nie ma sensu ufać partii politycznej, ponieważ można się zawieść. Idee zawsze pozostają ideami, ale kiedy przed politykiem pojawi się perspektywa zdobycia władzy, może o nich całkiem szybko zapomnieć. Mam nadzieję, że RP nas pozytywnie zaskoczy.

@RoZy

Jest to dobra cecha jeśli polityk mówi nie na temat, a ludziom wydaje się, że mówi na temat, nie natomiast kiedy twierdzą, że robi z siebie pajaca czy jawnie unika odpowiedzi na trudne dla siebie pytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze odnośnie RP (pomijając ostatnie doniesienia, ponieważ o ile mógłbym się tego spodziewać - zapowiedzi legalizacji niewielkiej ilości TWARDYCH narkotyków na własny użytek i ograniczenia się do konfiskaty i grzywny, gdy ma ich więcej, ale, przynajmniej w ich przekonaniu, nie na tyle dużo, żeby karać czymkolwiek mocniejszym :rolleyes: - to i tak jestem sceptyczny, bo jeno od prasy to słyszałem (a ostrzegałem, że zacznie się od zmian o możności niekarania za posiadanie "nieznacznej" (50 g?) ilości marihuany)), ale to i tak jest w mojej opinii głupotą) i ich pogoni za krzyżem, który przeszkadza i kuje w bok jak cierń:

Pani Marszałek oparła się na czterech opiniach osób, które trochę się na prawie znają (u mnie konstytucjonalista (tfu, od P&P, niemniej na kons. też się zna) - tutaj można się zapoznać z jego opinią) i które dość jednoznacznie orzekły, że krzyż w Sejmie ani nie wierci w głowach wszystkich, by przyjmowali katolicyzm, ani nie sprawia, że posłowie pracują gorzej, ani że są nierzetelni w sferze dot. prawodawstwa (nie tylko wyznaniowego) czy polityki (aczkolwiek nadal jest używany przez pewną partie jako broń długotrwałego rażenia, niemniej nie to jest przyczynkiem luk w poprawnym działaniu), ani... nie jest tożsamy z dominacją, dyskryminacją i piętnowaniem innych zachowań, czyli, w skrócie mówiąc, to co powtarzam od jakiegoś czasu (+ to, że nie mamy teokracji, a krzyż tym bardziej tego nie symbolizuje). Pojawił się nawet głos dotyczący samej istoty demokracji - samostanowienia i woli większości.

Palikot natomiast rzekł, opierając się rzekomo na tych samych opiniach, że im krzyż przeszkadza, więc przeszkadza całemu sejmowi i trzeba go wywalić.

Po pierwsze - przesłanka przeszkadzania winna być obiektywna, inaczej losowy poseł może sobie powiedzieć, że przeszkadza mu kolor podłogi (bezstronność nie tylko w sprawach religijnych, ale też filozoficznych, światopoglądowych...).

Po drugie - chyba trzeba się mocniej wczytać w przesłanie tych opinii, które wręcz pokazują, że coraz powszechniejsze stają się stanowiska antyreligijne (oczywiście gł. antykatolickie) i są one dość swobodne, mimo że część z nich kwalifikowałaby się pod czyny karalne (od strony wierzących też takowe są), więc nadal średnio mówić tu o jakiejś dyskryminacji, nietolerancji czy braku możności innego, niezgodne z rzekomo występującym, dominującym i niszczącym inne poglądy, działania dot. sfery duchowej.

Po trzecie - głoszenie tez o zdjęciu krzyża z sejmu i płaczu, że przeszkadza i pali jak wampira ma równą moc co walka o usunięcie krzyżów z herbów miast i zmian nazw ulic, które też przecież można uznać za terroryzujący mniejszość katolicki dominant.

Po czwarte - obecność krzyża per se nie implikuje łamania przepisów, na które RP się powołuje, ani też, ponownie, nie istnieje związek logiczny między obecnością krzyża a bezstronnością (jak i z obecnością krzyża w innych urzędach, co miałoby łamać prawo unijne). Ponadto zarzut prozelityzmu słusznie wprawia w osłupienie.

Czy z opinią się zgadzam? Niemalże w zupełności - dyskutowałbym co do tak przedstawianej pozycji krzyża wśród symboli narodowych (chociaż zgadzam się, że ma wielki wpływ nań), bo mam parę pytań. Zupełnie nie rozumiem też doniesień o szykowanym pozwie przeciwko Pani Marszałek o dyskryminację, reprezentującym "wszystkich tych, którzy są tym działaniem pokrzywdzeni". Ciekawi mnie, w jaki sposób dotrą do tych osób i zostaną ich reprezentantem, dlaczego wybrano powództwo cywilne i w jaki sposób chcą być stroną i czym się posłużyć, jeśli organ władzy oparł się na naukowej interpretacji i opiniach, ale to już nie moje zmartwienie.

Nie, Palikot WCALE nie walczy z religią... Pokutuje też trochę odpychanie preambuł (konstytucja i konkordat) na nieważny plan, co było podkreślane na wykładach z prawa konstytucyjnego. Krótko mówiąc - partia i osoba, która jest na dole (nie na samym, but still...) mojej listy, leci jeszcze niżej. Ma jednak cechę, której nie można odmówić istnienia - wytrwałość, ale mają ją też Ci walczący ostatnio o zagrożoną suwerenność Rzeczpospolitej Polskiej przez oddanie pod aneksję Niemcom (i Rosji) jako kolonię (jakbym się nie starał, nie umiem sobie tego nawet wyobrazić :P). Z prawej jedni, z lewej drudzy, szukać muszę czegoś pośrodku. Zostaje łagodna część SLD, PO i PSL, względnie Mniejszość Niemiecka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Behemort

Wydaje mi się, że ta "walka o krzyż" jest po prostu takim głupim incydentem (również wg. mnie niepotrzebnym) wynikający być może z niskiego doświadczenia samego Ruchu Palikota, jako partii. Co do legalizacji twardych narkotyków, nie sądzę by w takiej oficjalnej kampanii wyborczej czy w programie partii powstał jakikolwiek zapis, który miałby zachęcać do wprowadzenia twardych narkotyków. Do marihuany w sumie nic nie mam, sam nie zażywam, ale jeśli coś takiego zostałoby wprowadzone, należało by przynajmniej na początku wydzielić zainteresowanym najwyżej po gramie tego narkotyku. Dlaczego ? Bo można by się spodziewać dzikiej euforii ze strony ludzi, którzy chcieliby sobie poeksperymentować z czymś nowym. Kiedyś byłem przeciwko marihuanie, teraz w sumie nie jestem jej wielkim zwolennikiem, ale jeśli jest grupa ludzi, którzy potrzebują tego, to niech sobie legalizują zamiast zasilać czarny rynek. Co do twardych narkotyków, takich jak amfetamina to nie chciałbym by je ktoś legalizował. Wracając do Ruchu Palikota, nie jest to z całkowitą pewnością partia marzeń, jest natomiast pewnego rodzaju alternatywą dla reszty partii politycznych. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś byłem przeciwko marihuanie, teraz w sumie nie jestem jej wielkim zwolennikiem, ale jeśli jest grupa ludzi, którzy potrzebują tego, to niech sobie legalizują zamiast zasilać czarny rynek.

Zieeew. Skoro Tobie nie chce się przeczytać kilku stron wstecz, to mnie nie chce się pisać tego samego od nowa. Po prostu wkleję tu swoją poprzednią wypowiedź.

Nie czarujmy się, przeciętny ?palacz zioła? raczej go nie hoduje. Zwykle jest mieszkańcem dużego miasta, więc w standardowym mieszkaniu może sobie co najwyżej wyhodować sadzonki. Na postulowane 3 krzaki trzeba już przynajmniej pokoju z nagrzewaniem i nawodnieniem. Już widzę jak ludzi na to stać. IMO powstaną lipne plantacje na wydzierżawionych terenach, które będą kontrolować zorganizowane grupy utrzymując, że ?te 3 krzaczki są pani X, tamte 3 pana Y?, a tak naprawdę X i Y będą słupami producentów. Po drugie, możliwość posiadania przy sobie narkotyków ?na własny użytek?. To już przerabialiśmy. Chciałbym przypomnieć, że parę lat temu taki przepis istniał. I został zmieniony na obecny, gdyż dilerzy mieli zwykle przy sobie jedna działkę (resztę chowali w krzakach) i uchodzili kary. I z powodu takich sytuacji zmieniono prawo. W teorii jest dobre, ale w praktyce kuleje. Złapany z ?działką? powinien mieć dwie możliwości: powiedzieć od kogo dostał i uniknąć kary, albo iść do pierdla. Po trzecie, zakładając, iż dopuszczamy posiadanie i uprawę na terenie RP, to skąd się to wzięło? Jakoś nie widzę, żeby konopie indyjskie rosły w stanie wolnym na terenie Polski. Trza przywieźć, a to jest i ma być zakazane. Po czwarte, jak zalegalizujemy import, to nie żyjemy w średniowieczu, zacznijmy sprowadzać nasionka, to zaraz światowe organizacje nas zjedzą. Niby, że Holandia zezwala na sprzedaż i spożycie, a nie hoduje? No właśnie się wycofuje z tego. Częściowo pod naciskiem opinii międzynarodowej, a częściowo pod wpływem własnych doświadczeń, z których wynika, iż tolerowanie fikcji prawnej im nie służy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałbym się jeszcze odnieść do postów napisanych przez Emigranta na poprzedniej stronie. Emigrant napisał:

Do aresztu też nie można żadnego obywatela ani legalnego rezydenta USA wsadzić bez zarzutów, na podstawie samych podejrzeń, ani na czas nieokreślony. Bez zarzutów można wsadzić kogoś do aresztu tylko na 24 godziny, później, ze względu na prawo Habeas Corpus (obowiązujące jeszcze od XVII w., czyli od czasów kolonialnych) delikwentowi trzeba albo przedstawić zarzuty, albo go zwolnić. Poza tym, każdy aresztowany obywatel bądź legalny rezydent USA, następnego dnia roboczego po aresztowaniu staje po raz pierwszy przed sądem na tzw. pre-trial hearing, i wtedy sędzia rozważa, czy zasadne jest dalsze trzymanie podejrzanego w areszcie, oraz czy zwolnić podejrzanego za kaucją.
Zażądał on także konkretnych dowodów, że jest inaczej. Otóż Emigrancie, zaraz Ci te dowody przedstawię. Rząd USA wielokrotnie wsadzał do aresztu czy też do więzienia swoich obywateli na dłuższy okres czasu bez jakichkolwiek zarzutów, a nawet robił dużo gorsze rzeczy. Jako pierwszy przykład niech posłuży Bradley Manning, obywatel Stanów Zjednoczonych. Zarzuca się mu przekazanie portalowi Wikileaks wielu tajnych dokumentów dotyczących ?wojny z terroryzmem?, wśród których można wymienić między innymi nagranie wideo przedstawiające zabójstwo za pomocą helikopterów Apache ponad 12 cywili w Bagdadzie dnia 12 lipca 2007 roku. Manning został aresztowany 26 maja 2010 roku, a zarzuty przedstawiono mu dopiero 5 lipca, czyli ponad miesiąc później. Tak, więc Emigrancie, jak to się ma do twoich twierdzeń, że trzeba aresztowanemu przedstawić zarzuty w ciągu 24 godzin albo go wypuścić? Ponadto od czasu aresztowania Manning był przetrzymywany w nieludzkich warunkach. Przez 23 godziny na dobę przebywał on w karcerze, czyli całkowicie odizolowanej, pozbawionej okien celi o wymiarach 3,6 na 1,8 metra. Był on pozbawiony jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi. Ponadto starano się mu utrudniać życie w inny sposób, na przykład mógł on spać tylko od ósmej po południu do piątej rano. Jeśli próbował spać w dzień brutalnie go budzono. Prawdopodobnie tym traktowaniem chciano go ?zmiękczyć? żeby przyznał się do wszystkich zarzutów.

Jednak rząd USA rezerwuje sobie prawo nie tylko do więzienia swoich obywateli w nieskończoność bez postawienia zarzutów oraz bez procesu. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych uznaje także, że ma prawo zabijać własnych obywateli. Przykładem zamordowanego przez rząd USA obywatela, któremu nigdy nie postawiono żadnych zarzutów jest Anwar al-Awlaki. Urodził się on w stanie Nowy Meksyk, był imamem, który ostatnie lata spędził w Jemenie. Owszem, nawoływał on do przemocy wymierzonej w Stany Zjednoczone w odwecie za ich zbrodnie w krajach arabskich, jednak zgodnie z pierwszą poprawką do konstytucji oraz orzeczeniem sądu Brandenburg v. Ohio obywatele USA mają prawo nawoływać do przemocy wobec swojego kraju. Wprawdzie przedstawiciele rządu USA twierdzili, że posiadają dowody, z których wynika, iż al-Awlaki jest niebezpiecznym terrorystą, odpowiedzialnym za wiele zamachów i pełniącym rolę kierowniczą w al-Kaidzie, ale zawsze, kiedy ktoś chciał żeby te dowody ujawniono odpowiadali oni, że niestety nie wolno ujawnić dowodów gdyż są one ściśle tajne. Stosując podobną logikę mógłbym powiedzieć, że Obama jest pedofilem i że mam na to mocne dowody, ale niestety nie mogę ich ujawnić gdyż są one ściśle tajne. W każdym razie al-Awlaki został zamordowany 30 września 2011 roku za pomocą dronów bojowych. Kilka dni później w podobny sposób został zamordowany jego szesnastoletni syn, również obywatel USA. Oczywiście te morderstwa w jawny sposób łamią konstytucję, której piąta poprawka mówi, że rząd nie może pozbawić obywatela mienia, wolności lub życia bez uczciwego procesu, ale Obama, który z wykształcenia jest prawnikiem jakoś nie przejmuje się tym, że tak bezczelnie łamie prawo. Dodam też, że al-Awlaki jego syn to nie są, jakieś odosobnione przypadki. Przy prezydencie działa specjalny organ doradczy ? Rada Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council) sporządza on listę obywateli amerykańskich do zabicia, która następnie jest zatwierdzana przez Obamę. Podobno obecnie na liście znajduje się kilkanaście nazwisk. Gdy po raz pierwszy usłyszałem o tym, że Obama podpisuje listy z nazwiskami swoich obywateli, na których następnie zostaną wykonane egzekucje natychmiast oczyma wyobraźni ujrzałem Stalina robiącego dokładnie to samo. Owszem zdaje sobie sprawę, że Stalin zabił w ten sposób miliony swoich obywateli, a Obama, przynajmniej na razie, chce ich zabić tylko kilkanaście, jednak to skojarzenie samo mi się nasunęło.

Tak, więc Emigrancie twoje twierdzenia o tym jak to w USA przestrzegane jest prawo i jak to nikogo nie można trzymać w areszcie bez postawienia zarzutów dłużej niż 24 godziny są po prostu nieprawdziwe. Obecnie rząd USA zasłaniając się ?bezpieczeństwem narodowym? i ?wojną z terrorem? uznaje, że może robić dosłownie wszystko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Pezet

Nie przeczytałem, bo nie było mnie na forum od baaaardzo długiego czasu i przyznam Ci racje, faktycznie nie chciało mi się czytać kilku stron poprzednich ;).

Nie chodziło mi o hodowanie marihuany, nawet nie wiem jak się ją hoduje i nigdy się tym nie interesowałem. Według mnie legalizacja powinna zakładać ewentualne założenie hodowli, które byłyby kontrolowane i założenie sklepów, w których sprzedaż odbywała by się tylko dla zarejestrowanych "użytkowników", którym nie można by było sprzedać więcej "zielska", na jakiś czas, niż przewidywała by ustawa. Nie legalizowałbym natomiast prywatnych hodowli. Czy ludzie robili by to nielegalnie ? Pewnie tak, przykłady ostrzeżeń na tym forum pokazują, że jest masa ludzi, którzy łamią polskie prawo i jeszcze chwalą się tym na forum...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przenoszę to z tematu 'Szoła'

Witamy w kraju, którego obywatele są wytworem komunistycznego eksperymentu i są rozczarowani tym co ich zastało po upadku żelaznej kurtyny. Polak chciałby leżeć i mieć. I to mieć więcej od drugiego, bo inaczej i tak będzie niezadowolony. Powiem Ci tylko, że ta "olbrzymia większość" obywateli nie ma zielonego pojęcia o funkcjonowaniu państwa. Myśląc tak samo, jesteś już tylko krok od pomysłu dodrukowania pieniędzy aby zapobiec kryzysowi. Zapewniam, że znajdziesz wielu uważających, że rząd tego nie zrobi jedynie ze złośliwości. Ale to nie ten temat, więc zakończmy.

No właśnie ja myślałem, że moje pokolenie z tego wyrośnie, ze to się skończy. Ale jak widziałem kumpla który na lekcji WOSu wrzeszczy, że on zostałby politykiem ale go wyrzucą bo oni tylko kradną a on nie...

Właściwie to obecna generacja przesiąka mentalnością rodziców, to co my już zawsze tacy będziemy (tzn. my jako naród)? Juz zawsze zamożny=złodziej?

Jak uważacie tzw polaczkowatość kiedyś się skończy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzupełniając zacytowaną wypowiedź ...AAA... powiedziałbym, że Polacy, pamiętający bardzo dobrze czasy PRL'u, czy jak kto woli tzw. "komuny", walczący o wolność, demokrację, kapitalizm, wolny rynek etc, nie potrafili wziąć za wywalczone już wartości żadnej odpowiedzialności. Myśleli, że nadal "im się będzie należało" a tu kupa. Demokracja, wolny rynek nie wytrzymują zderzenia z taką, bym powiedział, "leserską" postawą. Ewidentnie ten mechanizm można było zauważyć przy któryś już z kolei demonstracjach różnorakich związkowców, szczególnie tych na czele z Panem Guzikiewiczem, gdzie państwo czyt. władza powinna spełnić ich żądania, bo im się należy, bo oni tak chcą... A niby z jakiej racji? Nie podoba się? To wypad, szukaj innej fuchy. Jak ktoś chce podwyżki pensji to uderza do pracodawcy anie wyłazi na ulice, organizuje burdy, podpala opony, tłucze się z policją i drze japę "BO MI SIĘ NALEŻY!".

Nie da się jednocześnie czerpać profitów w państwie wolnorynkowym i przyjmować postawę ewidentnie wiejącą socjalizmem (w kontekście polityki rządu).

Jednak jak można ewidentnie odciąć się od, jak to określiłeś, polaczkowatości, skoro własne państwo wciąż, w pewnych, sprawach nie porzuciło przeszłych naleciałości. Mam tu na myśli choćby powszechne ubezpieczenia społeczna, cudowny ZUS... Dlaczego każdy z obywateli nie może sam decydować gdzie chce odprowadzać własną składkę zdrowotną i społeczną? Dlaczego istnieje odgórny obowiązek co miesięcznego wywalania pieniędzy tak naprawdę w niewiadome miejsce. A może są osoby, które mają gdzieś publiczną opiekę drowotną woleliby odkładać własną kasę na własne konto i w razie potrzeby korzystać z prywatnych placówek zdrowia? O kant zada z takim systemem, który jedynie na papierze gwarantuje dostanie się w normalnym czasie do takiego czy innego lekarza. A tak każdy musi z własnej pensji odpalać określoną sumkę, gdzie i tak w nagłej potrzebie wywala koleją kasę u specjalisty (bo na tego z NFZ czekałby lata świetlne). Generalnie osoby na etacie aż tak bardzo tego (tych opłat dla ZUS) nie odczuwają. Mają na umowie stawkę netto i tyle dostają. Jednak inaczej to wygląda w przypadku tych, którzy prowadzą własną działalność - co miesiąc muszą ponad 1100zł (składka społeczna + zdrowotna) odpalać dla w/w instytucji... Szlag człowiek może ogarnąć. Nie chodzi mi wcale, że trzeba płacić. Chodzi o to, że nie można tej kwoty odprowadzać na własne konta. Nie miałbym nic przeciwko, jeśli nawet środki z takiego rachunku byłyby "do ruszenia" dopiero po uzyskaniu wieku emerytalnego. Niemniej miałbym pewność, że moja forsa nadal jest moja i widziałbym saldo. Kwota w wysokości 1100zł, odkładana co miesiąc w skali roku łącznie wyniesie 13200 a teraz przemnóżmy to przez np. 35 (tyle lat średnio się u nas pracuje).... Wyjdzie niezła sumka. Tylko co z tego...

Nie wspominając już o tym, że odkładane składki emerytalne, czy raczej ich suma, idą się pieprzyć w przypadku śmierci jeszcze przed przejściem na emeryturę. Ktoś latami zasuwa, odkłada forsę, nagle umiera i lipa. A tak, z uzbieranych wcześniej pieniędzy na własnym koncie mogłaby skorzystać np. rodzina. Mogłaby, gdyby środki nie lądowały co miesiąc na koncie ZUS...

To tak w skrócie i w uogólnieniu. No ale przecież żyjemy w państwie tytułującym się jako wolne i liberalne...

A później w jakimś zakichanym talk-show typu "Rozmowy w toku", jakaś dziunia chwali się jak to ona potrafi wykombinować nie pracując i utrzymywać się całej fury zapomóg, słowem pieniędzy państwowych czyli każdego podatnika.

Rozumiem, że są potrzebujący i dla faktycznie takich to jestem w stanie z własnej kieszeni wyłożyć ale dla zdrowych cwaniaczków - leserów i leni patentowanych już nie bardzo. Jednak czy mam jakieś wyjście?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak, z uzbieranych wcześniej pieniądze na własnym koncie mogłaby skorzystać np. rodzina. Mogłaby, gdyby środki nie lądowały co miesiąc na koncie ZUS...

Gwoli ścisłości to lądują one na kontach aktualnych emerytów. Problem w tym, że panujący obecnie system repartycyjny cholernie trudno przemienić w system kapitałowy, bo państwo musi zapewnić wypłatę emerytur osobom, które uzyskały je w starym systemie. Musiałbyś przez najbliższe kilkadziesiąt lat płacić de facto podwójne składki - jedne dla siebie, drugie dla ludzi ze starego systemu. Może, gdyby w odpowiednim czasie spróbowano reformy i np. pieniądze z prywatyzacji przeznaczono na wielki fundusz emerytalny byłoby ok, ale teraz już nie za bardzo jest co prywatyzować, a środków i tak braknie. Nawet pieniędzy od ludzi aktywnych zawodowo nie starcza i muszą być one dokładane z budżetu, aby zapewnić wypłacalność świadczeń.

Na same emerytury potrzeba by było 100 miliardów złotych rocznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie ja myślałem, że moje pokolenie z tego wyrośnie, ze to się skończy. Ale jak widziałem kumpla który na lekcji WOSu wrzeszczy, że on zostałby politykiem ale go wyrzucą bo oni tylko kradną a on nie...

Właściwie to obecna generacja przesiąka mentalnością rodziców, to co my już zawsze tacy będziemy (tzn. my jako naród)? Juz zawsze zamożny=złodziej?

Jak uważacie tzw polaczkowatość kiedyś się skończy?

Przyznam się bez bicia, że moje argumenty w dyskusji z ...AAA... (temat szkoła) były bezpodstawne i następnym razem użyję mózgu (hm... będzie ciężko :) ).

Polaczkowatość na pewno kiedyś się skończy. Postrasz swoich rodaków powrotem komunizmu, to natychmiast zmienią zdanie :).

Zauważ, jakie były główne cele komunizmu : "od każdego według jego zdolności, każdemu według potrzeb czy też dyktatura proletariatu. Szkoda, że komunizm był dobry tylko "na papierze". Stworzenie społeczeństwa bezklasowego (biedni vs. bogaci) jest niemożliwe. No chyba, że przypomnisz sobie czasy Polski Ludowej. Wtedy większość (ci, którzy nie mieli "pleców" oraz nie byli wtyczkami w partii) była równa - każdy dostawał tyle samo kartek na mięso.

Dyktatura proletariatu nie zaistniała. Po śmierci Lenina do władzy doszedł "wujek" Stallin i wprowadził totalitaryzm. Jego główny przeciwnik - Lew Trocki krytykował to nawet w swojej książce "Zdradzona Rewolucja". Faktem jest, że zmarł na rozkaz Stalina i możemy tylko przypuszczać co by się stało z ZSRR i innymi krajami bloku wschodniego po II wojnie światowej. Może komunizm byłby "przyjemniejszy"?

No cóż politycy dostają najcięższe baty - raz, że są zamożniejsi od większości polaków, co dla wielu równa się złodziej. Dwa - strasznie zależni są od mass mediów, które nie mają żadnych skrupółów.

Wiele osób mówi mi : "Nie idź na polityka, chcesz być wyzywany od złodziei i oszustów?". Mogę i być obrażany, ale dla mnie liczy się przyszłość mojego państwa (tak jak powinno się liczyć dla większości obywateli). Wiecie jak się gra w szachy - czasami trzeba poświęcić jakąś figurę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polaczkowatość na pewno kiedyś się skończy. Postrasz swoich rodaków powrotem komunizmu, to natychmiast zmienią zdanie :).

Z ubolewaniem, nie mogę się zgodzić. Najciekawsze były badania prowadzone jeszcze w latach '90 pokazujące, o zgrozo, że spory procent (już nie pamiętam dokładnie, ale na pewno ponad 1/4) Polaków nie miałoby nic przeciwko powrotowi starego systemu. Nie jest to do końca dziwne. Wszak, ludzie byli wychowani w państwie, które nie wymagało od obywateli większego wysiłku umysłowego i co najważniejsze, zapewniało względną równość. To nam pozostało. Typowy Polak urodzony w okresie słusznie minionym, nie zdzierży patrzenia na majątek drugiej osoby.

Zauważ, jakie były główne cele komunizmu : "od każdego według jego zdolności, każdemu według potrzeb czy też dyktatura proletariatu. Szkoda, że komunizm był dobry tylko "na papierze". Stworzenie społeczeństwa bezklasowego (biedni vs. bogaci) jest niemożliwe.

Wałkowane było setkę razy. Komunizm (jako wersja socjalizmu naukowego) w swojej istocie był zbrodniczy. A dowód na to przedstawiłeś sam: "biedni vs bogaci". Jest wróg i trzeba się go pozbyć. Co za różnica czy mówimy o kułakach, Romach czy Żydach? Droga do raju wiodła otwarcie przez cmentarz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, gdyby "czerwoni" dokonywali swoich reform pokojowo, to z jednej strony nie byłoby takiego dużego efektu, ale z drugiej przynajmniej nikt by nie zginął. Chociaż z mojego punktu widzenia, takie akcje graniczą z cudem. Łatwiej zabić opozycjonistę, niż skłonić go do zmiany poglądów.

Zresztą masz rację. "Obalenie przemocą całego dotychczasowego ustroju społecznego" (słowa Marksa i Engelsa), Czeka oraz czystka w Rosji - chyba nie muszę Wam wyjaśniać każdego z osobna.

Nie jest to do końca dziwne. Wszak, ludzie byli wychowani w państwie, które niewiele wymagało od obywateli i co najważniejsze, zapewniało względną równość.

No tak - każdy miał pracę (a jak nie miał, to nie mówiło się o tym głośno) i zarabiał nawet jeżeli nic nie robił. To ja już wolę żyć biednie w demokracji i być "tym gorszym".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyktatura proletariatu nie zaistniała. Po śmierci Lenina do władzy doszedł "wujek" Stallin i wprowadził totalitaryzm. Jego główny przeciwnik - Lew Trocki krytykował to nawet w swojej książce "Zdradzona Rewolucja". Faktem jest, że zmarł na rozkaz Stalina i możemy tylko przypuszczać co by się stało z ZSRR i innymi krajami bloku wschodniego po II wojnie światowej. Może komunizm byłby "przyjemniejszy"?

Śmiem wątpić. Kiedyś słyszałem takie określenie, które zapadło mi w pamięć, że Trocki to był taki Stalin, który przegrał. Trocki był twórcą Armii Czerwonej, a w czasach wojny domowej odpowiadał za sianie rewolucyjnego terroru w Rosji. To właśnie Trocki wydał oficjalną rekomendację swoim podwładnym argumentując słuszność takich metod. Ciężko się z nim nie zgodzić co do skuteczności tych działań, bo bolszewicy stanowili w Rosji mniejszość, a udało im się stłumić konkurencję i utrzymać przy władzy. Zasadnicza różnica między Stalinem a Trockim dotyczyła sposobu rozprzestrzeniania rewolucji na inne państwa. Stalin uważał, że należy to czynić drogą podboju i niejako pod "berłem" ZSRR, natomiast Trocki uważał, że trzeba wyzwalać kraje europejskie od kapitalizmu i kroczyć na Zachód. Marsz "po polskim trupie" na zachód w 1920, był ucieleśnieniem polityki Trockiego, który chciał wesprzeć silny ruch komunistyczny w Niemczech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to do końca dziwne. Wszak, ludzie byli wychowani w państwie, które nie wymagało od obywateli większego wysiłku umysłowego i co najważniejsze, zapewniało względną równość. To nam pozostało. Typowy Polak urodzony w okresie słusznie minionym, nie zdzierży patrzenia na majątek drugiej osoby.

Możliwe. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że wielu ludziom w nowym systemie żyje się po prostu gorzej. Transformacja nie przebiegła przecież bezboleśnie. Istnieje określenie "pokolenie 1500" i "zmarnowane pokolenie". Trochę dziwi mówienie o "okresie słusznie minionym" z ust człowieka, który w tamtych czasach wcale nie żył albo niewiele z tego pamięta...? Sam staram się nie oceniać w ten sposób wydarzeń, których nie byłem uczestnikiem, a wiadomo mi o nich z relacji innych osób.

Wałkowane było setkę razy. Komunizm (jako wersja socjalizmu naukowego) w swojej istocie był zbrodniczy. A dowód na to przedstawiłeś sam: "biedni vs bogaci". Jest wróg i trzeba się go pozbyć. Co za różnica czy mówimy o kułakach, Romach czy Żydach? Droga do raju wiodła otwarcie przez cmentarz.

Odpowiem nieco na boku, ale chyba jeszcze w temacie - naturalną koleją rzeczy jest, że wszelkiego rodzaju spięcia społeczne w pewnym momencie muszą mieć ujście. W sytuacji, w której nie widać pokojowego rozwiązania ludzie są gotowi pójść na barykady. Przecież wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej czy Wielka Rewolucja Francuska miała swoje podłoże ekonomiczne i społeczne. Ludzie chcieli zmian, ale nie było prób kompromisu czy rozwiązania sytuacji do momentu, gdy ludzie po prostu nie wytrzymali i postanowili wziąć sprawy we własne ręce. W sytuacji, w której ludzie są doprowadzeni do desperacji i nie widzą wyjścia wszystko może być zapalnikiem, który doprowadzi do rewolucji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możliwe. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że wielu ludziom w nowym systemie żyje się po prostu gorzej. Transformacja nie przebiegła przecież bezboleśnie.

Pytanie proste - było lepiej? Znam osobiście przypadki ludzi, którzy tęsknią za komunizmem, ale nawet nie ze względów ekonomicznych. Ich sytuowanie jest dość podobne. Ale praca była inna, życie prostsze i ludzie milsi. Może i tak, w te kwestie społeczne nie wnikam.

Istnieje określenie "pokolenie 1500" i "zmarnowane pokolenie". Trochę dziwi mówienie o "okresie słusznie minionym" z ust człowieka, który w tamtych czasach wcale nie żył albo niewiele z tego pamięta...? Sam staram się nie oceniać w ten sposób wydarzeń, których nie byłem uczestnikiem, a wiadomo mi o nich z relacji innych osób.

Historycy mają taką przypadłość, że uzurpują sobie często prawo do oceny przeszłości. Nie wiem, czy mam prawo opierać swoją opinię na źródłach, statystykach, głosach rodziny, czy choćby profesorów, którzy nader często używają określenia "czasu słusznie minionego". Jednak przez swą krnąbrność, niekiedy się do tego posuwam. Poza tym, jako osoba zainteresowana tematem (choć raczej Związkiem Radzieckim niż PRL), mogę sobie wyobrazić funkcjonowanie systemu komunistycznego i stwierdzić czy chciałbym w takowym funkcjonować. Nie, nie chciałbym.

Odpowiem nieco na boku, ale chyba jeszcze w temacie - naturalną koleją rzeczy jest, że wszelkiego rodzaju spięcia społeczne w pewnym momencie muszą mieć ujście. W sytuacji, w której nie widać pokojowego rozwiązania ludzie są gotowi pójść na barykady. Przecież wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej czy Wielka Rewolucja Francuska miała swoje podłoże ekonomiczne i społeczne.

Naturalnie. W tym punkcie świetnie rozumiem co masz na myśli. Wprowadzenie każdego ustroju i zmiany może przynieść krwawe konsekwencje. Jeżeli jednak sama idea zawiera nasiona nienawiści, to nic pozytywnego na tym nie wyrośnie. Trzeba wyliczyć pewien bilans zysku i strat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historycy mają taką przypadłość, że uzurpują sobie często prawo do oceny przeszłości.

Tylko takie małe wtrącenie (moderacjo, bądź łaskawa!), tacy osobnicy nie mają prawa zwać się historykami. To między innymi dlatego nie chciałem nigdy babrać się w historii najnowszej. Historyk, który wydaje jednoznaczny moralny sąd o przeszłości nie zasługuje na miano profesjonalisty. Dlatego też z wielką niechęcią przyjmuję metodologię Gontarczyków, Zyzaków etc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historycy mają taką przypadłość, że uzurpują sobie często prawo do oceny przeszłości.

Tylko takie małe wtrącenie (moderacjo, bądź łaskawa!), tacy osobnicy nie mają prawa zwać się historykami. To między innymi dlatego nie chciałem nigdy babrać się w historii najnowszej. Historyk, który wydaje jednoznaczny moralny sąd o przeszłości nie zasługuje na miano profesjonalisty. Dlatego też z wielką niechęcią przyjmuję metodologię Gontarczyków, Zyzaków etc.

Och, Trymusie. W takim wypadku przykładowego Daviesa skreślasz z miejsca. Otwieram pierwszą książkę pod ręką i czytam: "Pompejusz zasłużył na miano jednego z największych wodzów czasów Republiki". Zresztą nie mówię o jakimś "jednoznacznym moralnym osądzie", a raczej o własnym zdaniu na dany temat. Prawdopodobnie zbyt mocno to ująłem. Nie wierzę, że ty takowego nie masz. O ile mogę się powstrzymać od wygłaszania własnych ocen w pracy naukowej, o tyle forum służy do wymiany zdań. Idąc tym tropem zaraz stwierdzimy, że nie powinniśmy dyskutować o wojnie bo nas tam nie było, o polityce bo znamy Tuska tylko z TV, o motoryzacji bo posiadamy tylko jednego rzęcha w garażu. Dlatego akurat ten argument jest dla mnie kompletnie bezpodstawny. Zwłaszcza na forum dyskusyjnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem od kiedy kategoria największy wódz ma wymiar moralny :huh: ? Gdyby Davies napisał, że był jednym z najgorszych ludzi wszech czasów, wówczas miałbym problem, bo jak porównać system wartości Rzymian i Niemiec XX wieku? Dokładnie napisałem o formułowaniu osądów moralnych. Absurdem byłoby proponować wyzucie nauk historycznych z jakichkolwiek sądów, bo wówczas nie można by zdania sklecić.

Po prostu protestuję przeciwko wyrażeniu, że historycy rzekomo uzurpują sobie prawo do oceny przeszłości. Historyk ma ją opisać, umożliwić jej zrozumienie, ale nie ocenić- w sensie "ta epoka była lepsza od tej".

Up

Wybacz, ale wyrażenie słusznie miniony ma dla mnie dość wyraźne konotacje. Słuszność w sensie ogólnym (nie sprecyzowałeś w jakim) ma dla mnie te wyraźne konotacje. Ale dobrze, przepraszam za wtrącenie.

W międzyczasie zmodyfikowałeś ostatnie linijki. Nie chodzi mi o twoje poglądy na daną sprawę, ale krzywdzące dla historyków oceny- jakoby mieli tendencje do uzurpowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...