Skocz do zawartości

Veldrash

Forumowicze
  • Zawartość

    1475
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez Veldrash

  1. Crixie Drogi... Vantage'a na zjeździe nie było chyba, ale co nieco wyjaśnił. Ja byłem tamże i powiem tylko, że tego tak łatwo wyjaśnić się nie da. To trzeba było zobaczyć i ułyszeć... :D

    W każdym razie uwierz mi proszę - Hrabula i bez tego zasłużył na Smugglerka. Choć w sumie... to, że go stać zrobiło swoje... :P

    @RIP1988: O rany! A już myślałem, że nikt nie dostrzegł mojej wypowiedzi... ;) No cóż - wiem, że to norma. Ale mimo wszystko uważam, że tak nie powinno być. Brzmi to cokolwiek... prosto, lecz jest to sytuacja nie fair wobec tych, co robili cały rok. Nie powiesz mi chyba, że jest to w porządku...?

    A co do tego "niby" kręgu wzajemnej adoracji... nie bardzo rozumiem, o czym mowa. Ostatnio dosyć intensywnie (chyba) wdrażam się do Jamy [na tyle intensywnie, na ile pozwala doba]. Ale tych kilkaset (co najmniej 1000, mówiąc szczerze) postów zrobiłem w Z&Z. Śmiało mogę powiedzieć, że siedzę w obu działach i znam odrobinę sytuację w obu wypadkach. I nie mogę się zgodzić z istnieniem jakiegoś kręgu adoracji...

    Ludzie z Jamy głosują w Kostce Rubika na ludzi z Jamy. Na najlepszego tamże. To chyba nic dziwnego. Przez miniony rok (nie powiem czy cały, ale na pewno przez duuuużą część...) odwalał kolosalną robotę. Robi to nadal. Co do Z&Z... mam swoje wątpliwości LECZ ludzie siedzący od dawna w temacie głosowali... cóż - nie chciałbym być w jakiś sposób kontrowersyjny, więc powiem, że głosowali tak, jak ja sam bym zagłosował (chyba, że coś mi umknęło).

    Ale czy w innych kategoriach którykolwiek z aktywnych Z&Zowiczów czy ludzi "z Jamy" został przeforsowany tylko przez swych "znajomych" z działu? Nie wydaje mi się... Także mowa o działaniu jakiegoś "bractwa" czy jak to zwać jest nieco przesadzona. Zdecydowanie bardziej skłaniam się - i ogólnie popieram - pogląd, że większość ludzi wchodzi i głosuje na kogoś, kogo po prostu jest widać. Sam o tym już mówiłem, Face też to dostrzega... spora grupa ludzi oddaje po prostu głosy w pełni nieświadoma swej decyzji (tak jakby). Argumentacja "tak bo", "no bo no" czy coś w tym guście może być poczytana jako żartobliwa, gdy głosuje ktoś mający te 1.5 tys. postów na forum. Nie chce się pisać, więc się nie piszę... ale zauważyć można podobne nominacje lub głosy od osób, które na forum mają nawet mniej, niż 100 postów. I nie, że mało piszą a siedzą tutaj 10 lat. Po prostu są od... dwóch tygodni może? Miesiąca?

    Z całym szacunkiem - co oni mogą wiedzieć o całym roku działalności poszczególnych kandydatów...?

    No... także jakby ktoś miał pytania, to chyba moje stanowisko w sprawie Smugglerków przedstawiłem w miarę jasno. Tak w poprzednim jak i w tym komencie. Podoba mi się cała idea tej zabawy, ale przydałyby się pewne zmiany w regulaminie, o których to zmianach nieco napomknąłem już wcześniej...

    BTW - shame on me! Tak się zamotałem w przeróżnych zajęciach przydomowych i nie tylko, że zapomniałem o końcu głosowania, przez co ostatecznie oddałem głosy tylko w paru miejscach... :/ Teraz mogę śmiało powiedzieć, że mój głos mógł zmienić wynik Smugglerków. Choćby tego Mistrza Zagadek. W przyszłym roku będę się pilnować...

  2. To może ja... wczoraj nieco czasu poświęciłem na rozmowę z człowiekiem, który został IMO jawnie pokrzywdzony. Rozumiem jego żal i całkowicie się z nim zgadzam. Nie powiem dokładnie o kogo chodzi - niech wypowie się sam, jeśli ma ochotę. Powiem tylko, że chodzi o Mistrza Zagadek...

    Z całym szacunkiem dla ValKynaZa - mógł zdobyć Smugglerka za najlepszy debiut - to chyba jedna z nielicznych, jeśli nie jedyna kategoria, gdzie starych wyg nominować się nie da. Wszak definiuje to już sama kategoria... ;] W Mistrzu Zagadek sprawa wyglądała zgoła inaczej. Pikaz zasłużył sobie na wejście do finału. 47 zasłużył sobie już na stałe nominowanie do tej nagrody przez kolejne klika lat (i to nie jest przesada - kto siedzie w dziale choć trochę, ten wie). Ale ValKynaZ? Jest nowy, intensywnie działa... ale za krótko. Dużo za krótko. Śmiem zauważyć nieskromnie, że w podobnym czasie od mojego startu na forum - gdzie ja także zaczynałem od Z&Z - byłem lepszy. I nie zasłużyłem na nagrodę. Zresztą... chyba nie pojawiłem się w nominacjach zbyt często (sam już nie pamiętam). W zagadkach. Być może przeginam, ale zajrzałem do osoby robiącej za "kronikarza działu Z&Z" (to moje zdanie... :P). Konkretniej na jej bloga. Chodzi o imć Orzelka18, który stworzył z pomocą paru userów ranking wszech zagadek (lub prawie wszystkich). Polecam rzucić okiem na owe "spisy"...

    I nie chodzi tutaj już o same wyniki. Chodzi o to przede wszystkim, że nagroda przyznawana jest za CAŁY rok, a userzy wybrali osobę, która jest na forum od... dwóch miesięcy? Czy tak powinno zyskiwać się owe nagrody? Uaktywnić się na okres końcowo-roczny by pokazać się nieco w odpowiednich tematach...? To chyba trochę nie tak...

    Osobiście myślę, że pomysł z eliminacją byłych zwycięzców nie jest dobry. Skoro ktoś faktycznie jest znakomity, to czemu nie...? Problem w tym, że istotnie można odnieść wrażenie, że wygrywają Ci, co już zostali poznani. Konserwatyzm w takim wypadku jest zabójstwem dla zabawy. "Wybierzmy jego/ją bo przecież już raz był/była...". Słowem - niefajne a nawet niesmaczne to to.

    Nie jestem zwolennikiem jako takiej demokracji, gdzie głos mają wszyscy. Niektórzy głosu mieć nie powinni. Ci którzy na rzeczy się nie znają (na działach konkretnych) jakie mogą mieć pojęcie, kto przez CAŁY ROK zasłużył na nagrodę...? Tak więc jeśli chodzi o mnie - forumowicze nominowaliby userów do drugiej fazy konkursu. Załóżmy, że pięciu. A z tej grupy zwycięzcę wybierałby właśnie taki Komitet Smugglerkowy. Takie Jury. Oczywiście - może być stronnicze. Dlatego powinno być większe, dzielone na działy może nawet... Organizacyjnie byłoby to chyba większe wyzwanie jak teraz. Ale przy wybraniu przez moderację (nie mówmy, że są to nieuczciwi ludzie, bo już po tym, kogo nominowali widać, że raczej są bardzo rzetelni...) odpowiednich ludzi takie Jury byłoby na 100% lepszym pomysłem na całą zabawę...

    Szczegóły typu wydłużenie czasu nominowania, by część dla wszystkich była po prostu... dłuższa i być może ciekawsza to sprawy do dopracowania w takim wariancie. Chciałem tylko przedstawić ogólny pomysł (zanim ewentualnie ktoś go poprze i ruszy się z nim do moderacji... ;]).

  3. To ja powiem tak... bo chyba wypowiedzieć się powinienem...

    Podbielu, czy ja wspominałem Ci, kogo i na jakie miejsce bym nominował...? Hmm... albo ktoś tutaj mocno zakombinował, albo czas mi najwyższy zacząć zażywać Bilobil... ;] [raczej to pierwsze]

    Nie, Ty tylko przypomniałeś że coś trzeba wręczyć, a jednoosobowa komisja w składzie ja, zadecydowała

    Druga rzecz - "szyszkojad" był Twój. Tylko i wyłącznie. Tak samo jak wszystkie inne hasła z szyszkami. Były tak suche, że się nawet do nich nie przyznam. :trollface: ... zresztą - one naprawdę SĄ Twoje.

    Tutaj się nie zgodzę, gdyż ja jestem pewien, że Ty jako pierwszy wyzwałeś Aidena od szyszkojada podczas sesji.

    No i P_aul oczywiście ma rację. Gdyby nie ja i podbiel[e?] to tego wyrażenia tutaj by nigdy nie było. Przyznam się, że mnie nieco poniosło, ale nie zaprzeczy przecie chyba nikt, że był taki moment, kiedy wszyscy powtarzali to znamienne w skutki hasło co zdanie. Jako odpowiedź na cokolwiek. Ja z podbielem "troszkę" sprawę przeciągnęliśmy... ale na pewno tego nie zaczęliśmy.* ;]

    Taa

    PS: A ZŁOTY LEMBAS TO MÓJ POMYSŁ!!! :trollface: [jeden z nielicznych]

    Twoje było też dzieło o przemijaniu, którego odczytu nie doczekaliśmy

    EDIT: Tia... no niech będzie, że masz rację. ;] W każdym razie - dzieło o przemijaniu się rozwija i jeszcze trochę potrwa, zanim wąskie grono zjazdowiczów je zobaczy. Postanowiłem jednak nadać mu nieco pełniejszą formę, nim do tego dojdzie. Zaczynam drugi rozdział [pierwszy był dłuuuuugi]. Jak skończę trzeci - wtedy pogadamy. ;)

    * - to takie małe tłumaczenie na wypadek, gdyby Oś Zła szukała pomsty za... hmm... za wysuszenie zawołania uniwersalnego? Coś w ten deseń w każdym razie...

  4. W takim razie chociaż rzuć okiem na poprzednie wpisy - znajdziesz tam również coś zdecydowanie dłuższego, bardziej dosłownego i skrajnego niż ten wiersz. Mówię tutaj dokładnie o poprzednim moim wpisie, kiedy to miałem zapaść. A co do rozmiaru - ktoś kiedyś powiedział, że nie on się liczy... a gwoli ścisłości, jeśli już idziemy tym tonem - bardzo wątpię, czy jest na forum choćby kilka takich osób (w moim wieku), co napisały tyle, co ja (nie chcę uchodzić za hipokrytę, ale to też nie miejsce na kurtuazyjne półsłówka).

    A to, że inni cierpią w żaden sposób nie sprawi, bym ja cierpiał mniej.

  5. Powiedz mi - lepiej Ci z takim nastawieniem wobec mnie? Tak to bowiem brzmi - jak odreagowywanie. Zahaczałem o społeczeństwo dostatecznie wiele razy, aby przekonać się, że społeczeństwo mnie NIE przyjmie. Wiersz jest jednym z wielu, jakie napisałem... kiedyś. Nie piszę tutaj wierszy na bieżąco - nie zajmuje mi to wiele czasu, ale po prostu wierszy się dla "bloga" nie piszę. Zresztą - to także nie pierwszy raz, kiedy piszę w tym tonie na forum. Ocenianie mnie po trzech strofach / trzynastu wersach nie jest chyba... hmm... obiektywne, nie sądzisz?

    Mogę Ci zadać przy okazji takie samo pytanie - co robisz o 3 w nocy przed komputerem, czytając wiersz samotnego człowieka o samotności, przyjmując jednocześnie postawę osoby nie mającej z tym problemu...? Hmm?

  6. Szkoda nie tylko ze względu na Columbo, którego odgrywał znakomicie, ale szkoda w ogóle - kiedy umierają tacy aktorzy, to robi się człowiekowi (lubiącymi dobre filmy przeróżnego rodzaju) strasznie przykro. Jeszcze ciężej na sercu się robi, kiedy widać, jak mało mają Ci aktorzy następców... :(

  7. @ZdeniO & deawpl (pośrednio): Ludzie byli mniej okrutni, gdyż skalą dla okrucieństwa jest jego w naszym wykonaniu wyrafinowanie. Dziś nie ma tylu wojen, co niegdyś, nie ginie tyle ludzi. Czy aby na pewno? Wojny istnieją od zawsze i zawsze będą istnieć. Teraz tylko dotyczą innych ludzi, bardziej cywilizowanych, a same konflikty na skalę globalną to sprawy, o których media nigdy się nie wypowiedzą. Nikt im nie pozwoli. Dla mnie - pojedynczej jednostki - tak jak i dla was okrucieństwo przejawia się bardziej indywidualnie.

    Można przyjąć, że śmierć jest okrutna. Ale sama śmierć to tylko chwila. Można zabić na wiele sposobów. Można zadawać cierpienie i nie zabijać. Dziś ludzie nie zabijają tak, jak niegdyś, ale zadają właśnie cierpienie. Niekoniecznie fizyczne, ale kto powiedział, że to właśnie ten prawdziwy ból jest gorszy od psychicznego. Doświadczyłem fizycznego bólu w przeróżnych formach - najsilniejszy z nich (moim zdaniem) to skrajne poparzenie słoneczne, przez które cztery dni majaczyłem, miałem ponad czterdzieści stopni gorączki, a skóra leczyła się, chłonąc tlen z powietrza i pozwalając mi "poczuć", że żyję. Nie wspomnę o innych "bólach" jakie mnie dotknęły, bo nie o przechwalanie mi tutaj idzie. Po prostu wniosek mam jeden - to, co jeden człowiek potrafi powiedzieć drugiemu potrafi zadać cierpienie niewyobrażalne i nieopisane, którego w żaden sposób nie można porównać do fizycznych obrażeń. Najgorzej, kiedy nasze cierpienie to hybryda obu "gatunków" bólu, ale to rozmowa na kiedy indziej.

    Nie pomyliłem się, jeśli chodzi o chciwość. Zagłębiając się w poszczególne aspekty charakterów i cech łatwo dostrzec, że egoizm to jedynie ogólna nazwa dla kilku zespolonych cech, nasilających się u konkretnych ludzi przy konkretnych sytuacjach. Egoista mówiąc wprost, to ktoś, kto wyżej siebie ceni od innych. Jest zatem chciwcem - to, czym mógłby się podzielić, zagarnia dla siebie. Wszak jemu to się bardziej przyda. Dar życia jest nam dany, ale my także go odbieramy - choć nie powinniśmy tego robić. Mając na szali życie swoje i kogoś obcego, wiedząc jednocześnie, iż wybrać możemy tylko jedno, chciwiec wybierze swój własny żywot. Nie twierdzę, że wszyscy są tacy - nie mi to osądzać, zbyt małą wiedzą dysponuję (i zbyt małym umysłem) na takie dywagacje. Nie trudno jednak dostrzec, iż taka postawa jest dla ludzi - jak dla zdecydowanej większości zwierząt - naturalna wręcz.

    Wszystko zależy od sytuacji i osoby - zgadza się. Porównuję więc ogólną postawę człowieka do najbardziej kryzysowej sytuacji - realnego zagrożenia życia. Nie mogę porównać konkretnej osoby - wynik naszego następnego kroku, naszej decyzji, to suma wszystkich naszych przeżyć, gdzie każdy jeden element równania może mieć wpływ decydujący, choć nie musi. Także mój obecny stan umysłu jest wynikiem doświadczeń i obserwacji - to moje własne spekulacje, które z prawdą mogą mieć niewiele wspólnego. Właśnie przy konfrontacjach takich jak ta, można się jednak przekonać, jak reagują konkretni ludzie - tacy jak Ty - którzy mają dość odwagi, by dać świadectwo swego własnego zbioru przemyśleń w danym temacie. Tacy ludzie już wówczas prezentują pierwiastek odmienności - wybijają się ponad tłum, co daje im naturalnie prawo do reprezentowania ogółu - wszak pośród grupy ludzi do negocjacji zawsze wybierany jest najlepszy mówca. Tym mocniej to widać, gdy inni nie potrafią mówić za siebie. Podsumowując - w ten sposób mogę poznać zdanie społeczeństwa. Może ktoś spyta - po co to? Odpowiedź jest prosta - szukam kontr-opinii na tyle mocnej, aby mogła przeistoczyć moje poglądy wobec świata i ludzi na bardziej pozytywne. Zmierzające ku lepszemu. Nie spotkałem jeszcze nikogo takiego. Warto jednak szukać, gdyż nigdy nie wiesz, co Cię spotka za zakrętem, jak sam sugerujesz.

    @Aleksandra: Na wstępie powiem, że nie jestem ignorantem - moja drobna "sugestia" co do braku odpowiedzi na komentarze nie wynika z ignorancji. Ignorancja niemal zawsze łączy się z pewnego rodzaju wywyższaniem się - z hipokryzją. Ona prowadzi zaś dalej do pogardy oraz dalej do cynicznego wydźwięku wypowiedzi, która pojawić się wręcz musi - choćby po to, jak bardzo "maluczki" w porównaniu do nas jest rozmówca. Ja nie jestem ignorantem. Chyba. Ignorantem byłbym z pewnością, gdybym wyraził 100% pewność, iż ignorantem nie jestem... ale do rzeczy. Mój ewentualny brak odpowiedzi wynikałby raczej z braku słów, jakich mógłbym użyć - czasem człowiek po prostu nie wie, co powiedzieć. Czasem jest zbyt zmęczony, by mówić dalej. Jeśli końcowe moje słowa zabrzmiały, jak mowa ignoranta, to przepraszam. Nie tak miało to wyglądać.

    Teraz zaś odpowiedź na właściwe pytanie - cóż, z mojego punktu widzenia - owszem, mam takie przeżycia za sobą. Trauma to pojęcie bardzo... hmm... spersonalizowane - nie da się znaleźć ogólnego wyznacznika traumy. Można powiedzieć, iż są to po prostu bardzo przykre, odciskające się na psychice wspomnienia, których wpływ jest niemal niezbywalny (że pozwolę sobie użyć takiego epitetu). Dla każdego mogą to być wydarzenia o zgoła innym charakterze - nie ma sensu mówić, co przytrafiło się mi, gdyż być może nikt nie pojmie ciężaru, jaki na MNIE to sprowadziło i sprowadza nadal. Ale ogólna odpowiedź brzmi - tak, jak najbardziej. Przemyślenia, takie jak moje, nie rodzą się samoistnie - do takiego stanu trzeba faktycznie dojść, aby zwyczajnie myśleć w taki sposób. Zresztą - jeśli spojrzymy tylko na klasyczne nurty filozoficzne, wyraźnie widać, iż każdy powstawał pod wpływem jakichś wydarzeń.

    @Seeker2: Dziękuję bardzo za komplement - bez względu na to, jak bardzo są szczere, słowa lub zdania komplementujące zawsze mają w sobie siłę, której potem sami znaleźć nie damy rady. A co do walki - jak się rzekło: walczę, ale czasem pojawiają się chwile słabości. Taką chwilą jest stan obecny. Inteligencja prawie nigdy nie chodzi w parze z mądrością. Mądrość to sam fakt posiadania jakiejś konkretnej wiedzy, zaś inteligencja przedstawia naszą zdolność do korzystania z tej wiedzy. Nie jestem pewien, czy jestem inteligentny. Mądry chyba raczej nie jestem. Może zbyt surowo się oceniam, pamiętam jednak, iż to oceny innych dają najbardziej obiektywną prawdę o nas samych. Dziękuję więc raz jeszcze. Tym więcej sił do dalszego funkcjonowania można czerpać, im więcej znaczą takie słowa. Dla mnie zawsze znaczyły dużo.

  8. @mister155: Gdyby powieść była spisana w całości, to poleciłbym Ci wypad do księgarni i zakup. :P Niestety na to potrzeba duuuuużo czasu, dlatego choć powieść jest już cała, to jednak większa część istnieje tylko w mojej głowie. A co do całości wpisu - bez przesady, nie jestem samobójcą. ;) Co ważniejsze i bardziej intrygujące aspekty "demonologowania" oraz ciekawsze elementy historii Veldrasha pominąłem dyskretnie milczeniem. akże możesz czytać. W moim mniemaniu...

    @behemort: O! Okey, zaraz "daję". ;)

    @brylant: Sesja to kolejna rzecz na którą nie bardzo znajduję czas, bo mówiąc szczerze, chętnie bym spróbował... Kiedyś na pewno, ale raczej nie dziś. :) Co do Vilgefortza - grał bardziej fair, niż można to sobie wyobrazić, gdyż

    choć mógł go zetrzeć na proch skinieniem ręki, to spuścił mu manto przy użycia kija... znaczy, walczył klasycznie. Mniejsza, że czytał w myślach - był po prostu od Geralta jakimś cudem szybszy. Zresztą jestem zwolennikiem teorii głoszącej, iż Vilg o wiedźmińskich mutacjach wiedział niebywale dużo i prawdopodobnie w jakiś sposób z nich skorzystał...

    . Tak czy inaczej, wygrał. I to definitywnie. W przypadku starcia Velda i Sanda byłoby podobnie... tylko bardziej widowiskowo. ;)

  9. Dzięki. :) A z tymi kwadratami to tak, jak mówiłem - zależy, co kto lubi. Ja generalnie lubię szachy i zmiana sposobu prowadzenia bitew w nowej "Civce" podoba mi się. Kwadraty miały już jednak taki osobliwy czar, z tym się muszę zgodzić.

    A na tą Twoją bolączkę chyba jedynym lekiem jest pozostanie przy części IV... innego wyjścia nie ma. Chyba, że w przyszłości jakiś "hardkor" stworzy mod do "piątki" zmieniający pola z heksów na kwadraty. To co prawda moc pracy (w końcu to ogromny element mechaniki gry... tak mi się zdaje), ale historia nie takich moderów pamięta... ;)

  10. @up: Mówiąc o "niedokończonym wersie" masz prawdopodobnie na myśli przerzutnie, zastosowane całkowicie celowo. Nieregularność i brak rytmiki to również zamierzony zabieg, sposób na ukazanie charakteru deszczu jako takiego oraz zmienności ukrytego za tym zjawiskiem pogodowym przesłania.

    A przede wszystkim - dobrze, że się podoba. To napawa mnie optymizmem. :)

  11. @behemort: Tak pompatyczny w opisach działań... Zgadza się jak najbardziej, bo to zamierzone działanie było. Uciekinierem jest stanowczo najsilniejszy czarnoksiężnik w świecie mojej powieści, stąd i "napompowany" nieco charakter tego fragmentu.

    @FrodoPL: Riddick - bardzo fajna, wyrazista i oryginalna postać. Ale jak widać to nie o niego chodziło. Przyznam jednak, że Sandrivogius jest nieco podobny... (chociażby te oczy) ;)

    @Quetz: Miło być jednym z tych dwóch. :) Pewnie jeśli będę blisko skończenia, to gdzieś to poślę. Czas pokaże. A co do spieprzenia - jeżeli miałem to spieprzyć, to już to zrobiłem - na chwilę obecną mam około 100 stron formatu A4, gdzie ów mag jest jednym z głównych bohaterów.

    A komentarzy nadal niewiele... :(

  12. Kontynuując zabawę w tłumaczenie angielskiego - angielskie piwo brzmi podobnie do brody... No to może być:

    wytrzeć/potrzeć/zatrzeć/wycierać/pocierać/zacierać/ścierać brodę (błagam, Marku, nie karz mi tego jeszcze odmieniać przez osoby...). Bardziej prawdopodobne od tarcia jest w tym wypadku golenie. Tak więc może być: zgolić/golić/ogolić brodę. Zamiast brody może też być zarost... (do pioruna, jedno słowo a tryliard kombinacji... :/)

    PS: Mam nadzieję, że uznajesz zagadki, jeżeli zgadujący podał trafną odpowiedź, ale z innym czasem i/lub osobą...

  13. Myślałem, że po tych łamaczach łba to już będę miał wygraną w kieszeni... [skromna minka] :)

    Hmm... to może jątrzyć misia/niedźwiedzia (jątrzenie oznacza ropienie rany/niegojenie się jej lub zaostrzanie konfliktu, a na obrazku widać jakby... nienawiść postaci do misia). Ew. zamiast misia można podstawić pluszaka.

    Może być: utrzeć pluszaka (nie wiem, czy te propozycje się nie powtarzają), samotrzeć misia/pluszaka/niedźwiedzia (samotrzeć czyli tylko w trójkę - postać, tarka i zabawka). Może chodzi o "pocierać nogi"? Albo stopy? W takim wypadku może być także "zacierać ręce/dłonie"...

    Ponawiam też swój pomysł z mitrężeniem. Jeżeli ten na obrazku to odpowiednik nas, w takim razie może być "mitrężę" lub zwykłe "mitrężyć". A nad nowymi pomysłami trzeba pomyśleć...

    Zaraz... miś to po angielsku bear. Prawie jak angielskie piwo (beer). No to może "wycieram piwo"? Ew. "wycierać piwo"?

    EDIT: Lub "wytarłem piwo"...

  14. To ja bym powiedział coś takiego: Lenc w mitrze. "Miś" i "trze" (bo to tarka przeca jest) daje nam razem słowo mitrze, a mitra to nakrycie głowy biskupów między innymi.

    Jeżeli mam rację: Marku, nie za wysoko siebie cenisz? ;)

    EDIT: Może być też Mitra Lenca.

    EDIT II: Kolejne propozycje to:

    - Lenc utarł Uszata (taki jeden z filmu Killer)

    - Tartak Lenca

    - Lenc starł nogi (nogi misia, w tym wypadku...)

    EDIT III: Następna propozycja (najbardziej hardcore'owa): Lenc mitręży!

    Miś tutaj robi za "mi-" a tarka kojarzy się z tarciem, więc można nią trzeć. Po drobnej metamorfozie otrzymujemy słowo mitrężyć, czyli marnować czas. Hasło "Lenc mitręży!" może odnosić się do tego, iż nowe kalambury długo nie ruszają, jak sam nadmienił na początku tego wpisu...

  15. Absolutnie zgadzam się z Rankinem w kwestii Xana - najbardziej... epickie starcie w tego typu grze, jakie kiedykolwiek stoczyłem. No i jeszcze to "predatorzenie" - Xan za każdym razem, gdy było to możliwe, łapał niewidzialność. Wygrałem chyba dwoma fragami. I na pewno nie grałem na najniższym poziomie... ;) No i walczyłem tylko rakietnicą - niczym sam Neo, Xan uchylał się przed niemal wszystkimi pociskami z innych broni. Że o Reaperze nie wspomnę... Generalnie, to chyba jedna z lepszych gier tego typu do tej pory. Zgadzam się też absolutnie z wyborem Sarevoka - pomęczyłem się nad nim trochę. Że o jego kompanionach nie wspomnę... A i tak sam Sarevok wybił mi połowę ekipy. Takie uroki wojny. Do tej ekipy dodałbym od siebie Doskiasa z Septerra Core i finałowego wroga (a w zasadzie całe starcie finałowe) z Wiedźmina na najwyższym poziomie trudności. Całkiem satysfakcjonujące walki...

  16. Podzielam zdanie behemorta i Markosa. Sarevok dostał zasłużone pierwsze miejsce. Do całej listy dodałbym dwie postacie - jedną z ME i jedną z Wiedźmina. Nie będę pisał o akie postacie mi chodzi, bo być może ktoś nie zauważył, ale twórca tego bloga i tego wpisu MÓGŁ W PEWNE GRY NIE GRAĆ!!! Tym samym zepsuliście mu zabawę. Tak więc, gratuluję co poniektórym (tym od Wiedźmina np.).

  17. Wow! A jednak pisanie czasem się opłaca! :D Od razu chciałem też przeprosić pana Marka, że tak późno się odzywam, ale miałem drobne problemy z internetem i cierpiałem na znaczny brak czasu. Mam nadzieję, że nagroda mi nie przepadła...

    PS: I nieskromnie powiem... dziękuję za gratulację. Się należały. ;) (ironia taka skromna...)

  18. Hmm... myślę, że najlepszym Easter Egg'iem będzie... easter egg. :) Klara po długiej wędrówce po zawiłych korytarzach piramidy (jeżeli będzie trzeba, to miejsce można zmienić, ale piramida pasuje tu wyjątkowo) i w końcu znajduje salę główną. Pośrodku sali widzi klasyczny podest z klasycznymi schodami. Szczyt podestu jest skryty w mroku. Klara powoli kieruje się w stronę schodów, pokonuje je powoli i ostrożnie, rozglądając się wokół. Wreszcie dociera do szczytu. Dostrzega niewielką kolumnę i panel z dziesiątkami przycisków. Nie mogąc się zdecydować, który nacisnąć, Klara wyciąga solucję i czyta. Po chwili wystukuje 40-częściową sekwencję klawiszy. Udało się. Rozbłysło światło (nie ma to jak zabezpieczenia :D). Pośrodku podestu znajduje się olbrzymie jajo wymalowane w przeróżne szlaczki przeróżnych kolorów. Na skorupce wyskrobane zostało "Killroy was he..." gdzie przy literze "e" pozostał wbity scyzoryk. Pod napisem leży szkielet jakiegoś gościa. Klara przygląda mu się bliżej. Po chwili widzi, że coś mu się do twarzy "przykleiło" (dla nieznających, facehugger ;]). Patrzy do góry - jajo otwarte. Zostawia znalezisko, by sprawdzić lepiej otoczenie. Nieopodal "jajeczka" znajduje ołtarzyk, a na nim święconkę. Jest jajeczko, kiełbaska, wszystko jest. Tylko nie w koszyku. Wyciąga całą zawartość, odstawia na bok, zabiera maskę predatora (bo to maska była... ;)) i kieruje się do wyjścia.

    PS: Dialogów układać do takich scen raczej nie potrafię - nie jestem czempionem ciętej riposty i komentarza. Zaś co do ciągu dalszego i zakończenia - wszystko da się zrobić, jeżeli będzie trzeba... ;)

×
×
  • Utwórz nowe...