Skocz do zawartości

Artius

Moderatorzy
  • Zawartość

    7061
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Artius

  1. Nie od dziś wiadomo, że przez gry można przyswajać wiedzę, a przy tym dobrze się bawić. Jeżeli szukacie takiego tytułu, bądź po prostu pragniecie pozycji, która zapewni wam szybką, emocjonującą rozgrywkę ?Rzymianie do domu!? od wydawnictwa Trefl z pewnością przypadnie Wam do gustu. Informacje o grze: Tytuł: Rzymianie do domu! Wydawca: Fabryka Kart Trefl-Kraków Rok wydania: 2015 Liczba graczy: 1-4 Wiek graczy: 10+ Czas gry: około 10 minut Język: polski ?Rzymianie do domu!? to nie wariancja na temat przygód Asterixa i Obelixa, choć ogólna koncepcja jest podobna. Wcielamy się w kaledońskich wodzów, którym obecność Rzymian, na ich rodzinnych ziemiach wyraźnie jest nie w smak. Bierzemy więc sprawy w swoje ręce i przechodzimy do ataku by wypędzić niechcianych najeźdźców. Odbicie ziem rozpoczynamy od Muru Hadriana, który ciągnie się przez całą szerokość wyspy, od Morza Północnego do Irlandzkiego. Czeka Nas więc niełatwe zadanie, ale nie martwcie się, jedyne co na Was czeka to dobra zabawa. Gra jak widać po tym krótkim opisie ma solidne podłoże historyczne i być może ciekawa rozgrywka zainspiruje graczy do zagłębienia się w historię tytułowych Rzymian i dzielnych Kaledończyków. Wydanie cechuje niewielki, bardzo poręczny format, dzięki któremu grę można spokojnie spakować na wakacyjną wyprawę i cieszyć się nią w trakcie wyjazdu, nie martwiąc się, że zajmuje miejsce w plecaku. W pudełku z grą znajdziemy komplet 54 kart i niewielką instrukcję, która napisana jest w prosty i przejrzysty sposób. Po jednokrotnym, góra dwukrotnym przeczytaniu, nikt nie powinien mieć problemu z rzuceniem się w wir rozgrywki. Na dodatkowej karcie znajdziemy również reklamę innego tytułu wydawnictwa Trefl, mianowicie Ranczo Party, który już niedługo Wam przybliżymy. Wracając do rozgrywki, jest ona bardzo prosta i dynamiczna. Każdy gracz otrzymuję talię kart jednego z czterech klanów. Na każdy klan składa się 9 wojowników, różniących się siłą ataku i umiejętnością. Poza klanami otrzymujemy również 18 kart reprezentujących Mur Hadriana. Na każdej karcie znajduje się wartość reprezentująca punkty zwycięstwa i specjalna zdolność muru. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  2. Już jutro premierę ma niezwykła książka, będąca kontynuacją kultowej powieści Roberta Louisa Stevensona ?Wyspa Skarbów?. Powieści, która uważana jest za klasykę powieści awanturniczej i już od wielu lat prowadzi czytelników przez świat piratów, wielkich skarbów i niezapomnianych przygód. Każdy z nas, bowiem przynajmniej przez chwile, po przeczytaniu tej książki, marzył by samemu wyruszyć ku nieznanemu i odkrywać nowe lądy. Teraz w ręce czytelników trafia pozycja, która kontynuuje losy bohaterów, którym towarzyszyliśmy w wyprawie na tytułową Wyspę Skarbów. Czy ?Silver? ma szansę dorównać swojemu pierwowzorowi? Przekonacie się czytając poniższą recenzję. Od wydarzeń znanych z powieści Roberta Louisa Stevensona minęło już czterdzieści lat. Ząb czasu dotknął zarówno Jima Hawkinsa, któremu nie w głowie już wielkie przygody, jak i starego Długiego Johna Silvera, którego opuściło zdrowie, lecz nie bystrość umysłu. Obaj mężczyźni założyli rodziny, których owocem była dwójka głównych bohaterów książki. Jim ? syn Jima Hawkinsa, pomaga ojcu prowadzić rodzinną gospodę, żyjąc w cieniu snutych przez niego opowieści o wyprawie na Wyspę Skarbów. Nudna rzeczywistość, rutyna i niezadowolenie ojca sprawiają, że nie marzy o niczym innym jak o wyrwaniu się z więzienia, jakim zdają się rodzinne strony. Dlatego też, gdy w życiu chłopaka pojawia się Natty ? córka Johna Silvera, z propozycją ponownej wyprawy na Wyspę, tym razem w celu zdobycia zakopanego tam srebra, nie waha się długo. Młodzi bohaterowie wyruszają śladem ich ojców, ku przygodzie, która na zawsze ich odmieni. Przyznam szczerze, że sięgając po ?Silver. Powrót na Wyspę Skarbów? miałam pewne obawy. Autor postawił sobie bardzo wysoką poprzeczkę, chcąc dorównać powieści Stevensona. Na szczęście szybko ukazało się, że Andrew Motion oferuje czytelnikom to, co najlepsze w powieściach o morskich wyprawach, czyli awanturnicze przygody, bohaterów rozwijających się w ich trakcie, nie raz zmuszanych do podejmowania decyzji, które zdają się przerastać młodych i niedoświadczonych Jima i Natty, który przecież po raz pierwszy opuścili dobrze znane rodzinne strony, by zmierzyć się z legendą ich ojców. ?Dobrej nocy, druhowie, i wam, piękne panny, Swym blaskiem cny miesiąc prowadzi zachłanny W nieznane krainy, gdzie łacniej miłować, Gdzie hen, tam za morzem, nie trzeba pracować, We śnie i na jawie, stąd wiedzie ten trop, Gdzie żaden, jak żyję, nie stanął tam chłop?. Tym, co najbardziej urzekło mnie w ?Silver? jest jednak język, którym posługuje się pisarz i bogate opisy, dzięki którym czytelnik może się poczuć jakby naprawdę brał udział w opisywanych wydarzeniach, czy też na własne oczy zobaczyć to samo, co bohaterowie. Bogate słownictwo połączone ze stylem, który sprawia, że całość czyta się naprawdę lekko i z czystą przyjemnością. Autorowi należą się za to naprawdę wielkie brawa. Choć w moje ręce trafił egzemplarz przedpremierowy, już po nim mogę powiedzieć, ze wydanie przyciąga wzrok. Okładka z przepięknym statkiem jest zaledwie przedsmakiem przygody, która czeka nas na kartach powieści napisanej przez Andrew Motiona. Zaś napisy na niej, przywodzą na myśl zdobienia spotykane na starych mapach. Mówiąc krótko książka, niczym skrzynia ze skarbem, kusi skrytą wewnątrz zawartością. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  3. Literatura podobnie jak rzeka zawiera w sobie wiele składowych, które tworzą jedną całość. Każdy gatunek literacki posiada rzeszę oddanych fanów, jednak niektóre z nich, w dzisiejszych czasach, mogą być skazane na porażkę. Czy książka traktująca o wierze napisana przez religijną osobę jest w stanie wybić się ponad inne tytuły i nurty? Czy nisza w której operuje autor nie okaże się zbyt wąska? Czy globalny konsumpcjonizm i zmieniające się trendy mogą zaszkodzić takiej pozycji? Jeżeli zastanawiacie się czasami nad istotą życia, wiarą, duchową stroną jestestwa to serdecznie zapraszam do lektury dzieła Tomasza Dostatniego pt. ? Duchowe Wędrowanie?. ?Duchowe Wędrowanie? to nic innego jak zbiór osobistych tekstów ojca Tomasza Dostatniego, które zostały zebrane w całość i wydane z okazji 25. rocznicy święceń kapłańskich. Eseje z którymi będziemy mieli do czynienia ukazały się na łamach różnorakich czasopism w latach 2005 ? 2015. Całość została podzielona na specyficzne kategorie tematyczne, które skupiają w sobie 39 podrozdziałów. ?Wiara i niewiara?, ?Mozaika żywych ludzi?, ?Sztuka bycia samemu?, ?Trampolina do nieba? oprowadzają czytelnika pośród zebranych tutaj, różnorakich i zmuszających do refleksji tekstów. Żeby żaden z czytelników nie poczuł się pokrzywdzony muszę w tym miejscu wspomnieć, że to typowy zbiór, w którym część pozycji jest lepsza, a część gorsza. Nie oznacza to jednak, że całość nadrabia kilkoma utworami. Wszystko zależy od indywidualnych przemyśleń, punktu widzenia na omawiane sprawy, a także stopnia naszego uduchowienia. To zbiór zarówno dla weteranów gatunku jak i szarego czytelnika, gdyż jak już wspomniałem wyżej wszystko jest uzależnione od naszego ?ja?. Pomimo, że nie szczególnie interesuję się taką tematyką, to wiele z przemyśleń ojca Tomasza utkwiło mi w głowie. Lektura pozwoliła mi na spokojne przemyślenie wielu istotnych kwestii związanych tak naprawdę z osobistym życiem. Nie chodzi tu jedynie o sferę duchową, ale też i o fizyczną, gdyż są one ze sobą bezpośrednio powiązane. Lektura umożliwiła mi zwrócenie uwagi na rzeczy, które do tej pory negowałem, lub ich po prostu nie dostrzegałem. Emocje, istota życia duchowego, wiara, otaczające nas osoby, to kwestie z którymi musimy radzić sobie codziennie, jednak nie zawsze jesteśmy w stanie ujrzeć całości przez pryzmat ?fizycznego? życia. Parę słów pragnę także poświęcić samemu wydaniu tego zbioru, gdyż jest o czym napisać. Po pierwsze szata graficzna prezentuje się bardzo dobrze, jest świetnie stonowana i dobrana do przedstawionej tematyki. Okładka ze skrzydełkami, jakość oprawy, czy też liczne fotografie zawarte w środku to drobne szczegóły, które składają się tak naprawdę na końcową ocenę i wpływają na komfort czytania. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  4. Zapraszam do lektury recenzji komiksowej adaptacji drugiego tomu serii "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Nowe wyzwania, nowi wrogowie i skarb do odzyskania. To wszystko i wiele więcej czeka na Was w "Morzu Potworów". Akcja drugiego tomu rozpoczyna się rok po zakończeniu wydarzeń znanych ze "Złodzieja Pioruna". Za Percym kolejny rok nauki i perspektywa rychłego powrotu do Obozu Herosów. Szybko jednak okaże się, że nie wszystko pójdzie zgodnie z planami syna Posejdona. W obozie zaczynają grasować potwory, ktoś bowiem otruł drzewo, które strzegło jego granic. Czasu na znalezienie odtrutki jest niewiele, a jedynym lekarstwem wydaje się być dawno zagubione złote runo. By je odzyskać bohaterowie będą zmuszeni wyruszyć na wyprawę poprzez Morze Potworów. Nowy tom to nowe wyzwania, ale także nowi bohaterowie. Wśród nich zaś prym wiedzie cyklop, jak się okaże blisko związany z głównym bohaterem serii. Czytelnik będzie miał też okazję lepiej poznać Clarisse, córkę Aresa, która po lekturze "Złodzieja pioruna" nie pozostawiła po sobie zbyt dobrego wrażenia. W porównaniu do poprzedniego tomu znacznej poprawie uległa mimika postaci. I choć w "Złodzieju pioruna" nie była ona zła, teraz znacznie lepiej oddaje emocje, nie zmieniając przy tym twarzy bohaterów w groteskowe maski. Przy okazji śledzenia przygód bohaterów czytelnik będzie miał okazję zapoznać się z całą rzeszą potworów, w końcu wyprawa wiedzie na morze, które jest ich pełne. Zmierzam jednak do tego, że należą się spore brawa dla osoby odpowiedzialnej za rysunki. Choć mamy tutaj do czynienia z mitycznymi stworami, zostały one narysowane w sposób przyciągający uwagę. Dodatkowo dużo liczba walk sprawia, że komiks z jednej strony czyta się bardzo szybko, z drugiej, niekiedy warto zatrzymać się na danej stronie na dłużej by podziwiać ilustracje. To samo tyczy się okładki, która sama w sobie jest zapowiedzią tego co czeka nas we wnętrzu komiksu. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  5. "Percy Jackson i bogowie olimpijscy" to znana i ceniona seria, autorstwa Ricka Riordana. Jak w przypadku wielu tytułów, które zyskały rozgłos i uznanie wśród licznej rzeszy fanów, tak i w tym przypadku książki doczekały się licznych dodatków, adaptacji. Krótko mówiąc wszystkiego, co tylko może zwrócić uwagę głodnego kolejnych wrażeń i przygód z lubianymi bohaterami fana. Był film, teraz czas na komiks. Poniżej prezentujemy recenzję komiksowej adaptacji pierwszego tomu książki "Złodziej pioruna". Życie Percy'ego Jacksona nie należy do najłatwiejszych. Wychowywany przez samotną matkę, nigdy nie poznał swojego ojca, który zginął na morzu. Dyslektyk, mający spore problemy z nauką, a co za tym idzie, raz za razem wyrzucany z kolejnych szkół. Jakby tego było mało pewnego dnia o mało nie zostaje zabity przez swoją nauczycielkę, która na jego oczach zmienia się w potwora rodem z greckich mitów. Jak szybko się okazuje, to dopiero początek przygody. Percy okazuje się bowiem potomkiem jednego z greckich bogów - Posejdona, i musi szukać schronienia w specjalnym obozie dla herosów. Zanim jednak udaje mu się tam dotrzeć, traci matkę, która poświęca się, by chronić swojego syna. Dodatkowo na miejscu dowiaduje się iż najwyższy z bogów Zeus oskarża go o kradzież Pioruna. Nie pozostaje mu nic innego jak spróbować odzyskać dobre imię i odnaleźć zgubę, a tym samym zapobiec wybuchowi kolejnej wielkiej wojny między bogami. Fabuła zapewne jest dobrze znana wszystkim fanom serii, należy jednak brać pod uwagę iż nie tylko oni sięgną po komiksową adaptację. Nie rzadko przecież się trafia, że za sprawą adaptacji, czy to filmowej, czy graficznej chcemy zapoznać się z pierwowzorem, wiedząc, że będzie on miał do zaoferowania znacznie więcej, niż ta sama historia widziana oczami kogoś innego. Wracając jednak do powieści graficznej "Złodziej pioruna" ma do zaoferowania wartką akcję, wyrazistych bohaterów i ciekawą historię, która została bardzo dobrze opowiedziana i pomimo mniejszej ilości tekstu, niż w przypadku książki, trudno mówić o jakiś brakach. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  6. Serdecznie zapraszamy do przeczytania wywiadu z panią Haliną Biedroń, z którą niedawno mieliśmy okazję prowadzić spotkanie autorskie we wrocławskiej kawiarni Literatka. Halina Biedroń, rodowita wrocławianka z wykształcenia pedagog. W roku 2012 nakładem wydawnictwa Novae Res ukazał się jej debiut literacki - ?Widok zza rogu życia?. Rok później pojawiła się wydana przez WFW druga publikacja autorki pt: ?Chwile zamknięte w obrazkach?. Obie pozycje, to przepełnione emocjami powieści z gatunku psychologiczno-obyczajowych. W książce "Widok zza rogu życia" poznajemy losy Marty. Kobiety, która nie miała łatwego dzieciństwa. Porzucona przez ojca i wychowywana przez niezrównoważoną emocjonalnie matkę-alkoholiczkę wyrosła na nieśmiałą kobietę, ściśle podporządkowaną woli swojej rodzicielki. Jej los odmienia się, gdy poznaje Artura, starszego od siebie mężczyznę, z którego pomocą udaje jej się wyrwać z rodzinnego domu i pożegnać z prześladującymi ją nieustannie widmami przeszłości. Razem zakładają rodzinę i choć na ich drodze piętrzyło się wiele przeszkód, po latach mają powody by uważać się za prawdziwych szczęściarzy. Marta staje się pewną siebie, silną kobietą. Wydawałoby się, że jesteśmy świadkiem klasycznego "happy endu", jednak w tym momencie tak naprawdę rozpoczyna się cała historia. Do życia szczęśliwej rodziny wkrada się niespodziewany gość, Konrad - syn Artura i jego tragicznie zmarłej dziewczyny, z którą w okresie swoich studiów przeżył krótki, lecz burzliwy romans. Nowy członek rodziny, zdawałoby się idealna kopia ojca, szybko przyciąga uwagę Marty, a cała znajomość zmierza w kierunku, którego bohaterowie bynajmniej sobie nie życzyli. Fabuła drugiej powieści "Chwile zamknięte w obrazkach" przenosi czytelnika do Niemiec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Norbert, będąc zdolnym ekonomistą, wraz ze swoją młodą żoną, opuszczają Polskę i przenoszą się do Niemiec, gdzie mężczyzna szybko odnosi sukces. Dostatnie życie, piękny dom, dwójka dzieci, dla niektórych zdawałoby się to spełnieniem wszelkich marzeń. Jednak Dagmara, zawsze wspierająca swojego męża, z czasem zaczyna czuć niezadowolenie, a jej serce zalewa rozgoryczenie i żal spowodowane wyrzeczeniami, jakie musiała ponieść decydując się na przeprowadzkę. Dla swojej rodziny, bowiem zrezygnowała z własnych marzeń. Złota klata, w jakiej zamknięta jest bohaterka zaczyna ją przytłaczać, a sytuacji nie poprawia zachowanie wiecznie zazdrosnego męża. Dagmara coraz więcej czasu spędza w swojej pracowni oddając się skrywanej przed innymi ludźmi pasji, jaką jest malowanie. Wszystko trwa do czasu, aż przypadkowo podsłuchana rozmowa telefoniczna sprawia, że jej dotychczasowe życie traci sens, a szczęście całej rodziny wydaje się wisieć na włosku. Losy bohaterów żyjących w Pani powieściach nie należą do najłatwiejszych. Stawia ich Pani pod przysłowiowym murem zmuszając do podejmowania trudnych decyzji. Czy pisząc o losach swoich bohaterów zastanawia się Pani, co sama zrobiłaby na ich miejscu? Kiedy piszę, zupełnie się na tym nie skupiam. Moje odczucia, wrażenia, przemyślenia schodzą w tym czasie na odległy plan, bo też i moje życie wówczas - poza niezrozumiałymi dla mnie do końca procesami zachodzącymi w mojej głowie i stukaniem w klawiaturę komputera -ogranicza się, niemal wyłącznie - do prozaicznej fizjologii. A bujne, dla odmiany, życie moich bohaterów w zasadzie się z nim nie łączy (a przynajmniej nie bezpośrednio). Prawdę powiedziawszy, podczas pisania zapominam o istnieniu panihb. Pani bohaterki to silne kobiety o artystycznych duszach, czy są one w jakiś sposób powiązane z Pani osobą? Wielu autorów przyznaje, że tworząc głównego bohatera/bohaterkę wzoruje się na własnej osobie. Żeby było jasne, żadna z dotychczas napisanych przeze mnie historii nie jest autobiografią. W moich powieściach bohaterowie do czytelnika nie powracają. Za każdym razem tworzę nową fabułę i nowe, w żaden sposób niepowiązane ze sobą postaci. Obawiam się, że gdybym za każdym razem obdarowywała (czy też, jak kto woli, obarczała ) je swoimi cechami, to wkrótce powiałoby pospolitą nudą i - o zgrozo! - nikt nie chciałby moich książek czytać. Myślę jednak, że przy pisaniu powieści psychologicznych nie da się tak do końca tego zjawiska uniknąć i choć niekoniecznie dzieje się to świadomie zawsze zdarzają się jakieś przecieki. Jednak, nie wiedzieć czemu, zdecydowanie częściej zdarza mi się odnajdywać własne cechy w postaciach drugoplanowych. Dalsza część wywiadu dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  7. W literaturze rzadko można spotkać naprawdę interesującą i przy okazji unikatową historię. Każda posiada jakieś elementy, które już gdzieś przecież widzieliśmy. Cała magia polega na tym, aby ukazać naszą opowieść w taki sposób, aby zataić powielane schematy, a na pierwszy plan wypchnąć nasze atuty. Czy pomimo takiego natłoku w literaturze jest jeszcze szansa na ukazanie się nowatorstwa i nietuzinkowości? Czy sprytne zagrania w połączeniu z niezwykłym pomysłem mogą sprawić, że nasze dzieło stanie się tym unikatowym? Jeżeli tak jak ja chcecie się dowiedzieć, czy istnieje skuteczna, magiczna receptura sukcesu, to zapraszam serdecznie do lektury dzieła Laury Łabno pt. ?Pan Żywiołów?. Głównym bohaterem z którym przyjdzie nam, w głównej mierze, przeżywać przygody jest piętnastoletni Dany McCollguth. Po niewyjaśnionej, tragicznej śmierci swojej matki osierocony chłopak trafia do swoich dalekich krewnych, którzy sprawują nad nim opiekę. Już od najmłodszych lat bohater musi polegać wyłącznie na sobie i własnych umiejętnościach. Podczas lektury nie dowiadujemy się niczego szczególnego na temat jego życia u ?rodziny zastępczej?, jednak można śmiało założyć, że doskonale potrafi o siebie zadbać. Wraz z postępem lektury i rozwojem fabuły Dany przeżywa widoczną metamorfozę mentalną. Zaryzykuje tutaj stwierdzenie, że momentalnie dorasta do spraw, które przerosły by niejednego dorosłego. Szybki rozwój jest tutaj potrzebny, gdyż niezdecydowanie i ślamazarność bohatera mogłyby jedynie zniszczyć to, co autorka tak skrzętnie stara się nam ukazać. Dany w roli głównego bohatera sprawdza się nad wyraz intuicyjnie. Pomimo widocznych schematów i porównań z postaciami innych autorów posiada w sobie coś wyróżniającego. Osobiście nie widzę na tym miejscu nikogo innego. Parę słów pragnę poświęcić postacią pobocznym, na które natkniemy się podczas naszych wspólnych przygód. Na tym polu autorka nie zaszalała, jednakowo nie są to typowe zapychacze. Postacie posiadają swoiste cechy wyróżniające, lecz są to naprawdę schematyczne wybory, które tylko w jakiś sposób wybijają je do góry. Autorka mogła dopracować bardziej ten element, jednak należy pogratulować jej tego, iż nie poszła na łatwiznę z wykorzystaniem armii klonów. Pomimo tego da się znaleźć w tej grupie parę postaci, które zainteresują czytelników swoimi charakterami. Fabuła przedstawiona na łamach książki jest ekstremalnie wartka. Nie są to wyłącznie przechwałki. Podczas lektury nie znajdziemy chwili odpoczynku, więc warto zarezerwować trochę wolnego czasu na delektowanie się nią. Historia pomimo braku zawiłości jest zwarta i logiczna, co tylko pozytywnie wpływa na komfort czytania. Wątki pasują do siebie i w większości są dokładnie wyjaśnione. Na tym polu autorka postarała się, widać że włożyła sporo czasu w kreację fabuły. Czuć co prawda lekki powiew powtarzalności, lecz oprawa została wykonana w taki sposób, iż owe niedogodności są skutecznie zamaskowane przez pryzmat pomysłowości pani Laury. Można przyczepić się do niewyjaśnionych kwestii, choć dla mnie to idealna furtka dla powstania kontynuacji, za co trzymam mocno kciuki. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  8. Drugi tom "Muzyki Marie" zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, gdzie, pełen niepewności i pytań, czytelnik został pozostawiony po zakończeniu pierwszego. Czy otrzymamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania? A może czekają nas kolejne, jeszcze trudniejsze? Serdecznie zapraszam do lektury. Z pewnością nie będziecie żałować. Losy Pipi i Kaia coraz bardziej się komplikują, nie tylko za sprawą wpływu, jaki Marie ma na chłopaka, ale i roli jaką przyjdzie mu odegrać. Tymczasem jednak bohaterowie wybierają się na wyspę Taddo, miejsce pielgrzymek, w którym ludzie z całego świata składają cześć Marie. Czy przyniesie ona ukojenie, na dręczące Kaia pytania? W drugim tomie powraca temat wyboru jakiego musi dokonać cała ludzkość, a raczej roli jaką pełni Kai - wybraniec Marie. Chcąc, nie chcąc chłopak musi bowiem zdecydować o tym jak potoczą się dalej losy całej ludzkości. Wybór między życiem pod opieką Marie, w szczęściu, ale i z wyrzeczeniem się cech, które mogłyby zaburzyć idealny ład, czy odejście od "Boga" z wszelkimi tego konsekwencjami. Rozwój, pięcie się coraz wyżej, walka o dominację. Uwolnienie wszystkich uczuć jakie żyją w każdym człowieku, pozwalając, by każdy z nas sam decydował, którym z nich pozwoli przejąć kontrolę nad swoim życiem. Autor odkrywa przed czytelnikiem wszystkie skazy jakie kryły się za zasłoną idealnego świata, jednocześnie odpowiadając na część pytań, które zrodziły się podczas lektury pierwszego tomu oraz stawiając szereg kolejnych, które nie opuszczą czytelnika na długo po lekturze. "Muzyka Marie" zmusza do refleksji nie tylko nad samym człowiekiem, ale także ideą Boga, tym dokąd zmierzamy , czy pojęciem Dobra i Zła, tym jak jedno wpływa na drugie, a raczej faktem, że pojęcia te nie mogą istnieć oddzielnie. Świat Pipi i Kaia jest niekompletny i dopiero w tym tomie możemy się o tym przekonać w pełnej krasie. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  9. KZTK rozwija się dla Was! Za nami już 200 postów, dziękujemy wszystkim, którzy śledzą naszego bloga i zachęcamy do kontynuowania wspólnej przygody. Tym bardziej, że poszerzamy naszą działalność i startujemy z dwoma nowymi kategoriami. Już niedługo będziecie mogli u nas przeczytać nie tylko recenzje książek, mang i komiksów, ale także gier karcianych, planszowych oraz wywiady z autorami. To nie koniec niespodzianek, startujemy z naszą pierwszą rozdawajką. Do zgarnięcia jest książka "Taei. Nieznane lądy" od wydawnictwa Novae Res! By wziąć udział w konkursie wystarczy: 1. Polubić profil KZTK na facebooku 2. W komentarzu pod konkursem odpowiedzieć na pytanie "Jaka jest Twoja ulubiona książka?" 3. Udostępnić post konkursowy na swojej osi czasu. Zgłoszenia zbieramy do 10 sierpnia, zwycięzca zostanie wyznaczony losowo.
  10. Czy w dwutomowej mandze opowiadającej historię dwójki młodych ludzi można zawrzeć pytania na temat tego kim jesteśmy i dokąd zmierza ludzkość? W dodatku w taki sposób, że czytelnik nie może wyjść z zachwytu nie tylko nad pomysłem, ale i wizją autora? Czy idealny świat wyspy Pirito rzeczywiście pozbawiony jest wad? Czy chłopiec powołany do spełnienia planu Boga może zaznać w życiu szczęścia, a może jest jedynie skazany na to by ranić bliskie mu osoby? Zapraszam do lektury wyjątkowej, dwutomowej pozycji, w której każdy szczegół, niczym w misternej łamigłówce, ma swoje znaczenie. Przedstawiam "Muzykę Marie" autorstwa Usamaru Furuya. Pipi i Kai to dwójka nierozłącznych przyjaciół. Bohaterów poznajemy jeszcze jako dzieci, obserwując jak dorastają, dzieląc między sobą smutki, radości i marzenia, jednocześnie poznając miejsce w którym żyją i ich mieszkańców. Pirito to jedna z wielu wysp, której mieszkańcy współpracują ze sobą, wymieniając się produkowanymi przez siebie dobrami. Miasto Atelier, w którym mieszkają nasi bohaterowie, specjalizuje się w wytwarzaniu urządzeń, które ułatwiają pracę i codzienne obowiązki, a przy tym trudno odmówić im niezwykłego piękna. Będąc jednocześnie rzemieślnikami i artystami, mieszkańcy Pirito wiodą proste, szczęśliwe życie, dzieląc je między pracę, rodzinę i wiarę. Ta ostatnia jest szczególnie ważna. Nad wszystkimi bowiem czuwa tytułowa Marie. Zesłana przez Boga, by czuwać nad ludźmi, przemierzająca niebo kobieta-maszyna. Kai obdarzony niezwykłym słuchem, jako jedyny słyszy muzykę, która wydobywa się z wnętrza Marie. Czy to za jej sprawą wpływa ona na ludzi, sprawiając iż Pirito przypomina utopijną wizję, niemalże Raju? Miejsca pozbawionego zła, gdzie ludzie żyją w pokoju? Świat wykreowany przez autora cechuje nie tylko niezwykłe piękno, ale i oryginalność. Towarzysząc dwójce bohaterów w ich codziennych sprawach, poznajemy nie tylko zwyczaje, ale i kulturę oraz wiarę mieszkańców Pirito i sąsiednich wysp. I choć każda z nich przypomina oddzielny świat, dopiero razem, współpracując, niczym idealna maszyna, ich mieszkańcy zapewniają sobie życie w dobrobycie. Nad całym tym szczęściem czuwa zaś Marie, do której modlą się mieszkańcy. Misternie zbudowany świat, z każdą stroną odkrywa przed czytelnikiem swoje sekrety, jednak z czasem, zdawałoby się na pozbawionej wad wizji autora dostrzegamy rysy, sugerujące iż pozorne szczęście, które dotknęło ludzkość, ma swoją cenę. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, iż poniekąd zostało one wymuszone na ludziach, nie pozostawiając im możliwości wyboru. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  11. W dzisiejszych czasach, gdzie liczy się wyłącznie gotówka, sława i pogłos często zapomina się, że to właśnie początek jest najtrudniejszy. Nikt nie chce pomagać nieznanym artystom, twórcom, czy pisarzom, bo taka inwestycja może się nie zwrócić. To poważny błąd, który może kosztować nas utratę świeżej gwiazdy. ?Szepty Zgładzonych?, czyli opowiadania polskich fanów uniwersum Metro 2033, to idealny przykład na to, że warto dać szansę rokującym szaraczkom. Jeżeli mi nie wierzycie, to serdecznie zapraszam was do lektury tego zbioru opowiadań, za którego wydaniem stoi wydawnictwo Insignis. ?Szepty Zgładzonych? to zbiór opowiadań fanów uniwersum Metro 2033. W jego skład wchodzi 13 opowieści, które swoją różnorodnością nie pozwalają się nudzić czytelnikowi. Podczas lektury przyjdzie nam się zapoznać z następującymi dziełami: Piotr Jedliński ? Iteracja; Wojciech Magiera ? Układanka; Ewa ?Pani_Cogito? Malinowska ? Zwiad; Wojciech Magiera ? Dom ostatnich z nas; Ewa ?Pani_Cogito? Malinowska ? Zagłada; Tomasz Przyłucki ? Pejzaże z perspektywy nieba; Malynosorozec ? Stary las; Piotr Jedliński ? Pielgrzym; Piotr Jedliński ? Demiurg; Paweł Naskręt ? Czwarty tunel; Marek Pietrusewicz ? Gieroj; Komodo ? To, co umiera ostatnie; Malynosorozec ? Cóż zostało po jeżozwierzu? Jeżeli chodzi o poziom zebranych dzieł, z tym bywa naprawdę różnie. Jedne z nich są wyśmienite, a niektóre znalazły się tutaj chyba przez przypadek. Nie wiem dlaczego to się stało, ale takie zaniżenie poziomu tylko psuje zabawę z czytania. Już pierwsze opowiadanie z którym miałem przyjemność się zapoznać, odrzuciło mnie od tej książki. Może to przez mój specyficzny gust, lecz ową opowieść czytało mi się naprawdę ciężko, a z minuty na minutę mój entuzjazm malał. Niemniej kolejne dzieła uratowały sytuację i jestem zadowolony z czasu poświęconego na lekturę tego zbioru. Nie chcę wskazywać, które z opowiadań przypadło mi najbardziej do gustu, aby nikomu nie psuć zabawy z odkrywania tajemnic każdego z nich, jednak mogę śmiało przestrzec, aby nie ?pochłaniać? całości w jeden dzień. Pomimo wątłej objętości zawarta tu została ogromna ilość interesującej literatury. Szkoda żeby to wszystko pomieszało się ze sobą i zepsuło obraz poszczególnych tytułów. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  12. ?Stwórzmy nową rasę, która będzie odporna na promieniowanie. Jej przedstawiciele bez drżenia w kolanach wyjdą na powierzchnię i zdołają zbudować nowy świat, zbudować przyszłość nie dla tunelowych szczurów, lecz dla odrodzonej ludzkości. Ludzie znów zobaczą gwiazdy o których z taką przejmującą nostalgią odpowiadają starzy mieszkańcy metra?. ? tajemniczy opis znajdujący się na tyle okładki sprawił, że z jeszcze większą chęcią sięgnąłem po ten tytuł. Uniwersum Metra jest jednym z moich ulubionych, jednak w tym wypadku podszedłem do tematu z dozą niepewności. Czy tak zachęcający opis przełoży się na jakość dzieła, czy to jedynie chwyt marketingowy? ?Czy na końcu ciemnych tuneli pojawi się światełko??. Jeżeli jesteście tego ciekawi w takim samym stopniu jak ja, to zapraszam do lektury dzieła Siergieja Antonowa pt. ?Ciemne Tunele?. Głównym bohaterem tego dzieła, z którym przyjdzie nam przeżywać przygody jest Anatolij. To młody anarchista zamieszkujący na stacji Wojkowskiej, przemianowanej przez ?władzę? na Hulaj Pole. Pomimo swojego wieku to osoba nad wyraz dojrzała, która rozpoczęła walkę z istniejącym systemem. Jako dowódca oddziału dywersyjnego otrzyma zadanie zniszczenia pewnego celu, aby zapobiec katastrofie. W tej roli Anatolij sprawdza się bardzo dobrze. Nietuzinkowe pomysły, trzeźwe spojrzenie na sprawę, a także bystre oko pozwalają mu uniknąć tarapatów czy nawet śmierci. Niestety nie jest to postać idealna, gdyż z całego kanonu nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Widać, że autor miał pomysł na stworzenie głównego bohatera, jednak w moim mniemaniu coś poszło nie tak i w końcowym etapie wkradła się niepożądana rutyna i standaryzacja. Niemniej podczas lektury z ogromnym zapałem kibicowałem w poczynaniach młodemu mężczyźnie. To ?sympatyczna? osoba, która spodoba się niejednemu czytelnikowi. Parę słów pragnę poświęcić pozostałym postaciom, z jakimi spotkamy się podczas naszej przygody. Z wielkim smutkiem muszę stwierdzić, że na tym polu autor nie wykrzesał z siebie absolutnie niczego niesamowitego. Wykreowani towarzysze są tak naprawdę manekinami, klonami, zwykłymi ?zapychaczami?. Mowa tutaj o prawie wszystkich, gdyż i tutaj trafiły się rodzynki w pokroju Dżabdara czy Mobata. Nie wiem dlaczego autor nie poświęcił im więcej uwagi, możliwe że wcześniejsza rutyna ponownie zdominowała zamiary pana Siergieja. Dla mnie to spory minus, gdyż oprócz fabuły najważniejszą częścią każdej książki są jej bohaterowie. Na tym polu autor przegrał sromotnie. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  13. Opis z tyłu książki często decyduje o tym czy sięgamy po dany tytuł. Ten umieszczony na debiutanckiej powieści Haliny Biedroń "Widok zza rogu życia" sugerował iż czytelnik będzie zmuszony zmierzyć się z dość trudnym tematem, dotyczącym traumatycznego dzieciństwa i tego w jaki sposób rzutowało ono na życie dorosłej już bohaterki. Szybko jednak okazuje się, że historia zmierza w zupełnie innym kierunku. Jakim? Przekonacie się podczas lektury poniższej recenzji. Marta, główna bohaterka powieści, nie miała łatwego dzieciństwa, porzucona przez ojca i wychowywana przez niezrównoważoną emocjonalnie matkę-alkoholiczkę wyrosła na nieśmiałą kobietę, ściśle podporządkowaną woli swojej rodzicielki. Chcąc zasłużyć sobie na jej uczucia, rezygnuje z własnych marzeń i rozpoczyna naukę w Akademii Medycznej. Tam zaś poznaje Artura, starszego od siebie mężczyznę, z którego pomocą udaje jej się wyrwać z rodzinnego domu i pożegnać z prześladującymi ją nieustannie widmami przeszłości. Razem zakładają rodzinę i choć na ich drodze piętrzyło się wiele przeszkód, po latach mają powody by uważać się za prawdziwych szczęściarzy. Marta dzięki Arturowi zapomina o traumatycznych przeżyciach i staje się pewną siebie, silną kobietą. Wydawałoby się, że jesteśmy świadkiem klasycznego "happy endu", jednak w tym momencie tak naprawdę rozpoczyna się cała historia. Do życia szczęśliwej rodziny wkrada się niespodziewany gość, Konrad - syn Artura i jego tragicznie zmarłej dziewczyny, z którą w okresie swoich studiów przeżył krótki, lecz burzliwy romans. Nowy członek rodziny, zdawałoby się idealna kopia ojca, szybko przyciąga uwagę Marty, a cała znajomość zmierza w kierunku, którego bohaterowie bynajmniej sobie nie życzyli. Zdrada - słowo to niczym miecz Demoklesa zawisa nad głowami bohaterów, wywracając cały ich świat do góry nogami. Pomysł i główna bohaterka nie do końca przypadły mi do gustu. Romans z synem własnego męża, z pewnością jest nietypowy i może wzbudzić sporą sensację, jednak sposób w jaki Marta usprawiedliwia swoje zachowanie, narażając na zniszczenie związek budowany latami, mimo wyrzeczeń i poświęceń jakie na początku musiał ponieść Artur, wydaje mi się naiwny i mocno naciągany. Mimo to autorce jedno trzeba przyznać, tak jak obiecuje opis z tyłu książki, powieść porusza wiele rozterek i dylematów moralnych. Bohaterowie raz za razem stawiani są, zdawałoby się, w sytuacjach bez wyjścia, gdzie każda decyzja ciągnie za sobą poważne konsekwencje, nie tylko dla nich samych, ale i bliskich im osób. Tak zagmatwanych losów, które bohaterowie komplikują jeszcze bardziej, dawno nie widziałam. Pod tym względem, w żadnej mierze, czytelnik nie może czuć niedosytu. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  14. Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia Cudów i Dziwów Mistrza Haxerlina - obwoźnego magicznego kramiku, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Nie wstydźcie się i przeglądajcie, jest tutaj wszystko od "stosu rogów ostatniego jednorożca" po "oryginalne kopie mieczy z najgłębszych czeluści piekieł czy bezdenne dzbany na wino". Pamiętajcie tylko o jednym: Mistrz Haxerlin nie przyjmuje reklamacji! ?Cuda i Dziwy Mistrza Hexerlina? to historia tytułowego mistrza Hexerlina, który chociaż studiował w szkole magów, niestety dość szybko był zmuszony ją opuścić, gdy okazało się, że pozbawiony jest magicznego talentu. Co jednak poradzić, gdy Haxerlin bynajmniej nie ma zamiaru zrezygnować z roli maga, która tak mu się spodobała? Rozwiązaniem okazują się Cuda i Dziwy - wóz pełen niezwykłości, które choć pozbawione jakichkolwiek mocy, mają uchodzić za magiczne i zapewnić właścicielowi godne życie. Bo czyż winą Haxerlina jest to iż prości ludzie z chęcią słuchają wszystkich niestworzonych historii jakimi ich karmi? Nie! On tylko daje im to czego sami pragną, a to, że przy okazji napełniają sakwy właściciela obwoźnego "magicznego" kramiku to tylko szczegół. Książka opowiada przygody sprytnego przedsiębiorcy, który na swojej drodze będzie zmuszony zmierzyć się z bandytami, demonami, z czego jeden zostanie nawet jego towarzyszem i niezadowolonymi klientami, który będą chyba najgroźniejszy z całej tej zgrai. Przyjdzie mu przemierzać zarówno wielkie miasta, jak i małe wioski. Zapuści się w głąb starożytnych podziemi, przeprowadzi zamach na zakonnika. Mówiąc krótko nie sposób się będzie nudzić w towarzystwie Mistrza Haxerlina. Największym atutem książki są jednak nie pasjonujące przygody, a jej bohaterowie. Mistrz Haxerlin jest typem cwaniaczka, który zarabia wykorzystując naiwność i głupotę innych. Jest inteligentny i wie jak wykorzystać wrodzony spryt, dzięki czemu nawet wtedy, gdy nie wszystko idzie po jego myśli udaje mu się wybrnąć nawet z najgorszych tarapatów. Nie jest to bynajmniej typ osoby godnej podziwu czy tym bardziej naśladowania. Tchórzliwy, kłamliwy, pazerny na pieniądze, co widać chociażby po jego tuszy, ma jednak w sobie to coś, że trudno nie poczuć do niego cienia sympatii i zżyć się z nim podczas lektury. Moim faworytem jest jednak inny bohater, towarzysz Mistrza Haxerlina - zaklęty w ciele jedenastoletniego chłopca (jak do tego doszło będziecie musieli dowiedzieć się sami podczas lektury) demon Bo'akh-Bonthuzelem, zwany w czasie podróży Thuzem. Złośliwy, wredny i wiecznie odgrażający się na ludzkości przedstawicielu demonicznej rasy, którego pokochałam z całego serca. Mając takiego towarzysza nie sposób się nudzić, choć wiąże się to niestety z dość częstym wpadaniem w tarapaty. Nie łatwo jest przecież okiełznać temperament demona. Nawet wtedy, gdy wylądował on w ciele dziecka. "Cuda i Dziwy" są zbiorem opowiadań, które łączy postać tytułowego Mistrza Haxerlina. Jednak dzięki faktowi iż autor zdecydował się umieścić je w ciągu chronologicznym książka może być odbierana jako całość. Zabieg ten z pewnością przypadnie do gustu osobom, które niekoniecznie przepadają za zbiorami opowiadań. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  15. Prezentujemy wielki finał trylogii J.R.R Tolkiena. Serdecznie zapraszamy do lektury recenzji trzeciego tomu "Powrót króla". Zapewniamy, że czeka na Was moc emocji. Jedna z tych lektur, które wciągają bez reszty i aż żal odkładać je na półkę. Rozpoczyna się Wojna o Pierścień. To jedno zdanie zdradza czytelnikowi praktycznie wszystko, co go czeka w finałowym tomie. Nadszedł czas wielkich bitew i poświęceń w imię wyższej sprawy, jaką niewątpliwie są losy całego Śródziemia. Ciemność rośnie w siłę i nie cofnie się przed niczym, żeby odzyskać utraconą potęgę. I choć w wielkiej bitwie na polach Pelennoru ginie król Rohanu i Wódz Upiorów, nie jest to koniec walk. Najważniejsza z nich rozegra się tam, gdzie bohaterowie nie mają najmniejszych nadziei na zwycięstwo. Aragorn prowadzi armię aż pod Czarną Bramę, chcąc odwrócić uwagę Władcy Ciemności od poczynań Forda, który jest coraz bliżej Góry Przeznaczenia. Brzemię, jakim jest Jedyny Pierścień, nie daje o sobie zapomnieć nawet na chwilę. Rodzi się pytanie, czy Powiernik da radę sprostać powierzonej mu misji. I choć zakończenie dla nikogo nie będzie zaskoczeniem akurat w przypadku tej trylogii nie ma to najmniejszego znaczenia. Przy książkach pana Tolkiena nie sposób się nudzić, a "Władca Pierścieni" jest tego najlepszym i chyba najsłynniejszym przykładem. Jedyne, do czego można mieć żal, to do tego, że "Powrót króla" kończy naszą przygodę z Bractwem Pierścienia. Jednak ich los, tak jak i niezwykły język, jakim operuje pisarz pozostaną z czytelnikiem na długo po zakończeniu przygody. Tom, jak nietrudno się domyślić po poprzednich recenzjach, pochodzi z nowego wdania, które ukazało się niedawno nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka. Ciemne okładki z ilustracjami pięknie oddającymi klimat każdego tomu bardzo ładnie komponują się razem na półce. Nowe wydanie z pewnością będzie cieszyć oczy wielu fanów fantastyki i nie tylko. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  16. Kontynuujemy przygodę z jednym z najsławniejszych dzieł z gatunku fantasy - trylogią "Władca Pierścieni" J.R.R Tolkiena. Serdecznie zapraszamy do lektury recenzji drugiego tomu zatytułowanego "Dwie Wieże". Drużyna Pierścienia zostaje rozbita. Po stracie Gandalfa oraz Boromira morale członków wyprawy spadają, jednak mimo utraty towarzyszy Frodo, z nieodłącznym Samem, kontynuują wyprawę ku Górze Przeznaczenia. Meriadok i Peregrin trafiają do niewoli, schwytani przez bezlitosnych orków, pędzących przez stepy Rohanu, nie wiedzą, że ich tropem wyruszyli pozostali członkowie Drużyny - elf Legolsa, krasnolud Gimli i człowiek Aragorn. Jednak czy uda im się uratować przyjaciół zanim Ci wpadną w łapy władcy Isengardu. Nie wszystko jednak pójdzie tak jak tego oczekiwali bohaterowie, a czytelnik wraz z nimi będzie mógł spotkać jeźdźców Rohanu, zapuścić się w głąb puszczy Fangorn, gdzie żyją Entowie oraz w wiele innych niezwykłych miejsc. Mówiąc krótko czeka nas jeszcze więcej przygód niż podczas lektury pierwszego tomu. Całość nabierze także dużo mroczniejszego i cięższego klimatu, nie tylko za sprawą brzemienia jakim jest Jedyny Pierścień i bliskości Mordoru. Świat Śródziemia nadal zachwyca, pomimo tego iż odkrywa przed czytelnikiem również swoje mroczniejsze oblicze, w postaci miejsc pod władzą sił zła oraz tych, które uległy zniszczeniu zmiecione powiększająca się potęgą mroku. Jednak nawet w otaczających bohaterów ciemnościach, przeżywanych przez nich chwil zwątpienia, samotności i grozy, nie zapominają oni o solidarności oraz wierności przyjaciołom. Podczas lektury drugiego tomu czekają na nas epickie bitwy, od których będzie zależał los całego Śródziemia. Niezwykły opis bitwy pod Helmowym Jarem, relacjonowany przez bohaterów w trakcie walk, czy relacja z wydarzeń pod Isengardem z pewnością pozostaną na długo w pamięci każdego czytelnika. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  17. ?Autor w swojej powieści snuje rozważania na temat matematyki, filozofii, teatru, istnienia i nieistnienia, miłości i śmierci. Poszczególni bohaterowie stają się nośnikami głębokich rozważań na temat istoty świata, człowieka, idei oraz rozwiązywania nierozwiązywalnego. Wszystko to w otoczeniu walącego się świata i zbliżającej apokalipsy. Dosadny język, odważne myśli, zapętlone rozważania zawarte w książce Wojciecha Bieńki zapadną Czytelnikom w pamięci na długo.? ? ten kontrowersyjny opis przyciągnął moją uwagę, zapowiadając lekturę o oryginalnej, niecodziennej tematyce. Czy padające zobowiązania nie są jedynie słowami rzuconymi na wiatr? Czy autorowi udało się uzyskać upragniony efekt? Jeżeli pragniecie się o tym przekonać tak samo jak ja, zapraszam was do lektury dzieła Wojciecha Bieńki pt. ?A jeszcze nic nie załatwione?. Na samym początku tej recenzji pragnę przedstawić ogólny zarys tego nietypowego dzieła. Nie jest to żadna rozprawka, czy też bezsensowne rozmyślania autora przelane "ciurkiem" na papier. To trzy osobne opowiadania, które w swojej treści skrywają przemyślenia autora. Każda opowieść jest odrębnym bytem, w którym znajdziemy ukryte, bądź jawne rozważania pana Wojciecha. Jest to pozycja bardzo odmienna od tych dostępnych na rynku, nie tylko ze względu na nietypową formę, ale również ze względu na fakt, że porusza poważne tematy w czytelny i przystępny sposób. Niektórych trzeba się doszukiwać w sprytnie skonstruowanych dialogach, inne same wypływają po przeczytaniu tekstu. Co prawda stwierdzenie z okładki, iż to ?Literatura dla ludzi o mocnych nerwach!? jest nieco przekoloryzowane , bynajmniej warto dać tytułowi szansę. ?Nigdy i nigdzie? to pierwsze i przy okazji najdłuższe opowiadanie, z jakim przyjdzie nam mieć do czynienia, w tej książce. Poprzedzone jest ono cytatem z ?History of Eternity? i jego tłumaczeniem wykonanym przez autora . Rozważania zawarte na jego łamach dotyczą bezpośrednio wiary, Boga, Śmierci, a także teatru. Takie niespodziewane połączenie jest naprawdę udane, gdyż scena, na jakiej rozgrywają się te wydarzenia, pasuje jak ulał. Zniszczony globalnym kataklizmem świat, w także i Polska, pozwalają nam snuć rozważania na temat kruchości naszego istnienia, a także jego sensu. To wszystko nie jest nawet w części tak zawiłe, jak zadanie postawione przed głównym bohaterem. Autor sprytnie operuje językiem, zmuszając czytelnika do podjęcia głębszej refleksji, pokazując iż to co na samym początku jest, w naszym mniemaniu, genialnym pomysłem może okazać się prawdziwą tragedią. Los jest naprawdę kapryśny, a najmniejszy szczegół może zmienić pojmowanie sztuki zwanej życiem. Teatralna rozgrywka pana Wojciecha to istny majstersztyk sceny nie tylko materialnej, ale i duchowej. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  18. @Up Po lekturze tej książki 360 stopni powinno być dla Ciebie zrozumiałe .
  19. Są utwory, które trzeba poznać i książki, które wypada przynajmniej raz w życiu przeczytać. O trylogii Władca Pierścieni Tolkien każdy słyszał. To nie tylko jeden z najsławniejszych tytułów fantasy, to jedno z tych dzieł o których wie się niezależnie od tego w jakim gatunku się lubujemy. Poniżej przedstawiamy recenzję pierwszego tomu rozpoczynającego niezwykłą przygodę - "Bractwo Pierścienia", gorąco zachęcając do lektury, bądź do przypomnienia sobie owej niezapomnianej trylogii. J.R.R Tolkien zabiera czytelnika po raz kolejny do Śródziemia, rozwijając wątek magicznego przedmiotu Pierścienia, który trafił w ręce hobbita imieniem Bilbo Baggins - bohatera książki "Hobbit, czyli tam i z powrotem". Jak się okazuje niegdyś należał on do Saurona - ucieleśnienia czystego zła, zdolnego pogrążyć w mroku nie tylko krainy Śródziemia, ale i cały świat. Niegdyś pokonany wróg znowu rośnie w siłę i jedyne, czego mu trzeba, by powrócić w pełni chwały, to utracony skarb. Przedstawiciele ras zamieszkujących owe ziemie decydują, że Pierścień należy zniszczyć, jest on zbyt niebezpieczny, a w niewłaściwych rękach mógłby doprowadzić wszystkich do zguby. Nie można też dopuścić, by trafił w ręce Saurona, a jedynym miejscem gdzie można zniszczyć przeklęty przedmiot jest Góra Przeznaczenia położona w Mordorze, siedzibie złych mocy. Do tego niebezpiecznego zadania zostaje wybrany niepozorny hobbit Frodo, a w jego wyprawie wspierać go będą nie tylko przedstawiciele własnej rasy, ale również elf, krasnolud oraz ludzie. Łuki, miecze oraz magia, a także własny spryt. Czy to wystarczy by wypełnić misję? Czy członkowie Drużyny Pierścienia zapomną o toczących ich rasy waśniach i zjednoczą się w obliczu zagrożenia? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań odnajdziemy w pierwszym tomie trylogii Władca Pierścieni, którego akcja skupia się na formowaniu grupy i pierwszych przeciwieństwach na jakie trafią dzielni śmiałkowie. Świat i wykreowana przez autora historia ujmują czytelnika pod wieloma względami. Jeżeli zachwyciliście się ekranizacją, prawdopodobnie pokochacie książki. Przede wszystkim należy zauważyć, że porównując do "Hobbita", "Władca Pierścieni" przeznaczony jest dla dojrzałego czytelnika. Zniknęła prostota cechująca powieści dla młodszych, zastąpiona złożonymi relacjami, nie tylko tymi między bohaterami, ale także pomiędzy poszczególnymi rasami i krainami. Pomimo iż nadal poruszamy się w świecie, gdzie podział no Dobro i Zło zdaje się być widoczny na pierwszy rzut oka, nie raz damy się zwieść na manowce i przekonamy się, że nie każdy czyn idzie łatwo przypisać do jasnej, bądź ciemnej strony. Tolkien poprzez dawne tradycje w nowej, fantastycznej odsłonie oraz niezwykłe przygody przedstawia czytelnikowi prawdy i ponadczasowe wartości. Skoro już o bohaterach mowa należałoby wspomnieć o tytułowym Bractwie/Drużynie Pierścienia, choć to nie jedyni warci uwagi bohaterowie. Hobbici Frodo, Sam, Pippin i Merry, czarodziej Gandalf, krasnolud Gimli, elf Legolas, Boromir z Gondoru i tajemniczy Obieżyświat - Aragorn to postacie wyraziste i dopracowane pod każdym względem, a zestawienie ich wszystkich w jednej grupie sprawia, że czytelnik nie tylko jest świadkiem konfliktów będących wynikiem owej różnorodności, ale i przełamywania zakorzenionych w każdym człowieku uprzedzeń oraz narodzin więzi tak silnych, że nie jest w stanie ich zniszczyć nawet groźba utraty tego co mamy najcenniejsze - życia. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  20. ?Wyobraź sobie, że już nigdy nie musisz się martwić o pieniądze. Twoja praca jest czystą przyjemnością, a Twoje życie niekończącym się pasmem sukcesów. Mieszkasz w największym, najbardziej zaawansowanym technologicznie mieście na świecie, kilometr nad ziemią, skąd rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na wszystkich tych nieszczęśników daleko w dole, którzy muszą brać kredyty i stać w korkach. Wyobraź sobie, że za chwilę do nich dołączysz.? ? to właśnie ten soczysty opis przyciągnął moją uwagę i zachęcił mnie do sięgnięcia po tę książkę. Idealne, beztroskie życie jest marzeniem wielu ludzi, jednak jak się łatwo domyślić, okupione jest ono wieloma trudnościami. Nie wszyscy przecież mogą mieć tak dobrze. Czy utrata całego dorobku, wraz z "boskim" życiem, może stać się początkiem nowego? Jeżeli chcecie się tego dowiedzieć to zapraszam serdecznie do lektury książki Rafała Cichowskiego pt. ?2049?. Głównym bohaterem jest Robert Welkin, który prowadzi bardzo radosne życie, pełne luksusu. To osoba spełniona, posiadająca wiele dóbr materialnych, ogólnie rzecz ujmując niczego mu do szczęścia nie brakuje. Mieszka on w mieście Ketra, w sektorze A, które jest szczytowym osiągnięciem technologicznym. To swoista utopia, obraz niemożliwego ideału, który dostępny jest tylko dla nielicznych wybrańców. Właśnie takim typem człowieka jest główny bohater. To bardzo beztroska osoba, która w aktualnym życiu nie przejmuje się dosłownie niczym. Na samym początku myślałem, że Robert będzie nadąsanym "paniskiem", jednak jak się okazało grubo się myliłem. Wraz z biegiem wydarzeń jego osobowość zmienia się nie do poznania, staje się zupełnie inną osobą. W jednym momencie jego życie obraca się o 360 stopni i traci dosłownie wszystko, nawet miejsce w ?boskiej loży?. Bezprawne zesłanie do sektora B uwidacznia jego zaradność, strach, panikę, a nawet głębsze uczucia, które do tej pory były nieosiągalne. Zmiany jakie zaobserwujemy w tym przypadku będą naprawdę interesujące, autor bardzo zręcznie manipuluje tym bohaterem, chcąc ukazać jak los może zmienić perspektywę i nastawienie jednostki do otaczającego ją świata. W każdym bądź razie to postać bardzo zaskakująca, posiada misję i wyraża ją w innowacyjny sposób. Osobiście przypadła mi do gustu i nie mogę sobie wyobrazić na jego miejscu nikogo innego. Nie byłbym sobą, gdybym nie wtrącił kilku słów o pozostałych postaciach, jakie przygotował autor. Na tym polu poziom jest naprawdę wysoki, pan Rafał dobrał towarzyszy w iście genialny sposób , nadając im indywidualności i ostrego charakteru. Mieszanka z jaką przyjdzie się nam spotkać jest wybuchowa, ale w sposób pozytywny. Nawet najkrótsza scena z tajemniczym ?szamanem?, lub Leonardem wywołuje na twarzy delikatny uśmiech. Pomysłowość niektórych postaci, sposób przedstawienia ich szatańskich pomysłów, czy też ich wykonanie są najlepszymi atutami, zaraz po nich samych. Naprawdę nie wiem, kiedy ostatnio miałem do czynienia z grupą tak świetnie dobranych towarzyszy. Bawiłem się z nimi znakomicie, żałuje tylko, że tak krótko. Historia przedstawiona na łamach książki jest bardzo intrygująca, wciąga czytelnika swoją tajemniczością już od samego początku. Obraz jest ukazany z perspektywy głównego bohatera, co pozwoli nam jeszcze bardziej zagłębić się w jego psychice. Fabuła jest wartka, nie zatrzymuje się w miejscu na żadnej stronie. Całość jest starannie przemyślana. To niestandardowa opowieść, której szczegóły nie ulatują zaraz po przeczytaniu. Autor na łamach swojej powieści zadaje wprost trudne pytania, nie owija niczego w bawełnę. Poruszane tematy są nam dość bliskie, jednak niektóre z nich mogą być ?iluzoryczne?. To ciekawe połączenie, które nadaje całości efektu ?jeszcze jednej strony?. Fabuła nie pozwoli się nudzić, nawet najbardziej wymagającym czytelnikom, oferuje naprawdę wiele, chociaż cała powieść nie jest obszerna. Przedstawione zostają nam wyłącznie konkrety, bez zbędnej otoczki. Taki minimalizm nie każdemu może się spodobać, lecz w tym przypadku to naprawdę dobre posunięcie. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  21. ?Ostatnią deską ratunku zdają się być Archeni ? prastary lud żyjący w harmonii z naturą i w zgodzie ze Źródłem. Grupa dzielnych, mężnych i prawych Thymeńczyków pod wodzą syna władcy grodu ? Kenrila ? udaje się więc w niebezpieczną, pełną przygód i zaskakujących spotkań wędrówkę, by spotkać się z Archenami. Czy dotrą do celu? Czy uda im się zgłębić tajemnicę Virionu? Czy powstrzymają szerzące się w zastraszającym tempie zło?? ? bardzo kuszący opis oferuje nam dozę niezapomnianych przygód, które powinny porwać nas na długie godziny. Niestety poza odrobiną fantazji, która jest w nim zawarta nie otrzymujemy nic więcej. Czy zawarte w nim obietnice są prawdziwe i lektura tej książki będzie fascynująca? A może to tylko bujda, która niczym zielony dym Virionu chce wedrzeć się do naszych umysłów? Jeżeli pragniecie poznać więcej szczegółów, to serdecznie zapraszam do lektury książki Joanny Patrzyłaś pt. ?Virion?. [ Głównym bohaterem, a właściwie bohaterami tej powieści, jest grupa dzielnych towarzyszy, którzy wyruszają w nieznane, aby ocalić znany im świat przed złem. W książce żadna z przedstawionych postaci nie wiedzie prymu, dlatego trudno mówić o jej głównym bohaterze. Wracając jednak do naszych grup, których jak się później okazuje są dwie. Pierwszą z nich tworzą dorosłe osoby, oraz dwoje radosnych Archenów, którzy są bardzo pomocni w trudach podróży. Drugą tworzy para dzieci, wraz ze swoimi sokreyami, którym przyświeca ten sam cel. Wykorzystanie oklepanej już w wielu powieściach ?niewiedzy? o drugiej drużynie jest tutaj bardzo wyraźne. Nie wiem dlaczego autorka zdecydowała się na taki nic niewnoszący ruch, samotny, lepiej skonstruowany zespół sprawdziłby się o niebo lepiej. O samych postaciach nie da się powiedzieć zbyt wiele. Zostały wykreowane w sposób hurtowy, brak im indywidualnych cech, które podkreśliłyby znacząco ich charaktery. Takie masowe podejście zniszczyło już klimat niejednej powieści. Ubolewam nad tym strasznie, gdyż niektóre z postaci miały naprawdę spory potencjał na stanie się czymś ?oryginalnym?. Niestety autorka zaprzepaściła tą szansę wyraźnym brakiem chęci i poniekąd pomysłu. Historia przedstawiona na kartach tej powieści jest strasznie liniowa i płytka. Obecnemu światu zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo w postaci tytułowego Virionu. Ta tajemnicza i groźna siła zaklęta w środku planety zaczyna coraz bardziej panoszyć się na jej powierzchni, co wzbudza panikę wśród mieszkańców osad. Nie byłoby w tymi nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że wspomniany Virion pod postacią zielonej mgły potrafi wedrzeć się do ludzkich umysłów i zawładnąć nimi. Fabuła sprowadza się do przywrócenia równowagi, aby obecny cykl życia nie dobiegł końca. Do plusów tej jednostajnej historii możemy zaliczyć nader ciekawe nazewnictwo, nietypowe podejście do cywilizacji, oraz logikę całości. Historia nie jest zbyt wyszukana, to po prostu kolejna wariacja na znany wszystkim temat, która w mojej ocenie nie jest zbyt porywająca, wręcz nudna. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  22. ?Historia pełna zawiłych intryg, zdrad i krwawych walk napisana bardzo żywym językiem. Wyjątkowa pozycja, która już od pierwszej strony wciąga i niepokoi Czytelnika, pobudzając wyobraźnię i zmuszając do refleksji.? ? opis z okładki bardzo trafnie charakteryzuje całą książkę, w taki sposób, że grzechem po nią nie sięgnąć. Czy zdarza się Wam zastanawiać jak potoczyły by się losy świata, gdyby drobne szczegóły zostały zmienione? Czy podstępne intrygi snute od wielu lat są w stanie zmienić bieg historii i całkowicie zburzyć dotychczasowy światopogląd? Czy pojednanie i stawienie czoła niebezpieczeństwu jest gwarantem zwycięstwa? Jeżeli tak jak ja zadajecie sobie takie pytania, to zapraszam was do lektury dzieła ?Królestwo pięciu księstw? autorstwa A. P. Ekiela. Głównym bohaterem tej książki jest Książę Bolesław, syn Wielkiego Księcia Ziemi Warszyckiej Jarogniewa Statecznego. Już od pierwszych stron poznajemy go jako bardzo lekkomyślnego i rozpuszczonego młodzieńca, któremu w głowie siedzą jedynie jadło i gorzałka. Stały bywalec karczm, oraz wielbiciel pań o dwuznacznej profesji, wraz ze swoimi kompanami przemierza w pijackim humorze ulice miasta. Aż dziw bierze, że taki chłystek może stać się kimś bardzo ważnym, jednak takie niepozorne postacie są do tego wręcz stworzone. To tylko jeden obraz naszego bohatera. Po bardzo tajemniczych i ważnych wydarzeniach jego obraz zmienia się nie do poznania. To zupełnie inna osoba, która ma niewiele wspólnego ze swoim wcześniejszym ?ja?. Po metamorfozie Bolesław staje się dzielnym i pewnym siebie następcą tronu, który twardo stąpa po ziemi. Nie zaprząta sobie umysłu gorzałką, tylko istotnymi sprawami, które mogą przesądzić o losach jego ojczyzny. To mężny syn, który staje się dumą swojego ojca. Autor bardzo zręcznie przedstawia nam zmiany zachodzące w tej postaci. Opisując jego emocje, myśli i działania jesteśmy w stanie śledzić drogę jego niezwykłego odrodzenia. Osobiście zabrakło mi rozwinięcia wątku z niezwykłym darem, który posiada Bolesław. Pozostałe postacie postawione na naszej drodze są interesującymi personami, o czym nie raz przekonamy się podczas lektury. Nie jest to banda bezosobowych klonów, typowych ?zapchaj dziur?, tylko wykreowane na wysokim poziomie indywidua, które wnoszą coś do powieści. Czytelnicy odnajdą wśród nich swoich ulubieńców, z którymi przyjdzie im przeżyć ciekawe, a nieraz śmieszne chwile. Na tym polu autor postawił poprzeczkę naprawdę wysoko, już dawno nie obcowałem z tak dobrze dobranymi kompanami. To połączenie bardzo pozytywnie odbija się podczas lektury, gdyż uśmiech nie raz zagości na waszych twarzach. W tym miejscu pragnę ostrzec osoby wrażliwe przed władczynią Magyoranu, która jest postacią iście ?niekonwencjonalną? i nie przebiera w środkach podczas swoich działań. Historia przedstawiona w książce jest bardzo zawiła i naprawdę trudno streścić ją w kilku zdaniach. Poczynania, które obserwujemy rozgrywają się w czasach wojen religijnych, więc w jakiś sposób możemy odnaleźć je na linii historycznej. Wyznawcy tajemniczego Szymona Maga pragną oczyścić świat z heretyków i pogańskich ludów, które oddają cześć wielu bogom. Jak to często i gęsto bywa to dobrotliwe miłosierdzie kryje za sobą drugie, prawdziwe dno. Chodzi tutaj oczywiście o dominacje nad światem, oraz podbicie terenów należących do ?wrogów? jedynej i słusznej wiary. Wszystkie plany snute od wielu lat, pokryte niezliczonymi łapówkami, a także pilnowane przez rzeszę szpiegów mogą zostać pokrzyżowane przez uwikłanego w to wszystko głównego bohatera. Wątek główny wraz z pobocznymi są genialnie przygotowane. Widać, że autor spędził nad nimi wiele czasu, całość jest perfekcyjnie skomponowana, brak jakiegokolwiek kompromisu. Do tego trendu nie zalicza się niestety zakończenie tej interesującej książki, gdyż jest stworzone pod kontynuację. Niewyjaśnionych pozostaje tez kilka kwestii, z którymi mam nadzieję przyjdzie mi się spotkać w kolejnym tomie. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  23. Sięgając po Księgę Pierwszą Kronik Jennifer Strange, zatytułowaną ?Ostatni Smokobójca?, czytelnika uderza nie tylko oryginalna okładka czy ciekawy opis, ale także nawiązania do znanych i lubianych serii oraz twórczości takich pisarzy jak J.K. Rowling, Terry Pratchett, czy Agatha Christie. Co powstało z takiej nietypowej mieszanki? Czy cykl ma szanse zaskoczyć czytelnika czy jedynie stanowi podgrzane smoczym ogniem sprawdzone przez innych pomysły? Gorąco zapraszam do wspólnej lektury opowieści o ostatnim smoku i jego zabójcy. ?Dwoje ludzi próbowało mnie zabić, grożono mi więzieniem, dostałam szesnaście propozycji małżeństwa, zostałam wyjęta spod prawa przez króla Snodda. To wszystko i jeszcze więcej stało się w zaledwie kilka dni. Nazywam się Jennifer Strange.? Pierwsza strona historii stanowi nie tylko zapowiedź ale i poniekąd streszczenie tego co czeka nas wewnątrz książki. Przygody Jennifer Strange należą do jednych z najbardziej zwariowanych, przepełnionych absurdalnym, ale w tym pozytywnym znaczeniu, humorem jakie przyszło mi czytać. Bo czy sięgając po historię, której trzonem jest misja zgładzenia smoka, spodziewacie się emerytowanych, zdziwaczałych magów zajmujących się wymianą instalacji elektrycznej, przepychaniem rur kanalizacyjnych bądź pozbywających się szkodników z ogrodu? A może szalonej jazdy kuloodpornym roll-royce?em w kierunku Smoczych Ziem opędzając się przy tym od chciwego króla, tłumu dziennikarzy i przedstawicieli handlowych pragnących podpisać z wami kontrakt na reklamowanie napoju Bąbelki? Zapewniam Was, że to dopiero początek prawdziwej góry lodowej, którą przyszykował dla Was autor. Cała przygoda zaczyna się z pozoru niewinnie, szesnastoletnia Jennifer Strange, znajda wychowana przez Błogosławione Służki Homara, obecnie przewodnicząca Kazam ? firmy zrzeszającej osoby władającej magią, przyjmuje pod swoje skrzydła znajdę, która kiedyś ma ją zastąpić. Niestety w czasie, gdy powinna przekazywać mu wiedze jak postępować z często zdziwaczałymi, unoszącymi się honorem czarodziejami i czarownicami, po kraju rozchodzą się wieści i prorocze wizje o zbliżającej się śmierci ostatniego smoka. Jednocześnie wokół rośnie magiczna energia, co tylko potęguje zamieszanie i szał jaki ogarnął ludzi na te wieści. Każdy bowiem pragnie zgarnąć dla siebie część zajmowanej przez smoka ziemi. Nie jest to bynajmniej koniec problemów bohaterki, bowiem okazuje się iż to ona jest ostatnim Smokobójcą. Czy wspierana przez ukochanego Kwarkostwora oraz przyjaciół poradzi obie z nową funkcja i odpowiedzialnością jaką na nią spadła? Przekonacie się podczas lektury. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
  24. ?Mały bies" to przejmujące studium psychologiczne autorstwa rosyjskiego poety, prozaika i dramatopisarza Fiodora Sołoguba. Książka powstała w 1905 roku, jednak nadal nie przestaje zaskakiwać swoja treścią, a nagromadzenie zła i zepsucia w bohaterach powieści nie napawa optymizmem. Zapraszam do wspólnej lektury książki, która z pewnością odciśnie na Was swoje piętno. Arda­lion Pieredonow główny bohater powieści to prowincjonalny nauczyciel w gimnazjum. Człowiek, którzy nie wierzy w żadne wartości, a co gorsza wszędzie dopatruje się spisków oraz pomówień, które miałyby zaszkodzić mu w objęciu wymarzonej posady inspektora. Pogłębiająca się paranoja sprawia iż zachowania Ardaliona, a także otaczających go osób stają się coraz bardziej absurdalne i godne pożałowania. Wykreowany przez autora świat ? to miasteczko, w którym wszyscy drżą ze strachu przed donosami i pomówieniami, a ?papiery? decydują o losie człowieka. Ten zamknięty w sobie światek opiera się na fałszu i dwulicowości mieszkańców. Każdy bowiem patrzy tylko na własny interes i pod pretekstem pomocy drugiej osobie doszukuje się korzyści oraz sposobności do zdobycia coraz to nowszych plotek. Ponad wszystkim stoi zaś odległa, żeby nie powiedzieć momentami abstrakcyjna, moskiewska księżna, o której protekcje nieustanie dąży główny bohater. Arda­lion Pieredonow oczywiście nie jest jedynym bohaterem, który przyciągnie uwagę czytelnika. Ciekawych, choć w tym jak najbardziej negatywnym znaczeniu, indywiduów w powieści nie zabraknie. Barbara będąca po niekąd siostrą, ?tylko bardzo daleka, czwarta woda po kisielu, z taką można się ożenić?, po nikąd żoną Ardaliona udowadnia swoim zachowaniem jak bardzo można dać się upokorzyć, by tylko osiągnąć zamierzony cel. Barbara pozwala się poniżać, pluć na siebie, posuwa się do kłamstw i oszustw byleby tylko zatrzymać przy sobie ?przyszłego inspektora?, który o ironio nie może opędzić się od kobiet pragnących usidlić go więzami małżeństwa. Zaś Wołodina, częstego gościa w domu Barbary i Pieredonowa, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia czytelnik może okrzyknąć królem głupców. Są to tylko nieliczne przykłady wypaczonych osobowości, za pomocą których Sołogub odsłania najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Nowe wydanie, które ukazało się w zeszłym miesiącu nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka prezentuje się wyjątkowo ładnie: twarda oprawa opatrzona dodatkowo obwolutą i ilustracja na okładce wiernie oddająca charakter całej powieści z powodzeniem przyciągają uwagę spośród wielu innych pozycji. Dalsza część recenzji dostępna jest na blogu zewnętrznym.
×
×
  • Utwórz nowe...